Change language:

Kacper Adamowicz – Zeme: marketplace do zarządzania odpadami realizuje ponad 20 milionów złotych rocznie

Kacper Adamowicz – CEO ZEME – startupu technologicznego rozwijającego marketplace do zarządzania odpadami, który realizuje ponad 20 milionów złotych rocznie. Zanim powstało ZEME, zbierał doświadczenia przez 6 lat w dużych firmach zajmujących się odpadami i ochroną środowiska. Mówi o sobie, że jest pasjonatem odpadów. Od zawsze pochłania go to, co sprawia, że nasza ziemia jest lepsza i czystsza. Wspomina, że już jako czterolatek dyktował rodzicom wiersze ekologiczne i wściekał się, gdy ich nie zapisywali. 

Posłuchaj podcastu: Kacper Adamowicz – Zeme: marketplace do zarządzania odpadami realizuje ponad 20 milionów złotych rocznie

ZASUBSKRYBUJ GREG ALBRECHT PODCAST – WSZYSTKIE TWARZE BIZNESU:
Apple Podcasts
Google Podcasts
YouTube
Spotify

Z rozmowy dowiesz się m.in.:

  • Jak przekuł swoją pasję w bycie przedsiębiorcą?
  • Co ciekawego jest w rynku gospodarowania odpadami?
  • Jak wygląda finansowanie jego biznesu?
  • Dlaczego korzysta ze wsparcia coacha?
  • Jaki przez lata wypracował system rekrutacji dobrych pracowników?
Kacper Adamowicz – Zeme: marketplace do zarządzania odpadami realizuje ponad 20 milionów złotych rocznie

Transkrypcja:

Greg Albrecht: Dziś w Greg Albrecht Podcast – Kacper Adamowicz, który mówi, że jest pasjonatem odpadów. Za chwilę dowiemy się, co to znaczy. Jest też współzałożycielem firmy Zeme. Cześć Kacper!

Kacper Adamowicz: Cześć!

Co to znaczy być pasjonatem odpadów?

To chyba znaczy, że jest coś takiego we mnie, bardzo prawdziwego, coś co się bardzo wcześnie pojawiło. Podobno, ja tego nie pamiętam, ale moi rodzice twierdzą, że jak miałem 4 lata to dyktowałem im wiersze ekologiczne i jak ich nie zapisywali to się wściekałem. Także wtedy to były takie pierwsze sygnały, że to środowisko naturalne, że to co się dzieje z ziemią jest dla mnie ważne. Potem już poszło trochę bardziej w stronę profesjonalną. Trafiłem na studia, tam był taki wykładowca ze Stanów Zjednoczonych, który zajarał mnie tematem industrial sustainability, czyli takiej ekologii w przemyśle. No i reszta jest historią. Jesteśmy tu dzisiaj i nadal się pasjonuję odpadami, pasjonuję tym, co sprawia, że ziemia jest trochę czystsza, trochę lepsza.

Czy masz jakieś wspomnienie, skąd ten pomysł się w twojej głowie pojawił? Co takiego skojarzyło ci się dawno temu, jak byłeś mały, z czystością tego? Bo to jest temat, który dzisiaj, jak patrzymy, o to jest modne, każdy mówi: No tak trzeba być ekologicznym, trzeba uważać, recycling i tak dalej”. No ale wtedy, to nie była rzecz taka oczywista. Czy masz jakieś doświadczenie, które cię tak zaraziło tym tematem?

Kurczę, chyba z czasów dzieciństwa to nic takiego nie pamiętam. To po prostu gdzieś we mnie jest. Ja od lat sobie o tym czytam, researchuję, rozmawiam z ludźmi, oglądam, działam też bardzo aktywnie od 10 lat w gospodarce odpadami. Także to po prostu we mnie jest. Nie mam żadnej soczystej story do tego, to tak jest.

Kacper, jak przekułeś tę swoją pasję na bycie przedsiębiorcą?

Historia jest taka, że ja w odpadach i ochronie środowiska pracowałem w dużych firmach przez 5-6 lat. No i to jest taki bardzo ciekawy rynek, którego się uczyłem. Bardzo ciekawy, bo to jest bardzo duży rynek, bardzo mało scyfryzowany, nie ma tam takich nowoczesnych rozwiązań, które dzisiaj prawie, że są standardem w wielu branżach. I to może zabrzmi ezoterycznie, ale miałem takie dwa tygodnie, kiedy widziałem przyszłość i zacząłem sobie wyobrażać różne możliwości, że są sensory w pojemnikach i one tworzą aukcje i te aukcje się automatycznie bidują, jakieś takie miałem w okolicy 2016, takie naprawdę mocne dwa tygodnie. I potem sobie pomyślałem, bo ja miałem już dużo pomysłów i sporo z nich potem gdzieś mi odchodziło, odpuszczałem. Pomyślałem sobie, że to zostawię na jakieś trzy miesiące, że jak do tego wrócę, jak to faktycznie jest we mnie autentycznie i będę chciał to zrobić nadal, to coś z tym zrobię. I po trzech miesiącach to do mnie wróciło. Przypomniałem sobie, że jest ten, taki koncept, że coś tu trzeba zrobić. No i zacząłem sobie myśleć, rozpisywać pomysły i takim moim pomysłem, którego byłem już prawie pewien, to była porównywarka cenowa. Czyli taka sytuacja, w której podmioty, które coś produkują, sprzedają, które wytwarzają odpady, mają taką stronkę, gdzie wpisują sobie jakie mają odpady i wyskakują im oferty cenowe. No już była taka klasyczna pomyłka startupowa, że już jesteś tak pewny, że już zlecasz development, to jest na to. Ale na szczęście moja wspaniała dziewczyna podpowiedziała mi, żeby pójść jeszcze skonsultować to z rynkiem. Podobnie mój dzisiejszy wspólnik – Maciek Szott też mi to zasugerował i poszedłem do takich trzech klientów, od których wiedziałem, że dostanę szczery feedback. Oczywiście poszedłem na pewniaka, że oni po prostu to kupią i że to będzie wow. To, co od nich usłyszałem było bardzo ciekawe, bo powiedzieli, że: „Panie Kacprze, no tak, jest problem z odpadami, te firmy, które od nas odbierają odpady, nie oddzwaniają, nie odbierają, nie ma punktualności, jest problem, ale my nie chcemy kolejnego narzędzia, gdzie coś będziemy wpisywać na stronie i tak dalej, my chcemy, żeby ktoś się tym zajął”. No i się zająłem. To tak w skrócie.

A czy wtedy jeszcze pracowałeś w tych dużych firmach, w tych, które zajmują się tym tematem? Jak wyglądała twoja migracja ze świata etatu, do świata przedsiębiorczości?

To był taki ciekawy moment, bo w tej firmie, w korporacji, w której wtedy pracowałem, to był taki czas zmian kapitałowych. Tam się zmieniał właściciel, zmieniała się struktura jakaś globalna, jak to w dużych spółkach często i to był taki moment, kiedy ja już wiedziałem, że powoli, że taki chciałbym zrobić phase out, ale jeszcze nie jestem tego pewien. Bardzo fajne też się przede mną tam perspektywy otwierały, no ale ja też od zawsze chciałem być przedsiębiorcą, od zawsze mnie to kręciło. Zrobiłem ileś tam, takich różnych, śmiesznych prób i nieudanych. No i w związku z tym miałem też w sobie taką ostrożność, miałem już wtedy dziecko, także pewna odpowiedzialność za siebie, za rodzinę. No, ale w pewnym momencie, jak to już nabierało rumieńców, ta moja koncepcja Zeme, którą dzisiaj prowadzę, no to poprosiłem szefa o spotkanie mojego i mówię: „Słuchaj, no może już coś zauważyłeś, że mi tak ostatnio zaangażowanie trochę spadło, no po prostu odchodzę”. Mówi: „Co? Ty? Odchodzisz?”. No i to było śmieszne, bardzo fajnie się zachował, bo i dał mi swobodę, żebym tą firmę rozwijał, gdzieś tam na boku i zaproponował mi takie, naprawdę wysokie stanowisko w jednej ze spółek. No super się zachował. Wszystkim życzę takiego przejścia ze świata przedsiębiorcy, ze świata pracownika do przedsiębiorcy. Natomiast ja wiedziałem, że jeśli wtedy nie wejdę w to full time, no to w to nie wejdę, w tę firmę, którą prowadzę i powiedziałem mu: „Słuchaj, strasznie mi jest miło, jestem bardzo zaskoczony tym, jak zareagowałeś fajnie, ale muszę powiedzieć pas”. Potem przez parę miesięcy jeszcze byłem takim doradcą, ukończyłem pewien projekt przejęcia jednej spółki i trochę pomagałem, ale już prowadziłem Zeme, już wiedziałem, że czy się uda czy nie, to ja chcę tu spróbować.

A jakie to były te twoje przygody przedsiębiorcze, które nie zakończyły się powodzeniem? Lubię o to pytać i też łapać takie historie, bo kiedy ktoś, powiedzmy, odnosi ten przysłowiowy sukces w jakimś obszarze. Czyli jego biznes działa, to zawsze łatwo jest spojrzeć na to z tej perspektywy: Okej, no wziął strzelił, to był ten złoty strzał i od razu, już tutaj wszystko poszło idealnie”. Natomiast u każdego przedsiębiorcy prawie, gdzieś ta historia, to jest jakaś tam liczba różnych, czasem kuriozalnych pomysłów, które jednak czegoś nauczyły, ale zakończyły się jakimiś niepowodzeniami. Jakie u ciebie to były pomysły? Przyznaj się.

