Gdy byłem mały i zwlekałem z wykonaniem pracy domowej, mama opowiedziała mi o swoim doświadczeniu z okresu studiów. Często, kiedy studenci mieli się uczyć do egzaminu, znajdowali wiele innych ciekawych i absorbujących zajęć. Na przykład gotowanie wody na herbatę wymagało ciągłego doglądania czajnika w trakcie całego procesu ogrzewania. Stali więc i gapili się na czajnik, zabijając czas. Czas, który nie miał być zabity. Miał być spożytkowany na naukę.
Jeżeli tego nie doświadczyłeś, to… masz szczęście. Tak zwana prokrastynacja – opóźnianie zabrania się do działania – zdarzyło mi się wiele razy. Ostatnio w ubiegłym tygodniu. Zawiodłem sam siebie (i redaktora naczelnego) oddając tekst do publikacji ponad tydzień po terminie. Był to wyjątek, ale wciąż nie daje mi spokoju. Byłem zły na siebie i postanowiłem przeanalizować, dlaczego tak bardzo zwlekałem i jak tego nie powtórzyć w przyszłości.
Gdzie rodzi się odwlekanie?
Podjąłeś się wykonania zadania – dlaczego zwlekasz do ostatniej chwili z jego wykonaniem lub wcale go nie wykonujesz?
- Próba spełnienia oczekiwań innych.
W tych rzadkich przypadkach, kiedy zwlekam z podjęciem działania – robię to dlatego, że nie czuję się najlepszą osobą, do zajęcia się sprawą i zastanawiam się dlaczego akurat ja mam to zrobić. Dlaczego więc w ogóle zobowiązałem się do wykonania tej pracy?
Pewnie zdarzyło się to pod presją czasu – nie miałem chwili na przemyślenie, pochopnie obiecałem, bo chciałem być pomocny, a nie doceniłem ile wysiłku będzie mnie to kosztowało. Zdarza się to zazwyczaj przy nietypowych zadaniach, w których nie mam doświadczenia i odbiegają od mojej rutyny.
Plan na przyszłość: jeżeli trzeba zrobić coś, co nie pasuje do sprawdzonego schematu codziennych zajęć, weź głęboki oddech i daj sobie czas na decyzję do jutra.
- Nieuzasadnione wyobrażenia.
Przypominam sobie obrazek kota patrzącego w lustro i widzącego w nim odbicie lwa. Tak wyobrażam sobie nowe zadania, których się podjąłem, a których dotychczas nie robiłem. Jako coś większego, niż naprawdę jest. Zanim się za nie zabiorę to wydają się bardzo ciężkie i czasochłonne. Samo myślenie o nich przewraca mi żołądek do góry nogami.
Plan na przyszłość: jak czujesz dyskomfort, zbierz się i napisz – punkt po punkcie – plan wykonania zadania. Jeżeli okaże proste, może uda się je wykonać od ręki. Jeżeli większe, łatwiej będzie nastawić umysł na właściwą falę i zrobić pierwszy krok do wykonania.
- Potrzeba zastrzyku adrenaliny.
Przegapiłbym ten punkt, gdyby nie rozmowa z moją koleżanką Mary Joseph (dzięki jej za to). Jest wysoce prawdopodobne, że czekanie do ostatniej chwili z wykonaniem pracy ma na celu podbicie poziomu adrenaliny. Stopniowo taki tryb motywowania się uzależnia.
To tak, jakby praca w spokojnym, bezpiecznym rytmie nie była dość ekscytująca, żeby w ogóle zaczynać. Próbowałem się oszukiwać ustawiając sobie fikcyjne, wcześniejsze “deadline’y”, ale to nie działało.
Plan na przyszłość: brak rozwiązania – poszukać odpowiedzi u innych– może to ty możesz mi doradzić?
Mam nadzieję, że jeden z powyższych punktów zainspiruje Cię i pomoże w znalezieniu własnych przyczyn i metod przeciwdziałania prokrastynacji.
Jak pokonać prokrastynację, kiedy już się zaczęła?
Wyobraź sobie, że ta zaległość urasta w Twoim umyśle (ja zazwyczaj czuję się, jakby w gardle rosło mi jabłko) – co zrobić? Za późno na relaks i czas spojrzeć prawdzie w oczy. Jak zwiększyć rezultaty i zminimalizować dyskomfort?
- Poszukaj wsparcia.
Oczywiście nie jest miło przyznać się do błędu. Ale udawanie, że panujesz nad sytuacją – aż do przekroczenia terminu – może nie tylko wpłynąć na twój wizerunek, ale mieć poważniejsze reperkusje. Może zamienisz się na zadania z inną osobą, która ma podobne problemy. Coś co jej przychodzi trudniej może być dla Ciebie łatwe i vice versa.
Odwlekając wybieramy krótkotrwały komfort braku konfrontacji z rzeczywistością, zamiast stanąć twarzą w twarz z długoterminowym ryzykiem.
- Słonia zjadaj po kawałku.
Przypomina mi się technika stosowana wobec bardzo otyłych ludzi, którzy chcą poprawić swoje zdrowie i zacząć ćwiczyć. Pierwszy raz, kiedy pójdą na siłownię, dostają nagrodę za sam fakt pojawienia się na sali. Następnym razem mogą po prostu postać 20 minut na bieżni i za to są nagradzani. I tak stopniowo budują nawyk ćwiczenia…
Jeżeli twoja praca polega na pisaniu – to weź kartkę i napisz pierwsze zdanie. Być może skończysz, napisawszy cały tekst. To jak pchanie ciężaru. Najcięższą częścią pracy jest ruszenie go z miejsca. Potem idzie samo.
- Celebruj małe sukcesy.
W życiu codziennym zapełnionym zadaniami, płynnie przeskakujemy od jednego do drugiego, goniąc własny ogon. Możemy motywować się stresem i niepokojem przed zawaleniem terminów, ale zapominamy wzbudzić pozytywną motywację gratulując sobie realizacji zadania po jego zakończeniu. Szczególnie te ogromnie nieprzyjemne i odwlekane zadania, z którymi walczymy, warte są świętowania po zakończeniu. Nagrodź się po zakończeniu pracy. Obejrzyj film, zjedz kawałek ciastka, zrób to co lubisz, a co robisz rzadko i sprawi Ci przyjemność.
Hura! Udało się. Wielki straszny lew zadania do zrobienia skurczył się w kociaka i został ukołysany do snu.
Prokrastynacja – dlaczego nie nazwiemy tego po prostu lenistwem czy ucieczką przed odpowiedzialnością. Bo wymyślna nazwa dodaje splendoru i ułatwia mówienie o tym, a nawet zrzucanie odpowiedzialności na to, “że taki już jestem”?
Zwróć uwagę na moment, kiedy złapiesz się na gapieniu się na czajnik. Weź oddech i zrób co masz zrobić.
Czy zdarzyło Ci się odwlekać zadania? Czy masz swoje recepty na walkę z prokrastynacją?
Podziel się przemyśleniami!
Przypis tłumacza:
procrastinatio, -onis – (łac.) odroczenie, zwłoka
samo crastinus, -us – (łac.) – jutro, dzień jutrzejszy
pro crastinus znaczy więc dla jutra lub do jutra czyli “maniana”