Sebastian Muliński zbudował biznes w sieci zanim było to modne. W 2000 roku ze wspólnikiem – Pawłem Fornalskim – wstrzelili się w megatrendy i stworzyli hip-hop.pl. Dalej na bazie wsłuchiwania się w potrzeby użytkowników założyli IAI, które dziś jest jednym z liderów polskiego e-commerce.
W podcaście rozmawiamy o początkach biznesu w internecie, szczęściu, sile gry zespołowej, dobrym wspólnictwie, inwestycjach i mindsecie, który pozwala osiągać ponadprzeciętne wyniki.
W rozmowie m.in.:
– Do kiedy wierzyć w swój projekt, a kiedy powiedzieć sobie dość?
– Jak mądrze korzystać z rad bardziej doświadczonych w biznesie?
– Co stoi za dobrym wspólnictwem, które będzie działać dziesiątki lat?
– Jak być na bieżąco po wyjściu operacyjnym z biznesu?
– Co warto przenieść z gier zespołowych do prowadzenia firmy?
Partnerzy Greg Albrecht Podcast:
Formeds – Odbierz 20% rabatu na suplementy formeds z kodem GREG20. Popraw swoją wydajność, formę i samopoczucie z pomocą wysokiej klasy polskich produktów ze 100% czystym składem, optymalnymi dawkami składników aktywnych i jakości potwierdzonej przez niezależne laboratoria.
Wspierając naszych partnerów, wspierasz rozwój podcastu!
Transkrypcja:
(Transkrypcja jest generowana automatycznie, może zawierać drobne błędy)
Greg Albrecht: Dziś w Greg Albrecht Podcast Sebastian Muliński, współzałożyciel IAI SA. Cześć Sebastian.
Sebastian Muliński: Witaj Greg, dziękuję za zaproszenie. Naprawdę jestem zbudowany tym, że mnie tu zaprosiłeś. Wiele razy cię słuchałem, oglądałem, więc mi lepiej być teraz po tej stronie stołu i po tej stronie ekranu czy podcastu.
Greg Albrecht: Bardzo się cieszę i wiesz, zanim będziemy rozmawiać o sklepach internetowych i tym wszystkim, to powiedz mi coś o hiphop.pl.
Sebastian Muliński: to można by było, wiesz, całą książkę napisać, bo bardzo dużo zrobiliśmy i biliśmy się niesamowicie w czas, kiedy dwa megatrendy się tak spotkały, czyli pierwszy to była taka cyfryzacja, wiesz, pierwsze połączenia internetowe, potem Neostrada, ale już internet zaczął być powszechny i drugi, kiedy hip-hop był narastającą po prostu falą, wiesz, wspaniałej kultury, która bardzo mocno osadziła się w Polsce i bardzo mocno zmieniła w ogóle całą polską popkulturę, nie.
To była bardzo, wiesz, offowa sytuacja, Które lata. To był początek lat dwutysięcznych, czyli to był dosłownie dwutysięczny rok. My z Pawłem stwierdziliśmy, że skoro ludzie są młodzi i korzystają z internetu i ludzie są młodzi i kochają hip-hop i chcą uczestniczyć w tej kulturze, należy im po prostu zapewnić medium, które ich do tego połączy. I to, że byliśmy ze Szczecina, a nie z Warszawy, bardzo dużo zmieniło, ponieważ z jednej strony Szczecin był Czy jest cały czas. Cały czas jest kolebką hip-hopu z racji bliskości Berlina. Graffiti rozpoczęło się w Szczecinie i gdzieś tam rap był cały czas nagrywany, chłopacy też cały czas tańczyli, byli b-boye, więc mieliśmy bezpośredni dostęp do jednych z ludzi, którzy jako pierwsi tworzyli tę kulturę w Polsce. A z drugiej strony to, że byliśmy dosyć daleko od stolicy, która potem w naturalny sposób przejęła jakby pałeczko rozwoju rapu, no bo tu było najwięcej odbiorców, najwięcej wykonawców. Rap stał się też najpopularniejszym elementem hip-hopu. My będąc w Szczecinie musieliśmy na to patrzeć inaczej, jak to zorganizować, żeby… dawać najlepsze materiały, zgromadzić wokół tego dużą społeczność, a jednocześnie optymalizować koszty, no bo bądźmy szczerzy, to jakby nie było wizji, nie było projektów unijnych, trzeba było wszystko bootstrapować, nawet tego słowa wtedy nie było, w związku z czym postawiliśmy bardzo mocno na, wiesz, Web 2.0, co się potem nazwało, czyli na treść generowaną przez użytkowników, otworzyliśmy to, zaangażowaliśmy olbrzymią społeczność, Okazało się to olbrzymim hitem, wiesz, my zrobiliśmy bardzo wiele rzeczy, dużo przed, już nie mówię o słynnym forum, które do dzisiaj jest kopalnią cytatów, między innymi, wiesz, hajs się musi zgadzać, to powiedzenie jest o mnie, nie ja to wymyśliłem, prostuję, ale to jest o mnie na przykład, wiesz, toczyć bekę również powstało na tym forum internetowym, wiesz, to są rzeczy, które weszły do popkultury, do języka codziennego i… Przez to olbrzymia grupa ludzi, olbrzymia popularność, wiesz, my mieliśmy video on demand, my mieliśmy handel MP3 w sensie legalnej muzyki, mieliśmy sprzedaż biletów na imprezy, to było po prostu nieprawdopodobna społeczność, nieprawdopodobnie dużo ludzi zaangażowanych w całej Polski. I wiesz, i światła przygoda też, która nam otworzyła drogę do następnych biznesów, nie.
Greg Albrecht: Powiedziałeś o takim makro trendzie, czyli patrzysz teraz, wiesz, trochę jak to mówią, jak to mówił Steve Jobs, że it’s easy to connect the dots looking backwards. Oczywiście. Czyli ty dzisiaj mi opowiadasz historię.
Sebastian Muliński: Analiza wsteczna zawsze skuteczna, nie.
Greg Albrecht: Dokładnie tak, ale jak to było. No siedzieliście sobie w tym Szczecinie i co się wydarzyło, że www.hip-hop.pl się pojawiło.
Sebastian Muliński: To był mój pomysł, Paweł, egzekucja, tak w dużym skrócie bardzo. Oczywiście razem w tym działaliśmy. Wiesz, to były czasy… Ja nie lubię zbytnio wracać do tego. Sam nie lubię w ogóle jakiejś takiej fazy na lata dziewięćdziesiąte. Wiesz, ja tam żyłem i generalnie teraz żyję życiem, o jakim wtedy marzyłem. Nawet mi się, wiesz, jakby widzę wracającą modę w latach dziewięćdziesiątych, to nawet mi tego nie pokazujcie, ja tam nie chcę wracać. Więc jakby każdy z nas miał swoje marzenia, każdy z nas miał swoje ambicje. Chcieliśmy robić coś fajnego, tworzyć jakiś własny biznes. Naprawdę to było dziwne, bo marzeniem była praca na etacie wtedy.
My postawiliśmy się i zaczęliśmy robić swoje. Wiele razy trzeba było zacisnąć zęby i szarpać się o to wszystko. Natomiast póki to jeszcze był projekt taki studencki, gdzie mogliśmy łączyć edukację na uczelni z projektem takim biznesowym, to było łatwo. Oczywiście jakbyśmy mieli rodziny na głowie, kucze kredyt, zobowiązanie w życiu, byśmy się prawdopodobnie tego nie podjęli. Ale jak zobaczyliśmy, jak momentalnie szybko ludzie zaczynają wchodzić na tę stronę, pytać się o kolejne newsy, Nie ukrywajmy, że nazwa generyczna też również w tym pomogła. To były zupełnie inne czasy, kiedy zarezerwowanie domeny generycznej dawało ci olbrzymią przewagę. Ludzie nie wpisywali w wyszukiwarkę, jak znaleźć coś o hip-hopie, tylko po prostu wpisywali hip-hop.pl i liczyli, że tam coś znajdą interesującego. A ponieważ bardzo szybko dostarczyliśmy im te rzeczy…
Zaczęli do nas wracać. Przecież początkowym etapem było to, że internet był tak wolny, teraz będę brzmiał w ogóle jak jakiś dinozaur internetu, ale internet był tak wolny, że nie zdecydowaliśmy się na update’owanie strony codziennie, bo po prostu nie mieliśmy tyle łącza. Spotykaliśmy się u Pawła, wiesz, Paweł miał modem, ja nie miałem modemu i wiesz, i u Pawła z domu. dzięki gościnności jego rodziców, wiesz, robiliśmy jakieś zmiany na stronie, blokując telefon, bo się trzeba było włączyć modemem. I w początkowym, takim pierwszym etapie wydawaliśmy Ezina, nie. Czyli po prostu gazetę, którą rozsyłaliśmy w formie HTML, a potem PDF-a na konta, wiesz, pocztowe ludzi, tak żeby oni mogli to sobie poczytać, bo również mieliśmy świadomość tego, że ludzie nie mają dostępu do internetu stale, żeby móc wejść i update’ować tą stronę. A tak sobie ściągnął maila na jakimś tam połączeniu i przez jakiś czas mógł tego Ezina czytać. Ale, no to były… Niesamowite czasy, niesamowita przygoda, bardzo dużo lekcji biznesowych, a potem nam to otworzyło również drogę do tworzenia sklepów internetowych, a teraz do bycia inwestorem i działania dalej.
Greg Albrecht: Skąd ten internet, jakby rozumienie tego kontekstu internetowego wtedy. Bo ja też w tych czasach żyłem. Co więcej, hip-hop był mi bardzo bliski. Również głównie akurat malowałem graffiti, ale też rymowałem przez jakiś czas. Każdy to z naszego pokolenia musiał przeżyć. 96 mniej więcej roku. Także te lata, o których mówisz, to jakby pamiętam. Ślizg, te sprawy i jakby takie, wiesz, pierwsze kasety na nielegalu, jakieś 3 HWI, tego typu tematy. I jednocześnie myślę sobie, ok, ja miałem dostęp do komputera bardzo wcześnie, ale coś musiało być niesamowitego w tym, że jednak wy, oprócz tego, że mieliście dostęp do komputera, co było dość unikalne, powiedzmy już w 2000 może nie, ale jednak nadal tak, to dostęp do świadomości internetu to nie była taka wiedza powszechna, to był początek tak naprawdę. To jak to było, że wy byliście blisko tego.
Sebastian Muliński: My się z Pawłem znamy od zawsze. Nasi rodzice się przyjaźnili, przyjaźnią cały czas. Więc jakby znamy się od zawsze.
Chodziliśmy też do tego samego liceum i oboje byliśmy w klasie o profilu informatycznym. Więc jakby ten styk z informatyką mieliśmy zawsze. Paweł też był zawsze świetnym programistą.
Ja potem skręciłem bardziej w stronę ekonomii, ekonometrii, ale jakby background mamy. I wiesz, oboje byliśmy też zafascynowani nowoczesnymi technologiami i bardzo szybko zrozumieliśmy, jaką zmianę daje internet w postrzeganiu świata. Że patrzysz się na papierową gazetę, którą musi ktoś wydać, przyprowadzić do kiosku Ty to kupujesz, czytasz, nie wiadomo, co tam dalej zrobić, a wiesz, info o imprezie, która ma się odbyć, czy o koncercie, wiesz, w październiku, przeczytasz w listopadzie. Więc jakby to można było zmienić. I to jakby, nie wiem, no jakoś przez skórę czuliśmy, że to jest po prostu dużo lepsze. Też mieliśmy dostęp do internetu, to nie tak, że nie korzystaliśmy z internetu. W liceum mieliśmy w klasie internet, jakby widzieliśmy siłę tego medium, nie wiem, w 97, w 98, więc jeżeli w 2000 pojawiła się ta szansa, prawdopodobnie nikogo z nas nie trzeba było przekonywać, że to jest Jakaś przyszłość, że to jest game changer, który zmieni cały sposób postrzegania mediów. Od początku mówiliśmy, że papierowe gazety wymrą, że muzyka będzie zupełnie inaczej konsumowana. Pamiętam swoje pomysły wtedy i to, jak to zrobiliśmy i widzę to, co się dzieje teraz, to wiem, że w pewnym sensie przewidzieliśmy przyszłość i staraliśmy się ją po prostu wypełnić wcześniej.
