Julita Wojczakowska, związana z branżą e-commerce od 14 lat. Współzałożycielka marketplace Pakamera.pl zrzeszającego niezależne polskie marki. Fanatyczna wielbicielka dobrego designu i niesztampowych projektów. Odpowiada za wizerunek platformy w social media oraz dobór i estetykę przekazu. Wyznacza krótko i średniookresowe cele w polityce marketingu, nie boi się niekonwencjonalnych rozwiązań reklamowych. Hołduje hasłu „pomysł jest wszystkim”.
Opis odcinka – Julita Wojczakowska (Pakamera):
Z rozmowy dowiesz się m.in.:
– Jak zamienić hobby w biznes, a zawód w hobby
– Co może zgubić świeżo upieczonego przedsiębiorcę, który zostawił pracę menadżera na etacie i postanowił uruchomić swoją markę konsumencką
– Skąd biorą się najbardziej lojalni klienci
– Jak wyglądają spontaniczne spotkania i wymiana pomysłów w Pakamerze
– Dlaczego Pakamera nie zdecydowała się na pozyskanie inwestora
– Co łączy Julitę i dwie inne bohaterki podcastu: Paulinę Braun (Dancing Międzypokoleniowy) i Karolinę Murdzię (Joga Szczęścia / My Magic Essence)
Dołącz do bezpłatnego klubu Greg Albrecht Podcast:
http://www.gregalbrecht.io/klub
Wideo – Julita Wojczakowska (Pakamera):
Transkrypcja – Julita Wojczakowska (Pakamera):
W dzisiejszym odcinku gościem jest Julita Wojczakowska 1 2, założycielka Pakamery 3 4. Zgadza się?
Tak, współzałożycielka. Tak, zgadza się.
Powiedz, czym jest Pakamera. Jakbyś swoimi słowami powiedziała, czym jest Pakamera?
Pakamera jest marketplace’m – jednym słowem, niepolskim. A polskim… Gdybym chciała ją opisać, zajęłoby mi trochę więcej wyrazów. Jest miejscem w sieci, gdzie osoby wytwarzające różne produkty, różne marki niezależne, sprzedają swoje rzeczy klientowi ostatecznemu, który szuka rzeczy wyjątkowych.
To co jest spoiwem dla Pakamery? Poza tym, że jest to marketplace – co łączy te wszystkie oferty, które się znajdują w tym marketplace?
Myślę, że łącznikiem jest tutaj nisza. W Pakamerze, w naszym serwisie, znajdują się głównie niezależne marki, choć nie tylko. Są również projektanci figurujący z imienia i nazwiska lub osoby, które zaczynają swoją przygodę z rynkiem wyjątkowych rzeczy i zaczynają sami coś wytwarzać ręcznie. Pakamera, w momencie, gdy startowała, te 14 lat temu….
14 lat w polskim internecie! To się nazywa dinozaur polskiego internetu.
No chyba tak. Teraz już można tak powiedzieć. Nikt nie przypuszczał, że tak się stanie i że ona będzie w takiej kondycji i będzie sobie tak radziła w wieku lat 14. Natomiast tak, rzeczywiście, w tym roku w czerwcu skończy 14 lat. I początkowo opierała się wyłącznie na rzeczach wytworzonych ręcznie, ale musielibyśmy się troszeczkę cofnąć w czasie i przypomnieć sobie, jak było 14 lat temu, jak wyglądał internet i jak wyglądał rynek 14 lat temu w Polsce.
Możemy się cofnąć.
Więc sytuacja wyglądała troszeczkę inaczej niż w dniu dzisiejszym. Nie było Facebooka, nie było Instagrama. Pierwsze kroki stawiało Grono. Nie było H&M, nie było Zary. Był jedyny sklep z biżuterią, którą można było sobie kupić, to było bodajże Bijou Brigitte w centrach handlowych oraz Zielony Kot na Chmielnej, gdzie wszyscy zawsze chodzili po biżuterię. W związku z czym ten szalony na owe czas pomysł, który zaświtał w mojej głowie, żeby zrobić serwis, w którym ludzie, którzy potrafią coś stworzyć, mogli to sprzedawać innym, zaskoczył. I to zaskoczył…
Zaskakująco.
Zaskakująco to jest mało powiedziane. On zaskoczył, praktycznie rzecz biorąc, z dnia na dzień. I tak działa 14 lat po dzień dzisiejszy i z każdym miesiącem ma się coraz lepiej, więc nisza tutaj zaprocentowała.
A co robiłaś wtedy, że nagle powiedziałaś, okej, odpalam taki serwis? Co było zanim uruchomiłaś, czy uruchomiliście Pakamerę?
Tak, to jest taka historia, którą zawsze opowiadam i ona brzmi trochę jak z dziwnej książki, ale rzeczywiście to miało miejsce. Ja jestem lekarzem weterynarii, mój mąż skończył SGH i miał przed sobą karierę w korporacji. Taka miała być nasza przyszłość. Natomiast Pakamerę założyliśmy na studiach, mniej więcej w połowie studiów. Byliśmy na dalekich wakacjach i zakupy robiliśmy też, ale wszystko było płacone kartą kredytową taty. Kupiłam sobie jedną torebkę i spodobała mi się jeszcze jedna torebkę, na którą już nie było mnie stać i po powrocie do domu uszyłam sobie taką torebkę sama. No i wszystkie moje koleżanki na roku chciały mieć taką torebkę. I mówiły, jejku skąd ty masz tę torbę? Gdzie ja kupiłaś? Ja mówiłam, nie, sama ją uszyłam. I w ten sposób zrodził się pomysł, że kurczę, fajnie by było, gdyby ludzie, którzy potrafią sami coś zrobić i te rzeczy są w jakiś sposób wyjątkowe, mogli je sprzedawać innym. To był taki pomysł. Wtedy byłam jeszcze na studiach, Mateusz 5 również studiował. Pakamerę zrobiliśmy totalnie sami. To znaczy sami – mam na myśli sami, sami. Powstała w przeciągu 2 tygodni, została zakodowana w kodzie wówczas przez Mateusza. Ja znałam trochę osób – ponieważ mieliśmy sporo znajomych, którzy właśnie potrafili robić różne rzeczy – które były zainteresowane, aby te swoje rzeczy sprzedawać, więc asortyment mieliśmy z dnia na dzień. Wówczas można było również szukać takich osób na różnego rodzaju forach, bo wtedy funkcjonowało coś takiego jak fora internetowe, „Gazeta” miała różne fora i niektóre strony miały takie fora, gdzie mogli się ludzie wypowiadać. Teraz to chyba umarło, nie?
To znaczy chyba one są, ale nie wiem, czy ktoś z nich korzysta.
No to właśnie wtedy bardzo dużo osób z nich korzystało. W ten sposób znaleźliśmy pierwsze osoby i, tak jak Pakamera wystartowała w czerwcu, tak w czerwcu pojawił się o niej pierwszy artykuł w prasie. Hania Rydlewska 6 wówczas pracowała w „Aktywiście” 7, teraz również w prasie pracuje, już w innym magazynie, napisała o naszym serwisie i tak naprawdę to wszystko ruszyło. To znaczy i później ta kula śniegowa się napędzała, napędzała i tak jest po dziś dzień, więc taka historia się wydarzyła. Ja jeszcze skończyłam studia i przez bardzo krótki moment pracowałam w zawodzie, natomiast w międzyczasie urodziły się moje córki, które spowodowały, że podjęłam decyzję, że w momencie, jak mam dwie super ważne rzeczy, którymi chcę się zajmować i to mnie strasznie cieszy, ale tutaj mogę być w domu – bo początkowo pracowaliśmy z domu – to wybrałam pełen etat w serwisie naszym, dlatego że Pakamera w przeciągu roku potrzebowała tego, aby zajmować się nią cały czas w pełnym wymiarze godzin i to nie jedna osoba.
