“To najgłupszy pomysł, jakiśmy słyszeli w tej firmie” – usłyszał podczas rozmowy z wydawnictwem. Wtedy wyszedł i pomyślał: YEAH! Stało się dla niego ewidentne, że ta branża go nie dogoni. Nauczył Polaków słuchania książek. Zarobił na tym miliony – Jak zbudował Audiotekę?
“To najgłupszy pomysł, jakiśmy słyszeli w tej firmie” – usłyszał podczas rozmowy z wydawnictwem.
Wtedy wyszedł i pomyślał: YEAH!
Stało się dla niego ewidentne, że ta branża go nie dogoni.
Marcin słuchał audiobooków zanim był to modne. Zanim ktokolwiek wyobrażał sobie, że książkę można słuchać, w dodatku w wygodny sposób.
Po wielu latach pracy nad produktem doszedł do etapu, w którym tworzył wspaniałe superprodukcje ze śmietanką polskiego aktorstwa i współpracował z największymi brandami w Polsce.
Droga do zbudowania wielomilionowego biznesu, działającego na kilku rynkach, a ostatecznie sprzedaży spółki była wyboista, wielobarwna i obfita w doświadczenia.
Posłuchajcie historii ojca audiobooków w Polsce.
Gościem Greg Albrecht Podcast jest Marcin Beme – twórca Audioteki, inwestor, pasjonat.
– Co jest potrzebne, żeby niezłomnie przez kilkanaście lat budować swoją niszę i stworzyć dobrze działający biznes?
– Jak pozyskiwać dużych partnerów do współpracy, żeby realizować ogromne superprodukcje?
– Jak angażować właściwych ludzi do współpracy i ile mogą kosztować złe zatrudnienia?
– Co wdrożyć do swoich codziennych rutyn, żeby działać na pełnych obrotach i podnieść swój performance?
Partnerzy Greg Albrecht Podcast:
Formeds – Odbierz 20% rabatu na suplementy formeds z kodem GREG20. Popraw swoją wydajność, formę i samopoczucie z pomocą wysokiej klasy polskich produktów ze 100% czystym składem, optymalnymi dawkami składników aktywnych i jakości potwierdzonej przez niezależne laboratoria.
Wspierając naszych partnerów, wspierasz rozwój podcastu!
Spis treści:
00:01:45 : Partnerzy: Formeds, Albrecht&Partners
00:02:34 : Marcin Beme, twórca Audioteki, inwestor, “ten gość w słuchawkach”
00:04:00 : Audiobook to był produkt dla osób niewidomych
00:04:40 : Znak rozpoznawczy – słuchawki
00:06:29 : Co było przed Audioteką?
00:08:44 : Jakimi prawami rządzi się biznes contentowy?
00:10:36 : Początki Audioteki – zbudowanie marki to krew, pot i łzy
00:13:03 : To książkę można słuchać?!
00:13:28 : Na czym została oparta strategia Audioteki?
00:17:24 : Technologiczny rozwój Audioteki
00:20:11 : Siła bestsellerów
00:21:51 : Skąd kasa na rozwój w pierwszych latach?
00:32:35 : Jak przekonać do partnerstwa ogromne brandy?
00:38:22 : Kamieniem milowym były superprodukcje
00:39:36 : Jak wyglądała produkcja superprodukcji?
00:47:15 : Pierwsi konkurenci na rynku audiobooków
00:49:25 : Zabezpieczenie modelu biznesowego Audioteki
00:55:13 : “Panie Marcinie, to jest najgłupszy pomysł, jakiśmy słyszeli w tej firmie”
01:00:59 : Uporządkowanie organizacji od wewnątrz
01:05:18 : Prawdziwy insight, dotarł do mnie wiele lat później
01:06:25 : Fuckupy na +10-letniej drodze rozwoju
01:07:53 : Grube błędy HR
01:11:04 : Kultura jest zawsze, tylko ona się albo sama zrobi, albo ty ją zrobisz
01:11:39 : Jestem człowiekiem zera talentów
01:17:51 : Co dalej po exicie?
01:23:10 : Sport + zdrowe jedzenie + sen = recepta Marcina
01:29:13 :Gdzie znaleźć Marcina Beme?
01:30:41 : SUBUJ GAP!
Transkrypcja:
(Transkrypcja jest generowana automatycznie, może zawierać drobne błędy)
Greg Albrecht: Co było na początku, kiedy wpadłeś na pomysł, żeby… Na początku był wybuch.
Marcin Beme: No właśnie, wybuch.
Greg Albrecht: Jaki był wybuch twojej kreatywności? Bo pamiętam cię z konferencji startupowej 10 lat temu, jak chodziłeś wszędzie z takimi słuchawkami na szyi.
Marcin Beme: Słuchawek nie mam, sprzedałem. Razem ze słuchawkami sprzedałem.
Greg Albrecht: Ale to był taki bardzo charakterystyczny element, po którym cię zapamiętałem wtedy, ale to już musiało być rzeczywiście z 10 lat temu, czyli w którym roku ta audioteka powstała?
Marcin Beme: Ojej, wiesz co, poczekaj, to mi zajęło do sprzedaży 11 lat, w sensie, no nie wiem, pewnie tak mogło być, jeżeli to teraz to minęło, transakcja była w zeszłym roku, no to powiedzmy, dobra, 12 lat, hektolitr czasu temu, to prawda.
Greg Albrecht: Więc skąd ten pomysł się wtedy narodził w twojej głowie?
Marcin Beme: Wiesz, to tak jakby… Ja nie wiem, czy to było… Znaczy nie pamiętam procesu wymyślania, że to był pomysł, nie?
Po prostu ja używałem tego naszego produktu, nie? W sensie ja bardzo dużo słuchałem i jakoś tak w sposób naturalny musiałem się usprzętowić w słuchanie. I tak wyszło, że tak mi zostało. Tak zobaczyłem, że tak można. Wiesz, że to tak jakby nie przeszkadza Wiesz, Audioteka jak startowała, to był produkt, to że w ogóle audiobook jako taki, no on oczywiście istniał, to nie myśmy je wymyślili. Natomiast to był produkt dla osób niewidomych. Nikt nie używał tego jako produktu. To w ogóle nie było far away od jakiegoś takiego, wiesz, technologicznego, sexy, rzeczy fajnej, wiesz, modnej.
No to było takie dziwne. Ja pamiętam, jak, wiesz, ja dosyć dużo się wspinam. To jak się widywałem z moimi ziomami na ściance, to ja nawet tak nie bardzo się przyznawałem, że jakieś audiobooki robię, no bo to było tak w ogóle kompletnie niezrozumiałe, wiesz, o co chodzi. I wiesz, te słuchawki, to wszystko to był element takiego zrozumienia, czy wiesz, czy my faktycznie możemy, wiesz, jakoś wpasować się w taki kontinuum w ciągu dnia naszych użytkowników, takich zwykłych ludzi jak ja. No ale te słuchawki tak były, bo były częścią produktu, które zostały na mnie i to było… I tak to się wzięło. A to, że potem rzeczywiście to był element taki fajny, bo ktoś mnie zapamiętywał, to ja to rzeczywiście bardzo szybko podłapałem, bo prawda była taka, że Wiesz, jedną z nóg oczywiście całego tego przedsięwzięcia było pozyskiwanie praw i rozmowy z moimi wynajmictwami.
To są, wiesz, duże firmy. Dużo ludzi, bardzo rozumiany rynek, no to tam trzeba było się jakoś wyróżnić, nie? Więc wiesz, więc to po prostu bardzo szybko, łatwiej było zapamiętać, o to ten koleś w tych słuchawkach, to tam weźcie z nim pogadajcie, bo taki łazi taki tam w słuchawkach, a nie, że to tam takie czakie nazwisko, czy taka inna firma, nie? To był ten koleś, ten słuchawka ciągle łazi, no. Ale wiesz, ale to nie było wyrachowany plan, że teraz sobie wymyśliłem, usiadłem i zrobimy tutaj czart, tak i tak, i no tutaj w książkach piszą rzeczy.
Nie. To było po prostu wynikało z tego, że ja po prostu używałem tego produktu. Bardzo lubiłem i lubię słuchać. I tak została A potem, wiesz, jakiś refleks programowy, no cholera, to rzeczywiście jakoś mi wyróżnia, nie? W sensie, o, proszę bardzo. No i tak zostało, przegnęło i potem tylko te słuchawki zmieniałem, bo różne firmy, wiesz, mi przesyłały ich słuchawki, żebym chodził w ich słuchawkach, bo mi się tam zdarzało, że ktoś mi zrobił jakiś wywiad czy jakieś zdjęcie, no to wtedy była jakaś tam taka marka czy inna marka, więc się śmieję, że…
Greg Albrecht: Byłeś influencerem słuchawkowym.
Marcin Beme: Ja się influencerem nie jestem i nie będę i tak dalej, ale rzeczywiście miałem przyjemność w fajnych słuchawkach sobie słuchać i nigdy żadnych nie kupiłem.
Greg Albrecht: A kim byłeś zanim ten biznes otworzyłeś? Chciałbym zrozumieć ten moment zero… to one, jak mówią. Szczególnie wtedy, no bo dziś możemy powiedzieć, mamy całe to unarzędziowienie technologiczne, że stworzenie aplikacji to jest no-brainer. To jest tylko pytanie, jak aplikacja ma sens. Ale wtedy były to i inne czasy i też taka otwartość na zakładanie biznesów konsumencko-technologicznych, to nie było czegoś takiego. To znaczy, powiedzmy, że były sklepy internetowe jakieś, tak?
Skąd to się wzięło? Czyli kim ty byłeś z wykształcenia, czy co robiłeś w momencie, kiedy ta idea się pojawiła w twojej głowie?
Marcin Beme: Wiesz co, ja robiłem wtedy jeszcze inną firmę z takim moim kolegą, ja do niego dołączyłem po studiach, musisz go powiedzieć, że ja ją robiłem, ja taki dołączyłem, teraz to by się nazywało, że byłem late co-founder, bo wtedy w ogóle nie było takich nazw, nie istniał słownik typu founder, co-founder, wiesz, runda, startup, startup i tak dalej. I to była bardzo taka fajna, technologiczna firma zajmująca się produkcją hardware’u i software’u do łączności bezprzewodowej.
Dzisiaj pewnie gdybym robił dekad takie firmy, to byłoby to IoT, AI-based oczywiście, czy tam e-powered, ale to było takie klasyczne IoT. Potrafiliśmy no te x lat temu zasterować czymś w terenie. No i to była jakaś tam całkiem spoko kompetencja, to był nasz hardware, to nasz software do tego, więc w ogóle to było takie naprawdę ciekawe. I to był ten element, to żeśmy sprzedali, a potem była przygoda ze spółką, która robiła programy telewizyjne. Więc ja tak bardzo dużo się kontentu nauczyłem, w sensie tak jakby zrozumiałem, jak to mówi jeden pan o łączeniu kropek, w sensie tak jakby to nie było jakieś takie łączenie kropek, bo ta pierwsza firma dała mi jakąś taką ogładę z, posłuchaj, właśnie troszkę z technologiami, przede wszystkim z siłą sprzedażową telekomów, wtedy już, co potem bardzo mi się przydało w bibliotece, ale ta druga kropa, w zasadzie kropa, nie kropek, to kropa, To było, wiesz, jak wygląda w ogóle biznes oparty o content, nie? Że, wiesz, że mi wtedy dosyć tak, jakby jakiś miałem taki rodzaj, wiesz, takiego zrozumienia, nie? Że po prostu w tym części kontentowej albo jesteś panem solożem, czyli masz te telewizje, nie? W sensie, czyli kontrolujesz kanał dystrybucji, albo jesteś panem endemolem, czyli masz prawa do wszystkich rodzajów, wszystkich programów telewizyjnych, nie? Wszystko, co pod między, to prędzej czy później, zostanie, wiesz, zgniecione, nie? Tam zostanie jakiś tam ułamek, tam jakieś, na jakimś mieście, na jakąś marżę zostanie, ale wiesz, ale ta produkcja bardzo szybko przestała, no to nie było growth story, tam było equity story, tam po prostu bardzo szybko było mnóstwo pieniędzy, tak długo jak te dwa końcówki tego układu, no to pozwoliły, bo bardzo łatwo było, wiesz…
Telewizje mogą mieć swoją produkcję albo dystrybut. Takie dwa walce. Zostawał człowiek, się dwa walce zmieniają. Pod spodem troszeczkę zostaje. Istnieją wspaniałe spółki produkcyjne. U nas nie bardzo. I to de facto… Natomiast absolutnie skumałem, że wiesz, że albo musisz mieć dystrybucję, albo musisz mieć content, żebykolwiek mieć coś powiedzenia.
Greg Albrecht: A najlepiej mieć jedno i drugie.
Marcin Beme: I właśnie okazało się, i to było dokładnie w audyce, że nikt tego contentu nie zagregował, ani nikt nie zbudował kanału dystrybucji. Nie ma tu nikogo, kto mógłby tym zarządzić. Więc na zasadzie, no dobra, to jest szansa wziąć tu dwie nogi.
I było tylko jedno pytanie. czy czasem to nie jest za wąskie. W sensie, czy w ogóle jest rynek. Czy to rozwiązanie, które mi bardzo przypasowało, bo ja tam jeździłem z moim bratem bardzo dużo jeszcze na kajtę, czy na narty, czy na jakieś tam góry i myśmy tak konsumowali. To rozwiązywało nam jakiś problem. Tylko pytanie było, czy to nie jest nas dwóch. Może pięciu, dziesięciu.