Tak, wiesz co, to jednym z bardziej takich barwnych przykładów były kule zapachule. Miałem kolegę, który ma mamę, mama jest ceramiczką i mieszka gdzieś, w jakiejś Kotlinie Kłodzkiej, czy cholera wie, gdzie. I mama nam powiedziała, że wynalazła genialny produkt, że to, po prostu to zawojuje świat, że to robi wszystko i leczy nowotwory i wyciąga zapachy z lodówki i tak dalej. I to były takie kule z ceramiki, z dziurami w środku. No i wtedy tak nie za bardzo, do końca wiedziałem co ze sobą zrobić. Trochę pracowałem, ale tak, jakby szukałem cały czas tej ścieżki. I pomyślałem – dobra robimy kule zapachule. Finish historii jest taki, że okazało się, że był trochę duży problem z podażą tych kuch zapachul i finalnie sprzedaż nie ruszyła, bo nie było co sprzedawać. Także to taka jedna z moich bardziej harcerskich i śmiesznych opowieści.

Nie zadziałały, czyli co, nie udało się tego wyprodukować, tak naprawdę?

Tak, z niewiadomych względów, bo mama jest artystką kolegi i jakoś tak, ta produkcja masowa kul zapachul nie pykła.

No właśnie, bo myślę, że sprzedażowo potencjał na pewno był, bo pamiętam, jak niejaki, o ile nie przekręcam – Zbyszek Nowak magnetyzował wodę mineralną w telewizji i baby brały. W związku z tym myślę, że kula zapachula, dzisiaj w czasach koronasceptycyzmu i pandemii, w zasadzie mogłoby wejść jak masło.

Wiesz co, możliwe. Wydaje mi się, że moja osobowość słabo pasuje do takiego Harrego z Tybetu, który gdzieś ewangelizuje tłumy. Ja jednak się bardzo dobrze czuję w tym świecie B2B, który jest taki bardzo policzalny, opiera się o fakty. No nie jestem tym gościem, który wizjonersko zaprojektuje jakiś produkt dla konsumenta końcowego, tylko raczej potrafię fajnie pospinać pewne procesy, pooptymalizować, poszukać wartości w całym tym łańcuchu i to jest to, w czym się czuję dobrze, ale zajęło mi takie ładnych parę lat, żeby to w ogóle zrozumieć, co jest dla mnie, co nie jest.

Czyli tak naprawdę Zeme, to jest wypadkowa kul zapachul, czyli twoich doświadczeń jako przedsiębiorcy i twojej kariery korporacyjnej. I wziąłeś to, co najlepsze z tych dwóch światów i ulepiłeś w Zeme, które jest…?

Tak. Zeme jest takim marketplace’em dla odpadów przemysłowych. Czyli z jednej strony mamy podmioty typu sieci handlowe, typu firmy produkcyjne, logistyczne, które po prostu te odpady, w ramach swojego biznesu wytwarzają na bieżąco. Z drugiej strony mamy instalacje, które te odpady przetwarzają, czyli papiernie, huty, przetwórstwo tworzyw sztucznych, produkcja paliw alternatywnych, jest tam cały szereg tych instalacji. I my te dwa światy łączymy i stopniowo cyfryzujemy ten proces, bo jest tam masę procesów różnych do zorganizowania, do zoptymalizowania też. Jest bardzo duża przestrzeń dla cyfry w tym wszystkim, czyli dla takiej digitalizacji. Ale z drugiej strony jest to duże wyzwanie, bo odpad, jeżeli porównamy odpad na placu z taką firmą, która sprzedaje gotowe produkty, to te produkty mają jakieś swoje SKU, mają jakąś swoją charakterystykę, są w pewnym sensie wystandaryzowane, a odpad od każdego klienta jest trochę inny. Każdy rodzaj odpadu ma szereg parametrów różnych, które należy zbadać, żeby wiedzieć, co z nim zrobić. Odpad też, jak zamoknie albo wyschnie, to zmienia się ta jego charakterystyka. Czyli, jak pomyślimy o cyfryzacji tego typu świata, który jak przemoknie to jest przegniły i „gdzie indziej już musi pojechać”, niż jak jest suchy albo wysuszony na wiór, no to robi się naprawdę ciekawie, jest to takie duże wyzwanie.

Fajnie, to trochę kojarzy mi się z Packhelpem też, bo oni w zasadzie tak samo cyfryzują taką oldschoolową branże, która jednak jest łatwiejsza do sparametryzowania. Myślę o tej rozmowie z Wojtkiem Sadowskim, którą też przeprowadziłem, który też opowiadał o tym, że początek był trudny, bo przyszli do tych drukarzy, którzy ogólnie mówili: „No napiszę panu coś tu na kartce, to może za 3 dni wycenimy” i w zasadzie nie było żadnej standaryzacji. Oni chcieli trochę ten rynek przetransformować, to tu wyobrażam sobie, że to jest jeszcze bardziej skomplikowane. Jaki był ten pierwszy krok?

Wiesz co, pierwszy krok był taki – mieliśmy dużo szczęścia na początku, ale też mój wspólnik bardzo pomógł, bo pozyskaliśmy dwóch, takich bardzo sensownych klientów jak na fakt, że firma wtedy po prostu zaczynała. Pomogła na pewno moja wiedza rynkowa, pomogły jakieś tam kontakty i takie intro od Maćka, ale najbardziej tutaj jednak kosztowało to po prostu kupę pracy, żeby te pierwsze kontrakty spiąć i ja ten świat znałem od takiej strony korporacyjnej, trochę bardziej poukładanej, w dużej mierze chaotycznej, ale w taki korporacyjny sposób. A tu musiałem poznać świat, takich właśnie lokalnych firm, które jak mi opowiadasz o tych drukarzach i zaczynam czuć klimat, to tu jeszcze bym podniósł to do kwadratu i mamy przeciętną firmę odpadową i tam są naprawdę ciekawe historie, jest masa też fajnych, takich ludzi ciężko pracujących, którzy ten biznes budują. No i dzisiaj Zeme dostarcza im ten biznes, dostarcza im kontrakty, obsługę kontraktów do wcześniej nie mieli wstępu. Także to jest też taki ciekawy wątek z mojej strony coś, co mnie też motywuje.

Czyli początkiem marketplace’u było de facto zrobienie po prostu konkretnych kontraktów, czyli złapanie popytu po stronie jakiegoś dużego klienta i następnie znalezienie podaży jakichś odpadów, które można było do niego dostarczyć. Czyli na początku to nie był taki Marketplace per se, tylko to był taki Marketplace ręcznie sterowany.

Tak tylko w drugą stronę. Najpierw znaleźliśmy podaż odpadów, bo u nas to klient daje odpad, a nie klient bierze produkt. To jest takie ciekawe. Podaż tych odpadów, ale trzeba było też bardzo szybko szukać tego popytu. I to jest taki proces, on się musi zadziać mniej więcej równolegle po obydwu stronach i stąd też w dużej mierze potrzeba cyfryzacji. No bo jeśli masz jakiś odpad i kilkaset instalacji, które mogą go przyjąć, a ty szukasz tej jednej, właściwej, to na zeszyt i telefon tego nie zrobisz. Potrzebujesz wsparcia, takich już narzędzi IT.

No widzę tutaj mnóstwo rzeczywiście wyzwań od tego, ile tych kategorii, tych odpadów może być, jak je właśnie sparametryzować, też aspekty logistyczne. Rozumiem, że też ten odpad się przeterminowuje w jakimś ujęciu, czyli musi być tu i teraz dostarczony. Jakie są przykłady takich odpadów? Żebyśmy w ogóle my, jako laicy, to znaczy ja i słuchacze, żebyśmy wiedzieli w ogóle, co to znaczy odpad? Co to są za produkty, które sprzedajecie?

Super, dzięki, że o to dopytujesz. Ja jestem skażony już klęską wiedzy, nie klęską tylko jakoś to się ładnie nazywa – klątwa wiedzy. W każdym razie już zapominam, że można nie wiedzieć dokładnie, czym jest odpad przemysłowy. Taki najprostszy przykład: mamy jakąś sieć handlową, niech to będzie Żabka. I taka Żabka, do niej przychodzą produkty te, które oni wystawią na półki w jakichś opakowaniach zbiorczych. Czyli, jak przychodzą im pierniczki, no to one nie przychodzą jeden po jednym, bo bardzo trudno byłoby to na magazynie przepakowywać i w skali zarządzać tym wolumenem. Tylko przychodzi na przykład opakowanie zbiorcze, nie wiem – 50 paczek tych, Pieguski to były czy pierniczki, czy cokolwiek. I następnie w sklepie, ta obsługa musi już wypakować to na półkę pojedynczo, a z tym kartonem coś musi zrobić. No i się okazuje, że tych kartonów do przepakowania też folia jest takim odpadem, który często powstaje właśnie w handlu, jest strasznie dużo. Te większe sieci handlowe w Polsce, robią na przykład 1000 ton odpadów każda miesięcznie. Mówimy o samym kartonie. Także, jak pomyślisz, to jest 50 tirów kartonu zbelowanego, już takiego sprasowanego na maksa. Tych odpadów jest strasznie dużo, to jest potężny rynek.

I też jakiś potężny odzysk kapitału potencjalnie. No bo, jeżeli oni to, rozumiem odsprzedają, z jednej strony, jak rozumiem, jest to obowiązek jakiś – utylizacja, czyli z jednej strony jest utylizacja, ale z drugiej strony rozumiem, że to też jest jakieś tam źródło odzyskiwania nawet części tego kapitału. Czy to ma jakieś znaczenie dla takiego retailera rzeczywiście, że to jest jakaś kwota finansowa, która ma dla nich znaczenie? Czy bardziej chodzi o rozwiązanie problemu, żeby być zgodnym z normami i po prostu „pozbyć się” tego śmiecia?

To zdecydowanie ma znaczenie finansowe i to jest kwota ładnych kilku milionów złotych rocznie. Także nawet dla takiego giganta, to już jest zauważalne do tego stopnia, że część firm, co miesiąc w ogóle robi przetargi na właśnie odbiór tego typu odpadu. I to jest jedna strona. Coś mi umknęło jeszcze…

Klątwa wiedzy, pytałem jakiego typu produkty to są? Powiedziałeś o kartonach, powiedziałeś o foliach, powiedziałeś o tym, że produkują tego dużo miesięcznie, takie główne aspekty, więc może powiedz jeszcze, jakie są inne produkty? Czy to są też produkty takie, jakieś… bo te wydają się dość naturalne, czy jak myślę słowo recycling, to pierwsza rzecz, która przychodzi mi do głowy, to jest albo plastik, albo powiedzmy papier. A czy są też jakieś takie inne, dziwne materiały, jakieś bardziej toksyczne, albo inne, którymi też się zajmujecie? Czy jak to działa?

