Zmień język:

Jak 14-latka założyła fundację i wygenerowała $25 000 000 wartości społecznej? Zofia Kierner

Zofia Kierner
ZASUBSKRYBUJ GREG ALBRECHT PODCAST – WSZYSTKIE TWARZE BIZNESU:
Apple Podcasts
Google Podcasts
YouTube
Spotify

Jej fundacja pomogła już 80 tys. młodych kobiet w rozwoju, a programy, wspierane przez m.in. Roche, Marriott International, ambasadę USA, wygenerowały ponad 25 mln dolarów wartości społecznej – Zofia Kierner, założycielka Girls Future Ready, wykładowczyni przedsiębiorczości społecznej na Berkeley i Harvardzie.


Partnerzy Greg Albrecht Podcast:

Formeds – Odbierz 20% rabatu na suplementy formeds z kodem GREG20. Popraw swoją wydajność, formę i samopoczucie z pomocą wysokiej klasy polskich produktów ze 100% czystym składem, optymalnymi dawkami składników aktywnych i jakości potwierdzonej przez niezależne laboratoria.

👉 formeds.pl/greg

Wspierając naszych partnerów, wspierasz rozwój podcastu!


📈Jeśli chcesz dowiedzieć się, jak rozwijać biznes w Stanach i skutecznie budować swój network, nie możesz przegapić tej rozmowy! Zosia to mistrzyni budowania relacji.

Na każdą kawę, na którą się chce z kimś spotkać, na sam koniec jest po prostu otwarte pytanie: Jak mogę ci pomóc? I ja dzięki temu dostałam intro do osób typu Marc Tarpenning, co-założyciel Tesli, z którym się potem spotkałam na kawę, tylko po 30-minutowej rozmowie z kimś, kto nabiera do ciebie sporego zaufania i widzi, że może ci pomóc iść dalej – Zofia Kierner w GAP. 

– Jak przygotować się do intro, które najpewniej nigdy więcej się nie powtórzy?

– Jak budować pewność siebie i nie przejmować się odmowami?

– Jak wygląda krajobraz filantropii w USA i na czym polega foundation as a service?

– Co pozwoliło Zosi osiągnąć sukces w tak młodym wieku?

– Jak przyspieszyć swoją drogę do sukcesu?

– Jakie książki zmienią Twój sposób myślenia?

Linki gościa:

  • https://www.linkedin.com/in/zofia-kierner/
  • https://www.zofiakierner.com
  • https://www.girlsfutureready.org
  • https://www.instagram.com/girlsfutureready/

Transkrypcja:

Greg Albrecht: Dziś w Greg Albrecht Podcast Zofia Kierner, która mieszka za granicą od szóstego roku życia, jest założycielką fundacji Girls Future Ready, studentką UC Berkeley, ale także w międzyczasie już na Berkeley, a za chwilę też na Harvardzie wykłada social entrepreneurship i przy okazji wymyśliła coś, co nazwała Foundation as a Service, taką organizację, która pomaga firmom zakładać fundację, która nazywa się 50one. Cześć Zosiu. 


Zofia Kierner: Cześć Greg, good to be here. 


Greg Albrecht: Mieszkasz bardzo długo za granicą, ale z tego już w tym okresie życia zawodowego sporo jesteś związana ze Stanami. Jakie główne lekcje dla ciebie płyną z porównania kultury biznesowej w Stanach, takie, które widzisz jako potencjalną korzyść dla członków tej społeczności, przedsiębiorców w Polsce? 


Zofia Kierner: Tak naprawdę największą różnicą jest ogromna różnica mindsetowa. bardzo rzadko, szczególnie teraz mieszkając w San Francisco, czyli bardzo blisko Silicon Valley, bardzo rzadko słyszy się, że coś jest niemożliwe, czegoś się nie da, nie powinniśmy nawet próbować, coś będzie za drogie. Nie słyszymy takich komentarzy. A kiedy jednak ląduje się w Polsce na lotnisku Chopina i wychodzi się już od swojego gate’u, to często słyszymy rozmowy, nawet już nie tylko biznesowe, ale też personalne, które są oparte na większym… 


Może nie pesymizmie, bo to jest już dosyć poważne stwierdzenie, ale bardziej negatywnym nastawieniu co do większych wyzwań czy szerszych projektów. Więc to jest myślę, że największa różnica, to jest taki pozytywny mindset. I druga, która myślę, że też ciekawa jest dla osób, które chcą przyjechać i robić biznes w Stanach, to jest kultura pomagania innym. bardzo dużo przedsiębiorców w Stanach zauważyło, że jeżeli pomogą innym przedsiębiorcowi, to to kiedyś do nich wróci. I to jest koncept, który myślę, że jeszcze nie jest aż taki odkryty w polskim biznesie, gdzie wciąż mamy wrażenie, że jemy z tego samego tortu i każdy musi się najeść, zanim poda coś dalej. To w Stanach nawet mam parę polskich przyjaciół, którzy wyjechali, robią biznes za granicą i po niektórych spotkaniach mówią, że Dlaczego każdy mi coś oferuje? Dlaczego każdy chce mnie z kimś połączyć, chce mi pomóc, gdzieś mnie przedstawić? To jest dziwne, a to jest kompletnie naturalne, że każda osoba, którą poznasz, chce ci pomóc wziąć ten kolejny krok dalej. 


Greg Albrecht: Jeśli chodzi o ten pierwszy punkt, bo wspomniałaś o takim optymistycznym nastawieniu, jednocześnie też wiemy, że są różne wyzwania w kulturze amerykańskiej, nawet związane ze zdrowiem psychicznym i z ogromną plagą konsumowania środków antydepresyjnych, czyli że może jest czasem jakiś rozjazd między tym entuzjazmem a rzeczywistością. Zastanawiam się, na czym jest budowany ten optymizm. Jeszcze tutaj muszę dodać, jestem wielkim fanem tego optymizmu i też mam poczucie, że nie wierząc, że coś możemy zrobić, trudno jest naprawdę nam to osiągnąć, a jednocześnie możemy się zawodzić, mając taki optymistyczny mindset. Jak myślisz, skąd to się wywodzi, poza pewną kulturą biznesową, na czym jest budowany ten optymizm? 


Zofia Kierner: Myślę, że dwie rzeczy. Jedna, o której wspomniałam przed chwilą, to jest to ogólne wsparcie, które widzimy w świecie biznesu. A drugi, skoro ja też działam dosyć aktywnie w świecie edukacji, sama przechodziłam cały ten system edukacyjny, ale też wzięłam z niego sporo konkluzji, żeby przywieźć najlepsze best practices ze Stanów do Polski w ramach naszych projektów Girls Feature Ready. 


Myślę, że jest… System edukacji rozwinięty w ten sposób, który pozwala nam szukać w jedną czy drugą stronę swojej pasji, swojego miejsca na świecie i też pokazuje nam, że powinniśmy nie robić tylko jednej koncentracji, tak jak w Polsce w liceum już się wybiera konkretny kierunek, czy to nas bardziej interesuje matematyka i biologia, czy bardziej historia. W Stanach nie ma czegoś takiego, edukacja jest bardziej generalna. Nawet jak się startuje na studiach, jak przyjechałam na Berkeley i pomimo tego, że teraz studiuję Data Science i Artificial Intelligence, na samym początku masz półtora roku przynajmniej, żeby wybrać cokolwiek masz ochotę. You search your classes, wybierasz… sześć różnych kursów, które cię interesują i nie musisz się wyspecyfikować co do kierunku, aż do drugiego czy trzeciego roku. Więc skąd bierze się optymizm, można by powiedzieć? Myślę, że z jednej czy drugiej strony szansa, żeby próbować wiele rzeczy i spore możliwości, ale też… Na pewno jest to perspektywa, którą widzimy w takim bąbelku biznesowym, bo masz 100% rację Greg, że mamy tak naprawdę pandemię, jeżeli chodzi o zdrowie psychiczne, depresję i różne choroby tego typu w Stanach i to tak po prostu mówią statystyki, nie da się tego oszukać. Ale kiedy patrzymy na świat biznesu, szczególnie on the coast, czyli Silicon Valley, Nowy Jork, Boston, te rejony, to widzimy bardziej optymistyczne nastawienie, że ludzie chcą wspierać się dalej i to wsparcie też kontynuuje w ich mindsetzie. 


Greg Albrecht: To mnie po prostu zawsze zastanawia, na czym jest zbudowany ten optymizm. Jednocześnie zgadzam się z tą w stu procentach, że też mam takie obserwacje, że czasem boimy się pewnych projektów, bo wydają nam się zbyt ambitne, trudno jest sobie nam wyobrazić i mamy więcej sceptycyzmu co do tego, czy to się da zrobić i jakby ta wątpliwość wyprzedza działanie. Kiedy myślę, że kiedy najpierw zadziałamy, to możemy się odżyć z tej wątpliwości. 


A myślę, że wątpliwość może nas zablokować, zanim podejmiemy jakikolwiek krok i możemy w ten sposób zamykać sobie wiele dróg. Więc to faktycznie jest mocno nieopłacalne, szczególnie kiedy jest się przedsiębiorcą, kiedy sprzedaje się rzeczy, które jakoś tam nie istnieją, bo realizuje się swoje wizje w praktyce. A jeśli chodzi o pomaganie innym, to wspomniałaś o łączeniu ludzi. Jakieś są jeszcze inne elementy, które tobie pomogły? Jakie to są sytuacje, które mogłabyś przedstawić, a które by zainspirowały kogoś w kontekście takiego budowania postawy wspierającej, proaktywnej w biznesie? 


Zofia Kierner: Pewnie, pewnie. To jest na pewno klucz numer jeden. Na każdą kawę, na którą się chce z kimś spotkać, na sam koniec jest po prostu otwarte pytanie, jak mogę ci pomóc? Nie pytanie, czym nawet myśl, o jak ta osoba może mi pomóc, tylko otwarcie, hej, jak mogę ci pomóc? I ja dzięki temu dostałam… Nawet po 30 -minutowej kawie intro do osób typu Marc Tarpenning, założyciel Tesli, z którym się potem spotkałam na kawę, tylko po 30-minutowej rozmowie z kimś, który nabiera do ciebie spore zaufanie i widzi, że może ci pomóc i iść dalej. 


Albo z osobą, która w JP Morgan zarządza ultra high net worth wealth management, m.in. philanthropy dla rodzin, które zarabiają ponad 50 milionów dolarów, które mają w ogóle zainwestowane w JP Morgan. I jeszcze chyba nie miałam takiej sytuacji w Polsce, że po 30-minutowej rozmowie ktoś otworzył mi swoje notatki czy jakiś swój CRM i powiedział, wybierz, na kogo masz ochotę, z kim chciałabyś się spotkać. Więc to jest… To się wydaje taką małą rzeczą, ale jednak czuć to na każdym stopniu rozmowy, którą przeprowadzamy w takim świecie biznesowym w Stanach. Ale pytanie, które zadałeś było, co jeszcze faktycznie jest częścią takiej kultury wspierania się i pomagania innym. Na pewno dużą częścią jest nie tylko mentoring, ale też, jak to można by nazwać, sponsoring other people. Czy to na uczelniach, czy to w pracy, kiedy są osoby, które nie tylko są twoim mentorem, że pogadają z tobą nad kawą i powiedzą, a myślę, że może powinnaś zrobić to i to i to, a faktycznie pójdą z tobą na rozmowę sprzedażową z klientem na przykład, żeby cię pokołczować potem. I to są takie poświęcenia nawet swojego własnego czasu i swojego networku, które widzimy. Jeszcze trzecia rzecz, która tutaj jest kluczowa, to też podejście do filantropii w Stanach. Widzimy, że świat filantropii i pomagania innym jest coraz bardziej, o wiele bardziej naturalny dla Amerykaninów niż dla Polaków. Ale jak to faktycznie wygląda w praktyce? W Stanach wydają ponad 550 miliardów dolarów na social impact, czyli na filantropię, która jest przekazywana na fundacje. 


Co prawda tych fundacji jest ponad 10 milionów na świecie, więc budżet ten się rozkłada, można by powiedzieć, na te przeróżne organizacje, ale… Jeżeli chodzi o indywidualną filantropię, to większość tego budżetu miliardów dolarów jest od individual donors. Każda rodzina, nieważne ile zarabia pieniędzy, coś oddaje na cele charytatywne i jeżeli nie może oddawać pieniędzy, to oddaje swój czas. I to jest też kompletnie naturalną częścią tej kultury. W Polsce to, co widzimy, jeżeli chodzi o indywidualną filantropię, często wpłacamy na przykład 50 zł w czasie świąt na jakąś jedną organizację i myślimy, a, our work is done. Więc ta kultura jest na pewno kompletnie inna i to też dla mnie było dużą inspiracją jako osoba, która też działa w tym świecie filantropii. 


Greg Albrecht: Czyli umiejętność oddawania innym, czyli poczucie potrzeby dawania jako być może taki też wątek okołokarmiczny. To znaczy, że jest to pewnego rodzaju karma, że jeżeli wszyscy dają, to mamy też większe prawdopodobieństwo, że coś otrzymamy. Już tak patrząc na to stricte z perspektywy takiej zimnej kalkulacji, którym to niekoniecznie jest podszyte, ale podświadomie myśląc o tym jako o systemie, który działa, myślę, że to może też się wspierać. 


Zofia Kierner: To prawda, ale Greg, myślę, że też filantropia i charity work w Stanach są trochę selfish. Często ludzie wpłacają na organizacje, czy wpłacają, czy przekazują swój czas, nieważne jak wspierają, ale wspierają jakieś organizacje charytatywne, czy fundacje, czy nawet zakładają własne fundacje. Często są to też tematy, które są… bardziej też wspierający dla tej osoby, która przekazuje fundusze. Jest taki świetny cytat, czyli I widzimy też duże benefity nawet mentalne i personalne z tym, kiedy faktycznie angażujemy się w filantropię i pomagamy innym. Bo jako ludzie jesteśmy, jak to mówią, social creatures, prawda? Że to jest po prostu częścią naszego DNA, że chcemy komuś pomagać i czuć rolę osoby, która faktycznie jest wspierająca i pomagająca. No i to jest też częścią takiego, żeby powiedzieć, że pozytywnego efektu filantropii. 


Greg Albrecht: No tak, możemy powiedzieć, że podgrzewamy swoje własne ego, czując, że wspieramy innych, a de facto rzeczywiście im pomagamy, więc i my czujemy się lepiej i inni się czują lepiej. Win-win, jak to mówię. Kiedy powiedziałaś o tym pytaniu na końcu, jak mogę ci pomóc, to też fajnie układa myślenie pod kątem tego, Muszę wiedzieć, czego chcę. To znaczy, idąc na spotkanie z daną osobą, warto, żebym się przygotował, przygotował, bo nie będzie drugiej takiej być może nigdy możliwości. Ja też wspominam wiele niesamowitych spotkań, które miałem okazję w życiu odbyć z ludźmi, sobie w ogóle nie wyobraził, że to jest możliwe, żeby z nimi pogadać. No i jeżeli idziesz… i nie wiesz o co chcesz zapytać, to może być ogromna strata takiej szansy, bo ona się nigdy więcej nie pojawi. I to mi się też kojarzy z tym, co pamiętam, jak byłem kiedyś w Palo Alto i uczestniczyłem w jakichś takich właśnie pitchach przed inwestorami. 


