Change language:

Łukasz Osowski – Vika Life: nowy produkt twórcy IVONY kupionej przez Amazon

Łukasz Osowski – Vika Life: nowy produkt twórcy IVONY kupionej przez Amazon – posłuchaj podcastu:

ZASUBSKRYBUJ GREG ALBRECHT PODCAST – WSZYSTKIE TWARZE BIZNESU:
Apple Podcasts
Google Podcasts
YouTube
Spotify

Łukasz Osowski – Vika Life – opis odcinka:

Współtwórca słynnego syntezatora mowy IVONA – produktu, który został kupiony przez Amazon. Jeden z pierwszych członków zespołu Amazon Alexa, twórca technologii używanej przez 100 milionów użytkowników. Menedżer, który otworzył i rozbudował Amazon Development Center w Polsce do 250 pracowników. Obecnie założyciel i CEO Vika Life – aplikacji, która ma na celu dodać milion lat życia Polakom.

W rozmowie m.in:

– o tym, jak przebiegała droga od pierwszego syntezatora mowy do przejęcia IVONA Software przez Amazon,
– o doświadczeniach w roli menedżera w Amazon (po latach bycia na swoim),
– o motywacji, danych i wizji stojących za aplikacją Vika Life.

Dołącz do Klubu Greg Albrecht Podcast, aby mieć dostęp do ekskluzywnych materiałów, spotkań i wpływ na kształt tego podcastu: https://albrechtpartners.com/klub

Masz pomysł na temat odcinka? Znasz kogoś, kto powinien być moim gościem? A może chcesz zostać sponsorem podcastu? Napisz do mnie: gregalbrechtpodcast (at) gmail.com

Łukasz Osowski – Vika Life – obejrzyj wideo:

Łukasz Osowski – Vika Life – przeczytaj zapis rozmowy:

Dziś w Greg Albrecht Podcast Łukasz Osowski – współtwórca między innymi biznesu Ivona, ale także dość interesującego i nowego projektu ‎Vika Life. Cześć Łukasz!

Cześć, cześć Greg!

Łukasz, opowiedz o tej Ivonie, jak to się wszystko zaczęło? Wiem, że zaczęło się w 2001 roku. I jak nastąpił ten moment, kiedy ten projekt został przejęty przez jedną z największych obecnie firm na świecie?

To będzie długa historia. Trudno będzie ją szybko opowiedzieć. Tak, wszystko się zaczęło w 2001 roku od takiej koncepcji studentów, mnie i Michała Kaszczuka, gdzie wymyśliliśmy, stwierdziliśmy, że chcemy robić coś ciekawego. Coś co nie jest takim typowym zadaniem ludzi, którzy kończą informatykę, nie chcieliśmy robić kolejnej bazy danych, kolejnego takiego zwykłego jakiegoś programu, szukaliśmy czegoś ciekawego. I stwierdziliśmy, że chcemy pracować nad technologią rozpoznawania mowy i technologią syntezy mowy. I skupiliśmy się w zasadzie na syntezie mowy, dlatego że rozpoznawanie mowy okazało się gigantycznym przedsięwzięciem, które było zdecydowanie ponad siły studenciaków piątego roku, którzy nie mają żadnej kasy i mieszkają w Polsce gdzie dostęp do wielu rzeczy, na przykład do kapitału wtedy było praktycznie niemożliwe. Więc zaczęliśmy prace nad syntezą mowy. To był taki projekt pracy magisterskiej, która nam poszła świetnie zarówno mnie i Michałowi. Pierwszy nasz syntezator nazywał się Speaker. I ten Speaker – udało nam się już go zrobić po trzech miesiącach od momentu, kiedy stwierdziliśmy: “Tak robimy, zakładamy firmę, zakładamy przedsięwzięcie”. I już po trzech miesiącach był Speaker. Speaker okazał się, że już jest w tym momencie po tych trzech miesiącach prac, najlepszym syntezatorem mowy polskiej, który jest tak dostępny. Można już go zainstalować na komputerze, można z tego korzystać. I poszliśmy z tym syntezatorem do dystrybutorów sprzętu i oprogramowania dla osób niewidomych. Bo wtedy synteza mowy była wykorzystywana praktycznie tylko przez osoby niewidome, niedowidzące. Ponieważ jakość tej syntezy to była mniej więcej taka: “Ala ma kota, a kot ma Alę”. Nie dało się tego używać tak jak teraz. I mieliśmy już pierwszych klientów i potem trochę rozwijaliśmy Speakera. A potem doszliśmy do takiej mega ważnej decyzji biznesowej, że chcemy zdobywać nowe rynki. Chcemy, żeby ta synteza mowy była na tyle dobra, żeby każdy mógł jej używać. I żeby to osiągnąć, to trzeba było dokonać przeskoku  technologicznego. No i super! To było bardzo superduże wyzwanie, bardzo ciekawe. Ja i Michał lubimy wyzwania. I postanowiliśmy popracować nad nową technologią syntezy mowy. Nie tak zwaną iPhone synthesis, którą wcześniej robiliśmy w Speakerze, tylko unit selection synthesis, która pozwoliłaby być może osiągnąć jakość taką naturalną, tak jakby to mówił człowiek. No i pracę zaczęliśmy bodajże 2003-2004 roku. Projekt trwał w zasadzie do końca firmy, czyli wiele lat. Ale pierwsze efekty takie spektakularne były w 2006 roku, w czasie konkursu Blizzard Challenge, gdzie my tak sobie po prostu stwierdziliśmy: “Mamy jakąś fajną technologię syntezy mowy. Wydaje nam się, że jest ona bardzo dobra”. I dowiedzieliśmy się, że jest taki konkurs organizowany przez Carnegie Mellon University, przez takich topowych naukowców na świecie, którzy zajmują się syntezą mowy. I w tym konkursie brały uczelnie z całego świata – z Tokio, z Pekinu, z Edynburga, no zewsząd, oraz też kilka firm, takich jak: IBM, Microsoft, które też miały swoje zespoły naukowe, laboratoria, które są po kilkunastu, kilkudziesięciu naukowców pracowało nad rozwojem syntezy mowy. I stwierdziliśmy, że warto się w takim konkursie spróbować chociażby tylko po to, żeby zobaczyć, gdzie my jesteśmy z tym co my opracowaliśmy od 2001 do 2006 roku, żeby móc się rozeznać. Więc wysłaliśmy to co udało nam się zrobić. Oceniane to było w tak zwanej ślepej próbie czyli specjaliści słuchali nagrań syntezy mowy dostarczonych przez wszystkich uczestników konkursu. Nie wiedzieli kogo nagrań słuchają, jakiego zespołu i oceniali je w przedziale od 1 do 5. I te oceny trwały około 2-3 tygodni. I potem wiedzieliśmy, że jest w Pittsburghu ogłoszenie wyników, konferencja naukowa, na której wszyscy będą opowiadać o tym, jak to zrobili i co zrobili. My stwierdziliśmy, że chyba nie pojedziemy, bo to jest duży wydatek. Nas praktycznie prawie nie było na to stać wtedy, bo nasze przychody były minimalne. Ale zadzwonił do nas Alan Black – szef tego konkursu, słynny naukowiec zajmujący się syntezą mowy. I Alan powiedział, że jesteśmy in the talk. Nie powiedział na jakim miejscu, ale, że jesteśmy in the talk, i że koniecznie musimy przyjechać. No dobra, to się z Michałem spakowaliśmy do samolotu, polecieliśmy do Stanów. Trzeba było wcześniej jeszcze załatwić wizę, bo to były takie czasy gdzie… to był mój pierwszy lot w ogóle do Stanów i Michała też. Polecieliśmy, no i na miejscu okazało się, że ten nasz syntezator mowy jest najlepszy, co było dosyć szokujące. Ale nie tylko dla nas to było szokujące, na przykład dla tych zespołów z różnych miejsc. Greg, twoje pytanie było bardzo szerokie. Ja mogę jeszcze bardzo długo na nie odpowiadać, więc może ty chciałbyś teraz trochę coś tam podpytać dokładniej i w którym miejscu, w którym kierunku mam iść?

Super! Bardzo fajnie opowiadasz, naprawdę. Także chętnie bym cię dalej słuchał. A jak pytasz, to też mam oczywiście pytanie. Bo zaciekawiło mnie to, skąd w was takie dążenie, żeby od razu przekształcić swój pomysł w firmę? Powiedziałbym, że jest bardzo wiele osób, które budują technologie rozmaite, no ale jednak nie decydują się na przekształcenie tego w samodzielny biznes. Też wtedy, kiedy zaczynaliście, to jeszcze nie było takiej mody na zakładanie biznesu jak 20 lat później, czyli dzisiaj. Więc ciekawi mnie, skąd ta dążność do tego, żeby przekształcić technologię w produkt?

