Change language:

Fryderyk Karzełek: Marzenie bez planu? To tylko fanaberia. O nawykach i wartościach ludzi sukcesu

Fryderyk Karzełek Greg Albrecht Podcast
Zasubskrybuj Greg Albrecht Podcast
YouTube
Spotify
Apple Podcasts

Był bankrutem z ponad 1 000 000 marek długu w Niemczech. Mógł stwierdzić, że nie nadaje się do przedsiębiorczości. Zamiast tego – odrobił lekcję, zdiagnozował błąd i wdrożył nawyk, który zabezpieczył go przed powtórką. Fryderyk Karzełek.


Po powrocie do Polski z sukcesem rozwinął kilka spółek, a w wieku 58 lat stworzył Klub 555 – społeczność, która codziennie o 5:55 rano łączy się na YouTube, by wspólnie pracować nad nawykami i lepszą jakością życia.


Gościem Greg Albrecht Podcast jest Fryderyk Karzełek – przedsiębiorca, mentor i ekspert od rozwoju osobistego, który przeszedł drogę pełną trudnych decyzji, refleksji i odbudowy. Dziś, mając 64 lata i pełny album marzeń, inspiruje przez codzienną praktykę. To rozmowa o świadomym działaniu, systematyczności oraz wartościach i nawykach, które radykalnie zwiększają szanse na sukces.


Z odcinka dowiesz się:
▫️Jak odróżnić marzenie od fanaberii i zaplanować realne działanie
▫️Jak skończyć z perfekcjonizmem i zacząć „z błędem”
▫️Jak zwiększyć prawdopodobieństwo sukcesu w życiu i biznesie
▫️Dlaczego choć wiesz, co robić, wciąż tego nie robisz
▫️Dlaczego kultura „tabletek” nie działa – i co działa naprawdę


🎙️Zapraszam do odcinka #316 Greg Albrecht Podcast.

Greg w klubie 555:

Partnerzy Greg Albrecht Podcast:

Formeds – Odbierz 20% rabatu na suplementy formeds z kodem GREG20. Popraw swoją wydajność, formę i samopoczucie z pomocą wysokiej klasy polskich produktów ze 100% czystym składem, optymalnymi dawkami składników aktywnych i jakości potwierdzonej przez niezależne laboratoria.

👉 formeds.pl/greg

Wspierając naszych partnerów, wspierasz rozwój podcastu!

Transkrypcja:

(Transkrypcja jest generowana automatycznie, może zawierać drobne błędy)

Greg Albrecht: Dziś w Greg Albrecht Podcast gości Fryderyk Karzełek, twórca Klubu 555. Cześć, Fryderyk.

Fryderyk Karzełek: Cześć. 

Greg Albrecht: Twoja historia jest niezwykle interesująca, ponieważ przeszedłeś okres bycia przedsiębiorcą, potem bankructwa, wyjścia z tego oraz zbudowania klubu, w którym partycypują tysiące ludzi. Tysiące osób budzą się z Tobą, rozmawiają, korzystają z Twoich inspiracji, oglądają to, co robisz, i dzięki temu masz wpływ na poprawę jakości ich życia.

To, co mnie bardzo zaciekawiło w Twojej historii, to przełamanie pewnego wzorca zachowania. Często bowiem bywa tak, że bankrut zostaje bankrutem. W jaki sposób Ty przełamałeś ten model myślenia? Jak pomagałeś innym osobom przełamać trudności związane z zarządzaniem finansami?

Fryderyk Karzełek: Od momentu, kiedy upadłem, minęło już trochę czasu. To był rok 1997, kiedy ogłosiłem upadłość. Stało się to w Niemczech. Na pewnym etapie po upadłości zdałem sobie sprawę z tego, że proces ten trwał u mnie od 1990 do 1997. Zacząłem od prostej sprzedaży i dochodzenia do klientów. Później założyłem własną firmę pośrednictwa finansowego. W 1995 roku wydałem gazetę po polsku w Niemczech, której celem było pomaganie ludziom, którzy wtedy tam wyjechali. Mało kto wie, że w latach 1987–1991 do Niemiec wyjechało około miliona Polaków.

Była to ogromna liczba. Postanowiłem w jakiś sposób pomóc tym ludziom, dlatego wydałem dla nich gazetę, która była takim poradnikiem. Pisałem tam, jak sobie radzić na emigracji. Niestety, wskutek jednego poważnego błędu, który popełniłem, spadły mi obroty w mojej firmie macierzystej, która była działalnością gospodarczą, a nie spółką. Wtedy nie było mnie stać na to, żeby za 50 tysięcy marek otworzyć spółkę z o.o.

To spowodowało spadek obrotów w mojej firmie, a jednocześnie napędzałem gazetę, która generowała koszty. Tego nie dało się zlikwidować z dnia na dzień. Powstał efekt domina. Nawiązując do pytania, na pewnym etapie miałem moment, kiedy powiedziałem sobie, że nie chcę już takiej firmy, gdzie muszę się użerać z ludźmi. Jednak później przyszła refleksja, że przyczyny upadłości były inne. Był to pewien błąd, a także koszty, których nie dało się zatrzymać.

Powiedziałem sobie, że mam ogromne doświadczenie w prowadzeniu tego rodzaju biznesu. Po powrocie do Polski założyłem bardzo podobną firmę, tym razem jako spółkę z o.o., która osiągnęła milionowe obroty. Jeżeli teraz na tym fundamencie zbuduję coś nowego, to mogę się tylko rozwinąć, bo już wiem, jak to robić. Potraktowałem to doświadczenie jako wartość.

Greg Albrecht: W twoim przypadku to bardziej była konsekwencja jednej decyzji, a nie braku dyscypliny finansowej w ogóle. Wiem też, że pomagałeś ludziom w takim programie telewizyjnym wyjść z problemów finansowych.

Fryderyk Karzełek: A to już było tutaj. To był rok 2020, kiedy kręciliśmy te odcinki wraz z Piotrem Ikonowiczem jako ekspertami w tym serialu. Nakreciliśmy jeden sezon, w którym wyciągnęliśmy chyba 12 rodzin z długów.

Greg Albrecht: No i to jest piękna sprawa. Jestem ciekaw, jakie masz obserwacje i metody, które mogą ludziom pomóc przełamać pewnego rodzaju brak dyscypliny finansowej?

Miałem do czynienia z przedsiębiorcami, którzy zawalili jedną firmę, ale potem w drugiej znów mieli takie podejście do finansów, które de facto prowadziło ich w to samo miejsce. Czyli nawet kiedyś jeden wysłał mi fałszywe potwierdzenie dokonania przelewu za jakąś usługę. Niesamowite, bo to jest w ogóle kryminał, ale prawdziwa historia.

Jestem ciekaw, jakie twoim zdaniem są sposoby na przełamanie takiego powtarzalnego cyklu myślenia, na przykład w tym zakresie.

Fryderyk Karzełek: Ja nawiążę do tej historii, którą opowiedziałeś o sfałszowanym potwierdzeniu przelewu.

Tutaj dotykamy wartości. Jeżeli ktoś wchodzi w biznes z takimi wartościami, że można komuś, mówiąc kolokwialnie, zrobić kuku i nic się nie stało, to jest to fundament. Uważam, że dzisiaj zaufanie w biznesie jest pewnego rodzaju walutą i jedną z najważniejszych rzeczy. Ja na przykład kieruję się zasadą, którą określił Kowej: wygrana–wygrana albo nie robimy interesów.

To jest dla mnie bardzo ważne. Natomiast w sensie ogólnym, bo o to zapytałeś, powiem tak: przejdziemy do tego jeszcze pewnie przy okazji, gdy będziemy mówić o klubie. Wiesz, co jest przyczyną tego, że ponownie przeżywamy niepowodzenia? To są nasze nawyki. Definicja nawyku jest taka, że to czynność powtórzona tyle razy, aby stała się odruchowa. Twój znajomy pewnie pewne rzeczy robił odruchowo, nie zdając sobie sprawy, że prowadzi go to do ślepej uliczki.

Kiedy rozmawiam z osobami, które mają prowadzić działalność i są na początku swojej drogi jako przedsiębiorcy — bo generalnie jestem zwolennikiem odróżniania jednoosobowej działalności gospodarczej od biznesu, ponieważ biznes jest czymś zupełnie innym — zawsze mówię: przede wszystkim naucz się obsługi Excela. To jest absolutna podstawa, ponieważ jeśli nie zauważysz, że w twoim biznesie zaczyna się coś źle dziać i będziesz zaciągał kolejne zobowiązania, to musi się to źle skończyć.

Trzeba po prostu, jako przedsiębiorca, wypracować pewne nawyki, pielęgnować je i żyć zgodnie z nimi. Wtedy ryzyko jest zawsze, bo w biznesie nie ma nic pewnego — ja w ogóle twierdzę, że na świecie, poza tym, że kiedyś umrzemy, nie ma nic pewnego. Ten świat jest taki, a nie inny dzisiaj. Uważam, że w ten sposób zwiększamy prawdopodobieństwo sukcesu, jeśli wypracujemy właściwe nawyki i nałożymy na to odpowiednie wartości, na przykład nigdy nie zniżyłbym się do tego, żeby komuś wysłać fałszywe potwierdzenie przelewu.

W ten sposób radykalnie zwiększamy szansę powodzenia naszego biznesu.

Greg Albrecht: Tak, trudno mi się z tobą nie zgodzić, zdecydowanie. Fajnie to przeramowałeś — no takich pryncypiów, tak naprawdę, do tych kluczowych poziomów.

Fryderyk Karzełek: Ale Greg, ja jestem zwolennikiem czegoś takiego. Wiesz, co mnie dzisiaj w tym świecie troszeczkę przeraża? Patrząc na to, co się dzieje w przestrzeni medialnej, internetowej i tak dalej, ciągle widzę powstające jakieś dziwne, nowe metody dochodzenia do sukcesu. One są tak naprawdę pewną próbą znalezienia drogi na skróty, pewnego plastra, naklejenia na ranę, tabletki.

Zauważ, że dzisiaj w ogóle jest to normalne, że szukamy tabletek. Zamiast pracować nad podstawami, szukamy tabletek. A ja twierdzę, że są pewne prawa fundamentalne, podstawowe, które dają ogromne szanse powodzenia. Jeżeli ich nie będziesz respektował i przestrzegał, to się po prostu wywalisz. Nie ma opcji, po prostu. I nie pomogą żadne plastry, tabletki czy drogi na skróty.

Ja stwierdziłem na pewnym etapie życia, że droga na skróty — bo kiedyś próbowałem ją znaleźć — okazała się później dłuższa.

Greg Albrecht: Żeby robić rzeczy z taką świadomością, jak powiedziałeś, czyli wiedzieć, co ja wiem o swoich wartościach, czy sam projektuję swoje nawyki, czy decyduję z góry i jestem świadomy, jakie mam te nawyki, wymagany jest — użyję tego słowa po raz czwarty — wysoki poziom samoświadomości.

