Biega, jak jest na callu. Mistrzowsko kompresuje aktywności. Od lat 90-tych kształtuje branżę technologiczną w Polsce. Zbigniew Nowicki – ultramaratończyk, partner w Bluerank i Full Stack Experts – o tym, jak znaleźć czas na wszystko w zabieganym życiu.
Uwielbia wyzwania. Kręci go to, co będzie ważne jutro, a nie jest super rentowne jeszcze dzisiaj. Powtarza, że jeśli wczoraj powiedziałeś jutro, to podejmij tę decyzję i działaj, czy w biznesie, czy w treningu.
Zbigniew Nowicki – ultramaratończyk, partner w Bluerank i Full Stack Experts, członek Rady Izby Gospodarki Elektronicznej – jest gościem #302 odcinka Greg Albrecht Podcast.
W odcinku m.in.:
✅ Jak znaleźć czas na wszystko w zabieganym życiu?
✅ W czym biznes jest podobny do ultramaratonu i odwrotnie?
✅ Jak dobrać odpowiednich wspólników, żeby z sukcesem rozwijać biznes?
✅ Czy będziemy coraz bardziej w rękach algorytmów?
Zapraszam na #302 odcinek Greg Albrecht Podcast ze Zbigniewem Nowickim – Biznes to nie SPRINT, to ULTRAMARATON Jak mieć CZAS na WSZYSTKO w zabieganym życiu?

Partnerzy Greg Albrecht Podcast:
Formeds – Odbierz 20% rabatu na suplementy formeds z kodem GREG20. Popraw swoją wydajność, formę i samopoczucie z pomocą wysokiej klasy polskich produktów ze 100% czystym składem, optymalnymi dawkami składników aktywnych i jakości potwierdzonej przez niezależne laboratoria.
Wspierając naszych partnerów, wspierasz rozwój podcastu!
Transkrypcja:
(Transkrypcja jest generowana automatycznie, może zawierać drobne błędy)
Greg Albrecht: Dziś w Greg Albrecht Podcast Zbigniew Nowicki, współwłaściciel Bururank oraz przewodniczący Rady Izby Gospodarki Elektronicznej. Jesteś ultramaratończykiem, przedsiębiorcą, rodzicem, masz wiele ról, w których się znajdujesz, a doba ma tylko 24 godziny. Jakie są twoje na to, żeby móc te kilka rzeczy upakować. Jak wygląda ta doba twoja?
Zbigniew Nowicki: Poszukujesz złotego przepisu na sukces, widzę. Wiesz co, to w piramidzie takiej masłowa, tylko wartości własnych, to myślę, że najwyżej jest rodzina, potem pasja i biznes, a potem wszystko inne. Staram się nie odkładać rzeczy. I to robię już od kilku lat, bo wierzę w to silnie, że jutra może nie być. Więc kierując się tą piramidą, cieszę się, jestem szczęśliwym tatą dorosłego już syna, nastoletniej córki, która daje mi w kość, ale dzisiaj ma imieniny, więc Martyna, najlepsze życzenia dla ciebie. Mam fantastyczną żonę, która prowadzi charytatywną fundację, której pomagam w tym. Podzieliliśmy się, tak lubię to mówić, ona czyni dobro, a ja nie robię zła. Tak trochę googlowo. No i potem jest wszystko inne. Ta pasja, biznes. Staram się to jakoś łączyć, kompresując niektóre aktywności w ciągu dnia.
Greg Albrecht: Jak wygląda kompresowanie aktywności?
Zbigniew Nowicki: Podam Ci prosty przykład. Jak się zaczęła pandemia… bo większość osób się odwołuje do tego okresu pandemii, to biegać można było tylko w lesie, a potem też wyłączyli las, ale na szczęście tam, gdzie mieszkam, znam się ze strażą leśną, jak się mijaliśmy, to wiesz, happy waving, cześć chłopaki, co tam słychać, oni w tym swoim samochodzie spoceni, wiesz, jeżdżą na patrolu, a ja z kumplem biegniemy.
Ale w wielu przypadkach… Ja równolegle jestem na jakiejś rozmowie, no nie mogę być na wideo, natomiast uczestniczę w spotkaniach i wręcz powiedziałbym, że wtedy jestem bardziej produktywny. I biegasz, tak. to też załatwiam kolejne rozmowy telefoniczne, bo to mnie nie rozprasza na tyle, że nie mogę się skoncentrować na rozmowie. To są automatyczne czynności. Robię sobie ten obiadek na wieczór, a jednocześnie prowadzę jakieś tam rozmowy, załatwiam sprawy. Ja staram się niektóre rzeczy łączyć, Przez co wydaje mi się, że korzystam z czasu.
Greg Albrecht: Lepiej po prostu. Są takie osoby, które powiedziałyby, że multitasking, robienie wielu rzeczy naraz to nie może działać, bo to źle wpływa na samopoczucie, źle wpływa na głowę i w ogóle nie da się tego zrobić dobrze. To co mówisz jest takim zaprzeczeniem tego w jakimś ujęciu. Ja mam kilka jeszcze patentów, które też staram się w ten sposób wykorzystać. na przykład w związku z tym, że uczę się hiszpańskiego, to trafiłem do Barbera, który jest z Ameryki Południowej i jak mnie strzyże, to z nim rozmawiam po hiszpańsku a propos blokowania czasu. Także dla mnie to działa. Ciekaw jestem, czy zdarzyła ci się jakaś sytuacja, w której to w jakiś sposób nie zapracowało, nie zadziałało dobrze i jakiś wniosek z tego wyciągnąłeś.
Zbigniew Nowicki: Zacząłeś od multitaskingu. Ja nie jestem fanem multitaskingu, który wymaga skupienia na danym temacie. Mówię tutaj o czynnościach, połączeniu czynności typu przyjemność albo trening i udział w spotkaniu. Udział w spotkaniu pasywny. Gorzej jak to ma być udział w spotkaniu aktywny. No wtedy to nie jest możliwe. Jeżeli mam zadanie, nad którym muszę się skupić kompletnie, tak bym to określił, to wiesz, do tego stopnia, że ja nie odbieram telefonu, I to nawet nie jest kwestia jakiegoś tam trybu samolotowego, wiesz, wyłączenia kolorów. Nie, po prostu telefonu nie odbieram. Ostatecznie urodziłem się w czasach, kiedy nie było komórek. Były telefony takie bonitowe, wiesz, na tarcze. I jak się go nie odebrało, to czekało się na kolejny telefon, bo nawet nie można było dzwonić, no nie. Na numer, z którego dzwoniłem.
Greg Albrecht: I świat szedł dalej.
Zbigniew Nowicki: Potrafiliśmy się spotkać w danym miejscu, umówić, zrealizować też jakieś fajne rzeczy. Czy mam jakieś doświadczenia, jeżeli chodzi o… O to, że to nie poszło. Tak, o to, że to nie poszło. No tak, no powiedziałem, jeżeli mam coś zanotować, to robi się problem. Problem o charakterze, na przykład pojawiło się kilka fajnych wniosków, Ja o tym zapominam, ale przyjąłem taką zasadę, że z drugiej strony to przecież fajnie, że są te dobre wnioski, że są jakieś pomysły i proszę drugą stronę albo kogoś z drugiej strony, bo czasami to są wieloosobowe spotkania, prośba tylko zanotuj to, żebyśmy poszli dalej. I to nie jest żaden wstyd, tylko musiałem to też sobie w głowie przepracować. no jak to, ja biegnę tutaj, uczestniczę w spotkaniu, coś powiedziałem ważnego, potem przychodzę i drapałem się w głowę, kurde, co to było, to jest taki efekt, jak wstaniesz rano i nie zapisałeś tego od razu w notesie. O czym, z jaką myślą się obudziłem. Nie pamiętam, nie pamiętam, kurde, im bardziej myślisz, że nie pamiętasz, tym gorzej jest, bo nie pamiętasz. No więc proszę teraz kogoś, żeby to zanotował, a wręcz, słuchaj, ja teraz nie mogę zanotować, wiecie, że biegnę, bo wszyscy się już nauczyli, Wiecie, że jestem w lesie, wyślij mi krótką linię, tylko ja się tym na przykład zajmę, no nie. I to jest takie pogodzenie się ze swoim ego chyba, bo ego wiesz mówi, nie no ja to przecież wszystko zapamiętam, ja to potem wszystko będę miał ułożone, jak przyjdę do domu, wezmę prysznic i wszystko załatwię, to następnie to będzie wszystko zrealizowane. Nie. Ego swoje, ale to nie jest żaden wstyd, ktoś po prostu robi linię mailem albo jakimś komunikatorem, ja już to mam zarejestrowane.
Greg Albrecht: Tak, jest coś takiego, że wydaje ci się, że jak odłożysz, to się wszystko ułoży, ale te myśli uciekają, a jednocześnie rzeczywiście i my pierwszy raz jak rozmawialiśmy, zadzwoniłeś do mnie, to ja byłem na treningu, pamiętasz, to było takie zabawne, że w drugą stronę, bo ja biegłem w tym czasie.
Zbigniew Nowicki: A wiesz, przepraszam, że ci wejdę w słowo, bo ja ci zadałem też to pytanie i z drugiej strony dostaję pytanie, ale to nie, to ja ci nie będę przeszkadzał. Może później. Mówię, nie, spoko, słuchaj, to jest idealny moment. Teraz rozmawiajmy, tak. Teraz rozmawiajmy, bo ja mam komfortowe pół godziny, godzinę, półtorej, mózg dotleniony, więc na pewno ta rozmowa przyniesie wartość.
Greg Albrecht: 100%. Nawet a propos tego dotlenionego mózgu, co jest ciekawe, to ostatnio w związku z tym, że też kalendarz nie jest z gumy, to zaplanowałem sobie konwersację z native speakerem moim i jednocześnie z treningiem. Powiem szczerze, że to była bardziej efektywna konwersacja niż jakbym był tylko skupiony na treningu. Na jednej rzeczy i bym nie biegł w tym czasie, że miałem jedno połączone z drugim i naprawdę fajnie to zadziałało. No dobrze, to już żeśmy tutaj pean na rzecz biegania, jedną część peanu na rzecz biegania wrzucili. Ile godzin trzeba biegać, żeby być ultramaratończykiem.
Powiedz, co to jest bycie ultramaratończykiem, to ile ty tam biegniesz docelowo, ile trenujesz, jak to wygląda?
Zbigniew Nowicki: No dobrze, słuchajcie, przede wszystkim ja jestem ultramaratończykiem. No właśnie, ile ja biegam. Bo różne są legendy o ludziach biegających, maratony codziennie. Uważam, że to jest przegięcie. Ja poświęcam na treningi w sumie około 20 godzin tygodniowo. I teraz ważna uwaga. Pół etatu. Pół etatu, tak. Teraz ważna uwaga.
