Change language:

Michał Brański – dogrywka! Sens życia, inwestycja w klub piłkarski i najlepsze źródła wiedzy

Michał Brański – dogrywka! Sens życia, inwestycja w klub piłkarski i najlepsze źródła wiedzy – posłuchaj podcastu:

ZASUBSKRYBUJ GREG ALBRECHT PODCAST – WSZYSTKIE TWARZE BIZNESU:
Apple Podcasts
Google Podcasts
YouTube
Spotify

Michał Brański – dogrywka! – opis odcinka:

Michał Brański – przedsiębiorca, współtwórca i szef strategii w Wirtualna Polska Holding, erudyta, fan koszykówki, któremu nieobca jest również piłka nożna. O biznesie rozmawialiśmy w 42. odcinku Greg Albrecht Podcast. Dziś spotykamy się po 2,5 roku, by zobaczyć, jak Michał zmienił się przez ten czas. Rozmawiamy o dziedzictwie, długowieczności, poszerzających horyzonty źródłach wiedzy. Poruszamy także wątek jego inwestycji w klub piłkarski Stomil Olsztyn w kontekście refleksji ze współpracy w tym zakresie z miastem. 

Z rozmowy dowiesz się m.in.: 

  • czym różni się dzisiejszy Michał od tego, z którym rozmawialiśmy 2,5 roku temu – jakie aktualnie tematy go pasjonują?
  • jaką rolę odgrywają w jego życiu dziedzictwo i długowieczność
  •  jakie newslettery rekomenduje jako warte uwagi źródła wiedzy i inspiracji
  • jak buduje swój mięsień krytycznego myślenia
  • czego jego zdaniem powinna uczyć idealna szkoła biznesowa

Dołącz do Klubu Greg Albrecht Podcast, aby mieć dostęp do ekskluzywnych materiałów, spotkań i wpływ na kształt tego podcastu: https://albrechtpartners.com/klub

Masz pomysł na temat odcinka? Znasz kogoś, kto powinien być moim gościem? A może chcesz zostać sponsorem podcastu? Napisz do mnie: gregalbrechtpodcast (at) gmail.com

Michał Brański – dogrywka! – obejrzyj wideo:

Michał Brański – dogrywka! – przeczytaj zapis rozmowy:

Dziś w Greg Albrecht Podcast Michał Brański, który był już gościem Greg Albrecht Podcast, odcinka nr 42. Michał, który jest erudytą, fanem koszykówki, a przy tym przedsiębiorcą, który odnosi bardzo duże sukcesy w roli szefa strategii Wirtualnej Polski i też współtwórcy tego biznesu. O tym wszystkim rozmawialiśmy w poprzednim podcaście, ale dzisiaj, po ponad dwóch latach, a w zasadzie jest to około dwóch i pół roku spotykamy się, żeby zobaczyć jak Michał ewoluuje, czego nowego się nauczył, co może nam jeszcze powiedzieć o tym, jak dobrze żyć. Dlatego bardzo się cieszę, że możemy ponownie porozmawiać. Szczególnie, że było dużo też pytań od słuchaczy i sugestii, żeby tę rozmowę powtórzyć czy odświeżyć.

Przypomnij mi, jaki dystans nas dzieli pomiędzy pierwszym a drugim nagraniem?

Już ci mówię, to był grudzień 2018. Dwa i pół roku.

To już spotykasz się z inną osobą.

Inny człowiek, no właśnie. Niby ten sam, ale chociaż po brodzie widać, że bardziej Robinson Crusoe. Tym samym, żeby rozpocząć grzecznie: Cześć Michał!

Cześć, witaj. Witajcie słuchacze podcastu.

Mówisz, że jesteś innym człowiekiem po tych dwóch i pół roku, które minęły od naszej ostatniej rozmowy. To co takiego najbardziej zmieniło się w tobie przez ten czas?

Kurczę, zaczynasz od takiego szerokiego frontu. Myślę, że zmieniły się w dużej mierze źródła inspiracji, pewnie część tematów, która mnie pasjonowała – odpadła. Na ich miejsce weszły nowe zagadnienia. Na pewno jest to funkcją wieku, na pewno też pojawia się coraz więcej tej introspekcji, pytania o swoje dziedzictwo, nie dziedziczenia, ale dziedzictwo. Jak człowiek zostanie zapamiętany, co po sobie zostawia, czy też z czym chce się zająć w drugiej połowie życia. Więc zmienia się miks tych tematów. To tak jak z tym z mitycznym statkiem Tezeusza. W sumie, w którymś momencie niby jestem tym Michałem, tym samym byłem dwa i pół roku temu, czy też 10 lat temu, 15 lat temu, czy też 22 już lata temu, gdy rozpoczynałem tę drogę przedsiębiorcy, ale pewnie tych elementów wspólnych pomiędzy mną dzisiejszym a mną tamtym jest coraz mniej. Pewnie można by zrobić taki bilans korzyści i strat. Po stronie korzyści to pewnie lepsze zarządzanie emocjami, jakiś tam w ogóle zejście z takiej ścieżki Road Rage. Z drugiej strony pewnie też walka o to, żeby to wejście, bycie już w piątej dekadzie życia, bo 15 lipca skończę 44 lata, żeby nie oznaczało tego, że już nie zostało mi nic z tego ognia w żołądku. Tak jak Anglosasi powiedzą: “Fire in the belly”, co jest w sumie najważniejszym tylko, żeby ten ogień hajcujący wewnątrz nas nie oznaczał szkodliwych emocji i żeby się człowiek nie męczył sam ze sobą.

To ja tak pogłębię ten wątek, bo właśnie trochę o to chciałem zapytać, pytając co u ciebie nowego. To jest ta kwestia: jak rozpalasz, czy czym jest ten ogień, który dzisiaj w tobie płonie? Mówisz o dziedzictwie, o tym co pozostanie, o tym jaki kolejny krok. I właśnie to jest ciekawy wątek u osób, które w jakimś stopniu czują się spełnione życiowo i zawodowo nie tylko w całości. Jakie ty czujesz właśnie te energie, które cię napędzają w tym momencie w twoim życiu?

