Change language:

Artur Kurasiński, AI Expert: Wygrają Ci, którzy są ANALOGOWI – Przyszłość pracy z AI

ZASUBSKRYBUJ GREG ALBRECHT PODCAST – WSZYSTKIE TWARZE BIZNESU:
Apple Podcasts
Google Podcasts
YouTube
Spotify

Czy bycie hydraulikiem będzie znów sexy? Czy AI Cię zastąpi? Jak się przed tym zabezpieczyć? Jak mądrze wykorzystywać AI, żeby podnieść swoją produktywność? Z Arturem Kurasińskim, który od ponad dwóch dekad aktywnie komentuje życie technologiczne w Polsce, rozmawiamy o tym w Greg Albrecht Podcast. 

Artur jest inwestorem, twórcą cyfrowym, prowadzi bloga kurasinski.com, ale także jest współautorem książki “Startupowcy” i autorytetem w branży nie tylko startupów, ale także AI, nowych technologii, transformacji cyfrowej. 

Z rozmowy: 

Bardzo dużo organizacji twierdzi, że AI im pomoże, że wszyscy już wiedzą o AI, że Polacy kochają AI. Z drugiej strony w ogóle nie widzą zagrożeń związanych z tym, że AI ich zwolni. 

Zaczynają wygrywać ci, którzy, uwaga, są analogowi. Ci, których się nie da przepchać przez rurę światłowodową i nie polecą z jednego końca ziemi na drugi za dosłownie parę centów, pojawią się usługi, które będą bardzo jasno komunikowały – U NAS PRACĘ WYKONUJĄ LUDZIE.

🎧 Zapraszam Cię do wysłuchania #291 odcinka podcastu!

Partnerzy Greg Albrecht Podcast:

Formeds – Odbierz 20% rabatu na suplementy formeds z kodem GREG20. Popraw swoją wydajność, formę i samopoczucie z pomocą wysokiej klasy polskich produktów ze 100% czystym składem, optymalnymi dawkami składników aktywnych i jakości potwierdzonej przez niezależne laboratoria.

👉 formeds.pl/greg

Wspierając naszych partnerów, wspierasz rozwój podcastu!


Transkrypcja:

(Transkrypcja jest generowana automatycznie, może zawierać drobne błędy)


Greg Albrecht: Dziś w Greg Albrecht Podcast Artur Kurasiński, który od ponad dwóch dekad aktywnie komentuje życie technologiczne w Polsce, jest inwestorem, twórcą cyfrowym, prowadzi bloga kurasiński.com, ale także jest współautorem książki Startupowcy i autorytetem w branży nie tylko startupów, ale także AI, nowych technologii, transformacji cyfrowej. No i dziś porozmawiamy z nim o życiu, o świecie i także o startupach. Cześć Artur.

Artur Kurasiński: Dzień dobry.

Greg Albrecht: Temat AI, wszystkich fascynuje dzisiaj. Jak w rzeczywistym świecie zwiększyć swoją produktywność wykorzystując AI?

Artur Kurasiński: Pytanie za kilka miliardów dolarów. Na początku fajnie by było, żebyśmy zrozumieli, czy w ogóle jest tam czegoś potrzebne, a potem do czego konkretnie. bo bardzo dużo osób obecnie stosuje taką magiczną mantrę. Bierze i mówi, ej, ej, to wiesz, musimy go mieć. Prezes do zarządu, ludzie w organizacji do swoich podwładnych, to jest modne, trzeba to mieć teraz na uwadze, bo wszyscy o tym mówią. Niekoniecznie tak jest, dla bardzo dużo biznesów spokojnie obroni się jeszcze tabelką w Excelu i automatyzacja na poziomie po prostu przesłania, forwardowania maila.

Ale tak, AI użyte dobrze, ten generatywna sztuczna inteligencja, w przemyślany sposób jest stanie nam bardzo znacząco podnieść produktywność, bo zdejmuje nam z głowy takie bardzo powtarzalne i nudne zajęcia, jak na przykład przeczytanie tekstu ze zrozumieniem. Nazwijmy to wprost, bardzo dużo osób nadal uważa, że tylko i wyłącznie ludzkie oczy są doskonałe do sprawdzenia bardzo dużej ilości tekstów i ja właśnie zacząłem od tego odchodzić. Jeżeli dostaję 50-stronicowego PDF-a, to naprawdę nie mam czasu w ciągu dnia, żeby zajrzeć do takiego dokumentu, tylko teraz już do trzech różnych narzędzi wrzucam go, ten tekst, i po prostu proszę o podsumowanie. I jeżeli coś mi nie pasuje, a zazwyczaj te już nowe narzędzia mają to do siebie, że po prostu cytują wybrany fragment, no to wtedy nabieram podejrzeń i to sprawdzam. Natomiast tak naprawdę to jest najprostsza rzecz, do której czat GPT czy różnego typu inne podobne narzędzia zostały stworzone. Znaczy wrzucasz tam tekst, na podstawie tego tekstu on ci opisuje tą sytuację.

Bardzo ważna rzecz. Nawet ten czat GPT może popełnić masę błędów i trzeba mieć to z tyłu głowy, że za każdym razem każdą taką operację trzeba po prostu przeanalizować. Czyli nie wierz do końca temu narzędziu, nawet jeżeli ci pokaże, tylko jeżeli to jest praca związana z jakimś podejmowaniem wysokiego ryzyka decyzji. no to niestety ty jako człowiek musisz to do końcu jeszcze raz przeczytać sam i powiedzmy, ok, powiedzieć dobrze, ta maszyna to zrozumiała, ja po prostu mam wykonaną już jakąś pracę, którą na przykład musiałbym porobić cytaty, wybrać najlepsze fragmenty, ta maszyna mi w tym pomogła. Natomiast nie da się uciec od tego, że człowiek w tej pętli jeszcze będzie podejmował decyzje i myślę, że to jest dobre, że to człowiek podejmuje decyzje, bo nawet jeżeli spadnie nam z głowy bardzo dużo rzeczy, które są takimi niewygodnymi, właśnie nudnymi, powtarzalnymi, to my będziemy mieli do czynienia z tymi najważniejszymi decyzjami. I o to się należy bić i myślę, że ta produktywność dobrze rozumiana właśnie będzie polegała na tym, że nie zajmujemy się całą masą drobnicą, to forwardowaniem maili, odpowiadaniem na jakieś pierdoły kompletne, tylko zajmujemy się tymi fundamentalnymi decyzjami. prawo, lewo, inwestować, nie inwestować i w tym nam doskonale te małe różne jajki mogą pomóc, natomiast nie wierzę, żebyśmy całkowicie zrzucili odpowiedzialność na maszynę.

Greg Albrecht: Nawet nie wiem, czy warto.

Artur Kurasiński: nie chciałbym żyć w takim świecie.

Greg Albrecht: No właśnie, jest takie ryzyko, ale to wszystko się okaże. Tu i teraz ja na przykład korzystam przede wszystkim z takich narzędzi jako źródła inspiracji. Tak jak ci mówiłem, że nawet jak się przygotowywałem do tej rozmowy, no to wrzuciłem w czata GPT, żeby mi powiedział coś, żeby ciebie mi tutaj przemielił i wypluł. I są tam naprawdę dobre te esencje treści, ale nie do końca prawdziwe, bo na przykład on mówi, że jesteś autorem książki, a jesteś książki współautorem, czyli są takie uproszczenia. Niemniej jednak mnie to daje dużo takich inspiracji, czyli otwiera nowe drogi, otwiera ścieżki i potrafi zaskoczyć, jeżeli chodzi o typy pomysłów, które może wygenerować, czyli jest takim stymulatorem kreatywności z mojej perspektywy.

Artur Kurasiński: Absolutnie i myślę, że to bardzo dużo osób docenia, ja jestem tego ogromnym zwolennikiem właśnie, żeby dawać się bodźcować na, czyli to jest taki można powiedzieć niewidzialny partner intelektualny, który pozwala ci tą przysłowiową piłeczkę intelektualną właśnie poprzebijać. Ja to uprawiam z ludźmi, bardzo często mam takich ludzi, do których dzwonię, czasami po prostu bez żadnej okazji, na zasadzie, cześć, co u ciebie słychać i gdzieś tam po takim small talku wrzucam mój temat, który chciałbym właśnie podbijać, na zasadzie, a co byś myślał, co byś myślała, hej, pogadajmy o tym przez chwilę, bo nawet… Tak jak się to robi czasami, przynajmniej tak słyszałem, bo nie jestem deweloperem, nie jestem programistą, ale jest ten słynny test gumowej kaczki, czyli wypowiadasz do właśnie tej rzeczonej kaczki, którą sobie stawiasz przed sobą na biurku, pewną kwestię, z którą sobie nie dajesz rady. I bardzo często, kiedy słyszysz wypowiadane słowa, nagle orientujesz się, że rozumiesz, jak rozwiązać ten problem. I trochę tak samo jest z tym czatem GPT, czy z innymi narzędziami, bo umówmy się, że teraz mówimy bardzo oględnie o jakimś chatbocie, że kiedy… masz jakiś problem i zaczynasz prosić inną osobę o jego rozwiązanie i zaczynasz mówić, co jest, co legło u podstaw, jakiego typu ty masz właśnie obiekcje, jakiego typu chciałbyś może widzieć rozwiązania, to zaczynasz sam widzieć te niewidzialne linki, te takie właśnie elementy spajające to i mówisz, kurczę, przecież ja wiem, ja sam doskonale wiem, co trzeba zrobić. Więc zgadzam się. Chatboty, generatywna, sztuczna inteligencja pozwalają nam otworzyć takie trzecie oko. To nie jest nic magicznego, to jest zwykła, normalna konsekwencja, bo te LLM-y, czyli duże modele językowe, napakowane miliardami tekstów, one po prostu widziały i są w stanie przemienić o wiele więcej idei, niż nam się wydaje.

Więc dla ludzi, którzy mają mało czasu, dla ludzi, którzy mają… Czasami jesteśmy skoncentrowani na rozwiązaniu problemu i umyka nam jakiś aspekt, który prawdopodobnie po prostu jest nam… My go nie widzimy, on tam jest. To jest idealne, żeby poprosić, słuchaj, zchallenge’uj mnie. Mam taki problem i moje rozwiązanie jest następujące. Daj mi 10 alternatyw do takiego rozwiązania.

I się nagle okazuje, że jedno z nich jest genialne. To znaczy jest takie, jakbyś powiedział, wow, dlaczego ja na to nie wpadłem. Tylko de facto wpadłeś, tylko nazwałeś to innymi słowami albo nie widziałeś, że ono tam już jest.

Więc absolutnie. W procesach na przykład ja bardzo często robię tak, że dla zabawy… zaczynam tworzyć jakieś nowe elementy biznesu, albo wręcz nawet po prostu całe firmy, na takiej zasadzie, że fascynuje mnie branża, której nie mam zielonego pojęcia, ale mam dane.

I zaczynam po prostu nimi operować. Czyli mówię, słuchaj, jest taka branża, która zajmuje się tym i tym, ona ma takie na przykład parametry i teraz chciałbym zrobić nowy podmiot. Powiedzmy, że chciałbym zrobić go w Europie Środkowo-Wschodniej, powiedz mi, co musiałbym zrobić. Mając już takie ramy i wytyczne, No i nagle zaczynamy się bawić, że musiałbym mieć taką EBITDA, tu musiałbyś taki CAPEX, musiałbym mieć takich inwestorów. To jest czysta intelektualna rozrywka. Ja nie twierdzę, że to jest dokładnie to, co by wypluli ludzie, za przeproszeniem, którzy siedzieliby w branży finansowej, ale na moje potrzeby, żeby zobaczyć jak być może wygląda zakładanie takiego nowego podmiotu, jest fascynujące. I polecam bardzo na przykład do robienia założeń związanych ze startupami. To znaczy, jeżeli nic nie wiem na temat rynku i nagle chcemy zobaczyć, kto byłby idealną personą albo kto powinien być osobą decyzyjną na przykład pod kątem podejmowania decyzji w naszej organizacji, czat GPT myślę, że jest bardzo dobrym odbiorcą takich problemów, bo znowu, mając bardzo wiele… wziętych i zasymilowanych różnych na przykład metodyk podejmowania decyzji, nie wiem, no business model Canvas, o którym zapominamy, czyli prosta analiza SWOT, idealnie się tutaj sprowadza. Możemy poprosić o to, żeby ten program po prostu przeleciał nam ten nasze, nazwijmy to, właśnie próbując jak gdyby rozbić je, czy też przemielić o różne założenia, takie właśnie znane już z biznesu. I mam wrażenie, że to czasami jest kompletnie pomijane, bo to normalnie byłoby strasznie czasochłonne, a tutaj my możemy to zrobić za pomocą kliknięcia jednego przycisku.

Greg Albrecht: Powiedziałeś o tym, że ta technologia pozwala nam, czy daje nam taką przestrzeń, żeby wypowiedzieć to, co siedzi nam w głowie i że jak tego nie wypowiadamy, to w zasadzie czasem nie wiemy, z czym się mierzymy. I to kojarzy mi się mocno z coachingiem też, gdzie te pytania potrafią z nas wyciągnąć odpowiedzi, których sami przed sobą czasem nie chcemy usłyszeć. I może to być dobre dla osób, które mają obawę przed oceną, zewnętrzną lub idą w zaparte, jeżeli chodzi o bycie wspaniałymi, bo ich chroni jakaś tam taka maska, zbroja, której nie chcą uchylić przed nikim, w tym przed samymi sobą i być może mogą to zrobić przed technologią, która pozwala w ten sposób zmierzyć się z takimi naszymi różnymi cieniami, które mogą nas osłabiać.

Artur Kurasiński: Powiedziałbym, że nawet można pokusić się o daleko idącą analogię. To jest prawie, że psychoanaliza. Ja wiem, że teraz parę osób rzuci komputerem o ścianę, bo przecież to nie jest psychoanaliza. Ale umówmy się, że na takim fundamentalnym poziomie może możemy sobie sami spróbować w domu zrobić podstawowe jakieś testy albo pomierzyć sobie coś. Naprawdę jesteśmy w stanie porozmawiać sami ze sobą, jeśli mamy odpowiednie pytania i szczególnie, że te nowe chatboty posiadają funkcje multimodalne, czyli są w stanie, my do nich możemy wprowadzać różnego typu inputy słowne, obrazkowe, ale też dźwiękowe.

