Change language:

Jak pracować z influencerami i stawiać pierwsze kroki z NFT? – Bartek Sibiga, Fanadise (Fancy Bears Metaverse)

Bartek Sibiga to założyciel platformy społecznościowej dla influencerów DDOB.com i agencji  influencer marketingu DDOB (Daily Dose of Beauty). Współzałożyciel Fanadise – pierwszej na świecie platformy NFT dla influencerów i marek, w ramach której powstał Fancy Bears Metaverse (na wzór kultowego Bored Ape Yacht Club).

Posłuchaj podcastu: Jak zarabiać na NFT? – Bartek Sibiga, Fanadise (Fancy Bears Metaverse)

ZASUBSKRYBUJ GREG ALBRECHT PODCAST – WSZYSTKIE TWARZE BIZNESU:
Apple Podcasts
Google Podcasts
YouTube
Spotify

Mówca wielu konferencji: I Love Marketing, Krynica Economic Forum, TEDx, European economic congress, InternetBeta, and Digital Natives. Przez lata zanurzony w świecie freeskiingu jako zawodnik Mistrzostw Polski, Świata i Europy. Po kontuzji kolana przeniósł się z powodzeniem ze świata sportu do świata influencer marketingu, w którym z ogromnym sukcesem wykorzystuje blockchain.  

Jeśli dotychczas nie miałeś styczności z NFT, bez obaw. Bartek w sposób przystępny dla każdego krótko omawia pojęcia i mechanizmy związane z funkcjonowaniem blockchain, NFT, Web 3.0, DAO. 

Po tym spotkaniu sam stałem się szczęśliwym posiadaczem Fancy Bears. 🙂

Z naszej rozmowy dowiesz się m.in.: 

  • Czym jest Fancy Bears Metaverse i co stoi za sukcesem miśków?
  • Jak odpowiednio dobrać influencerów i wykorzystać influencer marketing we własnym biznesie?
  • Co to jest NFT i jak odnaleźć się w świecie blockchaina, NFT, Web 3.0?
  • Jak przygotować się do zakupu NFT? Gdzie założyć konta, jakich aplikacji używać, jak rozpoznać scam?
  • W jakich nieoczywistych branżach ma zastosowanie NFT?
  • Jak buduje się firmę generującą kilkanaście milionów złotych przychodu, której poświęca się 3 godziny w miesiącu?

Transkrypcja:

Dziś w Greg Albrecht Podcast Bartek Sibiga. Cześć Bartek!

Cześć, cześć! Witam. 

Cieszę się, że jesteś, bo opowiesz nam po pierwsze o tym co to jest NFT? Po drugie – co to są influencerzy? Po trzecie o tym co to jest freeskiing? Bo moja przygoda z nartami skończyła się kiedy miałem lat nie wiem ile, ale chyba poniżej dwudziestu. Potem jeszcze jeździłem na desce, a potem zobaczyłem gościa, który zginął na stoku i doznałem traumy. Od tamtej pory nie jeżdżę.

Mnie też spotkała, że tak powiem – niemiła sytuacja na nartach, bo ja byłem w kadrze polskiej. Rzeczywiście trenowałem. W pucharach świata nawet zdobyłem mistrzostwo Polski. I niestety zaraz przed olimpiadą doznałem kontuzji. Zerwałem więzadło krzyżowe i jeszcze boczne. Operacja. To jest taka kontuzja, która wyklucza Cię na kilka miesięcy. Minimum dziewięć tak naprawdę, do dwunastu. I nie za bardzo się to da przyspieszyć. Wtedy miałem dużo czasu. Szczególnie po operacji. To jest tak, że leżysz, nie możesz za bardzo chodzić, więc naprawdę miałem sporo czasu. I stworzyłem pierwszą wersję naszej platformy DDOB, która właśnie łączyła influencerów i brandy. Wtedy kompletnie nie wiedziałem co z tego powstanie. Natomiast napisałem to, bo ja też studiowałem IT. Ja lubiłem programować. Miałem taki okres w życiu, że dużo programowałem i sprawiało mi to dużo frajdy. No i co? I tak powstało DDOB. Ja wtedy jeszcze studiowałem w Gliwicach. Mieszkałem w Katowicach, ale przyjechałem do Warszawy. Pozyskałem takiego pierwszego można powiedzieć inwestora, który mnie w tym wspierał. No i tak się jakoś to wszystko potoczyło. Teraz mogę o DDOB powiedzieć, że to było gdzieś sześć lat temu – jest to spółka, która działa dość dobrze. Zrobiliśmy kilkanaście milionów przychodu w tym roku. To, co mi się udało osiągnąć, to, to, że ja się tą spółką w ogóle nie zajmuję. W takim kontekście – jestem oczywiście prezesem oficjalnie, natomiast poświęcam na nią 2-3 godziny może w miesiącu. Oczywiście myślę gdzieś tam jak można te biznesy, które też teraz tworzymy połączyć z DDOB. Myślę, że dalej jestem też twarzą gdzieś na jakichś konferencjach. Może trochę przesadziłem, że tylko trzy godziny, bo jak gdzieś występuję na konferencji to też jak gdyby reprezentuję zawsze DDOB. I też sama pewnie moja osoba powoduje, że przychodzą do mnie klienci i takie inne rzeczy. Operacyjnie jestem kompletnie wyłączony. Tak naprawdę nie wiem nawet jakich mamy w tej chwili klientów jakbym miał być szczery. Wiem, że wszystko działa bardzo dobrze i spółka funkcjonuje bardzo dobrze. I tak naprawdę mógłbym nic nie robić i sobie jak gdyby z tego dość dobrze, albo nawet powiedziałbym bardzo dobrze żyć. Ale świat nie jest taki prosty. Chcemy stworzyć coś większego, chcemy stworzyć coś globalnego. Chcemy, żeby wszyscy nas znali, że w Polsce powstają takie projekty i jesteśmy na bardzo dobrej drodze, bo projekt, który ostatnio stworzyliśmy – czyli Fancy Bears, który jest pod Fanadise’em. To jest projekt globalny, gdzie 95% klientów jest spoza Polski. I naprawdę w Stanach, czy gdzieś – oni się strasznie tym projektem jarają i są zachwyceni tym jak to na razie się zaczyna rozwijać.

O, super. Przedstawiłeś te trzy etapy – czyli kariera zawodowa, DDOB i teraz Fancy Bears i NFT. O tym też na pewno porozmawiamy. Wracając do początku – jeździsz na nartach, zrywasz sobie więzadło krzyżowe, leżysz. Co przyciąga Twoją uwagę do świata fame’u? Do świata influencerów. To jest dla mnie ciekawe. Dlatego, że wiem, że to jest niesamowity obszar, w którym dużo się dzieje. Też w niektórych projektach, w których jestem zaangażowany korzystamy z influencerów do wspierania marek. Wiem, że to działa. Równocześnie dla mnie szczerze mówiąc bardzo to jest odległe tak pod kątem wartości życia. Takie powiedziałbym parcie na szkło, które jest cechą immanentną bycia celebrytą i bycia influencerem takie, które kreuje value dla marek. Co Ciebie przyciągnęło do tego świata?

Tak i nie. Tak jako ciekawostkę Ci podam – ja na przykład przez to, że jeżdżę po tych wszystkich konferencjach, jestem zapraszany – Miami, Nowy Jork – stałem się przez przypadek w sumie influencerem krypto na Twitterze. Ja, który nigdy nie używałem Twittera. Ja używam Twittera od pół roku. I co? Mam tam trzydzieści tysięcy followersów, ale bardzo dobrze stargetowanych biznesowo. I dostaję dziennie, bo trzy, cztery propozycje współprac z innymi projektami. To są kosmiczne kwoty. To są przypuszczam takie kwoty jak w Polsce – topowi influencerzy, którzy za post biorą, którzy mają po milion fanów. To taka ciekawostka. Mała dygresja. Ja oczywiście odmawiam zawsze. Nie jestem tym zainteresowany. Natomiast stałem się influencerem przez przypadek można powiedzieć. To nie zawsze tak jest. Myślę, że kilku artystów też tak ma. Potem wiadomo, ktoś ich prowadzi – prowadzi im te social media. Natomiast skąd moje zainteresowanie? Wiesz co? Jak my jeździliśmy jeszcze w kadrze – to tam zawsze był niedobór pieniędzy, więc między innymi finansowaliśmy sobie treningi poprzez nagrywanie filmów i współpracę z brandami. Czyli dokładnie robiliśmy to, co robi influencer, tylko my to robiliśmy na bardzo małych zasięgach. My mieliśmy bardzo małe zasięgi, ale dobrze stargetowane i nawet mała liczba odbiorców gdzieś powodowała, że jakieś narty czy coś tam można było sprzedać. Co też było widowiskowe. Media się czasem tym interesowały. W momencie gdy rzeczywiście zobaczyłem, że wiesz – my tam mamy pod projektem tysiąc fanów, a jest pełno influencerów, którzy mają… Wtedy to pewnie mieli setki tysięcy. Nie wiem czy ktoś wtedy miał milion. No to jak gdyby zobaczyłem gigantyczny potencjał tego, że skoro my jesteśmy w stanie… Co prawda inny produkt, bo produkt bardzo jakościowy, bardzo stargetowany, mniej zasięgowy – ale skoro my jesteśmy w stanie współpracować z brandami, to ci więksi influencerzy tym bardziej mogą zrobić szał. Tak to się wszystko zaczęło. Zaprogramowałem platformę. Jeszcze w międzyczasie zrobiłem sobie takiego bota do Instagrama. Wtedy się jeszcze bardzo łatwo to dało robić. I jakoś tak się to wszystko rozkręciło. Na samym DDOB wbiłem sporo fanów. I jakoś to tak krok po kroku poszło. Ja jestem też zawsze adwokatem influencerów. W takim kontekście, że ja żyję w różnych skrajnych środowiskach, bo mam ziomków – tak mówię ziomków, bo to są takie ziomki jeszcze z nart i dla nich całe życie opiera się na tym, żeby po prostu jeździć na nartach – i co gdzieś tam zarobią to wydają na jakieś podróże na nartach. Mam kolegów, których bardziej kręci robienie kariery w biznesie. Mam kolegów, których kręci po prostu zarabianie pieniędzy. Nieważne do końca w jaki sposób. Mam też znajomych, którzy kręcą zasięgi na Instagramie. Ciężko krytykować którąkolwiek z tych dróg. Ja tutaj zawsze jestem obrońcą influencerów, że po prostu oni polują. Ktoś inny lubi być fanem skoków narciarskich i lata za skoczkami, albo fanem piłki nożnej i żyje swoim klubem, a ktoś po prostu chce zdobywać zasięgi. Jest to jakiś cel w życiu. Większość influencerów, których poznałem tak normalnie, w takim codziennym życiu – to są bardzo miłe osoby. Też osoby, które bardzo dużo przeżyły. To jest gigantyczny koszt tej sławy. Związany z hejtem, z krytyką. To nie jest łatwe. To też nie jest tak, że każdy może zostać, bo niektórzy tak mówią: „No to jest takie proste. Każdy może zostać influencerem”. Gdyby każdy mógł, to ostatecznie każdy by prawie był, a tak nie jest. To jest niesamowita determinacja w dążeniu do budowy tych zasięgów. A czy to jest lepszy cel życiowy, niż nie wiem – ktoś, kto lubi chodzić po górach, albo jakieś inne rzeczy – to ciężko mi oceniać. To chyba nie my tu jesteśmy od oceniania takich rzeczy. 

Absolutnie. Zgadzam się z tym. Nie mam żadnych wątpliwości, że to jest ogromne wyzwanie. Ważna decyzja. Też takiego odarcia się z prywatności i nie da się w zasadzie od tego odwrócić. Może się da, ale jest to ciężkie, bo uzależnia.

Ciężko. 

Chociażby to, że uzależnia i buduje Ci machinę finansową, która jest na tym oparta, więc któregoś dnia wyłączenie światła wymaga też niesamowicie dużej siły, a jak już jesteś super rozpoznawalny no to widzisz tam dużo wyzwań. Czytałem kiedyś świetny artykuł Tima Ferrissa na ten temat. Który właśnie pokazał kilka takich nieoczywistych wad bycia influencerem, które nie przychodzą do głowy takim normalnym ludziom. Na przykład to, że ileś razy w tygodniu ktoś próbuje się podszyć pod jego rodzinę, pod jego konto bankowe. Dobić się do niego. Przy pewnej skali masz samobójców, stalkerów, psychopatów, zabójców. To jest po prostu statystyka. Przy pewnej skali, w Twojej grupie fanów się wydarzy wszystko, a potem łatwo jest to przykleić do Ciebie. Także ja bardzo podziwiam. Jak mówię – nie rozumiem tego, bo jest sprzeczne z moimi wartościami, ale to nie oznacza, że tego nie doceniam. Doceniam i szanuję. Imponuje mi to na zasadzie pewnego rodzaju decyzji bez odwrotu, wydaje mi się. I też widzę w tym ten potencjał biznesowy. Chciałbym zrozumieć ten potencjał biznesowy lepiej. Rzeczywiście w tych działaniach, w których mam okazję współuczestniczyć – ja specjalizuję się raczej w projektach B2B, więc w tym rynku konsumenckim niezbyt dużo maczam palce. Generalnie to rynek konsumenci głównie czerpie z influencerów. Nie tylko ale jednak głównie ze względu na te ogromne zasięgi i jakby potencjał sprzedaży produktów konsumenckich. Chciałbym, żebyś pomógł naszym słuchaczom, którzy myślą sobie – influencer, marketing – tego jeszcze nie robimy. To są zazwyczaj właściciele firm, przedsiębiorcy. Osoby, które być może nie wydają zazwyczaj budżetów typu ATL na influencerów, jeszcze tego nie robią. Chciałby zrobić te pierwsze kroki. Na co zwrócić uwagę w takiej współpracy? Jakieś takie nieoczywiste złote zasady tego czy to jest w ogóle dla mnie i czy warto to zrobić?

