Change language:

Jak zostałem maratończykiem? Niezatapialny system do osiągania celów w życiu i biznesie

ZASUBSKRYBUJ GREG ALBRECHT PODCAST – WSZYSTKIE TWARZE BIZNESU:
Apple Podcasts
Google Podcasts
YouTube
Spotify

2 lata temu byłem świeżo upieczonym tatą bliźniaków, ważyłem ok. 100 kg i czułem się fatalnie. Dziś jestem maratończykiem i planuję kolejne starty. Jak zostałem maratończykiem?

Co musiało się wydarzyć, żebym z punktu 0 dotarł do miejsca, w którym dzisiaj jestem? 

Posłuchaj mojej historii i poznaj niezatapialny system, który pomoże Ci osiągnąć dowolny cel. 

Na bazie mojego przykładu wyjaśniam, z czym musiałem się zderzyć, co zainicjowało moją zmianę, jakie działania podjąłem krok po kroku i co pozwalało mi wytrwać w trudnych momentach. 

Zapraszam na #286 odcinek Greg Albrecht Podcast, w którym nadaję prosto ze sceny InternetBeta. 

Partnerzy Greg Albrecht Podcast:

Formeds – Odbierz 20% rabatu na suplementy formeds z kodem GREG20. Popraw swoją wydajność, formę i samopoczucie z pomocą wysokiej klasy polskich produktów ze 100% czystym składem, optymalnymi dawkami składników aktywnych i jakości potwierdzonej przez niezależne laboratoria.

👉 formeds.pl/greg

Wspierając naszych partnerów, wspierasz rozwój podcastu!


Jak zostałem maratończykiem?

Spis treści:

00:00:00 Zmiana zaczyna się od dyskomfortu  

00:02:02 Co dzieli Cię od osiągnięcia celu?  

00:03:10 Szalone pomysły i zobowiązania  

00:05:06 Natychmiastowe działanie jako klucz do sukcesu  

00:06:28 Wsparcie trenera i bliskich  w dążeniu do celu

00:08:55 Tworzenie niezatapialnego systemu  

00:11:05 Pomiar postępów i celebrowanie sukcesów  

00:12:12 Determinacja w obliczu kryzysu  

00:14:25 Osiągnięcie celu i satysfakcja  

00:15:15 Czy na pewno chcesz osiągnąć ten cel?

00:15:39 Podsumowanie – Jak osiągnąć dowolny cel?  

00:17:46 Partnerzy podcastu – Formeds, Albrecht&Partners  

00:19:11 Zostaw SUBA 

Transkrypcja:

(Transkrypcja jest generowana automatycznie, może zawierać drobne błędy)


21 kwietnia 2024 roku biegłem po ulicach Londynu, po Tower Bridge obok Big Bena w tych właśnie butach. I w związku z tym, że był to bieg długi, to miałem dużo czasu na rozmaite rozmyślania. I o tym troszeczkę opowiem, o tych różnych myślach, które kłębiły się w mojej głowie, zaczynając od tego, jak to się wszystko zaczęło.

Mniej więcej 2 lata temu wyglądałem trochę inaczej niż dzisiaj i też trochę inaczej się czułem, bo jako świeżo upieczony tata bliźniaków miałem za sobą ponad pół roku bez snu i ogólnie ważyłem tak około 100 kilogramów i nic mi się za bardzo nie chciało, ale jedno co wiedziałem to, że naprawdę czuję się bardzo źle. Czułem taki głęboki dyskomfort. Nie wiedziałem, co mam dalej z tą sytuacją zrobić. I wtedy pamiętam jak dzisiaj, Moja żona powiedziała mi, słuchaj, nie da się z tobą, chłopie, tak dalej wytrzymać, weź coś ze sobą zrób. Może kiedyś pomagało ci ćwiczenie, to może byś wrócił i zaczął coś ćwiczyć. I rzeczywiście krok po kroku poszedłem za tym głosem rozsądku mojej małżonki i zacząłem ćwiczyć.

I to przyniosło pewne efekty. Ale też uświadomiłem sobie jedną rzecz, która ma zastosowanie w stosunku do każdego z nas i celów, które sobie wyznaczamy. To znaczy, jeżeli nie mamy wystarczająco dużego dyskomfortu w sytuacji, w której jesteśmy, to określenie właściwego celu, który chcemy zrealizować i podjęcie działania będzie dla nas bardzo trudne. Bo to, co w zasadzie dzieli nas od osiągnięcia naszego celu, 2 główne elementy. 

