Change language:

Agata Załęcka: Jak zarządzać umysłem? 90m pod wodą na 1 wdechu! Aktorka i Mistrzyni Nurkowania

ZASUBSKRYBUJ GREG ALBRECHT PODCAST – WSZYSTKIE TWARZE BIZNESU:
Apple Podcasts
Google Podcasts
YouTube
Spotify

Rekordzistka Polski we freedivingu i Aktorka. Mistrzyni zarządzania umysłem i kontrolowania emocji. Artystyczna dusza z analitycznym umysłem. Agata Załęcka, do której należy nieoficjalny rekord: zejście 90 metrów pod wodę na 1 wdechu, jest gościem Greg Albrecht Podcast.

W rozmowie m.in: 

  • Co czuła schodząc 90 metrów pod wodę na 1 wdechu? 
  • Jak kontrolować swój umysł i zdobywać kolejne cele?
  • Co jest najtrudniejsze w startach w zawodach?
  • Jak przygotować się na nieprzewidziane sytuacje kryzysowe?
  • Jak jednocześnie być świetną aktorką i wyczynowym sportowcem?
  • Jak wygląda praca aktorki od kuchni?

🎧 Zapraszam Cię do wysłuchania #295 odcinka podcastu!

Partnerzy Greg Albrecht Podcast:

Formeds – Odbierz 20% rabatu na suplementy formeds z kodem GREG20. Popraw swoją wydajność, formę i samopoczucie z pomocą wysokiej klasy polskich produktów ze 100% czystym składem, optymalnymi dawkami składników aktywnych i jakości potwierdzonej przez niezależne laboratoria.

👉 formeds.pl/greg

Wspierając naszych partnerów, wspierasz rozwój podcastu!


Transkrypcja:

(Transkrypcja jest generowana automatycznie, może zawierać drobne błędy)


Greg Albrecht: Dziś w Greg Albrecht Podcast Agata Załęcka, Aktorka Roku wedle telekamer, m.in. aktorka w Metrze, ale także w Rewersie oraz w Dzielnicy strachu. Osobowość roku, ale to nie wszystko, bo także rekordzistka Polski w nurkowaniu na jednym wdechu. Cześć Agata. Co czułaś, będąc 90 metrów pod wodą, bez możliwości wzięcia wdechu?

Agata Załęcka: Czułam, że zrealizowałam zadanie, które sobie postawiłam. Czułam, że zrobiłam to, co zaplanowałam. Czułam, że skontrolowałam mój umysł i ciało, że wszystko ze sobą grało, było w symbiozie. Zawijając na dnie, pomyślałam sobie, o kurczę, nasze ciało, nasze organizmy są niesamowitymi maszynami. I zawracając, pomyślałam sobie, teraz muszę wyjść. Więc wychodzę, relaksuję się i myślę o rytmie wyjścia. Także te 90 metrów… A, i jeszcze pomyślałam sobie, o, gdyby było 10 metrów dalej, to bym spokojnie tam dopłynęła, gdyby tak była ustawiona lina. Bo miałam jeszcze dużo rezerwy, żeby zejść niżej, jeśli chodzi o wyrównywanie ciśnienia. Więc myślę, że jakby to było 100 metrów tego dnia, to… Było to możliwe, tylko oczywiście wydłuża się czas nurkowy, trzeba też zdążyć wyjść.

Greg Albrecht: Ile czasu byłaś pod wodą?

Agata Załęcka: 3 minuty 30 sekund.

Greg Albrecht: Niesamowite. 3 minuty 30 sekund bez wdechu, ale wykonując też… 

Agata Załęcka: Na wdechu, jednym dużym wdechu. 

Greg Albrecht: No tak, na jednym dużym wdechu, ale bez możliwości wzięcia kolejnego wdechu. Jednocześnie jednak wykonując jakiś ruch, czyli trochę twój organizm zużywał tego tlenu więcej niż jakbyś tylko tak się zatrzymała pod wodą.

Agata Załęcka: Dokładnie. Mięśnie pracowały w trybie beztlenowym. Był tam tlen, ale już nie dostarczał organizm nowego, więc musiałam w sposób ekonomiczny zużywać ten tlen, wziąć bardzo dużo tego też powietrza. Na pewno te 90 metrów to było też technicznym nurkowaniem, czyli technicznym to znaczy, że myślałam o technice, nie byłam bardzo czujna, nie pozwoliłam sobie jakoś tam wizualizować za bardzo w trakcie nurkowania, bo to najbardziej relaksuje, ponieważ to była głębokość, którą pierwszy raz dotykałam, więc byłam ekstremalnie czujna na to, co się dzieje, na to, że jak się coś wydarzy, niekomfortowego, to po prostu zawrócę, ale na to, żeby się jak najbardziej zrelaksować, o tym myślałam, żeby jak najbardziej techniczne pięć punktów zrealizować i jak najbardziej się zrelaksować przy tym ćwiczeniu.

Greg Albrecht: A co mogło pójść nie tak. Co mogłaś poczuć. Jakie to jest doświadczenie, że trzeba zawracać?

Agata Załęcka: No na przykład nie wyrównuję ciśnienia w uchu środkowym, wtedy się już więcej niż parę metrów nie da zejść i trzeba zawinąć, bo inaczej bardzo bolą uszy, to co To, co czuje większość osób, które jeszcze się nie uczyły wyrównywania ciśnienia w uchu środkowym, to mówią, że w napiętym metrze bolą ich uszy, boli ich głowa, nie mogą nic z tym zrobić. No to mnie też to może spotkać, jeżeli stracę koncentrację, wykonam nieprawidłowy manewr, już nie będę tłumaczyła o mięśniach, To się wszystko tu odbywa w krtani, w buzi i język ma bardzo duże tutaj znaczenie oraz przepona również. Także jeżeli bym straciła czujność i zrobiła coś, zgubiła tę koncentrację, to prawdopodobnie mogłabym przepłynąć jakieś 10-12 metrów więcej i musiałabym zawrócić, czyli nie dopłynęłabym do celu, nie zrealizowałabym celu. To jest taki chyba główny aspekt, z którym się spotykają freediverzy, żeby być właśnie skoncentrowanym i żeby nie zgubić tej koncentracji, żeby dopłynąć do końca. Bo jak się zgubi te koncentracje, to po prostu nie mamy możliwości wyrównywania tego ciśnienia i musimy po prostu zawrócić, bo to bardzo boli. Nie chcemy sobie uszkodzić uszu ani bębenków, także tak to wygląda. To się nazywa fachowo early turn. I na zawodach taki early turn to jest żółta kartka. Biała kartka to jest zaliczone nurkowanie, czerwona kartka to jest niezaliczone nurkowanie z kwalifikacją.

Greg Albrecht: Nie nurkujesz zbyt długo. Zaczęłaś niedawno, osiągnęłaś takie ponadprzeciętne wyniki. Jak uważasz, czemu to zawdzięczasz.

Agata Załęcka: Mojemu umysłowi na pewno, bo należy absolutnie kontrolować swoje emocje i być ze sobą totalnie w połączeniu. Ale zawdzięczać też mogę to temu, że byłam kiedyś tancerką właśnie, jak powiedziałeś, w metrze. Przez parę lat miałam jako nastolatka treningi dość intensywne, więc na pewno dzisiaj mogę zawdzięczać temu to, że moja klatka piersiowa, mięśnie międzyżebrowe są bardziej elastyczne, czyli mogę też wziąć więcej tego powietrza oraz mogę wykonać pewien manewr pod wodą, który nie spowoduje jak na razie pokaźnie malowane, nie spowodował tego, żebym miała jakiś squeeze płuc, jakąś tam ze względu na to, że one są elastyczne, jest to moja klatka, więc nie doznałam żadnej kontuzji płuc, tak. Co się bardzo często zdarza już na tych głębokościach i u freediverów. Na pewno też to mi pomaga, że pracuję jako aktorka w bardzo nieprzewidywalnym środowisku, Kocham ten zawód, ale ma plusy i ma minusy. I to po prostu mam wrażenie, że się odbodźcowuję pod tą wodą.

Szukam jakiegoś ukojenia, medytacji, koncentracji. A przypadkowo wyszły rekordy Polski plus medale różnego rodzaju na Pucharach Świata czy tam Mistrzostwach Polski. No i wydaje mi się, że To Ying Yang, które mam, czyli aktorstwo i freediving. W moim przypadku znalazłam wspólny mianownik, bardzo dobrze na siebie działa. To są dwie przeciwstawne absolutnie siły, które super się uzupełniają. Więc ja się odwodnicowuję od aktorstwa pod wodą, ale jeżeli następuje czas zawodów we freedivingu, to jestem bardzo napięta w tym czasie, jak przed premierą na przykład. I wtedy cieszę się, że uciekam do aktorstwa, więc….

Greg Albrecht: Czyli paradoksalnie to, że tam się dużo dzieje, pozwala ci rozluźnić się w obliczu startu w nurkowaniu.

Agata Załęcka: Tak, potrafi pomóc mi nie myśleć o tych startach.

Greg Albrecht: Dlaczego właśnie ten freediving był twoim wyborem?

Agata Załęcka: Dlaczego był moim wyborem. Pierwszy raz jako dziecko zobaczyłam film z syrenami. Absolutnie się zakochałam w tym świecie. Poczułam nawet coś bliskiego. Przez wiele, wiele lat marzyłam o tym, żeby zostać syreną. Sobie robiłam nawet jako dziecko… syreny z modeliny i tworzyłam sobie świat podwodny przez wiele, wiele, wiele lat. Po czym zostałam później nurkiem skubasem tak zwanym, czyli nurkiem sprzętowym. I zobaczyłam pierwszy raz freediverów w Blue Hallu w Egipcie, w Dahab i pomyślałam sobie, oh my gosh, to są jacyś dziwni ludzie, jacyś jakieś duchy, gdzie oni mają butle z powietrzem, żeby oddychać. Co oni robią, płyną głęboko, jak wracają. Dla mnie to było coś intrygującego, przerażającego, ale pięknego.

