Change language:

Dawid Mędrek – PushPushGo: od pracy w startupie do systematycznej budowy międzynarodowego biznesu

ZASUBSKRYBUJ GREG ALBRECHT PODCAST – WSZYSTKIE TWARZE BIZNESU:
Apple Podcasts
Google Podcasts
YouTube
Spotify

Opis odcinka – Dawid Mędrek (PushPushGo):

Dawid Mędrek, PushPushGo.com, jest gościem 81. odcinka Greg Albrecht Podcast.
To nie jest rozmowa o pasji, to rozmowa o systemowej budowie biznesu. Z pełnym zaangażowaniem i wedle konkretnego planu.

W rozmowie m.in. o
– wiadomościach web push – jak działają oraz jakie korzyści przynoszą wydawcom i biznesom internetowym,
– systemowym podejściu do szukania wspólników i tworzeniu firmy z dwóch istniejących firm/zespołów o uzupełniających się kompetencjach,
– koncepcji tworzenia ekosystemu biznesowego przez inwestowanie w firmy zakładane przez naszych pracowników,
– najprostszym systemie planowania rozwoju sprzedaży B2B, który zadziałał,
– inspiracjach piłkarskich, które wpływają na sposób prowadzenia biznesu przez Dawida,
– tym co spowodowało, że Dawid schudł 35 kilogramów (wow!).

Dołącz do bezpłatnego klubu Greg Albrecht Podcast:
http://www.gregalbrecht.io/klub

Dawid Mędrek – współzałożyciel firmy PushPushGo.com tworzącej narzędzie do wysyłki i zarządzania notyfikacji typu web push, działającej na co dzień z największymi brandami w Polsce i zagranicą, m.in Aller Media, Bonnier, Grupa WP, TUI, 4F, Grupa Interia, Agora, Apart, McDonald’s.

Porzucił studia na rzecz pracy w startupie, który okazał się być trampoliną do stworzenia swojej firmy i nabycia umiejętności, które teraz okazują się niezbędne w codziennym prowadzeniu i rozwijania PushPushGo.

Na co dzień zapalony miłośnik biegania oraz uczestnictwa w największych wydarzeniach sportowych.

Zespół PushPushGo liczy dzisiaj 30 osób, rozwija sprzedaż poza granicami Polski, a firma ma na swoim pokładzie takich inwestorów jak Mariusz Gralewski, Marcin Kurek czy bValue.

Wideo – Dawid Mędrek (PushPushGo)

Transkrypcja – Dawid Mędrek (PushPushGo):

Dziś w Greg Albrecht Podcast nie nikt inny tylko Dawid Mędrek 1, współzałożyciel PushPushGo 2. Zgadza się?

Zgadza się wszystko. Wszystko jak należy.

O co chodzi z tymi pushami w ogóle? Bo to mi się kojarzy z push notification w telefonie, ale chyba nie o to chodzi?

Nie, generalnie musimy wyróżnić czym są notyfikacje push w telefonie, czym są w mobile’u i czym na webie. My zajmujemy się notyfikacjami na desktopie, czyli takimi, które pojawiają się na ekranach twojego komputera. Produkt, notyfikację push w aplikacjach mobilnych będziemy dopiero wprowadzać, więc to należy mocno rozgraniczyć. Notyfikacje na mobile’u to były pierwsze notyfikacje, które się w ogóle pojawiły, dopiero później Google, Chrome i Mozilla umożliwiły w ogóle wysyłanie, możliwość tworzenia takich produktów. Jest więc bardzo istotne, żeby to mocno odróżnić. My jesteśmy firmą, która się wywodzi z web push notification, więc tych notyfikacji desktopowych.

Okej. Jakie jest najbardziej typowe zastosowanie tego rozwiązania, żeby konsument, który nie wie, że ma z tym do czynienia, zrozumiał co to jest.

Okej, typowe rozwiązanie, które… naszym głównym odbiorcą są publisherzy i firmy e-commerce’owe. Generalnie uderzamy do firm, które bazują na tym, że chcą informować swoich użytkowników o nowościach, więc to są publisherzy, między innymi jeden z naszych pierwszych klientów, czyli grupa Interia 3. A drugie to są firmy e-commerce’owe, które mają porzucony koszyk, a więc jesteś informowany o nowościach, które pojawiają się w ofercie na przykład danego sklepu, nie wiem, elektro lub który sprzedaje książki.

Okej. Czyli nie ma mnie już na tej stronie, ale gdzieś się zapisało ciastko, które wie, że to jestem ja i dzięki temu ciastku pojawia mi się na ekranie „wróć na stronę x, bo tam jest coś ekscytującego dla ciebie”.

Znaczy, jeśli zapiszesz się na notyfikację…. tutaj z cookies’ami nie mamy żadnej styczności. Ty zapisując się na notyfikację jesteś zapisany i my możemy do ciebie dotrzeć, jeśli wyślemy do ciebie notyfikację, a ty otworzysz przeglądarkę – to jest bardzo istotne. I to jest główny motor napędowy tego rodzaju reklamy, jakby nośnika informacji, że możemy do ciebie dotrzeć, nawet jeśli nie jesteś na naszej stronie. Musisz wcześniej zapisać się na notyfikację, otworzyć przeglądarkę i wtedy możemy do ciebie dotrzeć.

A jak ja oglądam, używam wszystkich przeglądarek zawsze w trybie prywatnym, to czy to uniemożliwia mi korzystanie?

To wtedy nie jesteś w stanie się zapisać, i w tym momencie my nie jesteśmy w stanie do ciebie dotrzeć. Natomiast pewnie może pojawić się pytanie, jaki jest procent użytkowników, którzy są incognito. To jest niewielki procent, tak że my tego nawet specjalnie nie odczuwamy i na dobrą sprawę nie analizujemy.

Aha, to jest aż tak mało?

Tak. Dokładnie tak.

Ciekawe.

Nie znamy procentowego rozkładu, natomiast to nie jest zbyt duży udział, żebyśmy w ogóle się tym przejmowali i analizowali to.

A jakiej wielkości musi być firma, żeby mogła skorzystać z waszego rozwiązania?

Na dobrą sprawę każda firma może skorzystać z naszego rozwiązania i to jest trochę nasza historia rozwoju. Oferowaliśmy nasz produkt dla wszystkich, skupialiśmy się na wszystkich i to był nasz główny błąd. Dopiero teraz zaczynamy działać w taki sposób, że wiemy, który klient jest w stanie nam przynieść najwięcej pieniędzy – bo do tego dążymy – ale też komu jesteśmy w stanie dostarczyć największą wartość. A więc skupiamy się na firmach, które mają minimum 1 milion wyświetleń na swojej stronie miesięcznie i jesteśmy to w stanie bardzo łatwo sprawdzać, weryfikować i to jest nasz główny klient. A więc podstawowe kryterium nasze, do kogo uderzamy z naszą ofertą, to jest firma, która ma milion unikalnych użytkowników albo wyświetleń na swojej stronie, miesięcznie.

Okej, a kto jest właścicielem wiedzy o tym konkretnym użytkowniku? Czyli krótko mówiąc – zbuduję taki szerszy kontekst – teraz dużo się mówi o tym, olewajcie follower’sów na Facebooku, olewajcie follower’sów na Instagramie, na LinkedInie, bo nie macie nad tym żadnej kontroli, zmieni się algorytm i to nie będzie już wasz klient. Zbierajcie dane mailowe, bo mail jest trwałą wiedzą na temat danego klienta i w związku z tym zawsze możesz do niego dotrzeć tym mailem. Jak wygląda to z taką notyfikacją? Gdzie jest zapisany ten user i jaką mam kontrolę nad jego danymi?

Jest to prawda i na dobrą sprawę u nas masz trochę mniejszą kontrolę. I w naszym przypadku ty nie jesteś w stanie przenieść swojej bazy na przykład do innego dostawcy. To powoduje pewne problemy, bo nie jesteśmy w stanie za bardzo konkurować z firmami, które już mają danego klienta, ten klient uzbierał daną liczbę subskrybentów i nie jesteśmy w stanie tych subskrybentów przenieść. W przypadku email marketingu w każdej chwili możesz wyeksportować swoją bazę maili i tych zgód. My nie jesteśmy, ze względów technicznych, w stanie tego zrobić. Wydaje mi się, że to będzie szło w tę stronę, że jednak taka opcja będzie, natomiast teraz nie ma w ogóle takiego horyzontu i takich planów ze strony zarówno Chrome jak i Firefoxa, żeby coś takiego umożliwić. Natomiast jeśli chodzi w ogóle o sprawy związane z prywatnością, kto jest właścicielem tych wszystkich zgód, to jest bardzo ciekawy temat i też nasi klienci zawsze o to pytają. Właścicielem zgód zawsze jest klient, to jest bardzo istotne i to zawsze w każdej umowie z naszymi klientami się pojawia. Bo ci klienci, z którymi pracujemy, jednak bardzo restrykcyjnie podchodzą do kwestii prawnych związanych głównie z RODO i innymi przepisami. Tu możemy też wyszczególnić banki, które mają swoje wewnętrzne polityki i to zawsze jest bardzo wyraźnie w umowie zaznaczone.

Jakie korzyści mierzalne, jeżeli mógłbyś podać jakieś dane, przynosi wykorzystanie tego narzędzia na takiej stronie od miliona wyświetleń wzwyż?