Pamiętam, że ci inwestorzy zawsze mówili, pamiętaj ile twoja firma jest warta dziś, Musisz budzić się codziennie rano i wiedzieć, ile twoja firma jest warta, bo może ktoś przyjdzie i będzie chciał ją kupić. I to są takie elementy, one mi się łączą w cało, jest takim amerykańskim mindsetem bycia przygotowanym, takiego konkretnego ustawienia, mam to policzone, wiem czego potrzebuję. żeby móc wykorzystać daną chwilę i jak powiedziałaś o tym, czego chcesz, to bardzo mi zależało, żeby to właśnie też podkreślić, żeby mieć z tyłu głowy wiadomość, nie no, że nie, pójdziemy na kawkę, a może zdzwonimy się jeszcze raz, bo to też jest coś, czego doświadczam, że mam okazję też wspaniałych ludzi spotykać i każdy z nas chce to robić. Jednocześnie ten czas nie jest z gumy i o to też teraz chcecie zapytać. Że jest ten wątek, czas nie jest z gumy. W związku z tym bardzo bym chciał się z kimś spotkać ponownie, ale prawdopodobnie nie będzie takiej możliwości lub tylko w projektach, które robimy długofalowo, będzie możliwość, żebyśmy się ponownie spotkali. W związku z tym, jeżeli z kimś się rozmawiam, to dobrze, żeby ten czas był oczywiście maksymalnie wykorzystany i żebym wiedział, o co chcę zapytać, bo spotykam się czasem z tym, że ktoś mówi, hej, to… To umówmy się jeszcze raz, to umówmy się jeszcze raz i czasem nawet mimo chęci, to jest po prostu niemożliwe i ta możliwość odlatuje, więc to chciałem na to zwrócić uwagę. Natomiast powiedziałaś też, że ok, każdy da trochę swojego czasu, pójdzie na spotkanie sprzedażowe, to brzmi fantastycznie i teraz stawiając się po tej drugiej stronie, jak znaleźć na to czas? 


Zofia Kierner: Selektywność. Prawda jest taka, że nie możemy pomóc wszystkim we wszystkim w tym samym czasie. To jest też często pytanie, które dostaję, kiedy ktoś mnie pyta, dlaczego założyłaś fundację, która tylko wspiera dziewczyny i tylko młode dziewczyny? I prawda jest taka, że nikt, czy to jest organizacja, czy osoba indywidualna, która szuka swojego mentee, nie może pomóc wszystkim w tym samym czasie. Więc osoby, które często przychodzą na konferencje i chwalą się, że mentorowały już ponad 500 studentek na przykład, Mamy tutaj typowy konflikt quality over quantity, prawda? Czy mentorujemy dwie czy trzy osoby, z którą możemy spędzić większą ilość czasu, którzy spotkają się z nami parę razy i zobaczą ten trajectory naszego rozwoju, bo to jest faktyczne wsparcie mentora, a nie tylko spotkają się raz, powiedzą… dadzą jakąś dobrą radę i pomogą zdecydować, w jaki kierunek na studiach powinniśmy się udać i powiedzą, ok, dobra, to teraz następna z listy. Więc jak to zrobić, żeby faktycznie komuś pomagać? Wybrać, nie musisz wybierać stu takich osób, możesz wybrać dwie, trzy, którym faktycznie chcesz pomóc i takie wsparcie bardziej kompleksowe Zobaczysz, że będzie i bardziej wartościowo oczywiście dla tych mentee, ale też będzie plusowało na innych w ich otoczeniu, czyli masz taki lekki butterfly effect, który się z tego rodzi, który nie jest możliwy tylko na jednym spotkaniu. 


Greg Albrecht: Tak, rozumiem to. Przy tych intro jednak to wygląda trochę inaczej, to znaczy oczywiście, że tych introsów można robić dużo i myślę, że to też nie jest takie wcale proste i wymaga takiego nawyku, żeby po prostu od razu przejść do działania i je zrobić, bo jeżeli odczekasz z tym intro i tych tematów jest tyle, to potem można… faktycznie zupełnie zapomnieć o tym, jaki był kontekst, jaka była intencja. I to jest pewna dyscyplina działania w kontekście robienia introsów, której ja się na przykład cały czas uczę, bo czasem myślę, chciałbym tak jakby dobry dać ten background, wiesz, pod kątem intro, dlaczego tę osobę, tej przedstawiam i zbudować odpowiednie story. I to jest naprawdę praca. To znaczy, wiadomo, że nigdy intro nie może wyglądać tak, hej, to jest Zosia, to jest Greg, to poznajcie się. 


Zofia Kierner: A dlaczego nie? No czasem może, ale nie wiadomo o co chodzi czasem, jeżeli nie ma jakichś kontekstów. Ale Greg, popatrz, jaka jest wartość takiego intro, przedstawienia jednej osoby i drugiej? To the very core, koncept jest taki, że masz dwie osoby, które myślisz, że mogłyby coś ciekawego zrobić razem. Czy to jest kwestia biznesowa, czy to jest kwestia rozwoju personalnego, czy edukacyjnego, whatever it be, widzisz tą wartość. I czasem najprostszy temat to wysłać smsa do osoby, z którą chcesz połączyć, na przykład powiedzmy, że jakąś mentee, z którą się spotkałeś. 


Często to są intro w stylu macie fajną, podobną energię, pogadajcie, bo jesteście cool. Ale niestety czujemy bloker co do osób, które są faktycznie na wyższym szczeblu. I tutaj jak w Stanach dostajemy przedstawienie do założyciela Tesli na przykład, czy na… prostym nawet LinkedIn Connect można dostać, już nie będę wymieniać do kogo, ale naprawdę do świetnych, świetnych very successful people. Jeszcze w Polsce nie znaliśmy wartości tego, które też dla osoby, która łączy dwie osoby razem, faktycznie przynosi takie przedstawienie, bo Greg, jeżeli ja cię połączę z przyszłym partnerem twojego podcastu, prawda? Przychodzi jakaś super firma, która ma podobne cele co ty i uda wam się wejść w jakąś szerszą współpracę i teraz działacie razem nad nową serią odcinków. Dla mnie to jest świetny benefit, dlatego że i relacja z tobą jest fajnie rozwinięta i przy okazji relacja z partnerem, można powiedzieć, z którym cię połączyłam i dzięki temu budujemy taki pozytywny network. To jest może najbardziej klisze, jak kiedykolwiek ktoś powiedział na twoim podcastzie, że your network is your net worth, ale jedyny sposób, żeby faktycznie budować ten network, to żeby zagęszczać te połączenia między jedną, a drugą, a trzecią osobą, a połączenia dalej i faktyczna wartość jest kluczowa. 


Greg Albrecht: Na szczęście mogę się po części z tobą nie zgodzić, to znaczy nie mogę dyskutować z twoim doświadczeniem i to jest ciekawe w sumie, dlaczego masz takie doświadczenie, że w jakiś sposób jeszcze te kontakty tutaj nie doprowadziły cię do takich efektów powiedzmy… mierzalnych, jakich byś oczekiwała. I to jest jakby ciekawe, dlatego że sam potrafię sobie przypomnieć sporo takich kontaktów, które przez ostatnie wiele, wiele lat udało mi się nawiązać, łącząc ludzi, które rzeczywiście przyniosły im duże kooperacje i czasem ktoś do mnie pisze, dzięki, że mnie tam kiedyś tam poleciłeś, bo już robimy piąty projekt razem i to jest fajne. Więc myślę, że to się dzieje. 


Zofia Kierner: Zależy gdzie. 


Greg Albrecht: I też zastanawiam się czasem, a propos mówienia, czego, jak ci mogę pomóc, że czasem w tym pytaniu też musi być bardzo dobra, jasna, klarowna odpowiedź. Ja mam czasem wyzwanie takie, jeżeli chodzi o polecenie, że ktoś się przychodzi i mnie prosi o rekomendacje i nie mam takiego oczywistego skojarzenia. 


Być może to jest też związane z masą różnych osób, które znam i jakby nawet nie przychodzi mi to konkretnie do głowy. I wiem, że bardzo było dla mnie pomocne wiele razy, kiedy Teraz pojawiają się w głowie super startup, z którym współpracowałem trochę, mentorowałem. I oni zbierali rundę, wysłali mi taką tabelkę, jacy Ingele ich interesują. Pozbierali rundę i okej, czy znasz którejś z tych osób, czy mógłbyś zrobić intro. I to był taki fajny, pomocny dla mnie tool. Mówię, no tak, znam tę osobę. Wysłałem ileś introsów, wiem, że doszło do jakichś tam rozmów. I to jest też taki cheat sheet trochę przy poleceniach, że jak miałam out of the blue z tysięcy osób wybrać kogoś, to wtedy jest trudne, ale jeżeli wiem, że dla ciebie na przykład istotne jest, żeby dotrzeć do firmy X, to nagle to intro staje się dużo prostsze i to w zasadzie odnosi się do tego punktu, o co pytasz, czyli czego chcesz na takim konkretnym poziomie. 


Zofia Kierner: I też jak się szykujesz na takie spotkania. Często jako osoba, która w wielu sytuacjach jest najmłodsza przy 100, czy najmłodszy na spotkaniu, czasem o połowę, czy nawet o jedną trzecią wieku osób, z którymi siedzi, czy to przy kawie, czy przy lunchu, czy w spotkaniu biznesowym. Widzę, jak bardzo plusuje dobre przygotowanie i silne materiały. Pamiętam, jak… Jeden z naszych pierwszych większych partnerów fundacji był już powiedzmy, że po pierwszych dwóch czy trzech rozmowach, które z nimi przeprowadzaliśmy. A dzięki przygotowaniu i historii, którą opowiadamy, to osoba, z którą siedzieliśmy na kolosie popłakała przez wiele historii, też takich powiedzmy, że personalnych połączeń z naszą misją. 


A po drugie, kiedy dostała materiały od nas, nasz organization description, deck, to nad czym pracujemy, powiedziała, że nigdy nawet w swojej firmie nie widziałaś takiej jakości materiałów, które były podesłane. I dlaczego to jest takie silne? Bo często, kiedy jest się tą najmłodszą osobą, jesteś underdog. Ja bardzo lubię tę pozycję, żeby ludzi zaskakiwać, można by powiedzieć, ale… przesyłanie silnych materiałów i nawet to 15 minut przygotowania i researchu o takiej osobie. 


Jakie były ich ostatnie 5 postów na LinkedIn? Może mieli jakąś ważną rocznicę w firmie, którą teraz świętują? Gdzie pracowali poprzednio? Może chodzili na podobną uczelnię, co wy? I to są od razu takie point of connections, które prostym 15-minutowym przygotowaniem możemy stworzyć i mieć, tak jak mówisz, konkret, jak już wiesz dużo o tej osobie, to, co chcesz wynieść z takiego spotkania. No i masz cel i masz misję i wtedy lepiej jest tę misję osiągnąć. 


Greg Albrecht: Na pewno. Mam faktycznie dwa punkty, które mi się skojarzyły z tym, co powiedziałaś. Pierwszy jeszcze się odnosi do tego, jak… Jak znajdować właściwe osoby, które mogą pomóc. I czasem to jest sprowadzenie kogoś na właściwą ścieżkę myślenia. 


Powiedzmy Girls Future Ready. Znam waszą działalność, ale jeżeli bym zupełnie nie znał tej działalności, a nawet jak już ją trochę znam, to uświadamiam sobie, że czasem myślę, okej, ale jaka jest idealna persona osoby, z którą powinienem cię połączyć. I teraz coś, co dla ciebie jest oczywiste, dla mnie jest czymś nowym i stąd też ta pomoc jest ważna, bo hej, jak powiesz mi, no ale to jest CEO jakiejś organizacji, no ale powiedzmy, że mogę znać ich tysiąc takich osób i teraz ja nie wiem, czy to jest organizacja XY, jaki sizing, jaki typ, jaka misja, czy to będzie z tej branży, czy z tej branży. I myślę, że tutaj też ułożenie odpowiednie jest mega pomocne do tego, żeby komuś rzeczywiście móc szybko pomóc i nawet czasem to jest tak, że że zauważyłem, że nie potrafię sobie tego wyobrazić bezpośrednio, dlatego że nie byłem w tym procesie od środka, kiedy ktoś mnie prosi o to intro i myślę, że podobnie jest, jak teraz rozmawiałem z różnymi osobami a propos właśnie partnerstwa w podcaście, jak do tego miało dojść, to też zastanawiałem się, jak mogę komuś przedstawić, jaka jest konkretna wartość, jaka jest grupa docelowa, bo jak powiem, że to jest jakaś firma, która chciałaby dotrzeć, no to nie jest prawdą. Chcę, żebym miała konkretne wartości, konkretne cele i tak dalej. Czyli już jestem w stanie zmniejszyć to pudełko i temu komuś ułatwić proces wyszukiwania w tym pudełku tych odpowiednich kontaktów, żeby ktoś mógł dotrzeć. 


Zofia Kierner: Czy jest to dla ciebie wartościowe, jeżeli na przykład startup, z którym współpracujesz wysyła ci tekst, który tylko forwardujesz dalej do połączenia, czy wolisz usiąść i samemu napisać powód połączenia? 


Greg Albrecht: Fragment takiego tekstu jest na pewno przydatny, czyli nie lubię wymyślać na nowo informacji o firmie, którą wysłać. Bo ja to napiszę zawsze gorzej niż ktoś, więc jeżeli robię takie intro, to proszę by ktoś mi napisał te kluczowe trzy zdania, żebym nie wymyślał na podstawie Linkedina sam i nie redagował czegoś, co jest gotowe. Jeśli chodzi o treść wiadomości, pewnie zazwyczaj i tak ją piszę po swojemu, bo i tak jest krótka, ale te elementy takie kluczowe, link, wstęp, to są wszystko rzeczy, które mega pomagają faktycznie. Chyba miałem lat 20 i pojechałem na Tajwan na Computex, takie targi w Tajpej, żeby negocjować z różnymi dostawcami aparatów cyfrowych 


White Label, które mieliśmy sprowadzać na polski rynek i byłem odpowiedzialny za ten produkt wtedy. tutaj, jako reprezentant tej lokalnej spółki. Pamiętam, jak pojechałem tam na spotkanie, byłem jeszcze z jednym moim kolegą, który był ode mnie może dwa lata starszy, czy jest dwa lata, trzy lata starszy, ale no dalej, wyglądaliśmy jak dwóch dzieciaków, szczególnie w takiej kulturze tradycyjnej, było to zaskakujące. I nie zapomnę, jak przyjechaliśmy na spotkanie, oni się z nami umawiali przez maila, to już były inne czasy, nie było w ogóle wideo, tylko tam mail, z kimś pogadałem przez telefon. Przychodzimy na spotkanie, siadamy, ta kawka I gość mówi, ok, ale kiedy przyjdzie osoba decyzyjna, kiedy przyjdzie Greg? 