Część ludzi ją ma, natomiast nie jest to rzecz, którą posiada każdy człowiek. Rozmawiając z osobą na ulicy, pojawia się pytanie, czy ta osoba w ogóle ma świadomość, czym są wartości, jakie ma te wartości oraz jakie ma nawyki. Naturalnie łatwo jest o tym mówić, kiedy jest się już po tej stronie i ma się głębokie zrozumienie tych słów oraz ich przełożenia na rzeczywistość. Jednak musi nadejść moment refleksji, aby w ogóle spojrzeć w tym kierunku.

Jakie są twoim zdaniem nowe drogi — być może nie na skróty, lecz właściwe i ciekawe — do tego, żeby pogłębiać swój poziom samoświadomości?

Fryderyk Karzełek: Ja może zacznę z innej beczki troszeczkę.

Jestem daleki od obrażania ludzi, mam szacunek do wszystkich, co do zasady. Ale widzę, że coraz więcej osób w naszym społeczeństwie, i nie tylko w naszym, w ogóle staje się takimi troszeczkę zombie. Dla mnie taki człowiek-zombie to bardzo często osoba uzależniona od wielu rzeczy, dzisiaj powszechnie dostępnych, takich jak seriale, gry komputerowe, social media, scrollowanie i tak dalej. Spędzają na tym mnóstwo czasu, co zabiera im fundamentalny czas, który mogliby przeznaczyć na naprawdę ważne rzeczy w życiu.

Często siedzą do późna w nocy, nie wysypiają się, bo my, statystycznie rzecz biorąc, śpimy dwie godziny krócej niż 50 lat temu. Statystycznie rzecz biorąc, śpimy dwie godziny krócej. Czyli nie śpimy dzisiaj tak jak kiedyś – osiem, osiem i pół godziny czy siedem i pół – tylko śpimy w okolicach sześciu godzin.

Ten biedny zombie jest niedospany, rano wstaje i zalewa się kawą. Nie wiem, czy zauważyłeś, jaką popularnością cieszą się ostatnio energetyki. Jest ich mnóstwo w sklepach. Ja omijam je szerokim łukiem, bo generalnie nie potrzebuję tego i uważam, że może to być szkodliwe dla mojego zdrowia.

Problem dzisiaj polega na tym, że ludzie, w cudzysłowie mówiąc, nie mają czasu na rzeczy naprawdę ważne.

Co jest ważne? Tak naprawdę, wiesz, zatrzymać się na przykład i powiedzieć: „Dobra, czy ja tak naprawdę jestem na właściwej drodze?” To jest to, co Kowej kiedyś napisał – że ludzie wspinają się przez całe życie po drabinie, a na koniec życia okazuje się, że ta drabina była oparta o niewłaściwą ścianę. I to jest dzisiaj, moim zdaniem, najważniejsze zadanie dla każdego człowieka: zatrzymać się i powiedzieć sobie: „Dobra, czy to jest to, czego ja właściwie chciałem od życia? Czy ja jestem na tej właściwej drodze? Czy to, co robię…”

No ale co tu dużo mówić – większość ludzi tak naprawdę nie ma świadomości tego, co powiedziałeś: wartości, talentów swoich, nawyków, pewnej automatyzacji w życiu, swoich celów.

Kiedy ja zaczynam, wiesz, jako 65-latek mówić o marzeniach, to patrzą na mnie zdziwieni: „Co? Jakie marzenia?” A ja mam tych marzeń jeszcze mnóstwo do spełnienia. Bo marzenia są pewnego rodzaju… Jeszcze dopowiem jedną rzecz, bo można mówić o celach i o marzeniach. Marzenia to coś takiego jak bucket list – na pewno słyszałeś o tym pojęciu. A cele to są konkretne zadania do zrealizowania w danym roku, prawda? Mam cele, które chcę w tym roku osiągnąć, ale mam też mnóstwo marzeń, które chcę jeszcze w życiu spełnić, zanim odejdę z tego świata.

Ludzie tego nie mają. Nie mają czegoś takiego, żeby na przykład powiedzieć sobie: „Dobra, chciałbym jeszcze coś zrobić w swoim życiu, zdobyć jakieś kompetencje może.” Kiedy rozmawiam z ludźmi o marzeniach, patrzą na mnie co najmniej dziwnie. Dzisiaj nawet to sprawdzałem u siebie w klubie – takich osób, które świadomie pracują z marzeniami, jest na poziomie 17% w mojej społeczności.

A co dopiero w szeroko pojętej społeczności! Ludzie po prostu nie myślą o tym.

Greg Albrecht: No właśnie, dokładnie do tego nawiązuję. 

Pozdrów metodę, jaką stosujesz, żeby znajdować marzenia.

Fryderyk Karzełek: No trzeba znaleźć czas, kiedy nie jesteś podłączony przede wszystkim do mediów. Ja mam na przykład coś takiego, że kiedy jadę samochodem, u mnie w samochodzie normalny stan jest taki, że radio jest wyłączone. Więc jeżeli wsiadam do samochodu i odpalam go, to radio się nie włącza. Jak jadę w trasę, to jest to dla mnie najczęściej taki czas, kiedy mogę się zastanowić nad różnymi sprawami, bo jadę na przykład autostradą i wpadam w taką troszeczkę medytację — taki stan alfa.

Również przed zaśnięciem bardzo często mówię sobie: „Dobra, czego ja właściwie jeszcze chcę od życia?” Mam takie, wiesz, szalone czasami marzenia, bo gdzieś przeczytałem o naszym rodaku, panu Henryku Kowalskim, który pobił rekord świata w biegu na 100 metrów w kategorii wiekowej 100+. Powiedziałem sobie, może by było warto pobić taki rekord. Ale to implikuje od razu całkiem sporo innych rzeczy, bo przede wszystkim muszę dożyć tej setki. Z kolei, jeżeli postanowiłbym teraz, powiedział: „Dobra, koniecznie muszę to zrobić, mam to na liście marzeń”, to gdybym rzeczywiście zrobił z tego cel, to za tym idzie cała masa różnego rodzaju moich zachowań — sprawność fizyczna, utrzymanie poziomu zdrowia, regularne badania, utrzymywanie kondycji i tak dalej, i tak dalej.

Popatrz, taka jedna prosta rzecz nadaje ci pewnego rodzaju kierunek w życiu i od razu z tego wynikają zachowania, które musisz podjąć, żeby to spełnić. Często, nie wiem, spotkałem się z tym, że psychologowie mówią, że nie powinno się używać słowa „muszę”. Ja w tym momencie siedzę i zadaję sobie pytanie: „Dobra, jeżeli postanowiłem przykładowo dożyć setki, to pewne rzeczy zrobić muszę i pewnych rzeczy robić mi nie wolno.”

Nie ominiemy tego. Nawiązując do tego, jeżeli chcę coś osiągnąć, to za tym idzie szereg rzeczy, które będę musiał zrobić, żeby ten cel zrealizować. To nadaje ci już pewnego rodzaju świadome życie. Muszę tak naprawdę kontrolować moje życie. To już nie jest tak, że idę rano do pracy, napompuję się energetykami, wrócę do domu, włączę sobie — może dzisiaj telewizję już nie, ale siadam do komputera, prawda, social media i coś tam, coś tam. Tylko muszę zadać sobie pytanie: „Zaraz, zaraz, jeżeli będę spędzał codziennie trzy, cztery godziny na oglądaniu seriali, grach komputerowych i tak dalej, to do czego mnie to doprowadzi?” Bo na pewno nie do tego, czego chcę.

Greg Albrecht: No tak. Zachaczyłbym się o te marzenia, bo wspomniałeś o tym dożyciu stu lat. To jest twój cel.

Fryderyk Karzełek: Wiesz co, moi dziadkowie dożyli stu lat, wiem. Zarówno babcia, jak i dziadek przekroczyli sto, i jakby jest to na razie takie moje marzenie, które przeradza się teraz w bardzo konkretny cel. Ja ewoluuję w tym kierunku, układam to, bo za tym idzie zdanie sobie sprawy z tego, że mam jeszcze trzydzieści pięć lat do zagospodarowania.

Spójrz, jakiej to wymaga w tym momencie świadomości i pewnego rodzaju zaplanowania tego czasu. I tutaj większość ludzi już się puka w głowę i mówi: „No ale przecież nie wiesz, czy dożyjesz”. Ja mówię oczywiście, że nie wiem, czy dożyję. Ale jeżeli ten czas odpowiednio zaplanuję, zaplanuję aktywności, które będą utrzymywać mój organizm w zdrowiu i tak dalej, to radykalnie zwiększam swoje szanse na to, że to się stanie. Nie ma znowu gwarancji — przed chwilą to powiedziałem. Nie ma gwarancji, że dożyję tej stówki. Ale jeżeli postawię sobie to jako cel i teraz powiem sobie: „Dobra, co mi w pewnym sensie zwiększa szansę, że dożyję tej stówki?”

Mindset. Ostatnio Niemcy gdzieś tam przebadali, kilka lat temu, że radość życia radykalnie zwiększa i wydłuża życie. Radość życia. No to co muszę robić? Muszę szukać takich rzeczy w moim życiu, które dają mi radość. Oczywiście wiadomo: odpowiednie odżywianie, ruch, czyli odpowiednia ilość spacerów i tak dalej. Dzisiaj tego mamy zresztą w przestrzeni internetowej mnóstwo, co tu daleko szukać. Wystarczy, że wejdziesz na YouTube’a i tam masz tych gadających głów na temat zdrowia. Dzisiaj znajdziesz kilkadziesiąt, jak nie więcej, więc trzeba sobie wybrać tylko jakąś ścieżkę i zacząć to robić.

Nie wiem, czy zauważyłeś, ale na pewno zauważyłeś — jesteś świadomym człowiekiem. Mamy dzisiaj ogromny szwedzki stół rzeczy, które możemy robić. Ogromny. Tak naprawdę możesz wymyślić sobie jakąś pasję i możesz ją realizować.

Greg Albrecht: To jest właśnie wyzwanie.

Fryderyk Karzełek: Czy to są podróże, czy gra na jakimś instrumencie, taniec, pisanie – wiesz, jak do tego dołożysz sobie jeszcze dzisiaj sztuczną inteligencję i zrobisz z niej asystenta, to masz praktycznie nieograniczone możliwości.  

Nieograniczone. Można więc bardzo świadomie zaprojektować swoje życie.

Greg Albrecht: Ale jak w takim razie podjąć tę decyzję? Mówisz o marzeniach, mówisz o celach, a jednocześnie jest tak dużo różnych możliwości. Wiemy doskonale, że wszystkiego nie można osiągnąć. Drogą do tego, żeby coś osiągnąć, jest raczej bardzo umiejętna i stanowcza redukcja rzeczy, którymi się zajmujemy, do tego, żeby w kilku obszarach osiągać swoje cele.

Widzę tu ogromną trudność, już pomijając fakt, że będąc w stanie zombie nie mamy kontaktu z samym sobą, więc tak naprawdę nie wiemy, co nasze emocje nam mówią, bo są one przytłumione. Przyjmijmy jednak, że mamy tę klarowność — siedzimy sobie na jakiejś pięknej górze, nie mamy żadnych zobowiązań, a telefon zostawiliśmy na dole.