Jasne. Wiesz co – to jest temat rzeka. Ja robiłem warsztaty, webinar o influencer marketingu, które trwały cztery godziny. Które zaczynały się zawsze takim wstępem w ogóle dlaczego to działa? I jak działa marketing? Zaczynało się od jakiegoś Kahnemana, który mówi o tym jak działają nasze systemy myślowe i czemu większość decyzji podejmujemy automatycznie na zasadzie skojarzeń? Potem jak te skojarzenia się przekładają na to, że właśnie taki influencer, który jest autorytetem dla ludzi – jest w stanie dobrze skonwertować. To jest gigantyczny temat, bo my możemy influencerów wykorzystywać do wielu różnych kampanii. Może to być kampania stricte wizerunkowa. Gdzie skupiamy się na PR-rze, a mogą to być kampanie stricte sprzedażowe. Czyli wizerunkowe. To mamy coś tak jak robi RedBull. Oni jak zrzucali gościa ze stratosfery to nie po to, żeby godzinę później sprzedać tysiące puszek, tylko po to, żeby budować po prostu brand, który jest top 1 brandem takich innowacji sportowych nazwijmy to. Natomiast są też kampanie sprzedażowe. Tutaj mamy na przykład takiego klienta AliExpress, którzy praktycznie tylko na tym się skupiają. Oni wszystkich influencerów mierzą sprzedażą. Większość współprac tam polega na tym, że influencerzy mają po prostu jakąś prowizję od sprzedaży. Czyli jak byśmy zaczęli o tym mówić i wchodzili w szczegóły i takie stricte szczegóły jak to działa i dlaczego to działa – to byśmy gadali o tym cztery godziny. Ja mogę tak w skrócie tylko powiedzieć – Internet się cały czas rozwija. Coraz więcej sprzedaży przenosi się do e-commercu. To będzie tylko i wyłącznie szło w tym kierunku. Mój wspólnik, z którym mam tutaj te biznesy, Kuba – on ma siedemnaście e-commerców, a głównie sprzedaje i produkuje ubrania. I influencer marketing jest jednym z głównych źródeł pozyskiwania nowych klientów. I on sobie faktycznie mierzy efektywność każdego influencera. Jest to dzisiaj tak naprawdę must have dla wszystkich w takim marketing mixie. Już nie wchodząc w szczegóły czemu – jest to jakiś must have. Jeżeli ktoś cokolwiek chce sprzedawać w Internecie, a nawet jak nie sprzedaje w Internecie to do budowania jakiegoś wizerunku, albo w ogóle świadomości w Internecie. Nawet jeżeli produkt się kupuje fizycznie. Jest to dzisiaj must have. To już nie jest tak, że ktoś musi kogoś przekonywać do końca, że warto. Potem można przekonywać, że więcej budżetu można na ten cel przekazać. Natomiast w dzisiejszym czasie ciężko – szczególnie w Internecie działać całkowicie bez Influencerów. 

To myślę, że jest dla nas wszystkich też zrozumiałe. To, co byłoby cenne na pewno – to jakbyś powiedział jakie są top trzy tip&trics, albo rzeczy, które mogę zrobić dzisiaj nie będąc RedBullem, nie będąc AliExpressem, Coca Colą, czy Playem. Tylko będąc producentem koszulek z napisem „Kocham moją mamę” – żeby wejść tam i wydać pięć tysięcy, a nie pięćset tysięcy. Co zrobić? Albo nie wydawać nic.

Wszystko zależy od produkcji, ale właśnie od tego chciałem zacząć, że najlepszy model współpracy jest taki – i to się nam udało przy Fancy Bears – zresztą o co jest afera, bo nikt nie jest w stanie w to uwierzyć. Ale żaden z tych influencerów gwiazd, którzy wrzucili gdzieś tam misie – żaden nie dostał za to wynagrodzenia. Ogólnie jak ktoś sobie wejdzie na mojego Twittera i zobaczycie moje posty i zobaczycie kto mi komentuje, to szybko skumacie, że na Twitterze jest parę tysięcy osób, które sobie zmieniło te profilówki. Wśród nich są też zagraniczni influencerzy, którzy po prostu sobie to zmienili, bo są częścią projektu, albo w ten projekt zainwestowali. To jest taka utopijna wizja współpracy, gdzie mamy tak dobry produkt, z którym ludzie tak bardzo chcą się utożsamiać, że sami sobie to wrzucają. Takich marek pewnie gdzieś tam jest kilka, że jak jest jakiś bardzo ciekawy, bardzo hot produkt, to influencerzy chcą go otrzymać, więc za jakiś barter są w stanie współpracować. To jest oczywiście najlepsza sytuacja jaka może się wydarzyć. Potem na pewno możemy też pomyśleć na tym, żeby dać influencerom jakąś inną wartość, niż stricte pieniądze. To też często dobrze działa, bo to jest jak gdyby inny rodzaj współpracy. A z takich tipów – przede wszystkim dobrze dobrać influencerów. Czyli ustalić jaki jest nasz target, co my tak naprawdę chcemy tymi działaniami osiągnąć – powiedzmy czy to są bardziej brandowe w sensie PR-owe, czy sprzedażowe stricte. I do tego dobrać odpowiednich influencerów. Na pewno kolejną rzeczą jest też zaufanie im w takim kontekście, że ci influencerzy są autentyczni do swojej widowni tacy, jacy są na co dzień. Czyli jak ktoś używa wulgarnego języka to on jest w ten sposób autentyczny. I to jest dla niego normalna forma przekazy. I nie ma, albo nie współpracujemy z takim influencerem, ale nie narzucajmy mu za bardzo innego przekazu, bo to wtedy wychodzi. To jest mniej autentyczne i ta konwersja jest znacznie gorsza, więc tego też marki cały czas się uczą. Z jednej strony chciałyby mieć nad wszystkim kontrolę, a z drugiej strony nie da się mieć nad wszystkim kontroli. O ile jeszcze post możemy komuś napisać, no to jak już na przykład mamy live stream albo podcast – jak byśmy chcieli tu coś zareklamować – to, to jest na żywo. W sensie to już pójdzie i nie jesteśmy w stanie nic stąd usunąć, wymazać czy dodać jak coś zostanie źle powiedziane. Na pewno w tym kontekście się zmienia marketing, że marketing jest taki bardziej real time i nie jesteśmy w stanie go w stu procentach kontrolować. To musimy zrozumieć i musimy tutaj zaufać w tej kwestii twórcom, że oni wiedzą jak komunikować się ze swoimi fanami. Czyli tak podkreślając – dobry, odpowiedni research influencerów. Dobrze się zastanowić jaką wartość my im tak naprawdę dajemy poza tym kontraktem finansowym. Czasem fajną dodatkową wartością możemy bardzo dużo ugrać. I trzecia rzecz, o której teraz sobie mówiliśmy, to jest właśnie to, że influencer musi być autentyczny, że my mu musimy w tym komunikacie zachować. Szczególnie jak jesteśmy mała firmą. Dobrze z nim się spotkać, przegadać, zrozumieć i też dobrać po prostu osobę, z którą się spodoba nasz produkt. 

Jak to się dzieje, że masz firmę, która robi kilkanaście milionów złotych przychodu, jesteś jej prezesem i pracujesz w niej trzy godziny w miesiącu?

Mam świetną dyrektor zarządzającą i świetny zespół w całości, bo to nie tylko chodzi o markę. Udało nam się zbudować procesy. Tak naprawdę to nie mi, tylko właśnie Marcie w taki sposób, że ta firma po prostu działa. Działa dobrze, jest bardzo rentowna, robi wiele milionów przychodu. I świetny zespół. To jak gdyby wszystko na końcu opiera się. Szczególnie, że tu jest działalność agencji reklamowej. To wszystko opiera się na zespole. Kreatywny, świetnie zorganizowany zespół, który przeżył wszystko jeśli chodzi o doświadczenie w tym influencer marketingu. To jest bardziej pytanie do nich, niż do mnie. Jak oni to zrobili, nie?

To jest pytanie do Ciebie w takim znaczeniu, że to brzmi tak bardzo… Jest to marzenie wielu właścicieli firm, więc dlatego pytam Cię o to. Żeby jakaś z tego mądrość popłynęła. 

To ja już Ci powiem. Ja byłem przekonany, że ta firma opiera się mocno na mnie. Miałem takie poczucie, że jak ja nie będę tutaj cisnął, wymyślał, czegoś robił – to, to się wszystko nie uda. Byłem w wielkim błędzie, bo było gdzieś trochę odwrotnie nawet mógłbym powiedzieć. W momencie gdy dałem większą wolność wszystkim – okazało się, że oni są po prostu w większości rzeczy lepsi ode mnie. I robią to lepiej, sprawniej i firma ogólnie działa lepiej jak się nie wtrącam. Naprawdę tak wyszło. Ja byłem tą osobą, że gdzieś tam pewnie w początkowej fazie byłem kluczowy. Gdzieś w jakimś wyznaczaniu wizji. Tak samo jak uważam, że teraz jestem kluczową osobą w tym projekcie, który właśnie zrealizowaliśmy – Mój Network. To, że ściągnąłem – co pewnie zaraz będziemy mówić – ale czterystu członków Bored Ape Yacht Clubu do naszego projektu. To jest w ogóle jakiś kosmiczny sukces. Czy tam Floyda Mayweathera i tego typu osoby. Tutaj jestem kluczowy, ale jeśli chodzi o stricte potem budowanie jakichś struktur, procesów – to są osoby znacznie lepsze ode mnie w tym zakresie. Tego się na pewno nauczyłem. Mi się wydaje, że bardzo wielu osobom, które mają swoje firmy – wydaje im się, że są niezbędni w nich, a może taki nie być. Nie mówię, że tak nie jest, ale tak może nie być. Tak było trochę w tym przypadku, że ja nie byłem… To nie opierało się na mnie. To się opierało po prostu na ludziach, którzy robili świetną robotę, a mi się trochę wydawało, że ja jestem jak gdyby niezbędny i muszę cały czas pracować i tak dalej. Potem po prostu okazja spowodowała, że przestałem całkowicie i wszystko działa jestem lepiej, niż działało jak ja byłem zaangażowany.

Okej. Czyli próba wyłączenia Ciebie, czy wyłączenia tego pierwszego inspiratora biznesu poza nawias, zobaczenie jak to działa, odwaga do tego, trochę determinacji, trochę kwestia sytuacji. Prawda jest też taka, że elementy składowe tego i, że to działa dzisiaj to też na pewno jest ich źródło w jakichś tam być może błędach czy decyzjach, które do tego doprowadziły. Każdy powie: „No super. Chcemy mieć fantastyczny team, który będzie samosterowny”, ale to jest kolejne marzenie każdego właściciela firmy. Dlatego jest pytanie – jakie decyzje leżały u podstaw tego? Jakie modele wynagradzania, inspirowania incentywizacji, wspólnego działania, rekrutacji – doprowadziły do tego, że ten zespół – nie tylko Ty chcesz, żeby on działał, ale też, że on działa. To nie jest przypadkowe. To jest na pewno zespół dobry. Dobry zespół chce mieć każdy. Rynek jest konkurencyjny. Dzieje się na nim dużo. Konkurencja ma wiele wymiarów i to nie jest proste, żeby tych ludzi zebrać, wybrać, zbudować z nich maszynę, która funkcjonuje i utrzymać ich w tej maszynie. Dlatego chciałbym zrozumieć jakie kroki zostały podjęte do tego, żeby te działania weszły w życie?

Jasne. Na pewno mamy dość specyficzną kulturę, którą każdy kto tu pracuje rozumie i wydaje mi się, że ludzie czerpią przyjemność w ogóle z pracy w DDOB. Robią fajne rzeczy, fajne projekty. Też cały czas coś się zmienia. Wiem, że Marta – właśnie dyrektor zarządzająca w tej chwili DDOB bardzo o to dba, żeby też ludzie nie znudzili się na jakimś konkretnym tasku, tylko żeby mogli robić cały czas różne ciekawe rzeczy i się rozwijać. Pierwsze to jest kultura, którą stworzyliśmy. To ciężko jest opisać, bo to trochę wychodzi naturalnie, trochę wychodzi z jakichś tam zasad, które my wprowadzamy, ale to jest ta kultura. Druga rzecz którą robimy, to staramy się jak najbardziej rozwijać osoby, które u nas pracują. Czyli dawać możliwości rozwoju, żeby nie czuły czegoś takiego, że stoją w miejscu. Mieliśmy przykłady w historii pracowników, którzy byli bardzo dobrymi pracownikami i bardzo dobrze się współpracowało, ale oni po prostu po jakimś czasie mówili, że chcą się rozwijać dalej. Chcą gdzieś iść dalej, chcą spróbować czegoś innego. To jest zresztą też normalne, ale to był też sygnał, że my musimy dawać jeszcze więcej możliwości. Oczywiście to jest znowu tak – jak spółka się rozwija, to też są większe możliwości rozwoju. To jedno pociąga drugie. Tutaj staramy się właśnie też edukować pracowników, żeby rzeczywiście mieli takie poczucie, że tu się coś dzieje i cały czas są w stanie się rozwijać. Sama marka DDOB mi się wydaje, że dość dobrze się kojarzy na rynku. Bardzo dużo osób do nas pisze, że chce z nami współpracować, bo robimy dość ekscytujące projekty, o których się mówi, o których jest głośno. Jakieś nagrody wygrywamy. Myślę, że sam taki branding – mimo, że my jakoś specjalnie nie robimy PR-u w tej chwili nawet. Nie mamy za bardzo osób zaangażowanych w to. No to gdzieś przyciągamy chyba fajne osoby. Pewnie tu gdzieś też była jakaś moja rola, bo ja występowałem na wszystkich konferencjach marketingowych w Polsce. Od „I love marketing” przez wszystko, więc też gdzieś budowałem świadomość brandu i przypuszczam, jak ktoś się utożsamia z moim stylem pracy i też styl właśnie tego jak występowałem jak opowiadałem o tym co robimy, to bardzo chętnie chciał z nami współpracować. Myślę, że dość podobnie mam jak Michał Sadowski z Branda24, tylko, że on oczywiście na większą skalę. To już w ogóle jest jego personal branding. Jest niesamowity. Pewnie to też się w jakimś tam stopniu przyczyniło. To szczególnie teraz widzę, że w tych nowych mediach, w tym świecie krypto – to jest kluczowe. Inwestorzy inwestują w osoby dużo bardziej, niż w pomysł. Czyli inwestujesz w osobę i liczysz, że ta osoba znajdzie drogę do sukcesu, a nie w konkretny pomysł. Przypuszczam, że w przypadku pracowników jest podobnie. Oni po prostu ufają nam, że poprowadzimy firmę odpowiednio, będą mogli się rozwijać i robić duże rzeczy. Dużo więcej Marta by na pewno mogła powiedzieć na ten temat, bo teraz to ona jest odpowiedzialna właśnie za rekrutację. Za to, żeby zespół sprawnie funkcjonował. Razem stworzyliśmy sobie takiego culture booka, który nas identyfikuje. 

