Opis odcinka – Paweł Prasuła (Grupa EIP):
Paweł Prasuła – zaczynał jako grafik, komputerowy nim to było modne, a w branży IT działa od ponad 20 lat. Napędza go chęć naprawiania i doskonalenia otaczającego świata. Sam przeszedł przemianę, która pomogła mu działać z większym przekonaniem i pewnością. O biznesie i osobistych dylematach rozmawiamy w Sali Polskiej na ul. Dąbrowskiego 30 w Warszawie. W mojej ocenie Paweł jest typem wizjonera i cechuje się ponadprzeciętnym zaangażowaniem osobistym w to co robi.
Paweł zbudował i prowadzi Grupę EIP, która integruje w sobie m.in. Main (Data Center), EIP (usługi integratorskie) i Telsar (usługi sieciowe). Grupa zatrudnia ok. 150 osób i realizuje ponad 100 milionów złotych obrotu.
W odcinku m.in.:
– O tworzeniu biznesu zintegrowanego (łączącego hardware, software sieci i data center),
– jak biznes może wspierać cele charytatywne,
– jak przechodzić przez trudne momenty i podejmować decyzje,
– o wspinaczce wysokogórskiej – Janie Pawle II i Koronie Ziemi,
– o odnowieniu starej centrali komunikacyjnej na warszawskim Mokotowie i stworzeniu w niej Kawiarni Dobroczynnej.
Dołącz do bezpłatnego klubu Greg Albrecht Podcast:
http://www.gregalbrecht.io/klub
Wideo – Paweł Prasuła (Grupa EIP)
Transkrypcja – Paweł Prasuła (Grupa EIP):
Dziś, w Greg Albrecht Podcast nie kto inny, ale Paweł Prasuła 1, twórca EIP 2, Everything Is Possible 3. Paweł, powiedz, czym jest EIP? To jest jakaś rozległa struktura wielospółkowa? Czym się tak naprawdę zajmujecie?
EIP to trzy spółki. EIP jako Professional Services i Bussines Software, także Professional, ale i dwie spółki zależne – Main spółka z o.o. 4 i Telsar spółka z o.o. 5. Telsar – od dołu idąc – zajmuje się securingiem i szeroko pojętym networkingiem: profesjonalne usługi networkingowe, LAN 6, VAN 7, SD-VAN 8. Main, to data centre i usługi cloud’owe, a EIP to integrator, który spina to wszystko w jedną całość. Tak można powiedzieć.
Czyli jesteście spółką technologiczną, świadczącą w sumie zintegrowane usługi dla… Kogo właśnie? Dla dużych przedsiębiorstw? Kto jest idealnym klientem?
Idealny klient, to klient poukładany, czyli klient, który jest klientem enterprise’owym, który ma potrzebę, lub też rozwija informatykę i wchodzi w erę digital transformation bardzo silnie. Idealny klient, to klient, który pobiera od nas i warstwę sieciową, czyli doradzamy mu i zarządzamy warstwą sieciową, infrastrukturalną i serwerami, transportujemy go do cloud’a, ale także w chmurze zarządzamy jego systemami software’owymi lub też systemami, których używa do biznesu.
A jacy klienci z waszego portfolia sprawiają ci największą dumę, radość, szczęście, najdłużej z nimi współpracujecie?
Dotknąłeś zagadnienia, na które bym potrzebował 4 godzin… Jakiś czas temu, czyli w 2008 roku, kiedy EIP powstawało na zgliszczach spółki, która się zakończyła… chodzi mi głównie o moment, kiedy bańka finansowa pękła i trzeba było zacząć wszystko od nowa. To wtedy zaplanowałem, że wejdziemy na rynek do klientów enterprise’owych, wchodząc w nich wertykalnie i odpowiadając na potrzeby wertykalne, a nie produktem na rynek horyzontalny. I to była dobra strategia. Dlaczego? Dlatego że chcieliśmy budować długoletnie relacje i polepszać z klientami nasz profesjonalizm. I dopiero wtedy może, jak wypracujemy jakiś superprodukt, wyjść z tym produktem szeroko na rynek polski jak i europejski. Więc odpowiadając tak na pytanie, budujemy relacje długoletnie i idealni klienci to ci, którzy pobierają wszystkie zakresy od nas.
Ale możesz wymienić, jakie to są firmy?
Ponad 10 lat obsługujemy grupę Inter Cars 9. Z większością naszych top kontrybutorów, których mamy około 20, współpracujemy ponad 10 lat. Co mogę powiedzieć? To są długoletnie relacje, które wynikają z tego, że profesjonalnie podtrzymujemy nasze usługi i prowadzimy biznes w sposób odpowiedzialny.
A powiedz coś o tej bańce. Bo powiedziałeś, że była bańka, pozamiatała i trzeba było coś zbudować na nowo. To jest interesujący wątek, co było zanim powstało EIP?
Ponad 20 lat temu, bo ja jestem w branży od 20 lat, prowadziłem innego integratora, który na bańce 2008 roku po prostu skończył swój żywot, tak to nazwę śmiesznie. Bo AIG upadając, nie wywiązało się z umowy przejęcia udziałów jako głównego udziałowca. Wtedy miałem dwie ścieżki, albo ratować to co było i układać kolejny rok, lub też wyjść do przodu i trochę przemodelować biznes. Odpowiedziałem sobie wtedy na pytanie, jakie były błędy poprzednich 10 lat i czego tak naprawdę chcę. Więc EIP jest zbudowany na słowie „zaufanie”, podłączyłem do biznesu mojego najlepszego przyjaciela, Roberta Rusa 10, poszliśmy na boisko, przegadaliśmy white paper (białą księgę) 11 i założenia biznesowe, po prostu siedliśmy do stołu i zaczęliśmy firmę rozwijać step by step, ciężko pracując. W 2009 praktycznie zaczęliśmy już operacyjnie sprzedawać, najpierw usługi e-learningowe i sprzęt serwerowo-sieciowy. I tak minęło 10 lat… Dzisiaj, od jednej złotówki – w całej grupie – obracamy przychodem na poziomie 100 milionów złotych i dochodem, powiedzmy, na poziomie miliona dolarów. To powoduje, że jesteśmy stabilną firmą na polskim rynku. Zapytałeś, co było wcześniej? Nazwa EIP pochodzi z zaszłych czasów, kiedy robiłem grafikę trójwymiarową dla telewizji i prowadziłem firmę EIP, Everything is Polygraphia. Jak startowaliśmy z EIP, to z dziecięcych lat zabrałem tę pierwszą zabawkę i tak powstała nazwa. I pierwsze logo, które zrobiliśmy, zrobiliśmy razem z Robertem, w zasadzie Robert zrobił to logo, drugą wariację też, więc próbujemy razem nadal rozwijać detal. Ja jestem detalistą, lubię detal i tyle.
A wróćmy na chwilę do tego momentu, kiedy twoja poprzednia firma, rażona piorunem bańki internetowej, zapada się, jak się wtedy czułeś? Jakie to było uczucie mieć coś, co budujesz 10 lat i czujesz, że to się zapada, że to może dalej nie przetrwać?
