Jak amibtne cele zmieniają życie? Łukasz Dolata – założyciel kreatywnego domu produkcji filmowej – w rozmowie o odkrywaniu życia, przyjemności z rozwijania biznesu na własnych zasadach i przyszłości branży kreatywnej w dobie AI.
– No co marketingowcy przepalają budżety w procesie produkcji reklamowej?
– Czy AI to realne zagrożenie dla branży kreatywnej?
– Jak wycisnąć maksymalnie każdą złotówkę w produkcji spotu?
– Jak wyznaczać sobie ambitne plany i konsekwentnie je realizować?
– Jak nauczyć się przyjmowania i korzystania z krytyki?
Łukasz Dolata, współzałożyciel KeyStory, kreatywnego domu produkcji filmowej i animacyjnej, który produkuje spoty reklamowe m.in. dla takich marek jak Hebe, DPD, Superbet czy Tarczyński opowiada o kulisach nowoczesnej “smart” produkcji oraz o zdrowym podejściu do budowania firmy, które wzmacnia zarówno właścicieli, jaki i cały team.
🎧 Zapraszam Cię do wysłuchania #292 odcinka podcastu!
Partnerzy Greg Albrecht Podcast:
Formeds – Odbierz 20% rabatu na suplementy formeds z kodem GREG20. Popraw swoją wydajność, formę i samopoczucie z pomocą wysokiej klasy polskich produktów ze 100% czystym składem, optymalnymi dawkami składników aktywnych i jakości potwierdzonej przez niezależne laboratoria.
Wspierając naszych partnerów, wspierasz rozwój podcastu!
Transkrypcja:
(Transkrypcja jest generowana automatycznie, może zawierać drobne błędy)
Greg Albrecht: Dziś w Greg Albrecht Podcast Łukasz Dolata, współzałożyciel KeyStory, domu produkcyjnego, który produkuje spoty reklamowe m.in. dla takich marek jak Hebe, DPD, Superbet czy Tarczyński. Cześć Łukasz.
Łukasz Dolata: Cześć, bardzo mi miło, dziękuję za zaproszenie.
Greg Albrecht: Na co marketingowcy, przedsiębiorcy wyrzucają pieniądze zupełnie niepotrzebnie w procesie produkcji spotów reklamowych?
Łukasz Dolata: To jest ciężkie pytanie, bo to nawet nie jest kwestia kasy w tym przypadku. My bardziej podchodzimy do tego, że to jest smart, czyli my podchodzimy do produkcji tak, że ją optymalizujemy pod kątem tego, że każda złotówka, która jest w tym budżecie na dany spot jest dobrze wydana, czyli widzimy efekt tej na przykład złotówki.
Tutaj przykładem jest na przykład w SuperBecie zrobiliśmy teraz taki zabieg, że tam na początku spotu z Dudkiem, Peszkiem pojawia się taki sterowiec SuperBetu w pierwszym ujęciu. Generalnie wynajęcie takiego sterowca to jest 100 tysięcy złotych na dzień, więc tyle byśmy musieli, klient by musiał zapłacić. My to wygenerowaliśmy po prostu w 3D, trochę z pomocą AI’a. Oszczędność była znacząca i widoczna i tak naprawdę nie potrzeba było aż tyle wydawać na sterowiec, który trzeba było na przykład zamówić, zarezerwować i tak dalej.
To są rzeczy, które marketingowcy mogą sobie nie zdawać sprawy na przykład, czy nawet często też agencje reklamowe i po to właśnie są takie byty jak my, dom produkcyjny, kreatywny, który jest w stanie doradzić, i powiedzieć, że słuchajcie, no nie musimy tego wynajmować, nie musimy na przykład wynajmować takiej lokacji, możemy to nagrać na green screenie, postawimy wtedy na przykład ten samochód na zielonym, niebieskim tle, obojętnie, a w tle wygenerujemy już na komputerze, w AI różne tła, które będą sprawiały wrażenie, że to jest w mieście, w lesie, gdziekolwiek, na księżycu nawet. Tak też powstawał na przykład teraz seria spotów dla Inki, gdzie właśnie mieliśmy Inkobus, który był nagrywany w studio na greenscreenie i w AI wygenerowane jakby tła powodowały, że on był ulokowany w bardzo różnych miejscach po prostu na świecie.
Greg Albrecht: Czy to prowadzi do tego, że w ogóle zostaniecie wyeliminowani, bo będziemy wpisywać wygeneruj mi taki autobus na takim tle, z taką twarzą, z takim głosem tego konkretnego aktora i w zasadzie na co cały rzeczywisty świat, skoro to tylko komunikat wizualny?
Łukasz Dolata: Na ten moment się w ogóle tego nie obawiamy i bierzemy to za dobrą monetę, korzystamy z tego, potrafimy to wykorzystywać na korzyść naszych klientów, bo to powoduje optymalizację kosztów po prostu albo generuje rozwiązania, które może nie byłyby możliwe jeszcze tam kilka miesięcy temu, bo to mówimy o takiej skali.
Ale oczywiście obserwujemy to, co się dzieje w AI, a dzieje się tam bardzo dużo, na przykład spoty Coca-Coli, które teraz zostały w 100% wygenerowane przez sztuczną inteligencję. Widać tam oczywiście, że to jest sztuczne i bardzo dużo hejtu też się wylało w sumie na Coca-Colę, która epatowała zawsze tym, że chciała być blisko swojego konsumenta, pokazywać pewną naturalność, chcieli być blisko w tym cieple swojego konsumenta, a tu stworzyli coś w 100% sztucznego, co widać na obrazku. No i ta sztuczność na razie powoduje, że widz nie nabiera się na to, dystansuje się od tego, więc totalnie się nie obawiamy tego, że AI jest w stanie nam zabrać rynek, ale na pewno AI zabiera pracę wielu, wielu podwykonawcom, na przykład ludziom, którzy do tej pory zajmowali się jakimiś wycinkami naszej produkcyjnej rzeczywistości, jak choćby dźwiękowcom, grafikom, animatorom.
No i teraz, żeby w ogóle uratować się w tym świecie, uratować swoją posadę w tym świecie, ważne jest dla nich, to jest takie przesłanie, potrafić z tego korzystać po prostu, żeby też ta korzyść była taka, że bo też co zauważyliśmy i co jest niepokojące, że bardzo dużo artystów pracujących w tej branży unika tego albo się boi, dystansuje, nie chce. To jest wielki błąd, bo przy wykorzystaniu tego oni są w stanie zoptymalizować swój czas, dostarczyć klientowi coś w ogóle w innej jakości. Więc są w stanie wygenerować coś więcej niż do tej pory. Niekoniecznie to będzie za więcej pieniędzy, bo to w ogóle nie o to chodzi. To bardziej chodzi o to, że uratują swoją funkcję, swoją posadę, to co do tej pory robili. Więc to jest właśnie ten kierunek myślenia i my taki sam mamy, że nie korzystamy z AI po to, żeby zarobić więcej pieniędzy, czy coś klientowi wcisnąć i powiedzieć, słuchajcie, my to zrobiliśmy, to wygląda zupełnie lepiej niż u konkurencji, ale to kosztuje też zupełnie lepiej, tylko my z tego korzystamy, żeby w danym budżecie, który mamy, zrobić coś więcej, żeby powstał taki efekt wow, żeby ktoś powiedział, kurczę, to naprawdę robi wrażenie. I to jest dla nas na przykład w tym momencie taka przepustka do tego, że robimy coraz więcej, coraz więcej klientów się do nas odzywa, ta jakość jest widoczna, więc chyba to działa.
Greg Albrecht: Jak powstało Key Story? Jaki był prapowód tego, że zostałeś współwłaścicielem i współtwórcą domu produkcyjnego?
Łukasz Dolata: To była jakaś długa droga ogólnie i na początku w ogóle ja działałem ze wspólniczką we dwójkę, byliśmy takimi freelancerami, producentami.
Wcześniej pracowałem przez chwilę w agencji reklamowej. No ale w pewnym momencie stwierdziłem, że gdzieś tam nie mam takiej zajawki już, tracę jakąś taką zajawkę, żeby tworzyć produkcje filmowe, że to się robi taka, wiesz, praca jakby, że trzeba iść na plan, obsłużyć to wszystko, podzwonić po tych ludziach, postawić ekipę, sprzęt i tak dalej. No i zacząłem myśleć, co by jakby było taką rewolucją powiedzmy na tym rynku, co zmieni też moje postrzeganie, da mi taką zajawkę znowu, taki ogień, żeby chcieć to robić. No i na mojej drodze pojawił się Mateusz właśnie. który był osobą i jest osobą kreatywną od scenariusza, ale też właśnie od reżyserii. No i tak sobie w sumie spotkaliśmy się w takiej kafejce na herbacie i od słowa do słowa doszliśmy do wniosku, że może fajnie by było w ogóle stworzyć taki byt, który by łączył z jednej strony produkcję, a z drugiej kreację.
