Zmień język:

Jak miłość do sportu popchnęła do… założenia kancelarii LSW i zostania współwłaścicielem Legii Warszawa | Bogusław Leśnodorski

Bogusław Leśnodorski – multiprzedsiębiorca, prawnik, wspólnik i współzałożyciel firmy prawniczej LSW, z którą jest związany od 25 lat, były prezes i współwłaściciel Legii Warszawa. Członek Polskiej Rady Biznesu. Entuzjasta szeroko pojętego sportu.

ZASUBSKRYBUJ GREG ALBRECHT PODCAST – WSZYSTKIE TWARZE BIZNESU:
Apple Podcasts
Google Podcasts
YouTube
Spotify

Posłuchaj najnowszej rozmowy z Bogusławem Leśnodorskim

Uważa, że najważniejsze jest funkcjonowanie z ludźmi, których się lubi i którym się ufa. Uwielbia wygrywać, jeśli wie, że naprawdę się postarał.

Sukces mierzy zadowoleniem ludzi i otoczenia. Jeśli dalej będę w środowisku ludzi, którzy są szczęśliwi, i do którego kontrybuowałem na tyle, że ich życie jest lepsze, to na pewno tak będzie. Na koniec to się do tego sprowadza. To jest cel. Samochód, który przejedzie z miejsca A do B wielkiego znaczenia nie ma. Wyrosłem z tego – mówi.

Twierdzi, że jedynej rzeczy, jakiej można żałować, to tej, której się nie zrobiło. Uważa, że trzeba próbować, nawet jeśli efekty nie są najlepsze. Jedyne, co wg niego jest w życiu na stałe, to doświadczenia, przeżycia i emocje, których nikt nigdy nie zabierze. 

Ponadto w rozmowie m.in.: 

  • Czym w wieku 14 lat handlował na Kubie? 
  • Jak przypadkiem został prezesem Legii Warszawa? 
  • Co pomaga w odejściu z życia publicznego?
  • Co stoi za wzrostem popularności e-sportu?
  • Jak sport wpływa na osobistą skuteczność?

Polecane książki przez Bogusława: 

Wojna i pokój – Lew Tołstoj

Open – Andre Agassi

–  Maestro – Alan Greenspan

Mike Tyson. Moja prawda – Mike Tyson, Sloman Larry

Współwłaściciele / inwestorzy w kluby piłkarskie, których gościłem wcześniej w podcaście to Michał Brański i Jarosław Królewski.

Transkrypcja:

Greg Albrecht: Dziś w Greg Albrecht Podcast Bogusław Leśnodorski. Cześć Boguś!

Bogusław Leśnodorski: Cześć Greg!


Jesteś przedsiębiorcą o wielu rozmaitych twarzach, doświadczeniach. Niektórzy mówią na takich ludzi jak Ty multiprzedsiębiorcą. Jakbyś miał powiedzieć o jednej rzeczy w Twoim życiu przedsiębiorczym czy jednej sytuacji, która najbardziej uważasz kształtuje Ciebie jako przedsiębiorcę to o czym byś odpowiedział? 

Więc widzisz, od razu tutaj zbiję Cię trochę z stropu. Uważam, że moje życie, ale w ogóle wiele ludzi, którzy się z tym życiem mierzą na wielu frontach jest usiane całą masą doświadczeń i raczej jestem sumą tych doświadczeń, a od pierwszych, kiedy na giełdzie narciarskiej handlowaliśmy nartami jako dzieciaki przez to jak zakładałem tę firmę i dziesiątki innych rzeczy. Wiadomo Legię Warszawa. Masę, masę różnych tych zdarzeń było i wydaje mi się, że jestem sumą tych doświadczeń. Mam nadzieję, że to jest tak, że też potrafię wyciągać wnioski, ale miałem dużo takich trudnych też sytuacji. Pewnie tyle samo co fajnych, więc tyle dodam, że moim zdaniem z tych trudnych sytuacji się wyciąga więcej wniosków i one tak zostają na dłużej i większe piętno naciskają. To nie jest za dobrze, bo jednak uważam, że prawdziwa umiejętność to jest takie wyciąganie wniosków z sytuacji, które mają pozytywny koniec, bo wiesz, jak to jest wiele, wiele decyzji, złych decyzji prowadzi do dobrych efektów i odwrotnie. Nie wszyscy mamy taką tendencję oceniania po czasie różnych sytuacji, a tak naprawdę wolno tylko w miarę obiektywnie przynajmniej starać się oceniać takie decyzje na moment ich podejmowania, a bardzo często wiesz, czas zakrzywia cały obraz. 

Super, że o tym mówisz. Takie mam też 2 refleksje. Pierwsza taka, że jakby warto się uczyć rzeczywiście tego, co nas doprowadziło do sukcesu, bo tylko sukcesy chcemy powtarzać, a nie porażki, więc dobrze byłoby znaleźć, jakby tę metodę, a to à propos tego oceniania rzeczy z perspektywy to w związku z tym, że właśnie mieliśmy tutaj kolejną rocznicę Powstania Warszawskiego, to znowu czytałem na ten temat i znowu są zawsze 2 strony, dyskusje czy to było potrzebne.

Ja od dziecka miałem dylemat taki. Myśmy wiesz dużo już trenowaliśmy na Legii i już jako dzieciaki dużo na ten temat rozmawialiśmy. Mówię jeszcze o podstawówce, ostatnich klasach. Ja byłem pierwszy, który miał taki dylemat. Po prostu starałem się to zracjonalizować trochę i jak człowiek stara się racjonalizować to wydarzenie bez wątpienia wielkie, jeśli nie największe w naszej historii, szczególnie zrywów, bo my jesteśmy narodem zrywów, to nie jest to jednoznaczne i nie zmusisz mnie do zajęcia stanowiska. Jestem dumny z tego, że jestem Polakiem, że to się zdarzyło w Warszawie. Jestem warszawiakiem. Uważam, że to jest wspaniała historia i wielka rzecz, ale jednak straty, które ponieśliśmy, były olbrzymie. 

Dokładnie. To, co powiedziałeś, że decyzje można oceniać tylko z perspektywy momentu, kiedy ta decyzja jest podejmowana, dla mnie to jest koronny przykład, że dzisiaj każdy z nas jest mądry. Może oceniać to w jedną, to w drugą stronę, ale nikt z nas wtedy nie był w tym miejscu, w tym czasie i dlatego trzeba mieć zaufanie do tych, którzy te decyzje wtedy podejmowali i w naszym życiu jest podobnie. Łatwo jest nam oceniać innych, kiedy patrzymy z zewnątrz, mówimy: Ja w tym momencie zrobiłbym zupełnie co innego, ale przecież nasze życie nigdy nie jest tym samym życiem. Nie mamy tej bazy danych o życiu drugiej osoby, którą ma ta osoba.

To prawda. Błędne wnioski bardzo często właśnie wynikają z błędnej bazy poznawczej i to jest koło. Można być hiper inteligentnym i wyciągać naprawdę maksa, co się da od życia i z sytuacji, którymi się człowiek spotyka, ale nie mając jednak takiej realnej bazy poznawczej można robić błędy. 

Właśnie. Założyłeś ponad 20 lat temu kancelarię.

Grubo już ponad 25. Ludzie tyle nie żyją. 

Właśnie. Co Cię wtedy popchnęło do tego? Czy to były aspekty rodzinne? 

To jest ciekawa historia. Trafiłem na prawo przez aspekty rodzinne. Kancelaria to już nie, bo to już było dużo bardziej zgodne ze mną. Miałem plan, żeby studiować w Stanach, ale tak wyszło, że trafiłem na prawo. Spodobała mi się ta uczelnia bardzo i ten Wydział, bo przede wszystkim nie trzeba było chodzić do szkoły. Nic nie trzeba było robić. Miałem alternatywę w Stanach Zjednoczonych, gdzie tam ten rygor jest zdecydowanie większy. Zdałem maturę w 3 klasie w liceum. W związku z tym byłem stosunkowo młody, najmłodszy tam pewnie na roku i te pierwsze lata to nie były takie super łatwe. Nawet dostałem 2 bańki z książki, którą dziadek napisał. Wiesz, nie uczyłem się historii w liceum w 3 i 4 klasie, bo w Stanach ją sobie skończyłem, więc to nie było takie super wszystko proste. Ale później już od 3 roku się powiedzmy przyłożyłem, głupio mi się zrobiło i skończyłem te studia, też nawet wcześniej niż powinienem i od razu założyliśmy z kolegą firmę prawniczą. Plan był wtedy taki, żeby się wymieniać powiedzmy we dwóch. Ewentualnie jeszcze zatrudnić jedną czy dwie osoby i głównie pół roku w roku jeździć na nartach, robić inne rzeczy, ale dość szybko nas to życie prawnicze wciągnęło i tak jest do dzisiaj.

I jak z perspektywy 25 lat możesz powiedzieć, co jest naprawdę ważne z perspektywy właśnie udziału prawa w biznesie Twoim zdaniem?