Przede wszystkim musimy najpierw znać cel naszego klienta. Ale tak mówiąc statystycznie, obserwując naszych klientów – oni używają tego rodzaju komunikacji jako dodatek do maila, dodatek do SMS-ów, i po prostu jako nowość. Bo trzeba pamiętać o tym, że push notyfikacje są na rynku od 3 czy 4 lat, więc w porównaniu do email marketingu, czy do SMS-ów, to jest bardzo nowy kanał dotarcia do użytkownika. To jest mocno istotne. Natomiast jeśli chodzi o mierzalne efekty, to na pewno większa liczba użytkowników, którzy wyrażają zgodę na te notyfikacje. Bo trzeba pamiętać, że jeśli zostawiasz swojego maila, to jednak wymaga od ciebie jakiejś aktywności: musisz wejść w ten box, który się pojawia na stronie, zostawić swojego maila. W naszym przypadku wystarczy, że klikasz, zezwól, akceptuję lub nie, więc to też na pewno wpływa na to, że zdecydowanie więcej użytkowników się zapisuje. I na pewno dużo większe CTR-y 4 niż jeśli chodzi o inne formy marketingu. To co zauważamy, są one na zdecydowanie większym poziomie, to jest pomiędzy 5 a 10 razy większy niż email marketing, więc to są znaczące liczby. Więc jeśli ty, nasz klient, duży, uzbiera powiedzmy plus milion subskrybentów, to automatycznie, wykorzystując tę bazę, jest w stanie dotrzeć do zdecydowanie większej liczby użytkowników. Trzeba też pamiętać o tym, że jesteśmy w stanie dotrzeć szybko do tego użytkownika, bo otwierasz przeglądarkę i automatycznie dostajesz te notyfikacje. A jednak na maila logujesz się pewnie jeden, dwa razy dziennie, pewnie statystyczny użytkownik dużo mniej. A takie informacje związane z tym, że na przykład prezydent Obama, czy prezydent Trump przyjeżdża do Polski, lub, nie wiem, Lewandowski strzelił bramkę, albo został gdzieś tam wytransferowany, to są informacje, które muszą zostać podane w trybie instant i notyfikacje web push 5 są zdecydowanie najlepszym kanałem do tego, żeby taką informację dostarczyć.

To jest bardzo interesujący kanał. Zastanawiam się nad tym, skąd pojawił się w twojej, waszej głowie – jeżeli byś coś powiedział więcej o tym – pomysł na to, żeby pójść w tym kierunku?

Pomysł był w ogóle ciekawy. Pracowałem w firmie Gamekit 6, to jest firma, która stworzyła portal do Gry.pl 7. Byliśmy w ogóle jedną z pierwszych firm, jeśli nie pierwszą w Polsce, która wdrożyła komercyjnie rozwiązanie notyfikacji web push. Byłem bezpośrednio odpowiedzialny za wdrożenie i działanie operacyjne tego kanału na serwisach do Gry.pl i Gamekit.com. Te wyniki były bardzo dobre, jak porównywaliśmy je z innymi kanałami. Jak mówiłem wcześniej, wykorzystywaliśmy e-mail marketing i jeszcze inne formy, typu Facebook czy Google AdWords, a to rozwiązanie przyszło nagle i ono spowodowało bardzo duży wzrost powracalności i właśnie tych innych wskaźników, które były zdecydowanie lepsze niż inne formy, które prowadziliśmy. Stwierdziłem, że to chyba najwyższy czas, żeby pomyśleć o swojej firmie, i zdecydowałem się, że warto po Gamekicie – czyli to życie po Gamekicie, które się pojawiło – warto spróbować, zaryzykować i wiedząc, że coś takiego jest skuteczne, stworzyć na bazie tego swoją firmę. To było zapoczątkowane działaniami, więc ja NVP 8, które się pojawiło, zrobiłem na bardzo dużej skali pracując u kogoś.

A co to było, co spowodowało, że powiedziałeś, że trzeba z tego założyć firmę, po co założyć tę firmę?

Zawsze chciałem być przedsiębiorcą, zawsze byłem przedsiębiorczy, więc we wszystkich moich działaniach, które prowadziłem, nawet pracując u kogoś, starałem się myśleć jak przedsiębiorca. Oczywiście to nigdy nie jest tak, że jest się przedsiębiorcą pracując u kogoś. Starałem się tam zdobyć pewną wiedzę, żeby później móc ją wykorzystać. Nie powiem teraz, że zawsze planowałem przejść taką drogę, czyli od kogoś, kto pracuje w korporacji czy w innym start-up’ie i założyć swój, tak nie było, to po prostu wynikło ze splotów okoliczności. Natomiast uważam, że to była dobra droga. I tak to wszystko powstało, taka była historia.

A od czego zacząłeś swoją karierę zawodową?

Na dobrą sprawę moja kariera zawodowa zaczęła się w Gamekicie. Damian 9, który tworzył Gamekita, sprowadził mnie do Warszawy, byłem drugą albo trzecią osobą, która była zatrudniona w tym serwisie i tak zaczęła się moja przygoda zawodowa. Ona nie jest zbyt długa, bo jest związana z dwiema firmami, czyli z Gamekitem i z PushPushGo, a z Damianem znaliśmy się ze szkoły, chodziliśmy razem do jednej klasy, więc on ściągnął mnie, i tak zaczęła się moja przygoda z branżą nowych technologii. Oczywiście interesowałem się tym tematem, czytałem o nim, ale nie byłem nigdy bezpośrednio zaangażowany w żadne projekty, to było bardziej obserwowanie, czytanie, patrzenie jak inni to robią.

I co było największym takim zaskoczeniem dla ciebie, jak już stwierdziłeś, otwieram swoją firmę, otworzyłeś ją, zaczęło to jakoś funkcjonować, jakie było twoje pierwsze największe zaskoczenie?

Zaskoczeń to na dobrą sprawę jakichś wielkich nie było, nie mogę ci powiedzieć, jakie było największe, dlatego że ja już byłem do tego przygotowany, tak można powiedzieć, bo droga, którą przeszedł Gamekit, to była droga od samego zera, do firmy, która generowała kilka milionów złotych przychodu i istnieje do dzisiaj i bardzo dobrze funkcjonuje. Więc byłem przygotowany. Obserwowałem, bardzo blisko współpracowałem z Damianem i z Bartkiem 10, którzy są współzałożycielami i uczyłem się każdego aspektu biznesu, od marketingu, prowadzenia firmy, kwestii HR-owych, sprzedażowych, do pozyskiwania inwestorów. W Gamekicie też dość sporo inwestorów, więc Gamekit przeszedł tę drogę, byłem blisko tego. Byłem więc przygotowany na to wszystko, z takich zaskoczeń, o których mogę powiedzieć, to chyba nie było nic wartego odnotowania, co teraz przychodziłoby mi do głowy.

A jak nastąpiło to rozstanie i jak na zareagowali twoi ówcześni pracodawcy?

Rozstanie było związane też z tym, że nastąpiły pewne zmiany w Gamekicie, więc to było trochę tym spowodowane. A jak oni zareagowali? Na przykład Damian jest udziałowcem w Gamekicie nadal, więc my nadal współpracujemy, dobrze ze sobą żyjemy, i też biznesowo się rozwijamy. Chciałbym żeby to funkcjonowało w taki sposób, żeby niektóre osoby, które mamy teraz w firmie, przeszły właśnie taką drogę jak ja. Czyli musiałbym trochę się zamienić rolami z Damianem, że ja chciałbym kogoś zbudować i później uczestniczyć w jego biznesach. Tak, że tak to wyglądało.

To ciekawe. Czyli dzisiaj Damian jest też inwestorem w PushPushGo.

Tak, jest udziałowcem i jest osobą, której można powiedzieć dużo zawdzięczam, bo to on wdrożył mnie w świat nowych technologii i pokazał, jak to wszystko funkcjonuje. I dalej ze sobą działamy, i myślę, że to tak powinno wyglądać i że taką drogę też przechodzą w ogóle przedsiębiorcy tacy jak Damian, którzy byli dużo wcześniej ode mnie, a których na przykład zbudował Mariusz Gralewski 11. Więc taka droga mi się bardzo podoba. Czyli jest osoba, która ma już doświadczenie, zbudowała biznes, buduje obok siebie pewne osoby, które też mogą być przedsiębiorcami, a ty dalej uczestniczysz w ich drodze rozwoju ich firm. Myślę, że to jest bardzo fajne, bo to bardzo fajnie wpływa na ekosystem. Ja jestem dużym przeciwnikiem chodzenia po konferencjach i liczenia na szczęście. Wydaje mi się, że to powinno być zaplanowane i jeśli znajdzie się taką osobę, to należy wykorzystywać jej wiedzę, angażować się w te projekty i starać się właśnie w taki sposób rozwinąć biznes, no bo to jest skuteczna droga, którą ja akurat wybrałem i inni moi wspólnicy też taką drogę przechodzili.

Masz na myśli drogę od pracownika do właściciela?

Tak, od pracownika do właściciela, i takiej współpracy. Myślę, że warto też wykorzystywać później wiedzę tej osoby, u której się pracowało, bo ona też przeszła pewne drogi i może później wykorzystać, pomóc nam w rozwoju, czy w jakichś problemach, które się pojawiają, a wraz z rozwojem organizacji takich problemów jest coraz więcej. To są na przykład problemy HR-owe, które są bardzo ważne i trochę niedoceniane u nas. Taka osoba wie, jak to funkcjonuje i może zdecydowanie pomóc. A też czasami doradztwo w formie nawet rozmowy 30-minutowej, gdzie ktoś przyjdzie do ciebie i zdradzi ci jakieś sekrety, jest warte zdecydowanie więcej niż praca po 12 godzin dziennie przez 30 dni w miesiącu.

Jak wygląda skład założycielski firmy i jak to ewoluowało w czasie?