Myślimy, a w naszej głowie rodzą się kolejne i kolejne pomysły. Myślimy: „Rety, może jeszcze chciałbym pojeździć na desce, a może skoczyć ze spadochronem, a może zostać tancerzem”. Obserwuję mnóstwo ludzi, którzy mają ten głód, żeby coś przeżyć, ale to powoduje, że żonglują dwudziestoma piłkami naraz w powietrzu.

Więc jak ty prowadzisz selekcję tych koncepcji, marzeń i pomysłów, żeby z tej chmury rzeczy wybrać to, co rzeczywiście cię…

Fryderyk Karzełek: Na pewno jedną z najważniejszych rzeczy, które należy zrobić na początku, jest zdanie sobie sprawy ze swoich wartości. Wartości, czyli może nie do końca wartości, z którymi teraz żyjesz, bo to może być trochę mylące, ale zdanie sobie sprawy z wartości, które są dla ciebie ważne. Na przykład, jeżeli dla ciebie wartością jest wolność, to będziesz wybierał inne rzeczy do realizacji w życiu niż ktoś, kto ma wartość bezpieczeństwa, rodziny czy ogólnie stabilizacji i stabilności.

Jeżeli ktoś ceni wolność, bogactwo, przygodę, to są skrajne wobec siebie rzeczy. Więc jeżeli masz świadomość tego, co jest dla ciebie ważne, zrobiłbym kolejny krok. Jestem wielkim zwolennikiem prowadzenia takiego albumu marzeń. W moim podejściu do albumu marzeń biorę na przykład kartkę i piszę: „Dobra, załóżmy, że chcę zdobyć Kilimandżaro”. To marzenie chodziło za mną od dawna i w końcu, w 2023 roku, stanąłem na Uhuru Peak. Teraz, jeżeli zapisałem sobie, że chcę zdobyć Kilimandżaro, to w punkcie drugim muszę napisać, dlaczego chcę to zrobić w ogóle. Co napisałem? Zaraz powiem, bo jeżeli nie będę miał argumentów za tym, to znaczy, że to jest fanaberia.

Wiesz, jak często powstają marzenia? Idziesz z wizytą do znajomych, oni kupili psa, myślisz: „Ja też bym chciał”, ale nie zdajesz sobie sprawy z konsekwencji, że mając psa, nagle masz pewne ograniczenia swojej wolności. Pies może jest fajny, super, ale od razu idą za tym ograniczenia — na przykład, jeśli chcesz wyjechać na pół roku, to co z psem? To tylko przykład.

W tym momencie, jeśli prowadzę taki album marzeń, wypisuję tam na przykład: „Dobra, chcę zdobyć Kilimandżaro, bo to jest przygoda, a moją wartością jest przygoda”. Jako dziecko rozczytywałem się w książkach podróżniczych, więc to pokazuje, że zawsze marzyłem o tym, żeby gdzieś stanąć w Afryce. Poza tym miałem mnóstwo argumentów, walczyłem ze sobą samym. Mam lęk wysokości, więc raczej nie mogę chodzić po górach, gdzie trzeba się przypinać do lin, bo chyba bym tego nie przeżył, będąc przy zdrowych zmysłach. Ale tutaj napisałem sobie kilkanaście powodów, dlaczego chcę zdobyć Kilimandżaro, i w końcu się to stało.

Jeżeli teraz ktoś powie: „Chciałbym na przykład nauczyć się tańczyć bachatę”, to dlaczego? „Nie wiem, bo fajnie” — to nie jest argument. Ale jeśli powiesz: „Jestem singlem, chcę być atrakcyjny dla kobiet, chcę zastąpić bieganie czymś innym, chcę się umuzykalnić, zaangażować się w to i tak dalej”, i znajdziesz tych powodów kilka, to znaczy, że może być to coś, co powinieneś zrobić.

To nie jest od razu wyrok — możesz powiedzieć: „Dobra, spróbuję teraz, pójdę na kilka zajęć i zobaczę, czy się w to wkręcę”. Jeśli tak, fajnie, jeśli nie, pójdę w innym kierunku. Przejrzę moją listę marzeń, może znajdę tam coś innego, co mogę robić.

Już pewnie widzisz, w którym kierunku zmierzam. Chodzi o to, żeby nie skapcanieć, być aktywnym i podejmować różnego rodzaju działania. Na przykład w ubiegłym roku miałem fajną historię związaną z marzeniem. To było chyba trzy lata temu, gdy w internecie zobaczyłem urządzenie, na które ludzie wjeżdżają na wysoką wieżę, przypięci do ogromnego koła, które zaczyna się kręcić, a potem następuje swobodne spadanie. Pomyślałem: „Coś takiego bym przeżył, chętnie”. Jesteś przypięty do krzesełka na około 70 metrów i zaczyna się swobodne spadanie.

Zacząłem się w to wgryzać i odkryłem, że to jest w Seulu. Mało tego, znalazłem informację, że jest tam ograniczenie wiekowe do 65 lat. Pomyślałem: „Aho, to nie mam zbyt wiele czasu”. W ubiegłym roku marzyło mi się, żeby wziąć mały plecak, wyjechać gdzieś na kilka tygodni i poczuć prawdziwą wolność. Zacząłem od Seulu i tego urządzenia. Przyjechałem tam, zjechałem na tych 70 metrów — genialne doświadczenie.

Przy okazji odkryłem, że w Seulu jest budynek o wysokości 555 metrów. Pomyślałem, że muszę tam wejść i to zobaczyć. To pociągnęło za sobą niesamowite rzeczy — po Seulu zabukowałem lot na Okinawę, bo jeśli chcę dożyć 100 lat, to Okinawa słynie z długowieczności. Po kilku dniach na Okinawie poleciałem na Tajwan, a potem na Bali. Właściwie to był zawsze bilet w jedną stronę. Przez te kilka tygodni poczułem prawdziwą wolność z małym plecakiem. Nie obchodziły mnie żadne bagaże — po prostu stałem się takim trochę włóczęgą. To trzeba po prostu doświadczyć.

Greg Albrecht: No tak, tak. Zgadzam się, to jest świetne. Oczywiście istnieje duża grupa osób, które powiedzą, że dla nich jest to zupełnie niemożliwe, ponieważ zaciągnęli różne zobowiązania, które to utrudniają, powiedziałbym, albo wydaje im się, że jest to niemożliwe.

Oba tematy, które poruszyłeś, również skłoniły mnie do kiwania głową, ponieważ są one bardzo zbieżne z moim sposobem patrzenia na tę kwestię. Wyobrażałem sobie jakąś znajomą osobę, która codziennie mówi, że ma nowe marzenie, a to marzenie jest po prostu impulsem w jej głowie. Bardzo często jest to tylko fanaberia.

Fryderyk Karzełek: Fanaberią jest.

Greg Albrecht: No a z drugiej strony ktoś mówi: „Może kiedyś, może coś”. A przecież można większość rzeczy zrobić od razu, nie ma na co czekać. Bo to też jest tak, że myślę, iż oczekiwanie to jest ułuda ciągłości, ułuda tego, że kolejny dzień będzie taki sam. Jednak tak naprawdę nigdy nie wiemy, ile tego czasu mamy.

Na kanwie tej kwestii chciałem zapytać cię o coś, bo jesteś prawie 25 lat starszy ode mnie — to nic nie wypominając. Wydaje mi się, że już mam trochę doświadczeń, ale siedzę obok ciebie i słucham z uwagą. Chcę zrozumieć, jakbyś spojrzał na siebie sprzed 25 lat. Co byś powiedział sobie wtedy? Co, twoim zdaniem, jeszcze bardziej ubogaciłoby ostatnie 25 lat twojego życia?

Fryderyk Karzełek: Ja jestem daleki od tego, żeby w przeszłości wyszukiwać jakichś takich miejsc, gdzie na przykład, gdyby ktoś zbudował wehikuł czasu, to tam pojechać i temu Fryderykowi powiedzieć: „Uważaj, nie rób tego”. Powiem ci coś tak bardzo — być może cię to zaskoczy — ale gdyby ktoś mi powiedział: „Masz takie urządzenie i możesz polecieć do roku 1995, żeby uniknąć tej upadłości”, wiesz, co bym ci powiedział?

No way. Dlaczego? Ponieważ to musiało się stać, żebym dzisiaj był w tym miejscu, w którym jestem. Pozwól, że posłużę się pewną metaforą. Uważam, że nasze życie jest trochę podobne do takiej gry platformowej.

Pewnie pamiętasz Mario Bros. Tam było 999 leveli różnego rodzaju. To, że ja dzisiaj jestem tutaj, w tym miejscu, siedzę i rozmawiam z tobą, a moja sytuacja jest taka, a nie inna, zawdzięczam temu, że przez te levele po kolei przechodziłem każdy z nich i na każdym czegoś się uczyłem. Na każdym! Bo teraz popatrz — grałeś kiedyś w Mario? Grałem. Grałeś? No to wiesz, że jakbyś zaczął od levelu 10, na przykład, to raczej nie skończyłoby się to dobrze.

Prawda? Trzeba zacząć od pierwszego, pokonywać tam tych wszystkich hipków, takich różnego rodzaju, skakać i tak dalej, i dopiero wchodzić na drugi poziom. Tam odrobinę byłeś lepszy, a na każdym kolejnym poziomie byłeś odrobinę lepszy. I jakbyś próbował to ominąć, to generalnie musiałbyś sobie gdzieś tam znaleźć nieśmiertelność, żeby przechodzić dalej. Więc ja nie wiem, czy chciałbym gdzieś tam powiedzieć temu młodszemu Fryderykowi coś więcej. Może byłoby parę takich tipów, typu: „Wiesz co, jednak bądź bardziej zdyscyplinowany” albo coś takiego, ale nie ma drogi na skróty, żeby być dzisiaj tutaj.

Bo często ludzie mówią: „Dobra, ale 65 lat to przecież człowiek stary już jest”. A ja tego nie czuję.

Greg Albrecht: Moją intencją nie było znajdowanie korekt w twoim zachowaniu i w 100% też, na bazie moich doświadczeń, podpisuję się pod tym, że traumy, których doświadczyłem, a niektóre sam sobie sprawiłem, tak naprawdę mnie zbudowały. Co do tego nie mam wątpliwości.

Jestem bardziej ciekaw, co możesz powiedzieć osobom, które są w okresie kryzysu wieku średniego, a jest to też mnóstwo słuchaczy tego podcastu — czyli tym, które mają między trzydzieści kilka a czterdzieści kilka lat. Wydaje im się, że to jest coś, co już znają, utracili na zawsze młodość pewnego rodzaju i że to już jest koniec. Teraz pozostaje im w zasadzie tylko na nowo poszukiwać swojej tożsamości, swojego miejsca.

Ty masz tego doświadczenia dużo więcej i gdybyś dzisiaj spojrzał na to, jaki jest twoim zdaniem fajny sposób na to, żeby ten kolejny etap swojego życia zbudować?