Ciekawe. Wyzwaniem typowego marketplace to jest jajko czy kura, czyli najpierw skąd wziąć klientów, ale nie ma towarów albo skąd wziąć klientów na towary, które się tam wprowadzi. Jak to u was wyglądało? Czy w ogóle było takie wyzwanie?
Przede wszystkim wtedy to troszeczkę inaczej powstawało niż typowy biznes. My nie mieliśmy oczekiwań finansowych, to znaczy miało starczyć na kino. To było założenie. Nigdy nie myśleliśmy, że będziemy z tym wiązać jakąkolwiek przyszłość zawodową czy w jakikolwiek sposób zabezpieczenie finansowe. To nie miał być biznes przynoszący dochody. To był fun. My, robiąc ten serwis…Trochę to był też pretekst do tego, że siedzimy cały czas, nie wychodzimy na miasto, na imprezy i tak dalej, tylko robimy coś, pracujemy. W związku z czym to był pretekst do wspólnego spędzania czasu i nigdy nie było biznesplanu. Wydaliśmy 150 złotych na domenę i to był nasz jedyny wydatek, za który założyliśmy serwis, który w tym momencie ma ponad milion przedmiotów w asortymencie i kilkaset brandów, z którymi współpracujemy na co dzień, biuro, pracowników i to wszystko. Więc mieliśmy inne oczekiwania niż w dzisiejszych czasach, kiedy ktoś zakłada biznes.
Rozumiem, że nie było presji tego, że muszą być wielkie wyniki?
Nie, my nie mieliśmy w ogóle presji na pieniądze, natomiast rzeczywiście poświęcaliśmy masę czasu temu serwisowi, to znaczy każdą wolną chwilę na początku, a później cały czas i cały czas przy nim pracowaliśmy bardzo, bardzo dużo. Nie mieliśmy z początku klientów, natomiast to była taka nisza, że w momencie, gdy osoby tworzące wystawiały się u nas, to momentalnie szerzyły wieści w świecie, słuchaj, moje rzeczy można kupić tu i tu. I każdy z ust do ust sobie przekazywał. W pierwszym miesiącu pojawił się o nas artykuł w „Aktywiście” i w przeciągu pół roku tych publikacji było kilkanaście, od czerwca do grudnia. U nas to było coś totalnie nowego byliśmy pierwsi. Równocześnie w odstępie mniej więcej miesięcznym lub dwu- wystartowała nasza konkurencja zza oceanu, tylko od razu z wielkim funduszem inwestycyjnym, który od razu zainwestował w ten projekt.
Kto jest waszą konkurencją?
Konkurencja zza oceanu jest naszą największą konkurencją. Każdy z branży będzie wiedział. Oni od razu wystartowali z wielkim funduszem inwestycyjnym wewnątrz firmy. My nie wiedzieliśmy nawet o ich istnieniu. To jest najzabawniejsze. Dowiedzieliśmy się o ich istnieniu dopiero w październiku. To znaczy, nie robiliśmy żadnego researchu, czy takie coś już jest gdzieś na świecie, czy nie ma. To był totalnie tego rodzaju pomysł.
A na ile ta konkurencja zza oceanu jest dla was rzeczywiście konkurencją? Czyli na ile to, że ta firma z zagranicy, która pewnie ma inaczej zorganizowaną logistykę i wszystko jest rzeczywiście…
Ma logistykę zorganizowaną w dokładnie ten sam sposób, co my, pracę biura, myślę, że również, tylko że jest po prostu ogromnym hegemonem. Założyciele już co prawda stamtąd odeszli, bo rozminęły się ich wizje prowadzenia biznesu z wizjami funduszu, natomiast firma działa niesamowicie nadal i myślę, że w Europie również się rozwija.
A co jest waszą przewagą i waszym paliwem, jeśli chodzi o, powiedzmy, bycie na rynku, konkurowanie z takim międzynarodowym graczem, który ma tego kapitału może więcej, czy czegoś?
Nie rozpatruję tego w ramach wielkiego współzawodnictwa i wyścigu i tak dalej, bo moim zdaniem dla każdego znajdzie się miejsce. Trzeba mieć po prostu swój pomysł i swoją wizję prowadzenia danego biznesu. My na fundusze inwestycyjne nigdy się nie zdecydowaliśmy. Pewnie dlatego, że w momencie, gdy rozpoczynaliśmy biznes, fundusze inwestycyjne omijały Polskę szerokim łukiem i nie było dostępu do tego, żeby środki zdobyć i tak dalej. Poza tym nie wiem, czy wtedy tak żywo się tym interesowaliśmy. Po drugie, w momencie, gdy one bardzo zaczęły się interesować naszą firmą, to my ich już nie potrzebowaliśmy. Ja też podchodziłam do tego wówczas w taki sposób, że to jest moje trzecie dziecko i ciężko mi było podzielić się swoim dzieckiem. Bardzo osobiście był zawsze traktowany przez nas ten serwis i myślę, że dlatego też tak działa, bo my nigdy de facto nie wychodzimy z pracy. To znaczy, kiedy jedziemy na urlop, to zawsze sprawdzamy, czy w danym miejscu będzie zasięg Wi-Fi. Zawsze pakujemy przed wyjazdem dodatkowy mini komputery, żeby się zmieścił i żeby był, bo to jest pierwsze co…Jak gdzieś jesteśmy, nawet w najdalszym zakątku świata, to udajemy się do punktu sieci komórkowej, żeby kupić karty telefoniczne, żeby mieć dostęp do internetu i żeby móc nadzorować to, co się tam dzieje, mimo iż wtedy aktywnie nie pracujemy z zespołem, to żeby móc mieć dostęp cały czas do tego.
A skąd płynie dziś energia do tego, żeby kontynuować i dalej być tak mocno wciągniętym w ten biznes? Bo zaczęło się od entuzjazmu, w zasadzie zabawy w tworzenie biznesu, ale z czasem, im większy biznes, tym większa odpowiedzialność, ludzie, a temat wciąż ten sam. Można powiedzieć, niektórzy przedsiębiorcy – na przykład powiedziałaś, że tamci się rozminęli z inwestorami – się nudzą, niektórzy ciągle poszukują, a wy cały czas macie w sobie ten zapał do tego, żeby kreować i, jak jedziecie na wakacje, to 14. rok Pakamera wam towarzyszy. Skąd płynie ta pasja?
Ona nigdy tak naprawdę ani na chwilę nie wygasła, więc ciężko mi powiedzieć, skąd ona jest. Ja po prostu niesamowicie kocham swoją pracę. Jestem tak szczęśliwym człowiekiem, że mogę robić to, co robię i zajmować się tym, czym się zajmuję i tym, że mogę wszystko i nikt mi nie powie, że czegoś nie mogę zrobić, że nie, że to nie będzie fajne. Uczę się na błędach. Wiele beznadziejnych rzeczy zrobiliśmy na pewno przez te 14 lat. Wiele super fajnych rzeczy zrobiliśmy przez te 14 lat. Wszystko mogę sprawdzić empirycznie, to znaczy mogę doświadczyć tego, czy to mi wyjdzie, czy nie wyjdzie. To nie jest tak, że jestem bardzo mocno przykuta do statystyk i że wszystko śledzę. Śledzę, owszem, mam jakieś pojęcie, natomiast w tym, co robię kieruję się też bardzo dużą dozą intuicji. No i praca po prostu nie jest w stanie mnie wypalić. Mój mąż również, mąż już teraz, Mateusz ma to samo podejście. To znaczy on czuje wolność w tym, co robi, więc skąd to nadal płynie? To nigdy nie wygasło, więc nie wiem skąd się wzięło. Jest też tak, że przynosi nam to wymierne korzyści finansowe, z których jesteśmy bardzo zadowoleni. To jest też bardzo fajna branża. Zajmujemy się modą, zajmujemy się designem, patronujemy różnym wystawom wzorniczym, koncertom, spotykamy się z fajnymi ludźmi, robimy wywiady z muzykami, bo oprócz Pakamery, mamy magazyn „Example.pl” 8, który pisze o różnych wydarzeniach, artystach, projektantach, robi z nimi wywiady i tak dalej, więc poznajemy na co dzień mnóstwo fajnych ludzi. Cały marketing opieramy o takie działania wokół tego biznesu i on jest często na językach. Ludzie o nim mówią. To jest ciekawe, tak że ciężko nie cieszyć się taką pracą. Myślę, że fajniejszej nie mogłabym sobie wymyślić.