Wiesz co, to jest bardzo dobre pytanie, też się nad nim zastanawiałem. I myślę, że jest kilka odpowiedzi na to pytanie, kilka powodów może, które są przyczyną tego, że zakładaliśmy firmę natychmiast. Po pierwsze – jednym z powodów jest to, że w mojej rodzinie stosunkowo bliskiej czy to brat mojego taty, czy ktoś tam też blisko mieli swoje biznesy albo mają swoje biznesy – czy to małą księgarnie, czy to drukarnię, czy to sklep. Było to po prostu naturalne, zarówno u mnie jak i u Michała, że taka przedsiębiorczość była. I my wszyscy widzieliśmy – ja i Michał – że ludzie, którzy są przedsiębiorczy, którzy coś takiego tam swojego tworzą są zadowoleni. Są zadowoleni z życia, z tego, że realizują to co im się podoba. Też widzieliśmy, że finansowo na tym dobrze wychodzą przeważnie. Więc to jest jeden z powodów. Drugi z powodów – rodzina nas wspierała. Wiesz, jesteś studentem, masz 20 lat, tutaj jeszcze jest potrzebne wsparcie rodziny. To już nie jest tylko tak, że samemu wpadasz na pomysł, masz tak jak teraz mam 40 lat, to już niekoniecznie się oglądam na to co inni myślą. Ale w takim wieku jeszcze często zadajesz sobie pytanie… I tak, rodzina wspierała i to jest też superważny powód. Kolejna rzecz – ja na czwartym roku studiów miałem taki przedmiot – Zarządzanie firmą komputerową i prowadzący go robił nam taki test Thomasa. To jest test psychologiczny, który sprawdza predyspozycje do różnych zawodów, które mógłbyś w życiu wykonywać. On został wymyślony w latach 70-tych czy tam 60-tych dla żołnierzy wracających z Wietnamu po to, żeby pomóc im odnaleźć się w życiu, zbadać ich predyspozycje, szybko zbadać ich predyspozycje, w czym by się dobrze czuli i potem ich pokierować. Ten test Thomasa był prowadzony u nas po prostu przez prowadzącego, przez profesora Dykę. I profesor Dyka robiąc ten test mówił, że: “No przedmiot się nazywa Zarządzanie Firmą Komputerową, ale ja sobie zdaję sprawę, że może 5-10% was ma predyspozycje do tego, żeby zarządzać firmą”. I okazało się, że – mimo że ja zupełnie tego nie spodziewałem się wtedy – okazało się, że tak, że właśnie mam takie predyspozycje. Czyli ten test badał każdego zdolności czy każdego predyspozycje w takich 4 kierunkach. To były: akceptacja, dominacja, komunikacja i szybkość działania. I okazało się właśnie, że mam bardzo niską akceptację. Czyli nie akceptuję, nie jest mi łatwo akceptować, tego co wymyślają inni, że mam wysoką dominację, wysoką komunikatywność i bardzo dużą szybkość działania. I te wyniki pokazują, że to jest osoba, która się nadaje do tego, żeby prowadzić, żeby zarządzać, żeby tworzyć coś swojego. Bo będzie się źle czuła też, kiedy będzie szła za kimś. Więc myślę, że te trzy powody… Myślę że tych powodów było znacznie więcej, ale takie trzy główne podaję ci. No jeszcze może czwarty. Ja wtedy na piątym roku studiów pracowałem w takim świeżym, polskim startupie, który wtedy działał od roku czy od dwóch lat – Wirtualna Polska. I też widziałem błyskawiczny sukces tego jak udaje się tworzyć fajną firmę, fajne przedsięwzięcie. Jak fajnie się czują ludzie, którzy tworzą to. Miałem świetny przykład po prostu i zobaczyłem, że też chcę robić coś swojego.

Super! Bardzo ciekawe. Testu Thomasa nigdy nie robiłem, nie znałem go, więc też chętnie się temu przyjrzę. Bo pewnie jakbym go zrobił, to sam szybciej bym został przedsiębiorcą, bo to dopiero na własnej skórze się przekonałem jak bardzo mnie frustrowały ramy rozmaite, które były mi narzucane, kiedy pracowałem przez jakiś krótki okres mojego życia, ale bardzo intensywny na etacie. Zresztą też w branży IT w podobnych latach, także mniej więcej czuję ten klimat. Wtedy się wszystko rodziło i naprawdę były fajne czasy. Ale nie będąc tutaj bardzo sentymentalnym, ciekawi mnie w kontekście waszej podróży technologicznej – ile czasu wam zajęło doprowadzenie do jakiejś pierwszej komercjalizacji tego rozwiązania, tego syntezatora mowy?

Wiesz co, nasz pierwszy produkt – Speaker, to on został skomercjalizowany po trzech miesiącach od momentu, kiedy zaczęliśmy nad nim pracę. Czyli siedzieliśmy, studiowaliśmy na piątym roku czy tam na czwartym. Siedzieliśmy w akademiku, naparzaliśmy po godzinach nad syntezatorem mowy czyli pewnie po 12-16 godzin dziennie. I po trzech miesiącach on był już gotowy. Komercjalizacja była hiper trudna, bo zupełnie nie pochodziliśmy z biznesu, nie znaliśmy się na sprzedawaniu, ale szybko znaleźliśmy pierwszych klientów. I ci pierwsi klienci pomogli nam z jednej strony dopracować produkt, a z drugiej strony walką poznać jak się dociera do rynku, jak się zdobywa kolejnych klientów. Taka komercjalizacja na większą skalę taką, która już pozwoliła nam zatrudnić kolejne osoby, to była gdzieś po roku, po dwóch latach. W zasadzie od samego początku musielibyśmy być profitable. Czyli, na początku działaliśmy zupełnie jako osoby prywatne. Potem założyliśmy działalność gospodarczą, potem dopiero spółkę. Spółka powstała dopiero w 2004 roku czyli tak po trzech latach. A Ivona – wiesz, już byliśmy dosyć znaną w Polsce firmą – Ivona czyli syntezator mowy, ta nowa technologia od 2006. Już wtedy mieliśmy dosyć dobrze opanowany rynek rehabilitacyjny ze Speakerem. I Speaker w zasadzie był takim wiodącym produktem w Polsce dla osób niewidomych i niedowidzących. Co wcale nie znaczy, że to był jakiś wielki rynek. To było – nie wiem – kilkaset tysięcy zł przychodu rocznie. Także niewiele, ale to nam wystarczało. I jak tylko wróciliśmy z Blizzard Challenge, jak wydaliśmy newsa o tym, że polscy naukowcy są najlepsi na świecie w syntezie mowy, to zrobiło się o nas głośno. Technologia była na miejscu bo syntezator mowy mógł być już zastosowany w wielu miejscach. I taką dość spektakularną komercjalizacją naszego syntezatora, która się wydarzyła praktycznie miesiąc czy dwa miesiące później, po tym powrocie z Blizzard Challenge, było wykorzystanie go w takim miejscu, w którym nawet nie wiem jak on tam działał, nie wiem co on tam robił. W każdym razie kupiło go wojsko. I sporo tego kupili i byli bardzo zadowoleni, i przez wiele lat dostarczaliśmy im ten syntezator mowy. Potem były kolejne komercjalizacje – Orange, systemy Call Center. To teraz jak jeżdżę pociągiem czy tramwajem, czy ląduję na lotnisku gdzieś w Warszawie, czy w innych miejscach, to często ten syntezator mowy gdzieś tam słychać, bo on czyta. Więc sporo tych komercjalizacji było, chociażby w Polsce.

Opowiedz coś o tym waszym pierwszym pobycie w Stanach i tym momencie, kiedy się dowiedzieliście, że wygraliście ten konkurs. Jakie to było dla was doświadczenie, przylecieć do Stanów po raz pierwszy wtedy, kiedy też podróże nie były aż tak super rozpowszechnione jak teraz, i jeszcze w dodatku z takim poczuciem, że jedziecie do takiej kolebki, trochę też takiej technologicznej? Bo jednak nie oszukujmy się, że wtedy też to poczucie odległości między Polską a Stanami w kontekście technologii było zupełnie inne niż dziś, kiedy otwierasz Twittera i wydaje się, że jesteś na miejscu. Albo rozmawiasz z kimś po prostu, to jest de facto globalny świat. Jakie to było wtedy poczucie? I jakie były wasze odczucia, kiedy jechaliście na ten konkurs, kiedy potem odbieraliście te nagrody?

Więc wiedzieliśmy, że jesteśmy in the top, ale nie wiedzieliśmy, że wygramy. Trzeba było najpierw załatwić wizę do Stanów, potem trzeba było kupić drogie bilety, potem trzeba było kupić marynarkę i polecieć do Monachium. Potem z Monachium bodajże do Nowego Jorku, i potem z Nowego Jorku do Pittsburgha, bo akurat to się odbywało na CMU, na Carnegie Mellon, który jest bodajże Pittsburghu. Mam nadzieję, że już nie mylę czy tam gdzieś w okolicach. No to było wielkie przeżycie. Pierwszy raz lecisz, pierwszy raz lecisz za granicę, pierwszy raz gdzieś tam wynajmujesz hotel. No super! Eye-opener, że świat jest wielki. Ale też z drugiej strony taki eye-opener, który mówi ci: “Jesteś gdzieś tutaj w Polsce, na uczelni i możesz zrobić coś na miarę najlepszych osiągnięć na świecie, zespołów naukowych, którzy pracują nad tym 10 lat, którzy mają kupę kasy”. Dzięki tej technologii, dzięki szybkim zmianom ty możesz tutaj w miejscu, gdzie jesteś też osiągnąć bardzo dużo. I przeskoczyć ludzi, którzy mają duży background, którzy mają super, hiper uczelnię, którzy mają zespoły naukowców, którzy też tam pracują, od których mogą się uczyć. Ale będąc tu na miejscu, masz dostęp do prac naukowych i możesz sam odkrywać, możesz sam dalej to rozwijać. A tam na miejscu to oczywiście było super spotkać te zespoły, chociażby… Pamiętam doskonale spotkanie z zespołem z Microsoftu. Ci ludzie byli zszokowani, że takich dwóch gostków, którzy tam mają 23 czy 24 lata, i w ogóle nikt o nich nigdy nie słyszał, nie wiadomo z jakiej uczelni pochodzą, nigdzie nieznana jest ta ich firma, a oni mają taką technologię. Także niesamowite przeżycie, aż trudno mi opowiedzieć o tych wszystkich emocjach, które tam nami targały. Obejrzeć w ogóle tą uczelnię Carnegie Mellon University, słynną uczelnię w Stanach, no to był też szok. Dzisiaj nasze uczelnie stają się powoli podobne do tego jak ten CMU wtedy wyglądał. Ale wtedy to było to dla nas bardzo szokujące.