Takie dwa pytania pogłębiające tę sytuację. Bardzo ciekawa wskazówka, żeby brandingowo działać poprzez ekspozycję na tych imprezach branżowych. Pokazywać swoją prawdziwą tożsamość poprzez ten autentyczny styl komunikacji. W sumie to się też niesamowicie przeplata z tym co mówiłeś wcześniej o influencerach, że to jakby są trochę narzędzia z których oni korzystają. Wy też korzystacie, żeby tworzyć swój employer branding. Skąd się wzięła Marta w firmie? To jedno pytanie, a drugie pytanie jest – jak ta kultura dalej utrzymuje swoją siłę? Jedna rzecz to jest culture book, a druga rzecz to jest prawda – kiedy Ty jesteś trochę wyłączony poza nawias działania?

Pierwsze pytanie. Wiesz co? To jest taka historia, że to jeszcze z moimi byłymi wspólnikami, których potem wykupiliśmy – Marta gdzieś z nimi współpracowała i trafiła do nas, do bardzo trudnego projektu, który realizowaliśmy dla Ministerstwa Zdrowia. Trafiła jako taki project manager do zarządzania tym projektem. To był przetarg, więc jak się domyślasz tam raporty i takie inne rzeczy – to w ogóle był mega hardcore. Bardzo ciężka współpraca, która nas zresztą bardzo dużo nauczyła. Jest coś takiego w biznesie jak test Sinatry. Czyli “If I can make it there, I’ll make it anywhere”. To jest taki trochę test Sinatry. Jak dasz radę zrobić kampanię dla Ministerstwa Zdrowia i jeszcze kilku takich podmiotów, to potem już Cię nic nie zdziwi. Już nic Cię nie przerazi. Marta po prostu była w firmie przez parę lat. W pewnym momencie doszliśmy do takiego momentu, że obejmowała coraz więcej obowiązków, aż teraz tak naprawdę tą firmą zarządza i się tylko ze mną konsultuje. Jakie było drugie pytanie?

Drugie pytanie było o to jak tę kulturę przekazujesz teraz nie będąc w niej? Czyli jak ona została odziedziczona? Culture book to jest jakiś dokument. Każdy z nas widział wiele dokumentów i te dokumenty niekoniecznie mają jakąkolwiek realizację w rzeczywistości. Jak to wygląda dzisiaj? Jak wygląda przekazanie tej kultury?

Myślę, że to jest też tak, że pewnie w jakimś stopniu… Chociażby znowu przez social media, gdzie ja cały czas coś publikuję i jak gdyby wszystkie osoby, które są w DDOB też śledzą co my robimy z Fanadise, czy z Fancy Bears. Są bardzo na bieżąco. Zresztą też współpracujemy. Ja jak jestem w Polsce to my mamy jedno biuro. To jest wszystko tutaj po prostu połączone. Te interakcje są też cały czas między nami. Natomiast tak jak mówię – to jest pytanie przede wszystkim pewnie do Marty, która dzisiaj zarządza tą spółką i to jest jej zasługa. I w sumie sam bym się chciał dowiedzieć jak jej się tak udało dobrze zrobić. 

W tej sytuacji, jak ona zarządza, to dlaczego Ty jesteś prezesem?

To jest też dobre pytanie. Gdzieś tam jeszcze ostatecznie mam pełną kontrolę i też biorę za to odpowiedzialność. Natomiast możliwe, że zostanie to za niedługo zmienione. Ja jestem po prostu głównym udziałowcem spółki. Często się tak robi, że główny udziałowiec jest po prostu prezesem, ale w sumie niby bym nie musiał, gdyby nie to, że na koniec przynajmniej te najważniejsze decyzje dotyczące spółki muszą przejść przeze mnie, więc przynajmniej mam jakąkolwiek kontrolę nad tym co się dzieje. Tu nie chodzi o brak zaufania tylko bardziej nawet, że świadomościowo muszę coś podpisać. Jakieś większe kontrakty, większe zobowiązania. Jakieś poważniejsze rzeczy, które w banku załatwiamy. Czy na koniec jakieś kwestie wypłacania dywidend. Jakichś rozliczeń i takich innych rzeczy. Jeszcze cieszę się z tego, że mam nad tym kontrolę. 

Tutaj w kontekście DDOB w sumie ostatnie pytanie, które przychodzi mi do głowy w tym momencie to jest – mówiłeś coś o akcjonariacie, o wykupowaniu udziałowców. Powiedz coś więcej o tym, bo jest to zawsze dla mnie intrygujące w przypadku spółki usługowej. Takie zmiany w strukturze, mówienie o jakichś inwestorach i tak dalej. Intryguje mnie to zawsze. 

Ja opowiem całą historię. To było tak, że ja przyszedłem z tym projektem, zrobiłem tę platformę gdzie sam boardowałem influencerów, ale jak gdyby kompletnie nie miałem takiego biura sprzedaży. Szczerze mówiąc nie wiedziałem w ogóle jak ten rynek działa. Oprócz tego, że gdzieś my współpracowaliśmy przy tych nartach z Intelem, ja z jakimiś firmami narciarskimi – to nie miałem pojęcia jak działa ten rynek. Przyjechałem do Warszawy, poznałem mojego pierwszego wspólnika, który znowu myślę, że on trochę zainwestował w osobę bardziej, niż w sam projekt, bo też tego nie rozumiał. Zainwestował, dokończyliśmy platformę. Udało się zrobić pierwsze kampanie, ale gdzieś widziałem, że dalej jak gdyby nie mam tego dojścia sprzedażowego, które powiedzmy sobie – w początkowym etapie bardzo opiera się na relacji. Później rzeczywiście produkt ma większe znaczenie, ale na początku w ogóle żeby móc przedstawić ten produkt jakiemuś większemu partnerowi to musisz mieć relacje. Bardzo ciężko jest tak od zera – nawet mając genialny produkt – kogokolwiek przekonać do ryzyka. Jakąkolwiek dużą firmę. Z tego powodu zdecydowałem się na ruch gdzie dołączyliśmy do grupy spółki AdNext. Nie chciałem tutaj inwestycji finansowej, tylko chciałem właśnie po prostu dział sprzedaży. I ten dział sprzedaży miał nam zapewnić odpowiednie przychody, żeby dalej rozwijać projekt. Tak też się stało. Oni wykupili tego pierwszego wspólnika, objęli część udziałów po mojej stronie i współpracowaliśmy. Wtedy jeszcze to było tak, że DDOB było osobno, a nasz dział sprzedaży to było SzeriSzeri. Potem widzieliśmy, że większy potencjał był w DDOB. Lepiej się to rozwijało, więc my wykupiliśmy SzeriSzeri od AdNext. Czyli jak gdyby od moich wspólników częściowo wykupiłem. No i co? I doszliśmy do takiego poziomu, gdzie ja stwierdziłem, że musimy się trochę odciąć od grupy. Ja uważam, że ten model group – on tak długofalowo nie do końca działa. To, co się stało… Ja jak gdyby podjąłem decyzję: „Okej, muszę ich wykupić, albo znajdę partnera, z którym go znowu wykupimy, z którym uważam, że jesteśmy w stanie piąć się do przodu”. Czyli wejść na kolejny level. I trochę tak zrobiliśmy. Dokładnie tak się zresztą stało. AdNext został w całości wykupiony. Tam jeszcze Mateusz Krogulec, który w AdNext był częściowo wspólnikiem, on został na małych udziałach. I stało się coś niesamowitego, bo spółka stała się dużo bardziej rentowna. To, co na pewno się bardzo mocno zmieniło to szybkość podejmowania decyzji. Szybkość załatwiania spraw. Znacznie mniej traciliśmy czasu. To jest też coś, czego ja na pewno będę unikał. Czyli też posiadania takich inwestorów, którzy nie są w biznesie. Którzy są gdzieś tam można powiedzieć bierni, ale jednak oczekują tłumaczenia im decyzji. Pewnie też to kojarzysz, że każda decyzja, którą gdzieś tam podejmujesz w biznesie – z jednej strony jest oparta na twardych danych, które gdzieś tam masz, ale z drugiej strony są to rzeczy miękkie. Dzisiaj tworząc startup w świecie NFT, czy startup w świecie metaversu – nie jesteś w stanie wyestymować żadnych przychodów tak naprawdę. Nie wiesz w ogóle co się wydarzy, więc podejmujesz decyzje na zasadzie intuicji bardzo mocno. Tak zrobiliśmy Fancy Bears, które okazało się gigantycznym sukcesem. Projekt postawiliśmy w dwa miesiące. Wszystko się tam sprzedało bardzo szybko. I dalej się bardzo dobrze rozwija, więc to, co się zmieniło po wyjściu powiedzmy z takiej grupy kapitałowej – szybkość podejmowania decyzji, łatwość. I też masa czasu, który ja zaoszczędziłem, ale też inne osoby z zespołu – na właśnie opowiadaniu, robieniu jakichś Exceli – że to może będzie tak, że ten model będzie wyglądał tak, a tak. Potem dyskutujesz o tym i z tej dyskusji do końca nic nie wynika. Na końcu możesz równie dobrze rzucić monetą – czy robimy ten projekt czy go nie robimy. Naprawdę potem trochę tak jest. Są jakieś dane, do których jest milion wątpliwości. I podejmujesz jakieś ryzyko biznesowe, które nawet ciężko oszacować. Stąd też w ogóle Fanadise. Był ten pomysł, żeby zrobić tokena, żeby nie brać inwestorów, nie brać żadnych angeli, żeby nikomu nie trzeba było… Znaczy my dalej jakby mamy obowiązek do osób, które gdzieś tam w nas zainwestowały. Oczywiście im opowiadamy. Tak samo przy Fancy Bears. To jest tak – my z jednej strony sprzedaliśmy produkt, którym jest to NFT, ale z drugiej strony też obiecaliśmy posiadaczom tego NFT, że zaraz zrobimy dla nich jeden metaverse, drugi metaverse, DAO – żeby oni się mogli zeskanować, że dostaną bluzy, że dostaną coś tam. Co musimy dowieźć? Czyli teoretycznie sprzedaliśmy tylko produkt, ale to jest trochę tak jakbyś sprzedał produkt, który jest kartą do klubu na rok i Ty musisz potem ten klub utrzymywać, żeby ci ludzie mieli gdzie przychodzić. Czyli też mamy zobowiązania w stosunku do ludzi w jakiejś formie, ale tutaj decyzje podejmujemy tak skrajnie szybką i potrafimy zrobić kampanię współpracy w ciągu czterech godzin. Czyli mnie ktoś, gdzieś tam z kimś łączy. My coś klepiemy. Mówimy: „Lecimy”. I lecimy, bo to wszystko działa na takim wielkim zaufania. Szybkość w ogóle działania w tym świecie krypto to jest dziesięć razy każda inna spółka. Ludzie się zawsze śmieją, że jeden dzień w krypto, to jest jak miesiąc w normalnym biznesie. I rzeczywiście tak jest. To tyle co mogę powiedzieć jeśli chodzi o DDOB i te zmiany struktur udziałowych. Zawsze każda zmiana z mojej perspektywy miała na celu możliwość dalszego rozwoju. To było tak, że dobijaliśmy do któregoś momentu – gdzie mi się wydawało, że to jest niezbędny krok, żeby móc się dalej rozwijać. 

To jest Twoja perspektywa, ale jest też perspektywa tych udziałowców. Jaki był argument, który zdeterminował to, że oni zdecydowali się wyjść?

To jest pytanie do nich. To były jedne z najtrudniejszych negocjacji jakie przeprowadzałem w życiu. To jest bardzo ciekawa historia, ale może kiedyś opiszę ją trochę w jakiejś książce. Też jestem ciekawy ich perspektywy. 

Opowiedz coś.

To jest tak – oni na pewno ostatecznie wyszli na tym bardzo dobrze. Ciężko powiedzieć jaki kapitał wrzucili na początku, ale tak naprawdę wrzucili relację dział sprzedaży, a zarobili na tym dość dobre pieniądze. Czyli taki zwrot z inwestycji po dwóch latach, to parę „x”. Typu nie wiem – pięć, sześć. Ciężko mi jest do końca powiedzieć, ale zarobili. Natomiast negocjacje były ciężkie. Bardzo ciężkie.

Bo nie musieli wychodzić, prawda?

Nie musieli.

Ja też w takich negocjacjach uczestniczyłem kilkakrotnie. Nie wiem ilukrotnie. Mniejsza z tym. W każdym razie w negocjacjach jest tak, że każdy ma możliwość odejścia od stołu. I ciekawi mnie to, co spowodowało, że widząc spółkę z potencjałem, ktoś zdecydował się z niej wyjść?