Zawsze jest tak, że z jednej strony patrzysz na nowe wyzwania i ekscytuje cię coś nowego, a z drugiej strony problemy życia, takie jak rozliczenie się z pracownikami, jak utrata pracowników, powoduje, że zmiana, którą musisz wykonać, cię paraliżuje. Albo ty wykonasz zmianę, albo zmiana wykona ciebie, takie jest moje ulubione hasło. I jednak te poprzednie lata, one były pasjonujące, ale niosły też dużo problemów. Jako młody człowiek wtedy, dobiłem do grupy ludzi, z którymi prowadziłem biznes jako współudziałowiec, więc to nie była do końca moja zabawka, mój ster, mój biznes. EIP było z moim przyjacielem zaczęte na bazie pierwszego słowa, czyli „zaufanie”. Po pierwsze, mamy do siebie zaufanie po dziś dzień i niezależnie jaki kryzys by przyszedł, to zaufanie daje możliwości przemodelowania biznesu w taki sposób, żeby nadal być efektywnym. Wracając do pytania, jak się czułem, czułem się szczęśliwy, byłem wtedy człowiekiem, który marzył o zmianie, marzył o zaczęciu czegoś od początku, o wyrwaniu się od problemów poprzednich, od ludzi, którzy mnie osaczali i ciągnęli w dół i plątali. I to się udało, po dzień dzisiejszy jestem mega szczęśliwym człowiekiem, tworzę coś swojego i mimo tego, że zawsze są, jak to w biznesie, problemy i ryzyka, to dzisiaj nikt mnie nie plącze i nikt mnie nie stopuje. Dzisiaj najtrudniejszą rzeczą dla mnie jest to, jak tracę pracownika, bo wtedy myślę, że jestem niewystarczająco dobrym leaderem lub szefem i niewystarczająco dobrą przestrzeń zbudowałem i to mnie smuci, są takie chwile. Ale rotacja u nas w grupie jest bardzo mała, więc daję sobie z tym jakoś radę.
Ciekawe. A jaka jeszcze, poza tymi kwestiami, które słyszę, relacyjnymi, inna lekcja popłynęła z tych twoich lat przed EIP?
Młody człowiek ma tendencję do idealizowania sytuacji, w której jest i później przeciągania ją w przyszłość do nieskończoności. I taką lekcją wtedy, którą wyciągnąłem, jest to, że model zawsze się może zmienić i że trzeba brać pod uwagę, że świat się dynamicznie zmienia, wszystko się zmienia. I jedyna prawdziwa rzecz, która nas otacza, to, że tak powiem, zmiana, więc musimy zawsze umieć odpowiedzieć na tę zmianę. I że nie warto jest na początkowym etapie projektu, jakiegokolwiek, także na przykład małżeństwa, myśleć, że ten projekt będzie idealny. O wszystko trzeba dbać, pielęgnować i rozwijać, i bacznie uważać, co się dzieje dookoła nas. Więc taka główna lekcja, żeby się nie zapalać zbytnio na samym początku, tylko wiedzieć, że każda długa droga będzie okupiona ciężką pracą.
A co robiłeś zanim dołączyłeś do tej ekipy, powiedziałeś coś o poligrafii, jaka była twoja pierwsza praca?
Robiłem wizytówki i byłem grafikiem po prostu, odpowiadałem na potrzeby rynku.
Dobrze to ująłeś, odpowiadałeś na potrzeby rynku.
Tak, bo nie było wizytówek, nie było nic, to był 95-6 rok, komputery się pojawiły na biurkach. Jak ktoś miał drukarkę HP 510, to mógł wydrukować wizytówki biznesmenom. A ja byłem bardzo młody, brakowało mi gotówki, no i cóż, robiłem poligrafię. Ale poza tym, że robiłem grafikę, składałem teksty, to była też moja pasja, dlatego że robiłem trójwymiarową grafikę dla telewizji, modelowałem obiekty, renderowałem je, pokrywałem. Wtedy nie było jeszcze obiektów, bo bardzo mało rzeczy było na rynku, jeżeli chodzi o informatykę. I później z tego poziomu, wyszedłem przez przypadek do pracy, gdzie zaproponowano mi wsparcie marketingowe sprzedaży, stamtąd przeszedłem troszeczkę w handel. I jak to życie, w większości chyba przypadków, jak ktoś już dotyka biznesu, to w tym biznesie zostaje. Jak biznes, to przepływ pieniądza, układanie produktów, kreowanie produktów. No i pierwsza praca związana z obsługą dużego podmiotu, duża sukcesja polskiego podmiotu Messenger Service Stolica w logistyce. Tam stworzyłem oprogramowanie, nazywało się „pudełko”, tylko miało cztery odsłony, A, B, C i D. D to była wersja enterprise’owa zintegrowana ze wszystkim, A to było proste oprogramowanie, które obsługiwało wagę i drukarkę igłową do wystawiania listów przewozowych. Wiem, że to śmiesznie brzmi, ale to był bardzo poważny projekt w tamtych czasach. Okazało się, że zapotrzebowanie było tak ogromne, że wszyscy praktycznie handlowcy Stolicy Messenger Service, którzy docierali do wszystkich firm na rynku – bo każda duża firma enterprise’owa ma logistykę – chcieli produkt, który zapewniał im przewagę konkurencyjną. Już wtedy dostrzegłem, jaka jest przewaga konkurencyjna w IT, co ona przyspiesza. Wyobraźmy sobie sytuację, że logistyka wtedy odbywała się tak, że kurierzy zatrudniali 20-30 osób, które przy magazynach wypełniały listy ręcznie. Ilość pomyłek, zwrotów, to można było bardzo łatwo przemierzyć, przeważyć na wartości… Pamiętam taką sprzedaż, średnia wartość instalacji dziennej lub dwudniowej, można było ją szacować na 50 tysięcy złotych już wtedy, więc możemy sobie wyobrazić, że to był 2000 rok. Dziewiętnaście lat temu, jaka była przewaga i jaki był rzeczywisty uzysk biznesowy na tym, że używało się oprogramowania informatycznego. Tak się zaczęła historia z software’m, i z systemami, i z kontaktami na rynku enterprise’owym. Wtedy poznałem większość firm, które miały magazyny, lub mają, tak jak Amway, Zepter International Poland, to są moi pierwsi klienci, Optimum Distribution, i później już grupa InterCars. Z grafiki komputerowej przeszedłem płynnie do software’u. Oczywiście po drodze jest zawsze hardware, bo software to trudny pieniądz, trudny biznes, trzeba mieć dobry zespół wdrożeniowy, dobrych specjalistów. Szybszym biznesem jest biznes, brzydko mówiąc, serwerowo-pudełkowy, bo on ma dwie fazy, fazę dostarczenia pudełka i fazę instalacji i utrzymania, i to są fazy rozłączne. Zwykle możliwa jest tam spot’owa transakcja marżowa i szybko się pojawia marża, więc na początku firmy, tak jak EIP, zajmowały się sprzedażą sprzętu, a teraz sprzętu praktycznie nie sprzedajemy, albo sprzedajemy tylko do projektów, które wdrażamy. Więc suma summarum wewnętrznie dochodzi do kanibalizacji pomiędzy handlem sprzętem a rozwijaniem usług i programowaniem. Z czego się bardzo cieszę.
A z czego jesteś najbardziej dumny w EIP, co takiego wyróżnia twój biznes, wasz biznes, na tle reszty rynku. Bo nie jesteście taką zwykłą firmą.