Wiesz co, myśmy zawsze hołdowali na takiej zasadzie, że przede wszystkim pracujemy dla biznesu, głównie dla biznesu lub prywatnych przedsiębiorców. Też oczywiście mamy ten family office, więc już dzisiaj doszło do sytuacji wtórnej akumulacji kapitału, więc ten rynek się trochę zmienił przez te 25 lat. Często to są po prostu osoby fizyczne. Stosunkowo majętne, które zderzają się z tym światem i po prostu potrzebują jakby asysty prawnej, ale jednak zdecydowana większość, powiedzmy 90% naszych klientów, to są sprawy związane z biznesem, trochę prawno-karnych kwestii. Czasy się też zmieniły. Zawsze staraliśmy się znać po prostu na tym, co robimy i uważaliśmy, że prawnicy powinni mieć szerszą wiedzę niż tylko przepisy i umieć napisać umowę. Szczególnie, że dzisiaj wiedza prawna w większości jest w internecie. Ona nie jest unikalna. To nie jest tak, że masz jakieś unikalne kompetencje, znając lepiej kodeks cywilny czy jakąś inną ustawę. Ja w pewnym momencie, z 10-12 lat temu, doszedłem do wniosku, że powinienem też coś zrobić, żeby poza tym, że jestem aktywnym uczestnikiem i uczę się tego biznesu w realnym życiu, bo od zawsze miałem jakieś różnego rodzaju przedsięwzięcia, że powinienem pójść do szkoły. Pojechałem do IESE na rok. Fantastyczna przygoda intelektualna i taka życiowa. To była szkoła już biznesu i tak zostało. Wszyscy inni tutaj też mniej lub bardziej się tym biznesem i tym co robią interes. 

Zaczynałeś swoją przygodę zawodową, biznesową od giełdy narciarskiej?

Tak. Grałem też w piłkarzyki i we wszystkie inne gry na pieniądze. Bardzo dużo rzeczy robiłem. 

Opowiedz coś więcej.

To były takie czasy, nie było tego sprzętu narciarskiego. Kupowałeś coś za tysiąc dolarów i sprzedawałeś w weekend na giełdzie za dwa. To było dużo pieniędzy w tamtych czasach. Ale tak naprawdę pierwszy, to jest akurat ciekawa historia, bo rozumiem, że chcesz trochę ciekawej historii.

Same ciekawej.

Więc to jest dobre. Ja nie chciałem iść dalej. Chodziłam do sportowej szkoły i chciałem z moimi przyjaciółmi, z którymi się przyjaźnię do dziś. Jestem ojcem chrzestnym ich dzieci i oni moich. Mamy taką grupę 6 chłopaków, z którymi właściwie się wychowywaliśmy od 6 roku życia, czyli 40 lat jesteśmy razem i właściwie prawie codziennie mamy ze sobą kontakt. Chciałem iść z nimi do liceum. Zresztą jeden z nich, Igor mistrzem świata był na 2 olimpiadach. Jest takim moim super bliskim przyjacielem. Moi rodzice się na to nie zgodzili i kazali mi iść do Zamoyskiego. Nie bardzo byłem za tym i chcieli mnie jakoś przekupić. I powiedzieli w skrócie, że jak zdam te egzaminy, to mogę z siostrą 2 lata młodszą pojechać na całe wakacje na Kubę, więc to mnie troszkę bardziej zmotywowało. Zdałem te egzaminy z Zamoyskiego, pojechałem na 2 miesiące na Kubę. Miałem 14 lat i miałem babcię, która bardzo się dobrze orientowała w świecie, tak bardzo, bardzo dobrze i ona dała mi 2 walizki rzeczy i mówi: Synku, tam nic nie ma. Wszystko sprzedasz na miejscu. Rzeczywiście, między innymi pamiętam, nie wiem, czy pamiętasz takie plastikowe okulary orbis. One kosztowały tam nie wiem na dzisiejsze pieniądze strzelam 3 zł na bazarze. Ona mi dała chyba ze 100 par. Sprzedałem po 20 dolarów za sztukę. Ubrania, wszystko co miałem sprzedałem i kupiłem za to dużo mebli, srebra i innych rzeczy, które wróciły i też je sprzedałem. Jak miałem 14 lat i wróciłem do Polski, to gdzieś tak w październiku 1989 roku pewnie byłem jednym z bardziej majętnych czternastolatków, którzy sami sobie na to zarobili. 

Skąd ten pęd do działania do przedsiębiorczości w Tobie jak myślisz?

Nie wiem. Wydaje mi się, że zawsze chciałem po prostu. Ja pewnie, gdybym się urodził w tych czasach, to miałem tam ADHD, Aspergera, wszystkie inne symptomy i wszystkich innych jakichś tam dysfunkcji różnych, które pewnie by u mnie zdiagnozowano, ale generalnie ja byłem jakby hiper aktywny intelektualnie. Grałem bardzo dużo w karty od dziecka wdrażanych. Byłem dość dobry w to byłem. W szachy, we wszystko. Matematyka była taką naturalną drogą. Pewnie, gdyby nie to prawo i inne rzeczy, to bym jakiś poszedł w kierunku tych nauk ścisłych, bo mi to prosto bardzo łatwo przychodziło. To dość dobrze liczyłem na dolary na złotówki i te rzeczy więc ogarniałem co tam się dzieje i widziałem czy 10% to rzeczy mało i pewnie tak to się zdarzyło, że szybciej tam ogarniałem tą rzeczywistość niż wiek, w którym byłem i teraz stało się.

I przy tej swojej hiperaktywności 25 lat prowadzisz jeden biznes. To nie jest 1.

Wiesz 5 lat byłem na księżycu. 

Właśnie. Jak to w ogóle się zaczęło? Skąd się tam znalazłeś? Bo to.

Ty naprawdę nic nie wiesz?

Ja nic nie wiem.

W ogóle nic się nie przygotowałeś. 100 czy 200 razy to mówiłem.

Jakbym wszystko wiedział. To powiedz to inaczej.

Wychowywaliśmy się na tej Legii, na fortach bema. To był wtedy klub zdecydowanie multi-dyscyplinarny. Tam na fortach nie było piłkarzy. Byli zapaśnicy, wieloboiści. Kowalczyk na przykład złoty medal na olimpiadzie w Moskwie, strzelcy, szermierze. Wszystko było. Podnoszenie ciężarów, właściwie tych dyscyplin była cała masa. Chodziliśmy na basen, tutaj na Legię. Czasami się udało przyjść na jakiś mecz, więc powiedzmy, czuliśmy się tymi legionistami od dziecka, więc siłą rzeczy stałem się kibicem i te czasy ITI jak wszystkich innych mnie również fascynowały. A że byłem członkiem Polskiej Rady Biznesu i właściciele Klubu również tam byli, to nie byłem dla nich delikatny i wyrażałem swoją opinię. W pewnym momencie Aldona Wejchert powiedziała: Jak jesteś taki mądry, może Ty chciałbyś się tym zająć? I za kozakowałem i powiedziałem, że bym chciał, bo tak z sytuacji wynikało. Nie miałem tego przemyślanego daj Boże ani przez chwilę. Myślałem, że rano zapomni, ale rano nie zapomniała i tak poszło.

I co trzeba umieć, żeby prowadzić klub sportowy? 

Wiesz co, oni tak naprawdę podeszli do tego bardzo profesjonalnie, bo ja miałem kilka spotkań z jakimiś zawodowymi rekruterami, innymi ludźmi, którzy pomagali mi oceniać, czy ja sobie z tym poradzę. Zabawne to było dla mnie, bo ja nigdy nie miałem CV i nigdy nie byłem na rozmowie o pracę, więc to było zupełnie nowe doświadczenie. Z tego sobie żartowałem na tych spotkaniach, nie wiedziałem, jaki będzie wynik. Później się jeszcze oczywiście spotkałem ze wszystkimi wspólnikami, z Bruno, z Mariuszem Walterem, kilka razy z Piotrkiem Walterem. Takim modus operandi tego całego przedsięwzięcia był Wojtek Kostrzewa, który wtedy był prezesem ITI, więc prawda jest taka, że to nie było tak, że się odbyło w ciągu 24 godzin, ale chyba wszyscy wiedzieli od tego pierwszego dnia, że tak się to skończy, bo już się trochę znaliśmy. Przeszedłem ten cały proces i dostałem pracę. Taka historia. 

I jak to jest?

Po roku przyszedłem do nich. To już byli inni ludzie i po prostu powiedziałem im. Oni też jakby chcieli ten klub sprzedać, że to nie ma sensu dalej w tej konfiguracji i też później po roku staliśmy się właścicielami. 

I jak ta przygoda w praktyce jakbyś ją ocenił, tak z perspektywy?

