Współzałożycielka i CEO firmy Whisbear – Szumiące Misie, mentorka, businesswoman roku. Jej firma specjalizuje się w nowoczesnych rozwiązaniach dla młodych rodziców i produktach poprawiających jakość snu niemowląt. Blisko ćwierć miliona dzieci w 30 krajach świata zasypia już przy szumie Misiów Whisbear. Firma, którą prowadzi wraz z siostrą Julia, kilka tygodni temu wprowadziła na rynek swoją pierwszą inteligentną zabawkę, która wpisuje się w nurt Connected Nursery stanowiący cześć gwałtownie rozwijającego się rynku SMART HOME. Leniwiec E-zzy to jedyny produkt na świecie, który pod postacią pluszowej maskotki łączy aż trzy urządzenia zarządzane przez rodzica aplikacją na smartfonie.
Praca i osiągnięcia Zuzanny zostały docenione i wyróżnione zaproszeniami na tak prestiżowe wydarzenia jak m.in. Global Enterpreneurship Summit pod patronatem Prezydenta Baracka Obamy, 3 tygodniowe warsztaty Blackbox Female Founders w Dolinie Krzemowej czy osobiste spotkanie z Brytyjską Parą Książęcą. W swojej firmie Zuzanna odpowiedzialna jest za sprzedaż i marketing. W prowadzeniu biznesu wykorzystuje 9letnie doświadczenie zdobyte w domu mediowym Mediacom, gdzie w zespole obsługującym m.in. Procter&Gamble planowała strategie dla takich marek jak Wella, Gilette, Max Factor czy TEVA. Prywatnie mama 3 chłopców, żona Filipa, fascynatka podróży.
Zuzanna opowiedziała o tym jak Whisbear trafiło do jednej z najbardziej wymagających sieci sprzedaży w USA – Nordström. O budowaniu biznesu z rodziną i radzeniu sobie z perfekcjonizmem. A także o dwóch rozmowach, które zmieniły jej życie jako businesswoman. I jeszcze wiele innych ciekawych informacji.
Zapis rozmowy
Dziś naszym gościem jest Zuzanna Kalczyńska, twórczyni marki Whisbear, biznesu, który jest tak naprawdę biznesem zabawkowym, cześć Zuzia.
– Cześć.
Czy jest to biznes zabawkowy?
– Nasze produkty to nie do końca są tylko zabawki, to są też takie, można powiedzieć akcesoria, gadżety dla rodziców. Bo służą i dzieciom, niemowlętom i rodzicom. Więc mówimy ogólnie, że jest to branża „baby” tak zwana, chociaż nagrody też dostajemy za nasze produkty w kategoriach zabawki, więc można powiedzieć, że zabawki również 1.
Jak to się zaczęło? Bo tak jak rozmawiam z różnymi przedsiębiorcami, to widzę dwa główne obszary, w których zazwyczaj odpalają swój biznes. Jeden obszar to jest usługa, czyli, o, dobrze, nie ponoszę żadnych kosztów stałych, napiszę jakąś ofertę i będę sprzedawać usługi, to jest takie proste. Druga strona, to teraz bardzo modne, różne biznesy technologiczne, ale głównie oparte o kod, czyli raczej, no napiszemy jakieś oprogramowanie i będziemy je sprzedawać różnym osobom, w różnej formie. A ten biznes, który ty założyłaś, czy współzałożyłaś, to jest tak naprawdę bardzo trudna rzecz, bo trzeba i zaprojektować, i wyprodukować, i przepłynąć z tym w jedno miejsce świata, potem w drugie miejsce świata. Co cię podkusiło, żeby wejść na taki teren?
– Sama sobie zadaję codziennie to pytanie, a zwłaszcza w chwilach trudności, co nas podkusiło. Tę historię powstania marki Whisbear 2 i tego co zrobiliśmy, to opowiadałam chyba już miliony razy, więc w skrócie może powiem, że pomysł przyniosło samo życie. Jestem mamą, już teraz trzech chłopców i szum… Ludzie, którzy nie są rodzicami, może nie wiedzą w ogóle o co chodzi, ale szum bardzo nam pomógł w tym pierwszym okresie niemowlęcym, dlatego że szum uspokaja noworodki, bo przypomina szum z brzucha mamy i generalnie jest takim dźwiękiem, który my jako rodzice, sami tworzymy robiąc „szszsz”, po prostu dzieciom, żeby je uspokoić jak płaczą. I nam ten szum bardzo, bardzo pomógł przy pierwszym dziecku i ten szum po prostu w innej formie, postanowiliśmy popularyzować i dać pozostałym rodzicom, którzy tak jak my, walczyli z nieśpiącym i płaczącym niemowlęciem. Sam pomysł na biznes rodził się jeszcze długo, natomiast my mieliśmy takie przekonanie, jeszcze bardzo dawno temu, pamiętam, rozmawialiśmy z mężem, że właśnie produkt, posiadanie swojego produktu, to jest taki idealny dla nas biznes, no bo jak się coś fajnego już wymyśli, (mój mąż zawsze podawał jakiś taki stoliczek na pizzę, który ktoś wymyślił i po prostu miliony na tym podobno zbił) co jest super potrzebne, ludzie nie do końca zdawali sobie z tego sprawę, natomiast trafić w taką potrzebę bardzo dużej grupy, to jest, to byłoby coś super.
A jaka była ta główna motywacja, poza tym, żeby rozstrzygnąć, czy pomóc ludziom sobie poradzić z niespokojnym dzieckiem? Jest mnóstwo wyzwań, na które się natykamy każdego dnia i nie z każdego robimy sposób na życie. Co takiego, jakie elementy się splotły, że zdecydowałaś się zrobić z tego sposób na życie?
– Możesz wierzyć albo nie, ale naprawdę ta potrzeba podzielenia się idealnym rozwiązaniem, które ja znalazłam jako mama, było główną potrzebą i motywatorem, żeby robić to, co robimy dzisiaj. Bo ja zawsze byłam taką super społeczną osobą i lubiłam dzielić się z innymi swoimi myślami i swoimi sposobami na rozwiązywanie problemów. Zaczęło się – jeszcze zanim otworzyłyśmy z moją siostrą markę Whisbear – od tego, że ja stworzyłam na Facebooku, który wtedy dopiero rozpoczynał swoją karierę, grupę dla mam, jak już zostałam mamą, „Mamy radzą mamom” 3. Ja tam, jako doświadczona matka, bo naprawdę moje dziecko bardzo mnie mocno przeszkoliło w wielu tematach, miało wiele różnych problemów, postanowiłam stworzyć taką grupę dla swoich znajomych mam, gdzie już nie na forum ogólnym Facebooka, byśmy sobie radziły w różnych tematach. I ta grupa w ciągu kilku miesięcy urosła do 2 tysięcy osób, bo mamy zapraszały inne mamy i ja wtedy poczułam, że siła w takim radzeniu innym i w podawaniu rozwiązań jest ogromna, zwłaszcza w grupie rodziców, którzy są pierwszymi rodzicami, którzy jeszcze nigdy wcześniej tego nie przechodzili. Ta potrzeba zawsze była i w momencie, kiedy mieliśmy z moim mężem to rozwiązanie, sposób przekazania go innym był pewnego rodzaju formą, w jaki sposób możemy pomóc. Teraz firma robi nie tylko zabawki, które szumią, ale też stworzyliśmy już produkt, który jest takim asystentem rodzica, który znacznie więcej potrzeb zaspokaja 4. Stworzyliśmy akcję społeczną, która wspiera mamy, tak bardziej też pod kątem psychologicznym, więc my cały czas pomagamy rodzicom, w różnej formie i firma, stworzenie firmy jest dla mnie takim pretekstem do włączania różnych innych tematów, które wokół rodzicielstwa i właśnie wspierania rodziców się cały czas kręcą.
Ten wątek rodziny się fajnie przejawia w twojej wypowiedzi, w dwóch wymiarach: z jednej strony mama trzech synów, z drugiej strony słyszę, że, i mąż, i siostra to osoby bardzo ważne w tym biznesie, czyli jakby w zasadzie wszystko się kręci wokół rodziny. Czy nie miałaś obaw, budując ten biznes z rodziną i równocześnie będąc mamą, że cała ta sytuacja związana z napięciami, które zawsze pojawiają się w biznesie, przerośnie cię i jakoś wpłynie na, właśnie na relację z rodziną?