Super! Co w takim razie było takiego – uważasz – co zaważyło na tym, że wytworzyliście tak dobrą technologię w takim małym zespole? Jakbyś mógł to rozłożyć na czynniki pierwsze albo mógł dać jakieś wskazówki dla kogoś, kto też tworzy technologię dzisiaj. Wiadomo, że świat się zmienił, ale zawsze można inspirować się tym, co się wtedy wydarzyło. To jakbyś powiedział, skąd ta możliwość wytworzenia czegoś, co było na najlepszym światowym poziomie przy zupełnie innym poziomie finansowania, i też powiedziałbym, potencjalnie dostępu nawet do jakiejś wiedzy teoretycznie, tak? Gdzie było źródło tego?  

Wiesz co, rozmawialiśmy już o tym, że trzeba mieć to podejście entrepreneurial, potrzebę tworzenia i potrzebę budowania technologii produktu, który się sprzeda, tak? Z jednej strony chcesz tworzyć coś superfajnego, ciekawego.  Z drugiej strony wiesz, że musisz, że jeżeli chcesz to tworzyć i chcesz się z tego utrzymywać, bo inaczej nie będziesz miał możliwości siedzieć 8 czy 10 godzin dziennie nad tworzeniem tej technologii, tego produktu, to musisz się z tego utrzymać.  Ważne jest, żebyś wybrał technologię, produkt, który może zapewnić ci utrzymanie. Trzeba pracować z klientami, którzy będą to stosowali i ich słuchać.  Też trzeba wybrać taką technologię, która jeszcze nie jest obecnie na topie, w której to co ty wniesiesz może dużo zmienić. Czyli wiesz, jeśli ja na początku naszej rozmowy mówiłem o tym, że nasz syntezator pierwszy w 2001 roku mówił: “Ala ma kota, a kot ma Alę”, to było jasne, że tam można dużo zmienić, że można mieć duży impact.  Bo jeśli ten syntezator zacznie mówić: “Ala ma kota, a kot ma Alę”, to się okazuje, że on będzie mógł być już stosowany nie przez 1% ludzi na świecie, ale może przez 70 albo 80% ludzi na świecie.  Rynek ma potencjał wzrostu 70-krotny w jakiejś perspektywie czasu. Jeśli ty jesteś tym motorem napędowym, który może doprowadzić do takiego przeskoku technologicznego, to jesteś we właściwym miejscu i we właściwym czasie, i trzeba działać. Także tak bym to w skrócie podsumował.

Super! Gratuluję, bo jeszcze nie gratulowałem wam tego osiągnięcia. To jest niesamowite i z perspektywy samej technologii nagroda jest zawsze jakimś takim uwieńczeniem dzieła, jednym z uwieńczeń dzieła. Drugim uwieńczeniem dzieła był pewnie i ten sukces komercyjny, ale też to, że w jakiś sposób trafiła do was firma Amazon, która zajmowała się chyba wtedy – może już wtedy nie – ale wcześniej tylko sprzedawaniem książek w internecie.  Nikt nie wiedział co się z tego urodzi, kiedy patrzymy na to dzisiaj. Może poza Jeffem Bezosem, który już wiedział co się z tego urodzi, bo już to sobie rozpisał 25 lat temu, krok po kroku. Natomiast nie ujawniał tego wszystkim pewnie. W każdym razie jak doszło do tego? Czy to było pokłosie tego konkursu? Czy to jednak to miało miejsce dużo, dużo później po tym konkursie? I co możesz powiedzieć na temat tej sytuacji, która też w tamtych czasach, bo jak sobie tutaj wynotowałem to było około 2012-13 roku.  Było to bardzo… nadal to jest spektakularne, prawda? Żeby zrobić exit do takiego gracza, ale wtedy to w ogóle było niespotykane bym powiedział, tutaj na rynku polskim.  Nie wiem czy jakakolwiek firma wcześniej zrobiła exit do takiego topowego gracza z Silicon Valley, a w zasadzie ze Stanów. Jak to się wydarzyło?  

Okej, to jest super, ciekawa story, bo to było tak, że powolutku docieraliśmy na kolejne rynki, zdobywaliśmy kolejne rynki, rozwijaliśmy technologię i około 2011 roku już sprzedawaliśmy nasz syntezator mowy w kilku krajach europejskich, sprzedaliśmy go w Stanach.  Ivona mówiła już ponad 10 językami i w Stanach zaczęliśmy zdobywać kontrakty z dużymi firmami. Czyli to było BlackBerry, to był Bounce&Noble, w Korei rozmawialiśmy też z dużymi firmami, takimi jak Samsung, jak LG. Po prostu technologia była na tyle dobra, że duzi klienci chcieli ją wykorzystywać, mimo tego, że firma, która za nią stała była wciąż mała z ich perspektywy i na dodatek miała swoją siedzibę w Polsce, czyli były stosunkowo duże ryzyka prawne dla nich. I po prostu co się wydarzyło? To był chyba sierpień albo wrzesień 2011 roku, Apple wydał Siri, czyli wydał pierwszego na świecie asystenta głosowego wbudowanego w telefon, który rozpoznawał mowę, i który syntezował tą mowę. I to był taki eye-opener dla chyba całego industry, które produkowało telefony, tablety, komputery, że trzeba to mieć… że trzeba tą technologię mieć. I wtedy nagle wszystkie firmy, które dotychczas licencjonowały naszą technologię albo z nami rozmawiały, oni wszyscy stwierdzili, że oni koniecznie chcą mieć syntezę mowy. “I rozmawiajcie z nami, sprzedajcie nam to. A najchętniej kupimy was z całą firmą”. I my wtedy w ciągu miesiąca czy dwóch mieliśmy gigantyczne zainteresowanie. I zaraz o nim może jeszcze więcej opowiem. Z drugiej strony, natychmiast zaczęliśmy być straszeni przez taką największą gigantyczną firmę konkurencyjną do nas, firmę Nuance, która chciała po prostu nas postraszyć, żeby zabezpieczyć swoje deale, nad którymi pracowały. Nuance był dostarczycielem właśnie technologii do Siri, do Apple’a. My z Michałem wtedy podejmowaliśmy trudną decyzję czy chcemy się boksować z Nuance, bronić w sądzie w przypadku, kiedy bylibyśmy pozwani. Bo Nuance był wtedy słynny z tego, że pozywał firmy o naruszanie patentów, którego w ogóle często nie było tylko po to, żeby doprowadzić do procesu sądowego, w którym te firmy traciły po prostu pieniądze na to, żeby się obronić. I Nuance na przykład potrafił wytoczyć komuś 7 spraw sądowych po to, żeby kogoś wykrwawić w trakcie obrony. I w tamtych latach przejął chyba 70 czy 80 firm w podobny sposób. Więc to była słynna firma, o której dużo pisano w Stanach, o tym jak są agresywni i jak działają. Więc my musieliśmy się przed nimi bronić, z drugiej strony musieliśmy dalej rozwijać technologię. Wiedzieliśmy, że synteza mowy to nie jest jedyna technologia, która jest nam potrzebna do tego, żeby mieć fajny produkt. Musielibyśmy mieć też rozpoznawanie mowy. Ja już o tym mówiłem, że to trochę przerastało nasze możliwości finansowe, żeby tworzyć rozpoznawanie mowy. Więc stwierdziliśmy, że jeśli policzymy sobie wartość oczekiwaną zysku ze sprzedaży firmy teraz oraz wartość oczekiwaną ze sprzedaży firmy kiedyś tam, biorąc pod uwagę jak duże są ryzyka, jak wiele musimy zainwestować, to stwierdziliśmy, że chyba lepiej teraz z tego wyjść. Bo to był świetny moment, rynek jest hot, chcą nas kupić, jest wielu oferentów. Więc stwierdziliśmy – tak, spróbujemy rozważyć ścieżkę sprzedaży firmy. I przez miesiąc czy dwa wylataliśmy setki tysięcy mil po świecie – spotykając się w Korei, w Europie, w Stanach z firmami, które po prostu chciały nas natychmiast przejąć. I wtedy też wśród tych wszystkich firm odezwał się do nas Amazon, który wtedy był na giełdzie, był warty 100 miliardów dolarów, a nie 2 biliony, jak coś koło tego jak dzisiaj. Rozmawiał z nami na początku o takim deal’u, że chcieli po prostu licencjonować naszą technologię do swoich Kindle, żeby Kindle mogły czytać książki ludziom. No super, fajny deal, oczywiście tych Kindli dużo. Fajniejszy deal niż Bounce&Noble, który już wtedy tam podpisywaliśmy praktycznie. Ale tydzień później Amazon stwierdził, że to nie chodzi tylko o licencjonowanie, że oni chcieliby chyba zainwestować w nas. Trzy dni później stwierdzili, że nie zainwestować, ale przejąć. Więc tutaj pokazuję ci dynamikę tego procesu. To nie trwało lata, to trwało po prostu dni. Rynek był tak hot. I w zasadzie po dwóch tygodniach od rozpoczęcia rozmów z Amazon’em musieliśmy podjąć decyzję czy chcemy z nimi podpisywać term sheet potencjalnej transakcji akwizycji, czy nie? I my wtedy mieliśmy na stole kilka takich potencjalnych term sheetów od różnych firm ze świata. Wybraliśmy Amazona. Dlaczego? Dlatego, że gwarantował nam, że będziemy dalej rozwijać tę technologię, co było zawsze naszym taki modus operandi – rozwijać technologie. Druga rzecz gwarantował, że nikogo nie zwolnimy, że zatrudnimy kolejne osoby, że zbudujemy w Gdańsku Amazon Development Center czyli coś fajnego, coś spektakularnego. Nie będziemy zwijać tego naszego przedsięwzięcia Ivony, ale będziemy ją rozbudowywać. I też gwarantowali najfajniejsze warunki finansowe. I też to byli fajni ludzie, którzy mieli super podejście, byli otwarci, szczerzy. Po tylu latach prowadzenia biznesu nauczyliśmy się z Michałem rozpoznawać ludzi, którzy są szczerzy, a którzy nie są szczerzy. Inne deale były dużo gorsze. Może nawet niektóre były lepsze od strony finansowej, ale widzielibyśmy, że one by się skończyły tak, że pewnie po paru latach byśmy mówili sobie: “O! Taka super polska technologia syntezy mowy, ale została zaprzepaszczona, nikt jej nie używa”. Idąc z Amazon’em wiedzieliśmy, że zbudujemy technologie, zbudujemy Amazon Development Center w Polsce na fundamencie Ivony, ale także będziemy tworzyć nowy, nieznany produkt, którego wtedy jeszcze nie widzieliśmy, czym dokładnie on będzie. Widzieliśmy, że on będzie miał zasięg setek milionów ludzi. I to nas wkręciło, to nas wciągnęło i zrobiliśmy po prostu ten deal w ciągu miesiąca. I ten deal był przez rok w ukryciu, czyli w takim stealth mode. Także ty wiesz, że my zostaliśmy przejęci 2012 roku, ale tak naprawdę w styczniu 2013, ale tak naprawdę to był moment, kiedy wyszliśmy ze “stealth mode”, a zostaliśmy przejęci w styczniu 2012 roku czyli na przełomie 2011-12, czyli rok wcześniej. No tak to wyglądało.

