Change language:

Piotr Voelkel: Zachowywałem się jak samuraj. Jak ktoś mi stawał na drodze, to były 2 kawałki kogoś

ZASUBSKRYBUJ GREG ALBRECHT PODCAST – WSZYSTKIE TWARZE BIZNESU:
Apple Podcasts
Google Podcasts
YouTube
Spotify

Przez lata blokował swoją obecność na listach najbogatszych Polaków, pierwsze szlify w biznesie zdobywał w teatrze, jednocześnie zarządzał 30 firmami. Nierzadko zawracał bieg rzeki zgodnie ze swoją wizją. Zarządzał jak samuraj – kiedy ktoś stawał mu na drodze, zostawały 2 kawałki tego kogoś. Piotr Voelkel.


Dziś stawia na dialog, wie, że niezależnie od okoliczności dopłynie do celu. Z sukcesem przekazał swoje firmy dzieciom. O emeryturze na polu golfowym nie ma jednak mowy, aktywnie rozwija biznes deweloperski oraz zarządza SWPS. Mówi, że najistotniejszym źródłem dobrych decyzji w jego życiu jest to, że otacza się mądrymi ludźmi.

Być człowiekiem pożytecznym – taki cel przyświecał mu przez lata i z takim podejściem realizuje nowe projekty. 

  • Jak chłopak z prowincji został multimilionerem?
  • Jak prowadzi się 30 firm jednocześnie?
  • Jak mądrze przygotować dzieci do sukcesji? 
  • Skąd w artyście-przedsiębiorcy potrzeba zaangażowania w edukację i psychologię społeczną?
  • Jak dzisiaj wystartowałby biznes, gdyby zaczynał od 0?

To tylko mały przedsmak tematów, o których rozmawiam w najnowszym odcinku podcastu z Piotrem Voelkelem. 

Piotr Voelkel – mecenas projektów kulturalnych i edukacyjnych, założyciel grupy kapitałowej VOX, współzałożyciel SWPS, założyciel prywatnych uczelni wyższych m.in. Collegium Da Vinci, inwestor centrum Concordia Design, biurowca Bałtyk.


Partnerzy Greg Albrecht Podcast:

Formeds – Odbierz 20% rabatu na suplementy formeds z kodem GREG20. Popraw swoją wydajność, formę i samopoczucie z pomocą wysokiej klasy polskich produktów ze 100% czystym składem, optymalnymi dawkami składników aktywnych i jakości potwierdzonej przez niezależne laboratoria.

👉 formeds.pl/greg

Wspierając naszych partnerów, wspierasz rozwój podcastu!


Linki gościa:

Spis treści:

  1. “Na liście najbogatszych mogłem być 20 lat wcześniej”
  2. Jak przygotować się do prowadzenia 30 firm jednocześnie?
  3. Jakie widzi zmiany pokoleniowe między pokoleniem swoim, swoich dzieci, a gen Z?
  4. Komu zawdzięcza podejmowanie dobrych decyzji?
  5. Czemu nie został GANGSTEREM?
  6. Skąd w artyście-przedsiębiorcy potrzeba wejścia w sferę edukacji i psychologii społecznej?
  7. “Napędza mnie sukces”
  8. Od zawracania biegu rzeki do pewnego płynięcia z nurtem – o zmianie stylu zarządzania
  9. Co dzisiaj, po wielu udanych projektach, uznaje za sukces?
  10. Jak nauczyć dzieci szacunku do pieniędzy i zaplanować sukcesję?
  11. Sukcesja wtedy, kiedy dzieci są gotowe, nie ja zmęczony
  12. Wyzwania deweloperskie i rozwój SWPS
  13. Priorytet = rodzina, nie biznes
  14. Co pomogło młodemu Piotrowi sprawnie wejść w życie i odnieść sukces?
  15. Jak panować nad lękiem?
  16. Jak zakorzenia się w nas nieufność i jak systemowo ją zwalczać?
  17. Dlaczego nie zdecydował się być emerytem na polu golfowym?
  18. Gdyby dziś startował od 0, jak zacząłby biznes?
  19. Jakie książki wpłynęły na jego sposób myślenia?
  20. Przesłanie od Piotra: Bądź pożyteczny!

Transkrypcja:

Greg Albrecht: Dziś w Greg Albrecht Podcast Piotr Voelkel, współzałożyciel grupy Vox, współzałożyciel m.in. Uniwersytetu SWPS, a także szef Wielkopolskiej Zachęty. Jego fundacja Vox Artis jest mocno zaangażowana w udział sztuki w przestrzeni publicznej i o tym m.in. będziemy rozmawiać. Cześć Piotrze. 

Piotr Voelkel: Dzień dobry. Cieszę się, że możemy się spotkać. Bardzo cenię to, co robisz i widziałem kilka twoich podcastów. Naprawdę ważne rzeczy. Bardzo dziękuję. Myślę, że wspólny też świat wartości, który jakoś nas też zbliża. 

Greg Albrecht: Też tak to czuję. Mam nadzieję, że będziemy mogli to wydobyć tutaj. 

Postaram się to wydobyć. I właśnie trochę odwołując się do tego świata wartości tak przewrotnie, chciałbym zapytać, bo sprawdziłem, że w 2005 roku, czyli już prawie 20 lat temu, byłeś na 58. miejscu najbogatszych Polaków. Takie jakieś miara osobistego osiągnięcia, czegoś co w biznesie ludzie do tego dążą, pewnie marzenie być może milionów i osiągnąłeś to wtedy, czego ci gratuluję, natomiast jesteśmy 20 lat później. Jaką masz perspektywę na to osiągnięcie wtedy i co stało się twoim napędem w tym kolejnym etapie, kiedy już pewne rzeczy sobie udowodniłeś taką miarą zewnętrzną i możesz żyć po swojemu? 

Piotr Voelkel: To w ogóle są różne przy okazji anegdoty. Pierwsza taka, że ja na liście wprostu mogłem znaleźć się dużo, dużo wcześniej, ale szczęśliwie byłem wtedy właścicielem głosu wielkopolskiego i to wystarczyło, żeby powstrzymać zapędy wprostu i publikować mnie w tej ich liście. Wtedy to była lista osób, które dość szybko lądowały, często w więzieniu albo w areszcie, więc nie było wielu powodów, żeby tam się znaleźć. I dopiero jak przestałem być właścicielem głosu wielkopolskiego, król uznał, że już ta ochrona nie działa i mnie ulokował na liście. 

Więc to tak trochę wbrew mojej woli i chęci. Natomiast miałem o tyle szczęście, że w tych wprostowych i potem też forpsowych informacjach mówiono dużo o moich innych niż biznesowe pasjach. I szczęśliwie to się przyjęło, że jestem też właśnie założycielem uczelni wyższej. 

Kimś, kto się zajmuje sztuką i promuje tą sztukę i tak dalej. Także Bogu dzięki, to się nie skończyło przykrościami jakimiś. Natomiast generalnie już dzisiaj wiem, że czasy, w których ja stawałem się bogaty, były czasami uprzywilejowanymi, bo w Polsce wtedy nie było największego przeciwnika biznesowych sukcesów, czyli konkurenta. To był czas bez konkurencji. Ja mogłem zakładać co tydzień nową firmę i ona była często jedyną na rynku w swojej branży. 

Na przykład tak stworzyłem fabrykę kubków plastikowych do jogurtu i do serków słynnych tych wiejskich. I to byłem monopolistą długo. Także to była sytuacja, w której każdy biznes się musiał udać, bo nie było nikogo, kto mógł mi zabrać rynek czy jakoś skomplikować życie. Był nawet moment, że miałem trzydzieści parę firm i nimi osobiście zarządzałem, co pokazało mi też, że umiem być bardzo różnym szefem, bo te firmy wymagały bardzo różnych szefów. Mogłem w jednej firmie, na przykład miałem agencję reklamową i tam były potrzebne… Wszystkie talenty, kreacji, umiejętność współpracy z artystami, grafikami i tak dalej. Ale miałem też fabrykę, która produkowała leżaki i piaskownice, więc to był zupełnie inny świat. 

Greg Albrecht: Jak żonglowałeś swoją uwagą, mając 30 firm naraz? 

Piotr Voelkel: Ja w sumie myślę, że do tego nieźle przygotowała mnie praca w teatrze, bo po studiach pierwszą pracę, jaką miałem i to właściwie jedyna praca, kiedy byłem na etacie, to była właśnie praca w Polskim Teatrze Tańca Konrada Drzewieckiego, który powstał w 1979 roku i to była moja pierwsza po Politechnice praca. I to był okres, kiedy naprawdę nauczyłem się wszelkiej elastyczności i gotowości do tego, żeby znaleźć rozwiązania w sytuacjach niespotykanych, niesłychanie zaskakujących często. Po pierwsze dlatego, że teatr jeździł po całym świecie i w efekcie spotykałem bardzo różne ekipy techniczne, a wiedziałem, że bez tych ekip lokalnych nie zagram, bo ja miałem skromną, paroosobową grupę a potrzebowałem do niektórych spektakli dwudziestu paru zaangażowanych na scenie ludzi, którzy musieli wykonać moje polecenia w ułamku sekundy. I było istotne, czy ja zaskarbię sobie ich sympatię, czy oni zaufają moim kompetencjom. Ja wtedy miałem dwadzieścia parę lat, więc tutaj nie mogłem się podpierać autorytetem ani takim, powiedziałbym, staroświeckim doświadczeniem, bo byłem szczeniakiem. I to uczyło mnie, jak w różnych sytuacjach nawiązywać kontakty. Z innej strony powstawały kolejne premiery, bardzo często z różnymi nowymi scenografami i to też był inny język, inna rozmowa i inne wyzwania, inne potrzeby i to naprawdę niezwykle trenowało mnie w tym, żeby doprowadzić to wszystko do uznania dla mojego sąsiada, który jest hydraulikiem i mówił, nie ma takiej rury, której nie przepcham. 

Więc odkryłem, że mam też ten talent do znalezienia rozwiązań z różnych sytuacjach trudnych. 

Greg Albrecht: Wiesz, i to się łączy z tym, co mówisz, lata dziewięćdziesiąte, było łatwo, bo nie było konkurenta, z drugiej strony był ogromny głód, bo było to pokolenie wychowane w braku, powiedziałbym w braku, więc trzeba było umieć kombinować, trzeba było tworzyć. Jak patrzysz na ludzi, których dzisiaj spotykasz w biznesie, wiadomo, że jest duże uogólnienie i są różne stereotypy dotyczące generacji Z, że leniwi, że rozwydrzeni, a jakby nie podpisuje się pod żadnym ze stereotypów, bo jak to stereotyp jest zawsze krzywdzący i dotyka, ale może dotykać jakiegoś elementu prawdy, prawdy dotyczącej tego, że dzisiaj młodzi ludzie są wychowywani jednak w dobrobycie statystycznie w naszym kraju. Trzeba to przyznać, że że mamy nadmiar, a nie niedomiar. W związku z tym, jak obserwujesz, jakie źródła mogą być dziś motywacji do tego, żeby faktycznie osiągać niemożliwe, czyli tworzyć to, co pewnie do ciebie cię popycha, ciekawość, brak możliwości i trochę warunki rynkowe, które sprzyjały tym, którzy to ryzyko mogli podejmować. Dziś jest inaczej. Jak postrzegasz to? 