Zgodnie z zasadą, co Cię nie zabije, to cię wzmocni. Tak jak Ci powiedziałem. Wiesz, ja byłem dosyć wtedy arogancki w swoim myśleniu. To znaczy uważałem, że mogę wszystko i sądziłem, że nie będzie żadnego problemu, żeby połączyć zarządzanie klubem z współzarządzaniem firmą prawniczą. I pierwsze kilka miesięcy mnie z tego dość skutecznie wyleczyło i prawda jest taka, że pewnie jeszcze w pierwszym roku starałem się to jakoś łączyć, ale później raczej byłem nieobecny. bo tego się nie da. Wiesz to jest 365 dni w roku, 16 h na dobę, a czasami 24 i bardzo, bardzo dużo doświadczeń. Mógłbym godzinami opowiadać. Wspaniali ludzie. Zresztą, tak jak zapytałeś na początku, jakby co Cię tutaj trzymało, co jest najważniejsze? To ludzie są najważniejsi. Patrzysz, wchodzisz do tego biura. Jak widzisz, że chcesz tu spędzać większość życia, to znaczy, że chcesz tu być. Wiesz, my dzisiaj żyjemy w czasach, że ta praca jest pewnie, trochę to się zmieniło home office. Tam przed covid ludzie już inaczej trochę funkcjonują, ale jednak jest tak, że najwięcej życia spędzamy razem w firmie i z ludźmi, z którymi znam się właśnie z niektórymi nawet te 25 lat, a już nie mówiąc o tym, że mam kilka biznesów z przyjaciółmi. Zawsze sobie to bardzo ceniłem i uważałem, że to jest jakby najważniejsze, żeby funkcjonować z ludźmi, których się lubi i którym się ufa.

Jak to było działać, powiedzmy przez chwilę na etacie, czyli być najemnikiem, kiedy byłeś przedsiębiorcą od 14 roku życia albo wcześniej?

To było bardzo ciekawe. Ja nie wiedziałem w ogóle, jak się w tym odnajdę, ale bardzo pomógł mi Wojtek Kostrzewa i właściwie to wyszło bardzo naturalnie, bo on był wtedy szefem rady nadzorczej i jest do dzisiaj super gościem, i to on tak naprawdę spowodował. Roztoczył nade mną parasol, bo pewnie gdyby nie on, to bym się zderzył ze ścianą na przykład w postaci Mariusza Waltera, który ma bardzo silną osobowość i z nim kilka takich starć dosyć twardych miałem, bo jemu ciężko przyszło się pogodzić z tym, że tak z dnia na dzień jego wpływ na klub spadł do zera i masa przygód. Wiesz co, jak zadałeś mi to pytanie, to myślę o tym pierwszym roku, ale tak naprawdę to było 5 lat i każdy dzień był przygodą. To pomyśl sobie, ile ich było, a czasami jednego dnia było kilka nawet. 

I co Cię trzymało? 

To była akurat już zdecydowanie od samego początku chęć, jakby ja mam taki pęd wygrywania. Uwielbiam wygrywać, ale uwielbiam wygrywać, jak wiem, że na to zasłużyłem, jak się naprawdę postarałem. Ludzie, ale to już ludzie w takiej jeszcze, jeszcze szczerzej skali. Wiesz to jest projekt, takim była przynajmniej największym projektem społecznym w Polsce. To jest niesamowite ilu ludziom możesz przynieść radość i satysfakcję, i to jest, wiesz, wciągające jak narkotyk. Poza tym wiem, że kochasz klub, miasto. 1000 rzeczy. Wszystko się zgadza.

A potem ta przygoda się zakończyła.

Dobrze wyszło. Wiesz, zrobiliśmy błąd, zakładając tę spółkę trochę powiedzmy na spontanie. Darek ma do dzisiaj bardzo duży, jak widać, i bardzo chciał mieć, swój wpływ, robić rzeczy po swojemu. Postanowił w związku z tym, że prawnie i zgodnie z umowami nie miał jakby wpływu na klub, bo ułożyliśmy to dosyć wcześnie, wytoczyć jakieś swoje działa w mediach. Ja byłem bardzo medialny. Ja też stałem się przez te 5 lat osobą rozpoznawalną i to wszystko spowodowało, że doszedłem do wniosku, że lepiej po prostu jest się wycofać niż prowadzić jakby taką przepychankę, która była bardzo destrukcyjna. I znowu, szczególnie dla ludzi i ludzi w środku klubu. Jak przychodziłem tam i widziałem, jaką cenę oni płacą za ten konflikt cały to liczyłem się z tym dobrze. Szkoda Klubu. Jak widzę, że tak chciałbyś, żebym to jeszcze jakoś podsumował. To znowu jest tak, że na tamten czas ja nie wierzyłem, że to może być aż tak źle. Ja sądziłem, że myśmy doprowadzili ten klub do miejsca. Wiesz to nie byłem ja sam tam kilkadziesiąt osób, z którymi na co dzień pracowałem od rana do nocy. Sądziłem, że myśmy doprowadzili ten klub do miejsca, w którym właściwie to już źle być nie może więc taki sezon jak ostatni czy to, że tam przez lata praktycznie nie gramy w pucharach, i kwestia długów, i wszystkiego. Wiesz myśmy spłacili kilkadziesiąt milionów długu do ITI i w tamtym czasie. A teraz klub ma pewnie ze 200 czy 250 milionów długu. Co Ci mam powiedzieć? Nie sądziłem, że tak będzie. Pewnie gdybym wtedy sobie zwizualizował taką przyszłość to może bym inaczej na to spojrzał. Pamiętaj też, że wtedy była inna sytuacja, właśnie taka wśród tego środowiska religijnego i wiele osób na fali tego entuzjazmu z 5 lat sądziło rzeczywiście, że może to będzie jakiś kolejny kroki i że ten Darek zasypie klub pieniędzmi i nie wiadomo, czy myśmy musieli radzić sami. Nie mieliśmy zewnętrznego żadnego finansowania i tak jak Ci mówię jeszcze spłacaliśmy długi a nie generowaliśmy tam kolejne. Jakąś chyba emisję obligacji zrobiliśmy jedną w międzyczasie. Jakieś tam próby finansowania były, ale to były wszystko jak powiedzmy frytki w stosunku do skali, która jest dzisiaj. Całe story. Tak nostalgicznie się zrobiło.

Tak. Wiesz ja sobie wyobrażam. 

Zadajesz pytania, na które po prostu kurde one są tak wielowymiarowe, że można by bardzo, bardzo dużo opowiadać. Od strony czysto biznesowej to taki klub wiesz ma wszystko, co ma. Właściwie wszystkiego biznesu. Myśmy mieli nie wiem swoje media, obozy, wyjazdy, sklep, catering, knajpę. Co sobie nie wymyślisz, więc całą masę sekcji, więc ta organizacja była bardzo, bardzo, bardzo duża i wiele osób bardzo ciężko na to pracowało, żebyśmy doszli do tego punktu, w którym w tym roku 2016 i 17 byliśmy. 

Jaki jest główny motor napędowy czy mechanizm biznesowy, który tak naprawdę może budować sensowne finansowanie klubu w długiej perspektywie?

Moim zdaniem tylko i wyłącznie wiarygodność, i to jest największa szkoda, największa strata. Niewiarygodność klubu i ludzi, którzy w nim są. My mieliśmy, naprawdę udało się doprowadzić, że wśród piłkarzy i kibiców, i środowiska, i miasta, i polityków, właściwie wszystkich, bardzo duża wiarygodność i bardzo duże zaufanie. To chyba była największa wartość tego klubu w porównaniu do tego co jest dzisiaj. Te 250 milionów długu czy tam 200. Nie chcę rzucać kwotami, ale bardzo, bardzo dużo jest teraz. Pewnie nie byłoby takim problemem, gdyby klub miał jakby realnie wiarygodność, a zarówno ludzie, którzy tam są, klub właściwie, ta marka bardzo, bardzo się zdegradowała. Nie wiem, jak bardzo od strony biznesowej. Nie chcę tego kwalifikować, ale bardzo.

Dla mnie to też jest bolesne. Też Jestem warszawiakiem i zawsze Legia była takim klubem najbliższym mi bo po prostu tak to działało. Pamiętam też sukcesy połowy lat 90, gdzie też Legia miała takie lata bardzo, bardzo mocne w 2 połowie lat 90 i to były takie momenty, w których ja też się wtedy wychowywałem, więc jakby było też bliskie mojemu sercu i czasem, ponieważ nie jestem też ekspertem w dziedzinie piłki. Nie jestem takim zaciekłym fanem piłki nożnej, więc tak patrzę na to punktowo. 

Ja też nie. Uważam, że piłka jest niesamowicie kompetentnym sportem i wielkim zjawiskiem ogólnoświatowym, społecznym, ale to nie jest mój ulubiony sport. 

Widzi, więc dla mnie jest to takie zjawisko właśnie społeczne, które i jak patrzę na to, jak ten klub się zmieniał w czasie, to jestem pod wrażeniem też, że taka organizacja, która wydaje Ci się, że jest jakby na pewnym etapie tak jak powiedziałeś już na niesamowitym poziomie rozwoju, jednak może mieć cały czas te fluktuacje, góry i doły i zresztą są inne kluby.

Tak, ale te fluktuacje są trochę inne jednak i też wiele jest innych zmiennych. Wracamy znowu do tego, od czego wyszliśmy, czyli wszędzie na sam koniec decydują o tym ludzie.

Zakończyłeś przygodę z Legią. Z medialnego celebryty troszeczkę zszedłeś do świata normalnych ludzi. 

Staram się jak mogę z tego świata medialnego powiedzmy zejść. 