Greg Albrecht: Też jest to jakiś jeden z wyjątkowych wypadków, w których słyszę, że profil liceum de facto zdecydował o waszym życiu zawodowym w szerokim ujęciu, można powiedzieć, tak. No bo to było coś, co dało jakieś podwaliny inspiracji i wiedzy, bo gdybyście studiowali, byli w profilu biologiczno-chemicznym, to być może bylibyście dalej od tej inspiracji, być może bylibyście dalej od tej technologii, to jest ciekawe.
Sebastian Muliński: Bardziej, że wiesz, dało ci to podstawy programowania, podstawy zarządzania jakimiś serwerami, czyli zniosło tą pierwszą blokadę, kto się tym zajmie. No bo nie było wtedy takich specjalistów, wiesz, jakby wszystko trzeba było rzeźbić samemu, nie.
Greg Albrecht: To była taka szansa tak naprawdę wtedy, bo jeżeli… Prawda. Bo jeżeli miałeś możliwość i gotowość do tego, żeby się czegoś nauczyć, no to rynek był otwarty, bo była pustka.
Sebastian Muliński: Wydaje mi się, że raz na jakiś czas zdarzają się takie naprawdę duże wywrotki technologiczne, teraz na pewno jest nią AI, o której na pewno jest głośno, myślę, że…
W każdej innej dziedzinie zdarzają się takie rzeczy. Myślę, że elektryfikacja samochodów i ich nagła zmiana modelu produkcji przez Chiny dla branży motoryzacyjnej jest teraz taką sytuacją. Samochód stał się commodity.
Produkcja samochodu nie jest czymś trudnym. Dlatego wiele firm ma problem, bo trudno jest im uzasadnić, dlaczego ich samochód powinien być droższy. Tak samo wtedy było. Nagle pojawia się coś, o czym jeżeli masz świadomość, to jesteś w stanie to zmienić wszystko. Na przykład dla mnie przez te paręnaście lat, pewnie zaraz tutaj chcesz mieć burzę w komentarzach, to ci to zapewnię, takim fałszywym prorokiem w cudzysłowie były krypto assety, bo ja nie powiem kryptowaluty, bo dla mnie to nie jest pieniądz, nie spełnia warunków pieniądza, ale krypto assets moim zdaniem są takim fałszywym prorokiem. Wielu ludzi wyglądało to jak potencjalna rewolucja, Na razie nie widać. Natomiast AI rzeczywiście bardzo szybko weszła do codziennego użycia. To jest zupełnie coś innego. Tak samo internet momentalnie.
Greg Albrecht: To jest ten wymiar, który jest bazą każdego biznesu, czyli użyteczność. Co na końcu z tego możesz mieć. I w skali. Czyli krótko mówiąc, czy jest użyteczność, która jest rzeczywistą użytecznością, a nie wymysłem i czy sprawdza się w skali. I rzeczywiście, jak porównujemy te dwa elementy, można powiedzieć tak, to AI… jest, każdy Kowalski może oszczędzić trochę czasu i trochę się zainspirować, nawet użyczając prostego tula, no a jak ktoś już umie coś zrobić, to już w ogóle może oszczędzić dużo więcej, a z tymi wszystko kryptoasetami, no to tak naprawdę trudno powiedzieć, czy to jest takie trochę aktywo kontrariańskie.
Sebastian Muliński: Nie, bo zobacz, że ostatnie parę lat pokazało, że podąża za decyzjami Fedu i za szerokim rynkiem, więc jeżeli Fed zaczął podnosić stopy procentowe, zaczęło się to odbijać na kursie. Dalej, nie jest to pieniądz, bo nie jest powszechnie uznawane za środek wymiany wartości. Nie możesz pójść gdziekolwiek i zapłacić tym. Oczywiście możesz zapłacić muszelkami, możesz wrócić do barteru, czymkolwiek możesz zapłacić. Natomiast liczba transakcji faktycznie płatniczych. W związku z czym jest to jakieś aktywo.
Aktywo do przechowywania wartości. Tylko, że to nie ma żadnych podstaw. Krańcowa wartość tego leży tylko w kartach graficznych, które służą do przetwarzania milionów transakcji.
operacji w blockchainie. Ja nie jestem jakimś zwolennikiem tego. Uważam, że to jest w cudzysłowie fałszywy prorok kolejnej rewolucji. Oczywiście wierzę w to, że wiele ludzi na tym zarobiło duże pieniądze spekulacyjnie. Szanuję to. Ja nie. I nigdy się po tym nie podpisywałem.
Greg Albrecht: Dobrze mieć swoje zasady.
Sebastian Muliński: No okej, na pewno ktoś mi zaraz przyjdzie i powie, wiesz, a tam ktoś zarobił, tam kupiłem bitcoina za tyle i sprzedałem, będziemy się zastanawiali, jak ten jeden zarobił, pomijając tysiąc innych, którzy stracili.
Greg Albrecht: No tak, tak, nie, wiadomo, że… Warto mieć perspektywę szerszą, a jednocześnie w sumie istotne jest też, żeby być on top. Więc ciekaw jestem, jaka jest twoja perspektywa na to, jak w czasie w miarę rzeczywistym, będąc aktywnym w jakimś obszarze biznesowym, odróżniać trochę fałszywego proroka, czyli od razu go nie odrzucać, czyli wiedzieć, że jest potencjalna szansa w czymś, a jednocześnie mieć proces na to, żeby tego fałszywego w cudzysłowie proroka odrzucić mu, bo takie rzeczy to jest, jeżeli by powiedzieć, ok, staję się konserwatystą, nie wierzę w żadnych nowych proroków, zawsze będziemy jeździć tam na olej napędowy i to już jest koniec, no to jakby stajemy się automatycznie dinozaurami, czyli już nie idziemy do przodu. Z drugiej strony faktycznie pojawiają się różne trendy, jak je czytać według ciebie.
Sebastian Muliński: Myślę, że zacznę od tego, co mało kto powie na głos, ale trzeba mieć też szczęście.
I to naprawdę trzeba mieć dużo szczęścia, bo teraz analiza wsteczna zawsze skuteczna, to o czym porozmawialiśmy. Natomiast równie dobrze internet mógł wpaść w jakąś dziwną ścieżkę regulacji, cenzury i dużo wcześniej byśmy musieli zamknąć hip-hop.pl, który też był medium. pełnym wulgaryzmów na przykład i języka, który dzisiaj by w ogóle nie przystał. I teraz na przykład jak ja widzę, jak teraz moderowane są różnego rodzaju fora internetowe albo jak serwisy informacyjne zamykają możliwość komentowania tylko po to, żeby zablokować się przed obstrukcją ze strony Google’a przy pozycjonowaniu, no to już byśmy nie rozpoczęli tego biznesu.
Jakby ta kontrowersja i ten taki dosyć momentami wulgarny język, który też panował na hiphop.pl również nam w tym wszystkim pomagał. Łatwo teraz to powiedzieć, wtedy jakby to było czymś naturalnym, bo nikt tego nie znał. I trzeba mieć dużo tego szczęścia. Trzeba też patrzeć na tą krańcową użyteczność, czyli to, czy ludzie rzeczywiście chcą z tego korzystać i czy to przynosi im realne korzyści. Oszczędności, zwiększenie efektywności, zwiększenie przychodów. To też legło przy podstawie tego, że zaczęliśmy potem robić sklepy internetowe, no bo widzieliśmy faktycznie, że ludzie chcą z tego korzystać i że to w jakiś sposób… Zmienia świat na lepsze, bo to jest głupie, ale jak widzisz z paczkomatów, jak ktoś wyciąga paczkę i masz świadomość, że to może było spakowane przez kogoś, kto korzysta z twojego systemu i tych paczek jest tam miliony codziennie w krąży po Polsce, to jest naprawdę budujące, bo można sięgnąć do takich bardzo pięknych ideałów, że ktoś tam prezent wysyła na urodziny czy coś takiego, to są jakieś fajne emocje wokół tego, nie jest to po prostu zwykły karton z czymś w środku. I chyba patrzenie na te dwie rzeczy jest kluczowe. Oczywiście możemy się zastanawiać zawsze, jaki jest total accessible market, czy tu będzie dużo ludzi z tego korzystało, czy to jest bardzo wąska nisza, jak bardzo to będzie popularne, ale w wielu, wielu wymiarach trzeba mieć szczęście, trzeba próbować, ryzykować i jeżeli masz już takie przeświadczenie, że to jest coś, co rzeczywiście zmienia świat na lepsze, no to nie odpuszczać. Tak samo jak przy tym świetnym serialu o Spotify było pokazane, wiesz, jak ten Ek cały czas próbuje, wiesz, i ciśnie, i nie poddaje się, idzie do tych wytwórni płytowych, wiesz, naciska im, sprzedawajcie tą muzykę. Jasne, zmienił świat na lepsze. Teraz budzi to wiele kontrowersji ze względu na, wiesz, dzielenie się wpływami, ale no kurczę, no zmienił świat, nie. Jakby, no dokonał rewolucji tak naprawdę.
Greg Albrecht: To jest w ogóle jeden z najtrudniejszych tematów, w których najczęściej można według mnie zastosować sformułowanie to zależy. Czyli dzisiaj miałem sesję mentoringową z młodym przedsiębiorcą bardzo fajnym, no i On mnie pyta, kiedy powiedzieć sobie dość, czyli że jest ten moment, czy dalej wierzyć i wiosłować, czy się poddać. I jakby nie ma na to odpowiedzi, ale jestem ciekaw, jaki jest twój paradygmat myślenia z perspektywy twoich doświadczeń. Czyli krótko mówiąc, żeby dać szerszy kontekst słuchaczom, widzom, jest sytuacja, w której Budujesz biznes, nie ma atrakcji, ale masz wiarę, ale nie ma atrakcji, nie łapią klienci, nie ma tej potrzeby. Jest ta potrzeba, czy nie ma. Czy oni jeszcze nie wiedzą i jeszcze nie kupują tego produktu, który ty stworzyłeś, ale ty jesteś wizjonerem. Czy jesteś wariatem. Nikt tego nie potrzebuje, jest N równa się 1, tylko ty. Jak wybalansować moment, kiedy wyciągnąć wtyczkę.
Sebastian Muliński: Nie mam pojęcia. Nie, naprawdę, bo to jest jakby bardzo dużo rzeczy jest. Wiesz, potem pojawia się ten zestaw, że już tam na coś ludzie są zatrudnieni, a już może trzystu klientów z tego korzysta, a ty powinno trzy tysiące i tego już nie można dalej robić. Myślę, że tak, no trzeba słuchać swoich klientów. Jeżeli przychodzą ci następni klienci, klienci przychodzą z polecenia poprzednich klientów, to już możesz mieć pewność, że ten kul nasierzna się napędza, tak. No bo to znaczy, że ludzie widzą, że coś jest używane przez ich konkurencję, ich partnerów biznesowych i jakby, nie wiem, może kogoś, kogo obserwują i przychodzą do ciebie po tą usługę czy po ten towar, no to znaczy, że to jest na pewno potrzebne. Jeżeli masz problem ze zdobyciem referencji, no tu bym był bardzo już ostrożny i się zastanawiał po prostu, czy dalej to pchać. Chyba trzeba wracać po prostu do klientów, rozmawiać z nimi i pytać się, wiesz, trochę na zasadzie takiego NPSa, co trzeba zrobić, żebyś polecił mój produkt innym. Jeżeli rzeczywiście oni zaczynają polecać i przychodzą ludzie z referencji, a nie z reklam płatnych, no to chyba jesteśmy w domu i to jest chyba taki moment po prostu.
Greg Albrecht: Tak, no to chociaż to już się zazwyczaj dzieje wtedy, kiedy większość tych wątpliwości zostało pokonanych, bo coś działa, bo już jakiś jest przepływ pieniądza.