Piotr Voelkel: Ja kiedyś o tym mówiłem też już w takim kontekście, że szukam w ogóle jakichś takich opowieści, które daje się zaczepić. I mówiłem o tym tak, że moje pokolenie, lata 70 i 80, ciężka praca w biznesie, potem 90, to wszystko wynikało z niedoboru, głodu, z potrzeby posiadania czegokolwiek, bo my jesteśmy pokoleniem, które spotykało w dużych spożywczych slepach tylko ocen i muszczardę. I dla nas to, że mogłem przywieźć dla dzieci tabliczkę czekolady czy kilogram bananów z Niemiec, to był już ogromny sukces. Więc był to niezwykły głód. I ja mówię o tym pokoleniu, że to było pokolenie kretów, którzy w ciężkim mozole kopali te podziemne tunele, żeby znaleźć… Moje dzieci to już były trochę bardziej myszki, które miały też już dużo kontaktu z przyrodą, bo mogły wyjść na… A to pokolenie, o którym mówimy, to, które dzisiaj wchodzi, to są jaskółki, które korzystają z wolności, z przestrzeni, z całego tego dorobku, który był wynikiem naszej pracy i wcale nie chcą być kretami. Ja bronię ich przed tym próbą wtłoczenia ich w 18-godzinny czas pracy i wmówienia im, że muszą zachowywać się tak jak my, bo właśnie uważam, że one świetnie rozpoznają sytuację. 

Jest wolność, jest Unia, nie ma granic, są tanie linie lotnicze, jest stosunkowo wiele pracy i oni bardzo jasno stawiają swoje warunki. Te warunki zakładają, że liczy się życie, a nie tylko to, ile się pracuje i zarobi inni. Ich punkt widzenia uważam, że jest świetny. Ja rozumiem dziewczynę, która mówi mi o 16, że musi iść do domu, mimo że nie skończyła pracy, co mnie irytuje, ale ona mówi, szefie, mój żółw jest chory, ja muszę iść z nim do lekarza i to jest ważniejsze niż wszystkie moje plany Excelowe i tak dalej, więc… Uważam, że to nowe pokolenie nie jest wcale lepsze ani gorsze od naszego, tylko funkcjonuje zupełnie w innych warunkach i to te warunki kształtują ich zachowania. Trzeba też uczciwie powiedzieć, że w moim pokoleniu nie było co prawda narkotyków, ale wiele ludzi piło narkotyków. 

I to często piło do dna. Także kończyło się to katastrofami i wielu moich kolegów ze studiów skończyło marnie właśnie przez alkohol. Więc były inne powody, dla których można było ich krytykować. 

Bronie młodych. Są jaskółkami i cieszę się, że mogą wysoko fruwać, a myśmy zrobili wszystko, żeby tak było. Więc w pewnym sensie jesteśmy sprawcami tych rozwiązań. 

Greg Albrecht: To piękna opowieść, takie dziedzictwo, które też niesiemy swoją pracą dla kolejnych pokoleń, budując pewnego rodzaju fundament do tego, żeby innym było łatwiej, ale łatwiej to nie znaczy łatwo. Bo też żyjemy w takim czasie, gdzie rozmawialiśmy przed nagraniem chwilę o dostępie do prawdy i do tego, co tworzy internet, inne narzędzia, do których mamy dostęp w kontekście zarządzania prawdą i rozumienia, czym są fakty, czym jest szum. I kwestia też manipulacji informacją i o krytycznym myśleniu. I to są takie wyzwania, które w innym zakresie dzisiaj dotykają młodych ludzi, którzy mogą wszystko, ale ten wybór też paraliżuje i pokazuje nieskończoną liczbę scenariuszy, których wiele z nich jest fałszywych. 

Piotr Voelkel: No tak, tak. Tutaj można też na to spojrzeć z różnych perspektyw. Nasze pokolenie żyło w czasach, kiedy prawdziwe informacje można było wysłuchać w bulgoczącej, wolnej Europie. A telewizja się specjalizowała w tym, żeby nam wmawiać, że socjalizm jest świetnym rozwiązaniem i brak towarów jest oczywistą, dobrą konsekwencją. Natomiast dzisiaj młodzi, troszkę przez to, że są też media społecznościowe silnie zmanipulowane, Media, w których stawia się na emocje i gniew i na różne formy agresji. To powoduje, że młodzi ludzie są poddawani też brutalnej często presji. 

Bywa, że porywają się na własne życie i to naprawdę już się kończą żarty. Ja myślę, że Właśnie młodzież, która ulega tej brutalnej presji mediów społecznościowych będzie powodem, dla których Unia Europejska i nasi politycy również zabiorą się za posprzątanie tego szamba, bo… Źle interpretując prawo do wolności słowa, pozwalamy publikować w internecie osobom, które są anonimowe, a już dzisiaj wiemy, że często to są różne trolle wyprodukowane nie w Europie i oni dewastują nasze życie, wprowadzając do niego tysiące nieprawdziwych informacji, świadome emocje, świadome agresywne zachowania. De facto to wszystko zmierza w tym kierunku, że możemy stracić Europę jako miejsce demokracji i wolności. to, że się pojawiają różne ruchy populistyczne, faszystowskie, nacjonalistyczne, to ma swoje źródło w tym, że można bezkarnie rozpowszechniać nieprawdziwe informacje. Więc liczę na to, że politycy, że również Unia Europejska, a na końcu też Stany Zjednoczone zrozumieją, że jeżeli chcemy mieć kraj wolny, to on stoi na prawdzie. I nie wolno pozwalać na to, żeby ktoś świadomie rozpowszechniał nieprawdziwe informacje, doprowadzał do konfliktów społecznych, napuszczał na siebie ludzi, rozkopywał między nimi coraz głębsze podziały i de facto dewastował możliwość rozwiązywania wielu kluczowych problemów, dla których musimy się pochylić i zjednoczyć. 

Wśród nich to jest kwestia ekologii, to jest sprawa ochrony planety przed nadmierną eksploatacją jej złóż. To jest sprawa właśnie wybierania lepszych rozwiązań w ramach demokratycznej dyskusji. I tak zwana wolność słowa nie może polegać na tym, że może zabierać zdanie każdy anonimowo, bo wolność słowa jest silnie połączona z odpowiedzialnością za słowo. Demokracja się zaczęła od tego, że zebrali się ludzie na placu I znali się wszyscy, bo to była jedna wioska lub miasteczko i zabierali głos. Każdy miał prawo powiedzieć, co myśli. Głosowali, ale tam nie było troli. 

Greg Albrecht: Tak, nie było anonimowości. Zanim ten problem systemowy zostanie rozwiązany, oby tak było, każdy z nas ma jakiś swój barometr do tego, żeby oceniać treści, z którymi mamy do czynienia. I to oczywiście dotyczy społeczeństwa jako całości, czyli każdego z nas, który czyta wiadomość i może ją zinterpretować i poszukać w niej prawdy i oddzielić ją od emocji i szukać faktów. Ale też nawet w tym biznesowym środowisku, w którym działamy, tak samo te emocje mają ogromny wpływ. Czyli możemy mieć do czynienia z jakąś ikoną biznesu, której będziemy ślepo słuchać, gdyż zbudowała pewnego rodzaju estymę społeczną. Jestem ciekaw, jaki twój sposób patrzenia na rzeczywistość, jakie mechanizmy, które pewnie większość naturalnie zbudowała, jeśli masz głęboko zinternalizowane przez te lata doświadczeń, stosujesz, kiedy chcesz się upewnić, czy np. powiedzmy jakaś propozycja inwestycyjna, dajmy na to, jest wiarygodna, czy niewiarygodna, czy jest tam potencjał. Jaki jest twój sposób adresowania tego typu zagadnień, gdzie stykasz się z czymś, co jest nowe dla ciebie, a jednak jest interesujące i chcesz podjąć decyzję? 

Piotr Voelkel: Ja uważam, że największym źródłem, najistotniejszym źródłem dobrych decyzji w moim życiu jest to, że otaczam się mądrymi ludźmi. I zrobiłem bardzo wiele, żeby to był zróżnicowany bardzo… różnorodny zespół osób o bardzo różnych kompetencjach. I z jednej strony oczywiście mam wśród przyjaciół osoby wybitne ze świata sztuki, fizyki, ze świata teatru, ale również w pracy mamy bardzo zróżnicowane ekipy. One nie są liczne, ale właśnie przez to, że każdy ma zupełnie inne kompetencje, to powoduje, że nasze decyzje są wyważone i Oświetlamy ten problem z różnych stron. 

Także namawiam do pracy w zespole, do wspólnoty, do bycia tym jedynym podejmującym maczo, który wie wszystko najlepiej. Ja z pewnością na początku tej mojej zawodowej drogi Byłem troszkę takim jednoosobowym liderem wielu projektów. To czasami wynikało z faktu, że rozumiałem kapitalizm dużo bardziej niż inni ludzie w Polsce, bo jeszcze w czasach lat… Byłem eksporterem i często jeździłem za granicę i rozumiałem trochę kapitalizm, bo funkcjonowałem w nim. W efekcie przejmując firmy, byłem dla bardzo wielu ludzi najważniejszym drogowskazem. I jak ja miałem wątpliwości, to oni wpadali w panikę. Więc ja musiałem bardzo uważać z pokazywaniem tych wątpliwości. Natomiast… Przez te lata wykształciły się całe dziesiątki ludzi, którzy doskonale rozumieją gospodarkę, system i dlatego dzisiaj uważam, że szansą na udane, mądre decyzje jest wspólnota. Wspólnota ludzi bardzo różnorodnych. 

Greg Albrecht: Pracowałeś nad swoim ego. Być może nigdy ono nie było dominującym elementem twojej osobowości, ale łatwo się wpaść w jakiś rodzaj samozachwytu czy takiego zakrzywienia perspektywy, poczucia, że już wiem wszystko, skoro osiągnąłem pewne ponadprzeciętne statystycznie rzeczy w swojej karierze zawodowej na przykład. I teraz jak ten element, jak się bronić przed samym sobą w tym procesie, żeby jednocześnie utrzymywać pewność do tego, że na końcu biorę odpowiedzialność za swoje decyzje, czyli nie pójść w drugą stronę. takiego bezkrólewia decyzyjnego , ale jednak nie dominować swoją osobowością i swoim autorytetem nieformalnym nawet, formalnym i nieformalnym, ludzi, którzy są w otoczeniu i właśnie mają wyrazić zdanie na temat jakiegoś twojego pomysłu. 