Oczywiście dużą część mojego życia mebluje firma i tematy, które są tutaj tematami bieżącymi czy też tematami, które mamy gdzieś na horyzoncie. Moja wartość, tak jak siebie widzę, wartość dodana w tym całym biznesie nie bierze się stąd, że jestem świetnym liderem, bo jestem słabym liderem. Czy nie bierze się stąd, że dobrze zarządzam ludźmi, bo uważam, że ja akurat zarządzam nimi fatalnie, dlatego prawie że nie zarządzam, ale moja wartość dodana bierze się z tego czytania jutrzejszych gazet, tego bycia radarem, wypatrywania pewnych zjawisk na horyzoncie. To na pewno mebluje mi dużą część mojego życia, ale z drugiej strony na mojej osobistej agendzie są zagadnienia chociażby długowieczności i takich refleksji dotyczących choćby tego, jak umierał mój tata, który wydaje mi się, że w sumie mógł żyć do dziś. Już 7 lat go z nami, ze mną nie ma, a w sumie myślę tak, jak dzisiaj patrzę, a jestem na takiej ścieżce detektywistycznej, jak można walczyć o przedłużenie życia, o tę długowieczność, to wydaje mi się, że nie umierał na nic, z czym nie można by się uporać. Ja tu nie mówię o żadnych błędach lekarskich, po prostu jeśli już to genetyka tam podobno determinuje w 25% ledwie to, jak długo będziemy żyć, reszta bierze się z tych wszystkich zjawisk środowiskowych. Oczywiście z jednej strony jest to takie memento, z drugiej strony też daje mi to do myślenia, bo w sumie to jest taka jedna z ważniejszych teraz myśli. Popatrzmy na mnie: ja mam 44 lata, spójrzmy na moich rówieśników i niektórzy z tych 44 latków dożyją 55-60-69-70 roku życia, ale są tacy, którzy dożyją 85-90. Myślę, że jest o co walczyć, tego życia w sumie tak dużo nie zostało jakby popatrzeć. Gdybym miał powtórzyć to, co się wydarzyło z moim tatą, to zostało mi 25 lat życia, ale jeśli będę o siebie walczyć, to być może zostało mi 50 lat życia. Jest zupełnie inna perspektywa i to też mnie popchnęło na taką ścieżkę zagadnień właśnie długowieczności. W sumie ostatnio siedzę regularnie w książkach dotyczących takich zagadnień, których w szkole podstawowej czy liceum odwracają od nich wzrok. Nie miałem żadnej melodii do biologii, chowałem się na geografii i matmie, ale to jest w ogóle taka ironia i paradoks, że w szkole unikałem biologii i historii. Nie wywoływały u mnie one żadnych emocji, a tym samym jak nie wywołują emocji ani angażowania, to nic w głowie z tych zagadnień nie zostaje, a dzisiaj oba te obszary są jednymi z ważniejszych w moim życiu.

Ciekawe refleksje. Ciekaw jestem, jakie wydestylowałbyś z tych odkryć do tej pory z całym zastrzeżeniem, że A – nie jesteśmy lekarzami i nie dajemy porad, B – że to zawsze jest niedoskonałość pewnego rodzaju tej wiedzy, bo ta wiedza cały czas ewoluuje, jak w każdej materii, szczególnie w tych obszarach myślę, że te studia na tym są pogłębione od relatywnie krótkiego okresu czasu w takim stopniu, jak dzisiaj się to obserwuje. Czy są jakieś żelazne zasady czy jakieś konkretne wnioski, które już wyciągnąłeś do tej pory z tych analiz, które wdrażasz w swoim życiu właśnie, żeby wydłużyć je potencjalnie, czego ci życzę.

Właśnie ten obraz, który się wyłania nie jest szczególnie pozytywny, bo przez te ostatnie kilkadziesiąt lat w zasadzie mamy tylko 3 pewniki dotyczące wydłużania życia, tym są: aktywność fizyczna, restrykcyjna dieta, czyli przyjmowanie niewielu kalorii i utrzymywanie niskiej wagi jeśli komuś jest to pisane, bo są też oczywiście przykłady ludzi, którzy będą mieli problem ze zbiciem wagi i trzeci obszar, który teraz się wyłania to jest ten obszar zdrowia mitochondrialnego, gdzie tam można teoretycznie próbować majstrować przy organizmie i pewne procesy poprawiać, ale to są tylko te trzy zagadnienia: aktywność fizyczna, restrykcyjna w kalorie dieta, trzy – próby suplementacji i dbałość o to zdrowie mitochondrialne, ale nie mamy wielkich osiągnięć jako cywilizacja w tym obszarze, mimo że w zasadzie od 30 lat naprawdę poważnie się ta branża technologiczna grzeje tym tematem “Jak wydłużyć życie” i szuka tych pewników, więc to nie jest taka bardzo pozytywnie nastrajająca lektura.

I jakieś suplementy wdrażasz już w tym zakresie, masz pewne własne refleksje, czy coś z tym zrobisz?

Nie, nie mam jakichś żadnych wyszukanych strategii. Stosuje w zasadzie wąski wycinek, tych suplementów nie jest dużo, nie łykam ich dużo. Dbam o kości, dbam o to, żeby nie mieć stanów zapalnych rozmaitych, ale tutaj o to można zabiegać na pierwszym miejscu, o to zabiegamy zdrową dietą bardziej nawet niż suplementami. Przyjmuje te suplementy nad plus. Nie wiem, czy kojarzysz, nie potrafię z głowy powtórzyć tej nazwy – Nikotymi… coś tam. Każdy znajdzie rozszerzenie w internecie to jest NAD+. Pod tym hasłem znajdziecie sporo o zdrowiu mitochondrialnym i to na tym by się kończyło. Nie jestem biohakerem, nie jestem opomiarowany, staram się też utrzymywać tę obsesję w jakiś takich ryzach, nie podporządkować jej życia. Nie jest też tak, że będę tym tematem zanudzać ludzi.

Powiedziałeś, że nie jesteś tym gościem w organizacji, który czyta jutrzejsze gazety i jakby chłonie to. Trudno tego nie zauważyć chociażby na twoim sławnym w całej Polsce feedzie na Facebooku i w innych zresztą miejscach również, jak Twitter. Powiedz jeżeli ktoś ze słuchaczy i widzów jeszcze tego nie doświadczył, to uważam, że to jest obowiązkowa lektura dla mnie też bardzo inspirująca, taka wszechstronna, holistyczna. Mam wrażenie, że jako ten taki dystrybutor wiedzy ciekawej, intrygującej, czasem bardzo wartościowej i czasem po prostu bawiącej, robisz robotę prawdopodobnie lepszą niż, nie chcę nikogo urazić, ale 90% takich mediów, które mają pewnie większy zasięg niż swój feed. Czasem niestety tak to jest. Oczywiście to jest też kwestia tego, czym kto się interesuje, więc może nie wartościując, w każdym razie świetna robota. Dzięki ci za to.

Dziękuję, polecam się.

Właśnie jestem ciekaw tak realnie, jak to się dzieję, czy naprawdę robisz to sam? I jak to łączysz z tym, że jak wiem masz rodzinę, różne zadania. Rozumiem, że już jesteś spełniony, że już dużo osiągnąłeś, że twoja rola egzekucyjna w biznesie jest ograniczona i tak dalej. Trochę czasu sobie wyciąłeś na inne rzeczy, ale też grasz w kosza, robisz inne rzeczy. Jak to się dzieje? Bo czasem obserwuję, to ja mówię – wiesz co, robot by nie nadążył. Jedna kwestia to wynajdywać, druga to wybierać, czytać, a trzecia to jeszcze nadawać. Jak to się dzieje?

