Tomasz Styk – Sundose: jak skalować skomplikowany biznes – suplementy szyte na miarę – posłuchaj podcastu:
Tomasz Styk – Sundose – opis odcinka:
Dla mnie to jest człowiek energia. Czuć w nim pasję do rozwoju i wprowadzania zmian. Zdecydował się zmienić zasady na rynku suplementów diety i z determinacją zmierza w tym kierunku.
Tomasz Styk to współzałożyciel i COO w Sundose – startupie, który produkuje w spersonalizowany suplement diety. Dwukrotny laureat plebiscytu Forbes 30 under 30.
Przedsiębiorczością zajmuje się od 2013 roku (wcześniej prowadził m.in. poradnię dietetyczną).
Sundose to najbardziej złożony projekt w jego karierze, w którym łączy obszary obszary analityki i egzekucji, w tym: tworzenia produktu (fizycznego i cyfrowego), R&D, marketingu, produkcji oraz technologii.
W swojej pracy skupia się na optymalizowaniu procesów i szukania synergii między poszczególnymi obszarami dynamicznie rozwijającej się organizacji.
Entuzjasta nowych technologii oraz produktów i modeli biznesowych na nich opartych.
Prywatnie niepoprawny optymista, zafascynowany modelami osobowości i ich wykorzystaniem zarówno w pracy zawodowej, jak i życiu osobistym.
W rozmowie m.in. o:
• utrzymaniu motywacji w długiej drodze do znalezienia product market fit,
• pierwszej dużej inwestycji w rekrutację menadżerów w trakcie pandemii,
• punktach przełomowych w procesie budowy biznesu,
• produkcie Sundose – jak powstaje i w jakim kierunku zmierza.
I wiele wiele więcej.
Ten podcast do zapis Instagram Live, który daje możliwość zadawania pytań gościom. Zapraszam do dołączania: https://www.instagram.com/gregalbrecht/
Odcinek podcastu, o którym wspominamy: Samotność lidera – czym jest i co z nią zrobić? – https://albrechtpartners.com/podcast/samotnosc-lidera/
Jeśli chcesz przetestować Sundose to wejdź na www.sundose.io i skorzystaj z kodu GREG.
Dołącz do Klubu Greg Albrecht Podcast, aby mieć dostęp do ekskluzywnych materiałów, spotkań i wpływ na kształt tego podcastu: https://albrechtpartners.com/klub
Masz pomysł na temat odcinka? Znasz kogoś, kto powinien być moim gościem? A może chcesz zostać sponsorem podcastu? Napisz do mnie: gregalbrechtpodcast (at) gmail.com
Tomasz Styk – Sundose – wideo:
Transkrypcja:
Mogę powiedzieć z ekscytacją, że dziś w Greg Albrecht Podcast – Tomasz Styk! Tomek Styk, jeden z założycieli firmy Sundose. Jak mówiłem wcześniej, w szóstym odcinku Greg Albrecht Podcast w kwietniu 2018 roku, w podcaście był Michał Gołkiewicz, to było dwa i pół roku temu – to niby…
To zamierzchłe czasy.
…nic wobec wieczności, a zarazem tak wiele wobec historii Sundose. I dzisiaj zaprosiłem Tomka, który jest właśnie tym drugim mózgiem za...
Za Michałem.
Za Michałem, obok Michała – to są dwa mózgi, prawa i lewa półkula, które się uzupełniają, które kreują Sundose. Bo chciałbym się dowiedzieć dzisiaj, co się wydarzyło, co się zmieniło, trochę o produkcie, a dodatkowo fajna jest opcja taka, że może też ktoś nam dorzuci jakieś pytanie z oglądających. Także – zaczynajmy w takim razie razie. Cześć Tomku!
No witaj.
Cieszę się, że cię tutaj mamy.
Trochę minęło czasu od ostatniego podcastu z Michałem. U nas się sporo zmieniło. Myślę, że fajnie będzie powiedzieć troszeczkę od kuchni jak to wszystko wygląda i działa u nas, bo rzeczywiście dzieje się sporo, szczególnie w obszarze personalizacji, bo to jest taka bym powiedział niestandardowa rzecz, z którą no nie każdy ma ma do czynienia, bo nie jesteśmy pod tym kątem takim klasycznym e-biznesem.
No dobra, ale najpierw, zanim o tym pogadamy, to powiedz mi: przez dwa i pół roku jak zwiększył się ten biznes w kategorii liczby, osób, pracowników i liczby klientów – i jak to wygląda ilościowo czy procentowo?
Och, wiesz co… Względem zeszłego roku, no to urośliśmy 10 razy, więc w przeciągu dwóch lat to tam będzie pewnie z 30-40 razy ten biznes się zwiększył. No, ale to wiadomo – z małego pułapu, tak? Bo jak uruchomiliśmy nasz produkt na początku 2018 roku, bo produkt wystartował mniej więcej w styczniu-lutym, na przełomie 2018 roku, to my tam dopiero, wiesz, pierwszych klientów pozyskiwaliśmy, no i dotychczas już z Sundose skorzystało ponad 50 000 osób, więc to już jest naprawdę, myślę, spora liczba. No i mniej więcej taka pula naszych stałych klientów to w sumie w okolicach 6000-7000 osób, które stale z tego korzystają. No więc wzrost rzeczywiście duży pod kątem samego biznesu, no i też pod kątem osobowym, bo organizacja się zwiększyła, myślę o jakieś 5-6 razy, jeżeli chodzi o zasoby osobowe. Ciężko wszystkich, wszystkie osoby zaangażowane zliczyć, bo to są i influencerzy, i osoby, które są też gdzieś tam part-time, no ale taki stały skład, no to powiększył się, myślę, pięciokrotnie w ciągu tych dwóch lat. Także trochę już nas jest na pokładzie.
OK, no to może dla osób, które nie wiedzą czym jest Sundose, to tylko tak pokrótce powiedz w trzech zdaniach, czym jest Sundose, żebyśmy mieli tutaj kontekst.
Sundose to jest spersonalizowany suplement diety, ponieważ ludzie nie muszą wiedzieć i znać się na suplementacji i swoim zdrowiu, żeby móc korzystać z benefitów, jakie daje suplementacja. My tworzymy taki produkt, który dopasowuje się do użytkownika tak, żeby on nie musiał zastanawiać się, co powinien przyjmować, tylko żeby skupiał się na regularności. Nasz produkt ma im to przede wszystkim ułatwić.
OK, czyli tak naprawdę to jest suplement diety, tylko spersonalizowany. I co tak naprawdę z perspektywy tych, no, prawie 3 lat od kiedy jest na rynku, jakie były największe takie momenty WOW na poziomie zrozumienia potrzeby klienta i na poziomie rozwoju firmy?
Takie największe momenty WOW to… Chyba takim najbardziej spektakularnym, który po raz pierwszy pokazał mi, co to znaczy product/market fit, to był moment, kiedy uruchomiliśmy nowy model biznesowy. Ponieważ od początku, jak zaczynaliśmy naszą przygodę z Sundose, to skupialiśmy się na biznesie subskrypcyjnym, czyli była jakaś tam stała kwota, którą się płaciło za nasz produkt i my tak naprawdę dawaliśmy substancje od małych ilości do dużych ilości i skupialiśmy się na tym, żeby była przede wszystkim subskrypcja i stała kwota. Natomiast dostawaliśmy sygnały, że ta propozycja wartości nie jest do końca dobrze spasowana z tym, czego oczekują klienci. I mniej więcej w drugim kwartale zeszłego roku zaczęliśmy prace nad nowym modelem biznesowym. Pamiętam, jeszcze wtedy byłeś przy nas, kiedy zastanawialiśmy się czy to ma sens, czy nie ma sensu, czy to powinniśmy zrobić, ale my czuliśmy gdzieś pod skórą, że powinniśmy wprowadzić model paper use, gdzie użytkownik płaci jakąś taką podstawową kwotę za format naszego produktu, czyli opakowanie, wytworzenie, logistykę oraz płaci za konkretne substancje względem ilości, które przyjmuje. I pracowaliśmy nad tym przez jakieś 5-6 miesięcy, żeby ten model dowieźć i uruchomiliśmy go we wrześniu zeszłego roku – no to tak było rok temu. Od tego momentu, jak żeśmy uruchomili ten model, to po prostu zadziała się magia, ponieważ to naprawdę – jak to się mówi w startupowym, biznesowym środowisku – no to zażarło po prostu, bo tempo wzrostu było mordercze. Praktycznie robiliśmy dubla co miesiąc i w ciągu trzech miesięcy całościowo urośliśmy 3 razy, więc to było strasznie obciążające dla zespołu, dla nas, bo tak naprawdę, taki tabun klientów, który w nas uderzył, to w ogóle nie byliśmy na to przygotowani pod kątem i obsługowym, i produkcyjnym. To po prostu była klęska urodzaju, ale po raz pierwszy zobaczyłem na żywo, jak to się dzieje, kiedy coś zostanie dobrze spasowane. Więc to był chyba taki najbardziej, powiedziałbym… To jest najlepszy przykład tego, jak to rzeczywiście zadziałało i to było takie WOW, wielkie.
Ale to z tego wychodzi, że jakieś półtora roku, ponad półtora roku, była taka sytuacja, w której, no to tak super nie rosło. To znaczy, bo wierzyliście, że to zadziała, ale ta dynamika wzrostu była bardzo mała. Jakie elementy psychologiczne, zachowania, fakty, co wpłynęło krótko mówiąc na to, że się nie poddaliście i cały czas była presja, żeby dojść do tego punktu przełamania?
To wiesz, też startując z tym produktem na samym początku, a pewnie pamiętasz te pierwsze opakowania, które były. Ten produkt był naprawdę niedoskonały. My czuliśmy, że taka nasza kluczowa właściwość tego produktu, czyli żeby to było rozwiązanie all-in-one, które jest po prostu wygodne i ta porcja dzienna jest rzeczywiście w jednej saszetce, to jest dobry kierunek. No i na to postawiliśmy na samym początku, ale zanim spięliśmy marketing, ten produkt był do dopracowania. Wiesz, też iteracje z produktem fizycznym są dużo wolniejsze niż z produktem online’owym. Wiele rzeczy trzeba wdrożyć na produkcji, a my jeszcze bardzo staraliśmy się, żeby ten standard produkcji był jak najwyższy, więc tam jeszcze dodatkowo masz certyfikację. Dlatego też to nam zajęło tyle czasu, żeby te wszystkie rzeczy dobrze poskładać, ale udało się ten produkt dopracować do takiego poziomu, gdzie rzeczywiście już klienci na niego nie narzekali, czyli ta forma fizyczna była po prostu okej i wtedy wzięliśmy na warsztat przede wszystkim sprzedaż i model biznesowy. Ale też dzięki temu, że mieliśmy względnie małą grupę klientów, to my z nimi rozmawialiśmy, dzwoniliśmy do nich, pytaliśmy się, co im nie pasuje, co im pasuje i zbieraliśmy ten feedback. I to nam się ułożyło w taką układankę rzeczywiście, prawdopodobnie zwiększenie wachlarza cenowego naszego produktu, żeby on się dopasowywał do naszego użytkownika będzie dobre, no i tak czuliśmy, że to jest coś, w co powinniśmy uderzyć. No i wtedy wiesz – to jest tak trochę jak masz nowy pomysł, czujesz pod skórą, że on powinien zatrybić, to wkręcasz się w ten temat, więc to nas natchnęło do tego, żeby rzeczywiście to wdrożyć. I udało się i to rzeczywiście dało spektakularny efekt.
