Marcin Żukowski – Nieagencja: Od projektów społecznych do zrównoważonej (nie)agencji marketingowej – posłuchaj podcastu:
Marcin Żukowski – Nieagencja – opis odcinka:
Marcin Żukowski – współzałożyciel Nieagencji, firmy specjalizującej się w przeprowadzaniu transformacji cyfrowych, związany z branżą marketingową od 10 lat. Autor bestsellerowych książek z obszaru marketingu – „Twoja firma w social mediach” i „Ty w social mediach”. Wykładowca na Uczelni Łazarskiego. Pasjonat zrównoważonego rozwoju i realizowania działań z sensem.
Z rozmowy dowiesz się m.in.:
- Dlaczego Nieagencja nie chce nazywać siebie agencją? W czym przejawia się jej nieagencyjność?
- Czym wg Marcina charakteryzują się sensowne działania i sensowna współpraca z klientem?
- Jak Marcin z sukcesem zorganizował studencką debatę kandydatów na prezydenta z budżetem 36 zł?
- Jak inspirować się do odważnych działań?
- Jak wyglądała droga Marcina od handlu w sklepiku szkolnym w podstawówce do otwarcia własnej Nieagencji?
- Jak w zrównoważony sposób rozwijać firmę w branży marketingowej? Jakie są plusy takiego rozwoju?
Dołącz do Klubu Greg Albrecht Podcast, aby mieć dostęp do ekskluzywnych materiałów, spotkań i wpływ na kształt tego podcastu: https://albrechtpartners.com/klub
Masz pomysł na temat odcinka? Znasz kogoś, kto powinien być moim gościem? A może chcesz zostać sponsorem podcastu? Napisz do mnie: gregalbrechtpodcast (at) gmail.com
Marcin Żukowski – Nieagencja – obejrzyj wideo:
Marcin Żukowski – Nieagencja – przeczytaj zapis rozmowy:
Dziś w Greg Albrecht Podcast, Marcin Żukowski współtwórca Nieagencji. Cześć Marcin!
Cześć Greg! Dzięki serdeczne za zaproszenie.
Nieagencja, czy możesz wyjaśnić na czym to polega? Bo jak rozumiem jest to agencja a zarazem jest jakiś komponent – nie. O co chodzi?
Tak. Żeby wyjaśnić naszą nazwę, to trzeba się trochę cofnąć w czasie, a jak to zazwyczaj bywa z nazwami. Mija od 2011 r., czyli już 10 lat. Pracuję w branży reklamowo-marketingowej, tak naprawdę w internetowej głównie części tej branży. I mój wspólnik Bartek Wilim również od x lat pracujemy w branży internetowo-reklamowej. I to co nas tutaj łączyło, to jest ten taki stosunek do tej branży, który jest dość krytyczny i krytyczny stosunek do agencji, które w tej branży funkcjonują. A w takich agencjach również pracowaliśmy więc to nie jest jakby tak, że sobie po prostu coś takiego wymyśliliśmy któregoś dnia. No i stąd pomysł na nazwę “Nieagencja”. To znaczy proste założenie pod tytułem, nie będziemy jak inne agencje. I to jest jakby najprostsze wyjaśnienie tej nazwy. Oczywiście jakby sobie spojrzeć jeszcze na nasze logo, to tam jest na zielono to, to ”Nie”, i to też jest taka, pewnego rodzaju gra ponieważ wiadomo, że jak widzimy “Nie” to pierwsza rzecz jaka nam się kojarzy, kolor który się kojarzy ze słowem “Nie”, to jest kolor czerwony. My w Nieagencji nie używamy na przykład do uwag raczej koloru czerwonego tylko kolor zielony. I tutaj też jest z naszej strony, pewien ukłon wobec komunikacji Nieagencji, która właśnie też często jest taką komunikacją i nasze działania są powiedzmy nieszablonowe i niestandardowe i nie takie, jak na pierwszy rzut oka zazwyczaj różne tego typu działania wyglądają. Więc tak wygląda historia naszej nazwy.
No to na czym polega to “Nie”? To znaczy, jest w sumie sporo firm, które budują na takim zaprzeczeniu, na poszukiwaniu alternatywnego doświadczenia, ale jednak równocześnie pytanie, co w takim razie dajecie w zamian, co się mieści pod tym “Nie”, a czego nie dajecie? Czyli, czym się różnicie od tych agencji? Co wam się nie podobało, i co tym samym przyświeca wam jako taki fundament tego, co robicie na tle wszystkich innych firm, które mniej więcej mogą także nazwać się agencją marketingową?
Tak, oczywiście. To znaczy, my się agencją marketingową taką stricte nie nazywamy. My się raczej nazywamy właśnie firmą, która wspiera inne organizacje w komunikacji w marketingu. I to, co innego u nas znajdziesz, to jest taki moim zdaniem duży focus na sens działań. To znaczy to, że my robimy działania, które mają sens. To znaczy, przychodzisz do nas i robisz jakiś tam swój marketing, który często jest przez ciebie nie rozumiany. To znaczy bardzo wiele działań, które robimy i które dzieją się na rynku w obszarze komunikacji czy marketingu są działaniami, których tak naprawdę nikt z zainteresowanych często nie rozumie. To znaczy nie rozumie ich klient, bo tak naprawdę agencja go do czegoś namówiła. Więc on z siebie zrzuca w pewien sposób odpowiedzialność, co jest jakby fajną ucieczką często, ale na dłuższą metę się nie sprawdza. Druga rzecz to agencja, która często sama nie rozumie po co dane działania robić, a robi się na przykład takie działania po to, bo akurat to jest modne, bo akurat na tym w danym momencie można zarobić najwięcej. A tak naprawdę czy to jest mądre i czy to ma sen, to często to już gdzieś tam z tyłu można sobie zostawić. Więc taka rzecz, która nas wyróżnia z pewnością to jest właśnie sens tych działań. A jeżeli chcemy robić działania z sensem, to musimy też budować odpowiednią relację z naszymi klientami i partnerami. To znaczy to jest oczywiście mega wyświechtane, że budujesz relacje z klientem, tylko w naszym przypadku, wydaje mi się to nie jest tak do końca wyświechtane. To nie jest taki slogan. Bo u nas faktycznie my sobie to często nazywamy, że nasza firma jest taką trochę kozetką dla niektórych ludzi z organizacji z którymi współpracujemy, bo często to wygląda w ten sposób, że spotykają się z nami czy rozmawiają z nami i mają taką przestrzeń, którą tworzą nasi ludzie, tak naprawdę. Taką przestrzeń bezpieczną, w której mogą i porozmawiać o tym, co ich gdzieś tam boli i zapytać o swoje problemy i rozwiać jakieś wątpliwości. I pogadać o tym, że oni czasami popełnią błąd, że nam również się zdarzają błędy. Jakby jest tutaj dobra przestrzeń do budowania tych relacji i to, że robimy te działania i te relacje również budujemy z sensem. Jakby to są moim zdaniem takie rzeczy, które nas gdzieś tam wyróżniają i wydaje mi się, że to jest pewnego rodzaju “Nie”, jeżeli chodzi o takie “nie”, które jest niezgodą na taką sytuację, w której te rzeczy, które się dzieją na rynku są bez sensu po prostu.
Powiedziałeś o relacjach. O takich aspektach miękkich tworzenia tej przestrzeni.
O takich kwestiach, które są trudne do złapania. Może to jest właśnie ta rzecz, która was wyróżnia. Na czym to konkretnie polega ten sens? Czy możesz podać przykład takiej akcji, z której na przykład jesteście bardzo zadowoleni czy takiej współpracy, z której jesteście zadowoleni. I co powoduje, że ta współpraca uważasz, że ma sens.
Jasne, że tak. Fajne jest to, że zestawiłeś w jednym pytaniu to, że są pewne miękkie rzeczy, które trudno jakby zdefiniować. Po czym zapytałeś o to, żebym podał konkret w tym obszarze – ale tak – to jest jak najbardziej sensowne. Więc tutaj, jeżeli miałbym się jakby skupić na konkretach, to oczywiście najlepiej podam właśnie kilka historii z życia wziętych. To znaczy takie akcje z sensem nie muszą być tylko i wyłącznie kampaniami czy jakimiś działaniami, które dotyczą, nie wiem, na przykład walki ze zmianami klimatycznymi. To mogą być też działania na przykład stricte, w dużej mierze komercyjne, które robimy chociażby z marką sklepów Tefal, czyli marką producenta małego AGD. I tam robimy działania różne. Od tego, że wspieramy sieć sprzedaży sklepów, ale również działamy w obszarze CSR’u, w obszarze zrównoważonego rozwoju i w różnych takich obszarach, które często nawet dla takiego, powiedzmy, tradycyjnego rozumienia biznesu albo może dla takiego rozumienia biznesu jak nam się w zakodowało troszeczkę w ostatnich dwudziestu latach. To są działania, które niekoniecznie mają jakieś właśnie głęboki sens, bo przecież wszystko powinniśmy pakować tak naprawdę w nachalną promocję. Tak część osób ciągle niestety uważa. Ale jakby tutaj właśnie fajne jest to, że działania z sensem zdefiniował bym sobie tak. To znaczy my z klientem się bardzo fajnie rozumiemy i mamy dobrą relację, dobrą współpracę i od tego wszystko się zaczyna. I potem kiedy wchodzimy sobie w taką sytuację. Czyli jest to oparte jak gdybyśmy zapytali o konkret, no to na zaufaniu tak naprawdę. To znaczy klient wie, że my go nie oszukamy, nie zrobimy czegoś głupiego. My wiemy, że klient nas nie oszuka, nie zrobi czegoś nieodpowiedzialnego, głupiego i tak dalej, i tak dalej. I to jest taki punkt startowy. Może to jest banał, ale to jest fundament tak naprawdę. Bo mieliśmy do czynienia z różnymi firmami, z różnymi klientami i jakby w dużej mierze, niestety na taki fundament nie można liczyć w zbyt wielu przypadkach. Ale tutaj skupię się na tym, co robimy z Tefalem. Więc wsparcie sklepów. Sieć sprzedaży sklepów w całym kraju teoretycznie to jest projekt, który wydaje się taki mało właśnie związany na przykład z takim czymś sensownym. Ale to jest jakby bardzo fajnie zorganizowana Marka Groupe SEB, Groupe SEB w Polsce. Jeszcze dodatkowo z wdrożeniem takiej swojej filozofii ”dbam”, która jakby buduje i pracowników i relacje u nich wewnątrz i wychodzi też z takimi działaniami marki na zewnątrz, które są właśnie w obszarze zrównoważonego rozwoju czy społecznej odpowiedzialności biznesu. I dzięki temu na przykład, w ostatnim roku zrobiliśmy tam bardzo dużo sensownych działań. Oczywiście poczynając od sensownej komunikacji, sensownych kampanii w rozmaitych mediach, ale również takich rzeczy jak, dzięki monitoringowi internetu znalezienie lekarzy w pewnym szpitalu, w którym zepsuł się ekspres do kawy, i w związku z tym dostarczenie im nowego ekspresu i rozwinięcie tego o dostarczenie takich ekspresów do wielu innych szpitali. To było w pandemii i to nie jest tak, że robiliśmy tego typu rzeczy tylko i wyłącznie na początku pandemii. Bo teraz ostatnio na przykład, wspólnie z Tefalem wysłaliśmy taki transport również zresztą ekspresów do kawy do Nowej Białej gdzie mieliśmy ten duży pożar i tam te ekspresy były bardzo przydatne dla ratowników, którzy robili tam swoje prace. Dzięki temu mieli chociaż trochę lepszą kondycję w tej ciężkiej sytuacji. I to są jakby działania, takie które bym powiedział są bardzo sensowne na wielu frontach. A oczywiście jest takich przykładów więcej, bo chociażby działanie z którym często podejrzewam grono naszych słuchaczy ma do czynienia, bo wszyscy już chyba praktycznie segregujemy odpady. A my na przykład z miastem stołecznym Warszawa zrobiliśmy 2 lata temu wyszukiwarkę odpadów, z której pewnie wielu słuchaczy z Warszawy korzysta. Bo to jest wyszukiwarka gdzie sobie po prostu możesz wpisać dany odpad i dostaniesz informację, do jakiego kosza powinieneś go wyrzucić. Więc to też jest działanie jak najbardziej sensowne. Moim zdaniem, to co definiuje te działania sensowne, to jest właśnie to, że one są konkretne namacalne i dają odbiorcy wartość. To znaczy wartość odbiorcy może dać billboard na ulicy, moim zdaniem, tylko jeżeli będzie zrobiony w sposób mądry. Może też dać wartość odbiorcy jakiś, nie wiem na przykład ebook czy jakiś materiał contentowy taki, który stworzymy. A już też może dać wartość odbiorcy jak najbardziej kampania. Taka stricte sprzedażowa, gdzie dasz człowiekowi na przykład jakiś rabat czy jakąś specjalną ofertę. Tylko to właśnie, wszystko musi być z odpowiednim pomyślunkiem, tak mówiąc po szkolnemu trochę, zrealizowane. I wydaje mi się, że te rzeczy, które my robimy takie zazwyczaj są albo być powinny.
