Change language:

Bartłomiej Foszer: od specjalisty w funduszach unijnych do multiprzedsiębiorcy w branży reklamowej i dietetycznej

ZASUBSKRYBUJ GREG ALBRECHT PODCAST – WSZYSTKIE TWARZE BIZNESU:
Apple Podcasts
Google Podcasts
YouTube
Spotify

Bartłomiej Foszer – współtwórca domu produkcyjnego Foszer Sawicki, studia animacji Better Story Studio oraz cateringu dietetycznego Pomelo oraz business angel w Sundose. Od niedawna inwestor i doradca na rynku start upowym. Jego głównym zadaniem jest pomaganie biznesom rosnąć.

Opis:

Dziś jest multiprzedsiębiorcą i w swoich firmach zatrudnia łącznie kilkadziesiąt osób. Jednak
swoją przygodę z biznesem rozpoczął w wieku 19 lat od sprzedaży systemów nawigacji GPS
dużym firmom. O tym, że zostanie przedsiębiorcą, wiedział już na drugim roku studiów. Od
zawsze był sam sobie szefem.

Choć z wykształcenia jest prawnikiem, najbardziej ekscytuje go robienie nowych rzeczy,
praca z inspirującymi ludźmi i dostarczanie wartości do biznesu. Mając niewiele ponad 20 lat
otworzył pierwszą firmę, w której pozyskiwał fundusze unijne dla przedsiębiorstw.

Obecnie Bartłomiej Foszer jest współwłaścicielem Domu Produkcyjnego Foszer Sawicki i
współtwórcą studia animacji Better Story Studio oraz jednego z czołowych cateringów
dietetycznych w Warszawie – Pomelo Food Company. Ponadto jest inwestorem w Sundose,
czyli spersonalizowanych suplementach diety.

W rozmowie odkrywa swoje patenty na sukces w biznesie i sposoby na podbijanie coraz
nowych branż. Zdradza też sposoby na bycie liderem w wybranej dziedzinie.

W tym podcaście dowiesz się:
– jak zwiększyć konwersję w biznesie, robiąc jeden, prosty krok
– jak szybko nauczyć się nowych branż od zera
– jak przeprowadzić udane spotkanie biznesowe

Dołącz do klubu Greg Albrecht Podcast: www.gregalbrecht.io/klub

Video:

Zapis rozmowy:

Jestem bardzo podekscytowany, dlatego że dziś gościem Greg Albrecht Podcast jest Bartłomiej Foszer 1, 2, zwany Bartkiem. Multiprzedsiębiorca, który za chwilę opowie o swoich różnych inicjatywach biznesowych. Cześć, Bartek.

– Witam wszystkich. Użyłeś bardzo fajnego terminu, multiprzedsiębiorca, nie wpadłem na niego wcześniej, a zastanawiałem się, jak mnie przedstawisz.

Tak właśnie sobie to wyobraziłem. Pomyślałem, że to jest coś, co Ciebie dobrze opisuje i stąd pierwsze pytanie, w jaki sposób być multiprzedsiębiorcą, prowadzić kilka biznesów naraz i nie zwariować?

– Nie jest to łatwe. Może zacznę od tego, jakie biznesy prowadzę, bo pewnie nie każdy wie. Z jednej strony jestem zaangażowany w Dom Produkcyjny Foszer-Sawicki 3, 4, z drugiej strony studio animacji Better Story Studio 5, z trzeciej w catering dietetyczny Pomelo 6, a z czwartej w Sundose 7, 8, czyli spersonalizowane suplementy diety, gdzie razem jesteśmy inwestorami, biznes angel’ami i wspieramy chłopaków w tym, żeby ten biznes się rozwijał. Oprócz tego jeszcze mam kilka projektów, które staram się rozwijać na boku. A jak to zrobić, żeby nie zwariować? Tak jak mówiłem, nie jest to łatwe, myślę, że są dwa kluczowe aspekty, czyli z jednej strony jest to zarządzanie czasem – czyli uważam, że kluczem do tego, żeby móc pogodzić to wszystko jest dobre planowanie – z drugiej strony umiejętność znalezienia oddechu, czyli zostawienia tego wszystkiego i odpoczęcia.

Bartek Foszer

Ale co motywuje Cię do tego, żeby równocześnie prowadzić… wymieniłeś 4 różne rzeczy, jaka jest istota motywacji do tego, żeby robić 4 rzeczy naraz?

– Wydaje mi się, że przez pewien czas zawsze pracowałem na swoim, nigdy nie pracowałem u nikogo, pierwszą firmą, którą prowadziłem, była firma consultingowa, potem zaczęliśmy prowadzić Dom Produkcyjny i przez długi okres zajmowałem się tylko jednym biznesem, czyli Domem Produkcyjnym. Bardzo mnie ekscytuje robienie nowych rzeczy, wchodzenie w nowe projekty. Jak widzisz, to spektrum biznesu, w które się angażuję, jest bardzo duże, bo z jednej strony Dom Produkcyjny i studio animacji – trochę podobne, ale jednak różne rzeczy. Catering dietetyczny, totalnie od czapy, zupełnie coś innego. Suplementy, blisko cateringu, ale znowu daleko od Domu Produkcyjnego. Skończyłem studia prawnicze. Jest dużo ekscytujących rzeczy na rynku i chciałbym się w nie wszystkie zaangażować. Czuję, że tam, gdzie mogę, jestem w stanie dać wartość.

To ciekawe. Czyli to jest jakiś głód i ciekawość, która cię napędza? Głód nowości? Czy co takiego sprawia, że rezygnujesz z koncentracji na jednej rzeczy i poszukujesz wielu różnych bodźców?

– Myślę, że jestem teraz w procesie wchodzenia w kolejny nowy biznes. Nie chcę jeszcze o nim mówić, natomiast myślę, że będzie on znowu trochę czymś innym. I zastanawiałem się, co mnie w tym wszystkim najbardziej kręci i wydaje mi się, że ludzie. To znaczy, jak widzę ludzi, z którymi czuję tę chemię do pracy…Tak jak to się stało w przypadku chociażby chłopaków z Sundose, czyli Michała 9 i Tomka 10, gdzie myślę, że po pierwszych dwóch spotkaniach już wiedzieliśmy, że chcemy ze sobą pracować, bo poziom biznesowy był na tyle wysoki, że wiedzieliśmy, że razem możemy to pchać dalej do przodu. Więc ekscytuje mnie praca z fajnymi CEO, z fajnymi zarządzającymi, a z drugiej strony poczucie, że jestem w stanie dać temu biznesowi coś, że dostanie kolejnego kopa. No bo wchodzenie w przedsięwzięcia, w które… Były takie, które próbowałem i widziałem, że to nie idzie, totalnie mnie nie interesuje, to nie są motywacje, czy finansowe, czy połechtanie swojego ego, że zaangażuję się w jakiś super, ekstrawagancki projekt, tylko praca z fajnymi ludźmi, którym mogę wnieść wartość.

A opowiedz o tym momencie, kiedy założyłeś pierwszą firmą, jak to wyglądało i na jakim etapie życia byłeś?