Bo to też jest narkotyk, prawda? To ma też związek.

Ja tego nie lubiłem. Stałem się dosyć szybko zakładnikiem. Na początku po prostu komunikowałem się wprost. Ludzie to bardzo lubili, cenili, szanowali i stałem się zakładnikiem, bo po prostu pierwsze zacząłem mówić, jak jest i to nie było w tym nic wielkiego. I ludzie sobie to bardzo cenili, bo wiesz zainteresowanie życiem takiego klubu jest bardzo duże, więc to był też element tej wiarygodności, którą oni starali się, my staraliśmy się zbudować, a teraz jest jak jest. Już doszło do tej sytuacji, że jak nawet coś mówiliśmy, że planujemy czy myślimy o czymś to wszyscy byli przekonani, że to już jest zrobione, więc i stałem się zakładnikiem tych mediów, a że właśnie media i szczególnie social media w ostatnich latach to jest takie narzędzie komunikacji powszechne, szczególnie Twitter. Już nie wiem czy 2 czy 3 bycia na Legii założyłem tego Twittera. Ale nie jest to fajne. To jest jedna z takich większych uciążliwości. Oczywiście jest to miłe jak nawet teraz ludzie do Ciebie podchodzą, robią sobie zdjęcia, cieszą się, pytają, kiedy wrócisz, to jest to miłe. Ale z drugiej strony co masz odpowiedzieć? Tracisz jakby kompletnie prywatność, którą sobie bardzo, bardzo ceniłem, ale wiesz nauczyłem się.

Jakie są metody, żeby odzyskać trochę tej prywatności? Poza tym, że powiedzmy już nie musisz teraz tego robić, bo z tamtego pociągu wysiadłeś.

Mi się udało zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze, udało mi się, ale to była jedyna rzecz, której świadomie się starałem nie trafić do tego środowiska nazwijmy mainstreamowego, celebryckiego. Bardzo tego unikałem. Nigdzie tam nie chodziłem. Starałem się po prostu jednak zostać w tym biznesie i w sporcie. To była jedyna rzecz świadomie, którą robiłem i udało mi się tam nie trafić poza jakimiś epizodami. A później, jak już odszedłem, to starałem się powiedzmy minimalizować tą swoją obecność w przestrzeni publicznej i krok po kroku udaje się to jakoś robić, choć sytuacja, która jest w klubie znowu nie pomaga, bo wiesz, ludzie teraz są rozczarowani. Bardzo często chcą, żeby coś komentować. Staram się tego unikać i za bardzo nie funkcjonować. Jak wiesz, mam kolegę lub u kogoś nigdy nie byłem i mu zależy, to pójdę, ale tak to staram się unikać. 

Jak ten element ekspozycji mediowej i całego działania nie tylko eksperci medialni w ogóle Twojej obecności w Legii, czyli tego wypięcia się trochę ze świata kancelaryjnego na jakiś czas jak on wpłynął na dynamikę rozwoju Twojego głównego czy pierwszego biznesu?

Prawda jest taka, że my jako firma w tamtych latach się zatrzymaliśmy trochę i dryfowaliśmy. Na pewno bardzo dobrze wpłynął na wiele osób, które musiały sobie radzić same jak mnie po prostu na co dzień nie było i między nimi Krzysiek Laskowski, kto jest moim wspólnikiem i jestem dumny mega z niego, bo tak naprawdę na niego to spadło, bo my razem zajmowaliśmy się biznesem i tak zwanym dziełem korpo. Nawet super sobie poradził, więc na pewno też były jakieś plusy, ale ja byłem takim wiesz bardzo aktywnym można powiedzieć liderem będąc i bardzo jakby dużo tej energii wkładałem w tę firmę i po prostu pewnie jak tej energii zabrakło, to trochę też czasy się trochę zmieniły. To był taki okres, kiedy jakby było ok. Wiesz też się tu przenieśliśmy później po moim powrocie i rozwijaliśmy się, ale to już nie było powiedzmy tak dynamicznie jak w tych latach wcześniejszych, ale my też nigdy nie chcieliśmy mieć dużej firmy prawniczej, bo to ja zawsze byłem przeciwnikiem tego. Nie widzę wartości dodanej w tym, żeby prowadzić takiego dużego McDonalda prawniczego. Miałem kilka jakichś propozycji też, żeby trafić do jakiejś międzynarodowej firmy prawniczej, ale nigdy nie chciałem. Wolność nie ma ceny. 

To jest dobre. To jest dobre słowo i trochę topór obosieczny.

Wiesz nawet w prawie, nawet sam taki prosty fakt, że się pracuje z kim chcesz, to daje Ci poczucie takie, dla mnie przynajmniej, mega istotne versus duże firmy międzynarodowe prawnicze, gdzie tak naprawdę Twój wpływ na to jest bardzo mały. 

To w pełni rozumiem. Można dyskutować o tej właśnie wartości i wolności i cenie, bo to jest siła i słabość zarazem, prawda? Z jednej strony masz to poczucie, że możesz robić, co chcesz przynajmniej w jakimś zakresie. Z drugiej strony to usieciowienie daje pewnie jakąś perspektywę poczucia bezpieczeństwa. Takie jest zawsze dwustronne.

Tak. Choć pewnie to jest jedno takie. Nigdy tego nie pragnąłem. Nie szukałem tego. Poczucie bezpieczeństwa nigdy nie było dla mnie żadnym driverem.

A dzisiaj jak wróciłeś po tamtej przygodzie sportowej, chociaż ona nigdy nie wygaśnie, bo dzwonią i chcą Twoich komentarzy i słyszę, że nadal gdzieś to w Tobie buzuje.

Bo wiesz, jestem związany od dziecka i zawsze byłem w tym środowisku, więc uważam, że sport jest szczególnie w tych czasach powinien zyskiwać na wadze i być coraz istotniejszą częścią i wychowania kolejnych pokoleń i życia społecznego versus chociażby Internet i mainstream, o którym mówiłeś.

A prawda jest taka, że to e-sport zyskuje dzisiaj.

Też bardzo. To jest wiesz e-sport wyparł piłkę i stał się jedynym powszechnym. My mamy zresztą powiedzmy jakieś spółki e-sportowe i gamingowe. Już nie jest tak, że możesz sobie wyjść na podwórko i pokopać piłkę i zostać piłkarzem. Właściwie w mniejszych miejscowościach, gdzie nie masz szkółek piłkarskich to jak nawet przeniesiesz się do liceum do większej miejscowości to te 14 lat to już jest dużo, dużo za późno, żeby zacząć grać w piłkę, więc e-sport właściwie wyparł piłkę jako taki jedyny i największy globalny integrator i z każdego miejsca na ziemi możesz się po prostu podłączyć do sieci i rywalizować z najlepszymi na całym świecie. I ta powszechność moim zdaniem to spowodowała i oczywiście to, że trochę łatwiej jest siedzieć przy biurku niż iść nie wiem 10 km po śniegu na trening. Lenistwo pewnie trochę też, choć wbrew stereotypowi bycie sportowcem wymaga bardzo, bardzo, bardzo dużo zaangażowania i Ci e-sportowcy dużo więcej poświęcają czasu i pracy na osiągnięcie tego poziomu niż chociażby piłkarze, którzy trenują nie wiem kilka godzin dziennie. 

To jest ciekawe, prawda, że możemy patrzeć.

To nie jest zjesz hamburgera, popijesz colą i uderzasz po dżojstik jak Zbyszek Boniek kiedyś powiedział. Choć teraz bardzo jakby cenię go za tą otwartą głowę i bardzo się zmienia. 

Wracasz do biznesu. Jaki dzisiaj jest Twój driver? Co Cię napędza dzisiaj w biznesie, kiedy już masz ze sobą skuteczne deale na Kubie w wieku lat 14. Potem założenie kancelarii, która miała służyć tylko do tego, żeby mieć kasę, żeby jeździć na nartach, wyszło inaczej. Potem zarządzanie najlepszym klubem piłkarskim naówczas w Polsce i wracasz do miejsca, które też się zmienia, prawda? Spotykasz tutaj swój zespół, który też wyewoluował. I co jest teraz?

Szczerze mówiąc myślałem, że oni będą mieli mnie dość, bo jak tak jak wspomniałem, jak wróciłem, jak odszedłem z klubu to trochę czasu mi zajęło nim się tak ogarnąłem i właściwie pierwszy rok to głównie spędziłem na nartach. Zresztą  z Jędrkiem Bargielem byłem, więc myślałem, że oni będą mieli mnie dość w pewnym momencie. A później jakoś tak naturalnie to wyszło. Ja się po prostu tutaj czuję dobrze i chcę to robić. Wiesz, jestem otoczony wspaniałymi ludźmi. Poza tym, że mądrymi, to tak jak Ci mówiłem, i lubimy się, i szanujemy, i mamy do siebie zaufanie, a moim zdaniem to jest najważniejsze. Chciałbym z nimi zrobić coś fajnego i teraz jest taki czas nowe otwarcie i jestem pełen optymizmu. 

Opowiesz coś o tym nowym otwarciu, o swojej perspektywie?