Jasne, czyli taki biznes, który jak to się mówi biznes odpowiedzialny, czyli biznes, który realizując swoje cele również patrzy szerzej i na potrzeby ludzi i rozwiązuje pewne realne problemy, które oczywiście też przekładają się na te elementy marketingowe. Zanim zajrzymy pod maskę, bo chciałbym zrozumieć…
Mogę jeszcze jeden wtręt? Przepraszam, bo powiedziałaś o biznesie odpowiedzialnym i to mi się skojarzyło. To jest faktycznie istotne pod tym kątem, że jednak spójrzmy sobie na to, że my jesteśmy taką firmą, która powiedzmy dobrze sobie radzi w tym momencie i w tym czasie, w którym wielu osobom jakby jest ciężko. Miały trudną sytuację. Wiele biznesów poupadało. Dużo ludzi miało problemy z pracą i tak dalej, i tak dalej. Więc tutaj ta odpowiedzialność jest faktycznie czymś, co jest bardzo moim zdaniem istotne. No bo my też jako w pewien sposób osoby uprzywilejowane, musimy mieć więcej tej odpowiedzialności. To znaczy my, zanim coś zrobimy powinniśmy się, moim zdaniem, dwa razy zastanowić, a nie po prostu to robić, więc to taki mały jeszcze wtręt, a propos tej odpowiedzialności.
No właśnie, więc zanim zajrzymy pod maskę tego, co tobie Bartkowi i reszcie zespołu pomaga tak naprawdę budować tę pozycję na rynku. Bo też dla mnie to jest zawsze taka intrygująca kategoria, bo można powiedzieć, prawie każdy, kto pracował w agencji może założyć agencję. Tym samym dlaczego wasza agencja będąca nie agencją, jest tu gdzie jest i przekonuje do siebie klientów? To bym chciał też zrozumieć, ale zanim tam przyjdziemy, to powiedz coś o sobie. Kiedy pierwszy raz pomyślałeś, że może jednak zostanę przedsiębiorcą?
Wow! To jest trudne pytanie, bo nie wiem czy kiedykolwiek o tym pomyślałem, że zostanę przedsiębiorcą. Bardziej bym powiedział, że ja odkąd w sumie pamiętam mam trochę taki charakter, który nie pozwala mi za bardzo funkcjonować w jakichś strukturach zhierarchizowanych zbytnio. To już się objawiało oczywiście w szkole i jakby tutaj bym szukał pewnych praprzyczyn tego. Czyli ja lubię po prostu, zrobić coś po swojemu i lubię to zrobić tak jak uważam i to jakby chyba jest pewnego rodzaju praprzyczyna. I oczywiście ma to coś wspólnego z przedsiębiorczością, no bo ja też umiem jakby ogarnąć ten temat. Bo to, co wspomniałeś, absolutnie nie każdy moim zdaniem może założyć swoją agencję czy swoją firmę jak pracuje w danej branży. To oczywiście mogę się powołać na wyświechtaną trochę już książkę “Mit przedsiębiorczości” gdzie tam mamy ten wątek. między innymi opisany fajnie, że to, że robisz ciastka dobrze w cukierni, to nie znaczy, że będziesz dobrze prowadził cukiernię. Jakby to jest troszeczkę ten temat. Natomiast ja po już takim tym doroślejszym życiu, powiedzmy, jak poszedłem na studia to na przykład prowadziłem organizację pozarządową. Oczywiście własną organizację pozarządową. Więc jakby faktycznie ten taki wątek, jakby robienia czegoś po swojemu tutaj mi przyświecał. I w sumie powiem ci, że miałem akurat taką komfortową sytuację, że nie musiałem pracować i myśleć o zarabianiu pieniędzy i to jest moim zdaniem coś, co paradoksalnie jest tutaj kluczowe. Bo ja dzisiaj mając x lat doświadczeń na różnych polach, także między innymi na polu działalności społecznej, kulturalnej, gdzieś tam momentami zahaczając o jakąś polityczną też, to jakby mało się skupiałem przez dużą część mego życia na wątku zarabiania. Więc to co mi się wydaje w prowadzeniu firmy też istotne to jest to, że oczywiście jakby muszą być znowu te fundamenty pod tytułem Excel, żeby to się wszystko spinało i tak dalej, i tak dalej, ale z drugiej strony powinno się myśleć o jakby właśnie sensowności działań, które robimy. To znaczy biznes pod tytułem zarabiajmy kasę dla samego zarabiania kasy, moim zdaniem, mnie przynajmniej nie przekonuje. Mnie przekonuje zarabianie kasy wtedy, kiedy to ma sens. Jakby to oczywiście brzmi banalnie, ale jakby w Nieagencji staram się to realnie wdrażać, więc chyba nigdy nie pomyślałem jeszcze o byciu przedsiębiorcą tak stricte, że siadam, będę przedsiębiorcą, nie? To jakby czegoś takiego nie było, ale to nie znaczy, że nie jestem przedsiębiorcą.
To jest ciekawy wątek, który poruszyłeś bo dla wielu przedsiębiorców gdzieś ten początek był właśnie związany z tym, że mieli tę potrzebę zarabiania, potrzebę budowania po swojemu jakiegoś źródła przychodu, i taką dyscyplinę w dochodzeniu do tego też finansowego sukcesu nazwijmy to. Ty mówisz, że u ciebie raczej były inne te motywatory czyli, że wychodziłeś bardziej od pewnych wartości tworzenia po swojemu, robienia czegoś z sensem, i że, powiedzmy, nie myślenie o tej stronie finansowej nie hamowało cię przed tym, żeby to robić. Bo też może być tak, że kiedy nie mamy takich napędów ekonomicznych może nas też hamować przed podejmowaniem pewnego rodzaju ryzyk. Jednak budowanie biznesu to też jest ryzyko i trzeba chcieć to robić. A można po prostu konsumować nic nie robiąc, tak? To myślę, że to też jest taka perspektywa kiedy nie musisz budować tych dużych przychodów. Wracając w każdym razie do ciebie, jaka była taka pierwsza twoja przygoda, która ukształtowała cię w jakiś sposób? Uważasz, że dała ci taką wiedzę odnośnie tego, jak robić biznes, jak biznesu nie robić. Jakieś doświadczenie zawodowe z tej organizacji pozarządowej czy później?