To jest też pytanie do nich. Ja wtedy w ogóle nie byłem też prezesem, bo to Michał Łubisz był prezesem. Ja byłem po prostu największym udziałowcem w spółce, ale też nie miałem ponad 50% udziałów wtedy, więc to też była taka sytuacja, że tak naprawdę rozpatrywaliśmy inne scenariusze, ale ja byłem bardzo zdeterminowany do tego, że ja nie będę uczestniczył dalej w działaniu tej spółki jeżeli nie dojdziemy do porozumienia. Nie były to łatwe negocjacje. Powiem Ci, już w pewnym momencie prawie mediatora ściągaliśmy, ale jesteśmy w dobrych relacjach teraz. Czyli myślę, że oni też gdzieś tam rozumieją, że tak trzeba było zrobić. Oni się zcashowali i dostali pieniądze. Spółka się teraz lepiej rozwija. A pytanie czy gdybyśmy tego nie zrobili też by się lepiej rozwijała czy nie? To był jeszcze taki ciężki okres, bo to był covidowy rok. I tak się jak gdyby wszystko na raz złożyło. Ja sobie to postawiłem za cel. Ja sobie postawiłem taki cel must have, że albo po prostu wyjdziemy z grupy i rozwijamy to dalej… Była masa obaw. Szczególnie czy jakieś tam relacje, które mamy wypracowane powiedzmy przez grupę – czy one zostaną potem? Obawy co się może nie udać w momencie wyjścia na swoje? Tak totalnie, bez żadnego wsparcia. Były po prostu gigantyczne, ale okazało się, że wszystko się udało i żadna z tych obaw – nie mówię, że nie miała sensu, ale się nie sprawdziła. Natomiast nie, o szczegółach to myślę, że to jest pytanie do nich bardziej. Co ich na koniec skusiło? Natomiast ja postawiłem sprawę bardzo jasno. Ja wiedziałem, że ja muszę tę sprawę zamknąć w prawo albo w lewo. I jak widać bardziej ich przekonało to chyba, że lepiej sprzedać udziały, niż prowadzić to beze mnie. I tak naprawdę bez mojej aprobaty do tej sytuacji.

No to teraz lepiej rozumiem co się wydarzyło. Bardzo ciekawa historia. Oczywiście interesujące też, że tyle czasu daliście radę jakby trochę mając te różnice kulturowe, o których opowiadałeś. Chociażby w dynamice podejmowania decyzji. 

Żeby było jasne. Ja uważam, że bez AdNext te DDOB by się nie udało. Na pewnym momencie to był najlepszy partner do rozwoju tej spółki i ja chłopakom za to bardzo dziękuję. Natomiast też uważam, że ta decyzja, że wykupiliśmy ich w późniejszym okresie, to też była najlepsza decyzja jaką zrobiliśmy. I tylko dzięki temu powstało Fanadise. Powstało Fancy Bears, które jest po prostu globalnym projektem, gdzie mamy Floyda Mayweathera, gdzie John Terry kupuje sobie nasze misie. I to jest wszystko powodem tamtej decyzji i takiej swobody działań, którą ja pozyskałem – stuprocentowej. 

Super. Gratuluję. Bardzo fajna historia. I też pewnie jest ta odwaga, bo wyobrażam sobie, że w procesie negocjacyjnym były używane argumenty, które miały Cię zniechęcić do tego, żebyś miał tę pewność siebie, że dalej to będzie działało. To są jakby typowe sytuacje. Wszystko za Wami. Co się stało, że nagle na Twoim LinkedIn’ie pojawiło się Fanadise?

My założyliśmy Fanadise – tak naprawdę zaczęliśmy sobie myśleć już o tym. Ja miałem dwa takie projekty, które chcieliśmy odpalić. Odpaliliśmy najpierw Fanadise i przez to tego drugiego pewnie nigdy nie odpalimy, bo nie ma po prostu czasu. Fanadise w ogóle ewoluowało dziesięć razy od tego momentu. Najpierw to miało być coś bardziej w stylu OnlyFans dla private contentu. Potem zobaczyliśmy tę rewolucję NFT. Bardzo mocno weszliśmy w krypto. Zaczęliśmy się tego uczyć. To jest projekt, który pozwolił nam wejść do tego świata, a ja jestem z tego zachwycony, bo uważam, że to jest przyszłość. Uważam, że Web 3 to jest rewolucja jak Internet w 1994-1995 roku. I po prostu za pięć, dziesięć lat wszędzie będzie Web 3 podpięte, pod każdą stronę gdzie się logujemy. I będziemy mogli sobie dzięki NFT się identyfikować. Albo płacić po prostu wszystko przez blockchain. I zaangażowałem się w nowy projekt. Tak początkowo to miał być side project. Teraz się zrobił full time job stuprocentowo. I ostatnio pod Fanadise odpaliliśmy właśnie nasze misie, o których teraz jest pewnie bardzo głośno. Natomiast ja jestem zachwycony z tego, że to poszło w tym kierunku. Dlatego, że w końcu robimy globalny projekt. W końcu robimy coś, gdzie nie naśladujemy trendów ze Stanów, z Azji – tylko sami wyznaczamy te trendy i na to mamy mega duże ciśnienie, żeby robić rzeczy, których nikt inny nie robił. Oczywiście to też się wiąże z konsekwencjami. Dużo rzeczy się nie udaje, coś się udaje. Regulator nie nadąża z regulacjami prawnymi, więc potem nikt nie wie jak to traktować, co o tym powiedzieć. Nikt tego nie rozumie. Bardzo dużo zawiłości jest z tym związanych, ale naprawdę jest tak, że my dzisiaj w Polsce robimy rzeczy, których w Europie nie robi na pewno nikt, a w Stanach robią częściowo. Częściowo nie robią. Natomiast są te miejsca, gdzie naprawdę lecimy takimi full innowacjami. 

Czy możesz opowiedzieć w kilku zdaniach osobom, które jeszcze są po drugiej stronie bariery wiedzy związanej z tym – co to jest NFT? Co to jest Web 3? I jak to działa? Tak żebyśmy byli wszyscy na chociaż bazowo zbliżonym poziomie wiedzy, aby móc dalej rozmawiać o tym projekcie.

Dobra. NFT jest to certyfikat własności. Czyli przede wszystkim jest to token napisany na takiej wielkiej, cyfrowej księdze zwanej blockchainem. Jest to zdecentralizowana baza danych, która przechowuje wszystkie informacje o naszym tokenie, ale też całą historię „x” transakcji, która jest bardzo bezpieczna, niezmienialna. I opiera się w stu procentach o kryptografię. Czyli wszystko się opiera o kryptografię i o smart kontrakty. Smart kontrakty polegają na tym, że są to umowy zawarte właśnie na blockchainie. Umowy, które są kodem programistycznym. Nie pisana umowa, tylko naszym portfelem, który jest trochę naszą identyfikacją w tym Web 3.0. Podpisujemy umowę zwaną smart kontraktem. Czyli inteligentnym kontraktem, który definiuje potem co się będzie z tym wszystkim działo. No i tak – jeżeli chodzi o samo Web 3.0, to jest też trochę tak, że te pojęcia, one się przeplatają. Niektórzy mówią, że to jest blockchain, niektórzy mówią, że to jest Web 3.0. Niektórzy mówią, że to są kryptowaluty. To wszystko gdzieś się przeplata. Blockchain to jest oczywiście technologia pozwalająca szyfrować odpowiednio dane i tworzyć takie rewolucyjne bazy danych. I ta technologia nie musi mieć nic wspólnego z kryptowalutami. Ona może być zastosowana i zresztą jest stosowana w wielu innych aspektach. Web 3.0 – ja Web 3.0 rozumiem jako wszystko co jest związane z tym, że my posiadamy ten nasz portfel na blockchainie. I teraz na przykład jak mówimy o tym, że strona jest kompatybilna z Web 3.0, to polega na tym, że my możemy się zalogować portfelem. Czyli nie logujemy się tak standardowo przez maila, podając hasło – tylko po prostu nasz portfel, connect i jesteśmy połączeni. Nasz portfel jest identyfikacją naszego konta. Tak działa na przykład największy MarketPlace NFT, czyli OpenSea. Ja się loguję walletem i ja jestem tam jako zidentyfikowany jako mój wallet. Oczywiście jak chcę mogę podać dodatkowo maila, imię, podpiąć sobie social media i być w puli publicznej, ale ostatecznie jestem tym walletem. Umożliwia to robienie bardzo szybkich transakcji, ale przede wszystkim Web 3.0, jeżeli zostanie zaimplementowane wszędzie, a jest na to duża szansa, to będzie jedna wielka baza danych, w których będziemy właśnie czerpać te wszystkie informacje o identyfikacji. O tym, czy dana osoba coś posiada, i tak dalej. W takim przypadku na przykład NFT może być… Na przykład porównajmy to do punktów PayBack. Punkty PayBack to jest jakiś system, gdzie za każdym razem ludzie od punktów PayBack muszą się dogadać z jakąś firmą. Czy to BP, czy z kimś, że tam ktoś może zapłacić i to jakoś wraca i to działa. Natomiast tutaj w Web 3.0 oni tylko podpinają Web 3.0 i potem jak ja mam NFT, które upoważnia mnie do zniżek, to, to jest od razu sczytywane bezpośrednio z blockchaine’a, bo to jest jedna, globalna, nieograniczona baza danych. I nawet jeżeli mamy jakieś różne chain’y, to, to wszystko działa w ramach Web 3.0. Czyli to jest takie zunifikowanie tak naprawdę identyfikacji danych tego co posiadamy. Oczywiście też płatności. To, że ja mogę w sekundę – my mamy zdecentralizowany cały zespół. Są ludzie z Brazylii, ze Stanów, z Chin. My nie mamy żadnych problemów z jakimiś płatnościami jeżeli się z nimi rozliczamy. Po prostu w krypto. Tak samo z partnerami, bo to jest sekunda. Czyli to też bardzo szybko przyspiesza wszystkie procesy i szybkość działania. To tak bardzo ogólnie o co w tym chodzi. ja wierzę, że to jest przyszłość. Web 1.0 to był po prostu Internet. Web 2.0 nazywa się tę rewolucję social mediów. Czyli powstanie Facebooka, Instagrama i tego wszystkiego co dookoła. Teraz jest Web 3.0 i bardzo dużo tych autorytetów mówi o tym, że właśnie to będzie tego typu rewolucja. Czyli rewolucja pokroju albo powstania Internetu, albo rewolucja pokroju powstania social mediów. Oczywiście nikt nie wie jak to do końca będzie wyglądać. I to jest też w tym ważne, że my jesteśmy w takim właśnie 1994 roku Internetu. Teraz powstały pewnie właśnie Amazon przyszłości. Powstały jakieś inne projekty, które będą gigantami. Zaraz powstanie jakiś Google Web 3.0, ale nikt nie wie do końca co, gdzie i w jakim kierunku? I kto przetrwa? My po prostu bardzo chcemy w tym być. Bardzo chcemy tworzyć tę przyszłość. Chcemy być tego częścią i robimy wszystko, żeby nam się udało. 

Super. I co robi Fanadise w tej przestrzeni?

Fanadise jako, że my mieliśmy to duże doświadczenie z influencerami to przede wszystkim skupiło się na tworzeniu NFT dla influencerów. I też teraz dla brandów. Szybko zobaczyliśmy, że fajnie jest to połączyć z metaverse’em, więc zaczęliśmy robić takie skany 3D twórców, które potem można wykorzystać w grze, albo w jakichś innych miejscach. W te skany można też zainwestować właśnie w formie NFT. Najświeższym projektem Fanadise jest Fancy Bears. I to jest w tej chwili projekt, na którym ja jestem bardzo, bardzo mocno skupiony. My dopiero właśnie tak zaraz będziemy launchować główną platformę Fanadise, gdzie będzie też launchpad dla innych projektów NFT. Natomiast można powiedzieć, że Fancy Bears, które powstało pod Fanadise i jest pod Fanadise, stało się trochę takim naszym teraz priorytetowym projektem dlatego, że w dwa miesiące osiągnęło gigantyczny sukces. Nieporównywalny ze wszystkim, co do tej pory robiliśmy w Fanadise’ie jako takim. Dlatego na tym się bardzo mocno skupiamy. Oczywiście rozwijamy też całą platformę Fanadise. Ja jestem bardziej skupiony na Fancy Bears aktualnie. 

Co to jest Fancy Bears?

Fancy Bears to jest projekt z kategorii NFT PFP, czyli Profile Pictures Project, ale oczywiście to nie jest tak jak piszą polskie media, że ktoś kupuje jakieś obrazki za dwa tysiące złotych. Po tyle można było kiedyś rzeczywiście kupić. Teraz już jest drożej. Znaczy kiedyś – pięć dni temu. To nie jest tak. Kupujemy token. Oczywiście kupujemy token NFT, który upoważnia nas do wielu rzeczy. Ten token będzie wejściem między innymi na imprezy, które organizujemy. Na przykład jak ja byłem w Miami, to połowa imprez w Miami wymagała posiadania odpowiedniego NFT, żeby wejść na imprezę. Ten token będzie upoważniał ludzi do odebrania swojego dedykowanego merchu. Ten token upoważnia ludzi do brania udziału w głosowaniu i bycia częścią naszego DAO – czyli zdecentralizowanej, autonomicznej organizacji, gdzie po prostu mamy środki, które wspólnie inwestujemy. Zresztą do tego DAO cały czas, codziennie wpływają dziesiątki tysięcy, a czasami nawet setki tysięcy – w zależności od wolumenu – złotych. Codziennie napływają, czyli jak gdyby każdy miś, posiadacz tokenu – miś, wiadomo to tak śmiesznie brzmi, ale każdy posiadacz tokenu, który może czerpać korzyści z tego DAO. Codziennie jak gdyby ten majątek tego DAO rośnie. To jest token, który upoważnia też na przykład właśnie do zrobienia sobie za darmo skanu 3D i jeszcze wielu, wielu innych benefitów, które planujemy w przyszłości posiadaczom tokenów dać. I ten token jest reprezentowany przez tego misia. Bardzo kontrowersyjnego w Polsce. Tak, to nie jest tak jak piszą te portale technologiczne. Nikt tutaj nie kupuje. Oczywiście jak gdyby dzisiaj ten aspekt wizualny, on jest dość ważny. To jest można powiedzieć trochę chwilowe. W takim kontekście, że to jest ważne, że ten token jest reprezentowany przez jakąś grafikę. Natomiast to nie o to w tym chodzi. To nie jest po prostu tak, że zrobiliśmy osiem tysięcy obrazków i ludzie się nagle rzucili. W osiem minut wykupili wszystkie za jakieś kosmiczne pieniądze. Dlatego, że to było osiem tysięcy obrazków. Jak ktoś to zrobi bez NFT i sprzeda w taki sposób osiem tysięcy obrazków, to wielki szacun. 

Bardzo interesujące. Czyli wszystkie te misie już są zdjęte z rynku? 