Możemy po prostu porozmawiać i to jest fascynujące. Ja sobie zrobiłem taki test w te wakacje. Pojechaliśmy do kompletnie nieznanego miejsca w Europie i ja stwierdziłem, że użyję właśnie tego chatbota do tego, żeby on mi opowiedział coś o miejscu, gdzie się znajdujemy. Słuchaj, to było fascynujące, bo faktycznie ja miałem żywego przewodnika, który mówił do mnie, opisywał mi. Ja mu tylko co pewien czas posiłkowałem go, robiąc zdjęcia jakiejś wybranej lokacji i mówiąc, słuchaj, to jesteśmy teraz tu, co byś mi poradził zobaczyć albo gdzie pójść. 99% prawdziwości, oczywiście to są proste dane, bo to jest geolokalizacja, bo to są jakieś wprowadzone duże ilości tekstów z przewodników, ale miałem taki fan z tego, bo ja się dzieliłem tymi informacjami z całą moją rodziną. W pewnym momencie oni stwierdzili, że ja po prostu jestem na wycieczce z kolejną osobą i trochę zaczęli być zazdrośni o to i musiałem tą aplikację wyłączyć. Natomiast tak, myślę, że ten element bardzo dla nas jako ssaków naczelnych, małp, jednak zwierząt, jakby nie było, stadnych, bardzo jest ważne, że my rozmawiamy z kimś, że my mówimy, słuchamy i jest feedback. Widziałem już parę takich prób ludzi, którzy projektowali sobie tak naprawdę właśnie całe swoje rutyny oparte o to, że są wręcz nawet feedbackowani, Też elementy, które na przykład, nie wiem, masz uprawiać taką ilość jednostek sportu, ty to odznaczasz, wprowadzasz do systemu, mówisz o tym, czy to się zadziało, czy nie i system de facto ci mówi, słuchaj, no poległeś, nie dowiozłeś albo słuchaj, musisz się bardziej postarać, czy takie wręcz motywowanie. Na początku trochę się z tego śmiałem, ale widziałem, że ludzie potrafią miesiącami coś takiego robić i skończyło się na tym, że powstały jakieś kursy oparte właśnie o taką funkcję wsparcia przez AI. Trochę coaching, trochę mam wrażenie, że to jest też związane właśnie z taką potrzebą posiadania kogoś, kto jest tu i teraz, nie będziesz dzwonił do mentora, nie będziesz dzwonił do psychologa, tylko ty potrzebujesz, wiesz, jedziesz samochodem i mówisz, kurczę, zmotywuj mnie, bo nie wiem, nie chcę zjeść tego pączka, ale mnie nosi, no to zrób coś, wiesz, dlaczego nie powinienem zjeść tego pączka. Więc myślę, że na krótką metę jesteśmy w stanie sobie pewnego typu nawyki nowe wytworzyć. Niebezpieczne oczywiście jest to, że ta technologia może nam zastąpić człowieka i to jest niewiarygodnie niebezpieczne, bo im więcej ona będzie się rozwijała, mniej my będziemy tam widzieli tę maszynę, a bardziej będziemy sobie antropomorfizowali tego człowieka.

to coś. Teraz mówimy czat GPT, ale prawdopodobnie jakbyśmy weszli na platformę typu Charakter AI, to tam mamy osobowości, pseudo oczywiście w cudzysłowie, ale możemy porozmawiać na przykład z dziewczyną dwudziestoletnią, która para się dziennikarstwem i ona już jest ukształtowana przez te prądy i my wymieniamy z nią poglądy. Więc niestety są też ciemne strony. My się potrafimy oczywiście wkręcić w takie rozmowy. No wiesz, potrafiliśmy też kiedyś onegdaj za pomocą czatów tekstowych nieźle się bawić jako, nie wiem, ludzie nieznajomi lub też pary szukające jakiegoś porozumienia. Więc na pewno dodaniem tego wariantu, że masz bardzo już rozwinięty taki mechanizm wymiany tekstowej lub też właśnie wręcz dźwiękowej, audio, no myślę, że to może być coś niebywałego dla tych szczególnie, którzy właśnie są podatni na te elementy głosowe.

Greg Albrecht: Jest też ten aspekt prywatności, który dla wielu osób jest przezroczysty, bo nie ma jednak wysokiego poziomu świadomości co do cyberbezpieczeństwa. My funkcjonujemy w świecie, gdzie nam się wydaje oczywiste, że jak dostaję dziwnego smsa z dziwnym linkiem, to to jest skan. W skali Polski, w skali świata, to myślę, że świadomość zagrożeń tego typu jest mała i mała świadomość zrozumienia też tego, co się dzieje z naszymi danymi. Teraz jest modne proszenie na przykład czata GPT na podstawie tego, co wiesz o mnie, narysuj jakiś tam obrazek mnie, no i… To może być ciekawe doświadczenie, bo widać o co tak naprawdę pytasz i to uświadamia jak jest agregowana wiedza nawet o tych zapytaniach. I teraz w skali lat konwersowania możesz dojść do punktu takiego, w którym technologia wie o tobie więcej niż ty sam.

Artur Kurasiński: Absolutnie się zgadzam. Myślę, że gdybym pobrał swoją historię wszystkich kontaktów na Facebooku i wpakowałbym właśnie na jakiegoś LLM, no to bym otrzymał, myślę, że najbardziej przerażającą, prawdziwą odartą z tych wszystkich masy, o których mówiłeś, wersję mnie. Jeszcze mógłbym sobie promptować i wiesz, pytać się na przykład, a w jakim stanie emocjonalnym byłem pisząc takiego maila, czy też jakąś informację. Wierzę w to głęboko. Badania profesora Kosińskiego już pokazały, że bardzo mało potrzebujemy danych do tego. On potrzebował, żeby określić na przykład preferencje seksualne czy preferencje wyborcze osoby, która tylko i wyłącznie miała profil na mediach społecznościowych. Myślę, że w przypadku właśnie AI to jest niestety maszyna, która jest do tego piekielnie zdolna i wytrenowana. I pewnie to może być odkrycie też zadziwiające dla niektórych, ale dokładnie w ten sposób widzą nas duże big techy, tak.

Widzą nas firmy, które mielą te informacje. My dla nich jesteśmy zestawem kilku tysięcy pewnie parametrów, które one potrafią sobie w pewien sposób zasać albo wytworzyć na nasz temat. A do tego pamiętajmy, że te dane są wymieniane przez te systemy, tak. Że lokalizacja, która na przykład w systemie Android jest… właściwie za darmo, no bo my mamy ze sobą cały czas telefon, ten system gdzieś się loguje do jakiegoś BTS-a, do jakiegoś przekaźnika, my wymieniamy informacje, używamy dużo ilości chociażby rozwiązań z pakietu Google’a, one wszystkie między sobą wymieniają informacje, mapy się kontaktują z kalendarzem, kalendarz się kontaktuje z Gmail, absolutnie to jest wszystko pływa w jednym sosie, więc my Nawet nie potrafimy sobie na chwilę obecną, albo inaczej, nie chcemy chyba już wyobrażać sobie, jakiego typu dane dostarczamy, chociażby siedząc tutaj w tym studio i nagrywając. Wiesz, kto dzisiaj zamówił Ubera, tu przyjechał, kto sprawdzał na przykład, gdzie jest tutaj to studio, kto z nas dokona jakichś zamówienia siedząc tu i mówiąc, a może bym jednak kupił ten stepper. To są wszystko rzeczy, które jeżeli umiesz je zagregować, to potem przetworzenie tego już nie jest dużym problemem.

Więc tak, mamy wielki problem obecnie, mamy olbrzymią olbrzymią ilość danych, którą my generujemy, która nie jest dla nas w żaden sposób, tak naprawdę my nie widzimy w tym wartości, trochę jak z duszą, tak. A pod koniec dnia ktoś przychodzi i mówi, stary, byś mógł się tutaj szrajpnąć, ja bym chętnie od ciebie tą duszę kupił. Dokładnie to z nami robią duże korporacje. One mówiąc nam hej, co ci siedzi w głowie, jak się dzisiaj czujesz, zostaw po sobie jakiś ślad, wgraj to zdjęcie, pochwal się wizytą w kinie, podróżą zagraniczną, my to wszystko ładnie zagregujemy, a potem z ciebie zrobimy produkt. który będzie sprzedawany reklamodawcom, na których my żyjemy. No bo większość tych platform działa w takim modelu, że nasze dane stanowią podstawę do monetyzacji, a potem oni te dane nasze sprzedają reklamodawcom. Więc tak, bardzo dużo osób nie ma świadomości, jak dużo rzeczy jest wiadomo o nich.

To nie jest magia, to jest czysta matematyka tak naprawdę. AI będzie pomagał bardzo, bardzo znacząco w produkcji tych informacji. Myślę, że w najbliższych czasach też zobaczymy olbrzymią skłonność dużych korporacji, big techów do tego, żeby dawać nam coraz więcej zabawek, za pomocą których my możemy generować kolejne dane. Różnego typu technologie, typu jacyś asystenci, którzy będą obserwowali świat wokół nas, będziemy mogli kontekstowo się do nich zwrócić, na przykład słuchaj, ja jestem, no wiesz, nie mówię, muszę mówić gdzie jestem, bo to będzie wiadomo. On będzie miał lokalizację albo po prostu będzie sobie patrzył na ulicę i będzie mógł ocenić, gdzie się znajduje. I to wszystko będzie po prostu pretekstem tworzenia nowych danych, bo to jest obecnie największy problem. Te dane, które znajdowały się w dokumentach, w internecie, w forach dyskusyjnych, one już zostały zassane i przetworzone. Żeby te systemy się uczyć dalej, potrzebują olbrzymich ilości informacji, których nie ma już, bo po prostu my jako ludzkość mamy skończoną możliwość produkcji danych. W związku z tym teraz szukamy nowych dróg, między innymi właśnie różnego typu okulary, różnego typu asystenty czy asystenci, no i to będzie kolejny next big thing, jak zmusić nas do tego, żebyśmy my znowu tą prywatność swoją sprzedawali, udostępniali, zamiast za co. Więc tu myślę, że będziemy naprawdę obserwowali bardzo ciekawe rozwiązania technologiczne, ale też biznesowe.

Greg Albrecht: Mam prośbę, zasubskrybuj teraz ten podcast, a dzięki temu będziemy mogli dalej rozwijać ten kanał. No właśnie, przeskakując do obszaru biznesowego, bo powiedzieliśmy o tych szansach i zagrożeniach AI dla każdego. Jeśli chodzi o biznes, to możemy mówić o szansach, widzimy przykłady firm, które rosną w tej kategorii, ale jest to też ogromne zagrożenie dla bardzo wielu firm, które… tworzyły coś w niszy, co miało być wyspecjalizowane w jakiejś kategorii i się okazuje, że np. część tego modelu biznesowego została całkowicie zaorana przez taki nawet ogólnie dostępny model biznesu. para sztucznej inteligencji, nazwijmy to, czyli taki generatywny model, który jest w stanie bardzo dużą część zadań rozwiązać lepiej niż narzędzie, które było do tej pory płatne. Widzisz już takie sytuacje wśród firm, które są w otoczeniu, które dostają w ten sposób, bo ja obserwuję, że wszyscy się panicznie rzucili na to, żeby teraz udowodnić, że ich firma jest .ai, Czyli, że mają ten produkt, który bazuje na użyciu tej nowej mody jakby i będzie budować pewną przewagę konkurencyjną długoterminowo.

Artur Kurasiński: No wiesz co, tu a propos tego twojego ostatniego wątku, to widzę dużo analogii między tym, co się działo na początku internetu w Polsce, tego komercyjnego, albo inaczej w… W roku 2000, kiedy wszystkie firmy starały się być internetowymi, dorabiały sobie jakieś właśnie wtedy domeny komowskie, były tym wyznacznikiem bycia wyhypowaną firmą.

Pamiętam parę polskich firm, takich totalnie legacy, które produkowały buty na przykład, które nagle stawały się firmami, portalami internetowymi. To oczywiście w żaden sposób nie doprowadzało do zmiany struktury ani modelu, tylko na zewnątrz miało być takie, wiesz, jak się teraz używa greenwashingu do tego, że każda firma jest ekologiczna, to wtedy te domeny komoskie powodowały, że nagle my jesteśmy innowacyjni. To się oczywiście tak nie działo.

Nie widzę jeszcze takiej masowej, masowego strachu. W ogóle, wiesz co, jestem… Bardzo zdziwiony badaniami różnego typu, bo jestem, po prostu zasysam je i analizuję sobie właśnie przez różnego typu AI-e. Od EY-ów, PC, PwC do różnego typu takich, wiesz, podmiotów nawet branżowych. Dlaczego jestem zafascynowany. Bo one są kompletnie od siebie różne, to znaczy nie ma tam żadnego wspólnego mianownika.

Bardzo dużo organizacji twierdzi, że AI im pomoże, że w ogóle wszyscy już wiedzą o AI, że w ogóle Polacy wszyscy kochają AI. Z drugiej strony w ogóle nie widzą zagrożeń związanych z tym, że AI ich zwolni, że wpłynie na ich pracę. Nie widać w ogóle zagrożenia związanego z tym, że to są amerykańskie w dużej mierze podmioty, które przychodzą tutaj i pracują.

rzucają nam swoją technologię, a my musimy z niej korzystać. To są sprzeczne zupełnie ze sobą wnioski. Jestem ciekaw, kiedy ta pierwsza fala fascynacji opadnie. Mamy już dwa lata po debiucie o rozwiązania z OpenAI i troszkę nie widać tego, ale może to przyjdzie, to opamiętanie, bo naprawdę konsekwencje będą dosyć karkołomne. To znaczy, Tak, jasne, że na końcu wygra ta firma, która zastosuje, tak jak kiedyś internet czy e-commerce w swoim modelu biznesowym, tak samo zastosuje AI. Tylko ponownie, kto finałowo wygra na tym.

Wygra dostawca tego internetu i wygra dostawca różnego typu platform e-commerce’owych. I to, co stało się w Stanach z Amazonem, który jest już nie największą księgarnią na świecie, tylko po prostu największym sklepem, który pochłania cały retail, tak. I to po prostu haustami potrafi zmieść z powierzchni ziemi całe branże. Tak samo dzieje się z firmami, które po prostu stały się de facto platformami, takim lejerem, płaszczyzną internetową jak Google, która zapewnia ci wszystko, pocztę, właśnie mapy, tak. Nie wychodź z naszego systemu, tu masz narzędzie do tworzenia jakiegoś tam dokumentu, tu masz jakieś narzędzia do komunikacji, natomiast jest też tak, że my bardzo chętnie korzystamy z tych narzędzi, ale nie potrafimy budować to, co jest modne, takie słowo fossa w świecie startupowym, czyli My nie mamy tej przewagi, a ta przewaga czasami decyduje o tym, o byciu albo nie byciu, bo dla dużego to jest tylko kwestia tego, czy jemu się w tym Excelu będzie to sztymowało, używając dziewiętnastowiecznego oznaczenia, czyli czy jemu się opłaca wejść na twój rynek i cię po prostu połknąć.