To ja się cofnę jeszcze wcześniej, bo teraz jak zapytałeś o pierwsze doświadczenie biznesowe to mi się skojarzyło, że w trzeciej klasie podstawówki otworzyłem sklepik szkolny. I jest w tym pewien element taki, że było tak, że moja szkoła miała taki pawilon, w którym myśmy się uczyli jako te klasy 1-3 i był obok nowy budynek, w którym były klasy starsze. I w tym nowym budynku był sklepik natomiast u nas nie było. No więc postanowiłem otworzyć ten sklepik. Mieliśmy kasę w formie opakowania po czekoladkach. Sprzedawaliśmy dwa produkty Prince Polo, małe Prince Polo i soczki Karotka, i szło to bardzo dobrze. Szło to naprawdę dobrze. I co zrobiłem na koniec roku, to kasę, którą na tym zarobiłem przeznaczyłem jakby na jakąś pizzę i imprezę na naszej zielonej szkole. To znaczy cała ta kasa trafiła do naszej klasy. W sensie jakby ja jej dla siebie nie wziąłem, tylko ją dałem naszej wychowawczyni. Ona z tych pieniędzy zrobiła użytek na potrzeby naszej jakiejś imprezy na zielonej szkole. Więc to było takie pierwsze doświadczenie. I jest w tym faktycznie coś, co gdzieś spina te różne rzeczy, o których sobie rozmawialiśmy. Ale co później mnie ukształtowało to było, mi się wydaje, wiele takich wydarzeń. Gdybym miał się zastanowić, to jakby wydaje mi się, że kształtowały mnie… Kilka takich rzeczy, o których bym sobie powiedział. Tak w ogóle, wątek takiej komunikacji, na przykład istotą tego, że komunikacja jest sensownym pomysłem na działanie kiedyś w chyba 2010 r. w czasie, kiedy studiowałem zorganizowałem taki event z okazji 30 rocznicy Porozumień Sierpniowych. I nic się nie działo w Warszawie z tej okazji. Tak naprawdę uroczystości jakieś tam państwowe, centralne były w Gdańsku. Ja sobie postanowiłem zorganizować coś tutaj. Zorganizowaliśmy takie przejście z tymi postulatami pomalowanymi na tablicach, z Karowej z Instytutu Socjologii pod Pałac Prezydencki. A dlaczego taka trasa? Bo taką trasą też szli ludzie z Solidarności na pierwsze obrady Okrągłego Stołu. I myśmy tam się zebrali w kilkanaście chyba osób, czy kilka osób z tego mojego stowarzyszenia grupa moich znajomych i ogólnie nikt więcej nie przyszedł. W sensie padał akurat deszcz więc nie było warunków na tego typu eventy. Nie przyszła, nie wiem, grupa 50 czy ilu tych studentów, których ogólnie gdzieś tam jakimiś kanałami pozapraszaliśmy. Byliśmy tylko my i więcej przedstawicieli mediów niż nas uczestników tego spotkania, tego wydarzenia. Oczywiście już jak wracałem z tego Krakowskiego Przedmieścia metrem, pamiętam, a wtedy mieszkałem na Kabatach, więc to było jakieś tam pół godzinki jazdy, powiedzmy, tym metrem. To już w metrze na ekranach zobaczyłem zdjęcia i relacje z naszego przemarszu. I było napisane to jako przemarsz studentów czczących 30-lecie Porozumień Sierpniowych i tak dalej, i tak dalej. I to dla mnie było takie doświadczenie, które pokazało mi, że jakby jest mega siła w komunikacji, to znaczy to co się realnie wydarzy jest oczywiście bardzo istotne, bo to de facto był przemarsz studentów. To, że ich było, nie wiem, ośmiu czy dziewięciu – spoko – ale to pokazanie później tego jakby masie osób, która sobie często wyobraża, bo to też z tego punktu widzenia spójrzmy, często siedzimy przed jakimś ekranem i sobie wyobrażamy: “Jezu. żeby coś takiego zorganizować. to musieli mieć na pewno to, to, to… Jak oni są mądrzy… i tak dalej, i tak dalej…” A potem się okazuje, że paru jakiś takich chłystków może coś zorganizować. Nagle to jest we wszystkich praktycznie mediach i w ogóle, wiesz, wchodzisz do ligi komunikacji gdzie docierasz nagle do milionów ludzi ze swoim przekazem. Jakby to było dokładnie to. Drugi przykład biznesowy, który mogę ci powiedzieć, też z tamtego czasu, i też który moim zdaniem ukształtował tego typu moje myślenie, które pewnie dzisiaj nazywamy sobie agilowym trochę. To znowu cofnę się do gdzieś 2010 r. W 2010 r. mieliśmy wybory prezydenckie. Wybory prezydenckie, które były zaraz po katastrofie smoleńskiej. Tam było, był taki duży wątek tego, że kandydaci unikają debaty w tych wyborach prezydenckich. A ja z moim kolegą z tych studiów, wcześniej przed katastrofą smoleńską stwierdziliśmy, że zorganizujemy studencką debatę kandydatów na prezydenta. W związku z tym, my tego 10 kwietnia, kiedy rozbił się samolot prezydencki planowaliśmy oczywiście debatę na jesień, bo wybory miały być jesienią. Natomiast my wtedy w poniedziałek mieliśmy dogadanych praktycznie wszystkich zgłoszonych wcześniej kandydatów, z nimi się już poznaliśmy. Wiedzieli, że studenci będą organizować taką debatę i tak dalej, i tak dalej. No i jakby zorganizowaliśmy tą debatę. Finalnie było na niej 8 z 10 kandydatów. Był też zwycięzca ówczesnych wyborów, czyli Bronisław Komorowski. Natomiast nie było Jarosława Kaczyńskiego na tej debacie finalnie chociaż były tam szanse, żeby się pojawił, ale tam jego sztab uznał, że się na to nie zdecydują. Natomiast to, co było najciekawsze to było to, że podczas tej kampanii żadna z telewizji, czyli firm, które dysponują milionami budżetów, studiami, profesjonalnymi dziennikarzami i tak dalej, i tak dalej. Żadna z telewizji nie zorganizowała finalnie takiej debaty. Zorganizowała później dopiero jak była jakaś tam niewielka ilość tych kandydatów. Zresztą na tej debacie zorganizowanej przez telewizję również ci kandydaci, którzy byli u nas na debacie, też się do tej naszej debaty odnieśli. No i taka debata w telewizji. Zorganizowanie jej to jest rząd wielkości dość duży. My naszą debatę zorganizowaliśmy w budżecie 36 zł, które kosztowała nas woda, którą kupiliśmy na tą debatę. Mieliśmy transmisję na żywo w telewizji informacyjnej, mieliśmy transmisję na żywo w radiu, mieliśmy jakieś transmisję na żywo w internecie, mieliśmy ekwiwalent reklamowy w mediach na poziomie pewnie jakimś milionowym i to kosztowało nas 36 zł. No i dobra. To jest mój przykład biznesowy. Czyli włożyłem 36 zł mógłbym wyjąć 1000 razy więcej albo tyle. Ale oczywiście zupełnie serio. To były takie przykłady, których jeszcze mógłbym trochę tutaj namnożyć, które jakby pokazały mi, że jakby takie myślenie, działanie i to, żeby robić coś z sensem angażując trochę ludzi gdzieś czasami wchodząc trochę tylnymi albo jakimiś takimi bocznymi drzwiami. To są działania, które mają sens. Nie wszystko musi być takie. powiedzmy. jakoś tam super zaplanowane, i to mi się wydaje sprawdza się też teraz. Bo to, co my robimy w Nieagencji to jest też to, że my mamy pewną ideę tej firmy. Natomiast my nie wdrażamy, nie wiem, 5 – letniego planu strategicznego, że my dziś idziemy w takim kierunku i mamy wszystko super rozpisane. Bo co byśmy mieli, gdybyśmy tak robili? Gdybyśmy tak robili, to wpada koronawirus i my w tym momencie leżymy z naszym planem. A kiedy my mamy pewien ogólny zarys i kierunek, w którym chcemy podążać, to my wtedy możemy sobie te taktyczne działania zmieniać. No i to jest moim zdaniem jedna z kluczowych kompetencji dzisiaj. To możemy sobie nazwać zarządzaniem ryzykiem, dywersyfikacją ryzyka i tak dalej, i tak dalej. Ale to jest właśnie dokładnie coś takiego, jak 10 lat wcześniej kiedy w ogóle, szczerze powiedziawszy z dzisiejszej perspektywy, to ja nie wiem, jak ja to wszystko ogarniałem wtedy. No to takie dwa przykłady, które mógłbym podać spokojnie czy trzy nawet.
Chciałbym zrozumieć, bo te historie pokazują też twoje nastawienie do ryzyka i taką odwagę do tego, żeby robić rzeczy duże. Bez tej obawy, co jak, kto pomyśli. No bo to jednak tak prosto wychodzenie do przodu. Jak mógłbyś przekazać? Jak mógłbyś opowiedzieć komuś kto ma taką dużą potrzebę tego, żeby wszystko było od razu zrobione, zaplanowane na tip-top, profesjonalnie na dużą skalę do tego, żeby podejmował to ryzyko, żeby próbował działać właśnie w taki przedsiębiorczy sposób napędzany tą siłą sprawczości? Co takiego powoduje i powodowało, że takie działania podejmujesz w takim stylu, gdy dla wielu osób jest to pewnego rodzaju wyzwanie. Jakbyś zainspirował do tego?
Ja myślę, że kwestią kluczową jest tutaj odpowiednie zarządzenie naszymi emocjami. Bo to, co mi się wydaje, to jest to jednak, że to się zaczyna gdzieś, powiedzmy, w tej sferze serca. To znaczy ja te wszystkie działania, które robię i które robiłem to jakby one są często inspirowane takimi emocjami, jak złość albo jak na przykład strach czy lęk. Bo jakby ta odwaga gdzieś tam, o której wspomniałeś, to ona często jest jakby pokłosiem lęku czy strachu, moim zdaniem. To znaczy jest tak, że po prostu budzę się rano i myślę sobie: “Tak, tak dzisiaj jestem zwycięzcą!” Wjeżdżam po prostu. Nic nie jest zaplanowane. Ja podejmuję ryzyko. Na ryzyko musisz być przygotowany. To ostatnio rozmawiałem z kimś znajomym a propos chodzenia po górach. Tak, akurat był temat chodzenia w Himalaje, więc to jest trochę nie temat zwykłego chodzenia po górach. Jest ta polska szkoła himalaizmu. No i on mi właśnie opowiadał bo to się tam interesuje tym tematem, że jakby tamci ludzie w polskiej szkole himalaizmu w tych wszystkich podziwianych przez nas i przez duży obszar jakby świata tych wszystkich wejściach zimowych i nie tylko zimowych w latach 70-80. To jakby oni mega ryzykowali. To znaczy, tam nie było przygotowania, nie wiem, jechali ileś dni na przykład samochodem i później zaraz wchodzili w góry na przykład. Więc tak. A dzisiaj na przykład on mi opowiada, że on współpracuje z gościem, który wchodzi i zjeżdża z takich wysokich gór na nartach. No i to jest na przykład zupełnie co innego, bo nam się wydaje, że takie wejście na na jakiś szczyt w Himalajach i zjechanie na nartach jest super ryzykowne. A kiedy on jest dobrze przygotowany to naprawdę tam ryzyko jest dużo mniejsze niż w takiej sytuacji, jak były na przykład 30 czy ileś lat temu. Więc wydaje mi się, że na to ryzyko trzeba być odpowiednio przygotowanym. To znaczy ja się muszę bać, żeby zrobić coś odważnego. Nie ma, moim zdaniem, innej opcji. Jakby absolutnie tu muszę się posłużyć małą wyświechtaną już w moim kręgu anegdotą na temat tego, że jakbyś mnie zapytał o taką właśnie, powiedzmy, najodważniejszą rzecz jaką dotąd zrobiłem w Nieagencji, a z drugiej strony byłaby to rzecz też, która jakby miała największy strach czy lęk u mnie wzbudziła, to była taka sytuacja kiedy tuż obok naszego biura pojawił się samobójca i udało nam się go wspólnie z dwójką jeszcze znajomych i oczywiście później z całą ekipą policja, straż, pogotowie. Udało nam się go odwieźć od zamiaru zeskoczenia z balkonu. Więc to była taka sytuacja, która z jednej strony jakby, po wyjściu z tej całej sytuacji podszedł do mnie gość, który dowodził tą akcją i mówi, żebym podał swoje nazwisko to dostanę tam medal, jakiś bohater czy coś takiego. Jest taki medal, który się dostaje jak uratujesz komuś życie. Ale oczywiście powiedziałem, że dziękuję. Nie chcę żadnego nazwiska i nie chcę żadnego medalu. Jakby, no bo to w ogóle nie o to chodzi. Natomiast to była z jednej strony taka najbardziej odważna i myślę, że już bardziej odważna rzecz się nie trafi. A z drugiej strony była też to taka sytuacja, która wzbudziła u mnie, powiedzmy, największy strach czy lęk gdzieś. Więc to jest często jakby trochę rewers danego uczucia czy danej emocji.