Wiesz co, oczywiście robię to sam, ale też po tej mojej aktywności widać, że ona jest taka falowa, to są przypływy i odpływy i jak mam takie momenty, gdzie jestem bardziej zaangażowany w pracę bieżącą i wtedy tej aktywności na tych moich profilach jest mniej. Ale są takie momenty kiedy naprawdę, jak nie mam nic w kalendarzu, to staram się te wszystkie swoje subskrybowane źródła rozmaitej natury, bo są to newslettery, są to profile twitterowe eksperckie, różne źródła, czasem bardzo powiedziałbym kontrariańskie, takie niemainstreamowe. Zresztą teraz takich źródeł mamy wykwit i wszyscy z nich naprawdę możemy korzystać. Co prawda niektóre z nich są płatne, czy też nawet wysoce płatne i to jest taki paradoks, że czasem za dobre źródło redagowane przez jedną osobę trzeba zapłacić rocznie więcej niż za Wall Street Journal plus Financial Times plus The Economist. Czerpię z rozmaitych źródeł, ale na pewno teraz na pierwszym planie są eksperckie profile twitterowe, bo jest to niesamowity zasób wiedzy, jak i newslettery eksperckie.

Czy są takie, które byś podał, abstrahując od tego, że oczywiście słuchacze będą oglądać to, czym ty się dzielisz, ale czy są takie, które uważasz, że mogą być naprawdę wartościowe dla kogoś, kto w biznesie działa poszerzać swoje horyzonty, rozumieć, co się dzieje w szeroko pojętej gospodarce i biznesie?

Wiesz co, właśnie pytanie czy pytasz o te bardziej jednak biznesowe, czy takie generalnie w ogóle szeroko omiatające rzeczywistość. Jeśli miałbym podać coś, co znajduje dla mnie złoty środek pomiędzy byciem biznesowym, a z drugiej strony bardzo takimi erudycyjnym to jest wszystko to, co pisze Byrne Hobart. Jego newsletter nazywa się “The Diff”1. Diff jako d i f f to jest takie dla mnie wzorowe medium, na którym jest odciśnięte zarówno piętno osobiste, czyjegoś tam intelektu, erudycji, a z drugiej strony odnoszące się do zagadnień aktualnych, w 2/3 biznesowych, w 1/3, powiedziałbym, takie społeczne. Drugim takim źródłem, które polecam jest newsletter Noah Smitha2, też można go na Substacku go zasubskrybować, choć tam wydaje mi się dzisiaj jest za dużo, jak dla mnie tych wątków już ideologicznych lub tych wątków makro, od których nie uciekam. To nie jest też tak, że da się znaleźć jedno źródło i można by je polecić czytaj 100% tego, czym dana osoba się dzieli, ale trochę tego jest. Innym takim znowu newsletterem jest Not Boring3, czyli nie nudne albo co tam jeszcze mamy tak właśnie przeglądam, co mam pod ręką w zakładce newsletterowej. Albo Brian Potter from Construction Physics4, to też jest taki temat, który mnie interesuje, czyli czy jest możliwa transformacja branży deweloperskiej, tego jak budujemy, z czego budujemy, za ile budujemy, bo wiadomo, że dzisiaj na świecie ten zasób mieszkaniowy jest jednym z najbardziej palących problemów. Problemów, które też często wpychają ludzi w relatywne ubóstwo, to znaczy tych mieszkań, tego naprawdę brakuje i to dotyczy zarówno krajów Azji, Afryki, ale dotyczy również krajów wysokorozwiniętych. Wszędzie dostęp do zasobu mieszkalnego jest problemem. To byłoby tyle, rozmaite źródła, bardzo dużo z nich jest kontrariańskich. Trzeba też uważać, bo często ludzie wybitni w jednej dziedzinie, jeśli potrafią mieć bzika ideologicznego i niestety obok tych rzeczy, na których się znają, dzielą się też swoimi często fringe’owymi przemyśleniami ideologicznymi. Trzeba mieć dobry filtr poznawczy.

Właśnie ten filtr poznawczy to jest takie trochę pytanie, jakby zapytać: “Jak powstał świat” i akurat może na ten temat coś wiemy, aczkolwiek też nie jest to potwierdzone 100 procentowo i trochę z tej samej kategorii pytanie, ale jestem ciekaw twojej refleksji na ten temat.

Nic nie wiemy, jeśli chodzi o to, jak powstał świat. Nawet jeszcze 5 lat temu, czy powiedzmy 2 lata temu mieliśmy paradoks Fermiego5, który jakoś tłumaczył to, dlaczego jesteśmy sami dzisiaj, ale niedawno nawet i on został w pewnym sensie podważony, więc nic nie mamy, nie mamy żadnych takich pewników.

Dokładnie.

Ale mów, bo ci przerwałem.

Bardzo fajnie, że przerywasz właśnie i to, co powiedziałaś jest dla mnie jakimś takim mocnym rysem twojej osoby z obserwacji tego, co obserwuję, bo znamy się mało. Ale obserwuję cię, że masz taką łatwość i chęć weryfikacji prawd, masz też silne opinie na różne tematy, tak jak obserwuję, co myślę, że jest fajne, charakterystyczne, też świadczy o jakieś tam odwadze i nieprzejmowaniu się tym, co pomyślą inni, jakiejś takiej samoświadomości. Ale to, do czego zmierzam, to te silne opinie i jakby takie mocne odpowiedzi, chociażby w trywialnym przypadku odpowiedzi, na przykład to komentarze pod twoimi postami, ale chociażby tak jak teraz powiedziałaś, że nie wiemy niczego. Mi się super podoba, jestem ciekaw, jak budujesz w sobie ten mięsień – bo do tego zmierzałem z tym wszechświatem – mięsień krytycznego myślenia, ze szczególnym uwzględnieniem, w kontekście tego krytycznego myślenia tego jak krytycznie patrzysz na siebie, czyli skąd wiesz, że ta twoja opinia jest tą opinią właściwą, bo to jest taka trochę pułapka obserwatora i obserwowanego. Jestem ciekaw, jak o tym myślisz?