Jeżeli ktoś tam odkryje, że daje mu top 1%, zwiększa wartość całej spółki, to niezależnie od tego, co by to było. Możesz się śmiać lub też nie, ale faktycznie każdy debiut, każda nowa konferencja Apple’a, to można powiedzieć tak śmiało, że z 10-20 startupów idzie do piachu, bo oni pokazują rzeczy, które nagle wdrożyli do swojego ekosystemu, do swojego, nie wiem, systemu operacyjnego, które pierwotnie były, jak się ponownie ładnie mówi, unbundlowane przez różnego typu małe startupy. Czyli małemu startupowi opłacało się na przykład robić notatki, tak. I to był najlepszy startup do robienia notatek. I nagle Apple bierze taką funkcję, wdraża ją u siebie i mówi, a dzisiaj możesz sobie robić notatki w naszym systemie.

I ten startup już nie ma czego szukać, bo ja, kiedy mam Apple’a, który mi to daje za darmo, plus daje mi bezpieczeństwo, poczucie przynależności do fajnej grupy, nie będę płacił ci 9,90 w modelu SaaS’owym i dla mnie znikasz, tak. Więc tego bym się najbardziej bał, to znaczy… Jesteśmy w takim świecie, gdzie wszystko staje się cyfrowe i zaczynają wygrywać ci, którzy są analogowi.

Ci, których się nie da przepchać przez rurę routera i rurę światłowodową i nie polecą z jednego końca ziemi na drugi za dosłownie parę centów. W tym sensie, że ich praca, ich usługa, tylko ty musisz to wykonać u siebie i tak jak na przykład nie jesteś w stanie obecnie zreperować u siebie kuchenki za pomocą internetu, no bo co najwyżej dostaniesz instrukcję albo ktoś ci rozpozna problem, ale przykręcić śrubkę, wymienić element musi fizycznie jakaś osoba. I ta praca tych ludzi już jest bardzo droga i ona będzie coraz droższa, bo tych ludzi nie ma masowo na rynku, a specjaliści zazwyczaj mają tę tendencję do tego, żeby po prostu sobie delikatnie zacząć tworzyć monopol. Czyli hydraulik zawodem przyszłości. Absolutnie tak i uważam, że jeżeli ktoś naprawdę zastanawia się, co zrobić w bliskiej przyszłości…

to taką najbardziej logiczną fosą jest wejście w ten świat, w którym fizyczność nie pozwala ci na wydarcie twojego zawodu, twojej specjalizacji. Czyli wszystkie rzeczy, dlatego cały czas uporem maniaka twierdzę, że ja się nie boję na przykład sztuki cyfrowej, jakkolwiek ją definiujemy, że mi Journey i różnego typu inne softwary nie zagrożą ludziom, bo zawsze zostanie artysta, artystka, która przyjdzie, machnie całym szacunkiem, machnie trzy razy pędzlem i to będzie praca wykonana przez człowieka i ona będzie jak przyklejenie tego banana do ściany taśmą, duct tapem i to jest akt twórczy i za niego możesz żądać trzech milionów dolarów. I to jest twoje święte prawo, ktoś może ci nie chcieć dać tych pieniędzy, ale ty wykonałeś I to będzie przyszłość, to znaczy ja wierzę głęboko w to, że tak samo jak pojawią się knajpy, pojawią się miejsca, pojawią się usługi, które będą bardzo jasno komunikowały, u nas pracę wykonują ludzie. Ergo usługi, które proponujemy są bardzo wysoko kosztowne, ergo my jesteśmy w kategorii premium. I będziesz miał premium prawników, tak jak obecnie, tylko nie dowiesz jeszcze bardziej premium, bo on powie ci wprost, ja muszę poświęcić trzy tygodnie na przeczytanie wszystkich materiałów i nie stosuję żadnego AI, ale ty mi wtedy zapłacisz, ale masz pewność, że ja zrobiłem to naprawdę dobrze. Żaden bajas, żadna luka, żaden glitch w systemie komputerowym nie spowoduje, że ja popełnię tutaj błąd. Więc wierzę głęboko w to, że oczywiście kwestia wielkości, bo nie będzie dużo kucharzy, którzy pracują w knajpach z złoma gwiazdkami Michelin i tak samo nie będzie bardzo dużej ilości hydraulików.

Natomiast ten świat niestety idzie w tą stronę. To, co możesz zrobić szybko, czyli na przykład… napisać, przetłumaczyć pracę na dowolny język, bo masz czat na GPT, który ci kosztuje tam 19 dolarów, to to samo może zrobić miliardy ludzi na całym świecie. Gdzie jest twoja przewaga. Nie ma żadnej.

W związku z tym, co jest twoim unique selling point, tak. To, że jesteś w Europie, białym człowiekiem, mówisz po polsku, no nie bardzo, bo mnie nie interesuje jako odbiorcy. Ja tę usługę kupię od Australijczyka, Egipcjanina, albo osoby z Bułgarii. Więc trzeba wymyślić, naprawdę trzeba będzie poukładać to na nowo, Dlatego, że bardzo szybko postępująca cyfryzacja wymusza tak naprawdę na tobie już nie tylko zastanawianie się nad tym, co ty możesz dać światu, ale tak naprawdę w ogóle rolę pracy. Czym jest praca tak naprawdę obecnie. Za chwilę ją wykona komputer, maszyna, algorytm.

I co ja mam cenić. Dlatego, że to jest wykonane i ja mam dostarczony ten posiłek, czy dlatego, że tam jest zastosowana receptura z XIX wieku, czy może jednak dlatego, że to jest obiad upichcony rynkoma jakiegoś człowieka, który po prostu pokroił mi te warzywa, wszystko to ładnie zblanszował i podał. I to kosztuje mi 500 zł. Więc fascynujące z jednej strony, z drugiej strony myślę, że ta unifikacja, ten AI doprowadzi do powstania olbrzymiego takiego zasobu ludzi, którzy będą mieli bardzo proste możliwości robienia skomplikowanych rzeczy, tylko teraz trzeba będzie nad tym zbudować nową warstwę tych biznesów, które właśnie teoretycznie korzystają z tego AI, ale wnoszą coś nowego. Bo naprawdę człowiek siedzący obecnie w garażu, kilkunastoletni człowiek, posiadający minimalną wiedzę, bo umówmy się, programowanie nie będzie żadną wiedzą tajemną, już nie jest, masz kursora, który ci pomoże przygotować, zwizualizować, postawić frontend, zrzucić na jakiegoś tam githuba, to wszystko jesteś w stanie zrobić za pomocą promptów. I to jest język przyszłości. Ja wiem, że parę lat temu moi znajomi się śmiali, nie, komputer przyjdzie i tu nie będzie nas zwalniał. Komputery już zwalniają.

Nie ma juniorów. Juniorów nie potrzebujesz obecnie, bo wdrożenie juniora w twój projekt oznacza bardzo dużą ilość czasu. Nie opłaca się to robić.

Dlaczego. Bo wystarczy dać ludziom, którzy są na poziomie mid i seniorskim, dać im system, który ich wspiera. I oni są w stanie wytworzyć sobie, w cudzysłowie, kilkudziesięciu, nie kilkuset takich juniorów. Więc świat powoli zmierza w tę stronę, że wejście do branży będzie strasznie trudne, bo nie będzie potrzeby uczenia Tych właśnie przyszłych twoich pracowników. I to na przykład bardzo mnie fascynuje, ale boli. Widzę olbrzymie zagrożenie. Już nie mówimy tylko o czysto takich informatycznych rewirach, tylko mówimy po prostu o miejscach, w których AI będzie wam wszystko ułatwiał. Bo ilość poświęconego właśnie czasu plus twoja energia na to, żeby komuś wytłumaczyć, kiedy ty możesz raz to zrobić i po prostu tworzyć tych agentów, którzy będą wykonywali te zadania. Więc tutaj myślę, że będzie fascynująca, jednocześnie przerażająca nowa rzeczywistość.

Greg Albrecht: Jak w tej sytuacji odnajdujesz się ty, produkt Artur Kurasiński, ze swoją fizycznością, ale też ze swoją cyfrową obecnością, jak będąc tak blisko, sam reagujesz na to z perspektywy nastawiania się do tego zmieniającego świata.

Artur Kurasiński: Uważam, że mając 50 lat, a to mi się przydarzyło w tym roku, jestem w bardzo dobrej pozycji, która mówi, ten facet zdobył doświadczenie, nie jest młokosem, nie jest też osobą bardzo starą, która wykluczałaby go, tak na zasadzie, wiesz, czysto nazwijmy go, o, ten facet po prostu nie ogarnie tego świata. W związku z tym moja przewaga jest taka, że właśnie ja wyprzedzam bardzo dużo osób, które są na rynku albo wchodzą na ten rynek, I potrzebuję czasu, żeby się z nimi otrzaskać.

Z drugiej strony mam bardzo silnie zbudowany network, na który pracowałem 30 ostatnich lat. Znam te osoby, na których mi zależy na zasadzie, to już nawet nie jest sześć uścisków rąk, to są dwa albo jeden, dotrzeć do naprawdę właściwie dowolnej osoby na świecie. Więc ja się czuję komfortowo i ja jestem tym spasłym kotem, tym człowiekiem, który jest na tej pozycji. Ja nie widzę, żeby ktoś mi mógł zagrozić.

Ja wiem, że to brzmi może bardzo buńczucznie i bucowato wręcz, ale taka jest rzeczywistość. To znaczy ja nie widzę, żeby ktoś mógł przyjść i bardzo szybko wygryźć mnie, ponieważ będzie miał większe doświadczenie. Może tylko to spowodować osoba młoda, która ma olbrzymie aspiracje, olbrzymie ogień i taką po prostu ambicję, ale za tym idzie też konkretne osiągnięcie. Ja się poruszam w takiej branży, gdzie tworzenie projektów nie oznacza, że ja będę siedział w knajpie i mówił mam projekt, mam projekt, tylko ja potrzebuję, muszę pokazać, muszę się uwiarygodnić. Ja umiem się uwiarygodnić, bo robię to od właśnie 30 lat. Więc jeżeli ktoś będzie próbował ze mną konkurować, no to również musi pokazać swoje portfolio. Więc ja osobiście jestem bardzo zadowolony z tej sytuacji, tak jak powiedziałem. Ja i mnie nie zastąpi, nie boję się automatyzacji, ja się zautomatyzuję, ja się zaaugmentuję, mnie będzie więcej, ja będę miał pomocników, pomocniczki, będę jak ten agent Smith się w Matrixie rozrastał i ja dzięki twojej pozycji, tak samo na przykład media społecznościowe. Genialnie, ja uważam, że to jest najlepszy czas na osoby typu influencerzy w mediach społecznościowych w tym rozumieniu pozytywnym, dlatego że ja jestem osobą wiarygodną. Ponownie wrócę do tego aspektu bycia zwierzęciem. Ludzie dążą do kontaktu z ludźmi. Ludzie nie chcą kontaktu z maszyną, z silikonem, z chipem, z monitorem. Oni chcą widzieć we mnie…

Mnie na LinkedInie to widzą Artura Kurasińskiego. Ich wyobrażenie może być inne, bo się w większości nie znamy, ale chcą obcować ze mną. Więc moja obietnica, moje pseudo przemyślenia, czasami coachingowe, za co przepraszam, ale przykro mi, tego typu rzeczy chcecie czytać, bo ja patrzę w statystyki, powodują, że oni tam są. I jakbym był bardzo mądrą osobą, nieprawdopodobnie błyskotliwym algorytmem, nie zainteresuje nikogo. Ja muszę mieć osobowość. W związku z tym jest idealny czas dla ludzi, którzy, tak jak ty, parają się taką działalnością, która bazuje na rozpoznawalności, ale przede wszystkim na kontakcie z tobą, że każdy przychodzi dla Grega Albrechta słuchać podcastu i oglądać ten show, a nie przychodzi dla algorytmu 3.15, który został właśnie zwodowany i ma…

nowe możliwości reasoningu. Ludzie chcą oglądać ludzi i to się nie zmieni. Oczywiście możemy sobie gdybać, że będą awatary.

Spoko. Ale byli też zawsze jacyś fałszywi artyści, którzy śpiewali z playbacku i jakoś rynek nie chce ich. Rynek chce tych artystów, którzy potrafią mieć rozpiętość skali głosu i nas zadziwiać. I to jest przyszłość. Ludzie w natłoku fałszywości, sztuczności, algorytmizacji, łatwości Będą szukali tych, którzy są inni, którzy wystają poza to, którzy mają odwagę coś tworzyć na przekór trendom i pewnego typu modom, tylko być inni.

Dlatego uważam, że akurat ja z moim zestawem umiejętności pasuję idealnie do tego i wcale się tego nie boję. Pytanie, czy będzie mi się chciało, bo coraz częściej już mi się nie chce pewnych rzeczy robić. Ale jak powiedziałem, mam 50 lat i troszkę też zaczynam myśleć, co na koniec tej tak zwanej kariery sportowej, ale absolutnie nie boję się. Znaczy 20 lat temu powiedziałbym, Boże, może być taki moment, że ja po prostu poczuję się zagrożony, bo może coś się zmienić, o czym nie mam pojęcia. Teraz Ja witam z otwartymi rękoma te wszystkie zmiany rynkowe, bo one dają mi coraz większą możliwość bycia na konferencjach, pokazywania się. Ludzie, może nie jestem najmądrzejszą osobą na świecie, może nie mam najbardziej błyskotliwych myśli, ale jestem do wzięcia tu i teraz. I mówię po języku polskim, nie mówię po angielsku, nie trzeba mnie tłumaczyć, nie trzeba oglądać Subtitles, żeby mnie zrozumieć. Więc myślę, że naprawdę dla tego typu osób, jak my tutaj siedzimy we dwóch, to wiesz,.

Greg Albrecht: No ciekawe, wiesz, chcę z tego co mówisz też wydestylować jakieś przewagi konkurencyjne, które mogą być też wartością dla słuchaczy, którzy chcą się tym zainspirować, więc słyszę to co powiedziałeś, relacje.