Poświęcam na treningi. A to oznacza stabilizację obwodową rano, jak robię śniadanie. To oznacza bieganie. I zaraz dokładnie odpowiem netto, netto ile jest tego biegania, rozciąganie i wszystkie te czynności około. Po bieganiu trzeba wziąć prysznic, więc sumarycznie to robi się pół etatu. Myślę, że biegania z tego relatywnie w tygodniu to jest około 12 godzin. 12 godzin i dystansu około 80 km. To brzmi rozsądnie. Tak, to brzmi rozsądnie. Ja mam zamiar jeszcze trochę pobiegać.
Greg Albrecht: Jak wygląda taki bieg na końcu. Jak to wygląda. Ile czasu biegniesz i o czym wtedy myślisz?
Zbigniew Nowicki: To wiesz, to można wyciąć potem. Te słowa się pojawiają takie niecenzuralne. No co mi to było?
To jest delikatna forma. Oczywiście to jest tak, by czat GPT sparafrazował, to jakbyś mu wpisał to jedno słowo. Różnie, różnie to jest, jest dużo euforii na końcu, jest czasami złość na organizatora, że taka zupełnie nieuzasadniona, że na końcu to dał jeszcze najgorszy kawałek, jaki w życiu biegłem. Jest też taka, ja mam taką afirmację sobie w głowie, ustawiam, jak dobiegnę do mety, to zaraz potem prysznic, to wszystko z siebie zmyję i pójdę coś zjeść. Normalnego, już nie te żele, nie te jakieś tam smakołyki w punktach, które po prostu, wiesz, wychodzą uszami, tylko coś normalnego zjem i się prześpię. Bo jeżeli jest długi dystans, naprawdę długi, no to warto też, znaczy to się tak kończy, że po spełnieniu tych wszystkich czynności, trochę na automacie, takim autopilocie się jedzie, wiesz, jak na Google Mapsie, jest wielka wywałka. No ale często tam jest dużo w moim wydaniu niecenzuralnych słów, no bo już wszystko przeszkadza, wiesz, tu gdzieś coś utyka, myślisz za wolno, a było za szybko, a chce mi się pić, a chce mi się jeść, a coś tam i to wszystko jest okraszone jakimś tam epitetem.
Greg Albrecht: Czyli to jest tak naprawdę 24 godziny biegu, ile czasu biegniesz taki, bo myślę, że są ludzie, którzy nie mają wiedzy nawet, co to znaczy ultramaraton w twoim wydaniu, czyli biegniesz 100 kilometrów, 200 kilometrów, ile godzin to trwa, żeby dać komuś poczucie w ogóle….
Zbigniew Nowicki: Dobrze, ja się koncentruję na biegach 50 do 100 kilometrów, więc czasami to jest trochę powyżej 100, czasami w tym przedziale 50-80, z reguły to są takie kroki 50-80, 100-120, no i… ten dystans taki koronny 100 mil, czyli 167 kilometrów. Różnie niektórzy piszą, że to jest setka, a tam jest 171, na przykład dołożą, wbrew pozorom już te 3 kilometry potem albo 4 to mają znaczenie, bo to kolejna godzina albo dwie, w zależności od trudności terenu. I nie da się podać takiej odpowiedzi, dobrze, to setkę to ja biegnę, Tyk w 18 godzin na przykład, albo setkę to ja robię w 14 godzin. To są wszystko czasy, których pewnie tą setkę, no 14-15 godzin, który można zrobić, ale na przykład 105 w Andorze, to o ile dobrze pamiętam to był czas 26 godzin. bo teren jest tam ultra trudny, no więc wtedy okazuje się, że to jest długi czas i ja nawet zrobiłem takie ćwiczenie z dwa razy podczas tego biegu, a mianowicie mieliśmy dość dużą ekspozycję i perspektywę żeby spojrzeć jak inni się zachowują, to tam nikt nie biegł, ani z przodu, ani z tyłu. Staram się gdzieś tak być w jednej trzeciej stawki z reguły, tam nikt nie biegł. Tam wszyscy po prostu mozolnie tłoczyli te przewyższenia, tłoczyli przewyższenia do samego końca. Więc nie ma takiej, wiesz, prostej odpowiedzi. Wszystko zależy od mountain level, od przewyższenia, mountain level, czyli trudności terenu, no i dystansu ostatecznie. Dystans jest tutaj najmniejszym parametrem.
Greg Albrecht: Opowiadasz o jakiejś super ciężkiej rzeczy, że przeklinasz, że jesteś zmęczony, że zastanawiasz się na co to, że to może trwać 15 albo 28 godzin. To jest pytanie, na co ci to w takim razie. Trzeba mieć jakąś pasję.
Zbigniew Nowicki: To jest moja pasja od dłuższego czasu. Wcześniej grałem w Squasha. Natomiast w tym squashu doszedłem do pewnego poziomu, tego poziomu nie byłem w stanie przeskoczyć, pewnie z racji też wieku, młodsi zawodnicy i tak dalej. I squash jest bardzo kontuzjogenny. Mój wzrost nie pomaga w tym, jeżeli chodzi o nagłe zmiany kierunku, interwałowe rozgrywki.
No więc… 15 lat temu, 17 bodajże, uszkodziłem się tak na korcie, że tam ciągnąłem nogę za sobą i rehabilitacja i mi lekarz powiedział, proszę pana, pan może oczywiście nadal dalej grać, zapraszam serdecznie, w końcu będzie pana małżonka popychać na wózeczku. Ta wizja jakoś nie do końca mi pasowała z byciem generalnie aktywnym od powiedzmy szkoły średniej.
Więc mówię, dobra, to ja coś muszę zmienić. Wtedy pojawiła się ta wizja. Dobrze, to będę uprawiał turystykę maratonową, bo na początku był asfalt i potem zawsze lubiłem jeździć w góry i potem zaraziłem się, kurde, ten asfalt to jest taki 140, przepraszam, 42 metry.
195 mniej więcej kroków, 42 tysiące kroków, takich samych, ubitych po płaskim. Jeszcze jak masz Platinum, po prostu certyfikat, to już w ogóle super, bo wtedy jest całkowicie płasko i cały czas tak samo. Nieważne, czy masz negative, positive, split, cokolwiek robisz, to i tak to jest ten sam rodzaj powtórzeń. No i w górach zrozumiałem, że po pierwsze za każdym razem jest inaczej, raz w górę, raz w dół, ale też ze względu na teren, na to, że jest nierówno, to jest kompletnie co innego.
No i pytasz, po co mi to. No ja w ten sposób, ja czuję, że żyję. Czuję, że żyję. Ja rozumiem, że to może być trudne dla osób, które nas oglądają albo obejrzą.
To jest nienormalny gość. Po cholerę zsuwa 28 godzin po górach, styrany jest, śmierdzący, po prostu brudny, jest na deficycie żywieniowym, schudł, niewyspany i on mówi, że żyje. A ja żyję jak na jachcie wypłynę. Spoko, pływanie na jachcie też jest fajne.
Tylko ja żyję wtedy, jak się właśnie styram. Wielokrotnie, wiesz, to jest takie bardzo osobiste wyznanie, wielokrotnie jak już jestem w tej drugiej części, to doceniam naprawdę proste rzeczy. Doceniam to, że jeszcze mój tato jest, że mam fajną rodzinę, Ten top piramidy. To, że mam super psa i w ogóle.
Doceniam takie proste tematy. Aż mi się włosy teraz jeżdżą na głowie. Ale tak właśnie wtedy jest. I proste rzeczy też, wtedy też pojawiają się takie skrajne emocje, wiesz, ludzie popadają w radość, jak wpadają na metę, ale często też płaczą i to jest zupełnie, to jest objaw tego, że żyją. A to, że codziennie wychodzę na trening, no to wiesz, taka stara fraza jest wśród biegaczy, mam na to wybiegane, no nie. Coś mnie tam wkurzy, albo podpali, albo dzień wcześniej nie było tak, jak chciałem do końca, albo ktoś mi coś powiedział, albo ja komuś… Oczyszcza umysł. Podchodzę, wiesz, do nowego rozdania, można powiedzieć.
Greg Albrecht: Jak twoja cała historia biegowa, która doprowadziła cię do kompresowania czasu, jak opowiedziałeś, do inwestowania tych 20 godzin w tygodniu, do tych trudnych doświadczeń, które pokazują ci, że żyjesz na wyścigach czy na tych biegach dużych, przekłada się na biznes. którym jesteś aktywny już wiele lat, to powiedz trochę o tym, jak te dwa naczynia według ciebie są połączone i czy są w ogóle połączone.
Zbigniew Nowicki: No są połączone. Gdzieś tam napisałem na LinkedInie nawet taki wpis, że 10 podobieństw pomiędzy biznesem a sportem, takim pół wyczynowym albo amatorsko-wyczynowym. zdecydowanie, no wiesz, determinacja, wytrwałość, pewnego rodzaju koncentracja na tym, co masz zrobić. To wszystko, to są te same terminy określające tylko Inny obszar. Jeden jest związany z rozwojem biznesu, a w drugim przypadku jest związany z ukończeniem, zaliczeniem danego biegu, wystartowaniem, przygotowaniem się do niego, perspektywa oddalona w czasie. Na niektóre zawody trzeba się zapisywać z rocznym wyprzedzeniem. I jeszcze musisz być wylosowany, no bo jest tylu chętnych, że mimo, że spełniasz kryteria i mimo, że masz jakąś tam kasę, żeby za to zapłacić, to jeszcze cię losują. Albo czytają twoje CV i patrzą, gdzie startowałeś wcześniej i mówią, dobra, tego gościa bierzemy, a temu dziękujemy, bo niestety uważamy, że on się tutaj nie sprawdzi. I podobnie jest w biznesie.
Biznes to nie jest sprint na 100 metrów. Znaczy można tam sprinty uprawiać, natomiast jeżeli chodzi o rozwój tematu, to z reguły jest perspektywa kilkuletnia. Ja też tego można powiedzieć nauczyłem się w trakcie i łączenia sportu, jakiegoś takiego odreagowania sportem w stosunku do biznesu, ale zrozumiałem, że ten sport mi dużo w tym biznesie pomaga. bo ja się potrafię lepiej skoncentrować, bo ja właśnie poruszam się w ramach tych samych wartości, kryteriów, które w tym biznesie są ważne. Takie trzy słowa, wiesz, na tych biegach wszyscy są jedną wielką społecznością. W maratonie jest troszkę inaczej, maratończycy może się obrażą, ale jednak każdy ma cel, żeby tam, wiesz, najszybciej dobiec, no pomagają sobie oczywiście, ale tutaj proszę, dziękuję, przepraszam, Bo się nikt nie śpieszy za bardzo.