Pierwszy to definicja celu, który jest dla nas atrakcyjny, naprawdę z głębi naszego serca, z głębi naszych potrzeb. I to się bardzo często wiąże z jakimś uczuciem dyskomfortu, porównania się z innymi, celów, które chcemy mieć, czy jakieś rzeczy, które chcielibyśmy osiągnąć, splendoru, pieniędzy, sukcesu, poczucia wpływu.

I druga kwestia, która nas blokuje, pewnie są tu też na sali osoby, które doskonale wiedzą, co zrobić, ale tego nie robią. No i ten drugi scenariusz też jest mi z różnych moich doświadczeń bliski, więc pomyślałem, że te dwa elementy, kiedy połączymy, czyli dyskomfort i podjęcie działania, podjęcie najpierwszej prostej akcji, to jesteśmy w stanie być tego bliżej. Ale tego dnia wcale jeszcze nie zacząłem biegać, poszedłem na siłownie z trenerem i zacząłem się powoli ruszać.

I kolejnym krokiem, który był zatem dyskomfortem, który przyniósł pewne działanie, była sytuacja, w której pojechaliśmy z moimi przyjaciółmi, dwoma kumplami w Bieszczady pospacerować. No i jak się chodzi po górach i człowiek ma kiepską formę, to nagle można sobie uświadomić, że coś można by było z tym zrobić. No a też jak wiecie, jak to jest, jak się gdzieś z koleżankami, kolegami, znajomymi pojedzie, to różne szalone pomysły się pojawiają w głowie. No i oczywiście w naszej głowie również się pojawił pewien szalony pomysł, a mianowicie, choć nie było tam alkoholu, ale było zupełnie jak po alkoholu, dawajcie, w Bieszczadach jest taki fajny bieg, Bieg rzeźnika, przebiegniemy to. 

Super, każdy z nas, znaczy ja i kolega tak w kategorii trzycyfrowej wagi, trzeci kolega w trochę lepszej formie, ale z Icosem, którym się nie rozstawał przez 20 kilometrów naszego spaceru.

Mówimy, dobra, przebiegniemy bieg rzeźnika. No i słuchajcie, klamka zapadła. I pojawił się jakiś pomysł i konkretne zobowiązanie, które w tej wąskiej grupie przed sobą zawarliśmy. I tym drugim elementem, który myślę, że przełożył się na to, że poszliśmy w działanie, to było właśnie jasne i klarowne zobowiązanie wobec osób, wobec których nie chcemy zawieść.

I oczywiście najlepszą z tych osób jesteśmy my sami. ale wiemy, jak trudno jest nam czasem być odpowiedzialnym wobec nas samych, a jak łatwiej nam przychodzi zobowiązanie wobec kogoś. Mnóstwo moich klientów mówi, jak nie mam trenera personalnego, to nigdy nie dotrę na siłownię, ale jak już wpiszę to w kalendarzu i się zobowiążę, no to trudno mi go zawieść, więc przyjdę. Dlatego to zobowiązanie wobec pewnej grupy osób spowodowało dużo większą motywację. No ale wiadomo jak to jest, szalone pomysły imprezowe, dni lecą, można się obudzić rano i nie pamiętać co robić, więc oczywiście trzecim konkretnym elementem było natychmiastowe podjęcie akcji.

To jest coś takiego, co jedyna rzecz szczerze mówiąc, którą zapamiętałem z takiego dwudniowego warsztatu z Tonym Robbinsem, w którym on właśnie mówi o tym, że kiedy określisz swój cel, to to, co musisz zrobić, on to nazywa massive action. Czyli nagle, w momencie, kiedy podejmujesz decyzję, żeby wykonać jakiś ruch, trzeba jak najwięcej czynności od razu wdrożyć, które będą cię popychały w kierunku tego celu.

Czyli to nie oznacza tylko wyjść i pobiegać. To jest oczywiste, że bez wyjścia i poczłapania nie da się tego celu osiągnąć, ale też obudować się całym systemem, który będzie cię chronił przed różnymi słabościami, które każdy z nas jako człowiek mamy i które prowadzą do tego, że tego celu możemy nie osiągnąć. Wyszedłem wtedy ten pierwszy raz na bieganie. Pamiętam, że biegłem 20 minut i co sekundę patrzyłem na zegarek, ile jeszcze będę musiał się męczyć. Tempo było takie, że naprawdę trudno mi było, znaczy wyprzedzały mnie panie z wózkami, powiem szczerze, na tych pierwszych wybieganiach. Więc tak biegałem, ale krok po kroku, podjęcie akcji, ten cel, I lecimy dalej. I za tym oczywiście mówiłem o systemie wsparcia, czyli wspólnym zobowiązaniu, ale według mnie niesamowitym elementem osiągania celu jest też to wsparcie.