Tak, absolutnie. Myślę, że to jest coś, czego nie da się kupić i nie da się przyspieszyć, więc to jest faktycznie kapitał, który się akumuluje w długim czasie i w zasadzie te relacje idą w parze z wiarygodnością, bo to nie o to chodzi, że ja mam Do kogoś telefon, bo ten ktoś musi chcieć ten telefon odebrać i wiedzieć, że nie próbuje mu tam sprzedać kompletu garnków, tylko wie co za tym idzie, czyli drugi element jest zawsze ta wiarygodność, która jest elementem przewidywalności pewnego rodzaju, czyli że jakby wiadomo co za tym może iść. No ciekawe to jest i jak o tym powiedziałeś, myślę przewrotnie, że można powiedzieć, że wybory w Stanach też były właśnie wygrane trochę w ten sposób, czyli relacje, silne marki, silny marketing i technologia. To nie oceniam tego jakby wyniku tych wyborów, tylko obserwuję co się wydarzyło i myślę, że to jest interesujące, czyli że Tradycyjne elementy, które kreowały przewagę polityków w świecie publicznym, czyli jakaś marka, jakaś wiarygodność, jakaś reprezentacja pewnej frakcji, pewne obietnice, jakiś element, zostały mocno podkręcone dzięki kompetencjom marketingowym, wzmocnione dzięki relacjom z osobami, które mają wpływ także finansowy i tę dźwignię i dopalone technologią i się okazało, że jest to wszystko możliwe. Czyli ciekawa jest też taka skala tego wpływu. Pomimo to, że świat się cyfryzuje, to jednak cały czas pewne elementy pozostają spójne w nim. No to ciekawe, naprawdę. A jeśli chodzi o twoją historię, bo tak powiedziałeś 30 lat, to brzmi fajnie. Jesteś jedną z niewielu osób, które z którą rozmawiam, które ma dłuższą historię niż ja, bo ja coraz częściej zaczynam czuć troszeczkę oldschoolowo w niektórych grupach, więc już o tym rozmawialiśmy zresztą wcześniej. Tak jest. Na przestrzeni tych lat, jaka uważasz była najważniejsza decyzja, jaką podjęłaś.

Artur Kurasiński: Paradoksalnie chyba taka, której ja nie podjąłem sam, tylko została mi trochę narzucona. Pamiętam jak dziś, jak zatrudniłem się w mojej pierwszej pracy, to była agencja, wymyślająca hasła, ale też projektująca jakieś ulotki, drukująca je. Taka trochę takie DTP, które możemy dzisiaj obserwować na przykład przy jakichś punktach ksero, że wiesz, wszystko ci zrobią, tak.

Z szyją zrobią broszurkę, a przy okazji pan jak usiądzie tam jakiś, teraz już nie ma Corel, ale jakiś clipart wyciągnie i tam coś ci zrobi. No więc ja byłem młodym chłopcem, który się zatrudnił w takiej firmie, bo miałem marzenie i ambicje zdawania w ogóle na ESP. Ja uważałem się za osobę, która powinna iść w kierunku twórczym. Zresztą po kilkudziesięciu latach wróciło i uważam, że po prostu to jest coś, co mnie rozwija i się sam dobrze z tym czuję, ale wtedy było to jeszcze na poziomie, że po prostu powinienem się kształcić w tym kierunku. No ja chciałem złożyć teczkę i chyba nawet chodziłem na jakieś konsultacje, nie za bardzo mi się to udało, ale biorąc tę teczkę przyszedłem właśnie na zasadzie, dzień dobry, ja jestem taką osobą, co tam potrafi dobrze… linię narysować i ona jest w miarę prosta, w związku z tym może potrzebujecie. Tylko w ogóle wtedy nie przypuszczałem, miałem już komputer, ale że to pójdzie w tą stronę, że tak naprawdę rysowanie, czy taka manualna praca w przypadku osób zajmujących się projektowaniem jest właściwie już passe. Fajnie ją mieć, bo to jest fajne, wiesz, trzymasz ten długopis, pióro w ręku, ale potrzebujesz tak naprawdę kontaktu z komputerem.

Więc tam mnie posadzono przed monitorem, tam poznałem Photoshopa, CorelDRAW i takie bardzo już stare programy. I wtedy właśnie zobaczyłem internet. Znaczy, siedziałem w pokoju z chłopakiem, który nie do końca chyba za bardzo rozumiał, po co ja mu zostałem tam dany, bo on był takim szefem tego całego bałaganu i ewidentnie on był tam samcem alfa i ja na początku musiałem się do niego dostosować, ale jak złapaliśmy wspólny język, między innymi była chemia, zaczęliśmy sobie grać tam w Quake’a, zaczęliśmy robić parę fajnych rzeczy.

Jak to w robocie. Jak to w robocie, no co trzeba robić. No po prostu się grano, bo przecież te komputery do tego służą. I się nagle okazało, że ja bardzo zacząłem widzieć dużo rzeczy, które w tym internecie były, znaczy strony internetowe, do mnie zaczęło się przemawiać, miałem poczucie, że ja wiem po co one są, że to będzie ważne, że chyba można nawet na tym zrobić jakiś biznes, że można projektować te rzeczy. I zacząłem się zagłębiać bardzo nieświadomie, no to właśnie pomożemy w jakimś tam biznesowi, coś tam skonsultuję, miałem 20 niecałe lat, w związku z tym nie byłem nawet konsultantem, tylko wiedziałem, że jak ktoś powie internet, to prawdopodobnie ktoś rzuci hasło, to ktoś pokaże na mnie, bo ten człowiek coś ma z tym wspólnego, ale oczywiście nie miałem, a nie byłem grafikiem, a nie byłem programistą, coś zaczynałem dopiero z tego kumać i Pamiętam jak poszedłem na studia, byłem na tych studiach, pamiętam moje rozkminy pod tytułem co zrobić potem.

Studiowałem socjologię na ISNS-ie, mam jakiś tam nawet podtytuł psychologa, bo taką ścieżką udało mi się wybrać. Mam ten tytuł magistra, no i wychodzę z tych studiów i tak naprawdę… Trochę nie do końca powinienem rozumieć, co chcę robić w życiu, ale w tak zwanym międzyczasie okazało się, że wychodząc z tej jednej firmy, wpadłem do drugiej, gdzie poznałem mojego wtedy partnera biznesowego, który powiedział, że ma taki pomysł na wyszukiwarkę plików MP3. To ja stwierdziłem, że do tego dorobię grafikę, wymyślę domenę i zacząłem zajmować się brandingiem, nawet nie wiedząc, że tak się to nazywa. Ta wyszukiwarka, trzeba notować jakieś nieprawdopodobne ilości ocen, bo to było oczywiście pirackie wyszukiwanie plików mp3 w internecie. Wiadomo, w internecie sprzedaje się seks najlepiej, pornografia, właśnie jakieś rzeczy nielegalne. W związku z tym byliśmy na dobrej drodze, żeby stać się jakimiś mafijnymi przestępcami. Ja żartuję, ale po prostu pewnie by nas zamknęli w najgorszym wypadku. Potem się okazało, że na bazie tego to być może można zrobić jakiś serwis kontentowy, więc dostaliśmy propozycję od wtedy firmy Procom i tak dalej, i tak dalej. Więc ja bardzo szybko, nawet nie mając zielonego pojęcia, idąc w tą stronę, los mnie pchał, tak należy o tym powiedzieć, i przypadek, stronę bycia przedsiębiorcą, ale właśnie związanym z tymi nowymi technologiami. To jest takie bardzo fajne słowo, które przez lata stosowałem, jak ktoś mi pytał się, co ja robię, że jestem przedsiębiorcą właśnie z zakresu nowych technologii. Czym są nowe technologie. To jest jakieś w ogóle dziwne… Dziwny zbitek, który nie do końca. Technologia zazwyczaj jest nowa. No wiadomo, może być technologia wydobycia węgla kamiennego, ale zazwyczaj mówiąc o technologii raczej mówimy o czymś nowoczesnym.

Greg Albrecht: Ale ludzie lubią słowo nowe, bo nowe to lepsze.

Artur Kurasiński: Innowacja, dokładnie, wiesz, możesz to lepiej sprzedać, większe pieniądze. Więc to chyba było to, co bym powiedział, bo wiesz, ja nie chcę kreować się, że ja coś rozumiałem. Ja byłem strajkiem, który nie potrafił zrozumieć tych opcji.

Nadal myślę, że bardzo wiele rzeczy przegapiłem. Mieliśmy jeden z największych portali właśnie zajmujących się muzyką, mieliśmy dwudziestoosobową redakcję, sprzedawaliśmy fizyczne płyty i kasety, wysyłaliśmy ludzi na festiwale w Europie, mieliśmy e-commerce, wiesz, ale ja siedziałem i nadal grałem sobie z Wojtkiem w pokoju, tym razem w różnego typu inne w Anrila i nie do końca już nam się, wiesz, jak gdyby, znaczy, no zrobiliśmy to, on zaprojektował jakąś część informatyczną, ja do tego dorobiłem, wiesz, parę rzeczy graficznych, wymyśliliśmy sobie jaką stronę ma to pójść, był inwestor i tak dalej. Natomiast z tego potem, jak zobaczyłem w takiej retroperspektywie, że bardzo dużo osób, z którymi ja przebywałem, które na przykład, nie wiem, szły w stronę czysto takich analogowych prac, one nagle w ogóle traciły możliwość rozwoju. Ja po prostu nawet nie wiedząc o tym, cały czas byłem na tej fali. Znaczy internet był tym elementem, który spajał wszystkie rewolucje, które się wydarzały po drodze, a ja po prostu tak byłem, wiesz, pchany na górze i nawet nie wiedziałem, że jestem dzieckiem szczęścia, No i właśnie dojechałem, wiesz, do roku 2000, gdzie wtedy broniłem swoją magisterkę, gdzie wybuchł i rozwalił się rynek dotcomowy. Potem nastąpił gwałtowny spadek, a wtedy udało mi się znaleźć pracę, uwaga, w telekomunikacji polskiej, pracowałem tam przez prawie rok czasu.

Tak, byłem pracownikiem telekomunikacji polskiej, zatrudniony na stałe nawet. Musiałem przejść rozmowę kwalifikacyjną, gdzie przedstawiciel związków wyrażał zaniepokojenie, że osoba z zewnątrz, oni mogą zrekrutować kogoś na moje miejsce, po co taka osoba z zewnątrz. Więc pracowałem tam i pamiętam, że bycie na przykład osobą, która miała coś wspólnego z internetem, w ogóle nie było wtedy sexy, bo to był ten moment wypłaszczenia, ta implozja. Google właściwie wtedy nikt nie wiedział, co to będzie za firma. Amazon raczkował i znowu potem to nabrało tempa, ja cały czas siedziałem, mówiłem, no ja się zajmuję tymi nowymi technologiami, no to ten gość to zrobi, on tu pójdzie, on może to, wiesz, czuje lepiej, no i dojechałem do tego pięćdziesiątego mojego roku życia, zajmując się teraz AI-em, wcześniej różnego typu rozwiązaniami opartymi o Web3, jeszcze wcześniej to był e-commerce, więc zawsze było to ten element, ten gen związany z tym internetem, był mi gdzieś tam bardzo bliski, natomiast Jak gdyby, no nie mogę powiedzieć, że to było coś, co ja wybrałem. Wiesz, usiadłem, przeanalizowałem, powiedziałem, idę w tą stronę. Nie, to był przypadek, bardzo dużo szczęścia i przy okazji pewnie moja taka dziecinna łatwość wchodzenia w nowe, bo ja nie, wiesz, nie jestem techniczny, tak. Ja nie kodowałem, nie mam w ogóle, to nie jest moje środowisko. Jestem, mam miękkie kompetencje, jestem humanistą, absolutnie to jest mój zakres, jak gdyby, roboty. Więc dlaczego tam się znalazłem. Przypadek.

Greg Albrecht: Może tłumaczysz skomplikowane zagadnienia na język ludzki i to jest ta twoja, wiesz, silna strona.

Artur Kurasiński: Jest to, no trochę tak wygląda teraz, jak jestem wynajmowany różnego typu prezentacje, bo to chyba, wiem, że będziesz miał takie pytanie, to chyba tak jakbym powiedział pod kątem ilości czasu na pewno mi to teraz zajmuje najwięcej jednostek mojego czasu.

Greg Albrecht: Tak, bo nawiązujesz do tego, o co wcześniej powiedziałem, że się zapytam o tym, jak zarabiasz, z ciekawości, bo myślę, że może to być interesujące dla wielu słuchaczy, którzy nie mają pojęcia, jak funkcjonuje model biznesowy osoby, która jest znana, więc to jest taki, powiedziałbym, nie wiem, czy to jest komplement, potrafi być słabo i myślę, że też… To jest też taka ciemna strona bycia rozpoznawalnym, że to też kreuje pewnego rodzaju też i te negatywne asocjacje poprzez brak zrozumienia i brak pogłębienia, ale myślę, że to jest interesujące, bo może ktoś chciałby skopiować Twój model biznesowy i w ten sposób kształtować kolejne kroki w swojej karierze, dlatego powiedz trochę o tym jak to działa.

Artur Kurasiński: Absolutnie. Nie zachęcam, nie dlatego, że uważam, że to jest konkurencja, tylko po prostu trochę jak o tym już powiedzieliśmy. To jest tak mniej więcej fast forward, to jest 30 lat zdobywania wiarygodności, posiadania kompetencji, takich umiejętności budowania networku. Pewnie nieraz się wywaliłem, pewnie parę osób, które by mi przybiły jakąś tam całkiem niezłą aferę, ale z drugiej strony właśnie ja wyznaję zasadę, że Jestem tym, znaczy tak jak wiesz, w biznesie kinematograficznym jesteś osobą tak dobrą jak twój ostatni film, tak samo jest tutaj. Jesteś tak dobry jak twój ostatni biznes, tylko że w biznesie jeszcze masz to, że wybaczą ci te parę potknięć, jeżeli ty próbujesz i uczysz się na tych błędach. Ja wielokrotnie popełniam, właściwie wszystkie największe moje sukcesy są związane z jakimiś porażkami i ja mam absolutnie świadomość taką, że pewne rzeczy się nie powinienem dotykać, A na pewno nie powinien tego robić samotnie. Dlatego moje największe, najfajniejsze projekty, które powychodziły, wychodziły dlatego, że miałem partnerów. Ktoś ze mną pisał książkę. Ja miałem pomysł, ale znalazłem porozumienie z Krzyśkiem, który powiedział, hej, no dobra, poświęcę trochę czasu, napiszmy tą książkę. Chociaż to on głównie je opisał.