Można by zacząć od tego hasła: “Strong Opinions, Weakly Held”, więc nie mam problemu z żegnaniem się ze swoimi przekonaniami, jeśli tylko napłyną nowe informacje. Uważam i przyznaję się tego, że na pewno w przeszłości już byłem tysiąc razy śmieszny jeśli chodzi o jakieś opinie, ale czasem, żeby działać trzeba sobie pozwolić na jakąś opinię i według niej ta opinia jest hipotezą i trzeba działać, i czasem wypróbować ją w boju. Często okazuje się być wadliwa. Piękne jest to, że w internecie coś, co ludzi może irytuje, wyprowadza z równowagi – mi się podoba to, że mamy taki internet iteracyjny. To znaczy wyrzucasz opinie na Twittera i jeśli jesteś w błędzie, to po prostu ludzie cię z tego błędu szybko wyprowadzą, czasem nie wyprowadzą, tylko podzielą się jakimś bajdurzeniem bezsensownym. To też wymaga odróżnienia, ale najgorzej byłoby się trzymać jakoś mocno swoich opinii i nie przyjmować do wiadomości napływu nowych informacji. Myślę, że to jest w ogóle to bajezjańskie wnioskowanie. To jest chyba taki model mentalny, który trzeba by mieć w głowie, że w sumie to, co sądzisz dzisiaj, to jest to jakaś tam triangulacja z tego, co wiesz. Ale jak się zmienia w jakimś obszarze wiedza, to musi się zmienić twoja opinia, musi się przesuwać i tyle. I taka jest natura człowieka i pogodzić się z tym, że człowiek jest bardzo często śmieszny w tych swoich opiniach. Co może pomóc? To też na pewno oderwanie siebie samego od jakichkolwiek ideologii, etykiet, nie myślenie o sobie jako o przedstawicielu jakiegoś ugrupowania, bo to też jest droga na manowce. Ja na tych wszystkich manowcach byłem, więc problem jest taki, że ja niestety rzadko się uczę na błędach innych, więc te wszystkie również różne zacietrzewienia światopoglądowe były we mnie i w sumie to jest żenujące, bo można sobie powiedzieć: “Ucz się na błędach innych”, ale co z tego, jeśli uczysz się głównie na własnych. Jest to porażka.

Dlaczego porażka? Ja to inaczej postrzegam, ja uważam, że jakby życie to jest zbiór momentów i to jest w zasadzie jedyna prawda o tym życiu. Bo wszystko inne w związku z tym, że realnie jesteśmy tylko tu i teraz, w zasadzie, bo jakby płynność czasu, już nie wchodząc tutaj w fizykę i tak dalej, ale te nasze ujęcia – przeszłość, przyszłość w ujęciu naszym osobistym mają tak naprawdę nie tak wcale duże znaczenie i wierzę, że rzeczywistość to jest zbiór momentów. W związku z tym, to czy oceniamy dany moment jako dobry, czy zły, śmieszny, czy nieśmieszny – to jest de facto etykietowanie momentu, ale to co jest prawdą o tym momencie, to jest to, że coś zrobiliśmy, coś wypowiedzieliśmy, a nie staliśmy biernie jako obserwatorzy i nie ocenialiśmy czegoś, co przychodzi z zewnątrz. Taka jest moja praktyka życiowa, ja też bardzo wierzę w to uczenie się przez doświadczenia, oczywiście nie żeby być kompletnym idiotą, powiedzieć – nie ma żadnych prawd, nie czytam żadnych książek, idę tam, walnę głową we framugę, bo nie będę czytał, że jest napisane: “Schyl się”. Ale jednak w pewnym ujęciu wierzę, że to są tak naprawdę te momenty, które są prawdą i z tej perspektywy to naprawdę nie ma znaczenia czy to jest prawda, czy błąd dopóki to nie jest jakiś błąd, który nas zabije i to myślę, też daje mi taką lekkość w myśleniu. Ciekaw jestem, jaka jest twoja perspektywa na te błędy?

Jest podobna. Znowu kolejny taki przydatny model mentalny to na pewno model lokalnych maksimów, czyli to, że w danym momencie realizujemy jakieś swoje maksimum. Ale bardzo często zachodząc w sumie w jakiś może nawet nie ślepy zaułek, bo w tym miejscu może być nam dobrze, możemy z tego tytułu czerpać dywidendę, ale w sumie nie jest to realizacja naszego pełnego potencjału i trzeba się z tego komfortowego zaułka lokalnego maksimum wygrzebać, żeby zajść dalej. Też patrzę na nas, na ludzi, jako taki zbiór, jest takie pojęcie “chciwych algorytmów”. Chciwy algorytm, taki algorytm, który po prostu właśnie szuka tych maksimów na dany moment, ale potem znowu jak jest coś lepszego, to przeskakuje na coś innego i bez problemu przeskoczę z jednego poglądu na drugi, jeśli zobaczę, że ten dotychczas wyznawany odstaje od rzeczywistości i tak dalej. Więc jeśli ta moja mapa odkleiła się od terytorium tak daleko, że mi przeszkadza, a nie pomaga, to muszę stworzyć inną mapę, inny model mentalny.

Takie wydarzenia w twoim życiu ostatnich tych dwóch latach na pewno jest temat Stomilu, który jak się mieliśmy umówić, to powiedziałeś, że to jest okres żałoby w tym temacie, więc cię zostawiłem w spokoju, ale jednak chciałbym wrócić do tego tematu, bo to jest w sumie dla mnie temat całościowo ciekawy, a w zasadzie nie wiem skąd on się urodził. Oczywiście jesteś fanem wszystkiego w pewnym ujęciu czytając to, co robisz, ale jednak fan koszykówki, wchodzi w piłkę nożną, w taki temat też ciekawy. Jestem bardzo ciekaw, jak połączenie twoich pasji, jakiegoś zdrowego rozsądku, inwestycyjnego podejścia i w ogóle wszystkiego. Co to była za mieszanka, która cię wprowadziła do tego tematu i jak to się zakończyło? Jakie są refleksje, a propos uczenia się na doświadczeniu innych? Może się inni czegoś na twoim doświadczeniu, jeżeli będą mieli taką okazję, bo nie jest to rzecz, którą codziennie ludzie robią – inwestują w kluby sportowe, ale jednak czego się można nauczyć z tego?