A jakie były najważniejsze wydarzenia i lekcje związane z pozyskiwaniem kapitału czy w ogóle finansowaniem tej zabawy? No bo przez długi czas ten biznes szedł dość powoli, jeżeli chodzi o przyrost klientów. Oczywiście było dużo inwestycji w produkt, było dużo inwestycji w rozwój, była wiara, no ale samą wiarą nie da się utrzymać zespołu, nie da się rozwijać technologii i produktu, i tak dalej. To co, uważasz, było krytyczne jako lekcja w zakresie pozyskiwania, finansowania do tego projektu, jakie to były narzędzia, jakie to były procesy?
Myślę, że na pewno… Tak, na pewno osobą, która najlepiej by na to pytanie odpowiedziała, jest Michał, mój wspólnik, który zajmuje się częścią tą właśnie fundraisingową, on jako CEO. Ja jestem COO w całej organizacji, więc pracuję operacyjnie z całym middle managementem. Natomiast z mojej perspektywy, bo myślę, że mogę powiedzieć z perspektywy osoby, która miała już takie trzy fundraisingi – i to na różnych etapach rozwoju organizacji – i myślę, że taki najbardziej wymagający fundraising to był w tym roku, kiedy przygotowywaliśmy się już do naprawdę uderzenia do bardzo dojrzałych i topowych funduszy. Z takich najważniejszych rzeczy, lekcji, których się nauczyłem, to to jest po pierwsze… To jest gra na długi dystans. Tam nie dzieją się te rzeczy szybko i dynamika pozyskiwania kapitału jest kompletnie inna od tej dynamiki, która się dzieje w rozwijaniu produktów, developmencie, w sprzedaży i tak dalej. To są przede wszystkim kwestie zaufania i wiarygodności, którą się buduje z czasem, czyli trzeba pokazać funduszom i inwestorom, że strategia, którą się obiera, ma sens i ją się dowozi. Ponieważ… To jest oczywiście moja perspektywa i pewnie jeszcze mnóstwa rzeczy nie wiem, ale mogę powiedzieć z perspektywy kogoś, kto prowadzi tam startup już trzeci rok i trochę tego kapitału pozyskał. Widzę, że tak naprawdę ta wiarygodność w dowożeniu wyników jest kluczowa. Bo wtedy inwestorzy ufają, bo oni tak naprawdę nie są w stanie zrozumieć tego biznesu dokładnie,. Mało kto z zewnątrz wejdzie tak głęboko, żeby zrozumieć wszystkie szczegóły, szczególiki i oni na bazie bardzo takich wysokopoziomowych wskaźników próbują wyciągnąć wnioski, czy rzeczywiście ci ludzie tam w środku ogarniają, czy nie. I jak się tę strategię, którą się przygotuje i im pokaże, systematycznie realizuje, wysyła im się aktualizacje, że idziemy w dobrym kierunku i to realizujemy, to wtedy rzeczywiście to zaufanie jest zbudowane i można porozmawiać o konkretach. Więc to jest chyba taka najważniejsza lekcja, że tam naprawdę każdy ruch ma znaczenie i nawet nie w perspektywie tygodnia, tylko w perspektywie kwartału czy też nawet roku. Bo te relacje się buduje po prostu z czasem.
A jeżeli chodzi o zespół – jak ten zespół się rozwijał? Jakie lekcje związane z pozyskiwaniem uważasz były największe w tym procesie? Ja wiem, więc nie będę udawał, że nie wiem, to powiem tylko to, że tak naprawdę rekrutacja middle managerów, czyli takich naprawdę kompetentnych ludzi z rynku do zespołu tak naprawdę przebiegła teraz w trakcie tego lockdownu. Także to też było dodatkowe utrudnienie i też duże ryzyko finansowe. Dlaczego się na to zdecydowaliście i jak to przebiegało, jak wybieraliście ludzi?
Myślę że coś, co może być wartościowe dla obserwujących nas, taką lekcję wyciągnąłem… Rzeczywiście my w tym roku zbudowaliśmy praktycznie cały middle management, gdzie wcześniej mieliśmy jednego managera, który zarządzał przede wszystkim obszarem produkcyjnym – to nasz dyrektor produkcji. Po prostu to był pierwszy specjalista, który był potrzebny do tego, żeby zarządzać jednym obszarem, który dla nas był krytyczny operacyjnie, czyli przede wszystkim pod kątem produkcji. Natomiast przez długi czas nie mieliśmy tego managementu i czuliśmy, że zarówno ja z Michałem grzęźniemy w wielu operacyjnych procesach, które próbujemy złapać na podstawie naszych doświadczeń i gdzieś tam intelektu, który mamy, żeby połączyć te klocki. Ale nigdy osoba z części biznesowej nie jest w stanie tak dobrze ogarnąć danego działu, nie mając w nim doświadczenia, kontaktów i przede wszystkim dobrych praktyk. I czuliśmy, że po prostu potrzebujemy rzeczywiście zbudować już ten middle management tak, żebyśmy my z Michałem mogli zająć się bardziej tą częścią strategiczną. Tuż przed lockdownem dopięliśmy rundę inwestycyjną, więc w końcu pojawił się kapitał na to, żeby zatrudnić managerów. No i wtedy przystąpiliśmy do bardzo intensywnej rekrutacji. Postawienie zespołu 7 managerów w ciągu zaledwie 3-4 miesięcy, to było naprawdę karkołomne wyzwanie. Ale powiem szczerze, udał się ten eksperyment i naprawdę mamy super zgrany team managerski. Przy czym moim zdaniem zrobiliśmy to za późno. Zrobiliśmy to za późno, ponieważ wcześniej mogliśmy oszczędzić sobie naprawdę dużo czasu i energii, zatrudniając dobrych project managerów. Bardzo często jest tak, że founder, który musi wiedzieć tak naprawdę wszystko i w sumie trochę nic – bo ja muszę wiedzieć i o produkcie, i o produkcji, i o technologii, i o marketingu – trzeba trochę to rozumieć, żeby móc pogadać z tymi specjalistami. I mając tę wiedzę w miarę ogólną, bardzo często potrzebna jest osoba, która te rzeczy po prostu dociśnie. Czyli siądzie, wprowadzi to w życie i sprawi, że to jakoś zadziała. I bardzo często nie trzeba zatrudniać już high-level managera, który ma ogromne doświadczenie, kontakty i tak dalej, tylko potrzebujesz operacyjnie się odkorkować. I uważam, że jak gdybyśmy wcześniej zatrudnili project managerów, którzy są w danych obszarach – może jeszcze nie są managerami wysokiego szczebla, ale po prostu ogarniają i są w stanie pewne rzeczy podociskać – to pewnie byśmy poszli z wieloma rzeczami szybciej i zaoszczędzilibyśmy sobie dużo bólu. No ale to są doświadczenia, które zebraliśmy, więc my podjęliśmy decyzję, że musimy szybko to przeskoczyć i musimy już mieć ludzi, na których się oprzemy, żeby nadgonić ten czas, dlatego też zatrudniliśmy managerów do kilku obszarów. To też było sporym wyzwaniem, bo u nas jest pełna integracja horyzontalna w biznesie – więc mamy zarówno technologię, mamy produkt, mamy marketing, mamy R&D tego produktu i mamy samą produkcję, więc u nas każda zmiana musi wejść przez wiele działów, więc nie jesteśmy firmą, która – nie wiem – sprzedaje na przykład trampki czy też jakieś produkty, gdzie ktoś inny robi R&D, tworzy ten produkt, a my się skupiamy tylko na dystrybucji, tylko musimy te wszystkie rzeczy ze sobą połączyć. Więc to jest dodatkowa trudność, no i nie ukrywam, że sporo nam czasu zajęło zrozumienie tej dynamiki, jak ona działa, żeby to dobrze trybiło.
Jaki był punkt zwrotny, który sprawił, że zdecydowaliście się jednak nie być już tymi alfami i omegami, nabraliście pewności siebie i poczuliście, że dalej już nie pojedziecie na własnych kompetencjach i na własnych zasobach? Bo teraz mówisz, że za późno zrekrutowaliście ludzi do zespołu i że od razu sięgnęliście po większe kompetencje, żeby wprowadzić więcej know-how. Jaka sytuacja wywołała tę refleksję?