To jest w ogóle bardzo ciekawy temat, dlatego że nasz cap table jest bardzo skomplikowany, a powiedziałbym, że było bardzo skomplikowane, a teraz jest skomplikowane. I jak to wyglądało? Ze wspólnikiem, Arturem Łabanowskim 12, z którym pracowałem też w Gamekicie i w Gry.pl, założyliśmy taki SaaS 13 jak ABC Push, to był nasz pomysł na to, jak rozwinąć notyfikację web push. My mieliśmy wiedzę sprzedażową, wiedzieliśmy co chcemy robić, natomiast nie mieliśmy totalnie produktu. I jak ten produkt stworzyliśmy? Przez sieć kontaktów złapaliśmy dewelopera, który zdecydował się na to, że pomoże nam to napisać. Ale tak, jak to wygląda w większości start-up’ów, niestety nieudanych, ta osoba robiła to po godzinach. I wyglądało to w taki sposób, że my pozyskiwaliśmy już pierwszych klientów, staraliśmy się dobijać się do coraz większych klientów, oni mieli pewne wymagania, a my nie mieliśmy produktu. Oni zaczęli wdrażać nasze rozwiązanie, ale pojawiły się pierwsze problemy, a my, żeby ten problem rozwiązać musieliśmy czekać na następny dzień na godzinę 19:00, aż nasz deweloper wróci do domu i rozwiąże problem. I przyszedł moment, gdzie stwierdziliśmy, albo znajdziemy firmę, która ma już produkt, ma wiedzę techniczną i osoby, które cały czas pracują nad tym produktem, albo to nie ma sensu i musimy robić coś innego, bo nasza wiedza sprzedażowa nie wystarczy. Nie da się sprzedawać czegoś, czego nie ma, nie da się sprzedawać wizji, to jest bardzo istotne. Zrobiłem krótki research, były 2-3 firmy w Polsce, które działały fajnie. Pierwsza firma, która mi się spodobała – nie ma jej już na rynku – skupiała się tylko i wyłącznie na rynkach międzynarodowych. Co mi się bardzo spodobało, bo z Gamekita wyciągnęliśmy też taką mentalność, że musimy uderzać global, a nie tylko skupiać się na Polsce. Natomiast founder z tej firmy w ogóle nie odpisywał na moje maile, więc stwierdziłem, że musimy iść dalej. I tak napisałem do Mateusza Worotyńskiego 14 i Asi Worotyńskiej 15, wtedy jeszcze Wójcik – Mateusz i Asia są małżeństwem obecnie, więc to taka ciekawostka, jaka się pojawiła w toku rozwoju firmy. Spotkaliśmy się, jak przedstawiłem im konkretną wizję… idąc na spotkanie z nimi, pokazałem im konkretny plan, kim jesteśmy, wiedziałem, że oni mają produkt, wiedziałem, że mają deweloperów, bo poza Mateuszem i Asią jest jeszcze Jarek (Jarosław Kocur 16), który też zajmuje się sprawami związanymi z rozwojem produktu i jego utrzymaniem. Stwierdziliśmy, że, dobra, to wszystko pasuje, my mamy wiedzę sprzedażową, oni produktową i technologiczną, zróbmy test, test będzie trwał 3 miesiące i po tych 3 miesiącach zdecydujmy, czy chcemy dalej funkcjonować i czy chcemy zakładać spółkę. Bo w momencie kiedy się łączyliśmy, PushPushGo, które zakładali Jarek, Mateusz i Asia miało już pierwszych klientów, miało już niewielkie revenue (przychody), więc musieliśmy po tych 3 miesiącach zdecydować, czy chcemy zakładać spółkę, czy się rozstajemy. Test trwał 3 miesiące i przebiegł pozytywnie: wszystko to co sobie zaplanowaliśmy, co sobie ustaliliśmy, zostało wykonane i stwierdziliśmy, że tak, chcemy założyć spółkę i chcemy pozyskać inwestora. I to był nasz początek w ogóle poznawania się, więc w historii PushPushGo możemy powiedzieć, że jest kwestia związana z połączeniem, nie spółek, ale z połączeniem zespołów i to bardzo skutecznym.

Czyli, jak dobrze zrozumiałem, tę firmę tak naprawę założyliście trochę na zasadzie fuzji dwóch zespołów, ale ten drugi zespół już miał swoją firmę? Czy nie? Jak to działało?

Znaczy, to działało w firmie jednoosobowej działalności gospodarczej, więc oddając palmę pierwszeństwa, kto stworzył PushPushGo, zawsze mówię, że to Asia, Mateusz i Jarek, bo to oni stworzyli produkt, oni rozpoczęli pozyskiwanie pierwszych klientów i oni zarobili pierwsze pieniądze. My przyszliśmy z wiedzą sprzedażową, z pomysłem, natomiast oni to wszystko stworzyli i my do nich dołączyliśmy, tak to wyglądało w praktyce.

A co możesz powiedzieć o tym procesie łączenia, jakie elementy były, twoim zdaniem, krytyczne do tego, żeby to się powiodło?

Myślę, że przede wszystkim przedstawienie jasnej wizji, która była ustalona od A do Z, od początku do samego końca. My ze swojej perspektywy przedstawiliśmy, co chcemy zrobić i co osiągniemy, było to spisane w formie zadań, które musimy zrobić, musimy dowieźć, żeby deal doszedł do skutku. I oni zrobili to samo. I to jest zdecydowanie najważniejsze. Bo jeśli kogoś nie znasz, to musisz go poznać, ale nie w takiej formie, że go polubisz lub nie, tylko że będziesz z nim mógł współpracować, bo on dowozi pewne wyniki. W ogóle uważam, że founderzy nie muszą się kochać, nie muszą się lubić, muszą dowozić wyniki. Oczywiście to też nie może wyglądać tak, że będą ze sobą jak pies z kotem, natomiast wyniki są zdecydowanie najważniejsze i to jest główne kryterium. Później dochodzą kwestie po prostu ludzkie, czyli dogadywania się i chęci przebywania ze sobą. Bo na początku, budując firmę, przebywamy głównie ze sobą, nie mamy pracowników. Nie mieliśmy pracowników, robiliśmy to sami, więc musieliśmy się znosić i dogadywać. Ale myślę, że jeśli miałbym ustalić procentowo co jest najważniejsze, to 80% to jest spisanie zadań i konkretne dowożenie, a 20 to są kwestie bardziej miękkie, ludzkie.

A jak się poznaliście? Skąd to się wzięło? Bo tego trochę nie wyłapałem. Jest wielu potencjalnych przedsiębiorców, którzy mnie pytają, słuchaj, skąd ja wezmę wspólnika, skąd ja wezmę ten zespół. No i oczywiście jest milion różnych historii, Paweł Sieczkiewicz 17 opowiadał, że poszedł na event start-up’owy i tam poznał swoich wspólników. Jak to wyglądało w waszym przypadku? Skąd oni się wzięli?

Oni wzięli się na dobrą sprawę z researchu. Tak jak powiedziałem wcześniej, szukałem firm, które miały już produkt, więc to był konkretny research i napisanie na LinkedInie. Natomiast to jest trochę nietypowe połączenie, no bo nie każda osoba będzie miała produkt i nie każda będzie miała sprzedaż. Wydaje mi się, że takie historie jak nasze, to pewnie będzie jedna na milion, bo to jest trochę nietypowe. Natomiast jeśli chodzi o poszukiwanie wspólników, to moim zdaniem zdecydowanie najlepszym i chyba najbardziej skutecznym, jak weźmiemy historię przedsiębiorców i wszystkich wspólników, to są jednak studia. One są trochę niedoceniane, bo młodzi ludzie traktują studia jako coś, gdzie należy zdobyć dyplom, dobrze się uczyć i mieć dobre oceny. Ja uważam, że to jest 10-15% wartości studiów. Studia przede wszystkim umożliwiają złapanie pierwszych kontaktów. I jak weźmiemy historie nawet ludzi z Forbes Top 100 18, to jednak to są historie ludzi, którzy poznali się na studiach. I to jest trochę niedoceniane i myślę, że warto o tym mówić, żeby jednak ludzie nie zniechęcali się do studiów i nie traktowali ich tak, że Bill Gates zrezygnował ze studiów 19 i my też tak musimy zrobić. Warto pamiętać o tym, że to jest jednak miejsce, gdzie poznajemy ludzi, z którymi będziemy funkcjonować do końca życia. Bo nie oszukujmy się, ja osobiście nie współpracuję już – poza Damianem – z osobami, które są z mojego kręgu, otoczenia szkolnego czy wczesnoszkolnego. To są osoby, które poznałem później na studiach i to chyba jest bardzo istotne.

A w tym procesie dogadaliście się, deal doszedł do skutku i co? Od razu pozyskaliście inwestora?

Jednym z elementów zadań, które przedstawiłem, to było pozyskanie inwestora, w tym konkretnym przypadku business angel’a (anioła biznesu), i to był Mariusz Gralewski. Więc jednym z moich zadań było to, żebyśmy pozyskali tego inwestora. Mariusz Gralewski był właśnie takim inwestorem, który zdecydował się – na etapie mocno seedowym, gdzie my mieliśmy, jak teraz sobie przypomnę, 3,5 tysiąca złotych MRR-u (MRR -Monthly Recurring Revenue – cykliczny miesięczny przychód), więc to były takie wartości. On zdecydował się zainwestować. A zrobił to dlatego, że podobała mu się nasza wizja i chęć robienia tego, a nie bez znaczenia było też to, że Mariusz znał mnie i Damiana ze swoich wcześniejszych inwestycji, bo Mariusz był też jednym z pierwszych inwestorów w Gamekicie, więc te referrale (polecenia) zawsze działają i w tym przypadku też tak było.

W którym to było roku?

To było w 2017 roku chyba, spółka działa od 28 lipca 2017 roku, my z Mariuszem rozpoczęliśmy rozmowy na początku lipca i na dobrą sprawę moja rozmowa z Mariuszem trwała 45 minut i on po tym czasie zdecydował się na inwestycję. Więc to była szybka piłka.

Jaki był kolejny kluczowy krok na drodze rozwoju firmy?

Przede wszystkim to, że dostaliśmy pieniądze i mogliśmy się skupić na tym, żeby rozwijać firmę na full time. Bo wcześniej wyglądało to tak, że Mateusz z Jarkiem pracowali w korporacji i robili to po godzinach, co też było bardzo problematyczne głównie dla nich, bo musieli siedzieć nieraz po nocach i praca po 16-18 godzin dziennie to jest naprawdę duża katorga, no ale taką drogę też trzeba przejść. My z Asią i z Arturem zaczęliśmy działać inwestując swoje zaoszczędzone pieniądze, więc to też była dla nas szkoła życia. A nie byliśmy jeszcze na etapie, gdzie mogliśmy sobie pozwolić na to, żeby pracować za darmo przez, nie wiem, 2-3 lata, tylko to musiało być skupienie, musiało być wsparcie finansowe. Oczywiście to nie wygląda tak, że wchodzi inwestor, dostaje się bajońskie pensje i to jest dobre życie. To są raczej pieniądze, które umożliwiają skupienie na rozwoju projektu. I to, wydaje mi się, było głównym czynnikiem, bo mogliśmy się skupić i te nasze pomysły – które zawsze ładnie wyglądają w PowerPoint’cie, na mailu, czy w Excelu – wdrożyć w życie. To było zdecydowanie tutaj najważniejsze.

W jaki sposób stworzyliście Excela i PowerPointa, który mógł być wprowadzony w życie?