– Wiesz co, ja chyba jestem w ogóle dość niestandardowym przedsiębiorcą, bo ja nie tworzyłam firmy w oparciu o stricte racjonalne rozmyślania. Oczywiście zrobiliśmy biznesplan i to miało podstawy realne, ale nie przypominam sobie, żebym w ten sposób myślała, czy mi się to uda, czy nie uda, a co ja zrobię, przecież jestem mamą i jak ja sobie poradzę, w ogóle nie miałam nawet chwili takiego zastanowienia. Ten pomysł i to jak myśmy chciały to realizować z moją siostrą i wsparcie jakie dostałam od rodziny, od męża, od teściów, od rodziców i gdzie wszyscy popychali nas, że to jest ekstra, w ogóle dało mi takie raczej upewnienie się, że to jest to, co powinniśmy zrobić, a dzieci są dla nas tak naprawdę ogromną inspiracją. To jest ciężkie, oczywiście, no bo jest ich trzech i jest w związku z tym dużo problemów, no ale też dużo fajnych właśnie inspiracji, takiego codziennego ładowania głowy zupełnie inną emocją. Gdyby ich nie było, na pewno byśmy tego biznesu nie robili, ale pewnie byłoby mi ciężej. Zawsze się wszystko wokół tego biznesu kręciło, a dzieci dają moment wytchnienia. W weekendy ja nie mam czasu myśleć nawet o biznesie, nawet jak są problemy, no bo głowa jest zajęta zupełnie innymi rzeczami, więc to jest jakiś sposób, nawet odskocznia. Dzieci są też ogromną inspiracją dla tego co robimy, dla nowych produktów. Cały czas jesteśmy w otoczeniu naszej grupy docelowej, co jest dla mnie też ważne, cały czas jesteśmy wśród innych rodziców, więc możemy sprawdzać różne rzeczy, więc tak naprawdę żyjemy tym na co dzień. Zresztą moje dzieci również żyją tym na co dzień, ostatnio prowadziły nawet dyskusję, któremu co zawdzięczamy w firmie. Bo jak jeden się urodził, to powstał pomysł, drugi jak się urodził, to testowaliśmy szumy wtedy, a trzeci jak się urodził, to już w ogóle był testerem produktu, więc generalnie mają też takie śmieszne rozważania na ten temat i nawet mówili właśnie niedawno, że jak oni dorosną, to będą bizneswoman, bo im się tak po prostu to kojarzy.
Fajnie. A mimo to, jakoś chciałbym lepiej zrozumieć, jak wygląda twój dzień, dzień mamy i bizneswoman, i też osoby, która ma swój świat wewnętrzny, czyli nie tylko tę rolę mamy, ale też rolę przedsiębiorczyni, ale też rolę samej siebie i jak żonglujesz tymi rolami w ciągu dnia, żeby to jakoś mentalnie okiełznać. Bo ja nie mam jeszcze dzieci, więc znam to tylko z obserwacji, ale widzę co z moimi znajomymi dzieje się, gdy rodzą się dzieci, widzę, że każde kolejne dziecko, to nie jest razy dwa, tylko do kwadratu i do sześcianu, przynajmniej niektórzy tak moi znajomi to widzą, rzeczywiście, że mając troje dzieci jest trudniej niż mając jedno, czy dwoje. Z tej perspektywy chciałbym zrozumieć, jak żonglujesz tymi rolami?
– Wiesz co, nie jest to łatwe na pewno, trzeba być zorganizowanym. To jest podstawa i myślę, że nie rzucałabym się na to wszystko, gdybym była osobą, która ceni sobie wolny czas i nic-nie-robienie. Bo też ludzie wyznają te wartości, a ja zawsze byłam osobą, która miała bardzo dużo rzeczy do zrobienia. Nawet jak byłam w szkole, to też miałam dużo różnych zajęć, jeździłam na jedne zajęcia, drugie i cały czas coś się działo, więc ja po prostu pewnie mam takie cechy charakteru, które mi pozwoliły to wszystko połączyć i nie jest to dla mnie jakimś super wyzwaniem. Oczywiście, jest ciężko, poranki są ciężkie, bo trzeba wszystkich zawieźć do szkoły, do przedszkola, zorganizować śniadania, potem zorganizować i spotkanie, i życie w firmie, potem szybko wracać do domu, bo są dzieci, więc to jest życie w pośpiechu. Natomiast ja też bardzo wiele rzeczy odpuściłam. Kiedyś wydawało mi się, że jestem perfekcjonistką, a teraz już perfekcjonistką nie jestem. Dużo nad sobą pracowałam, żeby odpuszczać sobie, żeby nie mieć wobec siebie nie wiadomo jakich wymagań, że to wszystko musi być po prostu na tip-top. Moje dzieci generalnie nie są zawsze stuprocentowo przygotowane do szkoły, czy do przedszkola, jestem tą matką, która się dowiaduje w ostatniej chwili, że coś trzeba było przynieść i organizuję szybko, żeby było przywiezione, nie robię ręcznie ciast na święta i tak dalej, więc pewne rzeczy odpuszczam, kupuję, wiesz, wafelki z czekoladą. Generalnie stawiam sobie każdego dnia takie priorytety, co jest dzisiaj dla nie najważniejsze. Okej, dzisiaj muszę bardzo dobrze przeprowadzić takie i takie spotkanie w firmie i resztę trochę odpuszczam, mówię dzieciom, słuchajcie ja nie mam dzisiaj cierpliwości, dzisiaj nie mam czasu, ogarniamy się szybko. A czasami budzę się i myślę, nie, no dzisiaj akurat chcę im poświęcić więcej czasu, wychodzę wcześniej z firmy i zajmuję się tak zwanym domem i rzeczami domowymi. Więc mi się wydaje, że takim kluczem do sukcesu, jest to, żeby sobie nie wyobrażać jak się nie jest jeszcze rodzicem, że będzie tak samo, że ja będę miała na takim samym poziomie życie zawodowe, towarzyskie i jeszcze do tego będę rodzicem, no bo wiadomo, że byśmy wtedy tego nie zrobili, nie da się, doba ma 24 godziny i tak. I po prostu przyjąć za fakt, że jest inaczej, pewnych rzeczy się nie robi, a pewne rzeczy się robi albo pewne rzeczy się robi dużo później niż by się chciało.
Zaintrygowały mnie co najmniej dwa wątki. Jeden wątek to wątek przełamania perfekcjonizmu. Nie ukrywam, że to jest temat, który się często pojawia w moich rozmowach z różnymi osobami, z którymi pracuję i też sam jakoś osobiście czuję trochę takie brzemię perfekcjonizmu, który, no nie zawsze prowadzi do szczęścia i nie zawsze też prowadzi do skuteczności, no bo niestety jest takim czasem spowalniaczem albo takim frustrującym elementem, który sprawia, że ten czas nam się bardzo kurczy, bo chcemy wszystko zrobić doskonale i rozumiem, że są sytuacje w życiu, w których po prostu presja czasu, nie pozwala nam być perfekcjonistami, nie mniej jednak powiedziałaś, że pracowałaś nad tym, żeby swój własny perfekcjonizm przełamać i jestem ciekaw, czy masz jakieś narzędzie albo jakieś jedno ćwiczenie, albo jakieś jedno źródło, czy jakieś doświadczenie, które sprawiło, że taki poczułaś moment, że odpuściło ci to?
– W ogóle ciekawe, że ten temat poruszyłeś, bo my tym tematem się zajmujemy od jakiegoś czasu, właśnie w kontekście rodzicielstwa. I stworzyłyśmy z taką artystką, wokalistką Riya’ą Sokół cały projekt, który się nazywa Nie-doskonałe 5, który właśnie jest zaadresowany raczej do kobiet, ale też wielu mężczyzn znajduje w nim coś dla siebie. I to było zainspirowane naszymi przemyśleniami i rozmowami i tym co się dzieje w social mediach, właśnie około-rodzicielskich. Oglądamy na co dzień te perfekcyjne mamy, super ubrane, w pięknych pokojach, z pięknymi przedmiotami i Instagram po prostu kipi tym idealnym życiem, a my siedzimy z drugiej strony i się frustrujemy, dlaczego nawet jak sobie kupię ten piękny kocyk, to on nigdy tak pięknie nie wygląda u mnie w domu. Zaczęłyśmy dalej rozmawiać o tym, o tej kreacji życia w social mediach, o tym, że my wchodzimy w swoje własne błędne koło dążenia do rzeczy, które tak naprawdę nie istnieją i tego, że gdzieś tam kreuje nam się wizerunek tej super matki, fit, niedługo po porodzie, jeszcze zajmującej się sobą, z pięknymi, czystymi dziećmi, wiecznie uśmiechniętymi i śpiącymi – bo na tych zdjęciach wszędzie są przecież śpiące piękne, w łóżeczkach dzieci – i stworzyłyśmy ten projekt – który jest płytą muzyczną – 10 piosenek opowiadających właśnie o macierzyństwie, o różnych sytuacjach i o mindfulness dla matek, żeby sobie odpuścić, wybaczyć błędy, które się popełnia. Myślę, że to jest główny problem właśnie rodziców, ale też nie tylko, w ogóle nas, że jak popełnimy jakiś błąd, to się samobiczujemy za ten błąd, przez następne kilka tygodni, tracąc energię na rzeczy, które moglibyśmy robić już w tym czasie. Przyznać się do błędu, zaakceptować to, że to się dzieje i pójść dalej. To nie było jakieś jedno wydarzenie, że ja po prostu zmądrzałam. Ja myślę, że w ogóle przyszedł taki moment w moim życiu – ja mam 37 lat, troje dzieci, które już w jakimś tam są wieku, bo najmłodszy ma 3,5 roku, więc okres niemowlęcy już jest za mną – i ja nagle w dniu 37 urodzin, które były miesiąc temu, stwierdziłam, że nigdy nie byłam szczęśliwsza niż teraz, nie dlatego, że nie wiadomo co osiągnęłam, tylko że ja wreszcie umiem doceniać takie małe rzeczy, nawet błędy albo niedoskonałości, które mnie wcześniej tylko i wyłącznie frustrowały. Bo każdy z nich nas czegoś uczy. Nawet jeśli w firmie popełnimy jakiś błąd, podejmiemy błędną decyzję, milion takich decyzji podjęłyśmy. Teraz mamy trochę taki okres, po tych prawie 4 latach, przemyślenia na nowo pewnych rzeczy. Założyłyśmy firmę, działałyśmy trochę, wiesz, go with the flow i to się tak rozwijało, rozwijało, a teraz robimy krok w tył i sprawdzamy co właściwie powinnyśmy zrobić z tym i z tym, co odpuścić, jak to inaczej poukładać i widzimy milion błędów, które popełniłyśmy, w życiu byśmy teraz już tak nie zrobiły, ale dzięki temu możemy się odbić do czegoś lepszego. Jakby uznajemy to, że tak jest i trudno. Na szczęście nie zajmujemy się produkcją bomb atomowych, tylko szumiących misiów dla niemowląt, więc straszna krzywda się nikomu przez te błędy nie stanie.