To od dłuższego czasu były moje, jakby to powiedzieć… Ja z Michałem, z moim wspólnikiem, mieliśmy dużo rozmów na temat tego, w jaki sposób… W sensie jakie są nasze bieżące problemy i cały czas przerób spraw, które mieliśmy, był po prostu za mały. I Michał mnie przez długi czas maltretował o to, żebym w końcu siadł do rekrutacji i zaczął zatrudniać. I powiem Ci szczerze, że największy problem był we mnie, żeby się przełamać i zacząć ten proces, a szczególnie musiałem zacząć od szukania szefa produktu. A jako, że przez długi czas ja byłem odpowiedzialny za produkt, to miałem poczucie, żeby oddać tę część produktu, muszę mieć kogoś, komu mogę rzeczywiście zaufać i nie muszę tak jakby tej osoby potem kontrolować, sprawdzać i wiem, że mogę się zająć innymi rzeczami, a ona ten temat pociągnie. Więc postawiłem sobie sam w głowie wysoko poprzeczkę i trochę myślę, że zbyt perfekcjonistycznie do tego podszedłem, i przez długi czas nie podejmowałem tych decyzji, bo nie wiedziałem, jak się do tego zabrać. Aż w pewnym momencie już byłem na tyle dociśnięty, że po prostu nie wyrabiałem się na zakrętach, żeby wszystko pogodzić. Efekty, mimo tego, że tak tyrałem, nie były dobre. Stwierdziłem, że OK, muszę już teraz wejść w ten proces. Też było kilka odkryć z tym związanych, między innymi takie, że proces rekrutacji naprawdę dużo uczy. Czyli nie do końca musisz znać się na produkcie, żeby zrekrutować dobrego szefa produktu. I na przykład dla mnie było bardzo ciekawą rzeczą to, jak ja sobie ustawiłem po prostu lejek rekrutacyjny, czyli zrobiłem w ten sposób, że… No, w liczbach. Mniej więcej na LinkedInie poszukałem sobie ludzi, którzy są szefami produktów w różnych obszarach – VP of Product, Head of Product, Product Ownerów – i mniej więcej przejrzałem jakieś 1000-1200 osób na na LinkedInie, z czego zakwalifikowałem dalej, które mi odpowiadają pod kątem setu kompetencji, mniej więcej doświadczenia i tak dalej, jakieś 200 osób. Jak potem zacząłem próbować się do nich odzywać, to zostało mi około 40 osób, które w ogóle jakkolwiek zareagowały i chciały wejść w konwersację. I finalnie do takich warsztatów, gdzie z tymi osobami pracowałem, zaprosiłem 7 osób. I miałem 7 osób, które wykonywały to samo jedno zadanie. Po prostu dałem im wskaźniki, które będą do dowiezienia i stwierdziłem OK, popracujmy razem i zróbmy strategię jakby to miało wyglądać. I dla mnie było mega zaskakujące to, że różne osoby patrzą na ten sam problem naprawdę z różnych perspektyw i w różny sposób się na tym koncentrują. I dzięki temu, że miałem kilka osób skupiających się na tym samym problemie, byłem w stanie zrozumieć, jaka jest dynamika w produkcie. Czyli przykładowo: jak miałem szafa produktu, to jedni się skupiali bardzo od strony marketingowej, sprzedażowej, inni się skupiali bardzo od strony takiej technicznej, produktowej, typu technologia, stack i tak dalej, a były osoby, które się bardzo mocno skupiały na propozycji wartości. Ale były takie części wspólne, które były związane z pracą operacyjną i byłem w stanie określić, kto rzeczywiście mi odpowiada, a kto nie. I dla mnie było zaskakujące, że nie muszę mieć jakiejś super wiedzy, żeby taką osobę zatrudnić – wystarczy pogadać z wieloma osobami, wyciągnąć wspólny mianownik i to już pozwala naprawdę podjąć – moim zdaniem – całkiem niezłą decyzję.
Bardzo ciekawe. Bardzo ciekawe, naprawdę. Myślę, że to jest taka rzecz, której brakuje w wielu founderom, którzy obawiają się kogoś zrekrutować, bo myślą, że nie będą wiedzieli tak naprawdę jak wybrać właściwego kandydata, więc rozumiem, że możesz między wierszami przeczytać, wyciągnąć to. Pojawiło się pytanie od Piotra: “Czy ludzie nie bali się zatrudnić w startupie, w takim biznesie niepewnym, w którym nie wiadomo czy będzie finansowanie, czy to wypali, nie wypali… W jaki sposób przekonaliście zespół – a są to osoby też, które pracowały w większych organizacjach – do tego, żeby dołączyły?”.
No, bardzo, bardzo fajne pytanie, bo ono dotyka wielu aspektów w związku z decyzją, którą ludzie podejmują. Bo dla wielu osób zmiana miejsca pracy to jest coś, co bardzo często wywraca ludziom życie, zarówno pod kątem tego, jak to wypali, czy jak to nie wypali. Ja byłem zaskoczony jedną rzeczą w trakcie rekrutacji, to jest to, że ja… Rozmawiałem, słuchajcie… Ja to zrobiłem trochę tak na wariata, bo jak uderzałem do tych różnych – przykładowo – szefów produktu, to ja tam się nie cackałem. Jak uderzyłem, to wiesz, to do tych największych startupów, najbardziej znanych, niektórych nawet celebrytów i pisałem: „Słuchaj, no szukam osoby do zespołu o twoich kompetencjach, czy chcesz dołączyć?”. Oczywiście większość mnie spuściła na drzewo i mogło to być dla nich śmieszne, natomiast kilka osób weszło w ten proces, wydaje mi się chyba z ciekawości, tak? Jak to się stało, że taki – za przeproszeniem – trochę Kajtek uderzył do nich i im proponuje dołączenie do zespołu. I zauważyłem jedną ważną rzecz, że naprawdę doświadczone osoby, które mają już naprawdę mocne CV, naprawdę mocny profil na LinkedInie… Były takie sytuacje, gdzie ja byłem maglowany przez godzinę i oni mi zadawali pytania: „Dobra, a jak robicie to? A jak robicie to?” i czasami to była taka przepytka, po której ja byłem bardzo zmęczony, trochę się czułem jakby inwestor mnie pytał o wiele rzeczy. Ale to też pokazywało, że te osoby, które dopytują się, to są naprawdę albo poważnie zainteresowane tym, co im oferuję, albo są bardzo ciekawe rzeczywiście jak to działa i po samych pytaniach, które oni zadają, można się dużo samemu po prostu nauczyć. I zauważyłem, że im bardzo doświadczony manager, tym zadaje więcej poważniejszych pytań i robi dłuższy i poważniejszy research. Dla niego taka decyzja to jest bardzo często postawienie na szali swojego wizerunku, swojej kariery i trzeba się naprawdę dobrze do tego przygotować. I chyba z takich rzeczy, które najlepiej mi zadziałały i dały najlepszy efekt w kontekście rekrutacji, to była szczerość i otwartość. Zauważyłem, że jak mówiłem szczerze o tym, co u nas nie działa, co jest nie okej, w czym mamy tyły, co po prostu wymaga poprawy, to te osoby wchodziły na kompletnie inny poziom głębi rozmowy i one same dopytywały się, sugerowały: „a wiesz, a może to, a czy o tym myśleliście?” i tak dalej, i tak dalej. Więc widziałem, że ta szczerość i ta taka otwartość, moim zdaniem, była kluczem do tego, żeby zatrudnić naprawdę, naprawdę fantastycznych ludzi. I to pierwsza rzecz. I druga rzecz jest taka, że dostęp do możliwości pracy na strategii. Czyli jak te osoby czują, że mają wpływ na organizację, a bardzo często w dużych organizacjach one już tego nie mają, nie mają możliwości zmiany pewnego kierunku, bo to jest już duży system, duża organizacja… To już się toczy wręcz. A jednak startup to jest ciągła wojna i jest się komandosami, no jak naprawdę, wiesz, w dżungli, gdzieś tam na wojnie. Wiele osób to trochę kręci, bo chcą rzeczywiście zmiany. I tutaj się można dużo, dużo nauczyć. Więc tak bym chyba to podsumował jako takie najważniejsze aspekty, dlaczego to zadziałało. Trochę się cieszysz, bo pewnie…
Nie, przypominają mi się nasze rozmowy, ponad 3 lata temu. Jak na tablicy pisaliśmy różne rzeczy i myślę sobie jak dużo się zmieniło w tym czasie dzięki waszej super pracy i takim świetnym ludziom, którzy dołączyli do zespołu. Ale tak żeby to było dalej ciekawe dla słuchaczy, po pierwsze, to jeżeli jak jesteśmy na żywo, no to też zachęcam do zadawania kolejnych pytań, bo postaram się je Tomkowi przerzucić. To pytanie było bardzo ciekawe, a tymczasem chciałbym jeszcze wrócić do kwestii produktu. Dzisiaj ten produkt w skrócie działa tak – żeby też oszczędzić Ci mówienia – że działa w ten sposób, że wchodzisz na stronę, wypełniasz ankietę i wybierasz jedną z opcji produktu, ale wszystkie te opcje są dopasowane do ciebie i cena jest też dopasowana do składu, czyli tak jak mówiłeś jest to zoptymalizowane i zatem możesz mieć suplement, w którym nie zgadujesz. bo jest to pewien algorytm, który go dobiera i dodatkowo jeszcze możesz skonsultować się z dietetykiem, dosłać jakieś badania, żeby go optymalizować. I z miesiąca na miesiąc możesz zmieniać ten skład i go doskonalić, jeżeli to jest dla Ciebie ważne. I teraz, jeżeli myślę sobie o tym produkcie, to oczywiście ja mam tutaj zakrzywioną perspektywę, ale jestem pewien, że jest mnóstwo osób, które są sceptyczne odnośnie suplementów w ogóle, odnośnie tego algorytmu, odnośnie tego składu, wiesz, co wy tam sypiecie i czy na pewno to jest personalizowane. No ludzie, którzy mnie dobrze znają, z którymi rozmawiam, zadają mi takie pytania i ja to rozumiem, bo pewnie gdybym nie miał jakieś osobistej relacji i nie wiedział, jak to naprawdę wygląda, to pewnie też bym tak myślał, więc jakby to jest naturalne pytanie. Jak tak naprawdę wyglądają te kluczowe elementy, czyli dopasowanie, personalizacja, jak wygląda ta produkcja dzisiaj, bo też to jest ciekawy punkt, w którym było sporo wąskich gardeł przy skalowaniu sprzedaży. Jak to działa? W kilku kluczowych punktach – co tak naprawdę decyduje o tym, że to jest wiarygodne?