Niesamowita historia. Jaka była wielkość wtedy zespołu i przychodów tego biznesu, w momencie kiedy byliście przejmowani, mniej więcej? Jaka była skala tego biznesu, żeby też można było sobie wyobrazić.

Trzydzieści kilka osób. W zasadzie wszyscy w Polsce, mieliśmy jedną osobę w Stanach, która zajmowała się właśnie prowadzeniem Business Developmentu i sprzedawaniem naszej technologii w Stanach. Nasze przychody wtedy były coś tam troszkę poniżej 2 milionów dolarów. Byliśmy bardzo profitable, szybko rośliśmy, ale wszystko inwestowaliśmy w rozwój technologii i w kolejne języki. Także nie wypłacaliśmy sobie żadnych dywidend, ale wszystko pakowaliśmy w biznes, po to żeby się szybko rozwijać. A jeszcze śmieszna rzecz, nawiązując do twojego poprzedniego pytania, kiedy pytałeś jak Amazon do nas dotarł. Okazało się, że Amazon do nas dotarł właśnie poprzez Blizzard Challenge i poprzez naukowców, którzy nas znali z Blizzarda. To oni zarekomendowali Ivonę i nas Amazonowi, ponieważ widzieli jak to jest dobrze zrobione od strony technologicznej, od strony naukowej. To było dosyć ciekawe. Zupełnie nie miały tutaj znaczenia nasze… Albo miały niewielkie znaczenie nasze osiągnięcia biznesowe wtedy.

Wtedy to nie było, powiedzmy, na porządku dziennym nawet używanie słowa term sheet czy korzystanie z tego typu narzędzia. Jakich działań czy jakiej pomocy, czy jakiego procesu użyliście do tego, żeby poza intuicją… żeby położyć na stole te różne oferty, umieć je sensownie porównać i też podjąć decyzję w taki odpowiedzialny sposób?

Tak to prawda. Praktycznie nie było w historii w Polsce podobnych przejęć, podobnych transakcji. Świadomość była tego niewielka i wiedza na ten temat niewielka i historia była słaba. Więc myśmy mieli szczęście takie, że w naszym zespole doświadczony facet – Marcin Zagórski, który był naszym CFO, i który pracował wcześniej w Polsce w funduszach inwestycyjnych, studiował w Stanach. On wiedział jak te deale wyglądają. I on nas prowadził w tym przedsięwzięciu.  Także on pomógł nam to dobrze zbudować, dobrze zrobić, nie popełnić kluczowych błędów, na przykład jego sugestią było to, żeby w momencie kiedy rynek się zrobił hot i mieliśmy pierwszą ofertę akwizycji, to Marcin mówił: “Słuchajcie, tu trzeba zadziałać szybko i znaleźć innych oferentów, żeby móc zrobić taką licytację pomiędzy nimi, żeby najlepsze warunki wynegocjować.  Jeśli rzeczywiście podejmujemy taką decyzję, że chcemy tą firmę sprzedać”. Także Marcin był tutaj kluczowy.

Super! To też niesamowita intuicja, żeby taką osobę dołączać do zespołu, bo nie zawsze się stawiało, szczególnie kiedyś i nadal, taki wysoki priorytet jeżeli chodzi o tę stronę finansową przedsięwzięcia, i osadzenie kogoś tak doświadczonego. Tylko często głównie ta dynamika, osoba technologiczna, osoba biznesowa, a ten wątek nie był tak mocno rozbudowany, jeżeli chodzi o te kompetencje finansowe.  

A jaką Marcin miał intuicję, że do nas dołączył!

No tak, to prawda też. Musiał zobaczyć potencjał wtedy, kiedy znowu to był bardzo wczesny rynek, więc było niewiele osób, które mogło rozpoznać coś, co pewnie miało ogromny potencjał, bo też jakby to były takie początki.  Fajnie! Super historia! I te kolejne lata, jak przeczytałem na twoim Linkedln, więc możesz też mi powiedzieć jak to było naprawdę, czy tak było. Ale przeczytałem, że jakieś 2 lata dalej byłeś zaangażowany i prowadziłeś jeszcze ten biznes tutaj już pod, że tak powiem, szyldem czy częściowo pod szyldem Amazona.  

3 lata.

3 lata, dobra i te 3 lata, jak one przebiegły? Jakie to było uczucie być w tym zupełnie jakby innym ułożeniu, już nie w roli właściciela, który jest sobie sterem, żeglarzem i okrętem czy powiedzmy w grupie wspólników, może podejmować wszystkie decyzje, tylko będąc częścią największej organizacji?

Tak, więc te 3 lata były ekstremalnie ciekawe, dlatego że zostaliśmy bardzo fajnie, przyjacielsko przyjęci w Amazonie i wciągnięci na ten cały system amazonowy zarządzania, uczenia się, rozwoju, który jest świetny naprawdę.  Jest topowym takim systemem na świecie. I błyskawicznie się uczyliśmy jak zarządzać dużymi zespołami ludzi i jak szybko rekrutować, jak dobrze rekrutować. Poznaliśmy metodyki działania, chociażby nie wiem, chyba byliśmy jedną z pierwszych firm wtedy w Polsce, które wprowadzały scruma, bo u nas jeszcze w Polsce nie był znany, a Amazon natychmiast go u nas wprowadzał.  Potem zaczęliśmy zarządzanie takie z ocenianiem 360 stopni, levelowanie i tak dalej. No ten cały system, który pozwala zarządzać, tworzyć firmę dużą, nie złożoną z dziesiątków osób, ale z dziesiątków tysięcy osób, to szybko się tego uczyliśmy i to było mega fajne, mega fajna przygoda.  Potem stworzyliśmy nowy produkt – Aleksę. To niesamowite też przeżycie, tak? Tworzysz produkt, który jest nową kategorią produktu, który ma gigantyczne wyzwania, przetwarzanie języka naturalnego, synteza mowy, rozpoznawanie mowy, który ma być nie gdzieś tam niszowym produktem, ale ma trafić do setek milionów ludzi.  No to też mega fajna sprawa, tak? Pracujesz z topowymi naukowcami, z topowymi inżynierami i web designerami zarządzającymi tym wszystkim na świecie.  My byliśmy w pierwszej 30 osób pracujących nad Aleksą, a ten zespół potem się rozwinął do kilku tysięcy osób. To niesamowita sprawa.  Także to było fajne, ale tak jak zasugerowałeś, dla mnie to było trudne od strony takiej, że tak jak mój test Thomasa powiedział: “Mam małą akceptację”, i trudno było mi czasami odnaleźć się w tym, kiedy gdzieś tam z góry płynął taki, a nie inny przekaz o tym, że trzeba pójść w innym kierunku, to myślę, że te 2-3 lata, w których tam budowaliśmy Aleksę, budowaliśmy Amazon Development Center w Polsce były dobrym czasem na to, żeby dużo wchłonąć wiedzy, dobrze się wewnętrznie rozwinąć, uspokoić się po tych całych błyskawicznych działaniach, związanych ze sprzedażą firmy.  Zrobić, przy okazji, czy współtworzyć przy okazji Aleksę, współtworzyć Amazon Development Center Poland, rozwinąć to do setek osób, wychować ludzi, którzy tym potem zarządzają.  Jednym z naszych sukcesów, było na przykład to, że Amazon nie przysłał żadnego menadżera swojego ze Stanów, tylko myśmy to dalej rozwijali i dalej ludzie z naszych zespołów potem to rozwijają dalej.  Także to był dobry czas, ale też momentami trudny. Myślę, że te 3 lata były właściwym okresem czasu. Chociaż gdybym komuś miał teraz dawać radę, to myślę, że warto ograniczać ten czas takiego lockup’u po sprzedaży, nie wiem, do dwóch lat, a może krócej.