– Byłem na studiach. Zacząłem studia prawnicze na Akademii Leona Koźmińskiego, uważam, że to świetna uczelnia, z której wyszło bardzo dużo świetnych przedsiębiorców i na drugim roku studiów już wiedziałem, że będę przedsiębiorcą. To znaczy, mój tata prowadził od zawsze swoją działalność, ja na to patrzyłem trochę z podziwem, że tak, to jest świetna sprawa, mieć własną firmę. Więc pomyślałem sobie, okej, co mogę robić, mając tych lat niewiele ponad 20 i postanowiłem skończyć kurs związany z pozyskiwaniem funduszy unijnych, otworzyłem firmę, zacząłem pozyskiwać fundusze unijne dla przedsiębiorców. Dzięki temu miałem dużą styczność z przedsiębiorcami i szeroki wachlarz firm, z którymi współpracowałem, bo były i firmy produkcyjne, i usługowe, i z branży dziecięcej, i przedszkola, bo dla przedszkola też, pamiętam, pozyskałem finansowanie. Byłem w stanie rozpisywać różne modele biznesowe i sprawiało mi to frajdę, a z drugiej strony czułem, że daję tę wartość firmom, bo dostawały dofinansowanie. Więc to była moja pierwsza działalność.

A w jaki sposób pozyskałeś pierwszych klientów do tej działalności? Bo mogą nas słuchać też i studenci, którzy są w tej sytuacji co Ty wówczas, i tu studiują, tu chcieliby świadczyć usługi, ale zawsze jest to pytanie, skąd się biorą klienci?

– Okej, to jeszcze mogę wrócić do tego, co robiłem wcześniej, bo zacząłem pracę trochę wcześniej. Dostałem taką okazję, że mogłem rozwijać swój własny produkt przy firmie mojego taty. To znaczy były to systemy GPS, czyli systemy nawigacyjne, którymi firmy kontrolowały, gdzie jeżdżą kierowcy. I miałem możliwość, żeby zająć się tym projektem full-time sam, miałem wtedy lat 19, mówię okej, no dlaczego nie spróbować, nic nie tracę. Więc znowu sprzedając systemy nawigacji, już nawiązując relacje z większymi firmami, bo raczej to było rozwiązanie dla większych firm, stamtąd przyciągnąłem pierwszych klientów do firmy consultingowej, dla której właśnie i pozyskiwałem dofinansowania, i trochę pomagałem przy pisaniu różnych biznes planów, trochę rzeczy marketingowych też liznąłem, bo już miałem takie zadatki, żeby tym marketingiem się zajmować. Więc z pierwszej działalności przeciągnąłem klientów do drugiej. Natomiast idąc tym tokiem rozumowania, jak (zostali pozyskani) pierwsi klienci w pierwszej działalności. Były to typowe działania cold-mailingowe, cold-call’owe 11, nie uważam, że były mądre. Bo uważam, że wykonywałem bardzo dużo pracy, żeby wysłać takiego sztampowego maila do przedsiębiorstw. Myślę, że teraz zrobiłbym to trochę inaczej, natomiast wtedy tak to wyglądało.

Ale zadziałało.

– Zadziałało, natomiast możemy porozmawiać o tym, jaka była konwersja, czyli ile godzin musiałem spędzić na tym, żeby wysłać te tysiące maili i ile ludzi z tych tysięcy maili się odzywało i finalnie decydowało na współpracę.

Wyobrażam sobie, że to mogło być mniejsze niż innymi metodami, ale rozumiem, że to zaowocowało powodzeniem Twojego biznesu doradczego, bo miałeś już pewną grupę klientów, zajmowałeś się dofinansowaniami. A skąd nagle krok w branżę filmową?

– Ja uważam w ogóle, że wszystkie moje okazje biznesowe to przypadek. Bo pierwszy biznes w branży produkcyjno-filmowej założyłem z Maćkiem Sawickim 12, 13, moim wspólnikiem. Maćka znam 15 lat. Nie studiowaliśmy razem, chodziliśmy razem do liceum, siedzieliśmy w jednej ławce, przyjaźnimy się od 15 lat i poszliśmy na studia, ja poszedłem na studia prawnicze, Maciek na studia dziennikarskie, trochę nam się ten kontakt rozmył, więc postanowiliśmy, że fajnie by było jednak jakoś regularnie się spotykać, zaczęliśmy chodzić razem na siłownię. Zaczęliśmy chodzić razem na siłownię, więc tam znowu, ja mówię… Maciek pracował wtedy w telewizji Wirtualnej Polski, ja pisałem wnioski unijne i wpadłem na pomysł, że może byśmy napisali jakiś wniosek unijny pod projekt multimedialny. Ten wniosek w końcu nie został napisany, natomiast zaczęliśmy – ja miałem swoją działalność, więc było nam łatwiej – robić takie trochę freelancerskie zlecenia filmów do internetu. Maciek miał dostęp do sprzętu, ja miałem działalność, pojawił się pierwszy, drugi, trzeci klient i tak trochę z przypadku, w pewnym momencie musieliśmy podjąć tę decyzję, że rezygnujemy z zajęć, czyli ja z dofinansowań, Maciek z pracy z Wirtualnej Polsce i założyliśmy firmę, która full-time zajmuje się produkcją contentu do internetu.

Bartek Foszer
Bartek Foszer i Maciek Sawicki

Niesamowite. A skąd pojawił się pomysł na Pomelo i na catering dietetyczny, bo ten wątek jest chyba najbardziej dla mnie intrygujący, bo dotyka obszarów, o których jeszcze z żadnym gościem do tej pory nie rozmawiałem, a też jest mi bardzo bliski, bo jak wiesz temat zdrowego życia jest mi bardzo bliski i myślę, że wiele osób dziś też myśli o tym, jak w tym pędzie i budując firmę, zadbać o to, żeby się właściwie odżywiać. Skąd ten pomysł pojawił się u Ciebie?

– To znowu trochę taka potrzeba zrobienia czegoś nowego, bo myślę, że to było tak po 3-4 latach prowadzenia naszego Domu Produkcyjnego. Tutaj wszystko rozwijało się bardzo dobrze i szukałem nowych bodźców, które mogą mnie zainteresować, a z drugiej strony, rynek cateringowy w tamtych czasach był bardzo ograniczony. W Warszawie były 3 firmy. I sam zacząłem korzystać z tej usługi, ponieważ życie w świecie produkcyjnym wygląda tak, że przychodzisz rano do pracy, wypijasz kawę bądź Red Bulla i na tych specyfikach generalnie funkcjonujesz do końca dnia, a potem najczęściej wracasz do domu i jesz co ci się przytrafi, może w ciągu dnia jakąś jeszcze tam pizzę zdążysz. Czyli generalnie odżywiałem się tragicznie, chciałem to zmienić, a uprawiałem też sport i miałem świadomość tego, że uprawiając sport nie masz – prowadząc niezdrowy tryb życia, jeśli chodzi o dietę – nie masz efektów. Więc zastanawiałem się, czy jestem w stanie znaleźć catering dla siebie. Przetestowałem wszystkie 3 w Warszawie, żaden mi nie odpowiadał, po pierwsze ze względu na to, że były mocno ograniczone, po drugie, nie…

Co to znaczy ograniczone?