Fryderyk Karzełek: Ty już o tym powiedziałeś. Chyba nie ma nic ważniejszego niż taki poziom świadomości na danym etapie życia. To jest zdawanie sobie sprawy — w ogóle to jest definicja: świadomość to jest zdawanie sobie sprawy z tego, w jakim miejscu dzisiaj jestem i co mogę z tym zrobić.

Posłużę się przykładem. Jeszcze będąc w twoim wieku, byłem szczoteczką, takim zombie — nie całkowicie, ale bardzo ciężko pracowałem, żeby spłacić resztę długów i tak dalej. Kiedy pojawiało się jakieś przeziębienie czy coś podobnego, szedłem do lekarza i mówiłem: „Proszę przepisać mi antybiotyk”. On mówił: „Panie, ale to katar pan ma”. A ja odpowiadałem: „Nie szkodzi, proszę mi przepisać antybiotyk, bo nie mogę sobie pozwolić na to, żeby chorować, żeby spędzić…”. Oczywiście potem się okazywało, że spędzałem ten czas w łóżku, ale byłem tak nastawiony do tego.

Za świadomością powinno iść zrozumienie balansu w życiu. Znowu posłużę się przykładem. Nawet ostatnio, gdzieś tam w miejscowości, w której mieszkałem przez wiele lat, zmarł człowiek ode mnie cztery lata młodszy, który zbudował ogromny biznes, ale nie zadbał o balans w życiu. Nie zauważył, że jego zdrowie jest zupełnie w ruinie. Dla mnie nie może być ceną za zbudowanie biznesu zrujnowanie sobie życia — czy to pod względem zdrowotnym, czy relacji, czy radości życia.

Jeżeli muszę się spotykać z kumplami, żeby się nawalić, napić piwa czy alkoholu, i wtedy dopiero się cieszę, to to jest słabe. Niestety u części ludzi tak jest, że potrafią się cieszyć tylko wtedy, kiedy przychodzi weekend — siadamy, piwko, melanż — i wtedy dopiero mówią: „A to jestem szczęśliwy teraz”. A to nieprawda, to jest iluzja. Świadomość to jest zdawanie sobie sprawy z rzeczywistości, w jakiej jestem, czyli w jakim stanie jest moje zdrowie.

Ja chodzę do lekarza dwa razy w roku, badam się, żeby wiedzieć, czy moje parametry zdrowia są okej. Jeżeli coś jest nie tak, muszę coś z tym zrobić, jeśli chcę żyć dalej. Patrzę też przez pryzmat moich relacji z ludźmi — jakie one są. Patrzę przez pryzmat mojej pracy — czy ta praca, którą wykonuję, daje mi spełnienie, czy to, co robię, daje mi radość. Czy kiedy przychodzi poniedziałek, mówię: „Nie, znowu”? Jeżeli ktoś jest na takim etapie, że idzie do pracy, bo musi, a ona nie daje mu poczucia spełnienia, to ja na jego miejscu dążyłbym do tego, żeby to jak najszybciej zmienić.

Ludzie mówią różne rzeczy. W twoim wieku słyszę czasami: „Mam 42, 45 lat, to do emerytury jakoś wytrzymam”. I co się dzieje? On jest zombie na emeryturze, a dwa lata później — dębowa jesionka. Na każdym etapie życia — i to jest chyba to jedyne, co bym każdemu starał się uświadomić — żeby świadomie żył w danym momencie, bez względu na to, ile ma lat, żeby wiedział, gdzie jest, na jakim etapie i jaka jest jego sytuacja, a ewentualnie mieć świadomość kierunku, w jakim chce iść. Tak.

Greg Albrecht: Tak się z tym głęboko zgadzam i widzę tyle wyzwań przed ludźmi, żeby zajrzeć do swojej świadomości. Czasem jest to lęk przed tym, co zobaczymy. Tak. 

Czyli wiesz, jeżeli jestem zombie i muszę się nawalić, żeby doświadczyć radości, a podświadomie wiem, że jestem w głębokiej depresji, to spojrzenie na to, żeby odrzeć się z iluzji ucieczki, nie jest koniecznie łatwe. 

Rozumiem, że miałeś doświadczenie życiowe, o którym wspominamy. Co prawda było to 30 lat temu, więc już dawno, ale na pewno cię z jakiejś iluzji odarło. Czy w ostatnich, tych kolejnych 30 latach miałeś sytuacje, w których odzierałeś się z takiej iluzji? Że wiesz, stawałeś twarzą w twarz z tym, że twoja autokreacja, twoja wizja tworzenia samego siebie jest tylko jakimś opakowaniem, ale musisz się dowiedzieć o sobie czegoś trudnego i stanąć z tym twarzą w twarz? 

Czy ty też masz takie doświadczenia? I jak to robisz, żeby nie odwracać wzroku od trudnych rzeczy? Myślę, że to jest dla nas trudne w tej samoświadomości. Musimy zacząć od tego, żeby powiedzieć: poszedłem do lekarza, coś jest złego w tych wynikach. A wiele osób nawet nie chce iść zrobić badania krwi, żeby nie zobaczyć przypadkiem, co tam się wydarzyło.

Fryderyk Karzełek: I tu się zgadzam z tobą, że ten lęk przed dowiedzeniem się o czymś, co jest dla nas przykre i być może nieuchronne, powoduje, że zamiatamy to pod dywan. To jest na pewno jeden z powodów, dla których tak się zachowujemy, a nie inaczej.

Drugi powód to chyba trochę stereotyp obecny w społeczeństwie, że pewne rzeczy musimy robić, a pewnych rzeczy nam nie wolno. Stereotypy te dotyczą na przykład pracy czy pieniędzy — różnego rodzaju przekonania, takie jak najbardziej powszechne: „pieniądze szczęścia nie dają” i tak dalej. Wiemy doskonale, że to jest kłamstwo. Moim zdaniem trzeba cały czas poszukiwać odpowiedzi na pytanie, czy znam siebie w pełni, czy sytuacja, w jakiej dzisiaj jestem, to jest to, co chcę, aby trwało zawsze.

Tu wchodzimy na obszar, którego ludzie nie lubią. Mianowicie, trzeba powiedzieć sobie: „Dobra, nie jestem zadowolony z mojej sytuacji”. Przykładowo, wykonuję dzisiaj pracę, która nie daje mi satysfakcji. Może pieniądze są jeszcze do przyjęcia, ale radości z niej nie odczuwam. Teraz zmianę mogę dokonać na dwa sposoby: na drodze ewolucji lub rewolucji. Rewolucja to powiedzenie sobie: „Dobra, do widzenia, cześć, rezygnuję z tego i szukam na szybko czegoś innego”. Jednak wiele osób sobie z tym nie radzi, bo mają zobowiązania, różne sytuacje, które nie pozwalają im na taką nagłą zmianę. W takim momencie mówię: zaplanuj to.

Zaplanuj to. Musimy sobie jedną rzecz wyjaśnić. Po pierwsze, jeśli chodzi o planowanie, ludzie często mówią: „Nie lubię planować, bo plany i tak nie wychodzą”. To prawda, zetknąłem się z powiedzeniem Eisenhowera, że „planowanie jest wszystkim, a plan jest niczym”. Wchodzimy tutaj w obszar, którego większość ludzi nie rozumie — inną rzeczą jest stawianie sobie celów, a inną planowanie zachowań i działań prowadzących do ich realizacji.

Jeśli wyznaczam sobie cel, na przykład zmianę pracy lub zawodu, i rozkładam to na pięć lat — jestem w twoim wieku, załóżmy teraz — to daję sobie pięć lat, a wtedy będę miał czterdzieści siedem lat, dobrze myślę. Kiedy wykonam ten plan? Ludzie często mylą stawianie celów z planowaniem zachowań. Ja stawiam sobie za cel, że za pięć lat będę w innym miejscu, i zadaję sobie pytanie: co muszę przez te pięć lat robić systematycznie, żeby tam się znaleźć?

Jeszcze jedną rzecz dodam, Greg. Większość ludzi traktuje wiek 65 lat jako graniczny — emeryturę. Ja sobie powiedziałem, że ten wiek mnie nie obchodzi. Faktem jest, że mogę przestać płacić pełny ZUS, i to już na kilka miesięcy przed tym wiekiem, ale to niczego w moim życiu nie zmienia. Powiedziałem sobie, że jeśli chcę żyć sto lat, to chcę być aktywny zawodowo przynajmniej do dziewięćdziesiątki. Aktywność zawodowa powoduje, że czujesz się potrzebny, odczuwasz pewnego rodzaju sprawczość i tak dalej. To też trzeba zaplanować.

Powiedzieć sobie: „Nie, ten wiek 65 lat mnie nie obchodzi”. Na przykład będąc teraz w sytuacji, o której mówiłem, mając 47 lat i zmieniając zawód, mogę w tym zawodzie pracować jeszcze 20 albo 30 lat. Te pięć lat może się okazać inwestycją w tę zmianę, a potem będę się cieszył nowym zawodem przez kolejne 30 lat, wykonując go. To jest myślenie długofalowe. Dokładnie tak jest. To nie jest proste — to tak zwana odroczona gratyfikacja.

Greg Albrecht: Dokładnie. To nie tylko dzieci mają z tym trudność, ale my również chcemy widzieć efekty szybko, a nie wszystko przynosi rezultaty od razu. Czasem możemy w międzyczasie wątpić, czy obraliśmy właściwą drogę, albo możemy mieć wątpliwości co do strategii, które zaplanowaliśmy, aby osiągnąć cel. 

W mojej ocenie to i tak nie ma znaczenia. Powiem Ci dlaczego. Definiując kierunek i podejmując działania, przesuwamy się do przodu, a to jest wygrana. Krótko mówiąc, w międzyczasie nasza wizja może wyewoluować, niemniej jednak i tak się wzbogaciliśmy, zbudowaliśmy sobie pasję, energię oraz rozwinęliśmy się w jakimś kierunku. To jest zawsze lepsze niż siedzenie w swojej głowie z ładunkiem pomysłów, z perfekcjonistyczną wizją stworzenia może kiedyś, któregoś dnia czegoś, z zastanawianiem się i tkwieniem w miejscu.

Dlatego uważam, że to jest klucz do tego, że nawet jeżeli rozumiesz i obawiasz się, że być może ta wizja to nie jest ta właściwa, to i tak nie ma to znaczenia, bo jest lepsza niż brak działania.

Fryderyk Karzełek: Pozwól, że podzielę się z Tobą takim przemyśleniem, które pojawiło mi się jakiś czas temu. Mam takie wrażenie, że każdy z nas ma w głowie pudełko z napisem „banał”. I my, gdy słyszymy jakiś fajny tekst, na przykład: „nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku” albo jakąś prawdę, taką banalną prawdę, typu: „jeżeli myślisz, że Ci się coś uda, albo myślisz, że Ci się coś nie uda, to w obydwu wypadkach będziesz miał rację” – Henry Ford.

Tak, mam wrażenie, że jest mało ludzi, którzy tego nigdy nie słyszeli. Ale oni mają to, im to wpadło do tego pudełka z napisem „banał” i mówią: „to nie, to przecież jest tak oczywiste, zbyt proste, żeby było prawdziwe”.