W sumie nie było takich bytów wtedy w Polsce na rynku. Więc była to jakaś innowacja. No i zaczęło się to rozrastać, zaczęliśmy zatrudniać ludzi. W sumie też moim marzeniem było to, żeby budować team, żeby ludzie z nami pracowali. Mamy bardzo utalentowanych ludzi w swojej profesji, którzy się rozwijają cały czas, przez lata są z nami, więc to też jest istotne. No i Budujemy firmę, która obsługuje coraz większe marki z premią można powiedzieć i robimy coraz większe produkcje i tak to wygląda, taka jest historia w skrócie.
Greg Albrecht: Spotkaliście się na herbacie, to znaczy po prostu i to już tak podjęliście decyzję, żeby razem założyć firmę i Żyli długo i szczęśliwie, czy jednak były jakieś przymiarki, jakiś proces dopasowywania się. Jak to wygląda w praktyce. Bo to jest łatwo opowiedzieć historię, patrząc wstecz, wszystko okej i od razu zakochali się od pierwszego wejrzenia. I potem patrzymy, jak obchodzą 50. rocznicę ślubu i wnuczki dookoła i wszystko fajnie. Rzeczywistość jest zawsze bardziej złożona, więc jestem ciekaw, jak doszło do tego, że to właśnie wy i że jednak zdecydowaliście się i wytrwaliście, czy wytworzyliście razem coś.
Łukasz Dolata: Jednak to jest opowieść taka szczęśliwa, bym powiedział. To jest komedia romantyczna w naszym przypadku i od pierwszego wejrzenia I po prostu trafiliśmy na siebie, mamy podobne flow, nadajemy na tych samych falach. To jest mega istotne w ogóle w przyjaźni, bo my się przyjaźnimy, ale też jest mega istotne w biznesie. I im jestem starszy, im więcej doświadczenia nabieram, tym bardziej na to zwracam uwagę. Też się selekcjonuje klientów pod tym kątem i fajnie mieć w ogóle taką możliwość, że nie z każdym trzeba pracować.
To jest mega jakby fajny feature, istotne dla mnie strasznie. Tak samo ludzie, z którymi pracujemy, nasi pracownicy też są przeselekcjonowani z różnych, których u siebie mieliśmy. Więc jakby to jest taka intuicja ludzka. Ja zawsze lubiłem z ludźmi współpracować. Wcześniej też byłem jeszcze, pracowałem w branży muzycznej, byłem dziennikarzem muzycznym, więc też przeprowadzałem wywiady na przykład muzykami. Więc zawsze mi było blisko do człowieka i od razu rozpoznałem tam w Mateuszu właśnie taką bratnią duszę. No wiadomo, że po drodze tam się zdarzają różne problemy, z którymi sobie trzeba radzić, większe, mniejsze. Ale my generalnie mamy podobne podejście w ogóle do biznesu i traktujemy to jako formę takiej gry, zabawy. Dla nas najistotniejsze w tym wszystkim jest to, żeby po prostu mieć z tego fun. Na koniec dnia oczywiście musi się cashflow zgadzać i o to też dbamy, bo inaczej to by nie miało sensu i by się w ogóle nie spinało. Ale fun jest dla nas najważniejszy w tym wszystkim i tak do tego podchodzimy i tak to traktujemy.
Greg Albrecht: A ci klienci, skąd oni się biorą? Bo zakładasz firmę, chcesz coś zrobić, ale te pierwsze kroki często są taką niewiadomą od takiej wątpliwości, czy ja potrafię to naprawdę zrobić, czy my to dowieziemy, jak to sprzedać, za ile, komu, nikt mnie nie zna. Kiedyś rozmawialiśmy wcześniej, przed rozmową mówisz, że być może nawet byliście takimi underdogami, bo jesteście z Poznania, a większość branży jest w Warszawie. To jak to się stało, że ten pierwszy przelew na konto wpadł, czy to pierwsze zamówienie.
Łukasz Dolata: Ja miałem w sobie zawsze coś takiego, że celowałem jak najwyżej po prostu, że celowałem w księżyc, a tam gdzie jakby trafiłem, no to moje. I zawsze taki cel mi przyświecał i tak działałem. W związku z tym dla mnie zawsze wartością była skala też klienta.
Czy to jest znana marka, czy nie i jakby zawsze zależało mi, żeby działać z tymi znanymi, po prostu z poznawalnymi markami, bo po pierwsze, no umówmy się, jakby daje to jakąś reputację też na rynku, buduje portfolio, pokazuje, że no jesteśmy kimś istotnym i gdzieś tam mamy swoją pozycję w tym segmencie, no ale też ci klienci po prostu mają budżety odpowiednie i można coś za ten budżet fajnego zrealizować, co wszystkim nam się przyda i klientowi, który z tego skorzysta w formie właśnie reklamy i nam do portfolio, żeby móc to puścić dalej w świat. W związku z tym moim kierunkiem właśnie byli duzi klienci i tutaj jakoś tak naturalnie łatwiej mi było się kontaktować z agencjami reklamowymi, No bo to był mój świat po prostu i to byli ludzie, którzy nadawali na tych samych falach. No i agencje reklamowe miały swoich klientów, których przyprowadzali do nas, z którymi wspólnie współpracowaliśmy i to się dzieje po dziś dzień. W sensie tak działamy również z agencjami reklamowymi, które działają. Przeprowadzają klientów i wspólnie ich obsługujemy, ale pamiętam te początki nie były takie kolorowe, bo trzeba było tego pierwszego klienta pozyskać i pamiętam jak dziś, że pracowaliśmy z moją wspólniczką jeszcze… u moich rodziców, że tak powiem w pokoju, w domu rodzinnym i tam te telefony, wszystko się odbywało i pierwsze zlecenie, które się pojawiło właśnie dla agencji reklamowej z Warszawy było, żeby nakręcić jakąś prostą relację, chyba za dwa tysiące złotych, jakby taka skala była. I ja się zastanawiałem, i to jest faktyczna historia, czy opłaca nam się jechać do tej Warszawy, wydać na bilety. PKP z 200-300 zł w sumie, jeszcze tam musimy coś zjeść itd., ale przyjąć to zlecenie i iść dalej, czy ten czas poświęcić na szukanie kolejnych klientów, bardziej intratnych zleceń.
No i pojechaliśmy. Czy coś to zmieniło. Pewnie tak, bo później ta agencja przyprowadziła zupełnie innego, większego klienta, który nas już utrzymywał przez jakiś dłuższy okres czasu. Ale na pewno taka, co jest istotne, to jest podejście do ryzyka, w sensie, że trzeba być otwartym, ryzykować, podejmować właśnie te wyzwania, no bo bez tego jakby nie ma tego postępu, więc myślę, że my dużo ryzykowaliśmy, ale z głową, bo to wszystko było gdzieś tam wykalkulowane w Excelu, ale nie obawialiśmy się, mieliśmy taką odwagę jakąś, żeby wyjść do tego klienta, żeby nawiązać relacje, W ogóle jest taki fun fact, że relacje, które nawiązywałem, nie wiem, to było z 13-14 lat temu, przez jakieś cold calle i w ogóle takie dzwonienie, cześć, jestem Łukasz, mam dom produkcyjny, może coś dla was zrobimy. One na przykład zaczęły mnie procentować po 10 latach, że ci klienci wiedzieli, że ja tam jestem, że się rozwijam, że cały czas buduję swoje portfolio, że rynek mnie nie zaorał. W związku z tym, jak coś się pojawiło na ich horyzoncie, co stwierdzili, że też pasuje do mojego profilu, no to mówili, dobra Łukasz, to jest ten moment, mamy dla ciebie jakieś zlecenie, nie spiesz tego, a będziemy współpracować. No i tak większość moich stałych klientów właśnie z tego się wzięła. Pracujemy do dzisiaj, my w ogóle mamy bardzo dużo takich klientów, którzy do nas wracają, nie tylko pracujemy co do jednego zlecenia, tylko mamy szereg różnych działań rozłożonych w czasie, co uważam, że też jest bardzo dużą zaletą, bo to jest bardzo trudny, bardzo konkurencyjny i mocno projektowy rynek, gdzie wyszarpuje się, domy produkcyjne walczą o każde zlecenie pojedyncze, No bo też mówimy o budżetach za kilkaset tysięcy złotych, więc to jest jakby intratny kąsek. Ale ci klienci tak nam ufają, chcą z nami robić i jesteśmy z nimi cały czas w relacji.