Greg Albrecht: No i jak było wtedy, bo…
Marcin Beme: Wtedy to był koszmar, stary. To było tak, że jak jedna transakcja była na tydzień, to było święto.
Greg Albrecht: Ale co, najpierw wytworzyliście content? Jak wybraliście produkty pierwsze?
Marcin Beme: Jajko i kura, no bo oczywiście, no w sensie musisz mieć content, żeby ktoś przyszedł, musisz mieć ludzi, żeby mieć pieniądze na ten content, więc to był taki vicious circle troszkę, nie? I jesteśmy tak z jednej nóżki na drugą nóżkę, tak żeśmy się, wiesz, po prostu turlali i to była masakra, no.
Greg Albrecht: Ale skąd zacząłeś… Który content wybrać? No powiedzmy, że zakładam dzisiaj audiotekę, jestem totalnie zielony, wchodzę w temat i mówię, dobrze, no to mam określoną kwotę do wydania i mogę wyprodukować pięć tytułów, powiedzmy, dziesięć. Jak wybrać te pięć, dziesięć tytułów?
Marcin Beme: Na początku to wybraliśmy, co było.
Łapanka. Nie było tam żadnej analityki. Potem absolutnie, żebyśmy się dorobili całkiem fajnego nie tylko analityki, tylko całego takiego procesu czy muskułu produkcyjnego, którym kierowała taka świetna dziewczyna Paulina, to dość mi się tego dorobili, ale początek to było tak, że rzucaliśmy co się dało i to nie była dobra strategia. W sensie to tam, wiesz, grosz kapustą, więc potem zaczęliśmy to jakoś tam pilnować, ale wiesz, ale jak myśmy uruchomili, to to akurat pamiętam, Znaczy, jak mi prowokujesz, że tam sięgam gdzieś w pamięci, w te czasy dalekie, to ktoś się z nas nabijał, że myśmy otworzyli księgarnię, gdzie było, nie wiem, 100 tytułów. To tak jakbyś wszedł teraz do księgarni Empik, a tam było na półce, wiesz, 100 książek. No to długo by ta księgarnia nie pociągnęła. A u nas tak musieliśmy, no bo musieliśmy to zacząć w ogóle, wiesz… wystawić, złapać, w ogóle zacząć to rozumieć, nie?
No powiedziałem, tego nikt tego nie chciał, wiesz, to był produkt dla osób niewidomych i trochę dla dzieci, nie? W sensie tak jakby, no to, no to jest, wiesz, to nie jest, wiesz, jakaś taka, wiesz, super sexy rzecz, nie? W sensie to zbudowanie tej marki, no to była, to, wiesz, pod krew łzy, szczególnie, że no początkowo absolutnie, absolutnie, ale absolutnie to w ogóle, wiesz, nie szło, nie? No to było… To było wyzwanie głównie takie, żeby właśnie, wiesz, żeby pokazać…
Bo wiesz, książkę to się czyta, nie? A my mówiliśmy, że teraz masz słuchać. Ja zawsze to tłumaczyłem tak, że wiesz, jak każdy… O, weź tak ręce złóż, nie? To tak łatwo.
A weź teraz w drugą stronę. Ludzie tak… My z takim momentem…
Ale jak? Taki mindfuck, nie? No to trochę był taki mindfuck, którego, wiesz, trzeba było przełamać. No i wtedy, i to już była bardzo dobra taka, moim zdaniem, taka nasza praca analityczna, głównie takiego super polskiego chłopaka, absolutnie, nie wiem, Tomka, super w produkcji, super w strategii i wiesz, że po prostu wygoda. W sensie po prostu, choćby skały srały, wygoda. Po prostu, wiesz, i to tak trochę nam zostało, że ta wygoda do końca była w część takim corner z tą strategii. Ona zupełnie co innego znaczyła z czasem, ale to zawsze było powiedziane tak, że jeśli to w ogóle ma zafunkcjonować, wiesz, my nie mamy leku na raka, my nie zbawiamy świata, my mamy minimalny wpływ na człowieka, w na jego, że tak powiem, ale jakiś mamy, nie? W sensie, o, super, tak jakby możemy go troszkę zmienić, troszkę wpłynąć na to, co on posłucha, co on tam zrobi w ciągu dnia, wiesz, tak jakby to malutki, ale jednak, ale żeby mieć szansę to zrobić, no to musi być po prostu ultra wygodnie, nie?
W sensie tak jakby jak on ma iść. po tą płytkę CD, gdzieś tam ma jechać, coś tam, no to dlatego tego rynku nie ma, że to jest niewygodne, nie? A jak je wytkniemy, ten element, i jeszcze tak to zrobimy, że, wiesz, w osobie, jak, w miejscu i w czasie, kiedy on może to kliknąć, no to wierzyliśmy, że to się obroni. Bo jak zaczynasz słuchać, to tam przestanie, nie musisz nic tłumaczyć. No i to, więc ta wygoda i potem cały marketing zbudowany wokół use case’ów, no to, wiesz, no taka praca, wiesz, powtarzaliśmy w kółko, wiesz, no i parę ładnych lat nam to zajęło, że w końcu to zaczęło, wiesz, jakoś tam mieć trakcję i po prostu nagle, wiesz, zaczęło to się kleić, cała ta, wiesz, cała ta mechanika tego unit economics weszło, wiesz, te kohorty, te czerny, slerny, to wszystko zaczęło mieć sens to robić. Wiesz, kilka modelów sprzedażowych, zmiana modelu sprzedażowego po drodze.
Greg Albrecht: Z zakupu pojedynczych na odwołament.
Marcin Beme: Bo to było jedno i drugie, bo prawda jest taka, że ten miks był dużo bardziej rentowny niż sama subskrypcja. Nam się udało to zrobić ze względu na dobre… To wygląda na to, że byliśmy gdzieś na samym początku i mieliśmy szansę ustawiać pewne zasady. Mieliśmy totalnie tą palmę pierwszeństwa i kreowania, a nie followowania. rozumiejąc bardzo dobrze nasz biznes, w sensie gdzie tu są kasa, gdzie tu jest marża, skąd pieniądzowe, jaka jest ta cała ekonomia, rozumiejąc, że tak naprawdę mamy dwóch klientów, bo oczywiście wydawcy i oczywiście płacący klienci, że to gdzieś jest taki ten balans. No i oczywiście co? Wygoda, wygoda, wygoda i use case.
Wygoda, use case, wygoda, use case. I to było powtarzane non stop, starając się za każdym razem to jakoś tam tweakować po drodze Wiesz, te wszystkie zabiegi… Aha, oczywiście, wiesz, apka, nie? W sensie to było to, że takim znowu, niech by tu powiedzieć… Kamieniem milowym, podejrzewam. Zresztą właśnie to kamień milowy mi przyszło do głowy, ale to nawet nie kamień milowy, tylko taki w ogóle… No dobra, zostawmy, może mi przyjdzie do głowy inne powiedzenie, ale powiedzmy kamień milowy to aplikacja, którą wtedy też wydałem, To też pamiętam. Wydałem na to, że trzy czy cztery razy tyle forsy, co w ogóle mieliśmy obrotu. Wiesz, to było jakieś crazy, nie? Wiesz, koszmarnie crazy. No ale to było jeszcze, wiesz, na taki software, chyba już nie powiem, na jaki telefon, bo wszyscy stwierdzą, że mam 150 lat, ale jeszcze nie mam.
Tyle. Ale zrobiliśmy. I to rzeczywiście, wiesz, jakoś nas nam… Bo dlaczego to zrobiliśmy? Bo to szło tą wygodą.
Wiesz, to wszystko było za, wiesz, bo na początku to było zwykłe pobranie pliku. Z tysiącem, wiesz, takich małych historii dookoła, tak, że ten plik był jakoś tam zabezpieczany, więc on ma jakiś watermarkowów, więc trzeba było 20 minut poczekać na plik. Wyobrażasz sobie, że klikasz Netflixa i 20 minut czekasz zanim obejrzysz, wiesz, no wtedy to było akceptowalne, wtedy to była wygoda, rozumiesz, bo nie trzeba było zasuwać po tą płytkę. To już było wygodne. Ale zobacz, co się potem wydarzyło. Apka, wiesz, to dla… Wow, w ogóle niesamowite, nie? Tylko, że ta apka to dla tych ludzi, co szli z nami, to było, wiesz, to już było tak zajebiście wygodne, że to w ogóle nas uwielbiali, nie?
Po prostu uwielbiali. Natomiast apka przyniosła kohortę ludzi, która jest zupełnie do czego innego przyzwyczajona i ta wygoda polega na czym innym. Więc my ciągle musieliśmy, wiesz, na wyższy poziom Na wyższy poziom, na wyższy poziom, no bo jak już na telefonie ktoś ci kupuje, jeśli każesz czekać, bo ten watermark był po prostu, wiesz, za dużo, a musiał być watermark, bo z kolei nasi drudzy klienci, no piersi, czyli wydawcy, czyli na fakt to była właściciela praw autorskich, no wymagali tych zabezpieczeń. Ja pamiętam, że myśmy wtedy bardzo postawili, bo nie chcieliśmy takiego DRM-a twardego, bo to stwierdziliśmy, że to jest absolutnie przeciw wygodzie, nie? W sensie tak jakby, że wiesz, bo to…
Co to jest DRM? No taki Digital Right Management, nie? Że tak jakby coś, co pilnuje, wiesz, wtedy… No bo to było dosyć dawno temu, więc wiesz, teraz to w ogóle nie ma takiego isiu, ale te DRM-y wtedy funkcjonujące to wymagały, że ten użytkownik musi zrobić to, zainstalować, koniecznie musi być podpięty do sieci. No to nie było, więc jakby to waliło w ten nasz kornosłup wygodę, powiedziałem nie, to wymyślmy co innego, żeby pokazać wydawcom, że jednak pilnujemy tych zabezpieczeń, ale jednocześnie ta wygoda jest obroniona. No i wtedy tam po prostu cała ta technologia tych utermarków, że myśmy potrafili zaznaczyć pliki indywidualnie, że wiedzieliśmy, że to ty, Greg, kupiłeś ten plik i jak go znaleźliśmy w sieci, to wiedzieliśmy, że to jest twoje, w ogóle nie mogłeś się z tego wyłgać.
I wydawcom to było Good Enough i w zasadzie agentom, wszystkim światowym agentom, którzy udzielali licencji, wydawcom i wydawcy nam, że to jest Good Enough. Ale wiesz, to też musieliśmy pozmieniać, no bo jak nie możesz, wiesz, w apce czekać, wiesz, plik, więc żeśmy zmienili jakieś farmę tych plików, to kurde, niesamowita była przygoda. Wiesz, i ta apka na pewno nas pociągnęła, bo to w ogóle się pojawił trafik, z którym mogliśmy coś zacząć rozumieć w ogóle z tego wszystkiego, tak? Wynikał, tak jak powiedziałem, z tego wygody i to była taka, no nie mogę tego słowa znaleźć, tak jakby, wiesz, ufizycznienie tego, co to przez tą wygodę, bo jak myśmy sobie napisali, o, wygodnie ma być, to była, wiesz, taka, no tak jak w strategii piszesz, o, wygoda.
No zajebiście, w sensie jest ekstra, tylko no co? To było takie pierwsze zrozumienie, wow, dotknęliśmy, co to znaczy ta wygoda, nie? I tak jakby na początku ta wygoda była, że można było plik, bo jest, jak ładnie to powiedziałeś, ta referencja do tej płytki, więc już jest fajnie, bo można sobie zgrać. Potem ta wygoda była, że o Jezu, mogę mieć to w kieszeni w każdej chwili. I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej, wiesz, to chyba potem było jeszcze szybciej, może jeszcze lepsza aplikacja, a potem już wyciągali w ogóle, wiesz, guzik play na samo, w ogóle, wiesz, od razu już nie trzeba było się nic, wiesz, logować, więc w ogóle był taki automatyczny kontakt, który faktor był, brałaś i od razu naciskałeś, wiesz, i od razu mogłeś zanurzy się w tym słuchaniu, nie? A ponieważ na koniec chodziło o słuchanie, no to wiesz, no cała ta zabawa z tym, co się okontentował, od takiej strategii na zasadzie, o, łapanka, dajcie, co macie i wiesz, i wiadomo, no bestsellery, nie? W sensie akurat rynek wydawniczy jest taki, że on ma zawsze bestseller.
Ja zawsze się z tego śmiałem, że zanim książka wyszła, to już wiadomo, że jest bestseller. What? Jak? Ale ona już jest bestseller, mimo że jeszcze sprzedaż się nie rozpoczęła.
No ale to tak to jest. W sensie wiadomo, że kolejny tam J.R.R. Martin, czy kolejny tam Dan Brown, czy cokolwiek, no to będzie po prostu bestseller. No to zawsze była gonitwa, że musimy mieć ten tytuł. No tylko odpoczątkowo było rzeczywiście tak, że albo nie było licencji, albo po prostu było trzeba nagrać, a nagranie takiej książki kosztowało wtedy parę tysięcy, to było dla nas za dużo, bo myśmy sprzedawali dwie kopie. No, może 12 kopii, jak dobrze poszło.
Greg Albrecht: To było, ile lat był taki stan, jak mówisz? Wiesz, to trzy lata.
Marcin Beme: Ja myślę, że takie, posłuchaj, taka po prostu, no taka kompletna, taki, no takie walka, taka, że w ogóle naprawdę, czy to w ogóle ma sens, nie? W sensie, znaczy nigdy takie pytanie do głowy nie przyszło o swoją drogę, bo to jakoś tak byliśmy rozpędzeni w tym takim, wiesz, z takiej zajawce, że cholera, że jednak, wiesz, w minimalny sposób, ale jednak możemy wpłynąć na tego człowieczka, A to mi się zawsze wydawało, wiesz, na koniec jakoś na wartościowe, że no wiesz, ty nagrywasz fajne rzeczy, po co?