Dokładnie. I im to wpada do tego pudełka, oni tam nigdy nie zaglądają. Tam jest, wiesz, cały stos różnego rodzaju tekstów, które – uwaga! – są prawdziwe, a my nigdy z nich nie korzystamy. Bo teraz, jeżeli taki Henry Ford powiedział: „jeżeli myślisz, że coś Ci się uda, albo myślisz, że Ci się nie uda, w obydwu wypadkach będziesz miał rację”, to zgodnie z tym powinienem zadbać o higienę swoich myśli. Czyli moje myśli powinny skupiać się na tym, czego chcę, a nie na tym, czego nie chcę. Muszę stać się takim myślicielem pozytywnym, który tworzy obraz mówiący: „Dobra, dam radę”.

Podnoszę swoją samoocenę dzięki temu i tak dalej, i tak dalej. Więc to pudełko w głowie, podejrzewam, gdzieś tam jest, tylko nikt do niego nie zagląda, bo prawda jest taka, że to, o czym tutaj rozmawiamy, większość ludzi, którzy nas teraz słuchają, powie: „O czym ci faceci gadają? Przecież to jest oczywiste, to jest tak banalne, tak oczywiste. O czym my mielibyśmy gadać?”

To prawda. Tylko, mój drogi przyjacielu, pytanie jest do Ciebie: czy Ty to robisz? Czy jeżeli znasz powiedzenie, że nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku, to czy robisz ten pierwszy krok? Bo to jest to, co powiedziałeś przed chwilą – że jak zrobię ten pierwszy krok, albo piąty, dziesiąty, to jestem już w zupełnie innym miejscu, w innej rzeczywistości i być może za tą górką zobaczę coś, czego wcześniej bym nie widział.

Greg Albrecht: Myślę, że to jest pokłosie źle rozumianego sceptycyzmu, czyli tego, co ogólnie jest fajne — staramy się być mądrzy, kwestionować pewne prawdy, mieć swój własny pogląd, myślimy krytycznie o niektórych aspektach. Ja to szanuję, to jest bardzo ważna umiejętność.

Jednak, wiesz, zastanawiałem się nad tym w mojej pracy jako doradcy strategicznego i mentora. To czasem jest wyzwanie, bo sceptycyzm może być taką chorobą zawodową, która może iść w kierunku podcinania skrzydeł pewnym rozwiązaniom. Bardzo trzeba być uważnym, żeby źle rozumiana inteligencja i poszukiwanie wyzwań w sytuacjach nie spowodowały zmiany sposobu myślenia, który będzie nas kierunkował w stronę problemów — to o czym powiedziałeś. Myślę, że to jest jeden aspekt.

Drugi aspekt jest moim zdaniem kulturowy. Mamy bardzo głęboko zakodowaną myśl, że praca musi być ciężka, że musisz się narobić, żeby było ciężko i tak dalej. Ten ciężar jest w naszej kulturze głęboko zakorzeniony. Jeżeli ktoś mówi mi coś, co jest proste, trudno mi uwierzyć, że proste rozwiązanie przyniesie konkretne efekty. Wolę wierzyć, że coś musi być bardziej złożone — to też pozwala mi łatwiej racjonalizować moje porażki, czyli nieosiąganie celów.

Jeżeli powiem, że żeby coś zrobić, muszę wykonać osiemnaście różnych ruchów po drodze, a nie po prostu „just do it”, to…

Fryderyk Karzełek: Błąd w myśleniu polega na tym, że myślimy, iż jeśli zaplanujemy sobie te dziesięć lat, to wszystko po drodze wyjdzie zgodnie z tym planem. Mam złą wiadomość — nie wyjdzie. Po drodze coś się wywali. To jest pewne.

Teraz chcielibyśmy zaprojektować swoje życie i już nigdy do tego nie wracać. Tymczasem czujność jest wymagana na każdym etapie. Chcielibyśmy, żeby jadąc z jednego końca miasta na drugi, wszystkie światła były zielone. Oczywiście, że byśmy chcieli, ale to nie działa w ten sposób. Trzeba ruszyć w drogę i dopasować się do sytuacji na drodze.

Mam takie powiedzenie: lepiej zacząć z błędem, niż perfekcyjnie zwlekać. Czasami trzeba wyjść na szlak, opuścić dom i zacząć działać, nawet nie mając pewności, co będzie za kolejnym zakrętem. To daje szansę na zmianę. Jeżeli tylko będę siedział, planował, rozkminiał, rozmawiał z ekspertami, rozważał strategie i tak dalej, to w końcu nigdzie nie dojdę. Trzeba w pewnym momencie powiedzieć: „Dobra, koniec jest”. Mam zawsze takie powiedzenie: jest czas na myślenie i czas na działanie.

Tego nie wolno mieszać. Jeśli teraz siądę z tobą i powiemy: „Dobra, żeby doszedł do tego miejsca w życiu, muszę zrobić to, to, to i to”, to pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Robimy więc takie początkowe kroki, zapada decyzja: robię to. 

Największy problem u ludzi polega na tym, że po podjęciu decyzji zaczynają rozkminiać: „A może jednak nie?”. Tymczasem, kiedy już podjąłem decyzję, że coś robię, nie powinienem się nad nią zastanawiać. Myślenie o decyzji po jej podjęciu jest najgorszym koszmarem dla osoby, która chce być efektywna. Jeśli już podjąłem decyzję, że osiągam ten cel, to działam.

Daję sobie na przykład czas kontrolny — powiedzmy, za pół roku sprawdzę, czy jestem na szlaku. Może wypadnie coś po drodze, co mnie z tego szlaku wyrzuci, ale w obu przypadkach mogę dokonać świadomej korekty, bo będę już w zupełnie innym miejscu.

Greg Albrecht: Tak, tu są dwa wyzwania. Pierwsze to szybkość podejmowania decyzji. Myślę, że lepiej jest podejmować decyzje dużo szybciej. Czasem przykładamy zbyt dużą wagę do samej decyzji, większą niż nawet do złej decyzji, i w ten sposób tracimy czas.

Drugie wyzwanie, o którym wspomniałeś, to sytuacja, gdy teoretycznie podjęliśmy decyzję, ale nadal siedzimy na płocie. Taka decyzja jest tak naprawdę niepodjęta. Mamy otwartą zakładkę w głowie, która ciągle nas ciągnie w dół, co nie powoduje żadnego ruchu w przestrzeni. Nie ma ruchu do przodu.

Fryderyk Karzełek: Podjęcie decyzji jest początkiem działania. Nie ma tam już miejsca na żaden bufor, nie ma. Zapada decyzja: robię to.

Asad. Czyli nie czekam już, tylko po prostu robię to, bo decyzja zapadła. Jest plan zrobiony, podejmuję decyzję i idę.

Greg Albrecht: Opowiedz o klubie. Sprawdziłem, że byłem gościem w kwietniu 2020 roku. Taki odcinek jest gdzieś w internecie — nasza rozmowa, do której mnie zaprosiłeś. To było dla mnie bardzo, bardzo ciekawe i głębokie przeżycie, ponieważ ta rozmowa wzbudziła wiele refleksji. 

Po części dlatego, że odbywała się o 5:55. Niech to będzie droga do przejścia i pogadania o tym, czym jest klub 555, tudzież 555, jak to działa i co się wydarzyło na przestrzeni tych pięciu lat codziennych pobudek o 5:55 oraz rozmów. Porozmawiajmy też o tym, gdzie jesteście dziś jako organizacja i co robicie.

Fryderyk Karzełek: Jak to działa? W ogóle trzeba zacząć od tego, że teraz, 21 lipca, będzie 7 lat, odkąd rozpocząłem przygodę z moim klubem 555. Wszystko wzięło się stąd, że zacząłem szukać jakiegoś miejsca w przestrzeni internetowej dla siebie, żeby w pewnym sensie zaistnieć. Pomyślałem sobie, że skoro zdobyłem takie doświadczenia w życiu i mam jakiś sposób myślenia, to może byłoby dobrze się tym dzielić.

Potem zauważyłem, że oblegane są godziny popołudniowe, czyli od 19 do 22, kiedy wszyscy transmitują. Kiedy nie transmitują, to robią to rano. Wszyscy pukali się w głowę, kiedy rozpocząłem ten projekt „Kto Ci przyjdzie o 5.55”. Początkowo była to godzina 6 rano, potem dopiero zmieniłem ją na 5.55. Okazało się, że to był strzał w dziesiątkę — zbudowałem społeczność ludzi, którzy dołączają do tego projektu. Może jeszcze tego nie wiesz, ale w pewnym sensie usprawniłem ten pomysł.

Mianowicie kiedyś przeczytałem biografię Benjamina Franklina. On stworzył listę 13 cnót, 13 nawyków, które doprowadzą Cię do sukcesu. Powiedział, że chciałby, aby jego potomni to zrozumieli i stosowali, żeby dzięki temu także osiągali sukcesy, tak jak on. Metoda wygląda tak, że bierzesz jeden nawyk na dany tydzień, potem kolejny w następnym tygodniu i tak dalej przez 13 tygodni, a następnie zaczynasz wszystko od nowa. Kontynuujesz tak długo, dopóki nie nastąpią zmiany w Twoim życiu.

Okazuje się, że ludzie, którzy z zaangażowaniem podchodzą do tego i zaczynają te nawyki wdrażać, nagle zauważają, że ich życie zaczyna się zmieniać. Naprawdę! Na przykład w tym klubie byli trzy miesiące, sześć miesięcy, rok i idą dalej swoją drogą. To ciągle jest pewnego rodzaju fenomen, bo obecnie mam na żywo około 2200 osób codziennie o poranku. W szczycie miałem chyba 7200 osób — to była największa liczba.

Gościłem już u siebie Briana Tracy, Johna Strelekiego i kilku innych wielkich tego świata. Ten klub stał się dla mnie takim trochę sensem istnienia, odpowiedzią na pytanie, jaki jest mój sens życia. Mój sens istnienia to w tej chwili inspirowanie ludzi do tego, aby na drodze zmiany nawyków zmieniali swoje życie.

Objaśniam to codziennie w klubie małymi dawkami. Jeżeli ktoś odczuwa w życiu, że coś jest nie tak, może dołączyć do mnie do klubu o 5.55 i wyciągać z każdego spotkania jedną rzecz. Na pewno dzięki temu coś się wydarzy.

Greg Albrecht: Czyli jest to spotkanie całkowicie otwarte. Każdy może dołączyć i nic to nie kosztuje.

Fryderyk Karzełek: Nic nie kosztuje.

Greg Albrecht: To, jak to się przekłada na jakiś twój model biznesowy, czyli jak łączy się ta aktywność, która wymaga od ciebie ogromnej dyscypliny, pasji i przygotowania. Dzisiaj to już jest nawyk, więc pewnie tak wiele cię nie kosztuje — to jak mycie zębów. Natomiast…

Fryderyk Karzełek: Mniej więcej.