Greg Albrecht: Kilka ciekawych wątków. Wspomniałeś w międzyczasie, między słowami, że była jedna wspólniczka, a potem zamieniła się we wspólnika. Czy to była jakaś zmiana płci, czy to była zmiana osoby. To była zmiana osoby. Co.
Łukasz Dolata: Co tam się wydarzyło. Wydarzyło się to, że moja wspólniczka zdecydowała się przeprowadzić do Warszawy. My działaliśmy przez jakiś czas w ogóle w takim odosobnieniu czy tam rozstaniu takim. No i gdzieś tam nie przestawało to działać po prostu. Przestawało to trybić.
I ja przez moment, przez chyba rok pracowałem na freelance jako ja. W sensie mając bazę klientów, którą wypracowaliśmy, jakby totalnie mi to wystarczało i można by powiedzieć, że jest super, mam pełno zleceń i produkcji, które jestem w stanie sam ogarnąć. Tylko to wyglądało tak, że nie miałem czasu na nic, że to była praca 12-14 godzin dziennie, byłem księgowym, byłem akantem, byłem sprzedawcą, byłem producentem, kreatywnym czasami jakby wszystkim. I totalnie mnie to zaczęło zżerać, w sensie odpowiedzialność, wiadomo też człowiek ma swoje życie prywatne, więc te życie prywatne zaczęło na tym obrywać i tak dalej.
No i zdecydowałem, że kurczę ja nie chcę tak funkcjonować, nie chcę tak żyć. A stwierdziłem, że zawsze miałem taką pasję, też chciałem budować biznes z ludźmi po prostu i z nimi współpracować, nie tylko jako podwykonawcami, ale również jako takim teamem pracownikami. I to był jakiś taki kierunek myślenia, który skłonił mnie do tego, żeby zacząć rozmawiać z Mateuszem w tym przypadku. No i Mateusz miał podobną wizję, też jest osobą taką rodzinną, można powiedzieć, i lubi budować team. Trochę tutaj się gdzieś tam różnimy w tym, bo ja bardziej biznesowo patrzę, on bardziej teamowo, ale gdzieś to się zgrywa właśnie w prowadzeniu firmy takiej, gdzie każdy pracownik mówi, że jest super atmosfera u nas i dla nas to jest też bardzo istotne. Więc to była taka kolej rzeczy, po prostu życie wskazało mi drogę i trzeba było tą drogą iść i jestem mega zadowolony z tego. I w sumie mam teraz taką sytuację, że przez jakiś tam czas mogłem sobie pozwolić na to, żeby gdzieś tam mniej działać w tym biznesie, mniej godzin przepracowywać i mniej funkcjonować jako na przykład kontakt z klientem itd., bo mam od tego zatrudnionych ludzi. No ale w tym roku i w sumie jakby to jest też plan na kolejny, bardziej chcę do tego jakby fizycznie wrócić, bo zaczęło mi tego brakować po prostu tak po ludzku. A poza tym jednak na kilku planach w tym roku byłem, a też już przestałem jeździć na te plany zdjęciowe. No i to jest super fun, to jest święto, nie. I stwierdziłem, że kurczę, ja chyba sobie zabrałem coś, co mnie gdzieś tam pasjonowało, potrzebowałem odpocząć od tego na jakiś czas. Ale to jest dobry moment, żeby właśnie wrócić do tego i znowu jakby wejść w tą działalność taką operacyjną.
Greg Albrecht: To jest ciekawy wątek, bo faktycznie wielu przedsiębiorców, z którymi pracuję, ma taką ambicję, żeby zejść z kilkunastu godzin na kilka i przebudowuje sobie te priorytety po to, żeby pracować mniej, no bo jest też taki kult tego balansu i I jak widać na twoim przykładzie, że to może pójść się o krok za daleko, czyli że można trochę odpiąć wrotki i może trochę się odciąć od tego, co w sumie wcale nie było męczące, zajmowało czas, ale było przyjemne. Sądzę, że każdy z nas też mógłby taką refleksję podjąć. Miałem podobne doświadczenie związane z bywaniem na eventach, bo to jest jakiś taki element mojego życia. życia biznesowego, że występuję w różnych miejscach, w różnych konferencjach i był taki moment, gdzie naprawdę no już się zacząłem od tego separować, bo miałem taką tezę, że mnie to bardzo dużo kosztuje, że te kontakty z ludźmi to nie jest tak naprawdę mój sos. W sensie lubię kontakt jeden na jeden, jak jest dużo ludzi to nie jest takie dla mnie proste i się mocno odciąłem od tego. Myślę, że było parę tych rzeczy w moim życiu osobistym, które się na to przełożyły. I uważałem, że to jest super. I w pewnym momencie jakoś doszło do tego, że znowu zdecydowałem się zobaczyć jak to jest, żeby być więcej, z czym to jest jednak naprawdę rewelacyjna rzecz. I dopiero kiedy spróbowałem tego na nowo, zobaczyłem, że mi tego brakuje.
Łukasz Dolata: Czyli z dystansu spojrzenie właśnie na to.
Greg Albrecht: Czasem nam się wydaje, że coś wycięliśmy i to jest okej, ale potem znowu tego dotknie, mówimy wow, brakowało mi tego. I może być taka trudność wyłapania tego, czego mi brakuje, kiedy sobie postawię takie twarde ramy, że ja już tego nie robię, tego nie robię, izoluję się, upraszczam. I myślę, że to jest fajna myśl o tym, że ta droga optymalizacji, układania sobie życia. Ona nie idzie tylko w jedną stronę, czyli że sukcesem jest wyizolowanie się w różnych miejscach i bycie tą samotną wyspą, no bo to może prowadzić do totalnego w ogóle jakiegoś wyalienowania, tylko że jest też ta druga strona, o której mówisz, czyli że można zajrzeć z powrotem, powiedzieć hej, no w sumie I missed you, tak. To jest coś, czego mi brakowało, więc….
Łukasz Dolata: To jest super ciekawy wniosek. W moim przypadku to trochę też było tak, że ja mam taki mocno analityczny umysł, po prostu matematyczny można powiedzieć i mi sprawia jakby frajdę rozwiązywanie problemów po prostu. I ja też jestem mistrzem w delegowaniu zadań. Jakby uwielbiam to robić, od zawsze to robiłem. Nie wiem, czy to wynika z tego, że jestem jedynakiem i po prostu jakby musiałem sobie z tym jakoś tam radzić, ale generalnie jestem w tym dobry po prostu. I mnie na początku jakby rozkręcania firmy z wspólnikiem, z pracownikami gdzieś tam bawiło, no taka szczera teraz, takie szczere wyznanie, bawiło to, że jestem w stanie stworzyć firmę, która mnie do końca nie potrzebuje. Bo każdy o tym marzy, tak jak wspomniałeś, i każdy by chciał nie pracować, być rentierem powiedzmy i tak dalej. I gdzieś mi się to udało w jakiejś skali powiedzmy, której byliśmy wtedy, no bo pracowałem po 3-4 godziny dziennie, więc w sumie tam w tygodniu nie wiem, kilkanaście godzin tam wychodziło. Ten czas super sobie byłem w stanie wygospodarować na, nie wiem, spędzanie czasu z rodziną, ze swoim synem, czy swoje jakieś pasje, ale pojawiły się jakby dwa błędy w tym myśleniu, nie.
Po pierwsze jakby zacząłem tracić jakiś fan w ogóle z tego, z tej pracy, przestałem być, przestałem czuć się częścią tego po prostu. Wiedziałem, co się dzieje, ale nie byłem na tyle jakby angażowany w dane procesy, że jak było jakieś zaangażowanie, takie rozmowa na jakiś temat i tak dalej, no to trzymałem się takim outsiderem we własnej firmie po prostu, że ale słuchajcie, ale co się stało, no powiedzcie mi, nie. Nie, nie, nie mamy teraz czasu, bo chcemy to rozwiązać, bo to jest taki case w ogóle, co. Ja mówię, kurde, no ej, proszę Was.
A druga kwestia była taka, że przy pewnej skali biznesu, jak chcemy się rozwijać, chcemy, żeby ten biznes rósł, a jednak biznes powstaje z jakichś naszych wartości, właścicieli wartości, no to jest się tą twarzą tego biznesu i po prostu zauważyłem i to do mnie teraz wraca i coraz częściej o tym słyszę, że bądź co bądź, ale jakby klienci są z nami w dużej mierze, no bo ja tam po prostu jestem i ja pewne wartości im na początku na przykład zaoferowałem, oni to widzą, oni to doceniają, no i nie da się tego pominąć po prostu i fajnie jakbym był w tym procesie, bo to jest jakieś zawsze, bo to strasznie brzmi jako taka megalomania, Ale to jest fakt faktycznie potwierdzony poprzez rynek, poprzez klientów. No im zależy, żebym był w tym procesie, więc jak im zależy, no to czemu jakby nie poszerzać tej relacji o innych klientów, o inne potencjalne zlecenia, możliwości. Tym bardziej, że ja to lubię po prostu. Ja lubię rozmawiać z ludźmi, lubię razem tworzyć jakieś projekty, biznes.