Tak, właśnie zacząłem od tych. Dzięki, bo to jest ten wątek, który zgubiłem. Zacząłem od tych najprostszych odpadów. Natomiast wyobraźmy sobie na przykład taką drukarnię i drukarnie, która drukuje etykiety takie, które potem naklejamy na opakowania, czyli jak masz szampon to on ma to opakowanie z tworzywa i na tym jest etykieta naklejona. I ta drukarnia drukuje te etykiety i ona z kolei ma ścinki tych etykiet. Czyli to już jest tworzywo sztuczne i często ta etykieta jest wielowarstwowa. Czyli w jednym, takim pasku, który jest cieńszy od naszego włosa, masz kilka, różnych tworzyw sztucznych i to jest kolejny przykład odpadu. I z tym odpadem znowu można, w zależności od jego składu, od tego, z czego są te warstwy, ile ich jest i tak dalej, można robić różne rzeczy: poddawać recyklingowi, przerabiać na paliwa alternatywne, które najczęściej dzisiaj trafiają do pieca, cementowni. Czyli to jest taki odzysk energetyczny. Różne rzeczy można z nimi zrobić. Naszym zadaniem jest, żeby znaleźć tę, taką najlepszą i fajne w naszej pracy jest to, że bardzo często to najlepsza opcja środowiskowa jest też najlepszą opcją ekonomiczną i to jest fajne, że te dwie incentives idą w parze. A więc mamy takie przykłady, gdzie dla klienta, optymalizując kontrakt kosztowo, my tak naprawdę zrobiliśmy masę fajnych rzeczy dla środowiska. No i to są takie moje momenty, kiedy ja się najbardziej cieszę.

Ekstra. Jak to w praktyce wygląda, zarządzanie tym marketplace’em? Jak to działa? Bo tak, jak sam powiedziałeś, nie tylko jest to skomplikowane pod kątem parametryzacji nawet tego odpadu, ale też, jak słyszę tych par popyt – podaż jest mnóstwo, być może nieskończenie wiele i jeszcze mogą się niektóre rzadko powtarzać. To znaczy, że to mogą być jakieś, takie niekonwencjonalne rozwiązania. Jak zarządzasz koncentracją, czyli umożliwieniem rzeczywiście efektywnego rozwiązywania tych problemów, żeby to była jakaś powtarzalność w tym biznesie?

Zastanawiam się, ile mogę powiedzieć, bo powiem ci tak: samo budowanie narzędzi jest już potem proste, bo masz proces i budujesz do niego narzędzia i tu nie potrzeba blockchaina. Ja zawsze mówię, że my jesteśmy od strony technologicznej w dosyć prostym biznesie. Natomiast dla nas największym wyzwaniem było zbudowanie struktury danych, które w ogóle umożliwią opisanie tego wszystkiego, czyli tu znowu nie chciałbym wchodzić już dalej chyba w szczegóły, bo to są takie 3 lata naszej pracy i coś, do czego dochodziliśmy bardzo długo, ale struktura danych była i jest super ważna i to jest coś, z czego jestem mega dumny. To jest takie nasze IP, którego bym bardzo mocno pilnował, no bo to jest ta wartość. Jak już to masz, to potem zbudowanie narzędzi jest drugorzędne.

A jak działać od strony komunikacyjnej? W jaki sposób budowana jest podaż i popyt? Jak działa ten biznes, tak w praktyce? Poza tym, że jest ten interfejs oparty na danych, który ułatwia zawiązywanie transakcji stronom? Czyli buduje jakiś uniwersalny język do komunikacji między stronami. Na ile dzisiaj wy jesteście po prostu marketplacem, czyli miejscem, w którym dochodzi do transakcji, a na ile jesteście też animatorem tych transakcji?

My w ogóle komunikujemy to jako managed marketplace i tak jest z dwóch powodów. Jeden jest taki, że poprzez „managed” ja rozumiem pozyskiwanie dla nas, dla naszej roli, jak największego łańcucha wartości. Czyli jeśli zestawimy sobie nas, na przykład z takim Gumtree czy kiedyś Allegro, tym, czym kiedyś było Allegro, czyli taki po prostu matchmaking, to jest zdecydowanie za mała wartość versus, to co ja bym chciał dawać, to co widzę, że możemy dać rynkowi. I to jest ta jedna część managed i to będę starał się poszerzać. Myślę, że nie staniemy się finalnie mega, wielką firmą odpadową po prostu, chociaż takie ruchy są widoczne. Na przykład Airbnb buduje swoje budynki na wynajem, czyli staje się trochę firmą hotelarską. Nie jestem pewien, czy to jest nasze end game, ale ja tą wartość zamierzam, którą dajemy, ten zakres wartości zamierzam poszerzać. Druga strona tego managed jest taka, że szczególnie w sprzedaży enterprise, najbardziej technologiczne spółki: Twitter, Google, Salesforce, one wszystkie mają armię field sales’ów, którzy w enterprise te deale przepychają. I u nas to się dalej dzieje. Jeżeli byś mnie zapytał dzisiaj, czy kiedyś to będzie 100% cyfrowe, że będzie siedział Kacper, będzie miał przed sobą monitor i będą mu się tam przeklikiwały te rzeczy super, automatycznie, ja tego nie wiem. Wiem dzisiaj, że dobrzy handlowcy, których mamy, to jest nasz mocny asset i nie tutaj widzę dźwignie cyfryzacji. Dźwignia cyfryzacji jest gdzie indziej niż w automatyzacji procesu sprzedaży. Ale z trzeciej strony jeszcze patrząc na sprawę myślę, że patrząc na przeciętną firmę odpadową, nasz proces marketingu i sprzedaży, w nim jest to na marketing automation, generowanie leadów poprzez kanały cyfrowe, to już się dzieje, ale zakładam, że dla twoich słuchaczy, którzy są w takim nowoczesnym biznesie, to są po prostu, takie standardowe, dobre praktyki.

Rozumiem, no tak. Rozumiem, że te najlepsze praktyki po prostu zaszczepiacie do tego, żeby ułatwić sobie pracę i to działa po obu stronach. Chcę jeszcze lepiej zrozumieć. Powiedzmy, że jest ta sieć handlowa, która produkuje, powiedzmy, ma te kartony, jest po drugiej stronie, gdzieś na końcu świata jakaś papiernia, która z tego robi papier toaletowy, powiedzmy, ale jeszcze po środku, czy to już ta papiernia jest tym odbiorcą, czyli też tym przetwórcą zawsze? Czyli, czy ten odbiorca jest przetwórcą zawsze, czy jeszcze jest jakiś pośrednik, przetwórca pośrodku? Jak to działa? To jest two sided marketplace, czy jest więcej tych partnerów w procesie?

To jest three sided marketplace. Nie chciałem aż tak od początku wchodzić w szczegóły, także fajnie, że dopytujesz i że łapiesz tą dynamikę. Łańcuch wartości jest taki, że jest ten wytwórca odpadu, ten podmiot, którego nazywamy klientem. Potem czasami, dosyć często jest firma taka lokalna odpadowa, która ma kontenery, auta i gdzieś zwozi mniejsze ilości odpadów i wykonuje pewne procesy przygotowania tego odpadu.

Logistyka i przygotowania, tak?

Tak i potem jest trzeci podmiot, czyli ta papiernia, ta huta, ten przetwórca finalny, który zajmuje się odpadem. Także to tu się robi jeszcze ciekawiej. Sorry, że tego nie powiedziałem od początku.

Nie no wiesz, dla mnie to jest po prostu nowe. Ja myślę, że dla słuchaczy też, więc to właśnie jest ta różnica perspektyw i chodzi o to, żeby to wydobyć, ale czuję, że też dzięki temu, że to jest w pewien sposób złożone, to też jest jakieś podniesione takie defensibility waszego biznesu. Bo budowanie pozycji we wszystkich tych obszarach, pozwala dużo mocniej się osadzić, jeżeli chodzi o zabezpieczenie przed potencjalnymi konkurentami w tej kategorii, którzy pewnie są w Polsce konkurenci dla was, tacy bezpośredni, myślisz? Tworzą się? Jak to wygląda? Jak wygląda ten rynek?

Wiesz co, są firmy. Jedna jest firma w tej chwili, która stara się zrobić taką po prostu apkę dla odpadów, takie Allegro dla odpadów i takich prób już ileś było w przeszłości. Jest też firma jedna w Dolinie Krzemowej, która robi takie Allegro dla odpadów. To nie jest nasza droga. Nasza droga jest inna. Jedna firma, którą bym do nas porównał, która zrobiła fantastyczną skalę, jest unicornem w Stanach, no to jest Rubicon Global. Ich biznes jest dosyć zbliżony, oni poszli w podobny kierunku.

Okej, super. No, a jak wygląda firma dzisiaj? Rozmawialiśmy o stronie kliencko-usługowej, czyli co się dzieje na zewnątrz, a co się dzieje wewnątrz firmy? Jak to wygląda? Gdzie jesteście?