A jeżeli miałbyś podać jedną rzecz, może narzędzię, technikę czy sposób działania, który z tego czasu wyniosłeś dla siebie w kontekście czy rekrutacji, czy innych elementów związanych z budową biznesu, które wciągnąłeś z tej kultury amazonowej, to jakie by to było działanie?

Myślę, że rekrutacja. Wcześniej z Michałem stosowaliśmy taką rekrutację na czuja, tak? Bardziej bazowaliśmy na emocjach i na odczuciach, a w Amazonie nauczyliśmy się takiej rekrutacji bazującej na usystematyzowanym procesie, w którym mierzysz tego kandydata i potem świadomie dokonujesz wyboru na podstawie tych różnych cech, parametrów.  Obmetrykowane to wszystko jest. Nie bazujesz na opinii jednej osoby, ale opinii kilku osób. Myślę, że ta rekrutacja to jest jedna z kluczowych rzeczy.

Czy to jest teraz aplikowane w twoim kolejnym przedsięwzięciu biznesowym, o którym zaraz porozmawiamy. Czy to znaczy, czy bez jakichś technologii, która jest zintegrowana dla firmy, która dzisiaj notabene zatrudnia milion osób już, to czy można robić to w skali mikro?  To znaczy startując nowy biznes zatrudniając pierwsze 2, 3, 5, 20 osób czy 50 osób, czy można jakoś nie mając narzędziówki takiej centralnej – która gdzieś na pewno służy jako super algorytm, bo zbiera te dane z tych milionów rekrutacji – czy można też to przełożyć na działania? Jest coś, co byś polecił praktycznego, co na przykład ja mógłbym zastosować w swojej firmie i dzięki temu nie popełniać błędów rekrutacyjnych?  

Myślę, że tak. Myślę, że najszybciej można to znaleźć… Jaki jest Amazon, jest to na pewno opisane gdzieś w necie, jaki jest proces rekrutacyjny Amazona, jak on wygląda, więc nie chcę tu wchodzić w szczegóły.  Po prostu warto to poszukać, ale oczywiście można to zastosować w dowolnej wielkości zespole, w dowolnym jego momencie, no bo tak to działa.  Amazon też, czy każda inna firma, że jak tworzą coś nowego, nowy produkt, to powstaje zespół, który się na porządku składa z jednej, z dwóch osób i oni to dalej rozwijają. Więc oni muszą rekrutować pierwsze osoby, muszą dokonać wyboru, który to potem się będzie rozwijało do setek czy do tysięcy, czy do dziesiątek tysięcy ludzi, dany dział. Także tak! Można jak najbardziej to zastosować i jak najbardziej my to stosujemy, takie fajne sposoby wybierania kandydatów do pracy, nauczone między innymi w Amazonie też stosujemy w naszej firmie, w Lab4Life.  

Możesz jakiś jeden element tego procesu zdradzić tak, żeby jakoś tak bez studiowania całej metodologii Amazona, coś takiego, co można by było zaaplikować w praktyce?

No okej, obieranie cebuli. Czyli masz kandydata, pytasz go załóżmy o jego najważniejszą lekcję, której się nauczył, z której wyciągnął wnioski w swojej dotychczasowej karierze. I on ci zaczyna opowiadać historię i mówi jakie podjął działania, to obierasz cebulę, mówisz: “Dlaczego?”  I on ci mówi dalej. Potem wybierasz ten taki kluczowy moment i znowu pytasz: “A dlaczego tu tak?”  I tak dalej obierasz tę cebulę, obierasz i patrzysz ile tych warstw cebuli musiałeś przekopać, przejść. Jak one były ważne? Jak głęboki był ten proces świadomego myślenia twojego kandydata w opisywanej przez niego historii, i w opisywanym przez niego rozwiązaniu, które on gdzieś tam zastosował, wymyślił, zrobił.  I w ten sposób wiesz jak bardzo masz świadomą osobę, jakie ma metody działania, bo ona przy każdej tej warstwie, przy każdym pytaniu – a dlaczego? – widzisz czy to był przypadek, czy to było świadome działanie, jakie techniki zastosował, jakie metody i w ten sposób jesteś w stanie wybrać najlepszą osobę, najbardziej świadomie działającą.  I oczywiście porównujesz te wyniki twojego obierania cebuli z wynikami obierania cebuli twoich innych współpracowników, którzy też z nim rozmawiali na inne tematy, i wychodzi ci wynik.  

Super! Czyli taka analiza procesu myślowego, i też jakby zdolności do takiej samoświadomości też połączonej z krytycznym myśleniem i umiejętnościami analitycznego myślenia o sobie samym trochę, i w ogóle w procesie podejmowania decyzji.  Super! Bardzo fajne, fajna cebula. Na pewno zastosuję z przyjemnością. Staram się ją trochę też stosować w tych rozmowach, ale bez przesady, żeby też nie budować poczucia dyskomfortu w moich szanownych rozmówcach, ale żeby to było doświadczenie raczej przyjemne, choć moja ciekawość jest nieograniczona.  

Na razie jeszcze nie płaczemy.  

Dobrze, to może teraz właśnie zapłaczemy, bo jestem bardzo ciekaw jak zakończyła się przygoda. Te 3 lata minęły i nagle zostałeś w pustce, twoje dziecko zostało wchłonięte, a ty zostałeś w próżni.  Jaki był twój pomysł? Jakie były twoje odczucia w tym momencie, kiedy nagle tamta przygoda się zakończyła i pewnego rodzaju przestrzeń została w twoim życiu?

Po pierwsze, świadomie podejmowałem decyzję, że sprzedaję firmę Amazonowi i przedyskutowywałem ją z Michałem I wiedziałem, że tak będzie już w 2011 roku, więc w 2014 czy 2015 to już tylko doświadczałem tego, co mogłem sobie wyobrazić wcześniej. Więc to zdecydowanie ułatwiało sprawę, ale mimo wszystko to nie było łatwe.  11 czy kilkanaście lat tworzenia swojego produktu, swojego dziecka, tak jak powiedziałeś, buduje już pewną więź emocjonalną, i też z ludźmi. I nawet ta więź powstaje i trudno tę pępowinę przerwać. Ale spoko, to nie było jakieś takie trudne.  Ten proces trwał, ale on już był gotowy. Odchodząc z Amazonu już byłem gotowy spokojnie do tego, żeby odejść. Nie miałem z tym większego problemu. Myślę, że już emocjonalnie byłem w innym miejscu.  Co się działo dalej? Na początku miałem jasny plan, że będę się teraz rozwijał osobiście. Ja jestem instruktorem żeglarstwa, żeglarzem, że będę teraz żeglował.  Miałem rodzinę i mam rodzinę, piątkę dzieci. Więc pomysł był taki, że będę dużo czasu z nimi spędzał i że będzie to takie na pewno satysfakcjonujące i fajne, bo przez tyle lat spędzałem dużo czasu w pracy i bardzo mi brakowało tego kontaktu, tego wolnego czasu. Ale w ciągu tam, nie wiem, pięciu, sześciu, dziesięciu miesięcy okazało się, że brakuje mi czegoś, nie? Mimo, że mam teraz ten czas na rodzinę, mogę spokojnie sobie żeglować, pływać i robić co chcę, nie muszę chodzić do pracy, to brakowało mi tego tworzenia, tak? Tego budowania. Myślę, że właśnie tę największą potrzebę, którą miałem wtedy niezaspokojoną, to proces tworzenia, proces budowy i… To może czekam na kolejne pytanie.

Bardzo fajnie opowiadasz. Ciekaw jestem, co się wydarzyło dalej. Rozumiem, że była taka sytuacja, w której najpierw myślałeś, że pełna pustka cię satysfakcjonuje. Potem się po pewnym czasie okazało, że to jednak nie do końca cię w pełni satysfakcjonuje. To mi przypomina też historię Bartosza Ferenca, który też był tutaj u mnie w podcaście, który zbudował biznes.  Powiedział: “Jadę do Hiszpanii, będę leżał do góry brzuchem”. Wytrzymał 10 miesięcy i odpalił kolejną firmę i teraz ją stamtąd prowadzi. I znowu czytałem, że deklaruje, że zamierza teraz nic nie robić, ale już teraz traktuję to z lekkim przymrużeniem oka, znając Bartka, i wiedząc, jakby, jaka w nim drzemie energia do budowania właśnie. Myślę, że to jest niemożliwe, żeby leżał na plaży i patrzył się w niebo.  Jak to u ciebie wyglądało? Jak i skąd się wzięły te nowe inspiracje, nowe pomysły i co to było? Mówisz już po 10 miesiącach, czyli już w okolicach 2016 roku, zacząłeś mieć pewne takie tingling, jak to się mówi po angielsku, żeby już coś zrobić, i na co trafiła twoja uwaga wtedy?