Z tym Excelem to jest tak, że Excel wszystko przyjmie. Natomiast ostatnio była też taka ciekawostka, jak robiliśmy pierwszą rundę z naszym inwestorem VC, że sprawdziły się moje wyliczenia, chyba w 94 albo 95%. A więc ten biznesplan, który przedstawiliśmy Mariuszowi, on się sprawdził. Ale on był bardzo konserwatywny, a to wynikało z tego, że pracując z Bartkiem w Gamekicie – Bartek też jest osobą bardzo mocno konserwatywną, która podchodzi na chłodno do, w szczególności, kwestii finansowych – staraliśmy się tak ten biznesplan stworzyć, żeby on był realny, a nie taki, że za rok my będziemy mieli, nie wiem, 10 milionów euro przychodów, bo to nigdy nie jest prawdą, w szczególności na tak wczesnym etapie rozwoju produktu. Zrobiliśmy więc prostego Excela, który pokazywał jakie będziemy mieli wydatki, jakie będziemy mieli przychody i jak chcemy rosnąć, jeśli chodzi o klientów. Jakie zakładamy, że będzie z nich ARPU 20, co oczywiście było bardzo trudne, bo to było na dobrą sprawę bazowanie na jednym dużym kliencie, którego mieliśmy i którego mamy do dzisiaj. Więc w taki sposób. A jeśli chodzi o założenia, to były proste założenia spisane po prostu na mailu, które realizowaliśmy. Bardzo istotne jest to, że tych założeń musi być mało, żeby nawet nie trzeba było ich spisywać. Bo z założeniami jest taki problem, że robi się bardzo dużo zadań, na przykład 20 i 30 i to wygląda fajnie, bo ktoś wtedy jest zarobiony, jak ma 30 rzeczy do zrobienia. Nie, wystarczy jedna, dwie rzeczy konkretne, które ty musisz dowieźć i to w zupełności wystarcza. Więc prosty mail i głowa, zapamiętanie tych dwóch prostych rzeczy i taki Excel, to chyba było to co zrobiliśmy.

I jakie to były te 2-3 rzeczy?

Przede wszystkim skupienie się na tym, żeby uderzyć do jak największej liczby firm. Może to wydawać się trochę głupie i naiwne, ale takie było założenie. Czyli zrobiliśmy research Polski, bo zaczynaliśmy od samej Polski, tych firm, które nas interesują. Tych firm miało być 500 i chcieliśmy do nich uderzyć, czyli napisać i złapać jak najwięcej kontaktów, żeby zobaczyć jakie jest zainteresowanie naszym produktem, czy jesteśmy w stanie dotrzeć do tych firm. Bo jest różnica, jeśli piszemy do firmy start-up’u, który gdzieś tam działa i w którym pracuje powiedzmy, 5-10 osób, a jeśli uderzasz do banku typu Pekao lub BNP Paribas, to jest zdecydowanie inny kaliber trudności dotarcia. Choć czasami zdarza się tak, że nawet w banku można zdecydowanie szybciej dograć deala, niż z mniejszą firmą. Więc takie były nasze założenia pierwotne.

Czyli mieliście short listę firm, które chcecie pozyskać?

Dokładnie tak.

A poza tym celem, czy mieliście jeszcze jakiś drugi, czy to był ten jeden?

Nie, nie mieliśmy. Nie mieliśmy i teraz staramy się też unikać robienia sobie celów finansowych, czyli na przykład musimy pozyskać 20 tysięcy nowego MRR miesięcznie – nie robimy czegoś takiego. Staramy się skupiać na tym, żeby jak największą liczbę firm kontaktować, bo według nas praca organiczna, którą trzeba wykonać, jest najważniejsza, a nakładanie sobie kagańca w postaci celu finansowego, nie zawsze jest dobre.

To jest bardzo fajne dopóty, dopóki jest jasność i cały zespół ma ustawione cele, które dokładają cegiełkę do tego głównego celu. W jaki sposób przekładasz te cele na zespół?

Trochę testujemy, bo wcześniej, na początku jak mieliśmy mały zespół, czyli dołączyły do nas 2-3 pierwsze osoby, to robiliśmy to w formie maila i założeń, o których mówiłem wcześniej. Później zdecydowaliśmy się na wprowadzenie systemu, który jest systemem V2MOM 21, to jest popularny system, który został stworzony przez Salesforce’a, czyli tam wypisujemy swoją wizję, i cele, i te metryki, które chcemy wdrożyć. Natomiast jeszcze później trochę odeszliśmy od tego, bo zdecydowaliśmy, że każdy dział będzie miał swoje cele. Inaczej wygląda praca w dziale IT, inaczej w sprzedaży, inaczej w marketingu i zdecydowaliśmy, że po prostu wydzielimy takie komórki. Czyli każdy founder zajmuje się określoną działką i tworzymy własne systemy. Mamy na dobrą sprawę 4 czy 5 firm w jednej firmie, dywizji, które działają na różnych systemach, na przykład premiowych. Ale to jest wszystko w formie testów, cały czas to sprawdzamy i nigdy nie jest tak, że jesteśmy zadowoleni z czegoś, staramy się obserwować, czytać też wiele rzeczy. Myślę, że najlepszym benchmarkiem dla wszystkich firm technologicznych, to jest Salesforce 22 i Basecamp 23, to są nasze główne, które staramy się śledzić. Oczywiście Salesforce, ta książka 24, która została napisana, ona jest napisana o tyle fajnie, że porusza wszystkie aspekty, wszystkie etapy, które ta firma przeszła. Teraz Salesforce jest wielomiliardową firmą i ciężko byłoby zaaplikować pewne rzeczy, które oni teraz robią do tego, co może robić firma na naszym poziomie. Ale książka – można z niej fajną esencję początkowego budowania firmy wyciągnąć. A Basecamp to chyba lektura obowiązkowa dla wszystkich w ogóle founderów spółek technologicznych, ale nie pod względem takim, żeby zobaczyć jak się buduje biznes i jak się zarządza zespołem, tylko otworzenia się na inne perspektywy prowadzenia biznesu, to jest bardzo super sprawa.

A które konkretnie książki masz na myśli?

Nie pamiętam teraz tytułu, natomiast Basecamp napisał 4 książki 25, teraz wyszła najnowsza, więc myślę, że wszystkie. Plusem tych książek jest to, że one są bardzo mocno skondensowane i te 4 książki można przeczytać w 2 dni. Naprawdę wystarczy się sfokusować 3 godziny na jedną książkę i to można przerobić. Myślę, że Remote 26, teraz przypominając sobie tytuł, to chyba…

Rework 27.

Rework, tak, dokładnie.

Ta pierwsza?

Tak.

Okej, myślałem, że którąś konkretną masz na myśli.

Nie, wszystkie generalnie. Wchodząc na Amazona myślę, że wszystkie książki napisane przez właściciela Salesforce’a…i Jasona Frieda z Basecampa są warte polecenia lektury. Tych lektur jest bardzo dużo i jest bardzo dużo osób…. ja też miałem taki problem, że tworzymy listę, nie wiem, 100-200 książek, które chcemy przeczytać. To nie ma za bardzo sensu, lepiej czasami kilka razy przeczytać te książki, które faktycznie możemy zaaplikować w nasze życie, przeczytać je kilka razy, niż ścigać się na przeczytanie 100 książek w ciągu miesiąca, bo to chyba nie ma sensu.

Mam też takie doświadczenia. Trudno jest potem coś z tego zapamiętać, i wnieść, i przetrawić, i wykorzystać.

Dokładnie tak. A z książkami też jest taki problem, że fajne są lektury typu autobiografia Elona Muska, ale to jest zupełnie inna liga i one są fajne do inspirowania się. Natomiast ja jestem fanem książek, które mogę zaaplikować do naszego życia i wdrożyć pewne rozwiązania, a w książkach typu autobiografia Elona Muska czy Walta Disneya takich rozwiązań nie znajdziemy niestety. Albo stety, bo to jest też inny rodzaj książki.

A poza Basecampem i Salesforcem, czy są jeszcze jakieś inne książki, które zapadły ci w pamięć? Albo jakieś inne źródła wiedzy, które cię stymulują do tego, poza rozmowami z partnerami biznesowymi i innymi co-founderami?

– Teraz zacząłem bardzo mocno czytać autobiografie. Powiedziałem, że autobiografie to niezbyt dobry sposób na biznes, natomiast takie inspiracje: autobiografie znanych trenerów i sportowców. Myślę, że ostatnią, którą przeczytałem, to jest Pep Guardiola 28, świetna książka, i też Jurgen Klopp 29, myślę, że to takie, które mogę polecić. Oczywiście trzeba się trochę interesować piłką nożną, bo ciężko, dla osoby, która nie interesuje się piłką nożną, wiedzieć kto to jest Guardiola lub Klopp. Natomiast to są takie osoby, które swoim zaangażowaniem i charakterem potrafią stworzyć coś z niczego i to jest chyba fajne od strony inspirowania się.

Wracając do firmy i do cap table’a, czy jeszcze jakieś ciekawe doświadczenia w procesie kształtowania się firmy następowały, jeżeli chodzi o zmiany zespołu założycielskiego, inwestycyjnego?

Tak. Mieliśmy już w swojej historii dwa wykupy, które zrealizowaliśmy w momencie, kiedy fundusz bValue 30 wchodził do naszej firmy, więc trochę to cap table mamy przeczyszczone. I to były osoby, które jasno zdeklarowały się, że nie chcą angażować się w ten projekt od strony start-up’owej. W przypadku jednej osoby to była decyzja losowa, w przypadku drugiej – ta osoba miała pracę w korporacji, i nadal ją ma, i zdecydowała, że to nie jest droga przedsiębiorcy, którą chce iść. I zrobiliśmy wykup korzystając z momentu, kiedy fundusz bValue do nas wchodził. Jeśli chodzi o inwestorów, to poza Mariuszem Gralewskim, który jest naszym business angel’em, mamy jeszcze trzech business angel’ów, którzy inwestują z Mariuszem, to jest Marcin Kurek, Michał Skrzyński i Kamil Kopka. Oni wspierają nas na co dzień w rozwoju, między innymi w sprzedaży, czy w kwestiach okołobiznesowych, które są bardzo ważne. Tak to wyglądało. Rok temu pozyskaliśmy fundusz bValue, który zainwestował w nas i teraz właśnie kończymy drugą transzę inwestycyjną. Tak wygląda nasze całe cap table, oczywiście poza tymi inwestorami, poza mną, jest jeszcze czterech wspólników, Artur, Jarek, Asia i Mateusz, i z nimi działamy. Zawsze się śmieję, że to jest duży problem, jeśli mamy na pokładzie dużo founderów, bo jednak to wymaga pewnego zrozumienia i dojrzałości emocjonalnej. W przypadku młodych ludzi, czy nawet osób, które mają 40-50 lat, taka dojrzałość emocjonalna jest czasami bardzo trudna do…

Do osiągnięcia.