Zrobiłem audiobooka, słuchowisko w audiotece. Też ja nie umiem tego robić, ale znalazłem gościa, który umie robić scenariusze. Ja powiedziałem mu, jaki mam pomysł, usiedliśmy razem, wytworzyliśmy to razem wspólne elementy i tak dalej, i tak dalej. Więc mój przepis jest bardzo prosty. Bądź otwarty na uczenie, przez uczenie rozumiem naprawdę bardzo różne aspekty. Mnie interesuje, jak wygląda rynek samochodów elektrycznych, jakie są problemy demograficzne w Polsce, dlaczego kryptowaluty wyglądają tak, jak wyglądają. Nie do końca jest to związane czysto z technologią, ale oczywiście chciałbym wiedzieć i jak coś mnie fascynuje, to będę drążył ten temat, aż się dowiem. Więc ja nie chciałbym, żeby to zabrzmiało, że lubię pływać po powierzchni wszystkich problemów, ale jest bardzo dużo rzeczy, które mnie po prostu w jakiś sposób interesuje. To jest mój problem, bo zazwyczaj ludzie, z którymi ja się tożsami albo inaczej spotykam i wiem, że odnieśli sukces, to są takie przecina, które wiesz, są dobrze w jednej branży. Znaczy całe życie, nie wiem, zajmowali się obróbką kamieni szlachetnych i są ekspertami, jak jadą na konferencje, to wiadomo, że są bogami. Ale nikt nie będzie ich, wiesz, patrzył na nich po takiej konferencji mówiąc, a on przy okazji zna się na tym, na tym, na tym.

Ze mną jest ten problem. Bardzo często jak mnie ludzie zapraszają do na przykład wywiadów gdzieś w jakichś stacjach, to pani albo pan się pytają, a właściwie to jak mam pana przedstawić. Bo jak czytałem na temat, to pan zrobił to, pan zrobił to. Faktycznie, ja mam łatwość robienia rzeczy i to jest zwodnicze, bo ludzie mają potem takie… kurasiński to wszystko robi, tak.

No ale to nie jest prawda. Jak popatrzcie, to są takie, to jest edukacja, ale to jest rozrywka. Komiksy, książki, to jest wszystko entertainment. I to co powiedziałem, kiedyś zaczynałem właśnie od tego entertainmentu, bo chciałem pracować w tej branży, no i po drodze mi nie wyszło, musiałem zarabiać inaczej i pod koniec, czyli jakieś pięć lat temu stwierdziłem, kurde, wracam. Chcę robić gry komputerowe, chcę robić rzeczy, które są dla mnie ciekawe i to mnie motywuje. Jeżeli chcę wstać rano i coś robić, To jest moje największe zwycięstwo. Absolutnie nie chcę robić projektów dla kogoś, bo muszę, bo ktoś mi za to płaci, tylko chcę robić takie projekty, które mnie w jakiś sposób pochłaniają. Jeżeli mam się spalać, stresować i wiesz, moje włosy siwe pojawiać się coraz częściej, to niech to będzie coś, czy ja potem przybiję temu stempelek, powiem, kurde, jestem z tego dumny, albo było warto, tak.

Więc zarabianie kasy, znowu, W wielu wypadkach ono się pojawia samoistnie. U mnie wypalały tematy, które absolutnie nie miały na początku takiego pierwiastka pod tytułem to musi być coś, co mi da pieniądze. Nie wiem, to być może jest mój problem, nie chciałbym, żeby ktoś może chciał z tego wziąć, czerpać i być może to nie działa, ale to jest u mnie bardzo widoczne, więc bardzo dobrze się czuję w tematach, które po prostu są dla mnie interesujące i jakoś dziwnie samoistnie potem nagle okazuje się, że można na tym zarobić i uważam, że to jest najcudowniejsze, bo wtedy masz dwie rzeczy, satysfakcję z wykonanej pracy, a przy okazji jeszcze efekt uboczny, masz z tego pieniądze.

Więc to jest moja, że tak powiem, taki model, w którym bardzo chętnie funkcjonuję, czyli muszę mieć i czuć, że to jest faktycznie ten ogień, który chcę, żebym się koło niego grzał, a przy okazji, jeżeli tam będzie cokolwiek można zarobić na początku, to okej, ale jak nie będzie, to też jest okej. Tylko znowu, no nie możesz tego robić w taki sposób, że stawiasz i budujesz na tym swoją całościową karierę, bo musisz czegoś płacić rachunki, więc musisz mieć coś, co ci pozwala przetrwać i powiedzmy właśnie być tym podstawowym przychodem, a potem możesz robić skoki w bok. Więc mi się udało na tym zbudować bardzo dużą rozpoznawalność, potem biznes, z czego żyję. Wiesz co, mam kilka biznesów, które po prostu zainwestowałem w poprzednich kilku dekadach, które mam nadzieję, że kiedyś tam w dłuższym okresie czasu okaże się, że będę mógł sprzedać udziały, czy też właściwie całość tych podmiotów. Z tego mam nadzieję, że uda mi się odłożyć na emeryturę, która już się zbliża, więc to jest jak gdyby taki mój bet bardzo głęboki i dużej klasy, a właściwie na co dzień to jest miks. Czasami są to projekty, które sobie sam wymyślam, inicjuję i dzięki temu mogę na przykład potem właśnie te mityczne rachunki zapłacić, albo właśnie okazuje się, że ktoś chce, żebym opowiedział o trudnych tematach prostymi słowami. No i wtedy zakładam tą czapeczkę występów publicznych i jestem gościem, który przychodzi na konferencję. Ostatnio miałem okazję tematycznie być… U dzieci, to znaczy na konferencji, gdzie mówiło się o oszczędzaniu pieniędzy. Następnego dnia byłem na konferencji, gdzie mówiliśmy o rzeczach związanych z wypiekami chleba i tak dalej. Tam wszędzie jest technologia i okazuje się, że wszędzie ludzie chcą posłuchać o tym, że ta technologia coś potrafi, ten AI może coś im zmienić.

Więc to jest niesamowite. I znowu, nie sądzę, żeby ktoś mógł przyjść z ulicy i wygryźć mnie na zasadzie to proszę teraz pana Kurasińskiego i jakąś jedną jeszcze osobę i będziemy wybierali pomiędzy nimi. No bo ja już mam za pasem kilkaset wystąpień publicznych, bardzo długi okres czasu, kiedy mam też jakąś obecność, coverage medialny, w związku z tym jak ktoś szuka informacji na mój temat, wklepuje sobie w Google’a i widzi kto ja jestem, rozmawiam z tobą, to będzie kolejne nagranie, w związku z tym uwiarygadniam się poprzez wiele innych podjętych już czynności, więc… Nie mam problemu z tym, żeby komuś doradzić, kogoś wziąć, powiedzieć słuchaj, chcesz to w ogóle bądź przy mnie, ja ci pokażę jak ja żyję i jak coś z tego będziesz miał dla siebie, to sobie weź.

Bo w ogóle to nie jest, wiesz, to nie jest secret sauce, którym po skopiowaniu możesz zrobić drugą Coca-Colę. Uważam, że to jest miks niestety osobowości, taką jaką ja mam, dziwna, po drugie szczęścia, o czym już powiedziałem, po trzecie no niestety też benefitem moim było to, że ja zaczynałem pracę W latach 90. zupełnie inaczej wyglądał rynek. Ja też dużo się musiałem nauczyć, jak na nim przetrwać. I obecne lata, kiedy mam te 45-50 lat, to tak naprawdę dla mnie, ja coraz więcej widzę rzeczy, które dla mnie są oczywiste i proste do zrobienia. Im dalej w las, to ja widzę paradoksalnie mniej drzew. niż odwrotnie powinno być, tylko mówię, motywacja, być może za pięć lat już mi się w ogóle nie będzie chciało i muszę mieć tą poduszkę finansowo, być może wtedy będę te wszystkie moje żetony trzymane gdzieś tam w skarpetce wyjmował i je monetyzował, ale na razie patrzę i myślę sobie, kurde, jest tyle fascynujących tematów, wiesz, za chwilę wjedzie komputery kwantowe, to będzie next big thing, Wszyscy na nich nie będą zmieniali AI na komputery kwantowe, jak to było z kryptowalutami. Więc myślę, że będziemy zaskakiwani. Tych odkryć jeszcze będzie bardzo dużo.

Greg Albrecht: Powiedziałeś, że na drodze twojej zanotowałeś różne błędy, porażki. Co powiedziałbyś komuś, kto się boi porażki i przez to nie podejmuje żadnych decyzji.

Artur Kurasiński: No, że chyba nie bardzo rozumiem, na czym polega ta gra.

Już w ogóle nie mówię o biznesie, tylko mówię o życiu. Ja to bardzo dobrze zrozumiałem, kiedy zacząłem być ojcem i widziałem, w jaki sposób dzieci uczą się na przykład takich bardzo prostych rzeczy, jak jazda na rowerze. I nie możesz dziecku dać… Postawić je w pomieszczeniu, które jest obite poduszkami, dziecku dać kasku, ubrać go w taki kombinezon, który po prostu waży więcej niż rowerek i mówić, to teraz jesteś bezpieczny, jedź i próbuj jeździć na tych dwóch kółkach.

To nie na tym polega. Dziecko, które się nie wywróci, nie rozumie jak działa grawitacja. Ty jemu tworzysz ogromny problem, bo ty mu teoretycznie usuwasz przeszkodę spod nóg, ale ty tworzysz jemu iluzję świata, który nie istnieje. I za chwilę to dziecko po prostu się rozpędzi i walnie głową w ścianę już bez kasku i zrobi sobie poważną krzywdę. I to samo jest z błędami. Te błędy oczywiście, jeżeli nie są popełnione w takim bardzo w zły sposób, powodują, że ty się uczysz. Jak każdy, kurde, organizm, jak każdy system, ty po prostu wiesz, że jak dotkniesz ogniska gołą ręką, to się sparzysz.

I nie robisz tego. I tak samo nie dotkniesz płyty indukcyjnej, znaczy płyty indukcyjnej może dotkniesz, bo ci nie sparz, ale płytę gazową. I tak samo nie dotkniesz czajnika, który się właśnie gotuje.

Bo to jest jakaś nauka, którą wyciągasz. Jeżeli ktoś ci będzie ciągle, będziesz tylko ciągle te nauki słyszał ze strony innych osób lub też z podręczników czytał, to się nie nauczysz. Ty musisz na swoim, mówiąc brutalnie, tyłku Przeżyć to, przeżyć upadek, przeżyć załamanie nerwowe, jakieś zmiany u siebie, wiesz, gwałtowną. Wpaść w niefajną sytuację towarzyską, żebyś miał się od czego odbijać.

Więc w ogóle uważam, że mówienie o świecie idealnym, w którym nie ma właśnie tych bodźców negatywnych, o świecie, w którym ludzie są tylko i wyłącznie szczęśliwi, to jest niebezpieczna utopia. I przestrzegam gwałtownie przed tym, żeby to brać jako świat, do którego chcemy dążyć. Broń Boże, żeby nikt nie był obrażony. Broń Boże, żeby wszystko było takie letnie. Żeby było, wiesz, takie politycznie poprawne. Żeby już tutaj nadać temu też pewien taki charakter, do którego dążę.

Absolutnie nie. Świat musi być czarno-biały czasami. Świat musi być czasami okrutny, żebyś ty wiedział czym jest dobro, a czym jest zło. Żebyś potrafił odróżnić emocje, które masz w sobie. Nie możesz jechać cały czas na jakichś takich emocjach typu, jest fajnie. Nie, ty musisz jako człowiek, zresztą nigdy nie jest tak, że jesteś tylko i wyłącznie w jakimś jednym stanie. Raz jesteś człowiekiem, który właśnie przewija swoje dziecko, raz jesteś człowiekiem, który idzie do pracy i walczy o podwyżkę, tak. towarzyszą ci inne emocje, masz zupełnie inne nastawienie. Więc absolutnie uważam, że to jest fundamentalnie dziwne podejście do świata. To znaczy tak jakbyś, pozbądźmy się bólu, no jak nie będziesz czuł bólu, to nie wiesz, że krwawisz, a jak nie wiesz, że krwawisz, nie zatamujesz rany. Jak nie zatamujesz rany, to umrzesz z upływu krwi. Koniec, kropka. To jest takie chyba najprostsze wytłumaczenie.

Greg Albrecht: Bardzo mi to jest bliskie, to o czym mówisz, więc nawet nie będę tego pogłębiał, ale to pytam o to, jakie według ciebie są najczęściej popełnione błędy przez przedsiębiorców, no bo towarzyszy im już tyle lat, byłeś Aula Polska 20 lat temu prawie, więc to jest 20 lat historii, Przedsiębiorcy się zmieniają, czasy się zmieniają, szanse się zmieniają, ale jest jakiś wspólny mianownik wyzwań. Jakie by były trzy błędy, które byś przedstawił jako najczęstsze.

Artur Kurasiński: Nie chcę, żeby to tak zabrzmiało dziwnie, więc ja się skupię na swoich błędach, bo najprościej mi jest mówić o nich. Znam je najbardziej, najlepiej. Tych możemy się wspomóc potencjalnie tymi też zewnętrznymi, ale myślę, że bardzo często Ja popełniałem taki błąd i wiem, że też inni to robią, to jest bycie osobą, która nie wierzy w swój sukces do tego poziomu, że będziesz za wszelką cenę negował potrzebę wyjścia z tej przysłowiowej piwnicy, pójścia na rynek i poddania się weryfikacji klientów. I to jest coś, co mnie przeraża, dlatego że ja u siebie to bardzo często widzę, pomimo tego, że mam 50 lat i położyłem i zrobiłem jeden biznes, cały czas we mnie taka jest niepewność, że to nawet nie jest syndrom impostora, to jest taka…

Twoje dziecko jest brzydkie. Dokładnie, ale jak to. Przecież wiesz, ja wydałem, to są moje geny. No ono jest obiektywnie brzydkie, koniec kropka. Ktoś ma możliwość powiedzieć, nie bójmy się, ludzie mają prawo do oceny. Czasami jest to niesprawiedliwe, to wtedy powiedz, że ktoś jest niesprawiedliwy, głupi i odejdź. Ale obiektywnie rzecz biorąc, ja mogę powiedzieć, że coś jest jakieś, bo to jest moje subiektywne odczucie. Natomiast wracając do twojego pytania, czyli mamy sytuację, w której przygotowujemy swój wymarzony startup.

Mamy nawet swoje pieniądze, które tutaj inwestujemy. i my siedzimy i dokręcamy i polerujemy to NewX i dokręcamy kolejną funkcjonalność, bo mówimy, że to przeważy o tym. No i mamy po pięciu latach, wychodzimy spod wody, wiesz, cali na biało, rynek się zmienił, w ogóle nie rozmawialiśmy z konsumentami, nikt nie czeka na ten produkt, a myśmy wydali… Setki tysięcy złotych hektolitry krwi i potu wpakowaliśmy i nagle jest, ale jak to, taki reality check jest bardzo niestety czasami gorzki, bo tu nawet nie chodzi o to, że ty się pomyliłeś o trzy, ty się pomyliłeś o tysiąc i nagle nie ma co z tym zrobić, bo ty już tego nie spiwotujesz, no chyba, że masz w sobie tyle energii, żeby usiąść, zakasać rękawy, mówiąc brutalnie, zabić to wszystko, co zrobiłeś i próbować z tego ulepić coś na nowo, to się rzadko zdarza, więc… Nieumiejętność powiedzenia sobie stop w dążeniu do perfekcji plus właśnie lęk przed oceną. To jest myślę, że niezależnie od tego, czy się ma 15, 20, a szczególnie jak się jest osobą młodą, mam wrażenie teraz obecnie, wiesz, lęk przed byciem ocenianym, przed tym, co powiedzą inni, bo media społecznościowe, bo ty chcesz być, wiesz, lepszy, dobry, żeby ci dobrze wszyscy na ciebie patrzyli i dawali ci lajki.