Nie, nie jesteśmy zwykłą firmą, bo mówiliśmy o tym, że mamy w grupie portfolio trzech firm. Po pierwsze, Telsar został przez nas kupiony 2-3 lata temu i w tej chwili z sukcesją rozwija swój biznes. Po drugie, Main został wytworzony jako data centre, co wymagało niesamowitej siły i nakładów finansowych. W tej chwili nadal jest na investment’cie, bo rozwijamy go, ale mamy nadzieję, że za chwilę wystartuje jak rakieta Muska w przestrzeń, tym bardziej, że jest niesiony przez rynek cloudowy, wiec na pewno znajdzie tam swoje miejsce. EIP – 10 lat działania na rynku, z sukcesją. Sto procent udziałów tej grupy mam ja, więc nadal to jest pewnego rodzaju wyróżnik. To znaczy, nadal idziemy po pieniądze najtańsze na rynku do banku, bo rozwijamy się przez aparaty finansowe, bankowe. W tej chwili top kontrybutorem, po wielu latach i wielu zakrętach, jest, dzięki Bogu, grupa mBank, która nas bardzo sprawnie rozwija finansowo. I rozwój przez nowe narzędzia finansowe, jeszcze bez dopuszczania kapitału zewnętrznego, który by pełnił rolę kontrolera lub też top kontrybutora, ale strategicznego, powoduje, że to ja mam jeszcze strategię w ręku i mogę tę grupę rozwijać. Moim marzeniem jest przyszykowanie polskiej firmy na rynek europejski, ale stabilnej firmy software’owej, bo takie value widzę w społeczeństwie polskim. Zresztą myślę, że tak rynek europejski też postrzega Polskę. Wracając, pierwszym wyróżnikiem jest to, że my nadal jeszcze trzymamy kontrolę tej grupy, mogąc tę grupę zmieniać i regulować pod kątem strategii. Czyli, jak to HP pisało, jesteśmy startupem ze 120-letnim doświadczeniem… myślę, że my jesteśmy nadal startupem z 10-letnim doświadczeniem. Wczoraj miałem okazję popatrzeć, ilu specjalistów mamy lub też ile certyfikatów. W granicach 200 profesjonalnych certyfikatów dla 100-osobowej grupy powoduje, że mamy 2 techniczne certyfikaty na osobę, nie rozgraniczając back office’u, czy osób, które nie pełnią roli technicznej – takie uproszczenie – więc na pewno jesteśmy firmą technologiczną. Druga rzecz, czym się na tle konkurencji wyróżniamy. Jako integrator mamy własny przyczółek data centre’owy i cloud’owy, to po pierwsze, po drugie, własny przyczółek infrastrukturalno-sieciowo-securingowy i mamy doświadczenia też software’owe, więc jesteśmy w stanie dla klienta zbudować… odpowiedzieć usługą na każdą potrzebę, sięgając do doświadczenia ludzi technicznych na dowolnym poziomie. Jasna sprawa, że można to zakupić na rynku, natomiast ciężko jest zrobić to w dzisiejszych czasach, bo zapotrzebowanie rynku na technikę jest, powiedziałbym, 10 razy większe, niż możliwości odpowiedzenia rynku na te potrzeby.
A co takiego w warstwie poza ofertą produktową – no to, rozumiem, jest też takie dość niszowe ujęcie tego tematu, to znaczy, że nie każdy jest w stanie pewnie zrozumieć nawet tę ofertę produktową – o której mówisz, a w warstwie kultury organizacyjnej, poza tym aspektem, że jesteście w pełni firmą właścicielską, bez inwestora zewnętrznego, co takiego jest unikalnego w firmie?
Dzięki, że przerwałeś ten wywód, bo produkt nie jest najważniejszy, najważniejszy tutaj jest człowiek. Unikatem jest to, że dbamy o ludzi w środku, rozwijamy się powoli na razie, 2 lata temu troszkę przyhamowałem rozwój osobowy firmy, na poziomie 100 osób w całej grupie, dlatego że zauważyłem, że zwiększanie zasobów nie zwiększa jakości lub efektywności. Skupiliśmy się przez chwilę i wróciliśmy do pierwszego słowa sprzed 10 lat, do słowa „zaufanie” i zainwestowaliśmy w motyw związany z tym, co się stanie dalej. Popracowaliśmy trochę nad integracją wewnętrzną, ale też w oparciu o fundację. Co nas też wyróżnia na rynku, to to, że mamy własną fundację, która jest zgrzana lub współpracuje z biznesem na styku biznesu. Działa to w ten sposób, że fundacja obsługuje 250 dzieci lub pomaga 250 dzieciakom, a my próbujemy aktywować biznes do pomocy dzieciom, dlatego że w mojej opinii biznes powinien donosić pieniądze. Wiem, że to, co zaraz powiem, będzie drastyczne, ale trzeba mieć egzekutorów pomocy dzieciom, którzy bezpośrednio są strasznie skupieni na dziecku i na tym, jakie dziecko ma potrzeby. Biznes powinien donosić pieniądze, natomiast osoby, które kochają pomoc dzieciom, powinny się w to angażować. Inna forma, moim zdaniem, zawodzi. Z przychodu, który generujemy w fundacji 98% idzie na dzieciaki. W Stanach – mogę tylko odwrócić ten współczynnik – większość pieniędzy, które jest przekazywane do fundacji, nie dociera bezpośrednio do dziecka na samym końcu. Czyli to jest takie 80/20, czyli 20% rzeczywistej gotówki dociera, a 80 jest pochłaniane na obsługę, na administrację.
Dzięki. Tak trochę ci przerwałem w temacie działań fundacyjnych, ale przejedźmy w takim razie do tego miejsca, w którym jesteśmy. Bo znajdujemy się na Dąbrowskiego 30 w Warszawie. Ten budynek to jest twoje dzieło i tu ma miejsce też kawiarnia dobroczynna. I to, rozumiem, jest bezpośrednio powiązane z fundacją, o której przed chwilą mówiłeś.
Tak. W zasadzie gdyby nie było osób, które chciały prowadzić fundację i być zaangażowane w fundację, pewnie kawiarni by nie było. Byłaby tutaj tylko smutna recepcja firmy. A gdyby nie było Maina i konceptu otworzenia data centre, to nie byłoby tego budynku. Historia jest taka, że ten budynek to jest dawne data centre, czyli dawna centrala telekomunikacyjna z 1932-3 roku, zaprojektowana przez państwa Sykrusów 12. Kupiliśmy ten obiekt z myślą o otworzeniu tutaj części biurowej, technicznej, czyli network operations centre i security operations centre i data centre, które tutaj byłyby praktycznie na zgliszczach dużej centrali telekomunikacyjnej dla Mokotowa, bo to była pierwsza centrala komunikacyjna dla Mokotowa. Taki był prosty pierwszy plan, koncept, ale po tym jak zakupiliśmy ten budynek od firmy Orange, okazało się, że konserwator zabytków nie za bardzo daje nam przestrzeń do tego, żeby przebudować energetykę pod nowe funkcje data centrowe i nie daje nam za bardzo możliwości wbicia klimatyzatorów na dach, dlatego że chroniona jest cała forma, bryła tego modernistycznego budynku. Jak już stwierdziliśmy, że nie możemy tutaj zrobić data centre, uznaliśmy, że zrobimy tutaj biuro, idąc śladem Google i miejsca Koneser 13 na Pradze. Jest to piękna dzielnica, Stary Mokotów, trochę zdradzę strategię, ale chcieliśmy umiejscowić tutaj naszą centralę, żeby po prostu w przyszłości dawać lepszy work place innovation dla młodych ludzi. Dzisiaj wiemy, że bardzo ważną rzeczą jest kwestia gdzie się pracuje, jak się pracuje. To już nie jest kwestia koloru wyposażenia biura, tylko pewnej spójności, którą ma w sobie właściciel, grupa i ja to dalej rozwijam i ludzie, czyli mówimy o przestrzeni. I na styku tego budynku zadecydowałem, że spróbujemy zamiast recepcji uruchomić kawiarnię, którą oddamy na rzecz fundacji i ludzi w społeczeństwie tutaj na Mokotowie, co okazało się niesamowitym sukcesem, bo bardzo dużo ludzi przychodzi pytać co to za fundacja, kto uruchomił taki koncept. I myślę, że to jest jeden z pierwszych konceptów w Polsce, który po prostu działa, nie jest to jakaś tam proteza, tylko to jest fizyczny i rzeczywisty punkt styku, bo kawiarnia jest na poziomie bliskości budynku i dotyka biur, a wymiana ludzi, którzy przychodzą i pytają i o fundację, i o działalność firmy, daje możliwość pokazania spójności tego kierunku, jakie mamy wartości jako grupa, jako ludzie, jaką przestrzeń dajemy. Nie mówiąc już o tym, że lokalni mieszkańcy się cieszą, że mają miejsce, do którego mogą przyjść od 8:00 do 20:00, wypić świetną kawę, zjeść dobre ciastko i posiedzieć, więc jakby detal też się udzielił społeczności lokalnej, która jest bardzo ważna w takich starych dzielnicach jak Mokotów.
Częścią tego projektu jest to – tłumacząc wszystkim rzecz, którą pewnie przyjąłeś jako oczywistą – że wszystkie przychody ze sprzedaży tutaj, w tej kawiarni, trafiają do fundacji.
