Zmień język:

Jak zbudować biznes wokół misji poprawy świata? Martyna Zastawna, WoshWosh

Martyna Zastawna to pionierka i propagatorka idei Zero Waste w Europie, twórczyni WoshWosh – pierwszej na świecie firmy odnawiającej obuwie oraz SzeptSzum – pierwszej w Polsce agencji marketingu odpowiedzialnego społecznie. Martyna jest jedną z najbardziej wpływowych kobiet roku 2021 wg Forbes Women, Liderką Zrównoważonego Rozwoju wg Forbes, wykładowczynią CSR’u, mentorką mówiącą o sustainability, autorką wielu nagradzanych akcji społecznych.

Mówi, że połączenie biznesu i odpowiedzialności społecznej ma w DNA. Wspomina, że jej dziadek i mama zawsze byli zaangażowani w pomaganie innym, mieli misję społeczną. Zawsze chciała robić coś innowacyjnego, aż padło na brudne buty i w ten sposób powstał pomysł na WoshWosh. 

Z rozmowy dowiesz się m.in.: 

  • Jak prowadzić biznes odpowiedzialny społecznie?
  • Jak chronić środowisko poprzez zmianę małych codziennych nawyków?
  • Jak rynek odzieżowy może skorzystać na zero waste?
  • Czy posiadanie firmy jest luksusem?
  • Czy w świecie inwestorów można doznać dyskryminacji?

Książki, o których wspomina Martyna:

  • No logo – Naomi Klein
  • Refleksje o przywództwie jutra – Jacek Santorski
  • Zarządzanie w płynnej nowoczesności – Irena Bauman, Zygmunt Bauman, Jerzy Kociatkiewicz, Monika Kostera
ZASUBSKRYBUJ GREG ALBRECHT PODCAST – WSZYSTKIE TWARZE BIZNESU:
Apple Podcasts
Google Podcasts
YouTube
Spotify

Transkrypcja:

Dziś w Greg Albrecht Podcast, Martyna Zastawna – twórczyni WoshWosh. Cześć Martyna!

Cześć.

Skąd w Twojej głowie pojawił się pomysł na to, żeby zbudować firmę, która na początku była w zasadzie takim współczesnym pucybutem?

Pomysł wziął się tak naprawdę z potrzeby chwili. Sama idea wzięła się z brudnych butów. Natomiast ja od początku myślałam o firmie nie jako o współczesnym pucybucie. Na pewno nie przechodziło mi to przez głowę. Jak już, to postrzegałam to jako formę współczesnego szewca. Natomiast ja zawsze chciałam założyć inicjatywę, organizację, firmę, która będzie niosła ze sobą coś dobrego. W związku z tym, że właściwie odkąd pamiętam – interesowałam się bardzo ekologią i takimi kwestiami środowiskowymi, więc zależało mi, żeby to była firma o takim charakterze. I ten pomysł z butami, po przeanalizowaniu był bardzo bliski idei zero waste. Czyli zamiast wyrzucać brudne, albo zniszczone buty – można je naprawić i odnowić, a przy okazji aspekt społeczny czyli wskrzesić umierające, szewskie rzemiosło. O czym też przedtem nie miałam zbyt dużego pojęcia, ale jak wgłębiłam się w ten temat to odkryłam tutaj też problem. I stwierdziłam, że to jest bardzo fajny pomysł. Odpowiada i na moją potrzebę właśnie jakiejś organizacji z misją. Jest też niszą na rynku. Spróbowałam.

A kiedy po raz pierwszy przyszło Ci do głowy to, że chcesz budować biznes, który będzie miał misję w DNA? To jest nietypowe pewnie i też nie było kiedyś modne. Teraz jest modne, więc teraz może na szczęście dzięki temu, że to jest też modne – wiele osób zaczyna o tym myśleć. Co myślę, że będzie miało bardzo pozytywny wpływ społeczny, bo także moda może kreować fajne, pozytywne trendy. I tak myślę jest dokładnie w tej kategorii. Natomiast kiedy Ty zaczynałaś, to jeszcze to nie było takie bardzo popularne, więc ciekaw jestem taka jaka inspiracja w życiu, czy jakie doświadczenie w Twoim życiu wpłynęło na to, żeby zainteresować się tym, żeby robić coś dobrego, ale właśnie poprzez biznes. Fundacje, działalność społeczna – istniały i istnieją od zawsze. Biznes też, ale to połączenie nie było czymś oczywistym.

Ja myślę, że ja to po prostu miałam w DNA. Mój dziadek był społecznikiem i pomagał lokalnej społeczności. Nawet nie lokalnej, bo dostał nawet medal od Lecha Wałęsy, więc to było takie wydarzenie w życiu rodziny. I był dla mnie ogromną inspiracją. Moja mama też – co prawda w znacznie mniejszej skali, ale pomagała. Czy to sąsiadkom, czy osobom potrzebującym, czy zwierzętom. Trochę się wychowałam na takiej misji społecznej. Myślę, że trochę nieświadomie przez bardzo długo chciałam być właśnie taka jak mama i dziadek. Dlatego już jak byłam w gimnazjum – właśnie poszłam do klasy ekologicznej, więc organizowałam zbieranie śmieci w parku – co jeszcze nie było popularne. Czy robiłam zbiórki dla zwierząt. Wydaje mi się, że to wtedy zakiełkowało w mojej głowie, że chciałabym robić coś, co jest dobre. Myślałam, że polityka taka będzie, bo poszłam na studia politologiczne. Potem poszłam na dziennikarstwo, bo okazało się, że politologia to jednak nie jest to. I w związku z tym, że ja też bardzo szybko zaczęłam pracować, bo już na pierwszym roku studiów zaczęłam staż w Agorze i potem już kontynuowałam pracę w mediach, więc byłam bardzo blisko biznesu. Stwierdziłam, że: „Okej. To wszystko jest bardzo ciekawe i bardzo fajne, ale niekoniecznie odpowiada właśnie na ten aspekt dotyczący tego, że mogłabym robić coś dobrego”. Wydaje mi się, że z połączenia tych dwóch kwestii narodziła się właśnie taka potrzeba, ale nie miałam zupełnie pojęcia, co to mogłoby być. Miałam mnóstwo pomysłów na biznes, ale one nie wydawały mi się na tyle odkrywcze i innowacyjne, bo to też na pewno była ważna kwestia. Bardzo chciałam robić coś innowacyjnego, aż padło na te brudne buty i tak powstał pomysł.

Rehabilitując się z tego pucybuta mogę powiedzieć, że jesteśmy z moją żoną wielkimi fanami i użytkownikami WoshWosh w dwóch wymiarach. Jednym takim, że moja żona, która jest wielką pedantką i bardzo dba o buty – korzystała z usług w kontekście przywracania ich do wyglądu nowych i byłem pod dużym wrażeniem. Ale też oddaliśmy w ramach zbiórek, które organizujesz czy organizuje Twoja firma – z trzydzieści par butów chyba łącznie. Z różnych miejsc, dla osób potrzebujących. Także ten wehikuł, który stworzyłaś, on ma realny wpływ także na rzeczywiste osoby. Przypadkowe, takie jak ja. To jest super rzecz i to działa. Ciekaw jestem ile w tym jest biznesu? Nie challenguję. Chcę zrozumieć, bo nie mam takich doświadczeń. Chcę zrozumieć ile w takim projekcie społecznym, rzeczywiście jest tego biznesu? Mam na myśli kreowanie skali, być może kreowanie przychodu. Czy to jest przedsięwzięcie, które rzeczywiście jest rentowne i w kontekście takich parametrów biznesowych także ten wpływ, wynik jest istotny?

Tak. Jak najbardziej. To w końcu biznes, więc wszystko musi się zgadzać. To, że jesteśmy na rynku siódmy rok – też dowodzi, że jest to rentowne i się opłaca. Jeszcze biorąc pod uwagę, że nasza rozmowa tutaj, co prawda poza tą sferą audio zaczęła się od tego, że szukam właśnie dyrektora operacyjnego i PR managera – świadczy o tym, że skalujemy się i jest coraz lepiej. Na pewno wiąże się to z kwestią związaną z tym, że społeczna odpowiedzialność biznesu i generalnie kwestie środowiskowe są coraz ważniejsze. Siedem lat temu jak zaczynałam – pamiętam, że wtedy na pierwszej odsłonie strony internetowej – jak się na nią wchodziło, to pierwsza była właśnie misja. Czyli jaka jest nasza misja i tam była ekologia, zero waste, ochrona rzemiosła. I to było dla mnie super ważne. Natomiast nikogo to nie interesowało. Jak opowiadałam o zero waste, to, to się spotykało z takim – jakby to powiedzieć – z brakiem zainteresowania ze strony mediów. Później – bo przez pierwsze kilka lat WoshWosh, to przede wszystkim byli klienci indywidualni. To była naprawdę bardzo trudna droga, żeby to było rentowne, żeby to odpowiednio ułożyć. Ale jak już wyszliśmy na plus i mogliśmy rozwijać firmę… Teraz jak sobie o tym myślę, to pewnie w bardzo małym stopniu, ale mogłam rozwijać firmę. To pojawił się aspekt, który ma teraz bardzo duże znaczenie, bo to jest prawie 80% przychodów firmy. Czyli współpracę z biznesem. I mimo, że B2C jest dla nas nadal ważne i chcemy je rozwijać, to B2B jest takim głównym motorem napędowym firmy, bo współpracujemy z firmami zarówno w kontekście drugiego obiegu obuwia i odzieży roboczej. Przez czyszczenie, dezynfekcję, naprawę. Z drugiej strony też teraz mamy mnóstwo – naprawdę ja praktycznie codziennie mam pytania, jakąś ofertę od bardzo dużych korporacji. Zazwyczaj odzieżowo-obuwniczych. W kontekście właśnie wdrażania cyrkularności. I to ze strony wewnątrz firmy i też na zewnątrz – odnośnie takich akcji społeczno-edukacyjnych. Myślę, że wraz ze zmianą takiej optyki biznesowej i zwrócenia uwagi na to, że musimy po prostu zmienić biznes, bo zmienia się ziemia w bardzo złym stopniu. To na pewno pomogło WoshWosh w rozwoju. Ale myślę, że też fakt tego, że byliśmy autentyczni, że to nie jest tak, że zaczęliśmy mówić o ekologii jak ona stała się modna. Tylko mówiłam o tym od samego początku. To było też corem. Jednym z najważniejszych powodów powstania tej firmy, więc fajnie, że ta autentyczność teraz w takim fajnym kierunku sprawdza się.