Sebastian Muliński: Tak, ale no słuchaj, no wiesz, fail fast, fail cheap, no jakby musisz popełniać błędy. My też ubiliśmy wiele interesów w naszym życiu, w sensie jakby mieliśmy jakieś projekty, które okazywały się większym lub mniejszym niewypałem, I po prostu trzeba było w pewnym momencie usiąść, słuchaj, no jakby ile więcej potrzebujemy w to zainwestować, tyle. Ile ludzi do tego zatrudnić, tyle. A jeżeli w tym miejscu możemy to przenieść ten majątek w to miejsce i zainwestować go, to jaki będzie efekt. No większy. No to dziękuję, no rozstajemy się z tym projektem, nie. I to zawsze jest boli, bo to jakby twoje dziecko jakieś, wiesz, włożyłeś w to dużo pracy, masz ten takie poczucie utraconych korzyści, wiesz, nasi chłopcy nie ginęli na darmo, nie. Pójdźmy jeszcze raz tam i… I to zawsze jest ciężki temat, ale wydaje mi się, że takich decyzji trzeba podjąć. Życie przedsiębiorcy to jest podejmowanie cały czas jakichś trudnych decyzji, czasem nawet przykrych.
Greg Albrecht: Też jest taką mam jakby poboczną obserwację, że rozmawiam z ludźmi mądrymi, którzy mają pewien status, pewne możliwości, pewne zasoby i że bardzo się zmienia też czasem perspektywa patrzenia na rzeczywistość związana z tym, że ja to mogę doradzać, ale ja mam sen spokojny, pełne konto, równe doświadczenia, pomyliłem się i jeszcze napiszę swoją historię wygładzoną, patrząc wstecz. Jestem ciekaw, jak się rozmawia z ludźmi, którzy są na początku, Czyli mają dużo więcej do stracenia potencjalnie, bo jakby nic nie mają, dużo więcej ryzykują. Jak wtedy nastawić się, wiesz, mentalnie na podejmowanie tych eksperymentów.
Sebastian Muliński: Kurczę, nie wiem, czy po prostu nie wyśmiałbym sam siebie 20 lat temu po prostu, bo jakby pamiętam, jaki byłem i jak słyszałem, jak ktoś mi jakieś takie rzeczy opowiadał, chciałem iść do przodu, przejść do przodu i… Na zasadzie, wiesz, teraz albo nigdy.
Plan A i koniec. Nie było planu B. Wszystko na to postawiliśmy. Więc takie gadanie mogłoby dalece nadwyrężyć moją cierpliwość jeszcze tam 15-20 lat temu. Z czasem rzeczywiście ten taki spokój przychodzi, ale to znowu, tym, którzy rzeczywiście się wybili ponad pewien poziom, masz poduszkę finansową i możesz na to spokojnie patrzeć z boku.
Na pewno, jeżeli jesteś w codziennej gonitwie i jeszcze walczysz o jakieś przetrwanie swojej rodziny, swoich najbliższych, swojego biznesu, To jest bardzo ciężka sytuacja i naprawdę nie zazdroszczę tej sytuacji. Jeszcze masz takie głupie poczucie, że widzisz, jak innym wychodzi. A bardzo łatwo dzisiaj zobaczyć, jak innym wychodzi. Generalnie wszyscy pokazują, że nie wychodzi. Nikt nie pokazuje, że mu nie wychodzi. Na Instagramie, LinkedInie to wszystko jest pięknie wypudrowane. Natomiast za tym wszystkim stoi znój i ciężka praca. To nie są dobre czasy, w sensie łatwe czasy, ale chyba też nigdy nie były łatwe i takie licytowanie się komuś łatwiej też jest bez sensu. Natomiast rzeczywiście takie radzenie komuś teraz zamknij biznes, a teraz otwórz, szczególnie jeżeli nie jest się w to zaangażowanym kapitałowo i nie jest się wspólnikiem w tym biznesie, jest moim zdaniem trochę nie fair, tak po prostu, bo jakby nigdy nie wiesz jaką decyzję trzeba podać.
Greg Albrecht: To jest duże wyzwanie dla tych, którzy tych rad by oczekiwali. Dzisiaj też rozmawiałem z jednym przedsiębiorcą, bardzo mądrze na to spojrzał, mówi tak, słucham rad ludzi doświadczonych, ale tylko po to, żeby połapać ich perspektywy patrzenia, a nie jako prawdę objawioną. To jest oczywista perspektywa, żeby to tak objąć, ale myślę, że jeżeli jest ta potęga autorytetu, przychodzi do mnie Sebastian, który jest takim kozakiem, wielkim przedsiębiorcą, inwestorem i tyle sukcesów na swoim jakby, na swoim tutaj ordery ma, no to jakby ta siła autorytetu jest taka duża, że może być taka perspektywa, że to jest prawda objawiona, którą kładziesz. Bardzo źle by to było. Tak, to jest złe, prawda. A jednocześnie jest subiektywnie takie odczucie, tak samo jak w firmie, czyli jak jesteś prezesem, to twoje słowo podświadomie liczy się dziesięć razy mocniej. Niestety, oczywiście możesz przeciwdziałać swoją postawą, ale prawda jest taka, że ten autorytet po prostu działa i to jest myślę, że ważna rzecz, żeby na nią zwrócić uwagę.
Sebastian Muliński: Tak i powiem ci, że to było jedno z takich moich odkryć, kiedy już przeszedłem z członka zarządu do Rady Nadzorczej i miałem wrażenie, że jakby Zawsze mieliśmy jakieś partnerskie relacje i zobaczyłem jak wchodzi na moje miejsce zarząd zaciężny, czyli ludzie, którzy zostali zrekrutowani i jak nagle zmienia się patrzenie ludzi na zarząd i na mnie, który jestem członkiem rady nadzorczej. Ludzie bardzo szybko patrzą się na pewien pryzmat autorytetu. To było dla mnie takie trochę zaskoczenie, nie sądziłem, że to działa aż tak mocno.
Greg Albrecht: Opowiedz coś więcej o tej sytuacji, żeby złapać, jak ta dynamika wyglądała.
Sebastian Muliński: Przejścia do Rady Nadzorczej.
Greg Albrecht: Przejścia do Rady Nadzorczej i jak wyglądała zmiana zachowania ludzi w stosunku do ciebie, w stosunku do tego nowego zarządu.
Sebastian Muliński: Wiesz, mnie zawsze traktowali jako foundera, jako człowieka, z kim można porozmawiać i człowieka, który odpowie na wszystkie pytania i zawsze też chciałem tak zostać. Nie chciałem zostać biernym członkiem rady nadzorczej, który po prostu siedzi i prosi o raporty i kiwa nosem i aha, okej, wypiję kawę i wracam do domu, nic nie robić. Nic z tych rzeczy, zawsze to jest jakby zmiana po prostu trybu pracy dla mnie.
Dalej jestem founderem, funderem się jest, prezesem się bywa. I to jest bardzo duża różnica. Natomiast bardzo szybko część ludzi, bo nie chcesz mówić o wszystkich, nie chcę generalizować, bardzo duża część ludzi jakby tylko zobaczyła zmianę na wizytówce u kogoś innego, jakby nawet potrafi odrzucić rady founderów, a skupić się tylko na tym, co mówi prezes, bez w ogóle krytycznego spojrzenia. Skoro on jest już prezesem, czy tam ona jest już prezesem, to już po prostu tylko się tego słuchamy. Wiesz, jakby I to mnie zaskoczyło w niektórych postawach. Nie mogę powiedzieć, że u wszystkich, ale widziałem taką zmianę, która była według mnie trochę niepotrzebna. Gdzieś zabrakło takiego odcienia szarości w tym wszystkim. Kierunek dziobania. Tak, ale to było bardzo proste z punktu widzenia tych ludzi, więc też nie mam do nich pretensji. Natomiast to była taka obserwacja, na którą się po prostu nie spodziewałem.
Greg Albrecht: Czego jeszcze nowego się nauczyłeś, przechodząc z funkcji członka zarządu do członka Rady Nadzorczej.
Sebastian Muliński: Wiesz co, nauczyłem się tego, że non stop trzeba być tak naprawdę na czasie, bo jakby twoją zadaniem jest doradzać i zadawać pytania. Jeżeli tylko się wystrzelisz gdzieś w dalszą orbitę, tak mówiąc oględnie, bardzo ciężko jest wrócić i dalej być poważanym. Bo jeżeli nie jesteś w stanie tych ludzi, którzy są w tym momencie w zarządzie zaskoczyć, czasem przycisnąć, czasem gdzieś tutaj nacisnąć na jakiś czuły punkt, pokazać jak coś wyglądało, to jakby przestajesz być autorytetem. A jednak w tym razie nadzorczy musisz być jakimś autorytetem i ten autorytet bierze się dalej z pracy i z uczenia się. Dlatego jakby nie można przestać się uczyć. Po prostu nie możesz przestać być on time, nie możesz przestać być gdzieś kompletnie odstrzelony. Nauczyłem się też prywatnie tego, że bardzo szybko się rozleniwić mimo wszystko. Nagle po prostu pojawienie się dużej ilości wolnego czasu potrafi rozleniwić i trzeba też więcej samodyscypliny, żeby jednak utrzymać się w takim reżimie codziennej pracy i takich codziennych obowiązków.
Greg Albrecht: A czy to jest konieczne, żeby kiedy ma się pewien słowa sukces jednak, no ale obiektywnie jest to sukces, czy osiągną się pewne cele, czy tak naprawdę jest konieczne, żeby nadal utrzymywać się w reżimie.
Sebastian Muliński: Ostatnio cytowałeś w programie mojego wspólnika, który ci powiedział, że lepiej się zużyć niż zardzewieć, tak. Bo tak powiedziałeś, że ktoś jest przedsiębiorcą, ale mi się wydaje, że chyba znam dobrze tego przedsiębiorcę. I tak to jest, wiesz, naprawdę, bo owszem, przejście do Rady Nadzorczej daje ci dużo swobody dużo szczęścia, w sensie jakby możesz po prostu wreszcie wykorzystać pewne rzeczy, nie tylko związane z pracą i to takie wiesz, oderwanie się od takiej codziennej bieżączki, że wiesz, wchodzisz do biura, pięć rzeczy na to do liście, dwie rzeczy ci wybuchają w ręku i generalnie nagle jest piętnasta i w sumie nie wiesz, co masz ze sobą zrobić, bo jakby czy już jechać po dzieci do szkoły, czy wiesz, czy jeszcze zostać i odpisać maile, bo jakby i tak już wiesz, połowy rzeczy nie zrobiłeś, których miałeś zaplanowane i to takie przerzucanie dalej jest naprawdę frustrujące, Natomiast to przejście dalej powoduje to, że masz szerszą perspektywę, możesz naprawdę się skupić na tym, żeby popatrzeć, co się dzieje u konkurencji, co się dzieje na innych rynkach, na te wszystkie rzeczy, na które normalnie nie masz czasu.
Greg Albrecht: Mówisz, żeby być na bieżąco, rzeczywiście to jest bardzo ciekawe, bo wychodzisz do rady nadzorczej, czyli jesteś mniej umoczony w operacjach, ale to też daje ci pewien filtr do tego, co się dzieje wewnątrz, ale powiedzmy, że możesz mieć większą ekspozycję na zewnątrz dzięki odzyskanemu czasowi. I co w takim razie ty, jako członek Rady Nadzorczej, robisz ze swoim czasem, nie wnikam, jak go dobrze nim gospodarujesz, ale jeżeli już decydujesz się pracować, czy zdobywać tą nową wiedzę, jakie są twoje metody na bycie na bieżąco, żeby mieć kontakt z bazą, nie będąc zaangażowanym w operację.
Sebastian Muliński: Myślę, że nie wymyślę tutaj Ameryki. Kwestia jest po prostu systematyczność, czyli po prostu selektywnie dobierać źródła wiedzy, czyli jakieś newslettery, podcasty, również twój, Ale naprawdę trzeba być w tym bardzo selektywnym, ponieważ też nasza doba ma 24 godziny, każdego doba ma 24 godziny. Nawał informacji, który w tej chwili dostajemy jest przerażający, w związku z czym ważniejsze jest chyba mówienie nie, niż przyjmowanie kolejnych rzeczy. Więc naprawdę mocno selektywnie poszedłem na przykład do podcastów i staram się je wycinać, zostawiając tylko parę, których wiem, że i tak po prostu będę dalej słuchał. wykorzystywać jednak każdą możliwą chwilę, żeby zdobywać tę wiedzę. To znaczy, czy to jest samochód, czy to jest jakiś moment, gdzie siedzisz w samolocie, w pociągu i tak dalej.