Jaka była geneza tego? To nie jest tak, że piłka jest mi obca. Ja jako młodzik i junior trenowałem piłkę nożną w dwóch warszawskich klubach, też pochodzę z rodziny, w której tata był sędzią piłkarskim, więc ta piłka zawsze była, byliśmy nią przesiąknięci. Mój brat na trochę wyższym poziomie niż ja w piłkę nożną, więc ona zawsze z nami była. Chodzi tylko o to, że ja przez długie lata nie miałem chęci w ogóle oglądać piłki, z nikim się nie identyfikowałem, nie potrafiłem usiąść i tak na dobrą sprawę oglądać piłki. Potem zaczęło mi to wracać. Jak jak byłem w Anglii, to gdzieś tam trochę się zbliżyłem do Premier League, ale cały czas mało bardzo piłki oglądałem, ale bardzo dużo o niej czytałem. Często czytałem o perypetiach ludzi, którzy w piłkę zainwestowali, spróbowali stawiać jakieś kluby na nogi i nadarzył się taki moment – Arek Regiec – założyciel, właściciel Beesfundu, akurat olsztynianin, przyciągnął mnie, rozbudził moją ciekawość. A że we mnie ta ciekawość była, tak jak mówię, ja przez ostatnie kilka lat pewnie 20 książek o piłce nożnej przeczytałem, więc wydaje mi się, że mam mocne podstawy teoretyczne. Zawsze ona mi grała w sercu. Pojechałem do Olsztyna, bardzo mi się spodobało środowisko, to całe tło jakim jest miasto i generalnie krajobrazowo jaka jest Warmia. Pomyślałem, że spróbuję. Wtedy wierzyłem w to, że uda nam się z miastem, ręka w rękę, ramię w ramię, budować ten klub, akademię i tak dalej. Oczywiście najbardziej palące problemy wtedy to było poukładanie wszystkiego i trzymanie klubów w pierwszej lidze, co zrobiliśmy w tej pierwszej połowie sezonu, którą już klub dokończył ze mną. Potem w następnym sezonie zrobiliśmy dobry wynik. Oczywiście pandemia nie pomagała, bo uszczuplała przychody klubu, chociażby z tytułu biletów, jak i sponsoringów. Potem jeszcze weszliśmy w następny sezon, dokończyliśmy go, ale już mieliśmy przeczucie, że niestety miasto, ratusz się od nas odwróci i że tego finansowania nie przedłuży, więc podjęliśmy kroki zaradcze, mieliśmy już gorszy sezon, trochę zawodników wytransferowaliśmy, nie wzmacnialiśmy się, ale utrzymaliśmy się w lidze po to, żeby się szykować na następne chude sezony. Jak powiedziałem, że jestem w żałobie, to jestem w żałobie w sumie po tej decyzji, bo nie rozumiem takich decyzji władz miejskich, po pierwsze. Jeśli jeszcze trochę tła – właściwie nie ma w Polsce piłki na poziomach niższym niż ekstraklasowy, nie ma bez wsparcia miejskiego, czy też wsparcia jakiegoś lokalnego wielkiego pracodawcy, mecenasa w postaci kopalni, elektrowni, wielkiego zakładu przemysłowego. Akurat takich zakładów poza Michelin w Olsztynie nie ma, dlatego tutaj wymagane było wsparcie miasta. Ja złożyłem miastu ofertę na powtórzenie swojego finansowania w zamian za to, że miasto powtórzy w perspektywie trzyletniej swoje finansowanie, bo wydawało mi się, że to daje komfort pracy, rozwoju akademii i rozwoju piłki seniorskiej. Zrobiliśmy progres biznesowy, ale na poziomie pierwszej ligi nie ma takich kontraktów sponsorskich, nie ma takich przychodów, żeby móc zasypać taki ubytek pieniędzy, jakie wnosiło w życie klubu miasto. Nie rozumiem tego, bo wydaje mi się, że jak już pobudujemy wszystkie obwodnice, mosty, hale widowiskowe, ławeczki, pomniki, to najważniejsze będzie zdrowie ludzi, a to właśnie przez taką akademię sportową, to właśnie przez piłkę nożną. Jak można na nią kręcić nosem? Ale to myślę, że dla zdrowia Polaków najwięcej jednak zrobiły ścieżki rowerowe i generalnie to, że Polacy ruszyli na te rowery, a druga sprawa to pewnie właśnie takie akademie, szkółki piłkarskie, które wciąż w dzieciakach podtrzymują tą chęć rywalizacji, ruchu i tak dalej. Bo już nie jest z tym dobrze, a bez takich ośrodków, jak kluby piłkarskie, bo jest to sport jednak najbardziej masowy, przyciąga najwięcej dzieciaków, to byłoby jeszcze gorzej. Żałuję i nie rozumiem takiej decyzji miasta, uważam za niezgodną z interesem mieszkańców.

I co się dzieje? Game over?

Dlatego okrajamy budżet. Ja zapowiedziałem wyjście z klubu, ponieważ uważam, że nie jest to dobry sygnał, że: “Okej, zostawmy zostawmy klub w rękach inwestora prywatnego, niech się z tym męczy”. Taki klub to jest kilkadziesiąt osób zatrudnionych i to jest kilkaset dzieciaków, w naszym przypadku blisko 500 dzieci, czyli pewnie tam 400 ileś rodzin, które powierzają nam swoje dzieci. Robimy wszystko, żeby akademia funkcjonowała tak, jak funkcjonowała. Wsparliśmy akademię środkami z piłki seniorskiej, a w tej piłce seniorskiej staramy się klub utrzymać na powierzchni, działać przy okrojonych budżetach. Będzie to bardzo ciężki sezon. Nawet z pieniędzmi moimi i pieniędzmi innych inwestorów prywatnych będzie ciężko.

Trzymam kciuki zatem i podziwiam za perspektywę. Nie chcę wchodzić w tematy takie za bardzo około polityczne, bardziej chodzi mi o kwestie społeczne, że jakby kwestie społeczne, tez jest pewna dojrzałość obywatelska, którą cały czas kształtujemy w Polsce. Tak bym to ujął delikatnie. To, co powiedziałeś przed chwilą i myślę, że ten poziom świadomości niestety ze względów historycznych, nie chcę tego tłumaczyć, ale jest na takim poziomie trochę innym niż w niektórych krajach, które nie miały takich wyrw w historii o długości 100 kilkudziesięciu, czy 200 lat i to jednak zbudowało trochę inne podejście i też te systemy polityczne też na to wpływały, na to poczucie takiej wspólnoty. Taką mam perspektywę.

Nie mam głębszych przemyśleń. Na tej niwie znowu biznesowo-menedżerskiej to tam na pewno można było zrobić wiele lepiej. Wszystko zaczyna i kończy się na ludziach, ale tam to nie to zaważyło. Było dobrze, w tym pierwszym już takim pełnym sezonie, zrobiliśmy jeden z najlepszych od dawien dawna wyników sportowych w klubie. Wydawało się, że jesteśmy na dobrej ścieżce. Mi po prostu żal jest to zaprzepaszczać, bo problem jest taki z klubami, że jak klub się zapadnie, zawali i zejdzie kilka pięter w tej drabinie piłkarskiej w dół, to w to samo miejsce, w którym my dzisiaj jesteśmy, to wchodzi się 15-20 lat, jeśli już. Miasto niestety może stracić ważną instytucję, która gdyby pewnie policzyć, to najwięcej dzieciaków przez siebie przepuściła ze wszystkich instytucji. Mówię poza oczywiście szkołami.