Dużo wątków poruszyłeś. Postaram się je po kolei jakoś tam poskładać i najwyżej potem będziesz pogłębiać te, które myślisz, że będą najbardziej interesujące. Przede wszystkim to, co jest kluczowe, to jest to, że to jest produkt, który wpływa na zdrowie, więc tutaj wszystkie aspekty prawne muszą być dobrze poukładane i naprawdę jest ich sporo. Co jest też istotne, no prawo się różni między różnymi krajami i dla przykładu – taka prosta rzecz – ilość witaminy D, którą możesz podać w takim produkcie, jest różna w Polsce, bo to jest 2000 jednostek, a na przykład w Wielkiej Brytanii to jest, to są 4000 jednostek. I teraz to, co my zrobiliśmy i dlaczego ten produkt jest przede wszystkim bezpieczny, (i na tym się mocno skupiamy), to jest to, że mamy określone widełki minimalnych i maksymalnych wartości, które użytkownik może kupić. Czyli przede wszystkim, kiedy użytkownik wchodzi do naszego systemu i przechodzi przez cały proces personalizacji, to my wiemy, że jemu się nie zadzieje krzywda z dwóch powodów. Pierwszy powód jest taki: ilości substancji są tak zafiksowane, żeby one były zgodne z prawem, czyli nasz produkt na pewno wyjdzie do danej osoby zgodny z prawem kraju, do którego dostarczamy. To jest pierwsza rzecz. A druga rzecz – mamy również całą listę wykluczeń. Czyli jeżeli ktoś ma jakąś jednostkę chorobową i ją zaznaczy w naszym wywiadzie, to wtedy mu zablokujemy możliwość kupienia pewnych substancji, które mogłyby mu zaszkodzić. I to już jest pierwsza rzecz, która nas odróżnia od całości tego rynku, który jest w Polsce czy też w innych krajach, ponieważ klient może wejść do apteki i kupić sobie praktycznie dowolny produkt i on sobie może nim zaszkodzić. Wiele osób sobie takimi produktami szkodzi poprzez brak dopasowania, bo na przykład biorą leki albo mają jakieś schorzenia. Dlatego też to jest pierwszy etap, taki aspekt wiarygodności. Drugi aspekt wiarygodności to jest sama już personalizacja i cały algorytm, który my zrobiliśmy i udoskonalamy, polega na tym, że staramy się dobrze zrozumieć potrzeby takiej osoby. One są oparte o dwa obszary. Pierwszy obszar to są potencjalne niedobory, które mogą się pojawić wynikające ze stylu życia, to jest raz, oraz druga rzecz – cel, który ma ta osoba. Ponieważ na naszym rynku, mam tu na myśli suplementy diety, większość osób kupuje produkty w jakimś celu. Chce sobie – nie wiem – poprawić skórę, włosy, paznokcie, chcą poprawić odporność, koncentrację i tak dalej, więc też jest ważne to, żeby produkt był dopasowany do oczekiwań i potrzeb osoby, która ten produkt potem kupuje. I nasz algorytm adresuje jedno i drugie. Więc ten proces customizacji, który jest może trochę skomplikowany na froncie (czyli to, co widzi taki użytkownik), jest jeszcze bardziej skomplikowane od środka, ale dzięki temu ten produkt jest moim zdaniem najlepiej dopasowany na rynku jak się w tym momencie da, a cały czas podnosimy poprzeczkę z uwagi na to, że trochę walczymy sami ze sobą. I naszym takim głównym produktem tego całego systemu jest receptura, która jest dopasowana do użytkownika i powiem szczerze, że to może to być ciekawostka dla obserwujących, ponieważ to też było drugie odkrycie, które było takim naprawdę WOW dla nas. To było na początku tego roku, kiedy wprowadziliśmy nasze nowe narzędzie do customizacji i wtedy musieliśmy zrobić aktualizację naszej zgodności prawnej z polskim prawem, i musieliśmy podnieść ludziom niektóre substancje, bo się okazuje, że w Polsce nie można dać mniej niż x substancji. I zrobiliśmy te aktualizacje i naprawdę mieliśmy rzeszę wkurzonych klientów. Oni się naprawdę wkurzyli, że my im cokolwiek pogrzebaliśmy tak bez ich zgody w ich składach. I to nam pokazało, że ludzie się naprawdę przywiązują do tego, jak ten produkt jest customizowany, jak on jest dla nich zrobiony. I potem ta receptura trafia do naszego zakładu produkcyjnego i – co jest ważne – cały proces jest przez nas zaprojektowany, przez nas zrobiony i certyfikowany przez zewnętrzną jednostkę. Trudnością w tego typu biznesach jest to, że my mamy produkcję on demand, czyli nasz użytkownik składa zamówienie, my się deklarujemy na jakiś czas dostawy i musimy mu w tym czasie dostarczyć, no bo on czeka. Każdy produkt jest robiony na indywidualne zamówienie. To oczywiście ma dużą zaletę w tym, że wiesz, dopasowujemy i każdy może dostać indywidualną recepturę. A z drugiej strony to są ograniczenia produkcyjne, wiesz, bo my nie możemy wyprodukować sobie, nie wiem, miliona sztuk, trzymać w magazynie, a potem to wydawać ludziom. Dlatego też musimy skalować produkcję, która jest znowu customizowana, no i tam jest sporo trudności. My do tego podeszliśmy w ten sposób, że tworzymy jeden proces, który jest możliwie jak najbardziej zunifikowany, zautomatyzowany, a cała customizacja dzieje się w oprogramowaniu. Czyli każdy Sundose wygląda z zewnątrz tak samo – bo to jest to samo opakowanie, 30 saszetek, jest saszetka dwukomorowa i tak dalej – natomiast zawartość jest już wtedy inna. I my ten proces już… Jesteśmy na samym domknięciu naszej automatyzacji, więc mam nadzieję, że za ileś tam miesięcy, jak może wrócimy do rozmowy, to będziemy mogli pokazać efekty tego. Wtedy jest szansa, że rzeczywiście będziemy mieli to w pełni zautomatyzowane. No i w tym momencie jesteśmy już najbardziej zaawansowani na świecie pod kątem tej technologii, no i mam nadzieję, że będziemy tylko się rozwijać.
No właśnie, bo tu z ciekawostek takich i widzę, że Piotr zadał kolejne ciekawe pytanie a propos skalowania. Więc takie ciekawostki znowu spoza anteny, o których wiem, to, że są momenty, w których trzeba hamować sprzedaż po to, żeby móc wywiązać się z terminowej dostawy dla klientów ze względu na ograniczenia produkcyjne. To jest takie wyzwanie, o którym pewnie mało konsumentów czy klientów myśli… I też twórców startupów. Twórcy startupów myślą: „Dobra, jak sprzedać więcej?”. To jest bardzo dobre myślenie, natomiast w przypadku produktu, który jest indywidualizowany, pewną barierą jest to, że musisz potem wytworzyć to w jakimś określonym terminie oczekiwanym przez klienta, więc ten temat skalowania rozwoju tej produkcji jest myślę ciekawy na przyszłość i o tym na pewno też kiedyś pogadamy. Może będziemy mogli pokazać gdzieś ten system, bo rzeczywiście to będzie pierwszy taki autorski w ogóle system na świecie, który będzie działał w ten sposób, więc bardzo ambitnie. Piotr znowu…
Ja tylko uzupełnię jedną rzecz, że moim zdaniem dynamika sprzedaży też trochę się na rynku zmienia i coraz większą rolę pełnią media społecznościowe i społeczność, która się buduje wokół danego produktu. I w wielu aspektach nie można już tego pomijać i ja mam też przykłady innych e-commerce’ów, z których nawet ja sam zamawiam produkty, gdzie dobra akcja sprzedażowa tak zapycha – że tak powiem – realizację, że potem naprawdę, no, jest straszna burza wokół tej marki, to, co się dzieje i klienci są strasznie zdenerwowani, bo też są trochę przyzwyczajeni do tego, że zamawiam dziś, jutro mam praktycznie w domu. I też nie ukrywam, że inne firmy typu np. Amazon, no bardzo podbijają tę poprzeczkę, więc te oczekiwania klientów rosną, więc to nie tylko nawet customizowane produkty jak nasz, ale też inne, bo to zarządzanie, to planowanie dobre sprzedaży jest kluczowe, żeby na przykład nie potknąć się na opiniach.
Tu widzę, że Piotr zapytał o to, jak się skalujecie – czy najpierw było zdobycie silnej pozycji w Polsce, a potem inne kraje, czy równolegle? Więc mogę zrobić wstęp taki, że rzeczywiście punktem wyjścia – bo wiem – było zbudowanie silnej pozycji w Polsce i wychodzenie na kolejne rynki. Natomiast ciekaw jestem tego tematu, bo nie wiem dokładnie i pewnie fajnie można o tym też trochę opowiedzieć. O, widzę, że słucha nas też Michał Gołkiewicz teraz.
Cześć, Michał.
Tak, cześć, Michał, który był gościem podcastu wcześniej, o którym mówiliśmy, także jest czujne oko prezesa.
Sprawdza… Oko prezesa.
Sprawdza, co obiecujemy tutaj i co opowiadamy, i te pytania jakie są. W każdym razie zmierzam do tego, że jeżeli chodzi o skalowanie na kolejne rynki, jakie są kluczowe lekcje do tej pory i kluczowe procesy, które by ułatwiły czy ułatwiają ten proces skalowania?
Fajnie, że zadajesz to pytanie, bo ja jestem teraz bardzo mocno w tym procesie i ja jestem odpowiedzialny za skonfigurowanie tych wszystkich rzeczy związanych z tym, co my dowozimy na innych rynkach i tych lekcji jest sporo. Myślę, że za 3-4 miesiące, kiedy to już zacznie naprawdę dobrze hulać na rynkach zagranicznych, pewnie będę miał jeszcze ich więcej, natomiast mam teraz kilka takich przemyśleń, które mogą innym pomóc. Przede wszystkim marketing – i to dla mnie było sporym zaskoczeniem – w tej wersji online’owej, cyfrowej, bo taką znam i o takiej mogę mówić. To jest synchronizacja mnóstwa malutkich procesików. I tak naprawdę to było dla mnie duże zaskoczenie, kiedy w ten temat wszedłem, ponieważ… Wiesz, w IT jest trochę tak: weźmiesz kilku programistów, zepniesz sobie taki zespół scrumowy, jak to się teraz nazywa, wrzucisz sobie metodologię zarządzania scrum, dobrze przygotujesz brief pod kątem tego, co jest do zrobienia i masz naprawdę spore szanse na to, że ci programiści dowiozą ci rozwiązanie, które będzie całkiem nieźle dopasowane do Twoich oczekiwań. Natomiast w marketingu tak nie ma. Marketing praktycznie musi być uszyty na miarę pod kątem każdej firmy. Wiadomo, że są pewne schematy pod kątem e-commerce’ów i tak dalej, natomiast większość rzeczy to jest mnóstwo malutkich procesików, które trzeba dobrze zsynchronizować, żeby one razem dobrze były nakręcone i dawały określony efekt. I to jest pierwsza rzecz. I doskonałość zarządzania takimi malutkimi procesikami, moim zdaniem jest krytyczna do tego, żeby rzeczywiście ten marketing dobrze się rozwijał.
Powiedz coś więcej o tym, co to znaczy małe procesiki, doskonalenie, bo chciałbym, żebyś… Fajnie podawałeś wcześniej takie konkretne przykłady – jak przy tej rekrutacji – to jakbyś to powiedział w kontekście tego marketingu zagranicznego i tego pozyskiwania klientów, bo dzisiaj to są klienci rozumiem w Niemczech i w Anglii, zgadza się?