– Jeżeli chodzi o wybór diet. I też smakowo, wydaje mi się, że teraz to, co dostarczają cateringi jest o niebo lepsze niż to, co było 4 lata temu. Natomiast żaden catering nie miał diety dla osób uprawiających sport. Ja byłem wtedy bardzo wkręcony w CrossFit 14, żyłem w środowisku crossfitowym i też wtedy ten crossfit tworzył się w Polsce, więc pomyślałem, kurczę, no przydałby się produkt dla tych wszystkich ludzi takich jak ja, którzy trenują 5 razy w tygodniu crossfit, potrzebują naprawdę profesjonalnej diety, bo bez żywienia nie ma efektów, więc wpadłem na pomysł, namówiłem moją narzeczoną, słuchaj, rzuć pracę w korporacji, otwórz catering. Było to szalone, bo Ania pracowała w korporacji, skończyła studia medyczne i generalnie jest fizjoterapeutą, więc nie miała styczności z jedzeniem w ogóle, ja też nie bardzo, natomiast zgodziła się, no i otworzyliśmy catering dietetyczny. Jest to ciekawy case, natomiast to pokazuje, że nie do końca musisz się znać na gotowaniu, żeby otworzyć catering dietetyczny, musisz tylko zatrudnić odpowiednich specjalistów. I tak też się stało, bo pierwszym szefem kuchni w naszym cateringu dietetycznym był mój serdeczny przyjaciel i tak naprawdę, jeżeli chodzi o jakość posiłków, to on tego pilnował.

Bartek Foszer

Okej, pomysł potrafię sobie wyobrazić. Ale jak zamienić pomysł – na catering, na to, że ileś osób, w iluś miejscach miasta, o tej samej porze mniej więcej, w tym samym okienku otrzymuje paczki z jedzeniem, jeszcze podzielone na porcje i tyle tych różnych jest opcji i każdy ma inną objętość. Jak to działa?

– Tak, gotowanie samo nie jest wyzwaniem. Wyzwaniem jest logistyka. I w tym momencie korzystamy z firmy, która dostarcza jedzenie, wcześniej mieliśmy swoich kierowców. Natomiast ten rynek się specjalizuje. Więc już mamy firmy dedykowane tylko do rozwożenia pakietów. Wiadomo, że musi się to odbywać w ciągu nocy, bo nie ma korków, pragmatyczna sprawa. Jeżeli ktoś miałby rozwieść pakiety o godzinie 8 czy 9 po Warszawie, to byłby w stanie rozwieść 3. Tak jest w stanie w ciągu godziny rozwieść 6 czy 7. Więc tutaj logistyczne wyzwanie istnieje. Jeżeli chodzi o produkcję, to tak: jeżeli robimy w tym momencie 400 pakietów, to jest razy 5 posiłków, to mamy 2000 dań do zrobienia, do rozłożenia, do zapakowania, zapakowania w paczki, różnych diet, różnym osobom. Mamy na to swoje procedury, które też się tworzyły przez te 4 lata i tak jak mówię, moim zdaniem sam catering to… Oczywiście, musisz mieć świetnego kucharza i musisz robić świetne jedzenie, ale tu logistyka jest największym wyzwaniem.

A jak sprostać potrzebom konsumentów? Tu przed nagraniem opowiadałem o swoich doświadczeniach z cateringiem dietetycznym, mówię, no okej, ja bym chciał ten catering, ale na przykład przeszkadza mi, że jest pieczywo w każdym daniu i co to jest za catering. Rozumiem, że nie jestem odosobniony w takich uwagach. Jak znaleźć wspólny mianownik i jak decydować o tym, kogo obsługiwać, kogo słuchać, a kogo nie?

– Nie jesteś odosobniony i… Może zacznę od tego, że były na rynku próby i cały czas są, robienia spersonalizowanego cateringu. To nie działa. To znaczy, ciężko mi jest sobie wyobrazić, żeby ktoś zebrał grupę 50 osób, dla każdej tej osoby zrobił oddzielne zakupy, ugotował oddzielne posiłki i żeby każdy był zadowolony. To znaczy, ta usługa widać się nie przyjęła, bo nie słyszałem, żeby jakiś konsument z tej usługi był zadowolony, więc musimy znaleźć złoty środek.

Ja kiedyś korzystałem z takiej firmy, ale ta firma zbankrutowała. Ja byłem zadowolony, ale oni chyba niespecjalnie.

– No właśnie, więc nawet kiedyś rozmawiałem z kimś, kto chciałby sprzedawać taką usługę i czy byśmy dla nich gotowali i liczyłem to na wszystkie możliwe sposoby – to się nie opłaca. Więc jeżeli chodzi o personalizację, to to, co próbujemy cały czas robić, to są różne rodzaje diet, od przyszłego tygodnia wdrażamy nowe diety, w tym dietę wegańską, dietę bez glutenu i laktozy, obecnie mamy też dwa rodzaje diet sportowych, bo jednak specjalizujemy się w sportowcach i chcemy dawać tę wartość ludziom, którzy co najmniej 2-3 razy w tygodniu uprawiają sport, mamy diety redukcyjne, mamy diety zbilansowane, oczywiście dietę wegetariańską, więc to jest pewien rodzaj personalizacji, który jesteśmy w stanie stworzyć. Plus oczywiście praca nad kalorycznościami, bo jeden potrzebuje 1000 (kalorii), drugi 3000, a są też tacy, że potrzebują 5000. Pięciu tysięcy nie jesteśmy w stanie dostarczyć, natomiast 3500 plus dobre rady od naszego dietetyka, jak resztę uzupełnić i też da radę to zrobić. Natomiast ja bardzo sobie wziąłem do serca to, że chciałbym, żeby nasz catering był najsmaczniejszy i od zeszłego roku zaczęliśmy pracę nad tworzeniem nowego menu i ciągłym jego udoskonalaniem, poprzez konsultację z klientami, czyli co chcą jeść, co im smakuje, co nie smakuje. Oczywiście nie jesteśmy w stanie stworzyć w 100 procentach menu, które będzie smakowało wszystkim ludziom, no bo jeden lubi ogórkową, a drugi lubi pomidorową i nikt tego nie zmieni, ale wierzę, że 80 procent ludzi jednak lubi tę pomidorową, a te 20 procent nie traktuje jej jako coś złego. Czyli szukamy złotego środka. Na razie robimy to poprzez rozmowy z naszymi klientami, mam nadzieję, że niedługo uda nam się do tego zaangażować technologie, bo chciałbym, żebyśmy finalnie mieli najsmaczniejszy… najsmaczniejszy to nawet złe słowo, żebyśmy mieli potrawy, które smakują naszej grupie docelowej.

A jak wygląda podział tego rynku? Bo wydawało mi się w pewnym momencie, że tych firm był kompletny wysyp, to znaczy, wyobrażam sobie, że część z nich ma tylko markę, a sama nawet nie gotuje, tylko korzysta z zaplecza innych brandów, czyli pewnie ktoś produkuje w white-label’u te posiłki, ale tych marek jest mnóstwo, jak konkurować na takim gęstym rynku?