Greg Albrecht: Po co tu się dziwić? No tak, po prostu uważam, że to jest ważne.
Marcin Beme: Masz coś do powiedzenia, masz kogoś, przyprowadzasz jakichś gości, co coś gadają. Przecież ja nie wiem, co ja tu robię, bo pod względem twoich innych gości, to wiesz, obniżę ci twoje statystyki. Ale wiesz, ale…
Greg Albrecht: Myślę, że zdecydowanie nie. Były trzy lata pierwsze. Jakiego paliwa używaliście do tego, żeby przetrwać te trzy lata? Bo to i pieniądze, które skądś się muszą brać i motywacja do tego, żeby się nie poddać. No bo czasem się zdarza, że zbudujesz produkt, który jest trochę za wcześnie na rynku i jeżeli wytrzymasz, to jesteś tym first moverem. Ale jak nie wytrzymasz i wielu nie wytrzymuje.
Marcin Beme: Tak, tak, to my ewidentnie zaczęliśmy za wcześnie, tylko potem byliśmy first mover, nie? W sensie takiego, więc można powiedzieć, że może nie zaczęliśmy za wcześnie, nie? Dobra, może rok, ale to wiesz, to nigdy nie wycyklujesz. To tak jak przy Exicie, nigdy tak dokładnie nie trafisz w ten moment, tak jak przy starcie też, więc wiesz, więc po prostu myśmy byliśmy ciutkę za wcześnie, ale być może…
Mówię o rynkach, w których byliśmy, tak? Bo jak my startowaliśmy, no to wiesz, Audi był już sprzedawany do Amazona za jakieś… serię kwoty, wydającą mi się w ogóle nieosiągalną. Potem za większą sam sprzedałem, ale generalnie wiesz, ale wiesz, no to był, wiesz, w ogóle ten, w Szwecji już startował, już był rozpędzony Storytel, więc mówię takie, bo te nasze części na tych rynku, w którym myśmy byli, więc wiesz, no mówię, nie my wymyśliliśmy audiobooki i tak dalej, ale w kontekście takiego tutaj tego regionu, no to… W języku polskim powiedzmy. W języku polskim, tak, no bo myślę, że wystartowaliśmy w Polsce, tam pomysł tego po tym, żeby iść dalej, to było, to się pojawiło w trakcie. To nie był, tak jakby nie od day one mieliśmy być multi-country, nie? W sensie tak jakby to się urodziło z czasem, jak właśnie nabieraliśmy jakieś takie…
To też zaraz mogę powiedzieć, bo to jest ciekawa historia, jak żeśmy wybrali kraj i dlaczego takie kraje. Ale to paliwo… Tak, pamiętam. Pamiętam, o co zapytałeś.
To paliwo… Znaczy to jest zabawne, tak? Bo nigdy de facto… Znaczy dobra, technicznie, kasa, skąd? No bo to jest takie techniczne pytanie. Ja mam trochę forsy ze sprzedaży tego poprzedniego, pierwszego biznesu, o którym ci mówiłem, z tego drugiego trochę co zarobiłem, bo drugiego już mnie nie sprzedali. Więc tak jakby tutaj miałem ułatwioną rzecz, ale też sam start zrobiliśmy z inkubatorem, czy w inkubatorze z K2, z Januszem slash Przemek Żebrowski i Michałem Lachem. W sensie tak jakby, wiesz, i to się zaczęło w K2, więc oni też dali dosyć dużo forsy, a może de facto oprócz forsy, no to tak jakby taki komfort No K2 było wtedy, to pamiętasz, tak?
Bo dzisiaj oni są trochę inną firmą. Wtedy taka była w zasadzie pierwsza, czy jedyna taka cyfrowa agencja reklamowa. Ja bardzo lubiłem K2 jako brand. Nie znałem dobrze chłopaków, ale wiesz, to była taka firma, wiesz, no kurde, coś takiego miał zrobić, wiesz, no w ogóle ekstra, fajnie tam, no wiesz. I dlatego do nich poszedłem z tym tematem. I mówię Januszowi, pamiętam, myśmy takie gdzieś tam przy jakimś obiedzie byli, czy innym czymś, i ja mówię, to wiesz, Janusz, mam taki pomysł, tylko wiesz, to jest taka moja analiza tego pomysłu, polega na tyle, że rzućmy coś za plecy i zobaczymy, co tam wyrośnie z tego, więc wiesz, ale chętnie by było, gdybyś mi zrobił ten system, bo ja będę bardzo zajęty, mam jakąś tam forsę. To może byś mi to napisał, no bo to trzeba, wiesz, kurczę, wiesz, softu, no wiesz, no w ogóle to trudne będzie, no bo wtedy to było trudne. W sensie, wiesz, sama na dzisiaj taką aplikację byś wyklikał, nie? W sensie to mój synek by wziął i wyklikał ją z, wiesz, z building blocksa jakichś dostępnych. Wtedy to było jakieś tam wyzwanie, te pliki były ciężkie, wiesz, to nie była nawet, wiesz, pliki trzyminutowe muzyczne, to był, wiesz… Te audiobooki to trwają po 8 godzin czasami, te pliki są bardzo ciężkie, a te nasze pliki z superprodukcji, które potem się gdzieś tam pojawiły dosyć szybko, no to były, wiesz, to były, no gigabajt czasami potrafił, wiesz, więc mówię, dobra.
Janusz, kochany mój drogi, to zrób mi ten system, to mam trochę forsy, to zobaczymy, czy się pobawimy. Pobawimy się tym. Będzie fajnie. Nie wiadomo, co z tego będzie, ale może być fajna zabawa. Ja będę zajebiście zajęty tam pracą z wydawnictwami, na początku to byś mi ogarnął tą platformę. No i pamiętam, że do mnie odzwonił i powiedział, że nie zrobi mi. Ja mówię, a ty dziadzie? A bo ja chętnie zainwestuję.
No to świetnie. I taki był początek i rzeczywiście to było wyinkubowane i to wartość, która przyszła ogromna była taka, wtedy bardzo właśnie zgodna z tą strategią, którą Janusz poszukował, że kompetencje, które oni mieli na pokładzie były fenomenalne. Bo wiesz, bo ja się kompletnie nie martwiłem o zespół IT, o czy ja umiem w jakimś PHP, czy w innym C, czy z jakiejś apkę. Oni mieli wszystko na pokładzie.
Pan od tego, proszę Pana, a Pan od tego, kto ma dwa piętra niżej siedzi, to może przyjść i pokodować. Więc to był absolutnie genialny start. I tu były pieniądze. Trochę moich, trochę z inkubatora, ale też przede wszystkim elastyczność w zamawianiu i niekoniecznie płaceniu.
Potem, jak nam starczy czasu, to opowiem, jak to potem skopało mi dupsko, ale… To powiedz od razu. No wiesz, nie możesz wydawać bez poczucia odpowiedzialności, że wydajesz. W sensie to jest tak, że to bardzo rozwala głowę.
To potem bardzo boleśnie i bardzo weszło mi w krew i… To jest tak, że wiesz, no jeżeli jakikolwiek robisz jakiś ruch czy inwestment, to bądź przekonany, że za tym idzie jakaś konkretna wartość. Tak naprawdę, wiesz, a nie, że tam, no to sobie walniemy, to sobie walniemy, to sobie walniemy, wiesz, i tam, prawda, nieskończone już pieniędzy, worek bez zna. Nie, po prostu, wiesz, potem ta praca nad tym produktem, to co wspomniałem, to Tomek i taki drugi Tomek, jak dołączyli do zespołu, to bardzo potrafili właśnie, wiesz, pilnować, że dobra, robimy to, ale… Wiesz, spodziewamy się takiej wartości. O to byłby głupi pomysł, nieważne, ale z punktu widzenia, wiesz, założeń…
Projekcjowania eksperymentów. Założeń, to po prostu, no nie ma tak, że, wiesz, że… Znaczy, może tak jest, no, wiesz, ja gram w innej lidze, takiej gdzieś tutaj, wersji, wiesz, ci wielcy tego świata, nie? Tam może o inną grę chodzi. No my mieliśmy tyle pieniędzy, ile mieliśmy i musieliśmy jakoś, wiesz, przetrwać i się nie rozwalić, tak naprawdę, bo to… Nie było tak, że wiesz, że mogliśmy rundy robić po miliardy złotych i w ogóle nikt tam nie patrzył.
No myśmy mieli tyle, ile mieliśmy. I to jakoś na pewno ma, wiesz, odznaczyło się, wiesz, tak jakby w tym, jak ja potem długo myślałem i nadal chyba, wiesz, myślę o tej, o biznesie, że no wiesz, no bądź pewny, że wiesz, że tak jakby te rzeczy włożone w, no… Przy czymś spodziewaj się, jaki jest rezultat. Żeby rozumieć, co robisz. Żeby rozumieć, co robisz, to musisz jakiś konkretny znowu problem rozwiązać. A tutaj jak była taka swoboda i rzeczywiście K2 fantastycznie robiło, co tam trzeba było, no to bez takiego, wiesz… Trzymania rękna kierownicy. Ale z drugiej strony zaczęło się właśnie fajnie. Może tak, żeśmy pobłądzili, że w końcu tam poszło. I to była jedna rzecz, która dawała takie techniczne paliwo, czyli kasę, bo K2 mogło czekać na płatności i jakoś żeśmy to szli. Mi udawało to się robić trochę takich deali B2B. W sensie nasza aplikacja pierwsza na telefonie marki Nokia z audiobookiem Paula Coelho wylądowała na pół miliona telefonów. To były takie grube różne deale, które, wiesz, które nam robiły zawsze to samo, czyli, wiesz, wyeksponowanie wygodnego dostępu, bo to był core, nie? W sensie tam na zewnątrz mogły być różne rzeczy, ale tu chodziło o to, żeby możliwie dużo osób dostało, wiesz, i se kliknęło, więc to było preinstalowane, to było wszystko wgrane, wiesz.
[SPEAKER_00] Sampling. Po prostu sampling w dużej skale.
Marcin Beme: Takie sampling na dużą skalę, takiego pełnego, ale nie sampling na zasadzie, potem to takiego samplingu, samplingu doszliśmy, że, wiesz, że tak jakby flow produktu był taki, że mogłeś pierwszego rozdziału słuchać, bo ja uważałem, że de facto jak to się wciągnie, to się wciągnie. Jak komuś nie pasuje się, to się nie pasuje. I to tak pokazywały potem wszystkie nasze czarnowe wykresy, że nie mieliśmy takiego książkowego, tak wiesz, o tak, tylko myśmy trochę tracili na górze, a potem prawie nic, nie? W sensie, wiesz, była walka, żeby oczywiście to wygięcie było jak najwyżej tak naprawdę, tak? I było dosyć wysoko. Ale wiesz, ale ten sampling sprawiał, że wiesz, że po prostu wchodziłeś w ten temat, wchodziłeś w historię, nie? Wchodziłeś w opowieść, bo to, co żeśmy sprzedawali, Dobrze opowiedziane historie.
Greg Albrecht: Ciekaw jestem, dlaczego Audible, bo ja akurat jestem hard userem Audible. Słucham tak z 40 godzin w miesiącu mniej więcej, czyli całkiem sporo. I tam nie ma takiej opcji, czyli początek, tylko jest wycinek ze środka jako sample. Mogę kupić i mogę niby zwrócić też oczywiście, ale to działa inaczej.
Marcin Beme: Nie, nie, no tak, dokładnie.
Ciekaw jestem do czego. Wiesz, no dla mnie… Tam był jeszcze taki element, któryśmy wycięli. Sample jest głosu jeszcze. Wiesz, jak sam pól to funkcjonował, znowu teraz to się wydaje takie śmieszne, pamiętam, że my skminiali to na wielogodzinach. No, jak właśnie połączyć ten sam pól książki z sam pól tego lektora, bo ktoś może sobie, czy człowiek na pewno wybiera lektorem, to wiesz, no tak, no to były, w pewnym momencie były, wiesz, sam pól tego, sam pól tego, no wiesz, za dużo tych guzików, no to myśmy śli z toporem i po prostu, wiesz, no, core, wygoda, po prostu wejść tego człowieka w ten produkt błyskawicznie.
Greg Albrecht: Znaczy ja to zupełnie rozumiem ciekawie z tym, dlaczego tego nie ma w tej formie, bo może chcą większą akcję, bo czasem na wstępie książki nie ma akcji i dlatego może nie robią tego wstępu, aczkolwiek dla mnie wyrwany z kontekstu sam, bo ja go nigdy nie słyszałem, więc i tak kupuję książkę, a potem staram się ją zwrócić, jak mogę, bo tam jest taka opcja.
Marcin Beme: Tam można zwrócić, tak. W sensie ja Zodibla słucham teraz chyba głównie właśnie od, bo… Jeszcze chyba nie zwróciłem nigdy.
Greg Albrecht: A ja zwróciłem sporo, bo są niektóre książki, które wydają się słabe, tylko jest to utrudnione interfejsowo, ty musisz przez przedmiot wejść. Żeby nie było za łatwo. Musi być skomplikowane. Czyli był ten pierwszy etap. Paliwo… Widzę, że wizja była. I paliwo finansowe.