Tak, 100% przychodu z kawiarni idzie na fundację. Mało tego, są sytuacje, w których aktywujemy klienta poprzez kawiarnię. Są takie dwa przypadki i nie zdradzę nazw firm, ale to są ogromne korporacje, są zainteresowane pomocą dzieciom. Kupują u nas już w tej chwili produkty i część przychodu, a w zasadzie dochodu, transportujemy na fundację i to jest na przykład wsparcie, które bezpośrednio ląduje na dane dziecko. I to są na razie nieznaczne kwoty idące w tysiące złotych na miesiąc, ale suma summarum, koncept prowadzimy trzeci miesiąc, a koncept już działa, jest skuteczny, więc to mnie najbardziej cieszy 14. Mam nadzieję, że w sali, gdzie nagrywamy dzisiaj podcast, w Sali Polskiej, będziemy mogli aktywować większych partnerów, dużych naszych top kontrybutorów biznesu, takich jak Microsoft, Oracle 15, VMWare 16, et cetera marek, które z nami kontrybuują biznes w Polsce. Uważam, że większość tych marek powinna pomagać lokalnym społecznościom, czyli lokalnym dzieciom. Moje marzenie jest takie, że zaprzęgnę na przykład Microsoft do tego, żeby fizycznie pomagał dzieciom, a nie sadził drzewa. Oczywiście Microsoft globalnie prowadzi niesamowitą politykę dotacyjną i ma wkład w rozwój, ale mam nadzieję, że na polskim rynku można też dużo zrobić, trzeba tylko znaleźć odpowiednich ludzi, którzy na końcu dotykają problemu.
A w jaki sposób w ogóle skonstruowałeś tę wizję łączenia świata IT, dokładania do niego kolejnych klocków, potem nagle jakaś fundacja, pomaganie dzieciakom. Gdybym miał w jednym zdaniu powiedzieć, czym się zajmujesz, to byłoby to duże wyzwanie, dlatego że jest tak wiele różnych połączonych elementów. Co tak naprawdę sprawiło, że poszedłeś w tym kierunku?
Bardzo dobre pytanie, dziękuję, 5 lat temu firma EIP kolejny raz rok do roku przeżywała rozwój, bardzo silny rozwój i ten rozwój wymusza na właścicielu odpowiedzialność. Jak masz za sobą 2-3 rodziny i to są znajomi, to wiesz o tym, że wszyscy sobie dadzą radę jak biznes zniknie lub coś się stanie w biznesie. Natomiast jak za tobą stoi już ponad 50 rodzin i bierzesz rzeczywistą odpowiedzialność za prowadzenie biznesu, za te rodziny – oczywiście nie jest to bezpośrednia odpowiedzialność, ale masz takie poczucie, ja mam takie poczucie – to zaczynasz się zastanawiać, jak ty prowadzisz swoje życie. I ta odpowiedzialność spowodowała u mnie zmiany. Skracając dystans powiem tak, poszedłem w góry, przestałem pić, lepiej dysponowałem swoim czasem, byłem bardziej efektywny. Jak byłem bardziej efektywny, dawałem większą stabilizację dla moich ludzi, dla biznesu. Oczywiście to się zmienia, bo cały czas rynek szybko się rozwija, wszystko się zmienia, natomiast wtedy, w całej przemianie, którą zrobiłem w sobie, trafiłem do kościoła, bo jednak uważam, że każdy ma jakąś przemianę i jak ją robi to dotyka ona czasu, wartości, ale też medytacji lub modlitwy szeroko pojętej, lub odpoczynku, bo to jeszcze głębsze zagadnienie. Natomiast trafiłem na Freta 10. Obok Freta 10 – to jest kościół dominikanów – jest też kawiarnia, w której często przebywałem czytając książki. Pamiętam słynny artykuł, który doprowadził to mojej przemiany: „11 przykazanie, odpocznij, czyli sztuka medytacji i sztuka znalezienia w sobie spokoju”. Zobaczyłem wtedy jak bardzo jestem rozedrgany, jak wiele kortyzolu jest we mnie, niepokoju, stwierdziłem, że trzeba z tym jakoś powalczyć. Wtedy też poznałem przy kościele na Freta społeczność charytatywnych, czyli fundacji Grupa Charytatywni Freta, zobaczyłem jak spokojni są ci ludzie, jak skuteczni, jak wspaniali, ale też, na przełomie przemiany mojej, przeczytałem książkę Maxa Lucado „Wieloryb nie może latać” 17 i tam jest taka analiza, dzięki której możemy dostrzec, jaki mamy rys sami w sobie. Ja po prostu lubię zmieniać rzeczy, które są biedne, które potrzebują zmiany i pod takim kątem popatrzyłem na fundację, zobaczyłem czego fundacji brakuje. Fundacja zbiera gotówkę i potrzebuje gotówki, i w zasadzie trzeba bardzo zadbać o ludzi, którzy na końcu pomagają dziecku. Jak nie znajdziemy narzędzi, jako społeczeństwo, żeby pomagać ludziom, którzy sami poświęcają czas dzieciom, dziecku, to działanie pomocy nie wyjdzie. I tutaj – taka funkcja rozłączna, z jednej strony biznes, który produkuje gotówkę, ale on nie ma ludzi, którzy są przy dziecku, a z drugiej strony człowiek, który pomaga dziecku, on nie rozumie biznesu. Potrzebny jest translator, narzędzie, nie może to być translacja, bym powiedział, niedomówiona albo słaba komunikacyjnie. Tam jest potrzebne jasne narzędzie, czyli potrzebna jest fundacja, która ma wyprodukowane swoje narzędzia komunikacji na przykład z biznesem. I dla mnie miejscem komunikacji z biznesem jest Sala Polska. Zapraszam tutaj, jak ktoś chce na przykład pomóc dzieciom, to ja mówię, wspaniale, to zapraszam do Sali, to ja ci powiem jakie są narzędzia, jak to funkcjonuje, jak to może funkcjonować, jak my to robimy, jak ja to robię, czyli na przykładzie pokażę to, i albo ktoś jest zainteresowany, albo nie. A jak nie – to nie, bo taką rzeczą, którą się nauczyłem w fundacji, że nic na siłę, to musi zadziałać Duch Święty. Hasło na wejście do nas na stopniu do kawiarni „Duch Święty tu integruje”, jest odniesieniem do Ducha Świętego i miejsca integracji ludzi, ale też do integracji, którą robimy na poziomie software’owym w biznesie. Styk biznesu i fundacji jest też taki, że jeśli ktoś widzi jak prowadzisz detal, jak prowadzisz dbałość o szczegóły związane z kawiarnią, która jest non-profit, to przekłada to na poziom programowania. To się, bym powiedział, uzupełnia. Przychodzą ludzie i był taki przypadek, trafiliśmy klienta i zaproponowałem mu, żebyśmy zrobili rozmowę o umowie w kawiarni, na co mi odpowiedział, że on się w kawiarniach nie spotyka. Musiałem mu wytłumaczyć, że ta kawiarnia jest po prostu naszym miejscem, takim jak sala konferencyjna, uśmiał się, powiedział, że bardzo fajny koncept. Ludziom się to podoba, biznesowi się to podoba, bo po prostu jesteśmy spójni w naszym działaniu.
No tak, to nawet mogę powiedzieć ze swojej strony, że ja w tej sali już niejeden warsztat odbyłem i jak mam do wyboru wynajem innej sali, a tej sali, z której cały przychód idzie dla fundacji, to się nie muszę dużo zastanawiać. Nawet taki prosty sposób, w którym mogę przekierować ten strumień środków z jakiegoś innego miejsca, do tego miejsca, gdzie to ma jasne przeznaczenie jako wsparcie, motywuje mnie osobiście do tego, żeby taką decyzję podjąć. Tak że też… I jest to bardzo przyjemne miejsce.
Dzięki.