Zrozumiałam wtedy, że ja właściwie zawsze to chciałam robić, uprawiałam tak zwany snorkeling, czyli właściwie odrzucałam tego snorkla i ja uprawiałam taki fun diving, free diving, nie wiedząc o tym, że to się nazywa free diving. Już jako dziecko zdarzyło się kilka razy, że przepłynęłam 50 metrów w basenie, jak się już nauczyłam pływać, pod wodą na jednym wdechu, nie mając na sobie żadnego obciążenia ani pianki. Także proszę sobie wyobrazić, że mnie wyporność pchała do góry, a ja po prostu mimo wszystko udawało mi się przepłynąć 50 metrów na basenie. Także wykazywałam chyba już wtedy absolutną miłość do wody i absolutne dobre samopoczucie pod wodą. I dopiero niespełna 4 lata temu podczas COVID-u odkryłam tak freediving jako freediving na basenie w Mszczonowie, który ma 45 metrów głębokości. I tam okazało się, że mam niesamowite predyspozycje, bo potrafię wyrównywać ciśnienie w uchu środkowym, tak zwany handsfree, czyli w masce, ale nie muszę się łapać za nos, tylko operuję mięśniami obok. w środku, powiedzmy powiem w uchu, przy uchu i plus moja klatka piersiowa tutaj działała w tej kwestii i zrobiłam swój pierwszy rekord Polski, właściwie go wyrównałam, który wynosił 62 metry właśnie w masce, nie dotykając się za nos i wszyscy się zastanawiali, jak ja to robię, bo w masce tak się głęboko nie nurkuję, bo przecież trzeba też wyrównać ciśnienie w masce, więc to jest trudniejsze niż w samym nose clipie.

Także już wtedy usłyszałam, że mam jakąś predyspozycję. Poza tym dwa tygodnie, niespełna dwa tygodnie po rozpoczęciu takiego freedivingu dotknęłam dna tego basenu. 45 metrów ku też zaskoczeniu innych, bo ludzie generalnie zajmuje im to dwa lata. To był przypadek, ja mogłam maksymalnie schodzić do 20-25 metrów, ale kolega, który ze mną trenował był bardzo doświadczonym, był inaczej, zaawansowanym freediverem i on po prostu dla siebie ustawiał do dna i w pewnym momencie zapomniał podnieść do góry i tak dotknęłam dna. Czyli z 25 zeszłam na 45. Instruktor główny się troszkę wkurzył na mojego kolegę, zdenerwował, ale z drugiej strony zrobił wielkie oczy na mnie. A ja zawsze czułam, że mnie głębokość pociąga. Zawsze wiedziałam, że mogę zejść głębiej, tylko mnie po prostu wstrzymywano ze względów bezpieczeństwa i to jest słuszne. No i też dlaczego chciałam zostać skubasem, bo chciałam być nurkiem technicznym, czyli chciałam nurkować głęboko. Także ta głębokość pociąga mnie. Od zawsze czuję w tym jakąś wolność, czuję, że fruwam jak ptak pod tą wodą, więc ta głębokość jest dla mnie czymś takim, no czymś fajnym.

Greg Albrecht: Z tym twoim 45-metrowym zanurzeniem to troszeczkę jak w tej opowieści, że jak ktoś nie wie, że czegoś nie da się zrobić, to po prostu to zrobi, że w pewien sposób przez przypadek pokazałaś, że twoje granice są dużo dalej niż… I żeby mogło się wydawać. Myślę, że to może być też ciekawa metafora dla różnych osób, które czasem się ograniczają z własnej perspektywy. Nie mówię może o eksperymentach, w których się naraża swoje życie potencjalnie.

Do tego nie zachęcam. Ale jest wiele rzeczy, gdzie stawiamy sobie bariery. Myślę, że dużo bliżej niż nam się wydaje. Ja jestem amatorem maratończykiem, biegam trochę. No i mam kolegów, którzy mówią, nie, no tam przygotuję się do łamania jakiejś bariery za 2-3 lata. Ja mówię, dlaczego czekać 2-3 lata, rozumiesz. Znaczy wiem po swoim doświadczeniu, że można się dużo szybciej przygotować, to jest kwestia tylko przeramowania trochę, dociśnięcia mocniej, znalezienia krótszej drogi do tego i że czasem w naszych osiągnięciach powstrzymują nas bardziej te bariery mentalne, które sobie stawiamy, niż rzeczywiste ograniczenia.

Agata Załęcka: To też prawda, to też prawda. Aczkolwiek moi koledzy freediverzy, stricte freediverzy, czempioni, rekordziści świata, to oni absolutnie mają też plan taki czasowy, ramowy, że na przygotowanie, żeby na przykład przygotować swój pik tak zwany. To też jest ważne, żeby zaplanować, ale to nie musi trwać tak długo. Absolutnie nie musi trwać tak długo.

Ten pik się pojawia, potem znowu znika, potem się znowu pojawia. Także rozumiem. Tak, zgadzam się z tobą. Ograniczenia są tylko w naszej głowie. Jeżeli myślisz, że czegoś nie możesz zrobić, to po prostu zmień myślenie. Absolutnie tak jest. I freediving udowadnia mi, że warto myśleć odwrotnie do tego, co się na początku wydawało. Że Absolutnie nasza głowa jest niesamowitą, głowa i ciało, organizm jest naprawdę niesamowitą maszyną. Jak się jeszcze ze sobą zsynchronizują i wejdą w tak zwaną symbiozę, to jesteśmy absolutnie gotowi, w stanie zrobić wiele, wiele niesamowitych rzeczy.

Greg Albrecht: A propos nurkowania i w ogóle osiągania w sportach różnych rzeczy, też tu może trochę mojej historii. Ciekaw jestem, jakie jest twoje poczucie, że jak zaczynasz pewne rzeczy kochać, to co robisz, widzisz, że przesuwasz pewne granice, że jesteś w stanie osiągać różne rzeczy, to można wejść w taką fazę, że się człowiek trochę uzależnia od tego, czyli ma takie poczucie, że w zasadzie to się nagle staje taką rzeczą naprawdę centralną i trochę trudno wykrzesać siebie Tak samo dużo entuzjazmu do innych rzeczy, które kiedyś na przykład były dla nas fascynujące. Czy masz takie doświadczenie związane z tym, że nurkowanie jakoś odciąga cię od innych perspektyw twojego życia. Jak myślisz o tej głębi. Jak myślisz o tym doświadczaniu tego.

Agata Załęcka: Na pewno to, że łączę dwa światy, aktorstwo i freediving na poziomie bardzo zaawansowanym. ma na siebie fajny wpływ, ale rzeczywiście jak się przygotowuję do zawodów czy do Mistrzostw Świata, to wtedy nie myślę o tym, żeby pisać CV, wysyłać moje demo aktorskie do pewnych osób, tak. I w drugą stronę, jeżeli jestem na zdjęciach do dzielnicy strachu w październiku, to niestety nie mogę pojechać na mistrzostwa świata czasami, bo mam teraz zdjęcia.

To jedno i drugie też potrafię odciągać od siebie. Na szczęście zaczęłam teraz otaczać się bardzo dobrymi, zawsze się otaczałam fajnymi ludźmi, ale buduję zespół ludzi, którzy mnie wspierają. Pozyskałam teraz wspaniałą menedżerkę sportową, Renatę Talarek, i jest ona absolutnie mistrzem i myślę, że dużo zdziałamy i dużo mi pomoże, w pewnych rzeczach mnie odciąży. I pewne rzeczy po prostu zrobi, czego ja bym nie zrobiła.

To jest bardzo ważne. Bardzo ważne mieć osobę, która po prostu, osoby wokół siebie, które nas wspierają. Mój mąż, który mnie bardzo wspiera też psychicznie i motywuje.

Mam psycholożkę sportową, Joanna Misiekowska, która jest po prostu geniuszem. Także na takim poziomie, kiedy już to się wydarza, o czym mówisz, dobrze jest się otaczać odpowiednim zespołem, który nas wesprze, który nam pomoże. Teraz szukam trenera przygotowania fizycznego, zaawansowanego, który też mi pomoże we freedivingu, a to nie jest łatwe, bo trenerzy przygotowania fizycznego Większości nie wiedzą, co to jest freediving i muszą sami też zgłębić wiedzę, o co tutaj chodzi i jak te treningi powinny wyglądać. Ja na szczęście mam wiedzę, ale to jest mój kolejny cel. Mój kolejny cel to jest znalezienie też bardzo dobrej agentki aktorskiej, takiej naprawdę… absolutnie mniejszej agencji aktorskiej, która będzie troszkę w sposób indywidualizowany na mnie patrzyła, w związku z tym, że mam różne zajętości właśnie i aktorskie, i sportowe, żeby ona to mogła też wszystko pomóc mi ogarnąć, w sensie i też pod moim kątem szukać projektów dla mnie już, żeby to były bardzo ciekawe rzeczy, tak. Tak. Więc tak, jedno aktorstwo potrafi uszczuplić freediving, freediving potrafi uszczuplić sprawy aktorskie, ale to jest sztuka, życie to sztuka wyboru, także mam już zobowiązania wobec kadry, jestem w reprezentacji Polski, więc też muszę, jestem zobligowana w tym roku, w następnym roku 2020. W piątym. W piątym. Zobligowana jestem do tego, żeby na przykład wykonać pewne minima, wystartować na pewnych zawodach, więc muszę to już mieć wpisane w kalender, że to są absolutnie moje zobowiązania wobec kadry i wobec Polski.

Greg Albrecht: Powiem ci, że to jest niesamowite być w najlepszej lidze w dwóch zupełnie różnych kategoriach i zastanawiam się jak na końcu w środku, nawet mając tych najlepszych ludzi wokół i mając wsparcie psychologa, jak podejmujesz decyzję, kiedy pojawia się ten konflikt pomiędzy jednym a drugim światem, bo każdy z nas tego doświadcza. Nie trzeba być, bo mało kto jest rekordzistą Polski i reprezentuje nas na zawodach międzynarodowych i jeszcze jednocześnie jest wyśmienitym aktorem. To się rzadko zdarza, ale nawet w takim codziennym życiu normalnego człowieka są te różne dylematy między osobistymi celami, rodzinno-partnerskimi, zawodowymi. Tych dylematów jest dużo i czasem trudno jest tak po prostu złapać się, wiesz, czy tutaj wybieram tę ścieżkę, czy tę. Jak to podejmujesz takie decyzje.

Agata Załęcka: Jestem aktorką, artystką, artystyczną duszą z analitycznym umysłem. Także mnie takie rozwiązania przychodzą bardzo szybko. Jest to bolesne czasami, czasami, ale w trudnych sytuacjach bardzo szybko się odnajduję.

W sytuacjach ekstremalnych, w sytuacjach natężonego napięcia, w sytuacjach, w których muszę szybko podjąć decyzję, ja… Przeważnie podejmuję bardzo słuszną decyzję. Tak po prostu działa mój mózg.