I tutaj dla mnie decyzją było to, żeby podjąć współpracę z trenerem, z którym już kiedyś współpracowałem, który jest myślę świetnym trenerem biegania, Marcinem Świercem. Dla mnie to było tyle ważne, że przez lata doświadczeń i ja w roli kołcza osób zarządzających, ale też samemu korzystający z coachingu. Zauważyłem, że to, co jest niesamowicie przydatne, kiedy pracujesz z kimś takim jak trener, to nie są tylko jego kompetencje, czyli kompetencje merytoryczne dotyczące tego, że wie, ile kilometrów masz przebiec i w jakim czasie, ale to jest taka osoba, i myślę, że jak wybieracie coacha, terapeutę czy trenera biegania, to myślę, że najważniejsza rzecz, którą musicie czuć, to jest to, że ta osoba wierzy, Być może bardziej nawet niż wy w pewnym momencie w to, że jesteście w stanie osiągnąć ten cel. Jest niesamowicie istotne to wsparcie, bo kiedy są momenty kryzysu, a one oczywiście następują, żeby przebiec ten maraton, w którym teraz uczestniczę w tych butach, tak jak wam opowiadałem, tego 21 kwietnia, musiałem przebiec pewnie około 4000 kilometrów. W związku z tym wiadomo, że to nie jest coś, co następuje od razu, ale to wsparcie w momencie kryzysu, to ta wiara i to ustawienie mentalne, jeżeli chodzi o osiągnięcie celu, jest niezwykle ważne.

Więc podnosi prawdopodobieństwo sukcesu, co zresztą widać w sporcie. No bo pokażcie mi jakiegokolwiek zawodnika, który brał udział w Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu, który nie ma trenera. Więc to wsparcie zewnętrzne i ten wspierający ekosystem jest bardzo ważne.

Po pierwsze trener, ale drugie to też wsparcie najbliższych i jakaś ekologia celu, którego się podejmujemy. Dla mnie oczywiście naturalnym wyzwaniem było to, że podjąłem wyzwanie, które zajmuje czas, a jednocześnie chciałbym być obecny w rodzinie i potrzebowałem też tego wsparcia w domu. I to, komu mogę naprawdę podziękować za to, że się znalazłem w tym Londynie i biegłem w tych butach, to jest na pewno moja żona, która… Mogła mi powiedzieć, chłopie zwariowałeś, odpuść to, marnujesz czas, idź wyrzuć śmieci. Tak też czasem mówiła, ale oczywiście dobre było to, że jedna w tych różnych dziwnych czynnościach i tym czasie dawała mi też ogromne wsparcie i to wsparcie w niezależnie od celu jest nam bardzo potrzebne. No i ostatnim takim punktem, który się składa na system działania jest system, który jest niezatapialny.

Co ja mam na myśli mówiąc system? Jeżeli chodzi o przykład tego biegania, to jest tak, ja się nie mogę zastanawiać rano, gdzie ja będę biegł, ile ja będę biegł i czy ja będę biegał rano czy wieczorem. Ostatnio widziałem wywiad z Eliudem Kipchoge, który jest pewnie najwybitniejszym maratończykiem w historii maratonów, wielokrotnym zwycięzcą najważniejszych maratonów, ale też Igrzysk Olimpijskich i byłym mistrzem świata, jedynym człowiekiem, który w kontrolowanych warunkach złamał dwie godziny w maratonie i on powiedział tak: Jak wstaję rano, oczywiście, że nie chce mi się biegać, ale wiem, że jak nie pójdę biegać od razu, to potem przyjdzie dziesiąta, a potem już przyjdzie popołudnie i nie zrobiłem treningu. 

I myślę, że system, czyli określenie, kiedy daną czynność będę wykonywać, w jakich warunkach, co dokładnie tam się wydarzy, co więcej, w moim przypadku system wyglądał tak, że ja już sobie wieczorem ustawiałem timer w ekspresie, żeby kawa mi się zrobiła o 5.30 w zimie, żebym wiedział, że jak wstaję 5.30, ciuchy leżały już wszystkie przygotowane, żebym miał jak najmniej wymówek do tego, żeby nie było sytuacji, że ja nie pójdę biegać. Ja już wiem, kawa się zaparzała, zakładałem ciuchy od razu po wstaniu z łóżka, jadłem, zawsze wiedziałem co, miałem już przygotowane dwie kromki z masą orzechowym i dżemem i tak zawsze robię. Codziennie rano zjadam to i biegnę.