Wiesz co, wewnątrz się strasznie dużo dzieje, także mój kalendarz pęka w szwach. W tej chwili jest nas 19 osób. Mamy, czekaj policzę, bo wczoraj doszły dwie osoby. Mamy 4 osoby w IT, mamy 4 osoby w sprzedaży, mamy 3 osoby w marketingu, mamy 3 osoby w operacjach i nie wiem, czy to się dodaje do 19, ale gdzieś tam jesteśmy blisko. Jest jeszcze osoba, która mnie wspiera administracyjnie, jestem ja i to tak z grubsza, tak wygląda firma. Działamy dzisiaj bardzo, tak hybrydowo i w ogóle pandemia była dla nas strasznie ciekawym momentem, bo 20 marca 2020 myślę, że tak jak wszyscy, byłem lekko przerażony, że to wszystko padnie, świat się zatrzyma, gospodarka upadnie i tak dalej. No, a 1 czerwca zaczęliśmy obsługę naszego największego klienta, którego nigdy nie widzieliśmy na oczy. Potem pozyskaliśmy jeszcze jednego klienta, którego nigdy nie widzieliśmy na oczy, w sensie nigdy nie spotkaliśmy się face to face, także też stopniowo ta pandemia pomogła nam odczarować ten proces, takiej sprzedaży opartej o spotkania, o takie kontakty. To jest bardzo ciekawe dla mnie i myślę, że to pchnęło świat do przodu, pod takim kątem cyfrowym. Firma w tym roku zrobi około 20 milionów obrotu, może lekko uda nam się to przebić. Rośniemy rok do roku 2-3 razy. Chyba rekordowy rok mieliśmy, mnożnik razy 4-3, ale zaczynaliśmy od zera. To nie jest jakaś kontynuacja, to nie jest spin off firmy, która miała milion, a potem zrobiła z tego półtora miliona, tylko od zera, od pół miliona obrotów w 2018, w tym roku zrobimy te 20. Także jest to fajne tempo. To jest też coś, co cieszy.

No super, gratuluję. Taki temat od strony tej właśnie ludzkiej jeszcze mnie ciekawi, bo tak naprawdę założyłeś firmę sam, ale też znacie się z Maćkiem. On też mówi, że jest cofounderem, wspiera cię w tym. Jak wyglądało właśnie to tworzenie i jak wygląda twoja perspektywa, jako właśnie foundera, który ma wsparcie i to jest taka dość nietypowa konstrukcja. Może opowiedz coś o tym, jeżeli możesz, bo słyszałem od Maćka, że fajnie wam to działa. Ciekaw jestem, jaka jest twoja perspektywa. Jak to funkcjonuje, bo zazwyczaj masz start up, to są jakieś 3 osoby przysłowiowe, które to po prostu prowadzą, zasuwają cały czas full time. To jest jakiś, taki jeden typowy model, potem są tacy właśnie single founders, co w ogóle mają swój pomysł i cisną rzadziej, aby dawać taki nietypowy model, który, jak rozumiem, wam działa, więc możesz coś powiedzieć, jak to się stało i w ogóle, jak to jest?

Tak. Myślę, że nasz model dobrze podsumowują słowa naszego inwestora – Tomka Popów. Tomek powiedział do nas, po którymś tam już, jak już weszli z inwestycją i po którejś rozmowie: „Panowie, to jest pierwszy raz, że ja widzę, że taki model działa, gdzie drugi founder nie jest operacyjnie zaangażowany, a faktycznie wnosi wartość i mu się chce i nie zabrał po prostu udziałów i sobie nie poszedł, mówiąc wprost”.

No właśnie.

Myślę, że to wynika z tego, że jasno sobie na początku określiliśmy, że ja jestem operacyjny. To są słowa Maćka: „Słuchaj, to jest twój biznes, ja ci będę doradzał”. I Maciek to bardzo jasno powiedział i to był bardzo fajne. Maciek też jest taką bardzo przejrzystą, transparentną osobą, która konkretnie mówi, jak jest. To sobie bardzo w nim cenię i to mieliśmy ustalone od początku, nie było tak, że: „Słuchaj, to może razem zrobimy, tak trochę pomożesz tam ten”. Tylko Maciek powiedział: „Słuchaj, w tym kwartale dowiozę ci tyle i tyle leadów, coś tam, coś tam i na tyle możesz liczyć, na więcej nie.” Tylko Maciek powiedział: „Słuchaj, w tym kwartale dowiozę ci tyle i tyle leadów, coś tam, coś tam i na tyle możesz liczyć, więcej nie”. I jak to Maciek under deliver…

Under promise over deliver.

Dobra, dzięki za to. I to działa. To jest też tak, że dla mnie, moja motywacja jest gdzie indziej, moim celem nie jest zakończyć Zeme, wyegzaltować z jak największą ilością udziałów i jak największą wyceną. Nie wiem, czy teraz nie przekreślam swoich szans na jakąkolwiek rundę kolejną, ale mnie po prostu strasznie cieszy, że ten biznes robimy, że to się rozwija, że coś budujemy, to są moje motywatory. Mega mi sprawia dużą przyjemność patrzeć, jak ludzie, którzy ze mną zaczynali 3 lata temu, jak oni rosną i jak kompetencje zdobywają, jak 3 lata temu przyszła do nas, nasza dzisiejsza manager marketingu, no i była po prostu osobą, która miała jakieś, takie wstępne doświadczenie w jakiejś szwalni, pracowała coś, a dzisiaj jest super kompetentną managerką marketingu B2B. Ma pod sobą dwie osoby. To są takie, bardzo fajne, ludzkie metamorfozy i to mnie motywuje i tak naprawdę od strony finansowej, wydaje mi się, że no serio to, czy ja zakończę z 15% udziałów, czy 17%, to nie jest problem. Dlatego dzisiaj, jak na przykład są takie kwartały, kiedy Maćka zaangażowanie jest mniejsze, a ja zasuwam, ale akurat go nie potrzebuję, to ja po prostu z tym nie mam problemu.

Super, jeszcze tylko w ramach didaskaliów powiem – Maciek Szott, współzałożyciel firmy Luxon, który też był gościem podcastu wcześniej, także jeżeli ktoś słucha, a nie słuchał tego odcinka, to też bardzo polecam. Inwestorzy…

Chętnie bym jeszcze, a propos Maćka i a propos w ogóle doboru ludzi do biznesu, wydaje mi się, że to jest super ważne i to taki trochę może cliche, ale żeby była duża różnorodność. Wydaje mi się, z Maćkiem się bardzo fajnie w niektórych obszarach uzupełniamy. W jednych ja jestem noga, on jest ekstra i to jest ważne i dlatego, jak buduje zespół teraz, to staram się nie bać takiej inności i tego, że ktoś ma wyraźnie inny styl jakiś społeczny, inaczej się komunikuje. Bo jeśli tylko ta osoba, moje takie jest podejście, jeśli ma kompetencje i dobrą postawę, ale w jakiś inny sposób to komunikuje, ma inny sposób bycia, to może bardzo wzbogacić zespół.

Tak, no to jest taka sztuka balansowania tak naprawdę, że najpierw musisz zobaczyć, że jest ten wspólny grunt na poziomie wartości i wtedy ta różnorodność jest super. A jeżeli za tą różnorodnością stoi jednak różnorodność wartości, no to wtedy to się szykuje pewnie eksplozja. Wy z Maćkiem się też znacie bardzo długo, to też pewnie zbudowało taki dobry fundament pod to działanie.

No sporo już wiedzieliśmy o sobie, że możemy liczyć na takie zaufanie i transparentność w biznesie. Tak nam się wtedy wydawało, to było pierwsze, co zrobiliśmy zawodowo wspólnie, ale faktycznie, no znamy się ze 20 lat i na pewno to jest taki duży the risk w całej tej zabawie.

A jak wygląda finansowanie tego biznesu from day one? Jak podszedłeś do tematu? No bo są różne biznesy, jedne są mniej kapitałochłonne, inne bardziej w B2B czasem można sobie bez kapitału przez jakiś moment poradzić, no bo te relacje i kontrakty potrafią finansować pewien wzrost na pewnym poziomie. Tak więc zasadniczo, jakbyś nie miał ambicji, żeby to bardzo skalować, to być może mógłbyś to wiecznie bootstrappować, tylko nie byłbyś prawdopodobnie, nie miałbyś wtedy dużego zasięgu i dużej skali, tylko pewnie byłoby to takie dziubanie bardziej firma usługowa niż prawdziwy startup. Jak podszedłeś do tematów finansowania tego projektu?

Wiesz co, to były z takim światem prawdziwym, startupowym to były moje te trzy i pół roku temu, to były moje pierwsze kroki, także podszedłem, mogę powiedzieć, bardzo ostrożnie i zachowawczo. Mieliśmy trochę też szczęścia na początku, trafiliśmy do czegoś, co się nazywa KPT ScaleUp, to jest taki program, taki akcelerator dla startupów, gdzie jest jakiś cash equity free, do tego są naprawdę super wartościowe warsztaty z bardzo dobrymi specjalistami od komunikacji, od modelu biznesowego. No naprawdę do dzisiaj chwalę komu mogę i bardzo polecam startupom, które startują do tematu Industry 4.0, którzy zahaczają o ten temat, no bo ten program jest zrobiony rewelacyjnie. To była nasza pierwsza jakaś, taka gotówka, żeby w ogóle przetrwać, ale faktycznie myśmy od pierwszego miesiąca działania firmy mieli przychody. One były ekstremalnie skromne z dzisiejszej perspektywy, ale coś tam kapało. Później pojawiła się inwestycja, byliśmy w ogóle pierwszą inwestycją z programu starter, którą udało się zrealizować i bycie takim króliczkiem doświadczalnym w programie rządowym nie jest super doświadczeniem, bo jest duża niepewność jak przygotować dokumenty. Jest wiele takich technicznych rzeczy i pojawiło się finansowanie z VFE. Bardzo też dobrze jesteśmy dobrani profilowo, bo VFE, jako fundusz, rozszerzenie jest Ventures For Earth, czyli oni starają się w takie impaktowe startupy trafiać. Ale z drugiej strony właściciele są bardzo mocno powiązani z Trans.eu, czyli taką giełdą, która właśnie zrewolucjonizowała ten fracht tirami. Nie wiem, czy to fachowo mówię. Pewnie nie ten żargon, ale tam jest bardzo dużo analogii i my też sporo wiedzy dzięki nim pozyskaliśmy, jak się tamten obszar budował, na jakie problemy i wyzwania trafili, jak sobie z nim poradzili. Myślę, że to też nam trochę przyspieszyło. Jeśli chodzi o finansowanie zakończyliśmy na przykład ku niezadowoleniu naszego funduszu, z zyskiem 100 tysięcy złotych. W tym roku już staramy się tego błędu nie popełnić. Po prostu agresywnie się rozwijamy, ale ja też jako first time founder, ja potrzebowałem takiego czasu, żeby się trochę rozkręcić, żeby nie pędzić na złamanie karku. Ale ten czas już się teraz kończy i do czerwca będziemy mieli 30 osób i planujemy taki, już dużo wyraźniejszy rozwój i jestem bardzo ciekaw tego okresu, a trochę się boję tego tempa, bo mamy taki, bardzo ambitny plan.