Wiesz co, ja miałem też taką łatwość – może nie łatwość – miałem takie ułatwienie, że w zasadzie wszystko, czego ja doświadczyłem, doświadczał też Michał, mój wspólnik, mój partner biznesowy z Ivony. I my razem dyskutowaliśmy jak się teraz czujemy, co nas teraz kręci, co chcielibyśmy teraz robić.  I cały czas właśnie rozmawialiśmy o tym, co można by było nowego, ciekawego zbudować, zrobić. Ale wtedy ja miałem przygodę zdrowotną. Miałem problem taki, który mnie unieruchomił na kilka miesięcy. Na początku myślałem, że to będą miesiąc, dwa, trzy, ale potem się okazało, że nie mogę chodzić, że muszę leżeć dłużej.  I to był taki moment, kiedy zacząłem doświadczać takich lekkich stanów depresyjnych, kiedy myślę sobie – kurczę, stworzyłem firmę Ivonę. Super, świetny moment. Nie muszę już pracować, teraz będę do końca życia leżał i nie będę mógł chodzić – nie? No masakra! I na szczęście to się wszystko dobrze skończyło, problem był z kolanem. I na szczęście to się zaczęło wygajać, ale miałem duży, długi proces – nie wiem – roczny, dwuletni – takiego powrotu do pełnej kondycji, pełnej sprawności fizycznej.  I to był taki dla mnie eye-opener, kiedy zaczęłam myśleć jak wielu ludzi też ma przedwczesne problemy ze zdrowiem z różnych powodów, które powodują potem, że ich życie staje się trudne, że tracą satysfakcję w swoim życiu z tego życia. I zacząłem rozważać, szukać takich case’ów w mojej rodzinie czy wśród znajomych i zauważyłem, że może to jest common problem, tak?  To dotyczy wielu ludzi, zacząłem rozmawiać z lekarzami i znajomymi. I doszliśmy do takich ciekawych obserwacji, podam ci tutaj takie liczby, że statystyczny Polak traci zdrowie, czyli zaczyna poważnie chorować czy to nie może sam się poruszać, czy to wymaga intensywnego leczenia, ciągłego leczenia.  Przeciętny Polak o 7 lat wcześniej wkracza w taki moment w swoim życiu, niż przeciętny Szwed na przykład. Już nie mówiąc o tym, że 14 lat wcześniej niż przeciętny Singapurczyk. I zaczęliśmy się zastanawiać, co jest tego powodem.  Piotr Wiśniewski, to jest lekarz z naszego zespołu obecnie, Piotr Bandosz, też lekarz z naszego zespołu, to są epidemiolodzy.  Piotr Bandosz jest epidemiologiem chorób zakaźnych. Oni jasno pokazali, że powodem takiego stanu rzeczy, że na przykład zamiast w wieku 72, ale w wieku 63 statystyczny mężczyzna w Polsce jest już tak chory, że w zasadzie potrzebuje wielu leczeń.  Czy to na cukrzycę, czy to na miażdżycę, nie może chodzić często, nie może korzystać z życia.  Co jest tego powodem? Powodem jest styl życia. I zmieniając ten styl życia można odzyskać wiele lat zdrowia undefined  No i zaczęliśmy, to był taki pomysł wyjściowy do tego, żeby tworzyć nowe przedsięwzięcie, żeby tworzyć Lab4Life. Naszym celem jest uzyskanie miliona lat zdrowia w Polsce, dla Polaków.  Co tworzymy? Tworzymy algorytm, w zasadzie już stworzyliśmy algorytm, który jest w stanie policzyć, czyli ten każdy Polak, w sumie każdy mieszkaniec świata, może odpowiedzieć na kilkadziesiąt pytań i dowiedzieć się, jak jego styl życia wpływa na ten oczekiwany czas życia w zdrowiu.  I ile może lat zdrowia odzyskać, o ile może wydłużyć swoje życie w zdrowiu i to jest ten punkt wyjścia, czyli ten algorytm. Ja jestem, jak już wiesz, jestem technologicznie crazy. Więc on jest zbudowany na podstawie gigantycznych badań, ponad 550 tysięcy ludzi z wielkim machine learning na tych danych. Mamy historię życia, historię zdrowia właśnie tych 550 tysięcy ludzi na przestrzeni lat.  Nasz algorytm jest w stanie się nauczyć, jak dany styl życia wpływa na zdrowie tych ludzi, potem jakie zmiany z tego stylu życia, jak wpływają na ich życie, na ich zdrowie. I to jest wszystko zaprzęgnięte w naszą aplikację, która się nazywa Vika, która w sumie łatwo i przyjemnie, bo w ciągu kilku minut jest w stanie to wyliczyć, ten oczekiwany czas życia w zdrowiu, ile można tego życia odzyskać.  No ale potem, jak już stworzyliśmy ten algorytm, jak zaczęliśmy go tworzyć, to zaczęliśmy się zastanawiać co więcej… Bo z jednej strony pokażemy ludziom, ile lat zdrowia mogą odzyskać, ale my chcemy nie tylko im pokazać, my chcemy tez ich poprowadzić, pomóc im odzyskiwać zdrowie.  No i tu jest ta nasza Vika, nasza aplikacja. Ona z jednej strony liczy, wylicza, pokazuje ci gdzie jesteś, a z drugiej strony prowadzi cię za rękę w zmianie. Buduje zdrowe, pozytywne nawyki po to, żeby potem niejako przy okazji, nie pamiętając w ogóle dlaczego, ale po prostu prowadzić zdrowy styl życia i go wchłonąć, mieć go, zachować go na trwałe.  

Wiesz, to jest Łukasz coś, co tak bardzo trafia w mój system wartości oraz moje zainteresowania osobiste, że nie chciałbym tutaj nadpisywać nawet, jakby swoją perspektywą, perspektywy uniwersalnej wszystkich słuchaczy, bo pewnie jest jeszcze mnóstwo rzeczy, o które chętnie bym zapytał.  Po pierwsze – dlatego, że ja też jestem partnerem w biznesie, który się nazywa Sundose, który kreuje w oparciu o tą samą koncepcję. I od początku jestem współzałożycielem tej firmy, więc od porządku fascynuje mnie też ten sam wątek.  To znaczy jak pomóc ludziom podnosić jakość życia w konkretnym obszarze, ale konkretnie jak zastąpić na przykład trudności ze zmianą modelu żywieniowego na to, żeby jednak dostarczać pewną suplementację.  I ten temat plus formowanie nawyków jest tematem, którym się zajmuje na co dzień, bo ja też na co dzień pomagam szefom firm, powiedzmy, podejmować lepsze decyzję, ale bardzo dużo z tego, to jest dokładnie habit-forming, bo to bo jest duże wyzwanie.  Myślę w kontekście konsekwencji tego produktu, który też budujecie, że jedno to jest diagnoza, ale wiele osób jest mądrze zdiagnozowanych, ale 90% – pewnie ty masz dane – ale ja zaryzykuje, że 90% nic nie robi po tej diagnozie albo deklaruje, ale nie wprowadza tych zmian życie.  W związku z tym, jestem super ciekaw, równoległe jeszcze jest inna kwestia, która mnie tu fascynuje, czyli temat tego, jaka jest wasza koncepcja i przeskoczenie z produktu typowo B2B, do biznesu stricte B2C, który ma zupełnie inne uwarunkowania, duże wyzwanie i tak dalej.  Jest mnóstwo rzeczy, które mnie ciekawią. O co powinienem ciebie zapytać w takim razie na początku, jeżeli chodzi o Vika Life, bo pewnie moglibyśmy kolejną godzinę o tym rozmawiać, więc pomóż mi trochę.

Tak, temat jest bardzo wymagający, ta Vika Life właśnie między innymi z tego powodu, że budowanie nawyków jest hipertrudne.  Kolejna rzecz, to już z punktu widzenia tworzenia naszego biznesu, tak ja się musiałem przerzucić z myślenia B2B, na myślenie B2C i jak dotrzeć do milionów ludzi, i jak zbudować produkt, który oni będą chcieli codziennie używać i na dodatek taki, który będzie skuteczny.  Wciąż się tego uczę.  I efekty tego uczenia można obserwować na aplikacjach, z każdym dniem jest coraz fajniejsza. Wiesz co, mamy fajną inspiracje do tworzenia Viki, naszą inspiracją jest Duolingo.  Duolingo jest aplikacją używaną przez 500 milionów ludzi na świecie do uczenia się języków. Proces uczenia się języków jest bardzo trudny, też wymaga codziennej pracy, wymaga zbudowania nawyku, wymaga powracania do tego uczenia się częstego.  Dlatego że narzędzie nieużywane zamiera i teraz jeśli przestajesz się uczyć języka, to po kilku tygodniach, miesiącach zapominasz go, więc Duolingo też ma te same wyzwania.  Jak zbudować taki nawyk uczenia się języka codziennie i zdobywania tej wiedzy. I bardzo fajny sposób to robi aplikacją opierającą się o metody grywalizacyjne. Czerpie inspiracje z gier po to, żeby ludziom w procesie uczenia tego języka było po prostu fajnie, żeby traktowali to jak grę, traktowali to jak coś przyjemnego.  I my inspirujemy się po prostu Duolingo i nie tylko, ale też grami, na przykład, nie wiem, Browl Stars czy innymi, które są tak budowane, żeby wciągać ludzi w grę.  Nasza gra to nie jest gra o coś wirtualnego, coś nieprawdziwego, tylko jest to gra o życie, o zdrowie. Takie są nasze założenia, tak staramy się działać.  Mam nadzieję, że uda nam się zbudować to, co sobie wymyśliliśmy i to, co jest naszym celem, tak? Osiągnąć ten cel miliona lat zdrowia więcej.  Mamy dobre inspiracje, dobre pomysły, świetny zespół, ale jest to proces bardzo trudny. Wymaga przełamywania siebie i przełamywania wielu trudności.