Piotr Voelkel: To jest pewien dość długi proces i uczciwie powiem, że tą pierwszą decyzję, którą pamiętam, podjąłem mając kilkanaście lat. 

Pamiętam, że to było w czasie, kiedy był słynny napad stulecia na pociąg z pieniędzmi w Anglii i tamci złodzieje ukradli jakąś niezwykłą fortunę i Scotland Yard nie mógł ich dopaść. Ja wtedy się zastanawiałem, czy to nie jest pomysł na życie, że po prostu być takim zawodowym gangsterem. I jakiś czas to rozważałem i… I w pewnym momencie jednak podjąłem decyzję, że chcę być w życiu kimś pożytecznym. I ta wizja bycia człowiekiem pożytecznym właściwie przyświeca mi do dzisiaj. Rozumiem to w ten sposób, że staram się robić rzeczy, które inni potrzebują i szukam źródeł informacji o tym, co dla nich jest ważne. Między innymi troszkę na bazie takiego myślenia o projektowaniu Powstała School of Form, czyli szkoła projektantów, którzy zaczynają edukację od psychologii, socjologii, antropologii po to, żeby zrozumieć ludzi i ich potrzeby i dopiero jak umieją poznać potrzeby ludzi, robią z tego projekt. 

I zaczynają rozwiązywać cudze. W efekcie dla mnie pewnym niezrozumiałym źródłem satysfakcji są te wszystkie firmy, które żyją z naiwności ludzi, z ich nałogu, słabości. Ja im współczuję, że oni na przykład, nie wiem, powiedzmy branża papierosowa, że oni próbują wmówić nam, że to rozwiązuje jakieś nasze stresy, że w tym jednak są pozytywy i sprzedają nam produkty, które ewidentnie szkodzą zdrowiu i to są na to dowody. 

Więc próbuję iść inną drogą, drogą, w której nie muszę liczyć na mojego naiwnego klienta, że nie muszę robić z niego idioty, że nie sprzedaję mu produktów, które mają jedną wspólną cechę, że cena czyni cuda, tylko szukam sposobu, żeby pogodzić dobrą jakość i też przyzwoitą cenę, ale to nie są zwykle produkty najtańsze. Natomiast idąc tą drogą bycia pożytecznym, gromadziłem wokół siebie bardzo różnych ludzi, którym też sprawiało satysfakcję, że robią coś dobrego, pożytecznego i to jest niezwykle przyjemne funkcjonować wśród ludzi, którzy właśnie są zjednoczeni wokół tej jednej wspólnej idei robienia czegoś pożytecznego, to powoduje, że bardzo wiele dyskusji w ogóle nie trzeba ich podejmować, bo jak rozmawiam z zarządem SWPS-u, to nie opowiadamy sobie o tym, jak mamy służyć studentowi, jakie ważne są jego przyszłe losy, bo hasło po pierwsze student i jego przyszła kariera każdy ma we krwi i doskonale rozumie, że po to jest SWPS i po to mamy różne narzędzia, żeby z trochę poturbowanego maturzysty, który przychodzi do nas często ze szkoły, w której był poniewierany, krytykowany, ośmieszany, jak postawić go na nogi, jak dać mu poczucie wartości, jak umieć walczyć z lękiem po to, żeby skorzystał z ciekawości i uczył się dlatego, że jest ciekawy, a nie dlatego, że go straszymy i poszturchujemy i tam dajemy mu złe oceny. W efekcie budujemy całą strategię myślenia o naszych studentach właśnie w tym kontekście. Po pierwsze odwaga, czyli umiejętność poradzenia sobie z lękiem. Po drugie ciekawość jako najlepsze narzędzie do tego, żeby poznać świat. Po trzecie, wejść w świat innych ludzi i zbudować wspólnotę. Żeby to się mogło powieść, trzeba też być otwartym na inne poglądy, na innych ludzi. W konsekwencji tego, że jest ta wspólnota, możemy wziąć odpowiedzialność po pierwsze za wspólnotę, za własne słowa, ale też za kraj, za planetę i stać się wolnymi ludźmi, którzy funkcjonują w świecie, któremu sprzyjają. Więc jakby to jest cała harmonia zbierania też w efekcie osób, które chcą działać w takim świecie. 

Greg Albrecht: Jak opowiadasz o wartościach SWPS-u, to mam poczucie, jakbyś był uosobieniem tych wartości, czyli w pewien sposób opowiadasz o tym, ale z tego, co mówisz wcześniej, właśnie te wartości też bardzo mocno wychodzą. To, co mnie zaciekawiło a propos napędu do tego, żeby się cały czas rozwijać, to właśnie twoja ciekawość i kierunki, jakie ona obejmuje, bo Jesteś, byłeś artystą, choć nawet duchowo i jakby w sposobie działania, jesteś nadal zaangażowany w sztukę. 

Zostałeś przedsiębiorcą, który tworzył swoimi rękami, rękami zespołów bardzo rozmaite produkty użyteczności ogólnej, nazwijmy to. I gdzieś pojawił się koncept edukacji i obszaru psychologii. Jak psychologia się pojawiła w twoim życiu? Skąd ona się wzięła i dlaczego psychologia społeczna? Znaczy rozumiem to, patrząc wstecz, to oczywiście jest to jasne, ale jaki był zaczyn tego? 

Piotr Voelkel: Wszystko zaczęło się dość zabawnie i bardzo praktycznie, jak wiesz, jestem poznaniakiem, więc my działamy tak dosyć przyziemnie. Zaczęło się od tego, że byłem właścicielem głosu wielkopolskiego, miałem też kilka innych gazet i rozgłośni radiowych i doszedłem do wniosku, że muszę wykształcić sobie dobrych dziennikarzy i założyłem Wyższą Szkołę Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa i tak to ruszyło. Odkryłem wtedy, że w ogóle być kimś związanym wprost z uczelnią otwiera zupełnie dla mnie człowieka biznesu, bo byłem wtedy takim wielokolorowym biznesmenem, który funkcjonował w wielu branżach, ale nie w edukacji. że to otwiera przede mną niebywałą możliwość osobistego też rozwoju, poznawania niezwykle ciekawych ludzi, bo gośćmi na przykład tej Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych byli Jacek Kuroń i Michnik i Wałęsa i Jaruzelski i Kuroń, no dziesiątki liderów tego świata. I odkryłem właśnie, że w szkołach jest ten potencjał też do własnego rozwoju, osobistego rozwoju. 

I w pewnym momencie dostałem informację, że można kupić SWPS. Czej założyciele tej uczelni, czyli profesor Eliasz Pietrasiński i Rejkowski nie mieli następców i szukali kogoś, komu można tą uczelnię powierzyć i zaufać, że to będzie uczelnia dalej rozwijana. No i w ten sposób doszliśmy do porozumienia i stałem się, to się nazywa założycielem, ale to dobrze wiemy, że założyli tą uczelnię tamci profesorowie. 

Ja tylko przejąłem ich odpowiedzialność za uczelnię i gdzieś obok tego oczywiście była sytuacja, bo kiedyś w ramach projektu Po co żyjemy, który prowadził Jacek Żakowski u nas w szkole, na uczelni, Poznałem też Wojtka Echelbergera i zrozumiałem siłę psychologii. Troszkę dzięki tym dialogom z nimi i rozmowom zrozumiałem jaka ważna jest psychologia i dlatego z ogromną radością stałem się… również współzałożycielem SWPS-u. To wymagało ode mnie ogromnego rozwoju i wielu lektur, bo uczelnią nie można zarządzać w sposób autorytarny. 

Tam moje polecenia nic nie znaczą. Jeżeli ja chcę zmieniać SWPS, to mogę to robić tylko w dialogu, w rozmowie, szukając argumentów i przekonując wszystkich moich współpracowników do tego, żeby jednak ten wielki okręt zmieniał kurs I cały czas to robię, mam istotny wpływ na SWPS, ale to wszystko odbywa się w harmonijnej współpracy z rektorem, z dyrektorem generalnym, z zarządem SWPS-u, z całą tą ekipą prorektorów, dziekanów i tak dalej. I bardzo się cieszę, że niektóre owoce tej współpracy są zdumiewająco dobre, na przykład właśnie School of Form, o której już wspomniałem, jest uważana za jeden z najciekawszych projektów, jeżeli chodzi o kształcenie projektantów w Europie. Wielu nas podgląda i kopiuje nasze rozwiązania, bo uznali, że to jest właściwy sposób na kształtowanie postaw projektantów. Notabene w międzyczasie do tej całej opowieści o szukaniu potrzeb ludzi. Musieliśmy dołożyć odpowiedzialność projektanta za stan Ziemi i planety, bo to projektanci muszą zmienić też sposób myślenia o nowych produktach, tak żeby one były mniej dla środowiska, dla przyrody, dla zasobów inwazyjne i szkodzące nam. 

Greg Albrecht: Jak każdy przedsiębiorca masz swoje mocne, słabsze strony i pewnie przekonałeś się o tym boleśnie w jakimś okresie swojej kariery zawodowej jako przedsiębiorca, szczególnie będąc zaangażowanym w wiele różnych projektów. Czy masz takie doświadczenia swoich błędów, które przychodzą ci od razu do głowy, a które wniosły lekcje odnośnie stylu zarządzania, podejmowania decyzji, działania, które do dziś tak naprawdę odcinasz kupony, mówiąc kolokwialnie, z tej lekcji? 

Piotr Voelkel: No to opowieści tu jest kilka. Ja uczciwie powiem, że napędza mnie sukces. Jeżeli gdzieś tankuję energię na kolejną wyprawę w życie, w biznes i tak dalej, to tankuję w sukcesach. Nie widzę jakichś niezwykle pouczających, zbawiennych efektów porażki. I wcale nie jestem przekonany, że wielki biznesmen to ktoś, kto przeżył parę bankructw. Nie jestem zwolennikiem tego pomysłu na edukację. Natomiast z drugiej strony, Rzeczywiście, ja się zmieniłem przez lata prowadzenia firm diametralnie, bo tak jak mówiłem, z kogoś, kto miał być liderem, który niesie sztandar i prowadzi swoją załogę w wyznaczonym kierunku i wszyscy mu ufają i wiedzą, że to jest właściwy facet i że można mu zaufać i że można pójść za nim, że on wie, co trzeba zrobić, Doszedłem do rozwiązania, w którym staram się nadal być liderem, ale w zespole, który jest często zmontowany z osób, które w swoich dziedzinach znacznie przewyższają moje kompetencje. I dopiero ta suma kompetencji ożywia. Natomiast taka skrajna zmiana postaw polegała też na tym, trochę w tym pomógł COVID-19, że wcześniej uważałem, że jeżeli życie nie funkcjonuje tak, jak ja bym chciał, to jest prawo nie takie, jak władza myśli inaczej, to ja jak ktoś, kto nie toleruje tego, że rzeka płynie w złym kierunku, wysadzam te skały i kieruję rzekę w nowe miejsce, tam gdzie ja chcę. 