A druga kwestia, do której też nawiązałaś, sobie zapisałem, to jest, że rano stawiasz jakiś priorytet na dany dzień, czyli jedna najważniejsza rzecz, którą masz zrobić danego dnia. I to brzmi bardzo inspirująco i też nawet czytałem taką książkę, The One Thing 6, która jak wiele książek typu poradnik, wydaje się być bardzo banalna, ale w pewnym momencie naprawdę bardzo inspiruje, w której właśnie autor sugeruje, żeby skupić się po prostu tylko na jednej rzeczy, bo to daje pełną koncentrację i naprawdę skupienie na tym i można tę jedną rzecz zrobić dobrze. Oczywiście po tym, jak czytałem tę książkę, myślałem też o swoim modelu działania, który jest bardziej go with the flow, niż jakieś bardzo przemyślane planowanie. Jak wybrać tę jedną rzecz?
– Wiesz co, u nas, u mnie, bo nie będę się wypowiadać za siostrę, która jest współwłaścicielką firmy, u mnie to jest też bardzo intuicyjne, w ogóle tę firmę tworzyliśmy bardzo na bazie intuicji. Zresztą niedawno wystąpienie miałam na temat sprzedaży opartej na intuicji, bo myśmy właśnie sprzedaż też tak opierały przez bardzo długi czas i to nam super wychodziło, więc mi się wydaje, że ta intuicja jest ważna. To się czasami samo po prostu narzuca, czasami ja tak mam, wstaję i wiem, co jest tą główną rzeczą. Może to jest też kwestia samoświadomości, tego, że ja jednak mam dość bogate życie wewnętrzne, w sensie cały czas, gdzieś tam sobie analizuję różne rzeczy i lubię to robić w ogóle, nawet jak sobie jadę samochodem, po prostu w korku i gdzieś tam mi się rzuca zawsze ta jedna rzecz, bardzo jaskrawie. To mi pomaga w nagradzaniu samej siebie, bo nie mam takiego poczucia, o Jezus, ten dzień mi minął po prostu beznadziejnie, nic nie udało mi się zrobić. Nawet jeśli to jest jedna mała rzecz, na przykład mam ciąg spotkań, ale wiem, że bardzo chcę porozmawiać z jedną z dziewczyn, które u nas pracują, bo dawno z nią nie rozmawiałam. Nie chodzi o to, że ja z nią coś załatwię, tylko mam taką potrzebę, że chciałabym, żeby to spotkanie się odbyło, żeby nikt go nie odwoływał, żeby ono po prostu było, żebyśmy mogły sobie spokojnie porozmawiać. Jak się to zadzieje, to ja już mam takie poczucie, dobra, już okej, resztę sobie ogarnę. To mogą być małe rzeczy, takie właśnie jak rozmowa, mogą to być też duże rzeczy, że koniecznie muszę zadzwonić do tego gościa, z którym muszę jakiś biznes zrobić. Jak mi się to uda, no to już jest okej, to już ja jestem podbudowana, że coś mi się udało zrobić, bo prawda jest taka, że nie uda nam się zrobić wszystkiego co byśmy chcieli, ja już to przyjęłam do wiadomości i już to zaakceptowałam i jest mi z tym lepiej. Bo do momentu, kiedy myślisz, że masz po prostu milion rzeczy i chcesz je wszystkie wykonać i bierzesz to na siebie, na swoją głowę – która jeszcze właśnie musi myśleć o domu, fajnie by było jakby myślała o tobie, o partnerze, o, nie wiem – to to jest trochę za dużo, jak na jedną głowę. Więc wystarczy sobie po prostu wybrać te priorytetowe, mogą być jedna albo trzy rzeczy, to zależy jak gabarytowy jest ten priorytet. I to już ci daje pewność większą w tym co robisz.
Wróćmy na chwilę do twojego biznesu, a dokładnie do tego momentu, kiedy go uruchomiłaś, czy uruchomiłyście go, od zera. Co robiłaś wcześniej, zanim to się wydarzyło?
– Wcześniej nie robiłam nic, co miałoby cokolwiek wspólnego z biznesem, może z jakimś elementem biznesu. Skończyłam socjologię i widziałam siebie właśnie w takich, może nie naukowych sferach, ale na pewno w pracy z ludźmi i zawsze mnie fascynowało zrozumienie różnych punktów widzenia, analiza tego i wyciąganie różnych, ciekawych rzeczy z różnych wizji świata i relacji społecznych. Natomiast trafiłam do branży marketingowo-reklamowej (gdzieś się to bardzo przydaje tak naprawdę) i pracowałem przez ostatnie kilka lat w domu mediowym 7, czyli planowałam kampanie reklamowe dla dużych klientów. Generalnie żyłam sobie w tej korporacji, która zresztą była bardzo przyjazną korporacją i kobietom, i matkom, więc swoją przyszłość bym pewnie dalej tam widziała, natomiast po urodzeniu pierwszego dziecka, przyszła taka potrzeba, żeby wyjść poza pewne schematy. Praca w korporacji daje ci schemat wokół którego musisz się obracać i pracować, klient tego wymaga, i wtedy już czułam, że życie trochę mi się już tu przestaje mieścić, poza tym myślałam o stworzeniu czegoś swojego, żeby mieć większą elastyczność czasową. Co mi się wydaje śmieszne z dzisiejszego punktu widzenia, bo w ogóle żadnej elastyczności to nie daje, no oprócz tego, że możesz zadecydować sobie wewnętrznie, okej, odpuszczam te dwa spotkania, odwołuję je, mam do tego prawo, bo jestem właścicielem tej firmy i robię swoje rzeczy, bo po prostu tych rzeczy jest jeszcze więcej. Może dojdę kiedyś do takiego etapu, że tego nie będzie, ale ani nasi rodzice ani moja siostra nie zajmowali się biznesem. Siostra pracowała w dziale promocji w Muzeum Powstania Warszawskiego, które budowała od początku w teamie, powiedzmy założycielskim i w ogóle nie pracowałyśmy, nie miałyśmy żadnych studiów związanych z biznesem, z ekonomią nawet, z niczym takim, więc to, że my to robimy, co robimy dzisiaj i że ta firma tak wygląda, jest naprawdę, jak sobie myślę, z tej perspektywy zupełnie zaskakujące pewnie dla wszystkich, którzy nas znają od maleńkości. Ale sam proces tworzenia i kreacji zawsze był nam bardzo bliski i myślę, że taka pasja i chęć zrobienia czegoś swojego była bardzo silna. Jednak, gdyby nie to, że pomogli nam, właśnie takim podbudowaniem, rodzina i bliscy, nie wiem, czy byśmy się tak do końca zdecydowały. Ale u mojego męża, też bardzo było zawsze silne stworzenie czegoś swojego, własnego produktu. Spotykał się z kolegami, co by tu wymyślić, biznes za miliony i takie mieli rozrywki, to chyba wśród mężczyzn jest dość popularne. Myślę, że gdyby nie on, właśnie z takim swoim entuzjazmem, że to jest taki ekstra pomysł, że zróbmy to, to też bym może nie do końca czuła się pewnie w tej sytuacji. Jak już ruszyliśmy z tym wszystkim na poważnie, mieliśmy właśnie syna jednego, drugi się urodził, no i wtedy założyłam działalność gospodarczą, wzięłam kredyt pod nasze mieszkanie, żeby mieć, no bo jak wspomniałeś wcześniej, produkcja to jednak jest dość duże wyzwanie, po prostu trzeba zainwestować bardzo dużo pieniędzy na początek, myśmy tych pieniędzy nie mieli. Wzięliśmy kredyt pod mieszkanie, moja teściowa nam pożyczyła pieniądze, dała swój garaż do zagospodarowania, no i ruszyliśmy, nie mieliśmy w sobie w ogóle żadnego strachu, moja siostra do tej pory mówi, że ona nie może uwierzyć w to, że ja ten kredyt wzięłam i w ogóle tak poszłam z tym tematem, ale my z mężem stwierdziliśmy – wtedy był ten okres franka i wszyscy kredyty pobrali na mieszkania, takie milionowe, nasz kredyt, w ogóle nie był milionowy – więc stwierdziliśmy, że nie jest to tak straszny kredyt, najwyżej będę przez następne lata kilka lat pracować na spłatę tego kredytu, a jak nie spróbujemy, to się nie dowiemy i tak to się zaczęło.