A czy miałaś kiedykolwiek taką myśl: mogłam być dalej weterynarzem, weterynarką, i pomagać zwierzętom?
Nie. Myślę, że jako weterynarz byłabym bardzo spełnioną osobą. To był kierunek, który wybrałam z pełną świadomością i nie do końca może jedynie zdawałam sobie sprawę z tego, że jest to ciężka praca fizyczna. Poza rozwiązywaniem różnych łamigłówek w głowie, to nie wiedziałam, że jest to taka ciężka praca fizyczna, natomiast to mnie bardzo kręciło. Więc wykorzystuję swoje 10-letnie studia, bo na tyle mi się rozwlekły przez to, że po drodze przydarzyły mi się moje dzieci, do tego, że zaszywam im rajstopy ściegami do szycia jelit albo takimi różnymi czasami sobie poszyję. Do tego wykorzystuję moją wiedzę. Nie, śmieję się oczywiście, natomiast mam sporo zwierząt w domu i, jak coś się dzieje, to ja od razu wiem, co się dzieje.
Czyli tak naprawdę to, co miało być twoim zawodem, zostało twoim hobby?
Tak.
A czy kiedykolwiek była taka sytuacja, w której to, że ze swoim partnerem biznesowym jesteście też partnerami prywatnie, wpłynęło w jakiś sposób na biznes? Jak to się układa? Bo zawsze się pojawia to pytanie i oczywiście, jak to na świecie, są dwie teorie, jedni uważają, że to jest w ogóle fatalny pomysł, inni uważają, że nie da się inaczej prowadzić. Jakie są twoje doświadczenia i twoje odczucia?
Czy to ma wpływ na biznes? Myślę, że na biznes to akurat może mieć dobry wpływ. Zły też na pewno może być. U nas funkcjonuje to tak, że nie wchodzimy sobie w paradę, to znaczy Mateusz zajmuje się totalnie innymi rzeczami niż ja. On nie wtyka nosa w to, co ja robię. Ja w ogóle nie wiem, czym on się zajmuje, co on robi. To znaczy, pytam się, co robił, jak mu minął dzień i tak dalej, czym się zajmuje, natomiast w ogóle nie ingeruję w to, czym on się zajmuje, a on nie ingeruje w to, czym ja się zajmuję. Ja pracuję z kilkoma osobami, on pracuje przy innych rzeczach, tak że w ogóle nie wchodzimy sobie w drogę. I w ten sposób radzimy sobie z tym, że pracujemy razem i że mimo wszystko dużą część dnia spędzamy ze sobą. To też wygląda tak, że on pracuje w zupełnie innej części biura. Mamy bardzo długie biuro. To po kolei są pomieszczenia, on jest na samym końcu, ja jestem na drugim, tak że widzimy się, jak któreś do kogoś pójdzie, więc tak naprawdę tylko jedziemy ze sobą do pracy i też nie zawsze. Jeżeli chodzi o plusy, to myślę, że zawsze zależy nam na tym samym, to znaczy my po prostu dbamy o ten serwis bardzo. Tak jak ci mówiłam, nadal mam takie poczucie, że jest to po prostu jedno z moich dzieci i dbam o ten serwis. Na tym samym nam zależy, więc to jest na pewno duży plus dla prowadzenia biznesu. Dlatego że wydaje mi się, że gdy są dwie osoby, które mimo wszystko współpracują ze sobą, ale czasem mogą im się te wizje rozminąć w prowadzeniu biznesu. My mamy bardzo podobną wizję i podobne cele, ten sam w zasadzie. Poza tym – tak jak mówisz – czy to może być dobry wpływ? Może mieć taki dobry wpływ, że wychodzimy z pracy, ale ja nie muszę czekać na następny dzień czy gdzieś dzwonić, żeby powiedzieć o jakimś pomyśle, co mi wpadło, tylko jeżeli mi wpadnie coś do głowy, to jestem w stanie podjąć decyzję o realizacji danej rzeczy natychmiast. To znaczy po prostu rano, wieczorem, przy śniadaniu w niedzielę mówię, słuchaj, wpadłam na taki pomysł, zróbmy to, to i to, aha, no to róbmy. I rano już się zaczyna, tak to się dzieje.
A jak wypracowaliście tę linię demarkacyjną podziału między waszymi obszarami, którymi się zajmujecie?
To wyszło bardzo naturalnie i nie musieliśmy tego w żaden sposób ustalać i tak dalej. Ja nie potrafię liczyć, więc nie zajmuję się finansami firmy. Nie znam się kompletnie na takich rzeczach funkcjonalnych, to znaczy jestem aktywnym użytkownikiem internetu i z tej strony konsumenckiej wiem, jak chcę, żeby co działało i wszystkie ścieżki wymyślamy wspólnie i ja mówię, gdzie chciałabym, żeby było kliknięte, żeby co się pokazało, jak byłoby mi wygodnie i tak dalej, analizując różne rzeczy w serwisie. Natomiast on technicznie później nad tym działa, ja w to w ogóle nie ingeruję. Mateusz z kolei nie ingeruje kompletnie w asortyment platformy i w to, jakie akcje będziemy prowadzić. Jedyne nasze miejsce styku, to jest to, że w momencie, gdy pomysł powstaje, czy ktoś z zespołu wymyśla, czy ja mam jakiś pomysł, to idziemy do niego z pomysłem, czy to finansowo się przełoży na później czy nie na później, to on to potem w głowie liczy, czy to finansowo się opłaci. Więc nasz podział nie był w żaden sposób ustalany. Wyszedł zupełnie naturalnie i tak to funkcjonuje.
A coś o zespole opowiedz. Jak liczny jest ten zespół i jak dobieracie ludzi do zespołu?
Pracujemy w naprawdę małym zespole, a to dlatego, że przecudowne osoby z nami pracują i nie mamy stworzonych żadnych stanowisk, ponazywanych stanowisk i tak dalej. To znaczy w momencie, gdy nawet przychodzi ktoś do nas na rozmowę, to my go uprzedzamy, że szukamy kogoś, kto zajmuje się danymi rzeczami. Natomiast w momencie, gdy robimy jakąś niestandardową akcję… Ostatnio na Dzień Ziemi stworzyliśmy takie paczki. To się nazywało „Zero waste pack” 9 i w tym były słomki wielorazowego użytku, torby na zakupy, instruktaż segregacji śmieci, który był banderolą, żeby go nie wyrzucać, i już nawet nie pamiętam, dużo rzeczy fajnych było. Te paczki zostały rozdystrybuowane wśród dziennikarzy. Zawsze uprzedzam wszystkich, którzy do nas przychodzą, że słuchaj, chcielibyśmy, żebyś zajmował się tym i tym, natomiast w momencie, gdy coś robimy, to każdy każdemu pomaga. Nie jest nigdy tak, że jedna osoba zostaje dwie godziny dłużej. Tylko w momencie, kiedy osoba, która zajmuje się obsługą klienta ma więcej rzeczy, to druga osoba przysiada się troszeczkę do niej i jej pomaga, żeby ją odciążyć. Jeżeli osoba zajmująca się markami wnętrzarskimi ma bardzo dużo rzeczy do zrobienia, to osoba zajmująca się modą przychodzi do niej i jej pomaga trochę w jej kompetencjach. Jedyne co, to graficzne rzeczy nie mogą zostać przekazane gdzie indziej, bo pracujemy z jednym grafikiem, który też jest cudowny i potrafi robić tyle rzeczy w tak krótkim czasie, że naprawdę chapeau bas.