Greg Albrecht: Byli tacy, co odwracali bieg rzeki. 

Piotr Voelkel: No to ja się czułem kimś takim, że stać mnie na to, żeby oddziaływać na parlament, zmieniać ustawy, rozmawiać z ministrami. Świat ma być z grubsza taki, jak ja sobie wyobrażam. 

Wiem dobrze, dokąd chcę dojść. I zmieniam otoczenie, żeby ono mi sprzyjało, tej mojej wizji. I to był taki czas, kiedy się troszkę zachowywałem jak samuraj. 

Jak ktoś mu stawał na drodze, to było dwa kawałki tego kogoś. I rozstałem się z tym przekonaniem, że ja mogę wszystko zmienić i że świat musi mnie posłuchać. Między innymi dzięki COVID-owi, który pokazał, że Okoliczności zewnętrzne są często silniejsze niż ja, że nie poradzę sobie i że muszę przejść do zarządzania firmą na nowych zupełnie warunkach. I odkryłem też, miałem incydens, sam byłem chwilę chory na raka i zrozumiałem, że to wszystko razem… który przynosi refleksję bardzo pożyteczną, że ja jestem sprawnym kajakarzem, który pokona każdy wodospad i że ja nie muszę tej rzeki skierować gdzie indziej, tylko po prostu mogę płynąć z pełną odpowiedzialnością za to, że nie utonę, bez względu na to, jaki jest ten nurt. I że moje kompetencje, kompetencje mojego zespołu, kompetencje moich współpracowników powodują, że się nie boję żadnej nadarzającej się po drodze na tej rzece przeszkody i świetnie sobie radzimy w tych zmiennych warunkach, co też pokazało nam, że w ogóle bycie kajakarzem, czyli kimś, kto patrzy w kierunku, w którym płynie, jest lepszym rozwiązaniem niż siedzenie na łodzi, wiosłowanie w taki sposób, że widzimy wszystko, co było, a przyszłość nas niepokoi, bo nigdy nie wiemy, gdzie tą łodzią dopłyniemy. Także to jest długa opowieść jeszcze za tym, ale w skrócie Ta zmiana sposobu myślenia i ta radość z faktu, że płynę kajakiem i że trzymam mocno wiosła i że mam ludzi, którzy w razie czego mi rzucą koło, to wszystko powoduje, że całkowicie zmieniłem sposób myślenia o tym, co jest ważne w życiu i jak ja mam się w tym wszystkim znaleźć. 

Greg Albrecht: To brzmi też jak ulga, bo jak już nie musisz trzymać wszystkiego, to nagle… Zawracać rzeki. Zawracać rzeki, to nagle staje się dużo łatwiej i to wcale nie znaczy oportunizmu w działaniu, tylko realizm. Na zasadzie decyduję o rzeczach, na które mam wpływ, ale nie próbuję palić swojej energii, próbując zmieniać rzeczy, na które wpływu nie mam. 

Piotr Voelkel: To jest skrót tego, co mówiłem. 

Tak. Biorę się tylko za to, na co mam wpływ. Nie staram się odpowiadać za tysiące rzeczy, na które nie mam najmniejszego wpływu. I to jest ogromna ulga, tak jak to sam zdiagnozowałeś. 

Greg Albrecht: Tak sobie wyobrażam. Jednocześnie, ale też duża transformacja ego. No bo to mówi, nie jestem sterem, żeglarzem, okrętem i jeszcze kreatorem tej rzeki, tylko jestem sternikiem statku, który mam i rzeka jest taka, jaka jest, więc to też wymaga jakiegoś takiego mentalnego odpuszczenia. 

Piotr Voelkel: Tak jest, absolutnie, zgadzam się i to uważam za swój ostatni taki życiowy odkrycie i sukces. 

Greg Albrecht: Mówisz o sukcesie jako paliwie, jako antytezie porażki jako paliwie. Zgadzam się, że jeżeli myślimy, że trzeba przeżyć porażkę w biznesie, no to nasza optyka jest, to jest tak jak w kierowcy rajdowi. Oni muszą patrzeć tam, gdzie chcą jechać, bo jak kierowca patrzy na zakręcie, na ścianę, to w nią wjeżdża. 

To jest udowodnione na… W badaniach. Tak, w badaniach, jak się trenuje zawodników tych wszystkich szumacherów, że trzeba patrzeć tam, gdzie chcesz skręcić. Więc jak myślisz o porażce, no to pewnie wjedziesz w tę ścianę. Niemniej jednak mówisz o sukcesie. No i teraz różne sukcesy odniosłeś. I można powiedzieć, jak z każdą rzeczą w naszym mózgu pewne bodźce, one przestają w pewnym momencie działać. Czyli czy kolejny milion, powiedzmy, czy kolejna otwarta firma, czy to jest jakby nadal taki sukces, który stymuluje. W jaki sposób dziś definiujesz sukces żeby on nadal poruszał coś w twoim sercu, w twojej głowie, co powoduje, że chce ci się wstawać i zmieniać? 

Piotr Voelkel: Po pierwsze, większość swoich film rozdałem dzieciom. Syn zabrał wszystkie woksy i nimi zarządza. Ja właściwie nie wiem co się tam dzieje, bo uważam, że przyzwoity ojciec nie powinien dopytywać, bo to zawsze podejrzanie wygląda. Córka Ewa korzystając z mojego finansowego wsparcia zbudowała swoje małe imperium, czyli Concordia Design w Poznaniu i Wrocławiu. A Maria, córka, która jest z natury artystką i też tworzy przepiękne rzeczy, funkcjonuje w ramach takiego bioartu, czyli wplątuje w sztukę rośliny i tak dalej. 

To niezwykle piękne prace. Ona szczęśliwie też ma ode mnie, ja jej dałem gospodarstwa rolne, które przynoszą jej stały, stabilny dochód. W efekcie ja się biznesem zajmuję właściwie dzisiaj w takim szczątkowym zakresie i tutaj stawiam, ponieważ to są projekty deweloperskie, które polegają na tym, że ja nie kupuję nowych terenów, tylko na niegdyś kupionych działkach staram się wybudować rzeczy potrzebne. Stawiam na takie inwestycje najwyższą półkę, jeżeli chodzi o jakość i w ten sposób między innymi powstał budynek Bałtyk w Poznaniu, który jest uważany, że to jest symbol nowoczesnego Poznania i cieszę się, że Praca z MVRDV, czyli Holenderskim Biurem Projektowym przyniosła takie efekty. Teraz współpracuję z Borysem Kudliczką, z którym budujemy akademik w Sopocie i z Robertem Koniecznym, z którym chcemy wybudować bardzo piękny taki apart hotel Sopoc. w Poznaniu, w pięknym miejscu, to będzie wyglądało jakby wypiętrzyła się ziemia, bo wszystkie elewacje tego budynku będą zielone. Więc szukam sukcesu w jakości, w jakości projektów deweloperskich, które są z jednej strony przepiękne, dobrze zaprojektowane, staramy się, żeby były ekologiczne, szukamy nowych rozwiązań, ale oczywiście kluczem jest to, że mają szczęśliwych najemców, nabywców. W kontekście Akademika w Sopocie, wiem już, bo umiemy to robić, że tworzymy też akademik po to, żeby on był elementem budowania wspólnoty, żeby studenci wyszli ze świata wirtualnych różnych przygód i zaczęli rozumieć, że trzeba z kimś zjeść pizzę, napić się piwa, pogadać, być może przytulić dziewczynę i jakoś poznać człowieka w innej wersji niż jego tylko wirtualna jakaś. Więc to ma też taką misję budowania wspólnoty. 

 Z drugiej strony jestem dumny z SWPS-u, współpracuję z nim i też wiem, że idziemy ścieżką jakości, że jesteśmy bardzo dobrą uczelnią. Liczymy się w rankingach europejskich, jesteśmy w różnych międzynarodowych organizacjach i jesteśmy z całą pewnością jedną z czołowych uczelni, zajmujących się właśnie naukami humanistycznymi i psychologią i na tą jakość też tam stawiamy. Także szukam raczej satysfakcji i dumy z jakości tego, co robię. Oczywiście w tym wszystkim próbuję też przypilnować, żeby to nie były deficytowe projekty. I one oczywiście muszą na siebie zarabiać. SWPS jest też niezależny finansowo. Potrafi z czesnego, które nie jest niskie, utrzymać dobrą kadrę i dać możliwie najwyższy poziom edukacji. Czy ja odpowiedziałem na twoje pytanie? 

Greg Albrecht: Tak, odpowiedziałeś na moje pytanie, bo między wierszami można przeczytać, jakie są motory motywacji, czyli czym dzisiaj sukces jest dla ciebie teraz. Też wspomniałeś o swoich dzieciach. 

To jest interesujący dla mnie temat w dwóch wymiarach. Może pierwszym jako ojca, którym niedawno zostałem i uczę się tego i mam pewną obawę, którą też obserwuję u wielu osób, powiedzmy z mojego bąbla, osób, które sobie jakoś tam radzą w miarę w życiu i mają różne zasoby. I obserwują sytuacje, kiedy czasem osoby, które mają dużo, mają dzieci i z nich robią osoby, które sobie same potem nie radzą, bo je na przykład rozpieszczają albo w drugą stronę próbują na siłę zakrzywiać rzeczywistość, tworzyć zimny chów, kiedy nie muszą te dzieci jeść w McDonaldzie albo co gorsza jeść chleba z masłem tylko. Jakie twoje są doświadczenia do tego, żeby ukształtowałeś wspaniałych ludzi młodych, którzy otworzyli swoje skrzydła i już opowiadają swoje historie w życiu? Jaka była twoja droga myślenia o tym, żeby być ojcem, który stworzy warunki do samodzielności, rozwoju i podejmowania własnych decyzji bez robienia fikcji na zasadzie chyba, że tak było, tak zimny chów i musisz zawalczyć o wszystko. Jaka jest recepta lub jakie są drogi dojścia do tego, żeby zadbać o poczucie samodzielności i takiej osobnej agencji danej osoby, która wyrasta pod parasolem wielkiego który dużo dokonał, jest zamożny, więc jakby wszystko jest w zasadzie dane w pakiecie. 