Greg Albrecht: To jest jakiś taki paradoks, o czym mówisz, bo są takie dwa elementy, że z jednej strony faktycznie klienci się przywiązują do założycieli firm usługowych i jakby chcą zazwyczaj wiadomo z nimi pracować, to Nie z jednym klientem z takiej kategorii pracowałem i zawsze prawnicy, czy inni właściciele firm partnerskich, nawet mających po 100 osób, mówią, no ale dobra, ale to ja chcę, żebyś ty tam był. Oczywiście ja jestem tak samo gdzieś tam w tej samej sytuacji prowadząc swój biznes doradczy, chociaż ja intencjonalnie właśnie raczej nie deleguję niektórych rzeczy w ogóle. ze względu znowu na moją jakąś paranoję, jeżeli chodzi o podejście do jakości i pewien unikalny mix know-how, który jest dość trudny do wyskalowania, no bo to nie jest taki proces per se, zresztą wiesz jak to wygląda. W związku z tym to jest jedna strona tego, czyli że klienci zawsze chcą, no i można zrobić tak, żeby cały czas ta reputacja działała niezależnie poprzez content marketing, inne rzeczy, jakby mocne wzmacnianie ludzi w zespole, że oni też potrafią i takie z przekonaniem, to widzę, że klienci też jakby to potrafią odziedziczyć jakby to zaufanie dzięki tobie. A z drugiej strony powiedziałeś o delegowaniu, w którym jesteś mistrzem. Myślałem, że to są takie trochę, taki paradoks jest między tym jednym a drugim punktem. To co w takim razie trzeba delegować według ciebie, czy co ty delegujesz, a co warto zostawić sobie z perspektywy właściciela, żeby nie odkleić się i nie wylać dziecka z kąpielą.
Łukasz Dolata: To jest super pytanie i każdy musi się zastanowić nad tym indywidualnie, ale moim zdaniem i jakby moją odpowiedzią na to, to jest to, że kwestie operacyjne takie, że trzeba wysłać maila, pamiętać o czymś, przygotować ofertę, odezwać się w danym czasie i tak dalej, można delegować ze spokojem i tutaj jakby można sobie wyszkolić ludzi, którzy to najlepiej będą robić niż na przykład ja, ale kwestie takie czysto ludzkie, relacyjne nie da się delegować. W sensie można, ale istnieje ryzyko, że po prostu to się nie uda i to się odbije negatywnie jakby na wizerunku całej firmy. W związku z tym jest to taka cienka bardzo granica, którą trzeba wyczuć, a można ją wyczuć poprzez rozmowy z klientami, takie szczere, bezpośrednie, pytać się, w którymś momencie jestem potrzebny, no i być tam po prostu. Oczywiście jak to jest niemożliwe, no to też asertywnie jakby rozmawiać i ustalać, ale ja zauważyłem i to działa faktycznie, że poprzez rozmowę, komunikację taką zwykłą, normalną, czysto ludzką, możemy się bardzo dużo dowiedzieć od klienta o jego potrzebach i też o tym właśnie, w którym momencie on mnie potrzebuje i co ode mnie jakby wymaga, co chce, I tutaj też od razu wspomnę, że w sumie przez, bo to są takie oczywiste wnioski, takie banalne rzeczy, ale na tym też w sumie zbudowaliśmy z Mateuszem biznes cały, jakby, bo history opiera się na takich turbo normalnych wartościach, jak choćby, nie wiem, uczciwość, transparentność, wiesz, takie podejście ludzkie do klienta. że my traktujemy niego jako kogoś, kto nam po prostu daje pieniądze i nara, jakby zapominamy i nie ma tematu, tylko że nam zależy, żeby to fajnie razem zrobić, no bo też nie jesteśmy głupi i chcemy robić kolejne rzeczy razem, żeby to przynosiło efekty, a też, tak jak powiedziałem, jakby selekcjonujemy sobie klientów, z którymi mamy fajne flow, więc to są później relacje, które kontynuujemy i to nie jest tylko praca. Ale właśnie istotne jest to, żeby podchodzić do tego tak czysto ludzko. I ja nie wiem, czy to są jakieś kwestie, które są związane z osobowością. To ciężko mi jakby ocenić, czy każdy może sobie na to pozwolić. Podejrzewam, że nie. No ale ja mam taką cechę i po prostu jestem z tego dumny i z tego korzystam właśnie, żeby… żeby rozmawiać po prostu i nawet przyjmować krytykę, pytać się, a co się nie podoba. Zresztą ja uważam, że w ogóle krytyka jest najcenniejsza, bo co z tego, że ktoś mi będzie mówił komplementy, będzie pany na moją cześć jakieś wygłaszał, jak finalnie nie wróci do mnie ze zleceniem i nawet nie będę wiedział dlaczego. Więc pytam się, co nie pasuje, co się nie udało twoim zdaniem i tak dalej. Nie zawsze jakby się z tym zgadzam, bo to nie o to chodzi w ogóle. Ale staram się wyciągnąć z tego jakieś sensowne wnioski i następnym razem inaczej to rozwiązać.
Greg Albrecht: A jak to przepracowujesz, to jest interesujący wątek, kiedy dostajesz krytyczne uwagi od klienta, ale z tym się nie zgadzasz. No bo to ani nie jest przyjemne, to jedna kwestia, ale druga też być może nie jest… dobre, żeby klient pozostał z przekonaniem, że coś było zrobione źle, no ale z trzeciej strony desperackie bronienie się przed feedbackiem, który jest czyjąś opinią subiektywną, na którą ktoś ma prawo swoje, jest jego prawem, więc wyskoczenie i teraz mówienie nie, no pytałem cię o feedback, powiedziałeś coś złego, ale ja się z tym nie zgadzam, mogę odbić tę piłkę, Może też nie być dobrą drogą. Jak radzisz sobie w takich sytuacjach, kiedy słyszysz coś, z czym się nie zgadzasz, samo to poprosiłeś, a jednocześnie to jest opinia twojego klienta, która i na poziomie osobistym i na poziomie rzeczywistym może być szkodliwa. Osobistym tak emocjonalnie, a w rzeczywistym tak, że ktoś uważa, że coś poszło nie tak, chociaż ty uważasz, że poszło tak.
Łukasz Dolata: Ja bym tu rozdzielił dwie kwestie, bo jedna kwestia to jest kwestia emocjonalna, a druga kwestia to są kwestie biznesowe. I teraz jeśli ja rozmawiam z klientem, z którym mamy dobry flow i się dogadujemy i ta relacja jest zbudowana i jeśli on mówi mi coś, z czym absolutnie się nie zgadzam, no to ja to mówię mu, komunikuję, że w ogóle nie zgadzam i jakby nie dojdziemy do porozumienia. No ale pojawia się kwestia biznesowa i po prostu robię tak, jak sobie życzę. I to jest jakby rozwiązanie tej sytuacji dla mnie takie oczywiste. Jeśli klient jest jakby totalnie z zewnątrz, nie znamy się, nie mamy relacji spowodowanej, no to znowu rozmawiamy, jesteśmy dorośli, tak, rozmawiamy na pewnym poziomie intelektualnym i w momencie, kiedy klient ze mną dyskutuje i ma ku temu jakby dobre argumenty, nawet jeśli się z tym nie zgadzam, no to jakby w ogóle nie dyskutuję z tym i nie podważam tego, chyba że są to kwestie na przykład takie, że nie wiem, klient obraża mi pracowników, czy na przykład widzę, że totalnie jakby nie rozumie tych kwestii, na których ja się znam albo podważa moje kompetencje i tak dalej, no to nie dojdziemy do porozumienia i czasem warto takiego klienta poświęcić, z nim nie współpracować za wszelką cenę, bo to się źle odbija, No i na mnie jakby i emocjonalnie i psychicznie i na teamie, który widzi, że po prostu z kim my pracujemy i dlaczego i tak dalej. I pieniądze tu naprawdę nie są istotne, bo klientów jest sporo na rynku i uważam i widzę to, że po prostu naprawdę można trafić na fajnych ludzi. A jak się trafia na ludzi niefajnych, to po prostu się z nimi dalej nie współpracuje i tyle. Czyli mam takie radykalne podejście trochę.