Tak to wygląda. Sama nawet podpowiadam dziewczynom, jakie jest najlepsze rozwiązanie, że tak czuję. Mam szybką zdolność analitycznego myślenia w przód. To znaczy umiem sobie jak szachista przeanalizować różne warianty i wybieram wariant, który w mojej głowie wydaje się najbardziej dobry. dla mnie optymalny i patrząc, zważywszy na różne okoliczności. Także to są przeważnie moje decyzje, świadome decyzje, które już rodzą się, które już mam w głowie od paru miesięcy albo jakiś tam określony czas przed i wiem o tym, że robię sobie też analizę SWOT, zysków i strat. Także mój umysł pracuje w sposób taki, można powiedzieć, no… Analityczne, konstruktywne.

Greg Albrecht: Jeśli byś chciała komuś pomóc, zrozumieć jak osiągnąć to mistrzostwo w relatywnie krótkim czasie w nowej dyscyplinie, w swoim życiu, to na co byś zwróciła uwagę. wchodząc na przykład teraz, nawet sama, w jakąś nową rzecz. Nagle wymyślisz, że chcesz być mistrzynią świata w ogrodnictwie. I co robisz.

Agata Załęcka: Przede wszystkim musi nas interesować to, w co wchodzimy. Musimy mieć do tego jakąś pasję, jakieś mega zainteresowanie.

To musi nas pasjonować. To po pierwsze. Po drugie, nie możemy myśleć o czasie, że chcemy zrobić to szybko. Myślimy teraz o…

Myślimy teraz o nagrodzie, a musimy myśleć o… Dobrze jest sobie zrobić cele mniejsze i do tych celi dochodzić, ale w moim przypadku nie stworzyło się to, nie powstał ten mój freeliving zawodniczy. Dlatego, że myślałam o tym, że chcę być czempionką i chcę być zawodnikiem, który zdobywa medale. Absolutnie nie miałam tego w myśli. Ja uciekałam pod wodę, żeby schować się przed tym okrutnym światem covidowym, który wtedy miał miejsce. Żegnałam się już z zawodem artysty, aktorki, bo wszyscy mówili, że świat już nie wróci taki, jaki był. Artyści nie byli, nie czuliśmy się potrzebni wtedy. Osoby, freelancerzy, muzycy, artyści. Byliśmy pierwsi zamknięci i uruchomieni ostatni.

Doskonale to pamiętam. Także ja chowałam się pod tę wodę, żeby znieść ten ból, który mnie dotykał miesiącami. Żegnałam się pod tą wodą z aktorstwem. Żegnałam się, nie spodziewając się, że coś wyjdzie też z tej wody, się pojawi. Nowy świat, który będę do dzisiaj i mam nadzieję jak najdłużej uprawiała w sport freediving. Ja się spotkałam z tym wśród paru kolegów, którzy… przychodzili na basen i mu powiedzieli, zobaczysz, my cię przebijemy.

Ja cię przebiję. Ja mówię, no świetnie, tylko ja z tobą nie rywalizuję. Mówi się rywalizacja z samym sobą, ale ja to nazywam współpracą z samym sobą, ten freediving.

To jest tak naprawdę… Praca nad swoimi emocjami, nad złymi, negatywnymi myślami, które pojawiają się przed zawodami, bo zawsze w sytuacji kryzysowej pojawiają nam się… Najłatwiej naszemu mózgowi jest przetrawiać negatywne informacje, przyjmować negatywne informacje, a tutaj jest praca nad tym, żeby ujarzmić te myśli. Także jeżeli jakaś osoba chce zrobić szybko coś, to przede wszystkim zaproponowałabym, żeby nie było to szybko. Jeżeli ktoś chce coś zrobić, to przede wszystkim musi pasjonować go dany temat, I najpierw niech się po prostu tym pocieszy, pobawi, niech nie stawia sobie celów. Na razie niech ma radość z uprawiania tego ogródka, radość z tych roślinek. Niech pozna te roślinki, niech zrozumie dlaczego on je lubi. To na początek.

Greg Albrecht: Dużo poświęciliśmy tematowi nurkowania, no ale… Tak naprawdę twoim pierwszym zawodem jest, było i jest aktorstwo. Jak to się zaczęło w twoim życiu i dlaczego.

Agata Załęcka: Też przypadek. Zawsze chciałam być agentką służb specjalnych albo jakimś detektywem. Miałam różne pomysły na siebie. Chciałam być różnymi osobami. Tak naprawdę praca aktorki absolutnie łączy te wszystkie moje marzenia, bo mogę być i policjantką, i agentką służb specjalnych, i syreną, i mogę być prawniczką też kiedyś chciałam zostać.

Także tymi osobami absolutnie mogę być. Mogę przeżywać wiele żyć w jednym życiu. Od zawsze kochałam przygody, od zawsze byłam osobą, która jest ciekawa życia. Mam w sobie dziecko w środku, które jest po prostu absolutnie głodne poznawania, przeżywania.

Także jest we mnie ta ciekawość dziecka i myślę, że to jest dobra cecha do bycia aktorką. Mam też bardzo bogatą wyobraźnię. Co pomaga mi w aktorstwie, bo muszę sobie pewne rzeczy wyobrazić i pracuję na wyobraźni, pracuję w metodzie method acting, czyli absolutnie się wczuwam totalnie w postać. Jeżeli jestem osobą na wózku inwalidzkim, to absolutnie przez miesiące czy tam półtora miesiąca. Jestem na tym wózku, chcę poczuć wszystko, co czuje człowiek będący na wózku.

Nie chcę odgrywać, tylko chcę być tą postacią. Tak pracuję wedle zasad metod acting. Czyli to jest taka amerykańska nauka, że jeżeli kamera robi zbliżenie mojego oka, to musi być tam prawda. A żeby była ta prawda, to ja muszę sobie to nabudować, nabudować ten świat i wtedy pomaga mi wyobraźnia. Także to wszystko się zaczęło, wracając do twojego pytania, bardzo spontanicznie.

Kiedyś zobaczyłam film Dirty Dancing, chciałam zostać tancerką. Byłam, zostałam tą tancerką przez parę lat, ale potem zaczęłam statystować w filmach i serialach. Chciałam zostać aktorką. Na początku nie chciałam być tą aktorką, ale wszyscy mówili, że absolutnie powinnam zostać aktorką. Wygrywałam konkursy recytatorskie w szkole bez jakichś specjalnych przygotowań. Były jakieś sceny rodzajowe do zagrania szkolne, zawsze mówili, że powinnam zostać aktorką, zawsze to odgrywałam fajnie, świetnie te emocje. Także już w pewnym momencie, jak już byłam tancerką i spotykałam się z aktorami, zdałam sobie sprawę, że w sumie to aktorstwo to jest coś, co ja robię od zawsze. Troszeczkę. W sensie takim, że no właśnie w szkole, czy nie do drugiego człowieka, tylko absolutnie jest to dla mnie coś prostego, coś co łatwego.

Wcale to nie jest takie proste, jak się wydaje. I I tak poszłam do, ale nie byłam o tym przekonana, więc nie poszłam do Państwowej Szkoły Aktorskiej. do Państwowej Akademii, ponieważ absolutnie szukałam różnych rozwiązań w życiu. Wydawało mi się, że aktorstwo to jest coś takiego naturalnego, co mi towarzyszyło. Ale poszłam do szkoły prywatnej i wtedy zrozumiałam, że absolutnie powinnam była pójść do szkoły państwowej. I zrobiłam dyplom aktora dramatu eksternistycznie. Ale właściwie można powiedzieć, że ja występuję na scenie od 15.

roku życia. Więc absolutnie jest to coś, co mi towarzyszy. Kiedy przestałam w pewnym momencie, bo miałam kontuzję występować, to bardzo mi tego brakowało i wtedy zrozumiałam, że jaką adrenaliną, jakim narkotykiem, jakim może narkotykiem, to nie jest dobre słowo dla sportowca, ale jakim uzależniającym uczuciem jest bycie Na scenie i występowanie przed publicznością i wtedy zrozumiałam, że ja absolutnie tego chcę, bo publiczność daje mi energię w drugą stronę. Ja tę energię nabudowuję, im przekazuję, a potem dostaję zwrotkę od publiczności. Jest to absolutnie wspaniałe, uzależniające uczucie. I wtedy zrozumiałam, że nie chcę robić niczego innego. Poszłam do szkoły na wyższe studia marketing, zarządzanie. Poznałam przedsiębiorczość, co to jest, co to jest zarządzanie, co to jest psychologia w biznesie, analizę SWOT.

Poznałam ludzi, środowisko biznesowe, ale absolutnie wiedziałam, że jestem artystką. Mhm.

Greg Albrecht: Ten moment, w którym powiedziałeś, że ludzie ci mówili, żebyś została aktorką, ale ty tego nie chciałaś. Pamiętasz, dlaczego wtedy tego nie chciałaś.

Agata Załęcka: Wydawało mi się to nudne, że się długo czeka na planie, nie wiadomo, co z sobą zrobić. Wydawało mi się to absolutnie nie dla mnie. A dzisiaj na przykład już wiem, co sobie zrobić z tym czasem, kiedy oczekuję. Ja po prostu go ładnie, fajnie wypełniam. To jest część zawodu, ale wtedy tego nie rozumiałam.

Greg Albrecht: Zawsze mnie fascynowało to, jak to jest, bo po pierwsze nie uważam, że aktorstwo jest łatwe. Wydaje mi się bardzo trudne obserwować tę samą osobę na przykład w różnych rolach i nie widzieć tej osoby, tylko widzieć tego bohatera. To jest naprawdę fascynujące i myślę, że niewielu aktorów naprawdę potrafi zrobić tak, że po prostu tu gra Brad Pitt i to jest ten Brad Pitt i jakby w zasadzie nieważne, na co on zagra, to zawsze po prostu myślę o tym aktorze, a nie o tym bohaterze. I niesamowite jest, że są rzeczywiście super zrozpoznawalni aktorzy, którzy potrafią w tych rolach naprawdę pokazywać zupełnie różne twarze i realizować się nie tylko w tym jednym swoim takim utartym schemacie, tylko naprawdę potrafią wchodzić w te różne style. Jestem ciekaw z perspektywy aktorki, Jak to naśladownictwo pewnych ról wpływa na prawdę o tobie, czyli czy to lustro, czy ten świat, w który wchodzisz, w jakiś sposób oddziałuje na to, kim ty jesteś i wiesz tak naprawdę, wiesz, kim jesteś w głębi, czy stajesz się po części bohaterkami, które grasz.

Agata Załęcka: Absolutnie dla mnie aktorstwo nie jest naśladownictwem, tylko jest stworzeniem nowego świata, nowego życia.