Tak i Wielkiej Brytanii, teraz będziemy jeszcze pewnie atakowali Włochy jako trzeci rynek. To na takim życiowym przykładzie. Jeżeli chcesz wypuścić jakąś kampanię albo zrobić po prostu komunikację w Internecie, to po pierwsze musisz mieć dobrze przygotowaną stronę, która będzie dobrze chodziła pod kątem wielu języków. Czyli już pierwsze wyzwanie to jest zarządzanie wieloma językami na stronie, które naprawdę jest sporym wyzwaniem, ponieważ każda jedna zmiana, jeżeli nie masz jej dobrze ogarniętej pod kątem systemowym, to jest ogromny nakład pracy programistów i bardzo często jedna drobna poprawka, wiesz, w tym, że zabrakło – nie wiem – jakiejś tam jednej literki w danym języku, wymaga sporego nakładu programistów. Więc musisz dobrze przygotować stronę do tego, żeby można było elastyczne dodawać inne języki, no chyba że sprzedajesz po angielsku, to wtedy masz od razu dużo prościej. Natomiast te lokalne rynki, no na nich ważny jest lokalny język, więc jeżeli chcesz sprzedawać rzeczywiście międzynarodowo, to musisz mieć ogarniętych wiele języków. I teraz jak robisz jakąś kampanię – przykładowo chcesz wrzucić jakiś tekst na przykład na Facebooka i puścić po prostu reklamę, to musisz przygotować dobry brief, ten brief musi pójść do albo trzech różnych copywriterów, w różnych językach, albo musisz przygotować 1 brief, który idzie do jednego copywritera. W naszym przypadku taką metodologię przyjmujemy. Czyli jest tak zwany master copywriter i on będzie tworzył copy po angielsku, a dopiero potem robisz tak zwane transcreation, czyli tłumaczysz z wiodącego języka na lokalne języki. I my już robiliśmy na przykład testy i próbowaliśmy robić tego typu rozwiązania na agencjach tłumaczeń. No bo tak wiesz, tak po chłopsku podeszliśmy: dobra, masz copy, musisz przetłumaczyć, więc bierzesz tłumacza, który po prostu ci wytłumaczy na dany język. Ale okazuje się, że jakość tego tłumaczenia… Tam są, wiesz, takie drobne smaczki, które sprawiają, że prosty copywriter, który Ci przetłumaczy tekst, on może w ogóle nie działać w performance na przykład marketingu i ułożenie tego flow pod tytułem: tworzysz odpowiedni brief, dajesz ten brief copywriterowi, on go tworzy, i dopiero potem, na bazie tego master copy i briefa, inny copywriter, który jest native’em w danym języku, tworzy ci kolejne copy, które będzie odzwierciedlało ideę, która stała za tym briefem, to jest kwestia zsynchronizowania tych rzeczy. Jeszcze masz trzeci problem, czyli twoje zasoby ludzkie. No bo większość marketingu dzieje się na freelancerach, czyli oni ci dowożą takie drobne rzeczy i masz takich kilka osób, które ci dowożą takie małe kawałki. I teraz: jak zrobić, żeby kilka różnych osób, pracujących praktycznie niezależnie od siebie, dowiozło ci coś, co jest spójne z Twoją komunikacją? No i na przykład do tego musisz zrobić brand booka, gdzie będziesz miał te takie główne zasady – pryncypia, które jakby rządzą Twoją komunikacją. Czy mówisz na ty, czy na pan, przykładowo. Czy jesteś bardziej, wiesz, wyluzowany czy bardziej poważny. No bo jak jesteś na przykład produktem – nie wiem – medycznym, to jak tam sobie jakieś heheszki porobisz z tej części medycznej, to jesteś już trochę niepoważny i to nie budzi zaufania. Mimo że może, wiesz, budzi spore zaangażowanie. I teraz ułożenie tego, tej takiej ciągłości komunikacji i zsynchronizowanie tych rzeczy, jest już samo w sobie trudne, a jak jeszcze musisz to zrobić jakościowo na 3 albo 4 języki, to jest jeszcze trudniejsze, no bo ta jakość jest wtedy bardzo istotna. No i to są takie lekcje, które gdzieś tam odrobiliśmy i już teraz myślę, że jesteśmy w dobrym – w sensie – idziemy w dobrym kierunku, ale osiągnięcie doskonałości takiej operacyjnej w zarządzaniu tymi rzeczami, no jest naprawdę bardzo wymagające i wymaga dużo uwagi, i takiego też myślenia jakie trzeba zrobić 2-3 kroki w przód, żeby to dobrze po prostu zaplanować. Także tego się nauczyliśmy. Fajnie, że Piotrze to Cię zainteresowało.
No, super. Dzięki za świetne pytanie i ciekawą odpowiedź. Czyli do tej pory poruszyliśmy tematy związane z rozwojem zespołu, rekrutacją, skalowaniem na różne rynki, tym jak działa ten produkt i tym, jakie kluczowe lekcje tak naprawdę przesunęły ten biznes do przodu. Jestem bardzo ciekaw jeszcze tego, jaka jest według ciebie przyszłość Sundose, no bo można powiedzieć, że ten biznes doszedł do takiego punktu, że pewna teza, która została wygłoszona przez Michała w podcaście w kwietniu 2018 roku – odważna teza – dotycząca tego, że konsumenci oczekują innego podejścia do suplementacji i innego w ogóle spojrzenia na to, wydaje się, że się rzeczywiście sprawdza – to znaczy, że ci konsumenci kupują i zostają. Ale rozumiem, że to nie jest wszystko, żeby konkurować na rynku globalnym, więc chciałbym zrozumieć jakie udoskonalenia na poziomie produktu i być może też działań marketingowych, czy innych, są zaplanowane, żeby biznes wszedł na kolejny poziom. Widzę że Piotr już deklaruje, że wejdzie w IPO. Myślę, że jeszcze chwila, ale zobaczymy jak szybko, natomiast tymczasem ciekawi mnie przyszłość Sundose. Czego jeszcze nie ma, co możesz ujawnić, jakie karty odkryć, aby wzbudzić jeszcze większą ciekawość użytkowników i słuchaczy, których – notabene – jak widzę przebywa w trakcie, co oznacza, że mówisz ciekawe rzeczy i Ci za bardzo w tym nie przeszkadzam.
Cieszę się bardzo, że to jest przydatne. Przyszłość Sundose… Powiem Ci tak, że gdybym miał… Gdybyś mnie zapytał pół roku temu jak będzie dzisiaj, to naprawdę bym – myślę – przestrzelił w kontekście tego, co było zaplanowane, a co się udało zrobić i czego się nauczyliśmy, więc na pewno to, czego się z Michałem nauczyliśmy, to jest to, że bardzo często nasze plany są trochę zbyt optymistycznie i nie udaje się dowieźć wszystkiego. Ale z drugiej strony się zastanawialiśmy, czy to może tak trochę nie powinno działać, że wiesz, robimy sobie dużo bardziej optymistyczne plany, dowozimy tam pewnie 20%. Ale te 20% to i tak i tak jest dużo więcej niż gdybyśmy skupili się tylko na dowiedzeniu jednej konkretnej rzeczy. Na pewno gdzieś tu jest myślę balans pomiędzy jednym a drugim, bo to jest jednak sporo odkrywania i szczególnie w nowych technologiach jest tak, że naprawdę nie wiesz, która rzecz będzie tym takim wiesz świętym Graalem, który sprawi, że wszystko nagle się zacznie super rozwijać, więc to jest cały czas odkrywanie. Natomiast wydaje mi się, że można to dobrze poukładać pod kątem metodologii i na przykład nasz szef produktu, Kamil Furman, mogę o nim powiedzieć, bo naprawdę mamy super vibe i to jedna z moich właśnie tych najbardziej ryzykownych i chyba najbardziej pod tym kątem udanych rekrutacji. Aczkolwiek wszystkie były udane, bo naprawdę mamy zajebisty – przepraszam – super team i trochę się wkręciłem, przepraszam. No, w każdym razie można pewne rzeczy dobrze ułożyć, czyli można tak zrobić, aby na bazie zbierania feedbacku od użytkowników określić, jakie funkcjonalności są tymi, które powinny wejść w pierwszej kolejności, nadać im odpowiednie priorytety. I przed sobą na pewno widzimy udoskonalenie całej warstwy tej frontowej do użytkownika – mam na myśli przede wszystkim aplikację mobilną. I widzimy, że sprzedaż przenosi się do aplikacji mobilnych – jednak z telefonów korzystamy dużo więcej, ten ruch jest generowany na telefonach i chcemy tak zrobić, żeby rzeczywiście nasz produkt był dostępny z kieszeni, czyli wyjmujesz telefon, klikasz i za parę dni przyjeżdża ci nowe opakowanie, więc tutaj chcemy to mocniej rozwinąć. To w kontekście tej części produktowej. No i oczywiście wprowadzić mechanizm subskrypcyjny, który w naszym wydaniu jest dość trudny do wprowadzenia, ponieważ u nas cena się zmienia. Więc to nie jest tak, że zakładasz sobie, wiesz, subskrypcję w Spotify i tak naprawdę ciągnie ci stałą kwotę przez cały czas i nie musisz się za bardzo zastanawiać czy ta cena jest mniejsza, czy większa. U nas ten produkt się dopasowuje do użytkownika. Druga sprawa to jest cała rozbudowa technologii pod tytułem „Personalizacja i silnik personalizacji”, bo chcemy tych danych zbierać coraz więcej, żeby ten produkt był lepiej dopasowany do naszych użytkowników. No i całe R&D za nim stojące, ponieważ jest u nas na pokładzie Adam, który jest biotechnologiem i naukowcem, i on zastanawia się jak w oparciu o dane, który mamy, stworzyć jak najlepszą recepturę. Więc myślę, że w tym momencie jesteśmy na takim etapie, gdzie musimy się skupić na udoskonaleniu tego produktu i takiej ciężkiej pracy nad tym, żeby on naprawdę był już wyszlifowany. Żeby te tak zwane frictions w lejku były możliwie jak najmniejsze. I szczerze powiedziawszy na tym etapie nie upatruję tutaj jakichś specjalnych rewolucji, które mielibyśmy zrobić, bo mamy spięte kluczowe elementy, teraz trzeba sprawić, żeby to rzeczywiście było przyjemne dla użytkownika. No i druga sprawa to jest wyjście na rynki zagraniczne, które nam trochę pokaże, jakie tam są oczekiwania, bo to też trochę się różni od siebie. Więc myślę, że to raczej jest systematyczna praca całego zespołu, żeby dowieźć jak najprzyjemniejszy i dobry produkt, który będzie przede wszystkim budować retencję użytkowników.