A czy obok tego wątku fundacyjnego i wsparcia, tego wzniesienia budynku przedwojennego i doprowadzenia go do pięknego stanu, i prowadzenia biznesu software’owo-hardware’owego IT jest coś jeszcze, jakiś projekt, który zrealizowałeś, a który dostarczył ci nowej wiedzy?
Pytasz o projekty IT, czy o projekty różnego…
Projekt dowolny, taki projekt, który jest dla ciebie ważny i ciekawy.
Myślę, że budynek sam w sobie, ten 100-letni prawie, modernistyczny, to był bardzo fajny projekt: nie muszę już nic sobie udowadniać z poziomu architektury i z poziomu budownictwa. Bardzo ciężki dla nas, nie było prosto. Natomiast dużym projektem też było w międzyczasie, bo 5 lat temu, postawienie i wystartowanie własnego data centre, to jest też projekt karkołomny, który nadal nas uczy pokory, spokoju. Biznes datacentre’owy, czyli Main i cloud’owy wymaga bardzo dużych zasobów technicznych i finansowych, jest też moim marzeniem z przeszłości. Myślę, że po prostu realizuję w biznesie własne marzenia step by step, bo to się wszystko łączy, bo z jednej strony architektura trójwymiarowa, grafika w przeszłości, niespełniony etat architektoniczny, z drugiej strony życie, które rzuca cię w informatykę i musisz na to odpowiedzieć, musisz znaleźć balans pomiędzy pasją a pracą, jak nie znajdziesz balansu to albo wydzierasz z pracy kawałek czasu, albo z pasji. U mnie to jest zazębione, więc to jest bardzo nobilitujące. Pytasz o… Cały czas się zastanawiam co ci odpowiedzieć w zakresie sukcesów. Ja myślę, że największym jednak sukcesem jest to, że w całej grupie rotacja pracowników to jest mniej niż 5% i nadal taki wskaźnik utrzymujemy.
A co takiego wpływa na to, że ta rotacja jest niska?
W tej chwili myślę, że spójność i lider. Jednak czuję się liderem odpowiedzialnym za ludzi, rozwijam firmę, daję przestrzeń, ludzie chcą w tej przestrzeni uczestniczyć. Czasem jest bardzo ciężko, tak jak teraz, ten napęd na pracownika, na digital transformation, na rozwiązanie cloud’owe, na zwinne metodyki programowania 18, lub w ogóle, zwinne metodyki prowadzenia projektów, powodowało, że ciężko jest utrzymać pracowników przy sobie. Jednak firma do każdego podchodzi bardzo indywidualnie i na pewno odpowiadam na potrzeby i też problemy, które się naprawdę pojawiają, ale to są potrzeby nie grup, a jednostek, bardzo indywidualnie. Mamy program wsparcia na poziomie i pieniądza, i na poziomie medycznym, i na poziomie edukacji, więc na pewno dbamy o employment branding 19. Ta dbałość i postawienie na employment branding, już kilka lat temu spowodowało, że dzisiaj nie borykamy się z problemami, jakie dotykają niektórych firm, czyli na przykład utrata pracowników, bo nie ma spoiwa, które utrzymuje pracowników.
A w praktyce, jak wygląda twój kontakt z ludźmi w zespole? Jakie narzędzia liderskie się najbardziej sprawdzają, które można by było przetransferować do innej firmy?
Tutaj wróciłbym płynnie do połączenia kawiarni i recepcji: nie ma smutnej recepcji, jest fajna kawiarnia, ludzie przechodzą przez kawiarnię, moją odetchnąć, wychodzą od siebie z biurowca na kawę. Wiadoma spawa, że takie koncepty mają miejsce w dużych biurowcach, w dużych firmach, natomiast tutaj jest to kwestia oddechu, mogą coś zjeść dobrego, wiedzą skąd te produkty pochodzą, jak prowadzimy te produkty. Dlatego że wszystkie kanapki, półprodukty, ciastka – dzisiaj jadłeś ciastko – to wszystko jest przygotowywane dzień po dniu u nas, w naszych pracowniach, gdzie dostarczamy fajne ciastko i najlepszą kawę, która daje chwilę oddechu. Natomiast pytasz, czego jako lider używam? Witam się, jestem cały czas w kontakcie i zawsze edukuję moich ludzi pod kątem, masz problem to przyjdź, pogadamy, rozwiążemy go razem. To są problemy zdrowotne, to są problemy niekiedy psychologiczne, to są problemy niekiedy dla mnie błahe, a dla nich bardzo trudne, czasami są naprawdę trudne. Ale nie robię tego powierzchownie, identyfikuję się z problemem, identyfikuję się z indywidualnym człowiekiem i odpowiadam na te problemy, jestem w tych problemach. I dlatego takie porównanie, może górnolotne i ciężkie, ale my nie mamy najemników, ja mam gladiatorów w środku i dlatego nie mam takiego problemu, że na przykład firmy headhunter’skie wyciągają mi ludzi. Bo kwalifikatorem sukcesu przeciągnięcia pracownika do innej firmy u nas nie jest tylko pieniądz, są wartości, ludzie potrzebują wartości, potrzebują spójności. I co ciekawe, młodzi ludzie chcą w czymś uczestniczyć, co jest prawdziwe. I tutaj wrócę się do tej kawiarni, tam się odbywają prawdziwe rzeczy, takie naprawdę prawdziwe. I jeżeli każdy pracownik może sobie pomyśleć, że jego minuta pracy, godzina lub dzień w jakimś stopniu się przyczynia do pomocy dziecku, to myślę, że ma z tego satysfakcję. Nie rozmawiamy o tym, bo to jest przestrzeń bardzo delikatna wewnętrznie i wymaga edukacji i przygotowania. I przebudowaliśmy w tamtym roku kod etyki dla całej grupy, po to, żeby poinformować, skomunikować dobrze wiedzę na temat fundacji i na temat kawiarni, ale zaczyna to bardzo dobrze działać.
Nieźle, naprawdę intrygujące historie tych przemian. Jeżeli chodzi o tę twoją osobistą przemianę, o której wspomniałeś, tak, ten moment, kiedy postanowiłeś przejść na inną stronę, zmienić styl życia. Jaki był wyzwalacz tej zmiany, taki moment, który to wyzwolił i co pomogło ci wytrwać w tej transformacji stylu życia.
Jednym wyzwalaczem to – opowiadałem ci, opowiedziałem ci teraz – na pewno odpowiedzialność, ale to nie jest źródło. Źródłem było dostrzeżenie… tak jak w historii, co kilka lat powtarza się pewien problem, czujesz, że jesteś w jakimś kołowrotku biznesowym i w zasadzie problemy rynku się nie zmieniają. Myślę, że jak tego podcastu będzie słuchać kilkanaście tysięcy osób (mam nadzieję), to każdy znajdzie podobny problem, że w swojej rytmice, w której żyje, biznes ma podobne problemy. W zasadzie cały czas przyspiesza, przyspiesza i przyspiesza, a my jesteśmy bardziej zmęczeni. I teraz żeby złapać dobry rytm, rytmikę, to trzeba użyć dobrych narzędzi, trzeba gdzieś się wesprzeć. Ja się wsparłem w Duchu Świętym i w modlitwie, to dało mi chwilę oddechu, nie szukałbym górnolotnych, wspaniałych uniesień. Na początku spałem w kościele, byłem tak zmęczony, ale później znalazłem rytmikę, codziennie msza o 18:00 pozwoliła mi oddzielić świat biznesu do 18:00, bo musiałem dotrzeć do kościoła i później wejść w prywatne życie. I pojawiło się miejsce na trening, na zbicie wagi, pojawiło się miejsce na to, żeby iść w podróż, w której paradoksalnie nie poszukuję treningu lub nie poszukuje wyniku w postaci zdobycia czegoś w górach. Ja w górach podczas drogi się modlę, bo łapiemy rytm wynikający z chodu i oddychania, przez co przez 2 tygodnie mamy czas na to, żeby odetchnąć, zresetować umysł. Jak wracam do biznesu po takich 2 tygodniach czy 10 dniach, jestem mega kreatywny, mega wypoczęty, mam inne spojrzenie na problemy; oddalając się od problemu zmieniam dystans. Ale pytałeś o przemianę i co było wyzwalaczem. Wyzwalaczem było też to, że nie potrafiłem poukładać sobie życia prywatnego i życia biznesowego, bo życie biznesowe dawało napęd i wpływ, influowało na życie prywatne, a życie prywatne influuje na biznesowe. Trzeba to w dzisiejszych czasach oddzielać i jakoś sobie poukładać. U mnie biznes niszczył życie prywatne, częste spotkania biznesowe przy kieliszku wina kończyły się butelką whisky, z drugiej strony teraz prowadzę takie rozmowy… Odskoczę na chwilkę: jak to – biznes bez alkoholu? Oczywiście, że możliwe, większość poważnych biznesmenów nie pije, trenuje, są skupieni na rytmice, doceniają rytmikę. Uważam, że to jest bardzo krzywdzące przekonanie, że każdy biznes jest okraszony w Polsce butelką wódki, nie zgadzam się z tym. No i z drugiej strony, wracając do rytmiki, złapałem rytmikę związaną z biznesem i ona mi się przełożyła na rytmikę związaną z życiem. I dzisiaj efektem jest to, że mam poukładane życie prywatne, bo mam żonę, dziecko, 2,5-letnią wspaniałą córeczkę, no i arytmia związana z prywatnym życiem wpływa na biznesowe, ale to już jest fajne, że oba zakresy są skuteczne, więc tutaj sukces polega na tym, że jest balans.