Wymaginowanego, w wyimaginowanych okolicznościach, ale jest to stworzenie nowego życia, nowej historii. Oczywiście jest, ponieważ pracuję w method acting, to znaczy, że nie odgrywam, tylko staję się daną postacią. Dzięki temu daje mi to dużo większe pole do grania, więcej kolorów i smaków, ponieważ czuję, w skrócie powiem, ćwierć nuty, a nie pełne nuty. Umiem odnaleźć dzięki tej metodzie ćwierć nuty. Takie małe smaczki, rzeczy, które nie są zapisane w scenariuszu. Rzeczy pod spodem i jeszcze pod spodem ukryte. Dzięki temu, że czujesz, jesteś tą postacią, więcej widzisz w tym scenariuszu i możesz więcej z takiego scenariusza wyciągnąć. Oczywiście, że staję się taką postacią, staram się wyjść z tej postaci, ale jeżeli czasami jestem, znaczy zawsze wychodzę z tej postaci, tylko że wychodzi się, trudniej się wychodzi niż się wchodzi w rolę, przynajmniej ja tak mam i wtedy, jeżeli długo jestem w tej postaci, czuję, że coś mnie męczy, uciekam pod wodę. I taka półtorej godziny sesja wystarczy do tego, żeby wiedzieć, kim jestem, żeby dopłynąć do siebie, do wnętrza swojego, poczuć się znowu ze sobą, kim ja jestem, jakim człowiekiem, kim jestem Agatą. I wtedy po takiej sesji absolutnie wyrównuje mi się prawa i lewa półkula, absolutnie przechodzę katarzizm, oczyszczam się i absolutnie wiem, że kim jestem, jakie jest moje wnętrze i tyle.

Greg Albrecht: Jest to jak medytacja, puzzle pewnego rodzaju, w którym odnajdujesz siebie.

Agata Załęcka: Tak, można tak powiedzieć. Jest to medytacja, na pewno jest to medytacja, głęboka koncentracja i to jest właściwie nurkowanie w głąb siebie.

Greg Albrecht: Dosłownie i w przenośni. Dosłownie i w przenośni. A miałaś takie myśli, pamiętam z filmu Wielki Błękit, w którym ten bohater jest tak zakochany w tych syrenach, które do niego wołają i jakby tak uwielbia tę głębię, że coraz bardziej kocha być pod wodą, a coraz mniej chce doświadczać tego życia na powierzchni już w skrócie, no i powiedzmy poszukuje tego coraz więcej już nie zdradzając zakończenia filmu masz takie poczucie że to wciąga że ta głębia żyjąc tym dokładnie co powiedzmy ten bohater tam przeżywał też masz takie doświadczenia.

Agata Załęcka: Tak, absolutnie spotkałam się z takimi doświadczeniami, przeżyłam je. To też były początki, że bardzo tęskniłam za wodą, że leciałam gdzieś samolotem i płakałam, bo chciałam wrócić do treningów, bo po prostu… bo absolutnie miałam potrzebę być w tym morzu. Ja w tym morzu chyba odnajdywałam jakiś mocny uścisk morza, jakieś schronienie.

I tak, miałam takie uczucia. To się czasami zdarza, kiedy właśnie mam różne fazy przygotowawcze, kiedy jestem na dobrym torze i kiedy wszystko się układa, to absolutnie czasami tak się czułam, Ale tak sobie przypominam teraz, że chyba to się działo najbardziej w początkowych dwóch latach treningów. Teraz, kiedy przemieniło się to wszystko w freediving zawodniczy, jest to troszkę związane z dużym stresem, bo już teraz na przykład rzadko trenuję dla siebie samej, po prostu fandive.

Jest to dobrze zrobić, żeby sobie przypomnieć, dlaczego lubimy dany sport, daną czynność, daną aktywność. Ale trenuję już w związku ze zbliżającymi się jakimiś zawodami czy mistrzostwami świata, mam jakiś plan w związku z tym, więc tak naprawdę teraz już podchodzę do tego zadaniowo, realizuję dany plan. Ale dzisiaj na przykład, w tym tygodniu, bardzo tęskniłam za morzem.

Myślałam sobie, szkoda, że mnie tam nie ma, bo po prostu. Ale to jest taka teraz absolutnie, można powiedzieć, raczej tęsknota za morzem. Albo jeszcze, myślę na gorąco, jeżeli mi się zdarzyło coś tutaj na ziemi, że tak powiem na powierzchni przykrego, to też absolutnie miałam ochotę schować się pod tę wodę i miałam ogromną tęsknotę, żeby pod tę wodę po prostu, w tej wodzie pobywać, jeżeli ktoś mnie zranił. Ktoś mi zrobił przykrość, to wtedy chciałam uciekać bardzo mocno do tej mojej matki wody. Więc tak, zdarzyło się.

I się to zdarza. Ale nie odpinamy się, tak jak w filmie Wielki Błękit, od liny opustowej. Nie odpływamy z delfinami w głąb.

I absolutnie nie mamy takich myśli. To, co mogło spotkać bohaterów, pokazali to w sposób przenośny, to mogła ich dotknąć narkoza azotowa, która się zdarza już na większej głębokościach. I ta narkoza azotowa faktycznie, można powiedzieć, upaja człowieka. I trzeba bardzo być czujnym wtedy i dlatego wtedy trzeba mieć zadanie do zrealizowania, żeby nie poddać się tej narkozie azotowej. Ale nie mamy, nie spotkałam się z tym, żeby jakiś free diver, ja się z tym nie spotkałam oczywiście, żeby jakiś free diver się odpinał od liny i zrezygnował i poszedł z delfinami. To była oczywiście fantazja filmowa po to, żeby zachęcić ludzi, To, co się może zdarzyć, to że po prostu freediver jest trochę spowolniony i podczas narkozy azotowej może sobie myśleć, a to w sumie nie muszę się spieszyć, robi swoją czynność, ale ten czas dużo szybciej mija, bo on jest dużo wolniejszy, że nagle czuje się bardzo bezpiecznie i czuje się, że nie musi wcale jakoś tam spieszyć się z tym wychodzeniem, wychodzi sobie spokojniej.

No i wtedy ten czas się liczy i wtedy… Zdarzają się wypadki, że ktoś się omdlewa i trzeba te osoby wyciągnąć, więc narkoza azotowa zdarza się właśnie na tych głębokościach. Ja jej nie czułam w jakiś sposób, podobno się jej nie czuję, ale nie miałam wrażenia, że robię coś, że starałam się być bardzo czujna i byłam bardzo skupiona na pewnym zadaniu. które było moim celem. Nie celem był cel końcowy, czyli 90 metrów, tylko celem był cel pośredni. I ten cel pośredni musiałam mieć cały czas w pamięci, czyli zachowywałam tak zwaną czujność, koncentrację, żeby właśnie nie ulać tej narkozie. Oczywiście to się może zdarzyć, że ta narkoza w różnych głębokościach, już w tych głębokich głębokościach uderza. Raz może uderzyć, raz nie, ale ale absolutnie właśnie zawodniczy sposób podchodzenia do tematu pozwala nam znaleźć rozwiązania na taką, albo inaczej zabezpieczyć się przed tego typu sytuacjami. Także wracając do delfinków, my free davers nie myślimy o tym, że To jest nasz ostatni nurek. Nie myślimy o tym raczej, że ryzykujemy życie.

Absolutnie. Ja tak nie myślę, będąc na treningach, że ja ryzykuję coś i jestem kamikadze. Nie, nie, nie. Dla mnie to jest normalny trening. Dla Państwa to wygląda ekstremalnie na zewnątrz, ale dla mnie jest to normalny trening. Jakbym była na siłowni, miała do zrealizowania bieganie, hity albo crossfit.

Dla mnie jest to absolutnie normalny trening. 45 metrów na jednym wdechu, jakbym musiała zrobić 45 kilometrów na rowerze. Więc absolutnie nie czuję, że ja ryzykuję życie, ale podchodzę, staram się zawsze podchodzić z pokorą, bo to jest ekstremalny sport, jeśli chodzi o sport zawodniczy freediving, bo rutyna potrafi… zrobić krzywdę. Więc absolutnie woda jest dla mnie najpotężniejszym żywiołem i różne przypadki się różne słyszało, jeśli chodzi o skubasów i w ogóle. Absolutnie staram się podchodzić z pokorą do wody, z czujnością i być może dlatego moje treningi są w mojej głowie techniczne, bo jestem bardzo czujna i staram się Jakieś zrealizować zadania pośrednie, żeby osiągnąć cel końcowy. Długa odpowiedź, ale na kilka pytań potrzebuję.

Greg Albrecht: Bardzo życzowa i dziękuję Ci za to, bo też wchodzę w to tak mentalnie i rozumiem, że to nie jest jakiś… haj, że lecimy, tylko jednak musi być kompletna kontrola i jednocześnie są rzeczy, które mogą być poza kontrolą, więc to ryzyko tam jest. Oczywiście. Doświadczyłaś jakiejś sytuacji trudnej, ekstremalnej w trakcie tych przygotowań.

Agata Załęcka: Nie spotkałam wieloryba ani rekina, który chciał mnie zjeść na igłę mokości. Poza tym jak trenuję, to staram się sprawdzić z sonarem, czy tam są jakieś grube zwierzyny. Natomiast to, z czym się spotkałam, to prądy.

Prądy pod wodą. Dlatego służy nam lina opustowa, która jest naszą drogą i jesteśmy przypięci do tej liny opustowej smyczą. I ta smycz nas trzyma, ale… Kiedy zdarza się taki, bo są podwodne prądy, to trzeba być ekstremalnie czujnym, więc nie zawierzam wtedy tylko sprzętowi, który mam, ale też staram się czuć tę linę opustową, przy której jestem i ona mnie prowadzi w dół i prowadzi mnie do góry, bo w błękicie, w blue można się zgubić. Można popłynąć w prawo, myśląc, że płyniemy do góry. Także ta lina jest naszą drogą, naszym wyznacznikiem. Dzięki tej linie ludzie też czują, co się z nami dzieje dzięki drganiom. Czy już zawinęliśmy, czy jeszcze płyniemy w dół, czy już wracamy na górę.

To czuć. My się tego uczymy. Można nas też słyszeć, bo można przyłożyć głowę, ucho do tej liny i ta lina czuje, że absolutnie co się dzieje z człowiekiem na 90 metrach. Oprócz tego są kamery podwodne, drony podwodne stworzone przez Polaków z Wrocławia. Są jeszcze właśnie sonary. 