Skup się na tym. wybrać naprawdę dobre newslettery branżowe lub okołobranżowe i też naprawdę selektywnie je wycinać, bo zapisanie się do kolejnego newslettera to jest jedno kliknięcie, po czym naprawdę, wiesz, nie dość, że dostajesz więcej maili, co sama filtrowanie tych maili w inboxie jest trudne, potem jeszcze masz ten taki ciężar emocjonalny, nie, no zrezygnuję, nie, dobra, jeszcze będę czytał, nie daj Boże, to jest jeszcze płatny newsletter, w ogóle jak już wiesz, że tam chociaż 50 zł za niego zapłaciłeś, to już jakby… będziesz go czytał. Natomiast naprawdę trzeba być mocno selektywnym w tym i mieć jeszcze jakiś taki czas na spokojne pomyślenie o tym, co właściwie przeczytałeś, nie. No bo wiesz, samo przeczytanie, że Apple wypuszcza coś albo Nvidia zrobiła jakiś nowy procesor, no to dobra, no jakby okej. Jakieś 100 milionów ludzi właśnie to przeczytało w tym samym momencie, to jeszcze nic nie zmienia. Musisz mieć jeszcze jakiś spokojny moment, żeby to wszystko gdzieś przemyśleć. No kiedy. No wiesz, spacer poranny, trening, bieganie, to są dobre momenty. Nie wiem, czy ty też jak biegasz, to masz takie… wiesz, nagle zapala ci się żarówka po prostu, że coś tam trybi w głowie.
Greg Albrecht: Tak, właśnie w bieganie jest to tyle ciekawe, że zazwyczaj czegoś słucham, jak biegnę, ale bywa tak, że się totalnie odcinam od tego, czego słucham, bo wtedy mnie dopadają jakieś odkrycia. Czyli słucham jednej rzeczy, a jednocześnie nagle widzę, że w ogóle się odpiąłem od tego, czego słuchałem, bo mój mózg idzie swoim tematem i nagle mam jakieś odkrycie.
Sebastian Muliński: To są takie rzeczy, które ja bardzo lubię i oczywiście traktuję to jako pewien luksus i przywilej tej sytuacji, w której jestem, To jest to, że po prostu rano mogę sobie iść na jakiś półgodzinny spacer, dosłownie półgodzinny spacer i naprawdę świetnie mi się myśli podczas takiego spaceru, nie. Oczywiście jakby wiem, że to jest moment, kiedy odwożę dzieci do szkoły i nie muszę się spieszyć do pracy. Mam ten luksus, ale naprawdę wiesz, jakby po przebudzeniu się, jakimś tam szybkiej prasówce porannej, wiesz, jeszcze takie przed śniadaniem pół godziny spaceru, nagle dużo, dużo rzeczy mi się układa w głowie, wiesz, mam czas, żeby przemyśleć to do listy na dzisiaj, komu co odpowiedzieć, albo stwierdzić, kurczę, źle odpisałem na tamtego maila, muszę do niego wrócić, tam coś jeszcze poprawić. To jest naprawdę fajny czas, żeby to wykorzystać, więc jeżeli możecie, to nawet polecam 10-15 minut, może każdy z Was gdzieś znajdzie takiego oderwania.
Greg Albrecht: Tak, no właśnie, żeby też trochę odetchnąć i mieć przestrzeń, w której coś cię może dopaść, jakaś myśl.
Sebastian Muliński: Tak, dokładnie tak, bo wiesz, jakby nasz mózg też ma ograniczoną pojemność i przetwarzanie tych wszystkich informacji, szczególnie jeszcze w jakichś takich sytuacjach lekko stresowych, gdzie hormony zaczynają grać rolę i wchodzimy w jakiś tryb zadaniowy i nagle gubimy kontekst. Wyrwanie się naprawdę na 10-15 minut, pół godziny to już jest jakiś luksus. do takiego innego otoczenia, spokojnego, niech tam wszystko zapracuje, niech jakieś wnioski się wyciągną. Jeden, dwa wnioski, naprawdę nie trzeba cudów.
Greg Albrecht: Jeśli chodzi o twoje kryteria od tego, co cię napędza do działania, bo wiadomo, że to ewoluuje w czasie. Czyli kiedyś, jak powiedziałeś, walka o przetrwanie, plan A, trzeba było go zrealizować. Szczęście i mądrość, zrealizowany plan A. Teraz czas leci i Czy te wartości, które cię napędzają do tego się zmieniły, czy napędza cię cały czas to samo.
Sebastian Muliński: To samo, wydaje mi się, że to samo, może z inną intensywnością, natomiast jakby miks tych rzeczy jest taki sam. Fajnie jest robić rzeczy, które rzeczywiście sprawiają, że świat jest fajniejszym miejscem. Ja tego też chcę przekazać na przykład swoim dzieciom i zawsze jakby zależy mi nawet jak inwestuję w kolejne projekty, żeby to było coś, co naprawdę sprawia, że Ludziom żyje się lepiej. Jakby pieniądze przyjdą z tego, nie. Wiem, że to brzmi jak, wiesz, jakiś banał, takie komunały na zasadzie rób to, co ludzie kochają, pieniądze przyjdą sami, coaching w ogóle 300 złotych za godzinę, nie.
Przepraszam. Ale tak to czasami wygląda, wiesz, jakieś porady biznesowe. Ale tak naprawdę jest, nie. Jakby nawet jeżeli robisz coś charytatywnie, ale ludziom sprawia to przyjemność, to tobie też to będzie sprawiało przyjemność i w ten sposób też będziesz czuł się pożyteczny i użyteczny, nie.
Więc… Jeżeli mam dalej po prostu pomnażać swój majątek i dalej zarabiać pieniądze, to chciałbym, żeby to było z jakąkolwiek korzyścią dla wszystkich dookoła. A oczywiście chęć zarabiania jest jakimś naturalnym elementem homo economicus i byłbym mocno nieszczery, gdybym powiedział, że mnie to dalej nie napędza. To są po prostu punkty, które zdobywasz w tej grze, bardzo wymierne, bardzo łatwo zamienialne na różnego rodzaju zbytki, które umilają ci egzystencję i nie ma się tutaj co krygować. Tak, zarabiajmy pieniądze, ale zróbmy to tak, żeby inni, którzy nam za to płacą, byli szczęśliwi.
Greg Albrecht: W ramach zdobywania kolejnych poziomów gry, trzymając się tej metafory, czy były jakieś zbytki, którymi się nagradzałeś w tym procesie, albo pamiętasz jakieś zbytki, które faktycznie, albo jakieś sposoby wydawania pieniędzy, których dzięki temu się nauczyłeś.
Sebastian Muliński: Powiem ci prawdę. Kiedy zrobiliśmy exit, zrobiłem sobie listę rzeczy, których sobie kupię. Były tam zegarki, samochody i wiele innych rzeczy.
Nic z niej nie kupiłem. Nic jej nie kupiłem. Mam ją przy sobie, tylko telefon mam, wiesz, nie w studiu, ale mam ją przy sobie, raz na jakiś czas na nią zerkam, żeby z uśmiechem, wiesz, po prostu przypomnieć sobie, co tam było powypisywane. Dwie rzeczy, nie. Pierwsza rzecz, był taki moment, w którym po prostu jakby zobaczyłem, że stać mnie na te rzeczy, to miałem takie, aha, stać mnie.
No to nie kupię. Sama świadomość, że już mnie było stać, wystarczyła mi za to, że nie muszę ich posiadać. Dobra, mogę, to już nie chcę. A druga rzecz, chwilę się zastanawiałem nad tym, co mi to w życiu zmieni i doszedłem do wniosku, że nic. Oczywiście zmieniłyśmy dom na większy, wygodniejszy. na fajniejszy, no ale to jakby poprawiło komfort życia mojej rodziny, tak jakby naturalnie. No wiadomo, że gdzieś tam wymieniłem samochód na większy, szybszy, ale to też dalej to nie jest ten z tej listy pierwotnej.
Czas na drogim zegarku leci tak samo. I teraz, czy ty naprawdę musisz otaczać się tymi zbytkami, żeby epatować. Tym kodem, wiesz, markowym, marki generują pewien kod i wiesz, rozpoznajemy się w ten sposób, tak. musisz tym epatować. No chyba nie. Tym bardziej, że potem jeżeli rozmawiasz z jakimiś ludźmi, którzy są na przykład founderami, chcesz z nimi inwestować, chcesz wchodzić w ich biznesy, no oni też nie chcą oglądać kogoś, kto jest obwieszony drogimi ciuchami, a im mówi, że muszą oszczędzać firmę. Cały ten przekaz jakoś musi być spójny. I cenię tutaj taką prostotę, cenię tutaj takie stoickie podejście, cenię rzeczy, które za pieniądze, jeżeli to daje ci większą użyteczność, To tak, jeżeli to jest po prostu tylko zbyteczne, zastanów się czy nie zainwestować jednak w coś.
Greg Albrecht: A masz jakieś patenty, gdzie zwiększyłeś swoją użyteczność dzięki potencjalnie większym zasobom, które niekoniecznie są związane z kupowaniem przedmiotów.
Sebastian Muliński: W sensie na przykład edukacja dzieci.
Greg Albrecht: Edukacja dzieci, sposób podróżowania, inne elementy.
Sebastian Muliński: Oczywiście, sposób podróżowania tak, jakby wiesz, to dużo większa wygoda i luksus podróżowania, z czym akurat to lubię. Jakby dobrze, no tu są zbytki, na których nigdy nie żałowałem. Czyli na przykład na podróżowaniu i jeżeli to jest nawet jakiś drogi hotel, to po prostu okej, bo po prostu wiem, że wtedy odpoczniemy. I to jest nasz urlop i możemy spędzić czas w jakimś luksusowym miejscu i za to zawsze zapłacimy więcej. Wiesz, edukacja dzieci, jakieś pieniądze, które są potrzebne na opiekę zdrowotną siebie czy twoich najbliższych rodziców. Jesteśmy w takim wieku, nasi rodzice pewnie są w podobnym wieku, to gdzieś tam będzie potrzebne. Potrzebujemy ich zdrowych i szczęśliwych. To są rzeczy, które naprawdę pomagają. I inwestowanie w to, no, jest też inaczej. Wydawanie na to jest raczej formą inwestowania, a nie zbytkiem, nie.
Greg Albrecht: Stałeś się inwestorem przez przypadek.
Sebastian Muliński: Nie, ale w konsekwencji.
Greg Albrecht: Pewnie swoich działań, tak. No bo zbudowałeś zasoby, coś trzeba było z tymi pieniędzmi zrobić. Najlepiej realizować swoje cele nie swoimi rękami, w uproszczeniu mówię, tak. Czyli jakby przez jakiś okres budujesz coś od zera, potem mówisz, ok, są inni mądrzejsi, młodsi, bardziej energetyczni ludzie, którzy mogą zmieniać świat i ja mogę do tego kontrybuować swoim pieniędzmi i swoją wiedzą. W ten sposób, jak rozumiem, zostałeś inwestorem i teraz to realizujesz. Jakie masz I pierwsze takie doświadczenia, które wspominasz, po zmianie tej perspektywy, czy były jakieś rzeczy, które cię zaskoczyły, które były dla ciebie trudne, które dla ciebie były nowe, kiedy stanąłeś po drugiej stronie, spojrzałeś na innych founderów, dałeś im swoje pieniądze i swój czas, Coś było takiego.
Sebastian Muliński: Wiedziałem o tym, jakby miałem taką świadomość, natomiast znowu trochę mnie to zaskoczyło, tak jak przy tym przejściu do Rady Nadzorczej, jak bardzo inwestowanie startupy czasem jest psychologią, a jak mało Excelem. Wiesz, po prostu napięcia różnego rodzaju, które się dzieją w startupach, problemy, z którymi ci niektórzy founderzy też muszą się zmagać, jak jakiś brak płynności finansowej, dłuższy czas time to market, kiedy trzeba pracować, a jeszcze nie ma efektów. jakieś, wiesz, napięcia czy relacje pomiędzy ludźmi, którzy są w gronie inwestorów, częściej z jakimiś funduszami, częściej z business angelami. Jakby miałem jakby świadomość tego, jakbyś mnie zapytał, Sebastian, tak będzie.