– Rynek jest bardzo rozproszony. Tak jak mówisz, w Warszawie w pewnym momencie – wydaje mi się, że doszliśmy do takiego momentu – jest jakieś 200-300 cateringów, przy czym te cateringi się otwierają i zamykają, czyli na koniec każdego miesiąca 10 nowych się pojawia i 10 nowych znika. My specjalizowaliśmy się od początku w cateringach i wydaje mi się, że ci najwięksi gracze też wychodzili z tego założenia. Natomiast pojawiło się bardzo dużo firm, która specjalizowały się w dostarczaniu cateringów na przykład do szpitali albo do przedszkoli i jako kolejną odnogę dokładali właśnie robienie cateringu dietetycznego. Bardzo dużo restauracji też pomyślało sobie, że zdywersyfikuje biznes i będzie dostarczało catering dietetyczny. Tylko oni wszyscy nie byli świadomi tego, że catering to nie tylko gotowanie, a właśnie to całe wyzwanie, po pierwsze logistyczne, po drugie client-service’owe, no bo jednak my w tym momencie…Nasza obsługa klienta wysyła około 300-400-500 maili dziennie. To są naprawdę duże ilości, więc ktoś, kto wcześniej miał biznes chociażby dostarczanie cateringu do przedszkoli – gdzie client-service właściwie nie istnieje, bo mamy przetarg, wygrywamy przetarg i dostarczamy codziennie jedzenie – nie jest świadomy tego, jak dużym wyzwaniem jest postawienie swojego cateringu. Słyszałem też o trenerach, którzy po prostu gotują dla grupy swoich podopiecznych, mają tych 10 osób i dla nich gotują w domu i to też jest jakieś rozwiązanie. To znaczy, ten rynek jest bardzo rozproszony. I też wierzę, że każdy jest w stanie znaleźć catering, który mu będzie smakował. Bo ja bardzo rozumiem ludzi, którzy zmieniają cateringi, miesiąc są tutaj, miesiąc są gdzieś indziej, potem po miesiącu do nas wracają. Dla mnie to jest okej, bo po pierwsze, dalej spełniamy tę najważniejszą moim zdaniem funkcję, czyli trzymania nawyków żywieniowych i po prostu zdrowego jedzenia, a z drugiej strony, zmienianie smaków jest okej. Ja, jeżeli chodzi o nasz catering, bo jem go już 4 lata, staram się jeść różne diety. W zeszły tygodniu byłem na diecie wegeteriańskiej, teraz jestem na diecie sport protein, myślę, że w następnym tygodniu znowu sobie zjem jakąś inną. I też warto sprawdzać, co lubimy jeść i też jak na to reaguje nasz organizm, bo to też jest ważne, żeby się po prostu dobrze po tym czuć.

A co jest, uważasz, takim killer feature dla tej branży? To znaczy, czym się wygrywa? Mówiłeś o logistyce, mówiłeś o client-service, o takich rzeczach, które trochę odróżniają powiedzmy ten biznes od innych biznesów związanych z gotowaniem. Co uważasz jest tym, co sprawia, że jest tych kilka firm – rozumiem, że Pomelo jest też w gronie tych kilku firm – które co najmniej na terenie Warszawy są liderami. Co decyduje o tym, że te 5 firm powiedzmy jest mocnych w Warszawie, a pozostałe 95 jest słabych?

– Jasne. Jeżeli chodzi o ten pierwszy styk, czyli pozyskanie nowego klienta, no to jest marketing i tutaj cateringi przede wszystkim posiłkują się influencer marketingiem, niektóre cateringi działają też outdoor’owo. Natomiast zdobycie nowego klienta nie jest najważniejsze, bo najważniejsze jest jego utrzymanie. I tutaj dwie rzeczy. Client-service, tak jak mówiłeś i jakość jedzenia. Jeżeli ktoś jest zadowolony z produktu, który dostaje, to przedłuża. Możemy o tym rozmawiać, czy ludzie są konsekwentni w tym, żeby zostawać na dłużej, bo mamy klientów, którzy są z nami od 3 lat i jedzą co miesiąc nasz catering, ale są klienci, którzy są przez miesiąc, mówią potem sami sobie pogotujemy, potem wracają i mówią no jednak nie daliśmy rady, ale znaleźli na rynku ten catering, czyli nasz catering, który zapewnia im jakość produktów, z których są zadowoleni.

Jest coś takiego… Ja zamawiałem różne cateringi w życiu i zauważyłem, że zawsze muszę pamiętać, żeby zamawiać, bo to wykupuję na jakiś czas i potem tego nie ma. Czy u Was jest taka opcja i czy rozważaliście taki model po prostu subskrypcyjny, że póki nie anulujesz, to z automatu ci przedłużamy? Bo to jest dla mnie największy problem, jeżeli chodzi o mój churn 15 z bycia na cateringu. Po prostu wykupuję 20 dni, to się kończy i w sumie nie mam takiej motywacji, żeby wejść i znowu wykupić. Jak sobie z tym radzicie?

– Jasne, jest to ciekawy pomysł i myślę, że moglibyśmy go rozważyć, bo nie mamy modelu subskrypcyjnego i chyba żaden catering jeszcze tego nie testował. Natomiast my to rozwiązujemy tak, że kontaktujemy się z klientem. Kontaktujemy się kilka dni wcześniej, żeby poinformować o tym, że ten catering się kończy, często mamy jakąś promocyjną ofertę, więc też przedstawiamy tę ofertę i czy to jest kontakt mailowy czy telefoniczny, staramy się zadbać o to, właśnie o takich klientów, którzy nie pamiętają i im przedłużamy te cateringi. Zdarza się też tak, jeżeli ktoś jest z nami dłużej, że my po prostu z automatu to przedłużamy, bo wiemy, że on chce przedłużyć, ale kontakt z nim jest utrudniony, bo często ludzie, którzy zamawiają cateringi są ludźmi zapracowanymi, to jest rozwiązanie ich problemów, żeby zdrowo się odżywiać.

Właśnie. W jaki sposób…, jakie kanały działają na ludzi zapracowanych? Bo to jest kolejna rzecz. Opowiadasz o tym, że kontaktujecie się z klientami. Jak ja myślę, że ktoś ma do mnie zadzwonić, to już się boję, niezależnie od biznesu i zresztą też mieliśmy tę dyskusję nawet w Sundose, prawda? Czy dzwonić do klientów, czy SMS-ować, czy mailować, i pytać o feedback. Jakie kanały działają najlepiej dla was?

– Myślę, że podchodźmy do tego indywidualnie, to znaczy widzimy z kim jesteśmy w stanie jak się porozumieć, bo tak jak mówisz, niektórzy lubią po prostu porozmawiać. Są klienci, którzy przy okazji takiej rozmowy pół godziny jeszcze spędzą na telefonie i chcą się o coś podpytać, no bo super, mają okazję porozmawiać z dietetykiem, mają okazję do tego, żeby zapytać się o coś, poradzić, a z drugiej strony my mamy okazję, żeby porozmawiać z klientem i zebrać feedback. Znowu są ludzie, na przykład tacy jak ja, którzy działają na mailach, czyli jeżeli dostanę maila czy chcesz przedłużyć swój catering, odpisuję „tak” i tyle. Dostaję potem konto do płatności czy najczęściej Przelewy 24, klikam i jestem, mam załatwioną, opłaconą sprawę. Natomiast są ludzie, którzy tak jak mówisz o tych SMS-ach, chcą dostać SMS-sa i też wystarczy, że odpiszą „tak, przedłużamy” i wpisujemy ich dalej do CRM-u 16 na kolejny miesiąc. Natomiast no jest to…, staramy się pochodzić do tego indywidualnie.

A jakich narzędzi używacie do tego, żeby zarządzić tym procesem, bo rozumiem, że…, wspomniałeś wcześniej, że tych klientów jest kilkuset, no to każdy klient jest inny. Jak przechowujecie dane o tym, czy danej osobie wysłać maila czy napisać SMS-sa, jak to jest zarządzone?