Mówię o zawodach, że takie rzeczy się dzieją. Jeśli chodzi o treningi, staram się jak najbardziej mieć bezpieczne warunki i skutery i ludzi, którym mogę zaufać. Więc może się wiele rzeczy zdarzyć i trzeba sobie pomyśleć, przeanalizować, że może się zdarzyć to, to, to i trzeba wiedzieć, jak z tego wybrnąć. Trzeba już z góry sobie ustalić, jakby się wydarzył plan A, to co zrobić.

Sytuacja B, to plan B uruchomić. Absolutnie trzeba mieć to w głowie i trzeba mieć to przećwiczone, żeby to móc zrealizować. Ale czy coś takiego mi się zdarzyło.

Nie. Nie zdarzyło mi się, że jakaś ryba koło mnie wielka przepływała, ryby się też trochę boją hałasu. Nie zdarzyło mi się, pewnie bym też nie zauważyła tej ryby, bo miałabym zamknięte oczy. Zdarzyło się, że jeden freediver na zawodach startował, miał zamknięte oczy i nie widział koło siebie przepięknego wielu rybach. Wszyscy wokół niego go widzieli, tylko on nie. On został uwieczniony na tym zdjęciu wieloryba, on go nie zauważył, po prostu miał zamknięte oczy, był skupiony na swoim nurku. Także mogą się różne zdarzenia. Moja znajoma koleżanka, Frida Iwerka, widziała rekina i ona się przestraszyła tego i potem ciężko jej było zejść znowu na głębokość, bo widziała rekina do góry nogami. Będąc widziała rekina wiszącego w toni. Ja widziałam kiedyś rekina na 20 metrach i to było na Malediwach. Tam było dużo tych rekinów white tipów, black tipy.

To są rafowe rekiny, które pojawiają się. One generalnie nie są zainteresowane ludźmi, ale trzeba być czujnym. I ja zeszłam rzeczywiście na te 20 metrów i zobaczyłam tego rekina, że on się zbliża, a te ryby też się wydają 25% większe pod wodą.

I mówię, o kurczę… to co nie panikuję, ale się powoli będę wynurzała. Wcale nie muszę, ale się powoli będę wynurzała, ale spierdzielałam przed tym rekinem. I następnego dnia bałam się zanurzyć też. I kolejnego dnia się bałam zanurzyć. Więc no, to się zdarzyło, ale to nie było podczas zawodów, to był taki płytki trening i na pewno musimy być bardzo czujni, kiedy jest Woda jest siłą, są to fale, to może być nieprzewidywalny prąd pod wodą, także trzeba być po prostu czujnym.

Greg Albrecht: A co robisz, żeby się przygotować fizycznie. Czy są jakieś praktyki fizyczne, odżywianie, jakieś inne elementy, które są charakterystyczne dla tej dyscypliny sportu. Tak, absolutnie tak.

Agata Załęcka: Mam przygotowania pewne fizyczne na siłowni, danych partii ciała, dyscyplinie, których będę używała. Mam ćwiczenia też na wydechu, na siłowni, na wdechu, na siłowni.

Odpowiednie odżywianie. Przestaję na trzy tygodnie przed zawodami, przestaję pić kawę. Jeść chili, jeść pieprz i pewne rzeczy, które przyspieszają metabolizm, ponieważ metabolizm przyspiesza też spalanie tlenu, więc żeby… Inaczej się przygotowuję na zawody, które są w morzu, tutaj się przygotowuję siłowo, a inaczej się przygotowuję na zawody, które są na basenie w statyce, statyczne, do tych zawodów statycznych, czyli tam, gdzie się jak najmniej mam ruszać, absolutnie wtedy chudnę.

I wtedy chudnę i wtedy trochę tracę tkanki, trochę tracę mięśni po to, żeby te mięśnie nie spalały mi tak dużo tlenu. Także wtedy absolutnie dobrym jest nie jedzenie za dużo, przynajmniej dla mnie, węglowodanów, tylko bardziej białkowo, bardziej uspokajająca dieta, nie przyspieszająca metabolizmu. A jeżeli jestem w morzu, to absolutnie muszę zrobić carbo-loading, bo muszę mieć siłę przetrwania w prądach, w zimniejszej wodzie, wyciągnięcia pianki, którą mam na sobie i jeszcze tego obciążenia, które mam na sobie, bo dwa kilogramy na powierzchni to odczuwasz jak sześć kilo na dziewięćdziesięciu metrach. I te sześć kilo się zmienia w zmieniającym się Głębokości już na 50 metrach jest łatwiej wyciągnąć, ale absolutnie moje nogi wtedy szybko łapią kwas mlekowy, szybko się palą idąc do góry, więc muszę trenować nogi, żeby w…

Działały podczas właśnie, podczas zaatakowania ich przez kwas lekowy, podczas, no jest to praca beztlenowa, więc tak, są to przygotowania, są to przygotowania również mentalne, przygotowuję się wtedy też z psychologiem sportowym. Do takich zadań, do takich zawodów, do tego na czym się skupić, do tego jak sobie wizualizować danego nurka, wizualizować sobie po prostu przygotowania. To co jest najbardziej stresujące w zawodach to nie sam start, tylko dla mnie ta cała otoczka, czyli mamy mnóstwo… Procedur, które musimy spełnić, bo jak ich nie spełnimy, to zostaniemy zdyskwalifikowani przed startem.

Tego nie trenujemy na treningach, ale warto. Są to też spotkania z innymi freediverami, widzimy ich starty, widzimy różne blackouty. To też wpływa omdlenia naszych kolegów zawodników, to też na nas wpływa, więc musimy sobie z tym poradzić psychicznie. No mnie to już nie robi jakiegoś wielkiego teraz wrażenia, jestem przyzwyczajona, ale na pewno to zostaje w głowie.

Zostaje w głowie też to, co powie komentator na zawodach. Więc to jest tak, że jestem aktorką, która przyjmuje te wszystkie bojce, bo to jest moje zadanie, że ja muszę przyjąć w przeciągu 30 sekund bojce, wskazówki reżysera, operatora, kostiumów, aktora naprzeciwko mnie, muszę sobie jakoś to z nim przeanalizować, co mam do niego, jaką mam sprawę do załatwienia. Muszę wiedzieć też, co mam do zagrania i wszystko to zrobić w błyskawicznym czasie.

A we freedivingu na zawodach muszę się totalnie odciąć. Czyli to, co mi pomaga w aktorstwie, to co jest moją mocą, absolutnie muszę to wyłączyć. Uczę się tego wyłączania na bodźce zewnętrzne, żeby mnie to nie rozbiło i nie rozproszyło mojej koncentracji.

Żeby nie dopuszczać do siebie tych rzeczy, które się dzieją naokoło, a wiemy o tym, że w sporcie pewne rzeczy też się dzieją specjalnie, żeby nas rozbić. No i mamy jeszcze antydoping testy, czyli ja jestem rozliczana jak normalny każdy sportowiec, jestem rozliczana jak Iga Świątek. Czyli jestem aktorką, ale jeżeli coś by się wydarzyło nie tak po antydopingowym teście, to byłabym rozliczana jak Iga Świątek, jak każdy normalny sportowiec, czyli ban i tak dalej.

Absolutnie trzeba uważać, co jemy, trzeba bardzo czytać, co jemy, ale jest też strach. Jesteśmy tutaj bezbronni jako sportowcy, bo czytamy ulotki, wiemy jaki jest skład napisany, ale skąd możemy wiedzieć, co tam jest niechcący zawarte, a potem jesteśmy za to rozliczani. Absolutnie mam nadzieję, że te przepisy się zmienią i trochę bardziej ochronią zawodnika i sportowca, no bo później jesteśmy osądzani przez innych, a jesteśmy tak naprawdę niewinni w tej sytuacji, bo melatonina czy cokolwiek jest czymś dozwolonym przez Łada, możemy tego stosować. I dlaczego mamy ponosić konsekwencje czyjejś innej pomyłki. To jest niby nasza odpowiedzialność, ale to są rzeczy, których nie jesteśmy w stanie się uchronić.

No i wtedy przed zawodami jest stres. Czy mogę zjeść. Co mogę zjeść. Czy mogę zjeść mięso.

Czy ono ma jakieś hormony. Na planie zdjęciowym ktoś chce mi coś dać na ból głowy, muszę przeczytać ulotkę, muszę się skonsultować. Mam też wspaniałego człowieka, też część mojego zespołu, mogę powiedzieć. który mi pomaga, nie wiem, może nie będę zdradzała nazwiska, ale który mi pomaga też, doradza, czy to jest okej, co biorę, czy to jest okej, co przyjmuję, czy to jest okej, co jem i ta osoba jest ekspertem, jeśli chodzi o takie sprawy antydopingowe. I na przykład jestem na planie, zjem jakąś tabletkę, nie mogę po prostu bez konsultacji tego zrobić.

Są jakieś pewne dozwolone dla was, dla cywili, że tak powiem, dozwolone rzeczy w przypadku, nie wiem, problemów pewnych. Ale ja ich na przykład już wiem, że nie mogę brać. Nawet poza zawodami, bo one są zabronione przez Łada.

I absolutnie nawet nie powinnam ich mieć w domu. I tego się trzymam. I to jest bardzo frustrujące, bo czasami po prostu jestem aktorką, nie freediverką, jadę na plan, muszę się jakoś poratować, ale nie mogę tym, wiem, że ten lek by mi pomógł, ale absolutnie nie mogę tego brać. I na samych zawodach już dochodzi do tego, że jak ktoś przejdzie koło twojej szklanki, to już jej nie pijesz tej wody. Nie zostawiasz swojego napoju po prostu odkręconego.

Absolutnie tego nie robisz. Absolutnie musisz wiedzieć, z czym lecisz, bo jeżeli przeszukają twoje bagaże, czy twojego partnera, który nawet nie jest twoim coachem, ale jest twoją żoną, jest traktowany jako twój coach. Jeżeli twoja żona ma coś niedozwolonego i nie ma na tych papierów, ona to bierze dla siebie, ale to jest niedozwolone w naszym w ogóle w sporcie, to jesteś za to rozliczany. Jest szereg, po prostu to jest dla mnie najbardziej stresujące, ta cała otoczka, te wszystkie procedury tego startu w Mistrzostwach Świata czy w zawodach poważnych. To jest absolutnie dla mnie stresujące. Jest jeszcze jedna sytuacja. My musimy być na godzinę, minimum na godzinę przed, na oczach sędziów, jeśli chodzi o Nie wdychanie tlenu, to jest też, jeśli chodzi o doping, bo nie możemy nurkować po wdychaniu tlenu, to jest doping, traktowany jak doping, tego nie robimy.