Wyobrażam sobie to, też mam trochę doświadczeń w tym zakresie. I z natury mam więcej doświadczeń B2B. Niemniej jednak myślę, że to jest fantastyczny obszar i też Duolingo jest mi znane, ileś tam godzin wyklikałem.  To już druga aplikacja, w której tyle godzin wyklikałem, powiedzmy czy wyużywałem, to jest Headspace, która uważam, że jest świetna w wielu wymiarach, jeżeli chodzi też odbudowanie nawyku i trzymanie takiej ciągłości.

Ja ci przerwę, wiesz. To co jest wielkim wyzwaniem u nas, to jest doprowadzanie do tego, żeby ludzie mogli za darmo albo za bardzo niewielkie pieniądze, jeśli chcą je wydać, mogli odzyskiwać swoje zdrowie i mogli to zrobić skutecznie.  Dotychczas ludzie musieli to robić płacąc dietetykom, płacąc trenerom i wydawali na to bardzo duże pieniądze, często te efekty były super, ale bardzo często szybko je tracili, tylko to wspomaganie gdzieś tam zostawiali. Mamy nadzieję, że tak jak Duolingo, uda nam się być skuteczną.  

Tu jest to jest dużo rzeczy, które mnie ciekawią. Też widzę, jest to produkt o takim charakterze horyzontalnym, to jest zawsze wyzwanie. Łatwiej jest budować silną pozycję w wertykalu, a potem poszerzać pewnie tak, jak chociażby Headspace, który też gdzieś tam zaczął od medytacji, a teraz też masz tam ćwiczenia rozmaite. Więc jakby to też jest taka… Pewnie łatwiej jest wejść w rynek z jedną propozycją wartości, ale z drugiej strony, no super. Myślę, że też branding będzie miał duże znaczenie w dalszym rozwoju, bo to jest coś, co trzeba mieć też w DNA.  Obserwuję te projekty konsumenckie i zawsze wygrywają na końcu te, które gdzieś budują takie to doświadczenie pozamerytoryczne na poziomie brandingu i tego doświadczenia.  Gdzie jesteście dzisiaj? Bo też widzę, że strona też jest w wersji angielskiej, więc czy to jest ten milion godzin Polaków, czy to jest jednak strategia globalna, jeżeli chodzi o ten produkt? Jak wygląda dzisiaj trakcja w tym biznesie, jak byś mógł coś o tym opowiedzieć.

Wiesz co, mamy pierwsze sukcesy takie, że kilka tysięcy osób Vikę już pobrało i z niej korzysta. Mamy zmierzoną skuteczność Viki czyli osoby, które korzystają z niej regularnie przez 14  dni. To wiemy, że tyle i tyle nawyków wypracowują, które skutkują tym, że średnio bodajże około tam 50 dni wydłużają swój oczekiwany czas życia w zdrowiu.  Mamy niesamowite liczby pokazujące, jak wiele osób przechodzi ten taki początkowy kwestionariusz. Vika ma na początku kwestionariusz, w którym musimy zadać kilkadziesiąt pytań, które pozwalają Vice sprawdzić styl życia i dokonać obliczeń. I tam blisko 90% ludzi przechodzi przez ten kwestionariusz, to jest niesamowitym wynikiem. Wszyscy nam mówili, że jak dacie na początku aplikacji kilkadziesiąt pytań, to nikt z tego nie będzie korzystał.  Po prostu ludzi to interesuje, tak? Co dostaną w wyniku. Co jeszcze… Jaki jest nasz plan? W Polsce dopracowywujemy produkt, zdajemy sobie sprawę z tego, że opracowanie Viki, żeby osiągnąć taki poziom retencji jak dobre gry czy aplikacje tak jak Duolingo jest trudne i wymaga czasu. Więc my spokojnie dopracowywujemy produkt i robimy to jeszcze będąc tylko w zasięgu Polski. W momencie, kiedy te nasze metryki retencji, day one retention, day seven, day thirty będą na tyle dobre, żeby być w Top kategorii naszych, naszej Health and Fitness, to planujemy po prostu wyjść w świat i tyle.

Ekstra! A finansujecie się własnym kapitałem czy też działacie we współpracy z VC albo planujecie współpracować z VC? Jaki jest wasz model finansowania tego wzrostu, bo w tej kategorii konsumo, o ile w B2B, jeżeli buduje się szczególnie technologie, powiedzmy, że można mając jakieś zasoby wybudować coś własnym zakresem.  Tutaj ta akwizycja userów jest tak kosztowna, że trudno jest konkurować na tym rynku, wydaje mi się, bez tych sterydów, jak to nazywam, czyli bez tego dopakowania jednak tym kapitałem na akwizycję i na wzrost. Jakie jest wasze podejście tego tematu?

Więc nie chcę jeszcze zdradzać, ale mamy fajne pomysły, które niedługo wyjdą w świat na zdobywanie userów – bezkosztowe, ale wracając do tego naszego modelu rozwoju przedsięwzięcia.  Wiesz, pierwsze przedsięwzięcie Ivonę tworzyliśmy bez jakichkolwiek funduszy z zewnątrz. To było totalne bootstrapping, a nawet nie było bootstrapping, bo nie było żadnego procesu boot, nie było kasy żadnej na początku.  A teraz to jest bootstrapping, ja włożyłem trochę pieniędzy, trochę też dorzucił pieniędzy Michał Kaszczuk, mój partner biznesowy z Ivony, czyli tutaj trochę zadziałał, jak taki Angel.  Pozostałą część pieniędzy pozyskaliśmy z NCBR-u, bo nasz projekt Viki jest w dużej mierze projektem badawczo – naukowym. I tak działamy. Mamy te dwa źródła finansowania.  Zdajemy sobie sprawę, że ten proces budowania Viki może być długi. Patrząc na przykład na Duolingo, oni sukces finansowy zaczęli osiągać po 8-10 latach od momentu, kiedy zaczęli tworzenie aplikacji.  Ja myślę, że w naszym przypadku, powinno to być zdecydowanie szybciej, dlatego że mamy od kogo się uczyć. Oni byli takimi pionierami, więc my możemy się uczyć na przykład właśnie na nich.  Ale bardzo ostrożnie poszukujemy kapitału, dlatego że ten kapitał musi być smart. Ci inwestorzy muszą sobie zdawać sprawę, że to jest long term thinking. Z drugiej strony, nie możemy też dopuścić do zbyt dużego rozwodnienia kapitału w naszej firmie, wśród założycieli czyli mnie, Tomka i Piotra, ponieważ stracilibyśmy motywację. A gdybyśmy się rozwodnili, rozwadnialibyśmy się w kolejnych rundach za szybko. To jest spiralny lot do słabego końca, więc poszukujemy pieniędzy, ale na spokojnie i tylko wśród takich inwestorów, którzy wiedzą z czym to się je, bo znają na przykład historię Duolingo. Na szczęście takie fundusze na świecie już są, a w Polsce myślę, że powoli powstają. Także spokojnie na to patrzymy.  

Bardzo ciekawy temat, naprawdę. Też z perspektywy inwestycyjnej, wydaje mi się, takie patrzenie -wiesz – w oparciu o zbudowanie algorytmu, który może stanowić trwałą przewagę konkurencyjną.  To jest coś, co pozwala podchodzić do inwestycji w mojej ocenie ze spokojem. Im mniejsza jest taka rezydualna wartość technologiczno – intelektualna w projekcie, tym bardziej trzeba go szybko skalować na sterydach, bo większą przewagę się buduje poprzez akwizycje rynku niż poprzez konstruowanie wartości dodanej w środku.  Także myślę, że zawsze pewna decyzja między tym czy inwestujemy w produkt, czy we wzrost. Ro jest na pewno dla mnie niezwykle ciekawy produkt, ciekawy projekt.  Jakie są wasze, może bardziej twoje osobiste cele, ambicje? Czy wyznaczasz sobie jakieś konkretne cele, ostre w kontekście wydajności, powodzenia, rozwoju tego biznesu, czy bardziej traktujesz to na poziomie misji i nie masz takiego drive’u do tego, żeby to przedsięwzięcie miało jakiś super wymiar takiego gigantycznego sukcesu ekonomicznego w jakiejś perspektywie? Jakie są te napędy, które tobą dzisiaj kierują?