No dobrze. Nigdy nie jest za późno, żeby zmienić zdanie. Być może też i włodarze zmienią zdanie, to nie jest wykluczone także trzymam za to kciuki. Tak sobie jeszcze pomyślałem, minęły te kolejne ponad 2 lata od naszej rozmowy, jesteś w zarządzie wśród udziałowców takiego gigantycznego koncernu medialno-inwestycyjno-e-commercowego, tak bym to może jakoś ujął. Co się zmienia w ogóle, od pewnego poziomu, jak jesteś na jakimś levelu, to czy czujesz, że coś się zmienia? Jak ewoluuje taka organizacja? Co się na przykład wydarzyło, jak byś miał powiedzieć, co się takiego wydarza w takiej organizacji przez takie dwa i pół roku, już na takim bardzo zaawansowanym etapie, na którym ta organizacja jest z ugruntowaną pozycją, tą taką otwartą strukturą inwestorów, cetera et cetera przy tej skali?

Coraz bardziej dostrzegasz, że bycie dużym ma sporo zalet, że szczególnie w branżach dojrzewających, gdzie mimo wszystko w naszej branży, w naszych tych obszarach ta szybkość innowacji trochę spada, bo kolejne sklepy z butami będą po prostu sklepami z butami. W takich rynkach, które może nie stagnują, bo e-commerce rośnie 20 kilka % i nawet abstrahując od tego roku pandemicznego, to e-commerce szedł ścieżką wzrostu w ponad 20%, więc to dawało dużo paliwa. Ale w takich rynkach, które już nie rosną 100% czy 80%, czy 60% i coraz mniej jest innowacji, to teraz większą rolę odgrywa twoja pozycja rynkowa, twoja pozycja negocjacyjna. Powiedziałbym, że to nam sprzyja i to jest dobre uczucie, ale oczywiście nie można się zdać tylko na to i trzeba w dalszym ciągu mieć w sobie ten motor chęci innowacji, ten ogień właśnie “Fire In The Belly”. To nie jest proste, bo ta codzienność zawsze domaga się uwagi. Ją można karmić bez końca i produkty innowacyjne oczywiście zazwyczaj padają ofiarą roadmapy, więc trzeba się bardzo nagimnastykować, żeby być wciąż innowatorem, jak się jest dużą organizacją. To jest w dużej mierze chyba taki dzisiejszy nasz focus, żeby nie zgubić tego elementu i to też zajmuje tę część, tą czapę holdingową, po to, jak wymagać na tych niższych piętrach holdingu, jak wymagać innowacyjności, uciekania w przód, nie zagapiania się. Nie jest to proste. Nie jest tak, że my wiemy, pamiętamy i jak już wiemy i pamiętamy, to już jest to załatwione. Nie, jest to ciężka praca, jest to też ścieżka usłana na pewno nie różami. Jeśli już to kolcami.

Pewnie aspekty kultury, też dbanie o to, co już jest. Im jest się większym, tym ma się więcej do stracenia, więc jakby zawsze to pielęgnowanie tego, co jest, staje się coraz ważniejsze i coraz trudniej jest być tym takim głodnym i odważnym też do robienia takich jakichś niekonwencjonalnych rzeczy, bo też te nowe niekonwencjonalne rzeczy, one coraz mniej ważą w skali tego, co już jest.

Ładnie odniesione. Punkty i odniesienia są inne i ciężko wewnątrz organizacji zapalić się do projektu, który na początku może być po porostu karaluszkiem, żuczkiem takim małym. A tutaj przecież zarządza się dosłownie wielkimi taborami ciągniętymi przez woły, a zapomina się o tym, że wiele tych rzeczy dużych, gdzieś było kiedyś właśnie tymi małymi żuczkami. Wielkie wyzwania, myślę, że stoją przed każdą dużą organizacją.

No właśnie jestem ciekaw.

I to jest chyba tyle, bo poza tym to dużo rzeczy jest identycznych, biznes kontynuowany, mniej więcej jesteśmy w tych samych kategoriach produktowych, w których byliśmy. Doszły chyba od tamtego czasu projekty domów oraz sprzedaż aut przez internet i tyle. Są też jakieś wewnętrzne rzeczy, które tam pichcimy, chcielibyśmy z nimi wejść w rynek. Też pandemia była po drodze, która znowu zmieniła, przesunęła sporo fokusu z przyszłości na tu i teraz, bo trzeba było poprzestawiać roadmapy, zawalczyć o pewne rzeczy tej natury pandemicznej, ale ona u nas nie wywołała jakichś szczególnych dreszczy, jesteśmy holdingiem, który jest bardzo zdywersyfikowany. Jedne u nas kategorie trochę traciły na tej pandemii, inne zyskiwały, więc zaliczyłbym nas do tych, których pobłogosławiło. Generalnie bilans jest pozytywny, jakby to nie zabrzmiało.

Tak, gratuluję. Wyobrażam sobie, patrząc jednak będący w wieloma …

Ale dla jasności, my nie jesteśmy tymi, którzy ewidentnie w pandemii przyspieszyli. W pewnych obszarach przyśpieszyliśmy, bo media internetowe jeszcze chyba szybciej być może biznesowo dogoniły to, gdzie były już od dawna, jeśli chodzi o to, jaką rolę odgrywają. Ale oczywiście mieliśmy dotknięte biznesy turystyczne, ale nie jest to tajemnicą, ale generalnie bilans jest pozytywny.

I dobrze. Jakie są twoje, właśnie takie refleksje na temat pandemii? Ja wiem, że to jest trochę wróżenie z fusów, ale te fusy u ciebie jakby zawsze są nasycone jednak bardzo dużą ilością treści jakiegoś czytania i myślenia. Jestem ciekaw jaka jest twoja myśl, co będzie dalej? To znaczy mamy za sobą już jakiś etap, potem już szkoda gadać, jakieś zmiany w sposobie pracy i te różne rzeczy, to zostało już milion razy przemielone i przetworzone, doświadczyliśmy tego. Ale jakie widzisz, takie długoterminowe konsekwencje i potencjalnie kolejne etapy tej sytuacji? Jaka jest twoja perspektywa na to?

W wielu obszarach uważam, że w 2025 roku będziemy w tym samym miejscu, w którym byliśmy w 2019, że wrócą stare nawyki, stare sposoby funkcjonowania, bo one miały swoją nieprzypadkową logikę. Oczywiście marzy mi się to, żebyśmy chociażby w systemie pracy poszli trochę dalej i może kopiowali to, bo ktoś może powie, że to nie jest najlepszy wzór, ale może trochę podejścia kopiowali z Francuzów, czyli zadbali o to, żeby niektóre dni pracy, w tygodniu były krótsze. Może, żeby 1 lub 2 dni pracy były zdalne. Nie wiem, czy to się wydarzy, ale wydaje mi się, że przewartościowujemy to, ile się zmieni w naszych życiach. Wydaje mi się, że nie zmieni się aż tyle. Drugie zagadnienie to teoretycznie powiedzielibyśmy, ale tu znowu jestem sceptyczny, że tematy zdrowotne będą wyżej na agendzie niż były. Nie jestem co do tego przekonany, że znowu wrócimy do swoich starych postaw. Nie wiem, czy pandemia coś zmieniła, pewne rzeczy przyśpieszyła, jedni mówią, że o 10 lat – w to nie wierzę, inni mówią, że o 2 lata – temu spojrzeniu jestem bliższy, ale jednak mimo wszystko uważam, że poruszamy się po trajektorii, na której i tak już jako świat byliśmy.