Więc to jest jedna rzecz. Druga, myślę, że cały czas my mamy ten syndrom zaściankowości w głowach. Znaczy pomimo tego, że widzę i znam bardzo dużo osób, którym się udało, które absolutnie day one, wiesz, go global, ale my jednak jesteśmy, wiesz, z Polski rodem. Tu, wiesz, te wierzby płaczące Chopin, papież i Wałęsa, to wszystko jest, wisi u nas tym olbrzymim takim, wiesz, odważnikiem.

I nie potrafimy tego odciąć. Czyli na początku staramy się szukać tego bezpieczeństwa ciepełka tutaj. Chociaż wchodząc do internetu od razu jesteś globalny. Dla nikogo nie ma znaczenia. Znaczy adres może ci wskazywać, że jesteś PL, a nie UK czy tam DE. To nie powinno tak być. Ty powinieneś budować swoją rozpoznawalność, swoje miejsce od razu tak, jakby to było budowane de facto przez kogoś w Dolinie Krzemowej. Dlatego, że i tak pod koniec dnia to tylko reklama, tylko potencjalnie jakaś informacja, która ty stworzysz na swój temat, powoduje, że ktoś wpadnie na twoją domenę.

A twoja domena jest tak sama, ma wartość jak miliardy innych domen, więc… Nie bójmy się marzyć, ja wiem, że to znowu zabrzmi może tak dziwnie, nie użyję słowa na K, ale nie rozumiem dlaczego my po prostu tak jak być może jest to ta standardowa, podobno klątwa naszego rynku, to znaczy jesteśmy za duzi, żeby upaść, a przy okazji mamy za dużo klientów potencjalnie wewnętrznych, którzy mogą to utrzymywać. Czyli jest nam wygodnie być w tym naszym bajorku i nie wychodzić na zewnątrz, bo się utrzymasz, Ale z drugiej strony nie masz tego niebezpieczeństwa, że tu zabraknie na ciebie tlenu. Jak jesteś Łotyszem, czy jesteś w Izraelu, no to trochę sytuacja wygląda inaczej. To jest za mały rynek. Ja wiem, że akurat może Izrael kojarzy się z mega techowym rynkiem, ale tam też jest wewnętrzny rynek dosyć mały, niewielki.

I tak samo widać to w Europie. Są kraje, które po prostu nie mogłyby się nigdy utrzymać z tego, że sprzedają to swoim obywatelom. W związku z tym automatycznie myślisz o tym, żeby zrobić ekspansję, żeby się internacjonalizować. I to myślę, że niestety trzeba ludziom kłaść do głowy, rozumiem, no chyba, że robisz, piszesz podręczniki w języku polskim, no to troszkę twój rynek może być związany z tym, z językiem i z geografią. Natomiast jeżeli tworzysz coś innego, to dlaczego na Boga jedynego ty chcesz się ograniczać tylko do Polski. Zrobienie sklepu internetowego, wykupienie domeny, przyjmowanie płatności w różnej walucie, wykupienie reklam, to wszystko są bardzo małe rzeczy, które możesz zrobić. To dlaczego cały czas upierasz się mówić do Polaków, którzy mają swoje problemy, mają bardzo sprecyzowane i czasami dziwne preferencje zakupowe.

Nie skierujesz się do Brazylijczyków, nie skierujesz się do ludzi mieszkających na kontynencie afrykańskim, bo… bo nie masz wiedzy, serio, to zapytaj się czata GPT, jak stworzyć sobie strategię właśnie pojawienia się na przykład na kontencie afrykańskim. Jak zacznie coś tam ci mówić głupoty, to na pewno w jakimś fragmencie coś ci poda ciekawego, co możesz zweryfikować, zacząć na tym budować kolejne zapytanie. Więc to jest dla mnie też coś niezrozumiałego. Trzecia rzecz, myślę, że my mamy fundamentalny problem chyba też z innowacją. To znaczy widzę, że u nas innowacja nie są potrzebne. Przez bardzo długi czas, wiele, wiele dekad, właściwie od odzyskania niepodległości w 89 roku, naszą supermocą narodową była tania siła robocza. I to cały czas przetrwało. Jest i jest z nami. I jak rozmawiam nawet z bardzo łebskimi gośćmi, którzy mają setki milionów w obrocie i naprawdę patrzą bardzo trzeźwo na rzeczywistość, Jak zaczyna mnie mówić, słuchaj, dlaczego tego nie zrobić za pomocą algorytmów, robotów, czegokolwiek innego, innowacji, to patrzą na mnie i mówią, stary, ja zatrudnię dwóch studentów, pięciu Ukraińców, zawsze jest ktoś tańszy niż inwestycja w oprogramowanie czy w hardware.

I to jest dla mnie… I nieprawdopodobnie przykre, bo my jechaliśmy na tym paliwie przez długi czas, a to się skończyło. I my o tym cały czas nie dajemy sobie uzmysłowić, że tego świata już nie ma, że my jesteśmy bardzo drogim krajem. pod kątem siły roboczej, że my nadal mamy olbrzymie problemy w znalezieniu fachowców, bo ci, którzy naprawdę mają tę wiedzę, to wyemigrowali już. I ta zabawa w szukanie bardzo dobrych pracowników jest naprawdę bardzo ciężkim zadaniem. Bo nikt tu nie będzie czekał, aż ktoś mu zaoferuje po 10 latach pracy w sektorze X super pensję, tylko mając zdolności językowe, umiejąc kupić sobie bilet do UK, poleci na rozmowę i dostanie tam prawdopodobnie szybciej pracę niż tutaj w Polsce. Więc sami sobie niestety podkładamy te nogi, cały czas czekamy tego medycznego godota, że ktoś przyjdzie i nas odkryje.

Nas odkryli inwestorzy. My tu mamy olbrzymie ilości amerykańskich firm z całego świata, koreańskich. Byliśmy do pewnego momentu drugą największą, można tak powiedzieć, krajem, gdzie produkowały się baterie do różnego typu, między innymi samochodów elektrycznych.

Zaraz po Chinach. No ale to zaraz spadnie, bo nie potrafimy utrzymać tego statusu, bo nie widzimy w tym jakiejś przewagi konkurencyjnej i pozwolimy się wyprzedzić innym krajom. Także powiedziałbym o tych trzech rzeczach.

Oczywiście do tego można dokładać jeszcze wiele innych elementów. Niemniej jednak, to co mnie nieprawdopodobnie nadal fascynuje, to jest to, że Polak potrafi. To znaczy nie widziałem nigdy naprawdę, a już mam te 50 lat, powtórzę to, i spotykałem się, rozmawiałem, prowadziłem rozmowy i naprawdę w paru też settingach występowałem w różnych układach pod kątem kto jest jakiego kraju.

My mamy jakąś fundamentalną, nieprawdopodobną umiejętność przeglądania, widzenia, identyfikacji okazji biznesowych. Naprawdę nie wiem, jak to myślimy, co jest takiego, ale ilekroć spotykam się właśnie z ludźmi, którzy potrafią patrzeć na nas bardzo trzeźwo, odzierają nas tej fascynacji, jesteście krajem wybranym, Solidarność, nie o to nie interesuje. Jakby patrzymy na siebie przez perspektywy czysto biznesowe, to oni mówią… kurde, mój inżynier z Polski potrafił zrobić to, czego nie zrobiło stu innych pracowników.

Skąd u was taka jest umiejętność. Wy naprawdę możecie z pudełka po zapałkach zbudować statek i popłynąć nim przez ocean. Jak to się dzieje. Można sobie to tłumaczyć zaborami, niedoborem, koniecznością właśnie robienia, wiesz, załatwiania tego naszego polskiego, ale to jest fascynujące i myślę, że akurat to chyba, to jest tą nadzieją naszą, w tych nadchodzących dekadach, że oprócz tego, że będziesz miał dostęp do tej olbrzymiej ilości nieprawdopodobnego, fajnego software’u, tego AI’u, komputerów kwantowych, whatever, będziesz potrzebował tego pierwiastka właśnie, że coś jednak potrafisz zrobić z tym, po pierwsze, po drugie, robisz to zupełnie inaczej niż cały świat. I tu mam nadzieję, że to się będzie jakoś objawiało, że będziemy mieli ten pierwiastek we krwi, bo tu uważam, że to jest coś nieprawdopodobnego, tego się nie da podrobić i nie jesteś w stanie tego też się go nauczyć. Widziałem wiele osób, które próbowały kopiować, widziałem komanda właśnie takich startupowców, inżynierów, którzy jeździli za granicę, budowali rzeczy, które nikt nie był w stanie zrobić. Też doskonałym dowodem jest to, ile amerykańskich i nie tylko spółek tu się katapultuje i żeby ściągać od nas ten talent i tu budować te zaplecze, bo widzą, że kosztowo to my jesteśmy właśnie bardzo optymalni, bardzo mały zespół, potrafią robić nieprawdopodobną technologię. Więc kudos, potrafimy to robić, tylko zróbmy wszystko, żeby tego nie zabić sobie.

Greg Albrecht: To co powiedziałeś właśnie, ja postrzegam w taki sposób, jaka jest moja perspektywa, może się ze mną nie zgodzisz, Ja mam kilka takich danych. Jedna dana jest ciekawa. Ostatnio rozmawiałem z menadżerem w międzynarodowej korporacji, gdzie mają podobne spółki software’owe na różnych rynkach i okazuje się, że w Polsce deweloperzy są 7% drożsi niż w Hiszpanii.

Nie niż Hindusi, niż Hiszpanie. To jest ciekawe, czyli ta przewaga cenowa topnieje. Potem jeżeli chodzi o ten talent inżynierski i zrobienie tego z pudełka do zapałek katamaranu, faktycznie coś jest takiego, jeżeli już jest konkretne zagadnienie do rozwiązania, myślę, że tu jest duża moc. Jednocześnie miałem ostatnio ciekawą bardzo rozmowę z takim moim znajomym przedsiębiorcą, który jest akurat Szwedem, ale mieszka w Polsce i z Polakami dealuje i on ma taką percepcję, że… Polacy czasem oczekują, że dostaną konkretną instrukcję do rozwiązania i jakby na przykład produkują te katamarany z tych pudełek do zapałek, ale tylko katamarany. Sami nie pójdą do klienta, który na tym katamaranie pływa i nie zrobią… która będzie miała powiedzmy te trzy płozy, albo nie pomyślą, żeby ta łódź była do góry nogami i czarna, tylko że ta innowacja, ale nie w znaczeniu innowacja technologiczna, czyli jak inżyniersko rozwiązać ten problem lepiej i szybciej, tylko innowacja w znaczeniu interfejsu do zrozumienia konsumenta, potrzeb konsumenckich takiej prawdziwej innowacji produktowej, że ona nie jest na takim super wysokim poziomie, czyli to łapanie tego kluczowego benefitu dla klienta i co gorsza opakowanie go od strony sprzedażowej, to jeszcze nie jest ta nasza supermoc i że tu jest być może właśnie do nadrobienia lekcja do tego, żeby pozostać konkurencyjnym, czyli żeby ta Zielona Wyspa była Zieloną Wyspą za 20 lat, to nie tylko, że umiemy najlepiej, najtaniej, z najlepszą technologią rozwiązać czyjś problem, ale że sami potrafimy ten problem zidentyfikować i być bardziej jeszcze wytwórczy, jeżeli chodzi o rozwiązania które będą potem skutecznie wdrażane na całym świecie, czyli powiedzmy o marki konsumenckie, czy produkty konsumenckie, czy inne produkty, które będą mogły skutecznie nas reprezentować na scenie międzynarodowej.

Artur Kurasiński: Zgodzę się, taką obserwację też wielokrotnie poczyniała grupa osób głównie ze Stanów Zjednoczonych, z którymi się kontaktowałem w różnych też setupach, to byli moi partnerzy biznesowi, to byli klienci. My mamy łatkę świetnych doerów, świetnych inżynierów, nieprawdopodobnie właśnie uzdolnionych ludzi, którzy naprawdę z niczego coś potrafią dużego zrobić, ale absolutnie potrafimy sprzedawać. To było mi komunikowane na różnym poziomie, bardziej zawoalowanej formie, natomiast taka była powiedzmy pod koniec dnia można powiedzieć brutalna prawda. Z sieci, jeśli chodzi o kwestie sprzedaży, nie rozumiecie tych klientów, absolutnie nie potraficie im nabijać makaron na uszach, boicie się własnego cienia, myślicie, że mówicie źle po angielsku, nie potraficie zagadać, nie macie smart talku itd.

I to jest coś, nad czym faktycznie potrzebujemy pogadać. i zastanowić, lub też powiedzieć sobie, słuchajcie, musimy mieć zespoły złożone z super inżynierów i ze super sprzedawców, a tego też bardzo dużo amerykański startup po prostu bierze garściami tych naszych łebskich inżynierów i inżynierek, zatrudnia w swoich dużych korpach, ale mając u siebie sztaby ludzi, którzy jeżdżą po całym świecie, uśmiechają się i po prostu sprzedają tę technologię w zupełnie innym poziomie. I tu się zgodzę, U nas kuleją, no właśnie to są myślę, że takie kwestie związane z relacjami międzyludzkimi, takie interpersonalne, że nie potrafimy, nie do końca czujemy się, wiesz, trochę jesteśmy zakompleksieni nadal, trochę czujemy, że to nie powinniśmy my, bo jak przyjdzie Kanadyjczyk albo Amerykanin, no to oni zrobią, a nie my. Może to jest kwestia pokolenia. Może ludzie wychowani w popkulturze, w kulturze takiej samej, jak już wiesz, nikt teraz ci nie powie, że nie czytałem tej serii komiksów, bo u nas tego nie było drukowanego.