Greg Albrecht: Rozumiem to. Myślę, że jest wyjątkowym luksusem nabrać takiej pewności i robić to, bo to jest… Dużo łatwiejsze, kiedy robimy to na własny rachunek, czyli nie mamy zewnętrznej presji inwestorów, którzy wymagają od nas wzrostu o 300% rocznie, w związku z tym musimy w naszą siatkę złowić i plankton, i grube ryby, i chore ryby, i wszystkie inne zwierzęta, i puszki z tego jeziora, żeby ta siatka była pełna. Z drugiej strony mamy pewnego rodzaju reputację czy doświadczenie, jakąś bazę kliencką, która pozwala nam na tych dobrych relacjach, na tych dobrych wartościach dowozić wartość. I każdemu przedsiębiorcy życzę tego, żeby był w takim miejscu i z taką świadomością mógł takie decyzje podejmać, bo wydaje mi się, że to jest luksus, który oczywiście się nie bierze znikąd, na niego się pracuje latami. Mam podobne podejście do tego, nawet powiedziałbym, że po prostu tak działam i to powoduje, że te rezultaty są dużo lepsze, no bo koncentruję swoją uwagę i zasoby na tym. Na tym, co po prostu jest dobre.
Łukasz Dolata: Nie ma sensu się rozdrabniać, nie. I tak naprawdę to się bierze chyba z doświadczenia w ogóle, jednak trochę tych ludzi trzeba było poznać, dla niektórych trzeba było się poświęcić, po prostu wystawić się i tak dalej, dostać pomoc. głowie kilka razy i nauczka jest z tego taka w sumie i jakby to jest taka mądrość ludowa, że jak ktoś jest dla mnie okej, to jestem dla niego okej, a jak ktoś dla mnie nie jest okej, to ja też dlaczego mam być dla niego okej i to jest po prostu normalne podejście takie czysto ludzkie i to działa w biznesie i ja to stosuję i Ja też zacząłem dosyć wcześnie, bo tam miałem dwadzieścia kilka lat i już od kilkunastu dobrych lat działam w tym temacie. No i trochę jakby odporniłem się na takie rzeczy. No mi zależy na tym, żeby wiadomo, finalnie wszyscy byli zadowoleni, żeby móc dalej robić, realizować projekty. No ale chcę mieć też satysfakcję z tej pracy i być szczęśliwym z tego, co robię i nie chcę wracać do domu i się tym przejmować i denerwować, że ktoś, nie wiem, coś powiedział i totalnie jakby to zaburza, nie wiem, moją psychiczność czy emocjonalność czy czyjąś mojej pracy i tak dalej, więc….
Greg Albrecht: Jeżeli miałbyś wybrać jedną markę dowolną na świecie, dla którą chciałbyś zrobić projekt, taki produkcyjny, to jaka to by była marka.
Łukasz Dolata: Wiesz co, ja nie mam takich marzeń szczerze mówiąc, żeby to była jakaś konkretna marka, bo my naprawdę z wieloma dużymi markami działaliśmy i to były nasze jakieś tam nawet marzenia, żeby coś zrealizować.
Zrobiliśmy dla Gillette jakaś tam seria, czy dla Jaguara, tam zrobiliśmy jakieś spoty. Sporo tych różnych takich marek się przewinęło, o których jak byłem młodszy mogłem tylko gdzieś tam pomarzyć, czy pomyśleć, kurczę, ja będę dla nich pracował w ogóle. Ale nie mam tak, bo ja nie patrzę przez pryzmat też marki, tylko przez pryzmat tego, co dla tej marki tworzymy. I może być tak, że po prostu marka jest mało, mniej znana, ale ma fajny produkt, na przykład widać, że wkładają w to serducho i powstaje historia, na przykład jak storytelling, który jest totalnie rewolucyjny i totalnie zmienia postrzeganie w ogóle tej marki i przyprowadza im klientów, a przy okazji mamy jakiś case taki, który jest super w ogóle dla nas też, bo rynek szaleje, zbiera nagrody itd., to bardziej w tę stronę idzie moja percepcja, żeby bardziej się skupiać na tym, co my robimy, czyli na kreacji spotów, animacji, żeby one były fajne i ciekawe. a mniej na tym, dla jakiej marki chcę pracować, bo to jest pułapka też uważam, bo marki te takie topowe to są korporacje, tam w ogóle ciężko coś dla nich zrealizować z podwórka, tam są przetargi, te przetargi też mają dane grono podwykonawców, którzy tam mogą startować, bo to są takie jakby klastry po prostu, które oni sami sobie selekcjonują. W związku z tym nawet nie ma co o to walczyć, nie. Więc my bardziej walczymy o fajnego klienta z fajnymi pomysłami, z otwartą głową, z budżetem oczywiście też, który jest w stanie stworzyć coś fajnego, coś, co będzie dla nas wszystkich, no, jakimś spełnieniem, takim marzeń właśnie.
Greg Albrecht: Wspomniałeś jeszcze wcześniej, O tym, że biznes zbudowaliście pracując z agencjami, które przeprowadzały klientów, ale też wiem, że macie klientów, z którymi pracujecie bezpośrednio i to jest jakiś taki potencjalny konflikt interesu. Znaczy nie wiem, czy to jest konflikt interesu, to bym, może ująłem to mocno, ale może być tak to percepowane. Pamiętam, że z paroma firmami w tej kategorii też rozmawiałem i czasem jest takie pytanie, czy któraś z tych strategii lepiej zafunkcjonuje i czy jest jakiś jakiś tutaj konflikt właśnie między tymi dwiema strategiami. Jakie jest twoje postrzeganie tego jak pogodzić te dwa te dwa flowy czy te dwa modele współpracy.
Łukasz Dolata: Wiesz co to jest tak że my głównie współpracowaliśmy z agencjami reklamowymi i cały czas głównie z nimi współpracujemy. Nasz po prostu główny target Agencja reklamowa, bo my się z tego rynku wywodzimy i z tym rynkiem po prostu się znamy, też mamy podobne flow i tak dalej. Ale w związku z tym, że realizujemy duże produkcje dla dużych klientów poprzez agencje reklamowe, klienci również nas zauważają, bezpośrednio odzywają się do nas, przychodzą z zapytaniami. Ci klienci z reguły nie potrzebują w ogóle agencji reklamowej, mają na przykład dom mediowy, z którym współpracują, więc są w stanie dystrybuować te treści w systematyczny, zaplanowany sposób, mają jakieś strategie mediowe albo mają taki marketing zbudowany u siebie wewnętrznie, że on funkcjonuje od A do Z i jest w stanie jakby totalnie ogarnąć kwestie związane właśnie z promocją, marketingiem i oni potrzebują po prostu fajnej kreacji i fajnie zrealizowanego spotu. No i my pojawiamy się cali na biało po prostu i to robimy, więc ja nie widzę tu żadnego konfliktu interesów. Wykonujemy swoją pracę, nie odbieramy nikomu klientów, bo nie startujemy w przetargach z agencjami reklamowymi jako konkurencja. Jesteśmy transparentni, często się zdarza tak, że nawet jeśli dwie agencje albo trzy wystawiają nas do danego przetargu, który jest tym samym przetargiem, To my klarownie, transparentnie komunikujemy każdej z nich, że już bierzemy w tym udział. No i to jest decyzja agencji, czy chce jakby z tym startować, czy nie chce. My w tym nie widzimy żadnego problemu, bo my jesteśmy podwykonawcą w tym momencie i po prostu dla każdej z nich zrealizujemy tak samo dobrze działanie. produkcję, więc tak to działa i w tą stronę też zmierza trochę rynek, żeby właśnie klienci bezpośredni zaczęli szukać konkretów na rynku też, już jakby nie, może nie potrzebują aż takiej opieki właśnie 360, bo mają większą świadomość, bardziej jakby zaczęli zatrudniać u siebie wewnętrznie i potrzebuje jakiś wycinek tej rzeczywistości, a my jesteśmy konkretnie od wycinku pod tytułem produkcja filmowa, produkcja animacji i w tym się specjalizujemy i chętnie w tym wspieramy, pomagamy.
Greg Albrecht: Co robiłeś, kiedy przez trzy godziny tylko pracowałeś. Co się robi z resztą czasu. Jak naucz nas work-life balance level expert. Zdarzało mi się w sumie, powiem szczerze, też w jakichś okresach pracować tak mało. I jestem ciekaw, szukam inspiracji na zagospodarowanie takiego czasu. Jakby to paradoksalnie nie brzmiało, jednak kiedy człowiek jest bardzo mocno w rytmie kreowania swojej firmy, to to jest taki mental, że to może wypełnić cały czas i kiedy się ściska to, widzę to też u ludzi, którzy na przykład sprzedają firmy, to normalnie można wpaść w jakiś stan depresyjny, obniżenia nastroju, bo nie wiesz czym się zająć, dlatego że przez ostatnie 20 lat łopatowałeś 15 godzin na dobę, więc to pytanie nie tylko o bieganie, to jest pytanie w ogóle, co się robi przez cały dzień, kiedy się nie pracuje, będąc przedsiębiorcą, czyli będąc przez wiele lat w takim jakby trochę adrenalinowym cugu bycia zajętym, budowania biznesu, gdzie lista rzeczy, które możesz zrobić jest nieskończona.