– Jest to o tyle łatwe, że powstał CRM dedykowany dla cateringów dietetycznych i sprawdza się on bardzo dobrze, czyli odpowiada na nasze potrzeby, bo tak jak mówisz, tych danych jest o kliencie dużo na każdym etapie. Mamy dane odnośnie miejsca, gdzie mamy dostarczyć, lub zmian miejsca, bo to też się zdarza, mamy dane o wyjątkach, czyli czego dana osoba nie je, bo jeżeli jest to w granicach rozsądku, staramy się naszym klientom eliminować jakieś rzeczy. Na przykład ja nie jem oliwek, więc mam wyeliminowane oliwki z diety, czy kapary, są ludzie, którzy na przykład nie jedzą pomidora, albo nie chcą jajek, więc jesteśmy w stanie na etapie produkcji zastąpić takie rzeczy. Dalej, mamy te informacje w CRM-ie, później muszą trafić do zespołu produkcyjnego. Znowu mamy informacje o tym, kiedy kończy się dany pakiet, jaki jest najlepszy kontakt z daną osobą. Więc jest to rozbudowane narzędzie, które pozwala naszej obsłudze klienta – ale też produkcji – nie popełniać błędów, aczkolwiek oczywiście, że się one zdarzają, bo jednak im bardziej staramy się personalizować rozwiązanie, tym bardziej jesteśmy na więcej błędów narażeni.

A jaki był największy błąd w ogóle w historii Twoich doświadczeń biznesowych, niezależnie od tego, czy to jest w Pomelo czy w Foszer-Sawicki, czy w Sundose’e, czy wcześniej w twoich projektach doradczych. Jaka była taka największa chwila, w której zrobiłeś coś nierozważnie, albo gdzie po prostu wyszło coś bardzo trudnego i jak sobie z tym poradziłeś?

– Wydaje mi się, że nie ma takiej jednej sytuacji, żebyśmy w którymś z biznesów popełnili jakiś radykalny błąd. Mogliśmy podjąć decyzje, które były nie do końca trafne, ale finalnie uważam, że te decyzje nakierowały nas na właściwa drogę, więc nie przypominam sobie, żebyśmy mieli sytuacje kryzysowe. Natomiast na przykład taka prosta rzecz w cateringu – to teraz zdradzam know-how, więc każdy catering może też to zrobić – że nie mieliśmy przez długi okres czasu możliwości płatności online. To jest bardzo prosta rzecz do wdrożenia, która zwiększyła nam konwersję o jakieś 30 procent. Więc zakładam, że błędem było niewprowadzenie tego od razu. I jest coś, co przestałem robić w biznesach, to znaczy staram się nie być przy tych rzeczach mikro, bo wtedy nie jestem w stanie zauważać pewnych rzeczy. Bo jeżeli teraz o tym rozmawiamy, to wprowadzenie płatności online jest czymś oczywistym, natomiast teraz rzuciłeś pomysł z modelem subskrypcyjnym, super, to chcę właśnie wnosić od biznesów, z którymi współpracuję, czyli wymieniając doświadczenia, rozmawiając z mądrymi ludźmi, wyciągać wnioski i starać się wdrażać te rozwiązania, a też dzielić się rozwiązaniami zbieranymi z innych biznesów, bo zakładam, że część wiedzy pozyskanej w Pomelo jestem w stanie wnieść do Sundose, część wiedzy z Sundose do Pomelo, a część rzeczy z Domu Produkcyjnego jestem w stanie, z tych rzeczy marketingowo-produkcyjnych, znowu wnieść do wszystkich innych biznesów.

Bartek Foszer

Właśnie, a propos Domu Produkcyjnego przychodzi mi do głowy jedna sytuacja trudna, o której opowiedzieliście mi tutaj przed nagraniem, dlatego że jesteśmy w biurze Foszer-Sawicki – bardzo przyjemne, dzięki za gościnę, bo będzie jakieś fajne urozmaicenie w obrazku także dla widzów. I powiedziałeś, że kiedyś dla jednego klienta coś nagrywaliście i był jakiś problem z kartą i że warto karty w aparacie czy w kamerze przy nagraniu sprawdzać regularnie i czasem na wszelki wypadek, przy dłuższych nagraniach robić przerwy, tak? I to dla mnie też to jest nowa lekcja, wyciągnę z tego wniosek lub nie. Ale pytanie, jak poradziliście sobie w tej sytuacji, że wywaliło wam kawałek nagrania?

– Jasne, generalnie rozwiązaliśmy to w bardzo prosty sposób i uważam, że tym co daje Dom Produkcyjny na przykład w kontekście pracy z freelancerem jest to, że mieliśmy backup w postaci innych kamer, więc mogliśmy sobie to zrekompensować innymi obrazkami. W tym momencie zdradzamy trochę kuchnię, nagrywamy na 3 kamery, więc jeżeli nawet stracilibyśmy obraz z jednej, to jesteś w stanie zmontować coś z pozostałych dwóch. Jeżeli byśmy pracowali na jednej kamerze i coś by nam wysiadło, musielibyśmy nagrywać od nowa. I teraz pomyśl sobie, że jesteśmy w stanie powtórzyć naszą rozmowę, ale jak mamy plan zdjęciowy z Robertem Lewandowskim, który następnego dnia wyjeżdża do Niemiec, a my patrzymy, że nie mamy materiału, no to powrót do tego planu jest niemożliwy.

No właśnie, to jest ciekawe. Czyli rozumiem, że backup jest takim właśnie rozwiązaniem?

– Mhm. Ja uważam generalnie, że instytucja Domu Produkcyjnego przede wszystkim gwarantuje klientowi bezpieczeństwo. To znaczy, często jesteśmy drożsi dla klienta jako podwykonawca, jako twórca materiału video, niż na przykład chociażby twórcy internetowi, chociażby freelancerzy, chociażby małe domy produkcyjne, ale za tym muszą iść dwie rzeczy, po pierwsze jakość i dlatego też na przykład u nas w proces produkcyjny zaangażowany jest sztab ludzi, a nie jedna osoba. Po drugie, właśnie to bezpieczeństwo, że jednak na planie zdjęciowym pojawią się wszyscy, będzie odpowiedni sprzęt, sprzęt będzie działał, nie wydarzy się tak, że zatnie się karta i nic z tym nie zrobimy. Mieliśmy plan zdjęciowy, na którym roztrzaskał się dron, mieliśmy ujęcia z powietrza. Co zrobiliśmy? W przeciągu 15 minut nasza ekipa była w stanie załatwić nowego drona, więc musimy być przygotowani w naszej branży na każdą taką sytuację, bo niestety to nie jest biznes, który jest powtarzalny, tutaj każdy plan zdjęciowy jest inny, a to jest fajne w tym biznesie.

Tak rozmawiamy i czuć w tym co mówisz, że – czy rozmawiamy o cateringu, czy rozmawiamy o produkcji – masz pojęcie o tym, o czym mówisz, masz tę wiedzę, to jest może oczywiste, ale z drugiej strony ciekawi mnie, skąd czerpiesz wiedzę, która dotyczy tak różnych dziedzin i jak widać już kilkakrotnie musiałeś się nauczyć nowych branż od zera. Jaki jest Twój model uczenia się, w jaki sposób pozyskujesz wiedzę, skąd ją pozyskujesz, tak żeby móc z przekonaniem i pewnością siebie, ale też widać z kompetencją, mówić o różnych wyzwaniach?