Poruszyłaś ten wątek pośrednio timingu. Tego, że moment jest istotny. To jest taka kwestia, która coraz częściej wybrzmiewa. Niezależnie od kategorii biznesowej. Że to ma duże znaczenie, żeby na tej fali wznoszącej płynąć. Pamiętam, że w 2016 roku – czyli sześć lat temu, niedługo po tym jak otworzyłaś firmę – byłem uczestnikiem takiego programu Swedish Institute Management Programme, który w zasadzie opiera się na takim edukowaniu przez… To jest finansowane przez rząd Szwecji, przez Swedish Institute i w zasadzie opiera się na edukowaniu liderów biznesu i opinii z regionu Europy Północnej – jak to oni nazywają, ale jest to głównie Europa Wschodnia, Polska i te byłe kraje Związku Radzieckiego dawno temu itp. I polegał właśnie na tych kwestiach związanych sustainability, w różnych wymiarach. Dla mnie to było niesamowicie interesujące, bo zobaczyłem, że te aspekty mają wpływ nie tylko na takie elementy jak budowanie przewagi konkurencyjnej przedsiębiorstw typu Patagonia, nie Patagonia. Ale także nawet na wyceny spółek – że są fundusze, które po prostu wiedzą, ile zmiana polityki odpowiedzialności i biznesu jest w stanie zmienić w wycenie spółki. Bardzo interesujące. I do czego zmierzam – że wtedy w Szwecji to było w ogóle zupełnie normalne, że konsumenci głosowali swoim portfelem za produktami, które wspierają ekologię, które wspierają szeroko pojęte sustainability, bo to jest projekt nie tylko związany z ekologią, ale wspieraniem lokalnych społeczności i zatrudnieniem, i tak dalej. Z tymi wszystkimi celami związanymi właśnie z odpowiedzialnością. I miałem takie poczucie, że… Zastanawiałem się kiedy to w ogóle w Polsce, konsument będzie naprawdę głosował portfelem za rozwiązaniami, które są bardziej nazwijmy to – ekologiczne. I zastanawiam się jak to wygląda dziś? Na ile ten produkt, który masz, czyli ta obietnica wartości – dzisiaj to jest jednak ten wierzchołek – czyli korporacje plus jednak wąska część społeczeństwa. Jak oceniasz ten trend, jeśli chodzi o takie umasowienie się? Czy rzeczywiście statystyczny Polak głosuje portfelem za produktem, który jest bardziej ekologiczny? Czy jednak nadal jest to dość elitarny trend, który nie rozlał się tak na całe społeczeństwo?

Według statystyk obecnie około 80% osób w Polsce, deklaruje się jako osoby ekologiczne i preferuje produkty i usługi, które są ekologiczne. Natomiast ja mam trochę problem z tą statystyką, ponieważ ekologia jest na pewno modna. I pytanie – na ile jest to forma deklaratywna, a na ile jest to rzeczywiste działanie? I nawet jeżeli jest deklaratywne, to co za tym stoi? Czy to jest segregowanie śmieci? Czy to jest niekupowanie wody w plastikowej butelce? Czy to jest oddawanie butów do szewca czy do WoshWosh, czy do jakiejkolwiek innej firmy, która je odnawia? Więc wydaje mi się, że… Ja też na pewno żyję w bańce. Już abstrahując od tego, że po prostu zajmuję się tym tematem i mnóstwo moich znajomych przez to, że są też moimi znajomymi – to ma dużą wiedzę na ten temat. Natomiast ja uważam, że to jest bardzo duży problem i na pewno nadal brakuje nam świadomości. I ja mam nadzieję też, że ekologia będzie modna. Ekologia – tutaj używam tego słowa jako takiego szerokiego spektrum. Nie będzie trendem jakim jest aktualnie, tylko będzie czymś, co będzie z nami już na zawsze. Ponieważ musi dojść do jakiejś ewolucji systemu, w którym teraz żyjemy i również biznesu, bo mogą nas czekać bardzo złe rzeczy. Natomiast wracając bezpośrednio do Twojego pytania – ja myślę, że jeszcze czeka nas bardzo długa droga. Myślę, że jesteśmy w super miejscu jako społeczeństwo, ale duża jest w tym też na pewno rola i jednostek i tego, żeby namawiać do zmiany swoich nawyków i też pokazania co jest dobre, a co jest złe. Myślę, że jest w tym ogromna rola biznesu i takiego bardziej transparentnego podejścia. I tutaj upatruję bardzo duży problem. Szczególnie, że rozmawiam z firmami i spotykam się z przeróżnymi opiniami na ten temat. I pewnie też jest bardzo duża rola rządów i organizacji. Już nie będę się wypowiadała na temat naszego rządu. Natomiast takie działania legislacyjne, ale też edukacyjne są super istotne. Ja w ogóle największą rolę upatruję w kwestii dotyczącej poszerzenia świadomości. Czyli w tej kwestii edukacyjnej. Żeby jak najwięcej edukować, żeby mieć rzeczywistą perspektywę tego, co może się stać i co stoi za naszymi wyborami i co stoi też za tym co kupujemy i jaki to ma związek z tym wszystkim. Jest mnóstwo pojęć, jest mnóstwo różnych opinii. Generalnie temat ekologii, zero waste – jak jechałam dzisiaj, co nie jest ekologiczne, ale Uberem – to w jednej z popularnych stacji radiowych była audycja zero waste. A jechałam i jeden z billboardów jednej z największych sieci spożywczych głosił o mentorce zero waste, która była twarzą reklamy. Ten temat jest wszędzie, ale czy my rozumiemy co za tym stoi? Ja mam z tym problem. Uważam, że nie bardzo. Dlatego ta edukacja jest niesamowicie ważna.

To są takie drobne rzeczy. Jak kupujesz warzywa, to nie musisz ich pakować do plastikowej torebki. Taki ciekawy przykład, nieoczywisty – jak podgrzewasz wodę w czajniku, to podgrzewaj tyle wody, ile potrzebujesz, żeby dwa razy nie podgrzewać tej samej wody w jednym czajniku. To są takie detale, które się składają w skali na niesamowite oszczędności. Nie chcę teraz z pamięci rzucać, bo mam pamięć kiepską, ale kiedyś na takim kursie prowadziłem też taki projekt i tam jeden z uczestników wyliczył ile energii oszczędzasz, kiedy nie podgrzewasz dwa razy tej samej wody w czajniku. Jakiś niesamowity absurd. Że na przykład włączasz sobie wodę na herbatę, zapominasz. Wychodzisz i włączasz jeszcze raz. Kiedy robisz to codziennie, to przez rok zużywasz ileś kilowatów, które mają konkretny wpływ na środowisko i też na portfel. Takie detale. Zasadniczo  co ciekawe – to się sprowadza do zmiany nawyków działania. Czyli w kontekście branży odzieżowej to jest fast fashion. Czyli kupuję natychmiast, kupuję kolejną rzecz. Ona jest niskiej jakości, zużywa się. W związku z tym mam dziury, więc muszę kupić znowu. Lub też chcę wyglądać modnie. Są pewnie dwa drivery tego, żeby ktoś kupował ciągle coś nowego. Jak to zatrzymać? Jaką byś dała radę firmie, która żyje z tego, że generuje konkretne obroty? Jedna na przykład z dużych firm odzieżowych  ona chce mi sprzedawać dziesięć t-shirtów rocznie, a nie jeden t-shirt na dwa lata. 