To jako humanistka z doświadczeniem biznesowym, wyciągniętym z firmy, która zajmuje się jednak marketingiem – czyli jakby miałaś pewnie zrozumienie biznesu, którego nabrałaś pracując w domu mediowym, bo jednak dom mediowy, no to jest dużo zrozumienia prawideł biznesu – otworzyłaś tę firmę i jakie przez te ostatnie 4 lata były dla ciebie najważniejsze źródła wiedzy, inspiracji, doświadczenia, z czego się -poza pracą i poza życiem i pracą nad produktem – skąd się najwięcej nauczyłaś?
– To myślę, byłby pewnie temat na książkę albo osobne spotkanie, bo my takich osób, które stanęły na naszej drodze i nam wskazały inną dróżkę boczną, którą można by było pójść, spotkałyśmy bardzo wiele. Zaczynając od naszych szefów z poprzednich firm, którzy nas do tej pory bardzo wspierają i wspierali od początku i nam pomagają w różnych kwestiach, jeśli mamy jakiś problem, po każde spotkanie biznesowe, które mogłoby nic nie wróżyć, ale zawsze coś z tego sobie wyciągamy. Ja w ogóle uwielbiam rozmawiać z ludźmi i zawsze się wszyscy ze mnie śmiali, że ja takie bardzo dociekliwe pytania zadaję, nawet na takich zwykłych spotkaniach przy piwie, bo ja wierzę, że w każdym człowieku jest jakaś historia, coś takiego co mi pomoże w czymś, że może kiedyś mi się po 5 latach to przypomni, albo może coś usłyszę, co mnie w jakiś sposób zainspiruje do jakiegoś rozwiązania, czy po prostu będzie dla mnie rozwiązaniem to coś. I od początku naszego biznesu bardzo lubiłyśmy się dzielić naszymi problemami, nie udawałyśmy nigdy, nie wchodziłyśmy w ten biznes mówiąc, że to my teraz jesteśmy wielką marką, nie wiadomo co robimy, oczywiście wszystko było bardzo profesjonalnie przygotowane pod kątem wizualnym, produktowym i tak dalej, natomiast od tej strony, takiej biznesowej, od początku bardzo chętnie słuchałyśmy rad, nawet jeśli ich nie użyłyśmy, no to chętnie wysłuchiwałyśmy i otaczałyśmy się różnymi ludźmi, którzy nas wspierali, natomiast takie kluczowe spotkania, które mogłabym sobie przypomnieć, to było ich kilka. Pierwsze to było, jak myśmy po pół roku na rynku były już dość znaną marką i wtedy była cała taka akcja PR-owa, wokół tego, że wysłaliśmy misia w prezencie do księżniczki Charlotte, do Anglii, jak się urodziła 8. Ja byłam tuż po porodzie mojego trzeciego syna, więc w ogóle w jakichś hormonach jeszcze chyba, pisałyśmy taki list, bardzo emocjonalny, do księżnej Kate, od mamy, dla mamy i stwierdziłyśmy, że każda matka na świecie po prostu musi mieć misia i księżna Kate również 9. I zrobiłyśmy piękne zdjęcia, wysłałyśmy też to do zaprzyjaźnionych mediów, z taką informacją, umieściłyśmy to na Facebooku i to się bardzo szybko rozniosło po mediach, jako taka fajna informacja prasowa. Nie spodziewałyśmy się, aż takiego oddźwięku. Daily Mail o tym napisał, generalnie duże media, międzynarodowe. I potem Departament Stanu USA zaprosił nas, jako przedstawicielki, na taką konferencję, którą Barack Obama organizował co roku, Global Entrepreneurship Summit i wtedy się on odbywał w Nairobi. On był bardziej ukierunkowany na kobiece start-upy i młodzież, powiedzmy. Myśmy oczywiście w tej grupie kobiecej były, nie młodzieży. I ja tam pojechałam na 2 dni dosłownie, bo właśnie zostawiłam kilkumiesięcznego syna w domu, więc chciałam tam pojechać i wrócić, zobaczyć co tam się dzieje i pierwszy raz w ogóle mieliśmy styczność z takim naprawdę dużym biznesem. Bo my wcześniej sobie żyłyśmy, tutaj robiłyśmy jakiś swój biznes i nawet nie wiedziałyśmy co to są start-upy, do końca, tylko po prostu byłyśmy przedsiębiorcami, w bardzo taki klasyczny sposób myślałyśmy, że mamy produkt i chcemy go sprzedać, wyprodukować i sprzedać. Nie wiedzieliśmy o całym tym środowisku w ogóle, inwestorów, start-upów, że ludzie latami robią coś, co potem i tak nie ujrzy światła dziennego. I to było bardzo inspirujące w ogóle, żeby nagle się zetknąć z takim innym światem globalnym 10, dosłownie. Natomiast tam było takie wydarzenie, że na scenie jedna z uczestniczek opowiadała o swoim biznesie i ona zaczęła opowiadać o produkcie, o którym myśmy rozmawiały kilka tygodni wcześniej, że musimy też zrobić. I niemalże dosłownie opowiedziała, że ona już to robi i ten produkt będzie pomagał dzieciom i będzie robił to i to, z Barackiem Obamą na scenie, ona jako wybrana opowiadała o tym 11. I ja pamiętam, że przeżyłam takie po prostu totalne rozczarowanie, że to jest w ogóle bez sensu, że już ludzie robią tyle rzeczy, a myśmy chciały to zrobić, a teraz to już jest bez sensu, bo skoro ona tutaj na scenie o tym opowiada, to kto kupi nasz produkt i jakoś taka byłam strasznie załamana tym, potem wszyscy zresztą do mnie podchodzili i się pytali, czy to ja, jak opowiadałam o tym, co my robimy, bo się mylili, myśleli, że to jest ten sam biznes. I spotkałam takiego inwestora ze Stanów, krótka rozmowa, co robisz, opowiadam i on mówi, jak się czujesz, jak się tutaj odnajdujesz, ja mówię, wiesz, no generalnie było wszystko spoko, ale właśnie taka sytuacja się zdarzyła, wiesz, ta dziewczyna opowiedziała o tej rzeczy, którą chce robić a ja też chciałam to robić i to jest takie bez sensu. I tak trochę się załamałam, jak to ja, po prostu zaczęłam bardzo emocjonalnie opowiadać o tym co czuję i on tak na mnie spojrzał i mówi, no ale właściwie czym ty się przejmujesz, no to zobacz co ona robi 12, i zrób to lepiej, jaki masz z tym problem. I dla mnie to było po prostu tak uwalniające, że niemalże tam się rozpłakałam, rzuciłam na szyję, bo to było coś, co nas totalnie uwolniło od presji wymyślania czegoś od początku. Miałam wrażenie, że w Polsce tak trochę jest – może już teraz nie, ale wtedy przynajmniej tak było – że trzeba cały czas coś wynajdować, wynalazek jakiś wymyślać, coś nowego, coś czego nikt wcześniej nie miał i to ma naprawdę wartość. Jak robisz coś podobnego do kogoś, no to ściągasz od kogoś, robisz podróbę, i generalnie różne są takie sformułowania. Amerykanie myślą w zupełnie inny sposób, oni myślą o rozwijaniu rzeczy, które już istnieją i to mnie tak strasznie wtedy, pamiętam, zainspirowało do tego, że ten nasz produkt ma potencjał globalny, bo to się tam potwierdziło i że mimo konkurencji, która cały czas powstaje i będzie cały czas powstawała, nadal możemy mieć swoje miejsce, rozwijać biznes, niezależnie od tego wszystkiego, więc to było takie jedno spotkanie. A drugim takim spotkaniem ważnym na pewno była cała przygoda z Sukcesem Pisanym Szminką 13 i z Olgą Kozierowską 14. Byłyśmy laureatkami tego konkursu 15 i pamiętam jak Olga kiedyś strasznie na mnie nakrzyczała, za to, że jak ktoś mnie pyta, jak wam się to udało, to opowiadam o tym, no że właśnie mieliśmy dużo ludzi, którzy nam pomogli i to było szczęście, miałyśmy ogromne szczęście, że tak się udało. I ona na mnie strasznie za to nakrzyczała i powiedziała, ale jak to w ogóle miałyście szczęście? zrobiłyście to, ciężką swoją pracą wykonałaś to i to, dlaczego ty mówisz o tym, że to jest jakaś zewnętrzna przyczyna. I to też mi dało do myślenia, że – kobiety mają to niestety bardziej niż mężczyźni – pomniejszamy swój udział w sukcesie, jakby starając się obdarować wszystkich naokoło, tym sukcesem również. I to też nam dało pewność siebie i wiarę w to, że to my jesteśmy tak naprawdę tym sukcesem.