Lubię te twoje skróty myślowe, kiedy ci się wydaje, że wszyscy wiedzą o co chodzi, ale nikt nie wie, i czeka na puentę. Jednym z tych skrótów myślowych, do którego chciałem się odwołać jest to, co powiedziałeś o chodzeniu po górach. Może byś coś przybliżył, bo dość ciekawe masz osiągnięcia na tym polu, choć nie traktujesz ich jako osiągnięcia, ale jednak chciałbym wejść w tę ścieżkę, bo jest to dla mnie niezwykle ciekawe.
Przy przemianie, jak zapytałeś co było przyczyną, to powiedziałem, chęć zdobycia balansu. Zadałem też sobie pytanie – bo szukałem dla siebie programu i chciałem wykreować dla siebie program lub własną ścieżkę – zadałem sobie pytanie, co Jan Paweł II widział w górach. I to był taki topik, temat do konceptu, jak wyjść dalej. Nie wiedziałem, czy lubię góry, czy będę lubić góry, czy te góry mi coś przyniosą. Dzisiaj mogę ci powiedzieć, że wiem co lubię w górach i nie są to wcale wyniki, których mam kilka na swoim koncie. Wprowadziłem po pierwszym… Najpierw oczywiście pojawił się trening, a po treningu – dużo musiałem zrzucić, 30 kilo wagi, co nie było proste – później poszedłem w góry. Pierwszą poważną wyprawą była wyprawa na McKinleya 20.
To jest najwyższy szczyt gdzie?
Ameryki Północnej. Oczywiście nie mówię o szczytach wcześniejszych, ale to jest jeden szczyt, który był bardzo dla mnie ciekawy, bo wszystkie inne do niego mnie przygotowywały. W ogóle cały program to był program, który sobie nazwałem korona ziemi, ja o tym nie mówię, bo nie traktuję tego jako reklamę, nie potrzebuję tego, w spokoju robię swoje. McKinley pokazał mi, że góry są wymagające, mieliśmy z moim przyjacielem sytuację na McKinleyu, w której stracilibyśmy życie albo było bardzo blisko, bo góry są wymagające, nie ma znaczenia jakiej wielkości. Tylko laik mówi, że wchodzi w klapkach na przykład na Giewont, nie ma znaczenia jaka wysokość góry, zawsze pogoda w górach może być szybka i szybko zmieniająca się, i tragiczna w skutkach, trzeba być przygotowanym. Natomiast suma summarum góry, już dzisiaj mogę powiedzieć, przyniosły mi pewnego rodzaju przestrzeń spokoju, rytmiki do modlitwy i możliwość złapania refleksji. Ale to górnolotnie, dzisiaj wiem najprawdopodobniej co Jan Paweł II widział w górach, bo tego pytania już sobie nie zadaję, umiem odpowiedzieć co ja widzę w górach. Ale z twardych rzeczy, co w życiu pozyskałem w górach, to pozyskałem przyjaciela, moim przyjacielem jest Jan Gąsienica Roj 21, przewodnik wysokogórski i jak rozpisałem plan projektu korony ziemi, jak już wiedziałem, że chcę chodzić w góry, bo karmię się rytmiką i treningiem, i podoba mi się to, to starałem się dobierać, jak w biznesie, najlepsze narzędzia, czyli znalazłem sobie najlepszych doradców, znalazłem sobie Jasia. Na początku, pamiętam, zadałem mu pytanie, z którego się śmiał, że stwierdziłem, że jak będzie między nami chemia, to pewnie coś z tego będzie, a jak nie będzie chemii, to nic z tego nie będzie. No i Jasio się śmieje do dzisiaj, że taki jest, że zaszła.
Jakie to było pytanie?
Zadałem mu pytanie, czy znajdziemy między nami chemię, bo będziemy dużo czasu spędzać razem. Dzisiaj już jest odpowiedź prosta, jest moim przyjacielem, mam super doradcę w górach i super przyjaciela do tego, żeby spędzać czas, więc góry przyniosły mi człowieka, ludzi. I wskoczę na biznes trochę, bo weszła mi taka myśl, wiem, że chciałbyś mi przerwać, ale chcę ci powiedzieć, że w biznesie jest tak samo, że ekonomia, i biznes, i marża, przychód, rozwój, produkty, jeżeli one są po to, żeby zbliżać ludzi i dają namacalny kontakt między ludźmi, to ma to sens, a jeżeli biznes nie niesie i nie rozwija relacji w przestrzeni firmowej, w przestrzeni prywatnej, to to nie ma sensu, bo samo dla siebie, dla ekonomii jest to bezsensowne, żeby tylko osiągać dochód. I muszę ci powiedzieć, że już na studiach, a później studiach doktoranckich, nigdy się nie zgadzałem z regułą, po co się prowadzi biznes.
Po co się prowadzi?
W moim odczuciu na pewno nie dla pieniędzy i to jest kwestia ideologii. Jedni prowadzą go dla pieniędzy, bo tak wszystkie książki ekonomiczne o tym mówią. A dzisiaj najlepsze książki ekonomiczne i ekonomia, która się zmienia – ta, którą czytamy to jest z la 30., a ta, którą dotykamy, dynamiczna, ona mówi już o prawdziwych wartościach, czyli o człowieku. I cofając się i zamykając myśl w całość, bez spójności lidera, bez spójności i rytmiki liderów w firmie, bez prawdziwości w przestrzeni biznesowej, nie można osiągać dzisiaj sukcesu, dlatego że jesteś kopiowalny, jak jesteś kopiowalny, to nie masz przewagi konkurencyjnej. Ona nie musi być namacalna, ona może być niedopowiedziana, może być pewnego rodzaju fascynacją drugiej strony, natomiast sam wiesz, bo z wieloma ludźmi pracujesz, że spójność da się wyczuć. Czasami ktoś jest dorysowany, a brakuje mu elementu, albo ma jakiś element, który go przerysowywuje i tracisz w nim spójność. A myślę, że w naszej przestrzeni biznesowej, dla naszych klientów, po prostu jesteśmy spójni. Jesteśmy nie za mali, nie za duzi i stabilni. Wszyscy mówią w biznesie o elastyce, elastyka jest piękna, pod warunkiem, że jest pod spodem jakiś proces, który kontroluje tę elastykę. Bo nadelastyka nie jest wcale super w biznesie. Więc jakby schodzimy do poziomu prywaty rozwoju biznesu, charytatywnych, gdzie nasza przewaga, pierwszego pytania, to ona dotyka przestrzeni jako przestrzeni i rytmiki w życiu. I tym bym chyba zamknął tą odpowiedź.