Ja mówię, no ja jestem Greg. To było szokujące. Gość, który pewnie był w takim wieku, w jakim ja jestem teraz, czy trochę starszy, czterdzieści parę lat i patrzy na mnie i mówi, o co chodzi? Więc myślę, że ten efekt zaskoczenia, on też działa bardzo pozytywnie, można być zapamiętanym. Ale pewnego rodzaju pewność siebie, żeby nie dać zbić się z tropu w takiej sytuacji, nie dać się zapakować w pudełko ze stereotypami, jest mega pomocny. Natomiast na pewno są to doświadczenia, które się zapamiętuje na całe życie. 


Zofia Kierner: Na 100%. Myślę, że to są historie, które są klasykiem, jeżeli chodzi o młode osoby, które chcą dużo działać. Ja kiedyś, kiedy miałam lat 15, bo ja w Girls’ Future zauważyłam, kiedy miałam… 


Troszkę ponad 14 lat , więc i też prawnie to nie mogłam założyć tej fundacji na siebie, więc musiałam ją zarejestrować na moją mamę, ale kiedy chodziłam na pierwsze spotkania w Warszawie, jako możesz sobie wyobrazić taka 14-15 letnia dziewczyna, która też, wiesz, nie malowałam się za bardzo, nie miałam jakiegoś, powiedzmy, że super dojrzałego entourage, więc pamiętam, kiedy wjechałam windą na jedno spotkanie i weszłam do sali, gdzie siedziało trzech akurat panów w garniturach i dostałam od razu pytanie, a gdzie jest prezes? tutaj, dzień dobry, to ja, Zosia Kierner, prezes Fundacji Girls Featured i przyszłam na spotkanie i nawet nie zdążyłam odpalić prezentacji i już było okej, to dziękujemy. Więc są takie historie, nie wiem, ale też prawda jest taka, że na drodze poznawania ludzi, czy poznawania potencjalnych partnerów, czy to klientów, czy partnerów do biznesu, czy nawet pracowników tak naprawdę, W pewnym momencie ilość osób, jaka poznasz, jest czasem ważniejsza niż te konkretne, pojedyncze rozmowy. Jest taka teoria, którą lubię, jeżeli chodzi o teorie o popełnieniu porażek, czy feeling in general. Jeżeli, żeby, dajmy sobie jakiś cel, poznać pierwszego, fajnego swojego mentora. Trzeba poznać pięćdziesięciu, którzy ci nie pasują. to ja bym chciała jak najszybciej zrobić 49 spotkań, żeby ten 50 to był ten, który faktycznie jest tym poprawnym. 


Greg Albrecht: Genialne , że o tym mówisz. Wiesz, bo ostatnio kilkakrotnie miałem podobne obserwacje z ludźmi, którzy się zastanawiają bardzo długo, żeby na przykład pójść do terapeuty, albo żeby wybrać 


Zofia Kierner: Tego pierwszego. 


Greg Albrecht: Tak, i to tak samo z niektórymi decyzjami zakupowymi, że nasza decyzja zakupowa kosztuje też czas. I jeżeli się będziemy zastanawiać, czy wziąć taki jogurt, czy taki jogurt, to to w ogóle niewiarygodne. 


Po prostu weź ten jogurt, nie ocenisz na podstawie opakowania, po prostu go spróbuj. I myślę, że w tych wszystkich sytuacjach, w większości sytuacji, poza jakimiś skrajnymi, wyjątkowo dużymi inwestycjami czasowymi i finansowymi, gdzie to ryzyko jest duże, faktycznie dużo lepiej jest po prostu też budować swój mechanizm poznawczy. Szczególnie, że z tym też się w pełni zgadzam a propos liczby spotkań, że budujemy mechanizm poznawczy, spotykając różnych ludzi. To nas też leczy ze stereotypowego myślenia, bo kiedyś ktoś myśli, och, nie wiem, młody koleś to pewnie ma tak to i to z tyłu głowy, albo nie wiem, starsza kobieta to na pewno ma takie i takie priorytety i tak będzie myślała, albo i te wszystkie nasze uprzedzenia i stereotypy na końcu, one właśnie w nas uderzają, a jeżeli mamy dużo kontaktów, które pozwalają nam podejść otwartą głową do nawiązania tej nowej relacji, no to wtedy się możemy wyleczyć z pewnego rodzaju stereotypu. Oczywiście, że elementy zewnętrzne i nasze historyczne doświadczenia, one automatycznie nam budują filtry, czyli widzę kogoś, Podświadomie może mi się z kimś kojarzyć, podświadomie mogę mieć pewne przekonania a propos tej osoby, ale ta liczba kontaktów nas otwiera na bycie w kontakcie z prawdziwym tym żywym człowiekiem, a nie w jakimś takim pułapce po prostu etykiety, którą ktoś zbudował. 


Zofia Kierner: To prawda, ale tutaj Greg dotykasz kluczowego punktu, jeżeli chodzi o czas do podejmowania decyzji. Jedyny sposób, żeby przyspieszyć swoją drogę do sukcesu czy do osiągnięcia czegokolwiek, co chcemy osiągnąć, już ten sukces niech sobie każdy zdefiniuje z naszych słuchaczy, to żeby skrócić nasz czas do podejmowania decyzji. Jeżeli średnia osoba spędza powiedzmy pięć lub siedem dni na podjęciu jakiejś ważnej decyzji, siedzi, myśli nad tym jogurtem, że się do mnie już z takim przykładem zostańmy, albo myśli o tym, czy… napisać tego pierwszego maila, czy wysłać te 10 połączeń na Linkedinie i czeka 7 dni zanim to zrobi, albo od kiedy ma pomysł, czeka 7 dni do realizacji pierwszego kroku, a jeżeli Ty możesz skrócić ten czas od 7 dni do 1 dnia, to dotrzesz do swojego celu przecież 7 razy szybciej, prawda? Bo możesz w ciągu tego tygodnia, gdzie oni podejmują jedną decyzję, podjąć 7. I nie tylko decyzje, ale też konkretne ruchy, które cię zbliżają do twojego kolejnego celu. Więc taka sprawczość i szybkość działania jest kluczowa. Jeżeli mamy jakiś fajny pomysł czy fajną inicjatywę, realizacja w ciągu godziny, w ciągu 30 minut jest, można powiedzieć, takim naszym super powerm. 


Greg Albrecht: To połączyło mi się też… Dlaczego? No bo powiedzmy, myślimy siedem dni, bo nie chcemy się pomylić, żeby podjąć właściwą decyzję, bo pomyłka może być nieprzyjemna, czujemy się zawiedzeni, smutni, źli itd., I myślę o tej twojej przygodzie z trzema panami w garniturze, że przyszłaś, jestem panią prezes, a oni powiedzieli to sayonara. I teraz opowiedz o tym, co czułaś wtedy i jaki był ten krok, który pozwolił ci pozostać przy tej twojej idei dalej. No bo to myślę, że jest bardzo taka trudna sytuacja. 


Zofia Kierner: Prawda jest taka, że takie odmowy nigdy nie są przyjemne. Szczególnie, kiedy masz 14-15 lat, rozwijasz swój pierwszy projekt, masz prezentację, nad którą pracowałaś 6 godzin, researchowałaś każdą osobę, która będzie na tym spotkaniu, miałaś dokładnie rozpisane, czego szukasz, a nawet nie masz szansy tak naprawdę się efektywnie przedstawić i przedstawić, nad czym pracujesz, to zawsze boli. Ale teraz patrząc in retrospect, mając lat 21 już przez te ostatnie 6 lat, prowadząc wiele takich spotkań, ja się bardzo cieszę, że doświadczyłam to, kiedy byłam bardzo młoda. 


Dlaczego? Myślę, że przez ostatnie sześć lat miałam szansę rozwinąć swoje doświadczenie, czy to prowadzenie fundacji, czy edukacyjne, czy nawet można powiedzieć, że persy biznesowe, prawda, jest takie, że prowadzenie firmy versus fundacji, procesy są dokładnie takie same, też masz taki sam dział marketingu, masz produkty, czy projekty, nad którymi pracujesz, masz partnerów, z którymi współpracujesz na etapie B2B, masz beneficjentów na etapie B2C i uczysz się bardzo dużo, więc dla mnie to była taka rakieta szybkiego rozwoju, gdzie ja zauważyłam, że czasem po prostu trzeba mieć dosyć twardą skórę i to jest częścią nie tylko biznesu, który zdecydowałam się prowadzić, ale każdego biznesu. Jeżeli chcesz zrobić coś, co jest ponadprzeciętne, musisz się spodziewać, że osoby będą na ciebie patrzeć jak na osobę, która jest trochę dziwna, bo chcesz zrobić coś po prostu innego. I musisz być gotowy na to, że nie zawsze będzie tylko miło i przyjemnie i to jest lekcja, którą bardzo się cieszę, że już się nauczyłam i mogę iść już z nią dalej. 


Greg Albrecht: Ty jak sobie radzisz teraz w takiej sytuacji? No bo jeszcze na to bym nałożył stereotyp, czy pewien filtr tego, że pokoleniowo coraz bardziej możemy mieć takie wrażenie, że w związku z rozwojem, nie tylko pokoleniowo, ale z rozwojem technologii, naszej obecności cyfrowej, tej pełnej takiej próby, wręcz nazwałbym to czasem ekshibicjonizmu, jeśli chodzi o to, co się dzieje w mediach społecznościowych i poszukiwania zewnętrznego potwierdzenia dla naszej wartości poprzez Postowanie, zbieranie lajeczków, komentarze. 


Komentujcie ten podcast by the way. I tych wszystkich elementów związanych z jakimś takim wzmocnieniem, szotem dopaminowym, który jest związany z tym, że ktoś mnie akceptuje, ktoś mnie lubi, to co robię jest dobre. To może nam być nawet trudniej radzić sobie z tym, kiedy żyjemy w tym świecie, gdzie szukamy tej aprobaty, co jest naturalne w jakimś stopniu, ale środowisko, w którym żyjemy jeszcze bardziej stymuluje nas do tego, żeby się uczyć życia w uzależnieniu od zewnętrznej aprobaty, a nie od wewnętrznych wartości. Jak to wygląda w twoim przypadku, jeśli chodzi o sytuację… z którymi się teraz stykasz każdego dnia, powiedzmy, masz świetny projekt, wierzysz w niego, wiesz, że jest świetny, masz super track record, idziesz na spotkanie, w którym się bardzo przygotowałaś, bardzo ci na tym zależało i ktoś też mówi, nie no w ogóle to jest zupełnie nieadekwatne, albo w jakiś bardzo nawet taki harsh, niemiły sposób. 


Zofia Kierner: I to się wciąż zdarza, więc może nie aż tak, można powiedzieć, w szokującym sposobie, ale są osoby, które mówią Dziękuję, ale niestety nie. I to jest naturalną częścią tego wszystkiego. I to, co powiem, może być trochę trudną prawdą, którą musimy się nauczyć, ale nie ma na to jakiejś specjalnej recepty w stylu jeżeli wypijesz witaminę C rano, a potem pójdziesz pobiegać, a potem spędzisz dwie godziny na siłowni, a potem pójdziesz na to spotkanie, to nawet jeżeli ktoś ci powie, że coś jest nie tak, to będziesz czuć się świetnie, dlatego że wstałaś dzisiaj o 6 rano. To nie jest kompletna recepta na szczęście, nie? Jeżeli szybko nie nauczymy się, żeby szukać takiej validation w sobie, czy w małej grupie osób, które nas efektywnie wspierają, a nie w to, ile mamy lajków na Instagramie, To będzie nam bardzo, bardzo ciężko. 


Greg Albrecht: No i jak to wygląda, to poszukiwanie, validation w sobie, jak to mówisz, jak ty siebie doceniasz, czyli jak o tym myślisz aktywnie, co się dzieje w twojej głowie, czy w twoim sercu, żeby budować to poczucie wzmocnienia i poczucie siły Kiedy przeszłaś ogromną drogę, nie jest to może case Davida Gogginsa, który miał same traumy i w zasadzie nadal żyje w traumie i w ten sposób się wzmacnia, ale przyszłyś trudne rozmowy, też byłaś tym, jak mówisz, underdog ze względu na wiek i różne inne czynniki, w których decydowałaś się kreować coś, czego nie ma, co zawsze się spotyka z jakimś takim wiatrem w twarz po części. Tak. Jak Zosia rozmawia sama ze sobą, żeby wiedzieć, że to jest naprawdę ta moc, która tkwi w środku? 


Zofia Kierner: Jeżeli to jest kolejna porażka, którą potrzebuję mieć na koncie, żeby dotrzeć do tego eventual success, to so be it. 


Prawda jest taka, Greg, że pewności siebie nie podnosi się oglądając TED Talka czy patrząc na siebie w lustro i wmawianie sobie jestem piękna, jestem silna, jestem pewna siebie. Tylko tym, że konsekwentnie… wchodzimy na góry, które są czasem na początku wydają się trochę zbyt wysokie. Jedyny sposób, żeby nie czuć takiego, jak to powiedzieć, imposter syndrome, takiego syndromu oszusta, o którym często też się rozmawia, szczególnie u kobiet niestety, które dużo osiągają, to żeby mieć za sobą zestaw rzeczy, takiego evidence, można by powiedzieć, że zrobiłaś to, co mówisz, że zrobiłaś, I jeżeli stoisz przed grupą potencjalnych inwestorów na przykład i coś ci nie wyjdzie albo dostaniesz niemiły komentarz. Ja często jeżdżę po gimnazjach i po liceach w Gdańsku. w całej Polsce, żeby opowiadać o tym, co robimy w fundacji, żeby też nasze programy nie docierały tylko do dziewczyn w Warszawie, czy w Krakowie, w dużych miastach, ale też do mniejszych miejscowości, do gmin. 


Przeróżne komentarze są rzucane przez dzieciaki, które mają lat 13 i 14, nie? Ale jeżeli stoisz pewna siebie i wiesz, że to, o czym opowiadasz, to jest prawda, dlatego że masz zestaw dowodów na to, że to, co mówisz, osiągnęłaś, to bardzo ci to podnosi na skrzydłach i nie czujesz, że jesteś out of place. Więc co się dzieje w moim sercu… Myślę, że nie dzieje się żadna szalona reakcja chemiczna, która stara się podnieść mnie na duchu po jakichś ciężkich rozmowach. Tylko musimy sobie zdać sprawę z tego, że takie jest życie i taki jest biznes. Jeżeli chcesz działać w biznesie, to będą sytuacje, które są niekomfortowe. Jeżeli chcesz mieć życie, które jest komfortowe, to możesz podjąć takie wybory, żeby życie było komfortowe. Też prawda jest taka, że możemy wybrać sobie taką ścieżkę, która jest bardziej pewna. Wiemy, że pod koniec miesiąca dostaniesz wypłatę, która będzie dokładnie taka i taka, czyli stać się dokładnie na to i na to i możesz sobie wszystko elegancko zabudżetować. A kiedy masz życie przedsiębiorcy, jest ono po prostu nieprzewidywalne. Czy to z tego, że Ja za miesiąc nie wiem, gdzie na świecie wyląduję tak naprawdę, na której części świata będę potrzebna. Czy to muszę polecieć na uczelnię, na Berkeley, czy być tutaj w Warszawie, czy szykujemy ciekawy projekt, który to się dzieje na drugim końcu świata. Więc nigdy nie wiesz tak naprawdę, gdzie idziesz dalej, ale to, że możesz popatrzeć na ten kalendarz nawet przed sobą z pewnością siebie, to jest dzięki temu, że masz ze sobą góry, na której już się wspięłaś. 