…do osiągnięcia, dokładnie. Nam się to udaje i fajnie się dogadujemy, natomiast jesteśmy świadomi, że z tego tytułu w przyszłości mogą wynikać problemy, bo zawsze tak jest i musimy być na to uczuleni. Zawsze się śmieję, że jak ktoś mówi, że możemy mieć problem z cap table, albo z dużą ilością founderów i daję przykład Maspexu 31, gdzie jest pięciu founderów. Oczywiście to jest trochę inna historia, ale daje przykład, że można tak działać i niekoniecznie firma musi mieć jednego albo dwóch founderów. Uważam, że czasami pięciu founderów to jest dobre rozwiązanie, tym bardziej, że każdy z nas ma inne kompetencje i my na dobrą sprawę, jak zaczynaliśmy firmę, to mieliśmy kompetencje we wszystkich możliwych obszarach jakie tylko były, i to, wydaje mi się, że jest fajne.

Na jakim etapie jest dzisiaj firma, jeżeli chodzi o wielkość biznesu, liczbę klientów, zespół?

Jeśli chodzi o rozwój biznesu, to Ministerstwo Sprawiedliwości umożliwia popatrzenie, jak wyglądają dane historyczne. W 2017 roku zaczynaliśmy ze sprzedażą na poziomie w rok 80 tysięcy złotych, to była całkowita nasza sprzedaż w tym 2017 roku. W 2018 zrobiliśmy ponad milion złotych, no a w tym, patrząc na to, jak to wszystko funkcjonuje, to będą wzrosty na poziomie 300-400% i na takim poziomie chcemy rosnąć. Ważne jest to, że w naszym przypadku głównie to revenue pojawiało się z Polski, z zagranicy trochę tego było mało i to stanowiło 5-6%, teraz to bardzo mocno się zmieniło w 2019 roku i przychody z zagranicy, już zaczynają ważyć ponad 30% i wszystkie nasze siły sprzedażowe staramy się skupić na zagranicy. Polskę trochę odpuściliśmy, co okazało się trochę błędem, a wynikało to z tego, że stwierdziliśmy, że już więcej firm nie jesteśmy w stanie pozyskać. Pracujemy z takimi firmami jak 4F, Pekao, Citi czy inne największe banki w Polsce i jak nieraz idę sobie Galerią Krakowską, to te wszystkie największe brandy to są nasi klienci. I to jest bardzo fajne i to trochę nas uśpiło, że stwierdziliśmy, że tu już więcej nie jesteśmy w stanie zrobić. Okazało się, że jak rozwinęliśmy nasz zespół lead generation (pozyskiwania lead’ów), to stwierdziliśmy, że może tę Polskę moglibyśmy jeszcze trochę podciągnąć, i okazało się, że jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia i prawdopodobieństwo jest takie, że Polska może jeszcze urosnąć nawet do 50-75%. Więc to był błąd z naszej strony. Ale zagranica to jest nasz główny fokus, który robimy teraz. Jeśli chodzi o rozwój od strony ludzi, to obecnie mamy 30 osób na pokładzie. Odsyłam do lektury Basecampa, bo ludzie, którzy mówią, że 30 osób, co to jest, oni nigdy nie będą mieli dużych przychodów, bo to nigdy nie będzie korporacja. Wydaje mi się, że procesy automation i w ogóle podchodzenie do biznesu w taki sposób, że wiele rzeczy można zautomatyzować, a ludziom oddawać crème de la crème (śmietankę, coś najlepszego), najważniejsze rzeczy, to jest chyba to, do czego zawsze dążyliśmy, dlatego taka liczba pracowników może się wydawać mała. No i głównie skupiamy się na rozwoju sprzedaży międzynarodowej i to jest dla nas fokus na teraz, wszystkie praktycznie rekrutacje, które prowadzimy obecnie, są związane ze sprzedażą zagraniczną. I trochę reklamując się, to między innymi szukamy szefa sprzedaży zagranicznej, czyli osoby, która będzie miała bardzo duże doświadczenie we wprowadzaniu produktów typu SaaS B2B na rynki zagraniczne i to jest nasz fokus na ten rok, na najbliższe miesiące.

A w jakim modelu prowadzicie sprzedaż? Czy to jest bezpośrednia sprzedaż fizyczna, przez partnerów handlowych, poprzez digital marketing, jakie kanały są takim największym odkryciem, jeżeli chodzi o akcelerację tego wzrostu.

Teraz głównie skupiamy się na sprzedaży bezpośredniej, czyli cold maile i LinkedIn, to chyba są najlepsze kanały, ale to jest związane z tym, że nasz klient jest specyficzny. Czyli nie jesteśmy w stanie dotrzeć do osób decyzyjnych w bankach, wyświetlając im reklamy na Facebooku. Testowaliśmy takie rozwiązanie, niestety, skuteczność tego jest bardzo mała i jednak kontakt bezpośredni na LinkedInie to jest zdecydowanie najlepsza forma i najszybsza, bo nie trzeba inwestować wielkich pieniędzy na kampanie reklamowe, to jest praktycznie darmowe, do tego wystarczy konto premium na LinkedInie i po prostu ciężka praca organiczna, którą trzeba wykonać.

Piszecie ręcznie, czy wykorzystujecie tę reklamę w LinkedInie, która umożliwia wysyłanie masowo wiadomości?

Nie, staramy się jak najbardziej personalizować, dlatego że ludzie są już trochę uczuleni… w Polsce cold mailing i w ogóle bezpośrednie pisanie na LinkedInie uważam jeszcze trochę, może nie raczkuje, ale nie jest tak rozwinięte jak w innych krajach, na przykład w Indiach albo w Stanach. Natomiast personalizacja jest bardzo ważna, bo ludzie są już przeczuleni na punkcie tego, że ktoś pisze do nich typowy spam reklamowy. Oczywiście ludzie mogą powiedzieć, że to co my robimy też jest spamem, natomiast my staramy się personalizować jednak, jeśli już do kogoś piszemy, to to są wiadomości konkretne, co możemy zrobić, co możemy zaoferować i przede wszystkim z kim pracujemy, żeby nasz potencjalny klient miał taki benchmark. I myślę, że ci klienci, z którymi pracujemy, więc tacy klienci jak na przykład 4F i Pekao, dodają nam wiarygodności i zdecydowanie ułatwiają rozmowy z dużymi klientami. Tu mogę powiedzieć w formie ciekawostki, że pierwszy największy w ogóle publisher w Polsce, czyli Grupa Interia, jak pierwszy raz poszliśmy do nich na spotkanie, to zadali nam pytanie, jaki jest wasz największy klient. A naszym największym klientem był mały sklepik, który sprzedawał kwiaty, więc to było trochę śmieszne i wszyscy się śmialiśmy. I powiedzieliśmy im jasno, że mamy chęci, jeśli nam zaufacie, to zrobimy wszystko, żebyście z nami zostali i dostarczymy wam wartość, nie będziemy ściemniać, że obsługujemy wielkie brandy. I jak ostatnio spotkaliśmy się na spotkaniu podsumowującym 2-lecie naszej współpracy, to właśnie wspominaliśmy, jakich mieliśmy klientów, a czym możemy się pochwalić teraz i to zdecydowanie ułatwia później pozyskiwanie nowych klientów. Ale trzeba przejść tę drogę i przede wszystkim nie ściemniać, czyli to główny problem, który pojawia się w większości firm, czyli naciąganie rzeczywistości. Przychodzisz z produktem, który dopiero startuje i mówisz, pracuję z bankiem Pekao, albo rozmawiam z nimi, a tak naprawdę nie rozmawiasz z nimi i nie pracujesz. To jest złe, lepiej ludziom powiedzieć prawdę i to co powiedziałem w przypadku naszego łączenia, prawdę po prostu, mamy określoną wizję, chcemy to zrobić i musimy sobie zaufać albo nie.

Fajnie, że o tym mówisz, bo przypomina mi się to, że Interia była też moim pierwszym klientem. Chyba w 2007 roku, jak odszedłem – byłem wcześniej marketing managerem w Asusie i potem odszedłem – miałem taką wizję, żeby robić agencję powiedzmy digitalową, tak to można było wtedy nazwać i pamiętam, że przez kontakty trafiliśmy do Interii i ja z moim kuzynem wydrukowaliśmy sobie po 5 wizytówek i wsiedliśmy do pociągu, pojechaliśmy do Krakowa i powiedzieliśmy jak jest. I oni nam zaufali i zrobiliśmy pierwszy portal mobilny w ogóle chyba w Polsce, jeżeli chodzi o te wszystkie serwisy, to się nazywało mobi.interia.pl 32, pamiętam jak dzisiaj i to był jeden z pierwszych projektów, które zrealizowała moja firma. To było 12 lat temu i też była podobna historia, za wiele nie mieliśmy, ale wiedziałem, że mamy jakieś tam kompetencje, determinację i też mieliśmy taką szansę. Więc ciekawe, że ten sam klient, ta sama firma miała podobną kulturę do tego, żeby dać szansę firmie, która zaczyna.

Tak, to chyba jedna z nielicznych firm, może nie wiem czy nielicznych, ale taka firma, która jest otwarta na innowacje z zewnątrz i to jest fajnie, i fajnie nam się współpracuje. I nie ukrywam, że też cała Grupa Interia ma bardzo duży wpływ na rozwój naszego produktu, bo jednak utrzymanie takich serwisów jak interia.pl, czy inne serwisy, typu motoryzacja czy sport, a wcześniej Eurosport – bo my, jak zaczynaliśmy z Interią to oni mieli jeszcze Eurosport – to było fajne wyzwanie technologiczne i rozwojowe dla nas, i myślę, że dla nich też, bo oni też wiele się nauczyli.

Z tego co mówisz o klientach czuję, że bardziej idziecie w tej chwili w stronę firm bardziej komercyjnych niż wydawców, czy tak jest?