Nie ma jednej oczywistej rady dla takiej firmy, bo to jest mnóstwo rad na wielu elementach funkcjonowania tej firmy. Od produkcji, po kwestie sprzedażowe, po kwestie dotyczące strategii funkcjonowania takiej firmy. Ja współpracuję z firmami odzieżowymi, z przeróżnymi działami. I staram się zachęcać ich do tej cyrkularności, do wprowadzania rozwiązań, które będą pozytywne, więc bardzo się z tego cieszę, że mam wpływ na ten mimo wszystko bardzo zły element biznesu jakim obecnie jest szybka moda. Natomiast trzeba pamiętać, że to też wymaga w przypadku takich ogromnych firm – to nie jest kwestia miesiąca czy dwóch. To jest kwestia kilku lat, więc uważam, że najważniejsze w tym wszystkim jest rzeczywiście stworzenie strategii. Strategii zrównoważonego rozwoju i spełnienie jej celów. Dlatego też uważam, że rzeczywiście moda – czyli to, żebyśmy podążali za trendami – ja w ogóle jestem ogromną fanką mody. I uwielbiam ubrania, uwielbiam się przebierać i tak dalej. Ale równie dobrze mogę to robić w rzeczach, które są z drugiego obiegu, które są jeszcze ciekawsze i jeszcze fajniejsze, więc wydaje mi się, że takim pomysłem na pewno dla firmy byłoby na przykład wprowadzanie produktów z drugiego obiegu, ale żeby je wprowadzać, to one muszą być też dobrej jakości. To są dwie rzeczy na sam początek – nad którymi muszą popracować. Ja też przez ostatni miesiąc dostałam kilka zapytań od bardzo dużych firm obuwniczo-odzieżowych – co robić z butami, w których już klienci nie chodzą? I to tworzy gigantyczne ilości, tony śmieci. To jest błędne koło. Firmy produkują kolejne, ludzie wyrzucają kolejne i po prostu nie ma co robić z tymi butami. To jest ogromny problem do zagospodarowania, więc ja bardzo intensywnie myślę co my jako WoshWosh moglibyśmy w tej kwestii zrobić. Myślę, że to jest… Tak jak mówiłam we wcześniejszym pytaniu, że musi dojść do pewnej nawet nie ewolucji tylko rewolucji na rynku mody. I też wrócę do tej świadomości – że ta świadomość jest coraz większa i też zmienia się społeczeństwo, bo pokolenie Z jest znacznie bardziej świadome, niż… Nie chcę też przesadzać, że są znacznie bardziej świadomi, niż na przykład millenialsi. Są po prostu bardziej świadomi. Ja też robiłam taki projekt powiedzmy naukowy, bo ja też wykładam społeczną odpowiedzialność biznesu – z pokoleniem Z. I 70% osób, z którymi rozmawiałam, a miałam bardzo rozstrzeloną grupę, jeżeli chodzi o to co studiują, czym się interesują i tak dalej. I około 70% osób deklarowało, że one nie chcą kupować rzeczy w sieciówkach. Dla nich jest to absolutne zło i nie wierzą w jakąkolwiek zmianę – co też nie wiem czy jest dobrą optyką, bo nie chodzi o to, żeby te firmy się zamknęły i przestały funkcjonować. Chodzi o to, żeby one zmieniły funkcjonowanie wewnętrznie. Tak jak mówię – uważam, że potrzeba naprawdę rewolucji na rynku, żeby to miało jakikolwiek sens, bo w obecnym modelu, który oczywiście się zmienia, ale nie możemy produkować tak ogromnej ilości rzeczy i tym samym wyrzucać tak ogromnej ilości rzeczy. To też jest kwestia świadomości społecznej, na pewno.

WoshWosh, jakie dzisiaj obszary biznesowe, produkty tudzież usługi – realizuje, żeby móc lepiej zrozumieć to spektrum i móc podrążyć parę z tych aspektów?

My obecnie – jeżeli chodzi o takie kwestie stricte biznesowe – oczywiście świadczymy usługi, które dają butom drugie życie, jeżeli chodzi o klienta indywidualnego, czyli je czyścimy, naprawiamy, odnawiamy i robimy wszelkie inne rzeczy, które sprawiają, że but może z nami być jak najdłużej. Jeżeli chodzi o kwestie dotyczące klienta biznesowego, to wprowadzamy do drugiego obiegu buty robocze i pracownicze. Czyli jeżeli na przykład jest rotacja w firmie, a w niektórych firmach jest na bardzo dużym poziomie, to takie buty się wyrzucało, które były użytkowane na przykład przez trzy dni, albo przez trzy miesiące. My je czyścimy i dezynfekujemy. Czasami jeżeli są odkształcone, to wymieniamy wkładki i one z powrotem mogą być użytkowane. To samo tyczy się odzieży roboczej. Jeżeli chodzi o pozostałą część, to robimy mnóstwo rzeczy. Tak jak mówiłam wcześniej – od edukacyjno-marketingowych, bo też w tych akcjach społeczno-edukacyjnych chodzi o to, żeby dotarły do jak największej ilości osób, ale też staram się wdrażać cyrkularność do takich firm. Czyli dawać rozwiązania – co zrobić z butami, w których już klienci nie chodzą? Co zrobić z butami po reklamacji? Albo co zrobić z butami, które się uszkodziły w transporcie? Ten temat jest bardzo, bardzo ogromny. Poza tym też poprzez takie akcje na przykład, że klienci mogą oddać buty i raz we współpracy z daną firmą my je odnawiamy – to też pokazuje, że: „Słuchajcie, jak macie brudne buty, albo trochę zniszczone, albo rozklejone, to nie musicie ich wyrzucać. Możecie je skleić, wyczyścić, albo nawet zmienić im kolor, bo powiedzmy zielony już jest niemodny, a czarny jest modny – i korzystać z nich dłużej”. To są takie myślę, że obecnie najważniejsze aspekty naszej działalności, ale też trzeba pamiętać o tym co jest dla nas bardzo ważne, czyli jest wpisane też w DNA WoshWosh, od czego zaczęliśmy. Czyli od naszej misji. I my tę misję realizujemy poprzez te działania. Ale kwestie związane na przykład ze zbiórkami obuwia – to też jest pokazanie tego, że są inne sposoby, niż wyrzucenie takich butów do śmieci. Można je oddać do organizacji charytatywnych, do fundacji. Można je oddać podczas naszej zbiórki, a my je przekażemy osobom w kryzysie bezdomności czy osobom potrzebującym. My też współpracujemy z firmami, bo ostatnio robiliśmy tę zbiórkę z Decathlonem, więc można było w Decathlonach oddawać buty. Teraz będzie można w kilku innych bardzo dużych firmach oddawać buty. Jeszcze nie mogę o tym mówić, ale za półtorej miesiąca rusza kolejna zbiórka, która będzie znacznie większa i szersza. To są takie aspekty, które realizujemy, i które są dla nas bardzo ważne.

Jak to działa od strony operacyjnej? Jeszcze przed nagraniem mówiłaś, że samodzielnie dzisiaj prowadzisz jako liderka ten biznes, czy tę organizację, bo w zasadzie ona ma i charakter biznesowy i edukacyjno-społeczny. To jest wiele różnych filarów. Jest ten biznes konsumencki, biznes B2B. Są akcje społeczne, jest edukacja. Jak to działa, że to wszystko działa? Te różne typy działalności zapakowane do jednego podmiotu, który nie jest korporacją zatrudniającą dziesięć tysięcy osób, gdzie jak masz dziesięć tysięcy osób, to może jest trochę łatwiej realizować wiele rzeczy na dużą skalę.

Na pewno jesteśmy teraz w takim okresie, gdzie bardzo szybko się rozwijamy i też w ogóle w perspektywie ostatniego roku firma podwoiła swoje przychody i naprawdę mnóstwo się dzieje. Ja naprawdę codziennie dostaję jakieś zapytania ofertowe od dużych firm. Jest ciężko. Jest na pewno bardzo stresująco. I bardzo szybko potrzebujemy powiększyć zespół. To też nie jest tak, że ja za wszystko odpowiadam. Absolutnie nie. Zarządzam tą firmą i zarządzam jej działaniami i strategią. Natomiast to też jest grupa osób – co prawda mała, bo pracuje u nas dziesięć osób aktualnie, ale która nam w tym wszystkim pomaga. My mamy też ten aspekt dotyczących powiedzmy bardziej B2B. To jest też ztechnologizowane, więc to jest na pewno bardzo pomocne, bo jak dostajemy kilka tysięcy par butów – to jest nam znacznie łatwiej sobie z nimi poradzić. I czasami jest to łatwiejsze, niż na przykład kilkadziesiąt par butów od klientów indywidualnych, bo już nie da się tego wrzucić do przysłowiowej maszyny. Tylko musimy to wszystko zrobić ręcznie. Jesteśmy na etapie kilku rekrutacji. Mamy teraz chyba sześć otwartych rekrutacji, w tym dwie na takie stanowiska bardzo istotne, które mam nadzieję, że też pozwolą mi na może nie zluzowanie, bo uważam, że nawet jeżeli znajdziemy dyrektora operacyjnego i dyrektora do rozwoju B2B, to może będę miała mniej rozstrzeloną pracę. Ale to wiąże się też oczywiście z coraz większym rozwojem, więc ta odpowiedzialność pewnie będzie jeszcze większa. Oczywiście czasami jest ciężko, ale w kontekście takim bardzo ekscytującym – i to jest super, bardzo się cieszę, że to ma miejsce, bo też bardzo długo na to czekałam. Pewnie gdyby siedem lat temu ktoś mi powiedział, że to będzie wyglądało tak jak teraz, to pewnie bym nie uwierzyła.

Albo byłabyś bardzo szczęśliwa i uznałabyś: „Nie no, jak to dojdzie do tego poziomu, to kończę z tym wszystkim i wyjeżdżam w Bieszczady”.

Czasem mam takie myśli jak jest bardzo ciężko, ale myślę, że ten czas na wyjazd w Bieszczady jeszcze przyjdzie.

A skąd czerpiesz inspiracje, wiedzę dotyczącą biznesu jako pewnego rodzaju zestawu narzędzi do operowania na poziomie tego przedsiębiorstwa? Słyszę z Twojego doświadczenia – to wykształcenie i doświadczenie mediowo-medialne, rozumienie komunikacji i widzę w Twojej działalności także jako konsument, bardzo intensywną działalność komunikacyjną, która jest takim fantastycznym motorem napędowym tego. Na sto procent. To mogę zaryzykować, że to jest taki krytyczny komponent. Druga kwestia, to jest ta misja i pewien pomysł na to, jak realizować te usługi, ale teraz – mając taki popyt – potrzebujesz cały czas trochę zmieniać swój model funkcjonowania mając ileś różnych nóg biznesowych i też coraz bardziej wiedzieć więcej o tym biznesie jako o biznesie per se, żeby ta maszyna funkcjonowała. Jakie są Twoje źródła inspiracji do polepszania siebie w roli liderki biznesu?