Nie, widzisz te same filmy Marvela, słuchasz tej samej muzyki, masz tego samego Spotify’a, tego samego YouTube’a. żyjemy tymi samymi. Mody przychodzą takie same w Polsce, w Irlandii czy w Stanach. W związku z tym myślę, że ta bariera padła. Mam nadzieję, że właśnie poprzez to, że będzie coraz więcej osób, które wrócą, które będą tworzyły tutaj swoje podmioty, które będą uczyły nas, mnie, ciebie, jak robić ten zupełnie innej klasy sprzedaż, podmiot, biznes, to nam pozwoli właśnie rosnąć. Bo na przykład to wielokrotnie słyszałem o osobach z Izraela. które mają nieprawdopodobną taką, no oni mówią sobie, że są butni wręcz, że wiesz, przychodzą na spotkanie i oni roztaczają aurę, że po prostu oni muszą, oni potrafią i ty po prostu jak ich nie kupisz rozwiązania, to będziesz głupi. I to jest ten taki, wiesz, self-esteem, który pozwala ci w negocjacjach, w ogóle wiesz, w rozmowach biznesowych nieprawdopodobnie dużo ugrać. Amerykanie mają to z natury, bo oni występują publicznie, oni są, wiesz, od małego przyzwyczajeni do bycia gdzieś tam na na widelcu, więc a w Polsce, wiesz, wypracowanie teatrzyk, to jest dla niewielu, jakiś występ publiczny, wiesz, przed szkołą, to jest jakaś ak nieprawdopodobnej odwagi, jakieś zajęcia wspólne, to raczej robi się po to, żeby szybko zrobić.

Prezentacja nie ma, nie kuleje. Ludzie nie umieją mówić, boją się wypowiadać. To, co powiedziałem o języku angielskim, no już ilekroć słyszałem, wiesz, galimatiasy słowne wypowiadane przez autentycznych, rodowitych Amerykanów i różnych osób mówiących w języku, im się wydaje, że angielskim, i oni z tym nie mają żadnego problemu. Inne wszystkie nacje, Szwedzi, Niemcy, Francuzi, mówią fatalnie. Ja z tym byłem na wykładzie W Włoszech, czołowego przedstawiciela Politechniki, chyba zdaje się Mediolańskiej, który po prostu mówił tak po angielsku, że ja nie byłem w stanie zrozumieć, co on mówi. Nikomu to nie przeszkadzało. Wszyscy słuchali go, być może udawali, nie wiem, ale to nie ma znaczenia. Ten facet jest nieprawdopodobnym mózgiem, być może trzeba po prostu czytać go, a nie słuchać. Natomiast to są znowu jakieś kompleksy, które mamy zakodowane w głowie. Więc tak, myślę, że absolutnie masz rację, nie potrafimy sprzedawać, nie potrafimy występować bardzo, oczywiście ogólnie, publicznie i jesteśmy świetnymi rozwiązywaczami problemów, inżynierami, takimi doerami, ale jakbyśmy połączyli te dwie kompetencje, to bylibyśmy wow, tak.

Greg Albrecht: Ostatni temat, to jest, wiesz co, bycie boomersem w świecie, zmieniającym się świecie. Jak się złapaliśmy niedawno na tej konferencji przy tartince i herbatce, zamieniliśmy słowa i ty mówisz, o co ja ciebie mogę zapytać w podcaście, jak ty… mówisz, być może już jesteś, wiesz, reprezentantem innego pokolenia. Ja też się czasem też tak czuję, chociaż ciekawość mnie napędza, chociaż nadal widzę dużo w sobie tej pozytywnej energii do działania. Jak na co dzień doświadczasz tych różnic kulturowych czy pokoleniowych i co uważasz, poza tym, co już powiedziałeś wcześniej, możesz wnosić swoim 30-letnim doświadczeniem, a jak efektywnie uważasz komunikować się i docierać do reprezentantów pokolenia osób, które teraz mają tych lat o 30 mniej. O….

Artur Kurasiński: Strasznie myślę, że to jest temat ciężki, bo to chyba jest to, co każdy z nas przerabiał, kiedy był młodym i widział te osoby starsze i myślał na początku, ludzie tyle nie żyją, wujek ma już tam 50 lat, Boże, niech on się kładzie do trumny. Co to w ogóle ten człowiek w życiu osiągnął.

To jest jedna kwestia. Druga, że ja sobie nie daję wejść do głowy z takim przekazem, że na przykład jestem… Staram się nie być śmieszny, staram się nie być tym memem hello fellow kids i nie chcę wchodzić w takie role. Czasami niestety muszę, no bo jestem ojcem dwójki dzieci i tam muszę czasami wkroczyć i coś dziwnego powiedzieć i zrobić, ale staram się, żeby to bardzo cringe’owo nie wyglądało. Nawet jeżeli to są poważne rozmowy o takie fundamentalne tematy, to staram się po prostu być tak najbardziej down to earth i przekazywać tą informację bez owijania w bawełnę. Ale wiesz co, no Ja też nie czuję żadnej powinności są do tego pokolenia. Nie czuję, że ja musiałbym grać tak, jak oni troszkę tego oczekują. Mówiąc brutalnie, ja nie czuję, żebym musiał się do nich dostosowywać.

Sorry, to jak gdyby są wasze jakieś oczekiwania. Ale ja nie będę jakiś, bo to są wasze wyobrażenia. Wy macie swoją modę, kulturę, sposób przeżywania świata zewnętrznego. Ja mam przeczytane ileś tam tysięcy książek, mam przebytych parę tysięcy jakichś rozmów, jakichś tam procesów, które przechodziłem jako osoba dojrzewająca i obecnie chyba już dorosła, tak bym się określił, chyba. I nie musimy ze sobą mieć wiele wspólnego, to znaczy to nie jest tak, że żyjemy w osobnych światach, ale nie czuję takiego konieczności, że muszę koniecznie ich rozumieć. Znaczy oni też mnie nie muszą rozumieć, ja z tym nie mam żadnego problemu. Po prostu tolerujmy się, mówiąc brutalnie i pod koniec dnia, jak chcemy coś od siebie, to wypowiadajmy, jak gdyby komunikujmy to, ale wiesz, nie czuję się na przykład, że jestem jakoś, nie wiem, ostentacyjnie olewany, że nie wiem, ktoś mi ustępuje miejsca w komunikacji albo, że mam problem z tym, bo nie wiem, czego słucha moja córka albo nie rozumiem wyborów jej estetycznych. To sorry, no tak samo jak ja bym się cofnął w czasie, myślał jakiego typu spodnie nosiłem jako młody chłopak, bo byłem skatem, to myślę, że moi rodzice absolutnie nie wypuściliby. Gdyby tylko mogli, to powiedzieli absolutnie nie wyjdziesz z tym na ulicę.

Ale dawali mi, bo mieli przekonanie, że dla mnie to jest ważne. I było. Bo chciałem jeździć na deskorolce, a szerokie spodnie powodowało, że po prostu się lepiej triki wykonywało i rany boskie, tak. jak chodziłem w dziwnych nakryciach głowy, bo też widziałem to na teledyskach amerykańskich tam jakichś raperów, to też jak gdyby to był świat, który wtedy dla mnie był bardzo ważny, tak. I różnego typu elementy popkultury, które przenikały do mnie, ja uważałem, że one są dla mnie ważne, a dla moich rodziców nie i tak samo staram się do tego podejść teraz, więc absolutnie uważam, że Jasne, że młode pokolenie ma swoje problemy i teoretycznie oni powinni się od nas uczyć, a my teoretycznie powinniśmy być dla nich i dawać im tą lekcję. Ale wiesz, teraz jest tak, że w bardzo dużej ilości przypadków to my się zwracamy do tego młodego pokolenia.

Pamiętam jak dziś wchodziły odtwarzacze VHS na rynek. I dużo ludzi nie potrafiło nastawić kalendarza i tego nagrywania, jeśli po prostu brało dzieciaka, bo tylko on potrafił ten magnetowid wtedy odpowiednio zaprogramować. I trochę też obecnie jest tak, że na przykład mam problemy, nie wiem, coś tam ostatnio nie potrafiłem na Instagramie zrobić, poprosiłem moją córkę, która mi ustawiła. Telefony komórkowe nie stanowią tajemnicy, ale wiadomo, że to są jakieś bardzo elementy, takie artefakty tej naszej cywilizacji, bardzo niewielkie. Z drugiej strony Ja też mam swoje życie i nie do końca też widzę potrzebę, żeby, wiesz, narzucać, wiesz, być takim standardowym właśnie dziadkiem.

Za moich czasów to coś tam. Być może to jest fajna opowieść przy ognisku, tak, i przy kiełbasce, ale co to obecnej dzieci interesuje, co ja tam 30 lat temu robiłem. Dla nich to jest, wiesz, tak jak piramida, no to byłoby dawno, dawno temu.

Więc staram się powiedzieć, że ja nie mam takiej presji, nie czuję tej presji, nie daję sobie też wejść do głowy, że taka presja w ogóle nade mną ciąży. Uważam, że mam prawo do wygłaszania swoich tez. To, co zrobiłem, dobrze mnie gdzieś tam pokazuje, czy też w jakiś sposób pozwala mi…

podniesioną głową chodzić po ulicy. Nie jestem gościem, który musi się tłumaczyć swoich wyborów. To, co ja myślę, co jest spowodowane pewnym właśnie przebytym procesem, mam wrażenie, że ciężko jest odtworzyć i nie do końca też muszę się z tego tłumaczyć, dlaczego mam takie, a nie inne poglądy.

I bardzo bym chciał, żeby po prostu jak najlepiej żyło się kolejnym pokoleniom, które po nas przychodzą. Niestety zostawiliśmy bardzo duży bałagan na tym świecie i absolutnie na przykład uważam, że a propos młodych, na przykład wspieram strajki ostatniego pokolenia, bo uważam, że być może oni mają rację i my się mylimy, a być może, znaczy na pewno to oni zostaną na tym świecie, a my z tego świata szybciej zejdziemy. Więc jeżeli oni mówią, że coś jest nie halo, to powinniśmy jednak bardziej na tym usiąść i powiedzieć, kurczę, może to zanieczyszczenie środowiska, może jest hałas, może rzeczy związane z komunikacją są problemem. Tak samo jak bardzo dużo osób młodych mówi obecnie, że ma problemy natury psychicznej i chce, żeby się tym ktoś zainteresował.

I mówi to jako osoba w szkole i mówi też osoba jako obywatel. I widziałem takie badanie Sierakowskiego i Sadury przed naszymi wyborami w zeszłym roku parlamentarnymi, w którym bardzo jasno wszystkie osoby głosujące na… Wszystkie partie polityczne, bardzo dużo osób głosujących na wszystkie partie polityczne mówiły bardzo jednoznacznie. Bardzo jest dla nas to ważne, aby rząd dał nam możliwość leczenia się pod kątem opieki psychologicznej, bo nie dajemy sobie rady.

Jesteśmy sfrustrowani, zestresowani, postpandemiczni. rozparcelowani, COVID, wojna w Ukrainie, teraz jest inflacja, za chwilę będzie coś kolejnego. My sobie z tym nie radzimy.

Dzieciaki mają problemy natury psychicznej, rodzice mają problemy natury zdrowotnej. Nam się to wszystko rozjeżdża. W związku z tym to jest na przykład coś, co uważam, że powinniśmy bardzo gwałtownie zmieniać jako osoby starsze. Czyli to, co nam grozi obecnie, to jest to, że my kształtujemy świat dla tego pokolenia, które jest przy władzy.

Czyli Tak jak patrzymy na Polskę, mamy olbrzymi problem z postępującym, gwałtownie postępującym starzeniem się społeczeństwa. To ludzie przy władzy, ci 60-70-latkowie, oni nie rozumieją, co jest ważne dla 20-latków. I to jest rozjazd, który jest myślę, że bardzo groźny, bo tutaj te mogą być największe napięcia, ale z drugiej strony za chwilę będzie bardzo dużo starszych osób i będzie bardzo mało uwagi skupionej na tych młodych.

A to oni potem dokonują też tych fundamentalnych wyborów, ale też oni potem będą rządzili tym krajem. Więc mamy taką dosyć pętlę sprzecznych oczekiwań, więc myślę, że tak jak dzisiaj byłem na przykład na spotkaniu poświęconym tym, jak młodzi patrzą na AI. To jest zupełnie inna rzeczywistość niż jest to, o czym my rozmawiamy. Innego typu pytania, innego typu obawy, ale pytanie, czy my powinniśmy to ignorować, czy jednak nie zastanowić się, kurczę, to jest ta grupa, która za chwilę będzie miała siłę nabywczą zupełnie inną, to oni przejmą po nas, to oni będą kolejnymi ludźmi u władzy, może powinniśmy im pomóc, tak.

Jest bardzo dużo pytań, więc… Skracając, uważam, że powinniśmy mieć bardzo dużą świadomość tego, kim na przykład są obecni 50-latkowie, osoby starsze i nie mieć oczekiwań. Ja nie widzę, żebyśmy tutaj, dlaczego nie mielibyśmy radośnie sobie wokół siebie przebywać i mieć z tym fun, że się spotykamy, wymieniajmy doświadczeniem. Ja nie widzę problemu fundamentalnego, że osoby starsze nie rozumieją młodych.

Nie, rozumiemy. I tak samo w drugą stronę. Osoby młodsze oczywiście, że rozumieją starsze, tylko czasami wolimy, wiesz, jest ten taki mur, bo za szybko żyjemy, bo nie chcemy za bardzo poświęcić czasu. Sam to obserwuję jako rodzic, absolutnie wiem, że to jest mój błąd. Nie zmienię tego albo inaczej. Strasznie ciężko jest mi to zmienić, bo to jest jednak pewnego typu wybór, tak. Robisz tego typu rzeczy, nie robisz innych.

Nie można być idealnym. Dążenie do idealności jest absolutnie, myślę, że największym zagrożeniem naszych współczesnych czasu, bo bycie idealnym wylewa się z mediów społecznościowych i każdy będzie chciał mieć 20 lat, perfekcyjną skórę, taki a nie inny poziom tłuszczu w organizmie, przy okazji być bogatym, być na świeczniku itd. To nie ma prawa się zdarzyć, ale jesteśmy rozejrzewani takimi pokusami, więc To moim zdaniem jest coś, z czym powinniśmy sobie bardzo szybko jako osoby młodsze szczególnie poradzić, a my jako starsi im w tym pomóc. Słuchajcie, wyluzujcie, nikt od was niczego nie oczekuje, macie prawo do błędów, macie jeszcze bardzo wiele lat na popełnianie, na zastanawianie się, kim chcecie być w przyszłości i na pewno niewiele lat, 15 decydujcie o tym. I na pewno w wieku lat 20 już nie musicie być tymi, którzy wiedzą, że w jednej pracy spędzą życie.