Marcin Beme: Techniczne rzeczy były. I tak jakby miałem dużo szczęścia do wystartowania tego z Defecto K2 jako takim rodzajem, wiesz, zaangażowania inkubatora. Natomiast to drugie, bo cały czas próbuję jakoś sformułować odpowiedź na to. W ogóle nie było takiej sytuacji lampki kontrolnej, nie? Że tam tego paliwa brakuje. W sensie w ogóle ja nawet przez chwilę mi w ogóle nie było tak, że dobra, chłopaki, usiądźmy, zastanówmy się w ogóle, czy to ma sens, czy w ogóle nam się jeszcze chce, jak tam, w ogóle nie było lampki kontrolnej, nie?
Greg Albrecht: Były też te małe sukcesy, powiedziałaś, znaczy małe i duże, powiedziałaś o tych preinstalacjach na Nokii, ja pamiętam, może to już był inny czas, ale pamiętam o jakimś Orlenie czy innym, że można było dostać kupon.
Marcin Beme: że no, że samochód kierowcom, to jest oczywiste, nie? W sensie tutaj tu jest, jak na serce mądrzy marketingowcy słuchają, to wiedzą, że tutaj się prześlizguje pewnym metodologicznym tak strasznym błędzie, ale nie wnikajmy w to, tak? Ale chodziło o to, że no tam jest szansa, że spotkamy. No i de facto no ładnych nie wiem, no może w latach nie, ale naście miesięcy mnie zajęło, żebym tego deal dowieźł i był rzeczywiście fantastyczny, nie?
W sensie, bo myśmy wtedy wydystrybuowali, chociaż nie wiem, czy to nie są poufne dane. Dobra, nie będę mówił. Dużo. Dużo. Bardzo dużo. Bardzo dużo ludzi spróbowało Produktu. To był rekord.
Greg Albrecht: Tam był jakiś kod, pamiętam, że jak tankowałeś, to dostawałeś karteczkę z kodem i książka jedna w prezencie.
Do wyboru z kilku. Pamiętam, sam tego spróbowałem, więc to było niesamowite. Pamiętam i brand awareness też sądzę, że budowało, no bo to zawsze jest fajne, jak jeden brand leży koło drugiego, to mówisz, aha, Orlen i Audioteka, to w zasadzie ta sama liga. No oczywiście nie. Wszyscy influencerzy działają na tym. Wiesz, no…
Marcin Beme: To słuchaj, absolutnie. Tam było, tam było, tam było, wiesz, mniej chodziło o brand, bo mieliśmy też fajny taki brandował, taki jakby z podobną akcją. Aha, bo skąd w ogóle te partnership’y? No bo to też wykute na początku z musu, bo nie miałem forsy, no to musiałem gdzieś spróbować znaleźć inny. inny sposób zarabiania i tak jakby, i znowu idąc od tej wygody i tego use case’u, no to, że wylądowałem w Samsungu, wylądowałem w Playu, gdzie mogłem się podłączyć do dużo większych brandów fajnych, ale co było ważne, z dystrybucją.
Greg Albrecht: Wylądowałem, to znaczy, jakie są top trzy rzeczy, które ktoś może zrobić, żeby dogadać się z taką wielką organizacją? Bo wylądowałem, to brzmi jakby to było coś po prostu, co się samo wydarzyło, no ale wiemy, że współpraca pomiędzy organizacją rosnącą, która nie ma żadnej tożsamości poza facetem w słuchawkach, nic nie mówiąc, tak? I jakimś kawałkiem oprogramowania z marką topową, która ma dystrybucję w milionach userów. w dziesiątkach milionów, typu Play, Orlen i tak dalej, z jakby takim household name.
Marcin Beme: Wiesz, no ja wierzę w jedną rzecz, że tak jakby ja nie jestem żadnym sprzedawcą zajebistym, ani marketingowcem, ani w zasadzie nikim. Ale gdzieś, wiesz, no wydaje mi się, że po prostu udawało nam się ubrać to w historię korzyści dla tamtej strony. Jak pamiętam, jak Samsung brał od nas Gry o Tron, to oni wiedzieli, że biorą to w czasie, kiedy to był, wiesz, mediowy event, fenomen, na wyłączność tylko dla swoich rzeczy content, który był jedynym taką produkcją audio. I mogli zrobić z tym wszystko, co chcieli. Więc to chyba zawsze polega na tym, że tych jakby…
Greg Albrecht: Potrafiłeś dobrać, pokazać, jaką wartość wykreujesz dla tej drugiej strony.
Marcin Beme: To, dlaczego ja to chciałem, to było oczywiste, ale gówno to kogokolwiek obchodziło.
O tym mówię. Więc wydaje mi się, że gdzieś to mi się za każdym razem udawało zrobić i to rzeczywiście… Rzeczywiście, no czasami też były różne triki, to akurat nie do końca w samym sprzedaży, ale wiesz, no to są różne takie śmieszne. Ja pamiętam, jak bardzo mi zależało, żeby spotkać się z Maćkiem Filipkowskim, znanym się skądinąd, no to dowiedziałem się, że występuję na jakiejś konferencji i zadzwoniłem do organizatorów tej konferencji, żeby mnie koniecznie umieścili w tym samym panelu, żebym usiadł obok Maćka i mógł z nim porozmawiać, no jako panel, a potem pomogłem, wiesz, miałem go, wiesz. No bo wiesz, on był szefem szefu, wiesz, Samsungu, tak? Samsungu, tak. No wtedy, wiesz, więc były pewnie jakieś takie rodzaje, wiesz, trików, taktyk, czy jakkolwiek to znaleźć, ale wiesz, ale na koniec dnia, no wiesz, no co to kogo obchodzi, dlaczego ja? No ważne jest to, wiesz, co tamtej, jakim problem tamtej stronie rozwiążesz i to chyba udawało nam się zawsze zrobić, o wiesz, to co bardzo pamiętam, Wiesz, jakaś być może też oczywiście przychylność tych wszystkich ludzi dookoła, nie? No bo to były jakieś decyzje poszczególnych ludzi. Ja nawet mogę nie wiedzieć, kto tam decydował ostatecznie o tym, czy to się zadziało, czy nie. To był jakiś taki proces, wiesz, kto wpleił formalnie ostatecznie tam, ja wiem, z ludźmi, z którymi pracowałem na co dzień i tak jakby się przedstawiali, no tak gdzieś tam, wiesz, są jakieś zarządy czy coś tam. No nie wiem, jak te procesy wchodziły, więc nawet nie wiem, Kto ostatecznie, wiesz, mógł to powiedzieć tak albo nie, czy to w Orleni, czy w Playu, czy w Samsungu, czy w Mobilcomie, to taki niemiecki operator, z którym żebyśmy największy chyba sukces, ale mówię, to na koniec dnia to zawsze trzeba mówić wartością, komu sprzedajesz i chyba to nam wychodziło, nie?
Greg Albrecht: To złapmy kolejny etap, czyli powiedzmy pierwsze trzy lata to było szarowanie brzuchem po ziemi, napędzanie wizją i kasą z K2 w skrócie i trochę twoją kasą. Potem złapaliście pewną trakcję, czyli się okazało, że to jakoś działa i budowałeś te partnerstwa, żeby poszerzać zasięgi. Jaki był tezura czasowa drugiego etapu? Jak byś powiedział taki drugi etap od punktu, kiedy zaczęło to działać do jakiegoś kolejnego etapu? kamienia milowego. Jaki to był kamień milowy?
Marcin Beme: Nie wiem w czasie, jak to ułożyć, ale na pewno kamieniem milowym były superprodukcje. Bo gdzieś po drodze zorientowaliśmy się, że im mniej mówimy o książce, więcej o słuchaniu, tym lepiej. I sobie wymyśliłem taki format superprodukcji. No tak jak wiesz, superprodukcja, Titanica, do kina wszyscy pójdą. Dobry film, zły, nieważny.
Wydali 100 miliardów dolarów, wszyscy pójdą. No to ja myślałem, że dobra, zrobimy coś takiego, w sensie na tym mikro, na tym mikro ryneczku. I stwierdziłem, że właśnie chcę mieć wielkich aktorów i przyciągnąć do to zrobić z tej branży sexy prześciągnięcie z sexy ludzi. Taką dużą pompą właśnie to chyba mi najbardziej w pamięć zeszła właśnie Gra o Tron. I to właśnie, wiesz, wielkie nazwisko. No dlaczego okładka audiobooka nie ma wyglądać jak zajebista okładka filmu? No i to się udawało robić, bo ci aktorzy zgadzali się na to. Zaczynali mieć w tym fun powoli, bo na początku znowu wiesz, co?
Co chodzi? A myśmy zatrudniali więcej aktorów niż cały film industry w Polsce, nie? Jak przy pełniej rozpędzonej produkcji. Więc wiesz, więc z czasem to wszystko stawało się łatwe. Początek był taki, że to było coś innego, coś fajnego, coś, gdzie wiesz, gdzie dla aktora to byłoby wyzwanie.
O tym trochę też może pogadamy, że to jest content monosensoryczny, polisensoryczny. Tutaj nie poprawisz ładną buzią, ładną częścią ciała. To musi to wszystko wygrać. Wszystko to musi być… I to było dla tych super dobrych aktorów topowej ligi, tych największych nazwisk, na początku po prostu traktowali chyba jako fajne wyzwanie. A potem się, wiesz, okazało się, że to jest też bardzo fajna dodatkowa kasa, bo to przecież też jest, może nie najważniejsze, ale ważne. A potem, no to nam naprawdę wychodzili perełki, nie? Więc wiesz, tak jakby, mój chyba taki ulubiony, no to był niezwyciężony Lema. No to po prostu tak, wiesz, ja chyba to za cztery razy słuchałem, bo to było tak odegrane, tak udźwiękowione, bo myśmy też oczywiście oprócz, wiesz, bo dobra, bo najpierw aktorzy, Wielkie nazwiska, nie? Wiesz, po prostu, że ci wszyscy wielkie, które znasz z tych wszystkich najpierw polskich produkcji, no to one nagle zaczynają w jakichś audiobookach grać. Wiesz, to był tutaj ten główny pomysł, nie? No dobra, ale jak ich weźmy do jednego głosowy, to jak to wyskalować? No to weźmy ich dziesięciu, weźmy stu pięćdziesięciu tych aktorów, nie?
I to superprodukcja. No to jeszcze jak to dopalić? No to w ogóle efekty dźwiękowe. No zajebiście, a co jeszcze? No to muzykę możemy napiszeć.
Greg Albrecht: Czy już wtedy się nauczyłeś liczyć, czy jeszcze nie? Tak, tak.
Marcin Beme: Ale kto mówi, że ja umiem liczyć, nie?
Greg Albrecht: Nie, bo mówiłeś o tym paleniu kasztem, więc to jest ciekawe, bo to brzmi jak mega wizja i pewnie, wiesz, księgowi się trzęśli portkami wtedy.
Marcin Beme: No, tak. Tak, ale to w ogóle tam, wiesz, to w ogóle… To był ten element może właśnie tej wizji… Znaczy, wiesz… No bo wiesz, na koniec znowu chodzi o to, czy rozwiązuje się jakiś problem, odpowiednio w dużym rynku, bla, bla, bla, bla, bla. Nie wiadomo, jak to jest ze wszystkich mądrych książek, ale wydaje mi się, że myśmy już rozumieli, że to jest nisza. Może dlatego też nikt nam tej niszy bardzo długo nie zjadł. ale wystarczająco taka, żeby takie rzeczy, wiesz, takie rzeczy udźwignęły się. Poza tym, no, tak jakby to bardzo składałem sprytnie, tak? W sensie, znaczy nie wiem, czy sprytnie, jakby zawsze był partner początkowo tych dużych produkcji. Jak Samsung to dostawał, no to oni kupowali licencję na używanie tego, nie? W sensie, wiesz, to nigdy nie było tak, że tak zupełnie, żeśmy w ciemno to zrobili. Więc tam pod spodem gdzieś tam jakiś ułamek taki z tyłu tutaj Model biznesowy jakiś tam był. Model biznesowy tam był, bo myśmy, wiesz, starali się, no tak, żeby to, bo znowu dlaczego? Bo myśmy mieli ograniczone środki na rozwój.
Po prostu. Znaczy, gdybyśmy mieli nieograniczone środki na rozwój, to być może byśmy wydawali, wiesz, takie, a tak musimy się nauczyć, no dobra, jak stracimy, to stracimy, nie ma problemu, ale robimy to po to, po to, po to. Myśmy nawet taką, wiesz, całą zasadę, musimy sobie trzy razy, czy pięć potem, już nie pamiętam, tak by odpowiedzieć, why?
No jeżeli odpowiadały trzy czy pięć pytań na odpowiedzi na to pytanie sensownych, no to robiliśmy, nie? W sensie tak jakby… I czy to na pewno odpowiada na, wiesz, tak jakby tego cornerstone, wiesz, strategii.