No tak, rozumiem to. Kiedyś rozmawiałem z jednym z moich partnerów biznesowych i zapadło mi w pamięć coś, co powiedział, co myślę, że jest ciekawe i niekonwencjonalne, że palić kasę też trzeba się nauczyć. Czyli, że jest to jakby ważny element do tego, żeby móc naprawdę szybko się skalować, ale z drugiej strony to wymaga trochę zmiany mindsetu. Takiego w zakresie tego, że to może dla kogoś, kto nie przechodził przez to, po prostu wydawać się czymś poza kontrolą. I to poczucie odpowiedzialności za ten kapitał i jakby za to skalowanie, to może być przerażające, jeżeli ma się takie ostrożne i konserwatywne podejście, odpowiedzialne do działania. To jest takie trochę balansowanie między tym, jak ja bym to zrobił, a tym, że no tyle nie inwestowaliśmy jeszcze nigdy w historii i to jest po prostu no big lead.

Wiesz co, no to pewnie już taki wątek trochę osobisty, ale go wytoczę, niech będzie, niech stracę. Przed naszą pierwszą rundą inwestycyjną, ja długo pracowałem z taką, mam trenerkę taką, nazwijmy ją trenerką biznesu, coacha, kogoś tego pokroju, z którą już ładnych parę lat pracuje nad różnymi zagwozdkami i tam się staram coraz lepiej radzić biznesowo. We mnie był taki duży lęk, że ja te pieniądze zdefrauduje w jakiś sposób, że je jakoś tak mega głupio wydam. To było absurdalne. Natomiast teraz pokażę ci drugą stronę medalu. Ostatnio nasi inwestorzy stworzyli takiego Slacka wewnątrz grupy, tej kapitałowej. No i poprosili, żebyśmy dołączyli, ale żebyśmy wykupili tego płatnego Slacka, bo tam coś będzie się lepiej, jakaś taka drobnostka miała się poprawić. No ja mówię na to: „Panowie, no to będzie chyba 1,5 tys. złotych miesięcznie, a mamy 180 tysięcy miesięcznie MRL”, także umówmy się, będzie mnie stać na tego Slacka. Mówię: „Panowie to będzie to 1,5 tys. miesięcznie, to może jeszcze się chwilę wstrzymajmy”. No i jeden z partnerów odpisuje mi: „To co, to dopiero po API Slack wejdzie?”. Także staramy się z jednej strony jechać szczupło, z drugiej strony staram się o to, żeby ludzie, z którymi pracuje, że po prostu się o tą sferę, żeby po prostu dobrze płacić, żeby to było transparentne, zadowalające do obydwu stron. No i tak znowu balansuje na wielu krawędziach. Staram się nie mieć zysku, ale jednak robić wyniki grubo powyżej tego, co sobie w budżecie założyliśmy, także tu różne siły mną targają, ale już dzisiaj tej obawy nie mam.

Zawsze to jest jakaś, nie wiem, czy to powtarzam, ale na pewno w mojej głowie to jest, jak mantra, że jak w każdej sferze życia to jest taki balancing act. Czyli trochę wyważanie pomiędzy tym, gdzie się czuję komfortowo, gdzie się czuję kompletnie niekomfortowo, ale ani w jednej, ani w drugiej sferze nie można być i chyba każda sfera jest taka, że nie ma odpowiedzi czy jest białe, czy czarne. To jest za duże uproszczenie w rzeczywistości, tylko zawsze gdzieś trzeba ten swój odcień szarości złapać, w którym jeszcze trzymam ten kontroler, z drugiej strony też rozwijam się, to jest to. Powiedziałeś, że pracujesz z trenerką biznesu, która cię wspiera, to jest bardzo fajny, ciekawy wątek. Jak podjąłeś decyzję o tym, żeby zaangażować się w taką relację, w taką współpracę?

Tutaj znowu historia jest taka nietypowa. Byłem na takich warsztatach oddechowych, nazwijmy to warsztaty samorozwojowe i tam poznałem właśnie taką osobę, ona była uczestniczką i się tak zakumplowaliśmy. W trakcie tych warsztatów oddechowych chodziliśmy sobie papieroski palić, żeby było śmiesznie. Ja nie palę, ale dla towarzystwa mi się wtedy zdarzało. No i to był taki moment, kiedy ja byłem między jedną pracą, a drugą. Z tej pierwszej sam odszedłem, nie byłem zadowolony. A z drugiej strony tam taki byłem pogubiony zawodowo. Wiedziałem, że nie jest mi dobrze tu gdzie jestem, ale jeszcze nie wiedziałem gdzie chce być. No i to powodowało we mnie dużą, jakąś taką frustracje i to był taki trudny czas dla mnie. No i kiedyś Monika zadzwoniła do mnie, mówi: „Słuchaj, wiesz co, to ja do ciebie, bo tak mi ciągle mówisz, że tam akurat z tym obszarem masz problem, to ja tak zadzwonię, coś tam poczarujemy. Może będzie lepiej”. Ja mówię: „No dobra, to zadzwoń”. No, ale w ogóle nie wiedziałem co za tym stoi. To było jakimś 2012 roku i jezu! To już długo trwa. No i pracujemy dalej.

Super. Świetna historia. Cieszę się. że też o tym opowiadasz, bo to jest jakaś taka moja misja też czuję, żeby też krzewić takie postawy i myślenie w ogóle o tej formie wsparcia, bo widzę, że to nie jest jeszcze taka wiedza powszechna i jest też trochę takie archetyp foundera, który ma poczucie, że sobie poradzi sam i jakby jest to poszukiwanie. Gdzie ja znowu reprezentuje też taką grupę osób, które pomagają i widzę, jakie to niesamowite daje ludziom rezultaty, jaka to jest oszczędność czasu rozterek i jakie to daje wsparcie. A z drugiej strony borykam się z tym i mówię o tym bardziej, jako industry problem, a nie mój personal problem, że po prostu jest ogromny sceptycyzm i poczucie, po co mi to, na co, co to może dać. Więc dlatego szczególnie tutaj wyciągam też ten wątek, żeby zrozumieć jakie jest twoje spojrzenie na to.

Tak, wiesz co, dla mnie też takim dużym odkryciem było, jak zacząłem w tym świecie startupowym się poruszać. Poznałem trochę founderów i z kilkoma szczerymi osobami jak się spotkałem i jak zostawiłem sobie to, co mówią do mnie za kulisami, a to, co potem czytamy na jakbyś mamstartup.pl, czy czymś takim, to jakieś dwa inne światy. No i takie mam też postanowienie w związku z naszą dzisiejszą rozmową, przed którą się trochę tremowałem i tak zastanawiałem, czy pokazać takiego super Kacpra, co to robi razy 3 co rok i po prostu rekina biznesu. Ale właśnie myślę, że warto się dzielić, warto szczerze o tym opowiadać, warto trochę odsłonić siebie, bo no kurde, wszyscy się z tym samym tak naprawdę zmagamy. Nie słyszałem tak szczerze o żadnej drodze do sukcesu, która była taka prosta, jak te wykresy, co się tak rysuje zadarte pionowo w górę, coraz bardziej, te hockey stick. No i tu jest walka na co dzień też strasznie ciekawe i myślę, że warto o tym też otwarcie mówić.

Dla mnie to jest jedna z najważniejszych wartości, czyli taka prawda powiedzmy czy taka transparentność, którą rozumiem przez to, że kiedyś podjąłem decyzję. Też przechodziłem przez taki trudny okres w życiu, gdzie też nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. To było jakieś 8 lat temu i to był bardzo trudny moment. Zresztą notabene wtedy też mniej więcej pracowałem z coachem bardzo blisko, który mi bardzo pomógł przejść przez ten trudny okres i gdzieś odnaleźć w ogóle to, czym się chcę zajmować. Ale wtedy podjąłem też jedną z takich decyzji właśnie, żeby już nigdy nie musieć i nie próbować kogokolwiek udawać, żeby nie musieć pamiętać jakichkolwiek scenariuszy, co komu powiedziałem, co zrobiłem. Nie mówię, że robiłem to na dużą skalę, ale być może w jakiś kontekstach biznesowych fake it till you make it, były takie sytuacje. Wtedy podjąłem decyzję, żeby tego nigdy nie robić i lepiej się śpi i ogólnie wierzę, że ta prawda bardzo pomaga personalnie. Bo o ile można trzymać te dwie twarze, czyli to, co mówisz, że ktoś ci opowiada tutaj, jakie ma rozterki, a potem na mamstartup.pl, czy gdzieś tam indziej jest success story i w ogóle, to największy ten toll tego, ten ciężar, te konsekwencje, koszt tego, ponosi ta osoba. I znam trochę takich osób, które ten publiczny wizerunek, a rzeczywistość, to są tak dwa różne światy i widzę, jak to się odbija na psychice. Czasem to są choroby psychiczne dosłownie, czy jakieś takie już poważne problemy, które wynikają z tej dwubiegunowości, dwóch światów, które musisz synchronizować. Czyli ten wizerunek zewnętrzny versus, to co się dzieje w środku, więc też tu ze swojej strony, jak mogę zaapelować do słuchaczy, którym przychodzi do głowy to, żeby w ten sposób postępować, to mocno to odradzam. Gigantyczny ciężar psychiczny, ciężko się śpi też wtedy, więc czasem lepiej powiedzieć: „Hej, no prawda jest taka, nikt z nas nie jest idealny”. Staramy się po prostu udoskonalać i to jest taka ścieżka, którą idziemy.