Łukasz Dolata: Ja z tym absolutnie nie mam problemu, ja się nigdy ze sobą nie nudzę i jakby mogę wymyślić sobie tyle zajęć po prostu, że zagospodaruję każdy czas, który mam, ale też ja jestem bardzo rodzinnym człowiekiem i ten czas spędzałem z rodziną po prostu, rozwijając się, też podróżując sporo, no też lubię podróżować w kilku fajnych miejscach, udało mi się być, ale również trzeba wspomnieć o tym bieganiu, po prostu…
To jest też kierunek dla mnie istotny. No trochę nabiegałem na przykład w ostatnim roku. Zresztą wiesz, że o tym rozmawialiśmy. W tym się gdzieś tam rozwijam, w tym się pasjonuję i to zajmuje czas. Oczywiście ten czas trzeba, warto mieć na to. Więc taki wiesz, samorozwój, bycie w kontakcie z najbliższymi, Ja też trzymam się po prostu bardzo mocno swoich wartości, które mam, które są dla mnie najważniejsze, po prostu są w sumie jakby trzy wartości i to jest właśnie zdrowie przede wszystkim, no bo bez zdrowia jakby nie ma nic i w tym zdrowiu no to też jest ta aktywność fizyczna choćby. ale też jakieś podejście do w ogóle odżywiania i tak dalej.
Też są relacje jako druga wartość, relacje, rodzina właśnie, bliskość, też autentyczność taka z drugim człowiekiem. Na trzecia rzecz to jest możliwości, ten potencjał taki. I tutaj się liczy właśnie firma, jakieś pieniądze i tak dalej. I to jest dopiero na trzecim miejscu jakby u mnie, więc… To, że ja w ogóle zdecydowałem się też zmniejszyć tą ilość czasu pracy i tak dalej, to było też podyktowane tym, że ja już wiedziałem, że to jest… Złą stronę mnie to prowadzi i to się źle skończy, więc trochę musiałem to zrobić, bo za dużo tego czasu poświęcałem na pracę i źle już nawet psychicznie odbierałem to wszystko, więc zostałem zmuszony trochę do tego, ale też… Też zależało mi na tym, żeby te kolejne wartości, które wymieniłem, móc po prostu realizować. Też przywartościowałem pewne rzeczy w tym okresie.
No i tyle. Na pierwszym miejscu pojawiło się zdrowie, na drugim relacja, dopiero na trzecim pojawiła się firma. Podejrzewam, że… Zresztą wiem to, że było odwrotnie, na przykład się zdarzało, nie.
Greg Albrecht: Mam dokładnie tak jak ty powiedziałbym, jeżeli chodzi o te relacje, o te wartości, czyli że… przemodelowałem to w jakimś momencie, to daje ogromną jasność, bo kiedy się pojawia temat na stole, no to przepuszczasz go przez ten filtr piramidy od 1 do 3, a jeżeli to nie jest w ogóle ani 1, ani 2, ani 3, to po prostu wyrzucasz to do śmietnika. Czyli ten proces decyzyjny jest dużo łatwiejszy, natomiast wyzwaniem, które obserwuję u osób, z którymi pracuję, jest czasem dojście do zrozumienia, jakie te wartości są naprawdę, odarcie się z takiej ściemy, jakiegoś patrzenia, czego świat ode mnie oczekuje, jakichś stereotypów tego, ambicji, jakichś takich różnych rzeczy, które są fałszywym doradcą. Gdzie myślisz sobie… czy ja jestem w prawdzie wobec tego, kim jestem i co chcę osiągnąć, czy ja realizuję swój własny plan i jeżeli się w to zagłębiamy, możemy dojść do punktu, że w zasadzie nie wiem, bo w zasadzie naprawdę to możemy zgodzić się na to, że każde wartości są dla nas topowe i za tym iść i po prostu stać się inną osobą. Czyli, że być może nie ma w ogóle prawdy o tym, jakie te wartości immanentnie w nas są, tylko to my decydujemy, jakie wartości stawiamy na piedestale i za tym idą nasze decyzje. Jak u ciebie ten proces wygląda. przebiegał, czy masz jakąś radę lub doświadczenie dla kogoś, kto jest w sytuacji, że pracuje kilkanaście godzin na dobę, bo z automatu lub uważa, że na pierwszym miejscu jest ten prestiż, splendor, osiąganie, praca, pieniądze, cokolwiek tam jest zasocjowane z tą karierą przedsiębiorcy i jakby to mu nie służy, ale jednak Nie na tyle, albo nie wie jak to przewartościować, jak złapać.
Łukasz Dolata: Wiesz co, no ja jestem w zdania i to jest mój kejs, że życie tego uczy jakby i po prostu doświadczenie, życie osobiste to weryfikuje. W moim przypadku jakby to dało mi taki sygnał, że jest coś nie tak po prostu i że muszę to przewartościować. Dlatego to był taki mus, że ja musiałem to zrobić. I wątpię, podejrzewam, że nie ma tak, że ktoś chyba na to wpada tak pod prysznicem, po prostu stoi sobie, myje się, śpiewa i mówi, kurde, chyba coś robię nie tak w tym życiu. I muszę to jakoś zmienić i to jest takie, wiesz, pach, nie.
Napierdzielałem po 12 godzin dziennie, a co by było, jakbym pracował 3 godziny, nie. To raczej tak się nie udaje, nie. Chyba, że znowu to jest jakaś taka nakładka, nie wiem, wiesz, jakiegoś środowiska, w którym ta dana osoba jest. Jest zmiana mody i teraz ci, co napierdzielali tam ileś czasu, to teraz mówią, trzy godziny to jest nasz teraz target i ten. To ta osoba jest jak chorągiewka na wietrze, nie.
I jakby ona nie rozumie, po co to robi. Więc mi się wydaje, że to się bierze z doświadczenia po prostu życiowego. A u mnie to też tak wyglądało, że ja byłem osobą i też musiałem to przewalczyć, mega taką, wiesz, zajawkową, projektową, wymyślałem totalnie dziwne, odklejone rzeczy, żeby nawet miałem inne firmy i tak dalej, które chciałem równocześnie tam ciągnąć dla samego jakby takiego, wiesz, udowadniania sobie, innym, że jestem taki super przedsiębiorczy w ogóle i że mam tyle pomysłów, jestem taki mega kreatywny. I też naczytałem się Richarda Bransona na przykład i też stwierdziłem, że kurczę, czemu ja tak nie mogę działać i tak dalej. No nie mogę, bo ja nie jestem taką osobą po prostu.
Nie jestem takim hardkorem, nie jestem aż tak nastawiony. To nie jest aż tak dla mnie ważne po prostu. Dla mnie ważniejsze są te rzeczy, te wartości, które wymieniłem. I to do mnie dotarło i myślę, że takim miernikiem tego, co jest twoją wartością, jest szczęście, z którego czerpiesz, albo i nie. Czy jesteś smutny, czy jesteś szczęśliwy, co sprawia, że chce ci się rano z łóżka wstać, mówią w skrócie. Ja też w ogóle nie czytam książek biznesowych i nie lubię takiej literatury, Bo uważam, że to jest jakieś tam naciągawstwo takie mentalne i jakieś udowadnianie jakiejś tezy wymyślonej. I to nie poszerza w ogóle horyzontów, nie.
Moim zdaniem literatura, proza, jakieś biografie w moim mniemaniu tak. Ja też jestem fanem kina w ogóle z racji tego, co wykonuję, ale oglądam bardzo dużo filmów i to gdzieś poszerza moje emocjonalne horyzonty. Ale ja na przykład biznesowo to całą wiedzę wyciągam z doświadczenia po prostu, z bycia w danym tyglu, bo to jest moje doświadczenie, bo to jest mój świat. I jakby ktoś mi będzie opowiadał o tym, że jak jest zatrudnić albo zwolnić 50 osób, ale to nie jest mój case, bo ja nie mam tylu pracowników na przykład. albo ktoś jest radykalny w czymś bardziej, albo mniej, ktoś ma inne wartości, jakby nawet, wiesz, nie da się tego przeanalizować do końca i spoko, jakby można się gdzieś tam wzorować na kimś, na Richard Branson, Bill Gates czy coś, ale to są w moim przekonaniu typy, wiesz, no nastawione na totalny cały czas sukces, parcie do przodu, jakby oni mają totalnie inne wartości niż te, które ja wymieniłem. I to się strasznie gryzie. Nie da się mieć też wszystkiego, mówiąc w skrócie. Trzeba się na coś zdecydować, trzeba coś poświęcić. Równowaga w przyrodzie to jest zero. I to jest jakby wyzwanie, ale to też daje najwięcej radości i satysfakcji.