Okej, to ciekawe. Ciekaw jestem co będzie w tym 25, jak to wróci, czy i jak to się wystabilizuje do tego poziomu, który był w 2019. Nie mam na ten temat zdania, więc w zasadzie obserwuję.

Ja też. 

Jestem bliższy nie posiadania zdania niż opowiadania się po którejś kolejek ze stron.

W międzyczasie jeszcze jedna dziedzina, która gdzieś ociera się o właśnie temat inwestycji, o temat kapitału, biznesu. Miała swój pewien kolejny etap rozkwitu i chociaż sam znowu mam jakiś taki obojętny stosunek do tego i nie angażuje się, ale jestem bardzo ciekaw twojej perspektywy, bo wiele osób jest silnie podnieconych tym obszarem, mam na myśli blockchain, Bitcoin, et cetera. Jaka jest twoja perspektywa na to? Czy ty inwestujesz w tego typu produkty?

Nie inwestuje, nie mam żadnych związków z blockchainem i z kryptowalutami. Byłem w takim okresie, w którym ten temat mnie żywo interesował dlatego, że generalnie mnie interesują te wszystkie systemy, powiedzmy zdecentralizowane. Marketplace i są ich uosobieniem w pewnym sensie blockchain dawał szansę na stworzenie nowych Marketplace’ów, nowych rynków wymiany dóbr, usług i tak dalej, ale muszę powiedzieć że przez ostatnie 3 lata mało na ten temat czytam. Raczej po tamtych 2-3 latach poznawania tego zagadnienia pozostałbym i raczej jestem przesiąknięty pesymizmem, jeśli chodzi o impact blockchainu. Jeśli już to bardziej zajmują mnie zagadnienia właśnie budownictwa, cały czas ewentualnie transformacje w obszarze logistyki, zielona transformacja, tego typu rzeczy, wydaje mi się bez porównania ważniejsze niż blockchain.

Mówiłeś na samym początku naszej rozmowy o tym dziedzictwie. To jest wiadomo, że zagadnienie na długie debaty i też ewoluuje z czasem, ale dzisiaj jakbyś powiedział o tym. Okej, wpłynąłeś na życie tysięcy ludzi budując i współtworząc firmę, którą współtworzysz. To jest bezdyskusyjne, ale zakładam, że to też nie nakarmi cię i twojego apetytu na dziedzictwo w 100%, obserwując też twoje nastawienie do poszukiwania nowych ścieżek. Czy masz jakieś nowe projekty, nawet w fazie takiej osobistej, czy jakieś perspektywy takie, które uważasz, że mogłyby zajmować cię przez kolejne, i czego ci życzę, 50 lat?

No mam jeden wątek, ale o nim nie powiem, bo chciałbym jeszcze trzymać karty przy piersiach i nie wiem czy i kiedy wyjdę z tym w świat – może nigdy, a może za kilka lat, ale to nie jest ten moment. To nie jest tak, że nie sypiam po nocach z tego powodu, ale taki drugi temat, który zawsze był mi bliski, to jednak wciąż przekonanie, że jest jeszcze miejsce na dobre, małe szkoły biznesowe, nauczające przedsiębiorczości i biznesu. I że ta potrzeba wciąż nie jest zaadresowana w takim trybie studiów, na pewno krótszych niż 5-letnie, krótszych może nawet niż 3-letnie, ale kształtujących głowy młodych ludzi, bo ten kapitał ludzki, tych ludzi jest coraz mniej i jeśli mamy w tej gospodarce wiedzy sobie radzić, to myślę, że najważniejsze co możemy zrobić, to po prostu ukształtować ludzi i jakby przyśpieszyć ich proces dochodzenia do właściwych wniosków. Jak należy działać w biznesie i jeśli miałbym być takim zupełnym marzycielem, to powstanie takiej szkoły biznesu byłoby takim dziedzictwem, które chciałbym zostawić, ale nie jestem na ścieżce tego, nie zrobiłem nic w tym kierunku. Czysta mrzonka na razie.

Bardzo fajna mrzonka, jeżeli będziesz jakieś kroki w tym kierunku chciał poczynić, będziesz potrzebował akceleratora do tego, to koniecznie odezwij się do mnie, bo myślę, że jest tutaj bardzo duża wspólnota, jeżeli chodzi o te rzeczy, które mnie napędzają. Jeżeli chodzi o chęć wpływu i budowania takiej wartości właśnie w tej sferze nazwijmy na pograniczu strefy miękkiej i twardej, czyli gdzieś pomiędzy białkiem, a decyzjami i wpływem.

Wiesz, że niestety nie widzę siebie jako kogoś tworzącego jakąś fundację. Te dwa przedsięwzięcia, które mam w głowie, one zawsze musiałyby mieć wymiar finansowy, musiałyby być samofinansujące się, mieć jakiś model działania i wierzę, że musiałyby pobierać istotne pieniądze za dostarczanie istotnej wartości.

Tak myślę, że to jest możliwe, jakby tutaj angażując się marzycielsko w twoje marzenia, więc nie wiem, czy jest na to przestrzeń. Też o tym myślę, obserwując talenty, pracując z ludźmi i widząc, że jakby tego talentu brakuje, a pewne blueprinty myślenia, które są, one nie są przekładane na ludzi i tego brakuje jednak. To są jakieś po prostu ułamki populacji, ci ludzie wybitni i naprawdę przygotowani. Myślę, że clou tutaj byłby według mnie w formacie tego, jak to zrobić, jak odejść od takiego tradycyjnego modelu edukacji, a łączyć to właśnie z tym, o czym mówiliśmy wcześniej, czyli z doświadczeniem, z działaniem tak, żeby też jednak nabywać w szybki sposób doświadczenia praktyczne, które potrafią ukształtować realne postawy. Bo ja wierzę, że właśnie doświadczenia tym się różnią od wiedzy nabytej od innych, że one się po prostu wdzierają w nasz mózg poprzez różne pętle dobrych i złych emocji, które się kształtują w tym procesie i dzięki temu, to kształtuje nasze odruchy działania i intuicję w sposób dużo głębszy niż tylko książki, które czytamy.