Tak, tak, tak będzie. Ale dopiero wiesz, jak stajesz twarzą w twarz z tą sytuacją, to zaczynasz sobie rozumieć, jak wiele tam jest jednak psychologii, a jak mało tak naprawdę Excela. Że to nie jest takie proste w codziennym zarządzaniu i pomimo tego, że jesteś jakimś tam business angel i dałeś swoje pieniądze i tak naprawdę możesz usiąść na kanapie i powiedzieć, no dobrze, teraz wy zasuwacie, a ja sobie siedzę i tylko szybko. Natomiast jeżeli chcesz się rzeczywiście zaangażować i chcesz wnieść coś więcej niż pieniądze, no to musisz po prostu naprawdę dalej budować relacje z ludźmi, dalej w tym wszystkim uczestniczyć. Więc tak jakby… Pewna oczywistość tak zaskoczyła mnie. To jest coś, co teoretycznie wiedziałem, praktycznie się przekonałem, że rzeczywiście tak to działa. Może w ten sposób.
Greg Albrecht: Ja mam takie doświadczenie, które też mnie pewnie dużo mnie nauczyło w tym kontekście. Akurat to było, jak byłem zaskoczony, jaki mały mam wpływ na to, co się dzieje. Czyli gdzieś wyobrażałem sobie kiedyś, że wpływ ze względu na to, że Rady, o których rozmawialiśmy, z nimi różnie bywa, ale rady, które można dawać, pomysły, wyobrażenia, że to jest jakaś prawda, chęć pomocy i jakby to wszystko, to jest troszeczkę ślizganie się po powierzchni rzeczywistości, bo na końcu obstawiasz konia i ten koń jedzie.
Tak upraszczam to. I to było dla mnie psychologicznie trudne zrozumienie na początku. To jak się człowiek do tego podejdzie, też to jest oczywiste. To jest trochę tak, jak inwestujesz w spółkę na giełdzie, no to przecież nie gadasz z tym Timem Cookiem na co dzień, tylko wsadziłeś tego Apple’a i to tam jest. No tu myślisz, że będziesz miał większy wpływ, bo masz telefon do gościa. ale jakby prawda jest taka, że to ktoś jest odpowiedzialny, ktoś jest samosterowny, musi dowodzić te tematy.
Sebastian Muliński: Tak, ale właśnie teraz naprowadziłeś jeszcze na jedną konkluzję, która gdzieś mi tam siedziała w głowie i ten telefon do gościa. Pamiętam, jak my z Pawłem zaczynaliśmy biznes, To było u nas dwóch i koniec kropka. Znaczy w sensie mieliśmy na początku ludzi, z którymi założyliśmy hip-hop.pl, ale ostatecznie przez różne rzeczy dalej jesteśmy znajomymi, spotykamy się raz na jakiś czas, ci ludzie już z nami nie pracują. W sklepie internetowym już założyliśmy w dwójkę, prowadziliśmy, oczywiście byli pracownicy, współpracownicy, ale my byliśmy, wiesz, cap table, dwóch gości, nie. I to były proste rozmowy, czy coś robimy, czy coś nie robimy, jeżeli tak, to jak, jeżeli nie, to nie i dlaczego i koniec tematu. Teraz jak patrzę na te startupy, w których masz dwóch, trzech founderów, dwa, trzy fundusze, pięciu business angels, ile ludzi, ile czasu tak naprawdę często ci młodzi przedsiębiorcy, tracą na jakieś budowanie relacji z inwestorami, przy czym horyzonty inwestycyjne i oczekiwania wielu tych inwestorów są bardzo często rozbieżne. Jeżeli nie da się zarządzić tym cap table, to naprawdę dobra spółka może się wywrócić ze względu na jakiś po prostu kryzys komunikacyjny. Ale z drugiej strony często, jeżeli ci ludzie chcą za bardzo usatysfakcjonować tych wszystkich ludzi wśród inwestorów, grona inwestorów, no to więcej czasu spędzają na tym, jak im przekazywać informacje, potem spotykają się z kolejnymi inwestorami, żeby budować kolejny etap, kolejną rundę finansowania, bo to już tam seria A, A2, B, nieważne, dla mnie to jest abstrakcyjne, potem spotykają się z jakimś teamem produktowym, z teamem sprzedażowym, a gdzie klienci. I teraz zawsze też mam takie poczucie, czy ja nie za bardzo jednak tam ich cisnę, czy oni jednak nie powinni nie gadać ze mną, tylko w tym momencie nie powinni gadać ze swoim największym klientem, wyciągać wnioski, a potem iść do swojego szefa produktu i im powiedzieć, to ma być zrobione i masz gadać z szefem sprzedaży, jak to ma opakować i komu to sprzedać. To było to, co czyniło naszą firmę wyjątkową z Pawłem, że my po prostu rozmawialiśmy z klientami, a potem to robiliśmy, nie. Jeżeli my byśmy mieli gadać po prostu, wiesz, z kolejnymi inwestorami i tłumaczyć im, kiedy będzie wyjście exit, jakaś lunda i tak dalej, to mocno stopuje rozwój produktu, nie. I to, wiesz, taki, wiesz, the gift and the curse, nie. Z jednej strony masz gift, bo masz więcej pieniędzy, dostęp do smart money i tak dalej, ale z drugiej strony to również może być przekleństwem, że obsługujesz nie tych ludzi co trzeba. Ty masz obsługiwać klientów i inwestorów.
Greg Albrecht: I to nie tylko w sferze nawet raportowania, ale być może też podświadomego czasem obdzielania odpowiedzialnością tych osób. Czyli krótko mówiąc, mam tych inwestorów, oni na mnie wpływają, Więc moje poczucie odpowiedzialności może tak naprawdę też po części się rozmywać, kiedy zaczynam słuchać tych sugestii i potem mogę delegować odpowiedzialność na powiedzenie, no przecież Sebastian mi tak powiedział.
Sebastian Muliński: No tak, a z drugiej strony czujesz odpowiedzialność, że musisz słuchać sugestii Sebastiana, Grega, Adama, wiesz, tutaj funduszu i tak dalej, no ten fundusz to ma więcej, bo ten fundusz to ma 30%, już ich muszę posłuchać, ale wszystkich trzeba wysłuchać, wiesz, a tam stoi jakiś klient… przysłowiowo pod twoją firmą i mówi, kiedy zrobicie mi tam feature taki albo taki, bo chcę wam za to zapłacić.
Greg Albrecht: Znaczy, mam dosłownie takie doświadczenie przed oczami, kiedy o tym teraz myślę. W jednej spółce, gdzie mi founder powiedział, że po prostu next time to on będzie budował ze swojego kapitału z Exitu i jakby nie będzie się rozdrabniał, bo tyle czasu, szczególnie w tych wczesnych fazach rozwoju, kiedy ten czas jest jedynym zasobem i musisz bardzo szybko zbierać dane, bardzo szybko iterować, i całe ucho mieć nastawione na klienta, po prostu mówi, że spędzili tyle czasu na polityce wewnętrznej, że myślisz, że to mogło być powodem, a timing jest też mega ważny w biznesie. To jest tak, masz ten rok, masz te dwa lata, ale może nie masz trzech. Jak rok spędziłeś na gadaniu z inwestorami, to nie gadaj z klientami, więc to jest trudne tak naprawdę.
Sebastian Muliński: I potem nagle się pojawia następna runda, już trzeba obsadzać następną rundę, bo przecież trakcja musi być i kurczę, ale dlaczego, nie. Jakby….
Greg Albrecht: To jak się zachować w takim razie. Bo bym powiedział, ok, ignor na tych inwestorów, bare minimum, po prostu piszemy raporty co miesiąc, a nie odbieramy telefonu. Jak to zrobić.
Sebastian Muliński: Myślę, że takie miesięczne spotkania z podsumowaniem są jasne.
Warto chyba wypracować jakąś taką strukturę, dla mnie idealną, gdzieś w pobliżu OKR-ów. Czyli mówisz na przykład w tym kwartale to, to, to i to, zmierzymy to w ten i w ten sposób, podejmiemy takie działania. I po prostu potem przesyłasz raport.
I zbierasz pytania i na spotkaniu już po prostu tylko odpowiadasz na pytania, bo to jest jakaś maksymalnie efektywna. Jeżeli ktoś rzeczywiście z inwestorów ma doświadczenie, wiedzę, umiejętności, skillsy, które możesz od razu wykorzystać, na przykład ktoś ci pomoże ustawić infolinię, ktoś ci pomoże jakiś tam marketing opomiarować, bo masz takiego inwestora. Wykorzystaj go, zrób to i słuchaj rad, bierz tylko te oparte o fakty. Wyciągnij wnioski i rób swoje, bo tak na końcu to ty jesteś odpowiedzialny za ten biznes. My z Pawłem zawsze mieliśmy taką podejście, jak jeszcze i ja i było notowane na Newconnect, że nawet raporty giełdowe pisaliśmy jak do klientów. Pisaliśmy i przygotowaliśmy taki moduł, to będzie wykorzystane tak i tak, zwiększy na przykład sprzedaż w sklepach albo zwiększy efektywność. realizowania zamówień, dzięki temu na przykład szybciej wygenerujesz etykiety pocztowe, czy tam kurierskie. Nawet raporty do inwestorów pisaliśmy językiem klientów, ponieważ uważaliśmy, że jeżeli inwestorzy zrozumieją, jak to działa, I dlaczego poprawia życie klientom. No to już, no jeżeli wtedy nie wyciągną wniosków, że to powinno dawać, zarabiać, no to już jest ich problem, jako inwestorów, a nie nasz. Więc zawsze jakby, to jest moje zdanie, rozmawiaj z klientami i komunikuj się nawet do inwestorów, tak jakbyś się komunikował do klientów. Bo jeżeli ktoś wtedy powie, nie, to bez sensu i tak dalej. Dziękuję. Nie musisz być inwestorem.
Greg Albrecht: A znowu z klientami to jest tak, znowu uwielbiam używać ekstremów jako punkt odbicia do rozmowy.
Sebastian Muliński: Co, pogadamy o tych szybszych koniach, tak.
Greg Albrecht: Powiem o klientach, powiem o klientach, którzy dokładnie Powiedzą ci wszystko i stajesz się zakładnikiem ich zachcianek, czyli jako heurystyka podejmowania decyzji uważasz, patrząc z perspektywy, czy można jakoś uogólnić, jest sensowna, jeśli chodzi o podążanie za każdym pomysłem klienta versus znalezieniem jakiegoś punktu odcięcia.
Sebastian Muliński: A teraz będzie najlepsza odpowiedź. Musisz mieć swoją wizję rynku i swoją wizję przyszłości.
Ok. I teraz po prostu patrzeć na to, co mówią klienci poprzez swoją wizję rynku. No bo to wracamy do tego chyba Henry’ego Forda, który powiedział, że jakbym słuchał klientów, to bym dokładał kolejne konie do bryczek, a nie zrobimy samochody. Czy do Edisona, który by powiedział, że chociażby ukradł ten pomysł na żarówkę.
Edison to jest taka postać… Może lepiej nie przywoływać, ale generalnie tak, no robiłby większe świeczki, tak, niż wymyślił żarówkę, nie. Więc jeżeli masz tą swoją wizję przyszłości, wiesz, co chcesz zrobić i jakoś dążysz do tego, to jasne, słuchaj tych rad klientów, ale staraj się to wkomponować w to, jak ty widzisz, że to powinno być rozwiązane, nie.
Nie przeszkadza im w życiu, nie. Ale posłuchaj ich na przykład, na czym im zależy i pomyśl, jak to się wpisuje w tą wizję przyszłości. Czy to wyklucza ją. Czy to jest kompletne zawrócenie w ogóle z tej drogi. Czy jednak rzeczywiście to jest coś, co można zautomatyzować dzięki technologii. I to się wpisuje w twoją wizję przyszłości. Ale to musisz ty mieć zdefiniowane. W sobie. Twój zespół razem z tobą. Trzeba mieć pomysł, a nie być głuchym.