Piotr Voelkel: Ja miałem w kilku sytuacjach wiele szczęścia i trochę też mądrych decyzji po drodze. Po pierwsze miałem i mam żonę, która była idealną matką dla tej trójki. 

Idealną z różnych przyczyn. Po pierwsze, bo mieliśmy podobny świat wartości i rozumieliśmy, że posiadanie pieniędzy to nie znaczy, że należy nimi imponować, szastać i się puszyć. W efekcie dzieci były wychowane w domu, w którym był zawsze szacunek do pieniędzy. 

Nigdy się nie wydawało ich bezmyślnie i na rzeczy niepotrzebne. I one na pieniądze, które od nas dostawały, a potem zarabiały, zawsze patrzyły z takim przyzwoitym szacunkiem, że to Z drugiej strony żona nie musiała pracować, w efekcie był wspaniały dom, w którym dzieci miały zawsze wsparcie i mogły korzystać z jej doświadczenia, ponieważ ona była pedagogiem z zawodu, więc te kompetencje miała też zawodowe. Z innej strony nasz dom bardzo szybko stał się domem pełnym ludzi i przyjaciół, gdzie pojawiali się bardzo różni ludzie i dzieci mogły oglądać osoby z różnych światów. I oczywiście znałem się choćby z jednej strony z Janem Kulczykiem i jego żoną, więc dzieci mogły patrzeć na ich różne… Ale bywał u nas też na przykład Szebach Wajs, który opowiadał o tym, jak on spędził kilka lat pod podłogą w przedszkolu, ukrywając się przed Niemcami. Było wielu artystów, którzy się pojawiali w domu. 

Byli też ludzie nauki, więc dzieci funkcjonowały dobrze. w bardzo kolorowym świecie i to im otworzyło oczy na bardzo różne kompetencje. Dzieci wiedziały, że Mają prawo rozwijać je w dowolnym kierunku, korzystając z pewnego repertuaru możliwości. Z drugiej strony przy sukcesji poszliśmy drogą, w której dzieci mogły wziąć to, co uniosą. Czyli nie było nawet pomysłu, żeby dzielić równo, tylko… żeby dzieci wzięły z mojego majątku to, co umieją poprowadzić dalej, co chcą robić i w efekcie wybrały najlepiej jak można, czyli według tych własnych kompetencji i czują odpowiedzialność za otrzymane z jednej strony majątek, a z drugiej strony nadal zachowują się przyzwoicie i skromnie. Nie szastają pieniędzmi. Mam pewność, że podejmują też ze swoimi dziećmi, a mam już dziewięć wnuków, dobre decyzje związane z edukacją, z rozwojem i tak dalej. Najstarszy wnuk studiuje w Maastricht. I bardzo się cieszę, bo ma też takie spojrzenie na szały świat, bo w jednej grupie ma i studentów z Rosji, i z Ukrainy, i z Izraela, i z Palestyny, i z różnych innych stron świata. Widzi jaki jest skomplikowany świat, jakie napięcia między ludźmi, to go bardzo otwiera i jest facetem, z którego jestem bardzo dumny. 

Greg Albrecht: To interpretuję jako jakieś zapewnienie o takim spokoju, że jeżeli mam spokój wewnętrzny dotyczący swoich wartości i one emanują w zachowaniach, to można być spokojnym, że i dzieci będą pewne wartości przejmować, że to jest ten element sposobu poprzez osmozę, że tak powiem, absorbowania pewnego rodzaju podejścia i też to, co obserwują, to w tym się kształtują. 

Piotr Voelkel: Absolutnie. Dzieci są najlepszym obserwatorem. To nam się wydaje, że istotne jest to, co im powiemy. A zapominamy o tym, że one nas 24 godziny mają na oku i nasze różne wybryki są u nich zakodowane i wszystko pamiętają. Ja wiem, że syn w części jest facetem, który swoimi zachowaniami próbuje oprotestować moje dzikie zachowania z mojej wczesniejszej aktywności i na przykład nie cierpiał tego, że wracałem do domu wściekły. Krzyczałem coś do telefonu, rozbijałem telefon, bo coś nie szło jak chciałem i on sam próbuje przynajmniej na tym obszarze zachowywać się bardzo spokojnie, racjonalnie i cieszę się, że z jednej strony przyjął wiele dobrych, przyniesionych przez naszą rodzinę wartości, ale z drugiej strony umie też krytycznie spojrzeć na to, co ja robiłem nie najlepiej. 

Greg Albrecht: Kontekst sukcesji jest dla mnie ciekawy i oczywiście jest to temat rzeka. Powiem jakimi przypadkami w cudzysłowie się mierzyłem, bo też pracuję jako doradca i obserwuję różne sytuacje i to są trudne rzeczy, dlatego że przenika się świat zawodowy, ekonomiczny i rodzinny. Tam gdzie to nie jest drużyna, z której ktoś przychodzi i odchodzi, tylko rodzina to rodzina i wiemy jaki jest ciężar odpowiedzialności, a z drugiej strony takiego poczucia wspólnoty i potencjalnych tarć związanych z różnymi rzeczami, które psychologicznie w nas zagnieżdżone od narodzin są. Więc bardzo skomplikowane pole, w którym takie scenariusze obserwuję, jak rodzice decydują się przekazać władzę w firmie dziecku, ale tak nie do końca, czyli trochę chcieliby jeszcze w środku trochę pobyć, więc tak niby się baw, ale na końcu my nadal jesteśmy zarządem, chociaż w zasadzie już trochę Nawet nie mamy kompetencji do tego, żeby to robić, bo świat się zmienił, a ty to prowadzisz lepiej, ale będziemy ci pomagać, czy czasem przeszkadzać. Drugi podobny scenariusz, w którym obserwuję to, że ktoś… bardzo by chciał się zmieniać, ale nie chce się zmieniać i trochę nie wie, jak ze sceny zejść, bo nie ma pomysłu, czym się dalej zająć, więc zajmuje miejsce w tej organizacji, chociaż nie wnosi tam wartości, a raczej może być ciężarem i to jest oczywiście wieczne prawo założyciela firmy. Jego firma może sobie być ciężarem, tylko pojawia się taka gra pozorów trochę pomiędzy tym, czy ja oddaję, czy ja nie oddaję, czy ja chcę mieć wpływ, czy nie mam wpływu. Jak ty przechodziłeś przez to z perspektywy psychologicznej, jakie są też twoje obserwacje z innych firm, które widzisz? 

Piotr Voelkel: Po pierwsze trzeba sobie w pewnym momencie zdać sprawę z tego, jaki jest priorytet. 

Co jest ważniejsze? Jeżeli bywa, że oddajemy całe swoje życie, ogromną ilość czasu na stworzenie firmy i jesteśmy z nią tak związani, że dzieci są gdzieś daleko Dopiero za tą firmą ja sam w tej sprawie grzeszyłem, bo bywały sytuacje, że pojechałem na targi zamiast dostać na urodzinach syna. Bo uważałem, że targi są ważniejsze i tam moja obecność. Ale przyszedł moment na refleksję, kiedy zrozumiałem, że sukcesja nie może się odbywać według zasady, że ja dzieciom przekażę filmy, kiedy będę już zmęczony, nie będę miał więcej ochoty, siły. Tylko muszę raczej spojrzeć zupełnie z innej strony, czyli ze strony, kiedy… 

Mój syn jest gotów. I stosując tą regułę, że właściwie chciałem odkryć, kiedy dzieci mogą stać się sukcesorami, pójść tym tropem. I de facto i syn, i córka Ewa zaczęli pracować ze mną i mieli okres, w którym mogli poznać firmę. Syn stał się w pewnym sensie, podejmując się różnych samodzielnych zadań, między innymi wysłałem go na rok do Chin, żeby tam był naszym przedstawicielem i przez rok był tam sam, mając tylko chińską asystentkę. W sumie, tak jak mówiliśmy, żoną pojechał chłopiec, wrócił mężczyzna. I były różne próby do tego, żeby właśnie przygotować dzieci do sukcesji. Ale jak to tylko się okazało możliwe, uznałem, że to jest ten moment. Nieważne, czy ja mam jeszcze ochotę i siłę tym zarządzać. Z drugiej strony wiedziałem, że jak będę… się pojawiał we firmie, będę się tam przyglądał choćby, to będę rozwijał u pracowników taką gotowość do tego, żeby mi coś powiedzieć miłego dla mnie, a krytycznego dla syna, że w ogóle stworzy się całe pasmo, więc uciąłem to właściwie z dnia na dzień I przestałem się zajmować firmą Vox. Wiem o niej tyle, ile syn mi chce powiedzieć. Bywa, że przychodzi do mnie, żeby mi coś zrelacjonować albo o coś spytać, ale to są wyłącznie działania z jego inicjatywy. Natomiast na drugim końcu muszę uczciwie powiedzieć, że ja nie wylądowałem na polu golfowym. 

I mam bardzo dużo wyzwań. Zostawiłem sobie właśnie obszar ten deweloperski, którego się musiałem nauczyć, bo ja wcześniej nie zajmowałem się deweloperską. Więc tego się uczyłem. Musiałem zmontować sobie nowy zespół ludzi, z którymi Teraz to ogarniam. Myślę, że mam w ogóle najmniejszą firmę deweloperską w świecie, bo jest czwórka, a prowadzimy kilka dużych inwestycji. Ale to naprawdę świetnie działa. 

Z innej strony… Został mi cały ten obszar edukacji, który jest fascynujący i ciągle wymusza na mnie nowe zachowania, nowe strategie, bo przecież musimy rozumieć, że pojawienie się sztucznej inteligencji zrobi gigantyczną rewolucję też w edukacji. I trzeba znaleźć na to wszystko jakąś własną metodę, bo przecież nie o to chodzi, żeby SWPS stracił swoją świetną pozycję i żeby zawiódł swoich studentów. Więc pracujemy nad tym, jak w tej nowej sytuacji tego Tytanika skierować znowu na kolejny nowy kurs i go jakoś przygotować do tych zmian, które nadchodzą. Także Nie musiałem zostać emerytem, mogłem oddać dużą część swoich aktywności dzieciom i one to z radością przyjęły. Podział był, jak mówię, nierówny i było jasne, że nie o równość tu chodzi, tylko chodzi o to, żeby zachować szczęście. Natomiast u podstaw było to, że ja zrozumiałem, że dzieci i moja rodzina, relacje między nami są ważniejsze niż firmy. 