Tam pięć sekund, czy dziesięć sekund nie ma znaczenia. Więc wzajemna pomoc. I trzy magiczne słowa w biznesie. Proszę, dziękuję, przepraszam.
Jesteś w stanie o coś kogoś poprosić, bo jesteś w potrzebie. Podziękować, że ktoś zajebiście pracuje na punkcie. Albo powiedzieć przepraszam, sorry, że się pchałem, bo wiesz, głupia sprawa. Ja też chciałem, żeby mi bukłaki napełnili szybciej. I to samo jest w biznesie. Tymi słowami można wiele załatwić. One są bardzo proste. Proszę, dziękuję, przepraszam. Nie trzeba się wstydzić, że jak tu się popełni błąd, to się przeprasza. Jak jest coś super, to się dziękuję. I jak jest potrzeba pomocy, to wystarczy poprosić czas.
Greg Albrecht: Wydaje mi się, że najtrudniejsze jest proszenie o pomoc.
Zbigniew Nowicki: Tak, szczególnie mam nadzieję, że nie urażę płci pięknej, ale my panowie mamy takie przeświadczenie, że wszystko damy radę zrobić sami. Wiesz, facet, to jest mój ulubiony tekst, najlepiej zna się na mapie i nigdy nie pyta o wskazówki i zawsze wie, gdzie ma dotrzeć i potem krąży w kółko. po danym obszarze. Może on jest przecież ekspertem od nawigacji. A nie poprosi, przepraszam, chciałbym zapytać, jak dotrzeć do to jest jednak niepopularne zachowanie.
Greg Albrecht: Powiedz o biznesie, który budujesz czy budujecie od lat. Jakie są takie najważniejsze elementy, które go wyróżniają albo jakieś elementy, które mogą pokazać jego skalę.
Zbigniew Nowicki: W firmę Bluerank założył mój wspólnik, Maciek Gałecki i firma powstała w 2005 roku. Więc jak spojrzysz z perspektywy dwudziestoletniej, że firma operuje w digitalu, to to jest przepaść taka jak stąd do sąsiedniej galaktyki. Tam ta rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej. To jest moment, kiedy pojawiają się reklamy płatne w Google’u, I w zasadzie Google jest dominantem, jeżeli chodzi o tego typu produkt. To jest moment, kiedy jest usługa organiczna, czyli tak zwane SEO, na którym niewiele osób się zna, ale która w ogóle nie jest skomplikowana jak na ówczesny moment.
I te dwa produkty rosną i do tego pojawia się właśnie cała galaktyka różnych innych tematów. Więc w pewnym momencie zrozumieliśmy, że ważna będzie analityka. Można powiedzieć, że w tym temacie narzędzi google’owych. Byliśmy prekursorem w Polsce, walczyliśmy o ten temat i to zaprocentowało za moment powiem czym. Później dodaliśmy inne platformy, inne usługi. To jest firma usługowa. W pewnym momencie zrozumieliśmy też, że ponad 100 osób zatrudnionych, że ta firma ma jeden feler, a mianowicie usługi nie są skalowalne.
Więcej projektów, więcej klientów, więcej ludzi. Żeby utrzymać jakość, no coś w tym trójkącie jakość, czas i projekt, projekt równa się często klient albo kilka projektów w ramach klienta, coś musi ucierpieć. Jak nie oferujesz jakości, to będziesz brał na masę, tak. Jak masz niewielu klientów i mało czasu, to będziesz po prostu te projekty szybko wyrzucał z siebie. No więc, żeby utrzymać jakość, to nie jest skalowalny mechanizm. Problem też, albo wyzwanie może problemy są.
Wyzwanie to są ludzie. Specjaliści naprawdę dobrze na rynku. Nie da się tak rozbudować tej masy, żeby dotrudniać po… Ja już nie mówię o kwestiach struktury, ale dotrudniać na przykład po 20 osób. Ludzie rotują, To jest naturalne zjawisko, poszukują nowych wyzwań, zakładają swoje firmy, nie da się uzupełniać tego tak szybko, żeby dobudowywać gwałtownie, no więc nie jest skalowany. I ponad pięć lat temu taką decyzję podjęliśmy, że będzie jeszcze jeden podmiot, który się nazywa Full Stack Experts, taki spin-off można powiedzieć i on zagarnie to, co jest skalowane. I na dzisiaj to jest mniejszy podmiot, natomiast jego dynamika jest wyższa. On ma technologię, on ma media i produkty i oczywiście pomiędzy dwoma jest tam pomost, cała synergia, przepływ klientów i tak dalej, ale w Bluerank zostały usługi, a w Full Stack Experts mamy to, co jest skalowalne. Dzisiaj jedna licencja, a jutro dziesięć licencji i to jest bardzo proste, bo ciągle może to obsługiwać jedna osoba. Nie ma takiej szansy przy jednym kliencie i dziesięciu klientach.
Greg Albrecht: Jak zostałeś wspólnikiem w firmie. Bo jest to rzecz niekonwencjonalna. Zazwyczaj rozmawiam z ludźmi, którzy ten biznes założyli od początku i to jest pewnego rodzaju ten element drogi, który ciebie na samym początku pewnie nie dotyczył, ale znowu ciekawe było, bo musieliście ustalić jakieś reguły gry. jakiś kontekst tego. Dla ciebie to była też jakaś decyzja zupełnie inna, więc to interesująca sytuacja, w której dołączasz do istniejącego podmiotu na zasadzie zostania wspólnikiem.
Zbigniew Nowicki: Ja zacząłem tą przygodę z czymś, co się teraz nazywa cyfrowa rzeczywistość, digital, w 96 roku. W Łodzi była taka firma, która już nie istnieje, przeszła dwie akwizycje, AMGnet. AMGnet to była taka kuźnia oficerów. Wyprodukowała wiele fajnych, wypączkowała można powiedzieć wiele fajnych biznesów. No i tam hartowała się stal, to nie żartuję.
Jak ja oglądam filmy na temat Doliny Krzemowej, ostatnio film Blackberry. Bardzo fajny serial, który pokazuje tą historię i tam jest ten klimat oddany. Czytam o początkach Facebooka, jak oni siedzieli w jednej willi i tam skakali z dachu, połamali zjeżdżalnię czy jakieś tam szkody. To był ten klimat. My sobie robiliśmy naprawdę harcerskie dowcipy, jednocześnie świetnie się bawiąc, a jednocześnie robiąc rzeczy, o których wtedy niewiele osób słyszało i można powiedzieć, że nieśliśmy takiego kaganka światy. Potem wyszedłem z AMG Netu i dołączyłem do spółki, która była właśnie takim pączkiem Digital One. która stała się częścią grupy EUR-SZCG.
Teraz Havas. I Havas miałem fajną, znaczy w EUR-SZCG, przepraszam, miałem taką fajną rolę, odpowiadałem za, no teraz to się nazywa innowacja, a wtedy to było Internet Solutions. Wszystko, co było z internetem, to było pode mną.
I fajnie, oni robili bazy danych, m.in. w takiej spółce Marketing House, więc Marketing House był blisko jednak internetu. Robiliśmy bardzo zaawansowane projekty, a w międzyczasie miałem też możliwość kontaktu z technologią. No i wtedy gdzieś na radar mi wpadł Google.
2000 to jest drugi, trzeci rok. Teraz to jest oczywista oczywistość, ale wtedy to ona nie była taka oczywista. Wręcz powiedziałbym, że chyba trzeci to jest powstanie Gmaila, o ile dobrze kojarzę, gdzieś koło tej daty.
I mówię, kurde, to naprawdę może być coś, no nie. No i w 2005 roku Maciek Gałecki założył Bluerank. Zupełnie, wiesz, garażowa historia, taka jak Apple w Palo Alto w garażu. tam u tej pani Woziński, to tutaj na łódzkiej Retkini on w mieszkaniu po prostu założył firmę i zaczął dostarczać te usługi. Firma mu urosła w ciągu, tak, trzech lat, do 2008, Także oni sprzedawali te usługi i można było powiedzieć, że oczywiście trzeba pracować nad pozyskaniem klienta, ale trochę zaczęło być tak, że jak potrzeba usług takich SEO, to najlepiej zadzwonić do Bluerank. No i ponieważ z Maćkiem wcześniej spotkaliśmy się, nasze drogi się zeszły w Digital One wspomnianym już, to jakoś tam trafiliśmy na siebie. Ja mówię, Maciek, to sprzedajecie, może ja skorzystam z tego, jeszcze będąc w EURSG. A co ty robisz w ogóle. No, nasze usługi to są z Googlem związane.
Okej, dobra, spoko. W międzyczasie mi wpadł jeszcze jeden temat. Tak będę skakał, przepraszam, ale taka jest historia. W międzyczasie w 2007 albo 2006 roku wpadł mi jeszcze jeden temat, który uważałem, że będzie ważny.
Customer Experience. Teraz nie ma tematu bez Customer Experience, ale wtedy też miałem takie wrażenie, kurde, ja jadę, nie wiem, do czołowych retailerów na ówczesny czas, rozmawiamy sobie o tym, jak się ci konsumenci czują w trakcie zamawiania albo w trakcie wyszukiwania produktu. Nie, to nie jest ważne, nam się to spina, no nie, spoko. Dobrze. No i wspólnie z innym kolegą założyłem coś, co się nazywało opiniak.com do badania opinii.
Wracając do Maćka, co ty robisz. Google to był ten drugi obszar, czyli Customer Experience i Google. Ja tak nie do końca wiedziałem, dobra, to w którą stronę pójść. Trochę stałem okrakiem, można powiedzieć.
To poświęcić się Google’owi czy temu badaniu opinii. No, ale spojrzałem na Maćka, można powiedzieć, trakcję, bo teraz to się tak ładnie nazywa, to z czasem się nauczyłem tych słówek. Mówię, kurde, ty, to nieźle, a po ile wy to sprzedajecie. No i pamiętam wtedy, że on mi pokazał ofertę. Mówię, Maciek, kurde, przecież to można sprzedać trzy razy drożej.
On mówi, nie wierzę ci. Mówię, dobrze, załóżmy się. Jeżeli ja zacznę to dostarczać trzy razy drożej, to dołączę do ciebie… I będziemy wspólnikami. Ja się zajmę tym obszarem odpowiedzialnym za klienta.