To jest ciekawe, bo ten lęk wszyscy mamy. To co takiego powoduje, że kiedy masz ten lęk to przekuwasz go w działanie i trochę tak jakbyś wiesz szedł w to słońce, szedł w ten ogień zamiast się odwrócić i odejść. Bo myślę, że to jest taka trochę postawa wobec lęku, która właśnie determinuje to, co my z tym lękiem robimy. To pewnie moglibyśmy do rozmowy dołączyć jeszcze profesjonalnego psychoterapeutę, który by nam o tym powiedział jeszcze z głębi swojej wiedzy merytorycznej. No niemniej jednak, tak na poziomie naszych nawet doświadczeń jest tak rzeczywiście, że obserwujemy, że ten lęk może nas raczej tłumić, odwodzić od działania, że lęk w ogóle jest takim narzędziem, który ma nas odwodzić od podejmowania ryzyk. A ty mówisz, że ten lęk jest jakimś takim zapłonem i tym, że idziesz tam i pokazujesz, jakby działasz. To skąd to się wzięło uważasz?
Powiem ci tak. To znaczy, oczywiście ja bym bardzo chętnie na przykład widząc jakąś sytuację stresową czy taką, która wzbudza u mnie jakiś tam lęk. To bardzo chętnie bym usiadł sobie na kanapie jakby powiedział: “Dobra. Tego nie ma. Ja sobie teraz siedzę i będę się teraz relaksował”. To jest oczywiście kwestia bardzo indywidualna, że ja bym później mógł mieć problem z tym siedzeniem spokojnym na kanapie. Jakbym tak podchodził do danych sytuacji. A ja jednak mam taki jakiś imperatyw w sobie po prostu, który mówi mi, że powinienem jakby postąpić w taki czy w inny sposób, że na przykład jeżeli coś się dzieje, to powinienem zadziałać. Jest to wtedy coś, co często można nazwać jakąś odważną decyzją czy odważnym ruchem. Bo tutaj tak naprawdę nawet u podstaw Nieagencji jest w pewien sposób to, że jakby pracowałem gdzieś sobie na etacie i zrezygnowałem z tej pracy na etacie, żeby zająć się najpierw sam trochę taką działalnością wtedy skupioną może bardziej wokół social mediów, a później razem z Bartkiem zakładając spółkę. Tylko znowu, my byliśmy przygotowani do podjęcia tego ryzyka. Trochę bo to nie było tak, że – hura! siadamy na koń i jakoś to będzie – tylko to była sytuacja jednak trochę przygotowana. To znaczy to jest to, co mówił mi ostatnio właśnie ten znajomy, że musisz być przygotowany. To znaczy to ryzyko podejmujesz, ale jak najbardziej starasz się je zminimalizować wcześniej. Czyli nie zakładam sobie firmy, kiedy nie mam do tego jakichkolwiek warunków, bo może jakoś to będzie. O! Ostatnio koło nas otworzył się sklep. Bardzo fajny. Bardzo fajny koncept sklepu moim zdaniem. Spożywczy, z takimi elementami jakby dobrej jakości produkty, też własne wyroby różne i tak dalej, i tak dalej. Bardzo fajny pomysł, ładnie zrobione i w ogóle. Tylko ten sklep już się zamyka ogólnie. Po pół roku działania. Ponieważ chyba niestety jego właściciel nie do końca przemyślał w ogóle to, jak taki sklep może funkcjonować. Chociaż właśnie wcześniej miał doświadczenia z gastronomii tylko miał doświadczenia z pracy w gastronomii, a nie z prowadzenia biznesu w tym obszarze. I to jest właśnie dokładnie to, co w tym wspomnianym wcześniej micie przedsiębiorczości. Więc wydaje mi się, że tutaj kluczowe jest to, że musi być też odpowiedni moment. Takie, wiesz, momentum musi być po prostu. Jakby do wszystkiego i do podjęcia ryzyka i do odwagi i do lęku i do wszystkiego musi być momentum odpowiednie.
No dobra. Ale jeżeli mówimy o tym przygotowaniu, to jakie twoim zdaniem komponenty przygotowania składają się na to, że możesz tą firmę założyć? Bo mówisz, gość pracował w branży gastronomicznej, ale nie prowadził firmy. Założył firmę. Firma upadła. No to się często zdarza. No ale pytanie jest takie. Jeżeli prowadził firmę…
W większości nawet chyba się zdarza tak.
No właśnie, a nigdy nie prowadził firmy i nagle… Ty też nie prowadziłeś firmy. Czy prowadziłeś? Jak wyglądało to, dlaczego uważasz, że wyście czy najpierw ty, a potem razem z Bartkiem byliście przygotowani do tego, żeby poprowadzić z powodzeniem firmę, a wiele osób podejmuje tę próbę pracując w agencjach i/ lub po stronie klientów wychodzi i zakłada swoje agencje. I to nie wychodzi albo to zostaje taki jednoosobowy. Taki butik powiedzmy, który nam tam zapłaci rachunki. Ale nie jest to organizacja. Więc wracając do tej metafory, tego właśnie pieczenia ciast i wykładania ciast na ladę i sprzedawania, że to są różne poziomy. No to gdzie wy byliście? Które doświadczenia, uważasz, poskładały się do tego, że dzisiaj jesteście tam i że byliście gotowi wtedy podjąć tę próbę?
To kilka aspektów. Pierwsza rzecz to takie przygotowanie, które jest takim już bezpośrednim. To znaczy my zakładając Nieagencję mieliśmy na przykład klientów już na nasze usługi. To znaczy my już wcześniej sobie jako właśnie tacy duet freelancerów trochę pracowaliśmy. Wcześniej tych klientów podłapaliśmy tak naprawdę w taki sposób, że przez 10 lat chociażby pracowaliśmy w tej branży, znaliśmy jakichś ludzi i de facto bez sprzedaży sprzedawaliśmy nasze usługi. Co zresztą do dzisiaj jest jakby naszym trochę takim credo, czyli robimy sprzedaż często bez sprzedaży. Dopiero niedawno, w ogóle mamy dziewczynę na pokładzie, która zajmuje się marketingiem i new businessem. I sprytnie to moim zdaniem nazwaliśmy Sustainable Growth Manager. I ta nasza Sustainable Growth managerka Marta jakby zajmuje się właśnie zrównoważonym wzrostem, zrównoważonym rozwojem naszej firmy. Nie tylko oczywiście w temacie takim, że jak to się często ten zrównoważony rozwój ogranicza tylko do obszaru klimatu, na przykład. Nie. To chodzi o to, że pewne zrównoważenie to znaczy o to, żeby na przykład Nieagencja nie rosła za szybko. Bo to jest jedna z większych pułapek. To znaczy oczywiście, kiedy twój biznes nie idzie to jest niedobrze, ale również kiedy na przykład on nieproporcjonalnie idzie. Nie jesteś na to gotowy. Tak jakbym, nie wiem, dzisiaj pogram sobie trochę w piłkę, powiedzmy, w ekstraklasie, a jutro przetransferował byś mnie do Bayernu, Manchesteru czy Juventusu i kazał mi grać w Lidze Mistrzów. To ja bym tego nie udźwignął po prostu. Więc to jest tego typu temat. Oczywiście jeden geniusz, który ma dar i który jest niesamowity na 100 000, by to może udźwignął. Ale ogólnie większość osób zdecydowane 99,9% by tego nie udźwignęła. Więc to taki jeden aspekt, taki najbardziej bezpośrednio namacalny. Nie zakładaj biznesu, kiedy nie masz w ogóle jakiegokolwiek pola na klientów albo kiedy nie masz tych klientów. To jest taka pierwsza kwestia. Druga rzecz jaka była na pewno tym przygotowaniem to było to, że myśmy mieli sporo refleksji. To znaczy przez x lat pracowaliśmy w różnych firmach w tej branży, i przy tej okazji zastanawialiśmy się. Rozmawialiśmy, mieliśmy różne refleksje, pomysły, przemyślenia i tak dalej, i tak dalej. Czyli takie krytyczne spojrzenie na rzeczywistość. To jest też mega istotne moim zdaniem. I my coś z tym zrobiliśmy. To znaczy nie było tak, że po prostu siadamy i mówimy sobie: “Jezu znowu to, to, to i to…”, nie? Tylko po prostu jakiś czas to w nas dojrzewało i potem stwierdziliśmy: “Dobra, zróbmy organizację, która będzie inna niż to co widzieliśmy dotąd”. To trochę na takiej zasadzie, wydaje mi się w moim przypadku, że na przykład ja w szkole też nie byłem zbyt wielkim fanem systemu edukacji i tego jak na przykład ci nauczyciele mnie gdzieś tam uczą i tak dalej, i tak dalej. Na iluś tam nauczycieli znajdę dwóch może, którzy w ciągu tych nastu lat szkoły byli tacy, którzy byli spoko w moim postrzeganiu tego jak powinna wyglądać praca czy też misja w pewien sposób nauczyciela. Więc trochę na przykład tutaj znowu nauczony sytuacją jak coś nie powinno wyglądać. Ja potem dzięki temu robię coś, co moim zdaniem wyglądać ma inaczej, lepiej. Czyli tego typu rzeczy. A jeszcze kwestia kolejna, dosyć bezpośrednia już to wracając do tego strachu i lęku my założyliśmy Nieagencję mając małe dzieci i kredyty i na utrzymaniu powiedzmy tę że rodzinę. Mitologiczną trochę ale jakby tak. No więc jakby to też jest super, moim zdaniem. To znaczy… Bo to nam daje taki jakiś taki, że sprowadza nas do ziemi w sensie takim, że znowu my nie musimy może, bo i tak jest spoko. W ogóle mamy bardzo dobrą sytuację. Jesteśmy uprzywilejowani i tak dalej. Ale musimy pamiętać o tym, że jest tam gdzieś jakaś rata kredytu. Jest tu gdzieś jakieś dziecko. Nawet nie gdzieś tylko jest koło nas dziecko, które mamy za zadanie gdzieś tam przygotować do życia. I jakby to są rzeczy, które pozwalają znowu trochę w pewien sposób budując czasami strach, lęk jak wygrają z tymi emocjami. Ale to pozwala nam budować coś. Bo my czujemy w pewien sposób taką zdrową presję. Coś na tej zasadzie. Więc jakby to są takie rzeczy, które mnie na przykład dobrze przygotowały do tego poprowadzenia. Do tego wejścia w biznes i założenia tej właśnie fajnie podkreśliłeś to, że to od początku miała być organizacja. to nie miało być tak, że my sobie siadamy i tak: “Dobra, to tak: tu łapiemy klienta, to się podzielimy zrobisz to, to, to, to i to i jakby będzie spoko. Będziemy sobie żyli. Tu będzie nam wpadać kasa i tak”. Takiego pomysłu nie było. Tak naprawdę od początku był pomysł robienia organizacji, która może nigdy ma się nie rozrosnąć do, nie wiem, 1000 pracowników, ale ma mieć jakiś tam rosnący wpływ na otaczającą ją rzeczywistość.