Jak dobieracie ludzi, że są sami cudowni?
To chyba czujesz w czasie rozmowy już, czy z daną osobą będzie ci się super pracowało, czy nie i nam się udaje. Mamy fuksa. Fajne osoby do nas przychodzą. Myślę, że jest to też specyfika tego biznesu. Jak puszczamy ogłoszenie, to zazwyczaj pokazujemy nasze ogłoszenie tylko na naszym Facebooku i nigdzie więcej go nie zamieszczamy. Ktoś, kto do nas przychodzi, musi trafić na nasz Facebook najpierw i już musi wiedzieć, czym się mniej więcej zajmujemy. Projektanci udostępniają nasze ogłoszenia, jeżeli takie akurat trafią do internetu. No i fajne osoby do nas przychodzą zawsze na rozmowy, tak że w zasadzie to mamy problem zazwyczaj, kogo nie wybrać, bo tyle fajnych osób jest.
Jak taką decyzję podejmujecie, kogo nie wybrać?
Siadamy razem. Zazwyczaj jesteśmy na rozmowie razem z Mateuszem i tak naprawdę kompetencje, takie sensu stricte twarde kompetencje, nie są dla nas tak bardzo istotne. Jak ta osoba, która przychodzi do ciebie, z tobą rozmawia i co ona do ciebie mówi, bo my nauczymy tego, czym się trzeba zajmować, pokażemy, jak to wszystko działa. To dla nas jest akurat mniej istotne. Wiadomo, że bardzo fajnie jest, gdy ktoś się wcześniej czymś zajmował, bo też przyniesie nowe pomysły i tak dalej, ale świeżość umysłu i kreatywność i chęć w ogóle do tego, żeby się tym zajmować, to jest najważniejsze, to, czym ja przynajmniej się kieruję, kiedy patrzę na daną osobę.
To jest taki obszar, w którym wielu przedsiębiorców znajduje wiele wyzwań, dlatego ciekaw jestem tego. Rozumiem, że dużo w tym jest też twojej intuicji, czy waszej intuicji, którą trudno jest przenieść na jakąś ogólną prawdę o biznesie czy ludziach.
Mamy taką jedną historię w firmie. Przyszła do nas osoba na rozmowę i wówczas nie przyjęliśmy jej do pracy, bo wybraliśmy kogoś innego. I później – to takie trochę nasze niechlujstwo – ale znowu wybraliśmy tej osoby CV przy następnym naborze, nie wiedząc, że to była tamta osoba. I powiedziała nawet na rozmowie ta osoba, że ja tu już kiedyś byłam, bo Mateusz mówi, ja cię chyba skądś znam, ja tu już kiedyś z wami rozmawiałam. I przyznam ci szczerze, że to było dla mnie, nie wiem, czy słowo „przeżycie” jest tutaj trafnym słowem, ale chodzi mi o to, że zakładasz firmę, pracujesz w niej, poświęcasz się jej – ale że ktoś chce z tobą pracować do tego stopnia, że drugi raz przychodzi na rozmowę po jakimś czasie. To jest niesamowite uczucie, że mimo iż na początku ta osoba była na rozmowie cicha i nie do końca byliśmy przekonani, bo cały czas ją podpuszczaliśmy, żeby tak odpowiedziała. Różne osoby też reagują na te rozmowy. Są takie, które się stresują bardziej, mniej, niektóre mówią mniej, niektóre właśnie mówią więcej, no i ta osoba rzeczywiście była zestresowana po prostu. Tak nam rozkwitła przez pół roku, że nie wyobrażam sobie, jak nasza firma mogła funkcjonować wcześniej bez niej. I na początku też mieliśmy takie uczucie, że nie wiedzieliśmy. Cały czas ją zagadywaliśmy, ale ona milczała przez pewien okres, przez miesiąc. To trochę trwało, ale naprawdę, ta osoba nam tak rozkwitła, że my codziennie zastanawiamy się teraz, jak było wcześniej.
Niesamowite. Zbudowało się zaufanie i poczuła się pewniej, zaczęła tyle wnosić od siebie, to wspaniałe. Jak to wygląda z drugiej strony, od strony klientów i partnerów handlowych, powiedzmy, dostawców, można to tak nazwać, czyli projektantów i marek? Czym ich zdobywacie? Jak zdobywacie i przekonujecie do siebie tych partnerów?
Naszym klientem jest de facto projektant. Patrząc na to z biznesowego punktu widzenia, rozliczeniowego i tak dalej, bo projektant jest później sprzedawcą, który sprzedaje klientowi końcowemu. My jesteśmy pośrednikiem i my się rozliczamy z projektantem. To wygląda tak, że my, jako platforma, nie pobieramy opłat za to, że te rzeczy się u nas pojawią, że są wyświetlane, pokazywane w różnych miejscach, pokazywane w prasie, pokazywane w najróżniejszych dziesiątkach selekcji, które codziennie powstają w zestawach must have, newsletterach, na Instagramie, wszędzie, gdzie się da, w najróżniejszych sieciach afiliacyjnych, w reklamach w internecie, w artykułach u influencerów, blogerów i tak dalej. Pobieramy prowizję od sukcesu, którym jest dopiero sprzedaż. I to tak funkcjonuje fair, w sensie projektanci to uznają za fair, w sensie nie ma żadnych opłat, nie ma opłat za wprowadzenie produktów, za pojawianie się i za nic do momentu, gdy nie ma sprzedaży. W momencie, gdy jest sprzedaż, pobieramy prowizję. Klient kupuje w serwisie, płaci na nasze konto, my jesteśmy gwarantem transakcji, to znaczy rozliczamy się z projektantem w momencie, gdy przesyłka zostaje wysłana. Produkt zostaje wysłany przez projektanta bezpośrednio do klienta, tak że skracamy maksymalnie tę drogę wytwórca – marka – klient końcowy. Tak to funkcjonuje. A czym jeszcze jesteśmy w stanie przekonać projektantów? Mamy bazę kilkuset tysięcy klientów na dzień dzisiejszy, która jest dużą bazą i sprzedajemy bardzo dużo produktów dziennie.
Ale skąd ci nowi klienci się biorą? Co ich dzisiaj przekonuje?
Przekonuje ich, po pierwsze to, że istniejemy na rynku 14 lat i do naszego serwisu mają ludzie zaufanie. To jest pierwsza kwestia i myślę, że ona jest fundamentalna na dzień dzisiejszy. Drugą jest bardzo ważna rzecz: wybieramy naprawdę fajne rzeczy, to znaczy mamy różne marki, dlatego że nie odżegnujemy się od tego, że współpracowaliśmy 13 lat temu z osobami, które wykonywały rzeczy ręcznie proste w formie, ale teraz ten rynek niesamowicie ewoluował. Mogłabym w ogóle o ewolucji rynku mówić przez następną godzinę, jak on się zmienił w czasie, odkąd nasz serwis istnieje, ale mamy naprawdę bardzo fajny asortyment, którego gdzie indziej nie znajdziesz i możesz sobie w jednym miejscu kupić rzeczy zarówno do domu, jak i sukienkę, i biżuterię, i matę do jogi, i ubranie na jogę, i do biegania i najróżniejsze rzeczy. I umeblujesz u nas całe mieszkanie przez przedpokój, kuchnię, łazienkę, sypialnię, przez wszystkie pomieszczenia, balkon. I ubierzesz dzieci, i urządzisz im pokój. I sam się ubierzesz, i ubierzesz się w rzeczy, których nie zobaczysz wszędzie na każdym naokoło, tylko nadal jest to moda niszowa. I jest to świadoma moda, to znaczy te rzeczy są szyte w Polsce, nie przez dzieci z Bangladeszu. Bardzo często są to produkty wegańskie, to znaczy na przykład torby z ananasa pojawiły się dzisiaj w serwisie. Ludzie to doceniają i myślę, że nowych klientów również dzięki temu zyskujemy. Cały czas pracujemy również nad zasięgami naszego serwisu, to znaczy aktywnie wykupujemy najróżniejsze reklamy i prowadzimy szerokie spektrum działań marketingowych, co pozwala nam pracować nad pozyskiwaniem coraz nowych klientów.