No właśnie, nawet ciekawe, bo wielokrotnie użyłaś słowa „udało się”, o którym de facto trudno powiedzieć, co tak naprawdę oznacza.
– No właśnie, widzisz, udało się! Generalnie, my jesteśmy bardzo pracowite i myślę, że to jest klucz do sukcesu. Bo jest wiele przeciwności na co dzień, które każdy by odpuścił w jakimś momencie, a my idziemy cały czas do przodu i staramy się widzieć możliwości, a nie trudności, co jest czasami, bardzo, bardzo trudne. I to „udało się”, jest dla mnie synonimem tego, że zrobiłam to, że nie poddałam się, że doszłam do punktu B, nie, dobra, teraz jest C, D i tak dalej, ale już przynajmniej ten pierwszy odcinek mam za sobą.
To jest fantastyczne, jak wygląda punkt B, jeżeli byś o firmie dziś opowiedziała w jakichś liczbach, parametrach, takich, z których, no zdecydowanie powinnaś być dumna, bo niewątpliwie firma się rozwija, kiedyś nie miała nic, była tylko pomysłem na kartce, pomyślałaś o szumieniu jako sposobie na wspieranie dzieci i ich rodziców, minęły 4 lata i dziś jesteście na ilu rynkach, z iloma produktami, ile osób pracuje, jakbyś sparametryzowała swoją firmę i co powiedziałabyś o niej, z czego jesteś najbardziej dumna?
– Jesteśmy dostępni na – chyba już teraz – 23 rynkach, natomiast głównie gramy na kilku kluczowych: w Polsce, Francji, Anglii i Stanach Zjednoczonych. Myślę, że naszym ogromnym sukcesem jest to, że właśnie na tych rynkach dostępni jesteśmy w dużych prestiżowych sieciach, takich jak John Lewis 16 w Anglii, czy Nordstrom 17 w Stanach Zjednoczonych, czyli takich, gdzie nie każda marka trafia, trzeba przejść pewną selekcję i nie wystarczy dobry sprzedawca, żeby sprzedać produkt, tylko po prostu produkt musi być sam w sobie bardzo dobrej jakości. Właściwie nie wiem czy na przykład w Nordstromie jest jakakolwiek polska marka w tej chwili dostępna, więc to jest nasz ogromny sukces, mamy wprowadzone już, tak naprawdę takie 4 główne produkty, w różnych oczywiście wariantach kolorystycznych 18. Jesteśmy ogromnie dumni z naszego ostatniego osiągnięcia, czyli leniwca E-zzy 19, który – jak mówią nasi partnerzy z Microsoft, którzy nas wspierali rozwiązaniami technologicznymi – naprawdę jest jedyny na rynku. Takiego drugiego produktu dla rodziców nie ma, czyli asystenta rodzica, który łączy w sobie funkcje i szumienia i niani elektronicznej, i wsparcia wiedzą, dotyczącą rozwoju opiekuńczości dziecka i to wszystko zawarte w jednej pluszowej zabawce 20 i ten leniwiec dostaje nagrody właściwie wszędzie, gdzie go pokazujemy, i w Stanach, i w Anglii, i Polsce za najbardziej innowacyjny produkt i myślę, że to jest w jakimś sensie przełom w produktach, które my mamy na swoim koncie, z czego jesteśmy ogromnie dumni. Pracuje z nami już w tej chwili kilkanaście osób, trochę straciłam już rachubę, szczerze mówiąc, myślę, że koło 15. Bo mamy też osoby zatrudnione, właśnie na tych rynkach kluczowych, bo dla nas bardzo jest ważne to, żeby być blisko konsumenta. Żeby dobrze zrozumieć specyfikę danego rynku, dobrze zrozumieć potrzeby tamtych mam, mówić do nich ich językiem, a nie polsko-angielskim, zatrudniamy tam dziewczyny, które są mamami, zresztą pracują u nas same mamy, co jest specyfiką naszej firmy, która nas wyróżnia. Jeśli chodzi o ilość, to już teraz około pół miliona dzieci śpi z naszymi misiami, co nam daje pewnie jakieś półtora miliona szczęśliwszych osób, biorąc pod uwagę rodziców. Nie zwalniamy, cały czas myślimy dalej, mamy super projekty w głowie i szukamy możliwości rozwoju, również technologicznego.
To jest bardzo imponujące dla mnie, myślę, że dla słuchaczy też, bo bardzo skromnie mówisz o swoich osiągnięciach, ale kiedy myślę o tym, że możecie być jedyną marką dostępną w tak prestiżowej sieci na przykład, jak właśnie Nordstrom, która jest taką marką w Stanach, no z ogromną historią i się wiążą z nią różne anegdoty, czego tam ludzie nie zrobią, że jak przyjdzie klient i potrzebuje wymienić oponę, to też mu wymienią i tak dalej, tam są całe takie historie związane w ogóle z tą marką. To jest naprawdę fantastyczne osiągnięcie, ale oczywiście chciałbym zrozumieć, jak to się, w cudzysłowie, udało, to znaczy jak wygląda od zaplecza, wejście z produktem, pewnie rzucę, produkowanym gdzieś w Azji, z brandem z Polski, w Stanach, to są 3 strefy czasowe, 3 różne światy, 3 różne kultury, jak połączyłyście te 3 punkty i w jaki sposób Whisbear znalazł się na półkach w Nordstrom?
– Wiesz co, no udało nam się. Nie, żartuję, ale trochę jest tak, że my naprawdę mamy umiejętność znajdowania się w dobrym momencie w określonym miejscu i mamy ogromny dar, uważam, zjednywania sobie ludzi. Bo jesteśmy bardzo bezpośrednie i bardzo naturalne. Na wszystkie targi, ważniejsze, właściwie na prawie wszystkie jeździmy osobiście. Oczywiście z teamem, ale pojawiamy się tam jako właścicielki marki, żeby dobrze zrozumieć potrzeby tych klientów, żeby z nimi rozmawiać i żeby być takim ambasadorem własnego brandu, co na przykład dla Amerykanów ma ogromne znaczenie. I tak się też stało z Nordstromem na przykład, czy z Burnes&Noble, gdzie też jesteśmy dostępni 21, że po prostu byłyśmy na targach, gdzie pokazywałyśmy na bardzo lichym stoisku, bardzo prostym, nasz produkt, natomiast on na tyle przykuł uwagę, że został zapamiętany. Później oczywiście już technicznie – no nie będę tutaj historii opowiadała – mamy swojego przedstawiciela w Stanach, swojego agenta, który pomaga nam, po prostu już technicznie wejść do sieci. Natomiast sama historia marki, to kim my jesteśmy, w jaki sposób o tym opowiadamy, ma ogromne znaczenie, bo właśnie – zwłaszcza w krajach anglosaskich, gdzie jest wszystko – w momencie kiedy się ten founder pojawia, z tym produktem i opowiada o nim, jak to stworzył, no to nie da się zapomnieć tej historii. I to w tych ludziach – choć może po amerykańsku oni się tym zachwycają – ale mi się wydaje, że to naprawdę w nich zostaje i spośród wielu produktów, które oglądają na targach, zapamiętują takie historie, które się wyróżniały. Nam wygląd misia na pewno pomaga, jego historia, to że nie jest jednym z miliona produktów. Natomiast później już jest kwestia druga, o której mało kto myśli, bo nie jest sztuką dostać się do tych sieci, sztuką jest dostać drugie zamówienie, bo tak naprawdę wejść na półkę to jest pierwszy krok, a potem, żeby być odsprzedanym i wejść na nią ponownie, to jest większy wysiłek. Tutaj działamy dość mocno marketingowo – nie na tyle mocno na ile pewnie rynek by tego chciał i potrzebował, bo rynek amerykański jest, jak wiemy ogromny i chłonny – i mamy specjalistów od marketingu, bardzo dużo czasu poświęcamy na zrozumienie grupy docelowej, dobre targetowanie komunikatu, zmiany kreacji, dopasowanie i tak dalej. Poświęcamy dużo pracy, żeby potem dotrzeć do tych ludzi, którzy mieliby faktycznie kupić nasz produkt, polecić go innym, a mamy to szczęście, że produkt jest naprawdę super i jest on polecany, jak już mama go użyje, to poleca go swoim koleżankom. Mamy, jak myślę, przewagę nad bardzo wieloma markami, które po prostu wrzucają produkt na półki, bez myślenia za bardzo o jakości, o wszystkim, co wokół produktu, co się z nim wiąże. My tę komunikację mamy zbudowaną, dobrej jakości produkt, więc potem jest to stosunkowo proste, takie samo nakręcające się koło, może nie samo, my je nakręcamy, ale kręci się.