I co. I muszę być minimum godzinę przed, jeżeli się spóźnię, to jestem zdyskwalifikowana. Niektórzy są dwie godziny przed, no ale co robisz z tymi dwiema godzinami, jeżeli jesteś w ciepłym basenie, basen jest nagrzany, tak było w Belgradzie na Mistrzostwach Świata w lipcu, basen był gorący, to była szklarnia, lato, w lipcu 52 stopnie wynosiła temperatura, ty się pocisz, jesteś w tej piance, serce się szybciej bije, szybciej spalasz tlen, krócej popłyniesz i tak było.

Dużo osób miało blackouty, mistrzów świata miało blackouty, przyjechali tylko na jeden start, miało blackouty, bo po prostu warunki były trudne, tego nie przewidzisz, to są rzeczy nieprzewidywalne, zawsze będą rzeczy nieprzewidywalne na zawodach. I teraz co z tym fantem, to od ciebie zależy, co z tym zrobisz. I musisz być na tę godzinę przed. A teraz uwaga, zdarzyło się to w Wielkiej Mistrzostwie Świata w Kasz w Turcji. Na godzinę przed muszę być, minimum, najlepiej na 70 minut przed. Ja lubię być w ostatniej chwili, nie lubię czekać.

Dla mnie ta godzina to jest za duża. Ja bym wolała przyjść, zrobić i pójść. I nie przyjechał bus organizatora. Nie przyjechał, żeby nas zabrać, a my musieliśmy pojechać jednym busem do jednego punktu. Z tego punktu musieliśmy popłynąć łódką na główną łódź, czyli przeprawa.

Czyli tak naprawdę dwie godziny przed musimy wyruszyć. I nie przyjechał bus, kierowca turecki. No bo po prostu w Turcji, w Egipcie czasami tak bywa, że ludzie po prostu nie przyjeżdżają. No i my co teraz zrobimy. Zaraz zostaniemy zdyskwalifikowani, bo nie przyjechał bus. No i to jest ten stres przed startem, niepotrzebny. Potem jakoś bierzemy taksówkę, płyniemy do Łodzi, łódź odpłynęła, piszemy do organizatora, że to nie nasza wina, że po prostu nie przyjechał organizatora kierowca, więc oni wysyłają po nas łódkę. Więc tyle stresów przed powiedzmy rekordem świata albo rekordem Polski. I zawsze coś takiego się dzieje. I to jest tym wszystkim najtrudniejsze. Ale myślę, że można się tego nauczyć też.

Greg Albrecht: Czyli samo nurkowanie jest….

Agata Załęcka: Łatwe jest czystą przyjemnością, kiedy już się wie jak to się robi, natomiast ta otoczka jest taka…

Na zawodach, na poważnych zawodach, na mistrzostwach świata, na poważnych zawodach CMAS, na mistrzostwach, na rekord, jeżeli się bije rekord świata czy rekord kontynentalny, też są pewne procedury. No i zawsze jest oczywiście antydoping test i zawsze się stresujesz, wiesz, czy… czy i buprą, który wziąłem, czy ma tylko i buprą, czy ma coś więcej.

To jest absolutnie absurdalny stres, z którym ja się dzisiaj tym nie stresuję, ale tutaj waży się twoje dobre imię. Ja często słyszę od mojego męża, który był ze sportowcami przez wiele, wiele, wiele lat, często słyszałam o nieświadomym dopingu, o tym, że jakiś piłkarz kupił sobie odżywkę, ta odżywka okazuje się, że była nieczysta i za to został zbanowany, zawieszony na dwa lata, miał karę. nazwisko jego już nie odbudował tej swojej kariery.

Wiele takich sytuacji ma miejsce. Wiele sportowców, ostatnio też słyszałam o przypadku pewnego, pewnej osoby, już nie będę mówiła, z jakiej dziedziny i też ta osoba zażywała elektrolity pewnej marki, które później się okazało, że też były zanieczyszczone. Chociaż nie było napisane w składzie, że są zanieczyszczone. Więc chyba musimy dzisiaj też uważać na to, sprawdzać, czy producent produkuje dane leki, które w naszym sporcie są zakazane na wypadek zanieczyszczenia.

Ale nie da się wszystkiego. Muszę bardzo uważać, jakie suplementy dostaję i kto… Nie mogę sobie tak po prostu pójść do apteki, kupić czegoś, bo muszę się po prostu skonsultować. I to jest olbrzymi stres.

Greg Albrecht: No, jest to ciężar odpowiedzialności i mistrzostwa, że jakby sama sobie to robisz, można by było tak przewrotnie powiedzieć, że chcesz być najlepsza w aktorstwie, najlepsza w sporcie, w nurkowaniu i jesteś I w związku z tym za tym idzie ten ciężar. Ciekaw jestem jak właśnie się odnajdujesz chcąc być tą czempionką w każdej dziedzinie. Czy ta presja nie kosztuje więcej niż ta przyjemność z owoców tej ciężkiej pracy.

Agata Załęcka: Nie chcę być czempionką w aktorstwie, ale chcę mieć najlepsze projekty.

Greg Albrecht: Czym się różni jedno od drugiego.

Agata Załęcka: Chciałabym mieć, absolutnie pracować w super projektach z super reżyserami, bo po prostu chciałabym tworzyć piękne projekty, piękny świat, chciałabym przekazać też widzom ważne rzeczy. Rzeczy, które mogą zainspirować. I myślę, że ten freediving mój bardzo inspiruje innych. Ale nie myślę tylko sobie, że ojejku, muszę być czempionką. Nie, nie mam takiej myśli, że muszę być czempionką. Ja po prostu chcę jak najlepiej wykonać swoje zadanie. Taką mam myśl. I w aktorstwie na planie chcę jak najlepiej zrealizować zadanie, za którym płacą. A jeżeli dostaję nagrodę telekamery od widza, to tym bardziej utwierdza mnie to, że w tym, że moje… zaangażowanie się opłaca i jak najlepiej chce zrealizować zadanie we freedivingu. Czyli jeżeli ja mam cel dzisiaj taki, to jak najlepiej chcę zrealizować i jak najmniej przy tym cierpieć bólu.

Greg Albrecht: Czyli inna może motywacja niż to nazwałem, ale jeżeli chodzi o efekt tego, czyli o tę presję, to jednak ona jest, tak. Niezależnie od tej motywacji, no bo jest ten perfekcjonizm w tym, żeby zrobić to jak najlepiej i to ma swoje plusy na poziomie rezultatów, ale też może być ciężkie psychicznie. Też pytam w kontekście różnych i moich osobistych doświadczeń i gości, z którymi rozmawiałem, czy przedsiębiorców, którzy też często są ponadnormatywnie ambitni i pochodną tej ambicji i tej chęci osiągania tej najlepszej możliwej jakości swojej pracy jest ciężar, który też to za sobą niesie. Tak jak mówiłaś o tych twoich obawach związanych czy z dopingiem, czy z tą otoczką wokół zawodu.

Agata Załęcka: Nie są obawy z dopingiem, tylko to są te stresujące procedury, ja bym to tak nazwała, bo to są procedury, które musimy przejść.

Greg Albrecht: Mam na myśli, że poddajesz się w związku ze swoją decyzją co do tego, kim chcesz być, poddajesz się na różnym trudnym chwilom emocjonalnie, które też mogą dużo kosztować i jeszcze decydujesz się to robić jakby trochę w dwóch światach, więc pytam, jak to działa.

Agata Załęcka: Nie wiem. Teraz jak to powiedziałeś, to rzeczywiście brzmi to brzmi to, że sobie dużo nakładam na głowę, ale jakoś tak to jest częścią mnie i to ze sobą się w mojej głowie zazębia i ze sobą współgra. Także jedno bez drugiego nie byłoby tak dobre, więc jedno i drugie się napędza w mojej głowie. Znalazłam naprawdę wspólny mianownik.

Artyzm pod wodą, sztukę pod wodą, sztukę, wiesz, sztukę bycia sobą. Wiesz, sport tworzy, szlifuje charakter bardzo mocno i stajemy się bardziej bezpośrednimi może osobami, szybciej rozwiązujemy tematy i w aktorstwie jest troszkę inaczej. W aktorstwie wielu aktorów boi się coś powiedzieć, bo boi się łatki trudnego aktora. Tak, bardzo szybko przypiąć komuś łatkę bez zweryfikowania. To też uważam, że jest luka, nad którą powinniśmy popracować. bo uważam, że to nie powinno być legalne, że ktoś komuś robi łatkę bez weryfikacji z zainteresowaniem.

To jest niefajne. No i powiedzmy, ja na przykład dzisiaj jako sportowiec mam inne podejście do pewnych rzeczy aktorskich, takich, że na przykład widzę, że coś jest nie warte jakiegoś, nie wiem, zbytnich, nie wiem, jakby to powiedzieć, że coś można rozwiązać dużo prościej. dużo łatwiej i dużo konstruktywnej, aniżeli pokątnie. W naszym świecie ja kocham aktorów i uwielbiam aktorów, uwielbiam plany zdjęciowe, czuję się na planach zdjęciowych jak w rodzinie, ale no niestety w aktorstwie, w świecie artystycznym rzeczy się załatwia pokątnie. Nie mówi się wprost, ludzie mają mało, rzadko odwagę, żeby coś powiedzieć, rzadko mają odwagę, żeby zwrócić na coś uwagę jasno, a są często też sytuacje, personalne, związane z zazdrością, ze współzawodnictwem i tak dalej.

No i się robią krzywe różne rzeczy. I to wszystko się dzieje pokątnie i to wszystko tego zainteresowanego otacza i do niego dochodzi z różnych stron, ale nie od tych, co potrzeba ludzi na przykład. To jest taki przykład. I teraz uwaga, jesteś sportowcem i mówisz tak, porozmawiajmy.

Wyjaśnijmy sobie. Potrafię posypać głowę popiołem, potrafię przeprosić, to jest podejście sportowca. Potrafię, albo osoby świadomej, potrafię się przyznać, tak.

Pogadajmy o tym. A może też było tak, że ty o czymś nie wiesz, z czym ja się mierzę. Wiesz, i to jest rozwiązanie konstruktywne i rozwiązanie problemu i po problemie.