Jakie narzędzia i techniki z twojej perspektywy, z twoich obserwacji, najlepiej się sprawdzają do tego, żeby generować ruch w e-commerce?
To, skąd wziąć ruch, to jest podstawowe pytanie każdej osoby, która prowadzi e-commerce. No i bolączka wszystkich. Chyba nie ma na to odpowiedzi, bo można przepalać bajońskie kwoty, płacąc za reklamę w internecie, i to skutkuje, nie mogę powiedzieć, że to nie skutkuje. Tylko musisz zawsze mieć na uwadze to, jakiego klienta szukasz i na jak długo, dlatego że (przynajmniej być może to jest moja subiektywna opinia) takiego klienta, który zostanie z tobą najdłużej, prędzej sobie niestandardowymi kampaniami wypracujesz niż banerową reklamą w sieci, ale być może jest to moja subiektywna opinia.
Jaki jest przykład niestandardowej kampanii, która bardzo fajnie dla was pracuje, pracowała?
Dużo takich rzeczy robimy. Rzecz, o której w sumie kilkakrotnie już opowiadałam, ale ona zapadła mi w pamięć, już jest starszą rzeczą, ale zdecydowanie najdłużej żyła, była sesja fotograficzna, którą została przez nas zorganizowana na seniorach. Zrobiliśmy ją wspólnie z Dancingiem Międzypokoleniowym 10.
Paulina 11 była gościem podcastu.
Paulina, tak. Z Pauliną robiliśmy to już z 5 lat temu, więc wtedy Dancing również zaczynał w ogóle istnieć. No i zrobiliśmy sesję zdjęciową. Bohaterami byli właśnie pan Henryk, pan Leopold 12. Wystąpili w niej i później ubraliśmy ich w ubrania od młodych projektantów. Ta sesja, z której później zrobiliśmy wystawę, krążyła po mieście. Wykonaliśmy z nią również teatr improwizowany z Klancykiem 13, i ta akcja trafiła do wszystkich telewizji śniadaniowych, tak po prostu, bo była ciekawą rzeczą. I to są właśnie rzeczy, nad którymi pracujemy co rok, kiedy organizujemy nasze urodziny serwisu 14. Robimy imprezę w czasie której… To jest nasza forma podziękowania klientom, którzy są z nami cały rok i markom, które z nami współpracują, wszystkich zapraszamy i organizujemy koncert. Do tej pory mieliśmy koncert The Dumplings, robiliśmy koncert Ralpha Kaminskiego, Bazza Astrala, Marceliny, w ubiegłym roku Rosalie, tak że już trochę urodzin zrobiliśmy. Te koncerty odbywają się w różnych fajnych klubach, i potrafimy zapełnić dużo miejsca, dużo osób przychodzi. To również jest akcja, w którą inwestujemy, natomiast hucznie się to obchodzi wszędzie w sieci i sprzedaż jest w tym wypadku podtekstem, a nie nachalną reklamą i w naszym przypadku również się to sprawdza. A robimy naprawdę milion różnych rzeczy, żeby ten ruch pozyskać, tak jak pewnie każdy, który prowadzi e-commerce.
Co jest dla tego serwisu przyszłością? Gdzie widzisz serwis za wiele lat?
To jest bardzo trudne pytanie, dlatego że on się tak dynamicznie rozwija, że mi ciężko jest powiedzieć. To znaczy, gdybyś mnie zapytał w ubiegłym roku, czy widzę go w tym momencie, w którym się znajduję teraz, jeżeli chodzi o to, co się z nim dzieje i jak on ewoluuje, to bym ci powiedzieć, nie wiem. Wiadomo, że ja mam jakieś marzenia, które by się z tym wiązały, natomiast, póki co, skupiamy się na tym, jak on funkcjonuje i cały czas zajmujemy się jego bieżącym życiem, żeby jak najsprawniej wszystko robił i żeby wszystko było takie… Nie wiem jak to powiedzieć tak naprawdę słowami, nie chodzi mi tutaj o wielkie budowanie biznesu, ekspansję nie wiadomo gdzie, na ileś rynków i tak dalej. Chodzi o to, że możesz w każdej chwili korzystać z tego, co teraz się dzieje z serwisem, na bieżąco i wtedy de facto jeszcze lepiej on będzie funkcjonował, to znaczy nie przeinwestujesz go na przykład i on będzie wtedy miał zdrowsze podstawy. Nie wiem, czy potrafię to powiedzieć, bo w tym pytaniu lepszy byłby na pewno Mateusz, natomiast tak.
Takie małe kroki tu i teraz?
Tak.
A propos rynku projektantów, to jednak ten temat mnie interesuje, więc może godzinę na jeden temat nie rozmawiajmy, ale ciekawi mnie twoja perspektywa. Miałem okazję pracować z różnymi projektantami, doradzać też firmom, które projektują i widzę taką bolączkę tego rynku – z mojej perspektywy, ale właśnie ciekaw jestem, jak to wygląda z twojej, bo ty masz dużo większą próbę – że jest dużo osób, które mają swoją pasję, chcą coś fajnego zrobić, zaprojektować i te rzeczy są ciekawe, ale trudno jest rzeczywiście osiągnąć pewną masę krytyczną, która tym osobom pomaga się realizować w dużej skali i nawet niektóre duże marki, powiedziałbym, rozpoznawalni projektanci wcale nie odnoszą dużego sukcesu biznesowego, jakby to wyglądało na podstawie jakichś relacji PR-owych i tak dalej. Czy też masz taką obserwację?
Tak. Widzę życie marek i widzę, którym markom się udaje, a którym się udaje mniej. Mam jedyne spostrzeżenie, że częściowo osoby, które zakładają marki w chwili obecnej, to jest ich takie marzenie i odejście z dużej firmy, w której pracowali wcześniej, znudzenie tym, co robili wcześniej. Teraz chcą się zająć czymś swoim i zobaczyli, że tutaj jest zapotrzebowanie rynku, że dużo marek powstaje, powstaje ich bardzo dużo. I niewiele tak naprawdę potem z tych marek zostaje, a przeinwestowane jest to wszystko niesamowicie. Nie wiem, czy powinnam tak o tym mówić, bo być może to jest bardzo dobra ścieżka, a ja zwyczajnie się nie znam. Pamiętajmy, że ja jestem tutaj weterynarzem tak naprawdę.
To tylko jest obserwacja.
To działa na zasadzie: bardzo wiele osób jest nauczone pracować w taki sposób, w jaki pracowało wcześniej w korporacji. To znaczy ja tu jestem od zarządzania i ja ceduję wszystkie swoje obowiązki, to znaczy to mi będzie robiła agencja reklamowa i ona mi będzie prowadziła social media, to mi będzie robiła inna agencja i ona będzie zajmowała się takimi sprawami, tutaj zatrudnię księgowego, który będzie mi prowadził wszystkie rachunki, tutaj kogoś, tutaj kogoś i de facto ceduje się wszystkie rzeczy, od których wiesz, jak ta firma działa. Od takich fundamentalnych podstaw, to co ty musisz wiedzieć tak naprawdę, nie cyfry musisz widzieć, tylko zaangażowanie użytkownika. To, kiedy coś wrzuciłeś, to, jak to zadziałało, ten moment instant, te tu i teraz. A wszystkim agencjom musisz bardzo dużo zapłacić, więc co miesiąc bardzo dużo inwestujesz, więc dajesz sobie tylko jakiś czas, kiedy to ci musi przynieść zysk. A w momencie, gdyby część marek więcej rzeczy spróbowało jednak zrobić samemu na samym początku, to myślę, że może to wyglądałoby troszeczkę inaczej. Aczkolwiek nie ukrywam, że my większość rzeczy outsourcujemy, dlatego tak mało osób może u nas być na miejscu. Więc pewnie są dwie szkoły. Obserwuję to, że bardzo dużo marek – osób, które je zakładają – po prostu od razu wychodzi z korporacji, i w ten sposób chcą funkcjonować, jak to w tej korporacji się działo wcześniej, a to jest mimo wszystko coś innego.