Nie. One są na rynku wtórnym na OpenSea. One się sprzedały w osiem minut na Public Sale’u. Wszyscy inwestorzy, którzy kupili je na Public Sale’u zarobili parę „x”. To też zależy, bo teraz na rynku wtórnym, niektóre misie… Najtańszy chyba dzisiaj jeszcze można kupić po parę tysięcy. To jest tak cztery, pięć tysięcy złotych, ale niektóre już szły po sześćdziesiąt tysięcy, bo to też zależy od tego, jeżeli tam miś jest bardziej rzadki, czy coś takiego. Ma bardziej rzadkie elementy. Dużo misi poszło właśnie w granicach pięćdziesięciu, sześćdziesięciu tysięcy. I mamy nadzieję, że przez następne miesiące oczywiście będzie się ten projekt rozwijał. Co przyczyni się też do wzrostu wartości naszych misi i tego projektu. Dlatego, że też dostarczamy bardzo duże value dla posiadaczy Fancy Bears.

Czyli Wy tak naprawdę myśląc w kategoriach tradycyjnego biznesu  pozyskaliście kapitał z tej pierwotnej sprzedaży tych misiów na rozwijanie projektów?

Tak, dokładnie. Pozyskaliśmy kapitał, chociaż tu jest trochę inaczej, bo tak naprawdę ludzie kupili produkt. My jak sprzedawaliśmy NFT Dody, to prawnie po prostu sprzedawaliśmy digital goods, bo nie da się tego inaczej. I płaciliśmy od tego VAT normalnie. Czyli ludzie jak kupowali kartą kredytową, płacili VAT. My sprzedaliśmy ludziom produkt w takim sensie, że oni… Oczywiście ten produkt gdzieś reprezentuje. Jak firma się będzie rozwijać, to wartość tego produktu będzie znacznie większa, ale tego nie można tak 1:1 porównać do akcji. I ci ludzie też nie poczuwają się tak w stu procentach jako jacyś inwestorzy w spółkę, którzy teraz właśnie oczekują od nas jakichś raportów finansowych i nie wiadomo czego. Chociaż my to trochę robimy, bo jest to DAO. Do tego DAO oprócz tego, że część właśnie z rynku wtórnego pieniędzy tam trafia. No to tam na przykład wrzuciliśmy dwadzieścia rękawic podpisanych przez Floyda Mayweather’a. One też będą w formie NFT i jak kiedyś je jakoś sprzedamy, to oczywiście to trafia do wszystkich. Czyli jak w tej chwili misi jest osiem tysięcy, ale holderów, czyli posiadaczy jest trochę ponad cztery tysiące. Czyli jak sprzedamy taką jedną rękawicę dla czterdzieści tysięcy dolarów, to tak naprawdę każdy miś będzie z tego miał dziesięć dolarów. Tak to mniej więcej działa. Wrzuciliśmy te rękawice. Stworzyliśmy też naszą piosenkę, która jeszcze nie miała premiery, ale też będzie wartością, własnością tego DAO. Jakieś NFT, które dostaliśmy od partnerów, też wszystkie wrzucamy jako własność DAO. Zresztą zaraz będziemy to updatować na stronie i pokażemy co to nasze DAO już… DAO, czyli ta nasza organizacja już posiada w swoim majątku. 

To jest ekstra. I równocześnie się uśmiecham, bo udaję, że wiesz – rozumiem to – ale równocześnie zgłębiam ten obszar i czuję się w nim absolutnym laikiem. Chciałbym zrozumieć jaką byś zarekomendował ścieżkę komuś, kto jest laikiem w tej materii – do tego żeby dojść do poziomu rozumienia, który jest wystarczający do tego, żeby móc zaistnieć w jakiś sposób w tej nowe rzeczywistości. Ty też kiedyś nie miałeś o tym zielonego pojęcia. Kiedyś byłeś ekspertem w jeżdżeniu na nartach, a dzisiaj jesteś ekspertem w tworzeniu czegoś, co jest innowacyjne w skali globalnej, co bardzo podziwiam i chciałbym zrozumieć jaka jest recepta na to, żeby w świecie Web 3, NFT, stać się może nie ekspertem, ale człowiekiem, który umie pływać, a nie tylko obserwuje pływaków?

Ja mogę powiedzieć na swoim przykładzie. Ja też byłem programistą, więc ja nawet sam sobie jakieś smart kontrakty napisałem i powiem szczerze – ja dopiero zrozumiałem geniusz całego Web 3.0, całego blockchain’a w momencie gdy zacząłem sobie tworzyć smart kontrakt. Ja go oczywiście nigdy… To nie było nic praktycznego, ale gdy zrozumiałem jak łatwo możesz stworzyć właśnie taki kontrakt, który jest w stanie jakoś powiązać kilka osób, czy nawet więcej osób jakąś umową – i jest to wszystko zrobione na zasadzie programu. Tak naprawdę możesz sobie zrobić – to jest za duże słowo – ale swój bank sobie możesz napisać, czy coś takiego. Po prostu w pół godziny, czy w godzinę. I to jest coś niesamowitego. Czyli to, co 1:02:01 można robić w kontekście smart kontraktów, czy na innych chainach – to jest po prostu coś niesamowitego. Te możliwości w przyszłości – one są jeszcze nieodkryte – to jest coś niesamowitego. Natomiast tak – z jednej strony tuta jak ja bym miał coś powiedzieć, to praktyka. Przede wszystkim praktyka. Czyli kupujemy sobie jakiś NFT. W całym środowisku jest strasznie dużo scamerów, oszustów. Szczególnie nowe osoby muszą strasznie uważać. 

No właśnie, to co ja powinienem zrobić? Kupić misia?

Ja nikogo nie namawiam do żadnych inwestycji. Żeby było jasne. Natomiast wiesz co? Powiem Ci tak. Zazwyczaj, jak patrzę po moich znajomych to jest tak, że raz jak gdzieś nas ktoś oszuka to wtedy zaczynamy dopiero dbać o to bezpieczeństwo. Wcześniej nikt o to nie dba. Ja zresztą straciłem jedno NFT warte ponad milion złotych, więc też to przeżyłem na własnej skórze. Od tego czasu bardzo mocno dbam o to bezpieczeństwo. Im więcej wartości mamy…

To jak ocenić? Jak nie zastać scamerów w świecie, który jest nieuregulowany, i który jest jakby jak piramidy finansowe w latach dziewięćdziesiątych – to znaczy różne inicjatywy, z których część to była prawda, a część to były obiecanki cacanki?

To jest tak – po pierwsze taka złota zasada. Jak ktoś do nas pisze jakąś wiadomość, czy na Discordzie, czy na Instagramie – zazwyczaj się podszywa pod jakiś projekt. Każdy szanowany projekt – wiesz, w świecie NFT mamy Adidas Originals, czy Nike, czy takie inne projekty – nigdy nikt do Was nie napisze jako pierwszy wiadomości prywatnej. Jeżeli ktoś pisze, albo pisze na przykład w imieniu jakiegoś foundera, albo kogoś z teamu, to zawsze się podszywa. To jest po prostu złota zasada w krypto. Nigdy żaden team member, żaden founder z projektu nie napisze do Was. Zresztą dokładnie tak oszukali jednego z naszych adminów, któremu zhackowali przez to konto na Discordzie. To było bardzo sprytne. To były takie zabiegi socjotechniczne, które po prostu świetnie zadziałały i dał się zhackować jeden z naszych adminów. Konsekwencją było to, że na naszym Discordzie pojawił się fałszywy link do fałszywej sprzedaży misi zaraz przed naszym salem. My to zdążyliśmy zablokować szybciej, niż w dwie minuty. Do tego czasu ludzie już zdążyli stracić ponad siedemdziesiąt tysięcy dolarów. My im to oczywiście wszystko oddaliśmy. Zrobiliśmy to wczoraj. Natomiast podstawowa zasada – nie odpisujemy, nie klikamy w jakieś linki, które dostajemy w jakichś wiadomościach. Musimy być bardzo wyczuleni, że ludzie się tam podszywają na milion sposobów pod właśnie founderów, team i projekty. My jak wystartowaliśmy to powstało pięćdziesiąt stron, które gdzieś tam nas skopiowały. Kolejna rzecz to właśnie klikanie zawsze oficjalnych linków ze strony internetowej, czy z Twittera, czy z Discorda. Nie klikamy innych linków, które gdzieś zobaczymy na jakimś blogu, czy nawet pod jakimś YouTubem, czy w komentarzach. Po prostu tego nie robimy. Zawsze poświęćmy czas, żeby to zweryfikować. Nawet jak ktoś by nam coś wysłał. Nawet newsletter może być niebezpieczny. Czyli nawet jak to wygląda na oficjalny newsletter, to zawsze lepiej sobie wejść najpierw na stronę główną, potwierdzić te wszystkie  announcementy zawsze są u nas potwierdzane na Discordzie, na Twitterze, jeżeli coś jest oficjalnie. Ogólnie potem jest jeszcze kwestia zabezpieczenia całego krypto i to też temat rzeka. My z Piotrkiem Koniecznym teraz będziemy robić warsztaty dla naszych pracowników. Sam warsztat to jest trzy godziny. 

Polecam rozmowę z Piotrkiem Koniecznym w moim podcaście, super rozmowa o bezpieczeństwie w sieci. Dla mnie gość numer jeden w temacie w Polsce. I też świetny influencer, a propos influencerów w nietypowych kategoriach. Świetną robotę robi i bardzo go podziwiam. Także super, że współpracujecie. Sorry za tę dygresję, ale bezpieczeństwo jest mega ważne. Jakie narzędzia – słyszę o Discordzie – to takie narzędzie nie krypto, nie NFT, ale rozumiem, że w tym środowisku popularne. Jakie narzędzia są mi potrzebne, żebym mógł sobie zbudować piaskownicę w świecie blockchaina, NFT, Web 3 i jakby pobawić się trochę? Rozumiem, że nie robimy też tutaj – tak jak powiedziałeś – nie zachęcamy nikogo do inwestowania i tak dalej. Ja pytam tylko na swój własny użytek, z ciekawości – co mogę zrobić, żeby się pobawić tym po prostu jako zwykły user? Jakie narzędzia, jaki wallet powinienem mieć na przykład, który jest bezpieczny? Jakie inne są mi narzędzia potrzebne? Taki, który będzie powiedzmy dzisiaj optymalny i będzie fajnie działał? Na przykład czego Ty używasz?

Jeśli chodzi o wallet, to ja używam MetaMask’a i polecam MetaMask’a. Najlepiej jest oczywiście tworzyć hot i cold wallet’y. Cold wallet’y no to rozumiem, że mamy ledgera. Ledger to jest taki pendrive, którego się nie da zhackować, bo nie da się na nim nic zainstalować, nie da się go zainfekować. Wtedy gdy podpinamy takiego ledgera to te nasze krypto assety są bezpieczne. Natomiast wiadomo, czasem też chcemy mieć coś, gdzie mamy szybki dostęp do środków. To jest trochę tak jak konto bankowe i karta. Na koncie bankowym mamy wszystko, na karcie, czyli na tym takim code wallet’cie mamy mniej środków. W razie gdyby coś się stało. Ja miałem właśnie – tak jak mówię – NFT warte ponad milion złotych na hot wallet’cie, który jeszcze miałem na swoim telefonie, z którym to znowu telefonem się łączyłem do różnych Wi-Fi, a wiadomo, że takie osoby jak ja są najbardziej stargetowane w tym momencie na jakiekolwiek ataki i takie rzeczy. To był po prostu bardzo duży błąd. 

Ten ledger czy to jest taki klucz systemowy, co też mogę używać jako drugi poziom autentykacji w różnych miejscach? Czy to jest jakieś specjalne urządzenie? Inne.

Wiesz co? Jak wpiszesz sobie ledger – to chyba to nawet Allegro Ci pokaże. Ledger to jest chyba w ogóle nazwa firmy, która produkuje hardware wallet’y. Czyli wallet’y fizyczne.

Super. Okej. Widzę, widzę. Dobra, już znalazłem. Choćby kto wygoogluje słowo ledger to znajdzie, bo ja to zrobiłem w sekundę. To mam jasność. Czyli potrzebuję takie coś…

Tak. To jest uproszczenie, bo ledger to jest wiesz… To jest jak googlować. Nie musisz googlować na Google. To tak samo jest trochę z ledgerem. Są oczywiście konkurencyjne firmy, ale tak się jakoś przyjęło, że wszyscy to nazywają ledger, bo to jest najpopularniejsza firma. To polecam, żeby sobie te środki trzymać, sobie zamówić, a jako wallet polecam MetaMask’a, bo on rzeczywiście działa. Co jeszcze… Żeby zacząć jednak warto zainwestować w jakieś NFT, do czego nie namawiam nikogo, ale chodzi o to, że wtedy zaczynamy to czuć. Tak jak coś posiadamy i powiedzmy, że traktujemy to jako inwestycję – no to nas coraz bardziej zaczyna interesować. Chociażby sprawdzamy czy rośnie floor. Floor to jest minimalna cena po jakiej można kupić NFT z danej kolekcji. Zaczynamy to sprawdzać, zaczynamy śledzić Twittery osób, które to stworzyły, albo projektu. Oni coś napiszą, że robią jakiś metaverse – to się zainteresujemy co robią. My na przykład za tydzień… Ja nie wiem kiedy wyjdzie ten podcast, ale ja na tę chwilę tego jeszcze nie ogłosiłem – my za tydzień robimy pierwszą naszą metaversową imprezę. Gdzie będzie premiera naszej piosenki i jeszcze parę innych fajnych rzeczy, a za miesiąc wypuszczamy nasz metaverse, gdzie będzie taka gra TVP, gdzie będziemy mogli – nasz team się bić z innym teamem innego projektu. I to jest fajne doświadczenie, bo potem jesteś częścią takiego projektu. No to tu sobie wejdziesz na chwilę na tę imprezę. Pierwszy raz będziesz pewnie w metaversie, jak większość osób. To będzie takie doznanie: „O kurczę. Ciekawe o co tu w ogóle chodzi?”, ale jak już jesteś posiadaczem to potem sobie robisz te rzeczy. I tak krok po kroku dowiadujesz się coraz więcej. Zaczynasz śledzić inne projekty. Zaczynasz sobie rozmawiać z jakimiś ludźmi. Ogólnie wszystko odbywa się na Twitterze i Discordzie jeśli o to chodzi. Polska jest mało Twitterowa, ale ja spędzam większość czasu w tej chwili na Twitterze. I jeszcze wiem, że na Instagramie jest – na przykład mój kolega ma ten profil NFT. Oni mają ponad milion fanów. To jest największy profil na świecie dotyczący NFT. Tam wrzucają wszystkie takie newsy. Te newsy z tego świata, bez praktyki – one nam nic nie powiedzą. Jeszcze szczególnie, że wiadomo jak to jest z newsami. Trochę clickbaitowe. Zawsze ktoś ma jakiś cel, żeby pokazać coś tak, a nie inaczej.