Więc pierwszy cel to jest dostarczanie rzeczywistej wartości użytkownikom. Zrobiliśmy badania, wiemy, że 68% Polaków chce poprawić swoje zdrowie i poprawić swój styl życia, który ma wpływ na to zdrowie.  Chcemy im dostarczyć realny produkt, usługę, która rzeczywiście im pomoże. Chcemy, żeby oni byli zadowoleni. To jest klucz, od tego trzeba wyjść.  Potem chcemy, żeby dotrzeć do dużej ilości ludzi, bo wiemy że 60 ileś % Polaków ma taką potrzebę, więc chcemy do nich dotrzeć. Myślimy, że to będzie w miarę łatwe, jeśli będziemy potrafili udowodnić, że produkt jest skuteczny, że mamy zadowolonych klientów.  No i trzecia rzecz, chcemy osiągnąć ten milion lat zdrowia więcej w Polsce. I jak to sobie wyliczyliśmy?  Jeśli statystycznemu Polakowi korzystającemu z aplikacji, ona o tyle poprawi nawyki odżywiania, snu, aktywności fizycznej, że wydłuży on swój czas życia tylko o 3 lata, a jest potencjał o znacznie więcej, ale załóżmy średnio o 3 lata i będziemy mieć 300 tysięcy takich użytkowników, to już jesteśmy blisko miliona lat zdrowia więcej w Polsce.  A to już jest na tyle spektakularna liczba, że ona już ma wpływ na całą gospodarkę, na cały stan kraju. Potem, jak będziemy widzieli, że jesteśmy na dobrej drodze do osiągnięcia tego w Polsce, to chcemy podobne cele, myślę, że znacznie większe wyznaczać sobie w inne miejsca świata, gdzie Vika będzie się pojawiała.  A co do celów biznesowych, one idą za celami takimi skuteczności produktu, dostarczenia wartości użytkownikowi, satysfakcji klienta.  Chcemy, żeby Vika była bardzo dostępna, tak? Czyli tak jak Duolingo ma cel: language learning for free for everyone.  My mamy podobny model obrany, czyli chcemy umożliwić danej osobie, jeśli jej nie stać na to, żeby płacić za poprawianie zdrowia, to chcemy, żeby Vika była dla tej osoby dostępna za darmo.  A ci, którzy są gotowi zapłacić za troszkę bardziej – nie wiem – efektywne działanie, to mogą tę Vikę wesprzeć i mogą w niej kupić możliwość sprawniejszego odzyskiwania zdrowia, zresztą podobnie jak Duolingo. Także takie mamy cele. Myślę, że ten biznes przy dużym zeskalowaniu będzie się bronił dobrze, przy zeskalowaniu go na Polskę. A myślę, że kiedy wyjdzie  jak Anglia, Stany, gdzie jest bardzo podobna sytuacja demograficzna, gdzie jest wysoki poziom zamożności społeczeństwa, a jednocześnie ten oczekiwany czas życia w zdrowiu jest krótki, taki jak w Polsce, mimo że poziom opieki medycznej jest świetny.  Myślę, że mamy wielki potencjał, żeby tam już nie być na break even, ale osiągać bardzo duże przychody i zyski, tak jak to robi Duolingo, a jednocześnie spełniać swoją misję.

Super! A Ty Łukasz jaki, uważasz, najważniejszy nawyk zmieniłeś, który tobie pomoże poprawić, mam nadzieję, skutecznie te parametry i wydłużyć życie?

Więc tak, po pierwsze, ja wprowadziłem – dwa razy w tygodniu trenuję, czyli tam sobie trochę pobiegam, trochę się porozciągam, trochę robię ćwiczeń. To jest już mój nawyk, jak tego nie zrobię w tygodniu, to się czuję źle. I to mi bardzo dużo daje, bo po takim każdym treningu czuję się fajnie, przez następne 2-3 dni.  Druga rzecz – zacząłem znacznie lepiej się odżywiać, czyli zrezygnowałem z tłuszczy, takich jak masło, a stosuje tłuszcze zdrowe, takie jak oliwa. Co jeszcze, nawadniam się w ciągu dnia, czyli jak teraz jestem w pracy, to kilka szklanek wody piję, nie żadnych napojów, nie żadnych soczków czy herbatek, tylko po prostu wodę.  No i tych nawyków jest dużo więcej. One tak po prostu przychodzą mi naturalnie w trakcie i nawet już nie zwracam uwagi, że to robię, ale jak spojrzę teraz wstecz, na to co się działo ze mną na przykład 3 lata temu, to widzę bardzo pozytywne skutki tego. A już podchodząc do tego metrykalnie, czyli licząc, wyliczając z algorytmem, który ma Vika jakie są tego efekty, to jest to kilka lat zdrowia więcej. Dzięki takim kilku prostym nawykom, które ja wprowadziłem do swojego życia.  

Super! Zaraz zainstaluję Vikę i sprawdzę gdzie jestem, bo mnie już tutaj sprzedałaś ten koncert, a jeżeli chodzi o prowadzenie biznesu, takie trochę pytanie z perspektywy.  Masz już bardzo rozległe doświadczenie w różnych sytuacjach biznesowych. Jakie jest twoim zdaniem, jakaś jedna prawda dotycząca biznesu, która rzeczywiście działa albo jakiś jeden mit, który ludzie powtarzają mówią, że w biznesie to zawsze jest coś takiego, a który uważasz, że to nie jest prawda? Jedna z tych dwóch opcji.  

Wiesz co, kiedyś zapytałem mojego kuzyna – jak zakładałem Ivonę – zapytałem mojego kuzyna, który też miał wtedy już swoją firmę, jest o 10 lat ode mnie starszy, też jest informatykiem.  Spytałem: “Słuchaj Piotr, co jest ważne w zakładaniu firmy, jaką dałbyś mi jedną radę?” I było super fajne to, co on powiedział, że tworząc biznes, nie stworzysz go sam, musisz go robić z innymi i jeśli chcesz stworzyć oczywiście duży biznes, który się skaluje.  I teraz, jeśli chcesz go otworzyć z innymi, to musisz umieć dobrać sobie tych ludzi. I teraz, jak dobrać sobie tych ludzi? Oczywiście trzeba umieć ich dobrać od strony merytorycznej, ale też trzeba wiedzieć, że ci ludzie są uczciwi.  Bo jeśli ci ludzie, nie są uczciwi, jeśli nie umiecie sobie razem znaleźć tego zaufania i go wypracować i na nim opierać wasz biznes, to on się ten biznes obojętnie jakby bardzo był, jak bardzo merytoryczni by wszyscy byli, to on się nie uda, bo się rozpadnie. Więc to jest chyba taka kluczowa rada. Jeśli tworzysz biznes, będziesz pracować z innymi ludźmi, będziesz się w tym biznesie dzielił wynikami, pracą, zadaniami, obowiązkami, trudnościami, porażkami, ale też sukcesami z innymi ludźmi. I znajdź takich ludzi, których widzisz, że są uczciwi, z którymi będzie ci się fajnie pracowało, i którym będzie się tobie fajnie pracowało z tobą.  

Super! Podpisuję się pod tym oburącz. Świetna rada. Jaka jest jedna rzecz, której wraz ze słuchaczami, powinniśmy życzyć tobie i twoim przedsięwzięciom?  

Czego nam życzyć? Nie wiem. Myślę czego nam życzyć. Co by nam się przydało? Może tak, może po prostu trzymajcie kciuki. Trzymajcie kciuki i życzcie nam dobrze, dawajcie nam feedback, jeśli możecie do naszej Viki i w ten sposób konkretami, a nie tylko życzeniami, pomożecie nam w rozwoju tego produktu, bo cel jest fajny.

A o co jeszcze powinienem Cię zapytać, ale cię nie zapytałem i chciałbyś o tym powiedzieć na koniec?  

Nie, nie ma chyba takiej kwestii, wszystko bardzo fajnie. Myślę, że przeszliśmy przez historię Ivony, dotarliśmy do historii, do Viki. Myślę, że poruszyliśmy najważniejsze tematy, a myślę że jeśli słuchacze mają jakieś tematy, to mogą się jeszcze odezwać i wtedy może zrobimy jakiś follow up.  

Super! Łukasz, ja bym jeszcze dużo zadał pytań, ale myślę, że byłoby to niezdrowe i potem Viki by nam pokazała, że skracamy nasz czas życia, poprzez tak długie skupienie na jednym działaniu, bez przerwy.  Tak podejrzewam, że mogłoby tak być, nie wiem czy taki parametr już tam jest, ale za chwilę to sprawdzę. Natomiast no niewątpliwie też czytałem ostatnio takie badania, a propos przerw między spotkaniami i takiego intensywnego wysiłku.  I dlatego nie możemy narażać siebie, ani naszych słuchaczy na to, żeby dalej nas słuchali, więc musimy tutaj zakończyć. Łukasz naprawdę bardzo ci dziękuję za to, że zdecydowałaś się porozmawiać.  Wielkie dzięki też dla dla Jarka Baranowskiego, który nas skontaktował, który był wcześniej gościem tego podcastu, super gość też. I życzę super powodzenia dla Viki. Na pewno też będziemy w kontakcie, bo temat super ciekawy. Dzięki za ten czas i wszystkiego dobrego!

Dzięki! Fajnie. Trzymaj się. Do zobaczenia!

Do zobaczenia!

Udostępnij:
Podcast

Poznaj wiodący podcast dla przedsiębiorców i zarządzających biznesem. Posłuchaj przedsiębiorców, którzy zbudowali biznes od zera. Znajdź odpowiedzi na wyzwania, które trapią liderów – niezależnie od branży.

Newsletter

Zainwestuj 5 minut w tygodniu, by osiągać więcej.

Dołącz bezpłatnie do tysięcy przedsiębiorców i zarządzających biznesem w społeczności Business Unlimited.

Zobacz także

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na nasz newsletter