Wy jesteście też na innym etapie.
Tak.
Jak już wiesz, jak to działa, to już wtedy nie musisz tego robić, ale nie możesz tego oddać, kiedy nie wiesz, jak to działa. To jest bardzo ciekawa obserwacja. A które marki, z twojej perspektywy znowu, pewnie tak ciekawostka może poza stricte biznesowa, ale które marki, uważasz, że warto zaobserwować? Z kim warto porozmawiać z marek, powiedzmy, okołomodowych, bo uważasz, że to są marki, które naprawdę, przez ten okres, jak prowadzicie biznes, fajnie się rozwinęły i widzisz, że są, powiedzmy dziesięć lat, a nie dwa lata i cały czas się trzymają w trendzie rozwojowym, a nie są tylko kometą, co poleciała i się wypaliła szybko?
Na pewno taką marką, którą bardzo warto zaobserwować i też popatrzeć, co robi i czym się zajmuje, jest marka Antoniny i Klary, która się nazywa RISK made in Warsaw 15. Poznałyśmy się, kiedy one również zaczynały, bo również zaczęły wystawiać rzeczy u nas w serwisie i w sposób spektakularny poprowadziły swój biznes, czego bardzo im kibicuję i sama noszę ich ubrania i bardzo je lubię, więc na pewno jest to jeden z takich przykładów. Ale jest mnóstwo marek, które działają krócej, na przykład Marta Iwanina, która ma Roboty Ręczne 16. Zaczynała tworzyć od szerokich bransoletek robionych z włóczki, na nadgarstek, natomiast w tej chwili w swojej kolekcji ma linię swetrów, które sprzedaje na całym świecie i pokazy mody na fashion week’ach ma za sobą, kiedy jeszcze te fashion week’i były w Łodzi kilka lat temu. Buty, i torebki, i kapelusze. To również jest marka, która funkcjonuje na rynku polskim wiele lat i bardzo się zmienia. Jak zmienia się rynek, jak się zmienił przez ten czas, pokazuje też Sieradzky, który był w Project Runway 17. Zaczynaliśmy współpracę z tym projektantem, kiedy tworzył broszki z materiałów 13 lat temu, a teraz jest projektantem, który miał butik na Mokotowskiej 18 i sprzedaje swoje ubrania i pełne kolekcje i linie, więc właśnie w ten sposób ten rynek ewoluował. To znaczy na samym początku ludzie zaczynali od tego hand-made’u sensu stricte, dlatego że to było bezpieczne. Nie wiadomo było, czy coś się sprzeda, czy się nie sprzeda, czy ktoś to kupi, jakie nakłady finansowe ponieść, żeby to zrobić. Uszycie takiej kolekcji, to jest kilkanaście tysięcy złotych, nawet więcej. Tak bardzo ostrożnie mówię, kilkanaście. Teraz wiadomo, że można w to zainwestować, ale pamiętaj, że 10 lat temu nikt nie był taki odważny, żeby tak to prowadzić i robić, tak że ten rynek niesamowicie ewoluował i niektórym się udaje właśnie przez bardzo trafne decyzje.
A skąd ty czerpiesz wiedzę, która pomaga ci w prowadzeniu biznesu?
Jestem obserwatorem. Nie mam wykształcenia, które by mnie kierowało w tym kierunku, natomiast jestem bardzo aktywnym użytkownikiem internetu i wszystkie moje zakupy w zasadzie robię przez internet. Moim najbardziej szalonym ostatnim zakupem były oprawki, które kupiłam online i których nie mierzyłam i stwierdziłam, dobra, kupię je w ciemno, jak nie będą fajne, to trudno, nie będę ich nosić. Więc naprawdę jestem bardzo aktywnym użytkownikiem, kupującym online. Śledzę najróżniejsze trendy, gdzie coś się pojawia i tak dalej. I przyznam ci szczerze, że przez te wszystkie lata wypracowałam sobie takie swoje miejsca, które odwiedzam, czy wśród różnych moich znajomych mam osoby, które się interesują tematem bardzo intensywnie i spotykam się z różnymi znajomymi, którzy również są w branży i wymieniamy spostrzeżenia. Tak że jestem na bieżąco przez to, że tak naprawdę można powiedzieć, że jestem obserwatorem.
A jak dzielisz swój dzień tak, żeby równocześnie zadbać o to, żeby firma się rozwijała i równocześnie mieć czas na kreowanie nowych pomysłów? Bo zawsze są jakieś bieżące rzeczy, pożary, powiedzmy, czy jakieś wyzwania, czy zaskoczenia i są takie obszary, które wymagają przestrzeni, kreatywności i wymyślania nowych rzeczy. Czy to dzielisz w jakiś sposób?
Nie. U mnie to jest bardzo płynne. Nie mam podziału dnia, że od 9:00 godziny do 13:00 zajmuję się tym, a od 13:00 do 14:00 tym, potem piję kawę i robię coś. Absolutnie nie. Mam bardzo płynny plan dnia i staram się rzeczywiście przyjeżdżać do pracy na 9:00 i zachowywać higienę pracy, w której przebywam z naszym zespołem. Jeden dzień w tygodniu pracuję z domu, pozostałe dni tygodnia pracuję z biura, ale nie mam takiego czasu, kiedy coś wymyślam. Tak jak ci powiedziałam, ja nie wychodzę z pracy. Często mam pomysły, kiedy w ogóle jestem zupełnie gdzie indziej i de facto myślami również powinnam być gdzie indziej, ale spędzam, załóżmy, ferie w jakimś miejscu na świecie i coś zaobserwuję i mówię, nie, my musimy to wdrożyć w inny sposób w naszym serwisie.
Masz jakiś przykład takiej obserwacji?
Tak na gorąco ci nie powiem. Gdybyś mnie zapytał o to wczoraj, to bym ci na dzisiaj przygotowała zapewne kilka, ale na pewno było tak, że zaobserwowaliśmy różnego rodzaju trendy, które się pojawiały podczas podróży i później zainspirowani wracaliśmy i robiliśmy taką rzecz w serwisie. Jednym na pewno było to, że wróciliśmy zainspirowani naturalnymi kosmetykami i że stworzyliśmy cały dział beauty 19. To była większa decyzja, natomiast mnóstwo jest mniejszych. To znaczy wracamy i ja zaobserwuję jakiś trend na ulicach i mówię, słuchajcie, musimy koniecznie zrobić selekcję z tym, tym i tym, z takimi produktami włącznie, bo to będzie za chwilę modne, musimy coś takiego zrobić. Mamy też jedną osobę w zespole, która jest bardzo na czasie z tym, co należy nosić i jak trzeba nosić i co za chwilę trzeba będzie nosić, która również trzyma rękę na pulsie – Maciek jest w tym mistrzem absolutnym, więc nie wszystko leży na mojej głowie. Mamy zespół otwarty na to wszystko, co się dzieje. To znaczy to nie jest tak, że ja muszę przyjść do firmy z pomysłem i my go będziemy realizować, tylko każdy przychodzi do pracy z pomysłem. Część, wiadomo, umiera śmiercią naturalną, bo jest od razu odrzucone. A nawet fajne, ale to się nie opłaci, a dobra, to fajne, ale nie, ten czas, który na to poświęcimy, to zrobimy trzy inne rzeczy. A część pomysłów przechodzi dalej i zaczynamy to robić następnego dnia.