– No jasne, szczególnie, że skończyłem studia prawnicze, więc to jeszcze w ogóle jest bardzo dalekie od produkcji filmowej, a jednak muszę rozmawiać często z ludźmi po łódzkiej filmówce czy w kontekście rzeczy dietetycznych, gdzie rozmawiam właściwie z topowymi dietetykami w Polsce, ale to wszystko wynika z praktyki. To znaczy, ja staram się chłonąć tę wiedzę od innych ludzi, a potem wyciągać wnioski i kształtować swoje poglądy na pewien temat. Więc słuchanie mądrych ludzi jest dla mnie inspiracją, też w biznesie, bo chociażby Twoje podcasty, uważam, że są świetną inicjatywą w kontekście tego, jaki know-how mogą pozyskać – szczególnie młodzi – ludzie, zakładający biznes, a wcześniej tego nie mieliśmy. Bo jak ja bym 10 lat temu miał możliwość słuchania o wiedzy praktycznej, a nie teoretycznej, to podejrzewam, że X moich biznesów rozwijałoby się szybciej, popełniłbym mniej błędów i wszystko wyglądałoby inaczej. Ja doświadczam wszystkiego na własnej skórze. W Domu Produkcyjnym, jak wykonywałem prace każdą – to znaczy: pisałem scenariusze, obsługiwałem klienta, sprzedawałem, byłem producentem, byłem montażystą – to uczyłem się tego na własnym przykładzie. W cateringu dietetycznym pomagałem mojej Ani od samego początku, więc też i rozwoziłem jedzenie i byłem podczas etapu gotowania tego jedzenia, produkcji, client service’u, więc wchodziłem w te biznesy bardzo głęboko. Z Sundose jest już trochę inaczej, ale przez to, że rozmawiam z poszczególnymi członkami zespołów, jestem w stanie wyciągać pewne wnioski, żeby potem chłopakom ewentualnie doradzić, w którą stronę można by to pchnąć, przetestować, bo wydaje mi się, że w biznesie głównie chodzi o testowanie, bo nikt nie zna złotych środków, bo gdyby znał te złote środki, to by je wdrażał, więc wszystko to testowanie.

A w jaki sposób przenosisz swoją wiedzę na zespół? Bo jest jakiś moment, w którym możesz być mistrzem świata wiedzy cateringowej, ale sam nie będziesz wykonywał tych wszystkich funkcji. Jak pracujesz z zespołem, jak organizujecie w tych spółkach relacje z zespołem i transfer wiedzy, żeby utrzymać standardy?

– Myślę, że w każdym z biznesów jest to trochę inaczej. W większości pracuję po prostu z CEO. W Domu Produkcyjnym mamy teraz dyrektora zarządzającego 1,5 roku i to też była dla nas duża zmiana, bo wcześniej razem z Maćkiem zarządzaliśmy zespołami, więc tutaj bardzo dużo pracuję z dyrektorem zarządzającym, a też trochę z poszczególnymi członkami zespołów, z managerami, czyli po prostu robimy sobie spotkania – grupowe burze mózgów, a dużo pracuję z dyrektorem zarządzającym. Znowu, w studiu animacji dużo pracuję z brand managerem. W cateringu pracuję głównie z Anią i mamy statusy raz w tygodniu, ustalamy dalsze kroki rozwoju, idzie to do przodu. Też mam swój zespół akurat w cateringu, marketingowy, z którym też statusuję raz w tygodniu. W Sundose z chłopakami, w zależności od tego, w jaki projekt się angażuję, też staram się statusować raz, dwa razy w tygodniu, więc głównie to jest praca z wybranymi osobami na statusach. Natomiast dodam, że ja nie jestem fanem spotykania się dla samego spotykania się, bo uważam, że to jest straszne marnotrawstwo czasu, więc te spotkania muszą być efektywne. A każdy przychodzi przygotowany na spotkanie, wymieniamy się spostrzeżeniami i zespół tak naprawdę wraca do wdrażania.

A jakie są najważniejsze rzeczy, które trzeba przygotować przed spotkaniem? Jeżeli zapraszasz kogoś na spotkanie, czy z kimś się umawiasz, to co musi być, żeby przeprowadzić takie udane spotkanie, wedle Twojej metodologii?

– Na pewno musi być plan tego spotkania, znaczy, żeby obie strony wiedziały o czym będą rozmawiać i się przygotowały. Przygotowały swoją perspektywę tego, o czym rozmawiamy, czyli jeżeli rozmawiamy o wdrażaniu nowych diet, no to fajnie, żebym ja już miał przemyślane na przykład z marketingowego punktu widzenia, kiedy najlepiej byłoby te nowe diety wdrożyć. A z drugiej strony żeby Ania, która odpowiada za zespół produkcyjny, powiedziała, kiedy będzie możliwe wdrożenie tego, a nie żebyśmy usiedli i teraz się zastanawiali, może to będzie poniedziałek, a może środa, a może jednak za miesiąc. Więc żeby każdy odrobił swoją część pracy przed spotkaniem, wpływa to bardzo na efektywność i też morale, no bo każdy w dzisiejszych czasach jest zabiegany i ma dużo rzeczy do zrobienia, więc mało mamy czasu na takie spotkania, żeby porozmawiać po prostu o niczym. A jeżeli już mamy sobie porozmawiać o niczym, to porozmawiajmy o czymś przyjemnym, a spotkajmy się w konkretnych tematach już przygotowani.

Ja mam takie doświadczenia, że czasem rzeczywiście trudno jest znaleźć zrozumienie, jaki ma być cel danego spotkania, czyli zawsze staram się zapytać, z czym ktoś chciałby wyjść z tego spotkania, kto inicjuje to spotkanie. Ja nadal widzę to, że czasem percepcja tego rodzi nawet zdziwienie czy złość, jak dlaczego dopytujesz, no spotkamy się, to pogadamy. Czy też doświadczasz tego, że ludzie na chęć tego, żeby uporządkować proces rozmowy czy jakoś zaplanować spotkanie, reagują tak nerwowo czy nie rozumieją tego?

– Wydaje mi się, że z zespołami nie mam tego problemu. To znaczy, każdy zespół wie za co odpowiada, wie do czego zmierzamy, tę strategię sobie tak naprawdę określamy na początku roku, a potem w ciągu roku ją modyfikujemy, więc też każdy wie, jakie ma cele i do czego dąży w swoich zespołach, wiec też nie mam tego problemu z zespołami, natomiast jeżeli chodzi o spotykanie się z różnymi ludźmi, w różnych sytuacjach biznesowych, to tak. Natomiast ja staram się nie dopytywać o cele spotkania, to znaczy daję sobie pewien obszar w ciągu całego tygodnia na to, żeby takie spotkanie odbywać i często z takich spotkań po prostu wychodzi coś dobrego, ja zawsze staram się wyciągnąć coś dobrego z takiego spotkania i czy to nawet nie będzie, nie wiem, współpraca przy projekcie, ale takie jedno kluczowe zdanie, które wyciągnie się z tego spotkania. Jak na przykład dzisiaj powiedziałeś o tym podpięciu karty, co już jest dla mnie szalenie ciekawe, można by to przetestować. Z każdego spotkania staram się coś wyciągnąć. A też wierzę, że spotykam się z bardzo wartościowymi ludźmi i ja też trochę taki model pracy biznesowej sobie narzuciłem, czyli poprzez rozmowę i zbieranie know-how, bo ten know-how przedsiębiorców jest dla mnie bezcenny.