Myślę, że na pewno literatura. Ja czytam mnóstwo książek i staram się, żeby chociaż jedna na pięć książek, które czytam dotyczyła biznesu czy też kwestii klimatycznych, bo poszerzanie wiedzy w tym zakresie daje mi też dużo odpowiedzi na to, co my robimy i co możemy robić. Myślę, że ogromną inspiracją są też osoby, z którymi współpracuję. Ponieważ mam doradców. Chociaż doradców to zbyt dużo powiedziane, ale mam kilka osób, które mi doradzają. Jeżeli mam jakiś problem, albo potrzebuję jakiegoś pomysłu na realizację jakiegoś projektu – to mogę się do nich zwrócić. Mam też bardzo fajnych udziałowców, którzy mają ogromne doświadczenie w biznesie i też na pewno są pomocni. Oczywiście ja sama zarządzam firmą, ale ma też ten feedback od innych osób. I to jest przydatne. To jest taka rzecz, że kontakty i dojście do pewnych osób – uważam, że jest niesamowicie ważne w biznesie. Ja bardzo żałuję, że nie byłam w żadnym programie mentorskim, ani akceleratorze na samym początku. W ogóle nie wiedziałam, że coś takiego istnieje w 2015 roku. I myślę, że bardzo dużo błędów, które popełniłam, wynikało z braku wiedzy i też na pewno z tego, że biznes się super szybko rozwinął. I dlatego w Internecie można znaleźć jeszcze negatywne opinie o WoshWosh, bo one wynikały z tego, że biznes mnie przerósł, a ja nie wiedziałam jak mam się zachować, jak mam postąpić w pewnych sytuacjach. Teraz jak nie wiem, to po prostu wiem do kogo się zwrócić z pytaniem i to jest super pomocne. 

Niezwykle ciekawa perspektywa. Dzięki Ci też za tę szczerość i otwartość w tym zakresie. Mnie się wydaje, że nie ma takiego momentu, w którym ta inspiracja nie byłaby pomocna. Czyli nawet jeżeli prowadzisz gigantyczny biznes i możesz mieć to poczucie, że już wszystko wiesz – to może być tak naprawdę pułapka, bo to jest żywy organizm. To jest jakby organizm, który cały czas ewoluuje. Zarówno rynek ewoluuje, jak i biznes ewoluuje. W związku z tym to wymaga ciągłego bycia na bieżąco. Tak jak powiedziałaś, że czytasz o tych trendach związanych z ekologią, bo szukasz tam inspiracji a propos rozwoju produktów – tak samo wchodzą nowe platformy docierania do klientów. Zarządzania relacjami w biznesie. Optymalizacji procesów. I teraz to, że dwadzieścia lat temu stworzyłem fantastyczny biznes, który ma bardzo duże obroty, bo zbudował dużą pulę klientów – nie oznacza, że jestem w stanie być stabilny w tym zakresie. Także to jest ciekawe. A jakie książki, czy jaką książkę zapamiętałaś z tych, których czytałaś dużo? O której byś powiedziała: „No ta książka rzeczywiście była czymś, co przydało mi się i faktycznie jakąś konkretną rzecz z niej wyciągnęłam, która mnie zainspirowała do podjęcia jakiegoś działania”.

To zawsze jest trudne pytanie, bo do głowy przychodzi mi dziesięć tysięcy tytułów przeróżnych. 

To wymień kilka. Nie musi być jedna jedyna. 

Teraz czytam bardzo ciekawą książkę o przywództwie jutra. Ja nie pamiętam dokładnie jaki jest jej tytuł, ale wydaje mi się, że to jest właśnie o przywództwie jutra. To jest rozmowa… Ja mam w ogóle strasznie słabą pamięć jeżeli chodzi o nazwy. W każdym razie jest to rozmowa psychologa, który jest również doradcą biznesowym. I miałam przyjemność brać udział w debacie, miałam przyjemność z nim debatować. I pamiętam, że to wywarło na mnie ogromne wrażenie, więc jak tylko zobaczyłam tę książkę, to mnie bardzo zainspirowała i zaciekawiła – i teraz ją czytam. Jest bardzo inspirująca. 

Jacek Santorski „Refleksje o przywództwie jutra”.

Tak. Jest bardzo, bardzo ciekawa ta książka. Kolejna to książka Baumana o zarządzaniu w płynnej rzeczywistości. Tam też jest sporo wątków dotyczących ekologii. Pamiętam, że czytałam tę książkę chyba trzy lata temu. Jeszcze kiedy ta ekologia powiedzmy zaczynała pojawiać się szerzej. W ogólnej retoryce biznesowej i medialnej. Do tej pory sięgam do tej książki, bo zawsze jak czytam książkę, to czytam ją z długopisem i podkreślam, więc zawsze mogę wrócić do tych najciekawszych momentów. I jeszcze taka książka – co prawda ona już nie jest stricte biznesowa – ale ona bardzo otworzyła mi oczy. To było „No logo”.

Naomi Klein.

Tak, tak. Ja ją czytałam jeszcze na studiach. Muszę się przyznać do tego, że wcześniej kupowałam w sieciówkach i robiłam to bezrefleksyjnie. Wtedy też kupowanie w sieciówkach było czymś fajnym i modnym. Myślę, że taka presja społeczna też sprawiała, że żeby być modnym to trzeba było zmieniać się wraz z modą. Jak przeczytałam tę książkę to mi to bardzo otworzyło oczy na to co ja robię i dlaczego ja to robię, i po co? Pewnie jak wyjęłam z szafy te brudne buty i pomyślałam o tym, że można by było je wyczyścić, a nie kupować nowe – to na pewno ta książka miała na to również wpływ. 

Super. Bardzo ciekawe, bo żadna z tych książek jeszcze nie padła tutaj w rozmowach. Też dlatego, że często rozmawiam z osobami reprezentującymi świat przede wszystkim technologii. Wtedy w tym świecie funkcjonują jakieś konkretne tytuły, które są bardzo modne i powszechne. One często się pojawiają, więc dzięki za inspirację, bo to są zupełnie nowe terytoria, które pokazują trochę inne spojrzenie też Twoje na to, jak ten biznes budujesz. Świetna inspiracja. Przyszło mi też do głowy – znowu a propos kupowania w sieciówkach i tego jak sobie z tym radzić, to mogę sprzedać moje dwa patenty, które stosuję na to, żeby przynajmniej kupować mniej. Jeden jest taki, żeby zbudować w sobie naprawdę awersję do robienia zakupów. Ja nienawidzę robić zakupów. To jest wspaniałe. Ja nie chodzę do galerii handlowych, czuję się tam fatalnie. To jest strata czasu. Jest mi zawsze za gorąco, źle. Okropne światło, nieprzyjemnie. I to mnie skutecznie zniechęca przed kupowaniem nowych rzeczy cały czas, więc budowanie takiej awersji, świadome ukształtowanie się – taki pies Pawłowa negatywny, w kontekście tego: „Nie no zakupy? Boże, jak mogę tego nie robić?” To jest pierwsza myśl. Druga rzecz, która bardzo mocno siedzi mi w głowie – nie chcę tu z siebie robić jakiegoś mistrza ekologii, bo nim nie jestem na pewno – natomiast rzeczywiście kupuję po prostu mało, ale to z tego powodu. A druga rzecz, która mi bardzo utkwiła w pamięci, to jest coś, co mówił mój dziadek, że: „Nie stać mnie na tanie buty”. To było takie powiedzenie. Czyli jak nie masz pieniędzy, nie możesz kupować rzeczy takich, bo one zaraz się zniszczą. I ja naprawdę wierzę, obserwuję. Kiedyś miałem taką tezę, że niektóre marki są droższe, bo to jest tylko pure marketing. Ponieważ sam wywodzę się ze świata marketingu, to mam takie trochę negatywne spojrzenie na marketing. Ze względu na to, że wiem ile jest w tym bullshitu i takiego budowania wartości, która jest tylko tą wartością percepcyjną. Czyli jestem cool i za to płacę. Niektóre te marki premium, gdzie po prostu płacisz za to, że to nosi jakaś gwiazda i tyle. Nie ma tam wartości jakościowej, ale jednak takie podejście nihilistyczne moje się okazuje nie jest prawdziwe. To znaczy, żę można znaleźć producentów, którzy uważam, że robią naprawdę wartość wyższą. Nie są to rzeczy, które są dziesięć razy droższe, a są dwa, albo trzy razy droższe, ale potrafię nosić spodnie przez dwa lata non stop takie same, bo nie mam na to jakiegoś większego baczenia. Wiem, że to już są takie spodnie i po prostu one przeżyją to. W odróżnieniu od takich, co za chwilę raz je upiorę i będą dziury. Takie dwie moje pragmatyczne, życiowe, niebiznesowe refleksje. Co dla mnie działa i co może być dla kogoś inspiracją do tego, żeby też wpływać na swoje nawyki. A propos „No logo” i rezygnowania z kompulsywnych zakupów. 