Greg Albrecht: To jest trochę takie połączenie. Mam swoją wizję, ale nie jestem zaślepiony.
Sebastian Muliński: Mam swoją wizję, słucham ciebie, traktuję to jako rady. Jeżeli zautomatyzujemy ten proces, to czy to ci rozwiąże problem. Tak, to mi rozwiąże problem. Okej, to się wpisuje w moją wizję. Ale jeżeli mielibyśmy nagle po prostu cofnąć się, zawrócić z tej wizji To jest bez sensu, bo z kolei kilku innych klientów zacznie się bardzo denerwować, bo oni może wierzyli w tą wizję i im to nie było potrzebne.
Greg Albrecht: Twoja relacja z twoim wspólnikiem Pawłem, Pawłem Fornalskim, bo to nie padło, a powinno, jest ważne i myślę, że Paweł też tutaj… Przechodzimy do tej bardziej psychologicznej terapii dla par. Zacznijmy, to się pewnie niedługo pojawi, więc pewnie będą, będziemy mieli taki czar par, kiedyś było to czar par, że najpierw z jednym się gadało, potem z drugim i się łączyło.
Sebastian Muliński: No taka gierka, wiesz, jak na weselach, że tam kto częściej gotuje.
Greg Albrecht: O, no to zacznijmy tę grę, zacznijmy tę grę. No bo jesteście przykładem jakiegoś takiego niesamowitego starego małżeństwa. Jak mówisz, zaczęło się to w liceum. Nie, zaczęło się dużo wcześniej.
Sebastian Muliński: Pamiętam to zdjęcie, które Paweł rzucił na Facebooka chyba z 1984 roku, jak staliśmy na podwórku pod jego blokiem. Tak jakby nasi rodzice się znali i przyjaźnili ze studiów. Więc jakby my też naturalnie się znaliśmy i przyjaźniliśmy i tak gdzieś to szło.
Greg Albrecht: To jest sytuacja trudna do zreplikowania, czyli nie ma na to rady, bo to się wydarzyło, zanim mieliście sprawczość własną. Ale jednak proces ewolucji osobistej też następuje w czasie. Jestem ciekaw, patrząc na modelową waszą współpracę, która na pewno ma swoje białe i ciemne strony, ale jednak w długim terminie funkcjonuje 40 lat. Można powiedzieć, Co uważasz jest fundamentem dobrego wspólnictwa.
Sebastian Muliński: Szczera komunikacja, otwartość na ideę drugiej osoby i pewna wspólna determinacja, znaczy jakby co do zasady się zawsze zgadzamy. Jeżeli coś ustalamy, że to jest warte, To po prostu ciśniemy, to bez względu na wszystko. Możemy się różnić w detalach, trzeba dyskutować, nie można myśleć tak samo, to jest bez sensu. Jakbyś miał po prostu takiego mentalnego bliźniaka, to generalnie co usłyszysz.
To samo, co sam powiesz. Musisz mieć gdzieś inne zdanie, trzeba się challenge’ować. Natomiast jedna rzecz, która zawsze wychodziła z naszej współpracy, to było to, że nawet jeśli gdzieś tam sprzeczamy, dyskutujemy, mamy jakieś tam inne podejście do jakiegoś tematu, to w momencie, kiedy zapada decyzja, znaczy jakby ustalamy, że działamy tak, to bez względu na to, czy to Paweł był za, czy ja byłem za, czy przeciw, czy nie przeciw, jeśli zapada decyzja, all hands on board i po prostu nie ma dyskusji. Czyli jakby jest moment na dyskusję, jest moment na wymianę spostrzeżeń, jakiś trosk nowych pomysłów, ale kiedy Podejmujemy decyzję, klamka zapadła, jedziemy. Nie ma już jakby dyskusji, nie ma zawracania w połowie drogi na zasadzie, o chyba może jednak źle i tak dalej. Z drugiej strony nigdy też nie mieliśmy takiej sytuacji, że jakiś temat jest tabu. Robiliśmy załóżmy jakiś projekt, ale nie, no nie możemy tego zamknąć, bo jakby to jest takie ważne. jakby jeżeli coś szwankowało, po prostu wyciągamy to, w związku z czym szczera komunikacja, jasna deklaracja obok siebie, jeżeli chodzi o jakiś taki cel dążenia firmy, co to ma robić, że to ma automatyzować sprzedaż internetową, że ludzie mają masowo z tego korzystać, że jakby wiesz, te dalekosiężne, takie nord stary, wspólnie zdefiniowane, otwartość komunikacji, wiesz, jakby bez pardonu można sobie wszystkie rzeczy powygarniać, ale jeżeli podejmujemy decyzję, że działamy, koniec, jakby umarł bo tak, po prostu to robimy i tyle, nie. Nie masz takiego miejsca na ego, że przegrałem kłótnię i tak dalej, będę teraz to sabotował. Nic z tych rzeczy. Po prostu trzeba cisnąć.
Greg Albrecht: Ciekawie.
Sebastian Muliński: Ja myślę, że to też trochę wynika z tego, że Paweł ci pewnie też opowie o swoich doznaniach. Natomiast ja też zawsze byłem graczem zespołowym. Całą życie trenowałem siatkówkę, gram w siatkówkę. To jest gra zespołowa. Nawet jak masz jakiś inny pomysł na rozegranie akcji, to nie staniesz na boisku, nie włożysz ręki w kieszenie albo nie założysz pod pachy i nie powiesz, no to teraz grajcie. To moim zdaniem uczy taki sport zespołowy, że jednak trzeba zawsze wziąć odpowiedzialność za drużynę, co by się nie działo na boisku. I tak samo tutaj do tego podchodzę. Biznes jest sportem drużynowym i tyle po prostu.
Greg Albrecht: To jest ciekawe dla mnie też z perspektywy tego, jak ludzie w czasie ewoluują. To wiesz, nie próbuję robić studium psychologicznego na jednym przypadku rzeczywistości. Bardziej mnie to ciekawi, że jednak poznaliście się, jak mieliście tam parę lat i teraz macie ich trochę więcej. Każdy z was łapał swoje doświadczenia, byliście w tym razem, ale jednak każdy ma różne modele. Każdy jest inną osobą.
Sebastian Muliński: Jakbyś zobaczył moje rozmowy z Pawłem, to czasami to jest tam, wiesz, otwarta, bardzo otwarta dyskusja, wiesz, nie przebierając słowach. Oczywiście zawsze, wiesz, z pewnym szacunkiem, wiesz, tam jakieś… bez nadmiernego krytycyzmu, ale generalnie nikt się nie boi powiedzieć, nie, to jest głupie.
To jest normalne. Tylko, że potem uzasadnij to, powiedz coś lepszego. Jeżeli nie masz lepszego pomysłu, to robimy ten, który w tej chwili jest najlepszy na stole. Nie ma innej rzeczy. I tyle. Druga rzecz, nie ma tematów tabu. Jeżeli coś jest do poprawienia, to po prostu to trzeba poprawić. Koniec.
Greg Albrecht: Fajnie nawiązałeś do siatkówki jako takiego punktu odbicia dla życia zawodowego, czyli ten… Duch zespołowy i wiele rzeczy za sportem zespołowym myślę ma też dobre uzasadnienie, czyli gram w tych meczach, w których mam dyspozycje, a nie kiedy mam niedyspozycje to pcham się na boisko i te wszystkie elementy. Co jeszcze dla ciebie jest takiego ważnego z perspektywy sportu, jak patrzysz sportu i twojego doświadczenia biznesowego.
Sebastian Muliński: Tak jak powiedziałem, to, że to jest gra zespołowa, to jest rzeczywiście dla mnie bardzo ważne i na przykład widzę, nie chcę ruszać drażliwego tematu, bo wiesz, czy dużo chłopaków teraz uprawia triatlon, czy bieganie, maratony, to są wszystko sporty indywidualne i absolutnie nie chcę tutaj wchodzić w taką dyskusję, wiesz, wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. który sport jest najlepszy. Bo jakby każdy sport jest dobry i każdy ruch jest dobry.
Greg Albrecht: Nie zgodzę się z tobą, że bieganie jest sportem indywidualnym. To znaczy uważam, że jest to sport zespołowy. Jeżeli spojrzysz na przygotowania, to jeżeli ktoś się przygotowuje indywidualnie, to nie osiągnie żadnych wyników. Ja mogę powiedzieć, że moje przygotowania do maratonu To jest jak najbardziej sport zespołowy, gdybym nie pracował z moim trenerem i paroma innymi osobami, które mnie supportują, gdzie oczywiście ja jestem, to tak jak w kolarstwie, prawda. Jest jeden ten niesamowity zawodnik, który osiąga wszystko, wygrywa, ale cała drużyna na niego pracuje.
Sebastian Muliński: Rozumiem, ale ty nie biegniesz w jednej drużynie. Masz drużynę, która cię przygotowuje, ale na zawodach jesteś ty jeden sam, na starcie, ze swoim mindsetem.
Greg Albrecht: To prawda, ale rezultat jest konsekwencją współpracy całej drużyny.
Sebastian Muliński: Natomiast tutaj uważam, że jest ta jeszcze różnica, że masz oczywiście ten team, który cię przygotowuje jakoś, czasami to jest jeden trener, czasami to jest trochę więcej osób, ale na końcu, na boisko wchodzisz z pięcioma innymi osobami, sześcioma, jeżeli masz libero. I czy tam w koszykówce, w pięcioma, wszystko jedno.
I ty zależysz od nich, oni zależą od ciebie. Mogliście się kłócić o wszystko w szatni. Mogliście być przed chwilą, pięć minut temu mogła być olbrzymia awantura w szatni, ale nie możesz tego wnieść na boisko.
Jest ten moment przejścia, bo jeżeli to wniesiesz na boisko, wszystko leży, albo cię trener zdejmie, albo… wiesz, albo przegracie mecz i tak dalej. Po prostu nawet jeżeli ktoś, kto cię przed chwilą strasznie wkurzył, popsuje piłkę, albo ty popsujesz piłkę, a ty kogoś wkurzyłeś, to ta druga osoba i tak weźmie za odpowiedzialność za to.
Przynajmniej tak powinno być, nie. W sensie jakby, wiadomo, życie pisze swoje scenariusze, ale to jest coś, co mi się bardzo podoba w siatkówce, nie. To nauczenie takiego, wiesz, Przede wszystkim do treningu, no ale trening to jest w każdym sporcie, czyli to, że trenujesz, masz porażki, sukcesy, lepiej, gorzej, kontuzje, trzeba się uporać, uczyć się systematyczności, uczyć się wytrwałości, ale dla mnie ta jednak różnica pomiędzy sportem zespołowym a indywidualnym, Naprawdę nie chcę tutaj robić jakiejś gradacji.
To jest moje subiektywne bardzo zdanie. To jest to, że uczy cię też tego społecznego elementu. Że jakby jesteś elementem jakiejś większej maszyny. Oczywiście możesz być najlepszy na tym boisku, ale jeżeli wkurzysz wszystkich chłopaków, to generalnie i tak nie będziesz najlepszy na tym boisku.
I tak nie wygracie. Więc to jest moim zdaniem coś, co jest jednak przewagą sportów drużynowych. Zresztą nawet powiem ci, że były badania kiedyś, pamiętam, które rodzaje sportów najbardziej wpływają na długowieczność. Czyli to, jak długo jesteś nie tylko sprawny fizycznie, ale też psychicznie. I ten na przykład tenis stołowy jest bardzo często wymieniany. I że jako taka gra, która z jednej strony nie jest jakaś mega kontuzyjna, a z drugiej strony cały czas wymaga tej koordynacji oko-ręka. co powoduje, że nawet ludzie w podeszłym wieku muszą cały czas zachować ten refleks, nie tylko taką zdolność ogarniania sytuacji. I to właśnie na przykład siatkówka też jest takim sportem i właśnie ze względu na ten społeczny aspekt, oczywiście fizyczny, jak każdy inny sport, ale też właśnie na tą koordynację oko-ręka, na bardzo szybki czas reakcji, refleks, to też daje ci to jakieś dłuższe utrzymania takich zdolności neurologicznych, nie wiem, czy to dobre słowo, ale generalnie takiego ogarnięcia się w rzeczywistości.