A jak rekrutuje się dyrektora zarządzającego? Myślę, że to jest też wyzwanie, jak obserwuję wielu różnych ludzi, którzy założyli kiedyś firmę, niekoniecznie czują się najbardziej kompetentni jako menagerowie, albo nie chcą tego robić, jest wiele powodów, i chcą kogoś pozyskać, no ale to jest oddanie kierownicy w biznesie, de facto, w podejmowaniu decyzji. Jak się wybiera taką osobę, jak się określa jej cele, jak to działa?

– Powiem ci, że mieliśmy dużo szczęścia. To znaczy, my z Maćkiem się zawsze śmiejemy, że w tym naszym biznesie robimy wszystko pierwszy raz, więc pierwszy raz też wybieraliśmy dyrektora zarządzającego. Ale nie robiliśmy castingu. To znaczy, w momencie, kiedy podjęliśmy decyzję, że musimy oddać komuś stery, zastanawialiśmy się, kogo znamy i kto to mógłby być. I byliśmy w 100 procentach przekonani, że chcemy pracować z tą osobą i Kacha, Kacha Ejdys 17, która zarządza teraz naszym biznesem, była strzałem z dziesiątkę. To znaczy, przede wszystkim mieliśmy to poczucie, że jej ufamy. I ten czynnik zaufania jest bardzo ważny, bo dwóch gości, którzy tworzyli biznes przez 8 lat – wtedy przez 6 lat – i to jest trochę jak twoje dziecko, poświęcałeś na to nie 8 godzin dziennie, tylko często 12-16, weekendy i święta, żeby to rozwijać i nagle ktoś ma przyjść? I dostaje tę kierownicę i dostaje wolność, że rób po swojemu, ufamy ci, będziemy ci służyć radą i pomagać we wszystkich twoich decyzjach, ale firma już trochę nie będzie nasza, firma bardziej będzie twoja, będą panować standardy, jakie ty narzucisz, bo uważamy, że to jest szalenie ważne, żeby dać jednak tę niezależność dyrektorowi zarządzającemu. No ale znaliśmy Kachę, była… Byliśmy jej klientem akurat, bo pracowała w dużym domu mediowym i nie robiliśmy castingu. Myślę, że jest to jakieś wyzwanie dla każdego, żeby znaleźć odpowiedniego dyrektora zarządzającego, żeby przedstawić mu cele i odpowiednio zmotywować, ale też jest to wyzwanie dla zespołów. No bo jednak pierwszym kamieniem milowym w ogóle w naszym biznesie była zmiana struktury, tak? Nagle zespół nie pracuje z właścicielem bezpośrednio, tylko zaczyna pracować z managerami. I część ludzi nie chciała pracować z menagerami, bo jednak przyzwyczaili się do pracy z właścicielem. Znowu, my musieliśmy się nauczyć pracy z menagerami i zaczęliśmy budować tę strukturę powoli, aż na samym końcu weszła Kacha i tak naprawdę wszyscy menagerowie ją zaakceptowali i byli zadowoleni z pracy z nią, więc był to długi proces, bo tak naprawdę budowanie struktury zajęło nam jakieś 2 lata, zrekrutowanie odpowiednich osób i te 2 lata poświęciłem w dużej mierze na procesy rekrutacyjne, ale jestem przekonany, że zbudowaliśmy właśnie taki zespół, jaki chcemy mieć 18.

Ciekawy bardzo, bardzo ciekawy obszar i też interesujące, że aż tyle czasu to pochłania. Myślę, że dobra wskazówka dla wielu osób, przed którymi takie wyzwanie stoi, żeby ten czas sobie zaplanować.

– Jeśli ci mogę jeszcze wejść w słowo. Jedną z ważniejszych decyzji, która w tamtym czasie była i która nam pomogła rozwinąć biznes było zatrudnienie osoby rekrutera in-house do firmy. Prowadziliśmy 3-4 procesy rekrutacyjne jednocześnie i zrekrutowaliśmy odpowiedniego rekrutera, więc też byliśmy w stanie ściągnąć odpowiednie osoby do firmy.

A ile osób w tej chwili pracuje w każdym z Twoich biznesów?

– Foszer-Sawicki i Better Story Studio tak naprawdę możemy powiedzieć razem, bo tu kompetencyjnie się wymieniamy, jest to około 30 osób. W Pomelo, odkąd zaczęliśmy outsource’ować logistykę, to trochę nam tych pracowników spadło, ale dalej to jest w granicach 15 osób. A w Sundose myślę, że podobnie, tam te 10-15 osób już jest i jak widać rośnie to bardzo szybko. Więc tak, trochę tych ludzi mamy u siebie.

A co robisz, kiedy nie pracujesz?

– Nie mam za wiele czasu poza pracą. Znaczy, ja muszę powiedzieć, że praca jest moją pasją, więc staram się jednak poświęcać temu trochę więcej niż 8 godzin. Natomiast na pewno spędzam dużo czasu z moją narzeczoną i naszymi psiakami, które są takim totalnym oderwaniem od tej takiej bieżącej pracy, nie, że jednak masz dwa zwierzaki w domu, które potrzebują twojej atencji i chcą, żeby polatać po tym lesie z tobą. Więc na pewno to jest to. Na pewno dużo czasu też poświęcam na sport, bo to jednak jest te 5-6 treningów w tygodniu i crossfit jest bardzo wymagającym sportem. I też gram w koszykówkę, bo grałem właściwie od szkoły podstawowej w koszykówkę, więc kontynuuję to. Mamy też swoją odskocznię, to znaczy 3 lata temu kupiliśmy domek na Mazurach i jak tylko jest okazja, to staramy się trochę mieszkać tam, więc znowu to obcowanie z naturą jest dla mnie czymś, co pozwala mi nabrać dystansu, pozwala mi podjąć odpowiednie decyzje, trochę…mózg trochę zaczyna pracować na innych falach. Więc to są takie główne rzeczy, które robię po pracy.

A jeżeli miałbyś powiedzieć o jednej rzeczy, która Twoim zdaniem jest przez przedsiębiorców ignorowana, robiona nie tak, albo jest to jakieś przekonanie na temat biznesu, które po prostu jest powtarzane, a nie jest słuszne, czy jest coś takiego, co powiedziałbyś, że… czemu byś chciał zaprzeczyć, albo jakąś jedną radę byś dał?

– Myślę, że coś, co może być atrakcyjne, to mieć otwartą głowę. To znaczy, wydaje mi się, że przez wiele czasu uważałem, że wiem najlepiej. Ja nie wiem najlepiej i generalnie nie ma osoby, która wie najlepiej. Więc fajnie mieć otwarta głowę, czy to na osoby z zewnątrz, które mogą ci coś podpowiedzieć, czy to na osoby wewnątrz organizacji, bo często zespoły zupełnie inaczej postrzegają pewne rzeczy niż ty, siedząc w swoim gabinecie i starając się… starasz się zarządzać całą firmą. Wiec wydaje mi się, że takie otwarte podejście do wielu rzeczy, do tego, że można popełniać błędy, że można nie wiedzieć, szczególnie przy polskich przedsiębiorcach, jest czymś, na co się nie decydują. Może ci już bardziej nowocześni przedsiębiorcy tak, ale jednak dyrektorzy, menagerowie, najczęściej wiedzą najlepiej, więc nie będziesz mi tu teraz mówić, najczęściej ty młody, który przyszedłeś, jak to powinno wyglądać. Świat się zmienia bardzo szybko i uważam, że powinniśmy być otwarci, powinniśmy dawać ludziom okazję do testowania różnych rzeczy i też pracy według swoich standardów, to znaczy na przykład kiedyś było nie do pomyślenia, żeby ludzie przychodzili do pracy, nie wiem po 8, czy po 9, że musieli odbijać kartę i być od tej 9 do 17, a teraz stało się to bardzo elastyczne i często takie właśnie zatwardziałe myślenie sprawia, że te biznesy tracą, bo pracownicy nie chcą się adaptować do sztywnych reguł.