Greg Albrecht: Siedem lat temu wyglądało to trochę inaczej. W związku z tym, jak to się łączy z jakimś elementem twojego biznesu i jak to dzisiaj działa, pozwala ci na przykład spadać z jakiegoś wieżowca w Seulu czy też wchodzić na Kilimandżaro.

Fryderyk Karzełek: Wracamy do takiego momentu naszej rozmowy, kiedy mówiliśmy na temat zombie. Mało kto wie, że ja jestem w tej chwili współwłaścicielem – nie wiem, czy nie największej – polskiej firmy szkoleniowej w obszarze B2C. Stworzyłem zawód, który nazywa się doradca rozwoju osobistego.

My właśnie robimy to, o czym powiedziałeś na początku naszej rozmowy. Jeżeli ktoś na przykład ogląda mnie w klubie i zostawia jakiś kontakt do siebie, to kontaktuje się z nim jeden z moich doradców. Pyta go, czy dla niego jest ważne, żeby zaprojektować swoją przyszłość, zaplanować zmiany, a także zadaje pytanie, czy jest usatysfakcjonowany z sytuacji, w jakiej znajduje się dzisiaj.

Ten doradca zadaje konkretne pytania, a jeśli człowiek odpowiada, że nie do końca jest zadowolony, to my mu robimy plan. Mam kilkadziesiąt takich doradców i tworzymy plan na jego rozwój. Gdybym miał to spłycić, powiedziałbym, że trafiamy do takiego człowieka, który mówi: „Wiesz co, ja jestem zombie”. Wtedy my mu zaplanujemy wyjście z tego stanu.

Generalnie proponujemy rozwiązania, które pozwalają poznać jego wartości, odkryć sens istnienia, znaleźć swoją misję oraz zdobyć określone kompetencje, na przykład biznesowe. Doradca pomaga mu zaplanować konkretny rozwój, tak aby z punktu A do punktu B stał się innym człowiekiem.

To był strzał w dziesiątkę – tworząc ten zawód, zauważyliśmy, że ludzie potrzebują kogoś, kto ich wysłucha i powie: „Słuchaj, dobra, tu widzę mankamenty u ciebie, zróbmy to tak”. I to działa.

Greg Albrecht: Nie mam wątpliwości, że ludzie tego potrzebują. Wiesz, pewnie robię podobne rzeczy, tylko z właścicielami firm, i zawsze pojawia się w mojej głowie takie pytanie: jaka musi być skala tej operacji, jaki musi być model od strony kosztu takiej usługi, żeby było to demokratyczne i dostępne dla każdego?

W biznesie stricte konsumenckim wyzwaniem jest zawsze pewnego rodzaju wielkość tiketu poszczególnego klienta. Krótko mówiąc, trzeba mieć ogromną skalę, żeby z takiego normalnego portfela zbudować biznes, który działa i funkcjonuje. Akwizycja klienta kosztuje — wszyscy to wiemy. Oczywiście, jeśli masz telekom, który ma 5 milionów czy 9 milionów klientów, jesteś w innym miejscu. Wtedy nawet rachunek 50 zł jest fajny, ale też musi być powtarzalny, na przykład w abonamencie.

Natomiast z perspektywy biznesowego modelu jestem ciekaw, jak to funkcjonuje, że to się spina. Krótko mówiąc, jak można udostępnić kompetentnych ludzi w takiej skali, żeby rzeczywiście rozwiązywali jakieś problemy i żeby na to było stać normalnego Polaka, a nie prezesa czy właściciela firmy.

Fryderyk Karzełek: No więc, jeżeli chodzi o naszych klientów, to jest to wprawdzie B2C, ale bardzo często mamy też przedsiębiorców, zarówno tych mniejszych, jak i większych. Generalnie model polega na tym, że doradca rozwoju osobistego spotyka się z klientem, a klient płaci mu za zrobienie planu – jakąś tam kwotę. Obecnie oscyluje ona wokół 400 zł za samo zrobienie prostego planu.

Z tego planu wynika później proces, a ten proces, dzięki temu, że mamy dzisiaj różnego rodzaju możliwości internetowe, pozwala klientowi na zakup dostępu do wiedzy na kilka sposobów. Może kupić dostęp do wiedzy online, może skorzystać z sali wirtualnej, a także może uczestniczyć w szkoleniu na żywo, siedząc na sali szkoleniowej.

Wiemy doskonale, że są ludzie, którzy wolą brać udział w szkoleniu na żywo, gdzie odbywają się warsztaty i konkretne działania. Takie doświadczenia są dużo, dużo głębsze. Natomiast jeśli zasobność portfela jest mniejsza, klient wykupuje tylko i wyłącznie dostęp internetowy, gdzie jest pasywnym odbiorcą, ale nadal otrzymuje wiedzę rzetelnie podaną i dostosowaną do jego potrzeb.

Greg Albrecht: Czyli to jest po części taki model jak Tony Robbins, tylko po polsku, w Polsce.

Fryderyk Karzełek: Trochę tak. Te liczby, które mamy, są imponujące, ponieważ często na sali szkoleniowej jest może tylko kilkadziesiąt osób, ale później, już w przestrzeni internetowej, to są setki bardzo często. Tego jest naprawdę dużo. Super.

Greg Albrecht: Wiesz, miłość się tego słucha, dlatego że uważam, że to jest bardzo ważna funkcja społeczna — żeby inspirować ludzi do poszukiwań, a także dawać im narzędzia, które są dla nich przystępne.

Fryderyk Karzełek: Tak, bo myślę, że nie ma… Jest jeszcze jedna rzecz, wiesz, to, co też powiedziałem wcześniej, Greg, że my nie dajemy ludziom tabletek. My pracujemy na fundamentach. To znaczy, my nie mówimy: „Dobra, nauczymy cię techniki sprzedaży, gdzie ty wyuczysz się jak papuga kilku prostych zdań i klient kupi”.

Nie. Musisz się nauczyć dobrze komunikować, stosować pewne wartości i zasady, i wtedy możesz się stać dobrym handlowcem. Ja na przykład uważam, że każdy może być dobrym handlowcem, pod warunkiem, że będzie pewnych zasad przestrzegał.

Tak samo uważam, że każdy może być dobrym liderem. Przecież nikt nie rodzi się liderem. My się stajemy liderami, stajemy się menedżerami, stajemy się prezesami. Jest to pewna droga. Więc skoro jedna osoba może tę drogę przejść z powodzeniem i osiągać sukces, to generalnie trzeba się nauczyć działań, które ta osoba przeszła, i też to zrobić.

Greg Albrecht: Przede wszystkim trzeba chcieć.

Fryderyk Karzełek: Oczywiście.

Greg Albrecht: Bo bez tego to jest niemożliwe. Jestem ciekaw, bo powiadasz o tych nawykach, które pewnie sobie napisałeś i je realizujesz, więc chciałbym poznać część z nich, bo może pozwolą mi też tak wspaniale się rozwijać w kolejnych latach.

Jednym z takich aspektów, który postrzegam jako duże wyzwanie przedsiębiorców, jest dbanie o klarowność wizji i odporność psychiczną w obliczu niepowodzeń, które w różnej granularności dotykają nas. Nie chcę powiedzieć, że każdego dnia, żeby nie dramatyzować, ale jednak bardzo często. To znaczy, nawet jeżeli oglądamy historie wielkich sukcesów i twarze na okładkach różnych magazynów i w internecie, i nawet jeżeli te sukcesy są rzeczywiste i naprawdę duże — są to założyciele największych firm na świecie — to oni są przecież nieustannie bombardowani wyzwaniami różnego kalibru.

Jak ty radzisz sobie ze swoją odpornością psychiczną? Jakie elementy czy nawyki uważasz, że pomagają ci tę odporność psychiczną budować?

Fryderyk Karzełek: To nawiążę do tych nawyków, które opracowałem w 2019 roku na początku, kierując się właśnie zasadami Benjamina Franklina. Wymienię może kilka z nich.

Pierwszy z tych nawyków to zaczynaj każdy dzień z gotowym planem. Tu chyba nie muszę tego tłumaczyć — zwiększa to radykalnie szansę powodzenia danego dnia, jeśli wiem, co mam zrobić. To jest proste i banalne.

Natomiast drugi nawyk to bądź panem swoich emocji. To jest nasze zadanie, żeby wypracować nawyk nieemocjonalnego reagowania, w sensie, żeby nie być zbyt podatnym na stres. Uwaga: jeśli nie potrafimy zapanować nad emocjami, to jesteśmy permanentnie w tak zwanym trybie awaryjnym.

Wiesz, co się dzieje w trybie awaryjnym? Nie jesteśmy w stanie komunikować się precyzyjnie, nie jesteśmy w stanie podejmować dobrych decyzji, nie jesteśmy w stanie do końca racjonalnie myśleć, ponieważ jesteśmy w trybie awaryjnym. Jeżeli w twoim organizmie cały czas pływa we krwi kortyzol, adrenalina i tak dalej, to jesteś w trybie nastawionym na walkę albo na ucieczkę, albo ciągle szukasz pomocy gdzieś tam, albo chcesz się ukryć, na przykład.

Greg Albrecht: No, ale jak to zrobić? Bo wiesz, jak to jest — zawsze jest taka debata, tak samo u terapeuty. Kiedy idę do terapeuty, przecież wiem, że mam się nie denerwować.

Tak, rozumiesz, o co chodzi. Powiedz komuś, żeby się nie denerwował. Powiedz komuś, żeby nie reagował emocjonalnie. To może przynieść odwrotne efekty. Ciekawi mnie więc, co poza doświadczeniem, które oczywiście też powoduje, że stępia się pewnego rodzaju bodziec — w sensie, jeden bodziec zadziałał na ciebie kiedyś, drugi raz, trzeci raz — czyli dla mnie to jest takie budowanie odporności poprzez trening. Po prostu: dostałeś piętnaście razy w twarz, jesteś tym bokserem, wychodzisz, dostajesz i nawet nie zauważasz tego.

To jest jeden element budowania odporności, czyli po prostu ekspozycja na bodziec. A czy masz jakieś inne metody, które sprawiają, że w takiej sytuacji znajdujesz drogę do tego, żeby nabrać dystansu i nie reagować panicznie?

Fryderyk Karzełek: Za tym idzie pewne przekonanie i pewna rada. Ja nie wiem, może zetknąłeś się kiedyś z taką historią o pewnym chińskim rolniku, który miał konia jako jedyny we wsi. Ten koń mu uciekł, a wszyscy sąsiedzi, ponieważ był jedynym, który miał konia w wiosce, mówili: „O, jakie cię nieszczęście spotkało!”

Greg Albrecht: Too early to tell, tak.

Fryderyk Karzełek: On mówi w tym momencie: któż to wie, czy to jest dla mnie dobre, czy złe. Ta historia jest długa, nie chcę się tutaj nad nią koncentrować, ale moim zdaniem trzeba zdać sobie sprawę z tego, że po pierwsze problemy mogą być dla nas dobre.