Tak. Ja też uważam, że taka retoryka, która przez wiele aktywistek przede wszystkim, bo jednak ekologia to w dużej mierze kobiety – ta retoryka mówiąca o tym, żeby w ogóle nie kupować nie jest też kierunkiem, bo czasem po prostu trzeba coś kupić. Coś jest nam potrzebne. Oczywiście możemy daną rzecz, którą mamy naprawić, zmienić jej wygląd i nadal ją użytkować, ale czasami jest to niemożliwe, więc jeżeli już kupujemy, to powinniśmy kupować moim zdaniem rzeczy, które są właśnie dobrej jakości. Które zostaną z nami na kilka lat, więc tutaj uważam, że ten obszar odpowiedzialnej mody i odpowiedzialnych marek, który jest coraz większy i też transparentny, bo uważam, że to jest bardzo istotne. Czyli super jeżeli wiemy co kupujemy, gdzie zostało to wyprodukowane – w sensie w jakich warunkach, bo gdzie to wiemy już od dawna na metce. Natomiast w jakich warunkach, przez kogo, jaki jest skład i tak dalej – to są informacje bardzo przydatne w procesie kupowania nowych rzeczy, więc to jest pierwsza perspektywa. Druga perspektywa – tak jak wspominałam – ja uwielbiam modę i uwielbiam ubrania, więc jeżeli czasem mam taką potrzebę, żeby kupić sobie coś nowego… W sensie nie pamiętam kiedy kupiłam coś nowego, bo jeżeli kupuję to tylko z drugiego obiegu. Uwielbiam second handy. Jak jestem w jakimś nowym mieście to właśnie zaglądam albo do vintage shopów, albo second handów. Super też, że te platformy z ubraniami i butami z drugiego obiegu – chociaż to rzadziej – są coraz bardziej popularne. Jeżeli coś kupuję, to kupuję tam i to jest fantastyczne. I też statystyki, które mówią o tym, że moda z drugiego obiegu za kilka lat może wyprzedzić tę modę z pierwszego obiegu. Jest to naprawdę super pozytywną informacją. Mam nadzieję, że to rzeczywiście się stanie. Konkludując – jeżeli coś kupujemy to wybierajmy po prostu odpowiedzialnie. 

Wracając do doradców, o których mówiłaś – czy osoby, które Ci pomagają, mogą Ci zasugerować coś? Jak ich znalazłaś? Skąd oni się wzięli i jak ich zweryfikowałaś, że to są te właściwe osoby? 

Ja myślę, że najważniejszy jest networking. Ja miałam z tym straszny problem, bo ja nadal nie wiem na ile jestem introwertyczką, a na ile ekstrawertyczką. Jak sobie myślałam, że mam iść na jakiś event i z kimś rozmawiać, to byłam przerażona. Natomiast potem zmieniłam stosunek i bardzo dobrze się odnalazłam w tym świecie. I na pewno mi to bardzo pomogło, bo znałam kogoś, kto znał kogoś. Mogłam napisać do kogoś czy mógłby mi kogoś polecić i tak falowo docierałam do osoby, która rzeczywiście finalnie była dla mnie bardzo pomocna. Niektóre osoby trochę się same znalazły, bo jedną z osób na przykład poznałam też na podcaście, która odgrywa dużą rolę w kontekście doradczym obecnie.

Tak? Kto? Możesz powiedzieć kto to jest?

Nie, nie mogę powiedzieć. 

Ale w jaki sposób ją poznałaś? Słuchałaś podcastu po prostu i…?

Nie. Zostałam zaproszona i okazało się, że rzeczywiście jest to osoba, która mogłaby mi pomóc w pewnym obszarze, więc w przeróżny sposób. Ja mam przyjemność też być mentorką, więc w ramach programu mentorskiego poznałam innych mentorów, którzy mogli mi pomóc. Tak naprawdę na wielu różnych poziomach poznawałam te osoby, ale myślę, że najważniejszy zdecydowanie jest networking, ale też miałam do czynienia z osobami, które wydawały się super w rzeczywistości, a w rzeczywistości takie nie były, więc mam takie… Myślę, że o ile na początku miałam stuprocentowe zaufanie, to teraz podchodzę bardziej… Nie wiem czy dojrzale to jest dobre słowo, ale bardziej krytycznie. I oczywiście te rady są bardzo ważne, ale staram się nie podchodzić do nich na zasadzie: „Okej. Jak ty mi tak mówisz, to tak muszę zrobić”. Tylko przesiewam to zawsze przez rzeczywistość i przez taką swoją intuicję i też swoją wiedzę. Potem rzeczywiście dopiero wdrażam takie działanie, albo się do tego jakoś odnoszę.

Wspomniałaś też o udziałowcach. Czy masz inwestorów na pokładzie, w swojej spółce? Jak do tego doszło? Jaki był koncept? Jak to działa?

Tak, mam udziałowców. To było bardzo trudne, bo pierwsza kwestia dotycząca też chęci rozwoju – ja się rozwijałam, ale organicznie. Natomiast to pozwalało na jakiś bardzo mały rozwój. I też wtedy musiałam bardzo mocno rezygnować z jakichś swoich prywatnych potrzeb kosztem firmy. W pewnym momencie dowiedziałam się – jak już weszłam głębiej w tej świat startupowy – bo na początku byłam nazywana startupem, ale trochę nie wiedziałam o co chodzi, w sensie jak wygląda ten świat. Wygrywając jeden z konkursów poznałam osoby ze świata startupów. Zaczęłam się wgłębiać w ten świat i okazało się, że jest coś takiego jak znalezienie inwestora, znalezienie finansowania, fundusze inwestycyjne, aniołowie biznesu. I stwierdziłam: „Okej. Super. Skoro wygrywam te pitche, to może rzeczywiście kogoś zainteresuję tym pomysłem i uda mi się znaleźć finansowanie”, ale to było super trudne. Z jednej strony ze względu na to, że w 2017 roku jak zaczęłam szukać finansowania, to pierwszym problemem było to, że mój startup nie był technologiczny. I tak naprawdę nikogo to nie interesowało. Bardziej interesowało ze względu na to, że: „Okej. To jest coś ciekawego. Tutaj rzemiosło, ekologia. Bardzo ciekawe”. Na tym się kończyła rozmowa. Też spotykałam się z takim problemem, że jestem kobietą. 

Naprawdę?

Tak. Z tym, że ktoś mnie pytał: „A czy możemy z jakimś mężczyzną porozmawiać z firmy?” Naprawdę zdarzały się takie. Nie żartuję.

Niewiarygodne. Przepraszam, że się śmieję. To nie jest śmieszne.

W ogóle nie jest.

Po prostu jak słyszę takie historie, to jest to zaburzenie. To jest tak jak są te dyskusje na tle rasowym w Stanach. I zawsze biały mężczyzna powie, że dyskryminacja to jest jakaś bzdura, bo tego nie doświadcza. I tu jest jakby analogicznie. Ja dużo z Olą Kozierowską się koleguję. Ona jest taką mocną aktywistką jeżeli chodzi o równouprawnienie kobiet w biznesie i bardzo aktywnie działa. Zawsze jak z nią rozmawiam, to mnie szokują te historie, które ona opowiada, bo aż mi się wierzyć nie chce ze względu na moją optykę tego, że ja nigdy nie miałem myślenia o tym, że jest jakaś różnica poza jakimiś aspektami biologicznymi między mężczyznami, a kobietami. Jest dla mnie niewiarygodne to, że takie rzeczy się nadal dzieją. Oczywiście pamiętam, że jak zaczynałem karierę dwadzieścia lat temu, to rzeczywiście takie szowinistyczne żarty były na porządku dziennym. W różnych firmach, z którymi miałem do czynienia, ale wydawało mi się, że wtedy byliśmy potwornie zacofani cywilizacyjnie.  I mam taką może też idealistyczną myśl, że dziś to już wygląda zupełnie inaczej. Jak słyszę taką historię… Po prostu ja się z tym totalnie nie spotykam. Może żyję w jakiejś bańce. Jak słyszę takie historie, to mi kopara opada. Szczególnie w środowisku – jak mówisz – około startupowym, które wydaje mi się raczej opiera się na osobach, które mają wysoką skłonność do ryzyka w jakimś znaczeniu, jednak myślą do przodu. Powinny być w miarę innowacyjne, postępowe także w myśleniu. Niesamowita historia. Bardzo mi przykro, że tego doświadczyłaś. Mój śmiech nie był tym, że ja uważam, że to jest śmieszne, tylko był raczej emocjonalną odpowiedzią. Trudno mi jest po prostu w to uwierzyć jak tego sam nie doświadczam. Uważam, że to jest karygodne i niewyobrażalne. Nie mieści się zupełnie w moim systemie wartości.

Ja też chciałabym, żeby się nie mieściło. I chciałabym, żeby tej historii nie było, ale niestety ona miała miejsce. Wiem, że do tej pory kobiety, które mają swoje firmy – spotykają się z takimi opiniami. Ciężko powiedzieć czy one są coraz rzadsze, bo to jest tak, że spotkałam się tylko z kilkoma powiedzmy na mnóstwo rozmów, które przeprowadziłam. Może inaczej – spotkałam się bezpośrednio z takimi opiniami, ale też spotkałam się z większą pobłażliwością jeżeli chodzi o to, że mam firmę i to jeszcze taką, która jest rzemieślnicza i ekologiczna. I kobieta – że te trzy aspekty sprawiały, ze byłam niewiarygodna. To był bardzo duży problem w kontekście znalezienia finansowania. Jeszcze odpowiadając na poprzednie pytanie. Po trzech latach i po naprawdę super trudnym procesie udało się. Natomiast myślę, że rozminęliśmy się bardzo mocno z poprzednimi wspólnikami jeżeli chodzi o oczekiwania. Teraz mam nowy akcjonariat, co jest bardzo fajne i bardzo się cieszę. I jest znacznie bardziej pomocny w rozwoju biznesu. I było już znacznie łatwiej, bo miałam też znacznie większe doświadczenie. Ja też trafiłam na złego doradcę jeżeli chodzi o kwestie prawnicze, więc to pewnie też zła umowa inwestycyjna, to jest bardzo zła rzecz. 