Nie. Trochę to dzielimy. Głównie za nasze przychody, jeśli chodzi o liczbę, odpowiadają jednak publisherzy, ale to wynika też z tego, że na początku, jak zaczynaliśmy skalować sprzedaż, to skupialiśmy się na publisherach, więc to pewnie z tego wynika. Natomiast teraz, jeśli chodzi o pozyskiwanie klientów, to jest rozłożone 50 na 50. Ale publisher to jest nasz najlepszy potencjalny klient, bo jak mówię, notyfikacją web push możemy bardzo szybko docierać do użytkowników z informacjami instant, a dla publisherów to jest chyba najważniejsze, bo im zależy na szybkości działania, i to jest chyba idealna forma kontaktu z użytkownikiem.

Wspomniałeś o wyzwaniach HR-owych. Temat dla mnie osobiście bardzo ekscytujący, bo to są, myślę, obszary, w których najchętniej się realizuję w projektach, w których uczestniczę, ze względu na to, że wierzę, że na końcu wszystko jest oparte na ludziach. To znaczy, że można zrobić najlepsze procesy, najlepszą procedurę, ale jeżeli ktoś nie ma integrity, nie ma koncepcji tego żeby tworzyć, kiedy komunikacja nie jest spięta – to najlepszy plan narysowany, napisany w Excelu czy w PowerPoint’cie, nie dochodzi do skutku. Więc bardzo mnie ciekawią te rzeczy, które powiedziałeś o wyzwaniach związanych, powiedzmy, z tematyką HR-ową. Jakie one są, były, i jakie doświadczenia z tego?

Myślę, że największym wyzwaniem HR-owym jest znalezienie dobrego programisty. To jest pewnie neverending story i temat rzeka, który się pojawia w każdej firmie i tutaj na dobrą sprawę nie mamy za bardzo rozwiązania. Myślę, że najskuteczniejszy jest po prostu dobry network, ale to jest bardzo ciężko zbudować. Myślę, że to jest główne wyzwanie, które teraz widzimy, ale na to nie mamy rozwiązania. Natomiast jeśli chodzi o inne obszary, typu marketing czy sprzedaż, tutaj mamy skuteczne metody. Najskuteczniejszym sposobem jest po prostu docieranie do ludzi konkretnych na LinkedInie, czyli wyszukujemy daną osobę, wiemy jakie chcemy żeby ta osoba posiadała umiejętności, jakie doświadczenie, i korzystając z wyszukiwarki LinkedIna jesteśmy w stanie dotrzeć do odpowiedniej osoby i taki headhunting przeprowadzić. W naszym przypadku, jak ostatnio liczyłem, 70% ludzi zatrudnionych obecnie w sprzedaży pochodzi z headhuntingu.

Ale headhunting robicie samodzielnie, osobiście?

Samodzielnie.

Bez pośrednictwa firm.

Robimy samodzielnie, jesteśmy w ogóle przeciwnikami tego, żeby zatrudniać agencje headhunterskie. Oczywiście nie chcę być zrozumiany w taki sposób, że one są złe. W naszym przypadku wydaje mi się, że na etapie, na jakim jesteśmy, czyli zatrudnianie pierwszych osób, bo 30 osób to jest jeszcze bardzo mała organizacja, jest bardzo ważne, żeby jednak founderzy brali czynny operacyjny udział w zatrudnianiu. I my robimy to osobiście. Prowadząc rekrutację ze swoim wspólnikiem Arturem, mamy takie podejście do życia, że jeśli wszyscy ubierają się na czerwono, to my się ubierajmy na czarno. Czyli na przykład nasza rozmowa rekrutacyjna jest zdecydowanie inna niż w większości firm, czyli na rozmowie rekrutacyjnej 95% rozmowy prowadzę ja. To ja sprzedaję firmę i ja muszę zachęcić potencjalnego kandydata do tego, żeby on do nas przyszedł, a nie na odwrót. Rekrutacje typowe wyglądają tak, że zadajemy pytania, ludzie odpowiadają i to jest trochę sztywne. My staramy się pokazać, że jesteśmy otwarci, że u nas możesz się nauczyć, my też dajemy swobodę działania i myślę, że to jest podejście trochę innowacyjne, trochę inne i ludzie bardzo mocno to doceniają, bo praktycznie każda osoba, która wychodzi z rekrutacji od nas, mówi, że to było coś zdecydowanie innego niż w innych firmach, w których uczestniczą w procesach rekrutacyjnych. Myślę, że to jest istotne.

Ale w jaki sposób prowadząc taki proces, w cudzysłowie, sprzedażowy, czyli generując 95% komunikacji, jesteście w stanie między wierszami zweryfikować tego kandydata?

Mamy proces rekrutacyjny, który się składa z trzech etapów. Jak wygląda cały proces od A do Z? Pierwszy etap to jest napisanie, my bezpośrednio piszemy do tej osoby i umawiamy się na krótki telefon, gdzie zadaję dwa proste pytania, czyli jakie są twoje oczekiwania wobec pracodawcy, nie mówię o oczekiwaniach finansowych, i jakie umiejętności ty chciałbyś/chciałabyś rozwijać. Dla nas najważniejsze jest to, żebyśmy my, jako firma, byli w stanie spełnić twoje oczekiwania. Bo nie polega to na tym, że my zatrudnimy daną osobę i to my chcemy, żeby ona sprzedawała. Ta osoba musi sprzedawać, ale my musimy wiedzieć, czy ta osoba chce robić to co my proponujemy, i czy jesteśmy w stanie zaspokoić jej potrzebę rozwoju. Bo rozwój ludzi jest bardzo ważny i oni muszą czuć, że w firmie mogą się rozwijać. Później jest ta rozmowa face to face, o której powiedziałem, czyli 90-95% czasu to jest moja sprzedaż firmy, tego w jaki sposób działamy. Na trzecim etapie mamy już konkretną rozmowę dotyczącą określonego obszaru, którą prowadzi zawsze Artur i tam są konkretne pytania, konkretne case study, które sobie rozwiązujemy odnośnie sprzedaży czy obsługi klienta.

A poza rekrutacją jakieś inne procesy HR-owe, to też jest wyzwanie, czy na razie nie jest to potrzebne, bo jesteście tak małą organizacją, że wszystko samo się reguluje?

Dochodzimy już do momentu, że jednak wprowadzenie takich procesów jest istotne i tak jak ostatnio właśnie z Damianem z Gamekita rozmawialiśmy, że takie procesy HR-owe są bardzo istotne i zatrudnienie osoby, która typowo za HR odpowiada jest bardzo ważne. Bo trzeba też o tym pamiętać, i ludzie o tym zapominają, że osoba, która odpowiada za HR to nie jest osoba, która zbiera CV, prowadzi rozmowy rekrutacyjne, tylko to jest osoba, która odpowiada między innymi za to, że pamięta o tym, żeby pracownikowi na przykład kupić tort, kiedy on ma urodziny. To są bardzo małe rzeczy, które budują później przywiązanie do firmy, ale też ogólna organizacja firmy od strony biurokratycznej, można by to nazwać. Rola HR-owca jest więc bardzo szeroka i coraz ważniejsza, jeśli organizacja rośnie, a my jesteśmy właśnie w momencie, kiedy myślimy bardzo mocno o tym, żeby ten obszar rozwijać, ale to jest dopiero w fazie, że tak powiem, koncepcyjnej, więc tutaj jeszcze nie mamy żadnego konkretnego pomysłu, który byłby nakreślony.

Jaka historia, z tych 2 lat budowy biznesu, utkwiła ci najbardziej w pamięci, która, nie wiem, była największą lekcją, albo jakimś znowu największym sukcesem? Co takiego czujesz jako taki największy impuls?

Wydaje mi się, że przede wszystkim wytrwałość i to, żeby nie bać się dużych wyzwań. Tak jak powiedziałem wcześniej, mamy z Arturem takie podejście do życia, że jak wszyscy ubierają się na czerwono to my na czarno, takie totalnie inne, ale też odważne. I na przykład o takim mówi Richard Branson w swoich biografiach: jest istotne, żeby nie bać się dużych wyzwań i myśleć o nich, ale też starać się je realizować. Bo jak dążymy do tego, żeby pozyskać klientów w postaci banków, to oczywiście to jest góra na którą trzeba wejść, a żeby wejść na tę górę, musimy przejść kilka poziomów i na każdym ktoś będzie rzucał w nas kamieniami. I trzeba być mega cierpliwym i wytrwałym i dążyć do określonego celu. Bo wydaje mi się, że problem, który ma większość firm, jest taki, że one mają fajny pomysł, mają fajną wizję, chcą coś zrobić, ale przy pierwszym, drugim potknięciu się wycofują, bo stwierdzają, że on mi powiedział, że to jest złe, tutaj rzucają w nas kamieniami i mówią, że to jest niefajne, nie będziemy tego wdrażać. My mieliśmy taką filozofię, że jak w siedmiu bankach powiedzieli, że nie będą tego wdrażać, bo jakaś dyrektywa unijna wchodzi, bo RODO, bo mają swoje przepisy wewnętrzne, to my cały czas wiedzieliśmy, że jesteśmy to w stanie zrobić i uporczywie dążyliśmy do tego, żeby pierwszego klienta pozyskać, bo tak jak powiedziałem, jak pozyska się pierwszego klienta z określonego obszaru, to później już jest dużo łatwiej, bo mamy określone case study, use case’y, które możemy wdrożyć. A nie oszukujmy się, klienci bardzo mocno patrzą na to i też o to pytają, w szczególności z zagranicy, z jakimi klientami pracujecie. My mamy najlepszy przykład chyba teraz w postaci publisherów ze Skandynawii, gdzie pracujemy z Aller Media 33 i Bonnier Publication 34, to jest dwóch największych publisherów w Standynawii i to ułatwia nam rozmowy z potencjalnymi klientami, bo to są na tyle znane brandy, że jeśli my z nimi pracujemy i one wdrożyły to rozwiązanie, to faktycznie to musi być dobre, skoro takie duże brandy korzystały. Więc myślę, że wytrwałość i cierpliwość w dążeniu do tego określonego celu jest zdecydowanie najważniejsza. I to chyba dwa główne czynniki.

A jest jakiś mit, który jest rozpowszechniony na przykład, uważasz, w świecie biznesu, z którym się nie zgadzasz, uważasz, że nie jest prawdziwy?