Ale też ja bym chciał powiedzieć, że bardzo warto korzystać z pomocy czyjejś w takich kwestiach, bo mamy w sobie, jakieś takie, różne struktury, przekonania myślowe i tak dalej i samemu to rozbroić, to jest tak, jakbyś sam chciał telewizor naprawić. Nie, no za cholerę, odkręcisz tam ten tył od telewizora, to śrubki pogubisz, nic z tego nie będzie. Także takie jest moje słowo na niedzielę. Jeszcze jedna rzecz, którą chciałem, że ja też staram się być możliwie transparentny i szczery z zespołem i inny trener biznesu, z którym już pracujemy wewnątrz Zeme, powiedział ciekawą rzecz. Mówi: „Kacper zwykle jest tak, że jest jakiś charyzmatyczny lider i ludzie za nim idą, a u ciebie jest jakoś tak, że ci ludzie idą przed tobą.” Faktycznie trochę świadomie, a trochę tak to wyszło. Taki jestem, że staram się znajdować osoby, które są odpowiedzialne, które są wewnętrznie zmotywowane i dawać im pewne ramy, w których się poruszamy, ale dawać im przestrzeń, niech eksperymentują, niech robią błędy, niech mają przestrzeń, żeby powiedzieć: „Słuchaj, tu spieprzyłem albo zaspałem, albo coś takiego”, ale dawać na tyle dużo luzu, znaczy dawać ten luz, bo on tą motywację stymuluje. Dzisiaj serio jestem dumny, chyba najbardziej w tym całym biznesie, dumny z zespołu, który po prostu zapierdziela i któremu się chce i nad którym nie trzeba stać z batem, z targetami, z KPI i tak dalej. Oczywiście to też jest potrzebne i to też mamy, ale to tylko, żeby sprawdzić czy idziemy w dobrym kierunku, a nie po to, żeby tam sobie linijką po łapach dawać co tydzień na odprawie. Jest taka jedna scena, którą pamiętam, która mi się wryła w pamięć z jednej z książek Kapuścińskiego, tej o Etiopii. To mógł być jakiś cesarz albo nie, nie pamiętam tytułu. W każdym razie tam jest taka scena, że robotnicy budują drogę i stoi facet, który ich batem po plecach leje, ale jak w tej sekundzie, w której on przestaje lać, to oni zastygają, wtedy nie ma ani jednego ruchu. Pomyślałem sobie: „Kurde, jeżeli tak ma wyglądać biznes, to ja w to nie wchodzę, to nie ma opcji”. No ale, jak się okazuje nie musi tak wyglądać i wydaje mi się, że taka szczerość i spójność foundera czy osoby zarządzającej jest cholernie ważna i daje ludziom taką przestrzeń, w której się mogą realizować tak, że im się chce przychodzić do roboty i to jest dla mnie też bardzo ważne.

Świetna historia, też rezonuje z moimi doświadczeniami przedsiębiorczymi, jak prowadziłem większy biznes kiedyś, to popełniałem takie błędy myślę, takie że gdzieś zawsze chciałem być tym nakręconym liderem, który będzie ciągnął za sobą innych, ale to nie działa, bo ta energia się kończy. W sensie, to działa w jakiejś perspektywie, ale potem masz tak duży pociąg do pociągnięcia, że wypadasz, a poza tym, jak ci się skończy węgiel w tym pociągu, to ten pociąg staje. Tak, jak powiedziałeś w tej metaforze i widzę to u wielu founderów, z którymi pracuje, że biorą na klatę za duży fragment tego optymizmu, paliwa rakietowego, innowacji, tych różnych rzeczy, które niesie w sobie kreowanie rozwiązania biznesowego i jest taka ogromna symetria. I dokładnie to jest tak, że jak to słońce przestaje świecić, to tam te rośliny wszystkie zamierają momentalnie i to jest przeciwskuteczne, bo nie ma tak naprawdę efektu synergii żadnego. To jest tak naprawdę tylko „narzędziowe” wykorzystywanie zespołu do realizowania zadań, ale ta energia wewnętrzna płynie wtedy tylko z tej jednej, czy z dwóch osób, founderów i to jest największy błąd, bo oni przytłaczają de facto swój zespół, nie pozwalają im rosnąć.

Tak może być.

Jakie inne źródła wiedzy, inspiracji, poza Kapuścińskim i trenerką biznesu i twoim wspólnikiem, to takie, które do tej pory wymieniłeś. Jakie inne źródła wiedzy dla ciebie, w kontekście bycia liderem biznesu, właścicielem firmy, szefem, pomagają ci, czy pomogły? Może są jakieś książki, które przeczytałeś, które byś chciał wymienić albo jakieś inne narzędzia, które uważasz, że pomogły ci do tej pory rozwijać się?

Jasne, to jest też dla mnie taki ciekawy wątek. Kiedyś czytałem dużo takiej literatury technicznej, jak prowadzić efektywniej spotkanie, czy coś takiego, czy takich artykułów i śmieszną obserwację mam taką, że ten świat startupowy, w którym mamy trochę wymyślać te biznesy na nowo, mamy robić mityczną innowacje i tak dalej. On jest już tak mega opisany i wydaje mi się, że na przykład taki founder sobie czyta książkę, jak być dobrym founderem i on potem jest tym nakręconym founderem przez 3 lata, a potem ma depresję. Nie zawsze, oczywiście to jest jakiś prosty scenariusz, ale celowo często przerysowuje, żeby pokazać do czego zmierzam. Tak samo fundusze, przychodzą fundusze i mówią: „No my to robimy odważne bety, ale ogólnie to chcemy dobrze zainwestować, ale jesteśmy founder friendly, ale się też nie wtrącamy”. Jest takie story, które się strasznie często powtarza. Jest to taki dla mnie duży paradoks, że w świecie, w którym mamy być oryginalni, tacy prawdziwi, oryginalni, robić coś na nowo, robimy coś według bardzo sztywno już zapisanych schematów. Wniosek mój jest taki, a propos tej literatury i źródeł wiedzy. Bardzo sobie cenię biografię dobrze napisane, bo jak czytasz, przez co dana osoba przechodziła i ta biografia jest faktycznie dobrze wyszperana i tak dalej, to te życiorysy są ciekawe. Niekoniecznie biznesowe, ale często. To jest jedna rzecz. Druga – podcasty, bardzo lubię, jako format, jest to dobre i to mi się podoba, właśnie z ciekawymi ludźmi i cenię sobie takie szczere rozmowy, gdzie ktoś się otwiera i nie jest tylko człowiekiem sukcesu, ale też pokazuje jakieś tam swoje inne strony. Jeśli chodzi o taką wiedzę bardziej techniczną, ostatnio próbowałem o sprawozdaniach finansowych przeczytać książkę i to poszło umiarkowanie. Wiedzę techniczną bardziej już w tej chwili, jak mam jakiś problem, coś się dzieje w biznesie, co chcę poprawić albo zrozumieć, to albo sięgam do eksperta i mówię: „Słuchaj, poświęć mi godzinę consultingu i mi wytłumacz, jak coś działa”. Maciek też Szott, mój wspólnik, jest świetnym źródłem i ma bardzo szeroką wiedzę. Staram się dotrzeć do kogoś, kto wie, już pewnie prędzej, niż czytać książkę o tym, jak zrobić jakąś konkretną część. Dla mnie wielką inspiracją też jest historia takiej firmy Semko, brazylijskiej. Jest taki facet Ricardo Semler, on tą firmę przejął w latach 80. po swoim ojcu i właśnie postanowił zrobić z tego takie korpo, że będzie dyscyplina, KPI i tak dalej. W wieku 35 lat, jak był na lotnisku, między jednym krajem a drugim, latał w biznesowych tematach non stop, to po prostu upadł. Miał taki wczesny zawał serca. Jak się obudził, to lekarz mu powiedział, że albo pan zmieni życie, albo już proszę sobie dębową szykować i on z tego zrobił taką mega demokratyczną firmę w Brazylii, w latach 80. Ta firma zatrudniała 2 tysiące osób, czy coś takiego. Produkowała silniki, jakieś turbiny, taki ciężki sprzęt, czyli to nie tak, że studio 3 grafików zdecydowało, że będą demokratyczną firmą. On to zrobił w takiej dużej, ciężkiej strukturze. Nauczył robotników czytać zestawienia finansowe, publikował wszystkie dane finansowe, wszyscy decydowali o pensjach wszystkich. Jakby to było demokratycznie ustalone, taka totalna rewolucja. On sam powiedział, ten Ricardo Semler, autor tej książki i autor tego sukcesu, tej firmy, która rosła też super tempie, mimo że gospodarka brazylijska się wtedy zmagała z wieloma rzeczami, on sam powiedział, że nie jest pewny, czy to jest powtarzalny, replikowalny model. Ale że można się czymś inspirować i dla mnie najbardziej inspirujące jest właśnie takie samo podejście, sama idea i to jest coś, co bardzo mocno jest ze mną i czego bym nie chciał zatracić. Pewnie jest mi łatwiej o tym mówić, jak 20 osób jest w zespole niż jak będzie 200, ale to jak będzie 200, to zobaczymy. Możemy się wtedy spotkać na kolejny odcinek i zobaczymy, może coś mi się pozmienia.

Fajnie. Jakie konkretne, poza tą super historią, jakieś konkretne biografie czy podcasty, czy jakieś historie, które jeszcze zapadły ci w pamięć, którą byś się podzielił, którą byś polecił, na przykład do przeczytania? Nie musi być biznesowa.