Jeżeli tego priorytetu bym nie zmienił, to sukcesja nie miała prawa się powieść. Notabene w trakcie sukcesji korzystaliśmy z pracy z psychoterapeutami i oni nam pomagali zrozumieć własne myślenie. Każdy z nas widział tą samą sprawę inaczej i dzięki tym rozmowom z psychologiem udawało się pokazać nie tylko naszą perspektywę, ale też perspektywę załogi, którą trzeba też w tym wszystkim uwzględniać, żeby to przeszło możliwie dobrze. Także przeprowadziłem udaną sukcesję. 

Firmy funkcjonują, dzieci są szczęśliwe, między nami są świetne relacje. Moja żona prowadzi dom, w którym jest pełno wnuków. Ciągle mogą liczyć na pyszne jedzenie u niej i na pomoc przy lekcjach. I mogą, bo my mieszkamy wszyscy razem, więc ta wymiana jest… Mamy, każdy ma swój dom, ale mamy przez furtkę… dosłownie w ogrodzie, przejście do siebie. I to wszystko świetnie działa. Jasne, że tym aniołem tej sytuacji jest żona, która po pierwsze nie musiała pracować, po drugie jest mądrą kobietą, po trzecie ma ogromną sympatię swoich dzieci, które ją naprawdę bardzo kochają i wybudowała niezwykle udane relacje z wnukami. Więc ja ciągle jestem bardziej tym, może parasolem, ale to ciepło to żona. 

Greg Albrecht: Bardzo gratuluję i też to jest naprawdę piękne, bo czym więcej jest życie, a jednak miałeś przez jakiś moment inną perspektywę, czy jakieś było wydarzenie, które popchnęło cię z myślenia firma na pierwszym miejscu do rodziny na pierwszym miejscu, bo to się zazwyczaj jednak… To jest tak, okej, może coś w nas narastać, ale potem jest jakiś taki moment, jak z każdą zmianą… 

Piotr Voelkel: I przyjechał ze swoim synem, który miał dopiero pięćdziesiąt parę. I tego syna traktowałem jak gościa odnoszenia teczki. I mówił co chwilę tam, skocz na auta, przynieś to, pokaż tamto. Ja sobie myślę, kurczę pieczary, przecież ja nie mogę synowi zrobić takiego numeru. A wiedziałem, że będę żył długo raczej, bo miałem ojca. Ojciec umarł mając 103 lata. Mama ma 97 i żyje. Więc wiedziałem, że geny mam niezłe. Więc myślę, Jezus Maria, jak ja będę żył do dziewięćdziesiątki, to ile lat będzie miał syn, kiedy zostanie szefem firmy? 

Greg Albrecht: Rozumiem, terapia szokowa poprzez zobaczenie antyprzykładów. Znam taki niestety antyprzykład, jaki przytoczyłeś i… I to jest bardzo trudno patrzeć na to, dlatego że to jest krzywdzenie też własnego dziecka. 

Piotr Voelkel: Było mi tak smutne, jak tego syna poznałem. 

Greg Albrecht: Niestety znam podobny przykład i też wszystko można by było zrobić. 

Piotr Voelkel: Trzeba umieć przejrzeć na oczy. 

Greg Albrecht: A co by było, gdyby twoje dzieci powiedziały, nie, no jednak w ogóle mnie to nie interesuje, nie chcę prowadzić tej firmy. Fajnie, że zrobiłeś, tato, spoko biznes i dużo pieniędzy i dużo wpływu, ale ja to wszystko w ogóle traktuję jako coś, co mnie nie interesuje. Chcę robić co innego, bo takie przykłady też się dzieją i widziałem sytuacje, w których jest próba wciskania tego trójkąta w kółko. 

Piotr Voelkel: A ja mam tutaj dużo też szczęścia, bo po pierwsze mam dzieci, które chciały, ale po drugie za nimi jest dziewięć wnuków. I na przykład wiem, że bycie strategicznym liderem tego projektu edukacja Żadno z dzieci nie chce tego już wziąć sobie na plecy. Mimo, że uważam, że Ewa, córka, mogłaby to świetnie poprowadzić, ale nie chce. Mówi, ja mam swoje życie, mam trzech synów, daj mi święty spokój. Ale na całe szczęście już jej dzieci patrzą na to inaczej. I być może wśród wnuków znajdę następcę, tu muszę trochę mieć cierpliwości. Ale wierzę w to, że któryś z tych młodszych następców pójdzie ze mną i stanie się takim naprawdę odpowiedzialnym, strategicznym założycielem, bo to też tak nazywa paradoksalnie, obu uczelni. 

Greg Albrecht: Widzisz, to jest ciekawe, jak balansujesz pomiędzy swoją intencją, a tymi potrzebami poszczególnych osób. Czyli jak można balansować pomiędzy twoją wizją, którą bardzo chciałbyś zrealizować, a tym, czy ktoś chce złapać tę pałeczkę, przekazać, czy nie. I że mogą być sytuacje inne. Po prostu… Obserwowałem sytuacje, w których to było robione na siłę i to nie przynosi ani sukcesu biznesowego, ani osobistego pewnie nikomu. 

Piotr Voelkel: Ja gdybym miał sytuację taką, że miałbym powiedzmy jedno dziecko i jednego wnuka i to było niemożliwe w tej wersji, o której opowiadałem, to pewnie bym sprzedał ten majątek. bo do grobu się nie ma co pakować z paroma fabrykami, za ciasno. Ale z innej strony cieszę się, naprawdę jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem i wiem, że to w Polsce jest niemodne, bo większość lubi uchodzić za ofiary, ale ja uważam, że przeżyłem do tej pory Super życie, kolorowe, wielorodne, cudowne przez to, że i sztuka, i nauka, i biznes, i bardzo dobre relacje w rodzinie. I no po prostu cudownie. Ja mam zdrowie jak koń, jeżdżę na rowerze z radością. Po prostu wow. 

Greg Albrecht: Wspaniały przykład poczucia życia w zgodzie ze sobą. 

Piotr Voelkel: Chyba tak. Parę po drodze różnych zmian też poglądów, ale myślę, że to jednak ta nasza… Ja jestem chłopiec ze wsi prawie, można tak powiedzieć, bo ojciec był lekarzem w weterynarii i zawsze mieszkaliśmy za miastem, bo tam była lecznica dla zwierząt. No w każdym razie wychowałem się na prowincji i tak naprawdę… Dwie rzeczy mi pomogły w to życie wejść sprawnie. Z jednej strony szybko przestałem się bać. Dobrze sobie radziłem z kolegami z okolicznych domów. Byłem duży, wysoki, silny, więc tak łatwo nie było mnie bić. A z drugiej strony ciekawość świata, którą z kolei bardzo inwestowała moja mama, pokazując mi w ramach tego, co można było wtedy, powiedzmy wyjazd na dowód osobisty do NRD, to była wielka wyprawa, no ale… Ciekawość świata i umiejętność panowania nad lękiem to doradzam wszystkim. Jeżeli chcą przeżyć fajne życie, to te dwie rzeczy trzeba w sobie pielęgnować i rozwijać. 

Greg Albrecht: Jak panować nad lękiem? Jak się wzmacniać w tym zakresie? 

Piotr Voelkel: Ja uważam, że jest kilka metod. Ja uważam, że skuteczne są w moim wypadku dwie. 

Jedna jest to… Żeby umieć. Ja przez to wychowanie na prowincji wiele umiałem, bo w okolicy było pełno rzemieślników, stolarzy, ślusarzy, rymarzy. Mogłem się nauczyć wielu rzeczy. Umiałem sobie naprawić rower, umiałem zrobić latawca, umiałem zrobić karmnik. 

Wiele rzeczy. Umiałem naprawić auto w końcu, umiałem jeździć szybko tym autem, w sensie nauczyłem się jako dziecko jeździć autem. I to powoduje, że jak dużo umiesz, to boisz się życia mniej. Życie jest prostsze, bo po prostu sobie poradzisz w każdej sytuacji. A po drugie uważam, że bardzo mi pomogła ten pomysł, żeby być pożytecznym. I z tego, że mogę coś zrobić dla innych ludzi i oni to docenią, Nawet jak nie umiem dużo im dać, to wystarczy ich posłuchać. I to czasami starcza, żeby dać im dowód jakiejś… Z faktu, że możesz dla innych ludzi coś zrobić, dostajesz ogromny zaszczyt wiary w to, że jesteś komuś potrzebny. A jak jesteś potrzebny, to jesteś coś wart. A jak jesteś coś wart, to się nie musisz lękać. Więc jakby tak sobie próbuję to wytłumaczyć prosto. że właśnie w tym, że coś umiem i że jestem komuś potrzebny, bierze się moje poczucie wartości, siły i to pozwala mi pójść za głosem i za wzrokiem, który na końcu jest ciekawość świata, ludzi, innych poglądów, innych stron. No w ogóle generalnie podróż przez ciekawe życie. 

Greg Albrecht: Co można zrobić według ciebie, żeby łamać pewien paradygmat myślenia, który jest trochę zakorzeniony w naszej kulturze, takiej nieufności, zazdrości i niekoniecznie myślenia, żeby dać innym, że to może wrócić, taka nie idea karmy, że być pożytecznym to w sumie jest po prostu opłacalne, mówiąc wprost, bo daje nam wartość zwrotną. No tak, pomnożoną. pomnożoną, prawda? Ale jednak kulturowo jesteśmy uwarunkowani, niestety, przez lata historii kraju pewnie, do trochę patrzenia bardziej izolacjonistycznego, nieufnego. Jak to przełamywać? Jak to wiedzieć systemowo? 

Piotr Voelkel: Trzeba szukać genezy. Moim zdaniem przyczyna tego, że wielu nie ma tej odwagi pójścia w świat i w ogóle dopatrują się w swoim życiu tylko dowodów na to, że są ofiarami zamachu, ktoś ich tam zepsuł im życie. Zaczyna się od tego, że mamy… Ciągle gotowość do bicia dzieci, przyzwolenie do tego, że bije się dziecko w domu, powoduje, że no jak wyobrazić sobie odważnego chłopca czy dziewczynkę, jak się ich poniewiera i bije. Potem jest szkoła, w której też często nauczyciel używa różnych strachów, kar, żeby motywować do wysiłku. 

W efekcie i w domu, i w szkole dziecko jest ciągle pod presją różnych wywołujących lęk i obawy sytuacji. Dlatego mówię, że te poturbowane dzieci potem próbujemy na uniwersytecie jakoś je postawić, żeby oni uwierzyli w siebie, ponieważ właśnie te dwie rzeczy dewastują. Z drugiej strony Uważam, że jesteśmy też krajem, w którym ciągle próbujemy budować jakąś swoją grupę, poszukując wspólnego wroga. Tym wspólnym wrogiem może być Żyd, tym wspólnym wrogiem teraz przeżywaliśmy parę lat tej opowieści, że jest Niemiec. Generalnie budowanie wspólnoty na wrogu Na wspólnym rogu jest jedną z bardziej smutnych koncepcji na budowanie wspólnot. I dlatego tak mi zależy, żeby w debacie publicznej oczyścić to szambo i zacząć uczciwie mówić o pewnych sprawach. Też odsunąć Kościół od edukacji, bo nie widzę związku między nauką religii dla kogoś, kto chce być wierzący, a nauką matematyki dla tego, kto chce coś wiedzieć. Więc potrzeba pooddzielać, bo nie ma żadnych dowodów na to, że można być dziewicą urodząc dzieci. 