Greg Albrecht: Jak będąc tak bardzo blisko siebie, czyli kreując świat według swoich własnych zasad i wzorując się na samym sobie, czyli jakby pisząc swoją własną historię, nie odkleić się tak daleko, że tracisz perspektywę na to, no bo mówisz, no nie będę czytał tych książek, bo one są nie o mnie, nie będę robił tego, bo to jest nie o mnie. Teraz pytanie na końcu jest takie, czy to nie prowadzić się w taki ślepy zaułek, że budujesz tak bardzo świat wyalienowany od tego, od otoczenia, że to może być pułapka, czyli czy są jakieś jednak techniki działania, aktywności, czy procesy, które stosujesz, żeby się przeramować, żeby się zrepozycjonować w stosunku do rzeczywistości. Nie, że ktoś ci powie jakąś prawdę objawioną, no bo to jest zabawne, Ogólnie, no bo te prawdy objawione nie istnieją netto, tak jak powiedziałeś, bo są zbyt indywidualne historie każdego człowieka, żeby była jedna prawda, ale z drugiej strony, żeby móc usłyszeć te słowa od klienta, czy móc usłyszeć ten feedback, czy… zobaczyć coś, czego byś naturalnie nie zobaczył w świecie ze względu na swoje praktyki, aby od tego może odbić się jak w lustrze.
Łukasz Dolata: Wiesz co, no to moim zdaniem to jest właśnie rozmowa, dyskusja, nie. Po prostu i to są też konsultacje na przykład, które ty prowadzisz, bo wtedy, wiesz, dotykamy czegoś żywego po prostu i każdy ma inne doświadczenie i to doświadczenie nie musisz przyjmować jako pewnik, nie musisz jako właśnie prawdę objawioną to traktować, tak jak jest to przedstawione w książkach często, że tak jest, bo ja tak napisałem itd., Tylko jest dyskusja, ja tobie mówię swoje argumenty, ty mówisz swoje, ja wyciągam swoje wnioski i możemy o tym pogadać. Tak samo jest właśnie w rozmowach z klientami. Co z tego, że ja będę miał jakąś wiedzę teoretyczną o tym, jak przekonać do czegoś klienta, a klient mi cały czas mówi, że nie, Łukasz, słuchaj, no nie, tak nie jest, nie. Bo ja chcę tak, albo my chcemy tak, nie wiem, dla nas jest lepsze. A ja mówię, nie, ja wiem, że to jest dla was lepsze. No nie, no jakby nie dogadamy się po prostu, nie. Więc moim zdaniem to jest takie żywe doświadczanie w kontakcie z drugim człowiekiem po prostu. Ja jestem taki prosty chłopak po prostu w tym.
Greg Albrecht: To jest twoja metoda. Zdrowie, twój najważniejszy obszar. Wspomniałeś o bieganiu. Ja już się uśmiecham. Uśmiecham się. Już nie wiem, czy jest jakiś ostatni odcinek tego podcastu, w którym nie mówiłbym o bieganiu, więc martwię się, że to może być uciążliwe dla tych, którzy uważają, że bieganie jest Nie dla nich, chociaż się z nimi nie zgodzę. Oczywiście. Jestem ciekaw, co obok biegania i twoich wspaniałych osiągnięć biegowych na dystansie maratońskim i innych składa się dla ciebie na to zdrowie i czy są jakieś praktyki, które… Być może odkryłeś, wykraczają poza ABC, jak spać 8 godzin, pić wodę, nie jeść słodyczy, nie pić alkoholu, czyli takie rzeczy, co można od czata GPT się dowiedzieć w 5 minut, ale są twoimi odkryciami, twoimi praktykami, które uważasz, że prowadzą właśnie do zaspokojenia tego obszaru zdrowia.
Łukasz Dolata: Ja faktycznie mam trochę bzika na tym punkcie, ja lubię szukać po prostu i sprawdzać, eksperymentować z różnymi rzeczami i tak dalej. Lubię też mierzyć różne parametry, zresztą mam łupa tutaj, ty też chyba masz.
Greg Albrecht: Miałem, miałem, kilka lat, ale już dawno nie mam.
Łukasz Dolata: Ok, więc generalnie dużo mi to daje jakiejś samoświadomości, widzę jak reaguje mój organizm na różne sytuacje tam, wiesz, niewyspania i tak dalej, czy przetrenowania. Więc to jest, mam fiksację trochę na tym punkcie i lubię to robić, bo to jest o mnie po prostu.
A druga kwestia, no to jest taki, wiesz, czas dla siebie, nie. I tego bym nie nazwał medytacją, chociaż też próbowałem, ale totalnie mi to jakby nie wychodzi, nie zasypia w ogóle, wiesz, nie działa to w ten sposób. Ale zauważyłem ostatnio, że na mnie bardzo dobrze działają dźwięki i mam taką aplikację tam ściągniętą. Nie pamiętam dokładnie nawet jak się nazywa, ale generalnie tam są różne dźwięki, które są generowane pod jakiś relaks, sen, czy jakiś deep work, czy focus itd. czy tam jakieś szumy i ja sobie na przykład jadąc samochodem zamiast słuchać czegoś, co mnie rozstraja, puszczam na przykład takie dźwięki i totalnie jestem uspokojony, więc jakbym był takim słuchowcem po prostu, czego nie wiedziałem w sumie, ja to odkryłem w tym roku i z tego korzystam i bardzo to ma pozytywny wpływ na mnie. Więc myślę, że warto coś takiego też szukać, próbować różnych rzeczy odkrywać, bo można się fajnie zaskoczyć, że coś działa. Nie wiem, czy to będzie cały czas działało, czy może teraz po prostu jest taki czas, ale jest to skuteczne.
Greg Albrecht: Fajnie, że o tym wspominasz, bo miałem podobny typ odkrycia, a nie jest to może oczywiste, bo żyjemy w świecie, w którym się mówi, że 70 czy 80% ludzi to wzrokowcy, w związku z tym ten obraz jest taki bardzo istotny, no co jest oczywiście dobre i dla twojej branży i dla tego, że właśnie nagrywamy ten podcast z wideo, bo jednak ludzie chcą to zobaczyć, jak wyglądamy i tak dalej, a znowu ja totalnie nie mam tego, też tego interfejsu, uświadomiłem to sobie no w różnych tam aspektach życia, tak, jakby nawet moich pewnych wyborów, czy jaką wagę przykładam do tego, jak coś wygląda względem innych czynników. I też zauważyłem właśnie a propos dźwięków, że to jest dla mnie kanał, którym dużo łatwiej jest do mnie dotrzeć, który robi na mnie też dużo większe wrażenie emocjonalne, ale też, że odcięcie się od dźwięków Czyli odcięcie od przebojcowania robi jakiś niesamowity efekt.
Łukasz Dolata: A byłeś w komorze hiperbarycznej może.
Greg Albrecht: Byłem. W takiej normobarycznej byłem też.
Łukasz Dolata: Że cię odcina od wszystkiego. Tak.
Greg Albrecht: I spoko. Ja uważam, że to jest super. Byłem też w tej takim floating kiedyś. Tak, tak.
Łukasz Dolata: O tym mówisz.
Greg Albrecht: Bo w tej komorze to tam jest głośno ogólnie, bo tam cię sprężają.
Łukasz Dolata: Ale ten floating, byłem.
Greg Albrecht: Ciekawe to jest, tam jest interesujące, bo ci odpina od wszystkich zmysłów. Ja jakoś tego tak super może nie przeżyłem, jakoś nie wiadomo jakie wow, ale doświadczyłem tego, natomiast no naprawdę ja lubię bardzo kontrolować dźwięki, na przykład prawie cały czas chodzę w słuchawkach wyciszających. Łącznie z tym, że zasypiam w słuchawkach wyciszających. Bardzo ważne.
Izolowanie np. dźwięków. I też obserwuję inne zmysły zupełnie, które nie są takie oczywiste. I złapanie tego punktu jest ciekawe. rzeczywiście, żeby znaleźć nowe spojrzenie na drogi, którymi można i się zrelaksować, i doświadczać, i trochę wstawić, wprowadzić się w inny stan, podobnie jak chociażby to, jak prysznic potrafi przeramować na stan emocjonalny, że wiesz, jesteś sfrustrowany, weźmiesz prysznic, czujesz się dobrze, bo skóra i dotyk też zmieniają. W ogóle dotyk jest bardzo ważny, tak. Przytulanie dzieciaki i tak dalej.