Kurczę. Przykro mi to słyszeć. Akurat ostatnio też rozmawiałem z jedną zaprzyjaźnioną founderką, która ma też takie doświadczenie, więc widzę, że to są nadal rzeczy, które może się gdzieś dzieją – że można dojść do tego, żeby podpisać niekorzystną umowę inwestycyjną. Także też uprzedzam wszystkich przed tym, bo dobrze jest po prostu pogadać z różnymi osobami, które są na tym rynku. Do mnie trafia bardzo dużo osób, ponieważ ja też jestem aniołem biznesu. Inwestuję w różne projekty i dużo trafia do mnie tych tematów. I obserwuję, że czasem ludzie dostają kompletnie kosmiczne warunki. Albo bardzo duże objęcie udziałów, albo jakieś zapisy, które tak naprawdę odbierają kontrolę founderowi w dużym stopniu, więc też rekomenduję uczulając ze swojej strony – to, żeby nawet nie wiem czy prawnik – prawnik jak najbardziej też, ale oprócz tego nawet osoby zaufane z branży, które powiedzmy nie mają interesu w tej konkretnej sytuacji i mogą po prostu Ci pomóc ocenić konkretną propozycję. Rzeczywiście inwestor inwestorowi nierówny. Każdy może mieć napisane: „My jesteśmy inwestorem”, albo nawet: „Jesteśmy inwestorem venture capital”, ale jest bardzo dużo rzeczy pod maską. Typu źródła finansowania, polityka inwestycyjna, podejście tak naprawdę czy chcemy robić zwroty, czy chcemy robić temat międzynarodowy? Czy tak naprawdę chcemy zainwestować, bo to jest naszą główną motywacją? I tak samo podejście do niezależności i foundera czy founderki.

Tak. Ja myślę, że to generalnie jest bardzo trudny temat, finalizacja wszelkich umów i tak dalej. Ja z tej perspektywy już to rozpatruję jako taki czasem miesiąc, czasem pół roku – trochę wyjęte z życia. Myślę, że do tych dwóch procesów zupełnie inaczej podchodziłam. Też z zupełnie inną wiedzą. Ale nadal to są trudne negocjacje jeżeli negocjuje się samemu, a ja jednak nie mam wspólników. Nikt inny ze mną nie założył firmy tylko ja ją założyłam sama, więc jestem jedyną founderką. I negocjuję powiedzmy z czterema, trzema mężczyznami, którzy mają dwudziestoletnie czy tam trzydziestoletnie doświadczenie w biznesie. Na pewno w jakimś sensie jest to trudna pozycja, ale też na pewno taka, która dała mi dużo siły i też bardzo dużo nauki. Teraz chętnie się dzielę z innymi osobami, które wchodzą w jakiś proces inwestycyjny – na co zwrócić uwagę? W jaki sposób rozmawiać? Jak do tego podchodzić? I tak dalej. 

Bardzo ciekawe. To może podziel się częścią tego. Zanim to zrobisz, jeszcze dodam swój komentarz. Znowu moje obserwacje z innej perspektywy – też uczestniczenia w projektach inwestycyjnych z różnych w sumie perpektyw i jako Co-founder i jako anioł biznesu, i jako doradca powiedzmy, który w zasadzie nie uczestniczy w danej rundzie, ale pracuje z jakąś firmą i obserwuje co się dzieje. Mam wrażenie, że tutaj też takie due diligence z kim się współpracuje – może rozwiązać wiele problemów, bo są takie podmioty, które mają umowy inwestycyjne, które spełniają powiedzmy międzynarodowe, czy ogólnie przyjęte kryteria inwestycji. Szczególnie jeżeli mówimy o typowej inwestycji startupowej, która jest nastawiona na konkretne parametry wzrostu, w konkretnych odcinkach czasu – że co osiemnaście miesięcy łapiemy kolejną rundę. Rośniemy w międzyczasie razy dwa, lub więcej, i tak dalej. To są takie ogólne ramy. Czyli jeżeli wchodzimy w ten język działania startupu. I wtedy, wiedząc, że działamy z podmiotem powiedzmy wiodącym w tej dziedzinie, to raczej nie będzie próbował nam zaszkodzić i utrudnić nam życia. I wtedy mniej musimy szukać tych kruczków. Też mamy mniej przestrzeni do tej negocjacji. Myślę, że takim głównym parametrem dyskusji pewnie zazwyczaj jest wycena, która jest notabene – może to jest zabawne – ale w dużym stopniu bardzo arbitralna. Nie jest to wcale w jakiś sposób uwarunkowane wynikiem. W jakiś sposób niby jest. Są pewne mnożniki, ale widzę po rundach, które się dzieją w tej chwili, że czasem są to wyceny z kosmosu i są takie podmioty, które decydują się dać lepsze wyceny. Aczkolwiek często jest tak, że dostajesz lepszą wycenę od gorszego podmiotu, więc też trzeba być ostrożnym z tym, żeby nie dać się łapać na największą możliwą wycenę, aby potem to nie zablokowało Ci możliwości dalszego rozwoju. To takie z mojej strony doświadczenie, a ciekawy jestem jakie jest Twoje?

Z mojej strony one są bardzo różne, bo ja to rozpatruję z dwóch perspektyw. Pierwsza perspektywa to był sam fakt tego, że znalezienie finansowania trwało trzy lata. To jest strasznie długo, bo w przypadku wymiany wspólników to trwało pół roku, cztery miesiące? Bardzo krótko. Oczywiście pewnie też jest to związane z tym, że ekologia jest teraz modna i z tym, że mamy zdecydowanie lepsze wyniki, i tak dalej. Mamy też rozwinięty ten aspekt biznesowy. To nie jest tylko B2C. Ale przy tej pierwszej rundzie, już jak udało mi się znaleźć podmioty, które były zainteresowane zainwestowaniem w WoshWosh – to dla mnie to była po prostu fiesta. Zależało mi na tym, i to nie było tak, że były trzy podmioty zainteresowane – tylko był jeden. To był bardzo trudny proces znalezienia, więc myślę, że fakt takiej niedostępności sprawił, że miałam do tego inny stosunek, że znacznie łatwiej było mi się zgodzić na jakieś zapisy, nie do końca je rozumiałam. Mimo, że rzeczywiście miałam jakichś doradców, miałam nawet chyba dwóch czy trzech prawników, którzy mi doradzali w tym. To finalnie wydaje mi się… Nie wydaje mi się, na pewno – to zostało wynegocjowane, naprawdę bardzo fatalne i dlatego super trudno było mi się z nimi rozstać, więc to na pewno było problemem. Ja myślę, że też problemem była kwestia taka czysto psychiczno-emocjonalna. Związana właśnie z tym, że ja jestem sama. Ja przychodzę na rozmowy. Oczywiście pewnie mogłam przyjść z doradcą i z prawnikiem, ale wówczas wydawało mi się to takie nie na miejscu. Jak się spotykałam z… Akurat tam w procesie była jedna kobieta. Natomiast pozostali wspólnicy to byli mężczyźni. I myślę, że to też pewnie odnosząc się do roli kobiet w biznesie, że to mimo wszystko jest nadal trudne – dealować z samymi mężczyznami, którzy mają zdecydowanie większe doświadczenie. Ja wtedy też byłam trochę młodsza, trochę mniej doświadczona. Trochę nie potrafiłam się odnaleźć w tym procesie i to zostało wykorzystane. Tak uważam. 

Może tak być. To jest ciekawe, bo z jednej strony możesz powiedzieć… Znaczy na pewno nigdy nie jest dobrze negocjować kiedy nie masz alternatyw, bo to jest żadna negocjacja. Czyli kiedy za bardzo czegoś chcesz, to Twoja pozycja negocjacyjna jest bardzo słaba i wtedy jest dużo łatwiej po prostu zostać przyciśniętym. Oczywiście wtedy to zależy od wartości i zasad, które reprezentuje partner biznesowy. Czyli jakby patrzę długoterminowo i naprawdę myśli o tym, że opłaca się mu wycisnąć – czyli jak to wpłynie na relacje w długiej perspektywie czy w krótkiej. Z drugiej strony – można też spojrzeć z perspektywy takiego inwestora i powiedzieć: „Kurczę. Nikt nie chce w to zainwestować. Może są ogromne ryzyka. Muszę się specjalnie zabezpieczyć”. Czyli zrobić powiedzmy zapisy, które potem Ty postrzegasz jako niekorzystne, bo jest to super ryzykowny asset, skoro nikt inny nie chce w to zainwestować. Staram się spojrzeć na to z dwóch stron, bo zawsze gdzieś ta prawda leży pośrodku. Tak patrzę, bo to też ma… Ten biznes, który prowadzisz, nie jest to taki typowy biznes pod inwestycję VC, ze względu na ten silny komponent fizyczny, który ogranicza to skalowanie w jakimś stopniu. To oczywiście nie ogranicza go, bo można zrobić to globalnie, ale to zawsze utrudnia. Jak widzę wszystkie projekty, w których jest ten element fizyczny – one mają gorsze wyceny i dużo trudniej jest znaleźć inwestora na to. I też pewnie taki aspekt poukładania tego. Ciekawe. Jakie jeszcze masz inne refleksje? Poza tym poczuciem, że może trochę podeszłaś do tego po macoszemu i trochę uważasz, że zostałaś w jakiś sposób… Nie zadbałaś o siebie w tamtym momencie. To co byś jeszcze rekomendowała poza tym, żeby nie działać pod presją, czy nie dać się złapać w pułapkę tego, że muszę i doradcy, z którymi warto pogadać?