Tylko my, zamiast zadać sobie właściwe pytania, wpadamy w tryb awaryjny. Bo teraz, jeżeli zadasz sobie pytanie: pojawia się sytuacja trudna w biznesie, odchodzi ci wyjątkowy człowiek, wyjątkowy handlowiec, myślałeś, że to już będzie miłość na zawsze, a tu nagle nie ma. Ja sobie w tym momencie zawsze mówię: nie wiem, czy to jest dla mnie złe. Może to będzie dobre, bo może ja to widzę dzisiaj jako złe, ale na przestrzeni pewnego czasu może przynieść dużo fajnych rzeczy.

I teraz miejsce jest na to, na najważniejsze. Mianowicie — i uwaga — ja to wyniosłem z mojej upadłości, nawet wczoraj o tym komuś opowiadałem. W 1997 roku przeczytałem u Tony’ego Robbinsa, że trzeba zadać sobie pytanie: co w tym jest dobrego? Ja wtedy przeczytałem to i mówię: co w tym jest dobrego? Wszyscy pukali się w głowę, jak to Fryderyk, co jest dobrego w tym? Przecież właśnie masz milion marek długu, wszystko musisz zliczyć i tak dalej, i tak dalej, nie masz firmy, zaczynasz wszystko od zera. W tym było coś dobrego, bo ja zacząłem wszystko od początku, postawiłem wszystko inaczej, przewartościowałem pewne rzeczy — czyli było w tym dobrego coś.

Ale teraz jest jeszcze inne pytanie, a właściwie inne pytania. Mogę zadać sobie, jeżeli coś takiego występuje, co mi się nie do końca podoba, to nie wpadam w tryb awaryjny. Nie biegam dookoła i nie krzyczę: „O ja, nieszczęśliwy, dlaczego ja?” Tylko mówię sobie: dobra, co jeszcze jest niedoskonałe w moich zachowaniach, w moich wartościach, że coś takiego w ogóle miało prawo wystąpić, że coś takiego się działo? Co jeszcze, nad czym muszę popracować, jaką lekcję muszę z tego wyciągnąć, żeby nigdy więcej się to nie powtórzyło? Bo my tak naprawdę dostajemy lekcję od życia cały czas. I teraz, jeżeli tej lekcji nie odrobimy, to będziemy ją non-stop dostawać na nowo do odrobienia i będziemy cierpieć z tego powodu.

A jeżeli do tego podejdziesz w ten sposób i powiesz sobie: dobra, jakiej lekcji ja tu nie odrobiłem? Co ja takiego robię, że to doprowadziło mnie do tej sytuacji? Albo czego nie robię, że w ogóle doprowadziło mnie do sytuacji, w której dzisiaj jestem? Co jest przyczyną tego, że tak się w ogóle stało? Czy to jest czynnik zewnętrzny, czy to jest czynnik wewnętrzny? Bo jeśli to jest czynnik zewnętrzny, to głupotą jest się z tego powodu umartwiać. To jest czynnik zewnętrzny — nie mogę narzekać na pogodę.

Jeśli to jest czynnik wewnętrzny, to diagnoza: aha, likwiduję to, poprawiam, zmieniam nawyk i robię to dalej. Nie ma dzisiaj klęsk ostatecznych. Wiesz, jak ja splajtowałem w 1997 roku, to mi powiedzieli, że okres przedawnienia mojego długu wynosi 30 lat. Jeszcze nie byłby przedawniony dzisiaj.

Ale dzisiaj ustawodawca bardzo mocno ułatwia nam sprawy — dzisiaj proces upadłości możesz przeprowadzić i na przykład sąd powie ci: „Dobrze, przez pięć lat musisz spłacać tyle, ile możesz, a potem jesteś nagle uwolniony od tego.” Więc nie ma powodu, żeby wpadać w jakieś niewiadome, zachwianie emocjonalne. Są rzeczy, które naprawdę są w życiu ważne, jak zdrowie, bliscy, generalnie radość życia. Ja nie mogę kosztem jednego problemu, który wystąpił w moim biznesie, zachwiać całą resztą. Więc jeżeli masz świadomość tego i odpowiadasz sobie na pytanie: „Dobrze, któż to wie, zobaczymy, co to przyniesie”, to masz na to nawyk numer trzy w moim zestawie.

Jest bardzo fajny — praktykuj uważność. Większość ludzi to wie, mało kto to robi albo rozumie. Jednym z elementów nieodłącznych uważności jest zdolność do obserwowania swoich myśli i emocji. Posłużę się przykładem banalnym. Załóżmy, rano wstaję, coś robię i odczytuję maila.

Albo dostaję do skrzynki pocztowej wezwanie do urzędu skarbowego. To często jest powód do pojawienia się stresu. Ja generalnie, jeżeli to dostaję i jestem uważny, i odczuwam niepokój w ciągu dnia, to nagle mówię sobie: „Nie, czemu ja odczuwam niepokój?” Obserwuję u siebie niepokój, jakieś ponure myśli się pojawiają i tak dalej. Potrafię zdiagnozować: mówię, aha, to może jest związane z tym, więc dzwonię do urzędu skarbowego albo jadę, załatwiam temat, zamykam. Okazuje się, że wezwali mnie, bo jakiegoś podpisu nie złożyłem, załóżmy.

To może być banalny przykład, ale chodzi o zobrazowanie tego nawyku — żeby mieć świadomość tego, jakie myśli pojawiają się w głowie, w jakim kierunku idą moje myśli, czy na przykład nie zanieczyszczam swojej świadomości negatywnymi myślami i tak dalej. Na tym polega uważność — na obserwowaniu siebie.

Greg Albrecht: Mam takie dwie myśli. Teraz zobaczymy, czy potrafię je sformułować. 

Pierwsza jest komentarzem do tego, co powiedziałeś przed chwilą. Obserwuję, że czasem bywa tak, że nawet mając tę uważność, trudno jest zdiagnozować, jakie jest źródło uczucia. To stanowi ciekawe wyzwanie. 

Mam takie obserwacje: trudno jest połączyć uczucie ze źródłem, ale jest to kwestia praktyki.

Fryderyk Karzełek: Tak, to jest kwestia wprawy.

Greg Albrecht: Tak, a drugie dotyczy tego, co mówiłeś wcześniej, czyli jak osiągać te konkretne, kolejne etapy. W zasadzie mogę powiedzieć, że rzeczywiście z tą odpornością psychiczną, tak jak o tym mówiłeś, jest to bardzo mocne.

Zrozumienie tego, że na końcu prawdopodobnie nic strasznego się nie wydarzy, jest kluczowe.

Fryderyk Karzełek: Dokładnie tak jest.

Greg Albrecht: I możemy to przerysowywać.

Fryderyk Karzełek: I jak taką świadomość uzyskujesz, to nagle nic nie jest w stanie wytrącić cię z równowagi. Pamiętajmy o tym, że te emocje, te nieprzyjemne, niefajne emocje, które w nas się pojawiają, one się sumują. W pewnym momencie jest ich tyle, że wpadasz w depresję.

Nagle wszystko się nawarstwia. Ten tryb awaryjny, permanentny, wywołuje u ciebie somatyczne efekty, czyli zaczynasz chorować przez to i tak dalej, i tak dalej. Same fatalne, niepożądane rzeczy. Uważam więc, że nawyk bycia panem swoich emocji jest jednym z kluczowych.

Mogę powiedzieć tylko jedną rzecz, choć nie wiem, czy możemy tutaj za bardzo używać nieparlamentarnych słów.

Greg Albrecht: Możesz używać jakich chcesz.

Fryderyk Karzełek: Mogę.

Greg Albrecht: Ty możesz używać.

Fryderyk Karzełek: Więc wiesz, jaki jest problem większości ludzi? Oni nie wiedzą, na co mieć wyjebanie. Mają wyjebanie na to, na co nie powinni mieć, a nie mają na to, co powinni mieć.

Powinni mieć wyjebanie na przykład na niektóre rzeczy z zewnątrz, typu opinie innych ludzi — nieważne. Ale z kolei kluczowe rzeczy dla mnie, takie jak zdrowie, otoczenie, mój rozwój osobisty, sprawny mózg, finanse, moja praca i tak dalej, to są ważne rzeczy. Na to nie mogę mieć wyjebanie. Nie mogę, bo to jest po prostu kluczowe.

Nie można mieć wszystkiego w dupie, po prostu.

Greg Albrecht: Zgadzam się. A z drugiej strony — i to świetnie, że o tym powiedziałeś — bo to też dotyczy tego, że nie mogę wszystkiego doskonalić. 

To samo odnosi się do analizy wstecznej, czyli sprawdzania, co poszło nie tak. Są tacy ludzie, którzy mają wszystko gdzieś i nigdy za tym nie podążają, ale są też tacy, którzy ciągle widzą w sobie niedoskonałość. Wtedy trzeba wiedzieć, gdzie swoją uwagę do doskonalenia warto kierować, zgodnie z zasadą Pareto — że 10% aspektów ma naprawdę duże przełożenie, a gdzie nie ma sensu już szlifować dalej tego diamentu, bo on, wiesz, traci karaty.

O to chodzi, że jest jakiś moment, w którym zadręczamy się czasem, próbując się ciągle doskonalić, i możemy robić puste przebiegi. To może być też zasłona dymna, żeby nie podejmować działań, bo szukamy tej doskonałości w sobie cały czas. Więc myślę, że to też jest tutaj ryzyko pewnego rodzaju.

Fryderyk Karzełek: Jest bardzo fajna metafora z diamentem, naprawdę, że możemy tracić w tym momencie na samym diamencie, bo generalnie ja uważam, że często wyśmiewany, tak zwany szeroko pojęty rozwój osobisty, jest kluczowy dla jakości naszego życia. Dzięki temu wchodzimy na kolejne poziomy naszego rozwoju.

Jest to bardzo ważne. Natomiast dzisiaj mamy parę problemów związanych również z rozwojem osobistym, ponieważ coraz więcej ludzi w przestrzeni szeroko pojętej mówi takie rzeczy, że ja po prostu rwałbym sobie chętnie włosy z głowy. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, szczególnie tych, którzy się pojawili — jest ich całkiem sporo — a którzy na różne tematy się wymądrzają. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że jeżeli wchodzę do przestrzeni internetowej i coś mówię, to ponoszę w pewnym sensie odpowiedzialność za moje słowa, bo ktoś tego słucha.

I to jest dzisiaj najważniejsze dla wszystkich youtuberów oraz dla wszystkich tych, których ja zapraszam do mojego studia. Bo jeżeli zaproszę kogoś, kto zryje komuś beret, mówiąc brzydko, i będzie mówił niestworzone rzeczy o jakichś rozwiązaniach, które nigdy nie miały miejsca i nie są skuteczne, to mogę nieźle narozrabiać w tym wszystkim.

Dlatego też, wiesz, 30 lat temu, a nawet więcej, mówiło się, że brak dostępu do wiedzy jest problemem wszelkiego zła ludzkości. To jednak nie była prawda. Dzisiaj jest dużo gorzej pod tym względem, mimo że mamy nieograniczony dostęp do informacji. Człowiek po prostu nie wie, co wybrać.