Bardzo fajnie brzmi właśnie to dzielenie się pomysłami i współpraca w zespole i ciekawi mnie, jak to wygląda w praktyce, wasza współpraca z zespołem. Bo siedzicie sobie razem, rozumiem, że jest komunikacja na bieżąco, ale czy są poza tym inne sposoby, jakieś spotkania czy inne narzędzia, które stosujecie?
My funkcjonujemy tak, że wcześniej mieliśmy biuro w Alejach Ujazdowskich i zmieniliśmy. Było cudowne i w ogóle przepiękne i tak dalej, w starym mieszkaniu w kamienicy. Zmieniliśmy je przez wzgląd na układ pomieszczeń, to znaczy część zespołu była w jednym końcu, a część w drugim i byliśmy rozdzieleni ścianą i to nie funkcjonowało zbyt dobrze, jak się później okazało. I z bólem serca zmieniliśmy ten lokal na kilkaset metrów dalej. Wyburzyliśmy wszystkie ściany, wszyscy się widzimy i to funkcjonuje tak, że nasze spotkanie de facto trwa cały czas, to znaczy my nie potrzebujemy iść do pokoju, który mamy oczywiście, w którym siedzimy, ale jeżeli w nim jesteśmy, to każdy mówi, ej dobra, to szybko, bo ja muszę wracać, bo ja jeszcze dzisiaj sobie zaplanowałem, że chciałbym zrobić to, to i siamto i tak dalej. Ja nie muszę w ogóle mówić komuś, kto coś musi zrobić, on sam sobie planuje dzień i sam sobie zaplanuje, że nie, on jeszcze to chce zrobić. To jest w ogóle niesamowite i super, bo nie wiem, czy wszędzie to tak funkcjonuje, ale nam się udało, więc de facto rzucamy w eter, a gdy nie czuję, że każdy mnie usłyszał, to po prostu staję na krześle wyżej i mówię, ej, wszyscy słyszeli? Czy robimy to, to i to, co sądzicie i wtedy jest dyskusja, ale dyskusja jest cały czas, na bieżąco. Oczywiście chodzimy na wspólne lunche czy czasem siadamy sobie na jakichś ciastkach, czy jemy wspólny obiad, czy śniadanie i również takie życie prowadzimy. Natomiast takie spotkanie, jeżeli chodzi o burzę mózgów, to ona jest bardzo spontaniczna, jest nagle, jak ktoś wpada na pomysł, to nie czeka z tym, żeby umówić się na spotkanie, przyjdę do nich jutro czy pojutrze, pogadam z Julką czy Mateuszem i ustalimy, co będziemy robić, tylko mówię od razu na głos i wtedy, jak Mateusz dosłyszy, to też przybiega ze swojego pokoju i wszyscy nad tym dyskutujemy.
A czy to poczucie relaksu, które towarzyszyło wam na początku, bo mówiłaś, nie mieliśmy presji finansowej, tylko robiliśmy to dla zabawy, czy podtrzymujecie je nadal, czy teraz jednak cele, skala, odpowiedzialność za ludzi, za dostawców, klientów i tak dalej, wpłynęły w jakiś sposób na wasze samopoczucie?
Mieliśmy kilka na pewno bardzo stresujących momentów w prowadzeniu biznesu i nie ukrywam, że ich nie było, bo one są zawsze chyba u każdego i my również takie mieliśmy. Natomiast my zawsze taki moment stresujący sobie tłumaczymy tym, że to jest po prostu wpisane w nasz profil. To znaczy ja nie mam takiej pracy, w której przychodzę do pracy, mam pensję i wychodzę z niej i zamykam wszystko i nie muszę się tym przejmować tym. Mogę przyjść do pracy, kiedy chcę, na ile chcę. Mogę zrobić, co chcę. Natomiast w moje ryzyko zawodowe jest wpisane to, że czasem się denerwuję, bo czasem coś się dzieje i wiadomo, każdy ma jakiś pożar do ugaszenia i czasem się tak zdarza. Natomiast relaks w pracy nigdy nas nie opuścił i mówię ci, po prostu nie mogłabym sobie wymarzyć fajniejszej pracy. My nadal mamy totalny luz z tą pracą. To znaczy bardzo ją lubimy, a jeżeli chodzi o cele, to może my cały czas wyznaczamy sobie jakieś cele i założenia rozwoju i wysokości wpływów, które powinniśmy osiągnąć i ilości produktów, które powinniśmy sprzedać i tak dalej, i za każdym razem te wyniki są wyższe niż ustaliliśmy, więc to po prostu albo my to robimy trochę za ostrożnie, nie wiem, być może, albo to świadczy też o zdrowej kondycji naszego biznesu.
A takie sytuacje problematyczne? Czy jest jakaś, o której chciałabyś opowiedzieć, a z której jakaś ciekawa lekcja dla was popłynęła na przyszłość?
Na pewno kilka lat temu, pewnie słyszałeś, była taka sytuacja, że pewna kancelaria prawnicza wpadła na pomysł, że prześledzi wszystkie regulaminy w serwisach i jednego dnia bodajże złożyła tysiąc pozwów czy wniosków o te błędy, o klauzule abuzywne w regulaminie.
Tak, ja wtedy też miałem serwis e-commerce i też dostałem takie wezwanie.
Tak, więc wtedy dostaliśmy kilka tych klauzul. Teraz mamy już napisany regulamin przez prawników tak, że chyba nikt nigdy nie będzie w stanie się do niego negatywnie ustosunkować. Ale rzeczywiście to była jedna dosyć stresująca sytuacja. Mieliśmy sporo tych klauzul, dużo zapłaciliśmy. I de facto stresujesz się, bo to są sytuacje takie, zaangażowanie prawników, czegoś tam, no niefajnie.
Masz świadomość, że nie miałaś złych intencji, a przez niedopatrzenie dostajesz po prostu lekcję.
Tak. Mieliśmy kiedyś sytuację, dawno temu z marką, która była niezadowolona ze współpracy z nami i się rozstaliśmy. To znaczy marka bodajże – już nie pamiętam, jak to wyglądało, bo to było naprawdę ze 12 lat temu – rozstaliśmy z marką, bo założyła konkurencyjną działalność. W regulaminie tutaj mieliśmy to napisane, natomiast ona twierdziła, że nie zamknęliśmy konta w taki sposób, w jaki powinniśmy byli je zamknąć. No i to się ciągnęło w jakiś sposób właśnie w przepychankach prawniczych. Koniec końców tak się skończyło, jak się skończyło, to znaczy po prostu na niczym. Natomiast ja pamiętam, że wówczas się tym stresowaliśmy. Co jakiś czas się pojawiają rzeczy, które wyskakują tak ni z gruszki, ni z pietruszki, nie wiesz w ogóle, jak to ugryźć. Wszystkie to takie drobne stresy, bo ja to nazywam drobnymi stresami, bo co może być tak naprawdę prawdziwym problemem? W firmie chyba takich rzeczy też nie ma. Są naprawdę wyższe rzeczy, które mogą być problemem, a nie praca sama w sobie.
To nie jest kwestia życia i śmierci, patrząc na to z perspektywy.
Tak, a ponieważ ja traktuję moją pracę, jako moje życie też, to zawsze mam tę hierarchię wartości. Natomiast tak jak w każdym biznesie. W każdym biznesie się to zdarza, że są chwile super ekstra, a są takie, że nie wiem, co z tym zrobić, ale coś z tym będzie, no i jest.
A jak sobie radzisz ze stresem, tak poza pracą?
Ćwiczę jogę i dużo oddycham.
Jak oddychasz?
Powiem ci, oddech ognia.
Oddech ognia? Powiedz coś więcej o tym, bo wiesz, to jest myślę, temat ciekawy.
Ja myślę, że już prowadziłeś rozmowę z Karoliną, która tutaj jest 20 21.