No spoko, spoko, spoko. Tam ustaliśmy jakiś plan oczywiście warunków do spełnienia. No i wiesz, to nie było tak, że ja tam wprowadziłem jakiś piwot w tych ofertach. Teraz się mówi, wiesz, tu po prostu przyszedł magik i sprawił, że one nagle zaczynają być obiektem pożądania.
Nie, nie. Ja po prostu wziąłem tą ofertę, którą on miał, tylko cenę zmieniłem. Mówię, teraz będziemy sprzedawać za tyle.
No i bach, jedna poszła, druga poszła, dziesiąta. I okazało się, że można. Potem przedefiniowaliśmy całość już.
Trochę zmieniliśmy też model sprzedaży. Dołożyliśmy tych doświadczeń, które ja miałem już wtedy z ponad 10 lat, a często były to rozwiązania, które wcześniej, przy których pracowałem, które były skomplikowane, łączyły wiele stron, jeżeli chodzi o jakieś tworzenie projektu, czasami wspólne, czasami rozbieżne interesy. To zaczęło działać, a była to druga noga. Stałem na tej drugiej nodze, to się ładnie rozwijało. Mówisz o badaniach opinii.
do 2016 roku. No i wtedy niestety okazało się, że nasza percepcja jest odmienna, jeśli chodzi o rozwój tej firmy. Ja też zacząłem rozumieć, że prędzej czy później to się stanie zwyczajną usługą i narzędzia, które służą analizie tylko i wyłącznie ilościowej, dołączą do tego analizę jakościową. I tu się nie pomyliłem. Dzisiaj platformy, którymi możesz prowadzić analitykę użytkowników, też uwzględniają dane jakościowe, można to łączyć i de facto tamten temat, po prostu ja się z niego wycofałem. Wycofałem się, zresztą 2016 rok to był taki, że my przenieśliśmy się do kolejnego biura na super dynamice rozwoju. To były takie skoki.
Zbigniew Nowicki: Nagle już widzisz setkę przed oczami. Ja nie jestem najlepszy w zapamiętywaniu imion i nazwisk. Greg, twoje zapamiętałem, bo się wymieniliśmy i widziałem twoją twarz.
Ale jak nie widzę twarzy, to mam rzeczywisty problem. Nie, to czy ktoś przyszedł od klienta, czy ktoś w temacie jakiegoś biznesu, czy to ktoś od nas. No i zdecydowałem się, zresztą popchnięty takim hasłem, to co ja chcę mieć przez tego drugiego wspólnika, co ja chcę mieć, połowę przeszłościowego tematu badania opinii, czy moje 20% w ramach Bluerank, gdzie ciągle jestem mniejszościowym udziałowcem. To patrząc na te dwie spółki, to sobie mówię, dobra, udaliśmy się z małżonką, to się akurat tak złożyło na, o ile dobrze kojarzę, na dziesięciolecie naszego ślubu. Jechałem z samochodem i mówię, wiesz co, ja już wiem.
Ja już wiem, kurde. Ja chcę robić dalej temat Google’a i to, co jest wokół już wtedy nie tylko Google’a, ale jeszcze Facebooka tematów analitycznych, bo uważam, że to ma nie tyle co przyszłość, bo oba tematy były przyszłościowe, tylko to ma po prostu szerszą perspektywę. Wiesz, tematy cloudowe się wtedy dopiero pojawiały. O TikToku jeszcze nikt nie słyszał. a jak świat usłyszał, to się okazało, że to jest kolejne narzędzie reklamowe, nie mieliśmy, myślę, połowy tych technologii, które dzisiaj właśnie serwujemy w ramach Full Stack Experts i nie mieliśmy połowy tych marek, które nie tyle, że ich stać na taką technologię, bo to nie jest nasza definicja, bo stać wielu, tylko którzy są gotowi, żeby podjąć ryzyko, bo są głodni innowacji, żeby w to pójść. Wiem, że był u ciebie Konrad Howard i to jest taki przykład, że startup też nie tyle co go stać, tylko że po prostu oni są głodni innowacji, bo oni wiedzą po co jadą. To będą inwestować w konkretne narzędzia, które pozwolą im tą przewagę reklamową uzyskać. Albo masz jakiegoś retailera, który jest po prostu europejskim graczem, jeśli chodzi o fashion i on też jest głodny Takich narzędzi. Oprócz tego, że ma wyjebiste magazyny, o których dzisiaj przeczytałem, nie będę zdradzał marki, zrobotyzowane, zobaczymy, wow, jak to wszystko jeździ, fajnie regały się przestawiają. To jest głodne rozwiązanie, które poprawią o ułamek procenta efektywność, ale ten ułamek w ich skali… to z żadnym customer experience się tego nie zrobi. Niestety. A już na pewno nie ankietowym, nie w ramach tam gromadzenia opinii ilościowych i jakościowych, mieszania tych opinii. To jest fajna zabawa, ale bardzo niszowa.
Greg Albrecht: To jest ciekawy dylemat, przed którym stanąłeś, aczkolwiek powiedziałbym, Nie był to aż tak trudny dylemat, jakby mógł być, bo jednak w obu organizacjach nie miałeś większościowego pakietu. Najtrudniej by ci było, gdybyś miał większościowy, no bo wtedy byś powiedział, okej, wychodzę z czegoś, nad czym mam pełną kontrolę, a posiadanie równego lub mniejszościowego zawsze stawia cię w podobnej sytuacji. wpływu nieformalnego na wspólnika, gdzie nawet 50 na 50 to paraliż, jeżeli jest konflikt.
Zbigniew Nowicki: I doszło do konfliktu i paraliżu.
Greg Albrecht: No to się zdarza często, dlatego uważam, że nie ma gorszego setupu niż 50 na 50, chociaż brzmi to tak intuicyjnie najlepiej, ale kreuje pewne wyzwania, jeżeli coś idzie nie tak, więc fajnie jest móc to jakoś tam zmitygować. A znowu te 20% możesz powiedzieć, ok, formalnie nie mam teoretycznie żadnego wpływu, czy mam mały wpływ ze względu na mniejszościowy udział, ale jeżeli wierzę w kreowanie skali… to interesuje mnie już wtedy tylko konkret, czyli co kreuje dany biznes, w związku z tym, że w ten sposób buduje wartość. I kiedyś była taka anegdotka, czy wolisz mieć, wiesz, 1% Coca-Coli, czy 100% Polo Cockty. I można powiedzieć, że jakby wiadomo, jaka jest odpowiedź, czyli gdzie kreujesz potencjał do tego, żeby zbudować coś wielkiego i myślę, że taką drogę wybrałeś. To nie są łatwe Rzeczy. Na przestrzeni tych lat, kiedy działacie, pewnie mieliście różnice zdań, mieliście różne perspektywy. Co było takim sposobem działania, czy jakimś elementem, który sprawia, że jesteście spojeni, że działacie razem, że przez jakieś różnice zdań przeszliście obronną ręką. Super pytanie.
Zbigniew Nowicki: Zrozumieliśmy to po nastu latach. co sprawię i to tak z perspektywy badawczej. Nasza koleżanka pracująca w Google zaproponowała, żebyśmy się przebadali pod względem naszych predyspozycji i jakichś tam takich cech wrodzonych. Zaproponowała polskie narzędzie. Frizz. No i okazało się, że jesteśmy zupełnie odmienni.
Greg Albrecht: I to wam pomaga, ale może też kreować różnicę w zrozumieniu, bo to pozwala się uzupełniać, czyli być może robicie różne rzeczy, więc jest mało punktów zwarcia, ale może być tak, że kiedy jest punkt, w którym wspólnie czujecie silne zaangażowanie w zagadnienia, możecie je widzieć zupełnie odmiennie, więc też jest to jakieś potencjalne… Ja uważam, że jest więcej korzyści niż wad.
Zbigniew Nowicki: Tam są cztery takie style dominujące. Badacz, wizjoner, partner i zawodnik. I okazało się, że ja jestem wizjonerem, a Maciek jest badaczem. Jego od zawsze kręciły Excele. czego ja serdecznie nienawidziłem, poza pomnożeniem tej ceny razy trzy.
Poza tym w trakcie biegu nie mógłbyś pracować. No właśnie. A wizjonerka idzie super. Sama z siebie. Tak, idzie super. Wymyślanie wtedy idzie super.
Odkrywanie nowego. Z czasem też zrozumiałem, że mnie interesuje szeroki, nie specjalizacja, tylko szeroki zakres wiedzy. Im szerszy, tym lepiej. Wiesz, ratownik medyczny, książkę sobie napisałem, mimo że miałem trójkę z polskiego, zawsze to podkreślam. I wiele osób lepiej pisze ode mnie, ale tego nie zrobiły. Bieganie, nurkowanie, pływanie, wszystko z wodą, zwierzęta w domu.
Takie, wiesz… Doświadczanie życia na wielu polach. Naprawianie rzeczy, niekoniecznie tylko taka ślepa konsumpcja, ale do tego jest potrzebne szerokie spektrum. Z wykształcenia jestem inżynierem. Ale wiesz, jestem inżynierem takim, co normalnie pracowałby w fabryce. Okej, może bym jakieś tam roboty składał. No ale ta wiedza, którą pozyskałem, plus praktyka, którą robię przez lata w elektronice, w mechanice, pozwala mi w zasadzie naprawić większość z produktów, które mamy w domu. Plus bawiłem się z moją córką, kiedy jeszcze chciała w robieniu układów, żeby ją też trochę, wiesz, rozwinąć w takim obszarze, że… Możesz coś stworzyć z prostych elementów i to zaczyna działać. Ale wracając do tego pytania.
Wizjoner i badacz. Słuchaj, oczywiście to momentami to tworzyło konflikty. Bo Maciek mi przysłał Excela, żebym na niego spojrzał, a ja go trzy razy odkładałem. Wiesz, no wtedy prokrastynacja 10 na 10. Jezus, muszę otworzyć jeszcze tego Excela.
Dobra, dobra. Ale się brałem, wiesz, otwierałem i wtedy było… O Jezu, o co tu chodzi.