Że jest mniejsza przestrzeń na błąd ludzki. Pewnie macie dużo do czynienia czy z bezpieczeństwem, czy z systemami rozmaitymi technologicznymi. Wiemy, że najwięcej problemów technologicznych jest de facto konsekwencją błędu ludzkiego, czyli słabości procesu. Dlatego musimy się bronić przed nami samymi, tworząc pewnego rodzaju system do osiągania celu. Czyli krótko mówiąc, wiem jakie są kolejne małe kroki, które podejmę, wiem dokładnie kiedy je podejmę, I wiem w jaki sposób, jak będę w cudzysłowie ubrany, gdzie, miejsce, czas, ludzie i pomiar. To są elementy, które niesamowicie się na to składają. I też oczywiście pomiar, o którym wspomniałem, tak samo w biznesie, jak i w biegu, jest niezwykle ważne, żeby utrzymywać motywację, żeby celebrować te drobne zmiany. Kiedy pamiętam te pierwsze bieganie i patrzyłem na zegarek i biegłem w jakimś tempie 7.30, są tu jacyś biegacze? Jest kilka osób. To wiecie, co to znaczy tempo 7.30.

To jest na granicy spaceru. I to było wszystko, na co mnie było stać, żeby nie mieć zadyszki. I potem widziałem, że to tempo jakoś naturalnie rośnie. Są te małe sukcesy.

Musimy je naprawdę celebrować, a nie tylko myśleć o tym wielkim celu. I to nas doprowadza właśnie do tego punktu docelowego. No i naturalnym elementem ostatnim jest determinacja.

Jak ja rozumiem determinację. determinacja w mojej ocenie to jest dialog wewnętrzny do tego, że kiedy w naszej głowie pojawiają się myśli, które mogłyby nas zwieść z drogi, a tak zawsze jest, że przed pewnym sukcesem nadchodzi kryzys. Bardzo często widzimy, że zanim osiągniemy nasz sukces, to są jakieś trudne momenty. I tego właśnie dnia, tego, o którym mówię, 21 kwietnia 2024 roku, Biegłem sobie radośnie i byłem z siebie bardzo zadowolony, już trochę zmęczony i w okolicach 33 kilometra nagle poczułem ogromne kłucie w tej części mojego ciała, czyli popularnie zwane to jest kolką, aczkolwiek w związku z tym, że tego nie doświadczyłem przez wiele lat, to nie byłem pewien, czy umieram na zawał, czy mam kolkę, więc postanowiłem, że trochę zwolnię. I na szczęście jakoś z tego wyszedłem, ale wtedy, kiedy zwolniłem, uwaga, w mojej głowie pojawiły się takie myśli, bo moim celem było złamanie trzech godzin w tym maratonie i w mojej głowie pojawiły się takie myśli.

W sumie, co tam te trzy godziny. Jak dobiegnę w trzy godziny i trzy minuty, to też będzie okej. I teraz można powiedzieć, no tak, przecież to jest dobry wynik, ale potem zacząłem sobie myśleć, jak przełamać to. Myślę sobie, tak, chłopie, może to już jest ostatni taki moment w twoim życiu, jedyny dzień, kiedy masz tę formę, kiedy jesteś w stanie dowieźć ten wynik. Co powiedzą twoje dzieci kiedyś, kiedy im będziesz opowiadał, no chciałem przebiec te trzy godziny, ale może mi się nie udało, odpuściłem, pobiegłem 3.03. I wtedy pamiętam, że ta determinacja, czyli zadziałanie na samego siebie poprzez te klawisze, to jest taka trochę automanipulacja, ale w mądry sposób, skuteczny.

Kliknąłem tych kilka klawiszy i powiedziałem, nie no słuchaj, nie możesz tego chłopie odpuścić. Zwolniłem na te dwa kilometry i potem zacząłem przyspieszać i gonić tego pacemakera, takiego prowadzącego bieg przez ostatnie osiem kilometrów, siedem, osiem kilometrów. I dogoniłem, słuchajcie go, dogoniłem tego pacemakera na 3-0, dogoniłem go na 600 metrów przed metą i podbiegam do niego i mówię tak, I’m back, a on mówi, tak nie czekaj chłopie, biegnij. I to był niesamowity moment, kiedy ja jeszcze przyspieszyłem na tej ostatniej prostej, przebiegłem przez tę metę i zrealizowałem mój cel, bo złamałem trzy godziny w maratonie.