Nie wiem czy coś takiego teraz przychodzi mi do głowy. Myślę, że jeśli chodzi o takie mity, to chyba, o czym rozmawialiśmy wcześniej, o budowaniu biznesu. Że żeby zbudować biznes, to musimy chodzić na konferencje, cały czas robić networking i być obecnym na wszelkich rodzaju eventach, na przykład dotyczących określonej branży. Uważam, że to jest duży mit. Uważam, że nie trzeba być obecnym w mediach, choć oczywiście teraz rozmawiamy i to jest poniekąd medium i teraz mogę być źle zrozumianym, natomiast taka obecność wszędzie w mediach, czyli my mamy produkt, który tworzymy, sprzedajemy i my sprzedamy go w postaci takiej, że będziemy w Forbesie, w Pulsie Biznesu, w Business Insiderze. Uważam, że to jest duży mit, nie trzeba tego robić, trzeba się skupić na organicznej pracy, bo ona buduje 99% biznesu, a taki PR jest oczywiście fajny i też ważny, natomiast nie najważniejszy, ludzie o tym zapominają. Wydaje mi się, że to się bierze z typowo amerykańskich historii, gdzie osoby, które zakładały Netflixa czy inne tego typu firmy, zawsze mówią, że walczyły o to, żeby być w publikacji na przykład w New York Timesie albo w Forbesie. Wydaje mi się, że wcześniej, kiedyś, 10-15 lat temu, to miało znaczenie, natomiast teraz nie ma w ogóle żadnego znaczenia. I myślę, że taka organiczna praca jest zdecydowanie najważniejsza, a obecność w mediach to musi być tylko dodatek niewielki, a nie core naszej działalności.

Czy jest jakiś błąd, który popełniliście w procesie tworzenia biznesu przez ostatnie 2 lata, który zapamiętałeś, czyli był na tyle duży, że zapadł ci w pamięć i z tego wynikła jakaś lekcja?

Wydaje mi się, że powinniśmy zdecydowanie wcześniej zacząć skalować sprzedaż, bo mieliśmy produkt i wydaje mi się, że jeśli wcześniej zdecydowalibyśmy się na rozwój sprzedaży, to pewnie moglibyśmy być trochę dalej. I wydaje mi się, że to trochę błąd. Natomiast ciężko go przewidzieć, i mówię to teraz, z perspektywy czasu łatwo o tym mówić, ale myślę, że to chyba największy nasz błąd.

A powiedz więcej, co to znaczy, czym się zajmowaliście, kiedy nie sprzedawaliście?

Zawsze robiliśmy wszystko sami, czyli founderzy sprzedawali i tworzyli produkt. I myślę, że to drugi błąd: zbyt długo staraliśmy się robić wszystko sami. Czyli nasza PushPushGo opierała się tylko i wyłącznie na wiedzy, zaangażowaniu founderów. Staraliśmy się w ogóle nie dopuszczać ludzi, nie zatrudniać i nie dopuszczać ich do tych procesów. Wydaje mi się, że to też był duży błąd. Teraz zdecydowanie zmieniliśmy podejście i staramy się wychodzić z założenia, że founder to musi być osoba, która operacyjnie oczywiście jest zaangażowana, ale bardziej w formie mentoringu. Ludziom należy dawać rozwój i skalowanie swojej firmy, a founder to musi być doradca, mentor, który cały czas pokazuje, jakie błędy ktoś może popełniać i gdzie warto na przykład określone kompetencje pracownika rozwijać. To wydaje mi się, mógłby być drugi błąd, który robiliśmy. Ale on też wynika z tego, że chyba tak musiało być, czyli my, founderzy, zawsze staraliśmy się zbudować pewne rzeczy do jakiegoś momentu, żeby później wiedzieć, zatrudniając daną osobę, co ona może robić i czy faktycznie ta osoba jest nam potrzebna. I myślę, że to też jest takie dość istotne. Więc to może nie błąd, taki plusominus. Natomiast z perspektywy czasu, jeśli miałbym zmienić dwie rzeczy, to pewnie bym zmienił. Czyli wcześniej skalować sprzedaż, rozwijać sprzedaż i też trochę wcześniej oddawać coraz większą władzę w ręce ludzi.

To jest ciekawe, szczególnie ten drugi wątek który poruszyłeś, bo też pracując z różnymi founderami widzę, że jest wiele rzeczy, które ich powstrzymują przed tym. Trochę kwestia oszczędności, bo wydaje im się, że bardziej senior osoby będą więcej kosztować, a w zasadzie przecież możemy to zrobić sami, to jest jedna z motywacji. Druga to jest potrzeba oczywiście kontroli, tego, że tylko ja to zrobię tak bardzo dobrze. Jest wiele elementów, które wpływają na to, że ta decyzja jest odkładana w czasie, ktoś myśli, że może dana funkcja w ogóle nie będzie potrzebna nigdy, bo przecież do tej pory to tak fajnie działało, jakoś sobie dawaliśmy radę. Co sprawiło, że przeszliście przez ten moment? Jaki impuls spowodował, że mówicie, nie, no dobra, już nie możemy dalej tego sami ciągnąć, potrzebujemy ludzi i dać tym ludziom więcej odpowiedzialności?

Impuls powstał, jak spotkaliśmy się i robiliśmy podsumowanie 2018 roku. Stwierdziliśmy, że to nie może wyglądać tak, że będziemy cały dzień spędzać w pracy, bo to ma pewne złe przełożenie później na życie prywatne. I żeby tę firmę skalować, musimy oddawać jednak trochę władzy w ręce ludzi i teraz robimy to bardzo mocno. Wydaje mi się, że to był taki impuls, gdzie usiedliśmy spokojnie przy końcu roku, zrobiliśmy podsumowanie i stwierdziliśmy, że to są obszary, które musimy poprawić, bo firma się nigdy nie wyskaluje. A też na pewno pomoc naszych inwestorów jest znacząca, podpowiadają nam pewne rzeczy, które powinniśmy zmienić, poprawić. I myślę, że to był taki impuls. Chłodna głowa w postaci podsumowania rocznego, to chyba był impuls, gdzie zdecydowaliśmy się na zmianę.

Wspomniałeś o życiu osobistym, tutaj przed nagraniem pokazałeś mi swoje zdjęcie w dowodzie, na którym nie da się ciebie poznać, gdyż na tym zdjęciu masz głowę w kształcie księżyca lub słońca, w zależności od tego kto preferuje którą porę dnia. W każdym razie niewątpliwie wyglądasz trochę inaczej. Opowiedz trochę o tej historii przemiany twojej.

Zawsze byłem związany ze sportem, zawsze chodziłem do klasy sportowej, więc sport był w moim życiu od kiedy pamiętam. Natomiast przyszedł moment, kiedy przeprowadziłem się do Warszawy i zacząłem pracę w Gamekicie. To było mocne wyzwanie, jeśli chodzi o rozwój. Stwierdziłem, że to jest dobry moment, żeby skupić się w 100% na pracy i na samorozwoju. Czyli, poza tym że pracowałem… a to nie była praca po 8 godzin dziennie tylko trochę więcej, bo jak ci powiedziałem przed nagraniem, jak w coś się angażuję, to na 110%. Takie zbyt duże zaangażowanie w pracę spowodowało to, że człowiek zapomniał o sporcie, bo nie miał na to czasu i też trochę chęci. A też dieta – którą, niestety, większość osób… – ma bardzo duży wpływ na to, bo nie było po prostu czasu, żeby sobie samemu gotować. Natomiast poza tą dietą, to całkowite wyeliminowanie (sportu) spowodowało, że moja waga urosła do 100 kilogramów. Takich historii słyszałem już bardzo wiele… Więc po tych 2-3 latach, to był impuls w moim przypadku w postaci Wigilii, kiedy stwierdziłem, że to nie może wyglądać w taki sposób, że ja kiedyś biegałem, byłem w stanie biegać nawet po 30 kilometrów dziennie, a teraz nie jestem w stanie przebiec 100 metrów, bo mnie dusi. I też wyniki badań, które sobie zrobiłem, takie roczne, pokazały że nie wyglądało to zbyt ciekawie i w zasadzie powinienem być już zakwalifikowany na leczenie farmakologiczne. I to był impuls znowu w postaci podsumowania rocznego. No i zacząłem biegać, wróciłem do biegania i zdrowego odżywiania, bo wydaje mi się, że samo odrzucenie takich rzeczy jak coca cola czy chipsy powoduje, że jesteśmy w stanie przede wszystkim lepiej się czuć. A nieprawidłowa dieta i brak aktywności fizycznych powoduje, że nie tylko wygląd estetyczny się zmienia, ale też samopoczucie. A to jest bardzo istotne, bo jednak jest różnica jak się pracuje, jeśli jesteś zmotywowany i pozytywnie nakręcony, a taki trochę przytłumiony, bo myślisz o tym, żeby zamówić sobie kolejnego kebaba. Może trochę przesadzam, ale tak to generalnie wygląda. I myślę, że ćwiczenia, oczywiście nie w formie 5-7 razy w tygodniu, ale bieganie, nie wiem, 1-2 razy w tygodniu, czy jakieś cross fity, to jest bardzo fajne rozwiązanie i to bardzo mocno bym polecał po prostu dla samorozwoju i tego, żeby się dobrze czuć, lepiej pracować, nie tylko zawodowo, ale też ta prywatna sfera jest bardzo istotna.

Jak ty przełamałeś te 100 kilo i ile zrzuciłeś, w jaki sposób?

Zrzuciłem 35 kilogramów, to było w 2 lata. Natomiast to była zmiana bardzo mocno hardcore’owa. Po Wigilii zacząłem biegać i robiłem to w taki sposób, że zaczynałem od 5 minut i to był prawie już, że tak powiem, zawał serca. Czyli początek, 5 minut przebiegnięcia takiego odcinka, to już był wielki dramat. Zwiększałem krok po kroku, korzystając z moich wcześniejszych doświadczeń, bo to nie była moja pierwsza styczność ze sportem, zawsze miałem z tym styczność, więc było mi zdecydowanie łatwiej przede wszystkim od strony charakteru. Do sportu też trzeba mieć charakter, a ja zawsze taki miałem i dążenie do tego, że ma się określony cel do zrobienia. Nie miałem takiego celu, że chcę ważyć 65 kilogramów, ja miałem cel taki, że będę w stanie znowu przez 45 minut normalnie, swobodnie biegać. To zajęło prawie 2 lata i teraz staram się trochę ograniczać, bo to poszło w złą stronę, już było trochę za dużo i zajmowało coraz większą część mojego prywatnego życia. No ale udało się 35 kilogramów zrzucić, przede wszystkim poprawić swoje wyniki badań, no i samopoczucie, co też wpływa oczywiście na biznes.