Jakie są ciekawe substancje w Sundose, bo to, czego mnie na przykład brakuje czasem, to takiego zobaczenia na jeden rzut oka na stronie jak wchodzę – może to się teraz zmieniło – właśnie jakie są te substancje, bo ktoś myśli suplementy, co to jest to białeczko na siłkę, czy – wiesz o co chodzi – czy to są jakieś inne produkty. Więc rozumiem, że mówimy tu o… A z drugiej strony ktoś może powiedzieć: „E, to jest taka multiwitamina”. Więc, co to jest i jakie są te ciekawe produkty?
Myślę, że z takich najciekawszych rzeczy, które są w naszym produkcie, a są takie trochę nieoczywiste i ludzie o tym nie wiedzą, no to są adaptogeny i to są substancje… to są wyciągi roślinne, które mają w różnych aspektach działanie. Przede wszystkim, poprawa koncentracji i samopoczucia, ale też i odporności. I to jest coś, co naprawdę się fajnie przekłada na zdolności jak to się mówi kognitywne, że tak to można przetłumaczyć na jakiś prostszy język. Umysłowe zdolności, które szczególnie w tych lockdown’owych czasach, gdzie pracujemy głównie zdalnie i jednak większość ludzi pracuje, gdzieś tam umysłowo. To jest coś, co może im pomóc i naprawdę fajnie zwiększyć ich możliwości. Więc, to są adaptogeny. Natomiast, pracujemy nad tym, żeby poszerzać te pule substancji. Mam nadzieję, że może w przyszłości i to takiej nie do końca dalekiej, uda nam się w wprowadzić też kolageny i substancje pod kątem poprawy skóry, włosów i paznokci. Bo widzimy, że już nasz produkt i tak dowozi fajny efekt pod tym kątem, bo kobiety bardzo sobie to chwalą. Natomiast widzimy jeszcze sporo miejsc do poprawy, natomiast no wiesz, wprowadzenie jednej drobnej rzeczy typu kolagen to jest naprawdę ogromne wyzwanie. Kolagen to jest białko, jak wsypiesz sobie takie białko, to się może zrobić normalnie glut w tym płynie, który się rozpuszcza i to już nie jest takie seksi, wiesz, do wypicia. Więc, takie drobne szczegóły potem robią dużą różnicę.
No tak, to są to są czasem takie drobiazgi też jak na przykład smak, który ma ogromne znaczenie. Uśmiechnąłem się patrząc na nasze włosy, a propos poprawy jakości włosów, bo tutaj grzywy rosną bezszelestnie rzeczywiście użytkowników, to prawda. Modlin zapytał, jaki jest driver zmiany ceny i dokładnie jest to bezpośrednio skorelowane ze składem, który się po prostu zmienia w czasie i w związku z tym, to może powodować zmianę ceny. Bo cena jest bezpośrednio związana ze składem, a to mówiliśmy też wcześniej. Tomek opowiadał trochę o tym, jakie to miało znaczenie duże w zwiększeniu sprzedaży, że przejście z zafiksowanej ceny jednej stałej dla wszystkich to powiązania ceny ze składem. I to też ułatwia pewnie takie poczucie porównania ceny do produktu, do innych produktów, co jest dobre dla klienta. Właśnie to definiuje, że ta cena subskrypcji może się zmieniać.
Tak. I tutaj większość kwoty, którą płaci klient to jest kwota, która jest zależna od substancji, więc Sundose może kosztować od tam 50 zł do nawet 300 zł, ponieważ to zależy od tego kto, jakie substancje sobie weźmie. I to, co jest myślę bardzo ważne to jest to, że na naszym rynku większość produktów to są jakieś takie blendy, masz mieszankę różnych substancji, niektóre substancje są bardzo drogie, niektóre są bardzo tanie, a producenci fiksują marżę sobie na tak jakby całym produkcie. Natomiast my to musieliśmy wszystko porozdzielać tak, żeby tworzyć różne receptury dla różnych użytkowników przez co u nas to jest kwestia znalezienia balansu pomiędzy ceną, która jest adekwatna na rynku, a tą personalizacją, którą dajemy. Więc, tak naprawdę, niektóre substancje u nas są tańsze niż te, które są na rynku, niektóre są droższe. Ale dzięki temu, że nie zmuszamy osób do przyjmowania substancji, które są dla nich zbędne, ponieważ mamy całą personalizację, nasz produkt bardzo często się bardziej opłaca niż to co jest na rynku, coś, co ktoś mógłby sobie zmontować samodzielnie.
Yhym… Pojawiło się pytanie od Kasi: że przeszłam całą ścieżkę użytkownika z perspektywy dietetyczki. Mam poczucie, że dostaję propozycję poprawy wszystkiego. Ja mogę… Chyba jak, bo jest ja mogę sobie uprościć skład zgodnie z moją wiedzą… Live twierdzi, że więcej nie widzę tego komentarza, nie wiem dlaczego. Jak to zmodyfikować, tak? I co potem z edukacją na temat zdrowej diety?
No i teraz to jest bardzo ważna rzecz, ponieważ w toku rozwoju produktu my, tutaj mogę powiedzieć z własnej perspektywy, ponieważ spędziłem wiele, wiele godzin na rozmowach z dietetykami tak, żeby stworzyć narzędzie, z którego również mogliby korzystać dietetycy. Mamy dietetyków, którzy korzystają z naszego narzędzia, ponieważ udostępniamy im naszą infrastrukturę, żeby mogli układać składy swoim pacjentom. I w toku tych rozmów, ja dowiedziałem się jakie są kluczowe rzeczy dla dietetyków tak, żeby nasz produkt był na tyle dobry jakościowo, żeby oni chcieli korzystać. I udało mi się doprowadzić do takiego momentu, w którym dietetycy już praktycznie nie mieli żadnych uwag do samego produktu i stwierdzali, no okej, akceptuje ten produkt. I teraz przechodzimy płynnie do kluczowego problemu jaki jest generalnie z dietetyką i z dbaniem o swoje zdrowie. Ale myślę, że przede wszystkim z dietetyką to jest to, że mamy ciągły rozdźwięk pomiędzy tym, na czym się skupić pod kątem najlepszego takiego efektu zdrowotnego. I ja się zgodzę z dietetykami (też sam kiedyś prowadziłem poradnię dietetyczną i znam dokładnie jak to mniej więcej funkcjonuje), że najlepszym rozwiązaniem jest dobrze poukładana, prawidłowo zbilansowana dieta, która wtedy wymaga naprawdę niewielkiej suplementacji: czy tam witaminą D3, czy tam czasami Omegami czy też tam pod kątem jakimś ergogenicznym, czy też właśnie pod kątem poprawy koncentracji. Natomiast fakty są takie, że mało komu udaje się utrzymać tę dietę. Ja nawet sam po sobie wiem…Najlepsze okresy mojego dbania o dietę, to są te, kiedy jestem na cateringu. Wybieram sobie dokładnie dietę, mam tak jakby zdefiniowaną kaloryczność i to jest po prostu łatwe w użyciu. I pomimo tego, że mam wiedzę, umiejętności, wszystko, to nie mam czasu o te rzeczy zadbać. I mając tę świadomość – naprawdę wszystkie takie niezbędne rzeczy, ja po prostu tego nie robię, bo to jest dla mnie za trudne i zbyt czasochłonne. Więc, to co my zrobiliśmy to jest rozwiązanie, które jest możliwie najłatwiejsze w użyciu, dające możliwie najlepszy efekt. Oczywiście, to jest zawsze balans pomiędzy jednym, a drugim. Natomiast wydaje nam się, że to jest najlepsze dobranie narzędzia do rozwiązania problemu w tym zakresie. I na razie nie widzę jeszcze innych możliwości, które by nam pozwoliły to jakoś poprawić.
Yhym… Super, to żeśmy trochę pogłębili się też w temat produktu. Tomek, to może być jeden z najdłuższych live’ów na Instagramie. Na pewno najdłuższy, w którym sam wziąłem udział jako, ogólnie raczej mało aktywny użytkownik Instagrama, ale staram się tutaj zmieniać, bo wiem, że cały świat tutaj się znajduje. Notabene, bardzo istotne narzędzia, jak rozumiem, też do rozwoju marki Sundose i w ogóle dotarcia do klientów, więc postanowiłem tutaj zaprosić słuchaczy i ludzi, którzy mnie śledzą do tego, żeby też zadawali pytania. Dobra, pojawiło się jeszcze jedno. Myślę, dość ważne i klasyczne pytanie od Kasi, które się pojawia często, czyli interakcje pomiędzy składnikami. Myślę, że warto to pytanie zaadresować. Ono jest mniej biznesowe, bardziej produktowe, ale sądzę, że będzie ciekawe dla każdego potencjalnego użytkownika. I to jest pytanie, jedno z pytań też, które ja jako powiedziałbym człowiek niebezpośrednio związany, ale który używa. Ja używam po prostu Sundose od początku, więc różnym osobom pokazywałem I to jest jedno z klasycznych pytań, które się pojawiają. Myślę, że bardzo mądre pytanie notabene. I jaka jest odpowiedź na pytanie a propos interakcji między składnikami?