Czy to robi tę robotę? Znaczy my znowu przyciągniemy kogoś, damy mu spróbować w sposób wygodny, w miejscu i czasie. I wiesz, pozwoli to mu, wiesz, zdobyć experience tego produktu. Nie, że…
A teraz… Otwórzcie apkę. Tam jest taki guzik, trzeba go nacisnąć. słuchawki, no wiesz, nie instrukcja, to albo po prostu jeb w oczy i działa, albo nie. No i te superprodukcje potem były zrobione, no masz, wiesz, na okładce piękno cielecko, która pięknie czyta i po prostu pięknie cię uwodzi, wiesz, to jest romans to słuchanie, to jest taki, więc wiesz, jest jak wow, no to zróbmy to wow, zainwestujmy w to wow, więc weźmy, wiesz, panią Cielecką i Borysa, no nie chcę tu wymieniać, bo miałem przyjemność poznać i pracować ze wszystkimi najlepszymi aktorami w tym kraju i dać ich głos wygodnie do słuchania, żeby ten, że tutaj te emocje się, wiesz, mogły, wiesz, mogły zbudować, no i wiesz, a to, że tutaj żeśmy inwestowali i w tych świetnych ludzi, i w tą muzykę, myśmy robili też swoją własną muzę.
komponowano do tych superprodukcji. To też mogło być, można było wziąć to z jakiejś bazy. A ja mówię, no nie, róbmy. Raz było tak, że to już, wiesz, to było, Krzysiu Czoczocz robił Nesbo, superprodukcję Nesbo, ta akurat część, która siedzi w Bangkoku. No to pojechali z ekipą robić dźwięki i muzykę, nagrywać w knajpach w Bangkoku. Wiesz, i nagrywali dźwięk ulicy, Wiesz, no tak byśmy się bawili tym, nie? W sensie, wiesz, to się…
No takie cyfry, tak? Do Kena Folletta to pani wspomniana Paulina gdzieś nagrywała jakieś muzykę na organach, które jedyne znalazła w Polsce, które miały czternastego wieku przetrwały, bo tam chcieliśmy mieć jakiś ten, wiesz, dźwięk. Ta taka dbałość o tutaj, o taką nawet, wiesz, takiego szaleństwa w tym elemencie, ale no polegała, no bo to to jesteśmy w audio, nie? To musimy dać ten experience taki totalny, wiesz, nieważne ile to kosztuje, bo jeżeli to tutaj… zdamy to, to się, to to moja sama się sama zaobrażam.
Nie. No to znaczy, że to cóż, no nie, tak, wiesz, no nie każdy biznes na tym świecie, wiesz, wychodzi, no myśmy wierzyli w ten taki prosto, wiesz, to proste, wiesz, proste przełożenie. Więc na pewno te superprodukcje, to były ten, to na pewno był ten kamień milowy, czy cokolwiek, ale jak to z czasem, to ciężko mi to jest, ja bardziej to postrzegam na początek pewnych procesów, w sensie nie, że takie, bam, odcinam, tylko wiesz, bo ta apka to ustawiła nas na pewien proces, który był, wiesz, Znowu tak i tak. Bo jak apka, no to róbmy te apki nawet na Blackberry zrobiłem apkę. Rozumiesz? No się tak jakby albo na jakieś inne takie dziwne… No tak, nie wszystko wychodziło z tej perspektywy. No nie, absolutnie nie. Ale wiesz, nawet na apki na samochody robiliśmy. Wiesz, no bo nagle, no apka działa, to po prostu działa. No to trzeba w to zasuwać.
No… Nie, tak? W sensie, wiesz, były jakieś tam kłopoty z tym też związane, ale ustawiał to pewien proces i jedno było zajebiste ważne, że to było na takim trendzie, nie? Ale to tak zasuwało. Znowu ta superprodukcja, czy w ogóle praca nad formatami audio… a miałem to dobrze przeczytane z telewizyjnych formatów, przecież to każdy program, taniec na lodzie, walki w błocie, to jest format telewizyjny, to jest bardzo prędko napisane, to przełożyło się na wymyślanie formatów audio. I to też znowu, nie wiem, kanie milowe, że coś tam, tylko to jest początek procesu, który nas, wiesz, doprowadził do robienia audioseriali. jakichś takich rzeczy dziwnych, wiesz, i totalnym eksperymentowania. Praktycznie już wtedy z dużym budżetem, bo już mogliśmy się na to pozwolić, na poszukiwanie jakichś takich dziwnych, wiesz, wynalazków, czy robienie jakichś nawet takich podcastów, zanim to było w ogóle modne, w jakichś takich dziwnych, jakiś audioreporta zrobiliśmy, wiesz, dziwne rzeczy, które już ewidentnie były… No już bardziej by taka mechanika była taka, że po prostu już musimy w sposób taki zarządcy, takiego część po prostu przeznaczyć na eksperymenty, żeby, wiesz, żeby być, cały czas się trzymać ten jeden krok przed, wiesz, przed rynkiem. Nie trzy, bo to może za daleko i trochę dłużej, ale takim ciągle być at the front, you know.
Greg Albrecht: Mam prośbę. Zasubskrybuj teraz ten podcast, a dzięki temu będziemy mogli dalej rozwijać ten kanał. I potem nastąpił jakiś moment, w którym trochę was coś wsadziło wam kij w szprychy, czy jak to działało? No bo w pewnym momencie zaczęli się pojawiać konkurenci, kilku potrafiłbym pewnie wymienić, chociaż chyba nie testowałem nigdy, dlatego że i tak słucham po angielsku wszystkiego, więc wiem, że jest kilka takich przypadków. kilka firm, które weszły w tę kategorię i chyba całkiem nieźle sobie radzą w różnych modelach biznesowych. No i jakieś inne jeszcze wyzwania. Jaki był taki moment, w którym gdzieś ta rakieta lecąca do góry przyhamowała?
Marcin Beme: Nie było takiego momentu, bo potem był rynek kolejny, kolejny, kolejny, wiesz, więc takie było jakieś… Nieznarodowa ekspansja. Tak, tak. To był kolejny taki koło zamachowe tego wszystkiego i sprawdzanie co stąd da się przełożyć, bo myśmy niestety albo stety rośli takim staromodnym modelem, no w zasadzie wiesz, country by country, nie? Teraz to już się mniej robi, albo mniej powinno chyba tak robić.
Greg Albrecht: Country by country, czy język po języku? Good point.
Marcin Beme: W zasadzie język po języku. W zasadzie język po języku, ale praktyka była taka, że tam bardzo długo nam się mieszało. W sensie, czy mówimy o languages, czy mówimy o geos. To takie było geos slash language.
Geos slash language. Ale tak, to było kopiowanie, powiedzmy, dla ustania uwagi, dodawań kolejnych języków, jako taki kolejny procesik, że jak zaczynamy, no to proszę bardzo, konkretnie zobaczmy, jak to kopiować, co stamtąd my możemy się nauczyć, co oni mogą się nauczyć oddać i jakoś tak jakby tego elementu, jakiegoś nagle takiego zderzenia ze ściany, jakby koniec, to na szczęście nie było. Konkurenci się pojawili i to było bardzo fajne. Bo wiesz, ja w ogóle bardzo lubię konkurencję, w sensie takie współzawodnictwo. I to było bardzo fajne, że była takowa konkurencja, bo to też oznaczało, że jest rynek. Bo jak nie ma konkurencji, to przeważnie znaczy, że nie ma rynku. Znowu na moich skromnych bardzo doświadczeniach, bo może jak ktoś gra w innych ligach, tych wielkich, to może jest inaczej, ale tutaj było tak nowo super, że rynek jest i oni sami, do budowania tego rynku, zaczął ktoś inny kontrybuować. A jak ja miałem 80% rynku, no to wiesz, super, jak to ktoś napompuje, no to ja spadnę na 70%.
Greg Albrecht: Jak to mówią, że jak jest promocja Coca-Coli w markecie, to pewnie też się lepiej sprzedać.
Marcin Beme: Tak, to się cieszy, to się cieszy też konkurencja. No trochę tak, w sensie zaczęło być, wiesz, i myśmy znowu, wydaje mi się, tutaj znowu wspomnę Tomka od strategii, to wiesz, no to też mieliśmy to dosyć dobrze rozpykane, bo widzieliśmy, że konkurencja gdzieś się zacznie.
Ja nie mówię kto, ale gdzie. W sensie tak jakby zacznie się tam, gdzie jest ten atom, od którego tutaj opisywałem tą ścieżkę, czyli o wydawców. Więc my wiedzieliśmy, że to znowu proces, że prędzej czy później to się zmieni i na takiej osi, że najpierw to myśmy nagrywali, myśmy to w ogóle wszystko nagrywali, bo nikt nie chciał. Potem jak ktoś zobaczy, że już można tym zarobić, no to zacznie nagrywać. to z nami na razie pół na pół na przykład, nie? To potem na kolejny etap to będzie tak, że no to sami sobie nagramy, no przecież jak tak tyle dobrze sprzedajecie, no to ja dam całość, no to szybciej zarobię, no bo wiadomo, jak włożę, no to większą mam tam udział w sprzedaży. A potem jak już sam nagrałem, to przecież mogę zacząć dawać innym platformom, no przecież będzie fajniej, nie?
No przecież dlaczego? No bo absolutne takie myślenie, no jakby ty robisz swój content, to chcesz, żeby w każdym kanale był, nie? Musiałby jeden kanał ty ci naprawdę dużo dać, żeby ci dał tyle, ile cały rynek ten rynek się dopiero tworzył, więc niewiele ktoś mógł dać, ale wiadomo, co jest dalej na tej linii, jak pociągniesz, wiesz, ja lubię tak w trendach sobie patrzeć, no to wiadomo, co tam było, no więc myśmy, wiesz, no bardzo wcześnie po prostu nagrywali bardzo dużo na swój bilans, zaklepając swój, jakby gwarantując swój content jako nasz, jako own, mieliśmy taką tabelkę taką specjalną, taki matrix myślenia o tym w ogóle, bo tego, co jest nasze, nikt nam nie zabierze. Więc to będzie nasz taki element. I prawda była też taka, że jak nam się oszczędzały pieniądze, to myśmy też mieli takie fajne kreseczki, nie musieliśmy już nagrać tych rzeczy takich bazowych, bo to już zaczęły wydawcy robić, to w tym czasie ten nasz oszczędzony budżet mógł się opakować w te nasze rzeczy. Czy to superprodukty, czy seriale, czy nawet jakieś coś, wiesz, bo to nam zostawało, bo tutaj się luzował ten element, co nam budowało ten mózg, taką poduszkę bezpieczeństwa. Byśmy nawet tak o tym myśleli, nazywam to, to chyba Tomek właśnie też jakby uknął takie powiedzenie głowodupizmu, że po prostu do tego stopnia wyciągaliśmy sobie głowy z dup, że wszystko nam, jak konkurencja zabierze nam wszystko, to musimy utrzymać się na tych kilkunastu, dziesięciu potem set rzeczach, które mamy, które z naszej nikt nam nie zabierze. Czy umiemy wytrzymać, nie?
I czy ten nasz offering, czy nasz cały user experience, ten flow jest na tyle dobry, że wytrzymamy, jak wszystko nam zabiorą, nie? W sensie do tego stopnia byliśmy brutalni w stosunku do siebie, No żeby nie bujać w murach. I jak powiedziałem, że ja lubię, kiedy jest konkurencja, bo to wtedy pomaga nie bujać w murach. I to uważam, że wtedy trzymasz taki, no biegasz dużo, no to wiesz jak to jest. Ciągle w treningu, w sprężu, jak sobie wyluz odpuścisz, no to… no to nie można odpuszczać, że to ciągle musisz być taki, wiesz, kurczę, taki niedosyćmy tego, wiesz, tego wszystkiego. I to nam się udawało całkiem zgrabnie, wiesz, zgrabnie, zgrabnie, zgrabnie robić, nie? I to jakby bez specjalnej utraty też na samej jakości, nie? Znaczy, trzymaliśmy tych super ruchów, zrobiliśmy coraz więcej, wiesz, coraz mądrzejszy byliśmy z punktu widzenia tej analityki, wiesz, no super, no.
Greg Albrecht: Czyli konkurencja tak naprawdę karmiła się wzrostem rynku bardziej niż waszym kosztem?
Marcin Beme: No, zdecydowanie, Tak. To oni wykreowali element, ale nas też zmuszali do pewnych rzeczy. Bo sama zmiana modelu sprzedaży, no to też było tak, że myśmy byli do tego przygotowani. Nie odpaliliśmy go za wcześnie.
bo po co? Wiesz, to było takie… Ale my widzieliśmy, że to nastąpi. Więc mieliśmy to przygotowane, mieliśmy bardzo dobre umowy z złoństwami, bardzo duże też zaufanie. Wiesz, bo ten model, ten cały you can eat it i tak dalej, no to są takie modele, gdzie tam, wiesz, no, ktoś traci, nie? No bo płacisz raz, a dużo osób, no wiesz, no to tak jakby trzeba…
Greg Albrecht: No tak, jakoś trzeba rozsmarować ten kort, a wiadomo, że pewnie będzie słuchany 5% tytułów albo 3% tytułów, a opłata licencyjna będzie rozsmarowana na 100%.
Marcin Beme: A z drugiej strony, wiesz, to za co ja odpowiadałem, to jakoś jednostkę biznesową, gdzie po prostu i za marżę tejże jednostki biznesowej, więc wiesz, więc to… No i chodziło o bardzo prostą rzecz, zarządzanie kosztami krańcowymi. Bo jak tu masz REWE, to tak jest Spotify, nie? Tu mają koszty tak, więc tutaj mają zysk między REWE, a między równolegle rosnącą, wiesz.
A Netflix jak ma? Tak, ale koszty ma tak wygięte, Dlaczego? Bo cały content kupuje sobie, nie płaci żadnych royalties, nie?