Greg Albrecht: Jaki jest zatem punkt odniesienia moralnego, do tego, że jeżeli mówimy, ok, każdy z nas kształtuje sobie jakiś paradygmat zachowań, jakieś wartości, które uważamy za właściwe społecznie, no i powiedzmy, że historycznie były różne źródła, rodzice, kościół, szkoła, autorytety, wzorce, Adam Mickiewicz i tak dalej. Każdy miał… Słabo skończył, ale chodzi o to, że były różne wzorce. Szukaliśmy… Jak dzisiaj w tym świecie tak bardzo rozproszonym, we wszelkich wymiarach, mówiliśmy o mediach społecznościowych, o sierpce informacyjnej, o nieprawdziwych treściach, o z drugiej strony ogromnej podatności ludzi na ocenę poprzez te media społecznościowe, czyli takiego rozedrgania I oderwania trochę od twardych filarów, że może kiedyś byliśmy nudni i banalni, ale przynajmniej mieliśmy twarde wartości, a dzisiaj każdy jest inny, jest jeszcze trudniej będąc tą jaskółką, osadzić się na twardym filarze. Skąd zatem, uważasz, możemy dziś czerpać fundament wartości, jeżeli na przykład nie mamy przekonania, czy rodzice nam je przekazują, czy nie? 

Piotr Voelkel: Ja szczerze powiedziawszy bardzo wysoko cenię wyniki badań naukowych, wiedzę taką udokumentowaną i tutaj szukam odpowiedzi na tysiące pytań. Z drugiej strony wiem, że niestety świat jest tak skonstruowany, że dostęp do wiedzy i ta wiedza jest nie taka powszechna. Jak czasami słucham rozmów w moim sklepie Biedronka, gdzie chodzę po zakupy, to tam często do tej wiedzy daleko. 

Więc… Z jednej strony mam świadomość, że nie uda się uratować wszystkich, że jednak ogromna część ludzi utonie w tej wirtualnej rzeczywistości i w gniewie, w lękach, w różnych swoich słabościach. Dlatego próbuję patrzeć też na to, co robię i na edukację, jak na taką rodzaj Arki Noego. Po prostu spróbować tyle, ile się da ludzi uratować, pokazać im, że są pewne że można oprzeć swoją kompetencję o doświadczenie. Nawet jeżeli ta wiedza się zmienia i odkrywamy czasami sprzeczne z poprzednimi , to i tak jest to poczucie, że jakoś próbujemy zmienić Zapanować nad otoczeniem w sposób racjonalny. 

Robić wszystko. Jest taka książka, jak nie być idiotą. Idiotą jest się wtedy, kiedy emocje przeważają rozsądek. Więc jakby próbuję uciekać od emocji, zwłaszcza takich typu lęk, gniew, w kierunku tego, żeby badać rzeczywistość, dotykać tego, co się rzeczywiście dzieje, próbować to zrozumieć, ogarnąć. Poznać się, różne punkty widzenia i z nich wyciągnąć najlepsze wnioski dla siebie. A z drugiej strony dać się niepokoić przez artystów, przez sztukę. Wracam właśnie z Biennale w Wenecji. Bardzo wiele różnych poglądów na te same tematy. W Biennale w tym roku pod hasłem wszędzie są imigranci. Pokazuje różne tego skutki i w efekcie lepiej rozumiem ten świat. 

Greg Albrecht: A propos emocji, to też myślę, że mamy takie dwa poziomy. Jeden poziom to są emocje, które nie są nasze, a którymi możemy się zarazić na przykład z mediów. To jest bardzo istotne, bo czuję, że emocje prawdziwe, czyli te, których ja naprawdę doświadczam, tak jak mówisz, dotykając tego stołu, to nawet jak jest to złość, to ona mi coś mówi i coś mogę z tą informacją zrobić. Nie chodzi o to, żebym rzucał tu mikrofonem szklanką, ale żebym jednak wykorzystał tę informację, którą jest autentyczna jakaś moja intuicja, coś, co się we mnie dzieje, do tego, żeby podjąć działanie. Ale to jest moja prawdziwa emocja. A teraz jest pytanie, czy prawdziwą emocją jest to, jak przeczytam 40 razy dziennie, że jutro Putin wjedzie do Polski. 

I co mi to robi? Ile w tym jest prawdy? Jak to sprawia, że się czuję? Ja na przykład przyznam szczerze, że jestem ignorantem zawodowym. To znaczy nie czytam wiadomości. Już kilkanaście lat nie czytam wiadomości i żyję. Dlatego, że do wszystkich ważnych danych i tak mam dostęp. A jak próbuję się nauczyć czegoś nowego, to mam lepsze źródła niż czytanie wiadomości i można też tak przeżyć, a myślę, że ten właśnie kontakt z emocjami jest zupełnie inny, bo wtedy wiem, że mam kontakt ze swoimi emocjami, a nie daje się popychać falą takich emocji, które w jakiś sposób mają kształtować społeczeństwo i ubezwłasnowalniać w pewnym ujęciu od tego poczucia sprawczości, bo myślę, że jeżeli czytamy cały dzień o tym, jak jest bardzo źle, jak jesteśmy zagrożeni, no to ten lęk, którego się nauczyliśmy, jak dostaliśmy od kogoś pasem po tyłku, jak byliśmy dziećmi, on po prostu dostaje nową pożywkę i znowu możemy za nim iść. Też chciałem nadać ton temu, co powiedziałeś o emocjach, żebyśmy też nie mówili, że te emocje są złe, bo myślę, że w kontekście oceny rzeczywistości pewnie dane naukowe są dobre, ale też te emocje są dla nas drogowskazem, prawda? Czy coś nas cieszy, czy coś nas smuci? Jest jakiś powód do tego, praktyczny, możemy z tego też korzystać. 

Piotr Voelkel: No tak, tak, ale wśród emocji jest też na przykład lęk, który moim zdaniem zawsze jest złym doradcą. Co innego strach, bo bać się psa, który wyskoczył na ulicę. 

Piotr Voelkel: To jest konkretna sytuacja i dobrze jest, żeby ta adrenalina nam skoczy i w razie czego uciekniemy szybciej. Natomiast ten lęk, czyli to tworzenie własnych jakichś wyobrażeń podsycanych z boku przez różnych specjalistów od podsycania tego lęku, to się źle kończy. To nigdy nie może być w efekcie dla nas pożyteczne, więc tutaj z tymi emocjami bym troszkę dyskutował. Natomiast oczywiście, że są emocje, które uskrzydlają. Ja ubóstwiam być zakochanym i to jest w ogóle nic lepszego się nie może przydarzyć, mimo że… Bywa się idiotą wtedy, że ta miłość nas potrafi wprowadzić w sytuację, której się potem czasami wstydzimy. 

Greg Albrecht: Może, może nas zupełnie zaślepić. Wiesz, i to w mojej głowie mam bardzo dziwne asocjacje, bo asocjacje z… Z zatrudnianiem ludzi i w ogóle budowaniem zespołu. Bo ja padłem w moim życiu kilkakrotnie ofiarą miłości. 

To jest miłość platoniczna. Miłość do idei tego, że jakiś problem, który sobie wyobraziłem, będzie rozwiązany przez tę osobę. W związku z tym zakładałem różowe okulary i na fali tej miłości jechałem, aż wpadłem na ścianę czasem. Jakie twoje są najważniejsze doświadczenia związane z właśnie dobieraniem zespołu do tego? Mówisz o różnorodności, a czasem naturalnie nie lubimy ludzi, którzy są inni od nas, bo nie mówią naszym językiem, coś tam nie pasuje, więc jest raczej dyskomfort i łatwiej jest nam się otaczać ludźmi takimi samymi jak my, a to nie buduje sukcesu. Jak ty to dobierasz? 

Piotr Voelkel: Ja w sumie mam sytuację dzisiaj dużo prostszą, bo wiesz, był czas, kiedy ja zatrudniałem parę tysięcy ludzi i tam te mechanizmy były troszkę inne. I też ta decyzja była często bardziej pochopna. Teraz jak ten zespół czteroosobowy tworzyłem, to po pierwsze posługuję się najczęściej cudzą sugestią, czyli że ktoś mi mówi, ja szukam kogoś, pytam różnych znajomych, on mówi, to jest świetny gość, wiele lat z nim pracowałem, wie co robi, zawodowiec, weź go. Ale są też sytuacje takie, że na przykład moją prawą ręką w obszarze sztuka, kultura, marketing jest koleżanka Karolina, która wcześniej była dziennikarzem i robiła ze mną wywiady. I zaimponowała mi tym, jaka jest przygotowana. jak dobrze to robi i jaka jest w tym wszystkim uczciwa i jaka jest nie poszukująca taniej sensacji, tylko szukająca prawdy. No i uznałem, że to byłaby świetna dziewczyna do pracy ze mną. I ją namówiłem, a ona już uznała wtedy, że ma dosyć oceniania innych i chętnie zrobi coś sama. A ja jej otworzyłem właśnie taką możliwość realizowania różnych projektów i poddawania się cudzej ocenie. 

Greg Albrecht: Faktycznie, czyli brak presji i relacje, które przynosimy, które już mają jakąś historię. Wtedy mamy też mniej zakochania, więcej miłości. 

Piotr Voelkel: To tak ładnie to powiedziałeś bardzo. Takiego po prostu już jakiejś prawdy. Imponują mi potem ci ludzie. Lubię pracować z kimś, kto mi imponuje. 

Greg Albrecht: Dlaczego nie zdecydowałeś się być tym emerytem na polu golfowym? 

Piotr Voelkel: Po pierwsze nie widzę żadnego sensu w golfie. To jest strata czasu, czysta. Już nie mówię o tym, że są różne przykre kontuzje przy okazji. Znacznie bardziej wolę taki sport jak rowerowa jazda po lesie i chętnie wyjeżdżam do lasu, mam tam przy sobie całą puszczę, więc mogę się łatwo zgubić, a chętnie to robię, żeby wydłużyć wycieczkę. Z innej strony byłem na Bali, tam poznałem takiego szamana, który mądry bardzo i mówi Piotr, będziesz żył ile chcesz, pod warunkiem, że będziesz aktywny. I trzymam się tego, ponieważ życie mi się ciągle bardzo podoba, a wnuki dorastają, a jak wiesz, już mam wobec nich pewne plany związane z uczelniami, to muszę doczekać, aż dorosną. W efekcie staram się być aktywnym, żeby żyć w sposób, który daje mi poczucie, że wszystko działa. 