Greg Albrecht: To jest bardzo, bardzo faktycznie budujące i też myślę, że warto o tym pamiętać. Także dzięki ci za to. Jeśli miałbyś teraz w krótkich paru liczbach pochwalić się swoimi osiągnięciami, jak już jesteśmy przy tych rzeczach, do których wracasz w obliczu potencjalnej, ryzykownej sytuacji, myślisz, To osiągnęłam, to osiągnął mój zespół. To są te takie główne punkty. To jakie byś rzeczy przekazała, takie, które ciebie umacniają, a przy okazji pomogą naszym słuchaczom i widzom poznać cię lepiej. 


Zofia Kierner: Pewnie, pewnie. Może najpierw chwilę historii, żeby te liczby miały sens, bo tak na sucho myślę, że to jest niezbyt matematyczne, można by powiedzieć. Ja wyjechałam z Polski, kiedy miałam lat sześć, najpierw do Helsinek, do Finlandii, potem do Stanów, do Seattle, potem do Bostonu, teraz stanie trzy lata w San Francisco. Kiedy miałam lat 14 założyłam fundację Girls Future Ready, mamy sześć programów, które dotychczas sparły ponad 80 tysięcy młodych kobiet w rozwoju swoich, czy to kompetencji edukacyjnych, czy profesjonalnych typu global mindset, przedsiębiorczość, public speaking skills, pewność siebie, znajomość języka angielskiego na profesjonalnym poziomie. Do tego te programy w sumie wygenerowały już ponad 25 milionów dolarów wartości społecznej i są wspierane przez firmy takie jak BCG, Roche, Marriott International, czy ambasada Singapuru, czy ambasada USA, więc walczymy o to, żeby też być na… Topsy jakości naszych programów, które wdrażamy. Greg, jak popatrzysz teraz na LinkedInie, większość programów mentoringowych ogłasza, że przedłuża rekrutację dla mentee, gdzie mają więcej aplikacji na mentorów czy mentorki niż na osoby młode, które chcą uczestniczyć w programach. 


My w fundacji naszego programu mentoringowego, który nazywa się Hair Story, gdzie przez trzy miesiące łączymy młodą dziewczynę z doświadczoną monterką i dziewczyna musi zrealizować własny konkretny projekt, gdzie dziewczyna założy własne podcasty, NGO-sy, biznesy. Jedna dziewczyna stworzyła własną aplikację mobilną, po czym dostała się na MIT Kolejna poleciała do Brukseli, do Parlamentu Europejskiego, zrobić pitch o edukacji w innowacji. Jeszcze kolejna grupa w zeszłej edycji stworzyła własną misję stratosferyczną i wysłała balon w kosmos. Więc przecudowne projekty, które dają tym dziewczynom te góry, które już osiągnęły, więc widzisz tutaj logikę naszych myśli. Ale na przykład przy tym programie Herstory współpracujemy z partnerami jak TVN, który dzięki czemu mamy własną serię Hair Story, gdzie dziewczyny mają szansę też w telewizji opowiadać o swoich sukcesach. Ten program też się kończy galą w rezydencji ambasadora Marga Brzezińskiego, gdzie razem z Olgą Leonowicz mamy szansę organizować cudowne spotkanie dla dziewczyn i też świętować ich sukcesy. 


Ale staramy się być na najlepszych globalnych standardach praktyczności tych projektów. co oznacza, że program mentoringowy Herstory ma w tym momencie acceptance rate poniżej 2%. Cięższe jest się dostrzec do Herstory niż na Harvard. Więc popularność młodej dziewczyny, które naprawdę widzą ogromną wartość tego programu, jest. Potem na przykład nasz program Growth Globe Ready, gdzie łączymy kilkaset dziewczyn z Europy Środkowo-Wschodniej, czyli Polska, Ukraina, Czechy, jeden na jeden z native speakerkami ze Stanów Zjednoczonych. W końcu jest proste, dostajesz koleżankę z zagranicy, z którą pracujesz przez 6 miesięcy w czasie roku szkolnego nad konkretnymi projektami, czy to w temacie sustainability, czy woman in tech. A potem wyjada para, wyjazd do Nowego Jorku, żeby się spotkać na żywo po raz pierwszy. Więc możesz sobie wyobrazić, jak to pierwsze spotkanie wygląda, jak masz koleżankę przez 6 miesięcy na Zoomie, a w pewnym momencie masz szansę się spotkać, i to jeszcze w Nowym Jorku, żeby pokazać młodym dziewczynom z Polski i CEE, jak Stany wyglądają, bo też myślę, że często gloryfikujemy to, jak świat wygląda za granicą, z typu grass 


is greener on the other side. Ale też pokazać im, jak wyglądają horyzonty z drugiej strony świata. I ten program w zeszłym roku wygrał pierwsze miejsce od Parlamentu Europejskiego, jako najbardziej innowacyjny program dla młodych ludzi w całej Europie. Więc staramy się, żeby każda inicjatywa, w którą wchodzimy, była na najlepszych standardach, które też przewozimy ze Stanów, z najlepszymi mentorkami, speakerkami i partnerami w tym rejonie świata, żeby dziewczyny też widziały ogromną wartość tych projektów, w których biorą udział. 


Greg Albrecht: Super. 


Zofia Kierner: Mam nadzieję, że to odpowiada na twoje ogólnie statystyczne pytanie. 


Greg Albrecht: Jestem zachwycony naprawdę, jestem pod wrażeniem za każdym razem. Jak rozmawiamy, to dowiaduję się czegoś nowego i myślę, że to daje niesamowitą pigułkę na temat tego, jak ten program działa, jakie ma zasięgi. Jest to wręcz onieśmielające, powiedziałbym, jeśli chodzi o efekt. Jak to, jeżeli patrzysz na te lata, które zainwestowałaś w budowę tej fundacji… I wystawimy poza nawias networking, o którym rozmawialiśmy, czyli budowanie relacji. Jak i twoją siłę wewnętrzną, bo to drugi temat, o którym też mówiliśmy, czyli te wchodzenie na góry, to jaka jest praktyka, czy jaki jest sposób działania, czy jakaś aktywność, która najmocniej się twoim zdaniem przełożyła na Powodzenie tego, czyli na sukces, na te efekty, które osiągasz. 


Zofia Kierner: Długoterminowa konsekwentność w tej pracy. 


Nie ma tutaj żadnego golden secret. Naprawdę chciałabym mieć dla was jakąś super tajemniczą strategię, którą mogę wam sprzedać, ale prawda jest taka, że jeżeli robimy coś, tak naprawdę robimy cokolwiek przez wystarczająco długi czas, kiedyś wyjdzie. Przy każdym spotkaniu jesteśmy coraz lepsi, redefiniujemy to, jak opowiadamy naszą historię, opowiadamy o programach. Po każdej edycji programu mamy szansę doszlifować, w którą stronę chcemy z nim iść. Dam Ci tutaj przykład, Greg. Jednym z naszych największych, jeżeli chodzi o ilość osób impacted programów było w czasie COVID-u. Program nazywał się Together for Teachers. 


Jest to program, o którym wiele osób zapomina, że to był program tworzony przez Girls Future Ready, ale była to naprawdę cudowna inicjatywa, która dzięki temu, że działamy na… można by powiedzieć, że very data-driven approach, skoro studiuję data science, to jestem blisko, powiedzmy, że numerków raczej niż qualitative responses. Robimy sporo analiz rynku tutaj w Europie versus Stanach. No i kiedy wybuchł COVID i wszyscy wylądowaliśmy w edukacji zdalnej, zrobiłyśmy kolejną taką analizę, w której jak wygląda jakość edukacji zdalnej w Europie versus Stanach. I numer jeden complaint, który znalazłyśmy z tych danych w Europie, było to, że studenci mówili, że bardzo trudno jest się uczyć języków, jak na przykład języka angielski, przez Zooma. No bo nie ma jakiegokolwiek połączenia, można powiedzieć, że z innymi osobami na tym kolu. Ciężko było nauczycielkom też rozwijać dalej swoich studentów przez to, że działając przez kamerkę nie mają aż takiego dostępu do materiałów. A z drugiej strony w Stanach bardzo wiele młodych osób, na przykład w liceum, mówiło, że to, że wylądowali na edukacji zdalnej sprawiło, że nie mogą brać udziału w tylu aktywnościach typu volunteering czy extracurricular activities, Co obniżało też ich szansę dostania się na studia w Stanach, bo wiemy, że na studia w Stanach dostaje się nie tylko przez swoje dobre oceny i przez swój SAT score, ale powiedzmy, że za cały okres swoich działań. No i wiele uczniów na przykład pomagało w domach starców, czy pomagało w jakichś ośrodkach dla bezdomnych, rozdawało jedzenie itd. 


I nie mogli tego robić, kiedy wybuchł COVID. Więc połączyliśmy te dwie potrzeby. Stworzyłyśmy program Together for Teachers, który łączył studentów ze Stanów. Mieliśmy zapisów lekko ponad 300 studentów, którzy… można powiedzieć, że na zoomowali się na wirtualne zajęcia w polskich szkołach, ponad 300 polskich szkołach i dołączali do zajęć języka angielskiego. I jak było parę nauczycieli jak języka angielskiego, to dołączali do paru klas i rozmawiali po prostu ze studentami na zoomie, prezentowali o swoich ulubionych miejscach w Stanach, swoim neighborhood, jak to jest dojechać do szkoły na yellow school bus i so on and so forth, co dla studentów w Polsce było też ciekawym doświadczeniem po prostu w formie cultural perspective. I dzięki temu w ciągu dwóch edycji tego programu w czasie COVID-u ponad 10 tysięcy dzieci na terenie całej Polski miało dostęp do native speakera, gdzie dla ponad 95% był pierwszy w życiu kontakt z osobą, która jest nativem w języku angielskim. Więc wracając już do twojego pytania, co… Było klucze w tym, żeby efektywnie działać do przodu z programami fundacji, żeby to się szybko skalowało. Pierwsza rzecz, która przyznam, że też była ważna, to analiza danych. 


To, że każda decyzja, którą podejmujemy w fundacji jest oparta na jakiejś analizie. Czy to przed rozpoczęciem programu jakaś analiza rynku tutaj w Central Eastern Europe, czy między edycjami programu Constant Improvement, ten program Together for Teachers, potem przekształcił się w nasz program Global Ready, czyli teraz zamiast 1 na 35 czy 40 uczniów na Zoomie, łączymy ich 1 na 1 albo dwie mentee z Polski, jedna mentorka ze Stanów. I przy pierwszej edycji miałyśmy na przykład bardzo wysoki sign-up rate, bardzo dużo osób się zapisało na program i byłyśmy wniebowzięte. Wow, kilkaset osób chce brać udział w naszym projekcie, super, ale bardzo mało par doszło do końca całego sześciomiesięcznego programu, bo myślałyśmy, że wszystko co musimy zrobić to ich połączyć na początku, powiedzieć ah, enjoy i tyle, więc… Przy kolejnej edycji otworzyłyśmy comiesięczne challenge. Zaczęłyśmy też przedstawiać ciekawe masterclassy po drodze, na przykład z dziewczynami, które dostawały się na studia za granicą, czy mentorki, które dostały stypendium Fulbrighta, żeby też dziewczyny miały szerszą perspektywę. Zangażowaliśmy partnerów ze Stanów, na przykład The World Ed School, która co roku przekazuje kilka stypendiów, stuprocentowych stypendiów dla młodych Polek, które mają szansę robić dual degree też na szkole w Stanach, żeby już mieć też certyfikat ukończenia liceum za granicą i aplikować tam na studia. A potem dodałyśmy też nagrodę wyjazdu z Nowego Jorku i w tym momencie nasz retention rate w tym programie jest szalenie wysoki, jeżeli się patrzy ogólnie na programy edukacyjno-harytatywne. Więc konkludując… analiza danych to jest jedna rzecz i to, co powiedziałam na samym początku, czyli konsekwentność. To, że jesteś gotowa wstać codziennie rano i działać dalej. Nieważne, jeżeli ktoś zatrzaśni ci te drzwi przed nosem, ale faktycznie over and over and over again Tak naprawdę sukces jest budowany tą nudną pracą, tymi mailami, które trzeba wysłać, a nie tylko ciekawymi występami, pitchami i tak dalej, tylko nudną, konsekwentną pracą, której ja się tak naprawdę zakochałam over the years i ją bardzo lubię. 


Greg Albrecht: Nie widać tego, co tak naprawdę buduje ten sukces, tylko widać jakieś takie highlighty. 


Zofia Kierner: I to są długie, długie godziny spędzone na rzeczach, które są mniej flashy i nie są jakby to można powiedzieć, że instagramowe, czy że można o nich postować elegancko i mówić, jakie to jest piękne. Ale Musimy się też zakochać w tej nudnej pracy, bo tak to nie uda nam się przebrnąć sześciu lat. Na pewno są analizy oparte na tym, jak długo trzeba zrobić konkretną rzecz, żeby stać się ekspertem. Niektórzy mówią, że to jest 100 godzin, czyli w ciągu roku 17 minut dziennie, żeby stać się ekspertem. 


Zależy, nad czym pracujesz. Jeżeli to jest jakieś hobby, to może faktycznie to 100 godzin to jest tym pierwszym thresholdem. ale często widzimy koncept Ludzi, którzy otwierają biznes, budują go przez pół roku, rok i nie widzą żadnych efektów. Nie udało im się nawet złapać pierwszego klienta, nie mają jeszcze elegancko postawionej strony internetowej i myślą, że świat się zapada i ten biznes w ogóle nie jest niczego warte, trzeba iść do kolejnego. No i znajdują kolejny trend, można by powiedzieć, na który chcą się załapać. 


I potem rzucają to, co stworzyli. Taki koncept, jak masz szarlotkę, to upuszczasz szarlotkę, żeby złapać jabłko, na którym musisz pracować teraz przez cały rok, żeby znowu upiec szarlotkę, no i rzucasz ją dalej i łapiesz kolejne jabłko. I ten koncept szlifowania swoich umiejętności jest jedynym sposobem, żeby jakkolwiek nawet zbudować skill base, zanim będziesz widzieć jakiekolwiek wyniki. Nam w Fundacji, zanim podpisałyśmy pierwszą, bardziej poważną umowę z jakimkolwiek partnerem, zajęło nam to trzy lata. Trzy lata pracy praktycznie bez ogromnych wyników. I większość osób te trzy lata by się kompletnie poddała. 


Greg Albrecht: Ja mogę powiedzieć, że ten podcast produkowałem sam i sam finansowałem przez prawie pięć lat i dopiero teraz po raz pierwszy mam partnera podcastu, więc to też jest jakiś proces, który wymaga zainwestowania pieniędzy i czasu i determinacji. w doskonalenie się i też to nigdy nie jest zakończona droga. Myślę, że moment, w którym zaczynamy myśleć, że już jesteśmy good enough, to jest moment, kiedy zaczynamy spadać. Powiedziałeś też o tej teorii godzin. Była ta teoria chyba 10 tysięcy godzin. Dlaczego The Beatles stali się taką grupą, która odniosła taki ogromny sukces? 