Jeszcze powiem, jakby jedną rzecz. Takich driverów życiowych to jest masa. Chociażby sam mówiłeś, że masz małe dzieci, spać Ci nie dają, to zaraz zobaczysz, oni zaczną zadawać pytania i głupio na przykład tak by Ci było, kiedy zaprowadzasz nie wiem siedmio czy ośmiolatka do szkoły. Ona się pyta: Tatusiu, co Ty będziesz robił? A ty mówisz, nie wiem: Jeździł rowerem czy nic, więc to jest wiele takich aspektów, chociażby społecznych. Coś trzeba w życiu sensownego robić i kontrybuować.

Nie każdy ma takie myślenie. Gdyby wszyscy mieli takie myślenie, że trzeba coś w życiu robić, żeby kontrybuować szerzej, a nie tylko zarobić na bułkę to myślę, że świat by trochę inaczej wyglądał, ale zgadzam się, że na pewno to też buduje jakieś głębsze poczucie satysfakcji. Tego, że, że dokładasz jakąś cegiełkę do tego otaczającego świata, tylko żeby tam dojść trzeba też wejść na pewien poziom dojrzałości. Myślę, że jakby na początku kariery myśli się jak zamienić okulary na dolary, a potem jakby budując swoją wrażliwość społeczną, dojrzewając chyba też tego dojrzewania nie da się przeskoczyć. Nie wydaje Ci się, że to jednak jest taka rzecz? Ne wiem, nie chcę powiedzieć, że jedyna, ale taka rzecz, która naprawdę przychodzi z wiekiem, że można być super inteligentnym, super zdolny mając lat 20. Trudno jest przeskoczyć dojrzały.

To prawda i doświadczenie to jest jedno pewnie z takich życiowych mądrości, które się nigdy nie zmienią, że ten wiek bardzo często jednak powoduje to, że to jest, że nie jesteś może tak szybki i sprawny, jak miałeś 15 lat czy 20 w sensie nie czysto intelektualnym, ale ten bagaż doświadczeń, wiedzy, mądrości życiowych. Ja trafiłem na super ludzi, wiesz po drodze i bardzo wielu, od których się bardzo dużo uczyłem. Wydaje mi się, że miałem taki dar czerpania od osób, które były mądrzejsze i lepsze ode mnie. A drugie zawsze starałem się otaczać też ludźmi mądrzejszymi i lepszymi od siebie, co powodowało, że byłem praktycznie cały czas środowisku, które powodowało, że jest się rozwijałem. 

Jakie osoby byś wymienił, które przychodzą Ci do głowy, na przykład które czujesz, że nauczyłeś się jakiejś rzeczy?

Znowu to jest bardzo, bardzo ich dużo. Wiesz co ja dużo też podróżowałem. Dużo tych osób było z zagranicy, dużo z Polski od przyjaciół mojego dziadka, kiedy byłem dzieckiem, przez oczywiście rodziców, rodziny, nauczycieli, różnych partnerów biznesowych, przyjaciół. Masę, masę, masę.

Czyli Ty od każdego po kawałku uszczknąłeś? Nie było jednego mentora, który by Cię, który by Cię ze sobą pociągnął?

Takiej sytuacji nie miałem, ale w różnych momentach życia trafiłem na ludzi, od których naprawdę dużo się uczyłem. 

Masz naturę takiego też lidera czasów wojny jak to się mówi, że są Ci wiesz siro z czasów pokoju i czasów konfliktu. Siro od czasów pokoju to tacy co wiesz, układają strukturę i każdego dnia tam podlewają, a Ci w czasie konfliktu potrafią szybko pod presją podejmować trudne decyzje i ta adrenalina ich gdzieś tam stymuluje.

Wydaje mi się, że tą drugą, ale też wydaje mi się tak, że mamy jakąś taką umiejętność otaczania się ludźmi, którzy są bardzo też różni i czy tutaj w tej firmie, czy tak jak mówię w innych spółkach czy w klubie i to powoduje wiesz to nie jest tak, że jest jeden człowiek i on zarządza i tutaj ma moc sprawczą i wszystko się zdarzy. To jest całe środowisko i ta różnorodność środowiska powoduje, że możesz mieć tą różnicę zdań na co dzień. Może to nie jest wojna, ale masz na co dzień jakiś challenge intelektualny, które powoduje, że musisz więcej jakby się zaangażować, myśleć, stymuluje Cię to do jakiegoś postępu. I wiesz, jak się wszyscy zgadzają to postępu to nie ma.

Tak, tak.

I bardzo wiele osób po prosty otacza się jakimś środowiskiem, które powiedzmy potakuje i zgadza się i są takimi samcami alfa. W sensie liderami, którzy tam dzielą i rządzą. Czasami to przynosi dobre efekty. Nie mówię, że to jest jednoznacznie źle, ale uważam, że różnorodność powoduje postęp i to, że masz tę wojnę na co dzień. Nie jest nudno nigdy. 

Jak podejmujesz decyzje dotyczące nowych projektów?

Znowu wychodzę od ludzi, czyli jak ktoś uważam, po pierwsze jak coś jest fajne i mi się podoba i ciekawi mnie a drugie jak ludzie, którzy za tym stoją lub chcą to robić, są sensowni i wzbudzają zaufanie i są wiesz i mają motywacje i chęci, bo to jest najważniejsze. Nie prowadzę jakiś takich analiz strukturalnych.

A ile rzeczy, jak ta różnorodność wpływa na Ciebie?

Ale teraz jakby tą swoją aktywność powiedzmy operacyjną bardzo wyhamowałem, bo tak jak wiesz jakby skupiam się na tej firmie i ja operacyjnie w te projekty nie jestem zaangażowany. Jestem można powiedzieć bardziej takim nie wiem szefem rady nadzorczej tak czy bardziej doradcą. Idziemy z kumplami na rower w sobotę i przegadujemy wszystko, co się dzieje w jednej czy w drugiej spółce. Tak to wygląda.

I jakie jeszcze projekty?

Jest tego trochę. Jestem od lat na przykład w takim supercard klubie. Kiedyś z kolegami go założyliśmy. Kurde, to jest tego tak dużo, że nawet nie wiem. Ale to nie są wielkie przedsięwzięcia. Wiesz to jest tak nieraz, jakby traciliśmy. Pamiętaj, że te wszystkie w początkowej fazie rozwoju przedsięwzięcia są narażone na bardzo dużo czynników i impulsów z zewnątrz, na które kompletnie nie masz wpływu, więc jak się mnie pytasz, ile razy biznesowo straciłem to dużo i dzisiaj z perspektywy czasu należy to ocenić, że jednoznacznie z głupoty, ale dużo się nauczyłem. Mieliśmy fan i przeżyliśmy przygodę, więc wiesz.

Kto nie ma takiego doświadczenia, niech pierwszy kamień rzuci, a jeżeli go jeszcze nie ma, to tylko po prostu kwestia czasu.

Pierwsza wycieczka z Jędrkiem na K2 kosztowała prawie milion złotych. Także myśmy mieli świadomość, że to nie są tanie rzeczy. Córka gra w tenisa. Pomagałem Idzie Świątek przez lata. One razem trochę jakby jeździły. To też to to nie są wszystko tanie rzeczy. 

Ale rozumiem, że nie żałujesz?

Jak patrzę teraz na tę Igę, to jest miłe. Wiele takich przykładów mogę dać mniej może spektakularnych, ale to fajne jest. Bardzo daje satysfakcję i takie poczucie sensu. Mi się też zawsze marzyło, tak jak Ci mówię, dużo podróżowałem, żeby jednak, nie chciałbym, żeby to tak zabrzmiało zbyt górnolotnie, ale żeby ta Polska na arenie międzynarodowej wyglądała lepiej niż wygląda. Pamiętaj, że jak myśmy zaczynali o te lata, o których Ci mówiłem to jeszcze jak przyjeżdżaliśmy z Polski do zachodniej Europy, czy gdzieś to możesz nie pamiętać tych czasów to nie byliśmy traktowani poważnie i stereotyp Polaka był taki… Dobrze, że był Boniek i Jan Paweł 2, bo przynajmniej to były 2 nazwiska, które jak się jeździło po świecie wszyscy rozpoznawali, ale nikogo więcej nie mieliśmy. Czy to w środowisku biznesowym, czy w jakimkolwiek sportowym, czy w jakimkolwiek innym nie było ludzi, którzy byli rozpoznawalni i o tym kraju się dużo nie mówiło. Pojawił się Lech Wałęsa, później wiadomo i cała transformacja ustrojowa, ale dalej ten stereotyp nasz nie był za dobry i zawsze mi się marzyło, żeby robić rzeczy, które pewnie też to jak mi pomaga, które są, mają szerszy wymiar niż tylko lokalne. Klub sportowy też Ci to daje. Jak grasz w Lidze Mistrzów czy budujesz ten ranking to masz takie poczucie, że oczywiście kibice też pomagali w tej rozpoznawalności, ale też za dobrej opinii nie mamy, więc. 

To akurat specyficzny obszar.

Tak, możemy go pominąć ten. 

Czy jest jakaś taka lekcja czy jakiś taki błąd, który uważasz, że popełniłeś w swojej działalności biznesowej? 