No… I to mogło tworzyć jakieś konflikty oczywiście, natomiast uzysk jest większy, dlatego, że sam to powiedziałeś, zupełnie inne perspektywy. Możliwość oceny zdarzeń z innego punktu widzenia. Ani moja wyłącznie, i teraz jakbyśmy mieli czterech wizjonerów, będę mówił o sobie, to oni by się tylko poklepywali po plecach i dalej wymyślali bardzo zajebiste pomysły. Nigdzie dalej byśmy z tym nie poszli, tylko jeden drugiego by, wiesz…
Zabawa w dyskusji intelektualnej. No tak, no to wręcz byłaby, wiesz, katedra wymyślania, tylko z tej katedry by nic nie wynikało. Maciek wprowadzał liczby, przepraszam, a z czasem zrozumieliśmy, że żeby ten układ był kompletny, to właśnie potrzeba jeszcze pozostałych dwóch modeli, a mianowicie zawodnika i partnera. Partner wie jak rozmawiać na zewnątrz, Pewnie ty, Greg, potrafisz ja też z ludźmi nawiązywać kontakt. Ja myślę, że mam łatwość nawiązywania kontaktu, ale partner po prostu ma to wbudowane w swoim kręgosłupie. On wchodzi i ja podziwiam na przykład wspólniczkę mojej żony w fundacji, która w porównaniu do mojego networkingu to robi jakieś voodoo.
Ludzie ją oblegają, bo ona tak łatwo, tak empatycznie się komunikuje. No więc ważny jest ten partner i ważny jest zawodnik, który weźmie bat i będzie chłostał tą całą pozostałą trójkę. Słuchajcie, ale my tu mamy tabelkę i tu są terminy.
Terminy to trzeba odhaczyć. Bo wiesz, wizjoner może jeszcze dołożymy jakąś funkcję, która co prawda nie jest potrzebna, ale fajnie brzmi. Badacz, brakuje mi tu jeszcze jakiejś analizy. Poświęćmy temu jeszcze chwilę. Może są jakieś badania z innego rynku, które to potwierdzają.
Partner będzie rozmawiał, będzie dyskutował z klientami, będzie rozmawiał z zespołem. Zawodnik jest od tego, żeby to wszystko popędzić, ale sam zawodnik też tego nie zrobi. Bo jeżeli postawisz, wiesz, czterech zawodników, to oni będą po pierwsze, to są ludzie, którzy mają we krwi rywalizację. Mają, ale to taką, wiesz, aż chorą po prostu. W bieganiu to mój przyjaciel jest klasycznym typem zawodnika. On jak widzi osobę przed sobą, to nie może odpuścić. No to jest tak jak wilki sarna. On musi ją dogonić albo jego i potem przegonić. I to nie jest kwestia, że to jest inny zawodnik, że on będzie szybciej. Nie! To jest kwestia, że on ma kogoś przed sobą. On musi po prostu być z przodu. Tak, w moim podejściu trochę mam na to wybiegane.
Greg Albrecht: A propos tych stylów, korzystaliście też z tego w procesie rekrutacji, bo też są różne teorie a propos używania różnych narzędzi na różnych etapach, czyli że jedne pewnie jest okej stosować w rekrutacji, inne nie. I to jest ciekawe, bo wybierasz kogoś i chciałbyś, żeby ta osoba uzupełniła ten zespół. To na jakim etapie i w jaki sposób proponujecie, czy sugerujecie, czy wykorzystujecie to narzędzie w procesie rekrutacji dla jak istotnych osób. Zakładam, że nie dla każdego.
Zbigniew Nowicki: Zaczęliśmy używać, teraz coraz częściej. Często korzystamy z prostego narzędzia 16Personalities. Korzystaliśmy z Race Item, został przebadany team menedżerski i jeszcze kilka jakichś narzędzi, których teraz nie pamiętam, ale zacznę od anegdoty. Na samym początku rekrutowałem ja z Maćkiem. Różne perspektywy, o czym jeszcze do końca nie wiedzieliśmy, ale My robiliśmy coś fajnego, pchało nas, że po prostu jak dosypujemy dosłownie trochę do pieca, to ta lokomotywa szybciej jedzie. Jedna anegdota jest taka, ja zawsze miałem pytanie, które związało się ze stresem. Zależało nam na tym, znaczy przynajmniej mnie może, to nie jest teraz popularne, bo oczywiście jak ktoś z HR-u nas będzie oglądał, to powie, to jest idiota. Ale wtedy to działało. 2008 rok, 2012 powiedzmy, Ja miałem takie pytanie, 7% z 8. I ono w ogóle jest legendą. Tam na GoWorku zostałem opisany z tego powodu i tak dalej. 7% z 8. A o czym to polega.
Greg Albrecht: 7% z 8. 7% z 8. Koło 0,5.
[undefined] 0,56.
Greg Albrecht: Spoko.
Zbigniew Nowicki: A koło 0,5 też jest jakąś odpowiedź.
Ale to był taki test. Spotkałem się z moim kolegą, który rekrutował do swojego biznesu, startupu w San Francisco. Ja mówię, słuchaj, ja zadaję różne trudne pytania. Rekrutacja to nie jest dla mnie miejsce, gdzie tylko ma być przyjemnie. Przyjemnie to ma być dalej, że razem się rozumiemy i tak dalej. 7% z 8 on mi to podpowiedział. Drugie to było wypełnienie mostu San Francisco samochodami, jak to policzyć, ile tych samochodów tam wejdzie. A to są takie klasyczne modele albo piłek tenisowych w basenie i tak dalej. A 7% z 8 jest banalnie proste, bo wystarczy dokonać prostą arytmetykę szkoły podstawowej i to jest 0,56. I w zasadzie mnie zależało na tym, żeby obserwować jak się ludzie zachowują. Były różne zachowania. Od pokazania, że nie, no to ja się do tego nie nadaję. No to wiesz, jak taka osoba ma potem pracować z klientem, być konsultantem w danym temacie. Bo dostała trudne pytanie w stresującym momencie, ja to rozumiem.
Po furię. Ja nie będę odpowiadać na takie pytania, co pan sobie wyobraża, no i tak dalej, no spoko. Niektórzy liczyli. A co było najśmieszniejsze. 50% mniej więcej był taki statystyczny wskaźnik, ile osób przechodziło dalej.
Drugie pytanie po tym było 8,7%. I wiesz, że stres jest taki, że jeszcze 50% odpadało. Mimo, że to jest ten sam wynik, ale co za problem, przecież to jest to samo. Wiesz, brali kartkę, długopis, to ja muszę to sprawdzić. Zresztą to było pytanie na poradzenie sobie ze stresem, bo w ówczesnym momencie rynku i tego rozwoju, na którym się znajdowaliśmy, sporo takich pytań pochodziło od klientów i trzeba było sobie z tym stresem po prostu radzić. A też sprawdzało pewną umiejętność matematyczną, Proszę pana, ja zaakceptuje tą ofertę, jeśli da mi pan 7% rabatu. Rabat, stolica Maroko, moje ulubione powiedzenie, no ale spoko. To jest ten moment, kiedy dopinasz, no nie. Ile to jest 7%. No nic, wracając, mało popularne.
Greg Albrecht: Dlaczego mało popularne. Że kreuje nieprzyjemny klimat w trakcie rozmowy.
Zbigniew Nowicki: Tak. Zostało to uznane za właśnie takie agresywne podejście. No właśnie, wywracasz oczami….
Greg Albrecht: Nie bardzo wiem, dlaczego to miałoby być uznane za agresywne.
Zbigniew Nowicki: Przez lata popadliśmy, myślę tam od momentu, kiedy wycofałem się w ogóle ze spotkań rekrutacyjnych, albo zostałem wycofany, popadliśmy w taką postawę, że to musi być super cukierkowo. No i tak super cukierkowo jest, tylko mam puentę do tego. To jest pierwsza anegdota, potem druga anegdota.
Mam puentę do tego. osoby, które to nie był jedyny test, żebyśmy się źle nie zrozumieli, że ja to tylko zadawałem to pytanie, jak ktoś przeszedł ten 25%, cześć, witaj na pokładzie, no nie. Nie, tam była cała seria pytań specjalistycznych, zadania do rozwiązania. To było jedno z takich, wiesz, takich podchwytliwych wywracaczy, no nie żeby zobaczyć reakcję, ale ono nie ważyło na całej decyzji. Natomiast często było tak, że ono tylko potwierdzało decyzję, lewo lub prawo.
No i co. Ludzie, którzy wtedy byli rekrutowani w tym okresie, 2010 powiedzmy do 2015-16, wiele z tych osób jest z nami do dzisiaj albo było bardzo długo w firmie, bardzo długo. Ja rozumiem, że te realia siła pracownika versus pracodawca i tak dalej się pozmieniały, natomiast Tam też badaliśmy pewnego rodzaju, nieświadomie zupełnie, przyznaję, wręcz powiedziałbym intuicyjnie, dopasowanie do naszego sposobu bycia, do naszego takiego stylu.
I teraz druga anegdota. Koleżanka, która jest szefową działu, jak obejrzy, to będzie wiedziała, że to o niej, a Dominika jest szefową działu content, przyszła na rekrutację i mieliśmy wtedy dwa pokoje. dwie sale, przepraszam, siedząc na poddaszu jeszcze. Weszła do pierwszej sali, nikt się tam nie ruszył w ogóle, bo myśleli, że to ktoś nowy po prostu przyszedł. No ale powiedziała, że ona tu na rekrutację, a to wskazali, a to ci niesympatyczni to są tam. No i przekazali ją do drugiej sali, ona przyszła na rekrutację, no i ja wyszedłem, gość ubrany w stroju rowerowym, wstał od laptopa, a on mówi tak, to podobno pan jest ten niesympatyczny, do którego mnie skierowali, to chciała zażartować.
Ja mówię, nie, ja to jestem ten dobry policjant, ten… Syn, to dopiero zaraz przyjdzie. Wskazując na Maćka, który wstawał z fotela. A z reguły było tak, że Maciek zadał takie, chciał być taki bardzo przyjazny i miły. Nie, ten drugi to zaraz przyjdzie. No i ona jest z nami do dzisiaj. Super wkład w firmę.
Super historia. Naście lat na pokładzie. I myślę, że się dobrze rozumiemy. Dopasowywaliśmy się wtedy intuicyjnie tak kulturowo, znaczy tworząc tą samą kulturę.
Greg Albrecht: Podam Ci przykład z mojej praktyki, tego o czym mówisz i potencjalnego wynaturzenia w kierunku bycia poprawnym i cukierkowym w opozycji do tego, jaka jest prawdziwa kultura firmy, która stoi za dotychczasowymi sukcesami.
Mam takich klientów w Londynie. To jest niewielka firma usługowa, która robi super wyspecjalizowane, mega rzeczy globalnie dla topowych klientów. I w Londynie ten klimat bycia i w tej branży, która jest związana w jakimś tam stopniu z designem, to bycie cool, bycie fajnym, bycie przyjaznym, pozytywnym i tak dalej jest no… Myślę, że jak u nas tylko razy dziesięć ze wszystkich wymiarów.