Kiedyś byłem na wakacjach w Marbelli, pod Marbellą i przy spożywczaku, na murku znalazłem po angielsku biografię Richarda Bransona. Taka czerwona, gruba książka. To, co ten facet odstawił, to jest niesamowite. Szczególnie mam tu na myśli jego lot balonem. Były takie dwa jego wyczyny, ale ten lot balonem przez Pacyfik, to jest po prostu nie do opowiedzenia. To na mnie zrobiło takie duże wrażenie. Pamiętam, że wtedy to był chyba 2016 rok wróciłem do Polski, powiedziałem: „Dobra, ja też coś zaszaleję, zrobię prawo jazdy na motocykl”. Robiłem je 5 lat, w końcu zrobiłem, ze 4 lata w zeszłym roku i powoli się tym motocyklem przemieszczam. To było dla mnie takie bardzo inspirujące, taki bardzo rozrywkowy materiał. Jest też taka bardzo śmieszna książka, fajnie napisana „How to Get Rich”, przez Brytyjczyka, który już niestety nie żyje, ale facet był właścicielem wielu magazynów, takich miesięczników komputerowych, coś takiego. Budował ten biznes od jakichś lat 70. i jak już się wyexitował, on finalnie był wart około pewnie 500-700 milionów funtów, także zamożny człowiek. Zaczął pisać poezję, a przy okazji napisał taką małą książeczkę, w której się dzieli swoimi takimi obserwacjami z procesu bogacenia się, w żadnym stopniu mimo, że ma taki sekciarski tytuł to jest zaprzeczenie, że musisz codziennie rano wstawać, pić zieloną herbatę i tak dalej. To jest absolutnie w kontrze, dużo fajnego humoru, lubię brytyjski humor i przy okazji też trochę takich biznesowych obserwacji można zaczerpnąć. Jedna książka, która bardzo mnie zmusiła do myślenia, to jest „Zero to one”. Ścieżki, którymi Peter Thiel myślowo podąża, ja nie wiem, jak on to robi, ale on sobie zadaje pytania, których bym sobie nigdy nie zadał. Następnie znajduje bardzo ciekawe odpowiedzi, te powiązania i tak dalej. Super, „Zero to one” jest naprawdę. Podsumowując chyba, coraz bardziej idę w takie coś, co zmieni mój, jakiś mocny światopogląd, co zmieni mój sposób myślenia, a coraz mniej idę w takie narzędziowe rzeczy.

No tak i bardzo fajnie. A czy na tej drodze, do tej pory, miałeś jakiś trudny moment, który dał ci jakąś lekcje, czy to raczej wiele małych, trudnych momentów, o których już zapomniałeś? Jak to wygląda?

Jest kilka takich ciekawszych. Dla mnie trudny był rok 2019, bo to był rok, w którym zatrudniałem i zwalniałem. Finalnie okazało się, że było to spowodowane tym, że po prostu nie umiałem rekrutować, nie umiałem sam sobie odpowiedzieć na pytanie: „Kogo szukamy i w jaki sposób tą osobę znaleźć?” No i przez to trafiły do mnie osoby, ktoś tam mnie oszukał, ktoś był toksyczny, komuś też myślę, że my, jako firma, nie byliśmy jeszcze w gotowi, żeby na przykład kogoś, kto jest bardzo przyzwyczajony do standardów, takiego mocnego korpo, że ten mały startup był za dziwny. I to było dla mnie trudne, bo zwalnianie ludzi nigdy nie jest przyjemne, to jest taka porażka managera. Jak kogoś zwalniasz, to znaczy, że źle zatrudniłeś, że nie stworzyłeś dla tej osoby odpowiedniej przestrzeni i to było bardzo trudne.

Jak się nauczyłeś tego? Bo to brzmi bardzo znajomo. Myślę, że wielu founderów ma tego typu momenty w swoim życiu, a niektórzy nigdy nie przełamują tej konwencji, czyli zawsze mają dużą trudność. Co spowodowało, że dzisiaj uważasz, że podejmujesz lepsze decyzje? Jaki masz na to proces? Co takiego robisz teraz inaczej? Co powoduje, że ten dobór wasz jest dużo lepszy?

Jasne. Jak już się ta szala goryczy przelała, to uznałem, że coś z tym trzeba zrobić i poszedłem do tego trenera biznesu, z którym dzisiaj wewnątrz firmy pracujemy. Czyli mam taką, swoją osobę, która mnie indywidualnie, nazwijmy to coachuje i mamy tego trenera biznesu, który wewnątrz firmy działa u nas i on mnie przeprowadził przez to. Było kilka intensywnych, pełnych dni szkolenia i naprawdę dużo się tam zadziało. Natomiast sam proces jest dosyć prosty, ale też czasochłonny, to jeżeli chcesz kogoś dobrze zrekrutować to, to ci trochę czasu zajmie. Przynajmniej ja takie mam doświadczenia dzisiaj i to jest tak, że najpierw rozpisuję sobie, jakie są cele tego stanowiska. Czyli załóżmy, celem danego informatyka, czy programisty będzie przyspieszenie procesu sprzedaży, poprzez narzędzia cyfrowe. To jest bardzo ogólny cel i w ramach tego, on ma jakiś swój zakres zadań, czyli będzie na przykład rozmawiał ze sprzedażą, o tym, co potrzebują, przekładał to na specyfikację, konsultował tą specyfikację ze mną, następnie kodował i jakiś jest za tym proces i mi się wydawało na początku łopatologiczne. Co będę pisał, że ktoś dzwoni do mnie i mnie pyta, czy jest okej. Ale potem, jak to rozpisałem, to zobaczyłem, okej akurat ten programista… Programista jest tu przykładem. Programista raczej powinien kodować niż gadać ze sprzedażą, ale zostańmy przy tym przykładzie. Jeżeli ten programista ma co chwilę z kimś gadać, to są różni ludzie, to musi być w miarę otwarty, czy ona otwarta na kontakt z ludźmi i lubić to w miarę i odnajdywać się w tym, że ileś czasu kodzi, a tu nagle mu dzwoni Slack czy jakieś inne powiadomienie, ktoś coś przesyła i trzeba to uwzględnić. Na podstawie tego procesu powstaje lista wartości i antywartości. Wartości, to jest to, jaki chcemy, żeby dana osoba była, co żeby potrafiła, jakie powinna mieć predyspozycje, jakie cechy charakteru i antywartości, jakie nie chcemy, żeby była, czego nie powinna mieć. Potem tworzymy hierarchię tego, na przykład, być może dla stanowiska handlowca, umiejętność sprzedaży będzie fundamentalna, ale już to, żeby potrafił dobrze w Excela, będzie już tylko wspomagającą jakąś wartością. No i jak sobie to wszystko ułożymy, to trochę trwa, ale jak sobie to ułożymy, to pod to dopiero układamy strukturę rekrutacji, czy układamy zadania, układamy strukturę spotkań, co się na którymś spotkaniu zadzieje, o co poprosimy, co będzie do wykonania. Śmieszna rzecz jest taka, że od ostatnich ośmiu osób, które dołączyły, ja o to nie pytałem natomiast ostatnio sobie uświadomiłem, że każda z nich do mnie powiedziała: „Słuchaj, ja jeszcze nie widziałem czegoś takiego w rekrutacji, jestem pod dużym wrażeniem”. Czyli dla osób, które starają się dostać do firmy, ja się trochę obawiałem, że jak kogoś wezmę na trzy spotkania, trzy etapy, to ta osoba po drugim powie: „Słuchaj, no albo w lewo, albo w prawo, bo coś musimy zrobić”. A się okazuje, że ludzie to bardzo doceniają, bo w poprzednich robotach byli zatrudnieni tak z marszu, ale jak byli zatrudnieni z marszu, to po chwili chcieli odejść z firmy, bo w ogóle nie wiedzieli, na co się piszą. A u nas, ja też wychodzę z założenia, że rekrutujemy się w dwie strony i wartościowy kandydat, czy kandydatka, też rekrutują nas, czy my jesteśmy w ogóle fajną firmą do pracy, czy mamy podobne wartości, czy nie będzie jakichś konfliktujących punktów, które są nie do przyjęcia dla takiej osoby. Takie osoby też mają już często swoje sprecyzowane potrzeby czy kryteria i rekrutujemy się w dwie strony. To jest mój proces, dużo czasu zajmuje, ale jest to tego warte.

Super, no świetne. Dzięki ci bardzo za taką inspiracje, też biorę to dla siebie i zastanowię się, na ile mogę udoskonalić swój proces właśnie w przyszłości, bo brzmi to bardzo fajnie i rzeczowo. Jaki jest kolejny, wielki krok na drodze Zeme do naprawienia świata?

To jest tak, że część wartości w odpadzie jest w tym, żeby połączyć ten odpad z odpowiednią instalacją i to dzisiaj robimy naprawdę na wysokim poziomie i to po prostu możemy skalować. Ale jest jeszcze bardzo duża część tej wartości zaklętej w tym, jak ten odpad jest przygotowany, co się z nim dzieje, czy jest doczyszczony, czy jest dosortowany, czy jest właśnie celowo zmieszany z jakimś innym, żeby zwiększyć jego jakość na instalacji. I temu się przyglądamy, przygotowujemy pod to narzędzia i to będzie nasz następny kierunek działania. Nie chcę mówić więcej, bo z jednej strony to przygotowujemy, z drugiej strony też chciałbym trochę rynek miło zaskoczyć tym ruchem. Ale mój cel jest taki, żeby z tego odpadu wyciągnąć po prostu stówę, że 100%. Żeby dzisiaj to, co jest kartonem, stało się takim samym nowym kartonem, bo tak naprawdę często to, coś dzisiaj się wydarza, to nie jest recykling, tylko to jest downcycling. Czyli z ekskluzywnego pudełka po perfumach, robimy papier toaletowy, a z papieru toaletowego już nic nie robimy. Czy może odzyskujemy na oczyszczalni ścieków energię i już potem nie ma nic. To jest bardzo ciekawy problem, który atakujemy, bardzo ciekawy jest wątek cyfryzacji w tym wszystkim i to jest super wyzwanie. Kupa roboty przed nami.

Super, no to naprawdę życzę wam tego, żeby to podążało w dobrym kierunku. Jak łączysz swoje cele biznesowe i prowadzenie firmy? Powiedziałeś, że masz zapakowany kalendarz, z byciem też indywidualną jednostką, mającą życie osobiste, rodzicem, partnerem. Co robisz, żeby znaleźć jakiś złoty środek? Jakie narzędzia, czy sposoby, czy metody myślenia pomagają ci się balansować i nie zwariować?