Wiesz co ja widzę, że ty cały czas dajesz taki nacisk na działalność biznesową. Mi się wydaje, że to trzeba patrzyć na życie jako całość. Nie da się oddzielić w pewnym momencie działalności biznesowej, prywatnej, przyjacielskiej, rodzinnej, innej. Zawsze ktoś się jakby płaci cenę i to jest ten balans, powinien być jakoś tam w miarę zachowany i to jest całość. Nie bardzo wierzę, że ktoś może osiągać duże sukcesy w biznesie nie mając kompletnie jakby wsparcia w domu na przykład albo inne rzeczy. W związku z tym bardzo wiele, ale à propos mentorów to kiedyś z Mariuszem. Ten pan. Miałem takiego przyjaciela, który był z 40 lat ode mnie starszy na pewno, a może i z 45. I mega, mega fajny facet i bardzo dużo zrobił w biznesie i dużo bardzo czasu mi poświęcił. Tak jakoś się polubiliśmy i rozmawialiśmy. Jedną z rzeczy takich, które mi powiedział już tak, był na końcówce. Powiedział mi coś takiego: Panie Bogusiu w moim miejscu, jak się pan kiedyś znajdzie, bo my do końca byliśmy na pan. To też bardzo ciekawe, to jedynej rzeczy czego pan będzie żałował to tego, co pan nie zrobił, a nie tego, co pan zrobił. I tak te słowa też mi utkwiły w pamięci, więc uważam, że trzeba próbować i robić nawet jak czasami efekty po prostu nie są najlepsze. To wiesz doświadczeń, przeżyć, emocji i uczuć nikt Ci nie zabierze nigdy. To jest jedyne co jest na stałe.

To prawda. To jest wbudowane, a w procesie budowania swojego jakby modelu działania też w biznesie mówisz o spotkaniach z ludźmi, ale też widziałem u Ciebie sporo książek, które dostałeś. 

Bardzo dużo czytałem.

Jestem ciekaw, czy jest jakaś książka albo jakieś książki, które powiedzmy, uważasz, że naprawdę zainspirowały Cię w taki sposób, że przychodzą Ci teraz do głowy, albo że poleciłbyś?

Na szybko, bo uważam, że to są łatwo dostępne te pozycje i bardzo ciekawe. W ogóle cała postać Alana Greenspana był szefem Rezerwy Federalnej ze środowiska biznesowego i jest taka książka jego Maestro. Wiesz, że on przez ten cały okres, kiedy powiedzmy zarządzał światem można by powiedzieć od strony finansowej był najistotniejszą osobą na rynku finansowym. Wiesz, jak działa ten system Rezerwy Federalnej? Tam są siedzą goście, szefowie prywatnych banków. To bardzo ciekawe to jest i oni głosują. Nigdy nie było takiej sytuacji w jego karierze, żeby wszyscy nie zagłosowali za wnioskiem, który on złożył. To było tak przygotowane i tak zrobione, więc to jest bardzo, bardzo ciekawa postać i warto tę książkę przeczytać. A takiej z pogranicza sportu kilka tych książek było dobrych bardzo. Na pewno książka Agassiego – Open, jest bardzo warta przeczytania. Tych kilku gości w życiu sporo zrobiło, więc pewnie też książkę Mike’a Tysona warto przeczytać. To na pewno. Trochę tego przeczytałem, ale z takiej literatury powiedzmy nie wiem powszechnej, to z lat dzieciństwa Wojna i pokój mnie kiedyś zafascynowała. Przeczytałem ze 3 razy z rzędu. Trochę tych książek przeczytałem. Właściwie wszystko jako dziecko. Wiesz, wsiadłeś do autobusu. Nie było komórek i niczego, więc myśmy od rana do nocy czytali książki. Zresztą mój syn robi to samo. Pewnie przez dobre kilkanaście lat to nie było dnia, żebym z jednej książki nie przeczytał całej to trochę zdążyłem przeczytać.

Właśnie ja podobnie i zastanawiam się, jak dzisiaj zarządzać tym.  Czy to jest coś, co odchodzi ze względu na te zmiany kulturowe, że wszyscy dzisiaj konsumują smartfony? 

Powiem Ci, kurczę jest mi tak głupio wobec siebie często, bo nawet ja na tym Instagramie, Twitterze czy na stronach w internecie spędzam za dużo czasu. A mówiąc za dużo, bo to jest kosztem książek, to mniej czytam. Wstyd się przyznać, ale czytam mniej. 

Ja też mam trudności.

W ostatnich latach.

Słucham więcej na przykład audiobooków, jak jest, że to jest najłatwiejsze, ale czasem trudno jest też skupić się na tym.

Tak, kwestia skupienia też jest dosyć trudna. Ja do tego jeszcze szybko czytam stosunkowo. To powoduje, że właściwie jeszcze człowiek bardziej powinien być skupiony, więc trochę nie chce mi się czytać literatury takiej powszechnej, bo nic tam jakoś mnie nie zaskoczy. Od czasu do czasu mama mi podrzuca książki, to je przeczytam. A takich mądrzejszych książek to czytam pewnie nie wiem kilka, kilkanaście w roku, czyli jak czytałem książkę dziennie, to teraz pewnie czytam książkę na tydzień. Czyli pogorszyłem się.

Tak, ale pytanie czy liczy się ilość czy jakość? Może na pewnym etapie osiągasz pewnego rodzaju wysycenie, pewną bazę. To co mnie troszeczkę niepokoi to to jest jak już masz pewną bazę to na tej bazie moje doświadczenie z książkami jest takie całe życie potem budujesz. To jest kwestia elokwencji, to jest kwestia rozumienia świata, pewnych struktur.

Powiem Ci na czym się złapałem w ostatnich latach. Teraz mam pewnie z 7-8 książek, które zacząłem czytać. Kiedyś było tak, że siadałem i czytałem aż skończyłem. A teraz jest tak, że je odkładam i później do nich wracam i je kończę, więc tak.

To źle czy dobrze? Ja tak samo.

Inaczej zacząłem. Wiesz co nie wiem, bo przyznam się też, że czasami niektórych nie doczytuję.

Ale też tak mam i czuję się z tym o tyle dobrze. Myślę sobie: Czas z wiekiem staje się jeszcze mniej dostępny, bo teraz jak myślimy sobie: OK. Byłem sobie w liceum, jechałem tym metrem. Ja jeździłem metrem też zresztą do Zamojskiego. To już o tym rozmawialiśmy. Tylko już właśnie wtedy metro otworzyli. Też czytałem non stop te książki. A dziś też zawsze kosztem tych wszystkich innych zobowiązań, że z wiekiem narasta nam tyle tych zobowiązań, tych ogrodów różnych i prywatnych i rodzinnych, i biznesowych, i sportowych i innych. I nagle się okazuje, że wyciśnięcie tego czasu to jest kwestia decyzji, więc szkoda mi jest życia szczerze mówiąc na kończenie słabych książek. Też mam kilka otwartych, które po prostu nie zarybiły i teraz co mam odrobić te 200 stron po to tylko żeby skończyć.

To prawda. To już trochę zacząłem oglądać, telewizji w ogóle nie oglądam. Nigdy nie oglądałem, ale trochę zacząłem oglądać filmy i seriale, bo ze 20 lat wiesz, że ja w kinie nie byłem z 20 lat. A nie, byłem na filmie Jędrka Bargiela, ale tego nie można zaliczyć, więc na przykład do kina nie chodzę w ogóle. Teraz w ostatnim roku, dwóch zacząłem oglądać więcej. Czasami mi się zdarza tak, że poleżę ze 2 czy 3 godziny wieczorem i leci jakiś serial.

Niektóre seriale są extra. To już kilka które na mnie zrobiły duże wrażenie. Co Ty oglądałeś?

To mi się dopiero udało w ostatnim roku, bo ja miałem zawsze kurde poczucie winy jak włączałem telewizor. Mecze oglądałem wiadomo, bo musiałem to robić zawodowo i dopiero w ostatnim roku udało mi się tak dojść do tego, że potrafię spokojnie się położyć, coś pooglądać, bo zawsze wydawało mi się, że serial to jest taka strata czasu. Szkoda mi było tego życia. Kurde, wiesz, wolałem wziąć książkę albo zasnąć. Zasypiałem chwilę. Ja wstaję bardzo wcześnie koło 5, żeby coś tam by być w stanie wszystko zrobić w miarę, więc dopiero w ostatnim roku udało mi się, jak to mówi mój syn – schilować i być w stanie coś obejrzeć. 

Właśnie, to jest zawsze to pytanie, że żaden ekstremizm nie jest dobry. Ja też byłem wychowywany bez telewizora, nie oglądałem telewizji i zawsze uważałem, że oglądanie seriali to strata czasu, aczkolwiek parę seriali obejrzałem i teraz staram się szukać takiego balansu, w tym. Jakby są seriale, które bardzo inspirują i takie lubię oglądać. Takie, które gdzieś naprawdę fajnie oddają jakiś element rzeczywistości.