A jednak chciałbym zrozumieć trochę, powiedziałaś, że nie będziesz wchodziła w technikalia…
– Ale okej, no to powiedz, zadaj mi konkretne pytanie.
No bo powiedziałaś, że nie chcesz wchodzić w technikalia tego jak się znaleźliście na półce, ale wyobrażam sobie, okej, jesteście na swoim stoisku, przychodzi jakiś kupiec, czy pani kupiec, mówi, o jaki ładny miś, hahaha, ty opowiadasz historię, pani jest wzruszona, że to taka autentyczna historia, mama z mamą, szumiący miś i okej…
– No i wiesz, potem jest następny krok taki, że pani sobie zapewne googluje ten produkt, a mamy bardzo dużo publikacji na temat naszego produktu, opinii blogerek, opinii profesjonalnych, nagród, które dostaliśmy. Nagrody profesjonalne, dane przez branże, dają tym kupcom akurat dość dobre rozpoznanie co warto, co nie warto, więc jeśli ona, ta pani rzeczona, już nas widzi na tych shortlistach, na tych listach wygranych i tak dalej, no to dla niej już jest jakiś tam kolejny krok. Okej, to jest dobry produkt, doceniony przez branżę, no to się zainteresuję, poproszę o ofertę cenową. W tych dużych sieciach, to działa na ogół przez pośredników, bo cały proces zamówień jest dość skomplikowany, zresztą my mamy dość mało produktów w swoim portfolio, więc im się nie opłaca pracować z nami bezpośrednio. Wolą pracować przez pośredników, hurtownie, czy właśnie agenta, który od razu ich tam zasysa do systemu, ileś tam produktów i my mamy takich pośredników. Też ich poznaliśmy na targach, z nimi współpracujemy, więc tę ofertę cenową pani dostaje, akceptuje ją, bądź nie, trwają negocjacje, w końcu dochodzimy do momentu, kiedy się dogadaliśmy i dostajemy zamówienie.
I wtedy jest największy problem, bo trzeba wyprodukować.
– Wiesz co, produkujemy cały czas, mamy produkcję, że tak powiem, stałą, nie produkujemy na zamówienia, tylko produkujemy stale, mamy magazyn, z którego wysyłamy produkty, pod zamówienia. Już jesteśmy na tym etapie, kiedy mniej więcej jesteśmy w stanie to przewidzieć. Jeśli przyjdzie jakieś duże zamówienie, którego nie przewidywaliśmy …. Akurat Stany, to sobie każdy wyobraża, że to są nie wiadomo jakie ilości. Teraz akurat duże sieci w Stanach, które mogłyby zamawiać kilkadziesiąt tysięcy sztuk, upadły. Oni na ogół robią testy, robią sobie dwa stany, potem dodają trzeci stan, rzadko kiedy jest tak, że ktoś zamówi… Nasz produkt jest też drogi, może gdyby to był jakiś, nie wiem, fidget spinner 22 za 0,5 dolara w cenie zakupu, to może zamówili by tego kontenery, natomiast nasz produkt jest dość drogi, więc nikt nie chce testować na całej sieci takiego drogiego produktu, więc to idzie bardzo powoli, co jest dla nas też bezpieczne, bo nie mamy problemu nagle produkcji 40 tysięcy sztuk.
Nawiązałem do tego, bo jak pierwszy raz rozmawialiśmy, wydaje mi się, że to było pierwszy raz wtedy, w każdy razie jeszcze pamiętam, że wspominałaś kiedyś o tym, że ta produkcja, to jest pewnego rodzaju wyzwanie, też finansowanie produkcji, jak w innym odcinku podcastu, rozmawiałem z Adamem Paluszyńskim 23, który produkuje zieloną herbatę SOTI, w Korei i chyba na Tajwanie, o ile się nie mylę, no to też opowiadał o tym właśnie, że finansowanie produkcji, czasem okazuje się być dużym wyzwaniem, jeżeli wpadają bardzo duże zamówienia, że ten kapitał obrotowy na wyprodukowanie i przetransportowanie tej partii, bywa czasem wyzwaniem. Stąd taki pomysł mi się urodził na to, że to może być wyzwanie, ale rozumiem, że teraz to już nie jest takie wyzwanie?
– Wiesz to jest nadal dla nas wyzwanie, oczywiście, żeby to dobrze zaplanować, bo to jest jakby kluczowe, więc my cały czas borykamy się z dobrym planowaniem i ze zrozumieniem potrzeb na produkt, ilości. Nasz problem jest też taki, że my się cały czas rozwijamy i te potrzeby się zmieniają. Nie mamy tak jasno ustabilizowanej sprzedaży, w Polsce pewnie tak, bo to jest akurat najłatwiej i ten rynek jest nam najbardziej znany, natomiast za granicą tak nie jest, bo też nasi partnerzy cały czas sprawdzają, testują nowe kanały, ten produkt też wymaga więcej marketingu za granicą, więc to się różnie, że tak powiem, toczy, różnym tempem, więc to na pewno jest wyzwanie, cały czas dla nas, żeby to ustabilizować, to jeszcze nie będzie bardzo długo ustabilizowane. Być może wtedy jak rozmawialiśmy, było to dla nas czymś nowym, a teraz po prostu brak stabilizacji przyjęłam do wiadomości, i nie uznaję, że to jest problem, nie, po prostu tak jest, my staramy się cały czas to zoptymalizować. Na szczęście mamy fajnych partnerów, mamy w Polsce też i za granicą, producentów właśnie, więc udało nam się, w taki sposób te wszystkie kropki ze sobą połączyć, żeby to jak najmniej nas wszystkich kosztowało. I cały czas nad tym pracujemy, bo to jest faktycznie, najtrudniejszy element, w ogóle w tym całym biznesie, bo są różne sytuacje i my też tak trochę idziemy powoli, wolniej niż na początku myśleliśmy, że pójdziemy. Natomiast w pewnym momencie podjęłyśmy decyzję, żeby troszeczkę zwolnić i po kolei robić pewne kroki, zwłaszcza jeśli chodzi o zagranicę, bo słyszeliśmy różne niefajne historie, które się stały producentom. Właśnie w momencie kiedy ktoś zamknął sklepy, bardzo wiele marek po prostu zaczęło plajtować, dlatego że wyprodukowali pod zamówienia naprawdę ogromne ilości towaru, z którym teraz nie wiadomo właściwie co zrobić. Staramy się też zrozumieć, jaki model byłby dla nas najbezpieczniejszy, biorąc pod uwagę sprzedaż hurtową, no bo chcemy być w sklepach, no i sprzedaż online, która też może być różna. Z partnerami dużymi, online’owymi jak Amazon na przykład, też może być różnie, bo też różne historie z nimi słyszałyśmy. Teraz jesteśmy w momencie, trochę redefiniowania i takiego sprawdzania, jak ten biznes, w takiej dojrzalszej formie, poukładać. Bo tak jak na początku trochę szłyśmy z zapałem nowicjusza, że to się w ogóle sprzedaje, że ludzie tego chcą i to jest w ogóle ekstra, to teraz przyszedł moment, dobra, no to teraz sobie sprawdźmy, który rynek jest dla nas priorytetowy, gdzie te pieniądze włożyć, bo wiesz, pieniądze generalnie mamy, nie wiem, sto procent, a rynków chcemy mieć coraz więcej, więc to w jakiś sposób trzeba wszystko mądrze zaplanować. Tak jak nie planowałyśmy wszystkiego dobrze wcześniej, to teraz jest ten moment – o którym ci wspominałam w naszej rozmowie wcześniej, mailowej – kiedy jest to dla mnie trudne, bo trzeba właśnie usiąść i wszystko jednak w tego Excela powrzucać, w odpowiednie miejsca, poprzerzucać, zastanowić się, a żadna z nas, nie jest stricte finansistką, więc to dla mnie osobiście jest dużym wyzwaniem, żeby to poukładać, od strony bardzo biznesowej i bardzo excelowej.
A jaki jest ten ultimate goal, do czego dążycie, co chcecie osiągnąć i zarazem, co sprawia, że cały czas ten zapał w was i w tobie osobiście jest, do tego, żeby robić kolejne kroki? Bo na początku było to niesamowite wyzwanie, dostrzegłaś, czy dostrzegłyście pewne wyzwanie rynkowe, stworzyłyście produkt, ten produkt gdzieś się pojawił, ale dziś to już jest, są innego typu wyzwania, jak sama powiedziałaś, więcej jest matematyki, więcej jest decydowania strategicznego, może trochę mniej tego go with the flow, co chcecie osiągnąć i jaka energia pcha was do tego, żeby kontynuować tę drogę?