Dlaczego stworzenie organizacji było dla was takie ważne?
Bo organizacja ma wpływ, moim zdaniem, większy. To znaczy, ja nie mówię, że to jest lepsze rozwiązanie. Każdy może sobie robić co mu się podoba. Jeśli ktoś chce być freelancerem – spoko – i sobie robić – fajnie. Trzymam kciuki i życzę szczęścia. Natomiast ja od początku chciałem mieć organizację. Już tłumaczę dlaczego. Dlatego trochę, żeby głównie to jest temat wpływu. To znaczy, jeżeli ja stworzę organizację, jeżeli ta organizacja będzie funkcjonować, jeżeli ona będzie współpracować z innymi organizacjami, to będzie mała wpływ na otaczający nas świat. I to jest istotne. Górnolotne – zgadzam się, ale jakby dla mnie ważne. To znaczy organizacja ma większy wpływ i też może być inspiracją. To znaczy oczywiście może być 1500 osób, które zrobią samodzielnie, solopreneurzy i tak dalej, i tak dalej. Natomiast mnie to bardziej przekonuje, budowanie jednak z innymi osobami. Chociaż sam jestem taką osobą. Często wielu osobom się ciężko współpracuje, bo ja mam takie usposobienie, że jakby lubię czy jakby tak w pewien sposób mi naturalnie wychodzi gdzieś tam czasami wchodzenie na przykład w grupie w zbytnie wybijanie się na jakąś niepodległość, na liderstwo w tej grupie. Ale co do zasady, tutaj jestem bardzo za tym, żeby współpracować, żeby robić coś angażując innych. To znaczy, żeby nie było takiej sytuacji, że ja coś komuś narzucam. Tylko, żeby to była sytuacja współpracy kooperacji i dlatego właśnie też organizacja. Czyli tak naprawdę najistotniejszą rzeczą jest, moim zdaniem, tutaj wpływ. Bo kiedy masz organizację, budujesz jakąś organizację, to masz wpływ na siebie. Ta organizacja ma wpływ na ciebie. Ta organizacja jest trochę czymś innym niż ty. W sensie, wiesz, jakby jestem ja a tak naprawdę trochę obok jest Nieagencja. I też fajne jest to, że jest to forma spółki, bo to też daje taką, spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, bo to też daje tego typu sytuację. Nie ma teraz takiej sytuacji, że nie wiem – tu ja mam swoje, jakiś swój rachunek. Tak naprawdę klienci przelewają mi na jakiś mój prywatny de facto. Ja coś potem z tymi pieniędzmi robię, nie? Tutaj mamy spółkę, tutaj jestem ja, to jest Bartek tu są jacyś inni pracownicy – wszystko jest w takim zdrowym porządku, moim zdaniem, i to jest też fajne.
W jaki sposób doszło do tego, że założyliście tę firmę właśnie z Bartkiem? Jak to było?
Jak to było? Myśmy się poznali kilka lat wcześniej, ale paradoksalnie nie będzie to taka historia romantyczna, że poznaliśmy się i stwierdziliśmy: “Boże to jest Bartek, z którym marzę, żeby założyć biznes”. Bo tak nie było. Poznaliśmy się w taki sposób, że Bartek pracował w jednej firmie, a ja w drugiej, które miały to samo biuro. To znaczy biuro w takim segmencie. No i się tam poznaliśmy. Były jakieś imprezy firmowe, wyjścia. Praca taka codzienna. Spotkania w kuchni i tak dalej, i tak dalej. Gdzieś tam się zakumplowaliśmy. Natomiast nie było tam potencjału wtedy na to, że spłodzimy z tego związku jakąś firmę. No bo nie było de facto, nie aż tak. Nie zaiskrzyło wtedy jeszcze trzymając się tych metafor takich romantycznych. Ale później, kilka lat później jakoś wróciliśmy do siebie. Też mieszkaliśmy niedaleko, więc tak naprawdę w dobie gdzie często robią ludzie biznesy na odległość, to u nas to było mega lokalne. Więc mieszkaliśmy niedaleko siebie i coś od słowa do słowa. Akurat ja zajmowałem się wtedy mediami społecznościowymi. Właśnie już na freelance. Bartek pracował jeszcze w jednej agencji, ale właśnie coś tam sobie chciał dorobić i tak dalej, i tak dalej. Więc zgadaliśmy się, że w sumie, to może byśmy coś powspółpracowali. No i tak od tego puszczania jakiś tam kampanijek na Facebooku, potem po jakimś czasie stwierdziliśmy, że właściwie dlaczego Bartek miałby też nie zrezygnować z pracy, bo przecież to jest nie do końca fajny pomysł pracować u kogoś na etacie, nie? To jakby dla nas przynajmniej nie było specjalnie fajne. I tak w ten oto sposób Bartek zdecydował się zrezygnować z pracy i zaczęliśmy działalność we dwóch. Najpierw prowadząc nasze biuro w żoliborskich kawiarniach. Ale te żoliborskie kawiarnie już dość szybko nam się przejadły. Więc potem stwierdziliśmy, że trzeba to sformalizować, bo właśnie zrobimy sobie spółkę. Bo wynajmiemy biuro i tak dalej, i tak dalej. I to jest swoją drogą znowu taka historia, która pokazuje pewien, ktoś by powiedział, że absurd sytuacji. Ale moim zdaniem pokazuje pewną metodę, którą też stosujemy. Bo myśmy stwierdzili, że potrzebujemy biura. To było pod koniec 2018 r. na początku 2019 kiedy założyliśmy Nieagencję. Właśnie stwierdziliśmy, że potrzebujemy biura i znaleźliśmy biuro, które miało 190m. A było nas dwóch. No więc wynajmowanie biura 190m dla dwóch gości, którzy tak naprawdę mogą pracować z każdej kanciapy z każdego miejsca wydaje się to troszkę absurdalne. Natomiast myśmy wynajęli to biuro i od razu to było z myślą taką. Stwierdziliśmy sobie wcześniej, że zrobimy tam tak naprawdę coś na kształt takiego co-work’u, takiej przestrzeni do wynajęcia, żeby sobie zrobić zdjęcia wideo i tak dalej. No i to wtedy zaczęło już mieć trochę ręce i nogi. Później oczywiście ten pomysł po jakimś czasie już się nam trochę przejadł. Trochę mieliśmy inne priorytety, ale to był moim zdaniem super pomysł z dwóch stron. Bo po pierwsze pokazywał nasz stosunek jednak do właśnie tego co wcześniej gadaliśmy, czyli do tych pieniędzy, że myśmy stwierdzili, że warto nawet wydać więcej. Warto trochę zaryzykować, żeby zrobić po prostu trochę coś fajnego. I ta przestrzeń nam dała bardzo dużo. Dała nam bardzo dużo nie pod kątem zarobku finansowego, bo nie dała. Natomiast dała nam bardzo dużo pod kątem budowania relacji, pozycjonowania też. Bo potem na przykład dużo osób nas kojarzyło, że mamy fajne biuro. Bo tam była cała ściana okien. To był taki loftowy klimat, więc to się od razu rzucało w oczy. Potem kręcono tam jakieś filmy, seriale, teledyski i tak dalej, i tak dalej. Więc jakby dużo osób się tam przewinęło. Dużo różnych sytuacji znowu nam to dało. Często absurdalnych, niesamowitych właśnie i tak dalej, i tak dalej. Ale takich, które nas gdzieś tam finalnie myślę sporo nauczyły. A trzeba patrzeć na to wydaje mi się przez pryzmat nauki, a nie pryzmat tego czy koniecznie z każdej sytuacji muszę wyciągnąć najbardziej efektywny czas, najbardziej efektywny hajs i tak dalej. Więc tak to było z agencją na początku.
A gdzie jesteście dzisiaj? Jakbyś powiedział, gdzie jesteście w swoim rozwoju dziś i jakie macie kolejne plany? Co jeszcze przed wami?