Myślę, że super istotne jest nastawienie. Wiadomo, każdy jest inny, każdy ma różne cechy i jakieś problemy. Na każdego człowieka składa się mnóstwo perspektyw i wydaje mi się, że samo podejście do tego procesu jest niezwykle istotne. Wydaje mi się, że jeżeli już rozmawiasz z kimś, kto potencjalnie chce zainwestować w Twoją firmę, to znaczy, że masz super firmę. I udało Ci się stworzyć coś naprawdę bardzo fajnego. Ja myślę, że w tym pierwszym procesie trochę nie byłam tego pewna, bo to tyle trwało. Wszędzie słyszałam startupy technologiczne, technologia, aplikacje. A ja tutaj miałam startup rzemieślniczo-ekologiczny. Rzeczywiście z elementem technologicznym, ale jednak też trudnym do wytłumaczenia, więc brakowało mi takiego nastawienia i poczucia siły. Wydaje mi się, że to jest kluczowe i totalnie zmieniło optykę już w późniejszych negocjacjach i w późniejszym procesie. I było to bardzo pomocne na pewno. To mi przychodzi do głowy. Pewnie jest jeszcze mnóstwo rzeczy. W ogóle to są trudne procesy. Ja myślę, że przede wszystkim też bycie samemu w tym procesie jest… Samemu mam na myśli oczywiście fajnie jeżeli są doradcy. W sensie – to jest niesamowicie ważne, żeby ci doradcy byli, ale jeżeli z kimś rozmawiasz, jesteście na kolacji czy po prostu poznajecie się – mam na myśli przyszłych inwestorów. Czy dzwonicie ze sobą – nie zawsze ten doradca może być, więc dlatego to nastawienie jest tak istotne. I przede wszystkim wiara w to, co się robi. W to, że to jest super. Ja zawsze wierzyłam w swoją firmę i wierzyłam w to, że zrobimy z nią super rzeczy. I uważam, że tak jest i czekają nas jeszcze fajniejsze. Ale czasami jeżeli jest się pushowanym przez innych i oni wychodzą właśnie z takiej pozycji siły – i pięć osób wychodzi z pozycji siły i to są osoby doświadczone w biznesie i byłam ja – to, to po prostu było ciężkie. Trzeba trochę napompować się tą siłą. 

Wszystko jest po coś na pewno, więc też z tego jakaś wiedza i jakieś doświadczenie wypłynęło. Dzisiaj patrzysz na to inaczej. Co powoduje, że jednak od strony zespołu zarządzającego, jak rozumiem – jesteś jedyną osobą, która jest współwłaścicielką z tej perspektywy, jeżeli chodzi o tak zwany element of interest – czyli to, żeby ktoś naprawdę się zaangażował. Czyli inaczej mówiąc skin in the game – czyli, że jednak mam interes w tym, żeby firma rosła. Nie zdecydowałaś się do tej pory – jak rozumiem, może brakuje mi wiedzy – na to, żeby włączyć inne osoby zarządzające do pakietu takiego udziału, który by wpływał na to, że tym osobom hipotetycznie, ale jednak i realnie, w praktyce – mogłoby jeszcze bardziej zależeć na tym efekcie i dodatkowo mogłyby Cię wspierać po partnersku w zakresie chociażby prowadzenia tych trudnych negocjacji. Jeżeli już wtedy, w tym swoim przykrym doświadczeniu, czy jakimś doświadczeniu, z którego się dużo nauczyłaś – zauważyłaś, że ta samotność Ci przeszkadza?

Dlatego teraz szukam dyrektora operacyjnego, który mi pomoże w tych kwestiach dotyczących zarządzania firmą wewnętrznie. Na pewno to, czego nie miałam wówczas, a to, co mam teraz – to są osoby, które mi doradzają. Jasne, one nie zarządzają codziennie w procesach związanych z tym, co się dzieje w firmie, ale na pewno dają mi bardzo dużo. Czego nie miałam te trzy, czy cztery lata temu. Czy nawet dwa lata temu. Na pewno teraz dążę do tego, żeby rozbudować osoby decyzyjne w firmie. Jasne, że mam w pewnym sensie osoby decyzyjne, które decydują na przykład o tym co się dzieje na pracowni, albo w kontekście obsługi klienta, ale to jest w kodeksie zarządzania całą firmą. Kiedyś mi się wydawało to bardzo dużo. Teraz to nie jest bardzo dużo. Teraz potrzebuję osób, które będą w pewnym sensie na podobnym poziomie co ja – zarządzały pewnymi procesami w firmie. Teraz jest trochę tak, że ja zarządzam wszystkimi procesami. I docelowo, nawet jeżeli będę miała osoby na stanowisku dyrektora operacyjnego czy osobę, która będzie zarządzała całym tematem B2B – to pewnie, to ja jako prezes zarządu czy też CO, muszę kontrolować ich pracę. Natomiast na pewno to będzie bardzo odciążenie. Nie miałam na to pewnie też przestrzeni finansowej. W kontekście pierwszej inwestycji. Też na pewno pandemia, jak już zaczęliśmy się rozwijać – i pandemia nas bardzo mocno docisnęła. To jest chyba dobre słowo. Dlatego też zmieniliśmy kierunki rozwoju. Postawiliśmy bardziej na ten aspekt B2B, który jednak w takich czasach pandemicznych jest zdecydowanie pewniejszy.

Na pewno w fabrykach ludzie nadal chodzą w butach. Natomiast siedząc w domu – ja się zastanawiałem jak rynek obuwniczy – jak wszyscy siedzieli w klapkach w domu i nigdzie nie wychodzili, to mogło mieć wpływ. 

Tak. Na pewno miało wpływ. Natomiast rzutem na taśmę, w lutym 2020 uruchomiliśmy e-commerce. To naprawdę fantastycznie, że dwa, czy trzy tygodnie przed starem pandemii można było zamawiać usługi online, więc myślę, że to trochę nas uratowało przed jakimś ogromnym kryzysem. Na pewno to też nie dawało perspektywy na to, żeby w kwietniu 2020 zastanawiać się nad dyrektorem zarządzającym, czy nad dyrektorem operacyjnym. W ogóle na to nie było przestrzeni. Wtedy musiałam się zastanawiać nad tym jak mam ułożyć firmę, żeby ona nadal funkcjonowała w takich bardzo nieznanych warunkach. Natomiast 2021 już był naprawdę super. I ta strategia bardzo dobrze zagrała, więc dlatego teraz mam przestrzeń na to, żeby znaleźć osoby, które będą w jakimś sensie współzarządzały firmą, a przynajmniej bardzo istotnymi elementami. Z jednej strony jestem bardzo podekscytowana, bo już chciałabym, żeby te osoby były na pokładzie, a z drugiej strony to też jest ogromna odpowiedzialność, bo ja nigdy takich osób w zespole nie miałam. Też jestem ciekawa w jaki sposób będę koegzystowała w firmie i jak będzie wyglądało delegowanie obowiązków, ale też słuchanie ich rad. I tak dalej. Myślę, że też dużo nauki w tym kontekście przede mną, ale tak – myślę, że finalnie jestem bardzo podekscytowana tym, że to się właśnie zadzieje.

Czy możesz coś jeszcze powiedzieć o tej zmianie w akcjonariacie? Ciekawi mnie jaka była inspiracja, iskra, która spowodowała, że ten proces ruszył? Skąd to się wzięło? I jakie były fundamenty? Rozumiem, że był dyskomfort jakiś w poprzednim setupie, ale później niektórzy z tym żyją latami naprawdę. Obserwuję takie przypadki, więc poza tym, że złożyły się na to fajne wyniki, pewne zmiany, ewolucja rynku i tak dalej – to jak doszło do tego, że to zostało zainicjowane?

Ja myślę, że pandemia finalnie. O ile mieliśmy bardzo fajne wyniki, przyszła pandemia i nagle kontrakty, które podpisaliśmy po prostu się nie zrealizowały, bo przyszła pandemia. Te cyferki w Excelu się nie zgadzały i to spowodowało powiedzmy mini konflikt. Ja oczekiwałam wsparcia, a finalnie otrzymałam zupełnie co innego. Myślę, że ta niezgodność była takim pierwszym powodem, który sprawił, że zaczęłam się zastanawiać co dalej i czy to jest taka rzeczywistość, w której chcę funkcjonować. I postanowiłam sobie, że do marca 2022 roku – dokonam zmiany w tym aspekcie. Udało się znacznie szybciej. Trochę też pewnie przypadkowo, bo szukałam pod innym kątem tych zmian. Udało się właśnie po prostu, że kogoś poznałam, ktoś znał kogoś – i to się po prostu w taki sposób ułożyło. Ta zmiana była bardzo trudnym procesem. Dlatego przestrzegam przed tą umową inwestycyjną, bo niektóre zapisy… Po prostu nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo mogą być blokujące. Ale też się mnóstwo nauczyłam. Postrzegam to z perspektywy z jednej strony takiej, że ja myślę, że przez półtora miesiąca trochę nie funkcjonowałam w normalnej rzeczywistości. Byłam bardzo zestresowana, cały czas się martwiłam – coś się stanie, czy nie stanie, czy ktoś zmieni zdanie czy nie zmieni zdania. Ale właśnie z drugiej strony teraz staram się to postrzegać na takiej zasadzie, że to mnie bardzo wzmocniło i, że czuję też taką bardzo dużą moc w kontekście właśnie rozmów biznesowych i też negocjacji, że to był ten aspekt, którego pewnie nie posiadałam, a którego się dzięki temu procesowi nauczyłam. 

Jest jakaś jedna prawda o biznesie, która uważasz, że jest prawdą obiektywną, albo jakiś mit, który jest ciągle powtarzany, że w biznesie to wystarczy to i to – który jest nieprawdą? Coś, co u Ciebie pojawia się w głowie w tym kontekście.

Ja myślę, że bardzo dużo jest takich aspektów. Pierwszy, który mnie na samym początku WoshWosh uderzył – to wydawało mi się, że posiadanie firmy to jest ogromny luksus w takim kontekście, że mogę robić co chcę, jak chcę – że ja w pełni odpowiadam za firmę i to wszystko co się z nią wiąże i po prostu mogę wyjeżdżać kiedy chcę na wakacje i nie muszę nikogo prosić o zgodę. Tak mi się wydawało, że tak to wygląda. Natomiast okazało się jeszcze w moim przypadku, że to zupełnie tak nie wyglądało. To była taka pierwsza kwestia. Druga kwestia, że wydawało mi się, że biznes to są tylko dobre rzeczy. Po prostu coś Ci się nie udaje i zamykasz biznes, albo to jest pasmo sukcesów. I dla mnie były tylko te dwie perspektywy. Wydaje mi się, że też bardzo mało – może teraz trochę więcej, ale generalnie te siedem, osiem lat temu bardzo mało mówiło się o porażkach. Raczej była i nadal jest ta retoryka powszechna – od zera do milionera. Albo od pucybuta do milionera. Już posługując się moim przykładem. 