I my jesteśmy dla was. I myślę, że to jest to, co właśnie z tego raportu wyszło. Największymi influencerami i największymi wzorcami są obecnie dla młodzieży, szczególnie dla tych pokoleń młodszych, są rodzice. Wróciło do punktu, w którym myśmy się tego nie spodziewali, że jak to rodzice, przecież są media społecznościowe. Nie, nie, my, mama i tata są tymi, którzy wiedzą najwięcej i są wzorcami. Wybucha mi dzisiaj głowa, nie spodziewałem się takiego wniosku. Czyli jednak pomimo wszystko, pomimo tego rozedrgania, to ta podstawowa komórka społeczna, rodzice, są tymi, do których dzieci wracają, mówią, pomóż mi, powiedz mi, jak mam coś zrobić. Pomimo tej różnicy wieku, bycia właśnie boomerem, czasami facetem z wąsem. Patrzę, bo miałem niedawno wąsy, więc do siebie piję. I tu uważam, że jakby nie demonizowałem tego młodego pokolenia, uważam, że ono jest dokładnie takie, jak myśmy byli, tylko zmienił się sposób oceny.

Artur Kurasiński: Tak, przyspiesza technologia, tempo zmian, natomiast dzieci są dziećmi. Dzieci dorastają może trochę szybciej, Może trochę więcej mają rzeczy na głowie, ale te podstawowe rzeczy się w ogóle nie zmieniły.

Greg Albrecht: Jaką z tych tysięcy książek, jedną książkę byś komuś podarował, żeby jego życie było lepsze. Lub bardziej bogate, bogatsze.

Artur Kurasiński: Chyba nie da się jednej książki, bo to trochę tak jakby była jedna książka, po przeczytaniu której rozumiesz wszystko. I tu pewnie osoba bardziej uduchowiona by powiedziała, spróbuj mojej książki, fundamentalnej dla mojej religii. Ktoś by powiedział, to może jakiś znany inwestor i tak dalej. Ja mam z tym problem, bo czytałem bardzo dużo fajnych książek, które ze mną rezonowały, na przykład na pewnych etapach rozwoju.

Na przykład kiedyś minął się pokroić za Władcę Pierścieni. To było coś, z czym wzrastałem jako młody chłopak. Po tym zacząłem czytać bardziej takie powieści typu Murakami, wyjść poza taką bańkę prostej rozrywki i trochę tej duchowości. miałem też jakiś, wiesz, romans Coelho, miałem, wiesz, jakiś romans pod tytułem, wiesz, wchodzę w jakąś taką wręcz nawet klimaty lekko takie sekciarskie na zasadzie, wiesz, chcę zobaczyć, czy tam nie ma czegoś ciekawego, ale nie mam poczucia, że, wiesz, że gdyby, że jest taka odpowiedź na większość pytań pod tytułem przeczytaj tę książkę, to ci, wiesz, zmieni. Znaczy, no bo czym by musiała być ta książka.

Ona nie musi być To nie może być prosta książka, gdzie się opisuje jakąś listę. To musi być coś, co ma taki ogromny ładunek emocjonalny, I nie jestem w stanie wskazać jednej książki. Myślę, że niestety, tak jak wiesz, czyta się w wieku lat Puc, Bursztyn i Goście w naszym wieku, tak jak byliśmy w podstawówce. Teraz się pewnie czyta inne fajne lektury, ale nie wiem, no Muminki też dużo osób czytuje w życiu późniejszym i to jest taka lektura, która przechodzi. Ja się złapałem na tym, że na przykład zacząłem kiedyś, jak jeszcze miałem taką fazę, że czytałem dzieciakom, teraz już niestety tego nie robię, bo bo niestety dzieciaki już są na tyle ogarnięte, że same wolą sobie przyswajać różne treści. Ale wiesz, czytałem Urszulę Legę i odkrywałem ją na nowo, czytając Czarzą Księżnika z archipelagu, nagle widząc w ogóle jakie są tam, wiesz, głębie w tym tekście, których w ogóle nie wyczytałem jako Młody chłopak, gówniarz, który się do tych tekstów przyklejał, bo mnie fascynowały smoki, czary, a tam wiesz, masz taką fajną przestrzeń i wręcz nawet wzruszałem się bardzo, czytając to dzieciom, które oczywiście nie rozumiały, dlaczego tatusiowi się szklowoczka, ale to właśnie o to chodziło, że ja nagle odkrywałem, bo moje doświadczenie było zupełnie inne i myślę, że tak samo jakbym wrócił do części tekstów, które czytałem wcześniej. 10-20 lat temu, to nagle bym w nich odkrył coś niesamowitego. Więc uciekam od odpowiedzi na twoje pytanie, ale staram się obronić moją tezę, że ja przynajmniej osobiście nie widzę jednej książki, która byłaby takim, wiesz… czymś, co by pozwoliło ci, nie wiem, bo jak zapytasz się o najlepszą, nie wiem, książkę poświęconą startupom, to coś bym ci odpowiedział, tak. 

Greg Albrecht: No to odpowiedz.

No Lean Startup, tak. Na przykład z mojego punktu widzenia nadal, pomimo tego, że to jest stara książka, ale Riesa bym polecił, kupcie, przeczytajcie, nie musicie się zgadzać, ale to jest jakiś pogląd na to, jak powinno mniej więcej to wyglądać, tak. I pewnie z różnych takich zakresów, tak. Czy historyczno, coś się da znaleźć, ale taka, wiesz, jedna książka, która, którą bym wziął na bezludną wyspę, No właśnie, chyba bym miał duży problem. Kiedyś mi się bardzo podobał Wojak Szwejk. Nie wiem dlaczego, ale po prostu ze mną jakoś rezonowało i byłem w stanie czytać tę książkę w bardzo wielu kontekstach. Jak byłem chory, jak byłem zadowolony, jak było mi smutno i tak dalej. Ale czy to znaczy, że bym polecił komuś. No i wiesz, co teraz piętnastolatek ma zrozumieć z przygód wojaka Szwejka. Znaczy, jaki jest jego kontekst.

Co on wie na temat tego świata. Bo mi się wydawało, że ja rozumiem, wiesz, wojna jest zła, przy okazji mamy taką sytuację, rozbicie tych krajów, mamy te Austro-Węgry i tak dalej. No ale do tego potrzebujesz wiedzy, tak. a obecnie ta wiedza jest strasznie mało fajna do pozyskiwania, a emocje są najważniejsze. I to, co mnie fascynuje, to akurat z takich książek, które mi rozbiły głowę ostatnio, uważam, że Jacek Dukaj jest o niebo lepszy niż Harari i w ogóle wszystkich zniechęca do czynienia Harariego, wiem, bo że wydał właśnie nową książkę, Uważam, czytałem recenzję, widziałem większe fragmenty, uważam, że to jest popelina, po prostu odcinanie kuponów od popularności.

Jego pierwsza książka była fajna, reszta są popłuczyny. Natomiast to, co pisze Jacek Dukaj, szczególnie w książce po piśmie, opisując bardzo, to też kilka lat temu wydane, opisując bardzo trafnie, w jaki sposób będzie… podąża o rozwój naszej cywilizacji, że będziemy odchodzili od cywilizacji, która jest ugruntowana na bazie pisma, a wchodzili w cywilizację, która jest ugruntowana na bazie emocji.

Emotikony, emocje, przeżywanie, doświadczanie. I to jest fundamentalna różnica właśnie to, którą widzimy obecnie w młodym pokoleniu, a nas, myśmy byli jeszcze piśmienni. Młodzi obecnie to jest, wiesz, emotikony, bakłażan, ha-ha, memy, gify i tak dalej. Co to będzie powodowało. Jaka będzie to fundamentalna zmiana w podejściu do kultury. do przeżywania świata, do zapisywania chociażby tego, do tych wszystkich historii. I to jest coś, co jest tak gęstym wywodem filozoficznym, że ja to po prostu konsumowałem, wiesz, takie brałem małe kęsy i godzinami po prostu analizowałem dwie czy trzy strony, bo te moje synapsy wybuchały. Nie byłem w stanie tej gęstości po prostu odpowiednio przeanalizować. Więc jak ktoś szuka lektury, która być może… pozwolił mi odpowiedzieć na pytania, co się dzieje z naszą cywilizacją, z naszym życiem współczesnym, to polecam Jacek Duka i po piśmie.

Greg Albrecht: Artur, jesteś księgą zapisaną tyloma doświadczeniami i tyloma perspektywami na przestrzeni 50 lat, że trudno mi w tak krótkim odcinku czasu wydobyć nawet odrobinę tego, więc Zostawiam cię teraz z takim pytaniem ode mnie, czy jest coś, o co się nie zapytałem, jest dla ciebie ważne i chciałbyś się podzielić na koniec naszej rozmowy.

Artur Kurasiński: Tak, wiesz co, prowadzę taką małą krucjatę, która się nazywa Szanowni Rodzice Przemyślcie.

Czysto tak… Na razie koncepcyjnie. Czy jednak zabronienie korzystania waszym dzieciakom z telefonów komórkowych, a dokładnie chodzi mi o aplikacje społecznościowe, nie byłoby poprawą waszego ich życia. Dlatego, że coraz bardziej widzimy, jak bardzo destrukcyjny wpływ mają na nas aplikacje społecznościowe, na nas w rozumieniu głównie osób młodych, bo my starzy sobie z tym jakoś radzimy, chociaż też nie bardzo. Pamiętajmy, że te aplikacje są tworzone, a właściwie są wymyślane przez sztaby, tysiące specjalistów, naukowców, psychologów, którzy nic innego nie robią, tylko badają w jaki sposób mogą jeszcze bardziej spowodować, żeby te algorytmy były uzależniające i to co trafiłem ostatnio dla mnie jest przerażającą informacją. To są dokumenty, które wypłynęły na bazie maili udostępnionych sędziemu w Stanach Zjednoczonych, ponieważ tam toczyła się sprawa przeciwko TikTokowi. Sąd uznał, że fajnie będzie poznać informacje z drugiej strony, zażądał maili z wewnątrz firmy TikTok, która w amerykańskim oddziale toczyła różnego typu rozmowy i przyznała się bardzo otwarcie, że ich algorytm w ciągu 30, maksymalnie 35 minut o absolutnie nowej osobie na platformie potrafi zacząć serwować takie treści, że ta osoba staje się osobą uzależnioną.

I teraz jak gdyby to jest, żeby to wybrzmiało. Stawiamy kropkę, a teraz chcę wam powiedzieć o statystykach związanych z polską, z polskim internetem. Standardowo i średnio statystycznie w Polsce Osoba, która korzysta z TikToka robi to przez 18 godzin, 35 minut co miesiąc. I zostawiam Państwa z tą informacją.

35 minut uzależniamy się od algorytmu TikToka, a średnio spędzamy 18 godzin. Więc pomyślcie, że to jest jedno medium, to jest jedna platforma. Jest Instagram, jest Whatsapp, jest Twitter, jest obecnie Blue Sky, był BeNow, był Snap, w związku z tym… Wasze dzieci żyją w bardzo toksycznym środowisku, które jest nieprawdopodobnie proste do manipulacji. Wy nie jesteście w stanie im wytłumaczyć tego złożonego aspektu. To jest efekt też społecznościowy. Jest to bardzo spowodowane niestety potrzebą bycia w grupie, w związku z grupą rówieśniczą, która tam jest.

No więc jak jest Karol, to musi być Basia, bo to jest cała klasa. Tylko z drugiej strony my cały czas jako dorośli w ogóle nie rozpatrujemy tego pod kątem, jak bardzo negatywnie to wypływa na dzieci. My nie wiemy, co one oglądają.

My tylko wiemy, że one tam siedzą. Nikt z nas nie będzie kontrolował, co swajpuje, co przegląda nasze dziecko. Czasami być może nawet nie chcemy. Natomiast ja uważam, że to jest już najwyższy moment, żeby powiedzieć, zgadzamy się z tym, że takie aplikacje są potrzebne, ale one nie mogą być kompletnie poza kontrolą. I prawdopodobnie nie jest dobrze, żeby z nich korzystały dzieci poniżej 16 roku życia. Właśnie dokonała tego zakazu Australia, myśli o tym bardzo gwałtownie Wielka Brytania i prawdopodobnie wprowadzi to zaraz Francja. Chińczycy wprowadzili, żeby było jasne, chińczycy do win jest taki serwis, który jest kopią, lustrzaną kopią TikToka, ale pod kontrolą komunistycznej partii. Drodzy Państwo, w Chinach jest olbrzymi ban na gry sieciowe, ponieważ one osłabiają w sytuacji jak gdyby w kontekście chińskim. Oczywiście jest fajność bycia obywatelem poddanym partii komunistycznej, ale również TikTok w Chinach, ten doing jest zabroniony, jest ograniczony do półtorej godziny dziennie dla dzieciaków.

Dlaczego. Bo wszyscy tam wiedzą, że są negatywne, ma to olbrzymie negatywne skutki. W związku z tym To jest też temat, który bym chciał z Państwa zostawić. Nie bójmy się używać dużych słów. Mamy olbrzymią ilość przykładów na to, że chociażby również i meta powoduje korzystanie z Instagrama bardzo źle wpływa, szczególnie na młode dziewczyny, ponieważ obniża poziom własnego… własnej wartości, self esteem i nie jest to dziwne jeżeli macie 12 czy 15 lat i oglądacie super fajnie wysportowane ciała modele, które nic innego nie robią tylko piją drinki i pływają jakimiś jachtami, a wy mieszkacie w małej miejscowości z totalnie zasmogowaną atmosferą to pytacie się, co ja zrobiłam złego w życiu, dlaczego to nie jestem ja jestem za brzydka, jestem za gruba co jest ze mną nie tak i te dzieciaki po prostu wpadają w pętlę poczucie winy, samookaleczenia, cały czas tylko chcą dostarczać sobie tej pozytywnej atmosfery i pozytywnych wzorców, ale to jest wszystko ułuda, więc nie chcę tutaj dalej iść w większe hardkory. Zastanówmy się, czy my jako rodzice jednak nie powinniśmy powiedzieć dość dla dobra naszych dzieciaków.

Greg Albrecht: Super. Artur, dzięki za wszystko, co robisz. Dziękuję też za tę mocną puentę, pod którą się podpisuję i wszystkiego dobrego. 

Udostępnij:
Podcast

Poznaj wiodący podcast dla przedsiębiorców i zarządzających biznesem. Posłuchaj przedsiębiorców, którzy zbudowali biznes od zera. Znajdź odpowiedzi na wyzwania, które trapią liderów – niezależnie od branży.

Newsletter

Zainwestuj 5 minut w tygodniu, by osiągać więcej.

Dołącz bezpłatnie do tysięcy przedsiębiorców i zarządzających biznesem w społeczności Business Unlimited.

Zobacz także