Bo w sumie wyszli, zaczęli grać, ale się okazuje, że oni wcześniej przez wiele, wiele lat grali w jakichś barach Po prostu oni już grali razem i już tyle tysięcy godzin przegrali, że dlatego byli lepsi od tych wszystkich innych zespołów, które też jakby zaczynały w tym samym momencie, tylko że oni wcześniej już na tych gitarach i innych instrumentach przegrali właśnie te tysiące godzin. Wyobrażam sobie Zosię, która ma 15 lat. Myślę sobie, hmm, wyobrażam sobie, przypominam sobie siebie, a nie pochodzę na szczęście z jakiejś sytuacji, powiedziałbym, rodziny trudnej. Moi rodzice są naukowcami i jakby miałem dostęp do takiego też rozwoju intelektualnego przez całe życie, więc jestem w takiej uprzywilejowanej pozycji. Mimo to, wyobrażam sobie siebie, jak miałem 15 lat i jakie miałem pomysły na to, jak spędzać czas, One były dalekie od tego, żeby zaangażować się w jakąś konstruktywną, długofalową działalność. 


Raczej byłem skupiony, bo mówisz, trzeba robić coś konsekwentnie, byłem raczej skupiony na eksplorowaniu. I mam też taką tezę, że do pewnego wieku… typu dwadzieścia parę lat, w zależności od tego, kiedy się zaczyna. To jest nawet dobrze eksplorować, bo można powiedzieć, hej, chcę być prawnikiem. Poświęcić dziesięć lat na to, na koniec przecież prawo jest w ogóle beznadziejne i mi to nie pasuje, tak? 


Mimo to, że nawet robię to konsekwentnie przez wiele lat. Więc wracam do tego siebie, myślę sobie, okej, w ogóle nie przyszłoby mi to do głowy, żeby założyć fundację, ale to jakaś moja słabość, być może też inne czasy jednak, te dwadzieścia czy więcej lat temu, pewnie, dwadzieścia pięć. I dodatkowo wtedy sobie wyobrażam ciebie i myślę, co się wydarzyło w twojej głowie, że poszłaś w tym kierunku, gdzie pewnie miliony innych dzieci w tym wieku nie idą w tym kierunku i dwa… Skąd ta konsekwencja, żeby to robić? Czy nie masz możliwości takiego zawahania co do tego, że jest tyle innych niewyeksplorowanych ścieżek, których mogłabyś doświadczyć, a wiesz, w tych latach późnego dzieciństwa nazwijmy, ty weszłaś w buty dorosłej osoby i jakby skupiłaś się w dodatku na jednej rzeczy, co do której Wszyscy mają FOMO, wiesz, czy pójdę na ten koncert, czy nie pójdę, a ty wybrałaś sobie ścieżkę zawodową mając kilkanaście lat. Opowiedz trochę o tym, jakie są źródła tego, skąd to się wzięło. 


Zofia Kierner: Pewnie, pewnie. Może mało znaną historią, która jest częścią historii przed tym, kiedy Fundacja była oficjalnie Girls Future Ready i zaczęła prowadzić swoje konsekwentne programy, jest to jak w ogóle zaczęła się moja działalność charytatywna. My za granicę wyjechaliśmy przez prace moich rodziców, obydwoje pracowali full time, więc kiedy mieszkaliśmy w Helsinkach, Finlandii, ja już chodziłam do szkoły międzynarodowej, czyli uczyłam się po angielsku. Niestety po fińsku nie mówiłaś wystarczająco dobrze, żeby uczyć się w fińskiej szkole. 


I wtedy między drugą a trzecią klasą podstawówki, miałam 9, 8, 9 właśnie, przyszedł czas na letnie wakacje w fińskiej szkole. Ale dlatego, że moi rodzice pracowali full time, nie za bardzo mogli się zajmować mną i moim młodszym bratem przez wakacje. Więc zdecydowaliśmy, że zapiszą nas do polskiej szkoły w Łodzi, tam gdzie mieszka moja babcia. No i przyjechałam do Łodzi, przez dwa miesiące mieszkałam u mojej babci, no i chodziłam codziennie do tej polskiej szkoły. Ja byłam ogromną kujonką, więc dla mnie to był świetny prezent. Szkoła się kończy, ja mogę dalej chodzić do szkoły? 


Say less, dziękuję, już pakuję się na samolot. Ale przez dwa miesiące chodziłam do tej szkoły w Łodzi. A potem przeszedł czas na finalne egzaminy pod koniec roku. I nie mogłam dostać szóstki z języka angielskiego. Co dla mnie było, można powiedzieć, że szokiem dla mojego edukacyjnego ego, jako taka ośmioletnia dziewczynka, która bardzo lubiła się uczyć, bardzo lubiła czytać. No i mówiła już płynnie w języku angielskim, bo naturalnie obracałam się w tym środowisku już od ostatnich paru lat w Helsinkach. Więc zaczęłam myśleć, jak to się dzieje, że są osoby… w tej szkole, które dostają szóstki z egzaminu, a ja pomimo tego, że mówię płynnie w języku, z którego mnie testują, nie mogę tej szóstki dostać. Ale kiedy staram się porozmawiać płynnie z taką osobą, zapytać, czy rozumieją teksty piosenki, czy mogą iść ze mną na film po angielsku, to nie rozumieją takiego płynnego języka. I mamy tutaj dużą szparę umiejętności, gdzie… przynajmniej w tamtym momencie, polska szkoła była bardzo oparta na teorii językowej. Ja do dzisiaj, szczerze nie wiem, co to jest past perfect, present perfect itd., ale po prostu mówię płynnie w języku angielskim i dosyć komfortowo się już nim poruszam. Nawet przyznam, że bardziej komfortowo jest mi wypowiadać się w języku angielskim niż po polsku. Ale doprowadziło to do bardzo wielu rozmów z nauczycielami, studentami, dlaczego nauczanie tego języka angielskiego jest aż takie oparte na gramatyce, a nie na praktyce. 


Prawda jest taka, że też ta lokalna szkoła w Łodzi nie miała funduszy, żeby kupić tutaj piękną biblioteczkę kolorowych książeczek w języku angielskim. Tylko dzieci uczyły się z czarno-białych kserokopii podręczników, gdzie się uczyły tylko gramatyki indywidualnie, nie mając większej interakcji. 


Więc kiedy wróciłam do szkoły w Finlandii jako taka bardzo zmotywowana dziewięcioletnia dziewczynka, chciałam zrobić coś, żeby pomóc. pomóc moim koleżankom w tej szkole uczyć się języka angielskiego, skoro same mówiły, że też chcą się nauczyć tłumaczyć teksty piosenek Katy Perry i tak dalej. Więc poszłam do mojej pani dyrektor i powiedziałam, że chciałam zorganizować zbiórkę książek o języku angielskim. W szkole widziałam, że było sporo zbiórek, ludzie zbierali jakieś ubrania zimowe, nawet kapsle od butelek, whatever it be. A ja chciałam zorganizować zbiórkę książeczek, bo wiedziałam, że jest wiele rodzin, które mają proste książki kolorowe z dużymi obrazkami, z których dzieciaki już wyrosły i leżą im na strychu, zbierają kurz. Więc kiedy zaproponowałam jej ten pomysł, popatrzyła na mnie i powiedziała, Zosiu, słuchaj, Ty najpierw skończysz podstawówkę, potem skończysz gimnazjum, potem liceum, potem pójdziesz na studia. 


A po studiach pójdziesz do pracy i kiedy będziesz miała dzieci, będziesz w takim parent-teacher association, jako rodzic w szkole, wtedy możemy pogadać o jakichś tutaj zbiórkach działania charytatywnych i so on. To było w Finlandii? To było w Finlandii. Ja sobie szybko to policzyłam na palcach i uznałam, że to będzie jeszcze trzy razy moje życie muszę przeżyć, moje dziewięcioletnie życie, zanim będę mogła zorganizować jakiekolwiek działania charytatywne. I zdecydowałam, że nie może tak być. Więc zaobserwowałam, gdzie pani dyrektor je lunch. w środy i się dosiadałam do niej na tym lunchu i jej pitchowałam coraz to kolejny projekt, jak to możemy zrobić, żeby jej się ta zbiórka książek spodobała. No i po dwóch miesiącach powiedziała Zosiu, dobra, słuchaj, widzę, że bardzo to chcesz, zrób. 


Dobra, będzie dobrze, pomogę ci. No i zorganizowałam pierwszą taką zbiórkę książeczek w języku angielskim. Oczywiście nie było to duże, 200-250 książeczek, które zapakowałam potem do mojej takiej różowej walizki i zabrałam je ze sobą do tej szkoły w Łodzi. I tam zobaczyłam, jak coś, co było takie proste, co osoby w Finlandii oddały mi kompletnie za darmo, bo zbierały, tak jak mówiłam, kusz u nich na strychu książki, których już tak nie potrzebowali. I dzięki temu, że mogłam je przewieźć do miejsca, które potrzebowało tych książek i mogło je użyć od początku… Zobaczyłam nawet w oczach tych moich koleżanek, które otwierały te książki na takim już oficjalnym spotkaniu w tej szkole rozdania książeczek, jak coś takiego prostego, jak książka w języku angielskim może im zmienić swój trajectory edukacyjny. Przy okazji w tej szkole w finalnie bardzo się ten projekt spodobał i stał się to corocznym projektem, który organizowaliśmy. No i w ciągu… Tych pozostałych pięciu lat w Finlandii przekazaliśmy ponad 20 tysięcy takich książeczek do szkół podstawowych, przedszkoli, szpitali, dziecięce na terenie całej Polski. Głównie też skoncentrowanych w Łodzi, bo prezydent Łodzi Hanna Zanowska też jeździła ze mną do niektórych tych szkół, rozdawałyśmy te książeczki razem i opowiadałyśmy o tym, dlaczego uczenie się języka angielskiego jest takie kluczowe w globalnym świecie. I tutaj przychodzi klucz. Jak to się stało, że od zbiórki książeczek, 6 lat później, Zosia ma 14 lat, już mieszka w Seattle w Stanach, bo tam się prowadziliśmy, kiedy miałam lat 13-14. Jak to się stało, że potem otworzyła się fundacja? 


Dwie rzeczy. Po pierwsze, książki są bardzo ciężkie. Jeżeli chciałam je zbierać w Stanach, szczególnie w Seattle, to potrzebowałam budżet, żeby te książki albo przetestować w jakimś kontenerze, wysłać je oceanem do Polski, albo w samolocie. Ale żeby zyskać budżet, trzeba mieć formalny entity, żeby aplikować o granty, aplikować jakiekolwiek, powiedzmy, że kontrakty sponsoringowe i tak dalej. A ja takiego entity nie miałam. No to przyszła moja siada przy kolacji i powiedziała, mamu zakładamy fundację, ale mamu zakładam ją na ciebie, dlatego że ja jeszcze nie mogę być prawdę właścicielem tej fundacji. I tak się to tak naprawdę zaczęło z takiej potrzeby, powiedzmy, że konsekwentnej, żeby pomagać innym w młodym wieku. Ale już konkludując do twojego pytania, bo to była, powiedzmy, że dłuższa historia życiowa. Tak, prawda jest taka, że w młodym wieku wybrałam sobie jakąś drogę, z którą chciałam iść. I przyznam, że na pewno są momenty w życiu, kiedy myślę, kurczę, jakby to było, żeby, nie wiem, może być astronautem. Ja też bardzo długo grałam w tenisa, mam też nawet papiery, żeby być trenerem tenisa, też to był jeden z moich takich pierwszych inicjatyw biznesowych, gdzie uczyłam tenisa na summer break. 


Ale… Nigdy nie miałam momentu, że żałuję tą pracę, którą wykonałam. Ostatnia anegdota, którą tutaj dotam, Greg, jest taka, że ostatnio na Stanfordzie w ramach ich View from the Top conferences miałam szansę spotkać Sundara, CEO Google’a. I kiedy Google podejmuje decyzję jakąkolwiek w swoim biznesie, to nie tylko wpływa to na ich firmę, czy na Stany Zjednoczone, czy tak naprawdę na każdego człowieka na całym świecie, jeżeli Google podejmuje jakąś większą decyzję o ich biznesie, no bo rzucenia Google’a jest na świecie bardzo dużo. I zadaliśmy pytanie, Sunder, jak to się dzieje, że ty możesz podjąć z dużą pewnością siebie decyzję, która wpływa nie tylko na ciebie, na twoją firmę, na twoich pracowników, ale tak naprawdę na cały świat. 


Jak podejmujesz naprawdę decyzję? I Sunder się patrzy prosto w oczy i mówi, słuchaj. My możemy wydać miliony dolarów na konsultantów. Ale prawda jest taka, nikt nie wierzy, że decyzja, którą podejmujesz, jest stuprocentowo tą, którą powinieneś. Zawsze będą inne opcje, czy inna droga, z którą możesz skręcić. I kiedy podejmujemy decyzję, to widzimy dwie rzeczy. Po pierwsze, większej decyzji jest odwracalna. W stylu… Otworzysz biznes w takim industry, po dwóch latach zobaczysz, że słuchaj, to nie jest dla mnie. 


Time to go somewhere else. A po drugie, nieważne jaką decyzję podejmiesz, you can make it work for you. naprawdę nie planuję zamykać fundacji, ale dlatego, że widzę, że jest nadal potrzeba, żeby growth feature istniało i działało dalej na rzecz młodych kobiet w Polsce, chociaż celem fundacji moim zdaniem powinno być, żeby się zamknąć i impact yourself, our business, ale to już inny temat. Jeżeli zadbałam zamknąć fundację, ja zabieram ze sobą te 6 lat doświadczenia przez decyzje, które podjęłam przez ostatnie 6 lat. I to jest completely priceless. Moim zdaniem to jest warte więcej niż cała moja edukacja na Berkeley, niż wszystkie spotkania razem wzięte z przeróżnymi mentorami. Biorę ze sobą cały ten zestaw doświadczeń, że nawet, tak jak mówisz, jeżeli ktoś spędzi 10 lat na bycie prawnikiem, to nie jest 10 lat, które są zmarnowane, tylko doświadczenia, które bierzesz ze sobą jako część tej decyzji. 


Greg Albrecht: No właśnie. I to tutaj, w tym co powiedziałaś, jest taki jeden element, w którym się zgadzam, ale myślę, że łatwiej jest to powiedzieć Sundarowi, nam, też, ale może być trudno powiedzieć osobom, które nie miały, czy nie mają, nie miały w jakimś momencie tyle szczęścia, co my w życiu. Bo jakby wiadomo, że od pewnego momentu jesteśmy kowalami swojego losu i można powiedzieć, ok, jak wyprowadziłem się z domu, czy poszedłem do pracy, jak miałem 19 lat, no to od tamtej pory, mimo to, że nadal otrzymywałem i mogłem otrzymywać wsparcie od moich rodziców, no to oni mieli taką chęć i możliwości i to była moja autonomiczna decyzja, niemniej jednak zawsze wskoczyłbym i wylądował w jakimś hamaku miękkim. I może nam być łatwo, będąc częścią jakiegoś bąbla ludzi uprzywilejowanych, mówić sobie, możesz podjąć pewne ryzyko i zawsze odwrócić to, nic się nie stanie. 