Widzę szaka i deskę. Super, wszyscy jesteśmy raczej mili, fajni, nie uraź mnie żadnym pytaniem i tak dalej. I ci, te właścicielki myślały, że to jest dobra droga, żeby iść tą drogą, no bo skoro widzą to, jak założyły swoją firmę, że wszyscy inni to tak robią, że jest tak, wszyscy cool, to nie do końca jest szczere, to nie do końca jest prawdziwe, ale jesteśmy cool. Tak, trudno jest wymagać trochę, ale żeby było miło. I miałem taką tezę, że żeby być na tym rynku, no to musimy się dopasować do tych oczekiwań rynku, no bo ci ludzie, co pracują w tym rynku, to oni wszyscy potrzebują tego, żeby było cool. I to był jeden z pierwszych etapów ich wejścia właśnie w drogę rekrutowania, że szukali ludzi i na tych rozmowach kwalifikacyjnych już przykładowych po prostu się próbowały w jakiś sposób ustawić, czy dopasować do tego stylu, jak wyobrażają sobie, że trzeba być, bo kiedyś tam, wiadomo, pracowały w jakiejś firmie, no i widziały, jak to wyglądało dziennie, ale to w ogóle nie było dopasowane do kultury tych kilku osób, które na początku były u nich.
Raczej osoby, które za dużo nie gadają, po prostu dowożą konkretną robotę i jakby niespecjalnie chce im się small talk uprawiać i się kumplować w firmie, bo tak mają. I ta pierwsza fala rekrutacji, która była dyktowana właśnie tym elementem dopasowania się do stylu ogólnie panującego w branży, zakończyło się fiaskiem. Chyba nikt z tych osób, które były na tej fali zrekrutowane, nie został.
Dlaczego. Dlatego, że oni przychodzili, nie dostawali. To jest jak z oszukiwaniem klienta, czyli fejkowa obietnica wartości. I to był, wydaje się to trywialne, jak o tym opowiadam, ale kto nie przeszedł na przykład tą drogą tego ekstremum, czyli próby dopasowywania się pod rynek, to jest tak, dopasowujesz się pod rynek, zawsze jesteś tym gorszym naśladownikiem, nie jest to autentyczne. I albo to ci rozwadnia kulturę organizacji i ją może osłabić, albo co gorsza może powodować, że tak naprawdę straciłeś czas i pieniądze na rekrutację, bo te osoby się nie utrzymają. Więc wyście robili, myślę właśnie, idealnie intuicyjne rekrutacje pod ten styl. Oczywiście to Można dyskutować, co jest zasadne, jak trzeba pacjenta, tak powiem, zestresować na wizycie, jak bardzo nie. To nie chodzi o to, żeby bez przetrwania robić, ale też wydaje mi się, że jeżeli mamy konkretne oczekiwanie, powinniśmy się bać, niech mówić i sprawdzać tego.
Zbigniew Nowicki: Tak i doświadczenie pokazuje, mówiłem już, że te osoby były bardzo długo albo są dotychczas. doświadczenie późniejszych rekrutacji pokazuje, że ta rotacja się zwiększyła. A kultura się rozmyła.
Dwa przykłady. Był taki moment, że zgarnialiśmy bardzo dużo nagród, bo wszyscy rozumieli i byli mocno zaangażowani w to, żeby te nagrody pozyskiwać. Żeby pozyskać nagrodę, nie tylko trzeba robić dobre rzeczy, ale silnie wierzyć w to, że się robi dobre rzeczy. a nie, że to jest coś po prostu przeciętnego i umieć to opisać, podać na zewnątrz. I to robiliśmy, a mamy jakiś okres, kiedy to niestety wyhamowało i teraz jest wielki powrót. Jest ogłoszona nowa strategia i między innymi tam są te nagrody. Wiesz, nowy plan, nowa strategia, pięcioletnia wizja. I uważam, że to ma szansę powodzenia, natomiast tylko i wyłącznie, jeżeli będziemy wspierać właśnie ten aspekt kulturowy z nowo rekrutowanymi osobami, nie tylko będziemy rozmawiać o tym, jak są super ekspertami, ale jak są dopasowani też do tego naszego środowiska.
Greg Albrecht: Jak powstał ten spin-out. Jeżeli byś powiedział o takich kilku krokach, które uważasz wpłynęły na to, że ten spin-out się przyjął, że to zadziałało pod kątem… zarządzania waszą uwagą jako założycieli, stworzenia zespołu, zwalidowania produktu. Jakie były te kroki. No bo jesteście dojrzałą organizacją, można powiedzieć, dobra, no zrobiliśmy już tyle rzeczy, no jesteśmy tym, powiedzmy, tankowcem na tym oceanie, no nie będziemy się obracać, no po co się bawić, po co się na coś łapać. I jak to się w ogóle robi 20, w cudzysłowie 20 lat później, jak się startuje nowy biznes. Więc opowiedz, jak to było.
Zbigniew Nowicki: No dobrze, potrzeba chwili też, a mianowicie Bluerank był resellerem Google Marketing Platform i była silna potrzeba, żeby tą platformę oddzielić od usług. Po prostu oba obszary, można powiedzieć, cierpiały w połączeniu.
Dlaczego. Dlatego, że usługi, jak wiesz, mogą mieć różną jakość i to wpływało na chociażby efekt tego, jaki ten zakres platformy Google’a był ostatecznie sprzedawany. To też nie są produkty, które sprzedają się w dziesiątkach licencji. Druga rzecz, to już powiedziałem, jest ta skalowalność. Widzieliśmy, że ok, no technologię będzie można skalować, ale z usługami to nie pójdzie. specjalizacja i pytałeś o to, jaki był początek. Na początku to była tylko i wyłącznie marka. Zrobiliśmy test, również dlatego, że skoro dołączymy inne produkty, inne technologie, to jeżeli nóżka się powinie, to nie ucierpi główna marka, tylko coś, co dopiero stało się rozpoznawalne na rynku. Fajna rzecz, obie spółki mają obecnie oddzielne zarządy, ani Maciek, ani ja, Maciek jest w ogóle nieaktywny teraz w biznesie, ma swój jakiś tam pomysł, zakłada winnicę, obie spółki mają swoje zarządy i naprawdę te zarządy dobrze sobie radzą. One są takimi zarządami przenikającymi się, natomiast są oddzielni prezesi, bo ostatecznie ich cele z perspektywy wspólnoty, grupy są takie same. No wiadomo, rosnąć, rozwijać się, przynosić zysk z tego, co robimy. Natomiast z perspektywy już usługi versus te produkty to jest inne podejście i inne działania. Więc na początku… próba i okazało się, że ta próba dobrze zaczęła grać. No a skoro dobrze zaczęła grać, to marka zmieniła się w spółkę.
Greg Albrecht: No i już. Super lekkie podejście, także wydaje mi się optymalne.
Zbigniew Nowicki: Nie spytałeś mnie, bo trzy słowa, co ja teraz robię.
Greg Albrecht: No właśnie, dokładnie to chciałem zapytać. Czym ty się zajmujesz, skoro są oddzielne zarządy, to czy jesteś do czegoś jeszcze potrzebny, czy po prostu możesz biegać bez przerwy.
Zbigniew Nowicki: Nie, no aż tak jeszcze komfortowo nie jest. Co może robić wizjoner.
Greg Albrecht: Przeszkadzać innym w realizowaniu ich wizji, wymyślając ciągle nowe pomysły.
Zbigniew Nowicki: Dobrze, przeszkadzać to jest szklanka, ale dobrze, wymyślenie ciągle nowe pomysły przeszkadza, to jest szklanka do połowy pusta, a pełna wymyśla nowe pomysły. Nazwaliśmy sobie to wymyślić coś, co będzie przynosiło, będzie ważne jutro, a na dzisiaj nie jest jeszcze rentowne.
Musi się tylko refinansować. I było kilka takich podejść. Można powiedzieć, że to wizjoner… Znaczy ja robię takie startupy teraz, tylko wewnętrzne. Mały zespół, zwinny. Ja też dobrze się czuję w takim gronie. Nie jestem fanem struktur. Więc duża struktura, gdzie są działy i każdy dział tam ma swoje obowiązki, jeszcze działy wsparcia i wiesz, w dziale people to, w finansach tamto, to nie jest moje środowisko. Zwinny organizm, który potrafi się dostosować, szukać okazji, To jest moje DNA.
Greg Albrecht: Czyli nowe marki i pod tym nowe produkty.
Zbigniew Nowicki: Wiesz co, w usługach ciężko to będzie zrobić, więc mocno w ostatnich latach poświęcam się właśnie w Full Stack Experts.
Można powiedzieć, że prawie w 100%. Wspieram osoby z BlueRank wiedzą, doświadczeniem, w jakichś tam projektach właśnie nagród, perspektywą wizjonera, ale głównie to jest Full Stack Experts. Ostatni projekt to Full Stack Experts z początkiem 2023 roku, czyli można powiedzieć dwa lata temu. stał się partnerem Microsoftu reklamowym. Microsoft szukał tutaj partnerów do obsługi regionu Central Eastern Europe.
My wcześniej mieliśmy jakąś tam siatkę partnerów wśród agencji w Europie Środkowo-Wschodniej. No i na bazie tego zaczęliśmy budować strukturę, która tą reklamę Microsoftu ewangelizuje w tym regionie. Dwa lata całkiem niezłej jazdy, małego zespołu, ale fajnej pracy. Po tych dwóch latach ci partnerzy Microsoftu mają tam różne poziomy.
Jest standardowy, jest select, jest elite. No więc to, co zrobiliśmy, nie tylko w zakresie wyników finansowych, bo oczywiście wszystko sprowadza się, jak to w korporacji wiesz, do tego, jakie budżety przepuszczasz. I to musi się tam spinać, musi się spinać, jeżeli chodzi o wynik budżetów mediowych w tych fajnych milionach dolarów, nie naszych na szczęście, tylko tej sieci, którą budujemy, ale również działania ewangelizacyjne, jakieś wygrane wewnętrzne konkursy, innowacja, którą wprowadziliśmy w trakcie, w ramach tego organizmu, dała nam status elit, to nam nie daje tylko, wiesz, tam kolejne gwiazdki na bluzie, ale de facto daje dużo ciekawsze możliwości, jeśli chodzi o support, rozpoznanie w regionie i tak dalej.