Chce coś sprzedać, tak. 

Natomiast mnie się wydaje, że dopiero praktyka może pozwolić nam gdzieś tam zacząć rozumieć ten świat i w ogóle ten fenomen. Ja jako twórca influencer marketingowej agencji – w życiu bym nie uwierzył, bo znam influencerów dobrze i oni by chcieli papier toaletowy dostawać za darmo. W życiu bym nie uwierzył, że będą coś kupować, a potem jeszcze to promować, że to kupili. I gdybym tego nie zobaczył w Stanach – że tak robi Eminem i inni, to bym w życiu nie uwierzył, że w Polsce coś takiego się może stać. I ja się też nie dziwię tym ludziom, którzy nam po prostu w to nie wierzą i szukają na siłę teorii spiskowych, że to na pewno jakaś kasa pod stołem, czy coś. Naprawdę nikt nie dostał ani złotówki. Po prostu tak to działa. To jest taki świat. Tak samo jak wszyscy inni, którzy kupili i teraz mają te profilówki. Pozmieniali i się strasznie cieszą tym projektem i tworzy się taki globalny community, gdzie ludzie sobie pomagają. Już bardzo chcą naszych imprez w Europie, w Stanach, żeby się spotkać. Tak to wygląda. 

Co byś poradził takiej osobie jak ja na przykład. Jeżeli ja mam jakieś swoje community, które nie jest community typu Floyd Myweather, Doda, czy Gonciarz nawet, którego gdzieś tam widziałem, który ma zasięgi milionowe – ale mam bardzo mocną grupę takich true fans – jak to się mówi. Gdzieś tam te true one thousand fans. Jest ten sławny artykuł, który jest fajny. I myślę, że ja tam ich powiedzmy mam. Patrząc na zasięgi tych rzeczy, które robię, newsletter i tak dalej. Może nawet tych osób jest nie wiem – dziesięć tysięcy, ale nie milion. Czy jest jakieś zastosowanie, które widzisz – przykład ucementowania mojej społeczności, która się składa głównie z właścicieli firm, top managerów, inwestorów. Osób – powiedzmy w świecie biznesu – wpływowych, żeby wnieść tę moją społeczność na kolejny poziom i być może wspólnie zrobić jakiś fajny projekt. Wykorzystując Fanadise do tego, żeby dać wartość temu mojego community w jakiś taki niezbywalny sposób. Do tej pory robiłem takie oczywiste rzeczy typu jakiś event, newsletter, jakaś oferta specjalna. To, że jest udział w Networku, że ludzie dzięki temu, że słuchają mojego podcastu, są w moim newsletterze, to różne fajne deale robili przez Network. Bardziej w formie takiej tradycyjnej jak pewnie i dwa tysiące lat temu. Czyli ktoś komuś coś powiedział. I teraz pytanie jest – jak to można przenieść na dziś? Co byś mógł mnie na przykład zaproponować, albo czy byś powiedział: „Nie no, Greg. Odpuść sobie. To jest w ogóle bez sensu”. W kontekście mojego zaistnienia, z moją fajną społecznością. Budowania tej wartości wymiany wiedzy i takich osób wpływowych biznesowo – nie tylko w Polsce – do tego, żeby rzeczywiście w tym świecie zaistnieć.

No dobra. Tutaj na pewno wzorem do naśladowania jest Gary Vee. On jest oczywiście bardzo duży, ale to, co on zrobił – on zarobił już z dziewięćdziesiąt milionów na tych swoich NFT, które stworzył dla swoich społeczności. One przede wszystkim były wejściem, dostępem do jego konferencji. Warto, żebyś się zapoznał. Projekt się nazywa VeeFriends. I polecam zapoznanie się z nim. Jest on bardzo dobrze zrobiony. I oczywiście takie rzeczy dzieją się też w mniejszych społecznościach. Ostatnio Rug Radio zrobiło też swoją kolekcję NFT. Dzisiaj największym problemem jest to, że w Polsce po prostu adopcja jest zerowa. I bardzo ciężko jest wystartować z projektem NFT  w Polsce z dwóch powodów. Po pierwsze ta narracja, która jest w mediach jest jakaś skrajnie negatywna. Jest zupełnie odwrotna, niż w Stanach, co też na pewno przeszkadza, bo musisz się liczyć z tym, że niestety, ale zrobisz projekt, który będzie innowacyjny i możliwe, że się okaże za kilka lat gigantycznym sukcesem, ale spotkasz się z bardzo dużą krytyką, że się w ogóle za to zabierasz. Wiem, bo sam to przeżyłem.

Ja pamiętam jak Rahim Blak stworzył rahimcoina i wszyscy mieli z tego bekę. Tak było, pamiętam. Dzisiaj można powiedzieć – abstrahując od tego – nie śledzę Rahim, my jesteśmy wspólnikami w jednym projekcie, ale nawet nie śledzę tego jak się rozwija coś, co się nazywało rahimcoin. Natomiast wiem, że to nadal funkcjonuje, ale nawet jakby tam nic nie było robione, to patrząc na jakby trend w kontekście blockchaina i tego wszystkiego, co się dzieje – to wiem, że wtedy wbicie tej pierwszej łopaty było tak naprawdę bardzo wizjonerskim działaniem ze strony Rahima. Abstrahując od tego co tam jest dowiezione, a czego nie wiem. I pamiętam jaka była reakcja wtedy. Wtedy to było powiedzmy takie kuriozum, a z drugiej strony pewnie zbudowanie takiego przyczółka czegoś, co dzisiaj się robi dużym hypem ileś lat później. I myślę, że dzisiaj już jest zupełnie inny etap. Wy robicie innego typu przedsięwzięcie, które nie jest powiedzmy tokenem, tylko jest dużo bardziej rozbudowaną rzeczą, ale tak samo wyznaczacie kierunek. Tylko Wy od razu robicie to globalnie, co jeszcze więcej ściąga uwagi tutaj. 

Wiesz co? Żeby była jasność – w ogóle w Polsce jest bardzo dużo projektów krypto. Bardzo dużo. I tak mój dobry kolega zrobił największą giełdę, którą sprzedał i pewnie kiedyś pójdą informacje jak duży to był biznes, bo to był gigantyczny biznes. Mamy nie wiem… Rob Gryn, który też jest znany w środowisku. Przecież robi dwa projekty krypto w tej chwili. Jeden to jest „Metahero”, a drugi teraz to jest taki… Wiem, że sprzedaje land w metaversie. Tylko nie chcę przekręcić nazwy, więc nie wymienię w tej chwili. Tenset jest też chyba polskim projektem. Potem mamy polski launchpad. Jest bardzo dużo tych projektów, naprawdę. Tylko o nich się mało mówi. Mój kolega też zrobił „Unicly”. Jest tego naprawdę sporo. Ten Rahima to on chyba… Może Rahim był za wcześnie. Nie wiem co tam nie poszło. Szczepan Bentyn też, który napisał w ogóle książkę „Kryptowaluty”, która uważam, że jest bardzo dobra dla osób, które zaczynają. Tylko ona jest nie o NFT, ale jest bardzo dobra. 

Jak się nazywa?

„Kryptowaluty”. To jest po prostu tytuł książki.

Okej. 

Szczepan Bentyn i nie pamiętam z kim tam jeszcze to napisał, ale naprawdę bardzo dobra książka. Ja ją czytałem zaraz po tym jak ona wyszła. I uważam, że tak żeby zacząć coś posłuchać jest bardzo dobra. On też robił swój projekt i ten projekt też nie wyszedł. Trochę tak jak w Internecie – w pewnym momencie w Stanach, w nie wiem, 1998 roku – każdy robił projekt internetowy. 

NFT bubble.  

Dokładnie. My jesteśmy w takim krypto NFT bubble. Nie wiem jeszcze, na którym etapie. Mi się wydaje, że jeszcze trochę to będzie mocno szło do góry. I ja też jestem zdania, że większość projektów nie przetrwa, że dziewięćdziesiąt projektów, które teraz powstają, nie przetrwają potem tego zderzenia.

Przepraszam, że Ci przerwę, ale bardzo mnie ciekawi ten aspekt tego. Okazuje się sukcesem, nie okazuje się sukcesem. Mówiłeś wcześniej o tym, że dzień w krypto to jak miesiąc w tradycyjnym biznesie. A ja myślę sobie… Ja jestem dinozaurem mentalnym. Kiedyś byłem człowiekiem, który działa super szybko, a dzisiaj… W pewnym momencie zrozumiałem, że wygrywa się tak naprawdę budując long term. Szczególnie w kategorii relacje. I realnie biznes to nie jest to, co zrobisz w dzień, w rok – tylko to, co osiągniesz za dziesięć lat, patrząc wstecz. I zresztą to widać chociażby w kontekście Twojej historii. Jak z narciarza stałeś się super przedsiębiorcą, a teraz kreujesz coś super innowacyjnego. Z tej perspektywy – pytanie czy w świecie NFT jest przestrzeń na myślenie long term? Czyli czy ja mogę wykreować projekt, który okej – dzisiaj w to uwierzy piętnastu moich powiedzmy słuchaczy, członków mojej społeczności. Oni sobie kupią jakiś token i jak coś tam będę dostarczał, bo ja i tak dostarczam. Ja kreuję content i będę się bawił w tworzenie jakichś wartości, ale z myślą o tym, że ja nie muszę zrobić overnight success, że muszę sprzedać osiem tysięcy tokenów na przykład – tak jak Wy. I, że to będzie super hot i będzie jak na giełdzie i wartość wzrastała razy trzy. Bardziej jako bilety do społeczności. Czy jest przestrzeń w świecie NFT na po prostu taką sukcesywną, wolną sprzedaż jakiegoś assetu w czasie? Czy to musi być taki efekt wow i po prostu trochę hype jak na giełdzie, że: „Okej. Dzisiaj wszyscy się boksujemy. Robimy wielki opening. Wszyscy kupują i wchodzimy”. Powiedz mi czy jest na to przestrzeń?

Tak. Oczywiście, że jest. Ja znam bardzo dużo takich artystów, którzy zaczynali – też wiesz, kolekcjonerów, którzy zaczynali coś od zera. Zresztą wszyscy, którzy weszli wcześnie w NFT są teraz moi koledzy milionerami dolarowymi. Oni sobie coś tam kupili, coś tam sprzedali, coś tam trzymają. Znam cały Bored Ape Yacht Club bardzo dobrze. Łącznie z founderami. Nasi advisorzy to są członkowie tego klubu. W NFT świecie to są nie wiem… Tam jest prezes eToro, którego dobrze znam. Tam jest właśnie John Terry, ten piłkarz, który do mnie sam napisał na Twiterze, że sobie kupił cztery misie. Tam są bardzo wpływowe osoby, z którymi ja gdzieś tam współpracuję. Nie wszyscy robią jakiś projekt. Niektórzy coś robią bardzo powoli. Natomiast u nas taka była trochę strategia. Taka jest strategia, że my chcemy – też nie ukrywamy, że chcemy pozyskać jak najwięcej środków, żeby po prostu móc konkurować z tym kapitałem, który jest w Stanach. Też na sukcesie Fancy Bears. Będziemy pewnie rozmawiać, bo zgłaszają się do nas fundusze globalne, więc myślimy o rundzie finansowej rzędu nie wiem – pięćdziesięciu milionów dolarów, która jak wiemy daje duże możliwości jeśli chodzi o zasoby i o budowę projektu. I teraz tak – jeżeli chcesz coś robić, co ma być top 1, co ma być liderem rynku – musisz to robić tak jak my to robimy. Może da się to zrobić taką drogą bardzo powolną, ale nie wydaje mi się, bo po prostu zabraknie Ci czasu w pewnym momencie. My musimy się skalować bardzo szybko. Ja uważam, że teraz będzie właśnie wojna o to, kto, co sobie gdzieś tam zagarnie. I mamy dokładnie jakieś cele, które chcemy zrealizować i myślę, że które są realne do zrealizowania. Tu musimy być bardzo szybcy, bo tutaj prędkość działania będzie jednym z kluczowych czynników do tego, kto moim zdaniem odniesie sukces i czy właśnie będzie gotowy na to jak trochę ta bańka się uspokoi jak już ją nazywamy bańką. Nie wiem kiedy. Może to będzie za dwa lata? Na pewno kiedyś to… Wiesz, teraz wchodzą wszystkie firmy. Teraz się o tym strasznie dużo w Stanach mówi. Zawsze są takie cykle, że coś jest bardziej na topie, coś jest mniej. Tak jak było z TikTokiem i ze wszystkim po kolei. Stąd ta nasza wielka presja czasowa była, żeby postawić ten projekt w dwa miesiące. Ja strasznie cisnąłem, dlatego nie spałem przez dwa miesiące. Siedziałem tu w Sylwestra do 8.30 rano, w biurze. To nie znaczy, że nie można tego zrobić inaczej. My po prostu mieliśmy taką strategię i tak działamy. I wydaje mi się, że jak chcemy zrobić coś bardzo dużego, to, to jest właśnie ta droga, bo jak to rozwleczemy to będzie nam po prostu, po prostu dużo trudniej. I tak póki masz to dobre Momentum, trzeba cisnąć maksymalnie, bo na tym jesteś w stanie chociażby ugrać znacznie więcej partnerstw, znacznie więcej relacji zbudować. Póki masz takie bardzo pozytywne Momentum. Dlatego my teraz idziemy cios za ciosem. Zaraz będą kolejne newsy. Zaraz będą kolejne rzeczy. Tu już ogłaszamy metaverse’y, tu coś tam, tu coś tam, więc wszystko chcemy robić. I też ja się nauczyłem tego będąc w Stanach. Współpracując z jednym ze startup’ów w Dolinie Krzemowej – że dzisiaj te startup’y tak zwane „bardzo podwyższonego ryzyka”, to trochę na tym polega, że Ty zbierasz środki i Ty testujesz różne hipotezy. Raz się nie udaje, to testujesz coś innego. To się nie udaje, to robisz coś kolejnego. I tak naprawdę tak działają trochę w Stanach, że one inwestują w founderów, którzy mają jakiś track record. A ci founderzy działają tak, że… Ja współpracowałem z taką aplikacją, oni najpierw chcieli być kopią TikToka, potem się totalnie gdzieś tam popivotowali. Teraz są taką wtyczką live streamową na stronach. Są podpięci do największych stronek w Indiach, Chinach i paru innych miejscach. Pozyskali kolejną rundę – dziewięćdziesiąt milionów dolarów. Mega się rozwijają, mimo że zrobili produkt zupełnie inny, niż zakładali. Z drugiej strony jak sobie poczytasz o historii większości spółek jak zaczynały – to wiele razy ten produkt całkowicie ewoluował. Była jakaś wizja, która po prostu razem z rynkiem gdzieś tam się dostosowywała i zmieniała. I w takim kontekście my mamy strategię szybko – ale wierzę, że spokojnie można to budować tak cegiełka po cegiełce.