– Takim naszym w ogóle nadrzędnym celem – naprawdę – jest pomoc rodzicom, czyli generalnie chcemy, żeby ludzie nas zapamiętali, jako tę markę, która wspiera rodziców, w pierwszym okresie rodzicielstwa. Mamy pomysły na różne rzeczy, które wokół firmy mogłybyśmy robić, które nie byłyby związane z produktami, tylko bardziej ze wsparciem, na przykład fundacje i takie rzeczy, które docelowo na pewno chciałybyśmy robić. Natomiast mamy też pomysły na co najmniej dwa produkty, które już mamy w fazie opracowywania, które bardzo chcielibyśmy wprowadzić i zobaczyć co to będzie. Śmieszne, ale mamy wrażenie, że naprawdę jakimiś wizjonerami musimy być, bo jeden z tych produktów… Jeszcze do niedawna szukaliśmy kogoś, kto nam to przygotuje, chociażby prototyp, to wszyscy nam mówili, że takiej technologii w ogóle nie ma, ale teraz się właśnie ostatnio dowiedzieliśmy, że już jest. Czyli ktoś już nam jakby pomógł w tym, więc to jest takie fajne dla nas, żeby sprawdzić, jak to wszystko zażre. Myślę, że jak już zrobimy te dwa kolejne ruchy w naszym portfolio, wszystko ustawimy pod kątem sprzedaży międzynarodowej i będzie to wszystko zdrowym, fajnie działającym biznesem, to przyjdzie moment na te właśnie projekty, które chciałyśmy robić od początku, takie około macierzyńskie, które nie będą już stricte wyzwaniem produktowym, tylko będą bardziej, dla mnie przynajmniej, rozwojowe i będą tym co mi da dużą satysfakcję emocjonalną, dlatego że z tym biznesem, który przynosi dochód, robię jeszcze coś dobrego dla innych.
No jest to naprawdę niesamowite, jak słucham tej historii i czuję, że to naprawdę autentyczna energia płynie z tego co mówisz, to jest fantastyczne, bo też na pewno napędza cię do tego, żeby działać wbrew wszelkim przeciwnościom. W pewnym sensie, mam takie wrażenie, budowanie biznesu, zależy z której strony się na niego spojrzy, to jest ciągłe przeciwstawianie się przeciwnościom, więc z tej perspektywy – może to pesymistyczne patrzenie, czy uberrealistyczne – po prostu jest to cały czas pokonywanie jakichś kolejnych leveli i to nigdy nie jest tak, że wszystko jest na 100% idealnie. Rozumiem skąd płynie ta energia w tobie, ale w jaki sposób ty, Zuzia, skąd czerpiesz tę energię, czy masz jakieś sposoby na utrzymywanie w sobie, podtrzymywanie w sobie nie tylko zapału, ale też energii życiowej, między tymi wszystkimi swoimi rolami, czy masz czas na jakieś swoje hobby, swoją przestrzeń, w której regenerujesz tę energię do tego, żeby przeciwstawiać się pewnym wyzwaniom, żeby kreować nowe rozwiązania, żeby być dobrą mamą, et cetera, et cetera.
– Wiesz co, ja nie mam jakiegoś takiego hobby, co to poświęcam mu dużo czasu, nigdy go zresztą chyba nie miałam, moim hobby są ludzie w ogóle wokół, więc lubimy się spotykać po prostu z rodziną, ze znajomymi, mamy dość dużą rodzinę, więc zawsze jest ktoś do spotkania się z, zawsze też się ruszałam, potem przestałam, a niedawno właśnie mąż mnie zmotywował do tego, żeby wrócić na siłownię, co mnie strasznie wkurzało na początku. Ta motywacja od męża nie jest nigdy dobra, drodzy mężowie, jakieś opaski treningowe i takie rzeczy, to nie są fajne prezenty dla kobiet, wszystkich w każdym razie. Natomiast zrozumiałam – jak już tak się zawzięłam od zeszłego roku, od początku, od stycznia, powiedziałam, dobra, spróbuję chodzić na treningi, tak 3 razy w tygodniu i sprawdzę, bo tam mówią, że tam trzeba po prostu przejść ten etap i jest tak faktycznie – że te treningi dają takiego kopa i te endorfiny, nawet jak on jest krótki, to jakoś to mnie po prostu tak resetuje, mam wrażenie, od początku. Mam ostatnio z mężem jakąś taką fazę na surfing, też byliśmy na obozie rodzinnym surfingowym, gdzie się uczyliśmy pływać na desce, wcześniej, zawsze spędzamy lato na Helu, więc takie wyjazdy w ogóle nad morze mnie mega regenerują, ja po prostu kocham morze, kiedyś na pewno będę miała dom nad morzem, więc takie małe rzeczy, to nie jest coś takiego, co ja muszę zrobić. Chciałabym ci powiedzieć, że codziennie medytuję pół godziny i dzięki temu mam tę energię, ale przy medytacjach zasypiam regularnie. Ale ostatnio mam bardzo fajną aplikację, Headspace 24, która mi daje w ciągu dnia super uwagi porady mindfulness’owe i to jest bardzo fajne, dla mnie to jest wystarczające, żeby już tak się jakoś lepiej czuć ze sobą. Może to jest banalne, prawda jest taka, że nasze dzieci, jakkolwiek nie są czasami męczące – i jak zapytasz mojego męża, to powie ci, że na pewno bardzo męczące, bo to jest dużo roboty, cały czas ktoś gada, to jest generalnie duże obciążenie dla zmysłów – to one jednak.. Wiesz, ty mówisz o problemach, które są w biznesie. W rodzinie, w posiadaniu rodziny jest dokładnie to samo, cały czas coś się dzieje i moim zdaniem, dzięki temu, my po prostu prowadzimy ten biznes, bo dla mnie to nie jest nic niezwykłego, że cały czas coś się dzieje. Bo to jest mamo, a on mi zabrał coś tam, w domu jest dokładnie to samo i to jest dokładnie to samo w pracy, co chwilę ktoś wchodzi z jakimś problem, co chwilę przychodzi jakiś mail, z nowym tematem i to nie jest nic dla mnie niezwykłego, wręcz uważam, że taki trening domowy, jest po prostu świetnym wstępem do posiadania własnej firmy, bo posiadanie własnej firmy, jest dokładnie tym samym co posiadanie własnego dziecka. No kochasz je i nienawidzisz zarazem, czasami masz ochotę rzucić to w cholerę i wyjść z domu, trzasnąć drzwiami i po prostu nie wrócić tam przez następne kilka godzin, a czasami po prostu masz, ściskasz i po prostu kochasz na zabój i w życiu byś nie oddał tego życia i tej firmy, za nic innego. Problemy czasami cię przerastają, ja nieraz moim dzieciom rozpłakiwałam się, już po prostu z braku sił, na jakieś tam kolejne rzeczy, ale przyznaję się i tak samo w firmie, że po prostu ja tego nie wiem, ja nie umiem tego zrobić i teraz muszę znaleźć rozwiązanie dla tego i to jest dla mnie trudne. Więc te dzieci są takim treningiem dla mnie, ja w ogóle uważam, że dziecko to jest taki coach życiowy, naprawdę, bo dzieci bardzo dobrze uderzają w najsłabsze twoje punkty i to co cię tak naprawdę wkurza w dziecku swoim, to na ogół jest coś co ciebie wkurza w tobie. I ja to odkryłam całkiem niedawno i dzięki temu, o wiele jakoś mi jest lepiej, te wszystkie problemy, też w domu i w pracy znosić. Teraz coś, co mnie denerwuje, zaczynam oglądać z drugiej strony, wiesz, dlaczego mnie to denerwuje. Mam jakiś z tym problem ewidentny, więc zaczęłam trochę autoterapeutycznie te problemy traktować i dzięki temu – niczym mistrz zen – podchodzę każdego dnia do tych wyzwań. Oczywiście czasami, wiesz, po kobiecemu leżę i ryczę w poduszkę, że już nie mam siły i po cholerę mi to wszystko, no ale potem się ogarniam i robimy dalej.
Super. Jestem pod ogromnym wrażeniem, bo dla mnie jesteś mistrzynią zen.
– No nie, właśnie jeszcze nie jestem, ale może kiedyś dojdę do tego.