Któryś znajomy nam ostatnio powiedział, że fajnie wyglądamy na ustabilizowanych, ale jesteśmy w zmianie ciągle, moim zdaniem. To znaczy, tak jak wszyscy gdzieś tam jesteśmy w podróży, wydaje mi się. Więc nie jesteśmy na pewno w żadnym porcie. To znaczy ja odczuwam ciągle taki niedosyt. To znaczy, ciągle jestem taki głodny jakby tej, właściwie nie wiem do końca czego to już. Bo to nie jest tak, że jakby jesteśmy głodni na przykład tego, żeby zarobić, nie wiem, kolejny milion, kolejny ileś tam i tak dalej, i tak dalej. Nie. Mi się wydaje, że to jest taki głód jakby właśnie robienia czegoś, działania, robienia znowu sensownych i fajnych rzeczy. Bo kiedy zaczynaliśmy Nieagencję to jakby zaczynaliśmy jako taka ekipa od mediów społecznościowych, trochę coś tam od digital’u. No i tak też większość jakichś tam znajomych nas utożsamiała, że jakby no to zajmujecie się coś jakby social mediami. No to jak mam coś z social mediów, to na przykład się do was odezwę w tym obszarze. Natomiast my od początku mieliśmy taki plan, żeby się tymi mediami społecznościowymi i digital’em nie zajmować, bo wiemy, że to nie jest na dłuższą metę zbyt efektywny i zbyt fajny temat. Bo tak naprawdę na tym się ani wybitnie dużo dzisiaj nie da zarobić, ani nie da się na tym wybitnie dużo sensownego wpływu zbudować, o którym rozmawialiśmy wcześniej. Więc to mogą być tylko narzędzia. I takie było nasze założenie od początku. I to się gdzieś bardzo fajnie sprawdza. To znaczy my teraz na przykład idziemy bardziej w stronę tematów związanych ze zrównoważonym rozwojem i komunikacją w sposób zrównoważony, i marketingiem zrównoważonym. I to jest na przykład coś, co nie jest naszym znowu pomysłem takim, że my sobie siadamy i myślimy: “Słuchaj Bartek, no to teraz tak. Zobacz tu jest tak. Jakiś tam nowy zielony ład. Różne unijne tematy związane z ekologią sustainable, to jest super modne. Weźmy to i teraz będziemy to grzać przez 3 lata”, nie? Nie. To jest bardziej tak. Przez ostatnie 2 lata czasami jakimś szczęściem, czasami jakimiś naszymi działaniami, czasami nie wiadomo w ogóle jak, zrobiliśmy całkiem sporo fajnych sensownych projektów, również w obszarze zrównoważonym. I dzięki temu tak stwierdziliśmy, że to jest faktycznie coś, co może być istotne, co może być wyróżnikiem i co może być taką sytuacją, w której my możemy pomóc innym ludziom organizacjom i tak dalej, i tak dalej. Więc stąd to wynika. Nie jest to nasze jakieś widzimisię, tylko coś, co jest oparte na jakichś naszych doświadczeniach i oparte znowu na jakichś solidnych fundamentach, wydaje mi się. Więc jeżeli cofnąłbym się do pytania: a gdzie my teraz jesteśmy? To wydaje mi się, że jesteśmy w całkiem dobrym miejscu. To znaczy w takim miejscu, w którym mamy dużo możliwości i dużo jakby dróg. Dużo otwartych drzwi. Raczej w ogóle staramy się więcej otwierać niż zamykać. Chociaż czasami oczywiście trzeba też zamknąć jakieś drzwi, żeby nie mieć zbyt dużej ilości wyborów, możliwości. Bo to też jest problem i będziemy zmierzać w stronę, która wydaje mi się dalej będzie taką zrównoważoną właśnie. To jest pewnego rodzaju nasz cel na najbliższy czas. To znaczy, żeby to była cały czas zmiana i, żeby to była taka płynna trochę organizacja, żeby te rzeczy którymi się zajmujemy to nie było ciągle to samo tylko, żeby to się zmieniało. Ale z drugiej strony, żeby to nie były takie rzuty, wiesz, w jedną w stronę. Tak na fali. My będziemy raczej płynąć a nie będziemy dryfować. To jest jakby istotna różnica. I wydaje mi się, że to jest taki nasz… I to, co się dzieje teraz, i to co zrobiliśmy przez ostatnie dwa 2 lata. Tak, już ponad 2 lata i to co będziemy robić dalej to mam nadzieję, że też tak to będzie wyglądać.
Jak rynek przyzwyczajony do pewnych standardów, do pewnego stylu działania, do pewnych modeli pracy z agencjami, do pewnych nawyków agencji, czyli trochę wracam do tych antyprzykładów, ale jednak standardów. Bo to jest trochę tak, że w różnych dziedzinach życia z jednej strony coś nam przeszkadza, ale mamy tak twarde zbudowane nawyki, że czasem wolimy zjeść ten niezdrowy posiłek. Bo go zawsze jedliśmy, niż spróbować czegoś nowego, świeżego mimo to, że wiemy, że byłoby to dla nas zdrowsze, ale jest to trudne. I wy tutaj budujecie biznes na innych wartościach, na innym stylu, na tym, że chcecie przełamywać pewne konwenanse branżowe. Jak na to reagują firmy? Jak sobie radzicie z tym, że działacie inaczej kiedy rynek ma pewne prawidła, pewne oczekiwania, pewien styl pracy, którym większość organizacji funkcjonuje?
Większość organizacji pewnie nie jest gotowa na współpracę z Nieagencją, ale to też jest nasze założenie jakby. Kiedyś mi się wydawało, że będziemy taką bardziej firmą, która będzie mogła współpracować z każdym prawie. Natomiast teraz po już x współpracach z różnymi organizacjami ja widzę, że nie będziemy współpracować z każdym. I super! Bo na pewno to, co mi się wydaje i znowu nie mówię o tym gołosłownie, bo ostatnio na przykład zrezygnowaliśmy ze współpracy z jednym klientem, który jakby chciał de facto robić działania, które moglibyśmy sobie określić mianem greenwashing’u. Czyli to jest coś, czego raczej bym nie akceptował ponieważ jest to po prostu nie fair. Nie chodzi mi o to, że jestem jakimś tutaj i będę się stylizował na rewolucjonistę, wybitnego aktywistę i tak dalej. Nie, ale to jest po prostu nie fair. Nie jest to fajne. Jest to żenujące ogólnie tego typu postawy. I tyle mam w tym temacie do powiedzenia. I nie będziemy jakby tego firmować, bo też nie musimy tego robić. Nikt nie stoi przy nas z pistoletem i mówi: “Musicie to robić”. A to jest właśnie typowy przykład takiej sytuacji. To znaczy mamy firmę, która jakby chciałaby robić coś właśnie takiego, współpracować na przykład z Nieagencją, żeby zrobić jakąś fajną kampanię pokazać się, mieć pierwszy wizerunek i tak dalej, i tak dalej. A z drugiej strony u siebie, na przykład, ma tak fatalnie zorganizowaną współpracę, relacje międzyludzkie i tak dalej, i tak dalej. Przenosi to oczywiście natychmiast na współpracę ze swoim partnerem, który nie jest żadnym partnerem. Jest jakimś podwykonawcą i to jest coś, co jest niestety słabe. I tutaj nie ma takiej podmiotowości. Nie ma tego zaufania. To co mówiłem na przykład o Tefalu, gdzie mamy bardzo fajną relację, bo ona się zaczyna od góry. I my współpracujemy tam serio od CEO tej firmy w Polsce, po pracowników poszczególnych sklepów, którzy są po prostu sprzedawcami w sklepach. I jakby to jest niesamowite. Nie chcę im tutaj jakiejś niesamowitej laurki wystawiać, ale jakby znając masę organizacji, to jest faktycznie ciekawe, że można stworzyć spokojnie organizację, która nie musi być super alternatywna i tak dalej, i tak dalej. A może być po prostu oparta na zwykłych, dobrych relacjach międzyludzkich. Więc tutaj nie jesteśmy dla wszystkich to na pewno. I nie każdy jest gotowy na Nieagencję, a Nieagencja nie jest gotowa na każdego klienta. I większość rynku podejrzewam na ten moment, czy większość firm w Polsce na przykład, nie jest gotowa. I nie ma jakby też w ogóle świadomości takich możliwości jakie możemy im zaoferować, na przykład, nie? Natomiast to gdzieś tam kropla drąży skałę trochę, i tego jest coraz więcej. I to też jest pewne nasze założenie właśnie tak jak pod tytułem kropla drąży skałę. To znaczy, my nie musimy współpracować z tobą jako organizacją na takiej zasadzie, że my przyjdziemy i zrobimy rewolucję. My będziemy zaczynać często od jakiegoś małego projektu, a później to rozwijać. Tak często jest. Zaczynamy od jakiegoś małego projektu, rozwijamy to i później wchodzimy na większą skalę. I to jest właśnie to, o co chodzi. Czyli już odnieśliśmy wtedy sukces, a tak naprawdę nie my odnieśliśmy sukces trochę, tylko ta organizacja z którą współpracujemy odniosła sukces. I zresztą to, że nie jesteśmy też dla każdego, to wynika i z tego inne nasze założenie. A mianowicie takie, że my skupiamy się raczej na współpracach z dużymi organizacjami. I znowu to jest coś, co jakby wydaje mi się też naszym pewnym wyróżnikiem. To znaczy, my nie chcemy współpracować tylko i wyłącznie z firmami komercyjnymi. Większość agencji, które znam i większość firm zajmujących się marketingiem, wymarzony klient to jest wielkie korpo komercyjne sprzedające 1000 rodzajów szamponu albo 7000 rodzajów batoników, nawet zdrowych i tak dalej, i tak dalej. To jest wymarzony klient. Pan będzie płacił, super i tak dalej, i tak dalej. Abstrahuję już od tego, że nie zawsze będzie płacił, że trzeba się tam dogadać i tak dalej, i tak dalej. Abstrahuję od długich terminów płatności i tym podobnych rzeczy. Ale w marzeniu, takim micie dla wielu osób z tej branży to jest wymarzony klient. Natomiast z naszego punktu widzenia wymarzony klient to wcale nie musi być podmiot komercyjny, bo my też współpracujemy jakby na równi stawiamy podmioty komercyjne z administracją publiczną i z organizacjami pozarządowymi. Bo ze wszystkimi tymi podmiotami współpracowaliśmy współpracujemy i mam nadzieję będziemy współpracować. Bo też zależy nam na tym, żeby dokonywać tak jak tego o czym mówiłem. Tych zmian i rozszerzać ten wpływ pewnych idei, które my się tu staramy zaszczepić. I te idee znowu nie muszą być super wzniosłe, bo to nawet zaczyna się od etapu takiego jaką jest relacja pomiędzy nami jako jakimś wykonawcą czegoś a tym zlecającym. Bo jakby tutaj już zaczyna się pewnego rodzaju zmiana. I to jakby jest częsty feedback od naszych klientów, którzy mówią naszym osobom z naszego zespołu, które z nimi współpracują, że ta relacja jest zupełnie inna niż to do czego byli przyzwyczajeni. No i super. Jakby to, jest moim zdaniem to, o co chodzi. Więc nie będziemy dla wszystkich. Ale to jest jakby moim zdaniem super. Nie ma takiego kogoś, kto by zadowolił wszystkich. Nawet Robert Lewandowski nie zadowala wszystkich jak strzeli 5 goli, jak strzeli 3 bramki, jak strzeli 2 bramki. Zawsze będą ludzie, którzy powiedzą: “Nie, Lewandowski nie sprawdza się w reprezentacji”.