Bardzo fajnie. A jednak nie odpuszczę ci tego…
Oj!
Oj… Nie odpuszczę ci tego szczytu i tych doświadczeń. Jakie mieliście najtrudniejsze doświadczenia chodząc po górach? Co to była za sytuacja?
Dużo, wiesz, każda góra niesie jakąś chwilę grozy lub chwilę przyjemności, z każdej góry wynoszę coś.
To weź coś opowiedz, bo myślę, że są osoby, które nigdy tego nie robiły, czy weszły w szpilkach na Giewont, jak na przykład ja, i to jest największe osiągnięcie.
Mam dużą kreację, wyobraziłem sobie ciebie, takiego zbudowanego, w szpilkach na Giewoncie, dał byś radę, kochany. Ale cała historia zaczęła się… W ogóle się szatkuje, bo każda góra wymaga odpowiedniego przygotowania, więc cały projekt, opowiem jak widzę projekty, cały projekt korony ziemi to jest 9 szczytów 7 kontynentów, dwa dodatkowe wynikają z niedotłumaczenia jak potraktować Rosję i jak potraktować Australię. Suma summarum, każdy szczyt wymaga odpowiedniego przygotowania, najpierw prostej wiedzy, co to za szczyt, gdzie, jak wchodzimy, z kim, kiedy, w jakich warunkach, kto jest organizatorem, dzielimy projekt na finanse, logistykę i przygotowanie, no i zaczyna się ta najprzyjemniejsza historia. Ja 2 miesiące temu byłem w Nepalu na…, zapomniałem w tej chwili nazwy szczytu, przepraszam, bo może ten biznes mnie wypiął, na ciekawym szczycie, 6-tysięcznik, i ten szczyt był bardzo ciekawy, bo odkąd mam dziecko w domu małe, to nie trenuję, więc pojechałem w góry, ale bez przygotowania technicznego, trochę zapasiony, jak widzisz, nieprzygotowany, ale chciałem zobaczyć jak reaguję na szczyt, na aklimatyzację w momencie, jak jestem nieprzygotowany, bo warto znać swoje zakresy dolne. Okazuje się, że zafascynowany jestem wynikiem, bo wypoczęte mięśnie, których brak, albo nie ma ich w nadmiarze, nie potrzebują tak dużo tlenu, a pamięć mięśniowa jest niesamowicie długa i fajna. A góry się robi 30% doświadczeniem i logistyką, 30% głową i 30% umiejętnościami fizycznymi, więc jak okazuje się, że ktoś ma głowę i przygotowanie duchowe kontra logistykę, to równie dobrze może być skuteczny w górach. Co góra, to coś fajnego. Denali 20 było bardzo przyjemne, tak mi się przypomniało teraz, bo dwa zespoły na szczycie spotkały się w jednym momencie, polskie, tylko jeden zespół wszedł wspinaczkowo drogą Cassina 22, a drugi normalną drogą, czyli ja z moim przyjacielem Jasiem. I tutaj przygotowanie techniczne i dobry wywiad pogodowy z Polski spowodował, że co do minuty liczyliśmy na to, że pogoda się zmieni z bardzo okrutnej, bo wiatr wieje nawet do 120 kilometrów na godzinę, do bardzo spokojnej, czyli wiatru na poziomie 25 metrów, 30 metrów na sekundę. Więc suma summarum z każdej góry coś fajnego przynoszę, notuję to. Z ostatniej góry przyniosłem doświadczenie, że nie zawsze trzeba być skupiony na samym ciele i że pamięć mięśniowa jest jednak długa. W koronie ziemi został mi ostatni szczyt, Everest, który pewnie będę próbować zdobywać nie w tym roku, tylko na wiosnę w następnym roku, bo w tym roku jeszcze permity, czyli zezwolenia, mają być tanie, więc mam nadzieję, że będą mniejsze, cudzysłów, kolejki na Everest w następnym roku. I to będzie zamykać mój projekt korony ziemi.
To jest naprawdę niezłe, że podjąłeś się takiego wyzwania. A jakie źródło wiedzy, czy jakie metody zdobywania wiedzy dla ciebie się najbardziej sprawdzają w biznesie, co jest tym paliwem rozwoju, że z projektowania trójwymiarowych modeli wylądowałeś z projektem renowacji budynku przedwojennego, który ukończyłeś z powodzeniem i zintegrowałeś tu kawiarnię z biznesem, który stoi na trzech filarach?
Suma summarum od dziecka czerpię intuicyjnie wiedzę od ludzi, staram się słuchać, poszukiwać lepszych od siebie. I to jest takie narzędzie, którego używam, więc próbuję spotykać się ze specjalistami, czym lepsi specjaliści dookoła mnie, tym lepszą, większą mam szansę na stworzenie czegoś dobrego jakościowo.
I jak z takich specjalistów wyciągnąć wiedzę, jak w praktyce, mając chwilę na spotkanie z dowolnym ekspertem, którego chciałbyś spotkać, w jaki sposób ten czas wykorzystujesz, żeby jak najwięcej zdobyć wiedzy?
Próbuję go zapalać moim pomysłem, czyli próbuję, jako laik, pokazać mu energię, którą mam. Mam nadzieję, że ten projekt renowacji budynku Dąbrowskiego 30 uda mi się spuentować i postawić kropkę nad i w postaci książki dla młodych ludzi, jak podejmować w ogóle projekty. To co mnie fascynuje, to to, że projekty mogą być z serca, takie, w które wierzymy. Jak wierzymy sami, to zapalamy ludzi, znajdujemy przestrzeń, w której specjaliści się angażują. Bo to, że ktoś jest specjalistą jeszcze nie znaczy, że ci przetransportuje wiedzę lub się zaangażuje do twojego projektu, bo jak dobrego konstruktora namówić, żeby popatrzył na ten budynek, w którym siedzimy, w sposób taki, jakby sam go projektował. Musisz go zapalić wizją, musisz być spójny pod kątem swojej energii i musisz mu opowiedzieć historię, w którą on uwierzy, bo chce być częścią tej historii. Dzisiaj wiesz o tym, że specjaliści mają nadto projektów i to oni wybierają w których chcą uczestniczyć, a w których nie chcą uczestniczyć, więc lider musi zapalić i opowiedzieć o jakiejś szerszej wizji, na końcu tej wizji zwykle musi się pojawić wartość, jakieś value. U mnie to jest value pomocy dzieciom, ale też rozwoju polskiej firmy, bo z jednej strony mógłbym opowiadać jak fajnie widzę biznes i jaką sukcesję osiągnęliśmy, i jak to rośnie, ale nie transportuję tej sukcesji na prywatne pole, czyli nie rozwijam firmy po to, żeby wytransportowywać majątek lub marżę do prywatnych rąk. I tutaj też jestem spójny, bo wiele lat dla grupy…, nie obciążam grupy i rozwoju firmy własną pensją, zostawiłbym to oczywiście na bocznym torze, bo to nie będzie…, nie jest to potrzebne, żeby to rozwijać, natomiast, nie inwestuję w jachty, w statki lub w american dream. Uważam, że Polska ma jeszcze dużo do odrobienia po wielu latach wojen, po pokładzie intelektu i gotówki, której brakuje na rynku polskim, i myślę, że trzeba rozwijać przestrzeń i firmy, które będą miały szansę na sukces na rynku europejskim lub światowym. Wiem, że to jest możliwe.
Jak to jest z tobą? Bo tak słucham tego co mówisz i rysuje mi się obraz człowieka zapalonego, z wizją, który potrafi napędzać innych, który też wie, czego chce, a z drugiej strony takie silne ogniwo też może być tym słabym ogniwem. Czy nie jest tak czasem, że czujesz się w swojej roli samotny? Czy nie obawiasz się tego, co to będzie jak to „one man army”, ten jednoosobowy przywódca, znudzi się, przestanie mu się chcieć, albo, nie daj Boże, coś mu się przydarzy takiego, co zmieni jego poziom koncentracji na biznesie?