I teraz spójrzmy na to retrospektywnie. Dwa lata wcześniej, półtora roku wcześniej bieganie wydawało mi się czymś totalnie absurdalnym. Ważyłem 100 kilo, miałem stan depresyjny związany z niewyspaniem. Wszystko wydawało mi się trudne. To oczywiście się przelewało także na inne aspekty.

Nie mówię, że bieganie jest sensem w samym sobie, jest tylko metaforą tego, tak, że to mogło dziać się w innych obszarach mojego życia w związku z tym złym stanem fizycznym. I nagle jestem na tej mecie, mam ciary, co zresztą nawet widać na tym zdjęciu, mam gęsią skórkę i myślę sobie, cóż za niesamowita satysfakcja z osiągnięcia tego celu. I myślę, że każdy z nas może te cele w taki sposób osiągać, niezależnie czy to będzie cel biegowy, czy to będzie cel biznesowy, czy to jest jakikolwiek cel, który chcemy osiągnąć. Istotne jest, żeby jeszcze raz wrócić do tego punktu i zdefiniować sobie, czy cel, który mam, to jest dobry cel.

Jak mówi Derek Sivers, Hell yeah or no, czyli albo naprawdę chcę to zrobić, albo nie. Czasem mamy na wózku zbyt wiele rzeczy i próbujemy dodać sobie nowy cel niepotrzebnie. Jeżeli czujemy ten cel, wtedy trzeba nie natychmiast podjąć działanie i przejść do akcji. I podsumowując te punkty, najpierw jest ten dyskomfort, z którego czerpiemy energię do tego, żeby złapać cel, potem dobrze jest się zobowiązać i natychmiast podjąć akcję, zaprojektować wejść we współpracę, żeby nas wspierał, zaprojektować system, który będzie nas bronił przed samymi sobą i na końcu mieć te momenty, autorefleksji, kiedy stajemy twarzą twarz z własną słabością, kiedy myślimy poddam się, odpuszczę, przecież mogę odpuścić, przecież nic się nie stanie, to też będzie dobry wynik. Myślę, że to, co nam da ten sukces, to jest właśnie nieodpuszczenie.

W skrócie, bo się nie przedstawiłem o mnie, ja od lat wspieram szefów i właścicieli firm właśnie w osiąganiu celu. Prowadzę też ten podcast, Greg Albrecht Podcast, może część z was go zna. Jeżeli mielibyście okazję i chęć posłuchać, zachęcam do posłuchania Greg Albrecht Podcast, a szczególnie ostatniego odcinka, czy w życiu możesz wszystko. Myślę, że jest bardzo interesujący, zawiera sporo interesujących technik coachingowych, które możesz też zastosować jakby w swoim życiu.

Jestem z niego bardzo, bardzo, powiem szczerze, dumny. A jeżeli zaciekawiło cię bieganie, to zachęcam do pobrania bezpłatnego poradnika, który zbudowałem z moim trenerem. Zostaw zadyszkę w tyle, żeby promować moim trenerem i partnerem podcastu firmą Formeds z takim materiał dla kogoś, kto chciałby zacząć biegać. Szuk ma dużo wymówek, bo zależy mi na tym, żeby promować też to, co mnie pomogło poprawić jakość mojego życia.

Tyle ode mnie. A jeżeli nadal macie wątpliwości, to jeszcze jedną rzecz wam powiem. Nigdy nie jest za późno. Pan Stanisław Kowalski jest tego moim ulubionym przykładem. Pan Stanisław Kowalski po raz pierwszy założył buty biegowe na nogi w wieku 102 lat i następnie w wieku 106 lat został mistrzem świata w biegu na 60 metrów 106-latków. Wszystko przed nami, jedziemy do przodu. Dziękuję wam bardzo i wszystkiego dobrego.

Udostępnij:
Podcast

Poznaj wiodący podcast dla przedsiębiorców i zarządzających biznesem. Posłuchaj przedsiębiorców, którzy zbudowali biznes od zera. Znajdź odpowiedzi na wyzwania, które trapią liderów – niezależnie od branży.

Newsletter

Zainwestuj 5 minut w tygodniu, by osiągać więcej.

Dołącz bezpłatnie do tysięcy przedsiębiorców i zarządzających biznesem w społeczności Business Unlimited.

Zobacz także