Greg Albrecht: Co dziś, zaczynając nowy biznes, dzisiaj, zupełnie zakładając, że nie masz wszystkich zasobów, które już zbudowałeś, tylko stajesz i dzisiaj opuściłeś uczelnię z jakimś tam glejtem, który w dodatku być może nie jest kierunkowo powiązany z prowadzeniem biznesu, ale myślisz, jednak jest coś fascynującego w tworzeniu czegoś swojego, wpływaniu na życie ludzi, no i też jest taki sposób, żeby się ekonomicznie uniezależnić od rodziców czy kogokolwiek innego i pracodawcy. Jakie byłyby twoje pierwsze kroki, jeżeli byś dzisiaj zaczynał z punktu zero? 

Piotr Voelkel: Musimy tylko powiedzieć jeszcze w ramach tej opowieści, czy ja mam prawo wiedzieć to, co dzisiaj, czy mam być takim głuptaskiem, który skończył maturę. Jeżeli pozwalasz mi wiedzieć to, co ja wiem. 

Greg Albrecht: Wiesz to, co dzisiaj, ale nie ma żadnych zasobów, poza oczywiście tym, co wiesz, więc powiedz temu głuptaskowi, co skończył maturę, co ma zrobić w takim razie. 

Piotr Voelkel: Ja mam ogromne doświadczenie w pracy w ramach takiego projektu, który notabene trochę wspierała Unia też nam finansowo. Myśmy się uczyli od Roberto Vergantiego projektowania. Proces projektowy według Roberto Vergantiego to jest proces, który musi się skończyć sukcesem. Czyli, że tak prowadzisz ten proces, skorzystając… z różnych zespołowych wysiłków, że na końcu jest projekt, który jest potrzebny, który ludzie potrzebują, który zapłacą za niego uczciwą cenę i wszystko, co potrzeba, żeby go też mądrze zakomunikować, to najprawdopodobniej będzie innowacyjny projekt, który będzie w jakimś sensie wypływał na błękitny ocean. Więc w ramach tego, bez środków właściwie, bo to, żeby ten proces projektowy przeprowadzić, mając moje kontakty, znajomych, przyjaciół, mógłbym go bezkosztowo doprowadzić do momentu, w którym mogę go wdrożyć. A jak wiesz, że jak masz pomysł, jak to komunikować, to potem uruchomienie produkcji tego jest już tylko kwestią decyzji. Myślę, że doświadczenie, które mam, pozwalałoby mi stworzyć wiele produktów, też usług, które mogłyby być bardzo potrzebne na rynku i z tego bym wyciągał. Natomiast ja wiem, że to nic nie pomaga tym, którzy o tym sposobie działania nic nie wiedzą, więc pozostaje mi tylko powiedzieć im to, że do dzisiaj uważam, że bycie potrzebnym jest znacznie skuteczniejsze niż bycie cwaniakiem. I pomysł na to, żeby ludzi obdarzać tymi swoimi kompetencjami, umiejętnościami, produktami, usługami, daje dużo lepszy rezultat niż próba oszukania, grabienia do siebie. Chciwość jest bardzo złym doradcą. Żeby być hojnym, a nie chciwym. 

Greg Albrecht: Tak jest. Jakie książka lub książki na przestrzeni lat najbardziej wpłynęły, uważasz, na twój światopogląd albo uważasz, że są takimi książkami, które warto, żeby przeczytać? 

Piotr Voelkel: Książkę, którą bardzo bym polecał, mimo że jest zbyt gruba, jak na większość takich czytelniczych oczekiwań, to jest Księgi Jakubowe Olgi Tokarczuk. Ja dzięki temu zrozumiałem, na czym w ogóle polegały komplikacje żydostwa. Na czym polegały te wszystkie problemy z ich wielością poglądów na ten sam temat. Także to jedna z tych książek, które bardzo pozwoliły mi rozumieć Polskę, relacje polsko-żydowskie i w ogóle Żydów jako wspólnotę. 

Bardzo też urozmaiconą w sensie tych odmian, sekt jest tam bardzo wiele. I w końcu rozumiem skąd się to wszystko brało. Także to jedna z tych książek, które… Bardzo chętnie bym polecał. W ogóle lubię książki Olgi Tokarczuk. Chętnie jeżdżę na góry literatury do niej, tam w Dolinę. Także to jest jeden z tych obszarów. No oczywiście czytam też dużo książek związanych z projektowaniem, z designem, z psychologią. Bardzo pouczająca psychologia tłumu opowiadająca o tym, jakim jesteśmy bandą idiotów, kiedy jest nas troszkę więcej. Jak tracimy w ogóle całkowicie rozsądek. Jak potrafimy zrobić rzeczy, które w życiu byśmy samodzielnie nie wykonali. Więc dobrze jest rozumieć te słabości człowieka. Cenię też Hartmana i jego poglądy. 

Zwłaszcza w kontekście kościoła, który on bardzo krytycznie ocenia. Więc bardzo różne rzeczy. 

Lubię też No dużo czytam. Mam też teraz nową wersję. Jeżdżę rowerem i słucham audiobooków. I to jest też świetne rozwiązanie, bo łączę dwie przyjemności. I nawet jest czasami tak, że pogoda jest słaba, ale ja się cieszę na to, co sobie będę słuchał w czasie jazdy. Więc dodaję sobie animuszu, żeby wyjechać do puszczy. 

Greg Albrecht: W pełni rozumiem, bo ja tak mam z treningiem biegowym, że jak myślę, że mam wyjść i jest bardzo zimno i pada, ale jednak założę słuchawki, posłucham i dzięki temu to jest taka też ciekawa przestrzeń, w której obcujemy z jednej strony z naturą, jest ruch, a cały czas dostarczamy sobie taką inspirację intelektualną. 

Piotr Voelkel: No tak, tak. Wróciłem dzięki tym audiobookom do chłaski, którego teraz troszkę sobie odświeżam, a pamiętam z młodości, że byłem wielkim fanem tego, co pisał. 

Greg Albrecht: Piotrze, o co cię nie zapytałem, a czujesz, że to ważne i chciałbyś o tym powiedzieć? 

Piotr Voelkel: Myślę, że poruszyliśmy większość ważnych tematów. Oczywiście, że jest ocean rzeczy, o których by można długo jeszcze mówić. Wszystko to, co robimy i myślę, że ty masz też podobny powód, dla którego tutaj siedzimy dzisiaj, to jakoś pokazać ludziom, że świat jest dużo lepszy niż zwykle nam to próbuje sprzedać jakaś propaganda, że nie musimy być ani ofiarami, ani że… Bieda nie jest jedynym sposobem na to, żeby spotkało nas szczęście po życiu, że można być pożytecznym, potrzebnym, mieć poczucie tego, że się nikogo nie oszukało, a mimo to Jest się człowiekiem w miarę zamożnym, dzięki czemu możemy podejmować różne wyzwania i projekty, wspierać choćby artystów w ich różnych szalonych pomysłach i cieszyć się tym, że właśnie świat jest taki kolorowy, niezwykły, cudowny, ma się fajną rodzinę, która ma też poczucie bezpieczeństwa, ale też wspólnoty, miłości. Że to jest możliwe i że nie stało się w moim życiu nic, co spadło z nieba, bo zaczynałem w warsztacie, który był w bloku i miałem 16 metrów i tam zaczynałem od produkcji galanterii z kości rogów surowców miejscowych i odpadowych, po to, żeby w krótkim czasie stać się na tyle zamożnym, że mogłem pójść z dziećmi i z żoną do Merkurego, który był wtedy najlepszym hotelem w Poznaniu, na obiad. 

Greg Albrecht: Super, no i to jest nadal możliwe, co więcej, pomimo to, że konkurenci są na rynku, ale konsumenci też zawsze są i będą. 

Piotr Voelkel: No tak i ta droga, że stawiamy na jakość i na to, że dajemy klientowi troszkę więcej niż obiecaliśmy, co w deweloperce jest właściwie niespotykanym rozwiązaniem. I to powoduje, że spotykam tych, którzy kupili mieszkania u nas i oni dziękują mi za to, że dali się przekonać i że oni kupując to mieszkanie zawołali eksperta, żeby znalazł wszystkie słabości i błędy. I ten powiedział, że właściwie tu się nie ma do czego przyczepić. Czy też podobnie, jak spotykam rodziców albo studentów, mówią stary, uratowałeś naszemu dziecku życie. Bo ta szkoła pokazała im, że to, że są wrażliwi, że są delikatni, że mają różne wątpliwości, nie jest wcale powodem do tego, żeby zmarnowane było ich życie, tylko to jest początek wspaniałej kariery, bo wrażliwość to też kreatywność, otwartość na potrzeby innych ludzi i możliwość robienia rzeczy wspaniałych. Więc to wszystko razem opowiadam po to, żeby każdy według własnych możliwości próbował kopiować te rozwiązania, które wydają mi się skuteczne, praktyczne, możliwe i nie wyssane z palca, nie wyczytane z książek, tylko przeżyłem to. 

Greg Albrecht: I o to właśnie też mi chodziło, taka była moja intencja. Piotrze, bardzo ci dziękuję za tę rozmowę, za podzielenie się swoimi historiami. Gratuluję z całego serca tego, co już wypracowałeś i zastanawiam się, czym jeszcze nas wszystkich zaskoczy w kolejnych latach. 

Piotr Voelkel: Ja będę się tobie przyglądał, bo też odkryłem cię dzięki temu zaproszeniu lepiej. Słuchałem kilku twoich podcastów wczoraj na spacerze i myślę, że twoje priorytety są mi bliskie, więc… Bardzo się cieszę. 

Zostańmy w kontakcie. Bardzo się cieszę, dziękuję. Jesteś spełnionym facetem, robisz pożyteczną robotę. Wszystkiego najlepszego. Dzięki, wszystkiego dobrego. Trzymaj się. 

Udostępnij:
Podcast

Poznaj wiodący podcast dla przedsiębiorców i zarządzających biznesem. Posłuchaj przedsiębiorców, którzy zbudowali biznes od zera. Znajdź odpowiedzi na wyzwania, które trapią liderów – niezależnie od branży.

Newsletter

Zainwestuj 5 minut w tygodniu, by osiągać więcej.

Dołącz bezpłatnie do tysięcy przedsiębiorców i zarządzających biznesem w społeczności Business Unlimited.

Zobacz także

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na nasz newsletter