Łukasz Dolata: Ale tak jak mówisz, właśnie zmysły to jest super w ogóle sprawa. Ja to jakoś tak robiłem po prostu intuicyjnie, ale też, wiesz, jakieś zapachy uwielbiam, smaki różne lubię, wiesz, kosztować różnych dań i tak dalej, bo to gdzieś mnie… Podejrzewam, że to mnie bardziej rozwija niż, nie wiem, czytanie jakiejś książki czy coś takiego, bo to jest o mnie, nie. Wiesz, to jest po prostu coś, co odkrywam. W ogóle ja z przeżyciem idę z ciekawością, jakby to jest taka kluczowa cecha w ogóle, że ja lubię odkrywać w ogóle, zobaczyć co będzie gdy na przykład, nie. I to jest coś, co mnie napędza. Musisz zobaczyć po prostu, co będzie.
Greg Albrecht: Z tymi zmysłami mam taką puentę jeszcze, którą zaczerpnąłem od osoby mądrzejszej ode mnie. Wojciech Eichelberger. Kiedyś byliśmy na takim warsztacie z mindfulness z żoną u Wojtka Eichelbergera. I pamiętam, że on użył takiej w sumie prostego ludowego sformułowania pod tytułem odchodzić od zmysłów. Czyli na czym polega odchodzenie od zmysłów. Literalnie na tym, że przestajemy mieć kontakt z rzeczywistością zmysłową, autentyczną, taka jak ona jest, siedzimy w swojej głowie i wtedy zaczyna się szaleństwo. I wydaje mi się, że u osób takich, które mają tendencję do rozkminiania, do życia w głowie, tworzenia konceptów, a wśród przedsiębiorców jest mnóstwo strategów, wizjonerów, możemy zwariować, literalnie odejść od zmysłów przez to, że nie mamy kontaktu z rzeczywistością fizyczną. Szczególnie, że żyjemy w świecie, gdzie te technologie, czyli tak naprawdę, czy my tworzymy coś, czy ja ulepiłem coś z gliny, czy ja namalowałem coś rzeczywistego, czy ja tylko operuję słowem, które przenoszę do komputera, który jest wirtualną przestrzenią, który jest wirtualny obraz, czyli czy tam się dzieje coś, co adresuje inne zmysły w sposób taki bardziej wielowymiarowy. I tu to jest też taki może refleksja dla kogoś, czy nie odchodzę przypadkiem od zmysłu w znaczeniu, czy angażuję moje zmysły, zauważyłem nawet, że rzeczy takie jak sprzątanie czasem przy dzieciakach, wiadomo, że tego jest mnóstwo, czy takie rzeczy, które ogólnie człowiek myśli, no po co to robić, to jest Myślę, że w sumie czasem jest fajne, bo jak zrobisz coś fizycznie, to zmienia to trochę twój stan i takie sprzężenie zwrotne jest może taka moja obserwacja.
Łukasz Dolata: Ale to faktycznie nawet Bill Gates, którego przywołałem, gdzieś tam mówił w jakimś wywiadzie, to zapamiętałem, że on najbardziej odpoczywa przy zmywaniu naczyń. On jakby nie wyobraża sobie korzystania ze zmywarki czy coś, bo to jest jego czas dla siebie. że on szoruje te naczynia po prostu, wiesz, wyobrażasz sobie milgając szorujące naczynia w zlewie po prostu, ale podejrzewam, że można z tego czerpać faktycznie satysfakcję, jakąś przyjemność, masz zapach płynu na przykład do naczyń, jeśli lubisz dany zapach i tak dalej. Ale to jest, tak jak wspomniałeś, to jest mega istotne, żeby tego szukać, żeby znajdować takie informacje o sobie, co tak naprawdę lubimy właśnie tak fizycznie po prostu, bo my mocno siedzimy w głowach. w takiej analizie i w oglądaniu jakby beznamiennych obrazków, które nam się przewijają i teraz w sumie kopię grób pod sobą ze swojej branży, bo ja jestem trochę sprzedawcą takich marzeń filmowych, ale tak życiowo faktycznie jakby węch, słuch, wzrok, dotyk, to są właśnie zmysły, które są zaniedbywane po prostu w tym momencie, nie.
Greg Albrecht: Na koniec jest może coś, o co Cię nie zapytałem, a jest do Ciebie ważne, przychodzi Ci do głowy, chciałbyś się tym podzielić, może jakaś idea, jakaś wizja, projekt lub refleksja, którą moglibyśmy spuentować tę rozmowę.
Łukasz Dolata: Jest coś takiego, co odkryłem przy okazji biegania, co jakby totalnie sobie z tego nie zdawałem sprawy, a jest mega istotne w ogóle, stało się mega istotne też na różnych innych przestrzeniach mojego życia, nie tylko właśnie bieganie, ale przekładam to na wszystko i na wszystko to działa.
To jest proces. I ja jak… zaczynałem biegać kilkanaście lat temu, te pierwsze kroki takie stawiałem, to miałem takie podejście, że to po prostu jest żyłowanie swojego organizmu, żeby uzyskać jak największe tempo, najszybsze i tyle. I na tym polega progres w bieganiu. I dopiero mając trenera, mając plan jakiś treningowy, wiedząc jak zadbać o swój organizm, że też oprócz biegania też jest ważna siłownia, dieta, sen i tak dalej, ale też mając ten plan, który jest bardzo szczegółowy i on zawiera podbiegi, wiesz, rytmy, wybiegania i tak dalej, przecież tam nie ma sensu jakby wchodzić w szczegóły, bo tu byśmy mogli rozmawiać i rozmawiać, ale to pokazuje, że małymi kroczkami w ogóle bo umówmy się, ja nie biegam maratonów co trening, ale małymi kroczkami przez systematyczne korzystanie z tego, wykorzystywanie, ja jestem w stanie tak się progresować, że na koniec jestem w stanie pobiec maraton o półtorej godziny szybciej, bo to jest efekt, który uzyskałem przez rok ostatnio. Pierwszy maraton, jak sam sobie trenowałem, pobiegłem 5 godzin, a po roku, jak już miałem plan i ktoś mnie prowadził, to pobiegłem półtorej godziny szybciej. To jest niesamowity progres. A tak jak mówię, że to nie wymagało nie wiadomo ile wkładu czasowego i zaangażowania, tylko to są te kroczki takie. I ja stałem się w ogóle totalnym miłośnikiem procesu, zakochałem się totalnie w procesie, z tego staram się czerpać jak najwięcej satysfakcji, skupiać się na tych malutkich elementach, a nie na tym celu. Ten cel jest fajny i tak dalej, ale on nie jest dla mnie istotny w danym momencie. momencie mojego życia tylko tu i teraz jakby co jestem w stanie zrobić co jestem w stanie zmienić co jestem w stanie jakby dać siebie więcej żeby uzyskać coś i to jest taka satysfakcja która jest niewyczerpana w ogóle tego się nie da uzyskać w żaden inny sposób i to jest takie przesłanie które chciałbym zostawić przekazać, puścić w eter, może ktoś z tego skorzysta, to zmienia totalnie jakby mindset człowieka.
Greg Albrecht: Czyli zamiast skupienia na celu, skupienia na procesie i wtedy mniej zawodów, a więcej przyjemności.
Łukasz Dolata: Tak, bo wtedy już te zawody, o których wspomniałeś, ale tutaj w kontekście maratonów, na przykład jakiś wystąpień i tak dalej, Są tylko jakimś punktem, który na mapie, który cię sprawdza w danym momencie, ale i tak nie masz wpływu na to, czy w tym momencie, na przykład na tych zawodach biegowych jesteś w dobrej formie, czy się wyśpisz, czy masz grypę, że chodzisz wcześniej i tak dalej, nie masz na to wpływu często. Więc jeśli tylko by patrzeć na ten cel, którego możesz nie osiągnąć, no to można się położyć do łóżka i już z niego nie wstawać po prostu. A tu bardziej chodzi o to, żeby mieć z tego satysfakcję cały czas, żeby móc ten ogień po prostu pod sobą gdzieś tam podpalać. No i żeby się rozwijać.
Greg Albrecht: Bardzo Ci dziękuję za tę dzisiejszą rozmowę. Trzymam kciuki za kolejne wspaniałe projekty we wszystkich wymiarach i wszystkiego dobrego.
Łukasz Dolata: Bardzo dziękuję. Dziękuję za rozmowę i za zaproszenie do programu. Do zobaczenia.