Tutaj są dwa wymiary, w tej kwestii. Pierwszy wymiar – to jest interakcja między poszczególnymi substancjami odżywczymi, a drugi wymiar to interakcja między substancjami odżywczymi, które są w suplementach, a lekami. I zacznę od tego drugiego, ponieważ to ten drugi aspekt jest moim zdaniem najważniejszy. I niestety najbardziej zaniedbany na rynku, ponieważ interakcje między suplementami, a lekami to jest coś, co ma miejsce i ma duży wpływ na zdrowie i niestety można sobie bardzo zaszkodzić łącząc leki z suplementami. I my ten problem rozwiązaliśmy, ponieważ na takiej customizacji użytkownik wybiera sobie choroby czy też leki, które przyjmuje. Dzięki temu my mu wykluczamy substancje, które wchodzą w interakcje z lekami, które przyjmuje i to jest naprawdę takie bezkompromisowe podejście pod kątem personalizacji, ponieważ nie pozwalamy kupić danej substancji. A wiadomo, z naszej perspektywy ekonomicznej, to może to jest zły ruch, no bo mielibyśmy większą wartość koszyka. Ale stawiamy przede wszystkim na bezpieczeństwo, więc te substancje wyłączamy i cały czas poszerzamy tę bazę, dlatego też ten produkt jest moim zdaniem o tyle dobry, że on po prostu ma tę warstwę online’ową, digitalową, która pozwala go scustomizować w oparciu o informacje. Natomiast drugi aspekt to są interakcje pomiędzy poszczególnymi substancjami. I my dużo czasu poświęciliśmy nad zastanowienie się, czy jest sens rozdzielać substancje między porami dnia, typu dać jedne rano, drugie wieczorem i tak dalej i jaki byłby z tego efekt, ponieważ nasz produkt jest produktem all-in-one. Więc naturalnie wszyscy stwierdzą, że „no dobrze, skoro wszystko mieszacie, to na pewno tam są interakcje, tam się nic nie wchłania”. No i to jest jeden z podstawowych zarzutów i obiekcji, które są. Notabene my na ten temat przygotowaliśmy bardzo obszerną analizę, przeanalizowaliśmy ponad 1000 publikacji,z czego realnie do materiału weszło 100, to jest bardzo obszerny taki wpis, gdzie mamy każdą ważniejszą interakcje rozpisaną. Czy ona jest na plus, czy jest na minus i jak duży ma wpływ. I finalnie doszliśmy do jednej bardzo ważnej konkluzji: te interakcje w niektórych miejscach występują, ale są na tyle małe, że można je pominąć na rzecz wspierania regularności. I teraz, jeżeli ktoś ma przyjmować coś tylko raz dziennie to i tak, i tak jest spore wyzwanie pod kątem regularności, to jest jedno z naszych najważniejszych wyzwań biznesowych, żeby to w ogóle w jakiś sposób poukładać. Kiedy ktoś ma to przyjmować dwa razy dziennie, czy nawet trzy razy dziennie, to ten tak zwany compliance użytkownika do produktu bardzo, bardzo mocno spada i każde wypadnięcie nam jednego przyjęcia w ciągu tygodnia na przykład zmniejsza nam ilość całościowo dostarczonych składników o mniej więcej 16%. Więc nawet gdyśmy porozdzielali te wszystkie rzeczy, żeby te drobne interakcje między sobą zamortyzować, to byśmy utracili bardzo mocno na regularności i łatwości użytkowania tego produktu. Już pomijając fakt, że większość tych interakcji, o których się mówi w takiej społeczności zdrowego żywienia i dietetycznej, ma po prostu marginalne znaczenie albo go w ogóle nie ma. Więc to jest taki aspekt, który okazał się nie tak istotny jakby się mogło wydawać i mamy na to taką jasną, twardą podkładkę. Gdyby ktoś chciał, to oczywiście może napisać do nas i my podeślemy ten wpis, żeby sobie go przeczytać. Sporo osób go czytało i nikt go jeszcze nie podważył.
Super, to może go też dodam w notatkach do odcinka, jak będziemy to potem publikować w formie podcastu, żeby każdy mógł sobie zobaczyć i to przeczytać, bo myślę, że to jest częsta obiekcja. Tomek, prowadzisz biznes od bardzo młodego wieku, od wielu lat, a od 3 lat prowadzisz startup, który się bardzo dynamicznie rozwija i przechodzi przez różne fazy związane z finansowaniem, product/market fit, wyzwaniami z produkcją… Więc masz tych różnych doświadczeń w relatywnie krótkim czasie bardzo dużo. Dużo emocji, dużo czasów w to włożonego. Jakie są twoje największe obserwacje dotyczące biznesu? Jaka jest według ciebie prawda o biznesie albo nieprawda w jakichś takich ogólnych rzeczach, które się o biznesie mówi?
Wiesz, to zawsze prowokuje do próby znalezienia jakiejś jednej rzeczy, która jest uniwersalna dla wszystkich i mogłaby wszystkim pomóc, albo czy ona jest. Myślę, że takich prawd jest bardzo mało i one się nie sprowadzają do samego biznesu, tylko moim zdaniem one się sprowadzają do ludzi. To jest moja perspektywa. Gdybym miał wyciągnąć jedną rzecz, która najbardziej mi dźwięczy i w kontakcie biznesu, przynajmniej na bazie moich doświadczeń, które jeszcze są uważam małe i krótkie, i jeszcze mam dużo rzeczy do nauczenia się, to chyba taką najważniejszą rzeczą, która jest, to jest zaufanie. I zarówno do osób, z którymi się pracuje, jak i wspólników. I myślę, że chyba bez tego zaufania, (tutaj mam na myśli Michała – mojego wspólnika) to by mi się nie udało, żeby to w ogóle jakoś pospinać. Bo w wielu miejscach nie wiedzieliśmy czy coś zadziała, czy nie zadziała, czy coś jest do zrobienia, tylko ufaliśmy sobie: “okej, Ty się bierzesz za to i zrobisz to najlepiej jak potrafisz, ty się weźmiesz za to.” I tak na tym zaufaniu to wszystko jest zbudowane i też widzę, że praca z ludźmi w organizacji też opiera się na zaufaniu. I o to trzeba bardzo dbać i zajmuje naprawdę sporo czasu, żeby sobie to zaufanie wyrobić, bardzo łatwo je stracić. A jak się traci to zaufanie, to się kompletnie zmienia cała dynamika współpracy. Więc widzę, że ta szczerość i otwartość jest kluczowa i gdybym miał Ci powiedzieć jakąś taką prawdę objawioną, no to naprawdę – zadbanie o to zaufanie. I do osób, z którymi się współpracuje bardzo blisko i szerzej. Widzę, że to jest chyba taki fundament, który jak się na nim buduje to rzeczywiście jest szansa zbudować coś większego, bo realnie biznes to jest gra na długi dystans i tutaj pewne potknięcie czy niesnaski, jeżeli są na stopie zaufania to potem już nie działa tak, to nie da się tego długo robić. Przynajmniej taka jest moja perspektywa, ja tak na to patrzę.
No na pewno, na pewno mam podobne odczucie. To znaczy, że jak coś się raz stłucze to nawet jak to posklejasz to już nie jest to to samo, więc warto nie tłuc. A co jeszcze byś chciał dodać? Ponieważ będziemy finiszować jeden z najdłuższych live’ów w historii Instagrama. Ale myślę, że wyjdzie z tego ciekawy odcinek. Dla mnie bardzo interesujący, sporo się dowiedziałem i myślę też takich uniwersalnych kwestii na temat biznesu. Co jeszcze byś chciał dodać na koniec? O co Cię na przykład nie zapytałem, nie zapytali też uczestnicy? Bo jeżeli ktoś ma jeszcze jakieś pytanie to jest ostatni moment, żeby je napisać w komentarzu, to będę mógł je zadać Tomkowi. A tymczasem, Tomek powiedz w kontekście Sundose, w kontekście Twoich doświadczeń, w kontekście biznesu, w kontekście zdrowia, cokolwiek o co nie zapytałem, to odpowiedz na pytanie niezadane.
Wiesz co… Znaczy tak, ja oczywiście lubię mówić o Sundose, bo to jest kawał mojego życia i tego co się dzieje. I wzlotów i porażek i tak dalej. Natomiast, fajnie byłoby coś przekazać, podzielić się tak, żeby przynajmniej jak ja mam jakieś doświadczenia, które mnie kosztowały dużo, no to, żeby inni możliwie tych guzów, które ja sobie nabiłem, sobie nie nabijali. I cokolwiek wyciągnęli z tego wartościowego. To też jest ważne, że wiesz, ja mówię z jakiejś perspektywy tak, ja nie widziałem nigdy organizacji typu korporacja, tak jakby od góry. To jest kompletnie inna dynamika, ja mówię z perspektywy jakiejś małej organizacji, która jest powiedzmy bardzo dynamiczna i może bardziej dynamiczna niż większość innych, które można spotkać. No to takim ważnym przemyśleniem, które ostatnio mi bardzo strasznie dźwięczy w głowie i zastanawiam się nad tym dużo to jest to, że naprawdę w biznesie trzeba bardzo, w sposób bardzo przemyślany, decydować na czym się, tak skupiasz. I jeżeli nie masz tego, jeżeli masz super doświadczenia, naprawdę takich wiesz, no super umiejętności, robienia wielu rzeczy, no to często masz tylko jedną rzecz, którą możesz zrobić i musisz ją obstawić tę rzecz, która da Ci największy, efekt lewar. I zdefiniowanie tego, która to jest rzecz jest naprawdę super ciężkie, przynajmniej, mówię z mojej perspektywy. Bo jak nie masz wystarczającej wiedzy to nie masz możliwości podjęcia właściwej decyzji. Bardzo często robisz te rzeczy na czuja i zauważyłem, że ta koncentracja, ten focus to jest klucz do sukcesu. A już w ogóle w startupach, gdzie tak naprawdę od efektu, który dołożysz, no, zależy Twoje życie. To nie jest coś, co może sobie jechać na jakichś tam systematycznych obrotach, tylko to musi cały czas rosnąć, to musi być cały czas coraz większe. Więc, podejmowanie decyzji, tak? I nie rzucanie się w taki spokój i bardzo często podjęcie jakiejś decyzji w życiu sprawia, że, nie wiem, jesteś trzy, cztery, pięć miesięcy zagrzebany w tym i nie robisz innych przez to rzeczy, a potem efekt może nie być najlepszy, więc naprawdę podjęcie tej decyzji to jest kluczowa sprawa i widzę, że chyba się od tego wszystko zaczyna, jeżeli chodzi o sukcesy, czyli podjęcie właściwej decyzji. No i…
Czyli decyzja o tym, na czym się skoncentrować?
Tak, bardzo często po prostu nie poświęcałem wystarczająco dużo czasu na to, żeby zastanowić się, czy ta decyzja rzeczywiście jest tą właściwą i czy mam inne alternatywy i na przykład mogę zrobić coś inaczej. Tylko bardzo często tak trochę na gorącej głowie wchodziłem w pewne rzeczy i potem okazywało się, jak już byłem zagrzebany, że… “o, kurczę jeszcze to, jeszcze to, jeszcze to…” Wiesz to zaraz zależy od tego i tak dalej… I trochę musiałem po tym, wiesz, na komandosa pewne rzeczy łatać, a potem połatane rzeczy nie są optymalne, kiedy się to skaluje, bo potem nie masz czasu tego dopracować, bo musisz inną rzecz zrobić. Więc widzę, że danie sobie trochę na wstrzymanie, żeby pewna decyzja trochę podojrzewała, żeby się w niej upewnić, że jest potrzebna… Też nie można za bardzo zwlekać, tak jak na przykład ja zwlekałem z rekrutacją szefa produktu. Bo potem, wiesz, zapłaciłem za to dużą cenę, zarwanych nocy, pracy, którą musiałem włożyć w to, żeby nadrabiać rzeczy, które już mógł robić szef produktu, gdyby był na pokładzie trzy, cztery miesiące. Bo taka osoba na przykład się wdraża potem jeszcze przez kolejne trzy. Także taka myśl może się komuś przydać.