To gratuluję. Dziękuję. To jest duża rzecz i to jest taki startup. Ale żeby nie było, że wiesz, za każdym razem to jest sukces, to z drugiej strony temat, który uważam troszkę za wcześnie realizowałem i myślę, że jeszcze wróci, Marketing Cyber Security brzmi tak górnolotnie, generalnie chodzi o walczenie z botami, które symulują użytkowników i wyklikują budżety reklamowe. Dwa lata, bardzo dobry pierwszy rok, fajna atrakcja, pozytywny wynik, w sensie zbilansowało się, nawet coś zarobiło i w drugim roku totalny zjazd, bo ludzie zaczęli patrzeć Ale tak, ale to wymaga dużo zaangażowania po naszej stronie. Notabene izraelskie rozwiązanie, globalny gracz, jedna z najlepszych technologii, jeżeli chodzi o sztuczną inteligencję w tym temacie.
No i co. I zakopałem ten projekt w zeszłym roku, tak to się ładnie mówi, w sensie zamknąłem go, bo w pewnym momencie musiałem się pogodzić z tym, że ten startup dalej nie pojedzie dzisiaj. Mamy kompetencje, mamy wiedzę, jeżeli chodzi w ogóle o skalę zjawiska, o skalę problemu i jego specyfikę, natomiast na dzisiaj to nie będzie rentowne. Nie ma klientów. Tak, ale jest włożone do szuflady, bo myślę, że temat jeszcze na to wróci.
Greg Albrecht: Jesteś w Radzie Izby Gospodarki Elektronicznej. Jak odnajdujesz się w tak, wydawałoby się, sformalizowanym i dla obserwatora, który nie zna tego podmiotu, ale zna inne tego typu podmioty, mało sprawczego, zaryzykuje podmiotu, ty człowiek o mentalności startupowca, który chce mieć mały zespół i szybko wprowadzać konkretne zmiany.
Zbigniew Nowicki: Okej, to wiesz co, może to jest taka percepcja. Myślę, że Izba jest zwinnym podmiotem, która przez ostatnie lata realizuje bardzo fajne projekty, mocno stawia na legislację. Wiesz, Rada jest od tego, żeby radzić. Radzić zarządowi pani prezes Patrycja Sas-Staniszewska, która zarządza izbą od lat.
Myślę, że robi super robotę. Natomiast rada jest złożona, no nasz wspólny kolega Szymon Bujalski, chociażby jest tutaj super przykładem, z ludzi, którzy naprawdę można powiedzieć zjedli zęby na e-commerce. Tam są i marki i osoby stojące za tymi markami, które mają duże doświadczenie. a nie brałbym tak bardzo tutaj do siebie tej struktury przewodniczącej rady.
My jesteśmy po to, żeby zarówno opiniować, ale i inspirować, co jest potrzebne. Z końcem ubiegłego roku przyjąłem na siebie takie zadanie, mamy też think tanki, które odpowiadają za różne obszary ważne z perspektywy e-commerce. Ja osobiście wierzę w to, że właśnie praca tych think tanków, które gromadzą więcej osób typu z segmentu B2B e-commerce, z małych i średnich przedsiębiorstw, z segmentu cross-border, handlu transgranicznego. Praca tych osób jest w stanie jeszcze bardziej pchnąć to, co się u nas dzieje, jeżeli chodzi o handel elektroniczny. Nie tylko praca koncepcyjna, ale taka po prostu, wiesz, doradcza, bo to jest działanie pro bono, musimy o tym pamiętać. doradcza o charakterze dzielenia się swoją wiedzą. W pewnym momencie, no myślę, że wszyscy dochodzimy do takiego momentu, spoko, fajnie jest zrealizować projekty komercyjne, ale uważam też, że można dawać coś od siebie, wpływać na rynek i tutaj nie chodzi o te kudos na Linkedinie, że ktoś ci wylajkuje post, zupełnie. Znaczy ja patrzę, wiesz, na te komentarze, mówię spoko, no bo Nowicki tam gdzieś był i znowu bryluje. To nie o to chodzi. To chodzi o to, żeby obszar, który myślę jest strategiczny narodowo pchać do przodu.
Greg Albrecht: Super, wiesz, cieszę się, że rozbroiłeś moje oczywiście stronnicze i pół nasycone żartem pytanie o to, że izby się wydają jak podmioty o niewiadomej sprawczości i pokazałeś jak to naprawdę działa i też jaka jest misja za tym. Myślę, że to to jest taka praca, którą trudno jest zrozumieć komuś, kto nie jest jego bezpośrednim beneficjentem. Bezpośrednim, czyli na przykład dużym graczem na tym rynku e-commerce, ale pośrednio beneficjentami mogą być wszyscy konsumenci w niektórych sytuacjach.
Zbigniew Nowicki: No tak, i duzi gracze, i średni, i mali. To z perspektywy, można powiedzieć, systemowej.
ale każdy Kowalski z perspektywy konsumenckiej, bo oni też są beneficjentami. Prosty przykład, Izba opiniowała ustawę, która zakazywała handlu w niedzielę. Wielokrotnie zwracając uwagę, bo tam był taki zapis niemalże jak i czasopisma, że i internet. No jak.
No jak i internet. Co przepraszam, wyłączymy polski e-commerce w niedzielę. Przepraszam, w weekendy wyłączymy, kiedy w zasadzie wszystkie statystyki pokazują, że wtedy to jest ten moment, chyba że jest super pogoda na grilla i wszyscy tam te kiełbasy smażą i piwo piją.
Jeżeli nie, to to jest ten moment na zakupy. No i okazało się, że w niedzielę zostało wykreślone. Złośliwi twierdzą, że to nie było tylko nasze działanie i to też prawda. Ale myślę, że mieliśmy w tym znaczący wkład, a to co się obecnie dzieje, jeśli chodzi o administrację publiczną i współpracę z administracją publiczną w zakresie transformacji cyfrowej, wsparcia właśnie małych i średnich przedsiębiorstw, to jest poziom wyżej. Weszliśmy w prezydencję w Unii Europejskiej i jednym z celów i misji tej prezydencji w tym roku to jest cyfrowa transformacja. I myślę, że tam Izba naprawdę silnie pomaga, opiniuje.
I to jest na poziomie ustaw takich, które… Może tak, Kowalski nie jest świadomy, a z drugiej strony ci duzi gracze, najwięksi na rynku, czasami łamią sobie kości od palców, mówiąc, kurde, jak ten przepis wejdzie, to znowu będziemy mieć pod górkę, bo Chińczycy będą mieć łatwo. Albo towary popłyną z zagranicy, bo będzie łatwiej zamawiać. Ten numer z tą niedzielą to właśnie było, wiesz, nie było jeszcze wtedy aspektu tak silnie chińskiego wyeksponowanego, ale myślę, że klaskali już płetwami nasi ościenni sąsiedzi, którzy stwierdzili, dobra, super, będą zamawiać u nas, tak. Nie mówię markami. Nie było jeszcze wtedy problemów niskiego, którzy omijają cło, wad i są subsydiowani. Działają bardzo nie fair.
Greg Albrecht: Niesamowite są takie konteksty, o których wiesz tylko kiedy jesteś w środku tak naprawdę. Masz prawie 30 bez jednego roku lat doświadczenia w branży technologicznej. Widziałeś wszystko od zarania. Więc jakby widzisz pewne cykle, zmiany, ewolucje. Najpierw to było dostęp do internetu przez modem, potem to było może…Już nie będę naśladował tego dźwięku. Potem były kolejne etapy, potem były pierwsze fora, potem był Google fora, potem sieci, społeczności, które się pojawiły. Teraz jesteśmy wszyscy w mobile. Kolejne zmiany. Jak jako wizjoner, jednocześnie z takim bagażem danych o tych cyklach i o tych kolejnych krokach, plus będący osadzonym wśród najmądrzejszych ludzi innych także w tej kategorii, dzięki udziałowi m.in. w tej izbie, jak ty postrzegasz kolejny krok dla e-commerce i internetu jako takiego zjawiska w biznesie. W najbliższych latach.
Zbigniew Nowicki: Co ja myślę, że będzie jutro.
Tak. To zacznę od tego, co bym chciał. Żeby ludzie mniej korzystali z algorytmów, które ich osaczają. zupełnie nie są świadomi i myślę, że niestety jutro będzie tak, że algorytmy będą jeszcze bardziej nas osaczać. Nie pamiętam teraz tytułu filmu, ale wiesz, Wizjoner ma takie przebłyski. Chłopak miała wirtualną dziewczynę, z którą cały czas tam z telefonem… To chyba było w serialu Black Mirror może. Może tak, może to był któryś odcinek Black Mirror, tak. I przez cały ten odcinek z tą dziewczyną, można powiedzieć, konwersuje, żyje, chodzi na randki i nagle następuje wyłączenie sieci.
I na początku jest jego perspektywa, takie mrożące, jak to w Black Mirror. Co się stało. Ona wyparowała, bo nie można powiedzieć, że nie żyje. Ale potem kamera odjeżdża i on jest w tłumie takich samych osób, które czują się zagubione, bo nagle stwierdziły, że mogą się rozejrzeć dookoła. Gdzieś ostatnio przeczytałem, że ludzie wolni chodzą z podniesioną głową. I to już nie jest dlatego, że są tacy dumni, że im brakuje po prostu podbródka do pionu, tylko że nie są niewolnikami swojego urządzenia. Ludzie wolni chodzą z podniesioną głową. To bym chciał i myślę, że niestety, a chciałbym, żeby tak nie było, a myślę, że niestety będzie coraz gorzej. Algorytmy nas jako społeczeństwo zniewalają.
Podobają mi się takie działania jak na przykład ustawodawstwo w Australii odnośnie platform społecznościowych, które wymusza kontrolę wieku, I nie ma tam długiej dyskusji wzorem naszego poletka europejskiego. To jak, a czy możemy, a czy to wypada, a to będzie nie do końca zgodne z wolnością praw od 16 roku życia. I to twoja dostawców sprawa, jak ty sobie zweryfikujesz wiek. Notabene to można odnieść np. do tematu alkoholu albo papierosów. To jest sprawa fajek, jak one zweryfikują użytkownika, że ma 18 lat. Jak ktoś przejdzie, kto nie ma 18 lat, to jest mega problem. I mówię to z pierwszej ręki, bo miałem przyjemność, można powiedzieć, pracować przy takich projektach i to były projekty chyba, jeżeli chodzi o identyfikację, bardziej skomplikowane niż logowanie do banku. Bo dwuetapowa weryfikacja to była już wtedy, a to było prawie 20 lat temu. Dwuetapowa weryfikacja oparta o kody, o telefon komórkowy, przez SMS-a jeszcze. Żeby móc wejść na stronę i kupić produkt, który jest… Wiesz co, nie kupić nawet, nie, bo tam nie było sprzedaży, tylko to były te programy takie konsumenckie. Lojalnościowe programy marek tytoniowych. Tak, konsumenckie, gdzie wymieniałeś kody na nagrody, no nie. Wracając… To jest twoja sprawa, droga platformy, jak to sobie rozwiążesz. Inaczej zapraszamy tutaj, zasiedzisz kasy, my to rozwiążemy wtedy.