Jakie narzędzia, doświadczenia, inspiracje pomagają tobie, wam stawać się lepszymi przedsiębiorcami. Wspomniałeś książkę ”Mit przedsiębiorczości”. To mamy odhaczone. Jakie inne elementy doświadczenia, działania wspomniał byś jako takie, które w ostatnich latach czy w ogóle w latach tworzenia Nieagencji dały wam kopa do przodu czy uporządkowały, wniosły was na kolejny poziom.
Dobrze, że tych lat stworzenia Nieagencji jest tak mało w sumie, bo tak bym nie wiedział już do czego, i byłoby bardzo dużo tego, ale kilka takich segmentów z pewnością. Ja osobiście bardzo lubię słuchać innych ludzi prowadzących jakieś firmy. To znaczy to jest taki kierunek, który jest dla mnie fajny. I to oczywiście jakby w dużej mierze to mam kontakt z takimi treściami za pomocą podcastów. Chociażby twojego podcastu, którego akurat z Bartkiem słuchaliśmy i wcześniej i jakby serio tam duża część jakichś głosów, które się w tym podcaście pojawiały jakby była później przedmiotem naszych dyskusji. Oczywiście są też inne podcasty po polsku czy po angielsku. Muszę powiedzieć, że z tymi amerykańskimi na przykład podcastami ja mam trochę taki problem, że to się często trochę ma nijak do polskiego rynku i do sytuacji, która jest w Polsce jakby. Bo jednak te rynki są zupełnie inne. Tamta perspektywa taka stricte amerykańska albo taka globalna przez pryzmat amerykański jest trochę inna i mnie do końca nie przekonuje. Ale też jest dużo przykładów jakichś osób, które po prostu mówią sensownie. Do tego książki jakieś. Tylko znowu, na przykład książki takie stricte biznesowe, to tak powiedziałbym, średnio na zasadzie poradniki jakieś to raczej może nie. Ale na przykład już takie książki bardziej jakieś biograficzne to zdecydowanie bardziej tak. Ostatnio czytam, na przykład, to jest bardzo fajna pozycja Scott Galloway “Post Korona”. I ten gość napisał też wcześniej książkę “Wielka czwórka” o Facebooku, Google’u, Amazonie i Apple’u i to jest na przykład bardzo sensowna rzecz myślę. Dodatkowo jest sporo inspiracji moim zdaniem na przykład w innych obszarach niż tylko takie stricte biznes. Czyli sport. Dajmy na to, ja bardzo lubię przekładać często te sytuacje ze sportu na sytuację, którą mamy w biznesie. Bo tam też długofalowe myślenie, ciężka praca, do tego trochę łut szczęścia chociaż ten pech, często jest jakby na pół. Wychodzi na 0. Ale jakby tak. Taka regularność, bo to też jest bardzo ważne, przekładają się później na sukces. A propos regularności to chociażby to jest fantastyczna nauczka w tym roku. W tym roku porównujemy sobie oczywiście z zeszłym rokiem sytuację finansową w Nieagencji. W zeszłym roku na przykład mieliśmy tak ułożony jakoś ten rok. I to dopiero wychodzi nam dzisiaj jak patrzymy na to z perspektywy, że były takie strzały. To znaczy mieliśmy jakiś tam stały mniej więcej poziom przychodów. Natomiast było kilka takich strzałów. I takie strzały wydawały nam się wtedy, są wspaniałe no bo – super! wow! mamy więcej przychodów. Jest mega – cieszmy się, nie? Natomiast tak z perspektywy patrząc i z takiego właśnie zrównoważonego wzrostu, i zarządzania tym, i ogarnięcia tego wszystkiego. Na przykład teraz jesteśmy w dużo fajniejszej sytuacji, bo to sobie uporządkowaliśmy i teraz mamy jakby stale więcej, ale nie mamy na razie takich strzałów. To też pozwala lepiej to wszystko trochę kontrolować, to może nie, ale lepiej tym wszystkim zarządzać. Bo jakby jest to lepsze, łatwiejsze do ogarnięcia, do zrozumienia i też w pewien sposób do takiego zaplanowania. Bo takie niestabilne wydarzenia, a jednak nawet jeżeli to będzie mega duży wzrost przychodów w danym miesiącu, to będzie to pewnego rodzaju niestabilność w organizacji. To powoduje większy chaos jeszcze. A tego chaosu i tak jest bardzo dużo jakby nawet nie starając się o niego. Sorry, to taka jeszcze dygresja. Więc wydaje mi się, że trzeba dużo czytać. To jest istotny element serio zupełnie. Czytanie i to nie tylko pozycji biznesowych. Czytanie i w ogóle trochę biznesu. Ale jakby ja często wychodzę poza ten biznes, bo jakby to wtedy troszeczkę nas za bardzo tak korkuje w takiej bańce, wydaje mi się.
Jak balansujesz swój dzień? Jak zarządzasz życiem zawodowym w połączeniu z życiem rodzinnym, w połączeniu z własnymi osobistymi jakimiś celami, zajawkami? To jest szczególnie ciekawe, że jak rozmawiam z przedsiębiorcami, którzy swoją firmę prowadzą 15 lat no to można powiedzieć, okej mieli trochę czasu, żeby to rozbujać, żeby to ustabilizować i łatwo jest im mówić o ustawianiu pewnych granic, rytmach i tak dalej. Ale wy prowadzicie biznes relatywnie krótko i też macie pewne doświadczenia w tym, żeby jednak te swoje obszary utrzymywać w jakimś balansie zgodnie z waszą strategią balansu. Przynajmniej takie mam wrażenie znając was poza tym podcastem z doświadczenia, że że gdzieś ten balans jest i ta praca choć ważna, jako powołanie nie dominuje całej reszty. Jak do tego doszedłeś?
Super! Puszczę ten fragment mojej żonie. Ale wiesz co, ja nie wiem czy ja jestem dobrym przykładem do końca. Nie jestem dobrym przykładem na takie oddzielanie na zasadzie, wiesz takiego tradycyjnego myślenia trochę, że tu jest jakiś obszar pracy – zamykam, dziękuję – a tu jest obszar niepracy, nie? To ja czegoś takiego nie mam. Zawsze się nad tym zresztą zastanawiałem na przykład. Jak ludzie mogą odpoczywać jakoś się relaksować oglądając film na przykład? Bo jak ja oglądam film, to ja natychmiast w mojej głowie to wszystko zaczyna pracować. Praktycznie każda scena, która się tam dzieje to ja sobie gdzieś tam albo jakaś pół inspiracji, albo jakaś jedna myśl, albo chcę coś zapisać, albo sobie myślę: “Tak, powinniśmy to zrobić”. albo “Boże tak nie. Coś tam coś tam”. Jakby jest w tym bardzo dużo takiego czegoś, że jak nawet oglądam film, to jest to pewnego rodzaju praca dla mnie. Więc to jest jakby taka mała dygresja tylko. Ale jak to się staram układać. To znaczy, no jakoś zdroworozsądkowo znowu. To znaczy jest tak, że jakby mam pewne obowiązki. To są akurat obowiązki, bo mam córkę, która ma 5 lat. Zresztą mogę się posłużyć jej akurat wypowiedzią, bo ona właśnie wczoraj chyba mi opowiadała, że opowiadała w przedszkolu dzieciom że mama i tata mają firmę Nieagencja i tam pracują, i jest fajnie. To znaczy, bo moja żona akurat pracuje u nas w firmie i faktycznie to jest taki… Z jednej strony to jest duże wyzwanie jakby praca z żoną, ogarnianie życia rodzinnego, firmy i tak dalej, i tak dalej. Bartek też ma podobnie trochę, bo ma dwójkę dzieci też małych ma narzeczoną, która z kolei nie pracuje u nas, ale też pracuje w takim obszarze marketingu internetowego trochę. Więc to też jest taki troszeczkę nie do końca typowo fabryczny klimat, że przychodzisz o 9:00 bang, odbijasz kartę, wychodzisz o 17:00. Więc po prostu trzeba do tego podchodzić elastycznie, mi się wydaje. To znaczy czasami pracujesz o 23:00 i to nie narusza mojej równowagi, bo jakby ja to wiem, że na przykład jest tak. Idę do biura, jestem w tym biurze koło 9:00 i córka jest już odprowadzona do przedszkola. Ja mam wtedy określoną ilość czasu dla siebie tak naprawdę. Więc tutaj jest ten taki obszar, którym ja zarządzam w dużej mierze. Potem muszę ją odebrać z przedszkola, a potem muszę z nią spędzić czas. Zaplanować jakieś jej aktywności i tak dalej, i tak dalej. Oczywiście ja mówię o tym z takim imperatywem muszę, no uważam, że muszę tak. To znaczy firma firmą coś tam, coś tam. Najistotniejszą z tych rzeczy, którą mam do robienia to jest zajmowanie się Klarą i spędzanie z nią czasu. Więc to jest mój priorytet numer jeden. Później na przykład wieczorem czasami dzielimy się z moją żoną, że jedno usypia Klarę, drugie sobie może w tym czasie popracować, a czasami można obejrzeć jakiś film, a czasami można obejrzeć mecz, a czasami można jakoś inaczej spędzić czas. To jakby zależy. To trzeba być tutaj elastycznym. Nie ma moim zdaniem takiego balansu na zasadzie tego, co było kiedyś albo na zasadzie tego co mają na przykład osoby, które wykonują taką pracę jakąś powtarzalną czy fizyczną. Na przykład praca w sklepie gdzie, nie wiem, nosisz rzeczy, pracujesz na kasie, wychodzisz o tej 17:00 czy o którejś faktycznie nie jesteś już w pracy. Ale w przypadku takiej pracy, która kiedyś nazywała się pracą umysłową. No to nie ma w ogóle możliwości, moim zdaniem, że ty sobie robisz jakby nie wiem no wakacje zupełne. Takie, że nagle wyrzucasz to z siebie i cześć. To tylko może podczas jakiegoś wysiłku fizycznego to jeszcze taki moment, że na przykład jak biegam to czasami mam coś takiego, że zupełnie się z tego mogę wyłączyć. Chociaż podobno to tenis lepiej robi. Chociaż nie wiem do końca a muszę częściej grać widocznie. Bo jakby przy bieganiu podobno, gdzieś ktoś ostatnio, słyszałem właśnie chyba w jakimś podcaście o tym, że właśnie przy bieganiu, to często bieganie uruchamia u nas myślenie. Czyli de facto biegniemy, a jesteśmy w biurze tak de facto. A przy tenisie skupiamy się na piłce i skupiamy się na ruchu przeciwnika i na uderzeniu i nie jesteśmy w stanie wygenerować w sobie myślenia takiego na dłuższą metę o na przykład czymś, co tam mamy do zrobienia w pracy.