Bardzo Ci dziękuję, bardzo ciekawa myśl a propos tych priorytetów i też patrzenia czasem z perspektywy, nie wjeżdżania w tematy na gorąco. Jestem ciekaw jeszcze jednej rzeczy, o którą w zasadzie nie zapytałem, a która też się w jakiś sposób odnosi do tego dokładnie, o czym rozmawiamy. Czyli w sumie, słuchaj, jesteś współtwórcą biznesu, który ma optymalizować ludziom jakość życia. Równocześnie jesteś też startupowcem, startupowcy, twórcy biznesów startupowych no nie są zaliczani statystycznie do tych, którzy najzdrowiej żyją i najwięcej czasu się regenerują i generalnie dbają o siebie. Ty też, jak wiem spoza anteny, lubisz czasem pracować do 4:00 rano. Jak łączysz swoją wiedzę o tym, jak żyć zdrowo i to, co robisz dla innych, czyli też tworzysz rozwiązania, które pomagają w tym, z życiem startupowym i z życiem rodzinnym?
Duże pytanie. Ja tylko jeszcze powiem do ostatniej myśli, którą powiedziałem. Ciekawa rzecz, która na przykład mi bardzo pomaga, to jest to, że ja, będąc w pracy operacyjnej, mam naprawdę super sparing partnera, w postaci Michała, mojego wspólnika, który patrzy trochę bardziej w przód niż ja. Zastanawia się, jakie kolejne kroki wykonać. I moim zdaniem, jak ktoś nie ma takiego partnera, który jest w stanie tę inną perspektywę wnieść, to powinien sobie znaleźć taką osobę… Nie wiem – mentora, coacha, jak zwał tak zwał, ale kogoś, z kim można odbić pewne myśli i kogoś, kto ma rzeczywiście możliwość patrzenia na pewne sprawy strategicznie. To tak uzupełniając tamto, gdybym miał jakąś taką myśl przekazać.
A uzupełniając tamto, jakbyś nie miał Michała… Wiadomo, że świat w ogóle ległby w gruzach, ale jakbyś poszukiwał takiego wsparcia czy takiego partnera?
No tak, rzeczywiście, ja miałem to trochę w gratisie od życia… Pomijając tę historię, jak się poznaliśmy, ale rzeczywiście… To takie zaufanie od początku było zbudowane. Na pewno bym szukał wśród osób, które już są tam, gdzie ja muszę dojść. Czyli jeżeli… Nie wiem… Mam jakieś tam x biznes, który przykładowo zajmuje się jakimiś usługami, to ja bym poszukał kogoś, kto ma w miarę podobne usługi na dużo, dużo większym poziomie. Jakoś tam się dogadać… To już każdy, wiesz, się w różny sposób tam dogaduje, ale spróbować podpiąć się pod jego wiedzę, doświadczenie. Bardzo często popatrzenie, jak on na pewne rzeczy patrzy po prostu, jak on je ocenia… Czasami coś, czym my się teraz zajmujemy i myślimy, że da duży efekt, ta osoba popatrzy i nie, no… Nie tędy droga, tak? To bardzo pomaga. Więc bym szukał wśród osób, które już tam doszły, gdzie my chcemy dojść. No i potwierdzeniem tego, że ta osoba ma te umiejętności, jest to, że ona rzeczywiście już widziała x rzeczy i może się podzielić tym doświadczeniem. Także chyba tak bym przede wszystkim szukał takiej osoby… No tak, tak wydaje mi się, że to jest taki kierunek.
Wróćmy do pytania o balans między pracą, byciem startupowcem a rodziną, życiem osobistym i zdrowiem. Jak to rozwiązujesz?
Znaczy tak. Po pierwsze, tego balansu jeszcze nie ma, więc to jest ciągłe tak jakby zaciąganie długu. Tutaj to nie jest tak, że pewne rzeczy można o nich tak jakby zapomnieć, bo one w końcu się odezwą, tak? W mniejszym lub większym stopniu. Jak dbam o zdrowie? No na pewno biorę Sundose, więc to mogę tak powiedzieć wprost, rzeczywiście mam dopasowany skład i z tego regularnie korzystam. I na pewno to jest jeden ważny element. No drugi to jest dieta, którą trzymam, jak pracuje w biurze. Jestem wtedy na cateringu, więc to jest taka rzecz, która… Ja podchodzę do tego dość narzędziowo. Dla mnie jedzenie to jest paliwo i po prostu wiem, że musi być określonej jakości, więc catering mi to bardzo mocno ułatwia. A jak teraz mamy te czasy pandemiczne i jestem w domu, no to dietą moją się zajmuje moja żona. Jak ona gotuje dla siebie, to też przygotuje coś dla mnie i wiem, że to jest akurat dobrze zrobione, no bo ona się na tym zna i potrafi rzeczywiście robić dobre i zdrowe rzeczy. Najbardziej chyba teraz cierpię na brak ruchu, bo to jest rzeczywiście problematyczna rzecz i nad tym pracuję, żeby sobie wyrobić jakieś takie drobne rzeczy. Na razie spacery, żeby bardziej głowę przewietrzyć, więc to jest na pewno jakiś minus. A tak to próba wyłączania głowy, wiesz to jest chyba taka najważniejsza rzecz, której szukam teraz i nad nią pracuję. W ogóle już myślę nad medytacją, żeby pomału w ten temat wchodzić. Bo po prostu to jest tak, że jak jesteś w biznesie, jeszcze szczególnie przy takiej dynamice, jak jest u nas to wiesz, to ten mózg on cały czas mieli, on cały czas informacje przetwarza, pomysły wrzuca i tak dalej. To strasznie wycieńcza na dłuższą metę. Więc, tutaj szukam tego oderwania, no bo wpływa potem na życie prywatne, więc to są chyba takie rzeczy, nad którymi teraz pracuję. Ale myślę, że to mi długo zajmie, zanim uda się ten balans znaleźć. Bo znowu, to się wszystko dzieje z powodu tego, jakie podejmiesz decyzje. Skupisz się na podjęciu kilku ważnych decyzji i one są dobrze zrobione, to możesz sobie pozwolić na znalezienie balansu w innych obszarach. A jak nie podejmiesz właściwej decyzji, no to potem musisz tyrać, żeby pewne rzeczy nadrobić. To taki zamknięty krąg i bardzo często się z niego trudno jest wyrwać. Albo cię wyrywa coś, co cię bardzo doświadcza. Nie wiem choroba, zawał, jakaś tragedia rodzinna, nie wiem, odejście partnera ze związku, bo już nie mógł z Tobą wytrzymać i wiesz my oczywiście teraz sobie gadamy o tym co robimy… Produkt, fajnie i tak dalej i tak dalej. Ale tam z tyłu jest naprawdę ogromny koszt, ból i cierpienie i bardzo często osoby, które zarządzają, które prowadzą, często organizacje i biznes, są trochę same ze sobą z tymi problemami, nie? I często są samotne, nie mają z kim za bardzo o tym pogadać i to jest też obciążające, a nie zawsze partner rozumie te wszystkie problemy, które są. Też często, no nie wciągasz takiego partnera w tę część zawodową Twoją, no bo ileż można gadać o tym biznesie?Który cały czas, przenika Twoje życie. Więc, z mojej perspektywy to jest, sztuką jest znaleźć ten balans, żeby z tego zaklętego kręgu nie wyrwało Cię coś, co jest rzeczywiście bardzo negatywnie i Cię doświadczy bardzo mocno. Ja jeszcze nie mam odpowiedź na to pytanie, jak to u mnie może zadziałać, szukam tego jeszcze. Na razie na przykład teraz, zainteresowałem się medytacją jako sposobem na próbę wyłączenia mózgu przez chwilę.
Super. No to życzę Ci w tym powodzenia, mnie to na pewno historycznie bardzo dużo pomogło kiedy byłem już taki mega rozedrgany, znaleźć takie osadzenie. A propos tej samotności, to tylko jeszcze mogę tutaj wszystkim powiedzieć, że nagrałem kiedyś taki odcinek, to był odcinek 92 podcastu: “Samotność lidera. Czym jest i co z nią zrobić?”, więc, może dla kogoś to będzie dodatkowa wartość a propos tego co powiedziałeś, Tomek, bo jest to rzecz, której wiele osób doświadcza.
Dzisiaj przesłucham, bo akurat do tego odcinka nie dotarłem jeszcze.
A, no to super. W każdym razie, słuchaj, no jak zawsze z Tobą to pewnie byśmy usiedli i moglibyśmy tak rozmawiać. Już zdarzało nam się wiele godzin, więc jest to jakieś tam zagrożenie dla innych, że muszą tego słuchać, więc pewnie dobrze by było gdzieś postawić kropkę. Chciałem Ci bardzo podziękować, Tomek. Moim gościem dzisiaj i naszym gościem był Tomek Styk, współtwórca firmy Sundose – spersonalizowanego rozwiązania suplementacji dietetycznej. I to już był drugi odcinek na ten temat, ale pierwszy z Tomkiem w Greg Albrecht Podcast i w tej rozmowie. Dzięki też – ponieważ był to pierwszy live, jaki przeprowadziłem w życiu – więc dziękuję wszystkim za wielkie wsparcie, za machanie, kciuki i pytania. I cóż, będę to powtarzał. A tymczasem, Tomku, bardzo ci dziękuję. Jeżeli jest coś jeszcze, co chciałbyś dodać, to dodaj.
No ja też bardzo dziękuję za tę rozmowę i cieszę się, że mogłem się podzielić gdzieś tam moimi doświadczeniami. Na pewno to, co chciałbym dodać na sam koniec, to jest to, że to jest mój punkt widzenia i to jest coś opartego na moich doświadczeniach, które niekoniecznie muszą działać u innych. A to, o co mogę na pewno poprosić, to jest to, żeby przetestować i sprawdzić na sobie, czy to rzeczywiście gdzieś tam ma sens, czy ma odniesienie i chyba, no to jest jedyna droga do tego, żeby coś z tego takiego sensownego wyciągnąć, pamiętając o tym, że to nie są jakieś tam złote rady, tylko one są do sprawdzania. Także to jest ostatnia rzecz, taki disclaimer na koniec, nie? „Przed użyciem skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą” i tak dalej, nie?
No tak, nie ma nie ma złotych praw, także każdy powinien próbować na sobie – też jestem wyznawcą czy zwolennikiem tej teorii. Tomek, bardzo ci dziękuję. I dziękuję wszystkim za uwagę. I cóż, i ściskam was, miłego Dnia Niepodległości, w którym to nagrywamy.
Trzymaj się!
Do zobaczenia. Cześć, na razie! Dzięki wielkie, hej!