Greg Albrecht: To jest bardzo ciekawe. To, co powiedziałeś o tym zostawianiu problemu w szatni i takim skupieniu ad meritum, bez łapania rzeczy zbyt dosłownie i unoszenia się emocjonalnie, kiedy mówimy o jakiejś konkretnej materii, to mi się wydaje ważną umiejętnością, która nie jest powszechna. To znaczy, że łatwo jest się zahaczyć na ego i przez ego nie zobaczyć rzecz taką, jaka ona jest. A to jest warunek tego, żeby doskonalić się, no bo inaczej będziemy tylko tak dobrzy, jak nasze… własna bariera, którą zbudowaliśmy.
Sebastian Muliński: Tak, ale wiesz, jest jeszcze jedna rzecz, nie.
Jesteś tak dobry, jak twoja ostatnia akcja i tak dobry, jak twoja następna akcja. Jakby nie masz wpływu na to, gdzie ta piłka poleci tak naprawdę. Jakby już trzymajmy się tej siatkówki. Możesz się tylko skupić na tym, co zrobisz w następnej akcji.
Twoim celem jest wygranie meczu, twoim celem jest wygranie jakiejś tam ligi amatorskiej, no bo wiadomo, nie po to startujesz, żeby oglądać kolegów, jak grają. Twoim celem jest bycie jakimś tam lepszym w długim terminie, ale tu i teraz możesz się skupić tylko na tej jednej akcji. Jeżeli coś ci nie wyszło, to już nie ma znaczenia, już jest następna akcja. Jeżeli zagrałeś świetną piłkę, nie ma znaczenia, już jest następna akcja. Jakby nie ma w ogóle, nie powinieneś się skupiać, to znowu kolejna jakaś taka rzecz, którą możemy przyłożyć do biznesu. Zrobiłeś super deala, miałeś fajną akcję promocyjną, udzieliłeś wywiadu Gregowi Albrechtowi, który jest nobilitujący, to jutro już nie ma znaczenia. Wiesz, jakby Ludzie to obejrzą, posłuchają, mam nadzieję, że stwierdzą, ok, facet całkiem mądrze gada, ale to już jakby nie zmienia twojego życia, nie. Jakby już musisz się skupić na czymś następnym. Nie możesz ani spocząć na laurach, ani zejść po prostu i powiedzieć, dobra, jestem do niczego, to wszystko, nie. Po prostu skupiasz się na następnej rzeczy.
Greg Albrecht: Ciekawe, że o tym mówisz. Wczoraj byłem gdzieś na spacerze z kumplem i słyszałem, jak jakaś dziewczyna siedziała przy stoliku i mówi do swojego chłopaka tam, żałuję, że tam zamówiłam tego drinka, czy coś takiego. I mówię, Tak, to słowo żałuję, wiesz, wybrzmiało w mojej głowie i sobie myślałem, co za bezużyteczne słowo.
Sebastian Muliński: To zamów następnego, albo następnym razem, gdy nie zamów.
Greg Albrecht: Nie, to jest albo tak, znaczy żałuję, jest to taka jakaś bezużyteczna sytuacja, bo rozumiem, że można z tego wniosek wyciągnąć jakiś, ale jakby osadzenie w tym żałowaniu się, to jest trochę to, co powiedziałeś, czyli była akcja, zrobiłem coś nie tak, Jadę dalej.
Sebastian Muliński: Okej, nie możesz tego rozpamiętywać na boisku, bo nie ma na to czasu. Po, oczywiście, wiesz, jakbyś pogadał z trenerami, wszystkie te wizualizacje, wracanie, analizowanie jest ważne. Jakby nie ma co tam, wiesz, jakby się obrażać, jeżeli zobaczysz, tak zrobiłem tutaj błąd, źle się ustawiłem na boisku, stałem nie w tym miejscu. Jasne, wyciągnij wnioski, popraw, nie. Jakby każdy popełniał błędy, to nie jest tak, że ludzie się, wiesz, rodzą bezbłędni. Natomiast nie ma co w tym momencie, kiedy jest akcja wartka, po prostu stać i rozpamiętywać. Już było, jakby szybka kasowanie i daje z siebie 100% w następnej akcji. Potem, oczywiście w ramach treningu, w ramach szukania jakichś kolejnych optymalizacji, co możemy porównać do jakichś sprintów po projektach i tak dalej, należy do tego wrócić, ale w tym momencie bez sensu. Tylko ty się zatrzymasz, drużyna się zatrzyma, wszystko stanie.
Greg Albrecht: Jakbyś spojrzał na swój sposób działania, sposób życia, to co uważasz, jakie praktyki historycznie albo dzisiaj sprawiają, że w jakimś ujęciu poza szczęściem jednak ten ponadprzeciętny performance, ponadprzeciętne wyniki osiągnąłeś.
Sebastian Muliński: O rany, to tak za 40 lat mógłbym odpowiedzieć na to pytanie, nie.
Greg Albrecht: Tak jak mówię, tak jak ty mówiłeś, że liczy się ten moment, więc pytam cię dzisiaj, a za 40 lat możemy powiedzieć, okej, myliłem się tu i tam.
Sebastian Muliński: Myślę, że najcięższy sam do siebie, jeżeli mam jakieś pretensje, to jest grzech zaniechania, nie.
Że parę razy, wiesz… Odpuściłem, że uważam, że jednak świat się zmienia na lepsze, bo ludzie działają, a nie zaniechują. Oczywiście zdarza się taka sytuacja, że odłożysz jakąś rzecz na półkę, gdzieś obok trochę się zakurzy, coś się wydarzy, dzieje się dużo, bo się dzieje dużo, zmieni się jakieś prawo albo coś, nagle problem znika. Zdarza się tak, ale zwykle jednak zaniechanie daje większe konsekwencje niż… To parę razy w życiu zrobiłem i jeżeli miałbym się gdzieś pokajać i przyznać, to to jest ta sytuacja, której staram się bardzo unikać. Może w ten sposób zacznijmy. Czyli od czegoś złego, że staram się unikać jednak zaniechania. Staram się być konsekwentny w tym, co robię i staram się za każdym razem troszeczkę zrobić coś lepiej. Ta magia tych milimetrowych przyrostów w dłuższej perspektywie jest niesamowita i też nie oczekuję cudów. Mało rzeczy dzieje się z dnia na dzień.
W sensie… Jeżeli chcesz coś osiągnąć, raczej tego nie zrobisz po pierwszym treningu, po pierwszej inwestycji, po pierwszym dniu w pracy, po godzinie intensywnej pracy i czytania, nie staniesz się ekspertem w jakiejś dziedzinie. Na wszystko jednak potrzeba czasu i powinniśmy dawać sobie ten czas, natomiast być w tym wszystkim jakoś tam konsekwentni.
Tu staram się jakby znajdować to. Druga rzecz, którą Staram się na to wszystko nakładać. To jest po prostu to, że bardzo mało rzeczy na świecie jest stanem. Większość rzeczy jest procesem. Szczęście jest procesem. Związek jest procesem. Praca jest procesem.
Firma jest procesem. Wszystko się zmienia w czasie. I postrzeganie tego procesu tu i teraz i mierzenie go na zasadzie tak, to jest ten punkt i to jest dobre albo złe, nie ma sensu, bo Inaczej będziesz postrzegał swoje szczęście za pięć lat, inaczej postrzegałeś swoje szczęście dziesięć lat temu, inaczej twoje dzieci będą postrzegały szczęście, inaczej będziesz postrzegał to, czy firma jest sukcesem, czy nie. Nie możemy się skupiać na rzeczach, które są na stanach, że coś jest tu i teraz. Raczej to się zmieni i musimy być na to przygotowani, że wszystko się po prostu zmieni. to, co było szczęściem dla twoich dzieci, wiesz, trzy lata temu, nie będzie dla nich szczęściem, jak będą miały 15 lat na przykład, czy 20 lat. I musisz być na to przygotowany po prostu, tak. I teraz jakby jest tylko kwestia, czy to zaakceptujesz, czy będziesz z nimi rozmawiał, czy po prostu będziesz się frustrował. Jak się będziesz frustrował, no to daleka droga do sukcesu, nie.
Greg Albrecht: Ciekawe, bo to jest jakby pewnego rodzaju też paradoks sprzeczności, czyli z jednej strony jest ciągła zmienność, w związku z tym przywiązanie się do punktu w czasie, może przynosić zawód, a jednocześnie jedyne, co jest prawdą, to bycie tu i teraz. No bo cała reszta to jest wizualizacja lub osiedzenie w tym żałowaniu, które było w przeszłości. I tu jest pewnego rodzaju paradoks.
Sebastian Muliński: Dokładnie. Ja wiem, że te rzeczy, które teraz mówimy, to się fajnie mówi, natomiast robi, szczególnie jak masz na głowie dzieci, szkołę, pracę, inwestorów, o których rozmawialiśmy wcześniej, klientów, którzy ci stoją i dzwonią i tak dalej. Super być czterdziestolatkiem, który opowiada takie rzeczy. Ja sobie zdaję z tego sprawę, że to jakby to też jest paradoks. To jest pewnego rodzaju przywilej tego, że możemy sobie to opowiadać w ten sposób, ale… Robienie tego na co dzień, potem jak stoisz w korku i się wkurzasz, że nie zdążysz odebrać dziecka z przedszkola, a jeszcze musisz jechać, nie wiem, zakupy zrobić, a jutro masz delegację, no proszę cię. To jakby fajnie sobie tak poteoretyzować. Natomiast jeżeli rozmawiamy o czymś, co fajnie byłoby gdzieś dążyć, no to tak, no to wtedy to ma sens.
Greg Albrecht: A co twoim zdaniem w twoim sposobie życia pomagało ci do tej pory zachowywać jakiś psychiczny dobrostan w kontekście tych sytuacji kryzysowych.
Sebastian Muliński: Świetny związek, sport, wiesz, relacja z Pawłem, która też jest jakoś tam silna i zawsze była budująca I chyba jakiś taki wewnętrzny upór, że ciśniemy dalej, co by się nie działo. Tak jak zderzasz się czasami z tą ścianą Maratończyka, gdzieś tam na tym 30 kilometrze mityczną. Nigdy nie biegłem, więc nie wiem, ale wielokrotnie o tym słyszałem. No i też masz w sobie jakiś taki upór i zacięcie. w którym mówisz, no i kurde, przebiegnę to, zrobię to, żebyś nie musiał wypikiwać tych słów, no ale tak to zrobię, bo chcę i tyle. Czasami trzeba po prostu przez coś przejść, zostawić to za sobą i cześć.
Greg Albrecht: Tak, właśnie to ćwiczenie uporu jest interesujące. Już chyba gdzieś do tego się różni ludzie odwołują coraz częściej, bo pojawiły się badania, które pokazują, że ten upór jest takim nie mięśniem per se, ale takim elementem mózgu, który trzeba ćwiczyć. I widziałem ostatnio niesamowity film, wywiad z facetem, który bez asekuracji wchodzi m.in. na największe skały. Czyli gość wchodzi kilometr pod górę bez asekuracji. I on mówi tak, że to czego brakuje ludziom, to poczucia prawdziwego takiego z trzewi, lęku, czyli wykalibrowania sobie prawdziwych zagrożeń, bo osiadamy jakby w pewnego rodzaju komforcie i zaczynamy się bać bardzo małych rzeczy, bo to się też łączy z uporem. Zaczynamy się bać małych rzeczy, dlatego, że nie doświadczamy prawdziwego lęku i że to przepozycjonowanie lęku sprawia, że te małe rzeczy stają się mniej niebezpieczne, mniej stresujące.
Sebastian Muliński: Chyba nie chciałbym, żeby ludzie brali do serca tę radę, bo to jest bardzo też niebezpieczne, jak każdy zacznie testować to na sobie, na zasadzie dobra, to wciskam gaz i jadę na ścianę w samochodzie, nie. albo robię coś bardzo dziwnego w mojej relacji z żoną, mężem, cokolwiek. Takie doświadczanie absolutu, skrajności, to trochę pachnie sekciarstwem i tu bym był mocno wycofany, czy to nie jest jakiś taki survival bias w przypadku tego gościa, że on trochę normalizuje swoje szaleństwo. Ale nie widziałem tego wiadu, więc to jest moja pierwsza impresja po tym.