I my staraliśmy się tak zrobić, żeby mieć jakieś flaty, jakieś takie historie. To było bardzo dużo pracy po tej stronie. latami przygotowywane, żeby jak trzeba będzie, no to włączymy i będziemy nadal bardzo profitable, zarabiać dobrze na takim modelu biznesowym, a nie na nich tracić kasę. Bo nas na to nie było znowu stać, żeby tracić kasę, ale to było znowu nie overnight, tylko żeśmy wiedzieli, że to tak przejdzie, czy te bazowe umowy, które na początku podpisywaliśmy, no z dużym naszym ukształtowaliśmy je, bo tego rynku nie było. Zresztą, jak ja pamiętam do dziś takie spotkanie z pierwszym wydawcą, jak miałem, to, co ja usłyszałem na tym spotkaniu, a było to spotkanie naprawdę usłyszałem na wysokim poziomie. Wiesz, ja byłem tym gościem w tych słuchaweczkach i tam spotkałem się z właścicielką w ogóle i z właścicielem właścicielką, to był chyba ten. Sam opowiadam, że w ogóle, wiesz, no przecież posłuchajcie, kłódek idzie na spacer i wiesz, może słuchać, więc to w ogóle tu czytasz, a tu słuchasz w ogóle fantastyczny. A wspomniany wydawca powiedział mi, że panie Marcinie, to jest najgłupszy pomysł, jaki my słyszeli w tej firmie. A ja mówię, znaczy nic nie powiedziałem.
Powiedziałem, no, dziękuję bardzo. Prawda, odezwiemy się. Zadzwonimy do pana.
Ale ja nie mam numeru telefonu. Zadzwonimy do pana. I wyszedłem i mówię, yeah. To było po prostu ewidentne, że mnie nie dogonią.
ta branża mnie nie dogoni. W sensie, wiesz, więc tak jakby od tej strony miałem ten, wiesz, ten spokój i mogłem to kreować w dużym stopniu, ściągając wydawców w to, bo to był, bo to, to, to, nie mogłem, wtedy nie umiałem tego udowodnić na cyferkach, że to będzie dla nich dodatkowy biznes, no ale po latach się okazało, że jest. Nic mi nie skanibalizowało, nic nie było, wiesz, nic nie było, nic nie było źle, ale, ale wiesz, ale mogłem to uformować i te I początek uformowania dało mi potem, wiesz, ważność do tego kolejnego kroku tej zmiany, bo myśmy bazowali na tych samych umowach i to dało nam, ale to było lata przygotowania. Nie włączaliśmy tego, póki nie musieliśmy.
Dlaczego? Bo znowu, to już też mieliśmy bardzo dobrze wszystko policzone, te modele takie à la carte, dużo bardziej się na nich zarabiało pieniądze niż na takich modelach. zwykłych, więc wiesz, my nie złączyliśmy wtedy, kiedy konkurencja trochę do tego, wiesz, przymusiła i, wiesz, zaczęła sterować ten rynek, no tam, gdzie jest, no te, wiesz, te wszystkie subskrypcje są, wiesz, wszędzie już wszyscy mają podziurki uszu w tych subskrypcjach, ale wtedy to był inny moment, to byliśmy na początku tego i to był taki, no kolejny taki nas, wiesz, wektor, który znowu coś rozpoczął i nas gdzieś tam, wiesz, gdzieś tam pociągnął, nie?
Greg Albrecht: Dlaczego zdecydowaliście się na ekspansję, na inne rynki i na inne języki?
Marcin Beme: Oczywiście może to brzmi jak głupie pytanie, jednocześnie można powiedzieć… Dzisiaj może trwać jak głupie pytanie, ale wtedy celnie było takie głupie, bo wtedy to było w ogóle… Bo wtedy było to równie szalone, jak robienie, wiesz, apki za setki tysięcy złotych, jak nie masz w sprzedaży, nie?
Greg Albrecht: Chodzi mi o pewnego rodzaju defocus. To znaczy, że jest pytanie o ten moment, w którym można powiedzieć, okej, czy już jesteśmy liderem języka polskiego i jakby zrobiliśmy wszystko, żeby, wiesz, żeby maszynę rozpędzić i jakby jesteśmy okopani, w związku z tym możemy zdekoncentrować się nieco, żeby… kopiować cały w zasadzie łańcuch wartości, bo to nie jest tylko to, że ty zmieniasz język na stronie internetowej Amazon i automat tłumaczy ci opisy produktów. I w związku z tym z dnia na dzień z tego samego centrum dystrybucyjnego wysyłasz to samo pudełko, tylko masz fakturę po niemiecku. Powiedzmy, musisz mieć trochę inny VAT. A tutaj tak naprawdę wszystko trzeba było zrobić, rozumiem, i umowy licencyjne na dany rynek, i nagranie w danym języku, i zrozumienie, czego słuchają… Ciniący, powiedzmy. To jest nowa firma.
Marcin Beme: Myśmy dużo o tym myśleli, dlaczego i który rynek i jak to zacząć w ogóle i czy to warto. Znowu, chyba nie, czy warto, bo to było dla mnie jakieś takie oczywiste, że jak masz niszę, no to trzeba się ją rozepchać albo nauczyć się ją, wiesz, nie tyle poszerzać, tylko, wiesz, bo jeżeli u nas nisza w Polsce, to jak zrobimy niszę w Czechach, to nam całkiem się to sumuje do całkiem… sensownego biznesu. Bo to naprawdę jest nadal nisza. To dzisiaj jest nisza. W sensie, tak, bo ja, wiesz, fajna jest nisza, bo naprawdę tam nikt cię za długo, wiesz, nie zgryzie. Ale jeżeli znajdziesz sposób, żeby tę niszę sobie albo rozepchać na kolejny, wiesz, adjacent kawałek czegoś, albo gdzieś go graficznie, no to, wiesz, to się powinno posklejać.
To był chyba ten element. że wierzyliśmy, że mamy jedną część wspólną dla wszystkich rynków, no to była ta część platformy. Ale cały łańcuch wartości, tak jak powiedziałeś, musiał być zbudowany lokalnie. Myśmy sobie rozczłonkowali, co to może być. Paradoksalnie szykowanie się do tych ekspansji bardzo uporządkowało też Polskę, bo żeśmy rozumieli kto co robi i tak dalej. I powstał taki playbook, że wystarczy na początku nawet do funkcji organizacyjnych, że najpierw jest jedna osoba, która robi to, to, to, to, a potem kolejna dochodzi, która zdejmuje to, to, to i staj. I tak żeśmy to się rozpychali.
Greg Albrecht: I do ilu rynków, do momentu, w którym był zaangażowany? Do siedmiu rynków. Tam, gdzie mieliśmy jakiś sense of the traction. I jakie mniej więcej proporcje były między tym rynkiem oryginalnym, polskim? Połowa była polska.
Marcin Beme: Spadało poniżej połowy, jak ja pamiętam.
Greg Albrecht: Czyli miało to sens, to nie był dodatek, tylko miało już zdecydowanie dywersyfikacja ryzyka na poziomie substancjalnym.
Marcin Beme: Tak, tak, tak. I mówię, też tak jakby paradoksalnie to się działo najwcześniej, najbliżej przeszłości, więc to powinien pamiętać najlepiej. niż te rzeczy, o których gadaliśmy na początku, które dały się, działały się dużo dawniej, ale to trochę tak przez mgłę pamiętam. Tak, to już było sensowne, taka geo-diversification. Bardzo nam też pomogło porządkować, bo to był też duża wartość, że to porządkowało nam całą organizację w środku, że tak jakby właśnie, wiesz, jak masz ten twój nakorowy management, jak on jest obciążony w jednym rynku, to on ciągle będzie rozwiązał problem tych rynków. No, Tak jest życie, nie? W sensie, wiesz, jakby po prostu przyjdzie telefon, przyjdzie e-mail, coś tam, user, no wiesz, no to jest dzień powszedni, który generuje swoje i rządzi się swoim życiem. A nam wtedy tak jakby to, że to się dokładało, te kolejne te, no to najcenniejszych, najlepszy to mój zespół, najlepsi ludzie, no to oni mogli być przez to sfokusowani na rozwiązywaniu tych problemów, powiedzmy to w dużym, myśmy nigdy byli globalnie, ale to nazywamy multi-country, no te ważne rzeczy, w sensie to takie powiedzmy, no dobra, dla potrzeby naszej rozmowy globalnymi rzeczami się zajmują, a nie tymi lokalnymi. Tymi lokalnymi zawsze musi zająć poziom tak jakby, wiesz, menedżerski level niżej, no bo ci najważniejsi, najmądrzejsi, najwspanialsi, to tutaj muszą to sprawiać, żeby to wszystko chodziło na poziomie tym globalnym, w cudzysłowie globalnym. Okej, czyli tak,
Greg Albrecht: Stworzenie aplikacji i wygoda tego, że nie musisz jechać po CD, potem superprodukcji. Nie, to był web. No tak, najpierw web, potem aplikacja, potem superprodukcja jako takie i zabezpieczanie własnych praw.
Marcin Beme: Zabezpieczanie własnych praw, ale potem też zabezpieczenie własnych praw nie tylko przed konkurencją, ale potem przed modelem biznesowym. Bo wiesz, ja nie płacę żadnych royalties, to mogę je dowolnie sprzedać. I to, wiesz, to naprawdę się nam ułożyło idealnie.
Greg Albrecht: I później wchodzenie na kolejne rynki. Czy był jeszcze jakiś kamień milowy na tej drodze do tego momentu, który byś podał od strony aplikacji użytkownika? No bo też chętnie się dowiemy.
Marcin Beme: Sama historia, wiesz, kreowanie produktu, to, wiesz, no tutaj mnóstwo, to, wiesz, to gro pracy, nie? I to, wiesz, całego zespołu Tomka, drugiego Tomka, wiesz, no… ekstra.
Ta zabawa z tym produktem była przecudowna. Wiesz, te wszystkie wpadki, te rapki na jakieś samochody. My mieliśmy z Piętnego Michał z kolei taki PM. To on po prostu przebrął przez wszystkie, przez wszystko i przez dobre i przez złe. Ale tak samo historia pewnie Audioteki można powiedzieć po prostu rozwoju tej aplikacji rozumieniło jako półprodukt, bo naszym produktem była aplikacja. tylko naszym produktem było to słuchanie.
Greg Albrecht: To doświadczenie.
Marcin Beme: Tak, to doświadczenie, więc wiesz, więc to jak zapytałeś o tym produkcie, no to apka, pewnie miałeś na myśli apkę, no to właśnie nie tylko, tak, no można opowiedzieć, co tam się działo w tej apce, że guzik tu, tutaj, wiesz, te rzeczy, jak myśmy w ogóle całą analitykę się uczyli zrobić, te wszystkie kohorty i tak dalej, bo nam tego nikt nie powiedział, jak to się robi, tylko myśmy musieli sobie wykminić i zrozumieć, jak to się dzieje.
Ale de facto produkt to był zawsze na poziomie, wiesz, tego doświadczenia słuchania. Tak jakby równie ważne było co, jak i jak. A najważniejsze było, żeby to jak było niewidoczne. No to jest właśnie to, że tak jakby, wiesz, tak jakby cały zespół IT, on niestety miał taką robotę, że jak wszystko działało, to nikt ich nie doceniał. No i tak miało być. Przezroczyste. Klikam i działa.
I w ogóle jest super. Tylko ile trzeba było się narobić, żeby to było, wiesz, wchodzisz w łapkę i tam klikasz to i to, wiesz, jest play. Wiesz, przecież tam były takie triki, że gdyśmy przewidywali, co klient może kliknąć, więc żeśmy mu wgrywali fragmenty już miały na telefonie, żeby od razu było odpalenie, już słuchanie, nie żeby kółko się kręci. Nie, nie, bo to było do granic takiego szaleństwa, żeby takie obsesyjne myślenie o tym userze, przede wszystkim o nowym userze, nie najpierw, żeby ten akwizycja, zresztą nie znam firmy, która… przetrwała, czy przetrwa bez obsesji na funkcję akwizycji i po tym utrzymaniu. No to znowu jakieś proste, jakieś banałe opowiadam, ale tak, to ma wejść, ma kliknąć i ma się zagłębić.
Dlaczego? Bo myśmy sobie na samym początku powiedzieli, że wygoda dostępu do to, mamy trudny produkt, nikt tego kurwa nie chce, to nie zbawia świata, znaczy my wierzymy, że zbawia, bo generujemy trochę więcej mądrzejszych ludzi, którzy mają jakieś troszkę w głowie może bardziej pogadane. Zresztą to też mi zdałem się trochę później w sprawie, że dlaczego ja w ogóle zrobiłem audiotekę, to był taki ten insight, Tak technicznie dlatego, że wiesz, że byłem, jeździłem z Brajdolem w tej weftę i nam się po prostu nudziło, żeśmy słuchali, ale taki prawdziwy insight, który wydaje mi się, że był prawdziwym insightem, dotarł do mnie wiele lat później, polegał na tym, że ja nigdy nie czytałem dużo, nie lubiłem czytać. I byłem trochę zawsze zazdrosny tym moim mądrym, dużym koleżankom, kolegom, którzy, wiesz, tutaj, wiesz, takie tam rzerowali, a ja byłem taki głupi. Nic nie znałem z tej literatury, że tak jakby, że to jest… To był mój insight, że tak jakby, że można było to… I tak mogłem wpłynąć na… Trochę ludzi, że to jakby to, wiesz, ktoś tam jest zajęty, coś tam, ale nadal może to sobie przy okazji i wygodnie, pamiętaj, wygoda jako koronawirusa, sobie posłuchać. Nawet jak jest leniwy, nie? Nawet bazując na tym, że po prostu mi się nie chce czytać, ale no dobra, no te zakupy kiedyś trzeba zrobić, na spacer se ktoś ma z przed pieskiem wyjść, do tej pracy dojechać, wiesz, a może ktoś biega, no to se może pójdzie, pobiega i se posłucha. Wiesz, no tak. No i wiesz, więc… O, nie pamiętam pytania.
Greg Albrecht: Jakie fuck-upy wspominasz? Może jakiś jeden… Jedna sytuacja, która myślę, że rzeczywiście zatrzęsła organizacją, może sprawiła, że boiście się, że to będzie koniec.