Greg Albrecht: Czyli to jest wizja, jakbyś chciał, żeby było, ale obawę masz taką, że będziemy coraz bardziej w rękach algorytmów, co będzie kształtowało i nasze samopoczucie, i nasze decyzje. Niestety.
Zbigniew Nowicki: Wiesz co, oczywiście ma na to wpływ sztuczna inteligencja. Daleki jestem od takich teorii skajnetowych, które się gdzieś przewijają. Bliższe jednak, że to jest taki upośledzony PA, upośledzony personal assistant, który jak poprosisz, żeby ci właśnie dobrał muzykę, to on to w miarę zrobi, a skomponował utwór, też to zrobi, ale już z bardziej wysublimowanymi zadaniami typu odpisz do grupy, gdzie poszczególni aktorzy są wymienieni w konwersacji, niestety pomiesza tych aktorów. I jedno z moich ulubionych ćwiczeń. Nadal nie potrafi tego zrobić, jeżeli jest trzech uczestników, imiona, to przypisze im różne role wynikające po prostu z mieszania tylko i wyłącznie treści.
No nic, wracając. W e-commerce. I myślę, że ta sztuczna inteligencja w e-commerce będzie miała coraz większe znaczenie. na każdym odcinku kontaktu z konsumentem od reklamy poprzez narzędzia, które są blackboxem po prostu i same decydują jak profilować komunikaty do użytkowników poprzez jakieś segmentacje, weryfikacje, dopasowanie znowu tego przekazu reklamowego, po naprawdę zarządzanie i myślę, że to nie jest też nic super odkrywczego, co się dzieje całym magazynem i produktami, które są wyświetlane, skończywszy na dostawie i tym, co się dzieje po dostawie.
Greg Albrecht: I pewnie dużej części też procesu obsługi klienta w skali, co już się dzisiaj dzieje.
Zbigniew Nowicki: Absolutnie tak, absolutnie tak. Z jednej strony mamy jakieś tam deep fake’i, że dzwoni do dziury pan z banku albo pani z banku, a z drugiej strony przecież to jak z tym nożem, może służyć do krojenia chleba albo do zabijania ludzi. To jest wykorzystywane do obsługi. W ten sposób po prostu tą obsługę można skalować.
Greg Albrecht: Dokładnie. Akurat ostatnio u mnie w podcaście był Tytus Goła z Tidio i opowiadał jak właśnie wprowadzają takie zintegrowane rozwiązania do zarządzania komunikacją z konsumentami w dużej skali właśnie oparte o AI i ile procesów, oczywiście nie wszystkie, ale ile procesów to usprawniaj. To jest jeden z tych elementów, które dzieją się już dzisiaj.
Zbigniew Nowicki: Gdzieś kiedyś, na którymś etapie i tak będzie ten komputer białkowy, który… Ja to nazywam human touch. No ale ostatecznie sporo wątków można załatwić w bardziej zaawansowanym FAQ, czyli Frequently Asked Questions, tylko w formie takiej, która symuluje po prostu kontakt z realną osobą.
Greg Albrecht: Jeszcze raz wrócę do tych 30 lat, bo to mnie fascynuje i myślę, że takie nadawanie horyzontu czasowego pozwala nam też złapać naprawdę niesamowitą perspektywę na różne rzeczy w życiu. Jaki jest teraz ten twój Motor napędowy do angażowania się w działalność biznesową, na tym etapie, po tylu latach doświadczeń, kiedy też odkryłeś inne rzeczy ważne w życiu, jak rodzina, jak sport, czy hobby, twoja pasja, to co postrzegasz jako ten motor, co cię w tym bawi i… I jak sobie stawiasz cele, czy jak to określasz, no bo ewoluujemy, tak, na początku psim swędem, czy jakimś pędem, takim wyścigiem szczurów, może kiedyś się wchodziło do tego biznesu i się po prostu odhaczało jakieś punkty, czy gdzieś człowiek wchodził z automatu, no bo trzeba było zacząć pracę, no ale Jak patrzysz z horyzontu 30 lat, to już mówisz, mamy zupełnie inne możliwości wyboru. To zarządzania swoim czasem, swoimi priorytetami. Widzę tę ograniczoność czasu, widzę te różne też utraty, które są kreowane poprzez wybory. No bo jakby każdy wybór to jest strata innej możliwości wyboru. I ciekaw jestem, jak ty na to patrzysz, jaki jest ten twój profesjonalny spiritus movens, na tym etapie, w tym kolejnym rozdziale twojej kariery zawodowej.
Zbigniew Nowicki: W skrócie to bym powiedział, że mnie kręcą ciekawe rzeczy z tego szerokiego spektrum, ale najpierw odniosę się do tego, co padło w trakcie wypowiedzi. a mianowicie, że wcześniej robiliśmy to trochę na wariata albo na wyczucie. Tak było. Ja uważam, że po prostu nam dopisało szczęście, znaczy mnie też dopisało szczęście. Dużo eksperymentów po drodze, dużo decyzji, które były takim wyborem, dobra, ja w to wchodzę, a nie, że wow, zastanówmy się, Wiesz, pięć lat mija, ja ciągle się zastanawiam.
Ja w to wchodzę. Tak było ze wszystkim. Było ze studiami, z decyzją, wiesz, ludzi nie było chętnych wtedy, jak ja studiowałem na stypendia.
Naprawdę. Tak. No ja powiedziałem, dobrze, ja chętnie zobaczę, jak to jest, no. To było dawno. Ale była możliwość, tylko ludzie z tego nie korzystali. Była możliwość, tak. Był taki paradygmat, wiesz, praca na całe życie, uczelnia to tutaj, bo mieszkam i wracam z uczelni do domu. Przecież nawet perspektywa, zobacz Greg, jak się zmieniła studiowania, że dzisiaj albo studiujesz w innym mieście, albo w innym mieście za granicą i to jest sprawa normalna. A wtedy ja poszedłem na Politechnikę Łódzką, bo Politechnika Łódzka była w Łodzi, a ja mieszkałem w Łodzi. A nie poszedłem na Warszawską, bo była w Warszawie.
To w ogóle był inny region. Dużo eksperymentowania i dużo jednak spontanicznych decyzji, gdzie na wariata pomogło szczęście. Ja jestem z tego zadowolony. Jeżeli potrafiłem dobrą monetę rzucić wiele razy na stół, to super. Przykład do tego, co powiedziałeś, że jest ta perspektywa. To jest przypadek znowu, ale z czasem zrozumiałem, że to ma sens. Ja jestem fanem notatek tradycyjnych. Nie mam tego elektronicznego pada, mam po prostu kajecik, w którym notuję różne rzeczy.
To są rzeczy firmowe, prywatne. I te kajeciki tak odkładałem, odkładałem, odkładałem. I teraz zaczynam do nich wracać. trochę się bawię, jak otwieram sobie losowo na przykład stronę i patrzę, co było dziesięć, a tym bardziej dwadzieścia lat temu. Co ja tam pisałem.
To jest niewiarygodne. Co na przykład. Nie, to wiesz co, przykładu ci nie podam właśnie, bo to jest takie, no co na przykład i teraz mam pustkę w głowie. Nie, chodzi o to, że z jednej strony to były ciekawe rzeczy, które nigdy nie zostały zrealizowane, a z drugiej czasami takie jakieś Totalne pierdolety już. Aż teraz to trochę właśnie wstyd jak to czytam, no nie. No ale wtedy to było ważne.
Greg Albrecht: Bo wtedy to byłeś ty wtedy. No właśnie. Dziwne by było i smutne, gdybyś dziś czytał to i mówił, to nadal jest takie super mądre.
Zbigniew Nowicki: Bo to znaczy, że się nie zmieniłeś. Ja sobie przed spotkaniami pisałem punkty do dyskusji na temat obrony naszej oferty.
No teraz się z nich śmieję. Po prostu inaczej bym to rozegrał. Ale to jest ta perspektywa doświadczenia. Niekoniecznie tylko rozmawiałbym o sferze finansowej i zakresu tego projektu, ale o innych aspektach. Ale to jest ten komfort, z którego mogę to teraz oceniać. I zgadzam się z tobą, tak jak powiedziałeś, że fajnie, że mogę to ocenić i stwierdzić, że teraz jest inaczej.
Wracając 30 lat, spirytus mowy. No nie ma tego słowa w polskim fajne, no ale to, co mnie kręci, to coś, co będzie ważne jutro, a nie jest tak super rentowne dzisiaj. I pewna doza eksperymentu. Myślę, że to mnie napędza biznesowo. A ponieważ… Nie tylko wierzę, ale już udowodniłem kilkukrotnie, że to przynosi potem znaczenie dla naszego biznesu. no to na dzisiaj to robię.
Greg Albrecht: Masz odwagę do tego, żeby robić rzeczy, które są nieoczywiste, bo już wiele razy rzuciłeś dobrą monetą, czy rzuciłeś monetą tak, że upadła tak, jak chciałeś.
Zbigniew Nowicki: Też, ale wiesz co, można powiedzieć, że lubię wyzwania. Wracając do ultra, a ja nie pobiegnę, potrzymaj mi piwo, tylko się przygotuję.
Greg Albrecht: Zbyszek, o co cię nie zapytałem, a co jest ważne do tego, żeby każdy, kto posłucha… zapamiętał coś, co dla ciebie jest istotne, co jest jakąś myślą, z którą chciałbyś każdego zostawić, z tym, co jest dla ciebie ważne, chciałbyś się tym podzielić.
Zbigniew Nowicki: Dobrze. Jest taka myśl, nie przygotowywałem się, ale często ją powtarzam. Zarówno biegowo, jak i biznesowo. Dwa słówka na B i jedna ta sama myśl, która jest wspólnym mianownikiem.
Wczoraj powiedziałeś jutro. I dlatego tutaj dzisiaj się u Ciebie pojawiłem.
Umówiliśmy się. Było tak sobie, jeżeli chodzi o poranek ze względu na jakąś tam atak kaszlu, no ale wczoraj powiedziałem jutro. Wczoraj powiedziałeś jutro, więc podejmij tą decyzję, pójdź do przodu, jeżeli chodzi o biznes albo wyjdź na trening.
Bardzo Ci dziękuję za tę rozmowę.
Również przyjemność, dziękuję. Raz jeszcze, wszystkiego dobrego dla córki, bo słuchaj, to się nagrywa 30 stycznia, a dzisiaj są twoje imieniny. Pa!.
Greg Albrecht: Super, dzięki.