Jak mówię o mojej perspektywie patrzenia na świat i na to co robisz, i jakby o tych wszystkich rolach, w których się odnajdujesz, to dla mnie jesteś zdecydowanie mistrzynią zen. A propos medytacji – to dla słuchaczy – na moim blogu jest artykuł, na gregalbrecht.io/medytacja 25, w którym opowiadam o moich pierwszych 100 dniach z Headspace, z tą aplikacją i moimi doświadczeniami, bo rzeczywiście to wniosło wiele moich doświadczeń w życiu na inny poziom, głównie jeżeli chodzi o wyciszenie, jakieś takie osadzenie się w sobie i niereagowanie nadmiernie na pewne bodźce z zewnątrz, co kiedyś było moim dużym utrapieniem, że się bardzo przejmowałem każdą drobnostką i jakoś mnie wewnątrz to bardzo rozbudzało i też w interakcjach z ludźmi potrafiłem być czasem dość impulsywny, więc polecam to i tutaj się podłączam pod twoje doświadczenia, chociaż usypianie przy medytacji też jest mi bliskie, zdarzało mi się to kilkakrotnie. Zuzia, nie chcę ci też więcej czasu już zabierać, ale jakbyś miała jedno takie wyzwanie, w którym chciałabyś, żeby może słuchacze znaleźli dla ciebie rozwiązanie, czy jest coś takiego, o czym chciałabyś opowiedzieć albo pod kątem tego nad czym teraz pracujesz, albo jakieś inne kwestie, które chciałabyś opowiedzieć, niekoniecznie to musi być wyzwanie, może chcesz jeszcze czym się pochwalić, to jest taki dobry moment, żebyś powiedziała cokolwiek przyjdzie ci do głowy.
– O matko, nie przygotowałam się do tego.
No bo wiesz, mówisz, że od ludzi się tyle uczysz, to masz teraz jakąś grupę osób, które słuchają i może ktoś, będzie mógł rozwiązać jakieś twoje wyzwania albo dać ci jakąś inspirację.
– Dla nas dużym wyzwaniem jest teraz – a może ktoś już miał do czynienia z takimi tematami – zbudowanie struktury w zespole, bo my do tej pory byliśmy dość małym zespołem i blisko współpracowałyśmy z naszymi wszystkimi dziewczynami. Natomiast ten czas nam się robił coraz krótszy i teraz stoimy przed takim wyzwaniem zbudowania zdrowej struktury, z osób, które były w strukturze bardzo płaskiej, gdzie każdy odpowiadał, powiedzmy do zarządu, więc to jest taki temat, którym my musimy zarządzić, który jest dla mnie trudny, no bo jest związany z osobami i jest bardzo personalny, więc nie wiem, może ktoś miał już takie doświadczenia, w jakiś sposób sobie z tym poradził, to na pewno się chętnie zainspiruję. Zbieram różne informacje i różne inspiracje, ostatnio dostałam książkę „Jednominutowy menedżer” 26, o małpach, które bardzo mnie zainspirowały, więc różne podobne podpowiedzi, nawet właśnie z krótkich książek, poradników, tylko krótkich, błagam, bo ja niestety nie mam czasu na długie lektury, to chętnie.
Okej, to mogę ci rzucić jedną książkę, którą przeczytałem w ubiegłym roku, to jest okropne, bo zapomniałem autorki, ale bardzo jest charakterystyczny tytuł, już chyba też o niej wspominałem, nazywa się Radical Candor 27, czyli radykalna otwartość, powiedzmy, czy bezpośredniość 28. Myślę, że jest to ciekawy model komunikacji w zespole, który pomaga osobom, które są bardzo wrażliwe i boją się czasem powiedzieć wprost to, co jest trudne – przezwyciężyć to i w konstruktywny sposób mówić o rzeczach trudnych w zespole. Jeżeli masz sytuację, w której musisz uhierarchizować osoby, które do tej pory wszystkie były, w cudzysłowie, równe, to chcesz to powiedzieć w taki sposób, który pokaże, że nikt nie jest gorszy, nikt lepszy, tylko po prostu ma to pewien charakter funkcjonalny i że chcesz zadbać jakoś o tę relację i myślę, że to może też być jakaś inspiracja dla ciebie, taka książka, mam nadzieję, że też jakieś inne inspiracje przyjdą.
– Dziękuję.
Dziękuję.
LINKI:
- Czasopismo „Branża dziecięca” ma też dział „Branża zabawkarska” https://branzadziecieca.pl/tag/branza-zabawkarska
- Historia powstania marki w wywiadzie z 2015 https://www.forbes.pl/pierwszy-milion/szumiacy-mis-whisbear-mis-do-zadan-specjalnych/gfvf038
- Mamy Mamom, obecnie 75 tysięcy polubień https://pl-pl.facebook.com/MamyMamom/
- Prezentacja 2018 leniwca E-zzy, we współpracy z Microsoft’em https://fintek.pl/pluszaki-internet-things-poznajcie-whisbear/
- Piosenki Nie-doskonałe https://niedoskonale.whisbear.pl/teksty
- The One Thing. Autorzy: Gary Keller i Jay Papasan; Wydawnictwo Bard Press; wyd. I: 2013 https://www.the1thing.com/
- „w domu mediowym MediaCom, planowała strategie głównie dla Procter&Gamble.” Informacja z wywiadu http://www.proto.pl/wywiady/dna-marki-whisbear
- „Wyhaftowałyśmy złotą koronę na woreczku misia i napisałyśmy osobisty list. Gotową paczkę wysłałyśmy do Pałacu Kensington… pewna agencja prasowa … napisała o naszej wysyłce do księżnej Kate i że przedrukował to Daily Mail.” Informacja z wywiadu http://www.proto.pl/wywiady/dna-marki-whisbear
- Trzy lata później księżna Kate podziękowała za prezent https://whisbear.pl/blog/szczegoly/william-i-kate-rodzice-tacy-jak-my-2017-07-20
- Zdjęcia z pierwszego panelu 6th Global Entrepreneurship Summit 2015 https://www.tarajuliard.com/american-portraiture/
- “Teddy the Guardian” – a smart teddy bear that measures heart rate, temperature and blood-oxygen level when a child hugs or plays with it by Josipa Majić https://ipkenya.wordpress.com/2015/07/27/recap-of-6th-global-entrepreneurship-summit-2015-geskenya2015/
- Historia “konkurencyjnego” misia w artykule “From Croatia to CES: The story of Teddy the Guardian’s unlikely Las Vegas debut” by Tim Stevens, January 18, 2014 https://www.cnet.com/news/from-croatia-to-ces-the-story-of-teddy-the-guardians-unlikely-las-vegas-debut/
- Fundacja Sukcesu Pisanego Szminką https://sukcespisanyszminka.pl/
- Olga Kozierowska https://pl.wikipedia.org/wiki/Olga_Kozierowska
- Zuzanna i jej siostra Julia zostały laureatkami w kategorii Moja Firma konkursu Biznesswoman Roku 2016; informacja o nich jako finalistkach: https://sukcespisanyszminka.pl/moja-firma-dochody-ponizej-4-mln-zlotych-julia-sielicka-jastrzebska-zuzanna-sielicka-kalczynska/
- Whisbear w sklepie John Lewis https://www.johnlewis.com/whisbear-the-humming-bear-with-crysensor/p3342011?searchTerm=Whisbear
- Whisbear w sklepie Nordstromhttps://shop.nordstrom.com/s/whisbear-the-humming-bear-soother/4914777
- Wszystkie dostępne produkty firmy https://whisbear.pl/sklep/kategoria/wszystkie
- Narodziny leniwca E-zzy https://whisbear.pl/blog/szczegoly/narodzil-sie-leniwiec-e-zzy-2018-05-02?gclid=EAIaIQobChMI74ylvpyL3AIV1gQZCh0YIQ8ZEAEYASAAEgJxefD_BwE
- Opis leniwca E-zzy https://whisbear.pl/sklep/szczegoly/leniwiec-e-zzy-54
- Whisbear w sklepie Burnes&Noble https://www.barnesandnoble.com/w/toys-games-whisbear-soft-the-humming-bear-crysensor/32635899?ean=5905279995321
- Fidget spinner http://www.dziennikbaltycki.pl/strona-kobiet/macierzynstwo/a/fidget-spinner-zakazany-przez-unie-europejska-wczesniej-przestrzegal-przed-nia-kosciol-najbardziej-niebezpieczny-produkt-2017,13020475/
- #13 Adam Paluszyński: od kariery w tenisie do produkcji napojów https://albrechtpartners.com/podcast/adampaluszynski/
- Króciutkie wprowadzenie w Headspace po polsku https://www.youtube.com/watch?v=3ssdIvg7uCo
- Pierwsze sto dni medytacji https://albrechtpartners.com/medytacja/
- Jednominutowy menedżer. Najpopularniejsza na świecie metoda zarządzania. Autorzy: Ken Blanchard, Spencer Johnson; Tłumaczenie: Magda Witkowska; Wydawnictwo: MT Biznes, przybliżony rok wydania oryginału 2011 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/153447/jednominutowy-menedzer-najpopularniejsza-na-swiecie-metoda-zarzadzania
- Radical Candor: Be a Kick-Ass Boss Without Losing Your Humanity. Autorka: Kim Scott; Wydawnictwo Panmacmillan; rok wydania 2017 https://www.radicalcandor.com/
- Candor – szczerość https://pl.bab.la/slownik/angielski-polski/candor