Na pewno najwięcej w życiu czasu spędziłem przed ekranem na Ojcu chrzestnym. Ze 100 razy ten film obejrzałem. Kocham ten film i uważam, że to jest. Kilka razy w roku dalej robię podejście pod niego i to jest właściwie jedyny taki film, który mógłbym oglądać bez przerwy.

Genialny. Ja też, à propos seriali to sopranos to dla mnie jest podobny wątek.

Nie dałem rady.

Tak, a ja dopiero w zeszłym roku chyba obejrzałem po raz pierwszy.

Ja obejrzałem chyba odcinek i nie.

Dla mnie rewelacja.

Ja obejrzałem tylko w sumie 2: Wikingów i The Blacklist.

A nie oglądałem ani jednego ani drugiego. Ale polecam Ci Sukcesję. Bardzo ciekawy serial o przejęciu władzy w spółce rodzinnej, dużej mediowej. 

Słyszałem o tym. Sporo widziałem jakieś urywki.

Mocne, mocne, mocne klimaty. Myślę, że fajnie się można zainspirować. Duże odniesień według mnie do takiej rzeczywistości, jakby jak znasz ludzi wiesz w biznesie, wiesz, jak to czasem wygląda to można obejrzeć pewne sytuacje jak w lustrze. Dobrze się bawiłem. Polecam. Jakbym miał ten jeden serial polecić to żebyś obejrzał.

Albo WeCrushed – historia WeWork’a, o tym jak kasę zgarniali na to, żeby finansować. To też ciekawe. 

Ja miałem okazję to obserwować od środka i tutaj muszę się przyznać, że od początku mi to wyglądało, że się może skończyć źle. Nie, jak patrzyłem na entuzjazm wszystkich ludzi wokół mówię: Kurde, o co im chodzi. 

Jak to się spina.

Tak, bez sensu. 

Ja też tego do końca nie rozumiem. 

Szczególnie w sensie, jak skalowanie tego biznesu tak wielki może mieć sens i jeszcze na takim rynku jak wynajem nieruchomości, to jest jednak nie jest rynkiem stabilnym, bo znowu jest bardzo dużo czynników, chociażby  pandemia przyszła, które mają na to wpływ i ciekawe. Duża przygoda. Na pewno dla tych ludzi wewnątrz jeszcze większa. 

Powiedziałeś, że lubisz wygrywać. To jakie, jak i w jakich dyscyplinach zamierzasz wygrywać przez kolejne lata swojego życia? 

Teraz w prawie i w życiu. Chciałbym w życiu wygrywać. Jakby to życie tak ułożyć, żeby mieć poczucie wiesz za te 20/30 lat, że nie zmarnowałem tego czasu. 

Jakie mierniki sukcesu będą? 

Chyba zadowolenie ludzi i otoczenia, jeśli dalej będę w środowisku ludzi, którzy są szczęśliwi i do którego kontrybuowałem na tyle, że ich życie jest lepsze to na pewno tak będzie. To się do tego sprowadza na koniec, bo wiesz, cel jest ten. Ten samochód, który przejedzie z miejsca A do miejsca B to takiego wielkiego znaczenia nie ma. Mówię wyrosłem z tego. 

I co jeszcze chciałbyś opowiedzieć o co Cię nie zapytałem, a uważasz, że jest bardzo ważne, bo na przykład się nie przygotowałem?

O rany! To to mnie zagiąłeś. O sobie, o biznesie, o życiu?

O Tobie, o biznesie, o życiu, o tym, o czym myśleć, kiedy tworzy się biznes, kiedy go się wnosi na nowy poziom, kiedy się buduje swoją karierę w odniesieniu do życia jako całości?

Na pewno z takich rzeczy, których jakby się nauczyłem w tej wierze bardzo to jest kilka takich, jak chociażby to, że tylko związki i spółki, relacje na takich prawdziwych fundamentach mają szansę realnego przetrwania i dają Ci to szczęście, czyli bycie zgodnym z samym sobą i z tym otoczeniem jest bardzo, bardzo ważne i podejmowanie decyzji biznesowych z chęci zysku a jeszcze nie daj Boże szybkiego czy łatwego raczej jest pewną drogą do katastrofy. Nawet jak czasami mi się to udaje. Wiesz trzeba. To jest może wbrew trochę remu co, myśmy nawet tam rozmawiali i temu co się dzieje. Ja dużo bardziej wierzę w taką wewnętrzną motywację i w uczucia i emocje, i w taką intuicję, która nie jest już tak definiowana jak ta intuicja kiedyś, bo kiedyś Intuicja była mylona, często z przypadkiem. Dzisiaj intuicja jest wynikiem właśnie wiedzy, doświadczenia, wielu, wielu innych zmiennych, które pozwalają Ci spojrzeć na coś i to czuć lub tego nie czuć. Trzeba robić rzeczy, które człowiek jest zgodnym ze sobą. To jest moim zdaniem kluczem w ogóle do wszystkiego. 

A jak sport wpływa na Twoją skuteczność w życiu i co takiego byś polecił komuś, kto ma trudność z tym, żeby się zmotywować?

Ja bardzo, bardzo, bardzo wierzę w sport i w aktywność fizyczną i jeszcze do tego mój organizm jest już tak przyzwyczajony i stworzony, że jak nie robię tego sportu to jestem słabszy, głupszy, wolniejszy, mniej efektywny, więc dla mnie to jest w ogóle bardzo, bardzo istotne. Są ludzie, którzy mają balans nie uprawiając tego sportu, więc to nie jest też tak, że każdy musi iść tą drogą, ale dla mnie to jest jakby absolutny fundament. Na pewno dużo lepiej odpoczywam na rowerze niż oglądając serial chociażby, czy wychodząc na spacer czy niż siedząc w telefonie. Do tego trzeba się też motywować. To nie jest tak, że ja wstaję rano codziennie i mi się chce. O rany, jak mi się nie chce często, ale już wiem po prostu, bo się tego nauczyłem przez lata, że jak już się zmuszę i to zrobię to później ten poziom satysfakcji i samopoczucia będzie jakby dużo, dużo lepszy niż jak się poddam i poleżę w łóżku. Zdarza się to czasami, ale bardzo rzadko. 

Jaki jest Twój ulubiony sport, który najczęściej uprawiasz?

Uwielbiam jeździć na nartach, jeździć rowerem, pływać na wszelkiego rodzaju wszystkim, co pływa, grać w kosza. Wiele, wiele rzeczy. Właściwie wszystko, co jest kompetetywne, to jest fajne. 

A co dzisiaj robiłeś rano? 

To jest tak, że z wiekiem jak chcesz być aktywny to musisz jeszcze coraz więcej czasu poświęcać na tak zwaną ogólnorozwojówkę, bo inaczej można krzywdę zrobić nawet na głupim rowerze. Już nie wspomnę o nartach czy jakiś innych rzeczach, więc tak jak kiedyś ja przez lata nienawidziłam siłowni. Ojojoj jak nie lubiłem. Robiłem, bo musiałem, ale nie lubiłem. Tak w ostatnich latach się przyzwyczaiłem i staram się codziennie takie minimum coś zrobić to z godzinę poćwiczyć, właśnie się porozciągać, porobić. Siłownia to jest takie minimum, czyli minimum dziennie to godzinę jakiejś takiej aktywności na zewnątrz i godzinę powiedzmy wewnątrz. To jest taka baza, która Ci pozwala nie wiem pojechać na wakacje czy wyjechać na weekend, wsiąść na rower i sześć godzin pojechać czy z małolatami wziąć piłkę, zagrać w kosza czy zrobić coś innego i nie kończy się ta kontuzją, albo jakąś inną tam awarią. Ogólnie lubię bardzo motory crossowe. Dużo jeździłem motorem swojego czasu. Teraz też wsiadam.

A czego nie robisz? Co uważasz, że jest?

Nie latam.

Nie latasz. 

Byłem bliski pójścia, bo jestem też kapitanem, w sensie żeglugi. Miałem taki epizod, gdzie bardzo, bardzo dużo czasu poświęciłem temu, żeby całą tą drogę przejść i później pomyślałem sobie: A to jeszcze zrobię licencję pilota. I dość szybko się wyleczyłem. Nie jest to dla mnie. Margines błędu jest za małe a ja mam taką tendencję zobaczyć, że lubię zwiedzić, jest granica, więc to nie jest dla mnie.

Co jeszcze? Czy coś jeszcze?

Czego nie robię? Motorem przestałem jeździć, jak zmienili przepisy, bo muszę się przyznać. Jeździłem przez motorem. Nie miałem prawa jazdy na motor więc odłożyłem jednego dnia jak tylko zmienili ten przepis to nigdy nie wsiadłem już na motor na ulicy. Tylko crossem wiesz po polach, po lasach, po miejscach, gdzie do tego są przystosowane i trochę mi tego brakuje. Czasami jak gdzieś wyjadę poza miasto to wiesz nie bez powodu to po angielsku, a na tłumaczeniu na Polski to prowadzisz samochód, a jedziesz motorem, więc to jest taka aktywność, do której może jeszcze wrócę. Zrobię to prawo jazdy na motor i sobie trochę popodróżuję motorem. 

I tego Ci życzę. 