To o Tobie. 

I jak zaczęły się pojawiać jakieś fuckupy, porażki, kłopoty, negatywne opinie ze strony klientów i tak dalej, to dla mnie było jakieś przeciwne, bo wydawało mi się, że: „Jak to? Czy to ja mam takiego pecha?” Pytanie na ile to był pech. Nie korelowało to zupełnie z tą opinią o startupach czy o biznesie, z którą spotykała się przed założeniem firmy. Mówię tylko o początku. Wraz z ewolucją biznesu, ale też z moją ewolucją w kontekście biznesu – te prawdy bardzo się rewidowały.

Ciekawe. Ciemna strona wolności.

Zdecydowanie. Ja myślę, że ostatni taki urlop, na którym mogłam tylko i wyłącznie skoncentrować się na urlopie – to był w maju 2015 roku. Czyli na dwa miesiące przed założeniem WoshWosh. 

To niewątpliwie jest moment, żeby to zmienić. Dlatego, że też ja mam przekonanie, że na pewno jest to możliwe. Także być może jakieś Twoje i uwarunkowania rynkowe, ale też Twoje decyzje psychologiczne uwarunkowały to, że podjęłaś taką decyzję, żeby aż tak się tu wyeksploatować w tym względzie, więc Ci życzę, żebyś pojechała na fajny urlop, bo to na pewno podniesie też jakoś jeszcze na wyższy poziom Twoje decyzje. Prawda jest taka, że pod ciągłą presją trudno jest też podejmować wysokiej jakości decyzje cały czas. To jest taki aspekt. 

Jasne. To też nie jest tak, bo ja to może rzeczywiście trochę w złym świetle pokazałam. Bardziej chodzi mi o to, że ja wtedy po prostu kompletnie jak byłam wtedy na urlopie, bo pracowałam w agencji reklamowej, to przestałam myśleć o pracy. A w późniejszym czasie było tak, że ja miałam świetne urlopy. Zdecydowanie fajniejsze, niż ten w maju 2015 roku w Izraelu. Tylko ja po prostu wtedy myślałam o pracy. Może nie miałam takiej presji i nie paliły się rzeczy, ale zastanawiałam się nad tym jak ułożyć biznes, czy podjąć taką decyzję czy inną. Zupełnie była inna perspektywa wypoczynku. Oczywiście chciałabym dojść do takiego momentu kiedy mam czystą głowę i w ogóle nie myślę o tym. Może nie licząc tego okresu, który akurat jest bardzo rozwojowy i dosyć trudny, ale staram się też zachować taki work-life balance, i rzeczywiście może abstrahując od tego ostatniego czasu – nie pracować po godzinie osiemnastej, w weekendy nie pracować. I staram się tego bardzo mocno trzymać. Oczywiście też jak ma się biznes, nie zawsze jest się w stanie, bo właśnie teraz kwestia zmiany akcjonariatu, czy kwestia rozwoju – wiąże się z tym, że czasem trzeba więcej popracować i czasem tego stresu jest więcej – żeby finalnie, mam nadzieję, było go mniej. I też żeby było więcej przestrzeni w głowie na życie prywatne. 

A co Ci pomaga nabrać dystansu do wyzwań i jakie rzeczy w życiu prywatnym Cię budują, które stanowią jakąś antytezę dla tego co robisz zawodowo?

Myślę, że przede wszystkim wyjazdy. Ja uwielbiam podróżować. Mówię nawet o takich wyjazdach weekendowych gdzieś w góry, nad morze, na Mazury. To bardzo dużo mi daje. Ja myślę, że też kontakt ze sztuką, bo ja w wolnych chwilach maluję obrazy. Ostatnio zaczęłam rzeźbić, więc to daje mi taką ekspresję i trochę wyładowanie emocji, które bardzo mocno się gromadzą w życiu zawodowym. I teraz zapisałam się na boks. I to jest super, bo to już daje kompletny upust emocjom i zawsze wychodzę bardzo pozytywnie naładowana.

Musisz być tu i teraz. Nie możesz myśleć o niczym innym, bo dostaniesz w nos. 

Tak. To jest moje odkrycie. Zawsze mi się wydawało, że joga jest taką aktywnością, która daje mi dużo. Oczywiście jest super i nadal uważam, że joga jest bardzo fajna. Natomiast boks jest absolutnie moim odkryciem na takie właśnie bycie tu i teraz i wyabstrahowanie się od kwestii zawodowych. 

Jest to niesamowite doświadczenie rzeczywiście. Ja też trochę miałem okazję ćwiczyć. Teraz nie mogę tego robić ze względów zdrowotnych. Natomiast uważam, że jest to niesamowicie ciekawy sport w kontekście takiego bycia tu i teraz. Trudno nie być. Jest też dużo bardziej męczący, niż się wydaje. Jest to niesamowicie męczące.

Zdecydowanie.

Trzydzieści sekund uderzania w worek i naprawdę można się zmęczyć. I wtedy nagle człowiek zaczyna doceniać obserwowanie jakichkolwiek walk sportowych, które na przykład trwają piętnaście minut. To jest po prostu niewiarygodne jak można utrzymać taką intensywność wysiłku przez piętnaście minut. 

Tak. Tylko kończąc temat boksu, to ja nie cierpię agresji. Naprawdę nienawidzę agresji. Nigdy nie lubiłam boksu, nie lubiłam na to patrzeć. Ja w ogóle bardzo długo szukałam sportu dla siebie, bo wcześniej trenowałam bardzo długo crossfit. Potem jak założyłam firmę, to przestałam mieć czas i przestałam trenować cokolwiek. I stwierdziłam, że ja potrzebuję miejsca, gdzie będę mogła wyładować swoje emocje. Stwierdziłam, że boks jest najlepszą formą ku temu, a poza tym jest też bardzo wysiłkowy, a ja bardzo lubię takie sporty, gdzie mogę się w jakimś sensie wyżyć i zmęczyć. Dlatego postawiłam na boks. Ale w ogóle nie rozpatruję tego w takim kontekście walki. W sensie ja bym nie chciała z kimś się bić. Absolutnie. Wystarczy mi trener, bo chodzę na indywidualne lekcje. Jakoś na grupowe pewnie z tej perspektywy jest mi jeszcze daleko, więc albo trener, albo worek i to mi w zupełności wystarczy.

Świetna rzecz. Martyna, o co Cię nie zapytałem, a uważasz, że to jest ważne i powinno wybrzmieć?

O kurczę. Nie przychodzi mi nic do głowy. Pierwsza rzecz jaka mi przyszła do głowy to kwestie aktywizmu i tego co warto robić w tym aspekcie, ale o tym rozmawialiśmy, więc wydaje mi się, że chyba wszystko.

Jaka jest przyszłość przed WoshWosh? Czego życzyć Tobie, zespołowi, wspólnikom, udziałowcom?

Ja myślę, że na pewno dużo siły i motywacji. I ekscytacji tym co robimy i co mamy w planach. Pomyślności pewnie też. I zgodności – to też jest super ważne w tworzeniu biznesu razem. I jeszcze pewnie bym dodała do tego kwestie związane z odpowiedzialnością, bo to jest jednym z aspektów DNA WoshWosh, więc myślę, że zbiór tych cech. 

Tego wszystkiego Ci życzę. Bardzo Ci dziękuję za szczerość, otwartość i pokazanie różnych perspektyw biznesu i swoich osobistych doświadczeń, o różnych odcieniach. Gratuluję tego, że konsekwentnie tyle lat idziesz drogą, która w pewnym sensie zawiodła Twoje pierwotne oczekiwania, że biznes to jedno wielkie pasmo sukcesów i od zera do milionera, Ferrari w weekend – tylko, że jednak trzeba więcej włożyć. I, że są różne czasy, a mimo to nie zbaczasz z tej drogi i myślę, że już teraz się tak umocniłaś, że jak przetrwałaś te siedem lat, to teraz już będzie siedem lat tłustych – czego Ci życzę. 

Podobno siódemka to szczęśliwa liczba, więc wierzę w tę przepowiednię. Dziękuję bardzo.

Dzięki. Martyna Zastawna. Wielkie dzięki jeszcze raz.

Dziękuję. 


Chcesz otrzymywać bezpłatnie najciekawsze materiały, które pomogą Ci lepiej prowadzić biznes i optymalnie rozwijać karierę? 

Zapisz się na www.gregalbrecht.io/klub, a co piątek znajdziesz w skrzynce garść inspirujących materiałów ze świata. Dołącz do tysięcy subskrybentów. W razie czego, zawsze możesz wypisać się jednym kliknięciem.

Szukasz wsparcia w prowadzeniu biznesu? Chcesz zostać partnerem podcastu? Poznaj Albrecht&Partners i umów się na rozmowę: www.albrechtpartners.com

Udostępnij:
Podcast

Poznaj wiodący podcast dla przedsiębiorców i zarządzających biznesem. Posłuchaj przedsiębiorców, którzy zbudowali biznes od zera. Znajdź odpowiedzi na wyzwania, które trapią liderów – niezależnie od branży.

Newsletter

Zainwestuj 5 minut w tygodniu, by osiągać więcej.

Dołącz bezpłatnie do tysięcy przedsiębiorców i zarządzających biznesem w społeczności Business Unlimited.

Zobacz także

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na nasz newsletter