O co cię nie zapytałem a uważasz, że to jest bardzo ważne?
Teraz to w ogóle już mógłbym zabrzmieć jak taki mędrzec. Wiesz, szybkie pytanie, odpowiedzi na długo męczące pytania jakieś i ważkie. Trudno mi powiedzieć, Greg. A o co chciałbyś mnie zapytać, o co jeszcze nie zapytałeś?
A tego nie wiem. Mam wiele różnych pytań. Ale już o wiele rzeczy cię zapytałem. Bardzo dużo ciekawych rzeczy się dowiedziałem. Ale jest jedna rzecz o którą chciałbym cię zapytać. Powiedziałeś o książce “Mit przedsiębiorczości”. Czy są jakieś mity funkcjonujące w przestrzeni biznesowej, które uważasz, że są właśnie mitami. Czyli są traktowane jak prawdy, ale to jest w ogóle kompletna nieprawda? Lub odwrotnie, czy jest jakaś prawda na temat budowania biznesu z twojego doświadczenia?
Tak jest. No więc oczywiście jako wybitnie doświadczony przedsiębiorca od dwóch i pół roku prowadzący spółkę, mogę tutaj masę takich rzeczy powiedzieć mądrych. Pierwsza rzecz jaką powiem mądrą, to jest to, że przy pytaniach to zawsze sobie myślę: “Boże ten gość jak odpowiada na pytanie, że on się powołuje na jakąś książkę to ma nią pewnie wytapetowany pokój, tą książką. Pozaznaczane tam w książce 1000 przykładów”. Ja powołałem się tu parę razy na książkę “Mit przedsiębiorczości” i mówiąc szczerze to ja tam ją przeczytałem raz chyba. Przesłuchałem audiobooka trochę i jakby tam zapadło mi w pamięć parę rzeczy. Ale to pamiętajcie o tym moi drodzy jak tego słuchacie, że jakby to nie musi być tak, że musicie każda inspiracja i książka, którą lubicie i tak dalej to musi być od deski do deski przeczytana, wykuta na pamięć i tak dalej. To chodzi często o to, żeby przeczytać tę książkę dla jednego zdania, moim przynajmniej zdaniem. A takie mity no to oczywiście jest ich masa. To jak we wszystkim w naszym życiu mitem jest takim pierwszym podstawowym to, że ludzie sobie myślą o tym, że przy prowadzeniu biznesu, że to jest jakby taka rzecz, że jesteś mega bogaty, na przykład. To trzeba zrozumieć jakby kilka rzeczy. Pierwszy mit to że 99% ludzi nie wie co to cash flow chyba w ogóle. A to jest jedna z istotniejszych rzeczy przy prowadzeniu biznesu. To znaczy to, że ja dzisiaj mi się dobrze powodzi powiedzmy. Bo ja mam przychody duże w danym miesiącu księgowo. To w ogóle nie znaczy, że ja na przykład jutro, będę miał nie wiem, będę miał te 100 000 ten 1 000 000 czy tam ileś i wyciągnę go z jakieś walizki i ci dam na przykład. Albo nie, kupię sobie jacht czy cokolwiek innego. To tak, to jest jeden z takich pierwszych zabawniejszych mitów którymi się wydają. Istotne. Druga rzecz w ogóle, istotna jeśli chodzi o takie z kolei to przebije to taką prawdą. Może uda się zebrać 3 takie mity i 3 prawdy. To tutaj z kolei powiedziałbym, że jakby bardzo istotną kwestią i taką biznesową prawdą, myślę, jest to, żeby ten biznes jednak właśnie się z kolei spinał finansowo. Ale to nie musi być takie spinanie na to, że ja już sobie wypłacę. Czyli to musi być ta odroczona gratyfikacja trochę. To znaczy, że nie chce się spinać dzisiaj, ale to nie znaczy, że ja jutro wyciągnę z tego kupę kasy. Bo to w ogóle nie o to chodzi. Czyli prawda druga nam się tu tworzy a mianowicie to, że to jest taki długi dystans maraton, a nie sprint absolutnie. To znaczy, oczywiście, jeżeli ktoś sobie założy sprint czyli, że chce uruchomić biznes, chce złapać inwestorów, sprzedać pojechać na ten jacht czy kupić sobie ten jacht i ten. Spoko! Jeżeli masz taki jakby plan i w ogóle jest w zgodzie z tobą to spoko. Ja w przypadku Nieagencji nie mam takiego jakby myślenia. Więc myślenie długoterminowe jest tutaj absolutnie ważne. A co to jest trzecią, moim zdaniem, taką prawną to jest dywersyfikacja a mianowicie to jest coś, co też często jest nie podkreślane. Bo najczęściej to się mówi, że jak masz swój biznes to nie wiem wolność, niezależność i tak dalej, i tak dalej. No to oczywiście trochę jest, ale też nie przesadzałbym, że jesteśmy jacyś super wolni i super niezależni bo to nie ma takiego, kto byłby wolny i niezależny w stu procentach w ogóle. Więc dywersyfikacja moim zdaniem a mianowicie to, że powinieneś mieć to na pewno nie oparte na przykład na jednego klienta, na jednym produkcie, na jednej usłudze, na jednej osobie i tak dalej, i tak dalej. Musi być kilka tych odnóg. Nawet jeżeli ta twoja odnoga zdywersyfikowana zacznie się od niej 5% twojego przychodu, 7%, 10% to rozwijaj te kolejne nogi, bo ta dywersyfikacja może dać ci większą pewność działania. To znaczy to po prostu żaden twój stres presja i tak dalej, będzie znacznie mniejszy. I właśnie to jest jeszcze kwestia, która mi się urodziła następna. To znaczy moim zdaniem i to czego się nauczyłem przez ten czas to jest to, że myśmy sobie kiedyś właśnie myśleli i trochę z Bartkiem w ten sposób, że ta firma będzie funkcjonować, że my ją rozkręcamy, rozkręcamy to idzie, Idzie, Idzie my tu wdrażamy dużo pracy, dużo pracy a potem dojdzie taki moment, że my będziemy mogli trochę odpocząć, że będziemy w jakimś takim porcie właśnie już, że to będzie dalej szło już jakoś tak… Nie, to raczej zapomnij o takim momencie nie będzie wchodzisz w stu procentach to nie będzie takiego momentu, w którym sobie usiądziesz i, wiesz, będzie spokój, teraz to się bawcie. Teraz to ten, to moim zdaniem taki moment, w którym te zmiany się zatrzymają i nie będą się działy to, to nie ma takiej możliwości. Więc to też jest taka prawda, ale powiedziałem w końcu trzy prawdy czy cztery zamiast mitów a mit tylko jeden. Ale wydaje mi się, że tych mitów jest bardzo wiele, więc nie ma co ich tutaj jeszcze napędzać. Raczej bym napędzał te prawdy, które są trochę przeciwwagą do mitów. Bo na przykład mit z kolei, który jest a propos prawdy o dywersyfikacji no to na przykład mówi o tym, że wiesz, że powinieneś złapać jakiegoś klienta potem go cisnąć na przykład. Jakby z tego klienta wyciągać jak najwięcej. Tak oczywiście, warto jest zwiększać przychody na poszczególnych klientach. Natomiast jeżeli się sfokusujesz na tym, żeby grać na jednego czy dwóch klientów których masz. No to znając różne prawa związane z biznesem z marketingiem to ci klienci w którymś momencie, co by się nie działo. Nie wiem trzęsienie ziemi u nich będzie coś tam. No coś na co w ogóle nie masz wpływu. Nagle znikną i co wtedy, obudzisz się z ręką w nocniku. Więc jeszcze jedna taka kwestia, to moim zdaniem absolutnie nie należy się w fokusować na myśleniu takim, że jeżeli mi teraz idzie dobrze, na przykład nie wiem, sprzedaje sandały powiedzmy, idą mi super sandały, to ja będę cisnął te sandały, cisnął. Do końca świata będę sprzedawał sandały, nie? Jak mi idą dobrze sandały, to powinienem pomyśleć o espadrylach. Albo powinienem pomyśleć o czymś innym jeszcze, co by wynikało z moich doświadczeń i z moich możliwości i tak dalej i tak dalej i wartości, ale nie fokusować się na tym, żeby cały czas iść w te sandały bo to jest moim zdaniem droga na ścianę. Ale to oczywiście jest moje zdanie. Każdy może mieć tutaj inne.
No widzisz myślałem, że podasz jeden mit, a wrzuciłeś tyle mitów, tyle prawd. Także dobrze zadane pytanie, które wywołało obszerną odpowiedź. Marcin, bardzo ci dziękuję za tę rozmowę. Nie będę cię już tutaj eksploatował dalej, bo czuję, że jest mnóstwo konkretnej substancji, którą wyprodukowałeś i należy ci się zasłużony odpoczynek po tym przesłuchaniu
Skończyła mi się już woda właśnie.
No właśnie czyli to przestaje już być zrównoważone i przestaje mieć sens. Gdyż nie masz wody więc może na końcu powiedz czego tobie i Nieagencji życzyć?
To po pierwsze, to podziękuję Ci Greg serdecznie za zaproszenie. Ta rozmowa właśnie to jest rozmowa, więc jak najbardziej masz też w tym swój współudział i mam nadzieję, że jak ktoś dotrwał do tego punktu to, że chociaż jedno zdanie dla siebie z tej rozmowy wyniesie. A czego życzyć mi i Nieagencji? No czego? Nic specjalnie oryginalnego. Zdrowia trochę szczęścia, wytrwałości i chyba na tym bym się skupił. Bo jeżeli mamy takie fundamenty, co już padło u nas w tej rozmowie dzisiaj parę razy, to później już możemy sobie spokojnie w zrównoważony sposób robić to, na czym nam zależy.
Super! Marcin Żukowski, bardzo dziękuję.
Dzięki serdeczne! Do usłyszenia.