Greg Albrecht: No ale z uporem jest podobnie. To znaczy, prawda jest taka, że jeżeli wychodzisz pobiegać i jest ci ciężko biec przez pół godziny, no to nie biegnij 100 kilometrów. Ale żeby przebiec 100 kilometrów, musisz wytrzymać pół godziny, godzinę, pięć godzin, dziesięć godzin i jak dochodzisz do punktu, gdzie biegniesz przez dziesięć godzin, to uświadamiasz sobie, jak łatwo jest biec pół godziny.
Sebastian Muliński: Tak, ale wracamy też do tego, co rozmawialiśmy przed chwilą, do tych milimetrowych przyrostów, Dobra, no jutro pobiegnie i 31 minut, nie.
Pojutrze 32. I to się stanie. Jasne, niektórzy mają predyspozycje, niektórzy mają jakieś inne rzeczy, ale nikt z nas nie musi być mistrzem świata w czymkolwiek. Życzę wszystkim, żeby w swoich dziedzinach byli mistrzami świata, ale naprawdę nie trzeba być też mistrzem świata. Trzeba być po prostu dobrym i starać się być lepszym. Tak po prostu do tego podchodzę. Okej, popełniłeś błąd. Dobra, kto nie popełniał. Przyznaj się, wyciągnij wnioski.
Greg Albrecht: Był jakiś błąd, który popełniłeś, czy to był błąd zaniechania, czy inny, który był naprawdę dla ciebie dotkliwy, albo jakaś sytuacja, która naprawdę była dla ciebie taką trudną.
Sebastian Muliński: Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale czy to były w związku, w moim długim związku i też popełniłem błędy, z których potem trzeba było się naprawdę mocno wycofywać i mocno przemyśleć po prostu swoje zachowanie. W firmie tak samo były jakieś błędy, czy… To się wszystko gdzieś tam zdarzało, nie. Więc jakby tak, ale starałem się zawsze to jakoś przemyśleć, wyciągnąć wnioski, okej, dobra, nie popełnij tego następnym razem, nie. Jakby tu jest problem, nie. Jakby jakoś zrobiłeś ten błąd, poniosłeś tą cenę, coś tam zawsze da się naprawić, czasami nie, no ale zwykle da się naprawić, idźmy dalej, nie. Po prostu już zostawmy, znaczy zostawmy to do znania, weźmy lekcję, idziemy dalej, nie.
Greg Albrecht: Co jeszcze chciałbyś przekazać widzom i słuchaczom, którzy budują swoje biznesy, chcą wchodzić na kolejny poziom, mierzą się z różnymi wyzwaniami.
Sebastian Muliński: Keep going. Nie przestawaj. Znowu będziemy się ocierali jakieś komunały. No czego będziesz żałował. No grzechu zaniechania będziesz żałował. Mogłem, nie zrobiłem. Chciałem, nie zrobiłem i tak dalej. Zaryzykuj, ale z drugiej strony wiem, że to jest taka rada, żeby to nie brzmiała jak taka rada tłustego kota.
Ludzie mają zobowiązania, pracę. To jest naprawdę ciężka droga i zawsze jednak ludzi przestrzegam przed tym, że to jest jakby… Zakładanie swojej firmy i pchanie swoimi ambicjami, swoją pracą, to jest naprawdę ciężka rola.
Musisz mieć obok siebie naprawdę wartościowych ludzi. Nie zaniedbuj swojego związku nigdy po prostu, bo bardzo łatwo jest wpaść w taki schemat, w którym przenosisz złe emocje, lęki, strach. do domu, stajesz się nieznośnym dupkiem, a ktoś tam to znosi, nie. Jakby potem, wiesz, wszyscy często to widzą, jak to przedsiębiorcy opowiadają, a tam, wiesz, wspaniali i tak dalej, nie. Okej, pogadaj z jego żonami, nie.
Znaczy żoną, a często żonami. Taki, wiesz, freudowski błąd, nie. Ale tak, ale taka jest prawda, że gdzieś tam są ludzie, którzy potem Ty mając jakiś wentyl emocji, no gdzieś tam to wszystko, wiesz, wyładujesz, nie. I rzeczywiście o to trzeba dbać. Pamiętam, jest taka świetna książka Hard Things About Hard Things.
Tam trudne myśli o trudnych sprawach. I akurat lecieliśmy z Pawłem wtedy do Silicon Valley na event Googla. Ja wziąłem tą książkę do samolotu i do dzisiaj mam to zaznaczone. Tam jest, jak tam teść radził głównemu bohaterowi, nie. Tam, wiesz co jest drogie. Rozwód jest drogi. Wiesz co jest tanie.
Kwiaty są tanie. Jakby naprawdę, bez względu na to, wiesz, którą płcią jesteś, czy tą, która oczekuje kwiatów, czy może tą, która nie oczekuje kwiatów, ale masz tam gdzieś partnera, który jest w domu i czeka na ciebie i cię wspiera, dbaj o to, nie. Znajdź ten czas, żeby po prostu, wiesz, zadbać o ten związek, nie. Bo firma to jedno, a życie prywatne to też jest drugie, nie. Ale się zrobiło poważnie, nie. A wyszliśmy od polskiego rapu i graffiti, nie.
Greg Albrecht: Zacząłem się zastanawiać, kiedy kupiłem kwiaty, pomyślałem, to jest… Co tydzień kupujesz.
Sebastian Muliński: Tak. Tak, bo to są tanie rzeczy. Ale to przecież nie chodzi o pieniądze. Tak, ale to chodzi o pewien model, wiesz. Marta jak to będzie oglądała, przypuszczam, że będzie oglądała, to się uśmieje, że to powiedziałem, ale taka jest prawda i uważam, że zawsze lepiej lecieć na prepaidzie niż na postpaidzie. Czyli lepiej zawsze kupować kwiaty, zdobywać punkty, jakby być miłym, bo potem jak coś zawalisz, to ci jakby zejdzie z tej górki, którą sobie nadbudowałeś. Poza tym też kwiat wtedy smakuje inaczej, bo jest tylko… A z kolei jak już przychodzisz tam z kwiatami, żeby przeprosić, to znaczy, że już nadrabiasz jakby, więc lepiej lecieć na prepaidzie niż na postpaidzie. Tak jak się pytasz jeszcze jakieś moje rady, to tak do tego podchodzę.
Greg Albrecht: To dobre jest, masz jeszcze jakąś taką radę z tej kategorii, bo chętnie tutaj się zainspirujesz. Proszę bardzo. Z dziećmi jakaś taka rada o prepaidach, postpaidach albo innym.
Sebastian Muliński: Nie, nie, no z dziećmi to ciężko mi powiedzieć. Tylko staram się, wiesz to, jakby nie przeładowywać ich emocjonalnie i obowiązkami, tak żeby naciskać, ale nie, wiesz, nie wymuszać, nie. Jakby tyle. Ale nie odpuszczam im, nie.
Greg Albrecht: Czy poza Hard Thing About Hard Things przychodzi ci do głowy książka, która cię jakoś zainspirowała, zaciekawiła.
Sebastian Muliński: Wiesz co, pisałem Ci o tej książce 33 lekcje CEO, bo uważam, że powinieneś taką podobno napisać, ale dzisiaj w samolocie przyszedł mi lepszy pomysł na książkę dla Ciebie. Powiedz, zrobić tak jak ten koleś zrobił te 33 lekcje CEO, ale pogadać z partnerkami życiowymi tych ludzi.
Greg Albrecht: O, to będzie element też melodramatyczny, perspektywy zewnętrzne i prawdy, więcej prawdy.
Sebastian Muliński: Więcej prawdy w tym będzie i wiesz, jakby masz te wywiady z takimi wszystkimi ludźmi, którzy tutaj są, dotrzyj do takich dziesięciu żon, partnerek, partnerów, w sensie jakby nie biznesmenów, przedsiębiorców, przedsiębiorczyń, tylko tych prywatnych i niech one ci powiedzą, Jak, ile jest prawdy w tym, co teraz na przykład ja mówię, nie.
To jest… I to byś miał po prostu genialną książkę, ale po prostu jakbyś z tego wyciągnął, wiesz, kompendium wiedzy takiej, takiej prawdy biznesowej, nie. Takiej, wiesz, kuli z tego, jak naprawdę ci ludzie, którzy prowadzą te biznesy, to przeżywają też, nie. Bo nikt się do tego tak naprawdę nie przyzna, nie. Każdy ma w głowie jakieś, wiesz, swoje przeżycia, ale no nikt się tutaj tak nie otworzy, nie. A jakby te dziewczyny, Może anonimowo, może wiesz, partnerka A, partnerka B i tak dalej. Może przy otwartym nazwisku, jakby to mogłoby być naprawdę coś, co wiesz, by zmieniło grę, nie.
Greg Albrecht: Bardzo ciekawe, tak. Szczególnie, że zdejmuje ten bajas tego, że każdy z nas chce, nawet jak wydaje mu się, że jest mega autentyczny, jednak pokazać się z najlepszej strony. Oczywiście, że tak. I to nie tylko mówię o okładce Forbes’a, czy jakichś tam innych kontekstach, w których się pojawiamy, gdzie każdy chce pięknie wyglądać i dobrze się czuć, ale też te media społecznościowe i kontekst, ego, I tu to, że jest to jakby relacjonowane przez osobę z zewnątrz, ale która ma totalną ekspozycję i to na tę ciemną stronę często prawdy o drugim człowieku, mogło być naprawdę mocne.
Sebastian Muliński: Tak, tak, pomyślałem wiesz, w pociągu, że jak jeszcze tam sobie, wiesz, układałem coś, o czym możemy rozmawiać, wyszło mi do głowy, że właśnie nie powinieneś pójść w tą książkę właśnie, bo to już jest, w sensie już jest wydane, ale pójść od drugiej strony i się zapytać partnerów, partnerek po prostu.
Greg Albrecht: Brzmi jak projekt, który moglibyśmy wspólnie zrealizować. Ja jestem za, wiesz, jakby.
Sebastian Muliński: Wiesz, jestem redaktorem naczelnym Hip-Hop.pl. Jak ileś wywiadów w życiu zrobiłem również, nie.
Greg Albrecht: O, no właśnie. Znaczy już nie jestem, byłem. To może powinniśmy razem taką książkę napisać. Jestem za. No dobra, to nie wiem, czy… Ale ja nie robię wywiadu z Martą, nie.
Sebastian Muliński: Dobrze. To by było już dziwne, jakbym ze swoją żoną jeszcze wywiad musiał robić, bo to już naprawdę byłaby terapia małżeńska, nie. To prawda. Różnie się kończy, nie.
Greg Albrecht: Można się zapętlić, jak już nie wiesz, czy to jest incepcja, w której roli jesteś w danym momencie.
Sebastian Muliński: Dokładnie, a rzeczy, które mogą powychodzić, mogą być bardzo niebezpieczne. Może czasami lepiej nie dotykać.
Greg Albrecht: Słuchaj, jestem zachwycony, że zdecydowałeś się przybyć.
Sebastian Muliński: Jestem zachwycony, że mnie zaprosiłeś.
Greg Albrecht: Chociaż pewnie na początku myślałeś, może uda mi się z tego wywinąć.
Sebastian Muliński: Nie, absolutnie ani chwili. Natomiast znam twój podcast, słucham go, nie będę tutaj udawał. I zawsze uważałem, że to jakiś jest bucket list mam teraz odhaczony, więc jestem szczęśliwy.
Greg Albrecht: Cieszę się, ja dużo wynoszę z tej rozmowy. Z przykrością ją kończę, bo zawsze jest ten moment, kiedy warto to zrobić.
Sebastian Muliński: Jasne, zostawmy może, kiedy się uda zrobić część drugą.
Greg Albrecht: Dokładnie i życzę wszystkim wspaniałych wniosków z niej, a tobie życzę dużo sukcesów w twoich kolejnych nowych rolach i żeby było jak najmniej zaniechań.
Sebastian Muliński: Tobie również i mam nadzieję, że zmotywowałem cię do napisania książki.
Greg Albrecht: No, dzięki ci bardzo. Dziękuję ci bardzo.