A jaki jest Twój cel, co Ty byś chciał osiągnąć, czego Tobie należy życzyć?

– Chyba chciałbym najbardziej, żebyś mi życzył tego, żebym spotykał kolejnych mądrych ludzi na swojej drodze, z którymi mógłbym wymieniać doświadczenia. Chciałbym też angażować się w kolejne projekty, więc to co możesz mi życzyć, to wytrwałości w tym, żebym dalej pracował na takim poziomie energetycznym, na jakim pracuję.

A jest jakiś dla Ciebie punkt końcowy, w którym powiesz, okej, mam już dość, to co zrobiłem już jest dobre. Czy widzisz ten punkt, ten cel, czy podchodzisz do tego jakoś inaczej?

– Nie zastanawiam się nad tym. To znaczy, kiedyś byłem bardzo mocno nastawiony na cel długoterminowy, a teraz po prostu żyję, staram się odnajdywać radość w każdej działalności, w której jestem i rezygnować z rzeczy, które nie dają mi radości, więc nie myślę o tym gdzie będę za 5-10 lat. Wierzę po prostu, że robienie tego, co robię teraz, zaprowadzi mnie do właściwego miejsca, bo przez ostatnie 10 lat swojej działalności biznesowej doszedłem do miejsca, w którym jestem i jestem szczęśliwy, więc dlaczego za kolejne 5 czy 10 nie miałoby być to tylko gdzieś wyżej, dalej, ciekawiej, a jaka branża, co będę robił, zobaczymy.

No to jest bardzo interesujące i spokojne podejście. Jestem ciekaw, czy do tego miejsca, tak jak wspominasz, doprowadziły Cię rozmowy z różnymi ludźmi, czy są też jakieś inne drogi, inspiracje, książki czy inne narzędzia, z których korzystasz do tego, żeby znaleźć … swoje miejsce w tym co robisz.

– Na pewno głównym źródłem jest obcowanie z otwartymi ludźmi, którzy też dzielą się swoimi historiami, doświadczeniami i też, zmiana myślenia, czyli otworzenie się na nowe rzeczy i testowanie ich. Tak jak na przykład zaczynałem przygody z medytacją i zacząłem od aplikacji Head Space 19, po czym czytając, zgłębiając temat, doszedłem przez przypadek do ciekawego bardzo kursu Calligraphy Health System 20, który znowu otworzył mi oczy na inne rzeczy, nie tylko na medytację, bo Calligraphy Health System to połączenie trochę medytacji, tai chi, jogi, pracy z wewnętrzną energią i dzięki temu znowu poznałem ciekawych ludzi, którzy znowu mnie zainspirowali innymi rzeczami, więc wydaje mi się, że bardzo przeze mnie cenionym aspektem jest kontakt z żywym człowiekiem, który mi może powiedzieć dużo ciekawych rzeczy, na pewno też podcasty. Tak, uważam, że podcasty są świetnym materiałem do tego, żeby dowiedzieć się czegoś o innej osobie, o innym biznesie, dobieraniu odpowiednich podcastów, dlatego jestem fanem Twojego podcastu i nie mówię tego, bo muszę, ale bardzo się cieszę, że go robisz, bo to jest fajna misja edukacyjna po prostu. Natomiast książki też czytam oczywiście, ale nie mam totalnie pamięci do nazwisk i do tytułów, więc mogę ci wysłać zdjęcie mojej biblioteczki, bo na pewno jest tam kilka ciekawych tytułów.

Fajny pomysł, bardzo fajny pomysł. Słuchaj, Bartek, bardzo Ci dziękuję za te wszystkie odpowiedzi. Zastanawiam się, czy jest coś, o co Cię nie zapytałem, a chciałbyś to powiedzieć.

– Myślę, że nie, myślę, że wyczerpaliśmy dużo ciekawych tematów, ale mogę się pochwalić jedną rzeczą i możemy zrobić premierę podczas Twojego odcinka, też zmotywuje mnie to do końca, żeby to zrobić, czyli myślę, że na przestrzeni miesiąca odpalę swój podcast i na pewno w swoim czasie też zaproszę Ciebie, żebyś mógł się podzielić swoimi doświadczeniami, więc też fajnie rozmawiać z podcasterami.

Dokładnie, mega ciekawy pomysł. Bardzo kibicuję, przecież tworzenie podcastów jest to świetna możliwość i dla mnie do rozmawiania z takimi ludźmi jak Ty, którzy mnie bardzo inspirują i też za każdym razem zadaję pytania z czystej ciekawości i to daje mi świetną przestrzeń do tego, żeby się uczyć, równocześnie prowadząc. Mam nadzieję, że będzie Ci to sprawiało tyle samo przyjemności, a jestem pewien, że mnóstwo osób będzie chciało tego podcastu posłuchać.

– Super, dzięki bardzo.

Dzięki, Bartek. Piątka.

– Dzięki.

Bartek Foszer

Linki:

  1. https://pl.linkedin.com/in/foszer-bart%C5%82omiej-0ba78140
  2. https://www.facebook.com/people/Bart%C5%82omiej-Foszer/100001060352832
  3. Dom Produkcyjny https://foszersawicki.pl/
  4. Na Facebook’u Foszer Sawicki
  5. Studio Animacji https://betterstorystudio.pl/
  6. Catering Dietetyczny https://pomelo.com.pl/
  7. Suplementy diety https://pl.sundose.io/
  8. https://pl-pl.facebook.com/sundose.io/
  9. Michał Gołkiewicz https://www.youtube.com/watch?v=vOzY4DWRZPU
  10. Tomasz Styk https://pl.linkedin.com/in/tomaszstyk
  11. Cold calling (ang.) – akwizycja przez telefon https://pl.wikipedia.org/wiki/Cold_calling
  12. Maciej Sawicki https://pl.linkedin.com/in/maciejsawiksawicki?trk=pub-pbmap
  13. https://www.facebook.com/maciek.sawicki.98284
  14. CrossFit https://pl.wikipedia.org/wiki/CrossFit
  15. Churn (ang.) – zaprzestanie korzystania z usługi https://pl.wiktionary.org/wiki/churn
  16. CRM https://poradnikprzedsiebiorcy.pl/-co-to-jest-crm
  17. Katarzyna Ejdys-Kalwasińska https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/katarzyna-ejdys-kalwasinska-dyrektor-zarzadzajaca-foszer-sawicki
  18. https://foszersawicki.pl/o-nas/
  19. https://www.headspace.com/
  20. Calligraphy Health System https://lifeenergy.pl/calligraphy-life/
Udostępnij:
Podcast

Poznaj wiodący podcast dla przedsiębiorców i zarządzających biznesem. Posłuchaj przedsiębiorców, którzy zbudowali biznes od zera. Znajdź odpowiedzi na wyzwania, które trapią liderów – niezależnie od branży.

Newsletter

Zainwestuj 5 minut w tygodniu, by osiągać więcej.

Dołącz bezpłatnie do tysięcy przedsiębiorców i zarządzających biznesem w społeczności Business Unlimited.

Zobacz także

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na nasz newsletter