Jedno, drugie z kimś porozmawia i jest ten… Więc to, co chcę powiedzieć, to że mój charakter na pewno przez sport zrobił się bardziej bezpośredni. Oczywiście jest to tylko w potrzebie jasnej komunikacji, ale po prostu nie tracę czasu na jakieś niepotrzebne rozmowy, bo ja tego po prostu nie mam. Oczywiście jestem bardzo czuła i czujna na kolegów i staram się, ale… Ale ten sport i to, z czym się właśnie mierzę, z tą presją, o której mówisz, z tymi zawodami z tak dużym kalibrem, z zawodnikami profesjonalnymi, dużym kalibrem też takim, że reprezentowanie kraju to nie jest mała rzecz. Robienie rekordów Polski to też nie jest mała rzecz. To też tworzy mnie jako człowieka trochę innego kalibru aktorkę. Troszkę jestem, można powiedzieć, może nietypową aktorką. Nie wiem, nie wiem, nie chcę generalizować, ale absolutnie też nie spotkałam żadnej aktorki na Mistrzostwach Świata, żadnego innego kraju. Także jestem absolutnie, nie można mnie oceniać jak innych, bo troszkę, bo łączę właśnie te dwa światy, z inną rzeczą się mierzę i naprawdę pewne rzeczy są dla mnie drobiazgami w porównaniu do tego, z czym się stykam. Oczywiście warto o nich rozmawiać, ale pewne rzeczy po prostu nie są problemem. Można to naprawdę szybko rozwiązać. I teraz widzę łatwiej te rozwiązania z racji tego, jak podchodzę do moich zadań sportowych.

Greg Albrecht: W pełni Cię rozumiem. Też pewnego rodzaju taka… bezkompromisowość w dobrym ujęciu i takie skupienie na konkretach, ono też ułatwia życie, a jeżeli mamy taką dużą presję zadań, to nie mamy czasu na deliberację i być może zbyt dużo takich zupełnie niepotrzebnych czasem subtelności, bo jakby subtelność jest wspaniałą cechą, ale trzeba wiedzieć, gdzie ją należy stosować, a gdzie mamy prostą instrukcję, albo wybieramy czarną, albo wybieramy białą. I tu Osobiście uważam, że niezwykle trudne jest budowanie w mojej ocenie, ciekaw jestem twojej opinii jako insiderki, kariery w takiej dyscyplinie życia jak aktorstwo, jak moda. Czyli tam gdzie subiektywizm jednak jest ogromnym czynnikiem decydującym o być albo nie być czymś i to jest kogo wybierze dyrektor castingu, kogo wybierze reżyser, kogo wybierze dyrektor. ta cała grupa osób, która decyduje o tym, czy ktoś de facto może zaistnieć, czy nie może zaistnieć. Dlaczego powiedzmy jedna modelka, Claudia Schiffer była super znana i druga koleżanka, która pewnie była równie urodziwa, mądra i sprawna na tym wybiegu. Nie. I to jest bardzo trudne w sporcie. Masz jednak te klarowne mierniki i masz ten porządek, że.

Agata Załęcka: Od ciebie zależy wynik i dlatego wybrałam freediving, bo ode mnie zależy wynik, od tego jak się przygotuję, jak wystąpię i wtedy ode mnie zależy, czy ja dostanę nagrodę. A masz rację, jest duży subiektywizm w mojej środowisku, w mojej pracy aktorskiej i rzeczywiście wiele rzeczy nie zależy ode mnie i wielu rzeczy ja nie wiem też. I dlatego myślę, wybrałam też freediving, bo tutaj mam kontrolę nad moją pracą, nad wynikiem.

Greg Albrecht: Jasne zasady.

Agata Załęcka: Tak, tak dokładnie, fair play.

Greg Albrecht: No właśnie i to jest niesamowicie dla mnie, zawsze tak emocjonalnie jakoś to odczuwam, że to musi być bardzo trudne, jak znam. kilkoro aktorów i osób, które są w takich dyscyplinach właśnie, gdzie ten subiektywizm skrajnie posunięty w ocenie jest taką jakby regułą, wedle której się gra, bo można się na to obrażać lub nie, ale te reguły zawsze takie były i być może zawsze takie będą, no bo nie wyobrażam sobie obiektywizowania zawodów takiego, w którym jest, w tym sztuka, bo sztuka ma to do siebie, że nie jest obiektywna, tylko jest subiektywna. W związku z tym to jest tak jakby ciemna i jasna strona tego zawodu, a jednocześnie powiem szczerze, że ja bym miał duże trudności osobiście na przykład odnaleźć się w takim środowisku, bo pewnie często bym czuł się w jakiś sposób niesprawiedliwie oceniony. czy niesprawiedliwie ustawione i też myślę, że jakieś decyzje w moim życiu podobnie zmierzały w tym kierunku, żebym był w stanie w miarę możliwości przynajmniej wiedzieć wedle jakich reguł gram i mógł mieć w miarę takie obiektywne punkty oceny. I ciekawie, że ty znalazłeś ten freediving, w którym możesz się realizować właśnie Można powiedzieć na własnych zasadach, wiadomo, że są pewne ograniczenia indywidualne organizmu, czasu i te, o których mówisz, że masz też jednak inny zawód jednocześnie, więc to nie jest tak, że jesteś zawodniczką 100% czasu, ale tam gdzie jesteś, to masz pełną kontrolę.

Agata Załęcka: Tak, tak. No wiesz, są te prądy, o których tutaj nie mamy na to kontroli. Nie mamy kontroli na tym, jak wystąpi inny, wystąpi, chciałam powiedzieć, nawet zagra, jak wystartuje inny zawodnik. Nie mamy wpływu na pogodę, na warunki pogodowe, ale to, na co możemy mieć wpływ, to na swój performance. I na to, co zrobimy, jak zarządzimy swoją głową, swoim umysłem. Bardzo ładnie to wszystko oceniłeś, właściwie spostrzegłeś to, z czym się aktorzy mierzą i masz rację. Absolutnie jesteśmy subiektywnie oceniani, ponieważ sztuka jest też subiektywna.

To jest bardzo ciekawe. Ja sobie to zapamiętam, co dzisiaj powiedziałeś. Ale z drugiej strony też uważam, że mimo wszystko dobrze jest wyznaczać granice. Wyznaczanie granic w naszym zawodzie może być odebrane jako w cudzysłowie gwiazdorzenie, ale wyznaczanie granic jest czymś bardzo zdrowym, bardzo normalnym, bo po prostu aktorzy muszą wiedzieć, aktorzy muszą się, że tak powiem, mierzyć z tym, z czym się mierzą ekipy i inni, tak. Ale żeby to działało też w drugą stronę, żeby też ekipa wiedziała, z czym się mierzy aktor, tak. Są sytuacje, kiedy mamy grać trudne role, wymagające, które walczą o przetrwanie, które są dynamiczne, które są rasowe i my nie jesteśmy za chwilę rzucającymi, nie wszyscy są rzucającymi żartami z kapelusza, tylko każdy Jest w tej roli, aktorzy amerykańscy potrafią być trzy miesiące w roli, kiedy się przygotowują do danego filmu. Są zastrzeżenia, że pewne osoby do nich nie podchodzą, a u nas byłoby to potraktowane jako gwiazdorzenie, że ktoś do nas ma nie podchodzić, że proszę do nas się zwracać w imieniu roli, ale to jest właśnie metod acting. I często osoby, na przykład spotkałam się z tym, że siedziałam, byłam w moim, ja miałam scenę po scenie i byłam w tym moim skupieniu przed bardzo trudną sceną typu poronienie i się nie odzywałam, a koleżanka odebrała to. Jako, że jestem obrażona. To jest tak zwane zniekształcenie poznawcze, czyli błąd w myśleniu, czyli komuś się wydaje, że ja myślę to, co on myśli. A wystarczy podejść i zapytać, hej, jesteś na mnie obrażona. Hej, jesteś ten.

Ja bym… I zdarzyło mi się też na scenie, że grałam w jednej scenie z koleżanką, gdzie ja się dość mocno do niej odnoszę. Ja sobie to troszkę zmniejszyłam niż było napisane w scenariuszu, to natężenie, ale dość mocno, że tak powiem, ja jej grożę w tej scenie. I ona w tej scenie się przestraszyła. Ona do mnie powiedziała, czy jak masz coś do mnie, to o tym powiedz.

Ale przecież gramy, mamy to napisane. Po prostu za dobrze zagrałam. I teraz robisz swoją robotę, ale musisz mieć warunki, żeby robić swoją robotę. I teraz jeżeli ktoś z ekipy pomyśli sobie, że czuje się obrażony na to, że wykonujesz swoją robotę, to jest bardzo przykro, ale w takim razie trzeba uświadomić innych, czyli wyznaczyć granice, uświadomić też innych, że nie wiesz, co za twoimi plecami jest mówione. I ty sobie absolutnie nie zdajesz z tego sprawy, jesteś absolutnie nawet pewnymi sytuacjami zaskoczony. Rozumiesz, o co chodzi.

I teraz… I to jest bardzo trudne. Ja dzisiaj wiem, że najtrudniejsze na obecny czas w zawodzie aktora jest nie znalezienie pracy, tylko znalezienie takiej równowagi pomiędzy właśnie wykonywaniem swojej pracy, a pracą z ekipą. Nie wiem, czy zabezpieczenie się w odpowiedni sposób przy pomocy agentki, żeby było zapisane to w umowie, że aktor pracuje właśnie w ten sposób, że totalnie się wczuwa w rolę i po prostu… no proszę się nie dziwić, że jeżeli są jakieś sceny o natężeniu dość dynamicznym, mocnym, bezpośrednim, ta osoba się broni i tak dalej, no to Nie wychodzi z roli pomiędzy scenami. Jeżeli jest scena po scenie, nie ma szans. To jeszcze ciężko wyjść później w domu z takiej roli. Więc nie możemy być oceniani przez pryzmat naszej postaci, którą gramy.