To jest dobre pytanie. Nie mam jakiegoś obszaru personal productivity rozbudowanego, nie mam rytuałów jakichś super zaawansowanych i tak dalej, nie kształtuje nawyków świadomie, także jest wiele rzeczy, których nie robię, bo po prostu mi się nie sprawdziły. Może nie tak, że się nie sprawdziły, tylko lewar w tych rzeczach jest bardzo umiarkowany dla mnie. To, co jest ważne to jest tak, że mamy w tej chwili dwójkę dzieci, w tym jedno ma 11 miesięcy, także ja i tak muszę o tej 5:00 wstać, czasami 4:30 i to już mi gdzieś nadaje ton. Mamy grupę wsparcia dookoła siebie, która nas trochę odciąża w wybranych wycinkach. Jest też tak, że moja partnerka też bardzo intensywnie pracuje, na takim wysokim poziomie i tutaj nie jest to sytuacja, w której jedno z rodziców a drugie poświęca się karierze, tylko my po prostu wszystkie te rzeczy jakoś musimy zmieścić i jakoś mieścimy. Najgorzej jest tak, jak faktycznie złapie mnie jakiś taki mocny stres, mocne coś i się gdzieś tam zablokuje. Wtedy pracuje z tą moją trenerką, coachem i ona mnie rozblokowuje, bo są takie momenty, że sobie chwilę usiądziesz, wypijesz herbatę, kawę i pomyślisz sobie: „Dobra, to teraz chwilę nie pracuje i to cię już luzuje.” Ale są takie momenty, kiedy się zakleszczysz. Nauczyłem się już, żeby nie być Zosią samosią i żeby sięgać po pomoc. Nie jest to chyba jakaś super, inspirująca, czy taka actionable, ale to tak wygląda.

No ja nie wiem, a może właśnie jest. Może właśnie to jest coś, co pokażę trochę alternatywną ścieżkę do tego, co powiedziałeś, że jest rozpisany świat i jak żyć, jako startupowiec. Ukształtuj nawyki, wstań rano, zimny prysznic, woda z cytryną i jedź z tym wszystkim.

To jeszcze mam dwie rzeczy, w zespole strasznie lubimy suchary i mamy kilku mocnych zawodników w tej dziedzinie i mamy taką grupę WhatsAppową, gdzie sobie te suchary wysyłam i to jest coś, co jest takim fajnym, luźnym momentem. Mamy też kolegę, który wysyła tik-toki, co piątek po południu i jest wesoło i to mi daje dużą, taką fajną przestrzeń i druga rzecz jest taka, że ja co chwilę mam jakieś micro zajawki, takie tematy hobbystyczne, w które wchodzę mega głęboko. Trwają zwykle 3 tygodnie, wychodzę, rozmawialiśmy przed rozpoczęciem nagrania o plecakach, ja ostatnio już dwa tygodnie spędziłem w plecakach wieczory, research, szukanie tego idealnego modelu i potem znajduje się. Okazuje się, że to już nie plecaki, tylko kawa przelewowa i tak sobie skacze po zajawkach, to jest dla mnie strasznie fajne. To mi gdzieś tam daje też takie takie oderwanie się.

Ekstra. Co byś powiedział słuchaczom z twoich dotychczasowych doświadczeń. To już między wierszami lekko wybrzmiało. Bardzo mnie zapadła w pamięć właśnie ta sugestia, że jak mamy manual, jak być founderem, to tracimy na te indywidualności i trochę się formatujemy, więc to mogłaby być odpowiedź na moje kolejne pytanie, ale może podniosę ci poprzeczkę i wrzucę to, że może masz jeszcze jakąś odpowiedź. Czy jest jakiś mit biznesowy albo jakaś prawda o biznesie powtarzana, którą uważasz, że to nie jest prawda i w ogóle tak biznes nie działa, albo odwrotnie, że ludzie mówią, że żeby osiągnąć sukces, to trzeba robić coś, a ty uważasz, że to tak nie jest albo jest coś konkretnie, co właśnie jest najważniejsze?

Zimny prysznic.

Bez zimnego prysznica, to nawet twoja wycena spada o 1/10 niestety, na kolejnej rundzie.

Mieliśmy z Maćkiem nieraz, ostatni raz wczoraj takie ciekawe dyskusje, bo Maciek ma raczej takie podejście, żeby tu i teraz podjąć decyzję i skalować tą decyzję w przyszłość. Ja mam podejście inne, mam takie, żeby usiąść, porozmawiać, po rozważać opcje, a może zrobić sobie chwilę przerwy i znowu usiąść i przegadać i że coś tam z tego przypadkowo wyjdzie. Myślę, że prawda leży pośrodku, także fajnie mieć dwóch takich partnerów lub partnerki. Jednego, który sprowadza coś na ziemię i mówi: „Dobra, to fajnie, że już sobie popitoliliśmy, pofilozofowaliśmy, ale teraz, co robimy?” Też jest potrzebna taka osoba, która wytrzyma to napięcie, bo jednak taki okres, kiedy nie wiesz, co robić w danym obszarze, w danej decyzji, jaką tą decyzję podjąć. To jest też ważne, żeby wytrzymać i kiedyś przeczytałem taką radę, a propos tego, jak odnieść sukces, że zawsze trzeba coś robić i że najgorsza jest bezczynność. Moje doświadczenie mówi trochę inaczej, że patrząc też na te różne biografię, które sobie czytam, na te różne życia, wydaje mi się, że wiele osób ma takie okresy, kiedy wszystko wchodzi, wszystko co nie dotkniesz, to się zamienia w złoto. Ale mamy też takie okresy, kiedy karta nie siedzi i to chyba jakoś tak działa, nie wiem jak, ale chyba jakoś tak działa i jedno i drugie trzeba jakoś wytrzymać, trzeba w tym po prostu być. Nie zawsze podejmiesz decyzję tu i teraz, a jeśli będziesz próbował zrobić to na siłę, to podejmiesz złą decyzję. To jest takie coś, co mi przychodzi do głowy, także zachęcam do tego, żeby dawać sobie tą przestrzeń. Żeby nie zawsze, za wszelką cenę właśnie iść według jakichś manuali czy tego, że ktoś ci powiedział, że tak jest na pewno lepiej, bo tak zrobiła firma B, w branży C i to im wyszło, więc u nas też zażre, tylko dawać sobie też ten czas i słuchać innych, przyglądać się temu być otwartym. To takie kurde strasznie już ogólne na koniec mi wyszły te rady, ale coś takiego mi przyszło do głowy.

Ekstra, czego życzyć ci? na koniec.

Kurczę, żebym przetrwał szczególnie nadchodzący okres, bo mój syn stawia pierwsze kroki, także to zaczyna się dziać. Każda szafka i kant jest zagrożeniem. A tak zupełnie serio, wiesz co, no chciałbym, mam teraz bardzo fajną energię w zespole. Naprawdę jesteśmy w bardzo ciekawym momencie. Czuć, że to wszystko rośnie, zespół jest zdrowy, zmotywowany, podobnie z moją rodziną. Tfu, tfu zawsze wypluwam, żeby nie zapeszyć, ale wszyscy jesteśmy zdrowi, fajnie się wiele tematów układa. No i chyba, jeśli byś mi życzył, żeby to dalej tak było to, to będzie najlepsze.

To tego ci życzę. Czy coś jeszcze chciałbyś dodać na koniec?

Chciałbym chyba podziękować za zaproszenie, bo tak jak ci wspominałem przed naszą rozmową, ja ostatnie lata byłem takim amiszem, że po prostu siedziałem w biurze, przy komputerze i wkładałem kupę pracy w to, żeby to działało. Ten nasz podcast jest moją taką pierwszą rozmową, pierwszym wyjściem na świat po długiej przerwie celowej też. Nie wiem, czy tam wcześniej było takie wyjście, ale to jest strasznie fajne, że mnie zaprosiłeś, dobrze mi się rozmawiało i dziękuję.

Super.

Mam nadzieję, że też wnieśliśmy jakąś wartość, bo finalnie, to ci ludzie, którzy będą nas słuchać fajnie, żeby coś z tego wyciągnęli. Trochę mam taki niedosyt, że czasami ci goście, dają takie bardzo wiesz, że tu przeczytaj tą książkę i zrób to i tamto. Pewnie będzie jakiś niedosyt, że tu nie będzie za dużo linków do produktów pod podcastem, ale starałem się być możliwe szczery i coś tutaj od siebie, takiego autentycznego wnieść.

Ja mam wrażenie, że bardzo dużo takich konkretnych rzeczy i mam też takie poczucie, że chętnie bym przesłuchał jeszcze raz tę rozmowę, żeby wyłapać te fragmenty, więc na pewno przeczytam transkrypcję jej, żeby przelecieć od razu do wybranych fragmentów i wyciągnąć dla siebie. Szczególnie zaciekawiła mnie ta książka „How to Get Rich”, bo myślę, że może być śmieszna, ma tytuł straszny, w związku z tym, może być super. To zupełnie, jak książka „Anything I Want”, też bardzo fajna książka z tragicznym tytułem.

Sekciarskim, nie?

Tak, a naprawdę świetna książka i jeszcze króciutka, więc chętnie przeczytam tą książkę i dzięki ci Kacper bardzo. Trzymam kciuki za kolejne wspaniałe kroki dla ciebie i dla Zeme i powodzenia.

Super, dzięki Greg.

Dziękuję.


Szukasz indywidualnych konsultacji biznesowych? Napisz do mnie!

Dołącz do Klubu Greg Albrecht Podcast, aby mieć dostęp do ekskluzywnych materiałów, spotkań i wpływ na kształt tego podcastu.

Masz pomysł na temat odcinka? Znasz kogoś, kto powinien być moim gościem? A może chcesz zostać sponsorem podcastu? Napisz: gregalbrechtpodcast[at]gmail.com

Udostępnij:
Podcast

Poznaj wiodący podcast dla przedsiębiorców i zarządzających biznesem. Posłuchaj przedsiębiorców, którzy zbudowali biznes od zera. Znajdź odpowiedzi na wyzwania, które trapią liderów – niezależnie od branży.

Newsletter

Zainwestuj 5 minut w tygodniu, by osiągać więcej.

Dołącz bezpłatnie do tysięcy przedsiębiorców i zarządzających biznesem w społeczności Business Unlimited.

Zobacz także

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na nasz newsletter