Sundar sobie może powiedzieć, że zainwestuje 100 milionów w taką działalność, bo to jest dla nich nic. No ale kiedy pomyślimy o osobach, które Nieważne nawet, czy w wieku tych 15, 20 lat, czy w wieku 40 lat, w wyniku jakiejś decyzji, na przykład ostatnio pisał do mnie jeden taki przedsiębiorca, którego znam, kiedyś mu trochę pomagałem i on przez bardzo trudną sytuację, przez pandemię ogólnie zbankrutował. zbankrutował też osobiście na poziomie całej rodziny i buduje wszystko od podstaw. To jest bardzo trudna historia i wiadomo, że zawsze jak można my to szukamy możliwości, żeby komuś pomóc w takiej sytuacji, bo on też mówi, nie potrzebuję współczucia, bo to była konsekwencja moich złych decyzji. Bardzo dojrzały komunikat, który mi napisał człowiek dojrzałe i mądre. Niemniej jednak są sytuacje, w których obiektywnie jest nam trudno, czyli obawiamy się o nasz byt i jeżeli bym powiedzmy czyścił buty na ulicach Bombaju, czy robił pataj w Bangkoku na ulicy, zastanawiam się, czy ta sama teza dotycząca tego, okej, możesz spróbować z Tomy, możesz spróbować z tamtego, a masz siedmioro rodzeństwa i mieszkasz w chatce z Wikliny. Jak wtedy ten message może trafić i jak w związku z tym wzmocnić właśnie poza działalnością swojej fundacji, która rozumiem, że ma wzmacniać osoby, które nie mają super zawsze bezpośrednio dostępu do najlepszych rzeczy tego świata, bo nie mają zasobów finansowych na przykład, żeby z tego korzystać. jak takiej osobie powiedzieć, hey, you can do it. Bo mi się wydaje, że ten poziom mentalnego ryzyka, możemy podjąć dowolne ryzyko, ale co jeżeli mamy naprawdę obawy o przetrwanie. 


Zofia Kierner: Pewnie, pewnie. I tutaj na pewno ważne jest podkreślić, że obydwoje wypowiadamy się z jakiejś pozycji przywileju tak naprawdę, jeżeli chodzi o to, gdzie się urodziliśmy, do czego mamy dostęp, do jakiego systemu edukacji i tak dalej. Więc to jest clear. Ale myślę, że porażka i zła decyzja często uczy nas więcej niż poprawda decyzja. Jeżeli tylko osiągamy sukces i wszyscy nam ciągle mówią, a jesteś najlepsza, najlepsza, najlepsza, to nigdy nie zmieniasz swojego piczu. 


Jeżeli nigdy nie wejdziesz do sali i ktoś ci powie, sorry, ale to nie dla nas, to jednak nie ten pomysł, to nam się nie podoba, to nigdy nie zmienisz to, nad czym pracujesz. Więc wracamy znowu do punktu wyjścia, do którego zaczęliśmy. Jak efektywnie podnosić pewność siebie w osobach, które nie mają aż takiego otwarcia na ryzyko 


i to jest danie im dostępu do tego, żeby próbować się w różnych dziedzinach, ale z bardzo niską ilością konsekwencji. Przykład. Nasz program mentoringowy Herstory sprawia, że dziewczyny mogą kompletnie za darmo, tylko tak naprawdę ze swoim czasem wysłać misję w kosmos. Gdzie wszystkie materiały mają przekazane przez organizacje, które wspierają ich rozwój. 


I jedyne, co muszą zrobić, to mieć chęć do tego, żeby spróbować. I jeżeli coś nie wyjdzie, to that’s ok. Ale nie poświęciły własnych funduszy na przykład na to, które też jako młode osoby wiemy, że pokolenie Z nie jest najbogatszym pokoleniem, no bo dopiero co zaczynamy swoją karierę, prawda? Więc nie ryzykują swoim majątkiem, jedyne co ryzykują to swój czas i myślę, że Już czuję, jak jest swój follow, a pytanie, co jeżeli ktoś tego czasu nie ma i jakby musi pracować, żeby wspierać swoją rodzinę? To są też kompletnie inne sytuacje, prawda? Jest znowu pytanie, komu możesz pomóc w jakiej sytuacji? I my jako Girls Future Ready pomagamy dziewczynom, które może nie mają zasobów finansowych, czy dostępu do najlepszej jakości edukacji, czy nie mieszkają w największej miejscowości, ale mają chęć, żeby spróbować. I są gotowe poświęcić jakiś fragment swojego czasu. To jest nasz target audience, bo znowu wiemy, że nie możemy pomóc wszystkim we wszystkim i dlatego też jest ponad 10 milionów fundacji dookoła świata, które każda dodaje swój grosik przy różnych miejscach. 


Greg Albrecht: Tak, no właśnie to jest trudne pytanie. Ja nie oczekiwałem jakiegoś jednoznacznej odpowiedzi na nie. Po prostu zawsze się zastanawiam, jak dać pewność osobie, która jak widzi wniosek aplikacyjny do Girls Future Ready, mówi, ja nie dam rady, ja jestem nie na tej grupie, przecież Zosia powiedziała, że 2% się tylko dostaje, to jest poza moim zasięgiem, na pewno są jakieś super IQ 150, członkinie klubu szachowego w tej małej miejscowości, które mnie wyprzedzą, albo jakieś inne osoby, czyli że czasem ten wewnętrzny głos może hamować te efekty. 


Zofia Kierner: I tego strachu jest bardzo dużo. I to widzimy, że dziewczyny piszą, że się boją, boją się nagrać filmik do aplikacji, że ktoś będzie je oceniać. I myślę, że nawet nie jest strach przed konkurencją, że tym się nie dostaniemy, tylko bardziej strach przed tym, że ktoś nas będzie oceniać w jeden czy drugi sposób. 


Że praca, którą wysyłamy… czy to te pytania aplikacyjne, czy wideo, czy whatever is a part of it, będzie przez kogoś oceniane. I to nas przeraża, bo żyjemy w świecie, wracając znowu do jednego z swoich pierwszych pytań, jeżeli chodzi o external validation. To, że potrzebujemy, żeby ktoś nas aprówował, zanim my będziemy aprówować o samej sobie. Więc tak, tego strachu jest bardzo, bardzo dużo, ale też to be clear, Dlatego Fundacja pomaga nie tylko przez program Herstory, który jest naszym najbardziej selektywnym programem. Mamy dostęp do tysięcy młodych kobiet, a przez program Herstory przecież on się dzieje tylko raz na miesiąc. Co miesiąc ogłaszamy nową mentorkę, łączymy ją z nową mentorką i robimy to co miesiąc od ponad pięciu lat. Więc w tym momencie mamy około 70 dziewczyn, które są na jednym czacie na Messengerze i są powiedzmy, że graduated alumni naszego programu Herstory, co też sprawia, że jest najbardziej wspierająca się grupa młodych kobiet. powiem, w całej Polsce. 


Dlaczego? Dlatego, że każda z tych dziewczyn wie, jak to jest, żeby stworzyć swoje pierwsze coś. Wypuścić pierwszy odcinek podcastu, stworzyć pierwszy pitch deck, wysłać tą misję w kosmos, już działając z tymi przykładami, które tutaj w tym gronie znamy. Więc kiedy taka dziewczyna wypuszcza swój pierwszy podcast i wysyła na tej grupie informację, że hej, słuchajcie, to jest mój pierwszy podcast, proszę wesprzyjcie, to od razu ma 70 komentarzy 71 lajków, 71 słuchaczy, którzy będą ją wspierać. Więc to wsparcie widzimy tutaj z tej strony. Ale są też programy, które są bardziej otwarte, czy to są eventy, które organizujemy, na przykład ostatnio byłam w Krzywdzie w Polsce, gdzie robiliśmy prezentację do ponad 250 młodych ludzi, gdzie osoby z lokalnych szkół mogą się zgłosić i przyjść i mają dostęp do czegoś takiego kompletnie za darmo. żeby też rozwijać swoje kompetencje. 


Nasz program Goals Globe Ready, żeby dostać swoją koleżankę z drugiej strony oceanu, też ma o wiele większy acceptance rate. Oczywiście trzeba napisać aplikację i się zgłosić, bo to jest pierwszy krok, gdzie dajesz znać, że hej, chciałabym brać udział, bo też widzimy, że często młodym Polkom czy kobietom z tego regionu ciężko jest prosić o pomoc, bo jesteśmy uczone, że definicją ambicji jest niezależność. To, że możemy wszystko zrobić samemu, jeżeli nie umiesz samemu, to coś jest z tobą na nie tak i nie jesteś wystarczająco ambitna, bo musisz prosić o pomoc. A my redefiniujemy to i pokazujemy, że tylko z prostą pomocą, na przykład mentorki, która podniesie ci skrzydła, możesz osiągnąć to i to i to i to. I to jest myślę, że takim bardziej kompleksowym naszym sekretem do wsparcia na przeróżnych płaszczyznach. 


Greg Albrecht: To, co powiedziałaś o proszeniu o pomoc. Myślę, że to ma zastosowanie tak samo u mężczyzn w średnim wieku, jak i pewnie kobiet w wieku przedemerytalnym. Dlatego, że faktycznie jest to pewnego rodzaju taki… To sprzeczne z pewnym paradygmatem kulturowym, w którym pomoc nam się kojarzy z nieudolnością, z niewystarczalnością, czyli że potrzebuję pomocy, kiedy coś jest ze mną nie tak. W związku z tym samo poproszenie o pomoc oznacza, że coś jest ze mną nie tak, a nawet… z tego co się orientuję, statystycznie to jest bardziej problem mężczyzn niż kobiet, którzy już w ogóle mają trudność z tym, że to jest jakieś uderzenie w ego, kiedy ja potrzebuję czyjejś pomocy, w związku z tym nieważne co, będę zaciskał zęby i zetrę je sobie po prostu totalnie, ale dam radę sam, kiedy mogę po prostu zapukać się w jedne drzwi i powiedzieć hej, słuchaj, jest mi ciężko, mam takie wyzwania, czy w tym momencie widzisz rozwiązanie tego problemu, a ktoś patrząc z zewnątrz, to jest też moc mentoringu myślę i coachingu, ktoś patrząc z zewnątrz zada ci takie pytanie, które nagle jak latarka wskaże ci odpowiedź na pytanie, którego sobie nie zadajesz, dlatego, że tak bardzo nie chcesz dać sobie pomóc i próbujesz piętnasty raz spojrzeć tymi samymi oczami na zagadnienie, które już jest głęboko wryte w twoją głowę. Więc myślę, że to jest też taki fragment, który jest wart podkreślenia, jeśli chodzi o dążenie do osobistego performansu, że bez proszenia o wsparcie może być to bardzo trudne, a obserwuję ogromną tendencję także pośród doświadczonych przedsiębiorców do tego, żeby Okej, niezobowiązująco posłuchać paru koleżanek, kolegów na spotkaniach, ale jednak nie stanąć twarzą w twarz na przykład z taką sesją coachingową czy mentoringową w obawie przed tym, że być może się dowiem jakichś praw, z których nie chciałbym usłyszeć i próba zaciśnięcia się i powiedzenia samemu sobie z wszystkim poradzę, a to jest tak naprawdę zamykanie sobie drzwi. Też tak to postrzegam jako… 


Zofia Kierner: Greg, też myślę, że jeżeli chodzi o spektrum proszenia o pomoc i tutaj ta pomoc może być definiowana przez różne sposoby. Może to być fizyczne proszenie kogoś, kto jest ekspertem o to, żeby cię pokierował w jedną czy drugą stronę. Może to być przesłuchanie podcastu tematycznego, który ci wytłumaczy, jak się zrobić to i to i to. Może to być przeczytanie artykułu o tym, jak efektywnie ustrukturyzować swój pitch deck. Może to być przeczytanie książki. Ale jeżeli przebrniemy przez ten pierwszy etap, czyli poszukamy tej pomocy z jakiegoś źródła, np. od fundacji czy od tych różnorodnych opcji, które mamy przed sobą, to to jest strata czasu, aż nie wdrożysz tego, czego się nauczysz. Możesz czytać 50 książek rocznie, jedną na tydzień, ale jeżeli nie zmienisz nic w swoim zachowaniu, to czy ty faktycznie tę książkę przeczytałeś? Jeżeli czytasz, powiedzmy, że Atomic Habits, prawda? O tym, jak kształtować swoje efektywne habits i nawyki w swoim day-to-day life, żeby być, tak jak to mówią, 1% lepszy everyday, so tutaj optymalizować, lepsza poduszka, lepszy materac, tutaj już przykłady dla insiderów, którzy czytali tą książkę. Ale jeżeli nie wdrożysz nic, czego się nauczysz z tej książki, to to była dla ciebie kompletna strata czasu. 


Greg Albrecht: Może tak być, aczkolwiek nie wiem, czy strata czasu. Ja wierzę, że też jest jakiś element podprogowego absorbowania informacji. I moje doświadczenia z książkami niektórymi jest takie, że czytam ją, nie robię takiego bezpośredniego notatki, jakby rzucenie tego na konkretne działania, ale to pracuję z tyłu głowy i jest nagle sytuacja, w której nagle to staje się pewnego rodzaju zmianą modelu działania. Czyli nie ma takiego charakteru skokowego, ale jednak w jakiś sposób się inkubuje i kiełkuje z tyłu głowy, choć wydaje mi się to niemożliwe, kiedy czyta się 50 książek rocznie. Przynajmniej mnie to nie służyło. Były takie lata, gdzie przeczytałem jedną książkę tygodniowo i… Mam wrażenie, że to jest też taki nadmiar wiedzy i nadmiar bodźców, że jak to mówią, musi być okres tego inspiration i perspiration, że moment, kiedy chłoniesz wiedzę i moment, kiedy ją wdrażasz, czy coś z nią robisz, czy po prostu nie robisz nic i w tej pustej głowie się właśnie to kiełkowanie następuje, a nie, że dosypujesz kolejnych ziarenek i po prostu któregoś dnia mam głowę pełną ziarenek, a nic z nich nie kiełkujesz. Czyli to jest też taka kwestia, nie? 


Zofia Kierner: To prawda, ale może to jest też Gen Z perspective, czyli pokolenie, które jest wychowane na takim trochę instant gratification. Jeżeli możesz skrócić czas działania, jak już rozmawialiśmy, to też skracasz sobie czas do rezultatu, prawda? Więc oczywiście każdy ma swoją strategię, czy to przeczytanie książek, czy szukania advice, ale dopóki nie wdrożysz tego, o czym przeczytałeś, dopóki to nie wykiełkuje w głowie i nie wejdzie w realię, to to możesz sobie zadać pytanie o wartości każdego tego tekstu, który czytasz. Wystarczy przeczytać dwie czy trzy książki, które faktycznie pomogą ci nakierować twoją drogę, skonsumować je w stu procentach i zacząć żyć tym, o czym czytaliś, czego się nauczyłaś. I wtedy widzisz tą wartość namacalnie, można by powiedzieć. To nie jest, jakby to powiedzieć, fugazji, które widzimy w powietrzu. jeszcze jeden temat, jak już rozmawiamy o książkach, który myślę, że jest ważny podkreślić, to to, że zaczynamy mieć trochę information overload. Ilość książek, które jest publikowane jest ogromna. 