W pełni rozumiem tę strategię. Życzę Wam żebyście zebrali rundę z tego 9-miliardowego funduszu Andreessen Horowitz, który właśnie domknęli. Mam nadzieję, że to nastąpi. To by było spektakularne. 

Gdzieś z nim o tym rozmawiamy.

No i super. Życzę Wam tego, bo to jakby jest myślę partner, który sam jest jakby spinem do projektu, wiadomo. Ze względu na to, że jest to potężna firma mediowa de facto – poza tą stroną inwestycyjną, więc to by było ekstra. Jakie byś widział zastosowanie, czy jest jakaś rekomendacja, którą byś zrobił dla przedsiębiorcy, który słucha tego podcastu, prowadzi biznes, który może robi kilkanaście, kilkadziesiąt milionów złotych, ale w jakimś tradycyjnym segmencie. I poza tym, że może prywatnie inwestować w NFT do czego nie zachęcamy, to może również…

Żeby było jasne. To nie jest tak, że ja nie zachęcam .

Ja rozumiem o co chodzi. Chodzi o to, że oficjalnie nie możesz tego robić.

Oficjalnie nie chcę. Nie chcę, żeby ktoś miał do mnie pretensje. Zresztą to nie są porady inwestycyjne tutaj. Natomiast ja jak najbardziej zachęcam, żeby wejść w ten świat. Żeby było jasne, żeby to doprecyzować. Czyli ja nie zachęcam, żeby teraz yolo inwestować i nie wiadomo co kupować. Natomiast ja bardzo zachęcam, żeby się zainteresować tym światem. I tak jak powiedziałem wcześniej – jednym z elementów, który nam w tym pomaga jest jednak kupienie jakiegoś NFT, żeby to lepiej zrozumieć, ale też nie mam w tym interesu, żebyście kupowali jakieś tam inne NFT, żeby było jasne. To nie jest porada finansowa.

Jasne. No dobra, ale to powiedzmy, że jestem przedsiębiorcą. Czy poza tym, że mogę sobie tam zbudować swój stack technologiczny, kupić wallet, założyć go, kupić sobie parę rzeczy i zobaczyć jak to funkcjonuje, żeby być mądrzejszy i nie zginąć jak dinozaur w świecie drukowanych faktur – to poza tym światem, czy jest jakieś zastosowanie, które widzisz dla przedsiębiorstw, które nie są Adidasem tego świata, czy jakby takimi topowymi graczami, którzy tam sobie mogą robić spray and pray ze swoimi finansami, bo po prostu budują na marce jak Red Bull, Adidas, czy te topowe brandy, Coca Cola. Tylko taki normalny przedsiębiorca z Polski – to powinien tam założyć jakiś swój mały przyczółek Web 3? Czy myślisz, że na razie zrozumieć o co chodzi?

Najpierw oczywiście zrozumieć o co chodzi. Natomiast potem jak najbardziej się tym zainteresować i spróbować coś zbudować. Na pewno NFT Web 3.0 jest genialne. Oprócz tego, że oczywiście możemy sobie zrobić new revenue stream. Nowe przychody. Tak jak to zrobił teraz Adidas, czy inne firmy. Oprócz tego, że możemy zarobić pieniądze, to jest genialny sposób na lojalizację klientów. Czyli to właśnie co nam się udało. Sprzedaliśmy misie, które ludzie teraz maksymalnie promują. U nas nawet w firmie, gdzie specjalnie kupują Apple Watche, żeby sobie codziennie wyświetlać swojego misia. Zdjęć ludzi, którzy mają misie na Apple Watch’ach jest pełno. Zaraz będą kupować wszyscy nasze ciuchy, bo chcą po prostu się z tym projektem utożsamiać. Wszyscy zmienili profilówkę. Znajdź mi jedną firmę, gdzie ludzie zmieniają profilówkę, bo się tak z nią utożsamiają – więc NFT jest niesamowite jeśli chodzi o lojalizację klientów, bo jednak mimo, że to nie są akcje, to ludzie się bardziej utożsamiają z tą firmą, niż jakby mieli akcje. I bardzo ich to lojalizuje w takim kontekście, że nie pójdą teraz do konkurencji. Będą Was wspierać, będą wspierać tę firmę. Wy tych NFT nie musicie im sprzedawać. Wy możecie – tak jak to się mówi w krypto – zendropować. Czyli po prostu dać każdemu. Pobrać ich wallet’y i wysłać każdemu Wasze NFT. I on zobaczy: „O, coś dostałem od kogoś”. Na początku to może nie ma żadnej wartości, ale gdzieś już to w głowie zostaje, że: „Mam NFT tej firmy”. Możecie ich do zakupów dodawać. 

O. I to jest pomysł, co mogę zrobić dla swoich słuchaczy. To jest dobry pomysł. To jest fajne.

Zendropować, dokładnie. Możesz zendropować NFT. Możesz dodać do jakiegoś zakupu. Jeśli chodzi o lojalizację – genialne. Potem zniżki mogą być właśnie na zasadzie tego NFT. Ja w influencer marketingu zawsze mówię, że świetny sposób na wykorzystanie NFT to jest – wszystkim influencerom dajemy kody rabatowe. Ale po co im dawać kody rabatowe jak to by mogło być właśnie wszystko oparte o tę technologię blockchainową. Takich zastosować jest naprawdę bardzo, bardzo dużo. Gdzie możemy zastosować NFT i blockchain. Ja zawsze jeszcze z przykładów podaję tak – branża real estate, nieruchomości. Tam w Tajlandii już tokenizują budynki. Możesz sobie kupić kawałek Pałacu Kultury. Masz sto dolarów, ale kupujesz sobie kawałek Pałacu Kultury i gdzieś się czujesz współwłaścicielem Pałacu Kultury. Na następny dzień go możesz sprzedać, bo to się bardzo łatwo upłynnia. Te rynki są dość płynne. I kupić sobie kawałek Złotych Tarasów. Moim zdaniem to do tego będzie dążyło. W ogóle powinno być tak, że rząd airdroppuje wszystkim ludziom NFT do własności wspólnej, na przykład. 

I wszyscy czerpią z tego korzyści. Wiecie, to ja już wyskakuję gdzieś totalnie daleko, ale tak widzę tę przyszłość. NFT w medycynie ma mega dużo zastosowań. W jakiejś tam modzie. My się zajęliśmy tym, na czym się znamy. Czyli social media, ale jest dużo więcej ciekawszych branż, gdzie to NFT ma zastosowanie. Tylko znowu – nie opowiem o tym w dziesięć minut.

Ja będę na pewno robił jakiś webinar też na Polskę. Taki dwugodzinny, to pewnie będę wszędzie o tym informował. Bardzo dużo marek się pyta. Bardzo duże jest zainteresowanie i bardzo dużo jest pytań, więc ja tylko tak rzucam wiesz… Takie pierwsze lepsze pomysły. 

Ale jest tego masa. 

Od strony technologicznej to co, trzeba przyjść do Was żeby to zrobić? Bo pierwsza rzecz to jest intencja, a druga rzecz to jest mój wallet’cik i mój misio, którego sobie być może kupię, a trzecia rzecz to jest – no dobra, ale chcę wyemitować swojego tokena. I co wtedy? Przychodzę do Was? Właśnie to robi Fanadise?

Tak. Między innymi. My się skupiamy na influencerach tak szczerze i raczej obsługujemy – jeżeli obsługujemy – bardzo duże firmy. Ja jestem w stanie Ci po prostu prywatnie gdzieś tam pewnie trochę doradzić. Szczególnie w jakimś wyborze chain’a i takich rzeczy. Możliwe, że zaraz zrobimy taką technologię, że każdy będzie w stanie u nas stosunkowo łatwo, bez tej wiedzy technologicznej takie NFT sobie tworzyć. Gdzieś to rozważam jako jeden z kierunków rozwoju. Natomiast na razie jeszcze tego nie ma i taka decyzja nie zapadła na dzień dzisiejszy. Jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała. NFT w ogóle w charity to jest coś niesamowitego. Mamy na przykład kolegów, którzy mają taki projekt. Robią to nie z WWF-em, tylko z taką drugą organizacją, która zajmuje się zalesianiem Afryki. Kurczę, nie pamiętam. Coś tam „World wild trees”, coś tam. Bardzo duża. I teraz – ludzie kupują. Wiesz – na przykład dotują sadzenie drzew. I nigdy nie wiedzą co się dzieje z tymi drzewami. I teraz oni Ci wystawiają certyfikat tego, że Ty konkretne drzewo zdonate’owałeś. I co więcej, na metaverse’ie – możesz się zalogować do metaverse’u, gdzie Ty widzisz to drzewo i widzisz jak ono rośnie. Taka niby głupota, ale jak gdyby czujesz to. Masz potem na swoim wallet’cie potwierdzenie, że Ty zdonate’owałeś to. Na przykład też taką ciekawą aplikacją jest POAP. To jest aplikacja, która Ci potwierdza uczestnictwo w evencie. I w Stanach niektóre krypto startupy sprawdzają Ci w jakich eventach byłeś na POAP’ie. I to jest element rekrutacyjny. Czyli zamiast CV wysyłasz im po prostu swój wallet. Oni sprawdzają: „O, byłeś tu na tej konferencji, na tej, na tej. Byłeś na jakichś imprezach w metaverce’ie, na jakichś webinarach w metaversie”. Masz to wszystko na POAP’ie. Musisz ogarniać. Jak chodzisz, jak to wszystko pozdobywałeś. Musisz ogarniać. I to się dzieje autentycznie w Stanach – to tak jeszcze do tych niesamowitych możliwości zastosowania NFT. 

Chciałbym Ci dać możliwość zakończenia naszej rozmowy. Jest to trudne, bo jeszcze mam chwilę pytań. Mam nadzieję, że jeszcze zdążysz na nie odpowiedzieć. Chciałem zadać Ci pytania, które są bardzo ważne i zazwyczaj je zadaję. Jedno z nich jest takie – co Twoim zdaniem jest jakąś prawdą ogólną na temat biznesu? Lub ewentualnie mitem, który jest szerzony na prawo i lewo. 

Co jest największym mitem? Tych mitów jest strasznie dużo dotyczących biznesu. Jedne są prawdą, jedne są mitem. Ja się na przykład zawsze zastanawiam – efektywność pracy. Z jednej strony się mówi – żeby coś osiągnąć, trzeba być bardzo, bardzo pracowitym. Zresztą ja spędzam w biurze po dwadzieścia godzin na dobę, ale potem się okazuje, że zrobiłem jedną rzecz. Poznałem w jednym miejscu jedną odpowiednią osobę, która po prostu całkowicie zmieniła mój biznes. Czyli w tym kontekście prawdą biznesową może być ta zasada, że dwadzieścia procent klientów robi nam osiemdziesiąt procent przychodu. I dwadzieścia procent naszych efforts robi nam właśnie te osiemdziesiąt procent przychodu. Co nie znaczy, że możemy sobie odpuścić te pozostałe osiemdziesiąt. Myślę, że to jest coś bardzo ciekawego w biznesie, że w sumie do końca nie wiadomo. Druga rzecz, która uważam, że szczególnie w przypadku startupów jest taką prawdą, o której już mówiłem – to dzisiejszy świat opiera się trochę na power law. I znowu testowanie, sprawdzanie, szukanie rozwiązań. Znowu to jest prawda i fałsz. Jest taki świetny TED. Nie pamiętam jak ta pani się nazywa – Margaret… Coś na „T”, ale może Ci go gdzieś podlinkuję. I ona właśnie mówi o świecie, który dąży do optymalizacji i automatyzacji wszystkiego. Ale w tym świecie potem przychodzą rzeczy, których nie przewidzieliśmy, i z którymi ta automatyzacja sobie nie radzi. Dlatego często bardziej jest się jednak efektywnym dodając ten element ludzki i dodając ten element nieprzewidywalności. I to jest też znowu – trochę prawdy w tym jest, trochę fałszu. Myślę, że nie ma takiej jednej czarno-białej prawdy czy fałszu. Ja osobiście jakbym miał powiedzieć – to wydaje mi się, że jednak za każdym sukcesem stoi bardzo ciężka praca. Obojętnie czy to jest influencer, czy to jest ktoś, kto robi biznes – to jest to gigantyczna praca. To może to jest taka nieoczywista prawda. I drugą prawdą jest niestety w tym kapitalistycznym świecie power law. Fundusze inwestują w dwadzieścia startupów, ale żeby w niego zainwestować, każdy musi im zwrócić wszystkie pozostałe inwestycje gdy się uda. Wtedy rzeczywiście dwa się udają na dwadzieścia i oni są niesamowicie zarobieni, bo jeden im pokrywa koszty, drugi już po prostu jest czystym zyskiem. A taka największa nieprawda, to może to, że… – bo to w Polsce dalej chyba jeszcze jest, że ludzie myślą, że po prostu ktoś jak coś gdzieś zarobi, jak coś mu się udało – to, to nie może być prawdziwe. To musiało być jakieś oszustwo, jakiś scam. Tak jak teraz portale technologiczne piszą o nas, bo po prostu nie są chyba w stanie uwierzyć w to, że nam się coś tak udało. Na tak dużą skalę. A wystarczyło zrobić prosty research, bo wystarczyło wejść na Discorda, wystarczyło wejść na Twittera. Wystarczyło zobaczyć kto jest w naszym gronie advisorów. Prześledzić tych ludzi. To są topowe osoby z tego świata NFT. I łatwo można było się dowiedzieć, że po prostu to jest gigantyczny globalny projekt, za którym stoją bardzo, bardzo poważne osoby. Ale po prostu ludzie jak gdyby nie są w stanie w to uwierzyć. Nie ma rzeczy niemożliwych – też bym tak dopowiedział. Jak widać da się to zrobić. Ja jak tutaj przyjechałem i powiedziałem, że chcę postawić ten projekt w dwa miesiące, to nawet nasi advisorzy powiedzieli, że oszaleliśmy. Siedziałem codziennie do piątej rano, do szóstej – wracałem do biura o dziesiątej. Spałem tak po trzy, cztery godziny. Łącznie z Sylwestrem, łącznie z każdym weekendem. I się udało i dopięliśmy wszystko. I wszystko się sprzedało w osiem minut. Udało się po prostu perfekcyjnie. Wiadomo – złożyło się na to milion czynników i milion też relacji, które miałem zbudowane wcześniej, ale to się udało. Na pewno nie ma rzeczy niemożliwych. Jak w coś wierzycie, to da się to na pewno osiągnąć. 