Marcin Beme: Wiesz co, no jakiegoś takiego jednego konkretnego to chyba nie pamiętam. Znaczy mieliśmy bardzo trudne te początki w programie, co do tego, że faktycznie, wiesz, musimy czekać, aż pieniądze spłyną z transakcji, żeby móc zapłacić pensję.
Więc tak jakby to… Mieliśmy taki okres i zresztą pewnie każdy przedsiębiorca przez to przechodzi przynajmniej raz w życiu, że gdzieś ociera się, że jutro trzeba zapłacić ze spółki, a tych pieniędzy jeszcze nie ma. Ale to było raczej… Ale takiego jakiegoś błędu, który nam… Słucham, nie? Znaczy na pewno był. Bo ta ilość błędów, które ja zrobiłem w bibliotece, to wiesz, to jest na pewno ogromna. Co takiego ciekawego mogłoby… Szperam.
Szperam, szukam. No głupie takie czasami decyzje dotyczące tego developmentu i niekoniecznie te integracje czy te apki powinny być robione… Błędy z nagraniami, że ta książka nie to w ogóle nie tak tylko błąd, bo to był, wiesz, to był proces, nie? W sensie tak jakby to od zawsze wiedzieliśmy, że to jest, wiesz, hit-driven business, nie? Ale żeby zrobić hit, to trzeba parę spróbować, więc to raczej… A od strony wewnętrznej jakieś wyzwania związane z zespołem albo z tego typu rzeczami? A wiem, wiesz co, tak, zatrudnienia.
To jeżeli były jakieś rzeczy, które sprawiały, że to de facto dwa moje błędy bardzo grube z zatrudnieniami. W sensie tak jakby to były takie rzeczy…
Na czym polegały te błędy? No wiesz, niedopasowanie kompletnego. To są HR-owe błędy dotyczące dwóch zatrudnień. Kompletnie niedopasowanie, tak jak powiedziałem, do reszty organizacji, które wywróciły, wiesz, bardzo dobrych… Trójka osób odeszła, która sprawiła, że potem musiałem ich cały zespół, wiesz… zespół, w ogóle tak by dział, w sensie, nie lubię tych słowów, dział, ale ten kawałek frontu, na który powinien odbudowywać już po wyczyszczeniu z tegoż nieudanego zatrudnienia. I drugi również bardzo poważny, no i błąd nie tyle w zatrudnieniu, bo to się zawsze może zdarzyć, tylko w przeciągnięciu zwolnienia. To pewnie znowu brzmi jak książkowy jakiś przykład, ale to było tak, że wiesz, że właśnie, że dawanie tam tych drugich szans, nie?
Greg Albrecht: A jakie były symptomy i jak o tym teraz myślisz, to dlaczego ignorowałeś te symptomy?
Marcin Beme: Nie wiem, czy nie ignorowałem, czy nie umiałem sobie z nimi porozmawiać.
poradzić. Albo na zasadzie, kurde, już tyle zainwestowane, tyle czasu się szukało tej osoby, tyle się już uczyła, weszła, no to teraz spróbujmy, niech się to zwróci jakoś, nie? No nie, to się nie zwraca. I wiesz, i przeciągnięcie tego, wiesz, jakby… kolejny miesiąc, kolejny miesiąc, koszty, potem odprawy, strały. To były grube takie błędy. Więc w zasadzie to tutaj… Tylko wiesz, te błędy z kolei dzisiaj mi chyba najwięcej dają, bo obsesyjnie patrzę teraz na te procesy HR-owe, kogo dobierasz.
Greg Albrecht: I jakie masz, poza intuicją, którą sobie zbudowałeś, bo to są takie rzeczy, które trudno przetłumaczyć czasem na praktyki, bo jest to intuicja tych złych doświadczeń i ona na zasadzie tworzy tę unikalną mapę naszego modelu patrzenia na rzeczywistość, bo to jest gdzieś z tyłu głowy zaszyte, ale może masz jakieś praktyki związane z procesem rekrutacji, czy jakieś elementy, czy zachowania, na które zwracasz uwagę, które uważasz, że mogłyby Wtedy na przykład pomóc ci uniknąć tego błędu lub innych błędów, które popełniłeś.
Marcin Beme: Wiesz co, przede wszystkim poświęć na to czasu dużo, bo ja na to nie poświęciłem czasu. Ja bym gdzieś tam zlatany, a to jest po prostu… Trzeba sobie napisać albo znaleźć, że po prostu to jest… Nawet na samym początku…
Greg Albrecht: Traktowałeś tak, jak jeszcze jeden pas.
Marcin Beme: Tak, tak, wiesz, odkaczyć, dobra, idziemy dalej, nie?
A to jest proces, nie? W sensie, jakby to jest element, który potem ma na wszystko wpływ. Na kulturę organizacyjną, która znowu jest takim, wiesz, powiedzonkiem, nie?
Weźmiesz każdą książkę modlą, tam coś o tej kulturze jest. Tylko prawda jest taka, że Kultura jest zawsze, tylko ona się albo sama zrobi, albo ty ją zrobisz. Więc masz tylko dwa wyjścia.
Zrobić, bo jak sama sobie zrobi, to potem, wiesz, nie wiadomo, co ci z tego, wiesz, z tego wyjdzie. A jak mówimy o czymś takim, to już jest proces. A elementem tego jest zatrudnianie tych właściwych ludzi, więc po prostu to nie jest task, tylko to jest job, nie? Przecież to jest regularny, wiesz, element, czy alokować swojej uwagi, serca, głowy, cokolwiek to tam, co woli zaalokować, nie? Ja to traktowałem trochę na zasadzie takiej, a? Szczególnie, że nie byłem w tym dobrym.
Wiesz, ludzie mają różne tam jakby … Talenty. Talenty. Gadaliśmy przed nagraniem, że ja jestem człowiekiem zera talentów, żadnych talentów nie mam. Tego też nie mam. I tym bardziej, wiesz, takie w zasadzie, dobra, dobra, przekupiasz. I to jest bardzo złe. A on wpływa na tą ważną, taką konkretną rzecz. Znaczy, przepraszam, właśnie taką niekonkretną, czy to kulturę organizacji.
No musisz nad tym panować, nie? A potem udało mi się z tego wybrnąć, bo jak wszystko… szczególnie jak organizacja roszła, no to tu chyba po prostu mi się poszczęściło, że miałem absolutnie świetną dziewczynę od rekrutacji w koalicję, która była po prostu genialna. I ja już nic potem nie robiłem bez niej. W sensie tak jakby miałem jakby tak wycisnąć rzeczy dotyczące No może nie da się tak wycisnąć, bo… Ale wiesz, ale tak jakby…
No dobra, spróbuję wycisnąć, nie? Chociaż podejrzewam, że odpowiedź na to pytanie może się czasami zmieniać. Natomiast to taki skład taki bardzo ważny dla mnie, no to właśnie było chłopak od produktu, strategii, analityk, chociaż on tak jakby… Dobra, dokończę, a potem zmienię. Analityk i właśnie ta HR-owa, nie? To wiesz, no bez tego… Nic nie robiłem. W sensie bez tych osób w pobliżu nie robiłem kroku naprzód.
Greg Albrecht: Czyli nauczyłeś się suplementować swoje mniejsze talenty poprzez… Jaki jesteś miły.
Marcin Beme: Brak talentów, tak. No akurat tak, dokładnie tak. No po prostu, wiesz, nie byłem w tym słaby, to miałem szczęście się uzupełnić po prostu świetnie. Ja nie jestem już dobrym energetikiem, miałem bardzo fajnego chłopaka, Matije, który to liczał, Produkt, Tomek, HR… Alicja, wiesz, i dalej ten krąg też dalej szedł, nie? Tak jakby była produkcja, potem Paulina to całe, wiesz, rzeczy poprzejmowała. Cały, wiesz, świetny zespół, też świetnych ludzi, którzy, oni się pozatrudnili dalej, nie? Więc, wiesz, to potem już pączkowało, wiesz, wiesz, bardzo, wiesz, bardzo, bardzo szybko. No tak, ale po prostu w THR-y to mi osobiście chyba to były najwięcej fuck-upów zrobiłem tu. Mhm.
Greg Albrecht: Przez te 11 lat od stworzenia do twojego egzitu z biznesu, jaki był, jeśli chodzi o twój rozwój czy sposób działania jako człowieka, najważniejszy? Książki, szkolenia, kursy, wszystko to, co nie było eksperymentem na żywym organizmie, bo jakby wiemy, że 70% naszego rozwoju jako ludzie dorośli to czerpiemy po prostu z projektów, które czasem robimy źle i dzięki temu się czegoś uczymy, ale te 30%, czy interakcji z ludźmi, czy książek, czy kursów, czy jakichś innych punktów zwrotnych, to co dołożyło cegiełkę do rozwoju ciebie jako lidera, prezesa, założyciela, twórcy firmy?
Marcin Beme: No i chyba odpowiem tak właśnie, że chyba tylko, wiesz, walka w boju. Ja nie miałem jakichś coachy, ani jakichś doradców, ani jakichś takich, wiesz, nie było na to czasu. Więc chyba tylko walka w boju. Chyba tak.
Greg Albrecht: A jakie były najtrudniejsze walki? Bo ja pamiętam, że parę lat temu się spotkaliśmy, byłeś w średniej formie, a teraz się spotkaliśmy i jesteś w dobrej.
Marcin Beme: Co się wydarzyło? Wiesz, zaczął się proces sprzedaży, który był akurat do nas dosyć turbulentny, więc jakby to mogło trochę tam wymęczyć. Ale to może dlatego, że właśnie, wiesz, taki duży, to był po prostu drugi mój egzit, ale taki duży to pierwszy. I on był rzeczywiście dosyć turbulentny, ale jak patrzę z perspektywy czasu na to, to myślę, że przy jakiejś tam skali to zawsze jest trochę walki o swoje. Ja nie lubię robić rzeczy które ktoś chce, żebym zrobił. Lubię robić trochę tak po swojemu. I jak ktoś mnie próbuje do czegoś zmusić, no to nie bardzo tak lubię.
Greg Albrecht: Rozumiem, że to jest twój topu robosieczny. Myślę, że to jest tym duża siła do tego, żeby właśnie robić rzeczy, które są inne niż inni. I czasem to też może być jakimś tam wyzwaniem.
Marcin Beme: Wiesz, być może tak. Ja wychodzę z założenia, że generalnie świat to ma cię w dupie głęboko, co pomaga mi robić to, co ja chcę. W sensie tak długo jak nie krzywdzę innych czy coś, to po prostu wierzę w taki rodzaj wolności. Po prostu, że robię to, co…
Most of the time robię to, co chcę. Nie? I albo to, co uważam, jestem tego przekonany i wiesz, i może to jest mój element tego, że z różnych dróg, w cudzysłowie, kariery wybrałem, albo tak mnie życie pokierowało, że jestem przedsiębiorcą, no bo to jest, to takie jesteśmy, takie zwierzaki, nie? Gdzie nas tam wrzuci, to po prostu znajdziemy way out, nie? I… I ja nie wiem, czy ja jestem, bo teraz powiedzmy, że jestem w takiej fazie właśnie, że próbuję zrozumieć, kim ja jestem po tej transakcji, czy umiem coś tam zainwestować, ale to, co wiem dziś, że jestem prostym, zwykłym przedsiębiorcą i to wiem o sobie. I to też niesie jakiś tam atom, no to ja po prostu wiem, co chcę i nie bardzo lubię sytuacji, które ktoś tam musi mi coś zmusić do czegoś, no bo to ja nie jestem osobą, która wszczyna wojny. Ale jak ktoś chce ze mną się ponapaczać, to już zdrowy nie zejdzie z hipotetycznego tam ringu czy coś. Więc muszę tam doprowadzić do swojego, do końca.
Greg Albrecht: I teraz po tym, jak zakończyła się twoja przygoda z audioteką, która zjadła lwią część twojego…
No 11 lat. Złotych lat. No myślę, że takich lat tych najważniejszych, nie? Tak, takiej dźwigni biznesowej, gdzie możemy się tam wybudować coś. Jaki widzisz kolejny krok? Czy wyobrażasz sobie jeszcze raz wzięcie łopaty i kopanie od zera? Czy bardziej w ogóle kwestie zawodowe jeszcze zamierzasz realizować tak na serio? Czy po prostu to jest emerytura? Czyli jak się czuje po Exicie? Tak realnie, jak się czujesz dzisiaj, no bo ludzie zazwyczaj czują pustkę.
Marcin Beme: Czuję się jak przed kolejnym exitem, bo właśnie dostałem dwa termosity, bo w międzyczasie zrobiłem taką inną firmkę i właśnie dostałem dwie propozycje, jedna inwestycyjna, druga sprzedażowa, no i się zastanawiałem, co z tym zrobić. No się zastanawiałem, więc absolutnie, w sensie tak jakby, wiesz, no nie mam w ogóle takiego… Taki refleksja, bo jeszcze do mnie nie daszło, że teraz co by tutaj porobić, bo ja bardzo szybko wszedłem w kolejną rzecz, bo miałem jakiś tam, się pojawiło, wiesz, space czasowy.
Część czasu oczywiście miał zalokowane na prowadzenie tego części procesu sprzedażowego, który, trochę jak wspominałem, był dosyć turbulentny i trochę trwał. Natomiast nie zajmował mi to całego czasu i zacząłem robić kolejną rzecz, która śmiesznie, że miała takie origins, miała bardzo, bardzo, bardzo… Kiedyś, tam dawno, tam o coś zaczęliśmy i okazało się, że to jeszcze jest sens to funkcjonować.