Greg Albrecht: Uśmiecham się, to nie jest śmieszne. Myślę, że to musi być bardzo trudne dla kogoś, kto w tym jest. A uśmiecham się dlatego, że intryguje mnie że wydawałoby się, że to jest jakiś ABC pewnego profesjonalizmu w danej branży. Znaczy nie znam tej branży, ale myślę, że w innej branży, w której jestem, no wiemy, że są jakby pewne warunki, które muszą być spełnione, ale też to rezonuje z jakimś moim doświadczeniem. Ja czasem występuję na wydarzeniach rozmaitych, firmowych i tego typu kontekstach i też zdarzały mi się ciekawe sytuacje, że na przykład mam przygotowane wystąpienie, które ma trwać 30 minut To jest taka naprawdę spektakularna historia, wyobraź sobie, mam występować 30 minut, już jest godzina opóźnienia na tym wydarzeniu i podchodzi do mnie jedna osoba i mówi do mnie tak, wiesz, no szef mojego szefa poprosił, że czy ty byś był w stanie skończyć do 13, ja patrzę, a jest za 13, a jeszcze na scenie gra jakaś kapela i mówię, a naprawdę, nie. Rozumiesz, czyli jakby ciekawe jest to właśnie, jakie zasady jakby czasem są narzucane przez kontekst, które utrudniają zrealizowanie zadania w sposób profesjonalny czy zgodnie z planem ze względu na to, co się jakby wydarzyło na zewnątrz. Jest pytanie tutaj, czy miarą dobrego performansu z mojej strony jest to, że potrafię się zmieścić w te 12 minut i czy to naprawdę tak powinno wyglądać i jakby przełknąć dodatkową pigułkę trudności tej sytuacji, czy wręcz przeciwnie, powinienem ocenić to, hej, no to jest nieprofesjonalne, nie wchodzę na tę scenę, prawda.

Agata Załęcka: I to myślę, że… I wtedy powiedzieliby, że jesteś gwiazdą, że… Dokładnie. Bo nie zrobiłeś tego gwiazdorzysz, tylko nie wiedzą z czym się mierzyłeś. Wiesz, ja bardzo często się spotykam z tym, że muszę przełknąć tę pigułkę, jak powiedziałeś, kolejnego stresu, dyskomfortu i muszę zrobić nawet coś, co nie jest zapisane w umowie i się czasami na to świadomie godzę. Ale faktycznie, nawet jak się na to świadomie godzisz, to musisz być absolutnie w zgodzie ze sobą, bo nikt i tak tego nie doceni. Rzadko. Naprawdę rzadko.

Greg Albrecht: To znaczy nie będzie to dostrzeżone. Nie będzie dostrzeżone. Dlatego, że jest uważane za jakby element po prostu tego, co powinno zostać wykonane.

Agata Załęcka: Oczywiście.

Greg Albrecht: Tak, to prawda.

Agata Załęcka: I myślę, że to nie jest tylko w aktorstwie. We freedivingu też takie rzeczy się zdarzały w ogóle w życiu. W korporacji, w życiu korporacyjnym to się bardzo często dzieje.

To jest korpo… We freedivingu także. Facet nie przyjechał, cały kierowca.

So what. Startuj mimo wszystko. Jest jakieś opóźnienie, bo rekin przepłynął.

So what. Coś tam się jeszcze wydarza. Są takie rzeczy, które są absurdalne we freedivingu też na zawodach. Chociaż my jesteśmy rozliczani, oni nie są rozliczani. Są błędy po stronie organizatora wielokrotnie. No i to trzeba też przyjąć, że no kurczę, tak się dzieje, to po prostu się zdarza. Także to, co mówisz, to jest mi bardzo bliskie, ja to bardzo rozumiem. Ja jestem typem aktorki, która jednak jest do zadań specjalnych i robię, godziłam się na pewne sytuacje pozaprogramowe, ale wtedy musimy sobie zdać sprawę, czy na pewno jest okej, czy to nie wpłynie na następny dzień. Bo jeżeli wpłynie, to się kompletnie to nie opłaca. No trudno, tutaj trochę ponarzekają, że tego nie zrobiłeś, nie zrobiłeś nadgodzin, ale przynajmniej następnego dnia nie będziesz grzmiał.

Greg Albrecht: No właśnie. Rozumiesz o co chodzi. Tak, tak. To jest zawsze, nie ginie to w przyrodzie. Ten balans energetyczny musi zostać jakoś wyrównany. A jakbyś powiedziała jedną rzecz komuś, to bo spotykasz się z sytuacjami, w których to musisz się rzeczy zapanować nad swoimi emocjami z różnych powodów, czy wchodząc w rolę, czy wchodząc do wody, prawda, to czy jest jakaś taka technika tu i teraz, na miejscu, która pozwala ci się uziemić jednak i wyłączyć myślenie, albo czy masz jakiś swój sposób na to, co robisz.

Agata Załęcka: Są takie medytacje, mam jedną medytację i dostałam teraz od przyjaciółki kolejną niedawno, taką na szybko. Są takie, są to ćwiczenia oddechowe na spowolnienie systemu parasympatycznego, tak zwanego. Jest to, polegają na dłuższym wydechu, są to ćwiczenia, które w wojsku też są uprawiane, uczeni są żołnierze podczas właśnie różnych akcji, żeby się uspokoić, kiedy lecą bomby i grzmoty różnego rodzaju.

Są to ćwiczenia oddechowe. tak zwane oddechy po kwadracie. No właśnie. Jest to pranajama. Też bardzo często można ściągnąć sobie taką aplikację na telefon, pranajama i tam są różne levele.

I ona po prostu prana. Oddychanie po kwadracie to też jest tak zwane, to jest też pranajama. Czyli zawsze jak jest dłuższy wydech, jest to pranajama mniej więcej. I po prostu ten dłuższy wydech, to odpowiednie oddychanie i wydychanie powoduje, że ten nasz system nerwowy parasympatyczny się po prostu wycisza i uspokaja. Ale tego nie można robić przed freedivingiem tuż przed, bo to jest hiperwentylacja. A hiperwentylacja przed nurkami głębokimi może nas doprowadzić do blackoutu.

Greg Albrecht: Mhm. Agata, masz takie jakby dwa światy, które łączysz, które się uzupełniają, które budują tę twoją osobowość i jeszcze w ramach tych światów, szczególnie w obszarze aktorskim, też jesteś i lektorką i robisz tych wiele różnych rzeczy, czyli jakby teatr właśnie, który jest trochę innym aktorstwem niż film i serial, więc żonglujesz wieloma piłeczkami różnymi, podejmujesz, jak powiedziałaś, w locie dzięki swojemu myśleniu strategicznemu właściwe decyzje, jak te piłeczki układać. Czyli w zasadzie można było powiedzieć, że jesteś, to jest takie dzisiaj powszechne sformułowanie, taką marką osobistą, w której są twoje różne umiejętności i talenty zmontowane. I z tej perspektywy można powiedzieć, że w zasadzie aktorka szczególnie z tak rozbudowanym profilem jak ty, jest też pewnego rodzaju przedsiębiorczynią, no bo to jest pewna przedsiębiorczość. Postrzegasz się w takiej kategorii, że w zasadzie w tych wszystkich rolach na końcu kreujesz wartość w różnych bardzo sytuacjach i musisz tym i żonglować, i układać te zasady, i mieć ten zespół, czyli w pewien sposób wokół siebie zbudowałaś, czy z siebie zbudowałaś pewnego rodzaju przedsiębiorstwo.

Agata Załęcka: Nigdy siebie tak nie postrzegałam jako takie przedsiębiorstwo, ale faktycznie może coś w tym być, ponieważ… to chyba mogę się z tym zgodzić.

Greg Albrecht: Myślę, że to fajna też taka perspektywa, czy model patrzenia, który może pomagać i też podejmować te decyzje idąc do przodu, no bo zakładam, że w każdym z tych obszarów będziesz tylko odnosić kolejne sukcesy, więc w pewnym momencie będziesz musiała być jeszcze bardziej selektywna w tych różnych wymiarach.

Agata Załęcka: Absolutnie tak, dlatego właśnie potrzebny mi jest najlepszy zespół. Dlatego zbieram koło siebie grupę, chyba mówię jak przedsiębiorca teraz, Nie, zbieram właśnie koło siebie, mam po prostu cudownych ludzi i jeszcze dobudowuję team ludzi, którzy mi pomogą, bo bo jak właśnie się, im więcej się tych rzeczy dzieje i tych, im wyżej, im też więcej, powiedzmy, no teraz już wiesz, 90 metrów to jest nieoficjalny rekord Polski, tak.

14 metrów przebite. Także miałam być teraz na zawodach w ogóle, ale dostałam zdjęcia do projektu i nie mogłam pojechać na zawody, więc Niebawem, ale też im głębiej się schodzi, im inaczej. To już jest wynik na medal na zawodach takich poważnych, jeśli chodzi o płetwę te 90 metrów.

To nie jest taki… Ok, powiem, co powiedział prezes naszego związku, Polskiego Związku Freedivingu: Światowa klasa.

I jeżeli… Wchodzimy już na takie etapy i takie levele, no to masz rację, absolutnie musimy być bardziej selektywni i w tym myślę mogą pomóc osoby zaufane, dobrze działające. dobrane, które muszą nam pomóc, bo już tutaj w pojedynkę się nie da. Tu już naprawdę muszą być ludzie, którzy nas w pewnych rzeczach odciążą.

Greg Albrecht: I po czym ty poznajesz tych właściwych ludzi. Bo wiele osób ma z tym pewne trudności, niezależnie od tego, co robią, że budują sobie ten taki system podejmowania decyzji. Jak ty rozpoznajesz tych wspaniałych ludzi.

Agata Załęcka: Nie jest to od samego początku, to się dzieje z czasem, ale myślę, że najlepszym wyznacznikiem są trudne, kryzysowe sytuacje. Wtedy naprawdę, to jest lakonicznie powiem, ale naprawdę przyjaciela poznaje się w biedzie. I to jest prawda, że jeżeli coś się wydarzy… Uważam, że najbardziej nawet można się podzielić swoją kryzysową sytuacją i zobaczyć jak taka osoba zareaguje, w jaki sposób, czy zrozumie, czy stanie, to wtedy wiem o tym, że ta osoba będzie mogła mi towarzyszyć w mojej drodze, bo będzie nie jedna taka sytuacja kryzysowa. miarą naszego sukcesu jest ilość naszych wrogów. Jeżeli rozumie totalnie, no to jesteśmy w domu.

Greg Albrecht: Agato, bardzo Ci dziękuję za szczerość, za otwartość w tej rozmowie i trzymam kciuki za kolejne sukcesy we wszystkich Twoich obszarach, żeby sprawiały Ci to dużo przyjemności.

Agata Załęcka: Bardzo dziękuję. Dzięki.

Udostępnij:
Podcast

Poznaj wiodący podcast dla przedsiębiorców i zarządzających biznesem. Posłuchaj przedsiębiorców, którzy zbudowali biznes od zera. Znajdź odpowiedzi na wyzwania, które trapią liderów – niezależnie od branży.

Newsletter

Zainwestuj 5 minut w tygodniu, by osiągać więcej.

Dołącz bezpłatnie do tysięcy przedsiębiorców i zarządzających biznesem w społeczności Business Unlimited.

Zobacz także