To jest ekstra. Tak myślę, że to trochę spina klamrą tę dyskusję także o influencerach, którzy są nienawidzeni, szykanowani, bombardowani, bo jakby za każdy sukces – szczególnie ten widoczny, a w NFT jest pełna transparentność – więc ten sukces, który jest widoczny jest zawsze poddawany weryfikacji ludzi, którzy niekoniecznie pracują, a zazdroszczą. Czyli jakby szukają tego, że chcieliby mieć akces do tego samego, bez powiedzmy włożenia tego, co na przykład Ty wkładasz pracując dwadzieścia godzin na dobę. Mówiąc o tych dwudziestu godzinach, to co robisz, żeby nie zwariować? Czy to się da całe życie pracować dwadzieścia godzin na dobę?

Wiesz co – ja miałem ten deadline. Wiedziałem, że tu mamy sale. Byłem totalnie zmotywowany tym deadline’em. I potem nawet sobie mówiłem: „A, pojadę sobie potem na wakacje”. Tylko, że to się skończył i okazało się, że pracy jest prawie tyle samo. Może już nie lecę, aż tak mocno, bo nie mam też tego deadline’u, więc też jest dużo trudniej się zmotywować – ale na razie cały czas niestety, albo stety muszę tutaj być. I muszę wszystko ogarniać, bo ten early stage projektu jest naprawdę kluczowy. To zaufanie, które nam dali też ludzie, którzy coś tam od nas kupili. Natomiast jeszcze do tego chciałem dopowiedzieć jedną rzecz – do tego, co powiedziałeś o influencerach i w ogóle o biznesie. Nikt nie jest nieomylny. My działając na takiej prędkości, popełniamy masę błędów. My możemy sobie też pozwolić na te błędy. Dlatego jesteśmy tacy szybcy, bo podejmujemy decyzje bardzo szybko. Jest bardzo dużo błędnych decyzji. Są jakieś niedopatrzenia. Jak by ktoś spojrzał na to, jaka to jest skala biznesu, a ile u nas się pojawia błędów, nieścisłości na stronie, bo nikt nie zdążył tego poprawić, a my już coś zmieniliśmy, my już gdzieś poszliśmy dalej – to jest tego sporo. To się wiąże z szybkością pracy. I znowu – przy influencerach jest to samo. Każdy na końcu jest człowiekiem. Każdy kiedyś gdzieś się pomyli. Coś powie, na przykład nawet coś, z czym się nie do końca zgadza i zostanie za to skrytykowany. Albo nawet mamy polityków, którzy też mają cały czas jakieś wpadki typu, że pojadą za szybko gdzieś tam w mieście, czy coś. Każdy popełnia te błędy. W stosunku do influencerów jest tak, że dziesięć dobrych rzeczy, które zrobią, jest zniszczone przez jedną wpadkę, która jest zazwyczaj ludzką wpadką. 

Tak, ale ja uważam, że to jest element – nie to, żebym to popierał – uważam, że ten ostracyzm, czy jak to się dzisiaj mówi… Nie ostracyzm… Teraz jakieś nowoczesne słowo na to, że tam się kogoś wycina, earse’uje, wygumkowuje. Jest takie sformułowanie. Zapomniałem. Cancelling, chyba coś takiego. I jakby ten ostracyzm – jakby rozumiem go, nie popieram go, ale też uważam, że on jest konsekwencją dźwigni, na której się leci. Czyli jeżeli chcesz być top, to dostajesz też top strzały. Wychodzisz na zewnątrz i musisz przyjmować te strzały. I jest mi przykro patrzeć na osoby, które się poddają. Też trudno jest myślę się oddysocjować. Oglądałem ostatnio jedną influencerkę. Nie znam się na tym totalnie, żona mi pokazała taką influencerkę. Nazywa się mamaginekolog. Widziałem, że miała jakąś tam aferę, że nie zdała jakiegoś egzaminu. Grubo tam wjechali na nią ludzie. Myślę sobie – to jest strasznie brutalnie i też musi być bardzo trudne będąc tą osobą równocześnie mieć swoją prawdę i umieć ją obronić przed sobą. I nie poddać się temu dialogowi tych setek tysięcy ludzi, którzy potrafią i chcą Cię zdissować w jakiś sposób. Tylko nadal bronić siebie. To jest tylko taka dygresja. Powiedz, jak pracujesz dwadzieścia godzin, to czy Ty masz jakieś życie prywatne?

Nie, aktualnie nie.

Masz jeszcze jakieś narty czy sprzedałeś na OLX’ie już?

W ogóle śmieszne to jest, bo ja w tym roku chciałem dużo jeździć na nartach. Nawet stwierdziłem, że sobie potrenuje. Może sobie wystartuję w jakichś zawodach. I pierwszy raz pojechałem we wrześniu, a potem wszystko się zaczęło z tym projektem. To się zaczęło trochę od moich podróży – Dubaj, Miami i jeszcze kilka innych. I stwierdziłem: „Dobra, lecimy teraz. Skupiamy się. Robimy te misiaki”. I od tego czasu no nie. Nie ma życia. W sensie – to jest coś, za coś. A ja jestem w stu procentach teraz sfocusowany na tym celu, który mamy osiągnąć. 

Ciekawe. Czyli nie masz życia osobistego?

Chwilowo mam nadzieję. To nie tak, że nie mam, tylko że chwilowo nie mam. 

Okej. Próbuję to wysondować, zrozumieć, bo to też jest jedna z rzeczy, o które pytam. Mnie to bardzo zawsze ciekawi. Zobaczyć różnorodność tych profili. O co Cię nie zapytałem, a jest to bardzo ważne i chciałbyś o tym jeszcze powiedzieć na koniec, żeby wszyscy o tym usłyszeli? Żebym ja się czegoś dowiedział i, żeby w ogóle było fajnie. 

Ja myślę, że przeszliśmy tak pobieżnie przez całe spektrum pytań. Dla mnie najważniejszy przekaz z tego wszystkiego jest taki, żeby ludzie się nie zamykali na technologie. Żeby też nie dali się złapać na jakieś klickbait’owe artykuły. Tylko, żeby weryfikowali dane, weryfikowali fakty. Żeby sami się też tym zainteresowali. I tutaj moją misją gdzieś stało się edukowanie ludzi odnośnie blockchain’a, NFT, czy ogólnie wszystkiego co jest wokół tego. Ja polecam wszystkim się tym zainteresować. Zanim usłyszymy. O! Wiem, co nie zostało poruszone, a to jest jeden z największych zarzutów dotyczących NFT. To jest szkodliwość związana ze środowiskiem. Tutaj jest kilka aspektów. Po pierwsze te szkodliwość głównie dotyczy BitCoin’a i trochę Ethereum, na którym tez my mamy jeden kontrakt miśkowy wymintowany, ale to nie znaczy, że w tej chwili już nie ma dwudziestu chainów, w których nie ma śladu węglowego. Na przykład my wszystkie misie wymintowaliśmy na specjalnym kontrakcie, gdzie wymintowanie jednego NFT, to jest jak odpalenie żarówki na dwie i pół minuty, albo mikrofalówki na siedem sekund. Nie ma tutaj zużycia energii. I teraz to, co bym chciał, żeby też ludzie wszyscy zrozumieli Ethereum zaraz… Nie wiem, to będzie Q2, albo Q3 – będzie robiło tak zwanego forka. Stanie się Ethereum 2.0. Ma zmniejszyć ograniczenie tej energii o 99%, więc to, że dzisiaj technologia – i zazwyczaj tak jest z technologią, która jest na early stage’u – jest nieefektywna bardzo, bo ona się dopiero też tworzy i dopiero wszyscy ją rozwijają, to wcale nie znaczy, że ona będzie taka w przyszłości. Na przykład takie skreślanie, że: „NFT jest nie dla mnie, bo ono jest nieekologiczne”, to, to jest totalna bzdura, bo jest masa chainów, które są bardzo ekologiczne. Na pewno bardziej, niż transakcje bankowe i korzystanie ze wszystkich systemów, z których korzystamy na co dzień. Na przykład na Solanie jedna transakcja to jest jak dwa wyszukania w Google, bo ludzie korzystają z Google, szukają. Ale ogólnie jak dużo szukasz w Google, to, to też nie jest ekologiczne. W ogóle cokolwiek robisz tak naprawdę, gdzie zużywasz energię elektryczną, to w jakiejś formie to nie jest ekologiczne. Nie mówiąc o lataniu samolotem i takimi innymi rzeczami. Więc tutaj proszę nie skreślać tych projektów dlatego, że tak usłyszeliście. Nawet jeżeli dzisiaj rzeczywiście to jest nieekologiczne w przypadku sieci Ethereum, to, to się zmieni w przeciągu kilku miesięcy. My też zdecydowaliśmy się, że ten główny kontakt powstał na Ethereum dlatego, że jednak duże, szanowane projekty – Adidas – też robią na Ethereum. I wszystkie duże, szanowane projekty tworzą się na Ethereum. I czekamy na zmniejszenie, czekamy na fork, czekamy na Ethereum 2.0. Czekamy na zmniejszenie zużycia tej energii wszyscy. Jak ktoś chce sobie zrobić NFT full ekologiczne, to też może to zrobić, więc to, że są takie nagłówki, że Ethereum, że NFT jest super nieekologiczne, to podchwycili wszyscy po prostu bardzo szybko. One nie są prawdziwe. Tam jest element prawdy  w tym, ale to jest tylko element. Zresztą skojarzenia własnie do piramidy finansowej. Wczoraj rozmawialiśmy na live z Arturem Kurasińskim i Tomkiem Palakiem. Tomek Palak czytał akty prawne. Przecież to nie ma nic ze sobą wspólnego. Razem to ustaliliśmy. Nie ma żadnego powiązania NFT i piramidy finansowej. W sensie może można jakoś wykorzystać NFT do stworzenia piramidy finansowej, ale tak samo można ją zrobić na kosmetykach, nieruchomościach i tysiącu innych rzeczy. Szczególnie do polskich odbiorców – uważajcie na… Nie wiem czemu tak negatywna jest prasa w Polsce do tych tematów. Czy to się bierze z niezrozumienia, czy z czego, ale jest bardzo negatywna, więc po prostu tutaj myślę, że fajnie sobie zrobić research. Fajnie się zainteresować. Fajnie doczytać. I właśnie gdzieś tam wejść trochę do tego świata i zobaczyć z czym to się je w praktyce. 

Słuchaj, to jest naturalna sprawa. „No risk no fun”, ale zdecydowanie jak się zamknie oczy, to nie znaczy, że świat się przestanie zmieniać, więc lepiej mieć je szeroko otwarte. Czego życzę wszystkim słuchaczom i Tobie. To chyba jedna z najdłuższych rozmów, jakie nagrałem. Będę musiał to sprawdzić. Wiem, że jedna kiedyś trwała ponad dwie godziny, ale my już się zbliżamy do dwóch godzin – ale żadnego uszczerbku na jakości. Bardzo dużo się od Ciebie Bartek dowiedziałem. Także jestem Ci za to mega wdzięczny i jestem przekonany, że również jest sporo osób, które się dużo dowiedziały dzięki temu. Bardzo Ci dziękuję za ten czas. 

Ja bardzo dziękuję za zaproszenie, bo to była przyjemność. 

Wielka przyjemność. Trzymam kciuki za rozwój miśków i Fanadise. 

Dziękuję.

Bartek Sibiga. Tyle na dzisiaj. Dzięki serdeczne.

Dzięki wielkie, dzięki. Pa, pa. 


Chcesz otrzymywać bezpłatnie najciekawsze materiały, które pomogą Ci lepiej prowadzić biznes i optymalnie rozwijać karierę? 

Zapisz się na www.gregalbrecht.io/klub, a co piątek znajdziesz w skrzynce garść inspirujących materiałów ze świata. Dołącz do tysięcy subskrybentów. W razie czego, zawsze możesz wypisać się jednym kliknięciem.

Szukasz wsparcia w prowadzeniu biznesu? Chcesz zostać partnerem podcastu? Poznaj Albrecht&Partners i umów się na rozmowę: www.albrechtpartners.com

Udostępnij:
Podcast

Poznaj wiodący podcast dla przedsiębiorców i zarządzających biznesem. Posłuchaj przedsiębiorców, którzy zbudowali biznes od zera. Znajdź odpowiedzi na wyzwania, które trapią liderów – niezależnie od branży.

Newsletter

Zainwestuj 5 minut w tygodniu, by osiągać więcej.

Dołącz bezpłatnie do tysięcy przedsiębiorców i zarządzających biznesem w społeczności Business Unlimited.

Zobacz także