Ogromna. Ale to, że ktoś napisał książkę, nie znaczy, że jest warta przeczytania. Bo nie każda książka jest life-changing, jakby to powiedzieć. Więc wybieranie tylko tych, które są dla ciebie selektywnie wartościowe w życiu i ci dadzą tą wartość, która albo po jakimś czasie, albo right away możesz ją wdrożyć w życie, jest o wiele bardziej wartościowa niż czytanie wszystkiego, co ci wyląduje na biurku. 


Greg Albrecht: No 100%. Jaki jest twój algorytm podejmowania decyzji o wyborze książek i jakie są trzy tytuły, które uważasz, że na przestrzeni lat, w dowolnym okresie czasu przychodzą ci do głowy jako takie must-reads? 


Zofia Kierner: Atomic habits myślę, że jest świetną podstawą, bo prawda jest taka, że sukcesu nie tworzysz tym, co robisz czasami, tylko tym, co robisz codziennie. Nawet jeżeli to są faktycznie te nudne, małe optymalizacje, które zmieniają ci twój trajectory, to Kolejna książka, która już jest bardziej praktyczna i ją czytałam wtedy, kiedy zakładałam 50one, to 100 Million Dollar Offers by Alex Hormozi. Myślę, że bardzo ciekawie przedstawia step by step do tego, jak efektywnie kształtować swoje pierwsze oferty biznesowe i dla osoby, która jest tak naprawdę samoukiem w tym świecie. Studiuję data science, w liceum chodziłam do boarding school, do Phillips Academy przez dwa lata, która jest szkołą dosyć ogólną. Więc nigdy nie miałam jakiejś konkretnej, powiedzmy, że stricte edukacji biznesowej. Teraz wykładam na MBA, ale nigdy MBA nie miałam, więc to była bardzo fajna podstawa biznesowa. 


Potem jeszcze jedna książka, którą kiedyś dostałam w prezencie od osoby, która mnie słuchała na konferencji, to The Subtle Art of Not Giving a Fuck. Przepraszam za przekleństwa na twoim podcaście Greg, ale jest to książka, którą czytałam więcej 6 miesięcy temu, kiedy zaczęło się już dziać bardzo, bardzo dużo. Ja nigdy, kiedy zakładałam fundację To Be Clear mając lat 15, nie spodziewałam się, że organizacja będzie w tym miejscu, w którym jest teraz. Nie mogłam sobie nigdy tego wyobrazić, że dzięki temu będę miała szansę prezentować na dużych konferencjach, organizować galę w rezydencji ambasadora USA, która jest dla nas co roku cudowną inicjatywą, która przynosi tyle szczęścia naszym i mentorkom, i dziewczynom, które biorą w niej udział i jest takim świętem, można by powiedzieć, naszej ciężkiej pracy co roku. 


Mamy świetny team osób, które pracują z nami from the back end. Plus do tego przyspieszyłam sobie edukację na Berkeley, żeby w 4 latach skończyć ją w 3, więc w tym momencie, kiedy kończę dzień pracy tutaj, kiedy jestem w Warszawie, to o 21 zaczynam normalny dzień na Berkeley, czasem muszę wstać o 4 rano, dlatego że mam zajęcie, na które się muszę pokazać, a o 4 rano przez 1,5 godziny siedzieć i odpowiadać na jakieś zagadnienia. I to się złożyło z początkiem wykładu, w tym, że zaczęłam już wcześniej pracować nad agencją, To był moment, kiedy działo się bardzo dużo i wszystko w takim momencie wydaje się stresujące. Nieważne co się dzieje, wszystkie małe szczegóły, szczególnie dla osoby, która myśli, że mamy to in common, attention to detail z tym, że wszystko, co jest wypuszczane z organizacji jest taką naszą trochę wizytówką. To, jak wygląda każdy post na Linkedinie, nasz organization description, czy deck, czy każdy mail, który ma być trzy razy sprawdzony, żeby nie było na pewno żadnej literówki. Wszystko zaczyna stawać się high impact, czy wydaje się high impact na się głowie. I ta książka bardzo efektywnie mnie nasterowała na to, żeby decydować, co jest faktycznie ważne i pomyśleć, jaki jest swój faktyczny cel w życiu, gdzie chcesz dotrzeć i co musi się stać, co jest faktycznie high impact, żeby tam dotrzeć. A jakie są części życia, które wydają się stresujące, ale tak naprawdę nie są, bo tylko sobie to kreujemy mentalnie. Więc dziękuję osobie z publiczności, która mi tę książkę przekazała, bo naprawdę zmieniło mi to patrzenie na wiele stresujących sytuacji w życiu. 


Greg Albrecht: Fajnie, że wspominasz o tej książce. Też ją czytałem, ale nawet mam głębsze wspomnienie, bo miałem okazję brać udział w sesji mentoringowej z autorem tej książki, z Markiem Mansonem, kiedyś. I to, co w sumie od niego otrzymałem… to ogromne takie emocjonalne wsparcie, które w zasadzie zawierało się w takim jednym zdaniu, że ja miałem taką wątpliwość, że przecież żyjemy w świecie, w którym już jakby wszystko było, wszyscy wszystko robią i kim ja jestem wyjątkowym do tego, żeby zrobić coś, rozumiesz, coś dużego. 


Myślę, że mając różnego typu obiektywne nawet osiągnięcia, Możemy zadawać sobie takie pytanie. Wtedy dokładnie planowałem zrobienie czegoś ciekawego i to był właśnie ten podcast, który był owocem m.in. tej rozmowy z Markiem. Tak, bo pamiętam, że rozmawiałem z nim w ogóle o książkach i o publikacjach i mówię, słuchaj, mam takie wrażenie po prostu, że wszystko jest wypowiedziane. Jaki ja mam w ogóle potencjalny impakt, kiedy ja sobie siedzę tutaj w Polsce i prawda, w ogóle, a wy publikujecie rzeczy, które mają setki milionów. I on powiedział, hej, to jest, to jakby nie ma znaczenia… to wszystko, co mówisz, nie ma znaczenia, bo najbardziej istotna rzecz jest taka, że to będzie twoja autentyczna wersja konkretnej historii. I przez tę unikalność po prostu trafisz do tych osób, które zaciekawi to, jaką ty historię opowiadasz. Jak się tego słucha, to jest oczywiste, ale w połączeniu z taką zupełnie Swobodną i naturalną formą komunikacji z jego strony i też jakby doświadczenia go jako człowieka. Pamiętam, że jak byłem wtedy na tym właśnie wyjeździe i poznałem między innymi Marka, to też poznałem kilku innych ciekawych autorów, Ryana Holiday’a między innymi też i to było… Wspaniale wzmacniające, pewnie też tego doświadczasz, że mówisz, hej, okej, to są ludzie, którzy w kategorii zbliżonej do tego, co ja robię, są po prostu top na świecie. 


Są normalni ludzie. Nie ma w nich niczego super. To nie jest jakiś superman, który zjadł jakiś kryptonit i dzięki temu jest kuloodporny. Czy to nie jest gość zrobiony, nie wiem, ze stali, którego możesz strzelać i się nie przedziurawi? I myślę, że to uświadomienie sobie tego, że w zasadzie mamy naprawdę Podobny potencjał było dla mnie bardzo wzmacniające i dało mi nawet pewnie więcej niż przeczytanie tej książki, choć ta książka jest znowu bardzo bliska mojemu systemowi wartości w wielu sytuacjach. Mnie się wydaje, że radzę sobie bardzo dobrze z tym, że mam wyłożone na bardzo wiele rzeczy i selektywnie przejmuję się rzeczami, które… które naprawdę myślę, że są ważne, chociaż pewnie moja żona mogłaby mieć inny pogląd na to, które rzeczy wybieram jako kluczowe i to mogłaby być ciekawa dyskusja. 


Zofia Kierner: No pewnie, no pewnie. Nie, myślę, że ten koncept, o którym opowiadasz, jeżeli chodzi o… o to, co łączy osoby, które są na topie największych organizacji i też dzięki fundacji mieliśmy szansę poznać naprawdę ciekawe też persony, można powiedzieć, i w Stanach, i w Europie. I tak naprawdę oni niczym się od nas nie różnią. Mhm. Niczym, tylko czasem being in the right place at the right time i longevity. To, że zwykle myślę, nie na etapie dwóch miesięcy, sześciu miesięcy, dwunastu miesięcy, czyli typowa mentalność młodej osoby, z którą za sześć miesięcy muszę na wakacje sobie znaleźć jakiś staż, a potem muszę wybrać już kursy na kolejny semestr moich studiów, a potem za osiemnaście miesięcy muszę już mieć pracę, no to myślę na takiej płaszczyźnie. A takie osoby myślą w dekadach, czyli co mogą zrobić dzisiaj, co faktycznie zmienia im tą perspektywę longevity. Ale o tym też bardzo fajnie opowiada założycielka Girls Who Code, czyli takiej sporej też fundacji Women in STEM w Stanach, gdzie kiedy poznała osoby typu Bill Gates czy Warren Buffett, to ma taki świetny cytat, czyli… czyli to, że faktycznie młode dziewczyny, które wchodzą na tą płaszczyznę kariery, muszą zauważyć, że nie różnią się niczym od tych ludzi, których słuchają w inspirujących podcastach, czy na głównych scenach konferencji, czy które są warte multi, multi, multi miliony czy miliard dolarów, tylko tym longevity i faktycznie tą konsekwentnością swojej pracy i faktycznie making a choice i sticking with it. 


Greg Albrecht: No tutaj przykład Warrena Buffetta, myślę, że to jest złoty przykład, bo on wcale nie był w czołówce najbogatszych do jakiegoś 65. roku życia. Największą wartość zbudował między 65. i 90. rokiem życia. I też jest super casual guy ogólnie. Jedzie codziennie do McDonald’s. Nie to, żebym akurat tego typu postawę promował, ale to pokazuje, że jest po prostu człowiekiem z krwi i kości, który w konsekwentny sposób w wyspecjalizowanym obszarze robi każdego dnia to samo i to w skali tych 90 lat dało mu ponadprzeciętne rezultaty. 


Zofia Kierner: Ale tak jak teraz ma lat 90, on nadal, jak słuchasz jakiejś jego bardziej recent wypowiedzi, nadal myśli na płaszczyźnie dziesięcioletniej. Nawet pomimo tego, że ma lat 90. Dlaczego, kiedy mamy lat 30, myślimy, że musimy coś szybko wymyślić i jak to mówią, get rich quick, co nigdy nie jest dobrą odpowiedzią, bo jeżeli w młodym wieku zrobisz bardzo dużo pieniędzy, to też może to być… szczególnie jeżeli zrobisz to from some sort of luck, prawda, w dobrym momencie zainwestujesz w GameStop na przykład i overnight widzisz 6-0 na koncie, też całkowicie zmienia to ci mentalność i podejście do życia i Możesz stracić niektóre te lekcje po drodze, które są tak kluczowe w budowaniu swojej drogi do definiowanego sukcesu. Nie, że to musi być sukces finansowy, ale ogólnie to, jak wygląda ten general trajectory. I inspirujące jest patrzeć na gościa, który ma lat 90 i nadal patrzy na etapie dekady czy paru dekad. 


Greg Albrecht: Dokładnie. Co na temat swojej Foundation as a Service powiedziałabyś? 


To jest temat ciekawy. Myślę, że temat budowania fundacji przy firmie jest… Jeszcze dość egzotyczny w Polsce, choć oczywiście to się zdarza, natomiast raczej jako droga do optymalizacji podatkowej często, a nie jako droga do koniecznie budowania wpływu. Uogólniam oczywiście, nie ma to po prostu takiej jeszcze adopcji w skali tych wszystkich zamożnych firm i nie ma takiego zwyczaju tego giving back i inwestowania w firmy. w świat wokół. Dlaczego firmom to może się opłacać? Oczywiście w wielkim cudzysłowie i jak uniknąć też takiego greenwashingu? Czyli wiadomo, że firma, która produkuje papierosy robi fundację, która wspiera badania nad rakiem płuc. 


Zofia Kierner: Opowiem chwilę o tym, czym jest Foundation as a Service i dlaczego ta firma ma też swoje miejsce w takiej dziedzinie social entrepreneurship. Jak już wspominaliśmy, w Stanach wydajemy ponad 550 miliardów dolarów, a to tylko w cashu, bo jeszcze nie rozmawiamy o jakichkolwiek estate donations, stock donations itd., które też są częścią puli działań charytatywnych, ale już trzymajmy się tych dolarów, bo to jest najprostsze to quantify. Wyobraź sobie, Greg, że masz przed sobą 550 miliardów dolarów. Przywiozłam ci je w walizce z Ameryki, tutaj postawiałam ci je w biurze i powiedziałam, Greg, w tym momencie postaraj się naprawić niektóre kluczowe problemy społeczne. 


W stylu bezdomność, w stylu dostęp do healthcare, jakościowa edukacja, czyli ogólnie spektrum tych Sustainable Development Goals, które wymyślili United Nations. Jak byś to zrobił? Masz 55 miliardów dolarów, w którą stronę idziesz? 


Greg Albrecht: Na pewno bym przekazał te pieniądze jakiejś fundacji, która już wie co robi. Naprawdę, no bo oczywiście przedsiębiorcy mają tendencję do myślenia, że ja wiem najlepiej jak to zrobić. Taki mają syndrom czasem Boga, czyli udało mi się zbudować fabrykę parówek albo software house i w związku z tym wydaje mi się, że każdą kolejną rzecz zrobi równie dobrze, ale prawda jest taka, że Że jak wchodzimy do innej rzeki, to możemy zupełnie inaczej percepować i nie zawsze te kompetencje są transferowalne. Więc pierwsza moja odpowiedź to jest znaleźć kogoś, kto wie jak to zrobić, kto już to robi, kto w danym obszarze jest dużo dalej pod kątem kompetencji merytorycznych, 


Greg Albrecht: zrozumienia problemu, zrozumienia najlepszych dróg rozwiązania tego problemu, a także zbudowania sieci wpływu, przez którą można dany problem rozwiązać, typu instytuty, lokalne osoby itd. I tam bym przetransferował tę kasę. 


Zofia Kierner: Dobra, a całe 550 miliardów, czy byś je jakoś rozdzielił? 


Greg Albrecht: Na pewno trzeba było podejść portfelowo do tego tematu, tak jak przy każdych inwestycjach, no bo może być tak, że są dwie teorie, jak na przykład pokonać raka, czy jest ich pięć, pewnie jest pięć tysięcy, ale powiedzmy jest pięć wiodących, jest kilka fundacji, które są w tym najbardziej skuteczne, w związku z tym bym postawił na jedną czy dwie. Takie byłoby podejście. 