Jak w tej chwili dzielisz ten czas między pracą a nie pracą i co robisz gdy nie pracujesz?

Przede wszystkim teraz staram się bardzo mocno rozgraniczyć sferę prywatną od biznesowej, bo kiedyś to było praktycznie tak, że cały czas się pracowało. Oczywiście własna firma to zawsze jest myślenie o biznesie i nawet jeśli biegam, czy ćwiczę na siłowni, to o tym biznesie myślę, bo to jest po prostu nieodłączne i wtedy fajne pomysły przychodzą. Ale staram się jak najwięcej ćwiczyć, proste spacery czy zwiedzanie miasta to są fajne rzeczy, gdzie można się oderwać, i też czytanie książek, to jest taka rzecz, którą praktykuję bardzo mocno. To są aktywności, które prowadzę. Oczywiście, poza tym jestem fanem sportu i uczestnictwo we wszystkich eventach sportowych w postaci meczów piłkarskich, to jest też bardzo ważna część mojego życia i weekendy są przyporządkowane zdecydowanie do tego. A więc jeśli nie polska liga, to ligi zagraniczne staram się na tych meczach pojawiać i to jest teraz główne moje zajęcie w wolnych chwilach.

A jeżeli chodzi o te albo podróże, zwiedzanie, albo książki, czy jest coś konkretnego, co niekoniecznie jest w jakikolwiek sposób związane z biznesem, ale zapadły ci w pamięć i chciałeś powiedzieć, o, to było dla mnie fajne doświadczenie, fajna rzecz, która mnie zaciekawiła, coś, co było fajnym spędzeniem czasu?

Jeśli chodzi o książki to myślę, że fajna jest książka, biografia Christiana Ronaldo 35, ale pod takim względem, że to jest człowiek, który z niczego był w stanie przekształcić się w maszynę, czyli człowieka najlepszego na świecie. I to można aplikować w przypadku każdej osoby, a więc żeby się nie bać i zawsze dążyć do tego. On też miał pewne rzeczy w swoim życiu, ktoś rzucał w niego kamieniami, podkładał pod nogi kłody, a takie zaangażowanie i wiara w to co się robi, jest chyba najbardziej istotnym elementem życia i to chyba tak najbardziej zapadło w pamięć i to zdecydowanie mogę polecić.

A z czego czerpiesz energię do tego, żeby budować ten biznes? Co cię napędza, co jest dla ciebie tym napędem?

Teraz głównie napędzają mnie rozmowy, w szczególności z drugim moim wspólnikiem, Arturem. Wydaje mi się, że czasami jak sobie usiądziesz z drugą osobą i porozmawiasz tak szczerze o biznesie, czy też o sprawach prywatnych, to są rzeczy, które po prostu mogą cię napędzać. Czasami najlepsze motywatory są w postaci osób, które są blisko ciebie i wydaje mi się, że to jest główny teraz motor napędowy. Ale też rozmowy z takimi osobami, jak właśnie nasz inwestor, Mariusz Gralewski, to są fajne rozmowy, gdzie mogę coś wyciągnąć i zainspirować się po prostu osobą, która już duży sukces osiągnęła. Myślę, że takie inspiracje można czerpać z osób, które są najbliżej naszego otoczenia i w moim przypadku to akurat tak wygląda obecnie.

A co jest twoim celem, jaki sukces chcesz osiągnąć? Jak go zmierzysz?

Nie wiem jak mogę zmierzyć sukces, dlatego nigdy nie chciałbym dożyć do takiego modelu, gdzie muszę mieć firmę, która ma na przykład 100 milionów euro za 10 lat. Chciałbym tego uniknąć. Bardziej dążę do tego, żeby to była firma, która się rozwija i która jest przede wszystkim w stanie rozwijać swoich pracowników. Czyli ludzie, którzy pracują u nas w firmie muszą czuć, że się rozwijają i po prostu są zadowoleni z pracy i wydaje mi się, że to nam się dobrze udaje. Więc ludzie, którzy u nas pracują są z tej pracy zadowoleni i przychodzą do pracy nie tylko żeby odbębnić swoje rzeczy, ale to jest też część ich życia, bo jednak w pracy spędzamy 33% czy 25% swojego czasu i fajnie żeby to było coś, miejsce, gdzie chcemy chodzić. I ci ludzie, z którymi pracujemy to też były więzi, które powodują, że chcemy się angażować w różne aktywności.

A jakiej jednej rzeczy, uważasz, że powinniśmy ci wszyscy, jako słuchacze, widzowie, ja i cała energia, jaką byś chciał skupić na pokonanie jakiego wyzwania, albo do osiągnięcia jakiegoś celu, czego ci życzyć?

Zawsze życzę jednej rzeczy, życzę zdrowia, bo wszystko inne jest w naszych głowach i w naszych sercach, wydaje mi się, że zdrowie jest najważniejsze. Bo czasami są takie przypadki, gdzie możemy mieć super firmę, możemy mieć super pomysły, natomiast kwestie zdrowotne potrafią całkowicie zniszczyć pewne rzeczy. Wydaje mi się, że zdrowie jest najważniejsze, a resztę wszystko jest w naszych rękach i w naszym zaangażowaniu, bo ono jest chyba najważniejsze, więc zdrowia, zdecydowanie.

No dobra. Słuchaj, to w takim razie jak najbardziej życzę ci zdrowia, utrzymania tej wspaniałej passy, bardzo ci dziękuję za tę rozmowę i niech PushPushGo rośnie w siłę.

Dziękuję również.

Dzięki wielkie.

Odnośniki zewnętrzne – Dawid Mędrek (PushPushGo):

Inne odcinki z osobami, których firmy wspierają branżę e-commerce:
Wojtek Sadowski – Packhelp: od szkolnej przyjaźni do rewolucyjnej usługi dla e-commerce
Mateusz Tarczyński – Woodpecker.co: od planu zostania gwiazdą rocka do 2500 klientów w 60 krajach
Jan Sikora: od pracy w londyńskim cashbacku do ponad 600.000 użytkowników Planet Plus

  1. https://www.linkedin.com/in/dawid-m%C4%99drek/?originalSubdomain=pl
  2. https://pushpushgo.com/pl/
  3. https://www.interia.pl/
  4. https://pl.wikipedia.org/wiki/Wsp%C3%B3%C5%82czynnik_klikalno%C5%9Bci
  5. https://pushpushgo.com/pl/blog/5-rzeczy-o-web-push/
  6. https://gamekit.com/
  7. https://www.gry.pl/
  8. https://pl.wikipedia.org/wiki/Warto%C5%9B%C4%87_bie%C5%BC%C4%85ca_netto
  9. https://pl.linkedin.com/in/damian-sikora
  10. https://pl.linkedin.com/in/bartek-j%C4%99drychowski-33b83a45
  11. https://es.linkedin.com/in/mariusz-gralewski-054a5976
  12. https://pl.linkedin.com/in/artur-%C5%82abanowski-9190649b
  13. https://pl.wikipedia.org/wiki/Software_as_a_Service
  14. https://pl.linkedin.com/in/mateuszworotynski
  15. https://www.linkedin.com/in/wojcikjoanna/
  16. https://pushpushgo.com/pl/pages/kontakt/
  17. https://www.youtube.com/watch?v=iCb7FHF1sDA
  18. https://www.forbes.pl/100-najbogatszych-swiat/2018
  19. https://innpoland.pl/117729,dyplom-niezbedny-do-zdobycia-majatku-tych-6-milionerow-nigdy-nie-skonczylo-studiow-a-odniesli-duzy-sukces-w-biznesie
  20. https://pl.wikipedia.org/wiki/Average_Revenue_per_User
  21. https://hrbusinesspartner.pl/artykul/projektowanie-strategii-eb-metoda-v2mom
  22. https://en.wikipedia.org/wiki/Salesforce.com
  23. https://en.wikipedia.org/wiki/Basecamp_(company)
  24. Behind the Cloud: The Untold Story of How Salesforce.com Went from Idea to Billion-Dollar Company and Revolutionized an Industry; Authors: Marc Benioff, Carlye Adler; Wydawnictwo Jossey-Bass 2009 https://www.amazon.com/Behind-Cloud-Salesforce-com-Billion-Dollar-Company/dp/0470521163#reader_0470521163
  25. https://www.amazon.com/Jason-Fried/e/B002MQ13PQ?ref_=dbs_p_ebk_r00_abau_000000
  26. Remote: Office Not Required; Autorzy: Jason Fried, David Heinemeier Hansson; Wydawnictwo: Ebury Press 2013 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/225321/remote-office-not-required
  27. Rework; Autorzy: Jason Fried, David Heinemeier Hansson; Tłumaczenie: Anna Kanclerz Wydawnictwo: Onepress 2014 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/195804/rework
  28. Pep Guardiola. Biografia; Autor: Jaume Collel; Tłumaczenie: Barbara Bardadyn; Wydawnictwo: Sine Qua Non 2012 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/158065/pep-guardiola-biografia
  29. Jurgen Klopp. Robimy hałas; Autor: Raphael Honigstein; Tłumaczenie: Radosław Chmiel: Wydawnictwo: Znak Horyzont 2018 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4859080/jurgen-klopp-robimy-halas
  30. https://bvalue.vc/pl/
  31. https://maspex.com/maspex,struktura-firmy,13.html
  32. https://gomobi.pl/tag/mobi-interia-pl/
  33. https://en.wikipedia.org/wiki/Aller_Media
  34. https://en.wikipedia.org/wiki/Bonnier_Group
  35. Cristiano Ronaldo. Biografia; Autor: Guillem Balagué; Tłumaczenie: Bartosz Sałbut; Wydawnictwo: Sine Qua Non 2016 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4046805/cristiano-ronaldo-biografia
Udostępnij:
Podcast

Poznaj wiodący podcast dla przedsiębiorców i zarządzających biznesem. Posłuchaj przedsiębiorców, którzy zbudowali biznes od zera. Znajdź odpowiedzi na wyzwania, które trapią liderów – niezależnie od branży.

Newsletter

Zainwestuj 5 minut w tygodniu, by osiągać więcej.

Dołącz bezpłatnie do tysięcy przedsiębiorców i zarządzających biznesem w społeczności Business Unlimited.

Zobacz także

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na nasz newsletter