Jasne. Myślę, że można by to ująć takim terminem MBA Light, czyli lżejsza, inna postać, może trochę żywsza, mniej skostniała. Ja nie studiowałem i nie poszedłem na studia MBA, ale z tego co dochodzą do mnie informacje czy czytam książki, czytam czasem podręczniki, którymi się tam posługują wykładowcy, to ma to swoją wartość. Być może należałoby to trochę uczynić jeszcze bardziej bliższym od razu współpracy z biznesem, z firmami, ale że może być to istotną edukacją i dobrą zabawa i budować też networki na całe życie, bo studia MBA mają ten aspekt, o którym nie można zapomnieć.

No tak, jednak biznes to są relacje i w takim dobrym tego słowa znaczeniu. To jakby jest szalenie istotne, żeby też akcelerować ten wzrost i to jest mrzonka, mówienie, że to nie ma wpływu albo, że to jest coś, bez czego można działać. Myślę, że niespecjalnie, poza może jakimiś dziwnymi edge’owymi obszarami, które rosną szybko, że możesz zdążyć zbudować coś, bo jeszcze się nikt od tego nie zorientował, ale jakby w większości to jednak jest kolaboracja ludzi i dobór tych dobrych ludzi jest jest ważny. Bardzo ciekawa. Powiem ci, że się rozmarzyłem nad tym pomysłem. Moglibyśmy pewnie tutaj po drążyć, więc jakbyś kiedyś chciał o tym pogadać.

Pogadamy.

Jestem bardzo ciekawski w tym wątku. O coś cię jeszcze na pewno nie zapytałem, co gdzieś kołacze po twojej głowie. Być może, a być może nie i o tym chciałbyś powiedzieć na końcu naszej rozmowy?

Nie wiem. Tak do wszystkich, jeśli miałbym do kogoś, do ludzi mieć jakiś przekaz to: zróbcie wszystko, żeby się nie męczyć ze samym sobą, żeby w szczególności w sobie nie tłumić żadnych silnych, złych emocji. Żeby nie być tak, jak wydaje mi się, że bardzo często jesteśmy, jak w takim road rage’u i czujemy się bez powodu wściekli na nie wiadomo co, bo życie nas jeszcze nie dopuściło albo coś takiego. Można zamęczać tym innych i siebie samego i tylko tyle. Nie wiem czy da się to przepracować szybciej. Być może to też jest funkcja po prostu wieku biologicznego, już takie zniechęcenie tym, żebyś, ale: “O Jezus, nie chce się”. Oczywiście fajnie się unosić, być nawet czasem wściekłym, ale z właściwego powodu, ale nie być rozemocjonowanym z powodów błahych.

Tak, to się chętnie pod tym podpisze. Dystans – dla mnie to jest jakieś takie mentalne dystansowanie się trochę od tego, co naprawdę jest. To jest totalny trójząb, co teraz powiem. Już o tym mówiłem wielokrotnie, że dla mnie jakieś takie różne namiastki medytacyjnych działań czy w formie medytacji, czy sportu – one jakoś zawsze uwalniają pewnego rodzaju napięcia i jakieś takie dziwne punkty spustowe, które normalnie na nie reaguję, stworzą ze mnie takiego człowieka bardziej wyciszonego. Aczkolwiek to też zawsze jest ta obawa, czy to nie spowoduje, że jest się otępiałym i traci się pewną ostrość myślenia.

Dokładnie, też to jest moja obawa, dotycząca generalnie tych filozofii i wschodu, ale generalnie tego mindfulness, że traci się ta ostrość, że człowiek – okej – chce się wypiąć z pewnego kołowrotka, już nie chcę zazębiać się o wszystko i mieć swój rytm działania, ale z drugiej strony może dużo stracić. No i tu chyba chodzi o to poszukiwanie balansu, żeby być zaangażowanym i złościć się, ale złościć się z właściwych powodów i popychać sprawę do przodu, ale oszczędzać energię i nie walczyć o bzdury.

Dokładnie, żeby złościć się we właściwym celu i z uwzględnieniem tych wartości, na których nam zależy, a nie siać zniszczenie wokół, bo jak sam powiedziałeś nawet o przykładzie klubu, że czasem coś co się buduje chwilę, potem kilkanaście lat, jak się to zostawi, trzeba to odbudowywać. Myślę, że w życiu, w wielu aspektach jest tak, że są takie bomby, które naprawdę zostawiają bardzo głębokie leje, więc nie ma co tam się nadmiernie rozjątrzać. Michał, ja uwielbiam z tobą rozmawiać, więc cieszę się, że mieliśmy okazję się zaktualizować.

Dziękuję za zaproszenie.

Bardzo ci dziękuję za rozmowę, trzymam kciuki za twój projekt ukryty, który kiedyś wyjdzie z cienia, za projekt edukacyjny, do którego się zapisuje od razu, aby go współtworzyć i za projekty, które miasto powinno wesprzeć, a także twój projekt biznesowy numer jeden, który jest już tutaj wielkim bytem i niech tę swoją moc i swoje macki buduje w różnych obszarach, aby stanowił solidną podstawę do wszystkich innych działań. Bardzo ci dziękuję za tą rozmowę.

Dziękuję za ciepłe słowa. Pozdrawiam wszystkich słuchaczy i wykonuj swoją ważną pracę na rzecz układania nam w głowach. Do zobaczenia. Dziękuję za zaproszenie i powtórzmy to. Myślę, że taka kadencja, takie odstępy czasu są sensowne, bo one pozwalają spotkać się naprawdę inną osobą, pod tym samym imieniem i nazwiskiem, ale jednak z rozmówcą, który jest trochę kimś innym.

Na pewno, szczególnie jeżeli jest w grupie osób, które jednak mają ten głód konsumowania doświadczeń, wiedzy, jednak rozwoju i gdzieś tam kształtowania siebie, to też ta ewolucja postępuje dużo szybciej i te 2 lata to może być naprawdę wielka zmiana. Michał, jeszcze raz bardzo ci dziękuję za rozmowę.

Dzięki. Do zobaczenia.

Do zobaczenia.

  1. https://diff.substack.com/
  2. https://noahpinion.substack.com/
  3. https://www.notboring.co/
  4. https://constructionphysics.substack.com/
  5. https://pl.wikipedia.org/wiki/Paradoks_Fermiego
Udostępnij:
Podcast

Poznaj wiodący podcast dla przedsiębiorców i zarządzających biznesem. Posłuchaj przedsiębiorców, którzy zbudowali biznes od zera. Znajdź odpowiedzi na wyzwania, które trapią liderów – niezależnie od branży.

Newsletter

Zainwestuj 5 minut w tygodniu, by osiągać więcej.

Dołącz bezpłatnie do tysięcy przedsiębiorców i zarządzających biznesem w społeczności Business Unlimited.

Zobacz także

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na nasz newsletter