Zofia Kierner: A jak stawiasz na te fundacje, wybierasz dwie, które myślisz, że będą najbardziej skuteczne w targetowaniu tego akurat problemu, Czego szukasz w takiej fundacji? Przed tym, kiedy przelejesz im już te 550 miliardów, odsuńmy to na stół, można powiedzieć, że milion dolarów, które chcesz wesprzeć w jakiejś fundacji. Czego szukasz w takiej organizacji, żeby ona była wystarczająco wiarygodna, żebyś powierzył im swoje fundusze? 


Greg Albrecht: Na pewno jakieś te transparentne raportowanie, na pewno sprawdziłbym też w networku, czy mają jakieś sukcesy na koncie, ewentualnie jacy są ludzie w Radzie Programowej i jakie organizacje wspierają na tym etapie, kim są ludzie, którzy są w tej fundacji. Czyli zrobiłbym typowe due diligence, tak jak inwestując w startup, dokładnie. 


Zofia Kierner: Dobra, dobra Greg. Słuchaj, nie będę cię już męczyć pytaniami. Już tłumaczę po co te pytania. Jak patrzymy na świat filantropii i świat social impact, mamy ogromny gap. 


I skąd się ten gap pojawia? Kiedy patrzymy na fundacje, czego głównie potrzebują? zwykle nie są to fundusze, tylko talent. Potrzebują dobrego talentu. Ale żeby mieć dobry talent, potrzebujesz mieć dużo funduszy. 


Więc to jest taki never ending circle. Kiedy patrzymy na uniwersytety, typu Berkeley, typu Harvard, Nawet jak się, jak wykładam w temacie social entrepreneurship i rozmawiam z młodymi ludźmi, którzy, każdy z nich staje się na tych zajęciach i pierwsza rzecz, która mówi, to jestem tutaj dlatego, że chcę zmienić świat na lepsze. Jeżeli zaproponujesz im, żeby założyli fundację albo żeby dołączyli do fundacji… Nie, jak to? Ja chcę biznes prowadzić, ja chcę prowadzić firmę. 


Albo jeżeli pytasz ogólnie populistopowych uniwersytetów, czy to w Stanach, czy tak naprawdę na całym świecie, jakie są główne kierunki, które wybierają po studiach? Zwykle to jest albo consulting, albo finance, albo tech. Dlaczego? Dlaczego wybierają te industry zamiast pójść do fundacji? Dlatego, że dołączenie do fundacji typowo oznacza 70% pay cut, czyli zarabiasz o wiele mniej niż mówisz ze swoim zestawem umiejętności w innej, większej firmie. Po drugie widzisz, że nie masz clear career trajectory. 


W fundacji nie ma czegoś takiego jak analista, potem associate, potem junior partner, potem senior partner, potem jesteś name partner. Nie jest to typowa struktura organizacyjna i musisz tak naprawdę robić wiele różnych rzeczy w tej jednej organizacji. I większość młodych talentów nie chce pracować w fundacjach. Więc definiujemy problem, że jeżeli chcesz przekazać ten milion dolarów i szukasz kto pracuje w takiej fundacji, zwykle to są osoby, które poświęciły albo swój talent, albo mają możliwość, żeby pracować w fundacji też z innych powodów. Na przykład często widzimy to w Stanach, że fundacje prowadzą, często to są kobiety, które mają bardzo zamożnego męża. 


Mhm. I to sprawia, że one mają, powiedzmy, że inne fundusze na życie i nie muszą się stresować tym, że mają mniejszą wypłatę, albo pracują tam 100% charytatywnie. I często są to osoby, które nie mają wykształcenia, jak prowadzić fundacje czy organizacje charytatywne, bo ciężko jest takie doświadczenie znaleźć, jeżeli typowo chcemy pracować w innych sektorach. Więc zdefiniowaliśmy sobie trochę talent issue. Drugi issue w fundacjach jest taki, że you’re constantly fundraising. Jako inwestor, Greg, wiesz, że jak firma zbiera finansowanie, to chcą, żeby ten proces trwał maksymalnie 4-5 miesięcy. Żebyś potem resztę tego czasu mógł się skupić na prowadzeniu firmy. 4-5 miesięcy, które spędzasz na fundraising, masz runway na 2 lata dzięki tej rundzie i możesz się skupić na swoim growthu. 


fundacji nie ma czegoś takiego jak a, najpierw zrobimy fundraising, potem będziemy działać. Robisz wszystko naraz w tym samym czasie. 


Bo masz constant need for more funds. A co jest jeszcze większym problemem, też jako inwestor, kiedy przekazujesz pieniądze firmie, to wiesz, że twoja inwestycja nie zwróci się przez parę lat. I to jest okej, żeby firma przez 4-5 lat Nie zarobiła ani grosza, prawda? W ogóle nie była profitable, tylko budowała swój produkt, który potem będzie sprzedawać. 


To jest taki healthy company growth. W fundacji mamy coś, co się nazywa overhead. Może to kojarzysz. Overhead to jest ilość funduszy, które raportujesz na swoich raportach, które są przekazywane na tematy internal, czyli na administrację, na pensję, so on and so forth. I jak patrzymy na rankingi fundacji w Stanach, przez niektóre, można powiedzieć, że bardziej reputable sources, niski overhead jest benefitem. Czyli jako donor, który wpłaca milion dolarów na fundację, nawet na research, jeżeli chodzi o Rakapuz, już przynajmniej się tego przykładu, spodziewasz się, że twoje milion dolarów będzie wykorzystane przynajmniej w 90% na ten cel, na który przekazałeś. I pewnie byłbyś trochę oburzony, jeżeli ten milion dolarów byłoby wydany tylko na tematy administracji, na pensje, na strukturę fundacji, na to, żeby wynająć biuro, czy lab, żeby mieli gdzie pracować. Wolisz, żeby to było przekazane w stu procentach. 


Albo jeżeli przekazujesz pieniądze na wsparcie, powiedzmy, że jedzenia dla dzieci w Bangladeszu, to chcesz, żeby jak najwięcej twojej donation było przekazane właśnie na te cele. Więc pokaz sprzedaje się nam kolejny problem. Mamy problem ze staw i mamy problem z budżetem. 


I problem z takim trochę longevity, że ciągle musisz zbierać pieniądze. Tutaj powiedzmy, że mam już narysowaną dla Ciebie mapę tego, jak wygląda struktura charytatywna w fundacjach. Teraz przejdźmy na stronę firmową. 


Jak firmy strukturyzują swoje działania charytatywne, robią to na paru etapach. Są firmy, które albo wypisują czek na UNICEF czy United Nations, wysyłają czek i mówią, ok, dobra, zrobione, wpiszemy to sobie w raporcie i koniec. Potem są firmy, które przekazują małe części swojego budżetu fundacjom, które dzięki temu dają im jakiś swój internal PR. 


Czy to logo na konferencjach, czy ownership nad jakimś programem, czyli ogólne procesy. I to jest pierwszy krok, powiedzmy, że też korzyści dla firm z działania filantropijnego. A trzeci to jest, kiedy faktycznie zakładają własną fundację i mają autorskie programy, które dają im największy benefit marketingowy. 


To be clear, działania w fundacjach korporacyjnych są trochę sytuacyjnie win-win. I tak jak wypowiadałeś się, że czasem konotacja z fundacją jest taką, żeby omijać podatki, prawda, jest taka, że są benefity podatkowe z tego, że ktoś zakłada fundację. Ale czy to jest coś złego, jeżeli dzięki temu, że mają benefity podatkowe, mają szansę przekazywać więcej funduszy na pomaganie problemom społecznym, które wymieniliśmy? 


Więc taką mamy w tym momencie strukturę filantropii, prawda? Różne etapy firmowe, które przekazują małe budżety do fundacji, które potem mają problem ze staffem, którego nie mogą zatrudnić zatrudnieniem staff, który jest underpaid, underqualified, działają też na wolontariuszach. No i tak samo jak chciałyby się rozwinąć jak startup, nie mogą, dlatego że nie mają na to wystarczająco runway’ów i funduszy. I teraz, jak mamy ten divide, co się dzieje in between? 


In between mamy szokujące statystyki o tym, że dzieci w 1990 roku zdawały basic literacy exams lepiej niż dzieci w 2022. To, że 70% Amerykanów są overweight albo obese, ale ilość osób, która żyje na mniej niż jednym posiłku dziennie też tylko rośnie. To, że ilość bezdomnych w San Francisco mogłaby wypełnić niektóre miasta w Polsce. To, że dostęp do szczepionek i do healthcare mamy coraz większe zapotrzebowanie, nieważne tego, ile takich szczepionek wysyłamy za granicę. Więc główne problemy społeczne, które staramy się naprawić, tak naprawdę nie poruszają się do przodu. 


Więcej osób na świecie ma dostęp do telefonu komórkowego niż do łazienki. A wydajemy na to 550 miliardów dolarów. Jako inwestor wiesz, że 550 miliardów dolarów mogłyby wiele z tych problemów przynajmniej posunąć do przodu. 


Więc namalowałam Ci skop tego, jak wygląda filantropia. Gdzie teraz wchodzi 50one i Foundation as a Service? Kiedy firmy chcą otworzyć własną fundację korporacyjną? Już trzymajmy się firmą, bo my jako 50one działamy i dla firm, i dla osób prywatnych, które chcą założyć własną fundację rodzinną czy prywatną, ale już trzymajmy się firm. Jeżeli taka firma chce założyć własną corporate foundation, musi zrobić parę rzeczy. 


Po pierwsze to compliance, musi założyć dodatkowe entity. Po drugie, hiring, czyli znaleźć zwykle pięć do siedmiu osób, które będą w takiej fundacji pracować full time, czyli muszą zatrudnić pięć osób on the payroll, wyskautować takie osoby, A gdzie się szuka osoby, które ma doświadczenie pracowania w fundacji, jeżeli jest to też hiring crisis, jeżeli chodzi o organizacje pozarządowe. A potem musi autorsko stworzyć swoje własne programy i inicjatywy. Musi ustalić, jak faktycznie działa marketing charytatywny. Widzimy, że dolar, który jest wydany na marketing w True Social Impact idzie dalej niż dolar wydany na tradycyjny marketing, ale jak faktycznie się to robi? To są często mity, które takie osoby, które są zatrudnione w corporate foundations muszą rozgryźć, a często to nie jest główny core firmy, prawda? Wiele firm, które zakładają fundacje, oczywiście fundacja ma trochę inny cel niż cel firmy, co jest naturalne, to jest trochę częścią part of the business. Więc dla nich ma to sens i kosztowo, i impaktowo, i marketingowo zoutsourcować management takich fundacji. I tutaj wchodzi concept foundation as a service. 


Tak jak masz software as a service, my jako 50one jesteśmy w stanie w 100% zoutsourcować creation, management, administration, program management, marketing, impact quantification, PR management takiej fundacji prywatnej lub korporacyjnej. Za taki sam koszt jak zatrudnienia nie stawu 5 czy 7 osób, ale jednego czy dwóch executive directors. Czyli jest to i dla firmy bardziej optymalne z perspektywy tego overhead kosztowo, gdzie więcej ich funduszy może iść na ich cele charytatywne. A mają też gwarancję, że to są osoby, które wiedzą już jak to zrobić. Mamy cudownych adwajzorów, którzy pracowali w na przykład Wikipedia Foundation, czy w Intuitive Foundation, jednej z największych fundacji healthcare’owych w Stanach, czy osoby, które pisały duże raporty dla BCG, które nas wspierają jako case advisors przy takich fundacjach. No i oczywiście cały know-how, który nauczyliśmy się z fundacji Girls Future Ready i też już paru projektów, nad którymi 50one działa. A my jesteśmy w stanie zatrudnić topowy talent, dlatego że ten talent wtedy pracuje na paru projektach fundacyjnych, plus to, że mamy reverse model jako fundacja, gdzie nie zbieramy fundusze, które musimy zrobić 24-7, tylko to są fundusze, które firma chce jak najlepiej dystrybuować dalej i szukają know-how, how to do it. 


Greg Albrecht: Sprzedane. Cóż mogłem więcej powiedzieć? Myślę, że przedstawiłaś to tak dokładnie i wnikliwie i myślę, że makes a lot of sense. Wiem, że już macie pierwszych klientów w Stanach, pewnie będziecie też coś tu robić w Polsce, więc temu mocno kibicuję. 


Zofia Kierner: Dzięki, dzięki Greg. Przyznam, że projekt jest głównie skoncentrowany na Stany, dlatego, że my też w Stanach jako Girls Future Elite mamy status 501c3, stąd też nazwa 50one, taki jak najbardziej szanowany status fundacji za granicą. I Znamy też system z perspektywy podatkowej i jest to o wiele bardziej transparentne, jak to działa w Stanach. Mamy też parę, przyznam, że osób zainteresowanych podobnymi projektami w Polsce i jesteśmy na to otwarci, ale głównie chcemy się koncentrować na rynku w Stanach, gdzie jednak ten know-how filantropii jest już bardziej familiar. 


Greg Albrecht: Super. Zosiu, będziemy kończyć. Chciałem zapytać na koniec o co cię nie zapytałem, a chciałabyś ewentualnie jeszcze dopowiedzieć, czego zabrakło. 


Zofia Kierner: Jejku, nie, myślę, że jedyną formą konkluzji to, że trzeba działać, bo warto, że namawiam wszystkich do tego, żeby pomyśleli o tym, jak mogą też w swój sposób pomóc światu. Może to być klisze, ale sprawić, żeby osoby, z którymi się spotykamy, czy… czy to w ramach mentoringu, czy ogólnie różne problemy charytatywne, czy społeczne, które widzimy przed sobą, co możemy zrobić, żeby dzięki nam ten świat był o ten 1% lepszy, bo faktycznie jest to collective effort. Wszyscy musimy dołożyć swoje dwa grosze i dwie godziny w roku, żeby faktycznie pomagać innym, więc zachęcam do tego i zachęcam, żeby działać dalej, bo warto. 


Greg Albrecht: A gdzie cię mają widzowie i słuchacze znaleźć, dodać? Gdzie powinni wejść, żeby dowiedzieć się więcej? 


Zofia Kierner: Pewnie, zawsze zachęcam na LinkedIna, to jest głównym miejscem, że komunikację możecie tam znaleźć. No i oczywiście zachęcam też do śledzenia tego, co się dzieje w Girls Future Ready. Może macie ambitne… córki, które chcecie wesprzeć, albo też jesteście młodą dziewczyną, która szuka miejsca, które faktycznie efektywnie jej wspiera dalej, więc zawsze zachęcam, czy to na nasz profil na Instagramie, czy na Facebooku, czy na LinkedInie, czy na naszą stronę https://www.girlsfutureready.org, tam są wszystkie szczegóły.

Udostępnij:
Podcast

Poznaj wiodący podcast dla przedsiębiorców i zarządzających biznesem. Posłuchaj przedsiębiorców, którzy zbudowali biznes od zera. Znajdź odpowiedzi na wyzwania, które trapią liderów – niezależnie od branży.

Newsletter

Zainwestuj 5 minut w tygodniu, by osiągać więcej.

Dołącz bezpłatnie do tysięcy przedsiębiorców i zarządzających biznesem w społeczności Business Unlimited.

Zobacz także