Czego nie robiłem nigdy, a bardzo bym chciał? Na przykład nie podróżowałem kamperem. To jedno z takich moich marzeń, bo zawsze wydawało mi się, że to zabiera dużo czasu. Starałem się jak najszybciej przejść z punktu A do punktu B. Wiele jest takich rzeczy. Jest tyle rzeczy, które chciałbym zrobić, że wiesz nie ten i tyle, których wołałem nie robić i może to zmienię zdanie.

Super. To jest wiesz, fajna refleksja też. Inspiruje mnie to, że masz ten drive do tego właśnie, do tych tylu rzeczy, które chcesz zrobić. To też jest coś, co myślę warto w sobie pielęgnować, bo spotykam ludzi, którzy dużo rzeczy w życiu zrobili.

Jeszcze muszę wypielęgnować w sobie, żeby się ograniczać, bo to w pewnym momencie też jest tak, że trzeba zdać sobie z tego sprawę, że wszystkiego się nie zrobi i to jest akurat, jeśli mam coś takiego się starać się być mądry i żeby coś ktoś to słucha coś wyniósł to tak gdzieś na przełomie 30 i 40 roku życia różnie wiesz, bo czasami ludzie dwudziestoletni są dużo bardziej doświadczeni. To nie można przyjąć reguły. Jest tak, że człowiek sobie zdaje sprawę, że nie zrobi wszystkiego i trzeba zacząć dokonywać wyborów, bo właściwie takie zaangażowanie i hiperaktywność, o której mówisz powoduje, że nigdzie nie jesteś. I cenę, którą za to płacisz i płacą najbliżsi jest bardzo, bardzo wysoka, więc jest super istotne, żeby w pewnym momencie zaczynać dokonywać tych wyborów i wiedzieć, co jest ważne, ważniejsze a co jest najmniej ważne i umieć z tych rzeczy, które są najmniej ważne rezygnować nawet jak dalej się je lubi i się chce, bo po prostu wszystkiego się nie da. 

W kółko powtarzam i polecam książkę pod tytułem Esenncjalista, która mnie bardzo…

A to przeczytam. 

Inspiruje w tym zakresie, naprawdę.

Nie czytałem. Nawet nie słyszałem. 

Nie słyszałeś? A to podeślę Ci tę książkę. Świetna, świetna książka, którą chyba poleciłem i w tym podcaście wiele razy, ale też dałem największej liczbie osób i nikt nie wrócił do mnie: Co Ty mi za głupoty przysłałeś. Chociaż tytuł brzmi jak taki wiesz, po prostu śmieję się, że taki podręcznik dla historii.

Ale escencja lista, że szuka esencji życia?

Tak. Jak skupiać się naprawdę na tym, co ważne i wrócić do tego, żeby znaleźć, jakby co jest do Ciebie ważne. 

Bardzo chętnie przeczytam, bo z wiekiem miewam takie refleksje i czasami wiesz gdzieś jadę rowerem czy budzę się rano i zastanawiam się, czy na pewno jakby ta lista priorytetów moja jest na dany dzień właściwa. 

Wiesz myślę, że każdy ma takie refleksje cały czas, żeby tego poszukiwać. 

Bo ja nie miałem. To mi się. 

To Ci się włączyło.

Przez całe lata wstawałem i zasypiałem sekundę, wstawałem i od razu byłem w akcji.

Jechałeś po prostu. To ja się nad tym dużo zastanawiałem, ale jest trudno czasem rezygnować z pewnych kwestii, w których powiedzmy nieźle Ci wychodzą, są fajne. Jest to coś, co umiesz robić albo jesteś w tym dobry albo nie wiem, sprawia Ci przyjemność albo czujesz, że inni tego oczekują i wiesz tak jak mówiłeś o tych urodzinach co są codziennie i pewnego dnia zaczynasz sobie wyrzucać: Temu nie złożyłem życzeń. Tamtemu nie złożyłem życzeń. Jest tyle rzeczy i ta machina, liczba rzeczy jest nie do zrobienia.

Super jestem w tym słaby.

Ja tak samo, ale czasem o tym myślę, mówię: O rety! Tu były i już się spóźniłem, żeby komuś nawet bliskiemu złożyć życzenia od 2 dni i tworzy się taka lawina zobowiązań. Myślę, że warto sobie wtedy właśnie spojrzeć na to jakby z czego świadomie rezygnuję, żeby potem za każdym razem nie musieć podejmować decyzji. Myślę, że to jest trochę tak, jak wiesz, jak w treningu, jakie modele, co robię, a czego nie robię.

Jest dokładnie tak, jak mówisz i zresztą wiesz takie poczucie własnej wartości to tak naprawdę buduje najbardziej dowożenie tych swoich celów i to małych celów, takich dnia codziennego. 

Umiejętność siły wytrwania w rutynie czy stworzenia pewnych rzeczy.

Tak i to tak naprawdę buduje moim zdaniem właściwie nie wierzę w jakąkolwiek inną drogę i oczywiście praca, dzieci i różne rzeczy mogą być takim w różnych okresach motywatorem, ale na sam koniec jakby dowożenie samemu przed sobą różnych drobnych rzeczy dnia codziennego i w dłuższej perspektywie powoduje, że jakby stabilność i poczucie własnej wartości. 

Czy jest coś, co powiedziałbyś sobie 25 lat temu zaczynając tą firmę, co dzisiaj wiesz powiedziałbyś sobie: Słuchaj, to zrób inaczej, to zrób tak i tak.

Wydaje mi się, że ja mam taką akurat filozofię, że ludzie muszą sami się z tym życiem zmierzać i kilka razy powinienem dość ostrzej zareagować i nie czekać, aż ktoś się sam wywróci, bo jednak różnica pomiędzy życiem prywatnym, wychowywaniem dzieci a pracą jakby w firmie czy wspólnikami jest taka, że uważam, że jak te dzieci się same oparzą, to im to nie zaszkodzi. Można im doradzić, ale muszą przeżyć to życie same, ale w biznesie kilka razy, nawet w firmie w ostatnich 2 latach uważam, że tak świadomie przespałem moment, w którym należało jakby coś zrobić, ponieważ uważałem, że to musi wyjść naturalnie i pewnie trochę czasu straciliśmy.

Czyli jak patrzysz wstecz to myślisz: Czasem w bardziej zdecydowany sposób podejmować inicjatywę. 

Tak mi się wydaje. W biznesie jakby mniej, bo jednak kiedyś bardzo często też były takie oczekiwanie, ale ja mam dosyć silną osobowość, więc to też było spowodowane tym, że ja nie chciałem tego, wiele zmiennych, jakby na to wpływało, ale też wierzę, że wiesz, że wszystko było po coś. W związku z tym mam o tyle komfort, że wydaje mi się, że tych wszystkich doświadczeń można wiesz nigdzie się nie wybieramy. Można trzepać bardzo dużo i ważne, żeby tych samych błędów nie popełniać 2 czy 3 razy, bo to jest już wtedy głupota. 

Czego ci życzyć na przyszłość we kancelarii, w innych obszarach, w życiu prywatnym, w sporcie? Czego ci życzyć? 

A tu sobie coś zaprzeczę. Teraz ostatnio mam taką potrzebę większego spokoju. To może też to przychodzi z wiekiem i takiej większej stabilności. Ta mnogość frontów powoduje to, że ciężko jest złapać oddech i tak naprawdę się oderwać, więc pewnie chciałbym sobie to trochę lepiej ułożyć i mieć mniej otwartych pozycji i jest szansa, że w 2 czy 3 lata to się uda zrobić. 

Trzymam kciuki. Powodzenia w tym upraszczaniu.

Ale wtedy jak coś odwalę grubego to już uuu.

Właśnie.

Jak już będę miał przestrzeń to wtedy oj spadnie z krzesła. 

Nie mogę się doczekać i kibicuję. Trzymam kciuki. Dzięki Ci bardzo za tą rozmowę. 

Dzięki.

Dużo ciekawych rzeczy.

Cała przyjemność po mojej stronie.

Wszystkiego dobrego!

Najlepszego!


Chcesz otrzymywać bezpłatnie najciekawsze materiały, które pomogą Ci lepiej prowadzić biznes i optymalnie rozwijać karierę? 

Zapisz się na www.gregalbrecht.io/klub, a co piątek znajdziesz w skrzynce garść inspirujących materiałów ze świata. Dołącz do tysięcy subskrybentów. W razie czego, zawsze możesz wypisać się jednym kliknięciem.

Szukasz wsparcia w prowadzeniu biznesu? Chcesz zostać partnerem podcastu? Poznaj Albrecht&Partners i umów się na rozmowę: www.albrechtpartners.com

Udostępnij:
Podcast

Poznaj wiodący podcast dla przedsiębiorców i zarządzających biznesem. Posłuchaj przedsiębiorców, którzy zbudowali biznes od zera. Znajdź odpowiedzi na wyzwania, które trapią liderów – niezależnie od branży.

Newsletter

Zainwestuj 5 minut w tygodniu, by osiągać więcej.

Dołącz bezpłatnie do tysięcy przedsiębiorców i zarządzających biznesem w społeczności Business Unlimited.

Zobacz także