I to jest teraz nasz problem z autorytetami. Ja na przykład nie mówię ludziom, jak mają żyć. To jest cały fenomen mojego klubu — ja nie mówię nikomu, jak ma żyć, tylko pokazuję, jak można żyć. I to jest subtelna różnica. Nie przychodzę i nie mówię: „Musisz zrobić to i tamto”. Mówię: „Nie, nie, nie. Możesz robić pewne rzeczy”. Każda decyzja podjęta przez ciebie będzie miała konsekwencje. Jeżeli podejmiesz decyzję, że coś robisz albo czegoś nie robisz, to będzie miało konsekwencje. I to jest fundament — nie ma decyzji, która by nie miała konsekwencji.

Greg Albrecht: W stu procentach się zgadzam, także z tą odpowiedzialnością i etykietowaniem rozwoju osobistego. Ale wiesz, na końcu to jest też proste. 

Dlatego że odpowiedzialność za to ponoszą oczywiście ludzie — media, youtuberzy czy medium w dowolnej formie, które zaprasza i popularyzuje osoby, które być może są, nie wiem, niekompetentne albo nie mają najprzyjemniejszych wartości. 

Jednak nie ma co też szukać wymówek, bo na końcu odpowiedzialność za dobór treści ponosi konsument tych treści. Więc moim zdaniem największą odpowiedzialnością jest odpowiedzialność konsumenta.

Fryderyk Karzełek: Tylko że on czasami nie potrafi tego odróżnić i to jest właśnie cały problem — że on bierze pewne rzeczy. Ja nawet miałem taką przygodę, że kiedyś odmówiłem jednemu z dużych youtuberów. Zaobserwowałem, kogo zaprosił do siebie, i powiedziałem: „Przykro mi, ale nie”. 

Później się dowiedziałem, że on mówi: „No dobra, ale dzięki temu człowiekowi, którego zaprosiłem, mam większe zasięgi”. No właśnie. Jaki jest powód tego, że tu siedzimy? Chcemy mieć większe zasięgi, czy chcemy sprawić, żeby człowiek, który nas słucha, coś ze sobą zrobił?

Bo to drugie jest okej. Ja też nie powiem mu znowu, co ma zrobić, ale mogę mu powiedzieć, co może zrobić, czyli mogę się podzielić moim doświadczeniem, które mam ponad 30 lat, i powiedzieć: „Dobra, u mnie coś takiego zadziałało, można coś zrobić”. 

Mało tego, jeżeli te nawyki zaczniesz wdrażać, to uwaga — to radykalnie zwiększa szansę na to, że odniesiesz sukces w życiu. Radykalnie. Ale ja ci nie daję gwarancji. To zwiększa prawdopodobieństwo, że to osiągniesz.

Greg Albrecht: Fryderyk, rozumiem to oraz kryzys wartości — wyzwanie filozoficzne, o którym można byłoby dużo rzeczywiście rozważać. Czytanie intencji jest szalenie ważne. Myślę, że oczywiste jest też to, że w długim terminie wygrywa się wyłącznie, opierając się na tych czystych wartościach.

Nie musi to być wygrana w kryteriach obserwowanych zewnętrznie, bo oczywiście jest mnóstwo złych ludzi, którzy na przykład osiągnęli wielki sukces biznesowy w kategoriach finansowych. Jednak myślę, że w ogólnym rozrachunku, kiedy będą leżeć na grobowej desce gdzieś w szpitalu i w ostatnim momencie będą się zastanawiać, patrząc na swoje życie, każdy zrobi ten rachunek sumienia. Wtedy będzie wiedział, niezależnie od tego, czy jest miliarderem, czy nie, czy wniosłem więcej wartości do świata, czy jak kreowałem wartość, czy jednak po prostu grałem na siebie cały czas, manipulowałem i w związku z tym na końcu i tak jestem nieszczęśliwy.

Każdy z nas spotkał ludzi, którzy są niesamowicie sławni, bogaci lub jedno i drugie, a jednocześnie bardzo nieszczęśliwi.

Fryderyk Karzełek: To prawda.

Greg Albrecht: Więc te zewnętrzne mierniki powodzenia wcale ich nie determinują.

Fryderyk Karzełek: Są iluzją.

Greg Albrecht: One nie są reprezentowane wewnątrz, a zdrowy egoizm narzuca nam, że warto być egoistą tak, żeby na końcu samemu dobrze się czuć ze sobą.

Fryderyk Karzełek: Tylko zwróć uwagę: egoizm wcale nie jest dobrze postrzegany w szeroko pojętym społeczeństwie.

Greg Albrecht: No tak.

Fryderyk Karzełek: Stereotyp mówi, że nie można być egoistą. A jednak czasami trzeba. Tak, zgadzam się.

Greg Albrecht: Jeżeli dzisiaj myślisz o tym, za czym chciałbyś, żeby ludzie tęsknili, kiedy ciebie nie będzie za 25, 30 czy 35 lat, to właśnie taki jest ten cel.

Fryderyk Karzełek: Może zacznę od tego, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy zapowiedziałem wszystkim moim bliskim i całemu otoczeniu, że gdybym nagle odszedł z tego świata, nie chcę mieć pogrzebu. Nie chcę żadnych nagrobków ani niczego podobnego, ponieważ chciałbym raczej wpisać się w ludzkie serca niż w materialne sytuacje czy zachowania.

Chciałbym, żeby może zatęsknili za jakimś dobrym słowem, inspiracją, a może, co najważniejsze, za taką otuchą, której wszyscy potrzebujemy. Żeby każdy człowiek, na drodze małych kroków, stawał się lepszą wersją samego siebie. My tego potrzebujemy. Każdy człowiek potrzebuje, żeby ktoś mu powiedział: „Wiesz co, będzie dobrze, możesz osiągnąć to, co zamierzasz, tylko będzie to wymagało czasu, zaangażowania i tak dalej. Dasz radę.” I my tego bardzo potrzebujemy.

Czy to jest odpowiedź na twoje pytanie, za czym chciałbym, żeby ludzie zatęsknili? Chyba tak. Nie mam potrzeby, żeby ludzie rozpaczali strasznie po tym, jak mnie nie będzie, czy coś podobnego. Raczej robię swoją robotę najlepiej, jak potrafię. Będę to robił tak długo, jak będę mógł, dopóki sił wystarczy. I tyle. Taki jest mój cel.

Greg Albrecht: Dzisiaj jesteś w lepszej formie ode mnie, także od razu się zastanawiam, jakie nawyki powinienem jeszcze udoskonalić, żeby iść w twoje ślady.

Fryderek, o co cię nie zapytałem, a co jest dla ciebie ważne? Może warto, żebyśmy widzom i słuchaczom to przybliżyli.

Fryderyk Karzełek: Myślę, że jesteśmy dzisiaj w bardzo ciekawym momencie świata. Pewnie obserwujesz wszystko, co się dzieje wokół nas i tak dalej. Widzę dzisiaj taki trend, taką falę, że ludzie — nie wiem, czy ty to też zauważasz — mają do czynienia z taką ilością treści w internecie, że albo stają się zombie i przestaje to do nich docierać, albo rozkładają ręce i mówią: „Nie wiem”. Często trafiam na treści, które się wzajemnie wykluczają. Weźmy na przykład temat zdrowia — to wolna amerykanka. Od tego, żeby odżywiać się i jeść na surowo tylko i wyłącznie, po karnivor — i to są dwie totalne skrajności. Człowiek mówi wtedy: „Dobra, ale co ja mam wybrać?”.

Co się dzieje dalej? Rezultat jest z jednej strony niepokojący. Ludzie mówią: „Dobra, to ja zostanę przy tym, co robiłem do tej pory, niech się dzieje, co chce”. Jednak ta fala, którą dostrzegam dzisiaj, jest taka, że ludzie zaczynają się troszeczkę odwracać mimo wszystko. Z jednej strony treści tiktokowe, takie głupie do granic możliwości, w pewnym sensie powodują lawinowe ogłupienie, ale zauważam u ludzi chęć powrotu do normalnej komunikacji. Nie wiem, czy to zauważyłeś, ale nie tylko teraz słucham w internecie tych ludzi, ale może spotkajmy się i zróbmy coś razem. Bo teraz nasz pikowani wiedzą do bólu, do granic możliwości, przestajemy cokolwiek robić.

Następnym krokiem jest to, że jeśli mam jakąś wiedzę i chcę coś zrobić, to potrzebuję samodyscypliny, być może też towarzystwa, bo nie chce mi się czegoś robić samemu. Myślę więc, że przed nami otwiera się boom na lokalne, małe społeczności, które będą tworzyły coś razem. Bardzo się z tego cieszę, bo w Skandynawii 90% społeczeństwa jest zaangażowane społecznie, czyli działa w różnych stowarzyszeniach, organizacjach i tak dalej. U nas w Polsce ten poziom wynosi gdzieś między 10 a 20%. Myślę, że to bardzo dobry kierunek — abyśmy zaangażowali się społecznie w budowanie społeczeństwa obywatelskiego.

Marzę o tym, żeby u ludzi nastąpiło takie zaangażowanie, a nie tylko ucieczka do social mediów i internetu. Chciałbym, żeby znowu zaczęło się dziać coś w realu.

Greg Albrecht: Powrót do prawdziwej bliskości, prawdziwych relacji.

Fryderyk Karzełek: Profesor Rafał Ome mówi na ten temat, że jeśli nie mamy kontaktu z żywym człowiekiem, nasz układ hormonalny się rozsypuje i zaczynamy chorować psychicznie oraz fizycznie. 

Statystyki są ponure. W naszym kraju jest 9 milionów osób z zaburzeniami psychicznymi. Codziennie sprzedaje się 9 milionów piw oraz 1 milion 300 tysięcy małpek. Nie wiem, czy o tym wiesz.

Greg Albrecht: No niestety, nie kupuję ani jednego, ani drugiego. W związku z tym patrzę na to jako obserwator, ale jest to przygnębiające i na pewno czeka Cię kupa roboty do wykonania.

Fryderyk Karzełek: Nie tylko przed Tobą, ale również przed nami czeka jeszcze dużo, dużo wartościowej pracy. Musimy się także zastanowić nad tym, jak docierać do tego człowieka, aby on to zrobił. Wiesz, samo to, że ja coś wiem, nic nie daje.

Greg Albrecht: To prawda. Fryderyk, bardzo Ci dziękuję za tę rozmowę.

Fryderyk Karzełek: To ja dziękuję. Było mi bardzo miło, że ta rozmowa poszła w tak ciekawym, innym niż zawsze, kierunku.

Udostępnij:
Podcast

Poznaj wiodący podcast dla przedsiębiorców i zarządzających biznesem. Posłuchaj przedsiębiorców, którzy zbudowali biznes od zera. Znajdź odpowiedzi na wyzwania, które trapią liderów – niezależnie od branży.

Newsletter

Zainwestuj 5 minut w tygodniu, by osiągać więcej.

Dołącz bezpłatnie do tysięcy przedsiębiorców i zarządzających biznesem w społeczności Business Unlimited.

Zobacz także