Jeden przywódca to słabe ogniwo, to prawda, zgadzam się z tym. Z wielkim szacunkiem dla mojego zespołu mogę powiedzieć, że jestem najsłabszym ogniwem i cieszę się, że umiem to dostrzegać. Trójwymiarowa branża w przeszłości – dziecięca. Trój wymiar spowodował, że jestem płodny, kreatywny, ale potrzebuję ludzi, którzy są specjalistami i tego się nie da zastąpić. Teraz, od 2 lat, przebudowuję bardzo silnie strukturę. Mam swoich ludzi liniowych – liniowi liderzy na pierwszej i drugiej linii, bo dwie linie liderów zarządzają całą grupą. I odpowiednio Telsar ma swoich liniowych ludzi na dwóch poziomach, Main i EIP, więc jak znikam w góry to firma nie staje, odpowiadając na twoje pytanie. Natomiast przyszłość widzę w ten sposób, że chciałbym, żeby liniowi wykorzystywali mnie do tego, w czym jestem najlepszy, albo w czym czuję się najlepszy. Lubię robić rzeczy, które wymagają kreacji, lubię budować produkty i myślę, że i Main, i Telsar i Business Software w takim właśnie wydaniu mnie w firmie używają. A w przyszłości, mam nadzieję, firma pozwoli mi się oddalić w kierunku większej pomocy dzieciom i poświęcenia im więcej czasu, lub budowania narzędzi, lub powiększania tam dobra, natomiast obniżenia trochę atencji na biznes. Bo muszę ci powiedzieć, że jestem trochę przepracowany, jednak 10 lat w pełnej atencji i spłonce, po kilkanaście godzin dziennie w pasji, powoduje, że człowiek się wypala. Więc teraz jestem skupiony nad tym, żeby dobrze przymierzyć lub też zaprojektować EIP Group w wersji 2.0, czyli przyszykować EIP Group na rynek, na to, żeby się rozrastało w sposób zrównoważony i odpowiedzialny. Kiedyś był taki program, „Biznes odpowiedzialny i zrównoważony”, zawsze się śmiałem, bo większości firm ani brandów, które występowały, nie uważam za zrównoważone ani odpowiedzialne. Ja bym dodał zrównoważony i odpowiedzialny z narzędziem pomiaru prawdziwości. Myślę, że to, czego dzisiaj brakuje na rynku to prawdy, prawdy na temat firm, na temat dostawców i odbiorców, ale też prawdy na poziomie jednostkowym, czyli pracownika. Bardzo fajnie jak liderzy lub pracownicy mają poczucie siły, poczucie własnej wartości, bo wtedy zwykle mają poczucie prawdy w sobie i mogą to transportować do biznesu i być odpowiedzialnymi za biznes. Więc przyszłość, mam nadzieję: EIP to fajna przestrzeń ludzka i spoiwo wartości. Dlatego tak ważnym projektem, z którego jestem dumny, jest nowy kod etyki, nad którym pracowaliśmy ponad 6 miesięcy, dlatego że firma musi mieć narzędzie, którym rozlicza ludzi dookoła.
W jaki sposób, będąc tak zapalonym, jak to powiedziałeś, i starając się balansować swoje zaangażowanie w życie zawodowe, ale jednak czerpiąc z tego tak dużo i orbitując wokół tego, jesteś w stanie godzić swoje życie zawodowe z życiem prywatnym?
Nie udaje mi się to. Jak był taki moment, że jeszcze życia prywatnego nie było, czyli byłem kawalerem, to wydawało mi się, że super sobie daję radę z tą rytmiką. Codziennie przychodzili do mnie ludzie i mówili, a, super ci idzie biznes, słuchaj, jak ty wychodzisz codziennie o 18:00 do kościoła. Ja mówię, normalnie, 17:45 gaszę wszystko i wychodzę, biegnę do kościoła. Prywatne życie jednak i dziecko, atencja, którą trzeba poświęcić żonie i rodzinie, trochę wprowadza arytmię, trzeba to przebudować na nowo, ale jak to w życiu i na świecie, nie ma układów stałych i zastałych idealnych, trzeba po prostu nad tym pracować. Staram się, odpowiadając na twoje pytanie, nie przenosić negatywnych lub złych emocji z firmy do domu, czyli staram się nie rozmawiać w domu o rzeczach biznesowych. Dom jest po to, żeby się skupić na dziecku, na malowaniu, na jedzeniu, na rytmie, który się dzieje w domu. Każdy krzyk i zła emocja z biznesu przekłada się na dom i to odbija się na wychowaniu dziecka, bo dziecko od razu uwidacznia emocje, które przynosisz na domowe pole. Więc totalnie mi się to nie udaje, to znaczy, staram się to robić, oczywiście. Odpowiadając, bo musi być jakieś skuteczne narzędzie, czasami po prostu mówię do żony, że muszę wyjechać na 2 tygodnie w góry i staram się na ten temat nie dyskutować. I myślę, że jak jej dbałość o rodzinę jest też wysoka, więc jak widzi mnie takiego styranego, to po prostu daje mi wyjechać w góry i wracam z nową energią.
Super. Jeszcze jedna rzecz na koniec, coś, co ty byś chciał powiedzieć. Mamy ile? Minutę? No to dawaj, co możemy powiedzieć w minutę? Masz coś, co uważasz, że jest prawdą, a powinno być wypowiedziane?
Każdy ma swoją prawdę. Droga biznesu ludzi, którzy będą tego słuchać, ludzi, którzy będą chcieli przyjść na dobrą kawę, ludzi mojego zespołu – każda droga każdej osoby to jest prywatna, indywidualna sprawa. Bóg każdą osobę stworzył jako coś nadzwyczajnego i niepowtarzalnego i każdy powinien, lub życzę każdemu, żeby znalazł rys Boga w sobie i zastanowił się, że to jest wspaniały rys, i znalazł z tego i wyprowadził wartości. I mam nadzieję, że w przyszłości będę mógł młodym ludziom to wykładać lub też pokazać.
Super. Bardzo ci dziękuję Paweł za tę rozmowę, to było bardzo inspirujące. Wszystkiego dobrego, dzięki.
Wszystkiego dobrego. Hej. Dzięki.
Odnośniki zewnętrzne – Paweł Prasuła (Grupa EIP):
- https://pl.linkedin.com/in/pawelprasula/pl
- https://eip.pl/pl/firma/
- Everything Is Possible (ang.) – wszystko jest możliwe https://pl.bab.la/slownik/angielski-polski/everything-is-possible
- https://main.pl/kontakt/
- http://www.telsar.pl/
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Lokalna_sie%C4%87_komputerowa
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Rozleg%C5%82a_sie%C4%87_komputerowa
- https://en.wikipedia.org/wiki/SD-WAN
- https://intercars.com.pl/
- https://pl.linkedin.com/in/robert-rus-a23226b7
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Bia%C5%82a_ksi%C4%99ga
- https://culture.pl/pl/tworca/szymon-i-helena-syrkusowie
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Centrum_Praskie_Koneser
- Więcej https://itwiz.pl/eip-licza-sie-wartosci-ktore-przekazujemy-przyszlym-pokoleniom/
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Oracle_Corporation
- https://pl.wikipedia.org/wiki/VMware
- Wieloryb nie może latać; Tytuł oryginału: Cure for the common life: living in your sweet spot; Autor: Max Lucado; Tłumacz: Jarosław Głodek; Wydawnictwo: W drodze 2009 https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4841775/wieloryb-nie-moze-latac
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Programowanie_zwinne
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Employer_branding
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Denali
- http://www.tatraguide.info/o-nas/1/jan-gasienica-roj
- https://8a.pl/8academy/denali-alaska-jak-zdobyc-szczyt-droga-cassina/