Ja miałem jakieś aktywa w tym zakresie, to porządkując sobie różne tam rzeczy przy okazji pod tą transakcję, bo tam robiłem fundację rodzinną, tego wszystkiego, wiesz, tam takie, no to odkopałem te rzeczy i to bardzo szybko zaczęło… czy okazało się, że to nie jest to, powiedzmy, tam nie ma atomu takiego, wiesz, fajności, powiedzmy, jak gdyby tak, jest to bardzo prosty biznes, więc tam nie ma, nie jest tak skomplikowany, nie jest tak ciekawy, natomiast bardzo dochodowy, tak, bo to przez dwa lata mi skoczyło tam na poziom już prawie pięciu milionów ebidy, więc wiesz, stąd też dlatego wpadłem pewnie na jakiś radar, wiesz, funduszy i również strategów, więc wiesz, w pewnym sensie Ja po prostu robię to, co umiem, rozumiem i lubię. Jest cała część czasu, która lokuje w zrozumienie, czy mogę być kimś innym, czy właśnie mogę, umiem coś zainwestować. Ja nie wiem, czy ja będę jakimś inwestorem, czy nie, czy w ogóle…
Nie wiem, zobaczymy, czy umiem, bo to jest kompletna inna rodzaj roboty. Ale przez to, że jeden z moich inwestorów, absolutnie świetny, Był facet, który de facto, jego ścieżka była poprzez bycie najpierw przedsiębiorcą, pierwszą firmą zrobił, sprzedał, drugą zrobił, sprzedał, potem zarobił coś tam z tych pieniędzy, zrobił jakiś lewar, coś zarobił i teraz tylko się bawi w inwestowanie. I pamiętam, że on, wiesz, jak ja wchodziłem do sali konferencji, do sali na spotkanie, to on po moim kroku widział, co się dzieje. Wiesz, w sposób, w jaki wchodziłem, to on już wiedział, gdzie ja się… Takie miał zrozumienie, no bo on był w to, wszystkie te rzeczy, wiesz, przeżył. I to było fantastyczne. Pytanie, czy u mnie będę potrafił też to wykorzystać jako plus, czy jako minus, nie? W sensie, bo jako plus to faktycznie, no nikt mi tam nie musi, wiesz, z tych ludzi, co teraz rozmawiam o różnych tam projektach, no to nikt mi się nie musi tam tłumaczyć. Bo wiem, po prostu, wiesz, dla osób zupełnie takich, wiesz, kto nie przeszli tej drogi, nie dlatego, że jestem jakiś, kurczę, mądry, bo nie, jestem naprawdę zwykłym przedsiębiorcą, tylko już przeżyłem, oni jeszcze nie, to jest jedyne, co nas różni, więc jeżeli umiem im oszczędzić czas i to jeszcze w taki sposób, żeby oni poczuli to doświadczenie, nie wiem, czy wiesz, co sobie powiedział, bo to jest…
Greg Albrecht: No chodzi o to, żeby nie wyłożyć teorii, tylko spróbować ich wsadzić w te buty, żeby sami podjęli decyzję.
Marcin Beme: Właśnie, no cholera, ja nawet nie wiem do końca, czy to tak jest, bo ja bardzo mi długo zajęło, że to jakoś to, wiesz, wiesz, wiesz, zresztą zamieniłem to w taki, wiesz, ten, żeby sam zrozumieć, gdzie ja wartość przynoszę, tak, że, wiesz, bo gdyby mi ktoś w czasie powiedział, tak jak ten facet, o którym wspomniałem, to jest taki Czech, Andrzej, On tak potrafił mi tam coś podpowiedzieć, ale wiesz, jak komuś powiesz, jak zrobić, to on nie przebnie tej drogi potu, bólu, krwi. Czyli się nic do cholery nie nauczy. Następnym razem zrobi to samo albo gorzej, bez siebie nie będzie potrafił tego zrobić. To jak to zrobić, żeby z jednej strony oszczędzić czas, a z drugiej strony poczuć ten experience samodzielności? To jest dosyć trudne.
Ten facet umie. Być może, wiesz, ja tak jak gadam z tymi projektami obecnie i to, wiesz, to faktycznie to z jednej strony to jest moja wartość, ale z drugiej strony to mnie tak zajebiście ciągnie, żeby to po prostu zrobić, nie? W sensie jakby widzę, że ja bym to już, czy bardziej się stroję po tej stronie, czuję, wiesz, founderskiej czy przedsiębiorczej niż po tej części inwestorskiej. Nie wiem, która stroną wygra, nie? W sensie na razie to próbuję sobie ogarnąć. No i zobaczymy. Let’s see, nie? W sensie tak jakby life is colorful, nie?
Greg Albrecht: Poza sferą zawodową, to jest oczywiście cała księga, na której opowiedzenie, napisanie, nagranie. Nie mamy czasu, żeby tego audiobooka… Nie, to jest przyjemnie, możemy gadać dalej.
Marcin Beme: Teraz mnie wyrzuci raz. Ten pan groźny ze studia raz wyrzuci.
Greg Albrecht: Dokładnie. Więc pewnie całej historii nie opowiesz. Jestem jednak ciekaw. Twojego podejścia do takiego zdrowego, efektywnego życia masz na koncie wyśmienitą życiówkę w maratonie.
Marcin Beme: Ale i tak Stefan Batory jest od nas lepszy.
Greg Albrecht: Jest lepszy od nas. I jeszcze. I jeszcze, no właśnie. Ty go pobijesz, ja już go nie pobiję. Zobaczymy, to się okaże, ale w każdym razie bardzo szybko i dużo biegałeś i nadal biegasz. Jakie są twoje komponenty dbania o bycie działającą Maszyną. Sprawną maszyną.
Marcin Beme: Biologiczną. Wiesz co, no co, no jakby nic chyba takiego jakoś mądrego nie powiem, ale wiesz, no na pewno ja staram się, mam dwa treningi dziennie. Na pewno dużo mam dbać o to, co jemy, co zajmuje dosyć dużo czasu.
Greg Albrecht: Co to znaczy dbałeś o to, co jemy?
Marcin Beme: Chciałbym złapać to.
To jakościowe rzeczy, obsesyjnie sprawdzamy składy różne, nieprzetworzone, tylko świeże rzeczy. Co wiesz, to jak wiesz doskonale, zajmuje troszkę czasu, żeby to ogarnąć, bo to trzeba kupić, trzeba to wiesz, to jakby wiesz, no to nie jest, dlatego to trwa więcej, bo, znaczy pudełkowe trwa szybciej, w sensie takie wiesz, do odmnożenia, bo bach, bach, nie? A tutaj to trochę inaczej na tym polega, bo to trzeba przygotować, kupić, obrobić i wiesz, i tak dalej. Ale to na pewno na to bardzo dużo wiesz, uważamy, czyli trochę ruchu to żarcie takie, które patrzymy, uważamy, co jemy i co jeszcze.
To było tyle. Dużo też pilnuję, żeby te dwa treningi zrobić w ciągu dnia. A to rano i wieczorem?
Rano i wieczorem, tak. Ja robię basen, robię trochę tego biegania, jak mówiłeś, wspinania i roweru. Są rowery albo kosza, bo mój synek w końcu zmądrzał i zaczął grać w kosza, a nie w piłkę. Przepraszam wszystkich, którzy kochają piłkę, ale ja całe życie grałem w kosza, więc wiesz, więc też to mi po prostu… Udało ci się zasiać.
Greg Albrecht: Teraz realizujesz swoje niespełnione marzenia.
Marcin Beme: Nie, nie, w sensie akurat z ciczekami to mi się udało parę rzeczy sportowo, bo wiesz, bo ja bardzo dużo też się wspinałem gdzieś na nartach, na snowboardzie, kite i windsurfing, nie? No i te wszystkie te rzeczy, które… Ja robię, to moje dzieci też robią. I to wiesz, jak to jest z rodzicami. Po pierwsze, nigdy nie wiadomo, jak to wyjdzie, bo to przecież są, wiesz, oni mogą lubić w ogóle swoje rzeczy, ale tak, ale i moja córeczka super pływa na desce, jeszcze nie zaczęła na kajcie. Mój młody, wiesz, no już pływa lepiej ode mnie. To jest tak, że już tam potrafię takie tam powykręcać rzeczy, że już takich loopów, kajt loopów to już mogę nie pokręcić, bo mi połamie.
Więc tak mam. Żebro złamane dwa razy właśnie na keicie. Tak więc oni to załapali, więc ten tryb takiego sportu w ciągu roku, no to tak jak ci powiedziałem, no to ja staram się to trzymać, a te dwa treningi to dobre żarcie. No wiesz, jakby ktoś się ostatnio zapytał… Jak ja odpoczywałem, to powiedziałam, że ja śpię po prostu. Wiesz, jak tylko mogę, to śpię. A w ciągu wakacji, no to zawsze jest sport. W sensie to jest tak, że albo narty, na świecie góry, albo właśnie, wiesz, moja córeczka już odlicza, zrobiła taki kalendarz, tam skreśla, ile jeszcze, bo za moment spadamy właśnie na dosyć długo. na kajta, nie będzie nas tam z półtora miesiąca, więc będziemy sobie siedzieć i pływać, tak więc wiesz, tak więc to zaliczam też do jakiegoś tak jakby formuły i swoje i pokazanie tym dzieciakom, że wiesz, że to jest ważny element tego wszystkiego, nie? Czyli skracając do dwóch słów odpowiedź na twoje pytanie, no to aktywności i żarcie. I regeneracja. Takich tych różnych suplementów nie biorę żadnych, bo się nie znam na tym, chyba że więcej tutaj posłucham u ciebie i tego gościa, co miałeś ostatnio, świetnie.
Waldka. Bardzo fajny, bardzo fajny, bardzo fajny podcast. To może coś tam jakby złapie z tego. No ale na razie też jakoś dajemy radę. Nie czuję, że coś więcej mi potrzeba.
Greg Albrecht: O co cię nie zapytałem, a nie mógłbyś stąd wyjść bez powiedzenia tego. Czyli czego nie powiedziałeś, co uważasz, że jest ważne, żeby ludzie to usłyszeli. Być może to jest jakieś twoje credo, a może to jest jakaś informacja, a może to jest jakaś wiadomość, którą chcesz puścić w świat.
Marcin Beme: Poza tym, wiesz, ja nie mam jakichś, wiesz, jestem, tak jak powiedziałem, prostym przedsiębiorcą, nie mam jakichś tutaj prawdę objawionych, żeby tutaj komuś coś, wiesz, pokazywać czy opowiadać. No, case, który przeżyłem jest fajny. Ja się cieszę głównie z tego, że, wiesz, on się cały jest, nie, bo to jest… Takie miałem wrażenie, że gdyby nie closing, to wiele rzeczy by mi się nie ułożyło. To był taki przebud, takie coś, że wiesz, o, zamknięte i nagle w różne szufladki, w różne rzeczy mi się popoczątkowały. Pewnie mogłbym tego nie mieć. Gdyby nie było tego exitu, tak mam wrażenie, że po prostu pewne rzeczy by się nie odcięły, nie porządkowały, nie stałbyś z boku na to, nie popatrzył, wiesz, to bardzo się cieszę, że miałem szczęście w życiu przejść cały ten cykl, nie? I to jest takie kompletne, nie? Więc od tej strony jest to takie fajne, kompletne, ale żeby znowu, wiesz, no tutaj coś tam się… tutaj mądrzeć na jakieś, nie wiadomo, jakieś rzeczy, to bez przesady, no na koniec dnia, wiesz, są mądrzejsi, większe firmy mają tam, odpytuj tych, tych Piotrka miałeś, nie? Pana Piotra, przepraszam, to ten, to ma historię do opowiadania i może tam się dzielić i tam tutaj obdarzać nas różnymi mądrościami, no to mi daleko jeszcze do tego, więc przyjdę jak po kolejnym egzysie do ciebie, to może będę mądrzejszy.
Greg Albrecht: Dobrze. Czy i gdzie cię powinni ludzie szukać i do ciebie pisać, czy zostawić cię w spokoju i dać ci pływać na desce?
Marcin Beme: Wiesz, mam na LinkedInie jakieś tam konta, to w tych socialach absolutnie nie używam tego, natomiast jak ktoś mnie chce znaleźć, to mnie pewnie znajdzie na LinkedInie, więc tam mnie można znaleźć. Super, czyli na LinkedInie. Albo gdzieś oczywiście na spocie.
Na spocie. Nie, ale to wiesz, to wakacje. Teraz jestem rzeczywiście bardzo dużą robotą, z jednym projektem. Teraz do wakacji już jestem w Polsce, nie ruszam się. Wcześniej prawie w ogóle mnie nie było w Warszawie. Miałem już dosyć dużo roboty.
No ale tak to jestem. Byłem aktywny na jedną spółkę, mam operacyjną i zasuwam tam. I się pewnie zrobi więcej roboty ze względu na te dwie propozycje. Muszę coś zdecydować. Czy sprzedać, czy kupić, czy zostać. To wiem, wiesz, no, biznes jest już uło.
Greg Albrecht: Super. Marcin, to życzę ci odkrywania nowej twarzy ciebie, a jednocześnie pozostawiania w tym, w czym jesteś najmocniejszy. Dzięki ci za ten czas, za tę rozmowę. To ja dziękuję.
Marcin Beme: Było miło. W ogóle, wiesz, naprawdę nie wiem, czy się nie popsuję tych statystyk, bo ty miałeś gości absolutnie świetnych, ale najwyżej podkręcić gdzieś tam to To nie wypadnę tak blado.
Greg Albrecht: Myślę, że super rozmowa. Dzięki ci bardzo.