Ale oddech ognia, Karolina nic nie mówiła.
Ale to sam powinieneś wiedzieć.
Ale co ja wiem? Ja jestem tutaj tylko białą kartką.☺
Oczyszczający oddech Jogi Kundalini, którego nasza mentorka joginka Karolina nas uczy, pomaga mi w sytuacjach stresujących.
Czyli joga takim jest dla ciebie narzędziem?
Tak, joga jest dla mnie odskocznią. Jestem zajętym człowiekiem, bo oprócz Pakamery mam dwójkę dzieci. Staram się być mamą, która mimo wszystko z nimi spędza czas, tą mamą obecną, a nie taką, która zajmuje się nimi mało. Oczywiście wspieramy się pomocą niani, ale staram się w ograniczonym zakresie tylko przywożenia na zajęcia, a później już ja. I ewentualnie do pracy siadam, kiedy one pójdą spać, jeżeli mam rzeczy niezrobione, a chciałabym, żeby były ogarnięte tego samego dnia. No i przestrzegam swojej higieny właśnie ćwiczeń jogi. I od kiedy praktykuję, zdecydowanie, ze stresem radzę sobie lepiej.
A czy masz czas i ochotę na jeszcze jakieś inne hobby poza jogą, czy już nie bardzo?
Robię na drutach. To znaczy to mnie też relaksuje. Trochę w taki medytacyjny sposób chyba wpływa na mój mózg, że totalnie się odprężam. Często widuję się z najróżniejszymi naszymi znajomymi, więc w ten sposób towarzysko spędzamy czas. Strasznie lubię gotować, więc cieszę się, kiedy mogę zrobić coś fajnego i mam na to więcej czasu. Różne rzeczy tak naprawdę robię. Uwielbiam czytać książki, chyba jak każdy.
Jakie książki uwielbiasz czytać? Rzuć jakąś książkę, której nie przeczytał nikt, a ty przeczytałaś i uważasz, że jest super.
„W Chinach jedzą księżyc” 22.
Ale nie jest to książka kulinarna?☺
Absolutnie nie jest to książka kulinarna. Jest ona napisana przez ekspatkę z Frankfurtu, która wyjechała razem z mężem do Chin i opisuje życie w Chinach z punktu widzenia Europejki i to, jakie rzeczy zaskoczyły ją na miejscu, kiedy nagle musiała się odnaleźć w zupełnie innej rzeczywistości. Ale nie będę ci więcej mówić, żebyś sam przeczytał, bo naprawdę jest wyjątkowa i ciężko chyba ją zdobyć, aczkolwiek jest naprawdę fajowska.
I czytasz czy słuchasz?
To zależy. Jeżeli jeżdżę akurat i wożę dzieci na zajęcia albo przewożę z obozu na obóz, bo tak właśnie będą wyglądały wszystkie weekendy moje w wakacje, jak w każde wakacje, to wtedy ściągam audiobooka i wsiadam i jadę i słucham, a jeżeli jestem w domu, to czytam.
Bardzo dużo rzeczy jesteś w stanie zrobić w ciągu 24 godzin. Taka jest moja obserwacja.
No jestem. Nie zawsze robię na drutach, czasem czytam, a czasem robię na drutach, nie jednocześnie, ale tak. Generalnie czasami mam takie momenty, że nadchodzi weekend i mam milion planów, co będę robić w ten weekend. I pójdę i tu i zrobię i to, i załatwię to, i ugotuję to, i poćwiczę jogę i w ogóle, a później siedzę na kanapie, piję herbatę i sobie myślę, nie, to chyba dzisiaj będę tak siedzieć.☺
To jest chyba ogromna lekcja dla wielu osób, które też są przedsiębiorcami, żeby czasami dać sobie prawo do tego, żeby nic nie robić.
Oj tak. I na spacer z psem.
A jaka jest jedna rzecz, taka, która jest, twoim zdaniem, prawdą o biznesie, czy twoją obserwacją związaną z biznesem albo nieprawdą, która jest szerzona na temat biznesu, którą obserwujesz z perspektywy swoich doświadczeń, jako przedsiębiorcy?
Z perspektywy moich doświadczeń to jest tak, że to nie jest tak, że jakiś biznes będzie po prostu działał sam z siebie, że można go założyć i potem zająć się czymś innym, a on sobie będzie działał. Nie ma tak i prawda, która sprawdziła się w naszym przypadku jest taka, że nisza jest kluczową sprawą w tym wszystkim, to znaczy musisz konkretnie wiedzieć, czym chcesz się zajmować i znaleźć naprawdę mały wycinek tego, czym chcesz się zajmować i wtedy to się naprawdę uda. To są moje spostrzeżenia, jeżeli chodzi o prowadzenie biznesu.
A czego tobie życzyć? Jaką dobrą energię chciałabyś otrzymać od słuchaczy, widzów, ode mnie?
Jeżeli bym mogła sobie czegoś życzyć, to bym chciała, żeby wszystko wyglądało dokładnie tak jak teraz. To znaczy chciałabym, żeby Pakamera funkcjonowała i rozwijała się w takim samym tempie, jak rozwija się teraz. To właśnie, co ci mówię, nie wiem, w jakim punkcie znajdzie się za 10 lat. Nie jestem w stanie tego przewidzieć.
A jaki to jest punkt teraz? Czy możesz coś powiedzieć? Powiedziałaś, że macie milion produktów?
Tak. Więcej nawet.
Mówiłaś kilkaset tysięcy klientów. To niesamowite. Wyobrażałaś sobie 14 lat temu, że coś takiego może się stać?
Starczyło na kino. ☺
Ciekawe jest mieć wpływ na życie tylu osób.
Tak.
To jest też inny wymiar odpowiedzialności biznesu.
Tak. To jest jedyna odpowiedzialność, że zawsze zastanawiam się nad naszym zespołem, że w sumie, kurczę, nie jesteśmy już tylko my, tylko jest nas trochę i ta Pakamera utrzymuje naprawdę bardzo wiele rodzin.
No to okej, już wiem, czego mogę ci życzyć. Życzę ci, żebyś się tak stabilnie rozwijała, żeby wszystkie osoby, które są związane z Pakamerą mogły spać spokojnie i cieszyć się każdego dnia.
O właśnie tak.
Bardzo dziękuję.
Odnośniki zewnętrzne – Julita Wojczakowska (Pakamera):
- https://pl.linkedin.com/in/julita-wojczakowska-a18b65b2
- https://www.facebook.com/julitawojczakowska
- https://www.pakamera.pl/
- https://www.facebook.com/pakamerapl/
- https://www.goldenline.pl/mateusz-wojczakowski/
- https://pl.linkedin.com/in/hanna-rydlewska-981314117
- https://prepedia.fandom.com/wiki/Aktivist
- https://www.example.pl/
- https://www.pakamera.pl/zero-waste-0-t103381.htm
- https://www.facebook.com/dancingmiedzypokoleniowy/
- https://albrechtpartners.com/podcast/paulinabraun/
- https://www.youtube.com/watch?v=vmv8f463FmQ
- https://culture.pl/pl/tworca/teatr-improwizowany-klancyk
- Trzynaste urodziny w Niebie https://www.facebook.com/niebo/posts/2088229888108513/
- https://www.riskmadeinwarsaw.com/
- https://robotyreczne.com/
- https://projectrunway.tvn.pl/
- https://www.facebook.com/studio360pl/posts/butik-maciek-sieradzkymokotowska-5200-543-warszawahttpwwwdzkypl/374513979419123/
- https://www.pakamera.pl/kosmetyki-naturalne-0-t51272.htm
- https://albrechtpartners.com/podcast/karolinamurdzia/
- https://www.facebook.com/karolina.murdzia.9
- W Chinach jedzą księżyc; Autor: Miriam Collee; Tłumaczenie: Elżbieta Zarych; Wydawnictwo: Pascal 2014 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/217397/w-chinach-jedza-ksiezyc